Wydarzenia


Ekipa forum
Persephone Valhakis
AutorWiadomość
Persephone Valhakis [odnośnik]27.03.16 11:57

Persephone Calliope Valhakis

Data urodzenia: 15.05.1935
Nazwisko matki: Burke
Miejsce zamieszkania: piękna, rodzinna posiadłość u wybrzeży hrabstwa Durham
Czystość krwi: czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożna
Zawód: panna na wydaniu od zaraz (ale ma ambicję zostać pierwszą osobą, która całkowicie oswoi smoka)
Wzrost: 162 cm
Waga: 50 kg
Kolor włosów: spalone słońcem za młodu, już na dobre pozostały na pograniczu czerni i ciemnego brązu
Kolor oczu: blisko im do oliwkowej zieleni
Znaki szczególne: wyraźne obojczyki, niebrytyjski styl ubierania się


Przychodząc na świat w rodzinie pełnej bogiń, od samego początku jest się ofiarą wymagań i oczekiwań. Persephone vel Calliope, trzecia z kolei po Nemesis vel Andromedzie oraz Danae vel Penelopie córka państwa Valhakis, była ostatnim z przychodzących na świat regularnie co dwa lata dzieci wspomnianej dwójki. Pierwsze imię dostała po wyznawanej dawno temu w prawdziwie rodzinnych stronach boginii kwiatów, a zadecydowały o tym dwa bardzo istotne czynniki – po pierwsze, rodzina pielęgnowała już i tak nadzwyczaj daleko sięgającą tradycję Valhakisów, polegającą na nazywaniu dzieci na cześć mitologicznych postaci, co zresztą wyjątkowo się wszystkim córkom podobało: Persefona ciągle bardzo chwali sobie oryginalność obu swych imion na tle nijak brzmiących Peggy, Amelii czy Elizabeth (a gdy trafia się ktoś z mianem o podobnej genezie do jej własnego, obwołuje go „marną podróbką”). Po drugie zaś, nie sposób było inaczej nazwać narodzonej pośród majowej eksplozji kwiecistych bomb istotki. Co się tyczy „Calliope”, to imię wyszło z inicjatywy matki, która zapragnęła wbrew tradycjom własnej rodziny doczekać się potomstwa biegłego w operowaniu słowem i służyło jako swoisty amulet, mający cierpliwie tkwić w cieniu, przynosząc dziecku zaklęte w sobie talenty. Usłyszawszy z matczynych ust pierwsze „Moja mała, ukochana Persephone”, dotychczas rzewnie płacząca dziewczynka momentalnie uspokoiła się i nawet wpuściła na niemowlęcą buźkę stosunkowo uroczy, bezzębny uśmiech.


Masa wymagań i oczekiwań nie wynikała jednak tylko i wyłącznie z faktu posiadania wyjątkowego, symbolicznego imienia (a nawet dwóch). Rodzina małej Perse z obu stron zdawała się ją przytłaczać wielkością oraz tradycjami. Od matki Burke’owie, mający na koncie wynalezienie najbardziej śmiercionośnego zaklęcia, jakie znają czarodzieje. Od ojca Valhakisowie, trzymający w garści całą Kretę i skrupulatnie pilnujący swego dobrego imienia. Od samego początku jasnym było, że wszystkie trzy siostry zostaną poddane niejednej próbie wiążącej się z tak dobrym pochodzeniem, zwłaszcza że żadna z nich nie była chłopcem. Co do Persefony bywały jednak wątpliwości – jej tata nie mógł się do końca pogodzić z brakiem męskiej latorośli, toteż dosyć podświadomie wychowywał w tym charakterze najmłodszą z córek. Podczas gdy Nemesis i Danae przymierzały nowe sukienki, Persephone za jego cichym pozwoleniem wdrapywała się na drzewa w domowym ogrodzie, zestrzeliwując z procy jabłka (w jej własnym mniemaniu należące do mitycznych Hesperyd chowających się gdzieś nieopodal) wiszące na sąsiednich jabłoniach. Choć brakowało Ladona, który pilnowałby magicznych roślin, to dziewczę za każdym razem przeżywało podobną przygodę z największą ekscytacją, zwiększaną tym bardziej, gdy trafiały jej się jakieś zadrapania, siniaki, albo jakiekolwiek inne wypadki. Rzecz jasna, ten styl życia wyraźnie kłócił się z powszechnie przyjętymi normami, toteż służba na wyraźny rozkaz pani Valhakis uganiała się za niesforną Persephone i starała się naprawić wyraźne odchyły w jej mentalności, czasami prowokując tym samym drobne kłótnie pomiędzy rodzicami. Sama zainteresowana nie czuła się jednak ani trochę chłopcem, choć widziała wyraźne różnice pomiędzy swoimi upodobaniami, a tymi siostrzanymi. Pomimo tego (lub też zwłaszcza dlatego), często miała wrażenie delikatnego wyobcowania, chociażby gdy starsze Valhakisówny bawiły się razem lalkami, a ona próbowała przekonać je, że zestrzeliwanie jabłek jest nieskończenie bardziej ciekawe.


To wszystko okazało się jednak w dużej mierze po prostu rozbieżnością wiekową – swego rodzaju naturalne odruchy odciągały Persefonę od utartych schematów, acz w miarę dorastania, światopogląd dziewczęcia stopniowo się zmieniał. Gdy Nemesis została wysłana do Hogwartu, a „środkowej” siostrze do współobcowania pozostała tylko ta najmłodsza, nasionko ambicji zostało skrycie zasiane. Od tamtego momentu to właśnie Nemo figurowała jako największy z autorytetów Perse, mimo że widywały się właściwie tylko na wakacje. Zapragnęła sobie być jak ona, nie tylko w sensie przynoszenia ze szkoły wspaniałych wyników, ale w sensie ogólnie pojętej dumy, jaka rozpierała matkę na myśl o najstarszej córce. Właściwie nic dziwnego – Andromeda wydawała się uosobieniem ideału. Posłuszna, inteligentna, z wyraźnym, akceptującym nastawieniem do swojej roli w społeczeństwie. Persephone? Wręcz przeciwnie. Może nie należałoby ujmować zbyt wiele jej inteligencji, ale na pewno nie dorównywała w tym cztery lata starszej siostrze, o posłuszeństwie czy akceptacji własnej przyszłości nawet nie wspominając. Poza tym, gdzieś z tyłu małej głowy pojawiła się chęć spełnienia wymagań Danae, bo przecież dotychczas nie spędzały ze sobą aż tyle czasu, a Penelopa na pewno zdążyła się już przyzwyczaić do wysokich standardów, jakie zawsze wyznaczała Nemesis. Można więc powiedzieć, że cały świat najmłodszej z panien Valhakis obrócił się do góry nogami, ale kłamstwem byłoby zakładanie, iż jakkolwiek się tym podłamała. Ktoś mógłby stwierdzić, że wreszcie z impetem obudziła się w niej prawdziwa panienka, ów impet tym bardziej powiększony przez wcześniejsze, ojcowskie starania mające na celu zmianę jej w dzielnego, młodego panicza.


Matka wreszcie mogła z uśmiechem spoglądać na małą Persephone. Dziewczę z różnorakim entuzjazmem podchodziło do wszelkich arystokratycznych nauk, ale zawsze okazywało w nich najwyższe starania. Ze wszystkich zaoferowanych sobie instrumentów, jako ten wart własnej uwagi uznała skrzypce, choć przez resztę swego życia nie zacieśniła z nimi więzi – ot, wyrobiła sobie umiejętność, czasem nawet się nią chwaliła, ale nic więcej. Inaczej prezentowała się sprawa z kaligrafią, sztuką ukochaną przez najmłodszą Valhakisównę. Możliwość pisania na miliony różnych, przepięknych sposobów oczarowała ją od razu. Przydzielony Calliope nauczyciel przez dłuższy czas nie mógł się oprzeć własnemu zdziwieniu, ale nie zamierzał narzekać na tak pojętną i chętną do pracy uczennicę. Niestety, pani, której przyszło próbować wbić do okraszonej niemal czekoladowymi włosami głowy tajniki języka francuskiego, nie mogła tak sobie chwalić własnej pracy. Ciężko powiedzieć, co zaważyło na zupełnym braku jakiegokolwiek sukcesu w tej dziedzinie (pomijając zdolność powiedzenia Je m’appelle Persephone), ale po pewnym czasie zrezygnowano z lekcji francuszczyzny chociażby po to, aby nie marnować zdrowia niezbyt młodej już kobiety, a także aby nie doprowadzić tej rzeczywiście młodej do szaleństwa. Pani Valhakis nie zamierzała jednak odpuścić córce ogłady, tak więc poleciła jej w najbliższej przyszłości wybrać jakiś inny język, którego się nauczy. Chwyt niemal mistrzowski, bowiem charakter Persefony rzeczywiście nie dał jej później odpuścić studiowania samodzielnie wybranej mowy rosyjskiej. Ostatnią z poważnych dziedzin był taniec, z baletem i walcem na czele, do których jakiś czas później dołączył też sirtós (i, swoją drogą, błyskawicznie skradł zaszczytny tytuł ulubionego tańca Persephone). Wachlarz godnych młodej panny umiejętności powoli się otwierał, a gdy tylko wszyscy zauważyli, jak wielką przyjemność Perse czerpie z przymierzania starych sukienek Nemesis, zupełnie jasnym było, że niesforna Valhakisówna już na dobre wróciła na właściwe tory.


Poza życiem stricte brytyjskim, wszystkie siostry od maleńkości wiodły życie greckie, związane z wyjazdami na Kretę i proporcjonalnymi do wieku pobytami na niej. W miarę jak dziewczęta podrastały, tygodnie w tamtych stronach zmieniały się w miesiące, a znajomość języka rdzennych Valhakisów coraz prędzej zbliżała się do poziomu natywnego. Tamtejsza gałąź rodziny zdawała się o wiele ciekawszą niż żyjący na Wyspach Burke’owie, co wyraźnie odpowiadało Nemesis, a później także podświadomie naśladującej ją Persefonie, zwłaszcza kiedy obie coraz częściej oddawały się w objęcia Morza Śródziemnego po nauczeniu się sztuki pływania od dziadka. Calliope z niespotykaną błogością potrafiła na godziny zatracać się w przebijaniu się przez niedalekie rodzinnej posiadłości wody, dając słonecznym promieniom swawolnie ogrzewać wynurzone przy danej okazji części swojego ciała. Sami Valhakisowie mieli w sobie pewien rodzaj wyjątkowej, personalnej magii, której próżno było szukać u jakichkolwiek Brytyjczyków. Nie dało się stwierdzić, czy to mimika ich twarzy, czy może gestykulacja albo nawet intonacja przy mówieniu, ale dopiero na Krecie Callie czuła się naprawdę jak u siebie. W znakomitej większości zrzucała to na wspaniałą, grecką pogodę, niewymuszającą na człowieku wiecznej depresji i siedzenia w domu, tym bardziej popadając w niewyjaśnioną melancholię gdy nadchodził czas powrotu. Za każdym razem starała się wybłagać choćby tydzień, później nawet pojedyncze dni dłuższego pobytu, ale nieczęsto spotykała się z sukcesem, zwłaszcza że coraz bardziej zbliżała się jej własna wyprawa do Hogwartu.


Tym, że Danae jako kolejna zniknęła z rodzinnego domostwa, Persephone właściwie zapomniała się przejąć, mimo że uczucie między nimi wcale nie było wyjątkowo słabe. Zamiast roztrząsać niemal zupełną samotność, zajęła się skrupulatnym szlifowaniem umiejętności zawartych we wcześniej wspomnianym wachlarzu – przez dwa lata poprzedzające wyfrunięcie z gniazda znacząco poprawiła swój rosyjski, a kaligrafię, walca oraz sirtós podciągnęła na poziom mistrzowski (przynajmniej w swojej kategorii wiekowej). Tym niemniej, okolice jej jedenastych urodzin wiązały się z dwiema niemałymi niespodziankami, po pierwsze: z narodzinami w czerwcu nowej siostry. Po tylu latach Valhakisówny doczekały się kolejnej, małej towarzyszki. Dla dotychczas najmłodszej z nich był to pewien szok. Zupełnie nie miała pojęcia, jak ma zareagować już na wieść o mającym nastąpić nadejściu Febe, a co dopiero na owego nadejścia dokonanie. Była wręcz pewna, że utraci nagromadzoną uwagę matki i wszystkie ewentualne sukcesy w kształceniu przejdą bez echa. Nawet nie zauważyła, kiedy nabrała takiej potrzeby bycia w centrum uwagi, ale fakt rzeczywiście okazał się niezaprzeczalnym – wymagała od swojego otoczenia poklasku, jakiegokolwiek uznania jej osiągnięć. Przy kolejnym niemowlaku nie było na to miejsca, nawet jeśli służba miałaby wokół niego skakać na czubkach palców, odciążając tym samym matkę. W takim układzie to Hogwart miał dostarczyć wspaniałej publiki pod wszelkie pokazy w przyszłości. Najgorszym w tym wszystkim była jednak druga niespodzianka, czyli śmierć pani Valhakis, mająca swe miejsce niedługo po narodzinach Febe. Ciężko stwierdzić, która z Erynii – jak zwykła nazywać je wszystkie Nemesis – najgorzej przeżyła to zdarzenie, ale pewnym jest, iż Perse zaciekle walczyła o najwyższe miejsce na tym smutnym podium. Straciwszy kobietę, której większość życia starała się przypodobać i dopiero niedawno naprawdę odniosła w tym sukces, przez dłuższy czas odczuwała bezsensowność własnego istnienia. Andromeda wraz z Penelopą wręcz wychodziły z siebie, aby uratować ją od zatracenia. Udało się w dużej mierze dzięki często powracającemu argumentowi pod postacią najmłodszej z Valhakisówien, którą wszystkie powinny się stosownie zaopiekować. Rany pozostały jednak gdzieś w duszy nadzwyczaj długo, a zaczęły się na nowo otwierać, gdy Nemezys mimowolnie przejmowała rolę zastępczej matki i odpowiedzialność za najmłodszą siostrzyczkę przestawała być równie wspólna, co dotychczas.


Tiara Przydziału wcale nie musiała trzymać Persefony na stołku tak długo, jak to rzeczywiście miało miejsce. Sama jasno stwierdziła, że widzi w niej niemal potomkinię Salazara, ale w ciągnącej się prawie bez końca przemowie nie mogło zabraknąć setek wzmianek o ślepym kreowaniu się na drugą Nemesis, o dziwacznym utożsamianiu się z narodem innym niż angielski, a także o ciekawości, mogącej okazać się ostateczną zgubą. Wtedy, zupełnie nieświadoma wagi takowych spostrzeżeń, młoda Valhakisówna marudziła pod nosem i starała się jakoś przyspieszyć cały proces. Dopiero w późniejszych latach sens wszystkich słów zaczął do niej jakkolwiek docierać, ale wtedy, niemal biegnąc do zaklepanego przez Andromedę miejsca przy stole Ślizgonów, nie miała absolutnie żadnych zmartwień. Nawet przytłaczająca brytyjskość, pomimo wyraźnego odchyłu w stronę Szkocji, zeszła na dalszy plan. Prawdziwa nauka magii, mająca teraz zastąpić niewiele znaczące domowe teoretyzowanie, wystarczająco zajęła całą uwagę świeżo upieczonej uczennicy. Od zawsze wiedziała, że praktyka o wiele bardziej ją zainteresuje – zwłaszcza wtedy, gdy niektóre jabłka bez ostrzeżenia zmieniały swoją barwę na parę chwil przed wystrzeleniem w nie kamiennego pocisku. W każdym razie, siostry dokładnie zadbały, aby Perse doskonale znała każdego nauczyciela zanim jeszcze odbędą się ich pierwsze zajęcia. Słuchając wszystkich tych informacji, dziewczę miało wrażenie patrzenia na otwieranie przed sobą kolosalnych, tajemnych akt wyjętych prosto z Departamentu Tajemnic. Profesor od Obrony miał niesamowite zamiłowanie do soku dyniowego, czasami popijał go nawet na prowadzonych zajęciach i przez to nie zawsze przykładał się do poprawnego wypowiadania inkantacji danych zaklęć – należało się potężnie pilnować, jeśli czar wyglądał na skomplikowany. Nauczyciel Eliksirów był osobą dokładną i wymagającą – póki okazywało się pracowitość i sprawiedliwość wobec niego, nie dało mu się podpaść. Belferka od Zaklęć wykazywała się zawsze zawyżonym poczuciem własnej wartości, z czego wynikało jej zamiłowanie do znęcania się nad uczniami – na swoje ofiary często wybierała Puchonów, tak więc srebrno-zielone szaty same z siebie powinny stanowić wystarczającą ochronę. Najprzyjemniejszy ze wszystkich był chyba nauczyciel Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, człowiek z prawdziwą pasją i zamiłowaniem dla swojej pracy – choć ani Nemesis, ani Danae nie pałały wyjątkową sympatią do tego przedmiotu, obie zgodnie zapewniły Persefonę, że będą to z pewnością jej ulubione zajęcia. Rzeczywiście, ONMS wkradł się na prestiżową pozycję ulubionego przedmiotu, ale tylko i wyłącznie ze względu na omawianie smoków przez pierwszych kilka spotkań. Ciężko powiedzieć, czy gdyby zamiast tych przerażająco niebezpiecznych stworzeń Valhakisówna miała słuchać o pufkach pigmejskich, to wykształciłaby się u niej podobna pasja do tychże, ale fakt faktem, smoki niezmiennie zaprzątały jej myśli przez następne lata, zaś wspomniany przed chwilą profesor nigdy wcześniej nie słyszał od nikogo tak wielu pytań w tym temacie.


Jak łatwo się domyślić, ciekawska Persephone przesiadywała niemało w bibliotece, starając się jak najbardziej rozwijać swą wiedzę w temacie latających jaszczurek. W okolicach piątego roku potrafiła już na pamięć wymienić siostrom wszystkie czystokrwiste gatunki wraz z rodzajami ich zachowań, schematami anatomicznymi i tak dalej, i tak dalej, aczkolwiek otrzymując tylko drobne, niekoniecznie zaspokajające jej potrzeby wyrazy uznania. W pewnym sensie popychało to ją tylko i wyłącznie do dalszego, większego w skutkach działania, napędzając smoczą obsesję, której najwyższe ekstremum zostało osiągnięte niespełna miesiąc po zakończeniu Hogwartu. Ogólnie rzecz biorąc, Persephone przez całe swe życie lubiła mieć przyjaciół z wyraźnym stopniem przydatności. Jednym z nich był dosyć wpływowy mimo swojego wieku Ślizgon, który niewielkiej paczce dobrych znajomych postanowił zorganizować nocną wycieczkę po smoczym rezerwacie swojego wujka, dziadka czy tam innego członka rodziny – gdy tylko padło wyrażenie „Idziemy do smoczego rezerwatu”, Persefona straciła jakiekolwiek zainteresowanie szczegółami. Ostatecznie okazało się, że rzeczonym członkiem rodziny był jego ojciec, mający wobec syna poważne plany, a co za tym idzie, od dłuższego już czasu szykujący potomka do przejęcia interesu. Młodzieniec wiedział więc wszystko o zabezpieczeniach rezerwatu – znał sposoby obejścia wszystkich z nich i każdego z osobna. Przeciwzaklęcia do barier, harmonogramy wart smoczych opiekunów, planowane przemieszczania smoków na badania kontrolne i tak dalej, i tak dalej. Ów prezent na zakończenie edukacji zostawił wyraźne piętno na duszy Persefony – wpuściwszy piromankę do sklepu z zapałkami, należy zawsze pamiętać o konsekwencjach. Jeszcze na długo przed wejściem zostało jasno powiedziane, że nikomu nie wolno czegokolwiek dotykać, ale młoda Valhakisówna po raz kolejny straciła zainteresowanie, gdy tylko temat smoków został opuszczony. Pod koniec wycieczki sprawy wyjątkowo się popsuły. Dziewczyna już wyciągała dłoń po osamotnione jajo, które miała zamiar „przygarnąć”, ale została przyłapana i zbita po rękach. „Nawet nie waż się o tym myśleć”; „Bo co?”; „Bo sprawię, że moja rodzina zniszczy twoją, kleptomanko”. Ciężko stwierdzić, co zabolało bardziej, czy groźba skierowana pod adresem rodziny, czy może oskarżenie o lubowanie się w kradzieżach, niemniej jednak, młodzieniec osiągnął zamierzony efekt i pół-Greczynka posłusznie, choć z oburzeniem w oczach, odsunęła się od mającej być największą w jej karierze zdobyczy. Zauważywszy budzące się pośród swoich towarzyszy żądze, Ślizgon zarządził natychmiastową ucieczkę z rezerwatu.


Tak jak w dalekiej przeszłości nasionko ambicji zostało zasiane przy odejściu Nemesis do Hogwartu, tak teraz zostało podlane najwspanialszym z magicznych eliksirów. Nie minęły nawet dwa dni, zanim Calliope zaczęła szukać sposobów na zdobycie smoczego jaja. Ta obsesja, wbrew pozorom, nie była aż tak niezdrowa. Zamiast siedzieć bez celu w domu nad wybrzeżem, dziewczę zapuściło się w odmęty londyńskich magicznych bibliotek, a pewnego razu nawet wystosowała prośbę o odwiedzenie tej hogwarckiej, bowiem pamiętała kilka tomów, których nie przewertowała podczas swojego pobytu. Oczywiście nie mogło to uciec uwadze jej ojca, nieważne jak bardzo zajęty był rodzinnym interesem. W całej swej surowości nie pozwolił córce wymknąć się poprzez słabe, oklepane już wymówki, choć nie dowiedział się też wszystkiego – głównie dlatego, że sam nie miał zamiaru słuchać do końca. Gdy na pytanie o to, jak zamierza zdobyć jakieś smocze jajo Persefona odpowiedziała, że mogłaby je nawet ukraść, bezzwłocznie otrzymała od mężczyzny siarczysty policzek, będący owocem jej własnej bezmyślności. Pan Valhakis wyraźnie nie zamierzał tolerować tak haniebnych postępowań (nawet jeśli nie miały jeszcze miejsca), toteż, w geście swoistego dmuchania na zimne, podjął wobec córki zdecydowane kroki. Po pierwsze, momentalnie zaczął szukać jej męża, skłonny do przystania nawet na dosyć niekorzystne warunki, ponieważ uważał, że im szybciej mała złodziejka przestanie się czuć zupełnie swobodna, tym mniej równie skandalicznych pomysłów będzie jej wpadało do głowy. Dotychczas plany jej zamążpójścia były odkładane w czasie, a to z uwagi na pewne braki w urodzie (dopiero niedawno zaczęła jakkolwiek dorównywać starszym siostrom), a to z uwagi na pierwszeństwo Nemezys i Danae w ślubnej kolejce, a to jeszcze z miliona innych powodów. W każdym razie, po drugie, Persephone miała przejąć nauczanie Febe kaligrafii, gdyż akurat złożyło się, że jej poprzednia nauczycielka zmuszona była odejść. To niezmiernie czasochłonne zajęcie również miało za zadanie stłamsić w dziewczęciu jakiekolwiek nad wyraz niebezpieczne pasje, choć ojciec w głębi serca martwił się, że starsza może zarazić młodszą swoim brakiem odpowiedzialności. Tym niemniej, był skłonny podjąć podobne ryzyko. Samo nauczanie, głównie przez cierpliwość sióstr do siebie nawzajem, nie było aż tak złe. Najgorszym okazało się to, że starsza z nich nieadekwatnie oceniała możliwości młodszej, dlatego też przez długi czas nie czyniły prawie żadnych postępów. Ostatecznie, ojciec nie uciekał się do większych działań, bowiem nie chciał nadmiernie zdradzać swojego przejęcia umysłem Perse, ba, nawet przeprosił ją za tamten okrutny, czysto fizyczny gest, żeby przypadkiem nie nabrała zbyt wielkich podejrzeń, zaś gdy tylko nadarzała się okazja, z wielką uwagą obserwował jej dążenia. Wielkiego planu Calliope nie było mu jednak dane poznać, bowiem trzymała go w najpoważniejszej tajemnicy nawet przed pozostałymi Valhakisównami. Jego istota polegała na bardzo prostym koncepcie, mianowicie na wynalezieniu sposobu pozwalającego opanować smoki. Powiązać je w jakiś sposób z konkretnymi czarodziejami, aby uzyskać od nich bezgraniczne posłuszeństwo. Miała to być jej recepta na dorównanie wielkością swym przodkom, nietypowa niespodzianka dla rodziny. A skoro chciała stanąć na równi z kolosalnymi osobistościami przeszłości, musiała najpierw a) poznać rzeczone osobistości, oraz b) odnaleźć sposób na osiągnięcie swojego celu. W takim wypadku poprosiła ojca o pozwolenie na roczny pobyt na Krecie, stwierdzając, że potrzebuje odpoczynku od brytyjskiego życia i sugerując, jakoby odświeżenie umysłu miało ją odwieść od dalszego przynoszenia wstydu rodzinie. Dyskusje trwały długo, ale wreszcie, niedługo przed dziewiętnastymi urodzinami, uzyskała zgodę. Valhakis doszedł do wniosku, że nawet po drugiej stronie Europy będzie w stanie pilnować kształtującej się czarnej owcy. Rozesławszy odpowiednie wici, puścił córkę wolno, zaś dla jej młodszej siostry szybko znalazł nowego, o niebo lepszego nauczyciela kaligrafii.


Przyjęcie urządzone w Grecji było najhuczniejszym, jakiego Persefona miała okazję doświadczyć, a trwająca niemal do rana zabawa na zawsze zapadła jej w pamięć, zwłaszcza wspomnienie tańczenia sirtósa tylko z siostrami, podczas gdy wszyscy wokoło już padali ze zmęczenia i ograniczyli się do oglądania umiejętnych tancerek. Niedługo po odespaniu radosnych harców, nastał czas sumiennej pracy. Calliope rzuciła się w odmęty kreteńskich bibliotek oraz prywatnych zbiorów, szukając wszystkiego, co mogłoby jakkolwiek poszerzyć jej rodzinną oraz smoczą wiedzę. O ile w tej pierwszej kategorii dowiedziała się wielu cudownych rzeczy, o tyle w drugiej, z powodu niezwiązania Grecji z jakimikolwiek smokami, zdawało się że nie dokopie się do niczego. Jedyne wzmianki na ten temat dotyczyły Rumunii, a pochodziły z ksiąg osmańskich (w nieudolnym zresztą przekładzie) i ostatecznie nie okazały się w najmniejszym nawet stopniu przydatne. Determinacja spotykała się ze stałym podkopywaniem, zaś ambicja z całych sił broniła swego tronu, efektem czego wojna młodej Valhakisówny przeciwko napotykającym ją niepowodzeniom trwała niesamowicie długo – prawdę powiedziawszy, trwa nawet do dzisiaj. Spędzała dnie i noce na poznawaniu przeszłości, na rewizji tego, co już udało jej się utrwalić w swoim umyśle, a także na budowaniu zupełnie nowych teorii. Wniosek zawsze był jeden i ten sam: bez praktyki nie mogła liczyć na postawienie nawet pojedynczego kroku naprzód. W pewnym momencie kierunek jej dążeń przestawił się na poznawanie wszystkich smoczych rezerwatów w Europie, choć ciągle łapała się na porównywaniu ich do tego jednego w Wielkiej Brytanii, który miała okazję „odwiedzić”, a co za tym idzie, za każdym razem zaczynała planować wielkie włamania i za każdym razem odrzucała podobne plany. Zupełnie sama nie była w stanie podejmować się tak szaleńczych eskapad, a przez uświadomienie się w tej tragedii, realizacja wielkiego marzenia ustała na kilka długich miesięcy, podczas których Persephone sięgnęła jednego z najniższych punktów w swoim życiu. Za namową dziadków darowała sobie na trochę dążenia do wielkości i oddała się najzwyklejszemu w świecie odpoczynkowi – w pewnym sensie można nawet powiedzieć, że oddała się samej Krecie. Nie doświadczyła absolutnie niczego nowego, znając wyspę na wylot. Jeśli większości dnia nie poświęcała na rzucanie się w objęcia Morza Śródziemnego, godzinami włóczyła się po laikach, tj. miejscowych targach, z pewną przyjemnością wysłuchując improwizowanych reklam wykrzykiwanych pod jej adresem. Swobodnie uśmiechała się do panów przesiadujących pod kafenionami, którzy doskonale wiedzieli kim jest młoda panna mijająca ich w jednej ze swych ulubionych, zwiewnych sukienek i stosownie do tego w dosyć komiczny sposób unosili swe kapelusze, wypowiadając najsłodsze wiązanki miłych słów. Kiedy dni chyliły się ku końcowi, urządzała sobie z babcią spacery po mniej zaludnionych częściach pobliskiego miasta, za każdym razem wypatrując nieukończonych domów i bawiąc się w zgadywanie, jakiego pokoju nie potrzebowali dobudowywać gospodarze, zostawiając go sobie na później. Nawet nie zauważyła, kiedy cały stres związany z jej ambicjami po prostu ulotnił się i ustąpił miejsca niepowstrzymanej błogości. Była naprawdę w domu.


W okolicach połowy swoich niby-wakacji, kiedy już wróciła do upartego wertowania różnorakich tomiszczy (i zdobyła okulary do czytania, bowiem zdołała już wystarczająco zepsuć sobie wzrok), Persefona w charakterze przestrogi dowiedziała się o prawdziwym powodzie, dla którego ojciec opuścił rodzinne strony. Swoją nową wiedzę trzymała w najgłębszej tajemnicy, nie wiedząc, czy pozostałe siostry były już w jej posiadaniu i nie chcąc się na nowo narażać rodzicielowi. Jedyny użytek dla tej informacji widziała w skierowaniu się ze swoimi marzeniami do czarnej magii. Beształa siebie samą za przeoczenie tak oczywistej możliwości i z niewystarczającą dozą ostrożności popędziła w pogoń za wiedzą zakazaną, zupełnie zapominając o konsekwencjach, które przez taką decyzję poniósł jej ojciec. A może po prostu uważała się za bardziej ostrożną niż on, krocząc po ścieżce nieskończonej ciekawości, przed którą ostrzegała ją Tiara Przydziału? Słuszność tej przestrogi ujawniała się już na samym początku podążania w ciemność. Im większe drobinki wiedzy przyjmowała do głowy, tym częściej z przerażeniem zamykała wertowane księgi. Brnęła jednak do przodu, ciągle usprawiedliwiając się dążeniem do wielkości, miejscami nawet powołując się na dumę zmarłej matki, której nie chciała zawieść. Jej dążenia prowokowały przerażające wizje u Danae, jedynej ze wszystkich czterech Valhakisówien, na którą spłynął dar jasnowidzenia. Zaplamiony łzami pergamin, ostrzegawcze słowa wypisywane drżącą dłonią, czasem nawet dopiski od Nemesis – nic nie potrafiło jej zatrzymać. Gdzieś na końcu obranej przez siebie ścieżki widziała sposób na zrealizowanie swojej życiowej ambicji. Nie potrafiła stwierdzić, jaki konkretny kształt miał ów sposób przybrać, pokładając w świeżo zdobywanej wiedzy ogromną wiarę. W pewnym momencie nawet złapała się na modlitwach do bogów Olimpu, jak gdyby dawno zaginiona religia w świecie czarodziejskim miała jakiekolwiek znaczenie. Łatwo odgadnąć, że nie miała go wcale, bowiem pośród wszystkich nowych zaklęć, klątw i teorii nie znajdowała niczego, co byłoby w stanie popchnąć naprzód jej wielki plan. Zdawało się, że nawet szeroko otwarte umysły greckich czarnoksiężników nie przyjmowały z wielką chęcią konceptów zagranicznych. Persefona nie widziała powodu dla takiego stanu rzeczy. Czy aby naprawdę żaden Grek przed nią nie zamarzył sobie zapanować nad smokami? Dręczyła się tym pytaniem przez resztę roku, ale wracając do domu nie czuła tradycyjnego dla siebie smutku z powodu opuszczania Krety. Jej głowę zaprzątała ekscytacja i potrzeba zagłębienia się w wiedzę angielską, szkocką i irlandzką, acz nie tę powszechnie dostępną. Za cel postawiła sobie wsiąknięcie w świat czarnoksięski, nie mając nawet pojęcia, że przez większość życia miała go pod samym nosem.




Patronus: Żbik uosabia to, co w Persefonie najsilniejsze – umiłowanie wolności i potrzebę chodzenia własnymi drogami. Gdy jeszcze tkwiła w fazie chłopięcej, z ogromną przyjemnością ganiała za tymi dzikimi kotami gdzie tylko się pojawiały, często doprowadzając do wielkich gonitw, z których wracała nie tylko cała umorusana, ale także boleśnie podrapana, niezmiennie uważając żbiki za swoich zwierzęcych patronów. Gdy okazało się, że patronus Nemesis również należy do kociej rodziny, tym bardziej umocniła to przekonanie.
Celem rzucenia zaklęcia Patronusa Valhakisówna potrzebuje przenieść się myślami do jakichkolwiek wspomnień związanych z Kretą. Ostatnimi czasy tym najczęściej przywoływanym jest przyjęcie wyprawione jej przez grecką część rodziny na dziewiętnaste urodziny, które oficjalnie zostało najwspanialszym wspomnieniem w całej kolekcji.










 
13
0
3
0
0
3
6


Wyposażenie

Różdżka, sowa




Gość
Anonymous
Gość
Re: Persephone Valhakis [odnośnik]13.04.16 22:29

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Panna o greckich korzeniach, z zamiłowaniem do greckich rytmów sirtósa i... smoczych jaj. Wychowywana jako trzecia z córek, nie miała tak wielkich obowiązków jak choćby najstarsza z sióstr. Być może to pchnęło ją do smoków - stworzeń wyjątkowych, nad którymi skrycie pragnie zapanować. Kto wie, może już wkrótce uda jej się poznać tajemne sekrety - oby bez użycia czarnej magii, która według Danae ma sprowadzić na nią nieszczęście - a gdy zdobędzie smocze jajo... wtedy będzie mogła stać się najprawdziwszą smoczą matką. Leć na fabułę, spełniaj marzenia, tylko uważaj, by nic nie przykleiło ci się do rączek, a raczej by nikt cię na tym nie przyłapał!

OSIĄGNIĘCIA
Matka smoków
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:13
Transmutacja:0
Obrona przed czarną magią:3
Eliksiry:0
Magia lecznicza:0
Czarna magia:3
Sprawność fizyczna:6
Inne
teleportacja
WYPOSAŻENIE
różdżka, sowa
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[27.03.16] Zakupy -850 pkt
Emery Parkinson
Emery Parkinson
Zawód : Projektantka mody
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Appear like the innocent flower, but be the deadly snake beneath it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Persephone Valhakis UEahsES
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2503-emery-parkinson#39082 https://www.morsmordre.net/t2633-poczta-lady-parkinson#41954 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f258-gloucestershire-dwor-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t2766-skrytka-bankowa-nr-684#44751 https://www.morsmordre.net/t2744-emery#44244
Persephone Valhakis
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach