Wydarzenia


Ekipa forum
Ptaszarnia
AutorWiadomość
Ptaszarnia [odnośnik]11.07.16 22:25

Ptaszarnia

Konstrukcja ta obejmuje nie tyle samą zadaszoną ptaszarnię, dla wolno latających ptaków, co cały kompleks pomieszczeń i areałów dla sympatyków magicznej ornitologii. Obok woliery można ujrzeć również oszklone wystawy wewnątrz budynku. Te za swoimi szybami obejmują przestrzenie dla posiadanych w kolekcji ogrodu magizoologicznego ptaków ozdobnych. Niektóre z nich łączą się z otwartymi wolierami, inne stanowią raczej zamknięte terrarium. Do części przestrzeni w ptaszarni można wejść, podziwiając piękno prezentujących się tu dumnie, najbardziej popularnych w świecie czarodziejskim, gatunków ptaków. Największym zainteresowaniem cieszą się klatki lelków wróżebników, wystawy ze świergotnikami, ptaszarnie pełne ozdobnych papug na sprzedaż, czy zamknięte i otwarte woliery z pozostałymi gatunkami ptaków ozdobnych – widzianych w kraju, jak i ściąganych zza granicy, jako ptaki egzotyczne. Całość uwieńcza okrągła aula, w której często organizowane są spotkania oraz bankiety przy okazji nabycia nowych unikatowych sztuk ptaków w ogrodzie, czy zaprezentowane są wystawy ze zdjęciami posiadanej kolekcji gatunków ptaków. Czasami przeprowadzane są tu również seminaria dla specjalnie zaproszonych gości, prowadzone przez największych znawców ornitologii. Na budynek zostało rzucone zaklęcie powiększające wnętrze gmachu, zapewniające ptakom wiele przestrzeni do rozprostowania skrzydeł.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ptaszarnia Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ptaszarnia [odnośnik]11.07.16 22:34
10 stycznia
Stoi przy jednej ze ścian, przesuwając się wzdłuż niej. Robi to bezpiecznie, próbując na nikogo nie wpaść. Namówiła wcześniej ojca, żeby pozwolił jej tu przyjść. Dzisiaj są tu jednak tłumy. Jedni przychodzą aby obejrzeć najnowsze okazy ptaków, inni tylko po to, żeby pokazać się w towarzystwie. Jest parno. Oddech Clementine łatwo przyśpieszyć. Wystarczy niewielki stres. Samo spędzanie czasu poza domem sprawia jej trudność. Nieprzyzwyczajona do długich spacerów męczy się krótkimi wędrówkami nawet pomiędzy wystawami niewiele od siebie oddalonymi. Długi czas spędziła bezpośrednio w osłoniętych szybą szklarniach. Panował tam jeszcze większy ukrop niż tutaj. Dlatego panienka Baudelaire oddycha chwilę przez usta. Luźna sukienka jaką ma dzisiaj na sobie wbrew pozorom nie ułatwia jej oddychania. Nie spodziewała się spotkać tu takich tłumów, dlatego próbuje się stąd wydostać, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, że nie dostanie tutaj tego, czego naprawdę oczekiwała  – usłyszeć, dotknąć i porozmawiać z ptakami, będącymi nowymi gatunkami ściągniętymi zza granicy. Nie jest to proste. Kluczy pomiędzy ludźmi, dopóki nie natrafia na przeszkodę. Stąd ciężko jest jej sobie przypomnieć ułożenie ścian i rozplanowanie budynku. Nie wie ile razy okręciła się wokół własnej osi. Nie potrafi zidentyfikować okien i drzwi. Chociaż zwykle instynktownie wie, gdzie ich szukać, teraz jest za dużo ludzi. Rozprasza ją za dużo rozmów. Odsuwa się od muru, przy którym stoi żeby minąć dwójkę osób, które jak sądzi, stoją jej na drodze. Wracając pod ścianę, jest spokojna, chociaż się zgubiła. Podtrzymywanie się stabilnej powierzchni dodaje jej pewności siebie. Tym razem jednak zamiast natrafić na zimną cegłę, jej opuszki palców opierają się na czymś miękkim, bardzo blisko niej – za blisko. Nie kalkulowała takiej odległości. Dłoń ma opartą na czyjejś piersi. Zadziera głowę w górę, żeby przeprosić, ale wtedy w jej nozdrza uderza znajomy zapach, którego nie potrafi zidentyfikować. Nie wie, dlaczego wydaje jej się on taki bliski. Jej zawahanie zatrzymuje ją w miejscu. Dłoń sama przesuwa się lekko po torsie mężczyzny. Szuka jakiejkolwiek wskazówki. W końcu jej palce, nie wie kiedy, zsuwają się na odsłonięty fragment skóry przy kołnierzyku koszuli. Jest rozproszona. Normalnie potrzebuje mniej skupienia, żeby przypomnieć sobie z kim może mieć do czynienia. Cofa dłoń z ciepłej skóry mężczyzny, bo domyśla się, ze właśnie z nim ma do czynienia, ale stoi w dalszym ciągu w miejscu, powietrze z ust wypuszczając wprost na jego nagą skórę. Ten drażniący nozdrza zapach nie daje jej spokoju.


" There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired
by how you deal
with your imperfections


Clementine Baudelaire
Clementine Baudelaire
Zawód : hodowczyni ptaków
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired by how you deal with your imperfections.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2770-constanine-faye-baudelaire-budowa#44793 https://www.morsmordre.net/t2843-hanok#45618 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f268-mole-valley-little-ash-park https://www.morsmordre.net/t2858-skrytka-bankowa-nr-737#45863 https://www.morsmordre.net/t2844-clementine-faye-baudelaire#45621
Re: Ptaszarnia [odnośnik]14.07.16 14:53
Nie był w pracy. Nie należał również do fanatyków ornitologii, a to, że tu przyszedł graniczyło z czystym przypadkiem. Miał spotkanie z czarodziejem, któremu zależało na anonimowości i zniknięciu z oczu wścibskim obserwatorom. Tu nikt go nie znał, nikt też nie zwracał na niego uwagi. Przy zagrodzie garborogów zamienili kilka słów. Bez powitania i pożegnania, rozeszli się po prostu, a przynajmniej ten drugi tak przypuszczał, albowiem Mulciber nie zamierzał wracać od razu do domu. Ruszył zaraz za nowym znajomym nieznajomym, zachowując odpowiednią odległość i właśnie w ten sposób doszedł do ptaszarni. Zatrzymał się w pewnym momencie, aby nie zostać zauważonym. Jego towarzysz był czujny, rozglądał się w tłumie na boki, chcąc upewnić, czy aby na pewno nie jest śledzony. Był.
Chociaż w ptaszarni było pełno ludzi — notabene kompletnie się tego nie spodziewał — ale i tak musiał zachować odpowiednią odległość. Znalazł sobie dobre miejsce do obserwowania pod ścianą i zatrzymał się, opierając się o nią barkiem. W kieszeniach poszukał cukierków, ale nie znalazł nic, a nie chciał spuszczać wzroku ze swojego celu, więc sobie odpuścił całkowicie. Ludzie przechodzili obok, nie zadając sobie trudu, by się nim interesować, co było mu na rękę, omijali go, więc nie groziło mu przydepnięcie stopy, czy uderzenie barkiem. Nie zapowiadało się, aby miało to ulec zmianie.
Aż w końcu zobaczył ją przed sobą. Mimowolne znalazła się w zasięgu jego wzroku, powoli przesuwając się wzdłuż ściany. Dłońmi dotykała jej delikatnie, a jej palce poruszała się tak, jakby nimi kroczyła po murze. Odciągnęła jego uwagę od towarzysza, bo patrzyła wprost na Mulcibera. Miała błyszczące choć nieco zagubione spojrzenie. I mimo, że stał jej na drodze nie wyglądała jakby miała go minąć, aż w końcu oparła się na nim palcami delikatnych rączek. Tak kruchych i delikatnych, że nawet nie sięgnął do nich by je ująć, bo mógłby je połamać w jednej chwili.
Zmarszczył brwi. Był też chamem, bo nie odsunął się, choć wyraźnie powinien dostrzegając jak próbuje przebrnąć przez ptaszarnie i się stąd wydostać. Badała jego tors i ubranie, a kiedy eksplorowała jego ciało, on mógł bez trudu obserwować twarz, próbując wyłapać jej wzrok — bezskutecznie.  
— Mogę w czymś pomóc?— spytał nad wyraz życzliwie, bo potrafił tak brzmieć, tym bardziej, że przecież bezczelnie zastawiał jej drogę. Nie poruszył się nawet, bo nie miał najmniejszego zamiaru się odsuwać — jego towarzysz i tak zniknął już w tłumie, stracił przez to możliwość dowiedzenia się o nim czegoś więcej. Ktoś musiał mu zrekompensować taką stratę.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Ptaszarnia Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Ptaszarnia [odnośnik]18.07.16 21:26
Otrzeźwia ją jego ton. Jej mięśnie drżą, bardzo krótko. Jest zaskoczona, ale nie przestraszona brzmieniem tego głosu w swoich uszach. Palce snują się jeszcze tylko krótki moment po jego koszuli, kiedy cofa ręce w swoją stronę. Źle wymierzając odległości, natrafia opuszkami kilku palców na jego dłoń. Nie smaga jej specjalnie, ale zupełnie przelotnie własną, zanim jej ręka opada luźno wzdłuż jej filigranowego ciała. Mężczyzna jest bardzo wysoki. Wyczuwa to, kiedy analizuje sensoryczne odczucia, jakie jej umysł zdążył już zakodować i uporządkować. Ma bardzo przyjemny ton. Clementine milczy, licząc na to, że mężczyzna powie coś więcej. Znajomo pachnie. Ten zapach budzi w niej od razu poczucie przywiązania do nieznajomego. Od razu zdobywa sobie jej zaufanie. Clementine nie potrafi tego zauważyć, ale instynktownie przypisuje mu cechy osobnika, z którym ta woń jej się kojarzy. Czuje się spokojniejsza, mniej zagubiona w tym tłumie ludzi, bezpieczniejsza i wie, że już więcej się nie zgubi. Czuje pokusę poznania go bliżej. Nie cofa się w tył, czekając aż on sam ją w tym poinstruuje. Ufa jego ocenie sytuacji. Jeśli nie oponuje, to znaczy, że dystans między nimi nie jest tak niewielki, jak Clementine go z początku ocenia. Clementine jest przyzwyczajona do tego, że jej instynkty często ją mylą. Nie jest w stanie bezgranicznie sobie wierzyć.
Możesz? — powtarza za nim bezwiednie. Jest zbyt serdeczny. Już to zrobił – pomógł jej. Chciałby bardziej? Wobec takiej uprzejmości ona nie zna słów, które wyrażą jej wdzięczność. Zaczyna od najprostszego:
Dziękuję.
Jej ton jest bardzo łagodny, ledwie przebija się przez gwar panujący wokół. Gdyby nie mała dzieląca ich odległość, mógłby jej nie usłyszeć. Paradoksalnie wydaje się mniej zagubiona i niepewna, niż moment temu. Jej wzrok jest pełen blasku, kiedy już wie co zrobić. Clementine przechodzi do rzeczy trudniejszych.
Chciałabym ci coś pokazać.
Wpatruje się w niego intensywnie, chociaż jej wzrok jest zupełnie niewidomy. Czeka na jego odpowiedź. Wydaje się teraz mocno skoncentrowana na jego osobie. Zaabsorbowana nią, nieświadomie przykłada dłoń do krawędzi jego płaszcza. Łapie jego poły lekko pomiędzy palce. Jej ciało zawsze przed jej umysłem, wyrywa się do dotyku. Zbadania przestrzeni, obalenia ciemności. Każde wrażenie haptyczne dopełnia jej obraz rysującej się przed nią rzeczywistości.


" There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired
by how you deal
with your imperfections


Clementine Baudelaire
Clementine Baudelaire
Zawód : hodowczyni ptaków
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired by how you deal with your imperfections.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2770-constanine-faye-baudelaire-budowa#44793 https://www.morsmordre.net/t2843-hanok#45618 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f268-mole-valley-little-ash-park https://www.morsmordre.net/t2858-skrytka-bankowa-nr-737#45863 https://www.morsmordre.net/t2844-clementine-faye-baudelaire#45621
Re: Ptaszarnia [odnośnik]18.07.16 22:55
Jej delikatny, niczym nieskrępowany dotyk był dla niego interesujący, w jakiś sposób niezwykły. W pierwszej chwili zaskakujący bo kobiety o jej delikatności i aparycji nie szukały w ten sposób bliskości, wręcz przeciwnie. Dopiero zrozumienie, że to jej sposób na komunikacje i poznawanie otoczenia sprawiły, że zawężał obszar swojej analizy. Nie domyślił się od razu, ale wszystkie elementy złączone do kupy wskazywały na to, że nie widziała, a jeśli tak — to dobrze to ukrywała, choć nie mógłby pojąć po co. Sposób w jaki rozpoznawała jego postać, sylwetkę był całkiem przyjemny, powolny, delikatny, a więc i nowy wobec tego, że mógł się na nią patrzyć i nie płoszyć jej swoim wzrokiem.  
Była drobna, delikatna i zagubiona jak mała dziewczynka, która zgubiła kogoś bliskiego. A teraz tym kimś stał się on, gdy zamiast poczuć nerwowe bicie jej serca odniósł wrażenie, że jej oddech się uspokaja, wycisza, a jej ciało rozluźnia. Była tak blisko, że czuł jej słodki zapach doskonale. Podobał mu się, skupiał na sobie jego uwagę, co wynagradzało mu w jakiś sposób zgubienie z oczu poprzedniego celu. Teraz ona się nim stała. Dla zabawy, od tak.
— Tego jeszcze nie wiem — odpowiedział zgodnie z prawdą, unosząc lewą brew. Gdy złapała się jego płaszcza odsunął się lekko ale po to aby na nią spojrzeć. Interesujące. Tak ufna, głupia i naiwna jednocześnie. A przecież mógłby teraz zrobić wszystko. — Proszę nie zrozumieć mnie źle, ale nie czuje się pani zagubiona w tym tłumie?
Powinien spytać o jej słabość; czy to mądre by ślepa dziewczyna tkwiła w takim tłumie sama. Ale wyczucie i kurtuazja wzbroniły go przed tym. Ujął lekko jej dłoń i ułożył sobie na zgięciu ramienia.
— W takim razie proszę prowadzić — mruknął, przytrzymując dłużej swoją dłoń na jej.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Ptaszarnia Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Ptaszarnia [odnośnik]20.07.16 22:06
Ona miała inne wyobrażenie o świecie. Jej doznania znacznie różniły się od niego. To, co on nazywał tłumem, ona odbierała jako zbiór chaotycznych odgłosów, zbyt ciężkich oddechów, za wielu rozproszeń. Teraz, kiedy stała przed nim, wsłuchiwała się w jego dech, wyrównywała swój własny do jego rytmiki. Nie skupiała się na wielu bodźcach. Czuła jego ramię pod swoją dłonią. Palce instynktownie, tylko lekko wczepiały się w jego koszulę. Bicie serca miała mniej stabilne niż jego, ale wyraźnie jej twarz pozbawiona była już piętna napięcia. Uchyliła jeszcze wargi, wypuszczając powietrze z pomiędzy ust. Wiele osób pytało ją ostatnio, co robi sama, gdzieś, gdziekolwiek i czy rozsądnym było się na to decydować. Clementine powoli rozpoznawała w tym prawidłowość. Ludzie nie chcieli zrozumieć, że dziewczyna nie czuła się z sobą niepewnie. To wszyscy oni czuli się niezręcznie przy niej. Uniosła lekko podbródek w górę.
Pytasz czy to dobrze, żeby ktoś taki jak ja poruszał się w takim otoczeniu?
Przyzwyczaiła się, że ludzie traktowali ją inaczej ze względu na jej… inność. Oczywiście, że czuła się niepewnie. Przedzierała się pomiędzy obcymi jej ludźmi, nie znając tu nikogo. Powietrze było gorące. Paliło, wdzierając się do jej płuc, przyśpieszając akcje serca. Jej jeszcze moment temu szybciej poruszająca się pierś zdradzała, że dziewczyna zaczynała się wentylować, zaczerpując chaotycznie powietrze. Nie wiedziała czy czułaby się bardziej pewnie, gdyby mogła zobaczyć więcej. Zamilkła na chwilę, absorbując czynniki z zewnątrz. Próbowała skupić się tylko na tym, co znajdowało się w niewielkim promieniu od niej. Głośne, donośne bicie jego serca wyznaczało jej zakres przestrzeni, która powinna ją interesować.
Kobieta, która idzie przed nami złamała sobie obcas, zauważyłeś?
Wyłączenie jednego zmysłu uczulało ją na pozostałe: powonienia, dotyku, słuchu. Kobieta szła nierównym krokiem, echo obcasów odbijało się niekształtnie, a nieznajoma wydawała się iść nerwowo, ale pewnie w jednym kierunku. Najpewniej do wyjścia. Jej suknia powiewała za nią, trzymając się blisko podłogi. W całym tym zgiełku Clementine nie słyszała jej szelestu, ale potrafiła sobie wyobrazić dźwięk tkaniny zbierającej kurz z ziemi.
Pójdźmy za nią. Po wyjściu w lewo.


" There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired
by how you deal
with your imperfections


Clementine Baudelaire
Clementine Baudelaire
Zawód : hodowczyni ptaków
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired by how you deal with your imperfections.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2770-constanine-faye-baudelaire-budowa#44793 https://www.morsmordre.net/t2843-hanok#45618 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f268-mole-valley-little-ash-park https://www.morsmordre.net/t2858-skrytka-bankowa-nr-737#45863 https://www.morsmordre.net/t2844-clementine-faye-baudelaire#45621
Re: Ptaszarnia [odnośnik]23.07.16 8:23
Był człowiekiem, który rozkładał wszystko na czynniki pierwsze, poddawał analizie. Był kimś, kto bardziej ufał zmysłowi powonienia i słuchu niż wzroku, który czasem zawodził. Ale nie mógł być w tym tak skrupulatny i dokładny jak ona. Ba! Z pewnością zwracał uwagę na zupełnie inne aspekty i elementy, co udowodniła mu przecież już po chwili. Filtrował z otoczenia to, co go interesowało, czyli silne i słaby strony każdej jednostki, lub miejsca, w którym się znajdował na wpadek, gdyby musiał z tego skorzystać. Ona miała wyostrzony instynkt samozachowawczy. Przyglądając jej się zastanawiał się, czy wszystko sprowadza się do tego — rozeznania w otoczeniu. Przecież stała teraz przy obcym mężczyźnie, nie wiedząc kim jest, ile ma lat, jaki wyraz twarzy ani w jaki sposób na nią patrzy. Mógł być psychopatą, mógł pragnąć ją skrzywdzić. Mógł chcieć ją stąd wyprowadzić tylko po to. A ona naiwnie ufała, bo przecież chciała z nim ruszyć. Gdzie tu instynkt? Gdzie rezerwa i niepewność wobec ludzi?
— Pytam, czy to bezpieczne — sprecyzował i rozejrzał się dookoła. W ten sposób jedynie sobie potwierdził, że kompletnie nikt nie zwracał na nią uwagi. Zdecydowanie był to atut w przypadku całkowicie sprawnej osoby. Czy mimo tego iż sam czasem wątpił w prawdziwość tego, co widzi i tego pozytywne skutki wyzbyłby się przywileju patrzenia? Nie.
Kiedy wspomniała o obcasie, zmarszczył brwi i spojrzał na nią. W jej oczy. A później obrócił się za siebie, nasłuchując nierównomiernego stukania obcasów. Jeden z kroków powinien być normalny, drugi... jaki, stłumiony? Nie zwracał na to uwagi, nie zauważył tego.
— Nie... — mruknął cicho, kiedy jego wzrok zatrzymał się na kobiecie, która jakby lekko utykała. Dopiero, gdy jej się przyjrzał dostrzegł, że swoją postawą próbuje wyrównać krok. — Imponujące.
Nie powinien w nią wątpić. Jeśli była niewidoma od dawna(lub całe życie) z pewnością nauczyła sobie radzić. Kiedy podał jej ramię i ujął jej dłoń lekko, zatrzymując na nim stwierdził, że ma delikatne, smukłe dłonie, drobne palce. Nie gładził ich zbyt długo, tylko przez chwilę, bo ruszyli za kobietą zgodnie z prośbą nieznajomej. Skierowała ich w stronę wyjścia, a gdy przez nie przeszli skręcili w lewo.
— Dokąd się kierujemy? I właściwie... dlaczego chcesz mi coś pokazać? Nie znasz mnie. To lekkomyślne zawierzać nieznajomemu— mnie — swój los.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Ptaszarnia Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Ptaszarnia [odnośnik]26.07.16 15:34
Clementine znała trochę inne pojęcie bezpieczeństwa od Ramseya. Clementine nikt nigdy nie zawiódł. Jedyna utrata jaka ją spotkała, to jeden jedyny raz, kiedy pożegnała jednego z pięknych słowików ze swojej hodowli. Nie zaznała więcej nieszczęść, żadnych upodleń, wielu przykrości. Lata zajęła jej nauka pogodzenia się ze swoim losem. Wszelkie niepowodzenia na jakie natknęła się na drodze, traktowała jako konieczność, w celu zbudowania jej osoby taką, jaką była dzisiaj. Nawet jeśli kiedyś ktoś próbowałby ją zranić, z czasem nauczyła się traktować to jako lekcję i troskę, żeby przyzwyczaiła się do świata, jakim był i siebie, akceptując własne jestestwo i działania innych dokładnie takimi, jakie były. Wszystko to budowało przecież jej osobę. Swojego rodzaju siłę. Za to powinna być wszystkim wdzięczna.
Oczywiście, że to nie jest bezpieczne.
Nie dlatego, ze otaczało ją grono nieznanych jej ludzi. już jednak otwierała usta do rozwinięcia tej kwestii.
W każdym momencie mogę zemdleć. Każde omdlenie może prowadzić do późniejszych komplikacji. Ale czy narażanie zdrowia nie jest warte decyzji o zrobieniu tego, co kochamy robić?
Nie zjawiła się tu przecież dla tłumów, tylko w celu dowiedzenia się czegoś o nowych gatunkach ptaków sprowadzonych do Europy. Przyszła tu po konkretną wiedzę, a chociaż natknęła się na kilka przeszkód po drodze, teraz mogła je pokonywać. Wystarczyło tylko znaleźć na to sposób.
Ale teraz jestem z Tobą. Złapałbyś mnie, gdyby coś takiego się stało, prawda?
Dla niego mogło być to niezrozumiale, dlaczego nie widziała w nim zagrożenia, dla niej to było naturalne. Nie widziała ku temu powodów, bo nigdy nikt jej takowych nie dał, żeby mogła w kogoś wątpić. W obcego czy znajomego. Jej naiwność nie wynikała z wrodzonej łatwowierności. Raczej z niewiedzy.
Kiedy opuścili zatłoczoną aulę, Clementine czuła się już pewniej. Odłączając od siebie natłok dźwięków i ciepło wielu ciał wokół, czuła tylko chłód ścian, jakie mieli wokół siebie. Kobieta ruszyła w przeciwnym kierunku, na szczęście. Nie musiała się rozpraszać jej krokiem. Idąc prosto, przez chwilę milczała. Liczyła liczbę drzwi, jakie mijali. Nie chciała być nieuprzejma. Była skupiona na celu, do jakiego szli. W końcu znaleźli się przy jednej z wolier.
To tutaj. Woliera kardynałów wirgińskich, amadyn oraz bengalików złotobrzuchych. W tym miesiącu zarządcy importowali również czyżyki. Wymagają szczególnej opieki. Widziałeś kiedyś czyżyka? Gdybym nie powierzyła ci swojego losu, nie mogłabym Cię spytać, jak wygląda?
Wchodząc do pomieszczenia razem z mężczyzną, uwolniła go od swojej dłoni. Cofnęła się kilka kroków i przymykając powieki wsłuchała się w dźwięk rozpieranych skrzydeł i śpiewu niektórych z ptaków.


" There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired
by how you deal
with your imperfections


Clementine Baudelaire
Clementine Baudelaire
Zawód : hodowczyni ptaków
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired by how you deal with your imperfections.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2770-constanine-faye-baudelaire-budowa#44793 https://www.morsmordre.net/t2843-hanok#45618 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f268-mole-valley-little-ash-park https://www.morsmordre.net/t2858-skrytka-bankowa-nr-737#45863 https://www.morsmordre.net/t2844-clementine-faye-baudelaire#45621
Re: Ptaszarnia [odnośnik]03.08.16 17:11
Jej odpowiedź była niemalże rozkoszna. Uśmiechnął się pod nosem i spuścił wzrok, bo w przeciwieństwie do niej widział kompletnie inne zagrożenia, które mogły się na nią czaić. Ale przecież to, że zwracał uwagę na kompletnie odmienne sytuacje wynikało z jego indywidualnego przysposobienia do otaczającego świata. Nie brał pod uwagę rzeczy najprostszych i najbanalniejszych, a przecież taka dziewczyna jak ona — młoda, naiwna i bezbronna, a przede wszystkim niewidoma... miała zupełnie inne priorytety niż trzydziestoletni czarnoksiężnik.
— Nie wiem — odpowiedział zgodnie z prawdą. Kwestia kochania tego, co się robi mogłaby wydawać się o tyle kłopotliwa, że to Ramsey w całym swoim życiu nigdy nie brał takiego kryterium pod uwagę. Wydawało mu się to trywialne, ale w połączeniu z tą dziewczęcą i bezbronną osóbką nawet zabawne. — Kiedy pytałem o bezpieczeństwo miałem na myśli bardziej innych, nieprzychylnych, którzy chcieliby Ci zrobić krzywdę, nie zdarzenia losowe— wyjaśnił, choć zastanawiał się, czy w ogóle istniała szansa, że spojrzy na to jego oczyma. Już na pierwszy rzut oka było widać, że miała odmienne podejście i doświadczenia w życiu, a przecież właśnie one kierowały  zasadami postępowania. Zazwyczaj.
Szli wolnym, spokojnym krokiem we wskazaną przez nią stronę. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, lecz nie mógł odmówić pięknej, młodej damie małego spaceru, jeśli już i tak zaprzepaściła jego szansę. Postanowił poszukać w jej towarzystwie odpowiedniej dla siebie rozrywki. Może dlatego z przyjemnością trzymał ją blisko siebie. Niewielki dystans jaki ich dzielił mógł wskazywać na większą zażyłość, lecz przecież wyjaśnienie było całkiem proste.
— To dobre pytanie. — Zamyślił się. Nie zależało mu na tym, aby sprawiać dobre wrażenie, wiec odpowiedział szczerze, nie siląc się nawet na mechaniczne "oczywiście". — To możliwe. Mógłbym cię złapać, jeśli miałabyś się przewrócić — tak samo jak mógłby ją pewnie zrzucić z mostu, gdyby zaistniała taka potrzeba. Dokładnie ta sama strategia działania, odmienne jedynie motywy.
Trzepot skrzydeł i ich świergotanie było wyraźne, lecz nie na tyle by rozpoznawał poszczególne odgłosy. Nigdy się w to nie zagłębiał, nie należał do koła ornitologów. Zgodnie z jej życzeniem podeszli jednak do woliery. Bardziej interesowała go ona i sposób w jaki odczuwała ptasią obecność niż same gadziny.
— Och?— mruknął, przyglądając jej się, udając odrobinę zafascynowanego. Dopiero jej pytanie skłoniło go do oderwania wzroku i spojrzenia w dół na ruchomą fotografię ptaków. Nie zagłębiał się w opisy, odszukał jedynie wzrokiem ptaszyska podpisanego jako "czyżyk", a kiedy był w stanie go już rozpoznać, przeszukał wolierę wzrokiem. — Wygląda całkiem jak kanarek — odpowiedział po chwili namysłu. Taki wróblo-kanarek. Żółty wróbel po prostu[/b]— mówił, próbując go opisać, ale niespecjalnie mu to wychodziło. — Pracujesz tutaj?— spytał szybko odchodząc od ptasiego tematu.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Ptaszarnia Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Ptaszarnia [odnośnik]03.08.16 23:16
Jego spostrzeżenia były smutne, tak bardzo odległe od wyobrażenia, jakie Clementine miała o ludziach. Długo ignorowała ton głosu, w którym wyczuwała emocje dla niej mocno niezrozumiałe. Czasami doświadczała je wśród swoich podopiecznych, którzy przeżyli znacznie więcej. Tą samą nieufnością i sceptycyzmem wobec ludzi cechował się Hanok. Oderwała się od dźwięku śpiewających ptaków, żeby zastanowić się nad wszystkim tym, co zanim tu weszli, on zdążył jej powiedzieć. Skierowała twarz w jego stronę, uśmiechając się smutno. Było w nim tyle niezrozumiałego cynizmu. Patrzyła na niego bystrym, choć nierozumiejącym wielu kwestii spojrzeniem. Widziała znacznie więcej niż zakładał, że mogłaby widzieć. I było jej smutno. Za niego. Za wszystkich tych, którzy w życiu widzieli świat w tak… ciemnych barwach i nie potrafili swojemu dać upust swojemu rozgoryczeniu. Ona zaś nigdy nie umiała ich pocieszyć. Nie, żeby nie próbowała. Pocieszyć ojca, Samuela, ale smutek był tak mocno skomplikowaną sprawą. A jego smutek był inny. Nie była pewna, czy mogła go nazywać w ten sposób. Ten mężczyzna był bardziej skomplikowany. Może to była kwestia braku podstawowych informacji o tym człowieku?
Myślisz, że są tacy ludzie? — spytała, chociaż wiedziała, że nie było powodów, żeby ktoś mógł chcieć jej zrobić krzywdę. Nie miałby w tym celu, żadnych profitów z krzywdzenia kogoś zupełnie nieszkodliwego dla świata i nieszczególnie w nim istotnego.
Jesteś cyniczny — zakończyła, ale w jej tonie nie dało się wyczuć negatywnego brzmienia tych słów. Raczej dziwną melancholię. To nie było współczucie. To było westchnienie z jakim przyjęła, że był jedną z tych osób, które wolały widzieć rzeczy złe i tych samych się spodziewać. Nie była jednak w żaden sposób upoważniona, żeby nad tymi kwestiami z nim się rozwodzić, więc skupiła się na opisie ptaka, który jej przedstawił. Nawet to z jego ust brzmiało na pełne makiawelizmu spostrzeżenie.
Taki kanarkowaty wróbel. Po prostu — powtórzyła za nim, zaczesując w zamyśleniu pojedynczy kosmyk włosów za ucho — Przypominasz mi mojego przyjaciela. Też nie potrafi się cieszyć drobnymi rzeczami. Ale w środku jest jak inni, podatny na troski i uczucia, chociaż czasami zdaje się o tym zapominać.
Oddychała ciężej niż wcześniej. Panujący w wolierze zaduch źle wpływał na jej kondycje. Nie myślała jednak o opuszczeniu tego miejsca, teraz, kiedy już miała kogoś, kto mógłby dopilnować, żeby nie upadła, gdyby upadła, jak słusznie zauważył, a na pewno nie planowała robić tego naumyślnie.
Jest coś co robi na Tobie dobre wrażenie? — pytała o jego zainteresowania. Najwyraźniej nie był fanem ptaków, co nie wyjaśniało jego obecności w ptaszarni. Chwilę potem pokręciła przecząco głową.
Chciałabym. Kiedyś. Jest tu niewyobrażalnie duża gama wszelkich gatunków, jakich w większości nigdy sama bym nie spotkała.


" There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired
by how you deal
with your imperfections


Clementine Baudelaire
Clementine Baudelaire
Zawód : hodowczyni ptaków
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired by how you deal with your imperfections.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2770-constanine-faye-baudelaire-budowa#44793 https://www.morsmordre.net/t2843-hanok#45618 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f268-mole-valley-little-ash-park https://www.morsmordre.net/t2858-skrytka-bankowa-nr-737#45863 https://www.morsmordre.net/t2844-clementine-faye-baudelaire#45621
Re: Ptaszarnia [odnośnik]08.08.16 21:54
On nie był smutny, choć jednocześnie nie mógłby powiedzieć, że zna smak szczęścia. Satysfakcji, pożądania, przyjemności — ale nie szczęścia. Było zbyt błahe i ogólnikowe; jednoczenie zbyt trudne do opisania. Szczęście pachniało hipokryzją, szczególnie w ustach kogoś, kto wypierał się podstawowych emocji, wymieniał je na rzecz tych negatywnych, które wydawały mu się bliższe. A kiedy patrzył na nią widział w niej naiwność i głupotę, lecz komu mogłaby zaszkodzić?
— Tacy, którzy chcieliby cię skrzywdzić?— spytał dla pewności, bo wolał aby się zrozumieli. Mieli przecież kompletnie odmienny sposób patrzenia na wszystko, co uświadamiała mu właśnie w tej chwili. — Myślę, że tak. Jakieś zazdrosne o urodę koleżanki, które nasłałyby bandziorów, aby odebrali Ci nieco wdzięku — mruknął bezpośrednio i uśmiechnął się powoli, przyglądając jej. Była młodziutka i zupełnie czysta. Ale może i lepiej, że nie była w stanie dostrzec jego twarzy. Sposobu, w jaki jej się przyglądał, uśmiechał. Nie mogła dojrzeć wyrazu, ani nastroju, który mógł ukryć w fałszywie rozbawionym głosie. Czy byłaby w stanie go odkryć i ujawnić?
— Jestem i nigdy tego nie ukrywałem. Ale mam jeszcze kilka innych zalet — dodał z rozbawieniem, przyglądając jej się przez następną chwilę, aż spojrzał na wolierę pełną ptaków. Brakowało mu przede wszystkim wrażliwości, aby zrozumieć ich piękno, dostrzec czym są — przede wszystkim dla niej. Niesprawiedliwość losu miała miejsce właśnie tu, gdy on nie dostrzegał wartości w tym, co widział — ona, być może, oddałaby wszystko aby zobaczyć to wszystko jego oczami.
Kiedy przyrównała go do swojego przyjaciela, spojrzał na nią z niedowierzaniem i parsknął niekontrolowanym śmiechem. Szybko jednak spoważniał i odchrząknął, przykładając palce do ust, by wymusić na sobie odrobinę powagi (choć i tak nie mogła tego widzieć).
— Cieszę się drobnymi rzeczami — odpowiedział zgodnie z tym, w co wierzył, bo było naprawdę mnóstwo złośliwości, które sprawiały mu przyjemność i poprawiały humor. — I jestem szalenie podatny na troski i uczucia.
Przyglądał jej się, ale nie zwrócił uwagi na to, że oddychało jej się ciężej. Nie dlatego, że był zbyt zapatrzony w siebie — był egoistą, nie egocentrykiem. Po prostu on sam czuł duchotę tego miejsca, która wymagała od niego głębszych, pełniejszych wdechów. Zapach ptaków niekoniecznie dobrze na niego wpływał — wolał smoczą siarkę. Lepiej znosił też zapach krwi, choć prawdziwą ucztę dla zmysłów niosły ze sobą kobiety.
— Owszem — przytaknął i przeczesał palcami włosy, spoglądając w kierunku ptaków. — Siła. Wiedza. Władza. Ludzie, którzy to mają robią na mnie wrażenie — odparł bez namysłu i spojrzał na jej słodką buzię. — Na tobie robią ptaki. Lubisz ich słuchać, prawda? Dlaczego?
Zmarszczył brwi, odsuwając się od woliery na pewna odległość, aby stanąć przed nią prosto. W tym pytaniu było coś więcej. Był ciekaw, dlaczego to właśnie jego wybrała na tę przechadzkę — przeczucie czy przypadek?



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Ptaszarnia Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Ptaszarnia [odnośnik]20.08.16 22:38
Clementine sluchala ptaków od zawsze, głównie dlatego, ze rozumiala ich lepiej niz większości z ludzi. Przykładowo, jej rozmówca pozostawal dla niej zagadka. Lubiła łamigłówkiz ale takie jaką on jej zapewnil, stwarzaly duzo problemów. Ptaki były mniej skomplikowane, potrafiła szybciej je przejrzeć, chociaż nie zeby próbowała. W naturalny sposob wyczuwala ich potrzeby i intencje. Tersz, przy tym czlowieku pierwszy raz miala wrażenie jakby naprawdę błądziła po omacku. Zaburzal jej wyobrażenie o wszystkim, co jak dotąd sobie wypracowała. Przymknela powieki, próbując wczuć się w słowaz jakie wypowiadal. Wyobrazić sobie światz takim, jakim on go widział, ale dla kogoś tsk pelnego wiary w ludzkie mozliwosci jak ona, bylo to prawie niemozliwe.
- Dziekuje - odezwala sie w koncu, ponieważ jej nieprzystosowanie do jego sposobu patrzenia sprawilo, ze wyciągnęła z jego wypowiedzi tylko fakt, ze skomplementowal jej urodę. Twarz zwróciła przed siebie, a później w górę, zastanawiając sie jeszcze nad poruszonymi kwestiami.
- Jesteś zabawnym człowiekiem - stwierdziła w koncu. - Nie poznalam nikogo takiego, jak ty, kto mówi jedno, a intonuje drugie. Śmieje się i słychać w tym śmiechu inne emocje. Wiem kiedy się uśmiechasz, bo ciarki przechodzą mnie wtedy po ciele. Jesteś bardzo zbudowanym człowiekiem, wiesz?
Jak Doug, on tez budził w niej tak wiele sprzecznych emocji. Też próbował jej opowiadac o pewnym świecie, którego mimo prób nie potrafiła zrozumieć. Ale zadal jedno pytanie, nad którym nie musiała sie zastanawiac.
- Ptaki... - ledwie zaczęła wypowiedz, która przerwał jej ojciec. Nie pojawil się w drzwiach woliery. Nie musiala go slyszec obok siebie. Poznala go po kroku. Nerwowym, pelnym troski o corke. Szedl korytarzem, najpewniej ja szukajac. Tłumaczenie mu, ze ten miły mężczyzna pomógł jej opuścić zatłoczona sale, moglo sprowadzić na Ramseya problemy. Dlatego zmienila wypowiedz.
- Przepraszam. Muszę isc. Milo mi bylo Cie poznac, panie Mulciber - nie pamietala czy jej sie przedstawił. Mozliwe, se jego nazwisko uslyszala w komentarzu jakichs plotkujacych po katach kobiet. Czasami ciężko jej bylo rozróżnić to co slyszala przypadkiem od tego, co ktos powiedzial jej wprost.
Opuściła Mulcibera, dygajac jeszcze lekko, zanim wyszla.

zt


" There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired
by how you deal
with your imperfections


Clementine Baudelaire
Clementine Baudelaire
Zawód : hodowczyni ptaków
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired by how you deal with your imperfections.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2770-constanine-faye-baudelaire-budowa#44793 https://www.morsmordre.net/t2843-hanok#45618 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f268-mole-valley-little-ash-park https://www.morsmordre.net/t2858-skrytka-bankowa-nr-737#45863 https://www.morsmordre.net/t2844-clementine-faye-baudelaire#45621
Re: Ptaszarnia [odnośnik]19.01.19 12:26
| 28.09, po spotkaniu z Zafriną

Po spotkaniu z lady Shacklebolt Cressie pokręciła się po galerii sztuki jeszcze trochę, gawędząc beztrosko z krewną męża, która jej towarzyszyła. Udało jej się też uprosić ją, by po wizycie w galerii odwiedziły jeszcze na trochę ogród magizoologiczny, bo Cressida dawno nie była w tamtejszej ptaszarni, a nie była pewna, kiedy znów będzie miała okazję pojawić się w mieście. W obecnych czasach, pełnych anomalii i niepokoju, trudno było planować wydarzenia z wyprzedzeniem. W dodatku zbliżał się nieuchronnie szczyt w Stonehenge, i choć lady Fawley nigdy nie należała do dziewcząt zainteresowanych polityką, zdawała sobie sprawę, że tak ważne wydarzenie może mieć wpływ również na jej życie i relacje z otoczeniem. Ostatnio odczuwała to coraz mocniej. Utrzymywanie relacji było trudniejsze niż dawniej, w beztroskich czasach Beauxbatons, bo relacje między rodami oraz same podejścia rodów do obecnej sytuacji wciąż ulegały zmianom.
Ale nie lubiła o tym myśleć, więc kiedy tylko mogła, skupiała uwagę na czymś innym. Wizyty w galerii sztuki zawsze ją odprężały, była bez wątpienia jednym z najciekawszych miejsc w magicznym Londynie, przynajmniej dla damy takiej jak Cressida. Ale nie dało się zapomnieć, że oprócz bycia Fawleyem była także Flintem i pragnęła kontaktu z naturą, więc okazjonalne wizyty w ogrodzie magibotanicznym czy magizoologicznym nie były w jej wykonaniu niczym dziwnym ani niecodziennym.
Miejscem, które musiała odwiedzić podczas każdej swojej wizyty w ogrodzie magizoologicznym, była ptaszarnia. Choć wiedziała, że tutejsi pracownicy dokładają starań, by zapewnić ptakom jak najlepsze warunki, współczuła im tego zamknięcia i ograniczonej przestrzeni, nawet jeśli powiększonej magią. Ale czy sama nie była takim właśnie ptakiem zamkniętym w przysłowiowej złotej klatce? Była, jednak nie znając innego życia nawet nie dostrzegała tych prętów ani nie czuła się w swoim życiu uwięziona. Wiele z tych ptaków również zapewne nie znało niczego innego i właśnie to był cały ich świat, tak jak dla Cressidy całym światem był ten szlachecki, ograniczony konwenansami i powinnościami.
Zawsze, gdy wchodziła do środka, otaczał ją szmer ptasich szeptów, niezrozumiałych dla ludzi pozbawionych daru. Cressida dostąpiła zaszczytu urodzenia się z rzadką umiejętnością rozumienia i posługiwania się ptasią mową. Z tego powodu zawsze czuła się odmieńcem w swojej rodzinie – Flintowie miłowali polowania, a Cressida płakała, patrząc na przebite strzałą ciała ptaków. I nigdy nie potrafiła zabić żadnego, bo jak mogłaby skrzywdzić istoty, z którymi potrafiła rozmawiać? Ojciec się złościł, a ona, co w innych okolicznościach jej się nie zdarzało, buntowała się tak długo, aż w końcu przestał ją zabierać na polowania. Z wieloma rzeczami mogła dostosować się do woli rodu, nawet w kwestii własnej przyszłości i aranżowanego małżeństwa, ale nie polowałaby na ptaki.
Zazwyczaj szukała sobie tutaj takiego miejsca, gdzie nie było w pobliżu nikogo innego, tak, aby mogła bez świadków wsłuchać się w ptasie szepty i odpowiedzieć na nie. Teraz, gdy była dorosła, starała się raczej nie afiszować ze swoją odmiennością, i poza gronem bliskiej rodziny i przyjaciół chyba niewielu wiedziało o tym, co potrafiła. Ptaki wyczuwały jednak obecność zwierzęcoustej, także tutaj. Wyczuwały też naturę pełną dobroci i ciepła. Zawsze, gdy wchodziła do woliery otwartej dla zwiedzających i przysiadała na stojącej na uboczu ławeczce, część ptaków podlatywała bliżej, przysiadając na oparciu i na pobliskim krzewie, mówiąc do niej. Tak było i dzisiaj. Opuściła krewną męża, chcąc trochę pobyć samej wśród ptaków i usiadła w swoim stałym miejscu, częściowo osłoniętym przez wzrokiem innych nielicznych gości, którzy przyszli pooglądać ptaki, nie posiadając takiego wglądu w ich świat jak Cressida. Kilka ptaszyn podleciało i usiadło w pobliżu, a Cressida powitała je cicho w ptasim języku.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ptaszarnia [odnośnik]20.02.19 13:52
Pojawianie się w częściach Londynu tak odległych od Świętego Munga zdawało się nowym nawykiem, który w sobie kształcił, gdy zyskiwał chwilę wolnego czasu, a którego nie chciał poświęcać na tak potrzebny odpoczynek na wyspie. Był jednak w pełni zdeterminowany, by poznać miasto, w którym spędzał większość swojego angielskiego żywota i móc w pełni poruszać się swobodnie, nie mając problemów z odnajdywaniem najbardziej ukrytych skrótów oraz ścieżek prowadzących do miejsc ciekawych, często nieznanych, choć dziś nogi niosły go za ptasim trelem umilającym upragnioną ciszę.
Wbrew wszystkim przesłankom, odgłos trzeciego języka, który dane było mu znać, nie powodował w nim chęci do zamknięcia się we własnych czterech ścianach. Rzadko korzystał z ptasiej mowy; swój cenny dar ukrywał przed tymi, którzy nie byli godni go oglądać i w dużej mierze przysłuchiwał się podniebnym rozmowom, żałując, że nie zabrał ze sobą Ammuna, aby za jego pomocą władać i panować, wynosząc swego wiernego towarzysza i przyjaciela na zasłużony mu piedestał. Jednakże w samotności, z dala od ciekawskich oczu nie krył się. Cicho, niemalże szeptem odpowiadał. Wtrącał własne opinie, niejednokrotnie zaskakując ptaki swą nagłą obecnością, choć nigdy nie wykorzystywał swojej umiejętności po to, by zmuszać je do spełniania zachcianek czy bawienia się w okrutnego pana i władcę. Zawsze znajdował się gdzieś na uboczu, nieco w oddali, chłonąc to, czego dowiadywał się z dźwięków obcych reszcie mieszkańców magicznego Londynu, niejednokrotnie uśmiechając się do samego siebie we własnych myślach.
Nigdy nie pozwalał opaść masce chłodnej obojętności, gdy samotnie przemierzał nieznane ulice, odkrywając nowe miejsca. Owa maska była mu murem powstrzymującym tych, którzy pragnęli uwagi kogoś tak nietuzinkowego jak on, wywołując w Zacharym bezwiedną litość dla ich mentalnego ograniczenia. Nie był eksponatem, na który należało się gapić i wprawdzie ignorował zdecydowaną większość takich zachowań, to na nachalność reagował z trudem. Istniało w nim wahanie, co powinien uczynić, bowiem nie wiedział, jakie zachowanie najlepiej oddałoby jego życzenie, by nie gapić się, a jednocześnie nie stanowiło prostackiego gestu, który najzwyczajniej w świecie nie leżał w jego rękach. Wtedy zwykle wsłuchiwał się w głos ptaków. Radziły mu w każdą stronę – nie słuchał ich, jedynie odpowiadał, iż same mogły zająć się dokonaniem odpowiedniego wetu, samemu zachowując swoją przynależność do cienia.
Gdy głosy ptaków nasilały się w miarę kroków stawianych na londyńskim bruku, zwykł zawracać i chować się, lecz dzisiaj postępował, podążał dalej, stawiając sobie za cel znalezienie się w miejscu, które wydawało mu się bliskie i dalekie w tej samej chwili. Nie miał jeszcze okazji (a przynajmniej nie na tyle skutecznej) zwiedzić magizoologicznych ogrodów Londynu, ubolewając nad więzieniem tych zwierząt, które winny przebywać w swych naturalnych warunkach z dala od miejskiego zgiełku, z dala od jakiejkolwiek ludzkiej ingerencji. Wiedział jednak, że zamknięcie ich tutaj miało cel nadrzędny – bezpieczeństwo. Uchronienie przed mugolami wściubiającymi nos wszędzie tam, gdzie tylko sięgał wzrok i słuch, niezasługującymi na choćby samą myśl o tym, że istniały tak cudowne istoty wymagające należytej ochrony. Przynajmniej tyle potrafił wywnioskować z tego, co usłyszał oraz czego dowiedział się wcześniej. Dziś konfrontował rzeczywistość z własnymi oczekiwaniami.
Trafił dokładnie tam, gdzie powiódł go ptasi trel. Bez większego problemu szedł za dźwiękami znanymi tak dobrze, jakby wypływały z jego ust, a obecne tu ptaki zdawały się nie wiedzieć o jego darze, choć istotnie wyczuwały obecność kogoś, kto był niemal taki sam jak one. Pozostał jednak w cieniu i milczeniu. Nie afiszował się, a przede wszystkim nie zamierzał odsłaniać z wyjątkowym darem, zaprzepaszczając wszystkie dotychczasowe dokonania. Nie chciał również zostać posądzonym o wykorzystywanie zwierząt, by osiągnąć to, co osiągnął ani stać się jeszcze większym tematem plotek na arystokratycznych salonach, dostrzegając właśnie jedną z dam, wobec których ambiwalencja emocji zdawała się sięgać skraju kontroli nad samym sobą.
Lady Fawley — powiedział, kiwając lekko głową w ramach przywitania, rzucając jedynie pobieżne spojrzenie w stronę ptaków otaczających ławkę, po czym usiadł tuż obok młodej lady i skierował wzrok w nieszczególnie określony punkt w przestrzeni.
Zatem... Cressido, zastały nas nieco odmienne okoliczności od tych, w których przyszło nam spotkać się ostatnim razem — odezwał się po chwili, nieco niezręcznie, jakby nie wiedząc, czy właściwym w jego własnym mniemaniu było rozpoczynanie rozmowy w tym tonie. Wydawało mu się, że ostatnie spotkanie pozostawiło wiele niedomówień, lecz nie sądził, aby dziś miały one zostać rozwiane, wszak uwagę rozpraszały ptaki domagające się uwagi niczym koty łase dotyku. Dłoń Zachary'ego nieco machinalnie uniosła się do góry – domagał się ciszy i spokoju; niezmąconej toni wody w oazie, odpowiedzi na stworzoną niezręczność pozbawioną przyzwoitek ludzkiej miary.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ptaszarnia MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Ptaszarnia [odnośnik]23.02.19 1:48
Cressida nie spodziewała się spotkania tu kogokolwiek znajomego, a już na pewno nie kogoś takiego, jak Zachary Shafiq. Owszem, już raz spotkała go w podobnym miejscu, w ogrodzie magibotanicznym w anomalnym śnieżnym czerwcu, ale to był zwykły przypadek, mimo hermetyczności świata magii, a zwłaszcza świata salonów, takie spotkania nie były częste.
Zazwyczaj rozkoszowała się urokami ptaszarni samotnie lub w towarzystwie kogoś z rodziny – męża, siostry bądź którejś z kuzynek swoich lub Williama. Zwykle były to osoby z nielicznego grona świadomych o istnieniu jej daru, więc przychodząc tutaj z towarzystwem, często musiała tłumaczyć im słowa ptaków, niezrozumiałe dla nikogo prócz niej.
Nie pamiętała już czasów sprzed odkrycia swoich umiejętności, a jej umysł był przystosowany do posiadania tej zdolności, w przeciwnym wypadku towarzyszyłaby jej nieustanna migrena od ciągłego bombardowania słuchu ptasimi głosami. Potrafiła jednak traktować je jak słyszane głosy mijających ją ludzi, mogła je ignorować lub słuchać wybiórczo. Potrafiła też odróżnić, kiedy słyszała głosy ludzkie, a kiedy ptasie. Zawsze lubiła rozmawiać z ptakami i była ciekawa ich słów, te zwykle chętnie dzieliły się informacjami, przynajmniej te napotykane w rodzinnych stronach, niektóre z nich zawdzięczały jej życie dzięki temu, że ostrzegła je przed polowaniami organizowanymi przez jej ojca. Po przeprowadzce do Krainy Jezior musiała zdobyć zaufanie ptactwa z okolic dworu męża, by mieć z kim rozmawiać podczas długich samotnych spacerów po ogrodach. Zawsze była wobec ptaków przyjazna i miła, nawet jeśli zdarzało się jej prosić je o drobne przysługi, nigdy nie było to coś mogącego zagrażać ich życiu i zdrowiu, a w początkach nauki w Beauxbatons częściej zdarzało jej się rozmawiać z ptakami i obrazami niż onieśmielającymi ją dziećmi z obcego kraju, choć pilnowała, by jak najmniej osób w szkole dowiedziało się o jej odmienności.
Siedziała na ławeczce otoczona ptasimi głosami, ignorując napływ tych bardziej odległych, których słów nie rozróżniała i skupiając się na ptakach siedzących najbliżej. Dla kogoś, kto nie rozumiał ich słów, brzmiało to po prostu jak melodia śpiewów kilku ptaszyn, które z jakiegoś powodu postanowiły obdarzyć uwagą właśnie młodziutką lady. Relaksowała się, ciesząc się aurą jednego z ciekawszych miejsc w magicznym Londynie. Nawet jeśli tutejsze stworzenia były zniewolone, było to konieczne dla ochrony ich przed mugolami.
Właśnie wtedy w jej polu widzenia pojawił się ktoś, kogo się nie spodziewała. Zdziwiła się, jej brwi uniosły się w górę, ale szybko zreflektowała się, że należy się przywitać, bez względu na to, jak bardzo zaskoczona i skonsternowana była, choć, jak jej się wydawało, obcy przybysz nie mógł zrozumieć tego, co mówiły siedzące w pobliżu ptaki i słyszał co najwyżej gwar świergotów. Ptaszyny wciąż ćwierkały radośnie, ale Cressie, chcąc skupić się na zdecydowanie ludzkim przybyszu, wypowiedziała szeptem jedno słowo w ptasim języku, prosząc je o ciszę. Dla kogoś nieświadomego daru mogło to zabrzmieć jak krótkie, ledwie słyszalne gwizdnięcie, i jak była przekonana, nie powinno przyciągnąć uwagi mężczyzny ani zrodzić w nim żadnych podejrzeń co do jej umiejętności.
- Lordzie Shafiq – grzecznie powitała nieoczekiwanego przybysza, płynnie przechodząc na angielski. – Zaiste, minęło trochę czasu i nie spodziewałam się, że znów się spotkamy i to właśnie teraz, tutaj. Zapragnął pan zatem odwiedzić tutejszą ptaszarnię? Dobry wybór, tutejsze ptaki są naprawdę niezwykłe, a to miejsce pozwala odetchnąć od londyńskiego gwaru. – Zdawało się, że podczas tamtej czerwcowej rozmowy temat ptaszarni gdzieś się przewinął. Być może Zachary również lubił ptactwo, choć nie wiedziała jeszcze, że pod pewnymi względami był taki sam jak ona, naznaczony tym samym darem. Nie posiadała takiego wewnętrznego wyczucia jakie miały zwierzęta, potrafiące rozpoznawać czarodziejów mających dar do rozmowy z nimi.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Ptaszarnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach