Wydarzenia


Ekipa forum
Salonik
AutorWiadomość
Salonik [odnośnik]25.03.16 23:07
First topic message reminder :

Salonik

Drugi salon w posiadłości Yaxley'ów, jednak zdecydowanie mniejszy. Częściej korzystają z niego panienki Yaxley, kiedy przyjmują swoich gości. Jest bardzo przytulny, można usiąść na sofach, fotelach, pod jedną ze ścian stoi pianino. Na ścianie wisi pejzaż zakupiony przez Rosalie na ostatni wernisażu, której autorką jest panna Weasley.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem


Ostatnio zmieniony przez Rosalie Yaxley dnia 27.03.16 20:34, w całości zmieniany 1 raz
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Salonik - Page 3 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley

Re: Salonik [odnośnik]25.07.16 20:23
Mogłam tylko siedzieć i czekać, aż mężczyźni coś postanowią. Spojrzałam na Morgotha, chociaż wątpiłam, żeby mógł czuć to samo co ja. Co prawda jeszcze nie stawiano go na równi z moim ojcem czy stryjem, ale niedługo nawet ich zastąpi, a ja wciąż będę odsuwana od wszystkiego, co ważne.
Położyłam ręce na kolanach i patrzyłam się na swoje paznokcie. Co innego pozostało mi robić? Normalnie, pewnie podobną ciszę przerwałabym uprzejmą rozmową, ale po pierwsze, nigdy nie było tak jak teraz, a po drugie nie czułam się zobowiązana odstawiać takiej szopki dobrego wychowania przy swoim ojcu czy kuzynie. Powiedzenie, że mi przykro wydawało się głupie i nie na miejscu, a milczenie ostatecznie nie było aż takie męczące. Po raz kolejny wzięłam szklankę wody, którą skrzat między czasie napełnił. Wypity alkohol wydawał się już tylko wspomnieniem.
Dosyć szybko doczekaliśmy się przybycia stryja, chociaż nie wiedziałam co to właściwie zmienia. A przynajmniej dla mnie. Przez chwilę patrzyłam na niego jakby miał przynieść rozwiązanie całego problemu, ale ten tylko spytał czy nic nam nie jest. Stwierdziłam, że nie, bo co innego miałam mu odpowiedzieć? I znowu na nich spojrzałam - na ojca i stryja, dwóch Yaxleyów, którzy zaraz na pewno coś wymyślą i sprawią, że zamordowanie nestora nie będzie miało tak wielkiego znaczenia.  Być może powinnam teraz grzecznie stwierdzić, że sobie pójdę i zostawię ich, żeby mogli spokojnie porozmawiać, ale zamiast tego wciąż tkwiłam na kanapie, czekając aż to oni wyjdą, albo poproszą o to mnie.
Liliana Yaxley
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3066-liliana-yaxley#50362 https://www.morsmordre.net/t3091-ares#50606 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3506-liliana-yaxley#61144
Re: Salonik [odnośnik]28.07.16 12:17
Fortinbras po otrzymaniu odpowiedzi nie musiał długo czekać na pojawienie się swojego brata. Obracając szklaneczkę w dłoniach, pogrążony we własnych rozmyślaniach, oderwał się trochę od świata rzeczywistego. Na ziemię sprowadził go dopiero stukot butów o drewnianą podłogę. Uniósł głowę, na linij swojego wzroku ujrzał Leona, swojego brata. Ten wydawał się doskonale zdawać sprawę z tego, co się wydarzyło. Skupiony wzrok, kamienna twarz, skrywająca zapewne dużą ilość emocji.
Fortinbras dopił alkohol i odstawił szklankę na bok. Nie musiał brać jej ze sobą, niemal w każdym pomieszczeniu w tej posiadłości był barek, a jeśli go nie było, skrzaty zaraz przyniosły by to, co im rozkazano. Jeszcze ostatni raz spojrzał na swoją córkę, po czym wskazał Leonowi drzwi.
- Chodźmy - zarządził, by zaraz zerknąć jeszcze na bratanka. - Zaopiekuj się Lilianą.
Ruszyli oboje. Mocnym, stanowczym chodem, skierowali się do drzwi, a potem opuścili salonik. Kierowali się w stronę gabinetu Fortinbrasa, gdzie nikt nieproszony by im nie przeszkadzał.
- Wyślemy patronusy z informacją i sowy, musimy się spotkać z resztą jak najszybciej - słychać było, gdy wchodzili po schodach. - Jest to nadzwyczaj poważna sprawa i nie może czekać do rana.
Tej nocy w Yaxley’s Hall miało pojawić się wyjątkowo dużo ludzi.

zt dla lusterka


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Salonik - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salonik [odnośnik]28.07.16 17:38
- Oczywiście - odpowiedział, kiwając głową na potwierdzenie słów rozkazu, które zostały do niego skierowane przez stryja. Obserwował dwójkę braci Yaxley'ów jak wychodzą razem z saloniku i idą zapewne do gabinetu Fortinbrasa. Morgoth był pewny, że uda im się zaradzić temu wszystkiemu. Wiedział, że ród Yaxley'ów, lordów Cambridgeshire jest w dobrych rękach. Bo kto inny miał tyle rozsądku, co ci dwaj bracia? Słysząc głos stryja dochodzący już z korytarza, sięgnął do kieszeni marynarki po papierośnicę, a drugą dłonią wyjął srebrną zapalniczkę z wygrawerowanymi na niej inicjałami B.F. Zaciągnął się dymem, który powędrował przez gardło do płuc. Stojąc przy kominku, wpatrywał się jeszcze dłuższą chwilę w otwarte drzwi, za którymi zniknęli ojcowie Liliany i jego. Odwracając się w stronę kuzynki, przejechał dłonią we włosach, zupełnie jakby to miało pomóc mu się uspokoić. Owszem. Był opanowany, ale spokój jeszcze nie nadszedł.
- Chyba powinienem już wracać - mruknął pod nosem cicho. - Nie powinienem zostawiać matki ani Lei samych. W dodatku wiesz, że nie czuje się dobrze - wytłumaczył się przed blondynką, zerkając na nią uważnie. - Nie pomogę tutaj już w niczym, a ty... Powinnaś chyba już pójść spać. Odpoczynek dobrze wszystkim zrobi.
Próbował się uśmiechnąć, ale mimo tego że kąciki jego ust się lekko uniosły, oczy pozostały takie same. Zmartwiony wyraz twarzy przeważał w znacznym stopniu, jednak nie chciał tym dodatkowo przygniatać Liliany. Wiedział, że czuła się przy nim dobrze, a jego nastawienie też na nią wpływało.
- Razem coś wymyślą. Słyszałaś, co mówili - urwał na moment, po czym przykucnął przed nią tak jak przedtem. Dotknął jej ręki i spojrzał jej w oczy. - Lili... Przetrwamy to. Sanguinem et ferrum potentia immitis - powiedział. Odczekał chwilę i wstał, odwracając się i szukając spojrzeniem służącej. - Zaprowadź lady do jej pokoju i obudź pozostałych. To będzie długa noc - dodał już ciszej. Po pożegnaniu z Lilianą, wyszedł poza granice Yaxley's Hall i teleportował się z powrotem do pałacu.

| zt



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Salonik [odnośnik]27.02.17 14:12
29.04

Szczęście nadal trwało, chociaż z każdym dniem przyćmiewane było przez nawarstwienie obowiązków. Tresura trolli nie była łatwym chlebem pomimo nieużywania do tej roli siły fizycznej wykraczającej poza szlacheckie wychowanie. Nadal należało te bestie karmić, zmuszać je do posłuszeństwa - gniewem lub sposobem - lecz to wszystko nie zrobi się s a m o. Na dokładkę było mnóstwo innych spraw, którymi należało się zająć i to koniecznie. Jedną z nich była współpraca między rodami, a konkretnie między dostawcami ingrediencji alchemicznych a samymi alchemikami, która kwitła nawet na bagnach Fenland. Cyneric zwykle się tym nie zajmował, całkowicie poświęcając się tresurze, jednak zawsze musi nadejść ten pierwszy raz - prędzej czy później. Zdziwiony przekazaniem mu sprawy spotkania się z lady Slughorn dość długo zwlekał z powrotem do Yaxley’s Hall. To nie było niczym osobistym - chociaż relacje między rodami uległy niewielkiemu ociepleniu - Yaxley zwyczajnie nie potrafił wprawnie komunikować się werbalnie z innymi ludźmi. Nie, żeby nie mówił wcale lub dukał, ewentualnie plótł trzy po trzy, lecz nie ulegało wątpliwościom, że jego krasomówstwo zwyczajnie nie istnieje.
Wreszcie postanowił zrezygnować z pracy na rzecz owego spotkania - nie mógł go odwlekać w czasie w nieskończoność. Zabrał tylko jeszcze odpowiednie włosia z konkretnych, najlepszych okazów trolli, po czym niespiesznym krokiem podążył do dworku. Tam wykąpał się oraz przebrał w zdecydowanie elegantsze odzienie, żeby zrobić dobre wrażenie na swoim gościu. Nie wypadało przychodzić nieprzygotowanym, w dodatku wyglądając jak niechluj.
Idąc korytarzem Cyneric został poinformowany przez skrzata, że kobieta znajduje się już w posiadłości oraz została skierowana do mniejszego saloniku. Yaxley nie przepadał za przebywaniem w tym pomieszczeniu - było dla niego zdecydowanie zbyt jasne oraz kobiece, lecz stanowiło idealne miejsce na tego typu spotkania z krewną Rosalie. W sytuacji, kiedy w głównym salonie prowadzone były ważne rozmowy z równie ważnymi gośćmi.
Przekroczywszy próg pomieszczenia skłonił się siedzącej kobiecie.
- Witam lady Slughorn - powiedział w ramach powitania, następnie zamykając za sobą drzwi. Starał się wyglądać neutralnie oraz profesjonalnie, chociaż nie było to spotkaniem stricte biznesowym. Zasiadł naprzeciwko niej. - Jak zdrowie? Mam nadzieję, że dopisuje zarówno lady jak i jej rodzinie - zaczął trudną sztukę tak zwanego zagajania rozmowy oraz wyrzucenia z siebie zwyczajowych uprzejmości. Z racji bycia nieprzeszkolonym w tym temacie, poruszył się dość nerwowo na siedzeniu.



Sanguinem et ferrum potentia immitis.

Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Salonik [odnośnik]01.03.17 22:14
Wiosna wydawała się rozpocząć już na dobre. Było cieplej i przyjemniej, a to oznaczało także początek dobrego czasu dla alchemików, bo w lasach zaczęły rosnąć świeże zioła. Oczywiście w rodowych szklarniach Slughornów rośliny rosły przez cały rok, ale mimo to Evelyn zawsze z utęsknieniem czekała na wiosnę, i to nie tylko ze względów czysto alchemicznych, bo ta pora roku miała mnóstwo innych zalet.
Do posiadłości Yaxleyów sprowadziła ją jednak alchemia, choć nie była to jej pierwsza wizyta w tym miejscu; w przeszłości odwiedzała tu już zapewne swoją kuzynkę. Z siostrami Yaxley łączyło ją pokrewieństwo za sprawą matek pochodzących z rodu Rosier, chociaż wiedziała, że Yaxleyowie nie przepadają za Slughornami... przynajmniej tak było do niedawna, bo niepokojące zmiany w magicznym świecie wymusiły pewne zmiany w dotychczasowych stosunkach między rodami. Dawne niechęci musiały zostać odłożone na bok w obliczu zmian, które mogły ugodzić w odwieczne czarodziejskie tradycje. Slughornowie nie mogli poszczycić się tak długimi korzeniami jak Yaxleyowie, ale mimo to byli konserwatywni i niechętnie nastawieni do mugoli.
Nie wiedziała, kto z nich miał się z nią dzisiaj spotkać, by przekazać włosy trolla, z którymi miała zamiar poeksperymentować przy pewnej recepturze, ale podejrzewała, że raczej nie będzie to żadna z jej kuzynek, wątpiła, żeby osobiście zajmowały się takimi sprawami. Po przybyciu do dworku położonego na rozległych bagnach Fenlandu skrzat zaprowadził ją do saloniku, gdzie miała zaczekać na spotkanie.
Tak jak się spodziewała, do pomieszczenia wszedł jeden z męskich członków rodu, mężczyzna o bujnym zaroście i chmurnym spojrzeniu, którego nie tak dawno temu widziała na ślubie Tristana. Wydawał się niemal ucieleśnieniem typowego przedstawiciela Yaxleyów; takie przynajmniej wrażenie wywarł na Evelyn, chociaż nigdy nie miała okazji porozmawiać z nim dłużej. Wiedziała, że Yaxleyowie są trochę jak ich odizolowana bagienna posiadłość: istniejący na uboczu, nieprzystępni i tajemniczy.
Przywitała się z nim w odpowiedni sposób, jednocześnie ciekawa przebiegu spotkania.
- Wyśmienicie, lordzie Yaxley, dziękuję za zainteresowanie i żywię nadzieję, że pańska rodzina również miewa się dobrze – powiedziała, uśmiechając się nieznacznie. Jej dłonie spoczywały splecione na bordowym materiale sukni, a błękitne oczy obserwowały sylwetkę Yaxleya. – Co słychać u Liliany i Rosalie? Od pewnego czasu nie miałam okazji ich widzieć.
Evelyn także nie należała do najbardziej śmiałych i wygadanych dziewcząt, dlatego nie zalała mężczyzny słowotokiem. Slughornowie w pewnych kręgach również uchodzili za gburów.
- Mniemam, że mój list z prośbą o składnik dotarł z odpowiednim wyprzedzeniem? – zagaiła po chwili, zbliżając się do tematu, który ją tu sprowadził.




Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.

Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Salonik [odnośnik]09.03.17 17:05
Starał się. Jakkolwiek trudno mu było przełknąć własne słabości oraz braki, tak mocno starał się wypaść jak najlepiej. Nie zależało mu co prawda na opinii obcych mu osób - tym zdecydowanie nie odstawał od Yaxley'ów - lecz nestor wyraźnie ostatnio zaznaczał, że należy utrzymywać dobre relacje z sojusznikami oraz tymi, którzy nie są wrogami ich rodu. Dodatkowo kobiety rządziły się odrębnymi prawami - nadzwyczaj łatwo było je urazić, patrzyły na świat bardziej detalicznie zwracając uwagę na każdy szczegół, a ich delikatność mogła poważnie naruszyć pewne wybudowane, dość chwiejne fasady porozumienia. Zwłaszcza, kiedy tyczyło się to przedstawicielek rodów, z którymi do niedawna panowie Fenland nie chcieli mieć nic wspólnego. Obecnie natomiast musieli powziąć radykalne kroki w celu zaprzestania zepsuciu szlachetnej krwi czarodziejskiej. Ta presja nie ułatwiała mu zadania. Zobaczywszy urodziwą, dobrze wychowaną krewną Rosalie, z którą miał r o z m a w i a ć, stremował się jeszcze mocniej. Odchrząknął, zwijając dłoń w pięść, po czym przysiadł się nieopodal. W głowie dudniło mu wiele scenariuszy tego spotkania, lecz żaden z nich nie zakładał prostej konwersacji. Budowanie relacji międzyludzkich stanowiło naprawdę ciężką, żmudną pracę. Jednak naprawdę się starał. Nawet wykrzesał z siebie niepewny uśmiech.
W pewnym momencie pojawił się zgrzyt. Temat rodziny kojarzył mu się dość przykro - chociaż tak naprawdę nie powinien - ponieważ z góry myślał o tej najbliższej. Nikt oprócz rodzeństwa mu już nie pozostał, z kolei dalsze jej odłamy również mogły zaliczać się do ogólnego zbioru tak zwanej nadziei. Mimo to odczuwał pewnego rodzaju dyskomfort, który nie powinien mieć miejsca. Nie przy świadomości stricte grzecznościowych formułek. Nabrał powietrza w płuca.
- Oczywiście - odpowiedział jedynie. Nie uważał, żeby to był odpowiedni moment na gruntowne zwierzenia. Matka Morgotha nadal czuła się źle; informowanie o tym osób postronnych nie było najlepszym pomysłem. Zatem porzucił drążenie tego niewygodnego tematu, poruszonego przez samego siebie w dodatku. Z większą chęcią przeskoczył na pytanie w obrębie sióstr Yaxley. - Dobrze. Liliana świetnie radzi sobie na stażu w Ministerstwie, Rosalie wychodzi za mąż… wszystko ma się ku lepszemu - rzucił nieco tajemniczo, lecz zupełnie nieświadomie. Ot, nie wdawał się w zbędne szczegóły. Z kolei pominięcie samego siebie w tej historii miało jedynie świadczyć o dosłowności męskiej - Evelyn pytała o półwile, nie o niego.
Był jej wdzięczny za brak krępującego słowotoku. Z drugiej strony kto w takim razie miał pozostać przodownikiem konwersacji?
- Tak, oczywiście - przytaknął zaraz, wydobywając z kieszeni ozdobne, zielone pudełeczko. Kto by pomyślał o tak wysublimowanej oprawie dla… trollańskiego włosia? Przysunął je w kierunku lady Slughorn znacząc niewidzialny ślad na blacie stolika. - Wziąłem specjalnie z najlepszych osobników - dodał niejako z dumą. Sam ich wybierał. Niestety, nie było pośród nich Winfrida - z powodu jego dość niskiego jak na trolla wzrostu.



Sanguinem et ferrum potentia immitis.

Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Salonik [odnośnik]12.03.17 12:54
Nawet Evelyn, chociaż była kobietą i nieszczególnie interesowała się politycznymi zawiłościami, zdawała sobie sprawę ze zmian w rodowych stosunkach. W obliczu tego, że coraz więcej rodów wykazywało niezrozumiałe tendencje promugolskie, wiele dawnych porozumień upadało i tworzyły się nowe. To sprawiło też, że zaczęły się ocieplać również relacje pomiędzy Yaxleyami i Slughornami. Evelyn nie wiedziała jednak, co przyniesie przyszłość, ale miała nadzieję, że sytuacja uspokoi się i szlachetne rody nie zapomną o tym, że ich pochodzenie stawia ich wyżej niż byle szlamy i nie powinni zaprzepaszczać dokonań przodków. Zgubny postęp szkodził, przyczyniając się do zapominania o tradycyjnych wartościach szlachetnego magicznego społeczeństwa, a Evelyn wolałaby nie doczekać czasów, w których stawiano by ją na równi z pospólstwem pozbawionym czystej krwi magicznej. Całkowicie popierała ład, w którym dorastała – świat, w którym obowiązywały podziały wywyższające ich ponad resztę czarodziejów i gdzie ich status naprawdę się liczył.
Evelyn nie miała pojęcia, że temat rodziny mógł być dla mężczyzny drażliwy. Nie wiedziała zbyt wiele o jego części rodziny; jedyną osobą z Yaxleyów, z którą miała więcej do czynienia, była Liliana. Nawet Rosalie mimo pokrewieństwa zawsze trzymała się na dystans, ściśle przestrzegając stosunków rodowych i nie szukając kontaktu ze Slughornówną. Nie zapytała o to, żeby sprawić mu przykrość; nie miała żadnego powodu, żeby to zrobić, a był to jedynie grzecznościowy zwrot.
Pokiwała jednak głową, nie wnikając. Nie byli na tak dużym stopniu zażyłości, żeby się sobie zwierzać z problemów, więc Evelyn w zupełności usatysfakcjonowała ta odpowiedź, podobnie jak ta dotycząca półwil. Pokiwała z uśmiechem na wieść, że Liliana radzi sobie ze stażem, ale w tym momencie bardziej zaintrygowała ją wzmianka o ślubie Rosalie i znowu poczuła ukłucie zazdrości – kolejna osoba z rodziny zaręczała się i miała wyjść za mąż, a ona wciąż była sama, coraz bardziej zbliżając się do granicy staropanieństwa, po której najlepszą rzeczą, jaka mogłaby ją spotkać, będzie już tylko możliwość poświęcenia reszty swojego życia alchemii. Żaden kandydat nawet nie starał się o jej rękę, co mogło budzić niepokój, bo nie była już najmłodsza. Była za mało urodziwa? Czy zbyt inteligentna i chodząca własnymi drogami jak na standardy większości szlachciców szukających kobiet, których głównym atutem jest ładna buzia i potulność?
- Wobec tego dobrze słyszeć, że wszystko idzie ku dobremu. Ale... Rosalie wychodzi za mąż? Za kogo? – zapytała, unosząc brwi. – Jeszcze o tym nie słyszałam.
Ta wieść jakoś ją ominęła; najwyraźniej nikt nie uznał za stosowne, by powiadomić jej część rodziny, a Evelyn przecież nie mogła jeszcze wiedzieć, że była to bardzo świeża sprawa.
Patrzyła na niego, gdy po chwili wyciągnął z kieszeni niewielkie zielone pudełeczko, które po chwili przesunął w jej stronę po blacie stolika.
Otworzyła je, z zainteresowaniem oglądając ingrediencje.
- Myślę, że będą w sam raz – powiedziała. Nie znała się szczególnie dobrze na trollach, ale włosy wyglądały na mocne, a co za tym idzie, były dobrym materiałem do mikstur. – Dziękuję za zdobycie ich dla mnie, z pewnością przydadzą się przy warzeniu eliksirów.
Wzięła pudełeczko i zamknęła je, po czym schowała i przygryzła lekko wargę. Zdecydowanie żadne z nich nie było gadułą.




Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.

Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Salonik [odnośnik]17.03.17 14:26
Nadchodzące zmiany były tak widoczne, że tylko głupiec mógłby ich nie zauważyć. Coraz częściej nieinteresujące się polityką arystokratki zaczęły na ten temat rozmawiać, co akurat nie było dobrym zjawiskiem - nie w mniemaniu Cynerica - ponieważ niestety lubiły rozsiewać również plotki. To nie powinno ich dotyczyć, chociaż na pewno wpłynie także na ich życie. Dotychczasowe przyjaźnie mogą ulec rozerwaniu, natomiast dawny wróg może okazać się silnym sojusznikiem. Na pewno Yaxley'owie mieli być rodem, który najmocniej odczuje zawirowania w tej kwestii. Slughornowie nie byli jedynymi, do których wystawili pojednawczą dłoń w celu odłożenia starych waśni na bok - teraz musieli mierzyć się z czymś dużo bardziej istotnym niż stare uprzedzenia. Warto zjednoczyć się w imię wyższego dobra oraz sięgnąć po zwycięstwo. Szlamy, zdrajcy - to stawało się coraz większą plagą w magicznym społeczeństwie, tak mocno uciskanym przez byle niemagiczny podgatunek ludzkiej rasy. Z tym musieli się uporać, a najlepiej jest to zrobić łącząc siły niż dzieląc się jeszcze mocniej. Mieszkańcy Fenland pomimo skostniałości w swoich skrajnie konserwatywnych poglądach potrafili myśleć strategicznie - wszakże na przestrzeni dziejów byli najlepszymi wojownikami - oddając się właśnie logice pod swoją pieczę. Takie drobne, powoli narastające uprzejmości z dotychczas nieprzychylnymi rodami miały powoli budować fundamenty sojuszu lub przynajmniej neutralności. Slughornowie nie zamierzali włączać się do wojny woląc stać z boku - Cyneric tego nie popierał, lecz zachowywał swoje zdanie dla siebie - lecz nawet drobna pomoc z ich strony mogła okazać się zbawienna w przyszłych działaniach.
Dużo o tym myślał, trochę zatracając się w tych dywagacjach, chociaż nie powinien. Nie w towarzystwie. Naprawdę bardzo starał się przybrać jak najłagodniejszy wyraz twarzy - co dla przeciętnego Yaxley'a naprawdę było ogromnym wysiłkiem - tak jak wynajdywać tematy do konwersacji. Może nie powinien był tak mocno sprzedawać prywatność swoich kuzynek, lecz uznał, że tak naprawdę w świecie arystokracji nie ma miejsca na tajemnice. Prędzej czy później wszyscy się wszystkiego dowiedzą. Lepiej prawdy od źródła niż plotek od nieprzyjaciół.
- Za mnie - odpowiedział na zadane pytanie. Na chwilę kąciki jego ust uniosły się, zaraz jednak opadając do poprzedniej neutralności. - To bardzo świeża sprawa, sprzed dwóch dni. Jeszcze nie było okazji podzielić się tym z socjetą. Najprawdopodobniej jest lady jedną z pierwszych, które o tym słyszą - dookreślił dość oszczędnie, lecz na pewno wyjaśniając ewentualne kontrowersje. Skinął głową kiedy pudełeczko zmieniło właściciela. Tak naprawdę mógł rozmawiać o trollach godzinami, tylko nie uważał, żeby te stworzenia leżały w kręgu zainteresowań Evelyn, dlatego powściągnął języka. - Napije się lady czegoś? Kawy, herbaty? Może zaproponuję drobny poczęstunek? - powiedział nagle, przypominając sobie o podstawach, o których właściwie zapomniał. Nie przejmował się tym za bardzo, w głowie już starając się odnaleźć jakiś inny temat. - A jak się wiedzie tobie, lady? - zagaił, ponieważ zdał sobie sprawę z braku odwzajemnienia się w tej sprawie. Oczywiście nie zmuszał ją do opowieści o sprawach sercowych, lecz miał nadzieję na przynajmniej podstawowe wiadomości. Może powie mu do czego konkretnie chce wykorzystać te włosy?



Sanguinem et ferrum potentia immitis.

Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Salonik [odnośnik]18.03.17 16:24
To, co się działo, mogło budzić lekki niepokój nawet w osobach nieinteresujących się polityką i unikających ministerstwa. Evelyn wiedziała, że wyznawała, podobnie jak reszta jej rodu, słuszne poglądy. Nie uważała jednak ekstremum za coś dobrego i koniecznego, i nie chciała wojny, nawet z mugolami, bez względu na to, jak żałosny mógł się wydawać ich żywot pozbawiony magii. Nie chciała zmieniać swojego wygodnego życia ani patrzeć na cierpienie bliskich. Historia miała to do siebie, że lubiła się powtarzać, a już jedna wojna we wcale nie tak dalekiej przeszłości dotknęła ich świat. Chociaż jej ród nie ucierpiał, jaka była gwarancja, że przetrwa kolejną zawieruchę? O wiele lepiej byłoby, gdyby sytuacja zaczęła się uspokajać i przypominać tą panującą w ostatnich latach. Zgadzała się z ojcem, że najlepiej trzymać się z boku i bacznie obserwować sytuację. To Francis Slughorn zawsze był jej największym autorytetem, a jej poglądy były konserwatywne, ale bezpiecznie umiarkowane, nie szukające konfrontacji. Nie spodziewałaby się, że ten mężczyzna, wyglądający na dość spokojnego i zamkniętego w sobie, mógł skrywać bardziej skrajne i dzikie oblicze.
Po chwili jednak ten mrukliwy Yaxley zaskoczył ją, wyznając, że to on miał zostać mężem jej kuzynki.
- Naprawdę? – zapytała, unosząc brwi. Poślubianie własnych kuzynów nie było niczym niezwykłym w ich świecie, zwłaszcza w najbardziej konserwatywnych rodach, które obsesyjnie dbały o to, by łączyć swoje potomstwo z osobami pochodzącymi z rodzin o odpowiednich poglądach. Mimo to nie spodziewała się akurat takiego obrotu sprawy. – Cóż... wobec tego gratuluję zaręczyn – powiedziała po chwili, gdy nieco się oswoiła z wieściami. Rosalie była piękną i dobrze wychowaną damą, Yaxley miał więc szczęście w obecnych czasach, kiedy nawet wśród szlacheckich rodów dawał się we znaki zgubny postęp, a coraz więcej szlachcianek poszukiwało niezależności. Evelyn, chociaż przed laty niekiedy była nazywana przez matkę dzikim dzieckiem, gdyż lubowała się w wyprawach do piwnic, lasu i na dachy (i prawdę mówiąc, nadal lubiła te miejsca), nie zniżyłaby się do szukania niezależności w taki sposób, jak czyniły to niektóre kobiety, niestosownie opuszczające rodzinne posiadłości przed ślubem i próbujące szczęścia w niebezpiecznych zawodach. – Wiecie już, kiedy odbędzie się ślub? Mogę przekazać te... wieści swoim najbliższym? – Evelyn nigdy nie miała ciągot do plotkarstwa, ale skoro rzecz dotyczyła krewnej jej i jej rodzeństwa, ci powinni się dowiedzieć. Chyba, że Cyneric wolał jeszcze przez pewien czas zachować to w sekrecie.
- Jeśli to nie kłopot, mogę zostać na herbacie – zgodziła się. Ostatecznie warto było korzystać z okazji do prób nawiązania przynajmniej nikłego porozumienia z przedstawicielem już nie wrogiego rodu, tym bardziej, że ten konkretny Yaxley miał zostać mężem jej kuzynki.
- Dziękuję, wiedzie mi się całkiem dobrze. Warzę eliksiry pod okiem ojca i dodatkowo szkolę się w alchemii w rezerwacie smoków Rosierów – odpowiedziała na jego pytanie. – A jak wygląda to u pana, lordzie Yaxley? O ile mi wiadomo, jest pan bezpośrednim opiekunem tutejszych trolli?
Trolle może nie były tak ogromne, jak smoki, ale również potrafiły być bardzo niebezpieczne, gdy się rozzłościły. Opiekunowie jednych i drugich stworzeń musieli mieć naprawdę dużo uporu i odwagi, żeby sobie z nimi radzić.




Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.

Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Salonik [odnośnik]21.03.17 16:43
Cyneric nie był osobą, która stała z założonymi rękoma i obserwowała bieg wydarzeń. Wolał działać. Świat sam się nie oczyści ze szlamu, a czarodzieje nie wyjdą spod jarzma niemagicznych robaków, jeżeli sami do tego nie dojdą. Dopóki nie wezmą spraw we własne dłonie, nie osiągną nic. Było już za późno na stanie z boku oraz sianie werbalnej pogardy. Zdaniem Yaxley'a oni to właśnie wykorzystywali, atakując czystą krew, wsączając się bezkarnie w jej szeregi. Skala wydziedziczeni osiągała zawrotne wyżyny, liczby wzrastały, a nie było komu się sprzeciwić. Dlatego właśnie nie rozumiał bierności niektórych rodów - chociaż zdecydowanie bardziej gardził tymi, którzy przychylali się do ich beztroskiego istnienia. Obok nich, nie widząc w tym nic złego. Bratać się z osobami rozrzedzającymi magiczną krew tym samym dążyć do zagłady odwiecznego porządku oraz czarodziejskiej rasy. Merlin przewracał się w grobie, tak samo jak Salazar. I chociaż mężczyzna nie potrafił pojąć takich postaw, rozumiał, że w obliczu wojny każdy sojusznik będzie na wagę złota. To właśnie sprawiało, że starał się nie wypadać ze swojej roli. Zamierzał godnie przyjąć przedstawicielkę Slughornów. Chociaż domyślał się, że z nią o polityce nie porozmawia. Zresztą i tak nic by to nie dało.
Spokojnie obserwował jej reakcję na swoje słowa. Wydawała mu się być skrajnie różna od Rosalie - zimna, skryta, zamykająca w sobie większość uczuć, o ile je posiadała. Nie oceniał. Analizował zapamiętując fakty. Jego narzeczona przy niej wyglądała na beztroskie dziewczątko, pełne marzeń oraz niepohamowania swojej natury. Nieokiełznana. Tak bardzo przypominała potomkinię wil - stanowiła jego niezaprzeczalne przeciwieństwo, lecz czy to właśnie nie było tym, czego szukał? Powiewu świeżości, emocji, zapakowanych w tradycję, etykietę oraz uległość? Nie wiedział jaka Evelyn była tam gdzieś w głębi siebie, lecz najprawdopodobniej nigdy się tego nie dowie.
- Dziękuję - odparł krótko, zwyczajowo oszczędnie. Nie potrafił przebić się do jej myśli, z pewnością jednak uspokoiłby jej obawy odnośnie powiązań rodzinnych. Byli dalszym kuzynostwem, a to, że wychowywali się w jednej posiadłości od zawsze sprawiło, że mogli sobie ufać. To było czymś niezwykłym i naprawdę każdemu mógłby to polecić.
- Wstępnie przewidujemy termin na październik. Jednak to jeszcze bardzo świeża sprawa, nic pewnego. Oczywiście może lady powiadomić swoich bliskich, tylko liczymy na dyskrecję. Oficjalnie musimy to wszakże ogłosić na najbliższym sabacie - wyjaśnił, przywdziewając twarz w krótki uśmiech. Zaraz zawołał skrzata każąc zaparzyć mu dwie najlepsze herbaty jakie tylko posiada w tej swojej kuchni. Kiedy stworzenie zniknęło, powrócił z uwagą do osoby Slughornówny.
Starał się nie okazywać swojej dezaprobaty dowiedziawszy się o tym, że kobieta pracuje. Jego narzeczona też przecież pracowała. Z tym jednym nigdy nie był w stanie się pogodzić, lecz jednocześnie nie wspominał ani słowem o własnych uprzedzeniach. Pomimo bycia Yaxley'em, starał się być taktowny - przynajmniej w towarzystwie delikatnych - czy na pewno? - kobiet. To sprawiło, że pokiwał jedynie głową.
- Bardzo podziwiam, że i lady zdecydowała się na ochronę rodowego dziedzictwa. To coraz rzadsze zjawisko niestety - powiedział z nieukrywanym zawodem. - Tak, trolle są mi bardzo bliskie. Zajmował się tym mój ojciec, dziad i każdy męski potomek rodu Yaxley. Nie wyobrażam sobie, żebym miał parać się czymkolwiek innym - przytaknął. - To dość niebezpieczna praca, wymaga ogromnej koncentracji. Tak samo jest pewnie z eliksirami? Uczyłem się ich w Hogwarcie, jednak zawsze brakło mi cierpliwości w czekaniu na efekt. To zabawne patrząc na to, że tresura trolli też wymaga czasu - dodał, trochę się rozgadując. Chwilę później zjawił się skrzat stawiając dwie herbaty na stole, po czym znów zostali sami.



Sanguinem et ferrum potentia immitis.

Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Salonik [odnośnik]23.03.17 12:40
Evelyn całkowicie odpowiadało stanie z boku. Była w końcu tylko kobietą, dobrze wychowaną damą – to nie jej rolą było szukanie niebezpieczeństw i konfrontacji, zwłaszcza że póki co nic nie dotyczyło bezpośrednio jej ani jej rodziny. Może poza reformami, które uderzyły w ród alchemików, utrudniając pozyskiwanie ingrediencji z zagranicy, ale i tu, jako młoda, niezamężna kobieta, nie miała żadnego wpływu. To nestor był od zajmowania się interesami rodu w szerszym aspekcie, to on decydował o tym, jakie stanowisko powinna obrać reszta rodu. Evelyn dostosowywała się do tego, czego życzyli sobie nestor i ojciec, a życzyli sobie, żeby młode panny funkcjonowały w taki sam sposób jak do tej pory i nie zamartwiały się sprawami należnymi mężczyznom. Jak dotąd mugole nie wyrządzili krzywdy jej rodowi, w związku z tym po prostu ignorowała ich istnienie i nie czuła żadnego niezdrowego pociągu do zgłębiania ich świata. Gardziła zdrajcami, osobami, które z rozmysłem odwracały się od rodu, żeby uciec z mugolem lub szlamą, rozrzedzając tym samym wspaniałą szlachetną krew. Dla niej było to nie do pojęcia, była zbyt silnie zżyta ze swoim rodem i przywilejami, które oferowało jej pochodzenie, żeby choć pomyśleć o ucieczce, porzuceniu wszystkiego co miała dla byle szlamy.
Evelyn nie zawsze była taka. Można było powiedzieć, że miała dwie zupełnie różne odsłony. Ta swobodniejsza była zarezerwowana dla najbliższych – to wśród nich Evelyn mogła czuć się sobą, nie musiała ukrywać swoich uczuć za gładką maską, ani uważnie dobierać słów. Tylko w rodzinnym domu mogła uwalniać na światło dzienne czające się głęboko w niej dzikie dziecko, spragnione kontaktu z naturą i interesujących doznań. Nie tak dawno temu, bo na początku kwietnia, wybrała się w niezwykle interesującą podróż w piwniczne odmęty, wskutek czego niechcący otwarła przeklętą szkatułę i uwolniła ducha przodka, który rozbestwił się w piwnicach dworku, a dziesięć dni temu, podczas zbierania ingrediencji w lasach Cairngorms, niechcący została przyłapana na drzewie przez jednego z Ollivanderów, co do tej pory budziło w niej lekkie zażenowanie, chociaż nie żałowała interesującej rozmowy z mężczyzną.
Na salonach ta swobodniejsza część jej natury musiała być głęboko schowana. Evelyn wiedziała, jak powinna zachować się dama. Nie była dzieckiem, a jeśli chciała wyjść kiedykolwiek za mąż, musiała sprawiać jak najlepsze wrażenie, tym bardziej, że niejako była wizytówką rodu, a jej nieodpowiednie zachowanie świadczyłoby fatalnie nie tylko o niej, ale też o bliskich.
Cyneric mógł więc poznać ją jako dobrze wychowaną, lakoniczną i rzeczową damę; nawet mimo faktu, że miał poślubić jej kuzynkę, nie czuła się w jego towarzystwie na tyle swobodnie, żeby się rozluźnić, chociaż na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Oczywiście. Poinformuję tylko rodziców i rodzeństwo – zapewniła, wiedząc, że zaręczyny i tak zostaną wkrótce ogłoszone, i dopiero wtedy cały szlachecki świat dowie się o wszystkim. Jej matka co prawda lubiła plotki, ale wiedziała też, co należy przemilczeć, więc Evelyn raczej się nie obawiała.
- Niestety muszę się zgodzić, że coraz mniej osób dba o zachowanie rodowego dziedzictwa, a coraz więcej odwraca się od tradycji i poszukuje niezależności. – Gdy to powiedziała, na jej twarzy pojawił się sceptyczny wyraz. – Ktoś musi zatroszczyć się o to, żeby zachować je dla przyszłych pokoleń, by i oni mogli poznać to, co pozostawili nam przodkowie, poza tym alchemia fascynuje mnie, odkąd tylko pamiętam i także nigdy nie wyobrażałam sobie, że mogłabym zostać kimś innym – przyznała. Kompletnie nie brała pod uwagę nudnej posady w ministerstwie, tym bardziej że jako szlachcianka i tak nie musiała pracować zarobkowo. Swoją pracę traktowała przede wszystkim jako okazję do rozwijania swoich umiejętności, wiedzy i pasji, ale były kobiety, które wybierały bardziej niestosowne, często wręcz niebezpieczne ścieżki kariery, zostając, o zgrozo, aurorami lub kimś podobnego pokroju.
- Dobrze, że nawet w tych czasach istnieją jeszcze osoby, dla których troska o rodową spuściznę nie jest rzeczą obcą – powiedziała, kwitując aprobatą jego słowa o zaangażowaniu w rodową hodowlę trolli. – Eliksiry nie są może tak niebezpieczne, jak znalezienie się naprzeciwko rozjuszonego trolla, chyba że w pobliże kociołka dostanie się ktoś, kto nie ma pojęcia o alchemii. Wtedy sprawa może zakończyć się różnie – Kącik jej ust lekko się uniósł, ale zdawała sobie sprawę, że warzenie eliksirów także mogło być bardzo niebezpieczne, gdy brał się za to ktoś bez odpowiedniej wiedzy. Nawet wśród Slughornów, którzy uczyli się alchemii od dziecka, zdarzały się wypadki. Evelyn szybko musiała nauczyć się respektu wobec tej trudnej sztuki, świadoma, że czasami wystarcza drobna pomyłka, żeby niegroźny wywar stał się trucizną. Dla Slughorna chyba nie było bardziej hańbiącego końca niż otrucie się własnym eliksirem.




Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.

Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Salonik [odnośnik]01.04.17 19:25
Oczywiście, że Cyneric nie wymagał, żeby to kobiety podniosły różdżki oraz ruszyły na szlamy - rzecz dotyczyła wszystkich rodów, czyli tak naprawdę mężczyzn. To oni mieli ostatnie słowo, podczas kiedy płeć słabsza pozostawała w nieporównywalnie gorszej pozycji. Jeżeli Yaxley miał się oburzać na kogokolwiek, to prędzej na nestorów, że nie każdy popierał jawną walkę z postępującą degeneracją magicznego świata. Nic się samo nie naprawi, był tego pewien. Zmianom należy dopomóc, ponieważ narzekać może każdy, tylko to jawna hipokryzja złorzecząc na obecny stan rzeczy oraz nie robić z nim absolutnie nic. Jednak nawet jeśli pozostawał w społecznej hierarchii wyżej niż sama Evelyn - z racji bycia mężczyzną właśnie - to i tak w globalnym aspekcie nie miało to żadnego znaczenia. Nie miał prawa głosu, nie mógł decydować za inne rody. Mógł jedynie wspomóc sprawę swoim orężem, czyli siłą oraz magią i tak zamierzał uczynić. Wątpił niestety w jakiekolwiek działania wojenne w obrębie arystokratycznych rodzin, dlatego dołączenie do Rycerzy wydawało się być najsensowniejszą opcją. Za to najbardziej nie mógł się doczekać rozprawienia się z samym Grindelwaldem, którego zdążył już szczerze znienawidzić i życzył mu agonalnej śmierci w męczarniach. To jednak zupełnie odrębna sprawa.
Nienachalnie obserwował, rozmawiał, zaznajamiał się z przybyłą kobietą. Początki ponoć bywają trudne - tym trudniejsze są, im bardziej szorstcy oraz zamknięci w sobie są sami rozmówcy, a oboje nie należeli do wylewnych osób, co też poniekąd wiązało się z ich dziedzictwem. Tak naprawdę naginał trochę swoje własne zasady oraz osobowość, żeby Slughornówna poczuła się jak najmniej urażona bądź skrępowana z powodu jego osoby. Niezręczność pozostanie, to nieuchronne, lecz jeżeli można to było zminimalizować, to on nie miał nic przeciwko. Skinął kobiecie głową, tym samym ostatecznie zamykając temat niedawnych zaręczyn. Nie był wszakże osobą, która ekscytuje się z każdego możliwego powodu, daleko mu było do pogawędek o strojach, weselnym jedzeniu oraz liście gości. Chociaż nie dało się ukryć, że wczoraj tchnięty impulsem zaczął proces przygotowania swojego ubrania na tę okazję, lecz z perspektywy czasu wydało mu się to niedorzeczne - a zatem nie zapragnął się tym podzielić z towarzyszką siedzącą nieopodal.
Za to chętnie wsłuchiwał się w opowieść o alchemii oraz pielęgnacji tradycji. Jej słowa były budujące zważywszy na to, jak wiele strasznych rzeczy oraz przede wszystkim zmian miało miejsce. To dobrze, że popierała jedynie słuszne poglądy - nie wiedzieć czemu Cyneric uważał, że nie udaje.
- To prawda. Nie mam pojęcia jak to się stało, że ten świat tak drastycznie zaczął dążyć do upadku. Wierzę natomiast, że nawet działania tak pojedynczych jednostek jak te decydujące się wspierać rodowe dziedzictwo przyczyni się do braku zaniku świadomości w następnych pokoleniach - potwierdził wypowiedziane przez Evelyn słowa, jednak nie dało się ukryć, że na krótką chwilę pogrążył się w zmartwieniu. Pogładził nerwowo brodę, płynnie jednak przeskakując myślami do tematu warzenia eliksirów. Uśmiechnął się krótko wyobrażając sobie, że alchemiczka mówi właśnie o nim. Nigdy nie miał zacięcia do mikstur, dla niego cały proces był zbyt długi oraz zbyt mozolny, pomimo, że Yaxley posiadał naprawdę spore dawki cierpliwości - widocznie dotyczyło to jedynie tresury trolli. - Ciekawi mnie, czy lady na początku swojej drogi z alchemią zdarzył się jakiś wypadek, czy od początku wrodzony talent ochraniał lady przed podobnymi incydentami? - Odważył się zadać pytanie, które naprawdę go nurtowało. Sięgnął po cukier, oszczędnie słodząc swoją herbatę, a następnie zamieszał w niej subtelnie łyżeczką oraz kilkukrotnie dmuchnąwszy w bursztynowy płyn upił kilka niewielkich łyków ze swojej filiżanki. Może się to wydawać niebywałe, lecz powiedział już tyle słów, że zaschło mu w gardle.

[bylobrzydkobedzieladnie]



Sanguinem et ferrum potentia immitis.



Ostatnio zmieniony przez Cyneric Yaxley dnia 20.04.17 10:08, w całości zmieniany 1 raz
Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Salonik [odnośnik]04.04.17 15:15
Świat magii się zmieniał, a wiele zmian było zmianami na gorsze. Evelyn niepokoiło to, jak wiele czarodziejów krwi szlachetnej bądź czystej ulegało fascynacji światem mugoli. Wierzyła w świat z podziałami, gdzie istniała określona hierarchia i każdy znał swoje miejsce. W jej oczach mugole i szlamy znajdowali się na niższej pozycji i zawsze tak będzie, bez względu na to, jak wielu postępowych czarodziejów zaczynało wierzyć w równość bez względu na krew i urodzenie, ale nie posunęłaby się do drastycznej skrajności. Żadna skrajność ani fanatyzm nie były czymś dobrym, a świat potrzebował równowagi i do niej dążył. Źle rozumiany postęp niósł jednak za sobą przede wszystkim szkody, a próby zmieniania odwiecznych tradycji i poglądów budziły w Evelyn wstręt i poczucie niezrozumienia, że byli ludzie, którzy nie doceniali wyjątkowości, z którą przyszli na świat i pragnęli dobrowolnie się tego zrzec, zrównując się ze szlamem. Jak można było nie rozumieć, jak ważne są tradycje wypracowane przez pokolenia ich przodków, którzy z pewnością przewracaliby się w grobach, widząc głupotę i bezmyślność niektórych przedstawicieli obecnego pokolenia?
Rozmowy z nieznajomymi mężczyznami zawsze miały w sobie coś niezręcznego. Evelyn zupełnie inaczej zachowywała się w znanym sobie otoczeniu, a inaczej przy ludziach spoza jego obrębu. Nie wiedziała o Cynericu zbyt wiele, więc nie wiedziała też, jak powinna się zachowywać, dlatego zdecydowała się na ostrożną rezerwę, z jaką zawsze odnosiła się do niespokrewnionych i nie należących do grona przyjaciół szlachciców. Mężczyzna wydawał się raczej milczący i lakoniczny, ale zarazem jego słowa i zachowanie podkreślały to, jak dużą wagę przykładał do tradycji i rodowego dziedzictwa. Jawił się w oczach Evelyn jako ucieleśnienie stereotypu Yaxleya – milczącego, ponurego i bardzo konserwatywnego. Zupełnie nie przypominał swoich półwilich kuzynek.
- Mój ród zdaje sobie sprawę, jak cenne są tradycje i z pewnością dołoży wszelkich starań, by je zachować. Są zbyt cenne, by pójść na zatracenie przez... postęp i źle rozumianą tolerancję – zapewniła, starannymi ruchami mieszając swoją herbatę, zupełnie, jakby mieszała eliksir. Slughornowie nie należeli może do najstarszych rodów, ich początki przypadały na znacznie późniejszy okres, niż początki Yaxleyów, ale to nie przeszkadzało im w wytrwałym pielęgnowaniu własnych wartości i tradycji. Sama Evelyn również miała zamiar dołożyć starań, by subtelna i jakże cenna sztuka alchemii nie uległa zatraceniu ani nie została sprofanowana przez szlamy. Nawet, jeśli pewnego dnia przyjdzie jej poślubić mężczyznę z innego rodu, w duchu pozostanie Slughornem i zapozna własne dzieci z dziedzictwem swoich przodków, tak, jak jej matka z rodu Rosier zadbała o to, żeby jej potomstwo poznało także zwyczaje charakterystyczne dla jej rodu. Nawet wybór szkoły dla młodych Slughornów był pomysłem matki i tym sposobem Evelyn uczyła się we francuskiej akademii, zamiast jak Slughornowie z innych gałęzi rodu, w Hogwarcie.
Upiła łyk herbaty.
- Wypadki przy warzeniu eliksirów mogą przydarzyć się każdemu, bo przy niektórych wywarach wystarczy naprawdę mały błąd, żeby eliksir się nie udał. Także Slughornowie całe życie się uczą, nawet, jeśli większość z nas posiada pewne wrodzone... predyspozycje – stwierdziła. Nikt, nawet Slughorn, nie rodził się z pełną wiedzą, więc siłą rzeczy zdarzały się im i porażki. Jedną z rzeczy, którą musieli pojąć, była też pokora wobec potężnej magii, którą próbowali okiełznać. Podejrzewała, że w sprawie Yaxleyów zajmujących się trollami czy Rosierów opiekujących smokami było podobnie.
- Podejrzewam też, że Yaxleyów dotyczy to samo. Podobnie jak każdego, kto igra z magią... czy też groźnymi magicznymi stworzeniami – zauważyła więc, ciekawa, czy miał jakieś spostrzeżenia z własnego doświadczenia.




Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.

Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Salonik [odnośnik]20.04.17 11:55
To prawda - zmieniał się. Jednakże Cyneric aktualnie rozmawiał z kobietą, dlatego nie próbował rozmawiać zagłębiając się w politykę mocniej, niż kilka rzuconych słów na temat powinności dochowywania tradycji. Zdążył już się zorientować, że jego rozmówczyni albo naprawdę związana jest ze swoim rodem oraz powinnościami z tego wynikającymi, albo dobrze maskowała się w obecności Yaxley'a. Nie znał jej na tyle, żeby móc z całą stanowczością orzec o prawdziwości któregokolwiek z tych stwierdzeń. Jego rozszyfrowywanie ludzi również nie stało na wysokim poziomie, dlatego nie analizował dłużej osoby Evelyn. Przyjmował jej słowa do siebie, lecz z dużą dozą sceptycyzmu - w tych czasach nie wiadomo komu powinno się ufać. Slughornowie dopiero zaczynali jawić się w szlamie zepsucia jako sojusznicy lub przynajmniej ród, który nie będzie przeszkadzał w wojnie ze splugawioną zdradą magią. Wszystko się jeszcze mogło zmienić, a do momentu, w którym nawiążą się trwałe przyjaźnie, upłynie z pewnością wiele wody. W tej chwili historii trudno było mu cokolwiek orzec, lecz nie zmieniało to faktu, iż musiał zachowywać się najwłaściwiej jak potrafił. Jednocześnie nie zmieniając swojej własnej osobowości, która nie pozwalała na słowotok, zabawne anegdotki oraz szeroko rozumiane rozluźnienie. Był wychowankiem bagien oraz trolli, nie byle fircykiem, na Salazara.
- To bardzo zdrowe podejście - przytaknął Cyneric, kiwnąwszy kobiecie głową. Nie miał na ten temat nic więcej do powiedzenia - jego zdaniem wyczerpali go już całkowicie. Lordowie Cambrigeshire tak już mieli, że wypowiadali się krótko oraz oszczędnie, nawet jeżeli tematy były ważkie oraz niezwykle obszerne. Minimalizm to odpowiednia cecha dla arystokratów - wielka szkoda, że ci tak rzadko z niej korzystali. Jednak Yaxley nigdy nie mówił o tym wprost, ponieważ nie ingerował w życie innych ludzi. Wyjątkiem była droga mu rodzina, lecz nie o tym teraz dysputowali. Slughornówna stanowiła dla niego kogoś obcego, chociaż powiązania rodzinne z Rosalie powodowały zysk w jego oczach.
Pił spokojnie herbatę uważnie słuchając dalszych wywodów szlachcianki. Faktycznie, jego myśli się potwierdziły - nawet wyssanie talentu z mlekiem matki czy też zapisanie go w genach dzięki ojcu nie powoduje, że od razu robimy wszystko perfekcyjnie. Nawet Slughornowie mieli wypadki z alchemią. Niestety, chociaż to sam Cyneric zaproponował ów temat, w pewnym momencie poczuł spętaną rozpaczą pustkę. Zawiesił się w posępnym nastroju wracając do dnia, kiedy to jego ojciec - lub raczej ktoś, z kim wtedy był - popełnił tragiczny w skutkach błąd pozbawiając młodego chłopca oraz jego rodzeństwa rodzica. Milczał przez dłuższą chwilę niż wypadało, ze wzrokiem utkwionym w filiżance. Kiedy uniósł wreszcie głowę, odetchnął usiłując odgonić nieprzyjemne chmury nad własną głową.
- Tak - skwitował wręcz ascetycznie. - Jeżeli będzie lady zadowolona z włosia trolli, następnym razem chętnie oprowadzę panienkę po naszej hodowli - rzucił nagle, starając się nadać rysom twarzy łagodnego wyrazu. Propozycja mogła wydawać się dość śmiała, lecz on miał przez to na myśli zapoznanie klienta z towarem - nic ponadto. Wiedział, że to mogłoby wzmocnić stosunki między rodami, z czego lord Leon powinien być zadowolony.
Na pewno poruszyli jeszcze kilka tematów nim dopili swoje herbaty, następnie udając się do swoich nie mniej ważnych spraw.

zt x2



Sanguinem et ferrum potentia immitis.

Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Salonik
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach