Wydarzenia


Ekipa forum
Sadzawka żaberta Alberta
AutorWiadomość
Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]12.03.16 3:37

Sadzawka żaberta Alberta

Żabert Albert został uratowany z pracowni alchemicznej tuż po wybuchu źle uwarzonego eliksiru; tajemnicze opary miały wpływ na biedne stworzenie, które dotąd było towarzyszem nieszczęsnego alchemika, przez co zaczęło rosnąć jak na drożdżach - i przestało dopiero wówczas, gdy osiągnęło rozmiary rosłego byka i przy okazji nauczyło się całkiem nieźle mówić.
Jest ospały, leniwy i rzadko wynurza się z wody; kiedy to robi, najczęściej po to, aby zademonstrować swoje niezadowolenie i przekazać zwiedzającym, że są zbyt głośno lub że ich obecność jest w danej chwili zbyt natarczywa. Od później wiosny do końca lata Albertowi zdarza się naprawdę pięknie i bardzo śpiewnie kumkać.
Nad jego sadzawką wznosi się urokliwy, opleciony winogronem mostek, z którego można podziwiać jego siedliszcze; oprócz żaberta zamieszkuje je kilka gatunków kolorowych rybek, a na powierzchni wody unoszą się przepiękne grzybienie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sadzawka żaberta Alberta Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]10.03.17 20:20
| z polany huhapaków; 19 kwietnia

Błotniste tereny zostawili za sobą w akompaniamencie chrząknięć i mruknięć huhapaków, które najprawdopodobniej wyrażały nadzieję, że Kyra w najbliższej przyszłości zawita na ich polanie. Razem z uśmiechem wyniosła z tego miejsca sporą ilość kwiatów i choć z osobna prezentowały się dosyć mizernie, ostatecznie dało się z nich utworzyć całkiem zgrabny bukiecik. Zatrzymali się w połowie drogi, gdzie ułożyli roślinki w kompozycję według wizji lady Ollivander, na koniec zaś Ulysses za pomocą prostego czaru związał całość wstążką, pasującą do sukienki dziewczynki. Z taką wiązanką dotarli nad sadzawkę, już z oddali dostrzegając urokliwy mostek, opleciony winogronem.
- Zdaje się, że jeszcze nie opowiadałaś mi o swoim kameleonie - zagadnął w międzyczasie, przypatrując się jej z góry, kiedy przemierzali malownicze tereny ogrodu. W ten sposób opowieść mieli zagwarantowaną zapewne na resztę podróży, aż do samego żaberta.
- Tsst - mruknął, zatrzymując się nagle, przykładając palec do ust i unosząc brwi. Odchylił głowę, nasłuchując uważnie pobliskich dźwięków. Mieli szczęście - nie dość, że w najbliższym otoczeniu nie było żadnych innych zwiedzających, płaz postanowił urządzić sobie mały koncert. Było go słychać bardzo wyraźnie, jakby kilka żab śpiewało chórem. Ulysses poruszył lekko głową, dając znak dziewczynce, że powinni podejść cicho, bezszelestnie i niezauważanie. Zakradli się więc na drewniane belki mostku. Z tego miejsca można było podziwiać miejsce w całej jego okazałości - kolorowe rybki wyróżniały się, pływając tuż pod linią wody, a roślinność była pięknie utrzymana. Główny bohater siedział na wielkim kamieniu, kumkając śpiewnie i wygrzewając się w promieniach słońca. Jeszcze ich nie widział, odwrócony tyłem.
- Jest chyba większy od kameleona, co? - podpytał cicho, zerkając na Kyrę i jej reakcję, kucając obok niej i wyglądając na stworzenie spomiędzy belek, oplecionych liśćmi. - I podejrzewam, że nie umie tak zmieniać kolorów. Bywa trochę nieuprzejmy, ale może uda nam się z nim porozmawiać, jeśli przyciągniemy odpowiednio jego uwagę. Pozwalam przejąć lady dowództwo również w tej misji, ale - uniósł ostrzegawczo palec - musimy być sprytni. I nie możemy się pobrudzić - sprostował. Błota wystarczy im na najbliższe... lata.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sadzawka żaberta Alberta Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]20.03.17 0:28
Kyra była wniebowzięta jeszcze bardziej niż w chwili kiedy szli na polanę huhapaków. O ile to było szecz jasna możliwe, bo już wtedy była w wyśmienitym humorze! Tym razem jednak miała zdecydowanie więcej powodów do zadowolenia. Ot, chociażby te kwiatki! Chociaż nie były najczystsze ani zbyt zadbane, razem tworzyły nie najgorszą wiązankę! Kyra zachwycała się nimi tym bardziej od momentu kiedy Ulysses związał je wstążką.
Kolejnym powodem do uśmiechu było to... że najwyraźniej również Ulysses nieco się rozchmurzył! Chyba to obrzucanie błotem podziałało! Oj tak zdecydowanie. Kyra będzie musiała go tutaj jeszcze kiedyś przyprowadzić. Ilekroć Ulysses będzie smutny albo zasępiony, młoda lady Ollivander zaciągnie go tutaj, do ogrodu magizoologicznego. I odwiedzą huhapaki a potem jakieś inne ciekawe zwierzęta!
- O Wilhelmie? - upewniła się, chociaż niepotrzebnie bo przecież był tylko jeden kameleon doskonale znany w ich otoczeniu! O, zdecydowanie Ulysses wybrał taki temat, że mógł być pewien iż czeka go w tej chwili potok słów...
- A tak! Zostawiłam go dziś w domu bo wiedziałam, że wychodzimy na dłuższy spacer a on takich długich nie lubi. Zwykle zostaje wtedy w domu, mam dla niego taką specjalną klatkę! I mama mówiła, że on musi mieć zawsze ciepło bo inaczej się pochoruje. No więc tam ma ciepło, i jedzenie i jeszcze wodę. Titus czasem przychodzi go ze mną karmić. Jest bardzo przydatny wiesz? Nie muszę się bać, że mnie komary pogryzą, bo on zawsze je łapie! Czasem siedzi mi na ramieniu i nagle jak nie strzeli tym swoim językiem! On ma taki długaśny język! Chyba dłuższy niż ja jestem wysoka! Jak tak czasem robi przy mamie to mama zawsze krzyczy zaskoczona. Mnie też raz tak zaskoczył, prawie go upuściłam!
Słowotok popłynął.
Kyra zdecydowanie na pewno powiedziałaby i jeszcze więcej gdyby w końcu nie dotarli na miejsce. Nakazano jej być cicho, a ona jak to grzeczna dziewczynka, zaraz zamknęła buzię, chociaż miała jeszcze zamiar opisać Ulyssesowi jakie owady Wilhelm najchętniej je.
Po wejściu na mostek i wypatrzeniu żaberta Kyra jednak zaraz zapomniała o kameleonie. Zasłoniła usta, wydając z siebie głośne "Ooooch!". Nigdy nie widziała takiego wielkiego żabiska!
- Porozmawiać? Z nim? - zrobiła oczy jak galeony. Hmm... przyciągnąć uwagę ropucha? Jak? - Dzień dobry panie ropuchu! Bardzo ładne ma pan kropki na grzbieciku! Strasznie mi się podobają! Chciałabym mieć sukienkę z takimi kropkami, na pewno byłabym najładniejsza na świecie!
Kyra Ollivander
Kyra Ollivander
Zawód : Zawracacz głowy i siostra na pełen etat
Wiek : 8
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Titooo! Chodź ze mną na ciastkaaa!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4133-kyra-ollivander https://www.morsmordre.net/t5612-kubus#131323 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t4161-kyra-ollivander#83229
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]04.04.17 13:18
Ollivander przy dzieciach nieświadomie rozjaśniał nieco swoje oblicze, poddając się ich aurze i łagodniejąc - nie miał powodu, by grać z nimi w podobne gierki, co z dorosłymi. Nie miało to najmniejszego sensu. U młodych pociech cenił sobie szczerość i nieprzewidywalność, która potrafiła burzyć nawet jego ponury mur. Teraz słuchał opowieści o pupilu Kyry, przyjmując jej słowa lekko i nie przerywając nawet przez moment, dopóki nie dotarli do docelowego miejsca. Wycieczki do ogrodu magizoologicznego brzmiały ciekawie, było tez sporo innych miejsc, w które mógłby zabrać małą lady Ollivander - poprawiała mu humor samą swoją obecnością, dlatego mogła się spodziewać kolejnych wypraw, o ile będzie potrafiła dochować tajemnicy na temat błotnej zabawy. Nikt by go za to nie pochwalił!
Żaba była tak duża, jak Kyra, a na jej słowa odwróciła się w ich kierunku, wydając z siebie zjawiskowy skrzek, a nawet kilka skrzeków, przerywanych chwilami milczenia. Albert najpewniej analizował nowych gości oraz same słowa małej lady, zastanawiając się nad odpowiednią odpowiedzią. W końcu wydał z siebie kolejny dźwięk, najgłośniejszy, będący zapowiedzią słów.
- Nie tak piękna, jak ja - podsumował wyniośle, poruszając się nieznacznie na kamieniu. Rozejrzał się, aby sprawdzić, czy w pobliżu nie ma innych intruzów. Nie było, tylko oni przeszkodzili mu w wygrzewaniu się w promieniach kwietniowego słońca. - Masz dla mnie jakieś ciekawe opowieści, panienko, czy mogę was już wygonić z mojej przystani? - zapytał, nie szczędząc nieuprzejmego tonu. Zaraz też przeskoczył z głośnym plaskiem (spowodowanych jego wielkością i masą), na kolejny kamień, znajdujący się bliżej arystokratów.
- Lepiej żebyś potrafiła mnie zaciekawić, mało kto jest tak ciekawy, jak ja - oznajmił, łypiąc na nią swoimi wielkimi, okrągłymi ślepiami. - Nie masz lepszych zajęć, niż zawracanie mojej głowy? - ciągnął, lubując się w tej niegrzecznej prowokacji. Ulysses zaś czekał, nie odzywając się, choć w odpowiedniej chwili miał zamiar upomnieć ropucha, czasem reagował na przytyki dotyczące uprzejmości wobec dam. Teraz jednak nie zapowiadało się na to, aby Ollivander mógł cokolwiek wskórać w tej kwestii, większość leżała w rękach Kyry, jej wyobraźni oraz odpowiedniego przeprowadzenia rozmowy. Albert miał szansę być uprzejmy.
- Przedstaw się - upomniał tylko siedmiolatkę, półgębkiem przypominając o manierach, nawet jeśli rozmówca ich nie miał, powinna pamiętać o tym, jak zachowują się damy, nieprawdaż? W domu z pewnością ją tego uczyli!


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sadzawka żaberta Alberta Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]18.04.17 12:30
Kyra była prawdziwie zafascynowana wielkim żabiskiem. Skoro Ulysses zapowiedział jej, że będzie można z nim porozmawiać, dziewczynka uznała, że czeka ją naprawdę fascynując dysputa. Chyba nawet Titus nie mógł się pochwalić, że rozmawiał z gigantyczną ropuchą!
Płaz naprawdę robił na niej wrażenie. Jej szczery, dziecięcy zachwyt nieznanym zjawiskiem był widoczny już na pierwszy rzut oka. Dlatego też Kyra nie pomyślałaby nigdy, że zwierz okaże się takim gburem!
Jego pierwsze słowa wprowadziły ją w niemałą konsternację. Jak to tak? Nie przystoi! Ona mówi panu żabie komplement a on tak odwraca kuguchara ogonem! Był niemiły! Zacisnęła mocniej łapkę w dłoni Ulyssesa i z narastającym zdumieniem obserwowała Alberta, jak ten przysuwa się bliżej, by przyjrzeć się im dokładniej. Spojrzała też na swojego opiekuna, naturalnie! I zaczęła się zastanawiać, czemu on nic nie mówi? Czy starszemu Ollivanderowi nie przeszkadzało, że ten wielki ropuch jest tak nieuprzejmy? Przecież niemalże obrażał ich oboje, nie tylko małą Kyrę!
Dziewczynka skrzywiła się wyraźnie. A więc tak to miało wyglądać. No tak, przecież ona tutaj dowodziła! Ulysses oddał jej przywództwo nad ich wyprawą jeszcze na polanie huhapaków!
Spojrzała więc jeszcze raz na Alberta. Oczywiście miała zamiar wziąć pod uwagę słowa swojego opiekuna. Nie da się sprowokować jakiejś żabie! Była szlachcianką, o! A on tylko jakimś płazem.
- No dobrze, zacznijmy od początku panie Albercie. Ja nazywam się Kyra, a to jest mój kuzyn, Ulysses. I niestety muszę zauważyć, że z całą pewnością są osoby, które są bardziej ciekawe od pana, o. Na przykład ja! Przyszłam tutaj bo byłam ciekawa jaki kolor mają kropki na twoim grzbiecie! I jak duży jesteś! A także jak głośno skrzeczysz. Ale teraz myślę, że chyba niepotrzebnie tu przychodziłam. Kropki masz ładne, ale tylko tyle! Widywałam już ładniejsze, prawda Uly? - zwróciła się na końcu do kuzyna.
Cóż, nikt nie mówił że i ona nie może spróbować sprowokować nieco tego wielkiego żabiska!
Kyra Ollivander
Kyra Ollivander
Zawód : Zawracacz głowy i siostra na pełen etat
Wiek : 8
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Titooo! Chodź ze mną na ciastkaaa!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4133-kyra-ollivander https://www.morsmordre.net/t5612-kubus#131323 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t4161-kyra-ollivander#83229
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]19.04.17 14:53
Ulysses doskonale zdawał sobie sprawę z charakteru żaby oraz jego zamiłowania do prowokacji - postrzegał to jednak jako dobry trening retoryki i był zdania, że im wcześniej zacznie się ją ćwiczyć, tym lepiej. Dzieci natomiast bywały bardziej wygadane niż dorośli i nie miały tak zamkniętych horyzontów, ich argumenty zaskakiwały w pozytywny sposób, przy okazji pokazując, na ile się rozwinęły - przebłyskiwały w nich różne cechy, na przykład spryt albo i zwykła zdolność do rozumowania, wyciągania wniosków. Dostrzegał wzburzenie Kyry, objawiające się zarówno w spojrzeniu i grymasie dziewczynki, jak i w zaciśniętej mocniej dłoni, ale posłał jej tylko spokojne i zupełnie niewzruszone spojrzenie, przypominając, jak powinna reagować na zaczepki - Ollivander nie mógł dać się sprowokować byle stworzeniu. Wysiłek fizyczny mieli już za sobą na polanie huhapaków, teraz był czas, aby pracowała główka! Pozwolił Albertowi i kuzynce rozmawiać, postanawiając, że wtrąci się tylko w ostateczności i tylko wtedy, gdy dziewczynka miałaby na tym skorzystać - ewentualnie, jak teraz, by odpowiedzieć na bezpośrednie pytanie - kiwnął potwierdzająco głową.
- Zgadza się, Kyra widziała mnóstwo olśniewających kropek - skoro tak twierdziła, na pewno tak było - mogła je sobie nawet wyobrażać, a już było to prawdą. Ropuch zaskrzeczał znów, odczekując chwilę z odpowiedzią, lekko urażony i wyraźnie niezadowolony z takich słów.
- Niepotrzebnie? - zapytał wyniośle, ze skrzekiem akcentując znak zapytania. - Tak, tak, zupełnie niepotrzebnie, z pewnością! Więc może uraczysz mnie, panienko Kyro, jakąś ciekawą opowieścią, abym mógł zmienić swoje zdanie na twój temat? Jesteś zdolna do ciekawych opowieści? - kolejny skrzek, podczas gdy żabert poprawiał się na kamieniu, usadowiając wygodniej wielki zadek. - Na pewno nie jesteś, skoro tak krytykujesz moje kropki! Ty nie masz kropek wcale, dlaczego masz uważać się za ciekawszą ode mnie? Paskami też nie możesz się pochwalić, a twój kuzyn wygląda potwornie przeciętnie - był wyraźnie obrażony i paplał bez przerwy, nie dając dziewczynce dojść do głosu. - Pomyślałby kto, że tacy mają czelność zarzucać mi... - urwał na kilka skrzeków. - Jakie są twoim zdaniem ciekawe żaberty, hę?


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sadzawka żaberta Alberta Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]03.05.17 21:25
Kyra oczywiście nie zdawała sobie sprawy z tego, że to wszystko jest częścią nauki. Dla niej kuzyn po prostu zabrał ją na niezwykle ciekawą i ekscytującą wycieczkę do parku. Zabawa z huhapakami była jedną z lepszych rzeczy, jakie ją spotkały w życiu (a przynajmniej tak będzie twierdzić do jakiegoś następnego niezwykle ekscytującego wydarzenia)! Była z siebie niezwykle dumna że zdołała nawiązać taki dobry kontakt z tymi stworzeniami i została obdarowana masą kwiatuszków. Dlatego sądziła też, że żabert do którego zabiera ją Ulysses również był miłym i ciekawym stworzeniem. Och, kuzyn z pewnością będzie mógł się spodziewać później odrobiny wyrzutów z jej strony! W końcu żabert okazał się takim grubiańskim ropuchem!
- Ha! No i widzisz, panie Albercie. Są kropki zdecydowanie ładniejsze nawet od twoich! A poza tym, co to są za maniery? Wcale nie skrytykowałam twoich kropek, przeciwnie! Powiedziałam że są ładne! A kiedy ktoś cię komplementuje, należy powiedzieć "dziękuję"! - zauważyła z zabójczą pewnością siebie. Spoglądała jak żabert sadowi się wygodnie na kamieniu. Tak po prawdzie to stworzenie nie było ani trochę ładne, z resztą tak samo jak huhapaki. Ale jednak Kyra zawsze była miła i starała się każdemu mówić tylko miłe rzeczy! Chyba że jej ktoś nadepnął na odcisk! - Faktycznie, nie mam swoich kropek ani swoich pasków, tu ma pan rację! Ale zawsze mogę założyć sukienkę w kropki i paski co sprawia że jestem zupełnie jak... jak kameleon, o! Nie mogę ci opowiedzieć o ciekawych żabertach, bo przyszłam tu właśnie po to, by takiego zobaczyć! Nie jestem tylko pewna czy takiego znalazłam... ale mogę ci opowiedzieć o ciekawych kameleonach! Wiesz w ogóle czym jest kameleon, panie Albercie?
Kyra Ollivander
Kyra Ollivander
Zawód : Zawracacz głowy i siostra na pełen etat
Wiek : 8
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Titooo! Chodź ze mną na ciastkaaa!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4133-kyra-ollivander https://www.morsmordre.net/t5612-kubus#131323 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t4161-kyra-ollivander#83229
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]14.05.17 0:22
Wszelkie ewentualne wyrzuty z pewnością odpierałby celnymi argumentami, ciągnącymi ze sobą jeszcze więcej dydaktycznej wartości - taki był, tacy byli też Ollivanderowie - pytanie tylko, na ile skutecznie mogły dotrzeć do dziecięcej świadomości, tak wzburzonej i rozproszonej rozmową z opryskliwym żabertem. Dodatkowo, jeśli Kyra byłaby wystarczająco wytrwała w swych próbach i wykazałaby się rozsądkiem oraz sprytem, Albert z pewnością spuściłby nieco z tonu, zostawiając w pamięci również garść przyjemnych wspomnień. Wszystko zależało od rozwoju rozmowy!
Ulysses lekko poklepał dziewczynkę po ramieniu, w niemej pochwale słów - miała rację, wypadało podziękować za komplement, jeśli już padł, a nie unosić się, lecz stworzenie wydawało się kompletnie niewzruszone, pogardliwym dźwiękiem odpowiadając na trafną uwagę. Miał do czynienia z różnymi ludźmi, w większości zapewne odwiedzali go przedstawiciele spoza grona arystokracji, może stąd brak poszanowania dla manier - choć prawdopodobnie chodziło jedynie o jego ciężki charakter. Zaraz prychnął znowu, podskoczył na kamieniu z jawnym oburzeniem i rozjuszony odpowiedział:
- Oczywiście, że wiem, co to kameleony! Wiem więcej niż młode damy - zaakcentował niezbyt uprzejmie ostatnie słowo, jakby było obelgą, a nie czymś zupełnie naturalnym. - Daleko ci do kameleona, dziecko. Widziałaś kiedy takiego na oczy? Sukienka, dobre sobie! I co, w takiej wzorzystej sukience będziesz chować się tak, jak kameleon? Nie wierzę, nie uwierzę! - żachnął się, obracając bokiem i łypiąc na lady Ollivander z profilu. W życiu by się nie przyznał, że sam nie miał okazji widzieć kameleona, nawet będąc w ogrodzie magizoologicznym, gdzie można było spotkać najprawdziwsze dziwy. - Proszę bardzo, oglądaj żaberta - wydawał się niezadowolony, ale duma nieco przebiła się przez jego ton, zaznaczając, jak bardzo potrzebował uwagi przechodniów, prowokując podobne kłótnie. - Ale niech będzie, opowiedzże mi o kameleonach. Zobaczymy, czy się na nich znasz, ha! - był wyraźnie ciekawy, ale przecież nie mógł przyznać się do tego tak łatwo! Ulysses zerknął dyskretnie na kuzynkę, opierając się wygodnie o balustradę, chcąc zachęcić ją do podjęcia rozmowy. Może gdyby żabert zapomniał o urazach, skupiając się tylko na historiach i własnej dociekliwości, stałby się bardziej przystępny. Cała rzecz w uroku dziewczynki.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sadzawka żaberta Alberta Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]14.05.17 14:35
Na kilka chwil Kyra niemal zupełnie zapomniała, że ma obok kuzyna - tak bardzo skupiła się na żabisku. Spojrzała jednak na niego, kiedy poklepał ją po ramieniu. Jej twarz rozjaśnił wtedy szeroki uśmiech. Bardzo nie chciałaby, żeby przypadkiem Ulysses był z niej niezadowolony, dlatego taka wskazówka była dla niej niezwykle pomocna. Mówiła jej wprost, w jakim kierunku powinna potoczyć się tak rozmowa. Bo choć Kyra była w tym momencie dość wzburzona i niemal gotowa do kłótni z żabertem, postanowiła pójść zdecydowanie bardziej ugodową drogą. O nie, nie miała zamiaru dać sobie w kaszę dmuchać - była dumną młodą damą, nie cichą myszką, kulącą się pod byle krzywym spojrzeniem! Tak swoją drogą tego przytyku ze strony Alberta zupełnie nie odnotowała - nawet jego pretensjonalny ton jej w tym momencie nie uraził!
- A skąd to wszystko wiesz, jeśli można spytać? - odezwała się, ponownie skupiając się na Albercie - Przecież nie masz tu żadnych książek! Nie masz też starszego brata, który by ci o wszystkim opowiadał. Ani super kuzyna, żeby ci pokazał co ciekawsze rzeczy.
Ot, tak oto w delikatny sposób można wytknąć ropuchowi, że wcale nie jest taki wszechwiedzący. Co prawda mogło się oczywiście zdarzyć, że zwiedzający ogród przystanęli by pogadać z Albertem, jednak Kyra nie sądziła, by zbyt wiele osób miało tyle cierpliwości co ona! Na pewno odchodzili obrażeni po pierwszej obeldze ze strony żaberta i już więcej nie wracali!
- Oczywiście że widziałam. Mam nawet takiego kameleona w domku! Ma na imię Wilhelm i bardzo lubi się bawić w chowanego, tak samo z resztą jak ja! I owszem, sukienki pomagają mi się czasem chować! Kiedy biegałam z bratem po ogrodzie, miał poważne problemy ze znalezieniem mnie! Uly też by miał, prawda? - tu znów spojrzała na kuzyna.
Oczywiście dziecięcy umysł nie przyjmował do wiadomości, że Titus tylko udawał że miał problemy ze znalezieniem swojej siostry podczas zabawy w chowanego. Niee, prawda była taka, że to ona się tak świetnie ukrywała! I zielona sukienka, którą wtedy na sobie miała, tylko jej w tym pomagała!
Mogłaby teraz stwierdzić, że wcale nie interesuje jej oglądanie żaberta, po pierwsze dlatego że temat zszedł na kameleony, a w tymże Kyra była specjalistką. No i mogłaby mu zrobić na złość, bo jednak tę nutę dumy w jego głosie wyłapała. Postanowiła jednak być grzeczną, więc będzie uprzejma.
- Och, z pewnością jesteś dużo większy niż mój kameleon. No i on nie umie pływać, a ty przecież umiesz, prawda? Ale jedno macie podobne! Taki długaśny język! On go ma i ty też go musisz mieć! Umiesz nim łapać muchy? Pewnie umiesz. Ale ty nie masz ogona! A Wilhelm ma! On z kolei nie potrafi mówić... i czasem sądzę, że jest głupiutki, ale nigdy nie mówię tego na głos bo wiem, że mu będzie przykro...
Kyra Ollivander
Kyra Ollivander
Zawód : Zawracacz głowy i siostra na pełen etat
Wiek : 8
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Titooo! Chodź ze mną na ciastkaaa!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4133-kyra-ollivander https://www.morsmordre.net/t5612-kubus#131323 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t4161-kyra-ollivander#83229
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]16.05.17 23:45
Żabert nie zamierzał porzucić dyskusji, nie zmieniał też tematu, ale chwilę zajęło mu szukanie właściwej odpowiedzi na jej pytanie. Nie chciał przecież wyjść na bajarza, nawet jeśli czasami zdarzało mu się opowiadać rzeczy zupełnie zmyślone, nie mające zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Zamknął swoją paszczę i zakumkał zjawiskowo, dając sobie jeszcze moment na kontynuowanie wymiany zdań.
- Przecież nie siedziałem tu całe swoje życie - prychnął niemalże z oburzeniem. - Spędziłem dużo czasu w pracowni alchemicznej, w której przewijały się różne księgi - nieistotne, że nigdy nie miał ochoty do nich zaglądać, nie umiał zresztą czytać, któż by się przejmował podobnymi szczegółami, kiedy wokół było tyle ciekawszych spraw i zajęć. Spanie, na przykład. Głównie spanie i leniwe kumkanie. - A mój towarzysz także wiedział bardzo dużo i nie szczędził mi opowieści. Musi panienka wiedzieć, że był bardzo edukowany - poinformował, nieco przekręcając słowo, które miał na czubku języka. - Nikt nie musi pokazywać mi ciekawych rzeczy, bo w tej okolicy to JA jestem ciekawy - uznał finalnie, głosem leniwym i wskazującym na rażącą oczywistość, która nikogo, ale to nikogo, dziwić nie powinna. Nigdy.
- To ci dopiero - kumknął z niedowierzaniem na wieść o posiadaniu kameleona w domu. On by się w domu zamknąć nie dał, gdzieżby znowu! Może kiedyś, owszem, był pod opieką i w domu mieszkał, ale teraz? Nie zmieściłby się w drzwiach! Do tego sadzawka była spełnieniem marzeń.
- Prawdopodobnie - wtrącił się Ulysses, potwierdzając spokojnym kiwnięciem głowy i stonowanym głosem, gdy Kyra wplotła go na moment w ich rozmowę. Nie mówił jednak nic więcej, nie czując wielkiej potrzeby - wymiana zdań szła im sprawnie i nie wyglądało na to, by potrzebowali trzeciego. Wtrąciłby się bardziej raczej w sytuacji bardziej ekstremalnej, choćby porządnej kłótni, ale na taką się nie zanosiło - lady Ollivander z rozsądkiem panowała nad sytuacją.
- Oczywiście, że umiem pływać - odrzekł z dumą, kolejny raz zmieniając kamień, tym razem usadawiając się bardziej po stronie mężczyzny, ale bacznie obserwując dziewczynkę. Milczał chwilę, czekając cierpliwie na jakiegoś owada, by pochwycić go swoim językiem, by pokazać, że tak, oczywiście, potrafi tak zdobyć jedzenie, ale sprostował zaraz. - Jedzenie przynoszą mi pracownicy, jestem zbyt duży, by wyłapać tyle much. Nawet ich tu tyle nie ma - może by się znalazło, ale był leniwy i niekoniecznie chciało mu się co chwilę łapać skrzydlate punkciki. - Nie jestem kijanką, żeby mieć ogon. Więc taki kameleon to bardziej jak kijanka... - powiedział do siebie, nieco ciszej, ale prawdopodobnie mogła go usłyszeć. Kum. - Ja nie jestem głupi - ocenił krótko, zanim zapytał jeszcze o nurtujące go kwestie. - I co robisz z takim kameleonem, kiedy nie można się z nim po ludzku dogadać? A te kwiatki ma panienka pewnie od tych dzikich huhapaków? - musiał podkreślić, że porozumiewa się po ludzku, co przecież było wyjątkowe dla jego gatunku.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sadzawka żaberta Alberta Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]22.07.17 3:36
- Rozumiem, rozumiem - dziewczynka pokiwała zawzięcie głową. Tak po prawdzie to nie znała historii żaberta - ani tej prawdziwej ani plotek, które o nim krążyły. W sumie o ropuchu to nie wiedziała za wiele z ogóle, aż do dziś. Nie potrafiła więc określić, czy wielki płaz nie zmyślił sobie historii o siedzeniu w pracowni alchemicznej. Czy ropuch, który znalazł się w takim miejscu, nie zostałby prędko wrzucony do kociołka?
- Istotnie, jest pan ciekawy, panie Albercie. Ale sam siebie pan nie poogląda. Może ewentualnie w wodzie. O, odbicie w wodzie! Ale ona sie zawsze troche rusza. Jak tu więc siebie obejrzeć? Ja zawsze muszę mieć porządne lustro, żeby móc się obejrzeć! Mamy w posiadłości takie. Wilhelm go nie lubi. Zawsze się stroszy i zmienia kolor na czerwony, jak widzi swoje odbicie.
W sumie to Kyra nie do końca domyślała się, co może być powodem takiej reakcji u kameleona, jej prostemu umysłowi starczyło stwierdzenie, że Wilhelm po prostu sądzi, że jest brzydki, że własne odbicie się mu nie podoba. Starała się więc nie sadzać go na toaletce z lustrem, a jeśli już jakimś cudem się tam znalazł - zawsze potem głaskała go czule i powtarzała mu, że nie powinien się przejmować, bo dla niej jest najpiękniejszy.
Przeniosła na chwilę wzrok na Ulyssesa. Jego gest oznaczał, że powoli kończył im się czas. Najwyraźniej pora była by wrócić do domu. No, w sumie przecież nie mogli spędzić tu całego dnia! Co prawda nie miałaby nic przeciwko spędzeniu całych urodzin w ogrodzie magizoologicznym, jednakże wiedziała, że przecież w domu czekał na nią Titus i rodzice. Oni na pewno też będą chcieli spędzić z nią trochę czasu!
Odwróciła się jednak jeszcze raz do Alberta. W końcu wypadało jeszcze wysłuchać tego co miał do powiedzenia. Obserwowała jak ropuch zmienił po raz kolejny swoją miejscówkę. Cóż, był dość interesującym stworzeniem. Kyra na pewno kiedyś jeszcze go odwiedzi! Ciekawa była, czy będzie ją pamiętał?
- Wilhelm nie jest kijanką! Jest po prostu kameleonem! Kameleony mają ogonki. - wyjaśniła mu. A rzekomo wiedział czym jest kameleon! Ech, chyba jednak był z niego kłamczuch. - On do mnie nie mówi, ale za to ja mu opowiadam przeróżne rzeczy. A on lubi słuchać. Jak mi smutno, to jemu zawsze opowiadam co mnie trapi, a on jak najlepszy przyjaciel po prostu słucha i rozumie. O dzisiejszej przygodzie też mu opowiem. I o tym jaki pan duży, panie Albercie. I o kwiatkach też! Ma pan rację, dostałam je od huhapaków! Są śliczne, prawda?
Uśmiechnęła się, ściskając bukiet. Ponownie zerknęła na Ulyssessa, po czym zdecydowała, że to najlepszy moment by rozmowę zakończyć. Dygnęła grzecznie przed ropuchem.
- Na nas już pora, panie Albercie. Mam nadzieję, że niedługo pracownicy przyniosą panu dużo jedzonka. Miło się z panem rozmawiało. Do widzenia! - zawołała i pomachała mu na pożegnanie. Złapała kuzyna za rękę i razem oddalili się od sadzawki.

zt x2
Kyra Ollivander
Kyra Ollivander
Zawód : Zawracacz głowy i siostra na pełen etat
Wiek : 8
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Titooo! Chodź ze mną na ciastkaaa!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4133-kyra-ollivander https://www.morsmordre.net/t5612-kubus#131323 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t4161-kyra-ollivander#83229
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]27.02.19 15:23
| 2 października

Ogrody zoologiczne to miejsce, którego Gwen nigdy nie unikała, jednak od lat nie miała czasu, ani osoby, z którą mogłaby się do takiego miejsca wybrać. Na całe szczęście wpadła ponownie na Willow, która w takim miejscu pracowała i zdecydowanie nie chciała odpuścić takiej okazji. Szczególnie, że dziewczyna przecież pracowała w ogrodzie z magicznymi zwierzętami, a w takim Gwen nie była jeszcze nigdy w życiu.
Ubrała się w najwygodniejszy strój, jaki znalazła w szafie – w końcu miały spacerować w towarzystwie zwierząt, dlatego fikuśne sukienki raczej nie sprawdziłby się za dobrze w takim miejscu. Założyła więc typowo mugolski strój: jasne spodnie z wysokim stanem oraz koszulę w kratę z długim rękawem w podobnych barwach. Na to zarzuciła płaszcz, a przez ramię przewiesiła dużą torbę. Miała w niej szkicownik i ołówki, jednak sądziła, że tym razem go nie będzie wyjmować: miała zamiar poznać nieco lepiej Willy i nadrobić ich lata „nieznajomej znajomości”, a nie skupiać się na tworzeniu. Zawsze lepiej być jednak gotowym.
Jej różdżka wyjątkowo znajdowała się w kieszeni spodni, a nie w torbie. Sukienki zwykle nie miały kieszeni, a to w nich malarka chodziła najczęściej, dlatego jej ukochany kawałek drewna zwykle trafiał do torebki, ale skoro mogła to wolała mieć go pod ręką.
Ciekawe, jak wspaniałe zwierzęta zamieszkują to miejsce! Może uda im się zobaczyć bazyliszka? Gwen o tym pięknym, olbrzymim zwierzęciu jedynie słyszała i dobrze wiedziała, że jest tak rzadkie, jak przerażające i niebezpieczne, ale zobaczyć je… to byłoby coś! Kompletnie zapomniała, ze spotykając się z nim pewnie prędko odeszłaby z tego świata.
Równie chętnie malarka zobaczyłaby jakieś stworzenia, które po prostu dałyby się jej pogłaskać. Uwielbiała puszyste futerka i naprawdę czuła olbrzymią chęć, aby poznać jakieś przyjazne, magiczne stworzonko. Kto wie, może okaże się, że jakieś z nich może trzymać w domu? Wprawdzie marzył się jej pies, ale malarka uważała, że nie można mieć za dużej ilości zwierząt. Najwyżej miałaby trójkę pupili. Albo czwórkę.
Gdy dotarła do ogrodu stanęła w okolicy jego wejścia, czekając na Willow. Widać było, że dziewczyna z jednej strony jest nieco niepewna, ale z drugiej ciekawa tego, co może tu zobaczyć. Nie próbowała iść samodzielnie dalej, jednak rozglądała się wokół, próbując już z tego miejsca dostrzec cudowności, które miał jej do zaoferowania ogród magizoologiczny.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Does it feel like everything’s just, like, second best after that meteor strike?
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]01.03.19 2:15
Willow cieszyła się z perspektywy ponownego spotkania z Gwen. Naprawdę żałowała, że w Hogwarcie nie wykorzystały w pełni tych siedmiu lat w jednym dormitorium, ale nie narzucała się, skoro panna Grey stroniła od bliższych znajomości, może po prostu była nieśmiała lub nie czuła się pewnie w świecie magii, którego przed otrzymaniem listu nie znała. Najwyraźniej jednak w dorosłości coś się zmieniło, skoro nawiązała kontakt i to było już ich drugie spotkanie, a Willy, tak jak obiecała, była gotowa i chętna do oprowadzenia Gwen po atrakcjach ogrodu magizoologicznego.
Miała na sobie dość ekstrawagancką koszulę w grochy i gryzącą się z nią kolorystycznie spódnicę, na to narzucona była luźna szata. Była w ogrodzie już wcześniej, ale zajęta karmieniem hipogryfów w ostatniej chwili przypomniała sobie o umówionym spotkaniu i ruszyła w stronę wejścia, gdzie umówiły się z Gwen. Grey już tam czekała.
- Cześć – przywitała ją, uśmiechając się ciepło. – Zaczynamy? Wiesz, jeśli masz jakieś pytania to nie wahaj się ich zadawać, postaram się możliwie wyczerpująco odpowiedzieć na twoje wątpliwości, jeśli chodzi o mieszkańców tego miejsca... Chciałabym ci ich pokazać jak najwięcej, bo naprawdę jest co oglądać – zaczęła, zachęcając ją, by ruszyły w głąb ogrodu. W pobliżu wejścia minęły starego trójgłowego psa usypianego dźwiękiem zaczarowanych fletów, ale Willy prowadziła ją dalej, postanawiając zacząć od jednego z mniej uczęszczanych zakamarków, czyli sadzawki marudnego żaberta Alberta. Jej okolica była naprawdę urokliwa, choć zwiedzający mimo wszystko bardziej woleli milsze i bardziej urocze stworzonka, a żabert rzadko wynurzał się z wody, a jeśli to robił, zwykle okazywał swoje niezadowolenie ze zbyt głośnego zachowania czarodziejów, dlatego, kiedy znalazły się blisko, ściszyła głos, nie chcąc go niepokoić.
- Żabert Albert nie lubi, kiedy ludzie są zbyt głośno w pobliżu jego stawu – powiedziała do Gwen, po czym przeszła do wyjaśnienia historii tego jedynego w swoim rodzaju okazu. – Ale to bardzo ciekawe stworzenie, podobno ofiara wybuchu źle uwarzonego eliksiru, po którym urósł do niezwykłych rozmiarów i zaczął mówić ludzkim głosem. Pracownicy ogrodu uratowali go z pracowni alchemika jeszcze zanim zaczęłam tu pracować i od tamtego czasu jest jedną z atrakcji. Jeśli będziemy mieć szczęście, może akurat się wynurzy.
Póki co powierzchnia sadzawki była jednak spokojna, z unoszącymi się na wodzie liśćmi lilii wodnych, które w październiku już nie kwitły, ale wiosną i latem wyglądały przepięknie. Żabert być może zdawał sobie sprawę z obecności kolejnych osób, więc pozostawał skryty pod wodą.


Oh, she lives in a fairy tale,
somewhere too far for us to find.
Forgotten the taste and smell
of a world, that she's left behind.

Willow Lovegood
Willow Lovegood
Zawód : opiekunka stworzeń w ogrodzie magizoologicznym
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Wszystko co utraciliśmy, prędzej czy później do nas wróci. Ale nie zawsze wtedy, kiedy tego chcemy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7002-willow-lovegood https://www.morsmordre.net/t7022-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f266-sevenoaks-st-julian-road-lesny-dom-rodziny-lovegood https://www.morsmordre.net/t7074-skrytka-bankowa-nr-1668 https://www.morsmordre.net/t7023-willow-lovegood
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]01.03.19 15:09
Gdy Gwen dostrzegła zbliżającą się w jej stronę Willow (a nie było to trudne, zważając na strój dziewczyny) od razu zaczęła do niej machać. Po chwili blondynka była tuż obok niej.
Cześć! Och, jasne! Ślicznie tu macie! – powiedziała, nie kryjąc swojego entuzjazmu. Wprawdzie nie czuła się w ogrodzie szczególnie pewnie, ale nie mogła nie zauważyć, jak zadbane było to miejsce. Większość mugolskich zoo nie mogła się tym poszczycić. – No to chodźmy, nie ma co czekać.
Gdy mijały trójgłowego psa, Gwen zwróciła na niego uwagę. Słyszała o istnieniu tych zwierząt, jednak nigdy nie miała z nimi do czynienia. Malarka zawiesiła więc na nim wzrok.
On się nie obudzi? – spytała, nie zatrzymując się. To niewątpliwie było piękne zwierzę, ale gdyba mogłoby być niebezpieczne, gdyby niespodziewanie wybudziło się z drzemki.
Chwilę później Willy zaprowadziła malarkę w naprawdę malownicze miejsce. Wstąpiły na opleciony winoroślą mostek, pod którym znajdowała się sadzawka. Gwen nie potrafiła wprawdzie dostrzec żaberta, ale widziała kilka rybek pływających nieopodal powierzchni.
Ślicznie tutaj! – przyznała radośnie, rozglądając się wokół. Po chwili jednak, gdy koleżanka wyjaśniła jej, gdzie się znajdują zorientowała się, że powinna chyba jednak mówić trochę ciszej. – Och, dobrze – przytaknęła już szeptem.
Gdy słuchała blondynki, jej mina nieco zrzedła. Gwen zmarszczyła brwi, spoglądając do na Willow, to na sadzawkę, w której krył się żabert.
Biedne zwierzę – szepnęła. – Ale nie choruje? To musiało być dla niego straszne przeżycie… Eksperymenty na zwierzętach są bardzo, bardzo przykre… nawet jeśli to był tylko wypadek.
Przez chwilę w milczeniu obserwowała wodę, próbując wypatrzeć w jej głębinach zwierzę, jednak albo szukała Alberta w złym miejscu, albo po prostu był tak mocno ukryty w mule, że dziewczyna nie potrafiła go dostrzec. Nie chciała jednak denerwować zwierzęcia: jeśli odpoczywał, lepiej było mu chyba nie przeszkadzać.
Dużo macie takich okazów? Odratowanych? – spytała, nie odwracając wzroku od sadzawki. Właśnie dostrzegła niewielką złotą rybkę, za którą podążyła wzrokiem. – I co taki Albert je? Zwykłe żaby jedzą muchy, ale dla niego są chyba trochę za małe? Właściwie… wszystkim podopiecznym nadajecie imiona? – zasypała Willy pytaniami, każde kolejne zadając coraz głośniej. Dopiero przy ostatnim zorientowała się, że powinna ściszyć ton głosu i znów wypowiedziała je zupełnym szeptem.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Does it feel like everything’s just, like, second best after that meteor strike?
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Sadzawka żaberta Alberta [odnośnik]01.03.19 23:38
Ogród magizoologiczny rzeczywiście był śliczny – zwłaszcza z punktu widzenia kogoś, kto tak jak Willow kochał magiczne stworzenia. A dla kogoś, kto był tu po raz pierwszy, z pewnością kryło się tu wiele zaskakujących rzeczy.
- Naprawdę jesteś tu pierwszy raz? – zapytała. – Jeśli tak, to tym bardziej muszę ci pokazać wszystkie atrakcje, choć pewnie nie obejdziemy tego w jeden dzień. Jakie stworzenia chciałabyś zobaczyć? – Obszar był naprawdę duży, zwierząt też było sporo. Ale to dla Willy była jej praca, robiła to każdego dnia i do tej pory jej się nie znudziło. Karmiła też zwierzęta i pomagała w opiece nad nimi, więc oprowadzanie było tak naprawdę tylko dodatkiem. Tak czy inaczej cieszyła się, że mogła tu wrócić i że przyjęto ją z powrotem z otwartymi ramionami.
- Dopóki słyszy melodię, to nie – zapewniła, kiedy mijały uśpionego strażnika ogrodu, którego zapewne również przygarnięto, by zapewnić mu tu odpowiednią opiekę na stare lata.
Ale szybko przeszły dalej, zmierzając w stronę jakże urokliwej sadzawki żaberta Alberta, gdzie miały zacząć swój spacer. Willy z jakiegoś powodu chciała jej pokazać to miejsce, nawet jeśli nie było tak popularne jak zagroda hipogryfów, ptaszarnia czy zatoka wodnych stworzeń.
- Ma się całkiem dobrze, odkąd został tu przeniesiony i stworzono mu odpowiednie warunki. Wiosną i latem nawet bardzo ładnie kumka, przynajmniej wtedy, kiedy nie gani odwiedzających. Lubi ciszę i spokój, większość czasu spędza w wodzie – wyjaśniła, wciąż mówiąc cicho. Niemniej jednak wiedziała, że eksperymenty to bardzo przykra sprawa, zwłaszcza że sama padła ich ofiarą, kiedy pechowo wpadła w ręce mugoli szukających przyczyn magicznych zaburzeń w kraju, ale o tym prawie nikt nie wiedział i tak miało pozostać, więc jedynie uśmiechnęła się smutno, choć jej myśli na moment podążyły do tamtych dni. Szybko jednak je odepchnęła, nie chcąc, by te wspomnienia zatruły jej ten miły, beztroski dzień spędzany z dawną szkolną koleżanką.
- Trochę ich jest, choć większość została sprowadzona na potrzeby ogrodu – przyznała, także przyglądając się złotym rybkom pływającym w niewielkim jeziorku. Stworzenia trafiały tu w różnych okolicznościach, większość już tu była kiedy Willy dwa lata temu zaczynała pracę. – Nie wszystkim, ale niektóre okazy w istocie mają imiona, zwłaszcza te, których egzemplarzy jest mało. Żabert Albert jest tylko jeden, jedyny w swoim rodzaju – wyjaśniła. – A co do jedzenia zazwyczaj dostaje powiększone muchy lub inne duże owady, choć żywi się też wodną roślinnością. Z racji swoich rozmiarów je więcej niż normalni przedstawiciele jego gatunku.
Kiedy tak stały na mostku, po kilku minutach rozmowy nagle dostrzegły poruszenie pod taflą wody, która zmarszczyła się i po chwili wyłonił się z niego fragment pokrytego brodawkami grzbietu, a później łeb zwieńczony wielkimi, żabimi oczami i żabim pyskiem. Spojrzał na nie z dezaprobatą, powoli sunąc przez wodę tak, że ponad powierzchnię wystawała tylko górna część głowy i niewielki kawałek grzbietu, choć w miejscach, gdzie pod powierzchnią były odnóża, woda w charakterystyczny sposób falowała, kiedy Albert płynął, odgarniając wodę. Mimo takich gabarytów pływał całkiem zwinnie.
- Witaj, żabercie Albercie! – powitała go Willy grzecznie. Może było to tylko zwierzę, ale Willow miała do nich dużo sympatii, lubiła nawet marudnego mówiącego żaberta. Miał swój urok, i tak jak wcześniej powiedziała Gwen, naprawdę był jedyny w swoim rodzaju.


Oh, she lives in a fairy tale,
somewhere too far for us to find.
Forgotten the taste and smell
of a world, that she's left behind.

Willow Lovegood
Willow Lovegood
Zawód : opiekunka stworzeń w ogrodzie magizoologicznym
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Wszystko co utraciliśmy, prędzej czy później do nas wróci. Ale nie zawsze wtedy, kiedy tego chcemy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7002-willow-lovegood https://www.morsmordre.net/t7022-stella https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f266-sevenoaks-st-julian-road-lesny-dom-rodziny-lovegood https://www.morsmordre.net/t7074-skrytka-bankowa-nr-1668 https://www.morsmordre.net/t7023-willow-lovegood

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Sadzawka żaberta Alberta
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach