Wydarzenia


Ekipa forum
Mała kawiarnia
AutorWiadomość
Mała kawiarnia [odnośnik]11.09.15 22:14
First topic message reminder :

Mała kawiarnia

★★
Mała kawiarnia nierzucająca się zarówno w oczy czarodziejów, jak i mugoli. By do niej trafić, należy wiedzieć, gdzie znajduje się wejście - wszak wśród reprezentacyjnej architektury Royal Borough of Kensington and Chelsea łatwo pominąć małe drzwi prowadzące do podpiwniczonej części budynku. W pomieszczeniu panuje półmrok, a jedyne oświetlenie stanowią małe, witrażowe lampki na każdym ze stolików. Relaksować się przy filiżance kawy - dosłownie każdego rodzaju na świecie - można na obitych zielonym atłasem sofach lub wygodnych fotelach. W powietrzu wyczuwalny jest zapach parzonej kawy. To miejsce szczególnie upodobali sobie pisarze, jak i poeci, czasami prezentujący tutaj swój dorobek.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:40, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mała kawiarnia - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Mała kawiarnia [odnośnik]21.10.15 22:38
Stwierdzenie, iż nie pragnęła wyjść za mąż, byłoby nieodpowiedzeniem roku. Miała już trzech narzeczonych, do żadnego z nich nie czuła nic wykraczającego poza zwykły szacunek. Nie, pomyłka, jednym z nich otwarcie (na tyle, na ile to było możliwe, oczywiście) gardziła, gdyż jego intelekt, a raczej jego brak, pozostawiał wiele do życzenia. Ile razy to czuła się zirytowana traktowaniem jej w sposób pobłażliwy, jakby o niczym nie miała pojęcia? Niezliczoną ilość. Jeśli miała już wyjść za mąż, to przynajmniej za kogoś, kto byłby równie inteligentny. Jako pasjonatka długich dyskusji, lubiła mieć rozmówcę na podobnym poziomie. Ostatnie kilka miesięcy cieszyła się, iż nareszcie rodzina odpuściła szukanie jej idealnego kandydata na męża, cóż za okropna pomyłka z jej strony! Najgorsze w tym wszystkim było to, iż nie potrafiła się postawić. Nie była Doreą; sprzeciwianie się woli rodziców uważała za coś karygodnego. Dla swojego rodu była naprawdę w stanie zrobić wiele, nawet poświęcić własne szczęście, bo prawdę powiedziawszy, nie sądziła, żeby u boku wytypowanego męża je odnalazła. Ba, będzie musiała być jeszcze ostrożniejsza, bo jak przed osobą, z którą dzielić będzie łoże, ukryje swoją prawdziwą tożsamość?
- Rozumiem, aczkolwiek po ostatnich kilku dniach poświęconych na rozważaniach związanych z najnowszą modą wśród czarownic, przydałby się inny, choćby i nudniejszy temat - przewróciła oczami, co miało dobitnie świadczyć, co też myśli o wiecznych rozmowach na temat sukien; po chwili jednak na jej usta wypłynął delikatny uśmiech. Nie zamierzała go ciągnąć za język, akurat wyciąganie informacji z Nicholasa nie było dzisiaj jej priorytetem. Mężczyzna sam w sobie bardzo jej imponował, szczególnie doceniała jego niebywałe maniery, och, no i gdzieś pomiędzy inteligencją uwagę Cassio przykuła również jego uroda, gdyż można by rzec, iż idealnie oddawał jej ulubiony typ wyglądu u płci brzydkiej. Jednakże przez myśl nie przemknęło jej, aby żądać czegoś więcej, ba, żeby z jego strony liczyć na jakieś większe uczucia.
- Cieszy mnie, iż mogłam Ci sprawić choć niewielką przyjemność - skomentowała, obdarzając go spojrzeniem spod długich rzęs. Dbała, aby z jej ust nie wyrwało się nieodpowiednie zdanie, to była dosyć delikatna sytuacja i tak też postanowiła postępować Cassiopeia. Była przygotowana na jego pytania, aczkolwiek nie była w stanie mu na nie wyczerpująco odpowiedzieć. Ułożyła wypielęgnowane dłonie na swoich kolanach. - Termin jeszcze nie jest mi znany, gdyż jak mniemam, rodzina moja, jak i mego wybranka pragnęła, abyśmy się lepiej zapoznali, choć ku mojej rozpaczy znam swojego przyszłego męża od czasów szkolnych i Ty również go znasz, Nicholasie. W niedługim czasie poślubię Twojego kuzyna, Percivala - imię swojego narzeczonego niemal wyszeptała, dziwiąc się, iż nie stanęło jej w gardle, zważywszy na uczucia, jakimi go obecnie darzyła. Spuściła wzrok, gdyż nie była pewna, co jeszcze mogłaby dodać.


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]21.10.15 23:17
Te aranżowane śluby to była zmora wszystkich arystokratów. Nicholas jak najbardziej popierał ideę utrzymania czystości krwi, popierał też, że nie można łączyć się z bylejakimi rodami czarodziejów. Ważnym była pozycja, wpływy oraz prestiż płynący z takiego małżeństwa. Gdy jest się na szczycie trzeba nieustannie dbać o to, żeby nie spaść w dół. Żeby być członkiem arystokracji wystarczyło się urodzić w odpowiedniej rodzinie. Natomiast, żeby zostać tam, gdzie się zaczęło to już była sztuka. Trzeba było przetrwać całe arystokratyczne wychowanie, nie zawieść rodu swoją nauką w Hogwarcie, przecież ojciec by go wyklął gdyby trafił do Gryffinforu, podjąć dobrą pracę, wziąć ślub z odpowiednią panną i spłodzić syna. Obowiązki wszyscy mieli mniej więcej te same. Nick z poniektórych, które uznawał za niekonieczne, starał się wymigać, ale czy mu się długo uda utrzymywać się w kawalerskim stanie? Na razie rodzina się o niego nie upominała, bo zaręczali się jego kuzyni, więc on próbował udowodnić, że nadaje się do innych celów niż przedłużanie ciągłości rodu. Naprawdę członkowie arystokratycznych rodzin mogli czuć się jak psy hodowlane.
- Czyżby nudziły Cię kobiece pogaduszki? – zapytał uśmiechając się lekko ironicznie. Wiedział, że panna Black nie należy do roześmianych, głupich panienek, których największym celem życiowym jest wydanie rodzinnej fortuny na kolejne pary butów i sukienek. Co nie znaczy, że nie wyglądała po prostu przepięknie. Nicholas od dawna był w niej po prostu zakochany, dlatego na wiadomość o jej ślubie zareagował ukłuciem zazdrości.
- Samą swoją obecnością sprawiasz mi przyjemność – dodał jak zwykle czarująco się uśmiechając. Starał się by jego komplementy nie były tanie, ale nie owijał też w bawełnę. W końcu wiedziała, że nie patrzy na nią jak na zwykłą znajomą. Gdy dziewczyna zaczęła mówić o ślubie założył nogę na nogę i dotknął reką twarzy. Był skupiony. Chciał jak najszybciej przetrawić te informacje. Nie dość, że zaręczona to jeszcze z jego kuzynem. Nie wyobrażał sobie tego.
- Naprawdę chciałbym ale raczej nie jestem wstanie nic z tym zrobić – powiedział chłodno i tak spokojnie jak tylko potrafił. Właściwie to wyglądał jakby właśnie się dowiedział, że umarł ktoś z jego bliskiej rodziny. Poniekąd czuł się winny tej sytuacji. Gdyby szepnął słówko nestorowi rodu ten nie powinien mieć nic przeciwko temu, żeby to on znalazł się na miejscu kuzyna. Chodziło o koneksje a nie o to, który kawaler z rodziny weźmie Blackównę za żonę. Ale on w tym momencie myślał tylko o sobie i jakoś nie wyobrażał sobie, że Blackowie będą chcieli wydać Cassiopeię za mąż, kiedy już kilka razy się to nie udało. A siebie z obrączką na palcu też za bardzo nie widział.
- Znacie się ale nie wiem jakie są wasze stosunki. Jesteś zadowolona z tego wyboru? – zapytał udając tylko zatroskanego, a nie zazdrosnego i spoglądając jej w oczy dla dodania tej grze aktorskiej wiarygodności.
Nicholas Nott
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : 5 +2
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Może impreza?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11527-nicholas-nott https://www.morsmordre.net/t11529-black-jack#357518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11530-n-nott#357520
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]23.10.15 18:29
Kiedy była małą dziewczynką, wierzyła w małżeństwa z miłości, w to, iż ludzie naprawdę potrafią zapałać do siebie szczerym, niewymuszonym uczuciem; wiecznym płomieniem, którego nie zgasi nawet najsilniejszy wiatr. W pewnym sensie wydawało jej się, że i ją spotkała taka właśnie miłość i może wcale się nie myliła, niestety, uczucie było jednostronne. Wtedy też po raz pierwszy zaczęła powątpiewać w to, iż jest jej pisane szczęście na polu uczuciowym, kolejne lata jedynie ją w tym upewniały. W gruncie rzeczy wina leżała częściowo po stronie Cassio, która po tak wielkim zawodzie, jaki ją spotkał, zamknęła swoje serce, ba, pozwoliła mu opustoszeć, a głos oddać rozumowi i ambicjom, a posiadała ich niemało. Choć robiła raczej cichą karierę, to awanse na coraz to wyższe stanowiska sprawiały jej niewątpliwą przyjemność. Nie do końca dążyła po trupach do celu, aczkolwiek potrafiła skutecznie wybrukować sobie drogę - to przez szepnięcie słówka na temat kogoś, to znowu przez mieszanie się w dziwne przypadki. Praca sprawiała jej niewymowną radość do tego stopnia, że nie przejmowała się wyjściem za mąż. Obowiązek jak obowiązek. Nie zamierzała okazywać cieplejszych uczuć swojemu wybranemu narzeczonego, nigdy w życiu, równie dobrze mogła ogłosić kapitulację! Jednakże podejście może się zmienić i to przytrafiło się Cassio, gdy dowiedziała się, kogo tym razem ma poślubić. To zmieniło wszystko. Nie potrafiła sobie tego poukładać w głowie, a już zwłaszcza martwiła ją wizja wydania na świat potomka.
- Mój drogi, tego nie powiedziałam! Przecież ja je wprost ubóstwiam - odparła równie ironicznie, posyłając mu rozbrajający uśmiech. Preferowała rozrywki bardziej pod "umysł", aczkolwiek głośno się z tym nie afiszowała, wśród panien salonowych mogłoby to zostać niezbyt pozytywnie odebrane. Z drugiej strony leżenie i pachnienie wydawało jej się  dużo bardziej męczące.
- Jak zwykle wiesz, co powiedzieć kobiecie! - skomentowała, bez kpiny w głosie. - Niemal żałuję, iż ostatnimi czasy widzimy się dosyć rzadko - dodała, starając się, aby nie zabrzmiało to, jakby robiła mu wyrzuty, bo oczywiście tak nie było. Jeśli chodzi o ambicję, to byli dosyć podobni.
- Nie wymagam tego, zdążyłam się w pewnym sensie już oswoić tą myślą, aczkolwiek uznałam, iż powinieneś wiedzieć - oznajmiła na pozór obojętnie, choć rzecz jasna wcale tak nie było, ani trochę nie była zadowolona z zaistniałej sytuacji, bo to zupełnie zmieniało charakter ich relacji; Cassiopeia uważała, że nie pozostanie im nic innego, jak ograniczenie kontaktów ze względu na dobre imię rodzin - i jej, i jego.
Na jego pytanie omal nie zaśmiała się gorzko. Wybór nie mógł być gorszy! Powoli pokręciła przecząco głową, marszcząc przy tym czoło. Szukała w głowie odpowiednich słów, aby pokrótce opisać mu, co łączyło ją z Percivalem. W końcu zdecydowała się na najprostszą metodę.
- Kochałam go - powiedziała bez ogródek, patrząc mu prosto w oczy. Na chwilę maska idealnej i nieprzeniknionej obojętności opadła, a cały ból, który zbierał się w niej przez lata, wyszedł na wierzch. - Trzynaście lat temu byliśmy parą. Byłam jego wymarzonym trofeum, które udało mu się zdobyć. Gdy osiągnął swój cel, porzucił mnie, wypalając dziurę nie tylko w sercu, co w duszy - zakończyła niemal szepcząc. Po chwili się zreflektowała, uśmiechając się blado. - Wybacz mi, Nicholasie, zbytnią szczerość, wszakże rozmawiamy o członku Twojego rodu, którego zapewne darzysz sympatią - niemal pluła sobie w brodę, iż pozwoliła sobie na wylanie żalu.


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]24.11.15 22:55
Uśmiechnął się współczująco słysząc odpowiedź Cassiopei. Chyba właśnie za to ją tak bardzo cenił. Nie lubiła tych babskich rozmówek o niczym. Była na nie zbyt inteligentna. Ale nie dawała tego po sobie poznać. W towarzystwie zachowywała się dokładnie tak jak wymagała tego etykieta od dobrze urodzonej kobiety. A taką kobietą bez wątpienia była. Rób Blacków był jednym z najstarszych i najbardziej wpływo z tego, że prędzej czy później ktoś będzie chciał nimi skoligacić i Cassno przekaże mu tę złą wiadomość. Do głowy mu nie przyszło jednak, że to nestor jego rodu przygotował młodym taką niespodziankę. Gdyby chodziło o inną pannę z nazwiskiem Black zapewne bardzo by się cieszył. Do rodziny wraz z dziewczyną wchodziły liczne koneksje, powiązania, a także zapewne spora kwota w skarbcu w banku Gringotta. Galeon rodzi galeon, jak to się mówi. Małżeństwa były czystym interesem i Nicholas zdawał sobie dokładnie z tego sprawę i nie chciał być w to wmieszany. Syna ożeń kiedy chcesz, córkę wydaj kiedy możesz. Cieszył się, że aktualnie na świecie panuje patriarchat i coś tam jednak miał do powiedzenia w sprawie swojej przyszłości (a przynajmniej tak mu się wydawało). Zajmował się swoją karierą i nie miał zamiaru myśleć o zawieraniu małżeństwa. Może to był błąd… Teraz już i tak było za późno.
- Nazwisko zobowiązuje – odpowiedział z lekkim uśmieszkiem. Potraktował to jak komplement. W końcu lubił prawić jej niewymuszone i subtelne komplementy. Czasami były mniej subtelne, ale wtedy to tym bardziej nie było na pokaz. Mówił szczerą prawdę, bo uważał Cassiopeię Black za kobietę wręcz idealną. Piękna, inteligentna, dobrze wychowana i przy tym wszystkim kobieca. Takich niewiast to teraz ze świecą szukać, bo zazwyczaj panny były albo głupie ale starały się dążyć do emancypacji.
- Taka jest kolej rzeczy… – skomentował tylko krótko. Był wściekły na samego siebie, że nie domyślił się, że coś takiego może się stać. I jego kuzyn będzie sypiał z jego kobietą. Tak, właściwie teraz zdał sobie sprawę z tego, że myślał o niej w tej kategorii. Moje – więc nikt mi tego nie zabierze. A jednak się przeliczył. Zrobił wielkie oczy na ułamek sekundy, gdy wiedział się, że Cassio kiedyś naprawdę go kochała. Szybko jednak znów przybrał maskę obojętności. Takiego obrotu rzeczy się nie spodziewał.
- Sukrwiel… – wyszeptał i w to słowo włożył całą swoją wściekłość. Miał ochotę wstać, iść do niego i przywalić mu z pięści w twarz. Jak mógł ją skrzywdzić? I teraz jeszcze będzie musiała spędzić z nim resztę życia. Może nigdy nie był przeciwnikiem aranżowanych małżeństw, ale w tym momencie to było przegięcie. Pozwolił sobie jednak tylko na jedno, nienawistne słowo na temat kuzyna.
- Twoja rodzina o tym wie? – powiedział spoglądając jej prosto w oczy. Miał nadzieję, że Cassiopeia będzie oczkiem w głowie tatusia i jeszcze będzie dało się coś z tym zrobić.
Nicholas Nott
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : 5 +2
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Może impreza?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11527-nicholas-nott https://www.morsmordre.net/t11529-black-jack#357518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11530-n-nott#357520
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]02.01.16 15:30
W swoich największych koszmarach Colin nawet nie przypuszczał, że przyjdzie mu korzystać z t a k i c h usług. Owszem, wyobrażał sobie wizytę w burdelu czy wzywanie magicznego hydraulika (o ile tacy istnieli), żeby przeczyścił mu rurę, ale nigdy, przenigdy na myśl mu nie przyszło, by fatygować się do swatki. Dodatkowo wyobraźnia podsuwała coraz to dziwniejsze wizje starej, zrzędliwej matrony, której jedynym celem jest ogołocenie Colina z pieniędzy i z godności, podsuwając mu coraz to bardziej niedostępne kobiece kąski. I zapewne nigdy by z takiej usługi faktycznie nie skorzystał, gdyby nie idiotyczny list, jaki raczył mu wysłać kopany w dupę nestor rodu. Zarówno list, jak i nestora Colin miał w głębokim poważaniu - posiadał wystarczającą fortunę, by radzić sobie bez wsparcia rodziny (co zresztą od zawsze robił) - jednakże postanowił zagrać na nosie zasuszonemu dziadowi. Odpisał mu lakonicznie, że podjął już w tej kwestii odpowiednie kroki (oczywiście ani słowem się nie zająknął, że kroki te to usilne zabieganie o rękę panny Yaxley), na dowód tego przesyłając zapewnienie, że niebawem zgłosi się do swatki.
Swatki.
Słowo, które w ustach Colina, wypowiedziane na głos nawet z całą powagą, na jaką było go stać, brzmiało jak typowy żart, po którym zebrane towarzystwo turlało się ze śmiechu po ziemi. A więc z tegoż właśnie powodu był tutaj, zajmując stolik oddalony od kontuaru, gdzie kręciła się obsługa, popijając gorącą czekoladę i rozpierając się wygodnie, jakby przyszedł na spotkanie do klubu dżentelmenów, a nie by dobić małżeński interes. Oczywiście nie zamierzał nikogo wybierać, wybrzydzając na każdą kolejną pannę, ale przecież nie zaszkodzi, jeśli rzuci okiem na kilka ładnych twarzy, a jeśli Merlin pozwoli i zdjęcia będą nieco dokładniejsze, zawiesi spojrzenie również na innych atrybutach kandydatek. Całe to spotkanie nie malowało się więc w jakichś ponurych barwach i choć Colin wolałby jednak być gdzieś indziej, to mimo wszystko pragnął również doprowadzić sprawę do końca. Z pewnością mina durnego nestora będzie warta tego niewielkiego poświęcenia, które dokonywało się właśnie udziałem Colina, gdy starzec dostanie list, w którym Colin z ubolewaniem zawiadomi, iż niestety - brak jest odpowiednich kandydatek, z którymi mógłby stworzyć odpowiedni związek, ale na szczęście sytuacja rozwiązała się sama, jako że sam upatrzył sobie wymarzoną żonę.
Która zapewne czekała teraz z niecierpliwością na jego list, próbując przekonać swojego ojca, by wydał zgodę na ich ślub. Który połączyłby dwa zwaśnione rody, a przynajmniej nieco załagodził idiotyczną niechęć, wynikając zapewne z dawno zapomnianej głupoty. Bo dla Colina właśnie głupotą były wzajemne rodowe fanaberie, wymysły, wzajemne dogryzanie sobie - zwłaszcza teraz, gdy szlacheckie rody potrzebowały najsilniej zjednoczenia i wspólnej walki przeciwko panoszącym się wszędzie mugolskim zapędom, przeciwko bluźnierczemu mieszaniu krwi... które kiedyś i dla Colina nie było niczym grzesznym, ale od kilku miesięcy urosło do rangi niewybaczalnego występku.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]03.01.16 13:03
Adelaide Greengrass nie była w dobrym nastroju.
Łupanie w krzyżu zapowiadało deszcz meteorytów a układ zmarszczek na prawym policzku oznaczał rychłe załamanie się rynku sprzedaży czarodziejskich ziół. Wiedziała to już od pierwszego spojrzenia w lustro, przed którym przygotowywała się do dzisiejszego spotkania z przeuroczym młodzieńcem, szukającym szczęścia w miłości. Zawsze wzruszały ją takie prośby; widocznie ten szalony świat nie popadł jeszcze w ruinę, skoro znajdywali się w nim tacy rozkoszni chłopcy, chcący skorzystać z dobrej rady swatki. Ach, czuła się potrzebna, czuła się chciana i czuła, że swoimi propozycjami przyczynia się do rozwoju szlacheckiego światka, nie zezwalając na okropne mezalianse. Pomimo ponurych myśli chwyciła się tego promyczka nadziei – w postaci dziedzica Fawleyów – postanawiając, że roztoczy dzisiaj przed młodzieńcem wizję niesamowitego małżeńskiego szczęścia. Odkaszlnęła, łyknęła zdrowy łyk eliksiru witalności – miała w końcu prawie osiemdziesiąt lat – i teleportowała się spod lustra tuż przed kawiarenkę.
Weszła do niej dość energicznym krokiem. Poprawiła okulary w grubych, szylkretowych oprawkach, by wyszukać w pomieszczeniu małego Colinka (chyba pamiętała go za młodu), co udało się jej po dobrej minucie błądzenia wzrokiem po zakamarkach kawiarni. W końcu ruszyła jego w stronę i z cichym skrzypnięciem - swych wiekowych kości czy może drewnianego krzesełka - zasiadła na przeciwko Colina, wzdychając ciężko i skupiając wzrok na swym dzisiejszym kliencie. Wzrok potrojony siłą magicznych szkieł, zza których przebłyskiwały bardzo jasne tęczówki, szare, mętne, niezasługujące na miano niebieskich. W odróżnieniu od całej reszty stroju matrony. Turkusowy szal spoczywał w misternym pofałdowaniu na jej ramionach, wtapiając się w szmaragdowe tło sukni a opalowe kolczyki migotały przy każdym poruszeniu się kobiety. - Panicz Fawley - powitała go głosem zadziwiająco młodym, miękkim i perlistym, co musiało wywołać pewną konsternację. Na pierwszy rzut oka rozmówca powinien spodziewać się skrzekliwego tonu staruszki a nie gładkiego, śpiewnego brzmienia, pasującego raczej do hożej łani w wieku idealnym do romansu. Adelaide nie przejęła się jednak ewentualnym zdziwieniem Colina. Wpatrywała się w niego dłuższą chwilę uporczywie i wręcz nachalnie w dziwnej próbie rozczytania z twarzy mężczyzny marzeń dotyczących idealnej kandydatki. Widocznie próby spełzły na niczym, bo głośne westchnienie znów rozdarło ciszę przytulnej kawiarenki, a Greengrass sięgnęła po przepastną błękitną torebkę, z której wyciągnęła na stolik notes. Również niebieski. - Jakieś kryteria, tak na dobry początek? – zagadnęła mięciutko, wykazując się niezwykłą łaską oraz profesjonalizmem. Tak naprawdę nie miała w swoim notesiku zbyt wielu nazwisk, lecz takie pytanie zakładało, że mogła roztoczyć przed Fawleyem wachlarz chętnych młódek o nienagannym rodowodzie.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Mała kawiarnia - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]03.01.16 14:20
Łyk ciepłego napoju rozgrzał zmartwione serce - toż to już trzy godziny bez listu do panny Yaxley, a jeśli ta urocza dzierlatka się na niego obrazi za tak bezczelne ignorowanie? - i choć Colin całym sobą starał się skupiać na myślach o rozkosznych ustach blondynki, które mógłby ukradkiem całować tuż pod nosem jej ojca, nie mógł nie rozglądać się za każdym klientem, który wchodził do kawiarni. Jego wzrok padł w końcu na staruszkę - a gwoli ścisłości każda osoba powyżej sześćdziesięciu pięciu lat była dla Colina stara - która dziarskim jak na swój wiek krokiem zbliżyła się do stolika i przy nim zasiadła, nie czekając aż księgarz podskoczy raz dwa, aby podsunąć jej krzesło. Najwyraźniej przedstawicielki rodu Greengrassów były przyzwyczajone do samodzielności lub ich mężczyźni nie byli specjalnie wielkimi dżentelmenami.
- Szanowna pani - skłonił głowę, zastanawiając się jednocześnie, czy nie powinien przywołać kelnera i zamówić im czegoś do picia. Jego czekolada już się kończyła, a lady Greengrass wyglądała na taką, która nie pogardzi miłym zaproszeniem od uroczego mężczyzny, który wpatrywał się w nią z lekką fascynacją. O tak, zdecydowanie nie spodziewał się tak młodego, słodkiego wręcz głosu, ale zaraz pomyślał, że ma to przecież swój sens - który młodzieniec albo która niewiasta słuchaliby rad i propozycji swatki, gdyby ta skrzypiała im nieprzyjemnie nad uchem? W takich chwilach wszelkie myśli o przyszłym małżeństwie schodziłyby na dalszy plan, a młodzi marzyliby jedynie o tym, by ponure krakanie wreszcie zamilkło. Po krótkim wahaniu zamówił dla nich napoje i dopiero wtedy znów zwrócił się do kobiety, która najwyraźniej nie lubiła marnować swojego czasu. I dobrze, wolał załatwić sprawę szybko, bez niepotrzebnego owijania w bawełnę i kręcenia się w miejscu - propozycja, ocena, idziemy dalej, propozycja, ocena, idziemy dalej... Przygotował już nawet kila standardowych tekstów, którymi odrzucałby kolejne młode panny, ale patrząc na lady Greengrass zrobiło mu się nagle - cóż za wrażliwość - nieprzyjemnie, że będzie musiał odrzucić wszystkie propozycje przedstawione przez kobietę, a tym samym niejako potwierdzić, że nie spełniła swojego zadania. Ech, może jednak uda, że jest kimś zainteresowany?
- Cóż, jestem przekonany, że mój nestor - słowo to wypowiedział dokładnie tak, jakby właśnie oparzył się w język - wolałby widzieć u mojego boku szlachciankę. Więc nie będę wybrzydzał, chociaż osobiście nie pogardzę panną z nieszlacheckiego, acz czystej krwi rodu - wyjaśnił swoje dość obszerne kryteria, chociaż przed oczami stał mu wymowny obraz blondwłosej, eterycznej panny Yaxley. Przezornie ograniczył się jednak do ogólnych założeń, bo gdyby zaczął opisywać swój ideał o wiele dokładniej, lady Greengrass nie miałaby najmniejszych problemów z odgadnięciem, o kogo mu chodzi. A póki co wolał zachować swój zakochany stan w ścisłej tajemnicy.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]03.01.16 14:55
Wpatrzone w Colina oczy zamrugały gwałtownie a firanka siwych (tak, to możliwe) rzęs zadrgały niebezpiecznie. Przez sekundę mogłoby się wydawać, że staruszka padnie na zawał, słysząc podobną, subtelną obelgę - czy Fawley sugerował, że w jej swatkowym kajeciku pojawiają się nazwiska obrzydliwych mugolaków lub półkrwiaków? - ale zamiast popaść w wrogą histerię, Adelaide wybuchnęła głośnym śmiechem. Znów wzbudzając specyficzny dysonans. Poorana zmarszczkami twarz zmarszczyła się jeszcze bardziej, sękata dłoń uderzyła w udo przykryte suknią i cała lady Greengrass wydawała się być skrzypiącą szafą grającą ze zdartą płytą suchego, kaszliwego rechociku, jednakże spomiędzy jej mięsistych warg nie wydobyły się skrzeki a perlisty chichocik, młodej panienki, zakrywającej pełne usteczka dłonią w koronkowej rękawiczce.
- Młodzieńcze, myślisz, że zaprezentowałabym ci dziewczę plugawego, szlamiastego pochodzenia? A to ci dopiero! - powiedziała, z trudem opanowując wesołość, która i tak przebłyskiwała z każdej głoski jej syreniego tonu. Potrzebowała jeszcze dłuższej chwili, by uspokoić się zupełnie a gdy to zrobiła, jeszcze raz poprawiła się na krześle niczym niebieska kura na wysokiej grzędzie. I otworzyła magiczny notatnik z takim namaszczeniem, jakby miała do czynienia z prastarym artefaktem. Zanim przemówiła, odchrząknęła cicho, zastukała chudymi palcami o blat stolika i pokręciła głową, aż coś trzasnęło w jej karku. Tak przygotowana mogła zacząć swą pracę od panienki idealnej. Od kiedy tylko dowiedziała się o spotkaniu z Colinem, od razu wyczuła miłosną wibrację od jednej ze szlachcianek, jaką właśnie Fawleyowi przedstawiała.
- Teodora Bulstrode, dwadzieścia trzy lata, daleka kuzynka Isoldy. Dziewczę od niej stokrotnie urodziwsze, a do tego doskonale wychowane, zdolne. Na co dzień opiekuje się jednorożcami, co świadczy o jej najczystszej moralności. Absolutnie dziewicza, nigdy nie posiadała żadnego narzeczonego, nie jest więc spętana więzami towarzyskich niesnasek – zadeklamowała podniosłym tonem, ciągle wpatrując się w twarz Colina, po czym szarlatańskim gestem starego gracza w karty wysupłała spomiędzy kartek notatnika portretowe zdjęcie, idealnie nadające się do pogrzebowej ramki. Z fotografii łypała Fawleya pannica owszem, młoda, owszem, zdolna – o czym mógł świadczyć mocno zadarty nos – ale do urodziwej było jej z pewnością daleko. Malutkie oczka były ledwo widoczne zza pyzatych policzków, a w trzy podbródki wrzynał się wysoki kołnierzyk falbaniastej bluzki. - Prawdziwa piękność. Idealna na matkę dziedzica! Płodność aż bucha od tej cudownej panny - kontynuowała w zachwycie, posyłając sprawnym pyknięciem zdjęcie Teodory na stronę stolika Colina, by mógł z bliska przypatrzeć się temu zjawisku. Pewna, że jej praca na dziś jest ukończona. Już widziała pulchną rączkę Bulstrodówny ściskającą męską dłoń panicza Fawleya i aż westchnęła ze wzruszenia, pobrzękując uwieszonymi u nadgarstka bransoletkami.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Mała kawiarnia - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]03.01.16 15:45
Momentalnie zmienił zdanie o słodkim głosie lady Greenngrass. Jej śmiech mógłby z powodzeniem obudzić umarłego, a nawet cały cmentarz truposzy, którzy zapewne z rozpaczy zatykaliby sobie uszy resztkami nadgryzionych, spróchniałych kości. Colin miał to nieszczęście, że swoimi własnymi uszami słyszał ten śmiech, ten dziwny chichot aż nazbyt wyraźnie i prawie szczęknął zębami, podskakując gwałtownie na krześle. Nie był przygotowany na takie atrakcje i drżącymi dłońmi sięgnął po nowy puchar z czekoladą, ale po chwili namysłu odstawił go znów na stolik. Na wszelki wypadek, gdyby jego rozmówczyni postanowiła znów wesoło zachichotać, dostrajając się częstotliwością swojego głosu do jak najwyższego poziomu i rozbijając mu szklankę w dłoni. A ponieważ swoje dłonie kochał i były mu szalenie potrzebne do czynności, o których ze względu na moralność występujących tu bohaterów nie wypada wspominać, wolał się przezornie zabezpieczyć. Czekoladę zawsze mógł przecież wypić później, nie krztusząc się na widok pierwszej ze szlachcianek, której uroczy portrecik podsuwano mu właśnie pod nos.
- Hm... taaaaaak... - powiedział entuzjastycznie, zamykając przy tym lewe oko, jakby zerkanie na puszystą szlachciankę wyłącznie prawy, odbierało jej z dziesięć kilogramów i jeden dodatkowy podbródek. Nie był pewien, czy chciałby z taką panną kiedykolwiek znaleźć się w jednym pomieszczeniu, a myśl o płodzeniu dziedzica wzbudziła w nim lekki dyskomfort i obawiał się, że będzie musiał na chwilę przeprosić lady Greengrass, by wypluć z siebie wizję spędzania reszty życia z panną Bulstrode. - Niewątpliwie doskonała partia, ale może ma pani w zanadrzu kogoś jeszcze? Mniej... obfitego w łaski natury? - zapytał niepewnie, odsuwając od siebie zdjęcie i starając się wyglądać na wyjątkowo zainteresowanego nowymi propozycjami. Których de facto zaczął się teraz poważnie obawiać. Co będzie następne? Podstarzała panna z wąsiskami? Cała jego tolerancja dla płci pięknej wyparowała w jednej chwili; co innego prawić komplementy nieco na wyrost dziewczętom i damom, z którymi nie trzeba się wiązać w żaden sposób, a co innego wybierać sobie wybrankę serca - wtedy wszystkie drobne defekty urastają nagle do rangi nierozwiązywalnego problemu. I choć Colin nie miałby nic przeciwko, by przelotnie zerknąć na pannę Bulstrode w czasie jakiegoś balu, może nawet ośmieliłby się z nią zatańczyć jakiś krótki taniec, to kategorycznie nie zgodziłby się na bliższą znajomość. Męskie priorytety wzięły górę i Fawley niepomny obietnic składanych samemu sobie, że wszak książki nie ocenia się po okładce, ale po treści, robił właśnie to, przed czym miał się wystrzegać - cenił wyżej okładkę od tego, co zawarte było na kartach książki.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]03.01.16 17:25
Wytrzeszczone na Colina oczy Adelaidy nieco przygasły a nadzieja, buchająca w nich czystym ogniem stuprocentowej pewności w swym małżeńskim rokowaniu, rozpłynęła się w autentycznym smutku. Panicz Fawley odtrącił wybraną specjalnie dla niego Teodorę niemalże bez zastanowienia. Dalekie echa śmiechu i przekonanie o własnej swatkowej wielkości opuściły staruszkę w jednym momencie, sprawiając, że cała zapadła się w sobie a zmarszczki, znaczące jej twarz, tylko się pogłębiły. Lady Greengrass była teraz tylko oklapłym, pomarszczonym balonikiem, ledwie pamiętającym niedawną radość. Westchnęła rozdzierająco, tak, że powiew jej pachnącego melasowymi cukierkami oddechu zachwiał płomieniem stojącej na blacie świecy, po czym odebrała od Colina zdjęcie, chowając ją skrzętnie za okładkę notatnika. - Taka strata, taka strata...Mielibyście piękne dzieci, lordzie Fawley, a przyjaźń między waszymi domami tylko by się umocniła - wymamrotała bardziej do siebie wyraźnie przygnębionym głosikiem. Nie zamierzała się jednak poddawać. Co prawda wiara we własną nieomylność gdzieś zniknęła, ale przecież musiała kontynuować zadanie z uniesionym czołem. Od dziesiątek lat to właśnie do niej zwracano się po małżeńskie rady - dość dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że sama Adelaida należała do wąskiego grona starych panien - i kapryśny, choć uprzejmy Colin nie mógł zaprzepaścić tysiąca doświadczeń z podobnymi młokosami, grymaszącymi na wybierane partnerki.
- Co my tu jeszcze mamy...która panna pasowałaby do takiego ślicznego chłopczyka... - kontynuowała szeptanie do samej siebie, kartkując notesik w zastraszająco szybkim tempie. Na chybił trafił wybrała kilka zdjęć spomiędzy kolejnych stron, potasowała je szybkim, karcianym ruchem i rozłożyła przed Colinem całą talię ruchomych fotografii. - Słodziutka Ginnie Travers, śliczna istota, wspaniale wychowana, chociaż lojalnie muszę ostrzec, że podobno miewa pewne...psychiczne kłopoty. A przynajmniej takie krążą plotki - rozpoczęła konkurs piękności, wybałuszając znacząco oczy, gdy wspomniała o owych kłopotach a sękaty palec uderzył w pierwsze zdjęcie od lewej. Przesuwał się powoli w prawą stronę, wskazując, którą aktualnie panienkę reklamuje niezawodna Adelaide. - Elizabeth Fawley, córka niechlubnego byłego ministra, ale kto by się tym przejmował, proszę tylko spojrzeć na te zachwycające...no. Cóż. Odpada - zaczęła rozentuzjazmowana, milknąc jednak, gdy zorientowała się w zbyt bliskim pokrewieństwie łączącego klienta i krzywiącą się z fotografii Lizzy. Zerknęła kontrolnie na Colina, po czym odwróciła zdjęcie, przechodząc do następnej kandydatki. - Helena Nott, badaczka trytonów, lat zaledwie dziewiętnaście. Otrzymała same Wybitne na egzaminach kończących Hogwart. Do tego utalentowana baletnica, cały ród Nottów jest z niej niezwykle dumny - kontynuowała, obrysowując pomalowanym na niebiesko paznokciem twarzyczkę kolejnej damy. Ze zdjęcia uśmiechała się do Colina urocza brunetka o szerokim uśmiechu, może odrobinę zbyt dużym nosku, ale nie dało odmówić się jej zachwycającej urody. - Oraz Arielle Malfoy, złotowłosy klejnot w koronie. Co prawda była już dwukrotnie zaręczona, lecz - ech! - czy panicza to dziwi? Piękna. Absolutnie piękna. - Adelaide zakończyła tę część prezentacji, szurając kliszą z faktycznie prześliczną Ariellę, z której oczu jednakże przebijała zupełna pustka. Greengrass odchrząknęła i znów zastukała głośno paznokciami w stół aż wszystkie uwiecznione na fotografiach panny zerknęły w prawo, przerywając poprawianie sukien i kolczyków. - Czy któraś napawa lorda Fawleya nieokiełznanym porywem miłości? - spytała Adelaide, mrugając zawzięcie rzęsami w niezłej próbie przekonania mężczyzny do wskazania swej wybranki.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Mała kawiarnia - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]03.01.16 18:48
Niewymowna strata dla panny Greengrass okazała się jednak swoistym błogosławieństwem dla Colina, który mógł teraz do woli przeglądać zdjęcia panienek n a p r a w d ę uroczych, na których patrzenie nie powodowało palpitacji serca, ani chęci jak najszybszej ucieczki w obawie, że dziewoja ze zdjęcia mogłaby się zmaterializować tuż obok i bezczelnie ciągnąć go przed ołtarz. Z widoczną w dłoniach niecierpliwością podnosił kolejne zdjęcia i przyglądał się im z wyraźną uwagą. Następne kandydatki prezentowały się o wiele lepiej niż pierwsza z nich i z pewnością miały aparycję o wiele ciekawszą dla oka - co Colin skrzętnie wykorzystywał, zawieszając je na nieco dłużej niż wypadało - i nawet, nawet mu się wydawało, że przy pannie Travers jego serce zabiło ciut mocniej, ale dopiero po chwili zrozumiał, że to wcale nie bicie serca, ale stukanie szklanek o stoik. Kelner pojawił się niespodziewanie i równie niespodziewanie zniknął, wybawiając Colina z przykrej konieczności odrzucenia kolejnych kandydatur.
Panna Travers odpadła od razu, gdy lady Greengrass wspomniała o jej drobnych problemach, kandydaturę Elizabeth skwitował zniesmaczonym spojrzeniem. Do tej pory pamiętał bolesne słowa kuzynki, które wypowiedziała przy ognisku podczas Festiwalu Miłości i nawet g d y b y panna Fawley okazała się tą, do której jego męskie serce zaczęłoby się wyrywać, to nigdy, przenigdy nie rozpatrywałby jej w kontekście swojej narzeczonej. Mniej mu przeszkadzało ich bliskie pokrewieństwo, niż sam fakt, jak mocno nim pogardzała - zresztą z najwyższą wzajemnością. I jeśli miałby ją kiedykolwiek widzieć zaobrączkowaną czy związaną z nim w jakikolwiek sposób, to tylko w piwnicznej celi, gdzie zajęłaby dumne miejsce po swojej dalekiej kuzynce.
Helena Nott odpadła już z racji swojego nazwiska - odkąd Percival sprzątnął mu sprzed nosa Inarę, jakikolwiek przedstawiciel rodu Nottów wzbudzał w Colinie nieuzasadnioną niechęć graniczącą z tą, jaką darzył swoją własną rodzinę. Z drugiej strony - tu zawahał się chwilę nad zdjęciem panny Nott, próbując znaleźć w jej obliczu coś, co przyciągnęłoby jego uwagę - jakim miły pstryczkiem w nos byłoby poślubienie panienki, która mogłaby być chociażby siostrą Percivala. Może mógłby się w ten sposób zbliżyć do Inary? Ach, ach, co za plan, co za knucie! Niestety dla Colina jego realizacja była wielce wątpliwa, a Inara odeszła w niepamięć z jego myśli równie szybko, jak się przed chwilą pojawiła, gdy Colin znów przypomniał sobie o słodkiej blondynce, księżniczce uwięzionej na bagnach między trollami. Panna Malfoy z kolei wyglądała na zaprezentowanym zdjęciu o wiele bardziej tępo niż trolle, o których mu opowiadała Rosalie i Fawley nie miał najmniejszych wątpliwości, że zdecydowanie nie jest to dama jego serca. Odchrząknął przepraszająco i odłożył zdjęcia.
- Niewątpliwie urocze panienki, w szczególności panna Travers i panna Nott - zaczął zapobiegawczo, zerkając jeszcze raz na zdjęcie tej drugiej, jakby z delikatnym wahaniem. - Ale dla czystego sumienia muszę zapytać, czy nie skrywa pani, lady Greengrass, jeszcze jakichś dziewiczych kryształów w tym swoim tajemniczym notesie. Nie chcę wyjść na nienasyconego i wybrednego, jednakże wolałbym mieć jak najszerszy wybór - wyjaśnił uprzejmie, wędrując myślami do Rosalie i błagając wszelkie możliwe siły, by blondynka nigdy nie dowiedziała się o jego wizycie i znajomości ze swatką.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]03.01.16 19:24
Adelaide była pewna, że Colin padnie rażony urokiem którejś z kandydatek, będących przecież najznamienitszymi przedstawicielkami swych szlacheckich rodów. Specjalnie wyselekcjonowane, chowane pod kloszem i czujnym okiem guwernantek, matek oraz ojców, dorastały specjalnie dla takich oto arystokratów. Fawley należał już do klasy starszej i dopiero od niedawna zaczął błyszczeć prawdziwym błękitnokrwistym blaskiem, co jednak nie odejmowało mu uroku. Na jego miejscu niesforna panienka mogłaby już porzucić nadzieję na szczęśliwe małżeństwo, łkając w wyhaftowaną podusię - mężczyźni mieli o wiele łatwiej, co czyniło z nich kapryśną klientelę. Lady Greengrass szczyciła się jednak odgadywaniem pragnień nawet tak dojrzałych jegomościów, dlatego też z ponownie rosnącym podekscytowaniem obserwowała przyglądającego się zdjęciom bruneta, wyczekując ostatecznego werdyktu. Serce staruszki skłaniało się ku przeuroczej Malfoyównie, będącej idealnym materiałem na żonę, lecz etyka zawodowa zabraniała jej jakiejkolwiek sugestii. Nawet tej najsubtelniejszej; nie mogła więc ani posyłać Colinowi znaczącego mrugnięcia oczkiem ani też wystawić Arielle jako jedynej kandydatki. Pomarszczone dłonie kobiety zacisnęły się na krawędzi stołu a bladoszare oczy ponownie obrały sobie za cel przystojną twarz Colina. Wahał się, rozumował, walczył z wewnętrzną miłością i...
I żadnej nie wybrał.
Lady Greengrass nie kryła już swego przygnębienia. Wargi wygięły się w podkówkę, tylko podkreślaną linią zmarszczek i obwisłej skóry policzków, a palce przestały kurczowo przytrzymywać krawędź stolika, opadając na podołek kobiety w geście rezygnacji. Colin zachowywał się po dżentelmeńsku i jego odmowa została wyszyta złotymi nićmi dobrego wychowania, lecz doświadczona Adelaide i tak rozpoznawała przypadek beznadziejny. Tym razem nie westchnęła rozdzierająco, szybko zagarniając zdjęcia do notatniczka.
- Reszta....reszta to panny zaręczone. Lub starsze. Lub takie, których senior Fawley z pewnością by nie zaakceptował - powiedziała zrezygnowana a jej słodziutki głosik powoli przemienił się w coraz bardziej skrzeczące brzmienie. Magia? Smutek? - Chyba, że...zwykłe czystokrwiste. Bez odpowiedniego rodowodu. - dodała bez przekonania, odwracając notesik do góry nogami i spod obwoluty okładki wyjęła dziesięć fotografii, podpisanych u dołu zdobnymi zawijasami. Rozłożyła je ponownie niczym karty wróżbiarskiego tarota, lecz po dokładnym przyjrzeniu się następnym kandydatkom aż syknęła. Dłoń Adelaide drapieżnie wystrzeliła do przodu, zgarniając szybko ze stołu zdjęcie ładnej, ciemnowłosej kobiety o kocich oczach. - Och, ta paskudna Morgan - Głos lady Greengrass aż zadrżał z obrzydzenia, kiedy szybko darła podobiznę Cressidy, opadającą na drewnianą podłogę. - Widzi panicz, tym ze skazą nie można ufać. Zdradliwe to niczym dzikie kugucharzyska - podzieliła się z nim oczywistą opinią, dalej smutna i bliska wywieszenia białej flagi. - Oczywiście możemy spotkać się ponownie i skupić się na każdej kandydatce jeszcze mocniej...zwłaszcza na Teodorze - dodała w przypływie jakiejś irracjonalnej nadziei, wgapiając się w Colina z głodną niecierpliwością.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Mała kawiarnia - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]03.01.16 20:27
Z istną niecierpliwością godną wygłodniałego gumochłona wpatrywał się w Colin w zdjęcia, które lady Greengrass wyciągała ze swojego kajecika. Sytuacja stawała się cokolwiek podbramkowa, bo choć minęło zaledwie kilkanaście minut, Colin nie miał serca psuć tej krótkiej znajomości swoją wyjątkową wybrednością i był gotów wybrać którąkolwiek z panien, byle tylko nie zasmucić siedzącej naprzeciwko staruszki. A właściwie nadobnej matrony, która wzdychała nad jego przypadkiem niemalże załamując ręce i Fawley obawiał się, że przyprawi uroczą lady o zawał serca, jeśli jeszcze raz odrzuci przedstawione mu kandydatury.
- Odrobina świeżej krwi nie zaszkodzi szlacheckim korzeniom - zauważył uprzejmie, przeglądając wyłożone na stole zdjęcia. Tym razem bez żadnej prezentacji i zachęty, pomijając jedną antyzachętę, gdy ciemnowłosa dziewczyna została dosłownie rozdarta na strzępy. Obracał zdjęcia w dłoniach, przyglądał się z uwagą migającym na nich twarzom i nieśmiałym uśmiechom, próbując odczytać z niewieścich twarzy coś więcej niż tępotę i znudzenie. I nic! Jego serce nie drgnęło nawet na moment, nawet przez chwilę nie udając, że poczuł cokolwiek poza jeszcze większą pewnością, iż wybranką jego serca jest tylko i wyłącznie Rosalie Yaxley. Ta, która zajmowała wszystkie jego myśli, która karcąco patrzyła na niego z każdego zdjęcia, na które spoglądał, jakby właśnie popełniał najgorsze wykroczenie zdrady, myśląc w ogóle o małżeństwie z kimś innym. Westchnął głęboko, nie mogąc zrobić nic więcej, by zadowolić lady Greengrass. Zgarnął jedno losowe zdjęcie, odczytując nazwisko niejakiej Margaret Skamander, panny całkiem zresztą urodziwej, mrugającego do niego zalotnie okiem.
- Wydaje się dość przyjemną panienką - zwrócił się do kobiety, obracając zdjęcie między palcami - i zdaje się, że w przeszłości nasze rodziny już się łączyły... stryjeczna babka ze strony wuja mojego ojca - wymyślił na poczekaniu, próbując udobruchać lady Greengrass i pokazać, że w końcu znalazł niewiastę, na którą zwrócił większą uwagę. Przyjrzał się dziewczynie jeszcze raz i im dłużej patrzył, tym większego nabierał przekonania, że gdyby faktycznie kogoś szukał i potrzebował kobiety do celów wyłącznie matrymonialnych, wybór panny Skamander byłby całkiem prawdopodobny. Cóż, mogła jedynie żałować, że Colin kilka tygodni wcześniej oddał swoje serce już komuś innemu. - Byłbym wdzięczny, gdyby wysłała mi pani informacje o niej... adresy, wszystkie szczegóły, które pomogą mi zdobyć jej serce. O niej i... pannie Travers - dodał po chwili wahania. Uznał, że wybieranie tylko jednej panny byłoby dość podejrzane, szczególnie po tym, z jaką wybrednością traktował kolejne kandydatury. Hm... może powinien się nawet zdecydować na trzecią? Dopił czekoladę, dbając przy tym starannie, by nie ubrudzić swoich wąsów i wstał od stolika z wyraźną ulgą. Skłoniwszy się wdzięcznie podziękował raz jeszcze lady Greengrass za przysługę i tak szybką reakcję, za doskonałe dobranie kandydatek (drobne kłamstwo), po czym błyskawicznie zmył się z kawiarni, marząc już tylko o czystym pergaminie, który zapełniłby słowami bezgranicznej miłości, jaką darzył pannę Yaxley.

z/t
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]04.03.16 19:43
| 3.11.1955

Miasto z a s y p i a ł o.
Senny olbrzym rozdziawiał swe ceglaste płuca, pozwalając na zanurzenie ich w powłoce cieni; przychodzących stanowczo zbyt szybko, wraz z niknącym na linii horyzontu, ciemnoczerwonym - niemal krwistym na wzór przytłaczającej go korony obłoków - słońcem. Ludzie nie szli, tylko płynęli; ich sylwetki, rozmyte w tle przesączanych coraz skąpiej łun świetlnych, majaczyły niczym miraże, bliskie lecz jednocześnie odległe, racząc wzrokiem pustym, pogrążonym i niejako nieobecnym, który rozbijał się o wodzące dookoła spojrzenie, rzucane przelotnie, częściowo, bez wyraźnej ochoty i zaangażowania. Dziwny spokój, roztaczający dookoła przyjemny uścisk swoich niewidzialnych ramion, spokój, mimo szmerów i hałasów, które uniemożliwiały na skwitowanie jego istnienia ciszy. Wnikał on przy każdym wdechu jak element życiodajnej mieszanki, niczym lekka toń wody, którą dało się wypełnić klatkę piersiową; wlać między rozszerzające się systematycznie żebra. Odwieczni towarzysze - książka, spisana drobnym drukiem na delikatnych, niemal kruchych kartkach i notatnik (gdyby przyszła potrzeba przelania na papier chodzących po głowie myśli) - siedzieli, przyjmując z milczeniem ciemność wpuszczaną do otaczającego je materiału kieszeni. Zwyczajny odpoczynek, niemal jak wykonywana codziennie rutyna; zwyczajne pociągnięcie za klamkę, pod której naciskiem skrzydło drzwi ustąpiło z cichym jęknięciem, lekkim, niemalże niesłyszalnym; zwyczajne rozejrzenie się po okolicy, pozwolenie na ogarnięcie nozdrzy przenikliwym aromatem palonej kawy, intensywnym, lecz zarazem mile drażniącym gardło. Wszystko zwyczajne, monotonne, a pośród tego wybijająca się niezwyczajna sylwetka, której obraz zdawał się niemo krzyczeć, zaskakując poszerzające nieznacznie swe światło źrenice. Dalej już nie było wahania, pozostała tylko wynaturzona p e w n o ś ć - czy to siebie czy zaistniałej sytuacji - która pozwoliła mu (wręcz rozkazała), na skierowanie swoich kroków w określone miejsce. Wspomnienia mogły przejść przez umysł burzliwą nawałnicą, rozświetlać się pod sklepieniem czaszki w nieskończonych wizjach, lecz tym razem trzymał je na wodzy, nie rozkładał na części pierwsze, nie analizował, po prostu, jak pojawiająca się znikąd postać, jak obecny nagle bohater: p r z y s z e d ł.
Nie, o niczym nie zapomniał.
Bez skrupułów, bez pytania, bez wątpienia, usiadł naprzeciw niej z lekko widocznym na twarzy uśmiechem - lub raczej widmem samego uśmiechu, uwydatnionego w nieznacznie wygiętych ustach.
- Nie jest dobrze siedzieć samemu - odezwał się niedługo potem, jak jego plecy zagłębiły się w oparciu; wyciągnął dłonie przed siebie, składając je w daszek; obserwował, uważał, p a t r z y ł. [bylobrzydkobedzieladnie]


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape



Ostatnio zmieniony przez Daniel Krueger dnia 10.04.16 20:07, w całości zmieniany 2 razy
Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mała kawiarnia - Page 2 Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Mała kawiarnia [odnośnik]04.03.16 21:45
Nie mogła wiecznie siedzieć w domu. Udawać, że świat poza czterema ścianami nie istnieje, a wstawać z łóżka warto jedynie po to, by udać się do łazienki lub kuchni. Musiała zrobić zakupy. Iść na próbę kolejnego spektaklu. Zrobić coś, do jasnej cholery, ze swoim beznadziejnym życiem. Zmierzyć się z ostatnimi pewnie w tym roku ciepłymi promieniami słońca padającymi na skórę bezpośrednio, nie zaś przez wyczyszczoną dokładnie szybę.
Trzeba było pokonać swoją niechęć, wszechogarniające poczucie kompletnej beznadziejności i bezsensowności wszelkich działań, wyrwać się zaklętego kręgu, który najwyraźniej otaczał całe mieszkanie. Przestąpienie progu było momentem symbolicznym. A potem poszło już łatwo. Jak z jazdą na rowerze - początkowo nie wiesz, co robić, ale zaraz orientujesz się, że to jest tak n a t u r a l n e i nie trzeba się wcale zastanawiać - wpada się w zwyczajny, codzienny rytm. Wprawdzie każda myśl o Moście Westminsterskim przerażała; wzbudzała niesmak, paraliżowała kończyny, plątała myśli, lecz najwyraźniej taką cenę musiała zapłacić. Ale i to kiedyś miało minąć - gdy ułożyła sobie trasę wykluczającą przechodzenie przez rzekę wszystko wróciło do normalnego trybu - a przynajmniej tak sobie naiwnie wmawiała - uwzględniającego także codzienne rytuały do których należała na przykład popołudniowa kawa w miejscu zupełnie niedostrzegalnym, ukrytym, lecz bez wątpienia wyjątkowym. Kłębiące się pod sufitem niesforne myśli artystów, aromatyczny zapach naprawdę dobrej jakości ziaren, niezwykła przytulność - to wszystko składało się na miejsce, do którego chciało się wracać. W którym można było po prostu odetchnąć. Zapomnieć o wydarzeniach, które powracały pod powieki obrazami o przesadnie nasyconych kolorach. Po prostu b y ć.
A może nawet tu nie było można.
Lub zwyczajnie jej decyzje były już zbyt rozległe, obarczone zbyt wielkimi konsekwencjami, by mogła gdziekolwiek się ukryć. Wszędzie mógł czaić się zgrzyt; wyrzut sumienia rozlewający się ciemną plamą niemożliwego do wywabienia atramentu na nowym ubraniu. Teraz, gdy z nieśmiałą nadzieją patrzyła na dzień miniony i kolejne, rozpaczliwie próbując po raz kolejny zebrać się, wstać i przeciwstawić się, akurat t e r a z musiał się zjawić. Bez wątpienia był demonem, który miał zabrać jej upadłą duszę do ostatnich kręgów piekielnych - czy gdyby było inaczej, jej nieme błaganie do wszelkich istniejących bóstw zostałoby tak brutalnie wyśmiane? Demonem nie pierwszym i zapewne nie ostatnim.
Milczała. Siedziała p o p r o s t u; ani zlękniona, ani smutna, ani tym bardziej ucieszona jego widokiem - siedziała całkiem zwyczajnie, z palcami zaciśniętymi na uszku filiżanki wypełnionej pachnącą odurzająco mocną kawą, wyprostowana, z pozorną neutralnością na twarzy. Ale jak miała pozostać obojętna? Mówił do niej ustami, które wpijały się w j e j usta, pieściły tak rozkosznie skórę szyi. Bawił się dłońmi błądzącymi niedawno po j e j nagim ciele. Przecież doskonale pamiętała, jak zachodziły mgłą jasnoniebieskie oczy, kiedy...
Spuściła gwałtownie oczy, obejmując gorące naczynie dłońmi. - Czasem dobrze. - Bez jawnej wrogości, bez wyrzutu, bez niechęci, ale i bez zadowolenia. Może nieco niepewnie. Nie wiedziała, co powinna zrobić.
Nic nie wiedziała.
Cornelia Mulciber
Cornelia Mulciber
Zawód : aktorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Someday I'll wish upon a star,
wake up where the clouds are far behind me
Where troubles melts like lemon drops, high above the chimney top
That's where you'll find me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
another story
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1919-cornelia-mulciber https://www.morsmordre.net/t1944-odyseusz#27509 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-harley-street-10-4 https://www.morsmordre.net/t1945-cornelia-mulciber#27510

Strona 2 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Mała kawiarnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach