Wydarzenia


Ekipa forum
Wzniesienie
AutorWiadomość
Wzniesienie [odnośnik]11.11.15 21:32

Wzniesienie

Skromna polana nieopodal plaży mieści się na niewysokim wzniesieniu, z którego roztacza się widok na falujące, bijące wilgocią morze. Upstrzona polnymi kwiatami za dnia jest mało uczęszczana. Nocą jest doskonałym punktem widokowym na niebo, brak koron drzew w promieniu przynajmniej kilkuset metrów pozwala podziwiać księżyc oraz gwiazdy. Początkiem sierpnia, podczas festiwalu lata, można zaobserwować sunące komety.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wzniesienie Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wzniesienie [odnośnik]11.11.15 21:32
Na wzniesieniu zaczęli tłoczyć się czarodzieje, jedni siadając na trawie, inni na przygotowanych haftowanych kocach, upstrzone gwiazdami, cudownie bezchmurne niebo było tej nocy doskonale widoczne. Jak każdego roku i tego dnia, ostatniego dnia zabawy Festiwalu Lata, dało się zaobserwować spadające gwiazdy. Nie zapomnijcie pomyśleć życzeń - kto wie, kogo dziś uszczęśliwią?
Od morza dął delikatny, letni wiatr, wraz z zachodem słońca zrobiło się już dużo chłodniej, a spienione fale przepięknie mieniły się srebrem, odbijając blask okrągłego księżyca.

Noc spadających gwiazd odbywa się w momencie spotkania Rycerzy Walpurgii - nie mogą oni znaleźć się w dwóch miejscach jednocześnie tego samego dnia i o tej samej porze.

Wątek jest luźny, możecie opuścić temat w dowolnym momencie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wzniesienie Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wzniesienie [odnośnik]12.11.15 19:24
| 5 sierpnia

Szła powoli leśną ścieżką prowadzącą na wzniesienie, na którym już gromadzili się już czarownice i czarodziejki, dobrani w pary lub w większe grupki (adoracji i nie tylko). Myślała, oh, wiele myślała. Zwłaszcza o tym, co wydarzyło się wczoraj. O pleceniu wianków, o puszczaniu ich na falującą wodę, o Crispinie z rozbitym nosem, który jakimś cudem złapał ten jej, upleciony z trawy, elastycznych gałązek oraz pąków narcyzów i amarylisów. Chciała go za to zbesztać, bo... to nie jemu się on należał. Poza tym, cała ta sprawa z jego nosem... i tą bójką na wybrzeżu... istne szaleństwo. Sierpień zaczął się wyjątkowo pięknie i intensywnie. Już widziała te nagłówki w Proroku i Czarownicy, oj, widziała. Może zafunduje sobie tę przyjemność i po prostu nie kupi kilku najbliższych numerów? Niech szlachcianki, o sprawy których poszło, zbiorą na siebie całą uwagę medialnego świata.
Zmarszczyła brwi, wpatrując się w czubki swoich butów, licząc w myślach kroki, które wykonała, delikatnie pocierając kciukiem szorstką fakturę okładki swojego notatnika. Przycisnęła go do siebie, przytrzymała skrzyżowanymi ramionami. Zatrzymała się gdzieś na uboczu, w miejscu, z którego jednak dobrze widać było czarne niebo tonące w milionach migoczących białym światłem gwiazd. Przedstawienie najwyraźniej jeszcze się nie zaczęło. Noc stała na głównej scenie pilnując, by każdy czarodziej dotarł na miejsce o właściwej porze i nie przegapił ani jednej z jej cór wypadających spektakularnie spod jej spódnicy.
Jedyna taka noc, kiedy można schować kciuki pod palcami, zacisnąć powieki i poprosić los o jedną rzecz, marzenie. Od kilku lat prosiła o to samo, naiwnie wierząc, że szanowana przez wszystkich Fortuna tym razem się do niej uśmiechnie. No bo... czy Eileen prosiła o wiele? O jeden kawałek tego wyjątkowo cudnego, słodkiego ciasta zwanego miłością? O jedną osobę. Naprawdę, jedną!
Uśmiechnęła się do siebie, do swojej infantylności, którą chowała jeszcze na dnie serca, błądzącej w kącikach jej różanych ust, iskrzącej się w jej oczach.
Te filozoficzne rozmyślania przerwała pierwsza gwiazda, która przemknęła przez nocny nieboskłon wywołując szepty zachwytu wśród obserwujących. Obejrzała się za siebie, szukając wśród nowo przybyłych wysokiego mężczyzny włosach koloru dojrzałych marchewek.
Marchewek, właśnie... Eileen kochała marchewki.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wzniesienie 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Wzniesienie [odnośnik]15.11.15 21:46
Wyścig był dobrym pomysłem, bo wyładował większą część pokładów gniewu i agresji Sylvaina. Poprawił mu też trochę samopoczucie... choć najwyraźniej niewystarczająco, skoro Crouch szwendał się sam po okolicy. Wciąż był zły jak myślał o wydarzeniach na wiankach, a nastroju nie poprawiało mu to, że sporo osób o tym plotkowało i nie dawało zapomnieć ani na chwilę. Nie chciał psuć wieczoru Bellonie, więc po wyścigu sprawnie się ulotnił, włócząc z dala od centrum festiwalu i tłumu czarodziejów. Wrócił dopiero po zmroku do miejsca, w którym zwyczajowo oglądało się gwiazdy. Szczerze mówiąc wcale nie chciał się tu znaleźć... ale jego nogi najwyraźniej wiedziały lepiej. Zatrzymał się gdzieś na uboczu i przetoczył spojrzeniem po zbierających się tu powoli parach. I pomyśleć, że swego czasu też taki był... To było tak dawno, dawno temu... Zerknął jeszcze na nocne niebo, ale zamiast ku gwiazdom, zwrócił swe oczy w stronę księżyca. Tęsknota, tak? Miał inne zdanie co do jego znaczenia - przekleństwo - oto słowo doskonałe dla tego nieszczęsnego ciała niebieskiego. Zmrużył jeszcze ślepia, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w dół, schodząc ze wzniesienia. Nic tu po nim w szczególności, że lada chwila zjawi się tu cały tabun zakochanych czarodziejów. 
Nim jednak na dobre opuścił to miejsce w oczy rzuciła mu się pewna znajoma sylwetka. Zamiast jednak zwyczajowo uniknąć spotkania, skierował kroki właśnie w jej kierunku. Już wcześniej o tym myślał - mieli do pogadania. 
- Hej, Ellie - mruknął niezbyt głośno, stając tuż za jej plecami. - Przyszłaś prosić spadające gwiazdy o narzeczonego? - dodał tylko odrobinę złośliwie. Doskonale wiedział jak ten temat drażni pannę Fawley.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Wzniesienie [odnośnik]15.11.15 22:47
Niemal koniec festiwalu, a on czuł, jakby przepuścił wszystkie dni między palcami. Z racji pracy - nie mógł uczestniczyć w większości oferowanych atrakcji, ale zarezerwował sobie specjalnie dzień, by pojawić się tego dnia na Wzniesieniu. Czuł się odrobinę jak oszust, kiedy wchodził na polanę, obserwując siedzące pary obok siebie, ale nie tylko.
Obiecał Mathildzie - po dziwnej, jakby sennej, może dla niektórych nawet koszmarnej aurze wiankowej. Choć planował już wtedy zatrzymać odrobinę czasu dla jego wieszczki i właścicielki wianka, który wyłowił, to - wiadomość , jaką dostał z pracy - szybko pokrzyżowała mu plany. Był przyzwyczajony, że aurorzy, w razie pilnej potrzeby, często byli wzywani - niezależnie od dnia wolnego.
Rozglądał się po wzniesieniu jakoś niepewnie, nie dostrzegając jeszcze filigranowej postaci Mathildy. I skoro ona była w Londynie..czemu ta cholera Józek się nie odezwał? Bo zakładał że także był gdzieś w jej pobliżu. Wiedział w końcu co to znaczy mieć siostrę... Ciche westchnienie przeszło przez jego wargi, ale zakończyły się nieświadomym uśmiechem, akurat wtedy, gdy przyglądało mu się jakieś dziewczę, stojące wśród rozmawiającej grupce. Choć ów wyraz nie był posłany dla niej, dziewczyna posłała mu ten sam wyraz, wyraźnie oczekując jego reakcji i - zapewne spotkania. Skamander jednak mrugnął z daleka, by powędrować dalej.
Stanął na brzegu polany, uważając, by wiatr nie niósł w kierunku zgromadzonych czarodziejów - papierosowego dymu, który ulatywał gdzieś do góry, niesiony cichym wiatrem. W oddali plaża - chyba nawet ta, przy której tak niedawno wędrował u boku Alice i Seliny. Pomiędzy kolejnymi haustami dymu, Samuel uśmiechnął się, wspominając głupi pomysł, który zmobilizował go do wrzucenia obu jego towarzyszek w słone fale wody.
Teraz jednak czekał, wierząc, że Mathilda dostrzeże go wśród wszystkich czarodziei, jacy się pojawili, by oglądać noc spadających gwiazd.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Wzniesienie 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Wzniesienie [odnośnik]16.11.15 9:50
Raźno maszerowała pod górę, przyciskając złożony w kostkę koc do piersi. Zgubiła Rudolfa gdzieś w tłumie, chyba wpadł na kogoś znajomego - machnęła mu więc ręką wskazując na wzniesienie, bez słów informując, że tam właśnie będzie na niego czekać. Przecież nie musieli cały czas trzymać się za ręce i wspólnie rozmawiać z jego kolegami, czyż nie? Zresztą kilka minut osobno im nie zaszkodzi, przecież przez ostatnie dni byli praktycznie nierozłączni! Kto by przypuszczał, że planowanie ślubu będzie aż tak czasochłonne? Z tego właśnie powodu nie mieli okazji pojawić się wcześniej na Festiwalu Prewettów i trochę było jej z tego powodu smutno, bo uwielbiała ten czas, tak bardzo kojarzący jej się z dzieciństwem. Rodzice zabierali ją tutaj rok w rok, a matka na równe siedem dni porzucała swoją niechęć do magicznego świata i znów stawała się czarownicą. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie tych czasów.
Po krótkiej wspinaczce, stanęła wreszcie na szczycie wzniesienia i potoczyła wzrokiem wokół siebie. W półmroku widziała niewiele, z trudem rozróżniała ludzkie sylwetki. Kilka było znajomych, wydawało jej się, że dostrzega gdzieś swojego drogiego Sylvaina, ale nim spróbowała do niego pomachać już zniknął jej z oczu. Zacisnęła lekko usta w wyrazie niezadowolenia, a potem potrząsnęła głową, stwierdzając, że może to i lepiej. Młody Crouch i ona zawsze unikali spotkań w towarzystwie szerszej publiczności - ich nazwiska nie mogłoby wyglądać razem dobrze na pierwszych stronach gazet. Nie żeby Gwen przejmowała się tym aż tak bardzo! I tak notorycznie jej nazwisko pojawiało się w Czarownicy. A rodzina, to rodzina. Obiecała sobie, że napisze do niego zaraz po powrocie do domu, jeśli do końca wieczora na niego nie wpadnie.  
Rudolf nie nadchodził, więc rozglądała się dalej. Kolejna osoba, która wpadła jej w oko, stała nieco na uboczu, ale Gwen była niemal pewna, że dobrze rozpoznaje znajomą twarz w tych ciemnościach. Przesunęła się więc kilka kroków w stronę pana Skamandera, marszcząc lekko nos, gdy dotarł do niej zapach tytoniu.
- Palenie jest niezdrowe, chyba już Ci kiedyś o tym wspominałam, czyż nie? - zagadnęła go teatralnym szeptem, wykrzywiając usta w szerokim uśmiechu. - Dawno się nie widzieliśmy, Sam. Dobrze widzieć, że jeszcze żyjesz. - dodała szybko porzucając teatralność i brzmiąc na szczerze zadowoloną z tego nieoczekiwanego spotkania. Zawsze cieszyła się spotykając kogoś ze szkolnych lat, szczególnie jeśli był to ktoś tak wiernie towarzyszący jej we wszystkich szlabanach i psikusach. Tęskniła za nimi wszystkimi czasem mniej, czasem bardziej - żałując, że dorosłość zajmuje tyle czasu, że nie starcza jej go dla wszystkich przyjaciół. Ale hej! Przecież będzie zapraszać ich wszystkich na ślub i to już niebawem. Jeszcze więcej powodów do radości w tym dniu. Odgarnęła z twarzy kosmyk jasnych włosów, który wiatr wyrwał z jej niedbałego koka. Wydawało jej się, że Samuel na kogoś czeka, więc skoro i ona czekała... chyba mogą nacieszyć się przez chwilę swoim towarzystwem?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wzniesienie [odnośnik]17.11.15 14:21
Ciszę przerywają głosy rozmów, choć wciąż stłumione atmosferą, skrawki docierają do uszu Samuela. Nie odwraca jednak głowy, nie przygląda się zgromadzonym, wypatrując jakiegoś nieokreślonego punktu w niemal czarnych od nocnej pory, fal morskich. Ich dziwna, falująca struktura, przynosi na myśl niebo. A może to własnie odbite w nich gwiazdy, tak go fascynują?
Papierosowy dym krążył wokół niego, jakby chciał całą jego postać pochłoną, albo zakryć przed nieoproszonym spojrzeniem, choć tego - akurat auror nie pragnie. Przyzwyczaił się, do obserwacji i do bycia obserwowanym, traktując to niemal jak nieodłączną formę jego jestestwa. Może była w tym nuta jakiejś dumy, a może po prostu chciał, by skupiano się na jego zewnętrznej prezencji, zostawiając w spokoju duszę.
Stawiane nieopodal kroki dosłyszał wcześniej. Stał w końcu, w pewnym oddaleniu, na brzegu wzniesienia, dlatego zbliżająca się postać została ujęta kątem oka. Znajomy ton głosu i komentarz, tak naturalnie pasujące do jednej z jego szkolnych koleżanek, szybko wskazał mu prawowitą właścicielkę głosu. I na pewno nie była to Mathilda, które kroki - wydawały mu się strasznie ciche, senne, tak jak cała jej postać.
- Wielokrotnie! Ale wiesz..muszę mieć coś z życia - odwrócił głowę, wciągając w płuca ostatni haust dymu - w dodatku, aktualnie jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że przy moim trybie życia, prędzej ..przydarzy mi się coś bardziej nagłego - choć treść, którą przekazał, nie miała w sobie wesołości, to Gwen doskonale znała ten ton i błąkający się w oczach humor, czarny jak same źrenice. Parsknął wesoło, na dalsze słowa dziewczyny - Nie krzyw się tak Słonko, ja też się cieszę, że wciąż żyję - ostatnio w końcu mało brakowało, żeby było inaczej. jeszcze dwa tygodnie temu, leżał - znowu - w Mungu, składany przez uzdrowiciela. Myśli jednak gniewnie przegonił. Temat Wooda i jego śmierci, wciąż wiercił mu dziurę w sercu. i w najbliższym czasie planował zrealizować kiełkujący plan.
Zemsty?
- Cieszę się, że cię widzę Gwen. I zanim mnie za to udusi Rudolf... - zrobił kilka kroków, by zbliżyć się do tej pełnej energii Harpii. Bez oporu nachylił się, by musnąć ustami policzek jasnowłosej zawodniczki - teraz mogę umierać - zaśmiał się, odsuwając swój zarośnięty policzek.
- A propos...gdzie twój wybraniec? - zerknął na oddalonych czarodziei, próbując odnaleźć wzrokiem jej narzeczonego. Choć nie mieli czasu się widywać, docierały do niego drobne informacje o jej życiu. W końcu...jako zawodniczka Quidditcha, była często oblegana, przez głodnych nowych plotek dziennikarzy.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Wzniesienie 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Wzniesienie [odnośnik]17.11.15 21:47
W porównaniu do sporego grona czarodziejów nie mogła uczestniczyć codziennie w różnych atrakcjach festiwalu. Chyba nawet nie chciała tak często brać udziału w tej szopce, wystarczyło jej, że nie rozmawiało się o niczym innym w ministerstwie. Mimo swojej nieobecności wiedziała dokładnie co się każdego dnia wydarzyło z pikantnymi szczegółami. Czasami żałowała, że zamiast cieszyć się letnimi wieczorami, które szybko zostaną zastąpione przez angielską jesień, musi siedzieć w biurze albo była tak zmęczona, że jej myśli ograniczały się do pójścia spać. Dzisiaj jednak zachowała pewne pokłady energii, a gwieździste niebo zachęcało jak nigdy. Nie znała się na gwiazdach- jej znajomość astronomii ograniczała się do kilku konstelacji, które miała problem odnaleźć na niebie. Nie mogła liczyć na towarzystwo Inary, która chyba pod jej nieobecność postanowiła zaszaleć i nagle zniknęła– ze wstydu, rozpaczy czy z upojenia? Tego się jeszcze nie dowiedziała. Przysiadła na jednym z przygotowanych koców i po prostu chciała przestać myśleć. Zawsze obawiała się dnia, gdy jej mózg nie będzie w stanie wykonywać tej czynności, ale czasami jej własne przemyślenia były męczące- potrafiła nawet sama dla siebie być zołzą. Jej spokój został jednak przerwany przez głos za placów, który rozpoznała od razy i była zaskoczona, że akurat ta osoba zapragnęła z nią kontaktu.
- Witam. – przywitała się oschle nie odwracając się do niego. – Cóż się stało, że postanowiłeś przestać mnie unikać? – zapytała patrząc na niego kątem oka. Zapamiętała sobie te nieodpisywanie na listy czy brak innego kontaktu, choć nie mogła powiedzieć, że była to jakaś nowość. Była już do tego przyzwyczajona, ale to nie oznacza, że nie mogła wyrazić swej urazy. Zapewne jednak Crouch nic sobie z tego nie zrobi i wszystko pozostanie po staremu. Na jego pytanie uśmiechnęła się przesuwając się lekko w bok, by zrobić mu miejsce. – A ty o śmierć mego kuzyna? – odbiła pałeczkę dając jasny znak, że doskonale wie co się wydarzyło na wiankach. Uśmiech nadal nie schodził jej z twarzy.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Wzniesienie [odnośnik]17.11.15 22:25
Och, czyżby zamienili się rolami? Bo na to wyglądało. Tyle, że Sylvain nie przyniósł ze sobą nic do jedzenia. Marnie odgrywał rolę Elizabeth, bez dwóch zdań, ona zaś świetnie weszła w jego skórę.
Co się stało, że postanowił do niej podejść? To akurat bardzo proste i z pewnością sama się domyśli dlaczego. Bo przecież nie z powodu nagłej chęci wymiany miłych zdań, wspólnego powzdychania do gwiazd czy banalnego zapytania co u niej, prawda? O to chyba nikt go nie podejrzewał, a już na pewno nie ona.
Wiedział, że Ellie odwdzięczy mu się pięknym za nadobne za tego narzeczonego, ale... to jej się udało, naprawdę. Szczerze mówiąc nie sądził (wyjątkowo naiwnie), że panna Fawley w tak błyskawicznym tempie dojdzie do sedna. Nie doceniał jej, a przecież nie bez powodu została aurorem.
Nieprzyjemny grymas przemknął mu po twarzy i nie zdołał go ukryć, jedynie przekształcił go na koniec w cyniczny, niewesoły uśmiech.
- O tym nie pomyślałem, dzięki, że mi to podsunęłaś - mruknął, a po chwili wahania usiadł obok na zrobionym mu miejscu. Milczał przez moment, żeby zaraz wyciągnąć i odpalić papierosa. Przez ten nieszczęsny festiwal zupełnie zapomniał o swym słodkim nałogu. Wykazał się też nadzwyczajną szczodrością i podsunął paczkę fajek Ellie. Pewnie w ramach tego jedzenia.
- Ale mylisz się, nie życzę mu śmierci - poinformował ją obojętnie, wypuszczając ustami papierosowy dym. Nie patrzył na nią, ale gdzieś w przestrzeń przed nimi. 
- Dlaczego miałbym? - wzruszył ramionami, jakby sam sobie odpowiadał na to pytanie. Allison to już przeszłość, Elizabeth mogła się o tym przekonać naocznie w swoim własnym mieszkaniu. Nie obchodziło go za kogo wychodzi za mąż i czy ten ktoś ma na tyle mało ogłady, by odstawiać tego typu scenki w miejscach publicznych. W końcu sam się doigra swoim zachowaniem chyba, że wysunie jakieś wnioski z ciosu Sørena. Jeśli miał choć odrobinę oleju w głowie, to tak zrobi.
- Dlaczego padło właśnie na niego, Ellie? - zapytał prosto z mostu po dłuższej chwili milczenia i w końcu spojrzał na nią ślepiami, które w tym świetle wydawały się zupełnie czarne. Patrzył na nią uważnie, jakby z samej jej postawy chciał wyczytać odpowiedź. Wiedział, był absolutnie pewien, że nurtowało ją to samo pytanie. Dowiedziała się o tym wcześniej i była piekielnie bystra i wścibs...dociekliwa, więc miał nadzieję, że dowiedziała się czegoś na ten temat.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Wzniesienie [odnośnik]17.11.15 23:42
Musiała się trochę wysilić, by w tej ciemności spróbować dostrzec zmiany, które zaszły w jego wyglądzie od ostatniego spotkania. Przygląda się więc uważnie, acz z pewnym rozbawieniem, które objawiało się w uniesionych wysoko kącikach ust. Nie zmienił się bardzo - wciąż był Samuelem, którego pamiętała i uwielbiała. Czarny i gorzki jak mocna kawa. Tak w słowach jak i w prezencji. Na samym początku ich znajomości miała problem ze zrozumieniem pokrętnych ścieżek, którymi podążały jego myśli, ale teraz przychodziło jej to już bez trudu.
- No tak, co sobie będziesz żałować. - przytaknęła mu iście grobowym tonem, jakże kłócącym się z jej radosnym wyrazem twarzy! - W takich okolicznościach to zrozumiałe. - dodała, kiwając przy tym głową. W rozmowie z Samuelem zawsze balansowała na bardzo cienkiej granicy między powagą, a żartem. Szczerość ubierała w kpinę, a swoje obawy w drwinę. - I lepiej niech ten stan się utrzyma, Skamander. - pogroziła mu palcem. - Lada moment będę rozsyłać zaproszenia na ślub i masz się na nim stawić w jednym kawałku.
Martwiła się, to oczywiste. Jego praca nie należała do kategorii prostych i bezpiecznych. Skamander zawodowo zajmował się przecież wystawianiem się na niebezpieczeństwo. Dlatego tak dobrze było widzieć go w jednym kawałku, w pełni sił fizycznych i z zapasem czarnego humoru. Najwyraźniej Mung wciąż odwala dobrą robotę...
- Nie przesadzajmy, nie pozwoliłabym mu przecież dusić moich przyjaciół. - mruknęła, gdy on całował jej policzek. Zaraz po tych słowach, zachichotała cicho i posłała mu karcące spojrzenie. - Szelma z Ciebie, Samuelu. Pewne rzeczy widocznie się nie zmieniają! - nie dało się ukryć, że jej towarzysz obdarzony był bardzo specyficzną aurą. W myślach zawsze nazywała go amantem. O ile jej pamięć nie myliła, nigdy nie narzekał na brak zainteresowania ze strony płci pięknej.
- Och, gdzieś tam. - machnęła ręką w kierunku, z którego przed chwilą przyszła. - Ktoś go zaczepił i zniknął mi z oczu, więc pomyślałam, że poczekam tutaj. - wzruszyła lekko ramionami i mimowolnie zerknęła w stronę, z której powinien przyjść Rudolf. Czy to nie śmieszne, że zgubiła go ledwie na kilka minut, a już brakowało jej jego obecności?
- A ty na kogo czekasz, mój drogi? Jakaś piękna dama, jak przypuszczam? - prawdę powiedziawszy był tego niemal pewna i pytanie należało rozpatrywać w kategorii retorycznego.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wzniesienie [odnośnik]18.11.15 23:44
Naprawdę uważał, że nie doszły do niej słuchy o wydarzeniach na wiankach? Przecież największe plotkary w ministerstwie miały pożywkę na cały dzień i jeszcze zapewne nie wyczerpały tematu. O ile o najróżniejszych osobach uwielbiała słuchać co nowszych obskurnych plotek, tak o tym wolałaby nie usłyszeć. Nie miała jeszcze pełnego obrazu, a i tak jej wiedza ograniczała się do pogłosek, więc obraz sytuacji na pewno odbiegał w pewnym stopniu od rzeczywistości. Pytanie na ten temat były dopuszczalne czy od razu się obrazi? Nie, jak sam podszedł to musiał mieć przynajmniej chęci na kontakty z nią. Zadziwiające, że akurat tutaj im przyszło się spotkać – ociekało to cynizmem i nie pasowało do żadnego z nich, chyba, że nagle Crouch odnalazł w sobie romantyka; w końcu jest artystą, więc nie wiadomo co mu może do głowy przyjść.
- Proszę, nie. Wiesz dobrze ile ślubów się zbliża i mój budżet finansowy już jest nadszarpnięty, a co dopiero by było z pogrzebem.. I to członka rodziny! Nie lubię wydawać rodowych pieniędzy, bo wtedy zawsze pytają mnie o to na  „rodzinnych obiadach” a ta wiedźma tylko czeka, by mnie oskarżyć o całe zło tego świata. – wyjaśniła mu dokładnie dlaczego nie powinien tego robić i podała wystarczająco przekonujące argumenty, aby jej posłuchał. Popatrzyła na oferowaną paczkę i bez chwili wahania wyciągnęła dla siebie jednego papierosa, którego zaraz odpaliła. Rzuciła palenie trzy lata temu, ale czasami nie potrafiła sobie odmówić. Poziom stresu wzrósł również ostatnio gwałtownie, a zaciągnięcie się porządnie dymem działało cudownie szybko i łagodząco na to zjawisko.
- Ponieważ co innego mówisz, a co innego robisz.- odpowiedziała mu, gdyż jego kłamstewka na temat nie przejmowania się już się jej przejadły. Obydwoje wiedzieli, że ta sprawa go dotyka i mogliby przynajmniej w tej kwestii przestać udawać, że jest inaczej. Ileż można było razy przerabiać jeden temat, a potem i tak dojść do zupełnie innych wniosków. Zachowywał się jak wszyscy politycy, którzy najpierw w czasie kampanii rozdają jabłka na wierzbie, a potem nagle dopada ich demencja. – Chciałeś złapać jej wianek? Nasłuchałam się o trzech „rycerzach” walczących o jej panieństwo.. Jak to brzmi. Domyśliłam się, że mogłeś być jednym z nich. – wyznała mu, gdyż i tak będą musieli sobie na ten temat porozmawiać. Przecież i tak zdawała sobie sprawę z jego uczuć do Ally i wcale nie byłaby zaskoczona. Zaciągnęła się papierosem chcąc, by jej myśli rozpłynęły się wraz z dymem, ale były o wiele trwalsze.
- W ten zawoalowany sposób chcesz się dowiedzieć w czym jest lepszy od ciebie? – zakpiła z niego, gdyż ciężko było o tym wszystkim rozmawiać na poważnie. Westchnęła jakby niosła coś ciężkiego na swoich barkach i spojrzała na niego uważnie. – Nie wiem dokładnie co kierowało rodziną Averych, ale największy swój udział miał w tym starszy brat Ally. Może uznał, że młody Lex będzie łatwą owieczką do manipulowania. Mam to szczęście, że nie wiem co on ma w głowie. – przyznaję, choć nie wie po co mu to wiedzieć i najlepiej by było gdyby to wszystko zostawił. Czasami jednak dobrze jest porozmawiać z kimś komu się ufa, a Sylvaina zna od dziewięciu lat i wie już tyle rzeczy o niej, że jedna więcej nic nie znaczy.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Wzniesienie [odnośnik]19.11.15 0:42
Nie, mówił najprawdziwszą prawdę: nie chciał śmierci Alexandra. Jeszcze. Ale gdyby było inaczej, to zapewne przydługie opowieści o tym, że Elizabeth nie ma pieniędzy na pogrzeb, nie uratowałyby Selwyna w najmniejszym nawet stopniu. I Sylvain puściłby to wszystko mimo uszu, gdyby nie to ciągnięcie tematu przez Fawley. Totalny stek bzdur, który przyjęła za pewnik. Idiotyczne! I cholernie irytujące. Momentalnie poczuł jak wzbiera w nim złość, ale póki co nad sobą panował i tylko krzywił się przy każdym kolejnym słowie kobiety.
- Mylisz się - powtórzył ponownie, tym razem z naciskiem na oba słowa. Kretyńskie plotki, bo zapewne to na nich opierała swoją wiedzę, jak zwykle zawierały tylko krztę prawdy, a otoczone były grubą warstwą przeinaczeń. 
- Nie walczyłem i nie mam zamiaru walczyć o panieństwo Allison, wbij to sobie porządnie do głowy, Fawley, bo nie zamierzam tego więcej powtarzać, rozumiesz? - warknął poirytowany. - I przestań wierzyć plotkom, to nie w twoim stylu - dodał po chwili zdecydowanie spokojniej, wypuszczając dym ustami. 
Naprawdę? Próbowałby się dowiedzieć w czym Selwyn jest od niego lepszy? I to w taki sposób? Skrzywił się na to tylko pogardliwie. W zasadzie gówno go obchodziło jaki Selwyn był, dopóki Allison nie działa się żadna krzywda. Nie skomentował tego w żaden sposób, za to bardziej zainteresowała go dalsza część jej wypowiedzi. 
- Samael - przytaknął, kiedy o nim wspomniała, ponownie zaciągnął się dymem. - O tym samym pomyślałem na początku - dodał co do teorii o łatwym manipulowaniu Alexa. - Tylko po cholerę miałby nim kierować już po ich ślubie? I niby w jaki sposób? - pokręcił głową, bo coś mu tu bardzo nie pasowało. Wezmą ślub, wyjadą do Alexa, spłodzą bachory... co tu do manipulowania? A żeby zrobić jej na złość, Samael mógł przecież wybrać kogokolwiek innego. A nie wybierał na chybił-trafił - tego Sylvain był pewien.
- Mam wrażenie, że tu chodzi o coś innego. On coś knuje - ostatnie wycedził z całkowitą pewnością przez zaciśnięte zęby. - Co ci powiedział Selwyn? - zapytał po chwili, znów na nią spoglądając. Tego, że rozmawiała ze swoim kuzynem, też był absolutnie pewien - inaczej być po prostu nie mogło. Inna sprawa, że jeśli Alexander rzeczywiście knuł razem z bratem bliźniaków, to nie pisnąłby słowa Elizabeth... i tutaj należało się zdać na jej intuicję i osąd, większego wyboru Sylvain nie miał.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Wzniesienie [odnośnik]19.11.15 15:46
Nie potrafił wskazać, co takiego lubił najbardziej w Gwen. Już w Hogwarcie się do siebie przykleili, trochę jak pokrewne, niepokorne dusze, dzielnie znosząc wznoszone (często przez niego samego) burdy. Była równie uparta i zapalczywa - co on sam, więc nawet kiedy stali na dyrektorskim dywaniku, ich buńczuczne miny miały mało wspólnego ze skruchą. Więcej było z tego śmiechu niż groźby, choć - nie zawsze były to bezpieczne zabawy. Mimo to, Gwen nigdy nie wycofała się, a teraz dopina swej wartości będąc zawodniczką Quidditcha. Skamander odrobinę tęsknił do tej strony życia, którą reprezentowała sobie młoda Harpia, ale...już teraz, nigdy by nie zamienił się na inna pracę. "Aurora" miał we krwi, a to działało na niego, jak adrenalinowy dopał. Oczywiście - nie licząc momentów, gdy musiał siedzieć za biurkiem.
- Nigdy sobie nie żałowałem - mrugnął dziewczynie, nie próbując nawet walczyć z jej spojrzeniem - ty zresztą też - To zapewne pamiętała w Samuelu - lekkoducha, który wszędzie wtryniał swą czarną czuprynę i za dużo nie robiąc sobie ze "stosowności" tego co czynił. Dziś nie potrafił aż z taką lekkością zdobywać kolejnych "szczytów", ale błyskająca, ognista werwa - nigdy go nie opuściła.
- Dobrze, dobrze...ale życzysz sobie jakiś konkretny kawałek? - nie pozwolił sobie odpuścić kolejnego, nieco czarnego żartu. Czuł, że jeszcze trochę, a ten smukły, grożący mu przed nosem palec, strzeli go zaraz po uchu.
- Nie jestem pewien, czy jakikolwiek mężczyzna przy takiej kobiecie, odpuściłby tak łatwo - odpowiedział, gdy niebieskie tęczówki, spoczęły na nim. Zawtórował dziewczynie, gdy tylko usłyszał jej radosny śmiech - nie śmiałbym się pozbyć takiej cechy.. - odpowiedział, nieco zmieniając ton - podobno to najlepsza część mojego charakteru - słyszał to już kilkukrotnie, choć Gwen nie należała do wieszczących na jego widok dziewcząt, Choć kiedyś mu to imponowało, czuł się lepiej, gdy miał możliwość dzielić z towarzyszką coś więcej niż płytki zachwyt.
- Na moje szczęście - choć było całkiem logiczne, że zbierze się tu wielu czarodziei i czarownic, nie pomyślał, że spotka kogoś znajomego. cały festiwal mignął mu szybko, choć może wynikało to tez z faktu, że nie bywał tu każdego dnia. Praca aurora nie patrzyła na wolne, czy festiwale. Wydawało się nawet, że zamieszanie się wzmogło, dodając mu zajęć.
- Piękna, piękna, choć nieco..płochliwa - odezwał się po chwili, wypatrując drobnej, czarnowłosej sylwetki, gdzieś w przestrzeni za Gwen. Oczywiście - nie odnajdując jej. Czy może przyszedł na darmo?
Sam do końca nie wiedząc co takiego było w Mathildzie, że tak go kusiło. Znał ją przecież tyle lat, ale będąc w szkole wydawała się ..inna? Musiał jednak uważać, znał siebie wystarczająco, by wiedzieć, że..nie powinien robić ani jej, ani sobie żadnych nadziei.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Wzniesienie 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Wzniesienie [odnośnik]19.11.15 23:05
Spóźnił się. Jak zwykle. Tym razem jednak pobił samego siebie. Ominął pierwsze dni festiwalu, bo najzwyczajniej w świecie na nie nie zdążył. Żadnego łapania wianków i wróżenia z wosku dla Herewarda. Przynajmniej popatrzy a spadające gwiazdy i spędzi miło czas. Przynajmniej tak planował. Wreszcie miał mieć okazję do zakończenia swoich zamartwiań się na dobre, przynajmniej na chwilę. Wspinał się więc na wzniesienie, uparcie stawiał krok za krokiem, chociaż przy każdym kolejnym coraz bardziej zastanawiał się czy naprawdę tak mu na tych kometach zależy. Odpowiedź była prosta, wcale mu nie zależy, ale się umówił. Nie może wystawić Eileen. To byłoby w stosunku do niej zupełnie nie w porządku. I tak poczuł się źle, kiedy zrozumiał, że koleżanka po fachu na niego czeka. Zaklął cicho pod nosem, obiecał sobie rzucenie palenia i podszedł do kobiety.
- Przepraszam za to spóźnienie - powiedział między kolejnymi wyrazami łapiąc powietrze. - Chyba ostatnio za mało chodzę, a za dużo się teleportuję.
Uśmiechnął się do znajomej, z którą miał szczerą ochotę przywitać się nieco cieplej niż tylko przez wymianę uśmiechów. Ale nie za bardzo wiedział w jaki sposób, by nie odebrać go za zbytnią i nie przystającą wylewność.
- Witaj, Eileen, naprawdę bardzo dobrze cię widzieć.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Wzniesienie [odnośnik]20.11.15 21:56
Uśmiech zatańczył gdzieś między kącikami jej różanych ust, kiedy wzrokiem uchwyciła charakterystyczną czuprynę. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że Barty mógłby nie przyjść na umówione spotkanie. Zbyt duży kredyt zaufania? Nie, nie, to raczej zasługa tych pięciu lat, które spędziła w Hogwarcie. Siedzenie i rozmawianie przy jednym stole z człowiekiem, który robi na tobie coraz większe wrażenie, naprawdę daje spore możliwości poznania go. Doceniała te spokojne chwile w pokoju nauczycielskim, gdzie przy filiżance herbaty mogli wymienić się wrażeniami minionego dnia. Doceniała je głównie ze względu na to, że z reguły rozmawiała z nim wtedy twarzą w twarz. Dyskretnie mogła popatrzeć mu w oczy i powzdychać w duchu, uśmiechając się przy tym całkiem naturalnie, jakby w jej żołądku wcale nie latało stado różnobarwnych motyli.
- Barty! - przywitała go swoim szczerym, szerokim, pełnym ciepła uśmiechem. Gdy powiedział, że dobrze było ją widzieć, na domiar tego ukazał się rządek jej białych zębów ukazujący jej rosnący entuzjazm. - Ciebie również cudownie widzieć! I nic się nie stało, nie martw się. Poczekałabym na ciebie. Usiądziemy?
Wskazała mu kłodę przeciętą w pół, najwyraźniej przytachaną tu przez kogoś, kto miał wystarczająco krzepy w rękach i miłości w sercu, by zapewnić wybrance idealne miejsce do siedzenia i oglądania gwiazd. Eileen bezczelnie to teraz wykorzystała!
Zajęła na kłodzie miejsce i położyła swój notes na kolanach. Odetchnęła świeżym powietrzem. Przez nieboskłon zgrabnie przepłynęła srebrna kometa. Znów usłyszała podniecone szepty czarodziejów i czarownic. Zamknęła na chwilę oczy, szybko pomyślała życzenie i znów spojrzała na rudego przyjaciela.
To samo życzenie co roku.
- Wierzysz w ten cały mit o wypowiadaniu życzenia przy spadającej gwieździe? - spytała nagle, ściszając instynktownie głos.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wzniesienie 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736

Strona 1 z 14 1, 2, 3 ... 7 ... 14  Next

Wzniesienie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach