Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój Lyry
AutorWiadomość
Pokój Lyry [odnośnik]19.08.15 18:49
First topic message reminder :

Pokój Lyry

Pokój Lyry jest niewielki i skromny, ale przytulny, o jasnych ścianach i drewnianej podłodze. Znajduje się tutaj łóżko, szafka, niewielkie biureczko oraz kącik w pobliżu okna, gdzie maluje. Na ścianach wisi kilka jej obrazów, a na wyściełanym, szerokim parapecie lubi przesiadywać i wyglądać na znajdującą się poniżej ulicę.
Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój Lyry - Page 5 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311

Re: Pokój Lyry [odnośnik]04.03.16 14:35
Sama nic nie chciała wspominać o tych ciastkach, ale skoro Lyrka już zaczęła, to Moniczka tylko pokręciła głową.
- Nie wolno mówić, że coś wyszło ci nie tak. Być może nawet bym tego nie zauważyła, a tak od razu nastawiasz mnie na to, że mogą być niezbyt dobre. Kucharka w domu lady Malfoy mnie tak uczyła - powiedziała głosem pełnym przekonania.
Kiwnęła kilkakrotnie, gdy Lyra opowiadała o tym mieszkaniu. Absolutnie nic jej tutaj nie odrzucało, nawet wolała takie małe i przytulne mieszkania, niż wielkie i puste posiadłości. Uśmiechnęła się do niej, chcąc dodać trochę otuchy. Przecież wszystko było dobrze, to Moni powinna się wstydzić, nie panna Weasley.
- Oh, nie mów tak. Moje mieszkanie z ojcem wygląda bardzo podobnie, ba, nawet skromniej. Nie powinnaś się wstydzić, może mieszkasz w centrum, a nie w zamku, ale za to masz ogromny talent. Zresztą, wszystko się zmieni, gdy wyjdziesz za mąż.
Ruszyłam za przyjaciółką w stronę jej pokoju. Gdy weszłyśmy do środka, aż się zarumieniłam. Było tu tak ślicznie. Nie myślałam, że będzie tu tak ładnie. Te obrazy i takie dziewczęce meble. Czuła się trochę jak w sali artystycznej w szkole we Francji.
- Herbata będzie dobra. Może ja ci pomogę? - zapytałam.
Chciała być naprawdę grzeczna. Dziwnie się czuła, z jednej strony wiedziała, że bez względu na to ile Lyrka ma pieniędzy, powinna traktować ją z szacunkiem, jak na szlachciankę przystało, z drugiej miała ochotę ją przytulić i z jej rudych włosów złożyć pięknego kłosa.
- To musiało być dla ciebie wielkie przeżycie, prawda? Denerwowałaś się? Ja bym się denerwowała, gdybym miała wystąpić przed taką ważną publicznością - przytaknęła radośnie. - Dlaczego się nie spodziewałaś? Każdego kogo poleci Laidan Malfoy cieszy się ogromnym powodzeniem. Tym bardziej, jeśli ma się taki talent!
Usiadła na tym fotelu, który wskazała jej panienka Weasley i z zapartym tchem wysłuchiwała opowieści co jakiś czas dopytując się o kreację, z kim przyszła dana szlachcianka, kto co kupił, a nawet ile wypił. Cóż poradzić, że ją to tak bardzo interesowało. Chociaż bardzo chciała, to jeszcze dziwnie się czuła, kiedy próbowała plotkować ze swoją panią, na przykład podczas wieczornych czynności, takich jak czesanie czy przygotowywanie łoża dla małżeństwa.
- Lyrka, a co na to wszystko lord Travers? Musiał być z ciebie naprawdę dumny, prawda? - zapytała.
Miłość i uczucie między dwojgiem ludzi było kolejnym tematem, który był przez Monique chętnie poruszany. Sama nigdy nie doświadczyła prawdziwej miłości, jedynie przyjaźni, która teraz była wystawiana na próbę, bo z tego co udało jej się usłyszeć, Alexander na bardzo długo wyjeżdżał do Ameryki. Zacisnęła usteczka mocno w prostą linię, patrząc na koleżankę.
- Wiesz, nie mogę doczekać się twojego ślubu, macie już jakąś datę? Przepraszam, jeśli pytam o zbyt dużo! - zaczerwieniła się lekko, uciekając wzrokiem. - Tak bardzo chciałabym się pojawić, ale nie wiem czy moja obecność będzie tam odpowiednia. Czy lord Travers wie, że zadajesz się z kimś takim jak ja? No i, nie wiem czy moja pani mi pozwoli, jeżeli sama nie będzie się wybierać, to wątpię, abym mogła przyjść.
Jak już zeszła na temat swojej pani, to coś jej zaświtało w głowie. Przybliżyła się na sam kraniec fotela, by w końcu wstać i usiąść obok przyjaciółki, bardzo, bardzo blisko i jeszcze się lekko nad nią pochylając. Czyżby bała się, że zaraz ją ktoś podsłucha?
- Mogę ci coś powiedzieć? Ale tak bardzo, bardzo w tajemnicy, wiesz? - zaczęła. - Bo mam wrażenie, że z panią Malfoy dzieje się coś dziwnego. Zauważyłam, że puchną jej wieczorami stopy, ma straszne mdłości i zawroty głowy.
Czekała na reakcję dziewczyny. Sama nigdy nie słyszała o niczym co mogłoby powodować takie dolegliwości. Była jeszcze młoda, niedoświadczona i nie potrafiła rozpoznawać podstawowych chorób, które dawna służka Leandry na pewno by już rozpoznała.
- Nie przypomina mi to żadnej czarodziejskiej choroby. Myślisz, że powinnam zasugerować jej wizytę u magomedyka? - zapytałam.
Za jakiś czas okaże się, że będzie to ciąża. Ale póki co, kiedy Moniczka nigdy w życiu nie widziała nikogo w takim stanie, to nawet do głowy jej nie przyszło, że to może być to. Nigdy przecież ani sama nie była brzemienna, ani o tym nie czytała. Bardziej martwiła się, że lady Malfoy jest chora, albo co gorsza - choruje przez nią.
- Tylko proszę, nie mów nikomu - dodała błagalnym tonem.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pokój Lyry [odnośnik]04.03.16 20:10
Lyra pokiwała głową, przyznając dziewczynie rację odnośnie ciasteczek. Jednak kiedy spróbowała jednego, okazały się nie być takie złe, i tak smakowały bez porównania lepiej niż jej pierwsze próby pieczenia.
- Naprawdę? – zapytała odnośnie mieszkania. – Ale tak, pewnie już nie będę mogła tutaj mieszkać po ślubie. To mieszkanie pewnie zostanie Garrettowi i jego przyszłej żonie.
Ostatnio jednak dobiegły ją pogłoski, że narzeczona Garretta zniknęła, jednak Lyra nie miała pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło.
- Jeśli chcesz, jasne. – Przygotowały więc herbatkę i potem wróciły do jej pokoju, po którym roznosił się teraz zapach ciastek oraz parzonych herbacianych liści.
- O tak, i było! Bardzo stresujące przeżycie, w końcu od powodzenia wernisażu mogła zależeć moja dalsza kariera malarki. – Jednak, ku jej uldze, póki co wyglądało na to, że wszystko zmierzało ku dobremu, ale ciekawe, co dalej, co przyniosą kolejne zlecenia, kolejne ewentualne wystawy prac. To nadal były dopiero początki. – I musiałam poświęcić dużo czasu na przygotowania, żeby zdążyć ze wszystkim i nie zawieść lady Avery. – W dniach poprzedzających wernisaż Lyra tak bardzo skupiła się na malowaniu i na presji przygotowań, że jeszcze mniej sypiała, zaniedbała własne wątłe zdrowie i kilka razy zasłabła, ale o tym już nie wspomniała. – Ale ostatecznie wszystko potoczyło się dobrze, goście przyszli, zobaczyli obrazy, wysłuchali mojej prezentacji...
Na wzmiankę o Glaucusie lekko potarła dłonią pierścionek zaręczynowy.
- Glaucus też tam przyszedł. Och, tak się cieszyłam z jego obecności, to było takie... kojące – wyjaśniła, rumieniąc się. Ale taka była prawda; w obecności Traversa łatwiej było jej się rozluźnić, gdyż posiadał zadziwiającą umiejętność rozładowywania napiętej atmosfery. – A jeden z obrazów był zainspirowany tym dniem, kiedy podczas tegorocznego Festiwalu Lata w Weymouth wyłowił z wody mój wianek. Tak bardzo chciałam, żeby mógł go zobaczyć.
Rzeczony obraz został zakupiony przez pannę Yaxley, co ją bardzo cieszyło, jednak Lyra obiecała sobie, że na urodziny narzeczonego sprezentuje mu inny pejzaż wybrzeża Weymouth.
- Prawdę mówiąc, jeszcze nie wiem, kiedy dokładnie nastąpi nasz ślub, ale bardzo możliwe, że wczesną wiosną. – Przez jej twarz przemknął lekki cień, kiedy przypomniała sobie zasłyszane mimochodem wstępne ustalenia o lutym lub marcu i uświadomiła sobie, że już za parę miesięcy stanie się żoną mężczyzny, który do tej pory był jej przyjacielem. Dużo starszym, nawiasem mówiąc. – Myślę, że Glaucusowi nie przeszkadzałaby nasza znajomość. I cieszyłabym się, gdybyś mimo wszystko mogła się pojawić.
Glaucus pod względem tolerancji najprawdopodobniej przypominał Weasleyów, nigdy nie zauważyła z jego strony pogardy na tle materialnym czy czystości krwi. Na pewno wiedział o tym, że Lyra posiada znajomych także spoza grona szlacheckich rodów i nigdy nie odniosła wrażenia, żeby mu to przeszkadzało. Oby tylko ślub tego nie zmienił, gdyż panna Weasley nie chciała rezygnować z dotychczasowych przyjaźni i znajomości.
Patrzyła, jak Monique nagle zbliżyła się i usiadła tuż obok, ściszając głos.
- Naprawdę? – Lyra uniosła brwi, słuchając jej. Sama również nie umiała rozpoznać objawów ciąży; była najmłodszym dzieckiem w rodzinie, więc nie mogła obserwować takich objawów u matki, a jej rodzeństwo było płci męskiej. Wśród jej bliższych znajomych również jeszcze (jak jej się wydawało) nie miała do czynienia z kobietami w ciąży, no i, rzecz jasna, nie miała zielonego pojęcia o magomedycynie. Dlatego nie wiedziała, co mogłaby poradzić. – Nie wiem, co to może być, ale może rzeczywiście powinna odwiedzić uzdrowiciela? Oni z pewnością będą potrafili powiedzieć i doradzić coś więcej.
Zamyśliła się na moment.
- Oczywiście, nikomu o tym nie powiem – zapewniła; bo w końcu po co miałaby komukolwiek przekazywać takie informacje, a tym bardziej chcieć zaszkodzić przyjaciółce? – Mam nadzieję, że dobrze cię tam traktują i zapewniają ci odpowiednie warunki?
Weasleyowie nieszczególnie przepadali za Malfoyami, więc Lyra miała pewne obawy, czy aby na pewno Monique jest traktowana w odpowiedni sposób. Choć z drugiej strony, gdyby było coś nie tak, pewnie nie wyrażałaby się o nowych pracodawcach z sympatią.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Lyry - Page 5 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Pokój Lyry [odnośnik]04.03.16 20:45
- Oczywiście, że tak - odpowiedziała z pełnym przekonaniem. - Przecież zamieszkasz z lordem Traversem.
Pokiwała kilkakrotnie głową. Dla niej była to jedna z lepszych części bycia żoną, móc mieszkać ze swoim mężem, to musi być coś wspaniałego. Ciekawe, czy kiedyś i ona będzie miała okazję wyjść za mąż, chociaż, nie zdziwiłaby się, gdyby została u lady Leandry już na zawsze.
Bardzo się cieszyła, że cały wernisaż potoczył się tak dobrze. Była dumna ze swojej nowej przyjaciółki, a szczęście Lyry było też i jej szczęściem.
- Będę się bardzo starać, żebym mogła się pojawić, nawet jakbym miała błagać lady Malfoy na kolanach - zapewniła ją cała podekscytowana.
Nie wybaczyłaby sobie, gdyby ominęła tak bardzo ważny dzień swojej przyjaciółki. Widok Lyry w białej sukni będzie cudownym wydarzeniem, chciałaby móc się tak dobrze bawić u jej boku.
Kiedy Lyra powiedziała, że nie ma pojęcia co może być przyczyną złego samopoczucia pani, Moniczka trochę zmarkotniała. Miała nadzieję, że może panna Weasley będzie coś wiedzieć, ale jak się okazało, była w tych sprawach tak samo mało doświadczona, jak ona.
- No naprawdę i bardzo się martwię, tym bardziej, że lady Malfoy planuje rozpocząć staż w Mungu. Obawiam się, że to jeszcze bardziej będzie rzutować na jej samopoczucie - dodała.
Po samym jej głosie i minie widać było, że bardzo się przejmuje. Niezwykle poważnie podeszła do wszystkich swoich obowiązków i do opieki nad swoją pracodawczynią. Była to winna jej i Alexowi, który za nią poręczył. Nie mogłaby spojrzeć mu w oczy, gdyby Leandra poskarżyła mu się na chociaż małe zaniedbanie ze strony Monique.
- Dziękuje, też o tym myślałam i dziwi mnie, że lord Malfoy nie kazał zrobić jeszcze tego swojej żonie - dodała z pewnego rodzaju wyrzutem. - A mi też jest jeszcze trochę głupio tak bardzo w to wszystko ingerować. Bo wiesz, lady Malfoy śpi w jednej komnacie ze swoim mężem, podobno szukała dla siebie nowej służki, bo jej poprzednia była tym faktem tak oburzona, że aż się zwolniła
Gdy Lyrka zapytała czy dobrze ją tam traktują, szybko energicznie pokiwała głową, ale zanim odpowiedziała, pozwoliła sobie na napicie się herbatki i zjedzenia ciasteczka, które wcale nie były takie najgorsze. Spojrzała na rudowłosą i uśmiechnęła się radośnie.
- Bardzo dobrze, pani Leandra jest dla mnie bardzo miła i bardzo pobłażliwa, ale ja też bardzo staram się jej nie zawodzić, więc nie ma wielu powodów, aby być ze mnie nie zadowoloną. Bałam się, że będzie o wiele gorzej, ale miło mnie zaskoczyła - zaczęła opowiadać. - Bałam się, że będzie wywyższającą się panią, która będzie traktować mnie gorzej od skrzata, ale okazało się, że jest naprawdę miła i przyjemna. Bardziej boję się pana Malfoy’a. Jest dużo starszy, bardzo wymagający, na szczęście rzadko jest w domu.
Zacisnęłam usta w prostą linię, zastanawiając się, co mogłaby jeszcze powiedzieć. Prawdę mówiąc, to polubiła swoją panią. Czasami miała wrażenie, że jest po prostu jej koleżanką, której tyle razy czesała włosy w ostatnim roku w szkole. Jest naprawdę miło z czego bardzo się cieszy.
- Tylko mam dużo pracy, nadal mieszkam z tatą, więc muszę bardzo wcześnie wstawać. Potem teleportuję się do posiadłości Malfoy’ów, muszę tam być zanim państwo się obudzą, pomagam w przygotowaniach do dnia, przynoszę posiłek, czasami coś posprzątam, a do domu wracam późnym wieczorem, czasami nocą, kiedy pani już zaśnie - kiwnęłam głową przytakując samej sobie. - O wiele łatwiej by mi było, gdybym się tam przeprowadziła, ale póki co nie chcę zostawiać taty.
Znowu upiła łyk herbaty, wracając myślami do wymiotującej Leandry i jej złego samopoczucia. W takich momentach miała wyrzuty sumienia, że nie jest przy niej dwadzieścia cztery godziny na dobę, naprawdę się o nią martwiła.
- Wielu ludzi nie jest tak tolerancyjnych jak ty, boje się, że spotkają mnie jakieś nieprzyjemności, że któregoś dnia przyjdzie ktoś do domu pani i zacznie rozstawiać mnie po kątach, nie chciałabym tego - dodała zmartwiona. - Wiele osób też nie będzie chciało się ze mną zdawać, dlatego, że jestem służącą, prawda? Właściwie, inni mnie nie interesują, zależy mi tylko, żeby Alexander się ode mnie nie odwrócił.
Pokręciła głową, nie chciała o tym rozmawiać. Nie chciała się teraz denerwować. Spojrzała na Lyrkę, uśmiechnęła się do niej i delikatnie pogłaskała ją po włosach. Zaśmiała się cicho, starając się zdrapać białą farbę z kosmyka jej włosów.
- Lyra! Czy ty machasz tym pędzlem, albo malujesz własnymi włosami? - zapytała rozbawiona. - Nie mówmy o mnie, proszę opowiedz mi jeszcze więcej, co jest jeszcze fajnego w życiu szlachty?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pokój Lyry [odnośnik]05.03.16 10:51
No tak. Zamieszka z Glaucusem, pewnie w jego mieszkaniu na Pokątnej, no chyba, że jego ród będzie naciskał, by po ślubie Travers osiedlił się z małżonką w bardziej okazałym miejscu. Jednak ta myśl póki co wciąż wydawała się nawet bardziej abstrakcyjna niż ślub, podczas którego najprawdopodobniej to Garrett doprowadzi ją do czekającego na nią narzeczonego, a ona będzie uważać, by nie potknąć się o brzeg białej sukni. Bardzo go lubiła, miała do niego pewne zaufanie, ale jednak dziwnie jej było z myślą, że wkrótce będą małżeństwem i będą dzielili wspólną przestrzeń.
- Naprawdę bym się cieszyła, mogąc widzieć na ślubie swoich przyjaciół – rzekła. Liczyła, że Glaucus poprze ją w tej kwestii, i nie będą się zamykać wyłącznie na szlachetne grono. – Mam nadzieję, że Malfoyowie pozwolą ci przyjść. Jeśli nie, osobiście poproszę lady Malfoy, żeby dała ci ten wolny dzień.
Uśmiechnęła się do dziewczyny pokrzepiająco. Z pewnością wyglądałaby pięknie w ładnej, zwiewnej sukience.
- Myślę, że właśnie tak powinni zrobić. To chyba byłoby najlepszym wyjściem – rzekła. Sama unikała uzdrowicieli jak ognia, wizja umieszczenia w Mungu budziła w niej niechęć, wręcz przerażenie, ale niestety nie zawsze dało się tego uniknąć. – Może spróbuj to delikatnie zasugerować?
Poczuła jednak ulgę, że Monique była dobrze traktowana. A przynajmniej, tak twierdziła. Przynajmniej Lyra nie będzie się tak martwić, że znajomej źle się dzieje, choć podejrzewała, że jej praca nie należała do najłatwiejszych, skoro przez większość dnia musiała być do dyspozycji i nie miała zbyt dużo czasu dla siebie, bo w każdej chwili mogła być do czegoś potrzebna. Lyra sobie tego nie wyobrażała.
- Cieszę się. Oby dalej również wszystko pomyślnie się układało – wyraziła nadzieję, biorąc sobie drugie ciasteczko. – I mam nadzieję, że u twojego ojca również wszystko w porządku?
Lyra niestety swojego niemal nie pamiętała; przez większą część jej życia był nieobecny, więc całe swoje uczucia przelała na najstarszego z braci, w którego była tak bardzo zapatrzona odkąd tylko sięgała pamięcią.
- Niestety, nietolerancja jest w naszym świecie dosyć powszechnym zjawiskiem – skwitowała gorzko. – Wystarczy mieć nieczystą krew, lub być w gorszej sytuacji materialnej... Zresztą, dla niektórych każdy powód jest dobry, żeby zademonstrować swoją wyższość. Też się o tym przekonałam, już w Hogwarcie.
Urwała, nie chcąc poruszać tego dosyć niezręcznego tematu. Jednak na wzmiankę o Alexie wyraźnie się ożywiła.
- Znasz Alexa? Alexa Selwyna? – zapytała szybko. – To mój... Dość dobry przyjaciel. Ale od pewnego czasu nie mieliśmy kontaktu, poza listami, w których zawiadamiał mnie o swoim wyjeździe.
Nieco posmutniała. Z jednej strony cieszyła się, że Alex otrzymał taką szansę, z drugiej – bardzo, ale to bardzo mu zazdrościła tego, że mógł gdzieś pojechać, zwiedzać świat... A ona nigdy nie wystawiła nosa poza Anglię. Czuła się w tym osamotniona, bo nawet jej narzeczony miał na koncie sporo dalekich podróży, o których często jej opowiadał, a ona uwielbiała słuchać o jego przygodach.
Kiedy Monique znalazła na jej włosach kolejną plamkę farby, znowu się roześmiała.
- Na pewno jest sporo przyjemnych aspektów, jak bale, przyjęcia i różne inne interesujące okazje – rzekła po chwili wahania. – Ale trzeba liczyć się też z tym, że wszyscy bacznie nas obserwują, każdy nasz krok jest uważnie oceniany, a pod miłymi uśmiechami często kryje się obłuda. Często mnie to przeraża i nie pomaga w zyskaniu pewności siebie. Czasem brakuje mi czasów szkolnych, wtedy wszystko było dużo prostsze.
Wtedy również czuła się oceniana, ale nie zależało od tego tak wiele, jak teraz, w dorosłym życiu. Nie musiała też znosić presji zaaranżowanego związku, który nadszedł tak szybko i nieoczekiwanie, ledwie skończyła osiemnaście lat. Może była osóbką niezwykle naiwną, ale pewne rzeczy potrafiła zauważyć nawet ona. Świat szlachecki był piękny, ale i pełen fałszu. A ona właśnie w niego wkraczała.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Lyry - Page 5 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Pokój Lyry [odnośnik]06.03.16 19:06
Monique zasmuciła się lekko, miała nadzieję, że Lyra może wiedzieć o co chodzi, ale skoro mówiła, że nie ma pojęcia, no to cóż. Przecież nie będzie naciskać. Kiwnęła lekko głową, na wspomnienie o zasugerowaniu wizyty magomedyka. Na pewno tak zrobi, gdy tylko nadarzy się taka okazja.
- Oh, ja też mam nadzieję, że to się nie zmieni. Prawdę mówiąc mam wrażenie, że pani jeszcze nie bardzo odnajduje się w roli pani domu - odpowiedziałam radośnie. - Tak, u taty wszystko dobrze! Pracuje sobie, więc sobie radzimy. Dziękuje, że pytasz.
To było bardzo miłe z Lyry strony, że się interesowała. Kiedyś był taki okres, że Moni wstydziła się trochę tego, w jakiej znajdują się sytuacji wraz z ojcem. Kiedyś tak nie było i trudno było jej to zaakceptować. Z biegiem czasu się to zmieniło i teraz już się nie krępuje, a już na pewno nie przed swoją przyjaciółką.
- W Beauxbatons jest inaczej, nie dzielą nas ze względu na krew, majątek czy coś w tym rodzaju, ale na nasze umiejętności. Ja byłam w Gryfach, bo uwielbiałam tańczyć i śpiewać, ty natomiast byłabyś w Harpiach, bo tam największy nacisk stawiany jest na malarstwo i rzeźbę - zaczęła opowiadać. - Ale nie oszukujmy się, nawet u nas był mały podział, aczkolwiek pewnie mniej widoczny. Największy prym pełnili chyba Rosierowie, ale ja się z nimi w ogóle nie zadawałam, bo kiedy w końcu zaczęłam wychodzić do ludzi, najmłodsza, lady Rosier, już opuszczała szkołę.
Zdziwiło ją, że Lyra zna Alexa. Szeroko otworzyła oczy ze zdziwienia i pokiwała głową. nawet nie wiedziała, że tyle osób tutaj się zna! Ale to przecież to szlachta. Oni muszą się wszyscy znać. Było jej naprawdę miło, że Alexander jest jej przyjacielem.
- Oczywiście, że znam. Jest też i moim przyjacielem, pomógł mi w szkole przetrwać moment, w którym umarła moja mama i nauczył mnie jak żyć z ludźmi. Wiele mu zawdzięczam, po za tym to on polecił mnie lady Malfoy. Więc ostatnio zawdzięczam mu jeszcze więcej.
Zaśmiała się zasłaniając usta dłońmi. Słuchała jej opowieści o arystokratycznym życiu, którego sama nigdy nie będzie w stanie doświadczyć. O balach i spotkaniach, ale i o obserwacji i obgadywaniu za plecami. Panna Weasley miała rację, w byciu szlachtą było wiele dobrego ale i wiele złego. Takie młode panienki miały bardzo trudno, wbić się do towarzystwa, pokazać jak z najlepszej strony. Moniczka współczuła przyjaciółce tego wszystkiego.
- To wszystko wydaje się takie straszne, dorosłe życie jest straszne. Ale, najważniejsze, że masz przy sobie ludzi, którym możesz zaufać. Braci, teraz narzeczonego. To przynajmniej te stare jędze cię nie zjedzą - powiedziała, zaraz zasłaniając usta dłońmi. - Oj! Chyba nie powinnam była tak mówić.
Posłała Lyrze przepraszające spojrzenie, by zaraz zabrać się za pałaszowanie kolejnych ciasteczek. Może rudowłosa nie była najbogatsza, może nie miała wielkiego pałacu, ale Monique zazdrościła jej, że może w tym wszystkim uczestniczyć. Kiedy było się jeszcze małym, każda dziewczynka marzyła o tym, aby zmienić swój status i stać się lady. Z tego co Moniczka zauważyła, wiele z nich podkochiwało się w Rosierach, widząc w nich swoich potencjalnych nowych mężów. Jak wielki ubaw miała, gdy okazywało się, że ci nie raczą na nich nawet spojrzeć. Na samą myśl, uśmiechnęła się lekko.
- Oh, Lyrka! Ty nawet sobie nie wyobrażasz jak ci zazdroszczę, robisz to co kochasz, masz narzeczonego, a ja? Z baletu musiałam zrezygnować, a tak marzyłam o dalszych ćwiczeniach. Nikt nie chciał mnie wziąć pod swoje skrzydła - powiedziała z lekkim żalem wstając z łóżka. - Być może nigdy nie znajdę dla siebie mężczyzny i zostanę u boku lady Malfoy jako stara panna.
Zrobiła krok do przodu, było tu tak mało miejsca, więc więcej nie mogła. W jednej chwili już stała na palcach i robiła piruet, za nim kolejny i jeszcze jeden. Gdy tylko miała taką okazję, każdą chwilę poświęcała na taniec, bo tylko on potrafił poprawić jej humor.
- Wiesz jakie cudowne podłogi mają w swoich pomieszczeniach? Czy to coś złego, że jak nikt nie widzi, to się tam czasami zakręcę? - Obróciła się w stronę Lyrki i ze splecionymi rękoma spojrzała na nią niepewnie.
Sama jeszcze nie do końca wiedziała, jak powinna się zachowywać. Mimo że bardzo się starała, to przecież nikt jej tego nie nauczył.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pokój Lyry [odnośnik]07.03.16 11:48
Lyra uśmiechnęła się.
- W końcu jest bardzo młoda, zaledwie w naszym wieku – rzekła. Panna Weasley również zdecydowanie nie wyobrażała sobie siebie w roli pani domu. Przecież ledwie skończyła Hogwart! Zdecydowanie nie zazdrościła Leandrze, czasem wręcz jej współczuła, że w tak krótkim czasie została wydana za mąż. – I cieszę się. Oby dalej układało wam się dobrze w nowym miejscu, pewnie na początku trochę trudno przestawić się do życia w innym kraju, prawda?
Sama nigdy nie była w innym kraju, więc mogła sobie tylko wyobrażać te wszystkie różnice i inne zwyczaje na podstawie czyichś opowieści, więc nic dziwnego, że gdy poznała się z Monique, bardzo często zadawała jej pytania o szkołę oraz o życie we Francji. Była tego ciekawa, uwielbiała mieć do czynienia z osobami, które poznały jakieś inne zakątki świata. Także Glaucusa często prosiła, by opowiadał o własnych podróżach i miała ogromny podziw dla narzeczonego, że mógł zaznać czegoś, co dla niej było niedostępne.
- Czasami trochę zazdroszczę uczniom Beauxbatons możliwości uczenia się zajęć artystycznych. To musiało być świetną sprawą... – powiedziała; rzeczywiście często tak czuła, gdy poznawała jakiegoś byłego ucznia tej szkoły i żałowała, że w Hogwarcie nie przykładano wagi do rozwijania w uczniach zdolności artystycznych.
- Poznałam Alexa podczas pobytu w Mungu. Leżałam tam przez trzy miesiące po... pewnym wypadku, który miał miejsce pod koniec szóstego roku mojej nauki w Hogwarcie – powiedziała, a przez jej twarz przemknął ledwie zauważalny cień, jak zawsze, gdy rozmyślała o tamtym nieprzyjemnym okresie. – Alex był już wtedy stażystą, bardzo często mnie odwiedzał i podnosił na duchu rozmową. Wiele mu zawdzięczam, zaprzyjaźniliśmy się i utrzymywaliśmy kontakt nawet później.
Znajomość z Alexem pomogła jej przebrnąć przez bardzo trudny moment jej życia, podczas którego nie tylko cierpiała fizycznie, ale także towarzyszył jej realny lęk o to, że jeszcze długo nie będzie mogła normalnie funkcjonować. Na szczęście mogła, ale i tak musiała jeszcze zażywać eliksiry (nawet po takim czasie) i zrezygnować z młodzieńczych planów pójścia w ślady swojego brata. Najwyraźniej jednak Selwyn miał talent do podtrzymywania na duchu ludzi z problemami, skoro ze słów Monique wynikało, że również zaprzyjaźnili się, kiedy dziewczyna przeżywała utratę matki. Och, tak bardzo za nim tęskniła, kiedy najpierw wycofał się z kontaktów z nią po incydencie z września, a teraz wyjechał na tak długi czas.
- Tak... Ale to dopiero początek. Kto wie, co będzie dalej? – Czy w ogóle ułoży jej się w małżeństwie? Czy jej kariera malarska się rozwinie, czy wręcz przeciwnie, wkrótce wszyscy o niej zapomną i znowu znajdzie się w punkcie wyjścia? Czy w ogóle pewnego dnia zostanie zaakceptowana jako pełnowartościowa szlachcianka, a nie biedna Weasleyówna?
- Naprawdę? – zapytała, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że mimo biedy, i tak wiele dziewcząt mogło jej zazdrościć; miała talent malarski, była metamorfomagiem, a także miała przyjaźnie nastawionego narzeczonego (co z tego, że narzuconego przez rodzinę?). Monique była w trudniejszej sytuacji; pochodzenie nie gwarantowało jej uwagi w kwestii rozwoju tanecznego ani potencjalnych kandydatów na męża, bo poza szlacheckim gronem pewnie rzadko dochodziło do zaaranżowanych małżeństw. I choć Lyra uważała jej urodę za naprawdę niezwykłą i rzadką, nie każdy mógł podzielać jej przekonanie.
- Och, jesteś zdolna, myślę, że ktoś w końcu pozna się na twoim talencie – rzekła, mając nadzieję, że tak właśnie będzie. Panna Vane z pewnością była uzdolniona, po prostu jeszcze nie znalazła się odpowiednia osoba, która dałaby jej szansę. Lyra również wolałaby ją pewnego dnia zobaczyć szczęśliwą, odnoszącą sukcesy i znajdującą miłego narzeczonego, nie marniejącą coraz bardziej na służbie u Malfoyów, a to niewątpliwie z czasem miałoby miejsce, gdyby tak miała podporządkować tej pracy większość życia.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Lyry - Page 5 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Pokój Lyry [odnośnik]12.03.16 0:02
- Dokładnie. A ty chodziłaś z nią do Hogwartu? Jaka była? - zapytałam.
Jakoś bardzo ciekawiło mnie, jaka moja pani była, gdy była jeszcze w szkole. Spojrzałam wyczekująco na Lyre, mając nadzieję, że opowie mi co nieco o Lenadrze. Może dzięki temu będę mogła ją lepiej zrozumieć.
- Zdecydowanie. Znaczy, mój ojciec pochodzi z Anglii więc dla niego było to o wiele łatwiejsze, a ja też uczyłam się języka od małego. Ale wiesz, zupełnie inna pogoda, decydowanie mniej słońca, co zresztą dla mnie jest zdecydowanym plusem. Ale też inna kuchnia, tu jest zdecydowanie chłodniej też - zaczęłam wymieniać po kolei. - Ale już się przyzwyczaiłam.
Pokiwałam kilka krotnie głową z lekkim uśmiechem. Lyra nie raz wspominała mi, że bardzo chciała by podróżować. Z tego co wiedziałam, to jej narzeczony był żeglarzem. Nie zdziwię się, jeśli zaraz po ślubie zabierze dziewczynę na jakiś długi i ciekawy rejs. Może zabierze ją w rejs do Francji? Byłoby cudownie!
- Beauxbatons jest cudowne, ale Hogwart też ma swoje plusy. U nas czasami większą wartość przykładają właśnie do zajęć artystycznych niż do nauki magii, nie jestem w tym jakoś znakomita. Ale póki co wystarczą mi zaklęcia do prac domowych - uśmiechnęłam się lekko.
Wysłuchałam ją uważnie, gdy opowiadała mi jak poznała Alexa. Cieszyłam się, że mamy wspólnego znajomego. Będziemy mogli się spotkać, kiedy Alex wróci już ze stanów. Pójdziemy razem na herbatę, albo na kremowe piwo! Albo odwiedzimy go w Mungu! W każdym razie, coś wymyślimy.
- Na pewno wszystko będzie dobrze, nie musisz się niczym przejmować. Nigdy nie poznałam lorda Traversa, ale to na pewno bardzo dobry człowiek. Kto inny mógłby zainteresować się taką osobą, jak ty? Tylko ktoś naprawdę cudowny - zaczęłam podnosić ją na duchu. - Obrazami też się nie martw, najwyżej będę zlecać ci malowanie obrazów dla mnie. Aczkolwiek nie wiem, czy pensja od lady Malfoy wystarczy na opłacenie.
Podrapałam się po brodzie, gorączkowo się nad tym zastanawiając. Obrazy od Lyry muszą być naprawdę drogie, tym bardziej teraz po wernisażu. Chciałabym mieć własny obraz od Lyrki, byłoby cudownie, ale w żadnym wypadku nie chcę by malowała go dla mnie za darmo. Kiedyś jej za niego zapłacę.
- Oh! Oczywiście, że tak. Powinnaś bardziej uwierzyć w siebie, wszystkie powinny ci zazdrościć tej miłości, wolności. Gdybym była na miejscu, na przykład mojej pani, i to ja byłabym lady Malfoy, chociaż chyba nie powinnam tak mówić. Ale, nie ważne. No w każdym razie zazdrościłabym ci wtedy jeszcze bardziej, niż teraz sama ci zazdroszczę - powiedziałam radośnie.
Mimo że panna Weasley chciała mnie pocieszyć, to ja i tak wiedziałam, że prawdopodobnie nigdy się to nie zmieni. Czyżbym powoli zaczynała się z tym godzić? Albo przynajmniej sama sobie wmawiałam, że tak właśnie jest. Mimo smutku w oczach, uśmiechnęłam się do niej radośnie.
- Dziękuje, że tak mówisz, ja jednak wiem, że nic się w tej sprawie nie zmieni. Gdybyśmy nie wyprowadzili się z Francji, może było by lepiej. Zawsze mogłabym zostać w szkole i pomagać nauczycielce, by potem ją zastąpić. Tutaj nie mam takiej możliwości.
Westchnęłam lekko, nadal stojąc zaczęłam rozglądać się po pokoju, aby zająć czymś swoje spojrzenie. Zaczęłam wyobrażać sobie siebie jak mam ponad trzydzieści lat i wychowuje dzieci Malfoyów. Nie wyglądało to najlepiej.
- Po za tym, nie zwolnię się, by spróbować szczęścia w tańcu, bo jeśli nie wyjdzie, nie miałabym do czego wrócić, a nie chcę pracować w Wenus, tak jak miałam, zanim Alex polecił mnie Leandrze. Chodzą dziwne plotki na temat tego miejsca, ale cii - przytknęłam palec do ust. - Ja to bym chciała po prostu móc dla kogoś czasami zatańczyć? Mogłabym zatańczyć kiedyś dla ciebie? Szkoda, że Alex wyjechał, on zawsze lubił oglądać, jak tańczę.
Nagle zaświeciła mi się żaróweczka nad głową. Znów szybko usiadłam obok Lyry i przysunęłam się do niej, lekko nachylając. Spojrzałam raz w lewo, raz w prawo, potem znowu w lewo i szeroko się uśmiechnęłam.
- Nie masz może jakiegoś znajomego chłopca, może być półkrwi, albo mugolakiem, w ogóle mi to nie przeszkadza. Ale może szuka ktoś dziewczyny? - ostatnie słowo dodała słabym szeptem, ledwo słyszalnie, pozwalając, by na jej twarzy pojawiły się mocne rumieńce.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pokój Lyry [odnośnik]13.03.16 0:51
Lyra zamyśliła się.
- Nie znałyśmy się zbyt blisko. Byłyśmy... w przeciwstawnych sobie domach. Ona miała swoje towarzystwoA ja byłam tą biedną, dodała w myślach. Większość uczniów szlachetnego pochodzenia, przynajmniej tych ze Slytherinu, nie przepadało za Weasleyami, więc Lyra miała znajomych głównie w pozostałych domach, wśród uczniów o różnym statusie krwi. Zresztą niezależnie od tego Gryfoni i Ślizgoni z zasady za sobą nie przepadali, choć Lyra w sumie i tak nie przykładała nie wiadomo jakiej wagi do podziałów. Z Leandrą nie miała bliższych kontaktów, ani pozytywnych, ani negatywnych. Po prostu kojarzyła ją z zajęć czy korytarzy, i właściwie chyba na tym się kończyło.
Z uśmiechem wysłuchała, jak Monique porównywała życie we Francji do tego, które zastała w Anglii.
- Tak... Bardzo dobrze wspominam Hogwart. Ale tej sztuki to mi trochę brakowało – podsumowała. – Ale lubiłam zaklęcia i transmutację. To były chyba moje ulubione przedmioty.
Wzięła kolejne ciasteczko.
- Mam nadzieję, że będzie. Glaucus jest... Naprawdę w porządku – zapewniła. – Ale to i tak nie zmienia faktu, że to nie był nasz wybór, tylko... układy rodowe. W naszym świecie prawie wszystkie małżeństwa zostają zaaranżowane. Przedłużenie czystości krwi jest ważniejsze niż uczucia.
Monique miała natomiast szansę poślubienia kogoś, kogo sama wybierze. Ale Lyra wiedziała, że i tak ma szczęście. Przecież tak wiele dziewcząt trafiało na zupełnie obcych mężczyzn, lub takich, których wręcz nie znosiły. Jej trafił się przyjaciel. Czego oczekiwać więcej? Uczucia mogą przecież zaistnieć z czasem. Już teraz zaczynała czuć, że Glaucus jest dla niej kimś ważnym.
- Chętnie ci kiedyś coś namaluję – powiedziała po chwili, uśmiechając się do niej raźnie. Podarowała jej kiedyś już trochę rysunków na papierze, obraz też mogła namalować. Choćby w formie prezentu na urodziny czy z jakiejś innej okazji, jeśli nie chciała przyjąć go za darmo w normalnych okolicznościach. Lyra chciała zarabiać, ale nie była tak zachłanna, by żądać zapłaty nawet od przyjaciół.
- Jesteś jeszcze młoda, więc nie wszystko stracone. Kto wie, kogo jeszcze poznasz i kto może chcieć pomóc ci się rozwijać? – zauważyła z optymizmem. Chciała ją podnieść na duchu, tym bardziej że sama ponad rok temu też przechodziła kryzys po wypadku i panicznie się bała, że nie będzie mogła robić czegoś, o czym marzyła. A później nagle odkryła, że przecież może wykorzystać talent plastyczny i jej przyszłość wcale nie jest stracona. – Och, tak bym chciała to zobaczyć, pojawić się kiedyś na twoim występie. Ale zanim to nadejdzie, możesz zatańczyć dla mnie tak po prostu. Może nawet kiedyś mnie czegoś nauczysz? Podczas balu u Averych ciągle się bałam, że w tańcu z Glaucusem potknę się o brzeg sukni i wywrócę. Chciałabym umieć lepiej tańczyć.
Taniec sam w sobie był piękny... No i gdyby umiała sobie z nim radzić lepiej nie narażałaby siebie i Glaucusa na wpadki przy kolejnych wspólnych wyjściach.
Sięgnęła dłonią po filiżankę z herbatą i upiła łyk wciąż ciepłego napoju. Podejrzewała zresztą, że Leandra i jej mąż mają dużo znaczących znajomych, którzy ich odwiedzali... I którzy mogli zauważyć Monique.
Nad kolejnym pytaniem znowu się zamyśliła. W Hogwarcie było dużo chłopców, z tym, że po skończeniu szkoły praktycznie z nikim nie miała już kontaktu. Wielu z nich pewnie złapało różne staże czy inne prace, ona zajęła się malowaniem, każdy zaczynał swoje życie i wiele znajomości szkolnych się urywało, co było naturalną koleją rzeczy.
- Musiałabym nad tym pomyśleć. Bo wiesz, dawno nie miałam kontaktu z nikim z mojego roku – powiedziała. – Ale jeśli ktoś się odezwie, chętnie mu o tobie opowiem, jeśli mogę.
Czuła, że musiało jej bardzo na tym zależeć, i w sumie rozumiała to.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Lyry - Page 5 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Pokój Lyry [odnośnik]14.03.16 19:20
- Ah, rozumiem - zacisnęłam usta. - Czyli nie trzymaliście się wszyscy razem?
Moniczka nie znała tego świata, była trochę jak dziecko we mgle, które dopiero uczyło się obcować ze szlachtą. W końcu tak jak już mówiła, w jej szkole wszyscy żyli razem, nawet Alex nie miał oporów, aby poznać Monique i wyprowadzić ją do ludzi. A nagle trafiła do miejsca, gdzie wszystko funkcjonuje jakby inaczej. No ale, to przecież dorosły świat.
- Na pewno by ci się spodobało! Dlaczego nie pojechałaś uczyć się do Francji? Też bardzo lubiłam zaklęcia i obronę przed czarną magią. I to chyba wszystko. Nie cierpiałam nigdy zielarstwa i astronomii - skrzywiła się na samą myśl.
Wysłuchała ją, gdy mówiła o lordzie Traversie. Spuściła lekko wzrok. To samo spotkało lady Malfoy, teraz niedługo spotka Lyrkę. To był chyba ten jedyny minus bycia szlachetnie urodzoną, trzeba było zgodzić się na to, co zaproponuje rodzina. Moni biorąc kolejne ciasteczka spojrzała na przyjaciółkę.
- Na pewno będziecie dobrym małżeństwem, a… a potem co? Będziecie się starać o dziecko? - zapytałam, może trochę za bardzo wchodząc w strefę prywatną. - Chciałabym mieć już dziecko, móc je przebierać, kąpać, przytulać! Ale, trzeba byłoby być wtedy z mężczyzną… Boisz się? Myślałaś już o nocy poślubnej?
Albinoska nie do końca wiedziała, czy wypada jej o coś takiego pytać. Czuła się przy Lyrze bardzo rozluźniona, może nawet trochę za bardzo, dlatego pytała o takie rzeczy. Sama wątpiła, aby kiedykolwiek miała okazję być z jakimś mężczyzną. Może to i lepiej? Może dzięki temu oszczędzi sobie nerwów i bólu?
- Naprawdę? Byłoby cudownie. Muszę zabrać cię kiedyś do siebie do domu, zrobiłam tam ścianę twoich prac - pochwaliła się, dumnie wypinając piersi. - Na pewno by ci się spodobało.
Dziewczyna aż cała rozpromieniała, gdy Lyra stwierdziła, że może dla niej zatańczyć. A kiedy wspomniała o nauce tańca, to już w ogóle prawie podskoczyła na łóżku. Chwyciła przyjaciółkę za dłonie i mocno je ścisnęła, wpatrując się w nią rozweselona.
- Oczywiście, że nauczę cię tańczyć! - zawołała radośnie. - Będziemy udawać, że ja jestem lordem Traversem, a ty będziesz próbować nie podeptać mi stóp.
Zaśmiała się, bo oczywiście troszkę podśmiechiwała się z rudowłosej. Uśmiechnęła się do niej radośnie, to będzie cudowne, móc pomóc przyjaciółce w czymś tak ważnym. Przecież ślub był najważniejszym dniem w życiu kobiety. Zaraz po, albo zaraz przed, narodzinami dziecka. A pierwszy taniec musiał być wręcz idealny. A Moniczka już sobie przysięgła, że zrobi wszystko, aby Lyra czuła się swobodnie podczas tańca i żeby brylowała na parkiecie.
Zarumieniła się, gdy Lyrka zgodziła się pomyśleć o jakiś wolnych chłopcach, którzy mogliby być zainteresowani znalezieniem sobie dziewczyny. To było trochę krępujące, nie przywykła do tego, aby prosić o coś takiego. Ale odkąd znalazła się w Anglii, a jej priorytety zmieniły się, coraz częściej myślała o tym, że chciałaby być w przyszłości szczęśliwa.
- Oczywiście, że tak. Ale proszę, nic na siłę. Nie chciałabym, żeby wzięli mnie za jakąś desperatkę - zaśmiała się lekko. - Ale nie jestem do końca pewna, czy powinnam mieć kogoś takiego.
Zamyśliła się i idąc przykładem Lyry, wzięła w dłonie filiżankę ciepłej herbaty. Upiła łyk, a potem wbiła w nią swój wzrok. Zaczęła rozmyślać o tacie, o lady Malfoy i o jej mężu. O ich pięknym domu i o tym ile ma tam pracy.
- Wiesz, chciałabym, aby mój tata zaakceptował mojego przyszłego narzeczonego, po za tym, nie wiem czy moja pani pozwoliłaby mi się z nim spotykać. Póki co mieszkam u siebie, noce mam wolne, ale kiedyś na pewno się do niej przeprowadzę - spojrzała na rudowłosą. - Płaci mi, ja dla niej pracuję i, mimo że jest dla mnie bardzo miła i nie strofuje mnie, jeżeli zrobię coś złego, to jednak wymaga bym była na każde jej zawołanie i raczej nie byłaby zadowolona, gdyby moją głową zaprzątał jakiś chłopiec.
Ułożyła usta w prostą linię i znowu napiła się herbaty. Po chwili zmarszczyła brwi, odstawiła filiżankę i ponownie chwyciła Lyrkę za dłonie.
- W ogóle, tak bardzo cię przepraszam. Cały czas mówię o swojej pani, ale trudno jest mi się oprzeć. Tyle zawdzięczam jej i Alexowi, naprawdę staram się ich nie zawieść no i, nie oszukujmy się, ale pani Malfoy zajmuje mi teraz całe dnie. Nawet teraz myślę o tym, w czym będę jej pomagać jak wróci i co mam jeszcze do zrobienia. Ale, nie ważne. Powiedz mi lepiej kiedy chcesz zacząć nauki tańca. Uprzedzam cię jednak, że ja mam wolne tylko nocami, albo wtedy gdy pani jest w Świętym Mungu.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pokój Lyry [odnośnik]16.03.16 17:08
Lyra pokręciła głową. No niestety nie wyglądało to tak sielankowo, wśród uczniów Hogwartu istniało całe mnóstwo podziałów i nie stanowili całej zwartej grupy, gdzie wszyscy się lubili. Każdy miał swoje towarzystwo, w którym się obracał i naprawdę rzadkością były bliskie znajomości pomiędzy przedstawicielami nielubiących się domów.
- Niestety... Raczej nie byłoby to możliwe – powiedziała w odpowiedzi na pytanie o naukę, bo przecież jej rodziny nie byłoby stać na wysłanie jej aż do Beauxbatons. Pomijając już fakt rodowego przywiązania do Hogwartu i trafiania do Gryffindoru, oraz to, że sztuka raczej nie była wartością krzewioną przez Weasleyów. – Zresztą moja rodzina ma wieloletnie tradycje związane z nauką w Hogwarcie, raczej wątpię, żeby chcieli od tego odejść. To zawsze było oczywiste, że pójdę do Hogwartu, jak moi bracia.
Słysząc jednak kolejne pytania Monique znowu się zarumieniła i poruszyła się niespokojnie, przez dłuższą chwilę nie wiedząc, co odpowiedzieć. To oczywiste, że się bała, choć do tej pory raczej odpychała od siebie myśli o nocy poślubnej i przyszłym macierzyństwie, woląc póki co skupić się na narzeczeństwie i obawach w związku z mającym się odbyć za kilka miesięcy ślubie. W dodatku miała dopiero osiemnaście lat i zdecydowanie nie czuła się gotowa na zostanie matką. Dlatego do dzieci jej się nie spieszyło, choć oczywiście, bardzo chciała je kiedyś mieć. Ale dopiero za kilka lat, więc liczyła, że ród Glaucusa nie będzie wywierał na nich nacisku, żeby się pospieszyli. W końcu Travers był dwanaście lat starszy i zapewne oczekiwano od niego ustatkowania się i założenia rodziny.
- Och... Chciałabym, naprawdę, ale jeszcze nie teraz – przytaknęła w końcu. – Nie czuję się gotowa na taki krok, wolałabym poczekać choć parę lat, ale obawiam się, że rodzina Glaucusa nie pozwoli nam zbyt długo tego odwlekać.
Bezwiednie bawiła się włosami, próbując zatuszować swoje zmieszanie.
- Naprawdę zachowujesz moje prace? – Ta wzmianka nieco przegoniła jej niepewność sprzed chwili i poprawiła jej humor, bo było jej miło, że Monique docenia jej prace. – Ja... Cieszę się. To naprawdę miłe.
Lyra naprawdę chciałaby się nauczyć tańczyć, no ale przed skończeniem Hogwartu nie miała do tego zbyt wiele okazji, więc na balu pewnie nie raz podeptała Glaucusa lub wykonała jakiś zły krok. Więc wolałaby takich sytuacji w przyszłości uniknąć.
- Jasne. Musimy tylko znaleźć jakiś dzień, kiedy mogłybyśmy się spotkać i poćwiczyć gdzieś. Chciałabym na następnym balu zaprezentować się narzeczonemu w jak najlepszy sposób – rzekła; nie wspominając już o ślubie i późniejszym życiu. Swoją drogą, nawet ją to zaskakiwało, że zaczynało jej tak zależeć na Glaucusie, i to nie tylko w aspekcie przyjaźni, ale też ich narzeczeństwa. Choć na początku tak ją przerażała wizja tak młodego uwikłania w ten związek, z biegiem czasu zaakceptowała to, a nawet zaczęła się naprawdę starać pokazać się z jak najlepszej strony. Rozumiała, że przecież tak powinno być. – Po prostu spotkajmy się, kiedy będziesz akurat mieć wolną chwilę i będziesz chciała ją dla mnie poświęcić.
Bo przecież Lyra nie chciała zabierać jej tych chwil swobody i okazji do przebywania z bliskimi, których i tak miała niewiele przez pracę dla Leandry. I swoją drogą uważałaby za nie w porządku, gdyby Leandra zabraniała Monique spotykać się z kimś, bo przecież ona również powinna móc mieć możliwość nawiązywania relacji i stworzenia związku. A panna Vane, będąc mocno zapatrzoną w nowych pracodawców, mogłaby stawiać ich potrzeby kosztem własnych, co doprowadziłoby do niezbyt zdrowej sytuacji, przynajmniej zdaniem Lyry, ale nie wiedziała, jak jej to powiedzieć, żeby nie wyszło, że mówi tak z powodu jakichś uprzedzeń. Może była biedna, ale jednak wpojono jej pewne szlacheckie wartości i nie wyobrażała sobie być komuś tak oddaną. No i po prostu nie chciała, żeby Monique rezygnowała z własnej przyszłości i rodzinnego szczęścia, by nie wiadomo ile czasu oddawać się służbie u Malfoyów. Tym bardziej, że z tego co mówiła wynikało, że marzyła o mężu i założeniu rodziny.
- Nie powinnaś rezygnować ze swojego szczęścia – powiedziała tylko, posyłając jej lekki uśmiech.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Lyry - Page 5 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Pokój Lyry [odnośnik]18.03.16 20:18
- Aaa, rozumiem, no to faktycznie, jeżeli tradycją było u was, że wszyscy uczyli się w Hogwarcie, to byłoby trochę dziwne, gdybyś ty nagle pojechała sobie do Francji - przytaknęła.
Teraz wszystko było jasne. W rodzinie Moniczki nie było czegoś takiego. Znaczy jej ojciec zapewne uczył się w Hogwarcie, a matka w kraju z jakiego pochodziła, więc nie było większego znaczenia, gdzie poszła się uczyć. Dziękowała jednak z całego serca, że było to Beauxbatons, ponieważ dzięki temu poznała coś takiego jak balet. Jakże smutne musiałoby być jej życie, gdyby uczyła się w innej szkole, gdzie nie stawiali na rozwój artystyczny. To fakt, że uczyła się rok dłużej, jednakże wcale jej to nie przeszkadzało.
Widziała, jak Lyrka nerwowo kręciła się na siedzeniu i aż Monique zrobiło się głupio, że zapytała o coś takiego. Dostała jednak odpowiedź, na którą pokiwała głową.
- Rozumiem. Oby dali ci spokój jak najdłużej! - powiedziała z radosnym uśmiechem.
Pokiwała głową, gdy panna Weasley zapytała czy zatrzymuje jej prace. Oczywiście, że tak. Lyrka była chyba jedyną przyjaciółką, jaką Moniczka miała w tym kraju, chciała więc pielęgnować tę przyjaźń najlepiej jak potrafiła.
- Już ja się o to postaram - stwierdziła w końcu. - Tylko, wiesz, przydałoby nam się trochę więcej miejsca. Wiesz może, gdzie mogłybyśmy spokojnie poćwiczyć?
Zdecydowanie miejsce było problemem. Nie mogły robić tego tutaj w pokoju, bo może na podstawowe kroki wystarczy, ale obroty, bardziej wymagające ruchy potrzebowały przestrzeni. Po za tym, pary często nie dość, że wirując wokół własnej osi, to jeszcze wokół okręgu w sali. Tego też trzeba było Lyrkę nauczyć, aby nie zagubiła się, gdy do takiej sytuacji dojdzie.
- Na pewno będzie jakiś bal na święta, prawda? Postaram się żebyśmy spotkały się chociaż raz do tego czasu i pokaże ci wtedy chociaż podstawy i je poćwiczymy. Zobaczysz, to nic trudnego! - zapewniła ją.
Przynajmniej dla Monique było. W końcu ćwiczyła taniec od dawien dawna. Nie miała problemów z piruetami, jak na nie szlachecko urodzoną dziewczynę, poruszała się z pewną dozą wyuczonej gracji, której wymagano podczas tańca i podczas baletu. Chociaż tyle, chociaż czasami mogła udawać, że płynie w niej czysta krew. Przechodziło jej gdy stanęła obok prawdziwych dam, naturalnie pięknych, z naturalną elegancją, które nie musiały się tego uczyć, bo zdawało się, że pobierały wszystko wraz z mlekiem matki.
- Dla ciebie zawsze będę chciała poświęcić swoją wolną chwilę - zarumieniła się, lekko spuszczając wzrok.
Przez te kilka miesięcy Lyrka stała się dla niej naprawdę ważną osobą. I cieszyła się, że to nie u niej pracuje, bo gdyby miała, to by się chyba zapłakała. Zawsze, nie ważne jak bardzo się lubią, jest pewnego rodzaju graniczna linia, której nie wolno przekraczać, pomiędzy panią a służbą. Taką linię czuła u Leandry, mimo że chyba lady Malfoy ją i Moniczka swoją panią bardzo polubiła, to nie wolno było przekroczyć tej linii. Panna Vane byłaby załamana, gdyby nie mogła spędzać tak miłego czasu ze swoją przyjaciółką.
Na ostatnie słowa rudowłosej, Monique spuściła głowę i spojrzała na swoje dłonie. Zaczęła nimi wyginać brzeg swojej sukienki, zastanawiając się nad tym głębiej. Czy ona naprawdę rezygnowała ze swojego szczęścia? Pewnie trochę tak, a może nawet trochę bardziej niż trochę, jednak sama nie chciała się przed sobą do tego przyznać. Wolała okłamywać siebie i wszystkich innych dookoła, że tak jest teraz dobrze, że zmieniła priorytety i teraz co innego jest dla niej ważne. Serca się jednak przecież nie oszuka i trzeba było zdać sobie z tego sprawę.
- Może i nie powinnam - przyznała w końcu. - Ale wiesz, jest taka różnica, pomiędzy czystokrwistymi, a mugolakami i mugolami. Dla wielu szlachciców mugole powinni zostać wytępieni, a mugolaki są po to, aby im służyć. I nie zaprzeczaj, że wcale tak nie jest, bo jest tak chyba od zawsze. Lady Malfoy jest dla mnie cudowna i absolutnie nie czuje się u niej jak w ciężkiej pracy i atmosfera również jest znakomita, że bardzo chętnie do niej przychodzę, jednakże…
Tutaj urwała na chwilę, aby chwycić Lyrkę za dłonie i spojrzeć jej głęboko w oczy.
- Przestaję wierzyć w to, że cokolwiek zmieni się w kwestii mojego tańca, nie chcę się też nastawiać, że wydarzy się coś na pewno, a potem być rozczarowaną. Naprawdę, wole zostać u boku Leandry i żeby jej szczęście było moim szczęściem, a taniec traktować dodatkowo, niż poświęcić swoje myśli i wszystkie działania temu drugiemu, zaniedbując przy tym pracę, a potem zostać rozczarowana na lodzie.
Uśmiechnęła się do niej szczerze. Miała nadzieję, że dziewczyna zrozumiała, co Moniczka miała tak naprawdę na myśli. Jeżeli nie ma się kontaktów, jeżeli nie ma się odpowiedniej krwi, to w tych czasach naprawdę trudno coś osiągnąć i nie ważne, czy ma się talent. Lyrze byłoby równie ciężko, gdyby nie nazywała się Weasley.
- Będę musiała się zaraz zbierać, za godzinę lady Malfoy wraca do domu - mruknęła, spoglądając na zegarek.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pokój Lyry [odnośnik]19.03.16 13:55
Tak, to byłoby dziwne. I dlatego matka nie wpadła na taki pomysł, żeby córkę mimo jej artystycznych ciągotek posłać gdzieś indziej niż do Hogwartu. W końcu nikt nie brał pod uwagę, że sztuka kiedykolwiek będzie dla Lyry czymś więcej niż tylko dodatkową pasją. Weasleyowie, będąc biedni, musieli być bardziej praktyczni, a sztuka pewnym i praktycznym zajęciem nie była, więc członkowie jej rodu nie przykładali do niej dużej wagi. Matka pewnie wymarzyła sobie dla niej przyszłość w ministerstwie, którą jednak Lyra wzgardziła, gdy po wypadku okazało się że nie może być tak dobra, jak jej brat, i zajęła się malowaniem na poważnie, ale dopiero wtedy, bo wcześniej to faktycznie było tylko bardzo przyjemne hobby, do którego miała spory talent.
- Też mam taką nadzieję – powiedziała. – Zresztą mam wrażenie... Że dla Glaucusa ta sytuacja z zaręczynami również była dosyć nagła i niespodziewana.
Zarumieniła się, wdzięczna jednak za zmianę tematu.
- Muszę się zastanowić nad takim miejscem. W tym mieszkaniu nie ma zbyt wiele przestrzeni – powiedziała; pokój Lyry był malutki, salon również nie należał do największych. W sali na której tańczyła z Glaucusem na swoim pierwszym balu, pewnie zmieściłoby się kilka mieszkań Garretta. – Trzeba wybrać coś innego, gdzie miałybyśmy spokój. Napiszę do ciebie, jak uda mi się wymyślić.
Bo rzeczywiście fajnie byłoby poćwiczyć przed kolejnym balem, a możliwe, że bliżej końca roku znowu jakiś będzie. I Lyra była naprawdę wdzięczna Monique, że chciała poświęcić dla niej swój czas i czegoś ją nauczyć. Żałowała tylko tego, że dziewczyna marnowała się i nie mogła się rozwijać, ponieważ nie miała czystej krwi, a więc jej szanse już na starcie były mniejsze. Pewne schematy magicznego społeczeństwa, przykładającego tak dużą wagę do pochodzenia i czystości krwi, były naprawdę krzywdzące, ale niestety Lyra nie mogła nic na to poradzić. Gdyby miała więcej pieniędzy oraz szacunku otoczenia, mogłaby w przyszłości pomóc Monique, jednak była tylko Weasleyówną. Póki nosiła to nazwisko, nie miała co liczyć, że będzie traktowana poważniej. Jej życie mogło się odmienić dopiero po ślubie z Glaucusem. To nie tylko zwiększyłoby jej szanse jako artystki, ale i poprawiło sytuację materialną. I kto wie, może kiedyś, za kilka lat, byłaby w stanie zrobić dla przyjaciółki coś więcej niż tylko pocieszać ją samymi słowami i zapewniać, że nie wszystko stracone, bo jej marzenia mogą się jeszcze kiedyś spełnić? Gdyby była żoną Traversa i w dodatku szanowaną artystką o już ugruntowanej pozycji, mogłaby zrobić coś więcej. Choć na tym etapie to póki co nadal były po prostu marzenia naiwnej nastolatki.
- Zobaczysz, wszystko się prędzej czy później ułoży – powiedziała tylko, nie zwierzając się jednak ze swoich rozważań. – I mam nadzieję, że niedługo spotkamy się znowu. Do tego czasu postaram się znaleźć miejsce na nasze lekcje tańca.
Kiedy żegnała się z przyjaciółką, wciąż jednak rozmyślała o tym, co będzie, kiedy poślubi Traversa i czy jej życie rzeczywiście się odmieni.

| zt.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Lyry - Page 5 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Pokój Lyry [odnośnik]20.03.16 16:32
| Nauka oklumencji, post pierwszy, początek grudnia 1955

Odkąd brat opowiedział jej o nauce oklumencji, wzięła sobie za cel dowiedzieć się o tej umiejętności czegoś więcej.
To było dla niej ważne z kilku powodów. Po pierwsze, niezależnie od tego, co wydarzyło się w lipcu (a nadal tego nie wiedziała), wzięła sobie do serca słowa Alexa na temat jego przypuszczeń i postanowiła, że nie chce dopuścić, by coś takiego, utrata wspomnień z całego dnia i przebudzenie się w nieznanym sobie miejscu, wydarzyło się ponownie. Po drugie, naiwnie wierzyła, że opanowanie oklumencji w przynajmniej znośnym stopniu przerwie nieprzyjemną serię koszmarów regularnie dręczących ją właśnie od tamtego lipcowego dnia. Chciała się od nich odciąć, nauczyć się blokować swój umysł przed tego typu doznaniami i choć wcale nie była pewna, jakie będą skutki, to nadal było jednym z głównych motywatorów jej nauki. I po trzecie, jej brat-auror uczył się oklumencji, a to, co jej brat uważał za dobre, w zdecydowanej większości przypadków było dobre, przynajmniej w mniemaniu zapatrzonej w niego siostry. Już może nie tak, jak w dzieciństwie i wieku nastoletnim, bo po wypadku trochę jej to minęło, ale jednak nadal stawiającej sobie Garretta za wzór.
To właśnie on zaciekawił ją tym tematem, a także pożyczył jej swoje książki na ten temat. Często, ilekroć akurat nie wykonywała żadnych zleceń malarskich, wczytywała się w nie, by później, wieczorami, ćwiczyć oczyszczanie swojego umysłu ze wszystkich zbędnych myśli i próby zamknięcia go na wszystkie doznania mogące zakłócić jego spokój. Było to, oczywiście, bardzo trudne. Samo pozbycie się z głowy wszelkich myśli było prawdziwym wyzwaniem, gdyż najdalej po kilkunastu sekundach coś ją rozpraszało, jakaś ulotna myśl znowu pojawiała się w jej głowie, prowokując całą falę następnych. Niczym powiększająca się wyrwa w murze, przez którą przedostawało się coraz więcej wody, by znowu zalać ją rozmaitymi doznaniami i odczuciami. Och, naprawdę podziwiała każdemu, komu udało się opanować tę trudną sztukę oklumencji, skoro jej przychodził z takim trudem nawet ten pierwszy etap: oczyszczanie umysłu i próba zamknięcia go przed snem. Niektóre książki opisywały przydatność metod medytacyjnych, z czego Lyra także próbowała korzystać i po kilku tygodniach faktycznie zaczęło to przynosić pewne skutki w próbach oczyszczania się z emocji. Nie był to jeszcze bardzo znaczący postęp, ale jednak widziała, że coś powoli zaczynało się dziać i te wszystkie wskazówki opisywane w książce wcale nie są całkowicie pozbawione sensu, nawet jeśli wielokrotnie irytowały.
Ale może po spotkaniu z legilimentą i sesji w prawdziwych warunkach, z kimś doświadczonym, kto będzie mógł jej udzielić wskazówek, to wszystko zacznie jej przychodzić łatwiej? Kiedy Daniel opowiedział jej, że jego przyjaciel zna się na legilimencji, Lyra uczepiła się tej myśli i nawet sama napisała do Williama, chcąc, żeby ją czegoś nauczył. A teraz, czekając na spotkanie z nim i ten pierwszy raz, kiedy ktoś wedrze się do jej umysłu, próbowała się do tego jakoś przygotować, żeby nie być zupełnie zaskoczoną doznaniami, które ją spotkają, jakkolwiek przerażająca i nader niezręczna była wizja kogoś grzebiącego w jej głowie, mającego dostęp do wszystkich jej wspomnień, myśli i uczuć, nawet tych najskrytszych, z których niekiedy sama nie zdawała sobie sprawy? Pamiętała ostrzeżenia Garretta, podkreślającego, że musi to być osoba zaufana, więc miała nadzieję, że Daniel nie pomylił się w swojej ocenie. Niestety wiedziała, że to konieczne i nie może w nieskończoność uciekać przed tym elementem nauki, tak bardzo istotnym. Że chcąc nauczyć się oklumencji w praktyce, musi odbyć odpowiednią ilość sesji z legilimentą, tak, by nauczyć się odpierać jego ataki na swój umysł i tym samym skuteczniej go blokować, stawiać wokół niego mur nie dopuszczający do niego ani ingerencji z zewnątrz, ani, być może, własnych wewnętrznych rozterek i ataków nocnych koszmarów. Oczywiście, że się bała, jednak skoro Daniel ufał Havishamowi na tyle, że go jej polecił, musiała i ona zaufać, że znajdzie w jego osobie najlepszego nauczyciela z możliwych, dzięki któremu może kiedyś uda jej się dorównać Garrettowi.
Ten wieczór, na kilka dni przed planowaną sesją, spędziła więc nad książką. Siedziała na swoim łóżku, czytając kolejne linijki tekstu przy mdłym blasku świecy stojącej na szafeczce obok niej. Nie była nawet pewna, czy Garrett był u siebie, czy nie. Próbowała się przygotować do kolejnego ćwiczenia przed zaśnięciem, jakie wykonywała od kilku tygodni, nie licząc tych wieczorów, gdy po całodziennym malowaniu była tak zmęczona, że już nie miała na to siły.
Przesunęła dłonią po jednej ze stronic. Obok niej leżały dodatkowo własne notatki, na których w bardziej skrótowy i przystępny sposób wynotowała sobie najważniejsze wskazówki, więc po chwili je chwyciła, układając na książce i wbijając wzrok w staranne litery ręcznie nakreślone atramentem na pergaminach. Skoro lekcje z legilimentą były już całkiem bliską, namacalną perspektywą, tym bardziej musiała się teraz przyłożyć, by nie pokazać się jako kompletna miernota nie mająca zielonego pojęcia, co robić.
Znowu spojrzała na pergamin. Zamknąć umysł i wyciszyć się. Uwolnić się od otaczających ją myśli, emocji i doznań, zignorować napływające bodźce, jak szum kropli deszczu uderzających o parapet i okno czy zapach farb, wciąż silny, mimo że większość obrazów malowała teraz w nowej pracowni. Musiała starać się to zmarginalizować, skupić na własnym wnętrzu i wyizolować czynniki pochodzące z otaczającego jej świata. Trudna sprawa, mimo że przecież w jej sypialni panował taki spokój i była tutaj sama.
Zacisnęła powieki, próbując nie zwracać takiej uwagi na doznania zmysłów, starając się nie skupiać na myślach. Pozwalała im przepływać luźno, nie zatrzymywała się przy żadnej na dłużej, aż w końcu ich strumień zaczął słabnąć, by nagle jednak jej uwagę rozproszyło nagłe poruszenie się Złotka w klatce. Aż syknęła pod nosem. Musiała zachować spokój i nie pozwolić sobie na żadne rozproszenie, wtedy musiałaby zaczynać to wszystko od początku.
Spojrzała na swoją sowę karcąco i niemal błagalnie, licząc, że ta znowu zapadnie w sen i już jej nie rozproszy, w przeciwnym wypadku Lyra rzuci na nią zaklęcie uciszające. Na szczęście jednak Złotko znowu ukryła głowę pod skrzydłem, więc Lyra mogła znowu oczyścić swój umysł z myśli i emocji, i ograniczyć doznania, skupiając się wyłącznie na tej błogiej pustce, która pozostała, kiedy wykonała te pierwsze podstawowe kroki i wyciszyła się. Dopiero od niedawna zaczęło jej się to względnie udawać, i czasem nawet w ciągu dnia potrafiła skuteczniej niż wcześniej odpychać nieprzyjemne myśli, by zamiast nich przywoływać coś innego i tym samym łatwiej zachować spokój ducha w obliczu tych mniejszych i większych zmartwień, które czasami się przytrafiały, choćby w związku ze wspomnieniami, z problemami rodzinnymi czy obawami dotyczącymi przyszłego małżeństwa z Glaucusem oraz kariery malarskiej, która po wernisażu wydawała się nabrać rozpędu i otworzyć przed nią nowe szanse.
Teraz, gdy jej emocje oraz chaos myślowy były względnie (jak jej się wydawało!) opanowane, mogła spróbować skupić się na jakimś jednym konkretnym wspomnieniu, wybranym z odmętów pamięci. Czymś mało ważnym, czymś, za czym mogłaby się skryć w przypadku ataku na jej umysł, bądź też skupić się przed zaśnięciem, żeby odciąć to wszystko, co mogło generować koszmary.
Postanowiła skupić się na czymś neutralnym i z pewnością nieinteresującym dla kogoś, kto wniknąłby jej w umysł. Zwykle wybierała wspomnienia z dzieciństwa lub czasów szkolnych, drobne, nieznaczące i pozbawione wszelkich znamion traumy rzeczy, ale teraz wpadła na naprawdę genialny w jej mniemaniu pomysł. Może by tak skupić się na wspomnieniu związanym z malowaniem, z procesem twórczym towarzyszącym powstawaniu każdego z jej obrazów? Odtworzyć w myślach te wszystkie czynności i zaabsorbować nimi swoje myśli tak, jak robiła naprawdę, kiedy tworzyła każde kolejne dzieło? I choć Garrett wyrażał obawy, czy oklumencja nie wpłynie w jakiś sposób na jej postrzeganie i wrażliwość sztuki, Lyra póki co nie czuła żadnej zmiany w tej względzie, nawet gdy zaczęła wyciszać się i medytować przed zaśnięciem, za dnia malowało jej się dokładnie tak samo, jak wtedy, zanim wpadła na pomysł z nauką oklumencji.
Nawet, kiedy wyciszyła swój umysł, potrafiła doskonale odtworzyć w myślach całą sekwencję ruchów, począwszy od uchwycenia pędzla i nabrania na jego koniec odpowiedniej ilości farby z palety, a skończywszy na precyzyjnym naniesieniu kolorów na płótno, tak, by powoli i starannie układały się w zarys poszczególnych, coraz bardziej szczegółowych kształtów. Skoncentrowała się więc na tym, myśląc teraz tylko i wyłącznie o obrazie, który tworzyła we własnych myślach i widziała go przed sobą w wyobraźni. Na czystym płótnie, farbach oraz pędzlu, na ruchach dłoni nanoszących kolejne elementy. I nic innego nie miało teraz znaczenia, tylko ten obraz, który, nawet jeśli nie istniał naprawdę, wydawał jej się teraz całkowicie prawdziwy i pochłaniał ją niczym twórczy szał. Może więc bycie artystą i umiejętność skupienia się na tworzonym obrazie, wbrew temu, co zakładał jej brat, mogła okazać się pomocą, nie utrudnieniem podczas nauki oklumencji?
I kiedy tak już całkowicie się skupiła na tym malowaniu i wyłączyła wszelkie inne myśli, po pewnym czasie (nawet nie wiedziała, jakim, w końcu i na to przestała zwracać uwagę) przez to wszystko przedarł się donośny skrzek. Pokrywające się kolorami płótno zniknęło, Lyra raptownie otworzyła oczy i znowu zobaczyła swój pokój oraz małą sówkę trzepoczącą się w klatce i łypiącą wielkimi, złotymi oczami na okno.
Westchnęła.
- Złotko, ty nieznośna sowo... – mruknęła, po czym otworzyła klatkę oraz okno i pozwoliła ptakowi wyfrunąć na zewnątrz, najprawdopodobniej na nocne łowy, na które nagle jej się zebrało.
A później znowu usiadła na łóżku i chwyciła pergamin. I znowu postanowiła zacząć wszystko od początku, znowu powtarzając najpierw oczyszczenie się z innych myśli i doznań, które chciała wyizolować i zepchnąć wgłąb umysłu, a następnie powoli zaczynając odtwarzać całą sekwencję towarzyszącą malowaniu obrazu. Ale w końcu zmęczony organizm musiał powiedzieć dość, na dzisiaj wystarczy. Lyra odłożyła więc wszystko na biureczko i przygotowała się do snu, zamierzając w kolejnych dniach przed zaśnięciem ćwiczyć dalej.
Zamknęła oczy i znowu się oczyściła, a sen nadszedł zdumiewająco szybko. A gdy obudziła się rano, uświadomiła sobie, że dzisiaj nie dręczyły jej koszmary.

| zt.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Lyry - Page 5 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Pokój Lyry [odnośnik]24.03.16 21:50
| okolice połowy grudnia

Od poprzedniego spotkania z Williamem minęło kilka dni, podczas których Lyra starała się jakoś przygotować do czekającej ją sesji. Oprócz zwykłego poświęcania czasu na malowanie, starała się znaleźć go sporo na ćwiczenia oklumencji „na sucho”, w samotności, oczyszczając przed snem umysł, co z dnia na dzień zaczynało wychodzić coraz lepiej i powoli zaczynała łapać, co mówiły na ten temat książki. To miało dobry wpływ na jakość jej snu, gdyż nasilenie koszmarów zaczęło się zmniejszać, a Lyra wstawała bardziej wypoczęta i odprężona.
Rzecz jasna uprzedziła brata o planowanej sesji z Williamem. Gdyby tak jednak wrócił wcześniej z pracy, to przynajmniej się nie przerazi, gdy zastanie w mieszkaniu obcego mężczyznę (co z tego, że przyjaciela ich kuzyna?). Tak więc mogła w spokoju się przygotować do tego wszystkiego.
Żeby jak najlepiej znieść sesję legilimencji (według brata, niezbyt przyjemną), tego dnia pozwoliła sobie na dłuższy sen. Zażyła też eliksir wzmacniający i wybrała się na krótki spacer na świeżym powietrzu, o ile można było, oczywiście, powiedzieć tak o londyńskim powietrzu w grudniu. Choć niedawno spadł śnieg, powietrze w centrum miasta było gęste od dymu wytwarzanego przez mugoli. Idąc ulicą i przeskakując nad kałużami z rozmokłego, roztapiającego się puchu, aż zatęskniła za spokojnymi, odludnymi terenami z których pochodziła. A później wróciła i znowu się trochę zdrzemnęła. Nie chciała w końcu zasłabnąć, kiedy mężczyzna będzie się wdzierać do jej umysłu, bo wtedy pewnie nie chciałby jej dalej uczyć, a skoro zabrnęła do tego momentu, nie chciała się wycofywać, póki nie zacznie łapać, o co chodzi w oklumencji. Przed przyjściem Williama zjadła też skromny obiad a także ogarnęła pokój za pomocą paru zaklęć, żeby nie przyjmować gościa w takim rozgardiaszu. Choć czy powinna się tym tak przejmować w obliczu tego, że mężczyzna wedrze się do jej umysłu i zobaczy jej myśli i emocje?
Nie, o tym starała się myśleć jak najmniej, więc zaabsorbowała się tymi drobnymi czynnościami, a potem, gdy było już blisko do umówionej godziny, po prostu czekała, mając nadzieję, że wszystko pójdzie pomyślnie i nie będzie żałować swojej decyzji o podjęciu nauki oklumencji. I że sesje legilimencji wcale nie są tak nieprzyjemne, jak sugerował Garrett i książki, które przeczytała.
Cóż, wszystko się okaże.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pokój Lyry - Page 5 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Pokój Lyry [odnośnik]26.03.16 15:24
Jak zwykle prawie zapomniał. Na całe szczęście musiało go wcześniej natchnąć i odkrył dziś nabazgrane pospiesznie przypomnienie. Niezwykłe zrządzenie losu, bo pokrywało maleńką karteczkę wciśniętą w jeden z wielu notesów (chyba dłużyła jako zakładka dla opracowania badań Penfielda), która raczyła wielkodusznie wypaść, kiedy dzisiaj przekopywał się przez książki w poszukiwaniu czegoś na temat wpływu diety mięsnej na procesy myślowe. A tu nagle bum, objawienie, popołudnie u lady Weasley. Nie pozostawało więc nic innego jak pozostały do umówionego spotkania czas spędzić na względnym ogarnięciu się i przejrzeniu paru magicznych publikacji na temat oklumencji. Czas odświeżyć swoje umiejętności, Havisham. Nieczęsto z nich korzystał, trzeba przyznać. A jeśli się zbłaźni?
Klamka jednak zapadła i trzeba było stawić się na miejscu. Udał się więc do centrum. Na piechotę - przechadzki dobrze robią człowiekowi, czasem trzeba wyjść z domu i niekoniecznie ciągle się teleportować. Podobno. Tak twierdził Daniel. Albo Polly. Tak czy inaczej, ktoś tak twierdził, a Billy czasem przystawał na takie dziwaczne propozycje.
Dotarł; chwilę odczekał pod drzwiami, potem zdał sobie sprawę, że jeszcze nie zapukał - więc zapukał - poczekał jeszcze moment. - Dzień dobry, dzień dobry. - przywitał się z roztargnieniem, machając dla podkreślenia swojego powitania podręcznikiem, który akurat chwycił wychodząc z domu. Chyba nawet był o oklumencji. I rozpadał się, bo wyglądał jakby sama Rowena Ravenclaw się z niego uczyła. O ile uczyła się kiedykolwiek oklumencji - lecz jeśli tak, to właśnie z tego podręcznika. A przynajmniej podobnego wydania. Albo i nie. Trochę od tej przechadzki hasały mu myśli.
- Jakże dzień mija, lady Weasley? Samopoczucie dopisuje? - podpytywał, po części z grzeczności, po części z przejęcia i podekscytowania planowaną sesją. Był n i e z m i e r n i e ciekaw, jak to będzie wyglądało, co się wydarzy i najważniejsze - co z tego wyniknie. Jak na razie nieprzyjemną myśl o wdzieraniu się w czyjąś świątynię prywatności spychał na krańce umysłu, skupiając się na podziwianiu wystroju czy czymś równie wzniosłym.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Pokój Lyry
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach