Wydarzenia


Ekipa forum
Sypialnia Alexandra - Piętro
AutorWiadomość
Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]12.08.15 22:25

Sypialnia Alexandra

Pokój, do którego właściwie mało kto kiedykolwiek miał okazję wejść. Jest to miejsce, w którym Alexander może przebywać sam, z dala od obowiązków i intryg - po prostu odpocząć.
Na sypialnię nałożone jest zaklęcie Muffliato
[bylobrzydkobedzieladnie]




Ostatnio zmieniony przez Alexander Selwyn dnia 08.08.17 0:45, w całości zmieniany 5 razy
Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexandra - Piętro 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]15.09.15 11:10
Jednak nie odchodzisz, nieznajomy. Trwasz przy mnie, lecz nie w bezruchu, nie dokopujesz także leżącemu. Pewnie wyglądam już na dość żałośnie, by wywołać litość u spacerujących ludzi. Kiedy mnie dotykasz, próbuję odtrącić twoje dłonie – czyżbym miała takiego pecha, że trafiłam na jakiegoś maniaka pijanych kobiet? Opór wydaje się bezcelowy, szczególnie kiedy czuję przyjemne ciepło materiału, który przeciągnąłeś przez moją głowę. Ciało dziwnie reaguje na ten przypływ temperatury i miłego zapachu… Drewna cedrowego i jakby dopiero co wypitej czarnej herbaty. Czemu mam wrażenie, że gdzieś czułam już tę mieszankę? Nie jest mi dane długo się nad tym zastanawiać, przez ten ogrom przytulności po prostu zasypiam.
To był dziwny sen… Nie wiem, ile śniłam, lecz wydawało się to trwać w nieskończoność, przerywaną tylko na chwilę mglistymi przebłyskami rzeczywistości. Jakaś butelka z olejkami do kąpieli, jasne kafelki, złociste poduszki... Te obrazy nie układają się w nic składnego. Oprócz ognia... Tym razem nie spadałam, nie nawiedzał mnie Samaela, a także inne osoby ukryte w podświadomości; tym razem po prostu płonęłam, drżąc jednocześnie. Topiłam się i nie mogłam złapać oddechu, jak przy nadmiernym wysiłku połączonym z odstawieniem eliksirów poprawiających sprawność erytrocytów. Gdy już wydaje się, że to koniec, że opadnę na samo dno swoich koszmarów – otwieram oczy. Powieki mi nie ciążą, w jednej chwili czuję się całkowicie przebudzona. Przecieram oczy, senność i tak minęłaby bezpowrotnie, gdy zauważam szczegóły pomieszczenia – całkowicie nieznanego. Prostuję zdrętwiałą rękę, którą ktoś w dziwny sposób ułożył, by na niej spoczywała moja głowa. Jak w ogóle trafiłam do łóżka? Ostatnie co pamiętam to dziwne ptaszysko, które przycupnęło na ławce, niestety niechętne do wspólnego spożywania taniej wódki. Gdzieś przez myśl przebiega mi fakt, że żółty nie jest moim twarzowym kolorem. Dlaczego więc mam go na sobie?
Czy ja śnię? Co ty robisz na fotelu w mojej sypial… Ah, przecież nie wiem, gdzie jestem! Mrugam kilkakrotnie, wciąż nie spuszczając z ciebie spojrzenia, przypatrując się twojemu zamyślonemu obliczu, przynajmniej dopóki nie postanawiasz spojrzeć na łóżko. Te niebieskie oczy... Jakby zaszokowane, że już nie śpię, lecz jednocześnie pełne ulgi, jak i troski, której nie widziałam w oczach nikogo od czasu... Od czasu, gdy porzuciłam swoje marzenia na rzecz złudnej wolności. Czy to nie dziwne, że to właśnie ty, całkiem obca mi osoba, spoglądasz na mnie w taki sposób? To niewygodne, wręcz nieodpowiednie - tak samo jak mój pobyt w twoim łóżku, które kiedyś... Stanie się naszym. Wiem, że nie ma sensu udawać, że tylko ci się zdawało, nie ma sensu udawać, że to pokoje w rezydencji Averych, nie ma sensu udawać, że to dla mnie coś normalnego. Nie ma sensu udawać, że to wszystko mi odpowiada. Krzywię się nieznacznie, spoglądając w twoje oczy… Te perfumy, wiedziałam, że wydały się znajome, choć czułam je tylko raz w swoim życiu? Obracam się na plecy, sufit wydaje się lepszym obiektem do obserwacji niżeli ty. Usilnie staram się uporządkować myśli – gdzie zgubiłam pół roku z życia, że znajdujemy się razem w sypialni? Wiem jedno, kac morderca jeszcze nie zaczął swoich żniw – zbyt dużo wypiłam, by pozbyć się alkoholu ze swojego organizmu w tak krótkim czasie. Może to byłoby wybawieniem, po prostu nie pamiętać? Stracić te miesiące życia, które niestety dopiero nadejdą. Już teraz jest źle, a co dopiero, gdy będziemy musieli skonfrontować się z własnymi koszmarami. Powinieneś mnie zostawić tam na tej ławce – pozbyłbyś się problemu.  Co najlepsze, ta cała sytuacja wydaje mi się niebywale zabawna w swoim tragizmie, tak bardzo, że nie potrafię powstrzymać rozpaczliwego śmiechu, który zamienia się w czystą rozpacz, gdy spośród splątanych myśli, wyłaniają się wspomnienia dnia minionego, dla którego postanowiłam utopić się w taniej wódce. Czemu się pojawiłeś? Powinieneś odpuścić. A teraz... Proszę, nie zadawaj żadnych pytań, choć pewnie kłębią ci się w głowie. A może jesteś tak zniesmaczony, że odwołasz ten cały zaplanowany cyrk? Samael się wścieknie na mnie, lecz to nic takiego... Jego gniew wydaje się całkowicie nieistotny przy tym, jak paskudnie czuję się sama ze sobą.
- Merlinie – szepczę, zakrywając twarz poduszką. Naprawdę gorzej być nie może.


I sit alone in this winter clarity which clouds my mind
alone in the wind and the rain you left me
it's getting dark darling, too dark to see

Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Alexandra - Piętro ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]15.09.15 17:52
Tak naprawdę trwał w pół-skupieniu i w pół-świadomości. Był gdzieś pomiędzy czytaniem ze zrozumieniem, a tworzeniem składnych myśli. Ani lektura, ani przekazywanie impulsów nerwowych w mózgu nie było jednak wystarczająco dobre, by mieć jakieś znaczące skutki. Zwłaszcza to drugie. Alex nie mógł dojść do tego, dlaczego znalazł Allison w takim a nie innym stanie oraz w takim a nie innym miejscu. Skąd miałaby się wziąć w Chelmsford, z dala od wszystkiego z czym łączyły ją jakiekolwiek więzi? Przecież nie przyszłaby do niego, na pewno nie świadomie. Jej pojawienie się tu musiało być zupełnie przypadkowym splotem wydarzeń. Splotem czy węzłem gordyjskim - Selwyn pewien nie był. Dobrał się swoimi długimi palcami zaledwie do jednej z wielu nitek tworzących tę sytuację, pozostałe wciąż kłębiły mu się w głowie, o kształcie i fakturze nieznanej lub niepewnej. Drażniło to i drapało go wewnętrznie. Bez kobiet życie było zdecydowanie bardziej spokojne i logiczne. Może powinien spróbować przerzucić się na mężczyzn?
Zaśmiał się na ten pomysł z cicha, nie wgłębiając się w niego bardziej i tym samym pozwalając wiatrowi myśli porwać tę niteczkę w dal. Zaczął natomiast rozplątywać inną zagwostkę: co zrobi Allison, gdy się obudzi? Na pewno będzie zdezorientowana, lecz co się stanie, kiedy już zorientuje się w sytuacji? Zwłaszcza gdy zrozumie, że musiała być przebrana i jeszcze wyciągnie z tego wniosek, że to Lex się tym zajął. Merlinie, dobrze że nie istnieje zaklęcie kastrujące. Tudzież dobrze, że zabrał jej różdżkę: w obawie, że mogłaby zrobić coś równie głupiego lub ją zgubić.
Oderwał wzrok od tekstu traktującego o zespole Otella, by znów spojrzeć na śpiącą Allison. Jednak czekała go niespodzianka. Kobieta leżąca w jego łóżku wcale nie spała - patrzyła się senną tonią oczu prosto na niego. Momentalnie poczuł się, jakby ktoś zdjął ogromny ciężar z jego pleców. Allison dała radę pokonać wyczerpanie spowodowane wystawieniem na działanie niskich temperatur i deszczu.
- Na wyrzuty sumienia niestety nic nie mam - odpowiedział. Znał to uczucie. Było paskudne. Częściowe otrzeźwienie i realizacja co się stało lub mogło stać w chwili, gdy w krwiobiegu nadal krąży alkohol było niczym siarczysty policzek w twarz, kiedy masz oczy zasłonięte czarną przepaską.
Zaznaczył stronę zakładką, odłożył książkę na bok, po czym wstał z fotela i stanął nad Allison. W zbyt dużym swetrze, z poduszką na głowie i z mesjańsko rozrzuconymi rękoma wyglądała całkiem... uroczo. Przyznał to przed samym sobą bez bicia i był z tego dumny. Nie chciał jej skreślać, nawet jeżeli była wobec niego zimną suką. O nie, on chciał dowiedzieć się, co takiego w niej siedzi. Jasne, irytowała go, ale jednocześnie też zaczynała fascynować i pociągać. Nie silił się na jakiekolwiek zawodowe miny czy inne dyrdymały. Bezceremonialnie, acz w miarę delikatnie, odciągnął poduszkę od twarzy Allison i przyłożył dłoń do jej czoła. Była rozgrzana - jednak nie palącą gorączką tylko metabolizowanym alkoholem i dramatyczną walką organizmu o utracone ciepło. Było dobrze. Cofnął rękę i spojrzał jej w oczy. Na znalezione tam zrezygnowanie tylko westchnął i przewrócił oczyma, z poirytowaniem wpatrując się gdzieś w bok.
- Nawet nie zamierzam pytać, nic mi przecież do tego, nieprawdaż?
Machnął różdżka i na stoliku nocnym pojawiły się dwie miski gorącego rosołu z łyżkami. Pochwycił jedną i wrócił na fotel.
- Jedz - powiedział, a po zerknięciu na nią uniósł oczy ku niebu. - Nie jest zatrute, gdybym chciał cię martwą, to bym cię zostawił na tamtej ławce. Jedz - powtórzył, sam zaczynając wiosłować łyżką. Rosół, tak jak herbata, dobry był na wszystko.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexandra - Piętro 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]15.09.15 19:32
Z każdą sekundą czuję się coraz paskudniej. Powiedz mi, Alexandrze, co ja najlepszego narobiłam? Jest na to jakiekolwiek lekarstwo, złoty środek? Może jakaś tabletka lub trwają nieznane badania w Departamencie Tajemnic nad sposobem na takie problemy? Zmieniacze czasu. Cały ich ogrom, by można było wrócić wstecz o całe sześć lat. Albo sięgnąć po coś realniejszego, dostępniejszego… Eliksiry. Niektóre z nich są tak potężne, że bez problemu poradziłyby sobie z wymazaniem pamięci. Jedna mała fiolka i wszystkie zmartwienia, cały ból, przypadkowe zranienia odeszłyby w niepamięć. Nie uważasz, że to świetny pomysł? Co prawda to nieuczciwe i pewnie czułabym się paskudniej niż teraz, lecz to tylko czasowe – w końcu i ja pozbyłabym się niechcianych wspomnień i sumienia – być może nawet za pomocą odpowiedniego wywaru. Na szczęście mam dość przyzwoitości, by te plany pozostały tylko w mojej głowie. Dasz wiarę? Nawet jeśli widzę łatwe rozwiązanie, nie idę tą ścieżką… Zwyczajnie nie potrafię. A może wiem, że zasłużyłam?
Wzdycham ciężko, siadając. - To co spaprałam to moja sprawa, Selwyn – zwracam się do ciebie ozięble, gdy dociera do mnie fakt, że to akurat ty byłeś tym nieznajomym, który zabrał mnie z ławki. Czy można mieć większego pecha? Gdybyś był moim – to źle, że wciąż tak o nim myślę? – Sylvainem, sytuacja wyglądałaby całkiem inaczej. Może porozmawiałby i w końcu wybaczył lub chociaż spróbował zrozumieć.
Krzywię się na widok rosołu, jest mi zbyt gorąco, by spożywać jakiekolwiek zupy, a dodatkowo żołądek buntuje się myśl o jakimkolwiek pokarmie. Najlepiej to jakbyś przyniósł jakiś lekki alkohol, muszę się „dopić”, by znów na chwilę żyć w słodkiej nieświadomości ciążących nade mną konsekwencji. Nie martw się, to nie alkoholizm, wystarczy kilka miesięcy zanim naprawię sprawę, a tak właściwie to sprawy – własne błędy i nasze zaręczyny, do których za nic nie dopuszczę. Uwiązana do ciebie, nie mogłabym istnieć dla Croucha… Rachunek jest prosty, wiadomo co wybiorę. - Rozebrałeś mnie – to wcale nie pytanie, choć tak brzmi. Widzę co mam na sobie: całkowicie nietwarzowy żółty sweter i zbyt duże spodnie, które, jeśli wstanę, prawdopodobnie zsuną się z moich bioder. Zdaje się, że powinnam być bardziej oburzona, jak na sytuację, w której się znalazłam, lecz poza lekkim zdziwieniem nie usłyszysz w moim głosie ani jednej nuty obruszenia. Czuję się obojętna w środku, jakby ogień, który trawił mnie w śnie, wypalił także moją duszę... wraz z rozbitym sercem.
- Gdzie są moje papierosy? – pytam, widząc, że na szafce nic nie leży – ani ulubione fajki ani różdżka. Tylko tego brakowało, żebym jeszcze ją zgubiła… Oddech staje się szybszy, urywany. Niech to wszystko kelpia porwie, a psidwak zagryzie! Jak to możliwe, że dosłownie wszystko, cały wszechświat jest przeciwko mnie? Co takiego zrobiłam, że nawet nie zasługuję na jednego papierosa? Nie zdaje sobie sprawy z tego, że paczka pewnie przemokła i nie nadaje się już do niczego, tracę logikę w swoich działaniach, a brak używki bez problemu doprowadza mnie do łez - fali łez połączonej ze spazmatycznym szlochem. Nie ważne, że tutaj jesteś, że pewnie wszystko przekażesz Samaelowi ku jego uciesze... Podciągam nogi do klatki piersiowej, wspierając głowę na kolanach, jakby była to jakaś pozycja obronna. Liczy się tylko jedno - muszę zapalić, by przyćmić szalejące myśli.
Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Alexandra - Piętro ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]15.09.15 20:58
- Ależ niewątpliwie twoja, oczywiście - odburknął znad zupy, nie próbując ukryć obruszenia. Za to wszystko co dla niej robi, otrzymuje chłód i pogardę dla swojego rosołu? Niech więc będzie jak ona chce, wracamy do chłodu. Przez chwilę słychać tylko stukanie łyżki o miskę, gdy Alex zajmował się zupą a Allison swoimi myślami. Ciekawe swoją drogą, nad czym tak wysila swój zalany wódką mózg.
Ach, nad tym.

- Wiem, że ciężko ci się obecnie przetwarza informacje - zaczął sarkastycznie z małym uśmieszkiem na twarzy. - Jednak moje jądra i głowa są dla mnie zbyt cenne, by narażać się na ich ewentualną - bądź pewną - utratę, gdy już wytrzeźwiejesz. Skrzat się tym zajął. I nie krzyw się tak na ten sweter, przynajmniej nie gryzie - skończył lekko kąśliwie. Musi się ogarnąć, ma przecież do czynienia z pijaną kobietą, której na dobrą sprawę nawet nie zna - a przez to była niezwykle nieobliczalna.
Odstawił pustą już miskę na stolik i zlustrował ją uważnym spojrzeniem. Jego ubrania były na nią za duże, wydała mu się jeszcze bardziej drobna i bezbronna niż na ławce, o ile było to możliwe. W co wątpił. Chyba nie było gorszego widoku niż tamten, który zastał w parku.
Grubo się jednak mylił.
-  Merlinie, nie - jęknął, gdy ujrzał pierwsze wielkie łzy formujące się w kącikach oczu blondynki. Zerwał się z fotela i wmurowało go w podłogę. Co on niby na teraz zrobić?
Myśl Selwyn, myśl, a nie stoisz jak ten słup soli!
Rzucił się w stronę drzwi i na korytarz, pokonał parę metrów i dopadł do drzwi biblioteki. Automatycznie podążył do starego zegara w kącie, w którym tup trzymał rzeczy przez jego ojca raczej nieakceptowane. Wydobył mahoniowe pudełko i zaklął, gdy nie znalazł tam paczki papierosów. Ostatnią paczkę wykończył w dniu pamiętnej rozmowy z Elizabeth. Jednak w pudełku znajdowało się coś jeszcze, w co wbił intensywne spojrzenie swoich szaroniebieskich oczu. W sumie... Może uspokajające właściwości diabelskiego ziela to było właśnie to, czego potrzeba Allison?
Złapał całe pudełko i prędko wrócił do sypialni, gdzie jego przyszła narzeczona nadal płakała, podkuliwszy nogi i zwinąwszy się w mały kłębek bezradności. Cisnął pudełko na łóżko i pochwycił blondynkę w swoje ramiona, z łatwością przemieścił ją na swoje kolana i pozwolił wtulić się w jego pierś. Kiedyś jego mama brała go na kolana i zaczynała mu śpiewać, gdy obudził się z wyjątkowo paskudnego koszmaru. Nabrał powietrza, głęboko i powoli, by głos mu nie drżał. Był gotów to zrobić, byleby przestała płakać.
- I've tried so hard, my dear, to show that you're my every dream
Yet you're afraid each thing I do is just some evil scheme
A memory from your lonesome past keeps us so far apart
Why can't I free your doubtful mind and melt your cold cold heart?
Another love before my time made your heart sad and blue
And so my heart is payin' for things I didn't do
In anger, unkind words I say that make the teardrops start
Why can't I free your doubtful mind and melt your cold cold heart?

Śpiewał. Tylko to do niego dotarło.
Śpiewał dla Allison.
Gdy już wreszcie się uspokoiła na tyle, by nie być ludzką Niagarą, sięgnął do pudełka jedną ręką i podał jej schludnie skręconego papierosa. Potarł jego koniuszek i z satysfakcją stwierdził, że ziele się rozżarzyło w tamtym miejscu.
- Proszę - powiedział i obserwował, jak drżącą ręką Allison przykłada skręta do ust i się zaciąga.[bylobrzydkobedzieladnie]




Ostatnio zmieniony przez Alexander Selwyn dnia 05.11.16 21:41, w całości zmieniany 2 razy
Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexandra - Piętro 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]16.09.15 2:00
Twoje słowa przepuszczam mimo uszu, nie poświęcając im zbyt wiele uwagi. Nawet jeśli jesteś dla mnie uszczypliwy. Śmiało – możesz bardziej, podlej już się nie poczuję. Jestem przekonana, że gorzej być nie może, Alexandrze. Nawet z tobą jako mężczyzną u swojego boku, choć wizja to wyjątkowo parszywa. A więc to skrzaty? Przydatne istoty, choć nie powiem, by ta informacja jakoś specjalnie mnie wzruszyła. Postępujesz rozsądnie, unikając kontaktu ze mną. Lecz jest mi po prostu to wszystko obojętne. Całe to nasze małżeństwo, twoje układy z Samaelem, fakt czy to ty mnie rozebrałeś, czy zrobił to skrzat. Gdyby oddychanie wymagało uwagi, pewnie i ta niezbędna do życia czynność straciłaby na wszelkim znaczeniu. Krzywię się tylko nieznacznie – lecz na pewno widzisz moją minę! – na wzmiankę o jądrach. Z taką terminologią możesz iść na mungowskie sale lub do panienek z Wenus, a nie zwracać się do szlachetnie urodzonej kobiety we własnym domu, który za niedługo stanie się... naszym. Nie, wybacz mi, lecz nie będę w stanie nazwać tego miejsca domem, nieważne jak bardzo byś się starał. Przychylniejsze mi są już ulice Nokturnu niżeli te szlacheckie poduszki zatrzymane kosztem mojej wolności.
Topiąc się we własnych smutkach, nawet nie zauważam twojego odejścia. Kolejny obojętny czynnik, nijak wpływający na mój nastrój – twoja obecność. Lecz i tym razem, tak jak wtedy w parku, nie zostawiasz mnie samej... Przynajmniej nie na długo. Co ty robisz? Dlaczego mnie tulisz jak małe dziecko? Dlaczego… Śpiewasz? Dlaczego dzielisz się ze mną cząstką swojej prywatności. Przez coraz to większe pogrążanie się w rozpaczy, zanoszenie się szlochem – wiem, że to nie wypada – nie docierają do mnie twoje łagodne, miękko brzmiące słowa. Łapię ich sens dopiero po chwili, a one wcale nie pomagają; to co miało łagodzić ból, tylko go zaognia. Och, czy tak bardzo po mnie widać zranienie, stąd taki dobór słów? Nie martw się, to tylko taka drobnostka… Choć zadałam o wiele gorsze ciosy, to z tymi otrzymanymi nie potrafię sobie poradzić nawet po latach rozłąki. Łatwiej było żyć tam, za granicą, z dala od tego wszystkiego. Nie miałam wyjścia, musiałam się dostosować, a teraz… Jakoś tak ze starą, choć nie martwą miłością jest mi źle. Czy to uczucie kiedyś zniknie? Powinnam się pogodzić ze stratą, czy może walczyć? A jeśli już to jak? Co zrobić, by odkupić własne błędy? Ile czasu mija w twych ramionach, z twarzą wtuloną w twoją szyję o tym zapachu z parku... Zanim się uspokajam na tyle, by złapać spokojny oddech, a potem by całkowicie opaść z sił?
Nie schodząc z twoich kolan, zaciągam się podstawionym papierosem, choć wiem, że zawartość bibułki to nie tytoń. Oddaję ci go tylko na chwilę, byś mógł się zaciągnąć – tobie także przyda się złudne ukojenie po nocy, jaką ci zafundowałam.
- Chyba kogoś zabiłam – mówię, choć może nie oczekujesz żadnych słów, żadnych tłumaczeń. Głos mam zachrypnięty od płaczu, oczy i nos pewnie czarują czerwienią podkreślającą przepity wzrok. Oddaję ci skręta, wciąż nie przerywając kontaktu wzrokowego, po raz pierwszy świadomie daję ci zajrzeć w głąb mojej popękanej i zepsutej duszy. Wiesz, chciałabym, żeby to była przenośnia, lecz nie… Zrobiłam coś gorszego niż brutalny gwałt na naturze – ten akt trwa nieprzerwanie od sześciu lat. - Lex… - czy będzie ci przeszkadzać, jeśli wolną dłonią przeczeszę twoje włosy, przejeżdżając kciukiem po ich linii, tuż nad czołem. Oddaję się tej prostej czynności, całkowicie nieświadomie, spoglądając na ciebie spod przymkniętych powiek. W drugiej ręce mam skręta spalonego ledwo do połowy, lekko tlącego się przez zbyt rzadkie przystawianie do ust. - My… Ty… – kontynuuję, mieszając się w zeznaniach niczym mała dziewczynka przyłapana na zbiciu ulubionego wazonu matki podczas rodzinnej uroczystości. – Musisz zmienić decyzję, nie możesz mnie uwięzić… Ten ślub… Muszę zrobić coś innego, a twoja przyszłość u mojego boku nie zapowiada się kolorowo – po raz pierwszy przemawiam do ciebie tak łagodnie, praktycznie że czule. Mówią, że gdy miłość jest prawdziwa, nie trzeba tego pokazywać, bo jeśli jest prawdziwa… Wszyscy będą to widzieć. Wobec tego nie udaję, nie ukrywam swoich uczuć – pewnie i tak już wiesz, że jest ktoś inny. Wzrok mam coraz bardziej zrozpaczony, jakbyś był moją jedyną deską ratunku... Jakbyś tylko ty mógł wyciągnąć mnie z tego bagna. Proszę… Nie odmawiaj mi.
Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Alexandra - Piętro ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]16.09.15 16:59
Nawet nie zastanawiał się, gdy Allison podała mu papierosa. Do jego świadomości dotarł bowiem cały tragizm i brak logiki tej sytuacji. Był zbyt dobry. Był zbyt dobry i dlatego odsłaniał się, czyniąc zranienie go czymś tak banalnym i prostym jak zwykły płacz. Wiedział, że nie płakała z jego powodu. No, może częściowo, ale na pewno ich ślub nie był głównym czynnikiem, który doprowadził ją do takiego stanu. Zaciągnął się, nie za mocno i nie za słabo, tak w sam raz. Zatrzymał dym na chwilę w płucach, po czym wypuścił go bardzo, bardzo powoli.
Dlaczego się ode mnie nie odsunęła? Mogła przecież uciec, powinna uciec. Ona się tak nie zachowuje. Siedzi. Czuję przecież jej ciepło przylegające do mojego ciała. Oddycha. Wydmuchuje toksyczny dym po każdym zaciągnięciu. Z namysłem... zmysłem? Jest zmysłowa czy to tylko gra - na moich zmysłach? Czy to nie jest aby pleonazm? Zmyla zmysłami zmysły. Paralelizm. Co ja tak właściwie o niej wiem? Tyle co nic. Ani ja nie znam jej ani ona mnie. Właściwie, to może być okazja. Może to jedyna okazja kiedy mogę z nią porozmawiać zanim wrócimy do naszych zwykłych, patologicznych relacji przednarzeczeńskich, a następnie przed i po małżeńskich. Jaka naprawdę jest Allison? I ten jej wzrok, to spojrzenie... Szlag by to wsz...
- Słucham?! - sapnął, pozbawiony na chwilę refleksu po zbyt długim trwaniu w otchłani własnych skonfundowanych myśli. Dobiera następne słowa starannie, z dużą dozą ostrożności, jednak są szczere i nie chce, by zabrzmiały fałszywie, powiedziane ot tak i od niechcenia.
- Nie wiem czy naprawdę byłbym w stanie posądzić cię o morderstwo. Im dłużej na Ciebie patrzę tym bardziej wierzę, że nie jesteś z tego rodzaju ludzi, którzy za krzywdę odpłacają krzywdą. A psychicznie każdy z nas potrafi zamordować. Ludzki mózg nie ma sumienia. Emocje też nie mają sumienia, nie wybierają więc - powiedział miękkim głosem. Nie będzie jej próbował czarować, że jest inaczej i zapewniać, że ma nad czymkolwiek kontrolę i wszystko będzie dobrze. Ma kogoś. Lub miała. Musiało coś być na rzeczy. Jednak wątpił, żeby wyczytała z jego wypowiedzi cokolwiek więcej oprócz tego, że on się domyśla. Na pewno nie to, że zyskał ten kawałeczek wiedzy z autopsji. Nie powie jej o Anne i o tym nad czym nie miał kontroli a co się stało: jego głupi błąd z niewiedzy i jej decyzja o odejściu... też z niewiedzy. Tyle niewiadomych w jednym równaniu, cóż za geniusz byłby w stanie rozwiązać zagadkę zawiłości naszych żyć?
Jak ona mnie nazwała?
- Allie? - powiedział niepewnie, nie wiedząc jak to zabrzmi.
Alexander i Allison... Selwyn.
Lex i Allie.
C-co ona robi?!, pomyślał, gdy palce kobiety przeczesały jego włosy, a kciuk muskał skórę na jego czole. Nie chciał się rozluźniać, jednak zrobił to mimowolnie, jakby ta prosta czynność była lekarstwem na wszystko. Spojrzał w jej oczy, wpół skryte pod przymkniętymi powiekami.
- Allison, ja... - głos mu zadrżał, gdy skończyła mówić. Co ma jej powiedzieć, żeby mu uwierzyła? Jego prawdę może wyśmiać i zbyć... choć teraz możliwe jest, że mu uwierzy.
- Nie chcę cię uwięzić - domyślam się jednak, kto tego pragnie: mieć na powrozie nas oboje. Jednak wariant przyszłości, który mogę mieć z tobą, jest w tym momencie najbardziej kolorowy, jak tylko mógłby być. Może moja sytuacja się zmieni. Ale... - zawahał się z lekka, jednak po ułamku sekundy w jego głosie słychać było pewność - pozbawioną jednak buty i uporu. On miał czas, miał go przy niej w bród. Nie zamierza się poddać. I udowodni jej, że mogą być szczęśliwi. Jednak jeszcze nie teraz. Chwila obecna wymagała bowiem czegoś innego: poświęcenia. Nic bowiem nie przychodzi darmo czy łatwo. - Nie będę cię powstrzymywał. Będzie łączyć nas umowa zaplanowana przez wiesz kogo. Możemy jednak między sobą zawrzeć własną... - urwał, mając nadzieję że Allison zrozumie do czego pije. Oparł policzek o czubek jej głowy błagając w duchu, by nie odsuwała się. On też potrzebował bliskości.
- Nawet jeżeli rano znów będzie między nami jak wtedy na korytarzu.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexandra - Piętro 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]17.09.15 16:46
- Jestem z rodzaju tych gorszych ludzi – zapewniam cię cicho. Może to nie wygląda, lecz taka jest prawda – taka niepozorna osoba jak ja dopuściła się czynów niewybaczalnych. - Tych, co nie odpowiadają krzywdą na krzywdę, lecz krzywdzą osoby, które na to nie zasługują. – wzdycham ciężko, kręcąc głową. To chyba nie jest czas ani miejsce, ani nawet właściwa osoba na takie dysputy, nie sądzisz?
Wypuść mnie. Uwolnij mnie z tej klatki, którą grozi mi Samael. I nie bądź taki zdziwiony tymi czułościami, jakie ci ofiaruję - to tylko skąpa manipulacja zdesperowanej, pijanej kobiety. Alexandrze, nawet nie wiesz na co się piszesz, jeśli tego nie uczynisz. Nie tylko moje życie, ale i twoje zamieni się w piekło. Jesteś bystry, wiesz, że próbuje uwięzić nas razem – dwie pieczenie na jednym ogniu. Markotnieję, kiedy zabijasz moje nadzieje, tylko ty możesz podejmować jakieś decyzje, sprzeciwiać się tym narzuconym przez Samaela, lecz uparcie nie chcesz nawet spróbować. Co jest ważniejsze od poczucia wolności? Myślałam, że to stanowi wartość priorytetową dla każdego istnienia, bo inaczej… Wszystko traci sens, każdy dzień jest takim koszmarem uciemiężającym poczucie własnego ja. Dokładnie tak będzie, nie licz na jakikolwiek przejaw łaski, wszak masz do czynienia z Averym. Wyplatam palce z twoich włosów, nie potrafiąc ukryć zawodu i oskarżenia o brutalność doskonale widocznych w moim oczach. Wciąż nie rozumiesz, że to nie prośba, tylko coś co musi się stać, jeśli nie chcemy popaść w odmęty własnych umysłów.
- Co to za umowa? – pytam po chwili ciszy. Relaksuję się odrobinę, nie odsuwając się od ciebie, nawet gdy opierasz się brodą o moją głowę. Nazwij to desperacją, jeśli chcesz, śmiało. Rozpaczliwie łaknę ukojenia, które daje bliskość drugiej osoby. Nie chcę moralizatorstwa, krytycznego lub współczującego spojrzenia, tak więc mogę uznać się za niezwykłą szczęściarę, że przypadkiem trafiłam do ciebie, osoby nie mającej bladego pojęcia o całej sytuacji. Dlatego nie próbuj przerwać tej cienkiej nici porozumienia w magiczny sposób utkanej pomiędzy nami, choć przecież nie powinna mieć prawda istnienia. Naciesz się tą chwilą, bo gdy świt przegna nocne uniesienia… Wszystko wróci do normalności. Lecz póki co… Podoba mi się przebywanie w twoich ramionach, jakby czasoprzestrzeń w nich nie istniała, jakby mogły odciąć mnie od wszystkich smutków, obaw i wątpliwości. Czyżby diabelskie ziele zaczęło na mnie oddziaływać? Zapewne. Nie ma innej możliwości, skoro mój otępiały mózg zaczyna traktować twoje ramiona jako lek na całe zło.


I sit alone in this winter clarity which clouds my mind
alone in the wind and the rain you left me
it's getting dark darling, too dark to see

Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Alexandra - Piętro ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]17.09.15 19:54
- Jesteśmy do siebie bardziej podobni pod tym względem. Nie tylko ty kogoś tak skrzywdziłaś - powiedział, nim zdążył powstrzymać swój język, najprawdopodobniej rozplątany przez ziele. Powoli przestawał już myśleć o tym, co mówić powinien, a co zachować dla siebie. Samo wspomnienie o jakiekolwiek umowie było absurdalne.
A Damienowi powiedziałaś, że nie ma kompromisów. Czyżby używki aż tak radykalnie zmieniły twój światopogląd? Muszę to zapamiętać. Może gdybyśmy oboje zostali ćpunami, to nasze życie razem byłoby bardziej znośne? W oparach ziela wszystko wydaje się być łatwiejsze, życie piękniejsze. Ty też jesteś piękniejsza. Nie zewnętrznie, jesteś przecież śliczna... chociaż nie masz ciemnych włosów, a twoje oczy są inne.
- Piękny umysł, piękna dusza - mruknął tak cicho i niewyraźnie w jej włosy, że mogło to być uznane za westchnienie. Miał nadzieję, że to właśnie usłyszała: niewyraźne westchnienie zmęczonego człowieka.
- Umowa czy też kompromis... małżeństwem możemy być tylko w towarzystwie. Przecież i tak nikt od nas nie wymaga miłości, aranżowane małżeństwo rządzi się własnymi prawami. Mogę Ci dać swobodę uczuć. Będziesz mogła mieszkać z dala od Samaela, zapraszać tu kogo zechcesz. O dzieciach nie mówiąc. Nie zależy mi, nie oczekuję ich od Ciebie nawet. Mogę... Jeśli nie dasz Samaelowi poprzez odmowę wejścia za mnie... czy ucieczkę... - głos mu się zaczął łamać. - Jeśli nie pozwolisz mu zamknąć mnie wewnątrz mojej głowy - dokończył bardzo cicho.
Chciał wyjąć z jej palców skręta, lecz gdy przeniósł wzrok na jej dłoń zobaczył tyko jego resztki parzące palce Allison. Szybko go jej wyrwał i stłamsił w dłoni, następnie bez zastanowienia przysunął sparzone opuszki do swoich ust, lekko je całując i wysysając z nich gorąco.
Nagle dotarło do niego, co takiego robi; zmarł, nadal trzymając jej palce dotykające jego ust.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexandra - Piętro 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]18.09.15 18:54
- A teraz zrujnowałam i twoje życie… – w końcu patrzę na to i z tej strony. Krążący w organizmie alkohol ma coś wspólnego z tymi nadmiernymi poczuciami winy? Myślałam, że ziele powinno je złagodzić. Co w sobie skrywasz? Jakaś inna kobieta, kochanka? Wszyscy popełniamy błędy zbliżając się do kogoś, kto w końcu zostanie zraniony przez nasze wybory. Tym razem wolałabym tego uniknąć, lecz Samael ma inne plany w stosunku do nas. Co daje mu połączenie naszych dłoni, nie wiesz prawda? Nawet Elizabeth nie jest w stanie pojąć całości problemu – sekrety, jakie skrywa moja rodzina, wydaje się zbyt potworne, by były prawdziwe. Pozostając ze mną piszesz się na coś czego być może nie jesteś w stanie jeszcze zrozumieć. Ale kiedyś je pojmiesz, nie wiem jak długo znasz Samaela, lecz on nie pozwoli żyć ci w słodkiej nieświadomości? Będziesz cierpieć, Selwyn… A może wiesz o wszystkim, a ta cała otoczka tego nieplanowanego spotkania to tylko jedna z gier, w którą się wciągam. W końcu ciężko zaprzeczać, że nie daję się omamić tym smutnym niebieskim oczom.
Jestem pogodzona z niemożliwością cofnięcia czasu. Choć to dusi mnie od środka, wiem, że nie zmienię nic na lepsze – jest to najzwyczajniej niewykonalne. Każda próba naprawienia relacji z Crouchem skończy się fiaskiem, a za nadobne otrzymam tylko pełne obrzydzenia spojrzenie. - Ale innym zależy… – odzywam się cicho po chwili ciszy. Możemy nie chcieć dzieci, możemy sypiać w osobnych pomieszczeniach, lecz za kilka lat… Ktoś się upomni o dziedzica przedłużającego linię rodu Selwynów. - Choruję. Danie ci kiedykolwiek dziecka prawdopodobnie wprowadzi mnie do grobu – chcę to powiedzieć, słowa uparcie cisną się na język, lecz coś mnie powstrzymuje… Wrażenie utraty ciebie? Po takich rewelacjach zapewne wyślizgnąłbyś się pomiędzy moimi palcami, pozostawiając mnie samą w tej partii z Samaelem, pozbawionej jakikolwiek zasad. W tej chwili potrzebuję porozumienia między nami – nawet złudnego – wobec czego przemilczam fakty, których zapewne nie przedstawiono ci w umowie narzeczeńskiej. Może nawet teraz zaklinałbyś się, że to nic, że nie chcesz dzieci, lecz za kilka lat poczujesz potrzebę przedłużenia rodu i… Spiszesz mnie na straty? To byłoby łatwe, przecież nic dla ciebie nie znaczę… A może znajdziesz inną żonę, a mnie odeślesz z kwitkiem wprost w ramiona Samaela? Nie, nie, do takiego scenariuszu także nie mogę dopuścić. Lepsze już byłoby wydziedziczenie. Godząc się na jedno, nawet w pozornych układach między sobą, wkraczamy w ciąg kolejnych zależności ciągnących nas w spektakularnym tempie na dno własnego człowieczeństwa… Niczym cegła przywiązana do kostki trupa wyrzuconego w głębiny oceanu. - Żadnych dzieci – mówię jakby z ulgą, wierząc w ten obrazek, który mi przedstawiłeś. Nigdy nie zrobisz nic wbrew mnie, a ja… Będę mogła przyprowadzać tutaj Croucha? Kręcę głową z rozpaczliwym rozbawieniem. Nie ma takiej opcji, zbyt dużo tutaj niepowiedzianych słów, zbyt dużo podjętych decyzji, które sprawiły, że znajdujemy się tu i teraz. Nie wybaczy mi, a nawet jeśli – nie ma możliwości, by wrócić do tego, co kiedyś. - Nienawidzi mnie… Zasłużyłam na to… – szeptam, uśmiechając się do ciebie smutno. Nie mam już sił na rozpacz, którą zakułam w kajdany wyciszających właściwości ziela. Ten układ wydaje się idealny, w tej krótkiej chwili wydaje mi się, że zniosę inne kobiety u twojego boku, a sama będę w stanie zagrać idealną żonę, gdy tego wymaga sytuacja.
Pochłonięci we własnych rozmyślaniach, nie zwracamy uwagi na bez uchronnie upływający czas. Minuta za minutą, ta cienka nić porozumienia rozrasta się w prawdziwą sieć – trwałą tylko na tę jedną noc. Jakie sekrety trzymasz w swojej głowie, Alexandrze? Wiem, że nie muszę ich poznawać, pewnie nie chcesz nawet bym wiedziała o grzechach twojej przeszłości, lecz musisz mi wybaczyć tą kobiecą ciekawość. - Nie zrobi tego… Nie może. Obiecuję – zapewniam cię pewniejszym głosem, jakbym rzeczywiście mogła przeciwstawić się Samaelowi i sprawić, by nie był zdolny do zrealizowania swoich planów. Nawet nie czuję, gdy skręt zaczyna się wypalać, popiół dawno opadł kilkakrotnie na drogą narzutę, a ogień niebezpiecznie zbliża się do moich palców, dopóki nie wyrywasz niedopałka z mojej dłoni, a palce zbliżasz do swoich ust. To nie przystoi... nawet między narzeczeństwem… Samo przebywanie w twojej sypialni, na twoich kolanach – niejedna przyzwoitka otarłaby się o zawał na nasz widok. Co wydaje mi się w tej chwili dziwnie zabawne – niczym zagranie im wszystkim na nosie, wobec czego nie unoszę się oburzeniem, tylko... Przenoszę poparzoną dłoń na twój kark. W tej jednej chwili wydaje mi się, że mogę to zrobić - nie pozwolić na zamknięcie cię we własnej głowie… To takie łatwe… Niczym pocałunek, który niepewnie składam na twoich ustach, pieczętując tę niepisaną umowę między nami.
Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Alexandra - Piętro ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]20.09.15 12:34
W pierwszej sekundzie zamarł jeszcze bardziej - o ile tylko było to możliwe. Jakby wszystko w jego ciele skupiło się na jednym jedynym fakcie: Allison Avery go całowała. Zastanawiał się wcześniej jakby to było... co by poczuł. Czy jej usta byłyby jak marmur, chłodne i twarde, nieprzystępne i złudnie czułe? Trzymał ją jednak przy sobie na tle długo, by wiedzieć i wierzyć w to, że ona nie jest zimna i bez uczuć. Ciepło jej ciała i słowa, które wypowiadała a także ten smutek, który można było z niej wyczytać, gdy mówiła o tamtym. O Sylvainie. Nie mógł się mylić, to byłby zbyt duży zbieg okoliczności. Choć Alexander wierzył w przypadki i zbiegi okoliczności to jednak w tym momencie nie mogło być o takim mowy. To nalało w jego wnętrze gorycz i rozżarzyło węgielki, wewnętrzną potrzebę polowania i zdobycia największej nagrody: serca właśnie całującej go kobiety. Był teraz dla niej zamiennikiem, pijaną igraszką lub robieniem na przekór sobie lub komuś. A chciał by było inaczej. By nie był to pocałunek tak niepewny i ostrożny - chciał, by naprawdę znaczył to, co niesie ze sobą pocałunek.
Usta Allison były jednak miękkie i delikatne, tak bardzo ciepłe... W głowie mu zaczęło szumieć i fala sprzeciwu popłynęła przez jego neurony. Nie pocałował nikogo od rozstania z Annabelle. Nie chciał. Był przekonany, że byłoby to jak dalsza zdrada. Jednak dlaczego miałoby coś być? Nie było niczego między nimi. A jeżeli z jego strony nadal było to owe "coś" to powinien był walczyć, a nie unieść się niczym furiat po tym gdy już zostawiła go stojącego w oniemianiu. Powinien był za nią pobiec, nalegać tak długo aż pozwoliłaaby mu wytłumaczyć.
Chciał mieć siłę, by przerwać Allison. Jednocześnie jednak chciał tego, to mrowienie wzdłuż karku sprawiało, że czuł że żyje. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna. Gdy zaczął odpowiadać, nie było to tak nieśmiałe jak działania Allison, nie będąc też agresywne. Był po prostu delikatny i pewny. Obrócił ja nieznacznie tak, że siedziała na nim prawie że przodem, z jedną nogą zgiętą, przylegającą golenią do jego brzucha. Jedną rękę oparł na jej biodrze, drugą uniósł i dotykał jej szczęki, policzka, szyi, cały czas nie przestając pieścić jej ust. Mimo, że nie powinni tego robić, było to teoretycznie czymś złym, to w praktyce czuł, że było to dobre.
Nie zamierzał wywierać na niej presji. Ani nie pozwolił sobie podgryźć jej wag ani przenieść rak gdziekolwiek indziej. Napawał się momentem czując się nagle lekko i jakby był... spełniony. Ale przecież nie mógł.
Nie mógł, prawda?


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexandra - Piętro 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]21.09.15 19:31
Wcześniej wydawało mi się, że wraz ze swoimi zbliżeniem wprowadzisz truciznę, która odbierze mi stopniowo chęć do życia. Najwyraźniej i ja się czasami mylę. Nie musisz mi mówić, że jesteś zaszokowany – doskonale wyczuwam twoje zdziwienie, stosunkowo szybko przechodzące w niepewność, gdy dotykam twoich ust. Dla mnie też to nie jest niczym normalnym, zwyczajowo nie całuję nikogo, ten prosty gest przeznaczony jest tylko dla wyjątkowej osoby. Pomimo tych wszystkich wyczuwalnych oznak, a może i jawnej niechęci?, palącej świadomości, że nie powinnam, nie przerywam tego, co sama przecież zaczęłam. Próba odsunięcia się, by ze zmieszaniem wybąkać kilka słów wyjaśnienia i następnie zniknąć szybciej niż Błędny Rycerz przemierza londyńskie ulice, wydaje się niewłaściwa. Chwilowo chcę dać ci tę samą pewność, jaką mi ofiarowałeś krótką chwilę temu – będzie dobrze, nie wiesz, że tylko w baśni o włochatym sercu złoczyńcy wygrywają? To jedno z tych małych, a może potężnych kłamstw, w które w tym momencie wierzę, usilnie karmiąc nim nadzieję. Nie chce traktować tego, jako kolejnych obłud, w które wierzą małe dziewczynki. Powiedz mi, co jeśli ta jedna jedyna baśń z nieszczęśliwym zakończeniem jest prawdziwa tak jak nasze życie? Co jeśli pozostałe były tylko zwykłymi oszustwami – przyjaźń jest nic nie warta, a prawdziwe uczucia zawsze przegrywają walkę o istnienie, jakby były zbyt piękne, by funkcjonować na tym srogim padole? Po nich nie pozostaje już nic innego, jak tylko wiecznie przegrani.
Od samego początku wiedziałam komu oddaję jedno ze zbliżeń, zarezerwowane tylko dla jednego mężczyzny. Jesteś złodziejem, panie Selwyn. Toż to parszywe zagranie godne nokturnowych rzezimieszków, a nie arystokraty. Kradniesz coś, co przeznaczone było dla kogoś innego i nigdy nie powinno należeć do ciebie. Czyż to nie ironiczne? Gdybyś odbierał to w jakimś wyjątkowo brutalnym akcie, byłabym w stanie to zrozumieć i zaakceptować. Lecz nie, tym razem sama jestem sobie winna… Może jak zawsze? Wszystko co najgorsze mnie spotykało, działo się przez podejmowane w pełni świadome decyzje. Najwyraźniej dym diabelskiego ziela rozpędza smutki, jak i rozum. Dopiero po czasie, wyczuwając twoją pozytywną reakcję, pozwalam sobie na coraz to większe zatracenie, odrzucając całą niewinność, zdrowy rozsądek, jak i poczucie rzeczywistości.  
Nie pamiętam wiele, zbyt upita przyjemnymi - nie mogę zaprzeczyć, że takie nie są - wrażeniami. Ileż to trwało? To ja się odsunęłam, a może ty lekko chwyciłeś mnie za ramiona i odgarnąłeś od siebie? Nieistotne… Zalewana falą słodkiej, błogiej nieświadomości, trwam kilka dłuższych chwil wtulona w twoją szyję, wreszcie całkowicie spokojna. Chciałabym ci powiedzieć, jak bardzo żałuję tamtych straconych lat, zdradzić kilka sekretów, które pomogłyby ci zrozumieć, lecz upojona twoimi ustami, nie potrafię odnaleźć właściwych słów. W końcu odsuwam się – choć mogłabym trwać w ciebie wtulona i całą wieczność – by złożyć na twoich ustach jeszcze jeden pocałunek, albo i kilka; spojrzeć na ciebie ze wcześniej skrywanymi i na siłę otrącanymi ciepłymi, lecz bolesnymi emocjami. Całą gamą miłości, najzwyklejszego, chociaż podszytego smutkiem szczęścia. Przez jedną krótką chwilę, masz możliwość dojrzenia tego wszystkiego, zanim mój mózg nie wyrywa się ze słodkiego otępienia, co przypomina siarczysty policzek. Ten dotyk nie pasuje, ten zapach, choć skądś znany… Nie jest mieszanką perfum Croucha. Dość niepewnie, jakby nie chcąc się przekonać, że zrobiłam coś wielce lekkomyślnego, spoglądam w twoje oczy. Niebieskie. Już nie masz szans dostrzec we mnie ani grama błogiego rozmarzenia; zamiast niego czekają na ciebie nienaturalnie wielkie oczy, z których równocześnie znika całe ciepło, gdy moje zdruzgotane serce pokrywa warstwa lodu.
Dusi mnie rozczarowanie i gorycz. Wypuszczam resztki powietrza z płuc i nie nabieram go ponownie, jakby bojąc się, że ta podstawowa czynność mnie wykończy. Muszę odciąć się od tego wszystkiego, od fali żalu, inaczej zaraz utonę. W tym wszystkim najgorsza zdaje się bezsilność, złudne łudzenie się, że wszystko ułoży się w zgrabny schemat. A nasze pragnienia się spełnią, choć przecież wiem doskonale, że nigdy więcej nie zaznamy tych naprawdę ważnych osób w naszym życiu… Ani ty swojej ukochanej – jak przez mgłę przypominam sobie jakąś aluzję, zastosowaną może tylko po to, by zmiękczyć moje serce? – ani ja swojego. Jesteśmy niczym dwójka przegranych, skazanych na siebie. Musisz przyznać, Samael doskonale wiedział, kogo dobiera mi do pary.
Przez krótką chwilę znów staję zbyt blisko pogrążenia się w fali rozpaczy, niczym na tej ławce w parku. Gdyby nie szok trawiący każdą komórkę mojego ciała, znów w swoich ramionach trzymałbyś osobę niezdolną do poprawnego funkcjonowania. Jestem gotowa dopaść kominka podpiętego do sieci fiuu, gdy tylko zrywam się z twoich kolan, lecz zsuwające się spodnie skutecznie przypominają mi, jak wyglądam. - Gdzie są moje rzeczy? – pytam, rozglądając się po sypialni. Im dłużej nie jestem w stanie dostrzec sukienki, w której mnie znalazłeś, tym bardziej przypominam spłoszone dzikie zwierzę, miotające się po ciasnej klatce, niepotrafiące złapać oddechu. Czy tylko mi się wydaje, że pokój wiruje wraz ze mną? Może z twoich ust naprawdę sączyła się trucizna?


I sit alone in this winter clarity which clouds my mind
alone in the wind and the rain you left me
it's getting dark darling, too dark to see

Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Alexandra - Piętro ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]10.10.15 23:38
Dlaczego ktoś mu zabrał jego Allison?
Nie wiedział.
Bezskutecznie szukał w jej sarnich oczach tego, co przed chwilą było w nich jak na dłoni. Tak, w myślach była już jego. Chciał, by była jego, by mógł zawsze mieć ją przy sobie i móc poświęcić dla niej wszystko, co miał. Nie była jego Anne. Ale Anne nigdy do niego nie wróci. Musiał to zrozumieć. Mógł spróbować wreszcie zapomnieć, po ponad dwóch latach był to najwyższy czas, by zacząć na nowo. Ale jak tego dokonać, gdy jedyna kobieta, którą się interesował, była wobec niego tak brutalna, raz po raz zgniatając jego serce w swoich smukłych dłoniach? Kobieta na dodatek nieodwołalnie mu przydzielona, będąca obiektem jego powolnie postępującego zauroczenia głównie z powodu ciekawości i uporu Alexandra.
Patrzył w jej oczy, a tak boleśnie było w nie patrzeć teraz, w te oczy niemo zarzucające mu to, że jest kim jest a nie zupełnie innym mężczyzną.
On jej tego nie robił. Nie odtrącał i nie skreślał jej tylko i wyłącznie dlatego, że nie jest Annabelle.
Zagotowało się w nim. Zacisnął szczękę, a mięśnie pozbawione ciepła jej ciała stężały, jakby wypełniająca go wściekłość zmieniała je w kamienie. Rozczarowanie z jakim przed chwilą na niego patrzyła... Ta gorycz...
Zerwał się na równe nogi, oddychając ciężko i posyłając Allison spojrzenie zranionego, dzikiego zwierzęcia. Był wściekły na nią i na Croucha. Gdyby nie on to Allison nigdy by się nie upiła i nie spotkałaby Alexandra tej nocy. A on nie poznałby smaku jej ust, nie skosztowałby namiastki miłości, którą mogła mu zaoferować. Nie przypieczętowałby swego losu straceńca, bo nie uświadomiłby sobie, że zadurzył się w pannie Avery bez nadziei.
A ona nie chciała podarować mu miłości. Jedyne co ze sobą niosła to ból.
- Zapytaj się skrzata - wycedził oschle, głosem zduszonym złością. - A jak już znajdziesz swoje ubrania, to biegnij z powrotem do Sylvaina, tylko nie zapomnij ucałować go ode mnie - rzucił szyderczo, po czym szybko wyminął kobietę i wyszedł z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
Chwilę później w najbliższym kominku tym, co pozostało po jego obecności, był popiół i malutkie języki zielonych płomieni tańczących wśród żaru.

|zt


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexandra - Piętro 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]20.10.15 1:53
Kiedy zrywasz się niespodziewanie, po uporaniu się z szokującym odrzuceniem, nie widzę w tobie nic innego oprócz ekspresyjnej złości. Nazbyt porywczej; dzięki niej sprawiasz, że czuje się niczym młody pies, strachem reagujący na pasek w ręce pana, który niejednokrotnie w młodości zadał mu ból. W tej chwili jesteś zbyt rozwścieczony, by to zauważyć, choć serwuję ci wszystkie targające mną uczucia niczym na złotej tacy. Choć to średnio adekwatne, do tego co robisz, ogarnia mnie przejmujący lęk, którym nieświadomie pozbawiasz mnie oddechu. Oczy wielkie jak u śmiertelnie przerażonej łani, wpatrują się w ciebie bezrozumnie, pełne targających mną strachów, lecz z pomiędzy moich ust nie padają żadne błagalne słowa. Na prośby jeszcze jest za wcześnie, zaszokowany mózg broni się przed faktem, że to jedyne wyjście, by ocalić siebie przez niechybną zgubą. To co do mnie mówisz, słyszę jakby przez grubą, szklaną ścianę, analizując słowa dopiero po chwili, gdy wychodzisz, ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Osuwam się wtedy po ścianie, przy której stoję, na idealnie wypolerowany parkiet. Znaczenie twoich złości w tym momencie jest najmniej ważne w zestawieniu z łomoczącym się o żebra sercem, jakby chciało przebić kostny pancerz, w który uzbroiła go natura. Nie jestem w stanie zrozumieć źródła narastającej w tobie frustracji. Gdybym wiedziała, jakie emocje tobą kierują, tak głęboko, wewnątrz, pewnie byłoby mi straszliwie głupio za własne zachowanie, za tę chwilę słabości, uniesienia w twoich ramionach, łamiące ci serce i wprowadzające głębiej w czeluście tego felernego zauroczenia.
Powinieneś zostać, choćby po to, byś zaobserwował moją reakcję zarówno w kontekście psychiatrycznego leczenia zaburzeń lękowych, jak i dla zebrania pożywki na narzeczeńskie utarczki. Pewnie zamiast obłudnego kochanie, otrzymywałabym cyniczne zdrobnienie „rybeńko”. Właśnie taką rybą jestem, która wyciągnięta ze swojego naturalnego środowiska, nie potrafi złapać oddechu, pomimo przyśpieszonej wentylacji płuc. Nie wiem czego się tak boję… Twojego ekspresyjnego wybuchu złości, który w pewnym, choć niewielkim stopniu upodabnia cię do Samaela, czy tego, że był on tak niespodziewany, a ja rozchwiana? Jedno jest pewne, chłodniej by mi było, gdybyś ubrał mnie w focze futro i wystawił na niełaskę upalnego lipcowego popołudnia, gdy prażące słońce znajduje się w zenicie. Boję się, Alexandrze. Głównie tego, że wszystkie piękne słowa i obietnice, które dzisiaj mi zaserwowałeś, okażą się tylko pustą pożywką, uspokajającą zwierzę przeznaczone na rzeź. Nie zabija się zestresowanych stworzeń, to ponoć szkodzi mięsu, każdy to wie, nawet takie arystokratyczne paniątko jak ja. Nie mam pojęcia, czy ma to wpływ na ludzi, lecz osiągasz podobny efekt, gdy wywołujesz u mnie współczucie, by następnie złamać wszystkie granice przyzwoitości, składając na moich ustach przedmałżeński pocałunek, a dłonią przyjemnie drażnisz zakończenia nerwowe na mojej szyi. Gdzieś pomiędzy rozhisteryzowanymi myślami, przemyka się dziwna świadomość, że właśnie teraz przydałaby mi się twoja kojąca obecność, lecz ta spokojna, nieekspresywna, byś zamknął mnie w swoich ramionach i wyciszył niczym dziecko potrzebujące pomocy po stłuczeniu kolana. W swojej pasywnej panice na pewno pozwoliłabym ci się do siebie zbliżyć, choć kto wie, może otrzymałbyś ode mnie kilka łagodnych, nieodczuwalnych ciosów.
W końcu, po kilku chwilach, przeradzających się tylko w minuty, a może godziny, strach stopniowo topnieje. Byłbyś zły, gdybyś o poranku, gdy wrócisz do domu, odnalazłbyś mnie w pozycji embrionalnej na parkiecie swojej sypialni? Nie, ta wizja zdaje się zbyt straszna i upokarzająca, bym mogła ci pozwolić na uświadczenie takiego widoku, samoistnie wcisnąć w twoje dłonie kolejne narzędzie doskonale mnie upokarzające. Mimowolnie dotykam opuszkami palców, swoich ust, na których wciąż czuję twój pocałunek. Niezależnie co zrobiłabym, nie wymarzę swoich czynów wystarczająco sponiewierających moją opinię. Dopiero po długiej chwili, udaje mi się uspokoić swój oddech, by wstać i, na szczęście bez pomocy skrzata, znaleźć sukienkę, która wysuszyła się całkowicie zawieszona przed wesoło trzaskającym ogniem w kominku w łazience. Za pomocą sieci fiuu trafiłam do mieszkania Sorena, by znaleźć ukojenie własnych strachów w ramionach bliźniaka. W jego przypadku na pewno odbędzie się to bez zbędnych pytań i dociekań. Po mojej obecności w twojej sypialni pozostaje tylko dawno ostygnięta miska zupy, niedopałek diablego ziela wśród rozkopanej pościeli, delikatnie przesiąkniętej mieszaniną alkoholu i kobiecych perfum. Jeśli jedwabie nie spłoną błyskawicznie po twoim powrocie, będą mieszać ci w zmysłach jeszcze przez kilka nocy, natrętnie przypominając o tym, co pomiędzy nami się wydarzyło.

| zt


I sit alone in this winter clarity which clouds my mind
alone in the wind and the rain you left me
it's getting dark darling, too dark to see

Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Alexandra - Piętro ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Re: Sypialnia Alexandra - Piętro [odnośnik]26.12.16 19:07
01.04.1956, święto błaznów. Godzina: 04.30 nad ranem

Tu było trudniej. Z domu Sally dotarli do domu Botta przy pomocy Błędnego Rycerza, tam nie omieszkali namieszać Mattowi w szamponie, by kolejnego dnia jego włosy mogły przybrać tęczowe kolory, by następnie szybko - w końcu najlepiej broić pod osłoną nocy! - wskoczyć w kominek, by wymówić sprawdzony wcześniej adres. Ten nie był trudny do sprawdzenia już wcześniej, namierzenie adresu szlachetnie urodzonych to wybitnie proste zadanie. Dalej jednak mieli sporo szukania, kombinowania, wyciszania pomieszczeń i unikania nie-śpiących członków bardzo szanowanego przez Bertiego rodu. Dość porządnie napocili się, zanim wreszcie, właściwie przypadkiem, w próbie ukrycia się przed skrzatem domowym biegnącym w jakąś stronę odnaleźli właściwy pokój.
Bertie spojrzał na kolegę z Zakonu. Teraz jednak zadanie było trochę poważne. Chodziło o to, żeby upewnić się, że ich prezent nie ucieknie z pokoju. Nie chodziło o to, żeby Alexander cokolwiek stracił, zbiedniał, nie wiadomo jak cenne, czy sentymentalne rzeczy stracił! Tylko o to, żeby się trochę rozerwał, poganiał za szalonym i przeurocznym zwierzątkiem i może w końcu okazał weselszą stronę siebie.
Zabezpieczanie okien zajęło kilka minut. Dłużej, bo trzeba powoli i cicho, żeby nie zbudzić Sewlyna! Później sprawdzenie, czy niczego nie przegapili. Ostrożnie i dokładnie.
W końcu spojrzał na Titusa i skinął mu głową. Kiedy ten odpowiedział tym samym znakiem, z przyniesionej klatki wypuścił niuchacza niedawno zakupionego w przeuroczym sklepiku ze zwierzętami.
Zwierzę wyruszyło na łowy, Bertie porzucił więc na biurku karteczkę "Wesołego święta błaznów i udanego polowania" i wyszedł razem z Ollivanderem uważając przy tym, by zwierzątko nie uciekło. Zabezpieczyli jeszcze drzwi i dalej w drogę - do kominka!



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Alexandra - Piętro Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Sypialnia Alexandra - Piętro
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach