Wydarzenia


Ekipa forum
Lennart Rowle
AutorWiadomość
Lennart Rowle [odnośnik]28.12.15 20:42

Lennart Aldous Rowle

Data urodzenia: 17 sierpnia 1930 r.
Nazwisko matki: Fawley
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: Malarz
Wzrost: 167 cm (ale twierdzi, że 170)
Waga: 54 kg
Kolor włosów: brązowe
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: praktycznie cały rok ma owiniętą czymś szyję: szalem, chustą, czy apaszką – wiecznie jest mu zimno; nie rozstaje się ze swoim szkicownikiem, nigdy; nieważne, jakimi perfumami się spryska, zawsze towarzyszy mu zapach terpentyny


Jeszcze przed porodem Eleonore prosiła wszystkie znane sobie nadprzyrodzone siły, by jej syn wdał się w nią. Nie chciała, aby jakakolwiek cecha Rowle’ów się u niego ujawniła, za to pragnęła, żeby w Lennarcie odezwało się dziedzictwo jej rodziny – Fawley’ów i Lestrange’ów. Musiała pragnąć tego naprawdę bardzo mocno, bo nadprzyrodzone siły najwyraźniej uznały, że to dobry pomysł.
Lenny narodził się więc jako męska wersja swojej matki. Identyczne charaktery, wrażliwość, gusta, takie same reakcje i charakterystyczne maniery w zachowaniu; nawet wyglądem niemal się nie różnili, jedynie kolor włosów mieli odmienny – natura nie była w stanie skopiować bladego blondu półwili, obdarzyła go za to jasnym brązem. Chorowali także na tę samą chorobę genetyczną – świniowstręt. Eleonore widziała w synu młodą, beztroską jeszcze wersję siebie, co tylko bardziej rozczulało jej serce. Przysięgła sobie, że wychowa go na Fawley’a, na artystę i nie pozwoli, by surowość rodu ojca miała na niego większy wpływ. Wcale nie musiała bardzo się starać, bo Lenny, jak się z czasem okazało, z Rowle’a nie miał chyba niczego.

Promyczek.
Matka nazywała go tak, odkąd tylko pamiętał. Zawsze mówiła, że jest najjaśniejszym punktem w jej życiu, ale minęło sporo czasu, zanim całkowicie pojął, co się kryło pod tym wyrażeniem. Jako dziecko nie wiedział, że Eleonore, by móc się nim opiekować, całkowicie zrezygnowała ze swojej kariery śpiewaczki operowej. Nie wiedział, że zrobiła to pod naciskiem jego ojca, Rodericka, który szczerze jej nienawidził i robił wszystko, by uprzykrzyć jej, a później także i jemu, życie. Nie wiedział, że ta nienawiść powodowana jest bezsilnością, wypływającą z niechęci do wypełnienia ojcowskiego rozkazu – Roderick nie chciał ponownie się żenić; odkąd jego ukochana zmarła przy porodzie, nie mógł nawet słuchać o innych kobietach, a jedyne, czego pragnął, to w spokoju wychowywać pierworodnego syna i pogrążyć się w pracy. Ta wiedza miała przyjść później. Wczesne dzieciństwo to najszczęśliwszy czas w życiu Lennarta, wypełniony całkowicie obrazem matki, jej ciepłym uśmiechem i czułymi słowami. Jej ramionami, zawsze gotowymi, by go przytulić i roześmianym głosem, jaki w jego obecności miała niemalże cały czas. Ojca z tego okresu nieszczególnie pamięta, jawi mu się bardziej jako mrukliwy cień, od czasu do czasu spotkany przypadkowo na korytarzu. Podobnie rozmywa mu się w pamięci starszy brat – Roderick chyba starał się jak mógł, by ograniczyć ich kontakty.
Początkowe lata życia upłynęły mu niemal całkowicie beztrosko. Doskonale pamięta te wszystkie pełne głośnego śmiechu zabawy z matką, wspólne czytanie książek, obdarowywanie jej własnoręcznie zebranymi kwiatami, laurkami, wesołą naukę szlacheckich manier, a także próbowania wszystkich artystycznych zajęć. Eleonore często zachęcała go do tańca, śpiewu oraz nauki gry na różnych instrumentach i choć lubił wszystkie te czynności, żadna z nich nie pochłaniało go tak, jak rysowanie i chlapanie po papierze farbami. Świat barw i odwzorowywanie rzeczywistości za pomocą pędzla i ołówka fascynowało go jak nic innego, nad jednym rysunkiem potrafił spędzić pół dnia, dbając o każdą kreskę, dopieszczając go po swojemu i nawet w tak młodym wieku udowadniając, że ma do tego nieprawdopodobny talent. Odkrycie tego talentu bardzo ucieszyło matkę, nie próbowała go odciągać od jego bazgrołów, nawet jeśli tego dnia mieli w planie naukę czegoś innego. Postanowiła nie tracić czasu i jeszcze zanim Lennart skończył sześć lat, otrzymał swojego pierwszego nauczyciela rysunku i malarstwa.
Roderick nie oponował. Wydawał się zupełnie nie zwracać uwagi na swoje najmłodsze dziecko, kompletnie się nim nie interesował – miał już swojego dziedzica, nie widział potrzeby odchowania następnego i w tej kwestii dawał żonie wolną rękę, jeśli tylko ma to sprawić, że będzie trzymać się od niego z daleka. Nestor rodu jednak wypytywał o Lenny’ego, więc, chcąc nie chcąc, musiał podjąć pewne kroki. I szybko tego pożałował – Lennartowi męskie wychowanie najwyraźniej nie odpowiadało. Długo uczył się jeździć konno, spadł niezliczoną ilość razy, zanim pojął tajniki tej umiejętności; nie wykazywał również specjalnego talentu w szermierce – okazał się być najlepszy w unikach i pospiesznym opuszczaniu pola walki. Ojciec szybko tracił do niego cierpliwość, czasami przez dłuższy czas w ogóle nie chciał widzieć go na oczy i większość z tych lekcji odbył z nauczycielami. Co prawda niechęć Rodericka do jego osoby z początku bardzo martwiła Lenny’ego, ale czuły pocałunek matki w czoło odganiał wszelkie smutki, zwłaszcza jeśli chwilę później szeptała mu do ucha, że już niedługo przyjdzie pan Ritter i będzie mógł się wykazać na kartce papieru.  
Dopóki nie rozpoczął nauki w szkole, spędzał na doskonaleniu swojego talentu wręcz nieprawdopodobną ilość czasu, ale jednocześnie matka dbała, by przed wyjazdem został dobrze szlachecko wyedukowany i nie odpuszczała mu żadnej lekcji. Eleonore bardzo chciała, by jej syn trafił do Beuxbatons i nawet poczyniła ku temu odpowiednie kroki, ale właśnie wtedy Roderick postanowił stanąć jej na drodze, zainterweniować niespodziewanie w wychowanie swojego potomka i za jego sprawą Lennart znalazł się w Hogwarcie. Matka mogła się burzyć, protestować i wszczynać kłótnie z tego powodu, ale nie zmieniło to decyzji ojca.

Zakała rodziny.
Właśnie tak nazwał go Roderick, kiedy okazało się, że jego młodszy syn trafił do Huffelpuffu. Lenny nie mógł oprzeć się wrażeniu, że temu określeniu towarzyszy jakaś złośliwa satysfakcja. Tiara najwyraźniej uznała, że ma do czynienia z osobą zbyt wrażliwą i sprawiedliwą, by mogła mieć przebiegłość węża i z ambicją nie dość godną, by dostać się do Slytherinu, więc wysłała go do Puchonów.
Z początku nie wiedział, jak ma się tam czuć. Pierwszy Rowle, który trafił do Huffelpuffu. Co prawda nie czuł się Rowle’em, bardziej Fawley’em, matka o to zadbała, ale nawet w takim wypadku… Wzbudził małą sensację. Która, co prawda, dość szybko ucichła, ale jego rówieśnicy do końca szkoły nie dali mu zapomnieć, gdzie tak naprawdę powinien należeć. Jednak z roku na rok czuł coraz mniejszy wstyd swoim przydziałem. Zaczął się wśród Puchonów odnajdować.
Nie było łatwo. Matka przyzwyczajała go do myśli, że zostanie Ślizgonem, dlatego też odmienna decyzja tiary wprawiła go w niejakie skonsternowanie. Pierwotnie miał być otoczony przez samych członków szlachetnych rodów, ewentualnie osób czystokrwistych. Skończył w dormitorium z trzema szlamami, jedną osobą półkrwi i tylko jedną o krwi czystej. Uczony był o swojej wrodzonej wyższości nad brudem, ale jak miał się zachowywać, jeśli ten brud miał nad nim zdecydowaną liczebną przewagę? Przecież głupotą byłoby okazywanie im jawnej wrogości – mieli spędzić ze sobą siedem lat! Ignorować ich? Zostałby oskarżony o wywyższanie się i wykluczony z małej dormitorialnej społeczności, na to samo by wyszło. Postanowił więc udawać sympatię. Nie spodziewał się jednak, że spotka się z aż takim ogromem życzliwości, wobec której po prostu nie potrafił być obojętny. Nie był w stanie pozostać zdystansowanym, kiedy Puchoni okazywali mu tyle sympatii. Traktowali go naprawdę bardzo miło, z czasem obdarowali zaufaniem, aż w końcu w Lenny’m coś pękło i złamał jedno z przykazań matki – zaczął przyjaźnić się ze szlamami. To wzbudziło w nim grozę, nigdy dotąd nie robił niczego przeciwko Eleonore… ale dzięki temu zyskał wspaniałych przyjaciół. Wyrozumiałych (nie odstraszyła ich nawet jego niemożliwa kapryśność!), wiernych i równie skorych do rozrywek, co on.
Nie uczył się najlepiej. Właściwie to ledwo zdawał z klasy do klasy. Wolał spędzić czas na kształceniu się w malowaniu i rysunku (uwielbiał obdarowywać znajomych szkicami przedstawiającymi ich samych jako starców, do tej pory bawi się w takie podarunki) albo ogólnie pojętych czynności ciekawszych, niż na nauce. Poza tym od zawsze należał do osób żywych, był typowo artystycznie roztrzepany, często rozkojarzony, przez co nieruchome przesiadywanie w jednym miejscu i czytanie rzeczy nieciekawych czy próbowanie takowych zapamiętać, stanowiło dla niego barierę niemal nie do przejścia. Niemal, bo jednak jakoś udało mu się ukończyć naukę w Hogwarcie. Interesowały go jedynie zaklęcia, gdyż widział w nich swoją szansę i jako tako OPCM, ponieważ należała do przedmiotów bardziej praktycznych o interesującej tematyce.
Przez cały okres pobytu w szkole stanowił dla nauczycieli niemały problem i to nie tylko ze względu na jego trudności z przyswajaniem wiedzy. Lennart od zawsze był ciekawski. Czasami aż do utraty zdrowego rozsądku – nie mógł się powstrzymać od zobaczenia czegoś, nawet jeśli miałby umierać ze strachu (o co w sumie nie było trudno). Nie raz i nie dwa to właśnie to pakowało go w kłopoty, po których nie raz i nie dwa otrzymywał od matki wyjca. Nie mniej zgubny okazał się być szlachecki honor, który nie pozwalał mu dać się bezkarnie obrażać, dlatego jedynym słusznym wyjściem z takiej sytuacji jest wyzwanie obrażającego na pojedynek. Nieważne, że wyzwany był od niego dwa razy większy i zdecydowanie wyższy – przecież jeśliby tego nie zrobił, niechybnie okryłby się hańbą, a tego by nie zniósł, ba!, nie przeżyłby! Honor, a obok niego przyjaźń, to dwie najwyżej cenione przez niego wartości. Odrobinę niżej znajduje się rodzina, bo odkąd odkrył w sobie potężne różnice w ich poglądach, nie stanowi ona dla niego takiej świętości jak wcześniej, co jednak nie zmienia faktu, że jest jedną z najważniejszych rzeczy w jego życiu i w razie czego broniłby jej zaciekle.

Problem.
Właśnie tym stał się dla ojca, kiedy ukończył Hogwart. Młody, świadomy siebie szlachcic, z fatalnymi wynikami w nauce. Za bardzo zżyty z matką, by dało się go sobie podporządkować, za bardzo przeciwny ojcu, by można było przejść koło tego obojętnie. Roderick nie mógł przejść i choć los młodszego syna nie obchodził go w najmniejszym stopniu, postanowił podjąć pewne kroki, by go utemperować. Nie spodziewał się jednak aż takiego oporu. Sądził, że artystycznie roztrzepanym Lenny’m będzie mógł do woli manipulować, że będzie on na tyle głupi, by nie stanowiło to większego problemu. Ojciec chciał, żeby nawet jeśli Lennart nie jest mu ślepo posłuszny, to żeby przynajmniej dało się nim dowolnie kierować. Nic z tego. Lenny dokładnie wiedział, czego chciał, a czego nie. Dodatkowo, będąc starszym, poznał, a także pojął konflikt pomiędzy swoimi rodzicami i, naturalnie, stanął po stronie matki. Choć już w czasie szkoły miewał potyczki z ojcem, tak dopiero po szkole przerodziły się one w prawdziwą wojnę. Roderick nie mógł uwierzyć, że syn kłóci się z nim tak samo zaciekle jak Eleonore. Nigdy nie przypuszczał, że ich charaktery są identycznie harde i uparte.
Wojna to wojna. Ojciec, doskonale wiedząc, że największym marzeniem Lennarta jest zostanie uznanym malarzem, postanowił mu to uniemożliwić. Na siłę umieścił go na stażu w Departamencie Substancji Odurzających i pod groźbą wydziedziczenia zakazał mu sprzeciwu, bo przecież szlachcic po szkole musi gdzieś pracować. Lenny nie miał jeszcze na koncie żadnej wystawy, którą mógłby podważyć nakaz Rodericka, więc, mocno zaciskając zęby, podporządkował się mu. Nie był to jednak koniec starcia. Najmłodszy Rowle nie dał za wygraną, zebrał się w sobie i ze wszystkich maksymalnie wytężonych sił zbierał się do bitwy ostatecznej.
Zajęło mu to dwa lata. Dwa lata harowania, by nie dość, żeby zadowolić wymagającego i uwielbiającego zawalać go po uszy robotą szefa (który był dobrym znajomym ojca), to jeszcze dalej kształcić się w kierunku malarstwa, ćwicząc się i obmyślając swoją debiutancką wystawę po nocach. Był zdeterminowany jak nigdy, żeby osiągnąć swój cel, cały jego świat ograniczył się tylko do tego.
I w końcu nadszedł ten dzień.

Geniusz malarstwa.
Właśnie tak określiła go socjeta, kiedy zobaczyła jego dzieła. Są niezwykłe, subtelne, ale mocne; z każdej, nawet najprostszej rzeczy potrafi zrobić C o ś, ze wszystkiego wydobywa piękno, czyni je wyjątkowym i bardziej efektywnym – tak mówili o obrazach. Zachwycały także innowacyjnością: tylko u niego ludzie młodzi w jednej chwili stawali się starcami, a starcy odzyskiwali młodość, kwiaty rzeczywiście miały swój zapach, a widząc drzwi, można było przez nie „przejść” i oglądać wnętrze zupełnie innego pokoju. Obraz nakładany na obraz, parę sprytnych zaklęć i można tworzyć niesamowite rzeczy. Wszyscy nie mogli się temu nadziwić, a Lenny pękał z dumy i samozadowolenia. Cel został osiągnięty – szlachcice i szlachcianki pragnęli oglądać więcej jego wystaw, pragnęli, by dalej tworzył i Roderick nie miał już więcej argumentów, by mu tego zabronić. Stał się malarzem z własnym dorobkiem i wdzięczną publicznością, pozwoliło mu to otrzymać swobodę, o jakiej marzył.
W wieku dwudziestu lat rozpoczął samodzielne życie. Wiedział, że nie może tego zaprzepaścić i musi dalej ciężko pracować, żeby się utrzymać na górze, ale nie widział w tym problemu. Nareszcie mógł robić to, co naprawdę kocha i nic nie uszczęśliwiało go bardziej. Tuż po tym, jak wyprowadził się do swojego nowego, sprezentowanego przez matkę domu, dał upust swojej wolności. I całe szczęście, że Roderick nie miał nad nim takiej kontroli. Uznał, że jako artysta powinien doświadczać wielu rzeczy.
I doświadczał.
Polem jego działania nie były tylko wysokie sfery, Lenny z upodobaniem wgłębiał się w mroczny świat Nokturnu, który wydawał mu się być również interesujący, co życie wśród elity czarodziejskiego społeczeństwa. Nie bał się ubrudzić i zawierać nowe, niekoniecznie pochwalane przez rodziców znajomości. O nich jednak nikt nie musiał wiedzieć, najmłodszy Rowle bardzo dba o to, by obie społeczności, w których kręgach się obracał, nigdy na siebie nie nachodziły. Oddziela je od siebie bardzo grubą kreską, bo wie, że gdyby wśród szlachty wyszło na jaw, w jakim towarzystwie Lennart Rowle się bawi i co z nim robi… cóż, byłoby źle.
Nowe doświadczenia były bardzo kształcące. Do perfekcji opanował szybką ucieczkę z miejsca zdarzenia, próbował narkotyków, upijał się w podejrzanych miejscach z podejrzanymi ludźmi podejrzanymi trunkami, smakował ust osób tej samej płci, pakował się w niebezpieczne sytuacje, stawał w obronie nieodpowiednich osób, zawierał znajomości, jakie szlachcicowi zwyczajnie nie wypadają, naciskał na odcisk jednemu złemu charakterowi za dużo, podróżował i robił wiele, wiele innych rzeczy.
Niektórzy, ci znający jego charakter, pewnie nie uwierzyliby mu w sporą część opowieści (gdyby komukolwiek opowiadał, co wyprawia). Lenny nie wygląda na takiego, co lubuje się w przygodach, jego zachowanie zupełnie na to nie wskazuje. Prezentuje się za to jak typowy szlachcic. Nawet najbardziej promugolskie prywatne poglądy nie zabiły w nim traktowania z lekką wyższością każdego, kto nie należy do stanu szlacheckiego. To jest po prostu silniejsze od niego. Jego maniery zawsze są wytworne, a zachowanie nienaganne, a przynajmniej stara się, aby takie było – są osoby, które zarzucają mu, że jest za bardzo żywiołowy. Wszystko traktuje honorowo, gdyż jego zdania, że jego pochodzenie tego od niego wymaga. Zawsze szczery, zawsze kryształowo uczciwy, ale też bezpośredni, co w połączeniu z nieposkromioną ciekawością czasami nie przynosi mu nic dobrego. Artystycznie rozkojarzony, nastawiony na wygodę, kapryśny i obrażalski. Bywa nieznośny. Jednocześnie ma naprawdę wielkie serce i nie przejdzie obojętnie obok osoby, która potrzebuje pomocy, jest szlachetny. Ujmuje innych swoją serdecznością i beztroską w wielu sprawach, cechuje go też gadulstwo. Przesadnie dba o swój wygląd, potrafi zadziwić swoją próżnością, ale to wynik tego, że jest estetą i koneserem piękna. Kolekcjonuje zarówno przedmioty, jak i ludzi, utrwalanych w szkicowniku bądź na obrazach (portrety, akty czy sceny rodzajowe – forma nie ma znaczenia, dla każdego znajdzie gdzieś miejsce); lubi otaczać się tym pięknem, a do jego ulubionych obiektów zachwytu należą rzeczy z motywami roślinnymi oraz ludzie o blond włosach i gładkich licach, płeć jest nieważna. Jest jednak tchórzem, gra chojraka, który może robić nie wiadomo jak niebezpieczne rzeczy, ale w rzeczywistości to on jest pierwszym, który wyzywa pomocy. Albo ucieka.
Nikt nie powiedziałby, że taki Lenny wszczyna bójki z zakapiorami z Nokturnu. Swojego honoru jednak musi bronić, przyjaciół w biedzie również nie zostawi – dwie najwyżej cenione w jego życiu wartości czasami potrafią sprawić, że Lennart nie zachowuje się jak typowy on.
Swój czas spędza głównie na malowaniu. W wolnych chwilach bawi się jak na szlachcica przystało albo włóczy się po całej Anglii (w dobie teleportacji wszystko jest możliwe), szukając inspiracji. Ojca unika, ale często widuje się z matką, zabierając ją na rozmaite bankiety, wystawy i spektakle teatralne. Ona w zamian zaznajamia go z magią leczniczą, twierdząc, że na pewno mu się kiedyś przyda.
Żyje dokładnie tak, jak chciał żyć. Być może do czasu.


Patronus: Mops opisywany jest jako multum parvo („wiele w małym”), wszystko za sprawą niezwykłej osobowości pomimo małych rozmiarów. Wyróżnia się silnym charakterem, rzadko jednak przejawia agresję (nie znaczy to, że wcale). Jest dostojny, urokliwy i ma zawsze dużo energii, bywa dokuczliwy.
Nigdy nie czuł się bardziej szczęśliwy niż podczas swojej pierwszej wystawy. Trudno jest mu nawet wyodrębnić jeden konkretny moment – po prostu przywołuje z pamięci kilka fragmentów tego wydarzenia, od oklasków na jego cześć zaczynając, na pełnym złości spojrzeniu ojca kończąc.










 
11
0
10
0
5
0
0


Wyposażenie

11 punktów statystyk, sowa, różdżka



Gość
Anonymous
Gość
Re: Lennart Rowle [odnośnik]16.02.16 16:31

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Urodzony wśród Rowle'ów, wychowany jak Fawley. Nic dziwnego, że poza matką cała rodzina odgrodziła się od Lenny'ego. Artystyczna dusza, wielki, choć nie zawsze doceniany talent, zachowanie, które spędzało ojcu sen z powiek. Jednym słowem - czarna owca rodziny. Kto wie, może jego talent sprawi, że jego wzrośnie jego renoma w szlacheckim świecie, a rodzina spojrzy choć na chwilę bardziej przychylnym okiem?

OSIĄGNIĘCIA
W małym ciele wielki duch
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Świniowstręt.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:11
Transmutacja:0
Obrona przed czarną magią:10
Eliksiry:0
Magia lecznicza:5
Czarna magia:0
Sprawność fizyczna:0
Inne
Brak
WYPOSAŻENIE
sowa, różdżka
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[28.12.15] Zakupy -860 pkt


I sit alone in this winter clarity which clouds my mind
alone in the wind and the rain you left me
it's getting dark darling, too dark to see

Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Lennart Rowle ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Lennart Rowle
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach