Wydarzenia


Ekipa forum
Monique Vane
AutorWiadomość
Monique Vane [odnośnik]25.02.16 13:43

Monique Vane

Data urodzenia: 5 kwietnia 1937
Nazwisko matki: Delacroix
Miejsce zamieszkania: Londyn, Pokątna 24/5
Czystość krwi: Półkrwi
Status majątkowy: Średniozamożna
Zawód: Uczennica Królewskiej Szkoły Baletowej oraz baletnica w Operze Królewskiej
Wzrost: 158cm
Waga: 48kg
Kolor włosów: Biały
Kolor oczu: Bardzo jasno niebieski
Znaki szczególne: Albinoska




Gdy pada śnieg, na dworze robi się biało. Jeśli stanie się pośród drzew, przysypanych białym puchem, jest się w stanie rozpoznać, gdzie znajduje się człowiek. Są jednak tacy ludzie, którzy gdyby położyli się nago na tym delikatnym dywanie, zniknęli by nam z oczu, zlewając się z otoczeniem. Włosy i rzęsy białe jak puch, skóra blada, a oczy jasnoniebieskie jak niebo lub czerwone — jak krew. Tylko albinosi są w stanie tak znakomicie ukryć się, gdy dookoła nich panuje śnieżyca. Choćbyś chciał, nie dostrzeżesz ich.
Często zwane są białymi aniołami, które używając swoich zaczarowanych skrzydeł, latają pośród chmur, jedynie w przestworzach czując się zupełnie wolni. Na ziemi nie są. Szykanowani, traktowani jak ktoś gorszy, tylko dlatego, że wyglądają inaczej. Ale czy naprawdę są inni?
Czasami znajdzie się ktoś, kto pokocha takiego albinosa. Wyciągnie go z szarego, zakurzonego kąta. Wytrze białe jak płatki śniegu włosy z kurzu, otrze biedną twarz, a usta uformuje w kształt uśmiechu. Zmieni życie.
I wtedy z takiego szczęścia wykwintnie nowy owoc. Powstanie nowa, biała perła, która będzie musiała być jeszcze silniejsza, aby przetrwać te wszystkie przeciwności losu. Wszystko to, co będzie chciało zniszczyć jej p i ę k n o ś ć od środka.


Bycie innym jest trudne



Matka francuska, ojciec anglik opuścił dla niej swój kraj, by móc wychować swoje dziecko. Dziecko, które dla nich było wielką miłością, dla innych przekleństwem. Dziwoląg, który nie mógł przebywać na słońcu. Poparzenia, tylko pogarszały jego stan. Szykanowanie przez mugoli, że na pewno uprawiali czarną magię, dlatego ich dziecko wygląda jak wygląda. A przecież ono narodziło się z miłości dwóch ludzi do siebie, tyle, że inne. Byłam inna. Dla całego otoczenia, od najmłodszych lat, byłam tylko d z i w o l ą g i e m. Dziwolągiem, który nie powinien istnieć.
Ludzie z zasady boją się inności, patrzą z góry na to, czego nie rozumieją i nie potrafią zrozumieć, że pod tym ciałem znajduje się prawdziwa dusza, która cierpi i jedyne czego pragnie, to akceptacji.


Dziesiąte urodziny dla każdego czarodzieją są przełomem. Trafia się do Czarodziejskiej Szkoły Magii, ja, mieszkając we Francji, mając swoją rodzinę na obrzeżach Paryża, trafiłam do Beauxbatons. Musiałam opuścić swój rodzinny dom. Miejsce, w którym zrobiłam swoją małą twierdzę i w której czułam się bezpieczna, na rzecz wielkiego zamku z nieznanymi mi ludźmi. Bałam się, że mnie nie zrozumieją, gdy będę im mówić, że nie mogę teraz wyjść, aby się pobawić, bo poparzy mnie słońce. Bałam się, że mnie nie zaakceptują i będą wyzywać. I to, czego się naprawdę bałam, stało się najgorszą prawdą. Już od samej podróży do nowej szkoły i przez pierwsze miesiące byłam odtrącana. Małe dzieci nie rozumieją niektórych spraw. Widzą kogoś, kto jest i n n y i ta inność ich przeraża. Bały się mnie. Myślały, że jestem potworem. A ja nim wcale nie byłam.


Zbudowałam swoją małą twierdzę. Mój zamek, z fortecą, przez którą nikt nie potrafił się przedostać. Nie rozmawiałam z rówieśnikami, gdy nie było to potrzebne, nie spędzałam z nimi czasu. Przyzwyczaiłam się do samotności i swojej własnej obecności. Chodziłam do sali baletowej od pierwszej klasy, od pierwszych zajęć i spędzałam wśród luster całe wolne dnie i wieczory, czasami nawet zaniedbując naukę na zajęcia, by tylko móc jeszcze przez kilka chwil potańczyć. Było to dla mnie jak lekarstwo, które chociaż na chwilę łagodził ból samotności. W tamtym okresie taniec stał się moją pasją. Dorastałam bez przyjaciół, jednak uważałam, że nie są mi oni potrzebni. Merlinie, gdybyś wiedział, jak ja się wtedy myliłam. Gdybym wiedziała, jak wielkie szczęście daje przyjaźń walczyłabym o nią jak te Gryfy, do których przynależałam.
Nie tylko adepci magii mnie odtrącali, nauczyciele często udawali, że nie istnieje. Na zajęciach tańca, mimo że wszystko wykonywałam nawet lepiej niż pozostałe panny, stałam w ostatnim rzędzie. A wtedy walczyłam jeszcze bardziej, aby się wybić i w końcu przecisnąć się przez tą nienawiść do pierwszego szeregu. Tak, aby każdy mnie widział i nie mógł już zignorować.


Czasami jednak coś w życiu się zmienia



Tkwiłam w takim martwym punkcie przez pięć lat. Nauka magii, nauka tańca i śpiewania, odpoczynek, nauka magii, nauka tańca i śpiewania, odpoczynek, nauka magii… i tak w kółko. Gdy nadchodziły ciepłe dni, uczniowie opuszczali szkolne mury, aby złapać trochę słońca, ja chowałam się w szkolnych salach, czytając książki lub ćwicząc taniec. Bardzo się przez te lata rozwinęłam, a gdy wracałam do domu na święta czy na wakacje, pokazywałam rodzicom, co potrafię i czułam wtedy taką dumę, że moje ćwiczenia nie idą na marne. Miałam wtedy piętnaście lat i wiedziałam, że w przyszłości chciałabym zostać baletnicą. Występowałabym pod pseudonimem, a ludzie podziwiali by mnie i mój taniec, a mój wygląd brali za przebranie i byłabym szczęśliwa.
Wtedy też w moim życiu pojawił się chłopak, który zmienił moje spojrzenie na świat. Przychodził czasami do sali baletowej, stawał w progu i obserwował, jak tańczę. Na początku było to dla mnie bardzo krępujące, uciekałam szybko do szatni i wychodziłam, dopiero gdy sobie poszedł. Z biegiem czasu zaczynałam się przyzwyczajać i pozwalałam mu siebie poobserwować. Zaczęliśmy witać się na korytarzach, potem rozmawiać. Był starszy ode mnie o dwa lata, kiedy ja byłam w piątej klasie, on był w siódmej i powoli zbliżał się do zakończenia nauki. Był moim pierwszym prawdziwym przyjacielem. Wprowadził mnie w świat ludzi, nauczył, jak żyć w towarzystwie i co robić, aby zaakceptowali moją inność. Był ze mną, gdy pod koniec piątej klasy zmarła moja matka na mugolską chorobę zakaźną i wspierał mnie i dążeniu do celu. Nie wiem, czy bym sobie poradziła, gdyby Alexandra Selwyn'a ze mną nie było.


Zostawił mnie w szkole kompletnie odmienioną, z gronem znajomych, którzy zaczęli w końcu mnie akceptować i przyjaciółmi, na których mogłam polegać. Tak przynajmniej sobie wmawiałam, bo nigdy w stu procentach im nie zaufałam. Pilnie uczyłam się do końcowych egzaminów, wolny czas poświęcając dalej na swoją pasję. Profesor, która mnie uczyła, wróżyła mi wielką przyszłość. Turnusy po całej europie, wielkie występy przed szlachcicami i bardzo dobre zarobki. A zarobki bardzo by mi się przydały. Po śmierci matki ojciec załamał się trochę. Zwolnili go z pracy i miał problemy, aby związać koniec z końcem. W wakacje dorabiałam u czarodziejów, którzy nie bali się tego, jak wyglądam, wszystkie pieniądze oddając jemu, żeby tylko miał za co jeść. Nie wiem, jak radził sobie, gdy ja byłam w szkole. Pisał mi w listach, że wszystko jest dobrze, żebym się nie przejmowała, ale czułam, że nie jest z nim najlepiej.
Ósmy rok skończyłam niedawno, miałam dobre wyniki z egzaminów, wielką chęć, aby zrealizować swoje marzenia. Tutaj, we Francji, miałam na to szansę. Ojciec jednak nigdzie nie mógł znaleźć pracy, wymyślił więc, że sprzedamy dom a za ostatnie pieniądze ze spadku po babci, wyprowadzimy się do Anglii, gdzie może coś znajdzie. Tak też więc zrobiliśmy.




I zaczyna się wszystko od nowa



Życie w Anglii wcale nam się nie układało. Ojciec długo nie mógł znaleźć pracy, a musieliśmy przecież zacząć żyć. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce i spróbować jakoś zacząć łączyć koniec z końcem. Moja pasja i cudowne referencje od nauczycieli tańca wylądowały na dnie kufra. Chodziłam od drzwi do drzwi, raz słyszałam, że brakuje miejsc, innym razem nie przyjmą mnie ze względu na wygląd, a jeszcze gdzie indziej, że brakuje mi umiejętności. W ostateczności pracę załatwił mi mój dawny znajomy - Alexander. Spadł mi z nieba proponując pracę u Leandry Malfoy. Poręczył za mnie, nastawił na krytykę swoje własne nazwisko, ale lady Malfoy, zechciała mi dać szansę. Pracowałam u niej przez jakiś czas, by później, na krótko, pracować u Lady Avery. Stamtąd jednak uciekłam, wystraszona jej zachowaniem, zachowaniem jej syna, prośbami Alexandra, abym z tym skończyła. Sytuacja u mnie w domu się zdążyła unormować, ojciec znalazł pracę, w prawdzie po mugolskiej stronie Londynu, ale po przeliczeniu na czarodziejską monetę starczyło nam, aby żyć. Kazał mi się dalej rozwijać, spróbować dostać się do największej szkoły baletowej w Londynie. Skontaktowałam się z kim trzeba i od dwóch miesięcy teraz tam pracuję.


Był to niemal strzał w dziesiątkę. Dnie spędzam na doszkalaniu swoich umiejętności, a za występy na scenie dostaje wynagrodzenie. W końcu jestem szczęśliwa, mogę się rozwijać i żyć, a moje marzenia o byciu wielką primabaleriną w końcu, ponownie, stają się realne.


Patronus: Monique potrafi wyczarować patronusa. Jest nim piękny, biały koń. Przypomina on trochę abraksany. Abraksan był pierwszym magicznym zwierzęciem jakiego zobaczyła w całym swoim życiu. Od razu mocno je pokochała, była w nie zapatrzona jak w obrazek i zazdrościła, że mogą tak latać w przestworzach i cieszyć się swoim życiem. Konie zachowują się bardzo podobnie, tylko nie podczas lotu, a galopu po pięknych, otwartych zielonych polach. Gdy Monique wyczarowuje patronusa wspomina chwile kiedy tańczyła w sali baletowej, a jej przyjaciel, Alexander, dogrywał jej na fortepianie.






Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 10 +2 (różdżka)
Zaklęcia i uroki: 15 +3 (różdżka)
Czarna Magia: 0 Brak
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 0 Brak
Eliksiry: 0 Brak
Sprawność: 0 Brak
BiegłośćWartośćWydane punkty
Język ojczysty: francuski II0
Język obcy: angielskiII6

MugoloznawstwoIV13
ŚpiewII3
TaniecIII7
BaletIV13
ŁyżwiarstwoII3
PływanieI1
Silna wolaIII7
SzczęścieIII7
KoncentracjaII3
RetorykaI1
Historia magiiII3
Ukrywanie sięII3
AnatomiaI1
LiteraturaII3
0


Wyposażenie

Różdżka, sowa, teleportacja,







[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Monique Vane dnia 02.03.16 8:40, w całości zmieniany 6 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Monique Vane [odnośnik]23.04.16 21:33

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Monique nie miała łatwego życia. Niezależnie od tego jak bardzo się starała przez większość czasu ludzie widzieli w niej tylko dziwadło. Różniła się wyglądem, a to najczęściej wystarczyło jako powód do wykluczenia przez resztę. Czy to w szkole, czy w późniejszym, dorosłym życiu. Na szczęście panienka Vane spotkała swojego anioła stróża, który udowodnił jej, że jest warta więcej niż wydaje się to wszystkim wokół. Pomógł jej w szkole. A potem Monique musiała zacząć wszystko od początku, z daleka od znajomej Francji. Idź udowodnij, że i tym razem jej się uda!

OSIĄGNIĘCIA
Królowa śniegu
STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:15
Transmutacja:0
Obrona przed czarną magią:10
Eliksiry:0
Magia lecznicza:0
Czarna magia:0
Sprawność fizyczna:0
Inne
teleportacja
WYPOSAŻENIE
różdżka, sowa
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[25.02.16] Karta Postaci=50
[15.07.16] Sylwester w Dolinie Godryka: +40 pkt
[18.07.16] Wyrównanie punktów +50 pkt



Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Monique Vane
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach