Wydarzenia


Ekipa forum
Ogrody
AutorWiadomość
Ogrody [odnośnik]17.08.15 13:35
First topic message reminder :

Dużo kolorowych kwiatków i krzaków :p
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley

Re: Ogrody [odnośnik]19.08.15 21:11
Raven nie pamiętała tamtych czasów, była wtedy zbyt mała, zresztą ojciec starannie strzegł jej oraz rodzinnej posiadłości. Mimo wszystkich jego wad, akurat to była rzecz, którą zrobił dobrze – chronił córkę przed zagrożeniem z zewnątrz. Raven wyrosła więc, niewiele pamiętając z tego okresu, tym bardziej, że praktycznie nie opuszczała posiadłości, chyba że była zabierana przez ojca na jakieś okazje towarzyskie. Nie było więc czego zapamiętać z tego obcego, zewnętrznego świata, o którym usłyszała coś więcej dopiero będąc w Hogwarcie, ale i tak słyszała głównie o świecie magii. Mugolskim rzadko kto się ekscytował.
Colin jednak niewątpliwie przeżył i zobaczył dużo więcej, niż ona, młodziutka niedoświadczona dziewczyna przez niemal całe życie żyjąca pod twardą ręką ojca. Raven w pewnym sensie ekscytowało to jego obycie i doświadczenie.
- Właściwie czemu tak bardzo nie lubisz magii? – zapytała. – To ma związek z jakąś sprawą z przeszłości?
Odkąd go znała, chyba nigdy nie widziała, żeby czarował, chyba nawet w ogóle nie miał różdżki. To było tak niezwykłe w świecie czarodziejów, gdzie tak wielu z nich nie potrafiło zdziałać zbyt wiele bez tego patyka, i tak wielu gardziło mugolami za to, że nie znali magii. Ale kto wie, może Colin został w jakiś sposób skrzywdzony lub stało się coś innego, co zraziło go do używania czarów i obecności magii? Raven, mimo swoich przejść i mimo wielokrotnego krzywdzenia zaklęciami, nie czuła aż takiego obrzydzenia do magii, choć oczywiście nie lubiła, kiedy ktoś mierzył w nią różdżką, bo to budziło w niej lęk.
- Skoro tak nalegasz, to dobrze. Ale od razu uprzedzam, że nie mam pojęcia o remontowaniu wnętrz ani dekorowaniu ich bez magii – uprzedziła go, czując, jak mężczyzna musnął ustami jej blady policzek.
Spodobał jej się ten drobny, czuły gest, więc uśmiechnęła się lekko, zastanawiając się jednocześnie nad kwestią pokoju, który miał być przestrzenią dla niej i Colina.
Kiedy jednak powiedział, że mogliby odwiedzić jej ojca, jej uśmiech natychmiast zniknął, a twarz pobladła.
- Nie! – krzyknęła, zanim zdążyła się powstrzymać. – To znaczy... Nie wiem, czy to dobry pomysł. Mój ojciec jest dosyć... trudny.
To określenie było eufemizmem, jeśli chodzi o Williama Baudelaire’a, ale nie czuła się jeszcze gotowa, by powiedzieć Colinowi, jak sytuacja wygląda naprawdę. Była jednak bardzo zmieszana i starała się zatuszować swoją wcześniejszą nagłą panikę, gdy tylko usłyszała propozycję odwiedzenia jej ojca. Colin w końcu nie znał prawdy, więc pewnie zaproponował to, myśląc że Raven chętnie poinformuje rodzinę o swoim „związku”. Ona jednak nie chciała się widywać z ojcem i przerażała ją szczególnie myśl o wpakowaniu się do jego posiadłości, gdzie znowu byłaby pod jego władzą. Bo gdzieś poza domem nie mógłby jej skrzywdzić, jako że ktoś mógłby coś zobaczyć.
- Ale możemy polecieć gdzieś indziej. Z pewnością jest tyle ciekawych miejsc, gdzie moglibyśmy się wybrać... – zaproponowała po chwili, starając się zmienić temat, odciągnąć jego zainteresowanie od kwestii ojca.
Raven Baudelaire
Raven Baudelaire
Zawód : brak
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 2 CFbqa8o
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t935-raven-baudelaire https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Ogrody [odnośnik]20.08.15 18:18
Och, w końcu po kilku miesiącach znajomości udało się jej wreszcie zapytać o tak istotną kwestię, jak używanie a raczej nieużywanie przez niego różdżki. Niesamowite, jakie postępy robi ta dziewczyna, może po prostu zdecyduje się w końcu zapytać go o matkę? Drwił z niej w myślach, jednocześnie na zewnątrz uroczo się uśmiechając... a przynajmniej próbując utrzymać uśmiech na twarzy, co z jego negatywnym nastawieniem do Raven wcale nie było takie proste. Owszem, zdarzały mu się krótkie chwile, gdy na moment zapominał o swoich zaborczych zamiarach i planach, o marzeniach pełnej dominacji nad dziewczyną i uzyskania nad nią całkowitej kontroli. Ale były to chwile przelotne, które wprowadzały trochę urozmaicenia w jego życie i – co przyjmował z ogromną ulgą – równie szybko znikały, co się pojawiały.
- To skomplikowane – zaczął niechętnie. - Byłem świadkiem zbyt wielu bezeceństw czynionych magią, a ostatnia wojna sama jest doskonałym dowodem na to, że potężna moc w rękach niebezpiecznych ludzi... Władając magią zapominamy o tym, że jesteśmy ludźmi i mamy pewne granice. Różdżka daje nam złudne poczucie potęgi, to przez nią pozwalamy sobie na więcej, niż powinniśmy – mówił coraz ciszej, a twarz chmurniała z każdą chwilą. - Świat bez magii równie piękny jak ten z magią, ale pozbawiony niebezpieczeństwa arystokratycznego narcyzmu. Dlaczego mam z tego nie korzystać? - odetchnął głęboko, ruszając przed siebie, jakby odpłynął nagle w zupełnie inny świat.
Nie chodziło mu o czyste obrzydzenie magią i zaklęciami, bo doceniał jej siłę i szanował dobro, jakiego dzięki niej dokonano. Ale magia była niebezpieczna, a źle wykorzystana mogłaby doprowadzić do katastrofy, jakiej czarodziejski świat jeszcze nigdy nie widział. Buńczuczne podrygiwania Grindelwalda byłyby wtedy jedynie żałośnie dziecinną farsą. Ze zdziwieniem przyznał jednak, że stosunkowo szybko przyzwyczaił się do braku zaklęć w swoim życiu. Rzeczy, które do tej pory wykonywał machnięciem różdżki, zajmowały mu co prawda więcej czasu, ale dawały jednocześnie jakąś satysfakcję i przyjemność, że wykonał je samodzielnie, bez wspierania się magicznymi formułami.
Z rozmyślań wyrwał go dopiero gwałtowny protest Raven. Ach, więc jednak się nie mylił i ojciec to faktycznie drażliwy punkt w jej życiorysie. Będzie się musiał o nim wszystkiego dowiedzieć, może nawet pokusi się o to, by odwiedzić go samemu, w tajemnicy przed dziewczyną i dzięki temu pozna nie tylko jej przeszłość, ale i jej skrywane sekrety i lęki? Musiał zapamiętać, by subtelnie wykorzystywać zdobytą wiedzę; zbyt częste wzmianki o ojcu mogły dać zupełnie inny efekt, niż delikatne straszenie szeptane na ucho. Strach należało budzić powoli i z wyczuciem, inaczej lęki przestają być lękami, a stają się zwykłym przyzwyczajeniem.
Skorzystał jednak z okazji i przyciągnął ją do siebie, obejmując mocno Raven i błądząc dłońmi po jej plecach i biodrach, jakby chciał ją chronić przed całym złem świata, ale jakże złudne to było wrażenie! - Masz rację, to beznadziejny pomysł – zgodził się, zanim odnalazł ustami jej wargi i wpił się z nie delikatnie, całując ją najpierw ostrożnie, by po chwili pozwolić sobie na nieco gwałtowniejszy pocałunek. Naparł na nią całym ciałem, zmuszając dziewczynę, by cofnęła się i wkrótce stała oparta o drzewo, które łaskawie znalazło się tuż obok. Ojciec Raven wypadł mu z głowy w jednej chwili, gdy dłonie Colina powoli przesuwały się po ciele dziewczyny, gładząc ramiona z niespotykaną dla siebie delikatnością. - Wybierzmy się do Kornwalii, o tej porze roku jest tam podobno nieziemsko pięknie – powiedział lekko zachrypnięty, gdy zdołał się w końcu od niej oderwać, a jego myśli przestały zapuszczać się w rejony mrocznych fantazji.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Ogrody [odnośnik]20.08.15 20:28
Było dużo rzeczy, o które Raven chętnie zapytałaby Colina. Bo o jego rodzinie nie wiedziała praktycznie nic, a teoretycznie powinna się nią interesować, bo przecież oficjalnie była spokrewniona z Fawleyami. Zawsze jednak czuła, że temat rodziców jest dla niego równie drażliwy, jak dla niej, więc bojąc się, że wtedy także zacząłby ją wypytywać, unikała tematu. Ale kiedyś musi go o to wypytać, bo przecież przed nim także musiała udawać, że jest czystej krwi i interesuje się swoją rodziną.
Kiedy mówił, patrzyła na niego ukradkiem. W zasadzie mogłaby to odnieść również do siebie; w rodzinnym domu nie raz była ofiarą niewłaściwie używanej magii. Użytej nie w dobrych celach, a po to, żeby ją krzywdzić. Magia mogła robić mnóstwo dobrych rzeczy, ale niewłaściwie stosowana, mogła przynieść więcej szkody niż pożytku, o czym Raven też się przekonała. Nieco niespokojnie potarła dłonią rękę, gdzie pod rękawem oraz zaklęciem maskującym kryły się blizny. Nie mogła dopuścić do tego, żeby Colin odebrał jej całkowicie różdżkę, gdyż wtedy nie mogłaby odnawiać zaklęć, co należało robić regularnie, i mężczyzna poznałby jej tajemnicę. A nie czuła się gotowa na zdradzenie mu jej.
- Ja nie pamiętam tych czasów, ale... wierzę, że mogło tak być – przyznała jedynie, nie chcąc jednak wdawać się w szczegóły tego, dlaczego musi się zgodzić z jego słowami, i wcale nie chodziło o jakąś wojnę, której i tak nie pamiętała.
Musi więc rzeczywiście uważać z tymi czarami, przynajmniej w jego obecności, bo wolałaby zachować różdżkę. Choćby do tych zaklęć maskujących, czy własnego komfortu psychicznego, że nie jest taka bezbronna. Choć przeciwko ojcu i tak nie potrafiłaby jej użyć.
Nie wiadomo, czy odwiedziny u Baudelaire’a cokolwiek całyby Colinowi. William z pewnością nie przyzna się do praktykowania czarnej magii ani porywania mugoli, bo mógłby mieć za to poważne kłopoty. Ale pewnie mógłby zdradzić inne ciekawe rzeczy na temat Raven, niekoniecznie powiązane z jego nie do końca legalnymi działaniami. Więc tak czy inaczej, Raven wolałaby zdecydowanie, żeby nigdy się nie spotkali sam na sam.
- Tak... Nie jestem jeszcze na to gotowa – szepnęła.
Mężczyzna po chwili przyciągnął ją bliżej siebie i objął. Dziewczyna na moment zesztywniała, ale już po chwili przylgnęła do niego, obejmując go chudymi rękami i czując jego ciepło. W porównaniu z nią wydawał się taki ogromny i gorący. Przesunął ją tak, że teraz opierała się plecami o drzewo, podczas gdy Colin zachłannie całował jej usta i gładził dłońmi jej szczupłe, kruche ciałko. Te doznania pochłonęły ją na tyle, że przestała myśleć o ojcu, a skupiła się na bliskości Colina, co było zdecydowanie przyjemniejsze.
- Możemy się tam wybrać. Kiedy tylko chcesz – zgodziła się, patrząc na niego. – Pokażesz mi swoje ulubione miejsca?
Wciąż opierała się o drzewo, trzymając dłonie na jego ramionach, a słońce przedzierające się przez liście górującego nad nimi drzewa rzucało na jej bladą twarz rozdygotane cienie.
Raven Baudelaire
Raven Baudelaire
Zawód : brak
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 2 CFbqa8o
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t935-raven-baudelaire https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Ogrody [odnośnik]21.08.15 11:56
Merlinie, co też go napadło z tą Kornwalią? Nigdy tam nie był, nawet nie pamiętał, by ktokolwiek mu coś o niej mówił i poza faktem, że roi się w niej od Weasley'ów, nie wiedział o tym małym hrabstwie zupełnie nic. Nawet w sprawach interesów nie zapuszczał się w tamte rejony, a teraz jakby nigdy nic wypalił, że Kornwalia w sierpniu wygląda wspaniale i koniecznie muszą się tam wybrać. Był zły na samego siebie, bo doskonale wiedział, co wywoływało w nim to dziwne zachowanie. Wystarczyło, że na chwilę zbliżył się do dziewczyny i dał ponieść tym szalonym emocjom, a już przestawał racjonalnie myśleć.
Ba! Zaczynał się nawet starać, by było jej przyjemnie albo nawet by ją zadowolić i sprawić, by była szczęśliwa. Takie zachowanie absolutnie nie mieściło się w planie Colina i natychmiast przywołał się do porządku. Nie mógł tak łatwo ulegać złudnym emocjom, które są wyłącznie zachcianką chwili i choć wypływają z głębi jego męskich pragnień, wcale to nie oznaczało, że musiał się im od razu poddawać. Tak, pragnął tej dziewczyny, ale jeśli chciał osiągnąć swój cel jak najszybciej i bez zbędnych i bezsensownym protestów z jej strony – te przywita z radością, ale dopiero w chwili, gdy dziewczyna znajdzie się już w jego władzy i będzie łkać skulona w kącie, czekając na kolejną obelgę i cios – musiał się kontrolować i panować na niechcianymi uczuciami, które atakowały go z całą zajadłością.
Oczywiście nie powiedział jej wszystkich powodów, dla których w jego domu nie stosowano magii. Nie spodziewał się bowiem, by zareagowała entuzjastycznie, gdyby stwierdził, że różdżka kusiłaby go do użycia bolesnych zaklęć i wypróbowania ich na dziewczynie, a to na dłuższą metę nie sprawiłoby mu żadnej satysfakcji. Widzieć ból, cierpienie i niepewność w jej oczach tak... ale wywołane fizycznym upokorzeniem i ciosem, które wymagają osobistego zaangażowania, wyciągnięcia ręki, splunięcia krzywdzącymi słowami, sączenia do ucha złośliwego jadu, by wskazać marność dziewczyny. Cierpienie – psychiczne i fizyczne – zadawane za pomocą magii, było dla Colina pozbawione tego indywidualnego zaangażowania, które czyniło je takim podniecającym.
Drzewo za jej plecami mogło dawać jej złudną nadzieję oparcia, ale w rzeczywistości stanowiło pułapkę bez wyjścia. Oparł dłonie po obu stronach jej ramionach, dotykając nimi chropowatej powierzchni drzewa i wpatrywał się w dziewczynę bez słowa, jedynie z lekkim uśmieszkiem w kącikach ust. Podobało mu się to, jak przylgnęła do niego chwilę wcześniej, z taką łatwością poddając się jego dotykowi. Wyczuł co prawda to pierwsze wahanie, ale było ono zdecydowanie krótsze od tych, które już przerabiali od początku swojej znajomości. Wszystko wskazywało na to, że Raven coraz bardziej się do niego przekonuje i niedługo nie tylko będzie się płaszczyła u jego stóp, znając doskonale swoje miejsce, ale będzie też grzecznie jadła mu z ręki, z wdzięcznością patrząc na jego dłoń, która tym razem oszczędziła jej bolesnego uderzenia w policzek, wymierzonego tak naprawdę nie to po, aby ukarać ją jako osobę, ale by dotknąć cały ród Fawley'ów.
To było dość paradoksalne doświadczenie. Gdyby nie jej pochodzenie, z pewnością spotkawszy ją na ulicy pokusiłby się o mały flirt i romans. Niestety... albo właśnie stety dla niego, dziewczyna miała jedną wadę – pochodziła z rodziny, której on całym sercem nienawidził. Nachylił się nad nią, by jeszcze raz ją pocałować, zanim udzieli jej odpowiedzi na zadane pytanie, ale właśnie w tym momencie jego żołądek postanowił mu przypomnieć, że niezjedzone śniadanie nie było dobrym pomysłem. Burczenie w brzuchu Colina przerwało chwilą ciszę panującą między nimi, a on sam uśmiechnął się przepraszająco i z pewny zawstydzeniem.
- Może jednak wracajmy do domu i coś zjedzmy – zaproponował, łapiąc Raven za rękę i wyciągając z powrotem na ścieżkę. - W przeciwnym razie rzucę z głodu na wszystko, co znajdzie się w zasięgu mojego wzroku, a chciałbym tylko zasugerować, że w obecnej chwili jesteś to wyłącznie ty – zaśmiał się i ruszył w stronę domu, który przebijał zza drzew i krzewów.

z/t x2
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Ogrody [odnośnik]20.09.15 19:06
|kontynuacja stąd|

Była znana z tego, że kilkoma dobrze dobranymi słowami potrafiła boleśnie zranić męską dumę. Po dwóch drinkach ze śmiechem nazywała to werbalną kastracją. Miała w tym kierunku szczególnie duże predyspozycje jako kobieta wyzwolona. Mężczyźni mieli na jej życie tylko taki wpływ na jaki im pozwalała. Nie dało się jej przywołać do porządku powołując się na jej płeć i zależność od męża, ojca czy brata. Była panią samej siebie i żeby spróbować ją sobie podporządkować, trzeba było stanąć z nią do równej walki - w tym wypadku werbalnej właśnie. A niewielu było takich, którzy potrafili przebić się przez jej wysoko wzniesione mury i zrobić jej faktyczną krzywdę. Ona za to z upodobaniem wbijała szpilki krytykując i drwiąc. Zwykle uchodziło jej to płazem! Nie pamiętała kiedy ostatni raz wpakowała się po takiej wymianie zdań w pojedynek. Choć pojedynek z Colinem brzmiał jednak nieco... abstrakcyjnie. Zupełnie nie umiała go sobie wyobrazić z różdżką, przywykła do niego jako ewenementu - czarodzieja, który nie władał magią. I szanowała to dziwiąc się jedynie w duchu. Jak widać nawet on nie mógł zbyt długo walczyć z tym co miał we krwi. Magii nie można było przecież porzucić! Sama Rita potrzebowała jej do życia niczym tlenu.
- Uwielbiam gdy zabierasz mnie w ustronne miejsca, skarbie. - zamruczała pod nosem, a kpina wypełniała każde jej słowo. Musiała jednak przyznać, że była nieco podekscytowana tym wszystkim. Lecz Pokątna, na której się tak szczęśliwie spotkali była bardzo kiepskim miejscem na pojedynek - niezależnie od tego jak bardzo (nie)poważny miałby on być. Zwłaszcza, że stojąc tam ledwie przez moment już zaczynali wzbudzać pewną uwagę. Rozmawiali zbyt poufale, a choć Rita uważnie pilnowała czy nikt nie podsłuchuje (ach, te nawyki z Nokturnu!), to nawet pojedyncze wyrwane z kontekstu zdania mogłyby postawić ich w przyszłości w dziwnej i niekomfortowej sytuacji. Dlatego deportowali się do jego rezydencji w Szkocji, w której Rita pojawiła się już po raz drugi w tym miesiącu.
- Mam nadzieje, że Twoja ptaszyna nie wpadnie nam przeszkodzić? - zapytała, gdy szukali w ogrodzie odpowiedniego miejsca, by stanąć naprzeciwko siebie. - Już teraz ma za dużo pytań o nasze relacje. Nie chciałabym jej przesadnie mieszać w głowie. - złośliwy uśmieszek na jej usteczkach wyrażał oczywiście zupełną odwrotność jej słów. Mieszanie Raven w głowie nadzwyczaj ją bawiło. Chętnie by to powtórzyła.
Kiedy mieli już wybrane miejsce, Rita błyskawicznie zwinęła włosy w niedbały kok i podwinęła rękawy koszuli. Z kieszeni spódnicy wydobyła swoją oddaną leszczynową różdżkę.
- Bez czarnej magii i trwałych uszczerbków na zdrowiu, kochanie. - oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Wiesz, że lepiej mnie nie złościć. Ręka mi drży potem nad eliksirami i złe rzeczy się dzieją. - zakończyła z delikatnie zawoalowaną groźbą. No cóż, najwidoczniej nie ufała mu tak bardzo. Kiedy przytaknął, ukłoniła mu się elegancko jak wypada przed pojedynkiem i uniosła różdżkę do góry.
- Raz. Dwa. Trzy. Steleus!* - po odliczeniu rzuciła zaklęcie, nie zwlekając z atakiem nawet sekundy.

*Cel zaczyna kichać przez krótki okres czasu (2 tury). ST 45




She wears strength and darkness equally well
The girl has always been half goddess, half hell.



Ostatnio zmieniony przez Rita Sheridan dnia 20.09.15 19:07, w całości zmieniany 1 raz
Rita Sheridan
Rita Sheridan
Zawód : Trucicielka, lichwiarka, hazardzistka
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
The black heart angels calling
With kisses on my mouth
There's poison in the water
The words are falling out
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 2 Tumblr_nedt1rBwd81rawb5do1_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t600-margerita-sheridan https://www.morsmordre.net/t714-poczta-rity#2428 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-smiertelny-nokturn-13-3 https://www.morsmordre.net/t989-panna-rita
Re: Ogrody [odnośnik]20.09.15 19:06
The member 'Rita Sheridan' has done the following action : Rzut kośćmi

'k100' : 54
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody [odnośnik]20.09.15 21:43
Dziwnie było przenieść się do rezydencji, dzierżąc w dłoni różdżkę. Miejsce, które do tej pory było nieskalane rzucanymi przez niego zaklęciami, nawet tymi najmniejszymi, miało się nagle stać areną pojedynku. Patrząc na Ritę chciał wierzyć, że potraktuje to jako dobrą zabawę i zwykłą rozgrzewkę, ale ta kobieta była... cóż, nie chciałby się znaleźć z nią sam na sam w ciemnym zaułku, nie znając jej wcześniej nie mając czystego sumienia. A już na pewno nie znalazłby w sobie dość odwagi, by wypić choćby kropelkę płynu podanego jej ręką. Zakasał rękawy, przesuwając palcami po całej powierzchni różdżki, jakby wciąż nie był do końca przekonany, że to wszystko dzieje się naprawę. Postanowił skorzystać z różdżki ojca, bo ostatnie wydarzenia pokazały, że przebywając w świecie magii nie mógł funkcjonować bez różdżki i nie wzbudzać podejrzeń. Do tej pory udawało mu się więcej czasu spędzać w rezydencji, gdzie nikt nie patrzył mu przez ramię; teraz jednak okazywało się, że częściej bywa poza domem niż w nim.
- Nie martw się o moją ptaszynę, niedługo zamknę ją w klatce, gdzie jej miejsce - odpowiedział z malowniczym uśmiechem, by nadać swoim słowom żartobliwy wymiar. Zabawa polegała jednak na tym, by umieć uczynić żart z rzeczywistości, balansując przy tym umiejętnie grą słów. Może faktycznie nieco racji miał ten, który niegdyś stwierdził, że potęga słowa jest stokroć silniejsza od najpotężniejszej mocy? O ileż większą satysfakcję daje pokonanie przeciwnika słowem, zamiast uciekania się do przemocy. A uwodzenie kobiet? Chyba każdy mężczyzna zdaje sobie sprawę z tego, jaką potęgą są zwykłe komplementy, umiejętnie serwowane bez zbytniego przepychu i dodatków, które uczyniłyby je wymuszonymi i śmiesznymi.
Stanął naprzeciw niej, mierząc ją spojrzeniem i kłaniając się elegancko w odpowiednim momencie. Na chwilę stracił czujność i nie zdążył nawet unieść różdżki, gdy wystrzelone w jego stronę zaklęcie ugodziło go prosto w piersi i na moment odebrało dech, by sekundę później ciche ogrody okalające rezydencję rozległy się dudniącym kichnięciem. Jakiekolwiek zaklęcie obronne nie wchodziło tu w grę; chciał czy nie, Rita go zaskoczyła i musiał teraz z bólem, między jednym a drugim kichnięciem przyznać jej chwilową wyższość. Zgiął się wpół, przytykając dłoń do nosa, by przynajmniej stłumić oddech potężnego kichnięcia, chyba milionowego z kolei.
- To było bardzo - kichnięcie - złośliwe i typowe dla cie... - dwa kichnięcia pod rząd - zaklęcie - wyjęczał, dziękując Merlinowi za to, że zaklęcie powodowało jedynie nieprzyjemne kichnięcia i nie musiał latać jak ogłupiały w poszukiwaniu chusteczek. Rita umarłaby ze śmiechu, widząc poważanego szlachcica z zasmarkanym nosem. Wciąż pochylony skierował różdżkę w jej stronę i, korzystając z sekundowej przerwy między kichnięciami, wystękał: - Albalis!
Miał tylko nadzieję, że zaklęcie wypowiedziane niewyraźnym tonem podziała i Rita zniknie na chwilę pod gradem kolorowych śnieżek. Oczami wyobraźni widział już kobietę w roli wielobarwnego bałwana zdobiącego jego ogród w środku zimy.

*Wyczarowuje różnokolorowe śnieżki w kierunku przeciwnika. ST 30


Ostatnio zmieniony przez Colin Fawley dnia 20.09.15 21:46, w całości zmieniany 2 razy (Reason for editing : pogrubienia :v)
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Ogrody [odnośnik]20.09.15 21:43
The member 'Colin Fawley' has done the following action : Rzut kośćmi

'k100' : 52
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody [odnośnik]24.09.15 20:19
Rita zachichotała. Złośliwie, to prawda! Ale jednak. Niemal beztroski odgłos wydobywający się z jej ust był czymś tak bardzo niepasującym do podłej alchemiczki, że niemal niepokojącym. Przez sekundę w jej ciemnych oczach błysnęło rozbawienie, które niestety szybko ostudziła jego kontra. Najwyraźniej zbyt się zajęła swoim małym triumfem, by podjąć jakąkolwiek próbę odbicia nadciągającego zaklęcia. Zdołała tylko unieść jedno ramię w obronnym odruchu, by osłonić oczy. Uderzenia śnieżek nie były w żaden sposób bolesne, ale ukłucia chłodu sprawiły, że skrzywiła delikatnie wargi w wyrazie niezadowolenia. Gdy ostrzał ustał, opuściła ramię i potrząsnęła głową, by strząsnąć z włosów kolorowy śnieg. W otaczającym ich cieple, śnieżki zaczęły szybko topnieć, spływając po jej skórze i ubraniach w wielobarwnych strumieniach. Wzdrygnęła się, gdy odrobina śniegu zsunęła się po jej karku dokładnie za kołnierz koszuli. Musiała wyglądać uroczo.  
- Naprawdę? - zapytała z czymś co zabrzmiało jak politowanie, unosząc przy tym lekko jedną brew. - Są przecież lepsze sposoby żebym zrobiła się mokra. - dodała z drapieżnym uśmieszkiem. Nie zwlekała dłużej, nie chcąc dawać mu więcej czasu na przygotowanie ewentualnej obrony. Machnęła różdżką, posyłając w jego stronę kolejne zaklęcie - Balneo!*

* Oblewa ofiarę zimną wodą w takiej ilości, jaka zmieściłaby się w jednym wiadrze (często używane podczas sprzeczek małżeńskich). ST 15




She wears strength and darkness equally well
The girl has always been half goddess, half hell.

Rita Sheridan
Rita Sheridan
Zawód : Trucicielka, lichwiarka, hazardzistka
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
The black heart angels calling
With kisses on my mouth
There's poison in the water
The words are falling out
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 2 Tumblr_nedt1rBwd81rawb5do1_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t600-margerita-sheridan https://www.morsmordre.net/t714-poczta-rity#2428 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-smiertelny-nokturn-13-3 https://www.morsmordre.net/t989-panna-rita
Re: Ogrody [odnośnik]24.09.15 20:19
The member 'Rita Sheridan' has done the following action : Rzut kośćmi

'k100' : 34
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody [odnośnik]24.09.15 21:00
Jego chwila triumfu trwała żałośnie krótko, chociaż i tak znacznie dłużej od tego nieszczęsnego wydarzenia, gdy znów miał się sprawdzić jako mężczyzna... i sprawdził się przez szalone dwie minuty stając na wysokości zadania. Rita łaskawie nie wracała do tego wydarzenia, co Colinowi było zdecydowanie na rękę, jednak rzucone przed chwilą zaklęcie znów nieświadomie przywróciło obraz tamtej sytuacji. Na szczęście ponure wspomnienia szybko zostały przerwane łagodnym i litościwym chluśnięciem wody, które zmoczyło każdy centymetr jego ciała, a strużki i krople ściekały z niego jak z mokrego psa.
- I są lepsze - kichnięcie - sposoby, by ostudzić - kichnięcie - rozpalonego mężczyznę - zripostował, co przy ciągłym kichaniu z oczywistych względów nie mogło mieć jakiegoś groźnego wydźwięku. Trzydziestopięcioletni facet stojący na środku ogrodu z uniesioną różdżką, mokry jak jakaś kura, a właściwie to stado kur, i kichający co chwila? Gdyby zobaczył go teraz twórca arystokratycznego spisu rodzin, z pewnością ród Fawleyów zostałby od razu z niego skreślony.
Poczekał cierpliwie, aż woda spłynie z niego w ilości wystarczający, by każde uniesienie ręki nie rozchlapywało wokół siebie kropel na wzór małej fontanny (zaskakujące zresztą, jak często ostatnio miał do czynienia z podobnymi mokrymi epizodami). Był wdzięczny Merlinowi, że nie podążył za tą śmieszną modą, która nakazywała mężczyznom noszenie coraz dłuższych włosów; wyglądałby wtedy jak ostatnie nieszczęście, wyprzedzając dziesięć plag egipskich. Uniósł różdżkę, czując jednocześnie, że działanie poprzedniego zaklęcia Rity słabnie.
- Znam kilka innych sposobów na użycie Twojego kąśliwego języka - powiedział z pozornym spokojem, szykując w myślach koleją formułę. - Możemy spróbować, gdy się już wysuszysz... Aquamenti! - Zaklęcie wycelowane w kobietę błysnęło potężnie, mimo wilgotnej różdżki, którą wciąż zdobiły ostatnie niesforne krople.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Ogrody [odnośnik]24.09.15 21:00
The member 'Colin Fawley' has done the following action : Rzut kośćmi

'k100' : 44
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody [odnośnik]05.12.15 15:11
Szybka dezercja z areny numer dwa nie wynikała absolutnie z faktu, że Colin obawiał się o ośmieszenie Samaela, który z merdającym ogonem wyglądał doprawdy uroczo. O nie, powaga Avery'ego sięgała o wiele dalej niż durne zaklęcie; Colin zresztą był pewien, że Selwyn przez kolejny miesiąc będzie unikał swojego szefa jak tylko się da i że Samael doskonale sobie poradzi w samodzielnym szukaniu satysfakcji i rewanżu. Nie, nie, nie. Powód Colina, by jak najszybciej zabrać puszyste futerko był o wiele bardziej prozaiczny i wynikał z czystego, bezczelnego egoizmu księgarza, który wybuchnął jeszcze mocniej, gdy jego palce zanurzyły się w delikatne, miękkie i szalenie cieplutkie futerko. Przytulał do swojej szerokiej, męskiej piersi Samaela na oczach zgromadzonej publiczności i zawodników, wdychał jego zapach, tarmosił puszystą sierść i robił to całkowicie bezkarnie, czując się po raz pierwszy pd bardzo, bardzo dawna człowiekiem absolutnie wolnym. Szybka ucieczka z areny powodowana była chęcią przebywania  Samaelem sam na sam jak najdłużej, z dala od ciekawskich spojrzeń publiczności, która wzdychała do zwierzaka prawie tak namiętnie, jak robił to sam Colin. Zaszył się więc czym prędzej w ogrodzie, nie wypuszczając królika z rąk i udając, że nie widzi szamoczącego się zwierzątka, które taj nagle straciło swoją wolność i zostało oddane pod kontrolę szalonego miłośnika książek. Przeczesał mu dłonią uszy, uniósł na wysokość swoich oczu i powiedział całkiem poważnie (licząc na to, że mimo zaklęcia transmutującego Samael będzie przytomny i zrozumie jego słowa).
- Przyznam szczerze, że takiego obrotu spraw się nie spodziewałem, Samaelu. - Uniósł brwi, przez co poważny wyraz twarzy lekko się zniekształcił, ale mimo wszystko Colinowi udało się jeszcze przez chwilę zachować powagę, zanim wybuchnął głośnym, niekontrolowanym śmiechem. To było nawet lepsze niż te pechowe bańki pierwszej miłości.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Ogrody [odnośnik]05.12.15 15:45
Transmutacja dokonała się w mgnieniu oka i nawet nie wiedząc kiedy, Samael spoglądał już na świat z króliczej perspektywy. Miał przy tym ogromną nadzieję, iż czary nie wpływały na zmianę płci i że pozostał samcem – zmiana w kicającą, puchatą kulkę była upokorzeniem, lecz dużo gorszy wstyd spadłby na niego, gdyby stał się żeńską kicającą i puchatą kulką. Mocno zaniepokojony natychmiast to sprawdził – mizoginistyczne zapędy nie ustąpił nawet i w tej formie. Na szczęście wszystko okazało się być na swoim miejscu – choć tyle dobrego w tej poniżającej sytuacji. Zgromadzeni dookoła areny ludzie zdawali mu się jednak gigantami, a sam Alexander olbrzymem (głupi chłystek jeszcze tego pożałuje). Przez myśl Avery’ego przemknął momentalnie pomysł dania mu nauczki w iście zwierzęcy sposób, jednak szybko uznał, iż nie licuje to jego godności. Odpłaci mu w należyty sposób w pracy, teraz zaś pragnął jak najprędzej przedzierzgnąć się z powrotem w człowieka. Jakież było więc jego oburzenie, kiedy nagle czyjeś ręce uniosły go w górę. Nie byle jakie zresztą, a mocne dłonie Colina! Bezczelny Fawley najwidoczniej bawił się przednie, przeczesując futerko Samaela, pieszcząc go i tuląc, jakby Avery był co najmniej jakimś… królikiem?
Okropne! Nawet w tej zwierzęcej postaci miał swoją dumę i swoją męskość, która nie pozwalała na takie wyczyny. Wyrywał się więc i wierzgał, ale na próżno – Colin trzymał go w stalowym uścisku i najwidoczniej nie zamierzał puścić, przed obdarzeniem go czułościami uprzednio przeznaczonymi dla wszystkich jego kotów przez najbliższy rok. Uniesiony w górę, zastrzygł uszami i usiłował kopnąć tylnymi łapkami w twarz Colina. Wysiłki te spełzły jednak na niczym, zatem spasował, czekając na nadejście odpowiedniejszej okazji. Która nadarzyła się już wkrótce, kiedy Fawley wybuchnął gromkim śmiechem i przestał mieć na niego baczenie. Użarł go mocno w rękę (zadbał, aby krew trysnęła szerokim strumieniem) i upuszczony na ziemię, wziął nogi za pas. Liczył, że zanim księgarz go złapie, powróci do swej męskiej postaci. Wówczas zaś z rozkoszą przyjmie konfrontację.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Ogrody [odnośnik]06.12.15 1:45
Przytulanie Samaela pod postacią puszystej wierzgającej kuli było wyjątkowym rozkosznym darem podarowanym przez los. Colin miał teraz dosłownie w dłoniach niedostępnego szlachcica i mógł z nim zrobić dosłownie wszystko, od bezczelnego miziania, po pieprzny pasztet, którym zapewne potem wszyscy by się potruli. Niemniej Colin skupiał się raczej na doznaniach psychicznych; na możliwości, choćby kilkuminutowej, trzymania na rękach być albo nie być swojego mistrza; nad górowaniem nad nim nie tylko przewagą wzrostu i siły, ale również... gatunku. Ten sam Samael, który wzbudzał w nim szacunek, który powodował niepewne drżenie ciała, którego jedno słowo mogło zniweczyć wszystkie plany czynione przez Colina, był teraz miniaturowym, milutkim zwierzakiem, całkowicie podatnym na wolę swojego czasowego opiekuna. No, może jednak nie tak zupełnie całkowicie, bo gdy królik dziabnął Colina w rękę, ten wrzasnął przeraźliwie (serio, Samaelu?!) i upuścił zwierzę, koncentrując się na swojej kończynie, po której spływała krew. Puszysty terrorysta użarł go chyba w jakąś większą żyłę, bo krew tryskała w bardzo widowiskowy i nieprzyjemny sposób. Colin sapnął ze zdenerwowania i przycisnął dłoń do koszuli, plamiąc ją na wszelkie możliwe sposoby, ale zagryzł zęby, wycelował różdżką w uciekającego królika i wypowiedział krótkie zaklęcie. - Glacius! - patrząc, jak królicze łapki ślizgają się na wytworzonym lodzie, podbiegł szybko do Samaela i na wszelki wypadek, gdyby zaklęcie przestało działać, mruknął o wiele, wiele ciszej, celując różdżka w tył króliczej głowy: - Lapifors. - Złapał zwierzę o wiele mocniej niż poprzednio i spojrzał na Samaela z irytacją w oczach, która zaraz zamieniła się w rezygnację. Oczywiście, że robił już dziwniejsze rzeczy od gadania z królikami, ale i tak sytuacja była cokolwiek dziwna. - Po co uciekasz, skoro zaraz wrócisz do normalnej postaci? Chcesz, żeby upolowały cię moje koty? - mruknął z lekkim niepokojem, bo bądź co bądź, ale Samael z pewnością nie byłby zadowolony, gdyby Colinowi pupile odgryźli mu kawałek... ogona. Miał świadomość, że królik mu niczym nie odpowie, poza strzyżeniem uszami i złośliwym kąsaniem zębami niebezpiecznie blisko trzymających go dłoni; z drugiej strony jednak była to niepowtarzalna okazja, w czasie której Samael musiał go słuchać i Colin nie zamierzał jej marnować.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Ogrody
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach