Wydarzenia


Ekipa forum
Komnata z mapą nieba
AutorWiadomość
Komnata z mapą nieba [odnośnik]26.04.16 21:13
First topic message reminder :

Komnata z mapą nieba

Wzdłuż komnaty znajdują się liczne ławeczki, na których zwiedzający mogą spocząć i przyjrzeć się niezwykłej mapie malującej się na suficie, zaczarowanej, aktywnej mapie nieba, której układ zmienia się w zależności od aktualnego układu gwiazd. Wszystkie ciała niebieskie odmalowane są przepięknymi kształtami przez wyjątkowo uzdolnionych artystów.
Mapa pełni role zarówno wizualne, jak i edukacyjne, ale również praktyczne - kiedy chmury zasłaniają widoczność, astrologom zdarza się pracować pod sztucznym niebem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata z mapą nieba - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]19.10.17 13:44
Nie zwróciła uwagi na skrzywienie Helene, nie spytała, czy cokolwiek jej doskwiera, choć może powinna. Podczas lekcji nie było jednak miejsca na narzekanie, zwłaszcza przez tak błahy powód jak boląca dłoń. Powiedziała jej naprawdę niewiele. Zaledwie kilka informacji, bardzo podstawowych. Przed Helene czekały jeszcze całe zwoje i księgi wiedzy, którą winna była zanotować i zapamiętać. To bardzo dobra metoda nauki. Lady Daphne trwała w bezruchu, wyprostowana i dumna, niczym wyrzeźbiony w kamieniu posąg.
-Geometrycznie - to znaczy, że są oparte na pewnych kształtach stosowanych w geometrii. Najprościej mówiąc... to kształty, które składają się z pewnych linii. Wiesz, czym jest kwadrat? To pewna figura geometryczna - wyjaśniła spokojnie Daphne. Nie widziała powodu, aby złościć się na Helene, że nie wie takich rzeczy - była wszak niezwykle młoda, mała jeszcze wiele czasu na naukę, a młodym damom najczęściej udzielano inszych nauk. Sama pamiętała, iż w czasach dzieciństwa jej i Aury nie uczono numerologii, bądź starożytnych run, lecz tańca i etykiety, by godnie reprezentowały swój ród; najważniejsze było jednak to, iż Helene wykazywała zainteresowanie rzeczami zgoła bardziej ambitnymi. Niezwykle ją to cieszyło. Ojciec dziewczynki był niedouczonym głupcem, lecz ona mogła być inna. A Daphne zamierzała jej w tym pomóc. Na tyle, ile starczy jej cierpliwości - Helene wciąż pozostawała dzieckiem.
-Nie mam ulubionego gwiazdozbioru - przyznała lady Rowle -Wszystkie są do siebie niezwykle podobne. Różnią się ułożeniem, liczbą gwiazd, położeniem na niebie i czasem, w których można je zobaczyć. Chociaż przez wzgląd na nasz herb... darzę pewnym sentymentem gwiazdozbiór Wilka.
Nie była doświadczoną matką, nie miała podejścia do dzieci, nie wiedziała jak je do czegoś namówić, lecz liczyła, że przez wspomnienie Wilka - młoda lady Rowle poczuje większe zainteresowanie, może nawet poczyta o nim w wolnym czasie.
-Astronomia i eliksiry ściśle się ze sobą łączą - powiedziała Daphne nieco bardziej emocjonalnie, nagle poruszona -Ułożenie ciał niebieskich, pory roku, pora dnia - wszystko to ma niezwykły wpływ na proces warzenia eliksirów, moja droga. To jednak bardzo skomplikowane zależności i wiesz jeszcze za mało, by je pojąć, lecz nie martw się - bez tego również zdołasz uwarzyć najprostszą miksturę, nawet teraz.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Komnata z mapą nieba - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]07.11.17 10:53
I tak bym nie grymasiła, nie powiedziała też co mi doskwiera - my przecież jesteśmy jak skała, nie mamy uczuć, a jeśli tak, to nie pokazujemy ich światu. Tylko słabe jednostki się skarżą, silne zaś dzielnie znoszą wszystkie ciosy od losu. I ja taka właśnie zamierzam być, już teraz szlifuję swoje umiejętności pod tym kątem. Dlatego oprócz krótkiego grymasu nie widać po mnie nic. Zaraz on znika, a ja z zapalczywością zapełniam pergamin kolejnymi literkami, zdaniami oraz akapitami. Najważniejsze słowa podkreślam grubą kreską, żeby wiedzieć na co przede wszystkim muszę zwrócić uwagę. Naturalnie, że wolałabym praktykę od teorii, ale wiem jednocześnie, że bez silnych podstaw teoretycznych nie można przystąpić do działania, bo można sobie tym bardziej zaszkodzić. Sobie oraz nauce. Wbrew pozorom jestem całkiem bystrą dziewczynką. Wiem więcej, niż może się wydawać, chociaż niekoniecznie musi to być wiedza czysto naukowa.
- Oczywiście - odpowiadam od razu na pytanie. No tak, przecież koło, trójkąt czy trapez to też są figury geometryczne, naturalnie, że tak. Kiwam głową, na marginesie rysując odpowiednie kształty, żeby lepiej później odtworzyć sobie przyswojoną wiedzę. Pani Cattermole zawsze mówi, że obrazy wspomagają proces nauki. Nie ma chyba powodu, żebym jej nie wierzyła?
- Gwiazdozbiór Wilka… koniecznie muszę o nim poczytać. To na pewno te gwiazdy, które sprzyjają naszemu rodowi, zwłaszcza w walce z mugolami i zdrajcami. - Decyduję się na odważne tezy, ale wiem jednocześnie, że ciocia Daphne mnie zrozumie. W końcu obie jesteśmy Rowle, nasze poglądy głosimy zaś z dumą, nie ze wstydem. To sprawia, że nie muszę się obawiać reakcji mojej krewnej na podobne rewelacje. Wręcz odnoszę wrażenie, że myśli podobnie! Gwiazdy jawią mi się jako tajemnicze, magiczne siły skoncentrowane w jedno - dlaczego zatem nie mogą sprzyjać prawowitym, nieskalanym czarodziejom? Wcale nie uważam tego za naiwne!
Obserwuję uważnie ciocię i zauważam jej poruszenie. Uśmiecham się lekko. Musi naprawdę kochać te eliksiry. Ciekawe czy ja również będę mieć do nich talent? Jeszcze żadnej mikstury nie udało mi się zrobić, ale to dlatego, że nie mam różdżki. Dopiero w szkole będę mogła się przekonać o moich słabych i silnych stronach.
- Nawet teraz? - dopytuję zszokowana. Otwieram szerzej oczęta i muszę bardzo ze sobą walczyć, żeby nie poddać się drżeniu z podekscytowania. - Uwarzmy coś, proszę! - mówię cicho, co by przypadkiem nie wejść głosem na wyższe tony.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]10.01.18 19:57
Jeśli tylko lady Rowle wiedziałaby jakie myśli krążą po głowie Helene, że decydowała się nie marudzić choćby nie wiadomo co, że pragnęła być silna i niezłomna jak skała - z pewnoscią poczułaby coś na kształt... Dumy? Głęboki niepokój Daphne, a także pozostałych członków ich rodziny, budziła czułość ojca Helene wobec niej i jej siostry; czułość Rowlom niewłaściwa, nieodpwiednia, niepożądana. Obawiała się, że dziewczynki mogą być przez to zbyt miękkie, zbyt słabe, zbyt delikatne. Nosily nazwisko Rowle, musiały być więc silne. Dobrze, że Helene to wiedziała; tym bardziej było to godne pochwały, bo wciąż przecież była tak młoda. Lady Daphne pamiętała, że sama, licząc sobie tyle zim na karku, była z pewnością dużo bardziej krnąbrna; lecz jednoczesnie zawsze uczyła się pilnie, czując ogromną ciekawość świata. Cieszyło ją, ze podobną ciekawość nosiła w sobie także Helene. Tym bardziej, że owa ciekawość była ukierunkowana na astronomię i alchemię, dziedziny najbliższe lodowatemu sercu Daphne; niedoceniane, a tak potężne.
Uniosła brodę wyżej, a na różanych ustach pojawił się cień uśmiechu, zadowolenia, ze swej małej uczennicy. Być może ten dzień nie był tak zmarnowany, jak na początku sądziła; nie wykluczała, że spotka się jeszcze z Helene (o ile jej ojciec nie wyrazi sprzeciwu, z nim Daphne kłócić się nie miała najmniejszej ochoty i zamiaru, nie dlatego, że się go obawiała, a dlatego, że zal było jej na to czasu, po prostu) i opowie jej ciałach niebieskich - sama dzieci mieć nigdy nie zamierzała, lecz byłaby rada, gdyby jakaś Rowlówna przejęła po niej spuściźnę. Z pewnością musiały mieć to w genach.
-Kiedy wrócimy do Beestom, dam Ci kilka książek, myślę, że mogą Cię zainteresować. Znajdziesz tam nie tylko informacje o gwiazdozbiorze Wilka, lecz także innych - odezwała się łagodnie Daphne, próbując odnaleźć w pamięci tytuły, które nie będą zbyt trudne dla dziesięciolatki.
-Nawet teraz - przytaknęła -Na pewno coś uwarzymy. Najpierw przeczytasz książki, które Ci podaruję, a później sprawdzisz sama jaką mamy fazę księżyca; wtedy powiem Ci jaki eliksir dobrze będzie uwarzyć - i zrobimy to. Dobrze, Helene?


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Komnata z mapą nieba - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]13.02.18 11:26
Tato i tak od zawsze faworyzował (trudne słowo!) Mely, nie mnie. Z jednej strony mnie to bolało, z drugiej umacniało. I dalej tak zresztą jest. Muszę być dzielna, bo patrząc na młodszą siostrę, to Rowle’owie zejdą na psidwaki jeśli takie miałoby być to najmłodsze pokolenie. Czuję się bardzo odpowiedzialna za cały nasz ród, w końcu to między innymi ja jestem jego przyszłością - muszę mieć to na względzie. Przede wszystkim być silna, odpowiedzialna oraz wprawiać wszystkich wokół w zachwyt, gdyż taka jest moja rola.
Wiem, że nie powinnam za bardzo kłopotać się nauką, skoro moja rola ogranicza się do jednego spektaklu, ale nic nie poradzę na to, że jestem ambitna. Chcę wiedzieć wszystko o wszystkim, ciekawi mnie absolutnie każda dziedzina magii i nie mogę się już doczekać aż pojawię się w szkole dla czarodziejów. O ile w ogóle się pojawię. Na samą myśl, że miałabym mieć kontakt ze szlamami oraz niegodnymi dzieciakami to aż mi się słabo robi. Jedyną alternatywą jest Durmstrang, ale tam mnie pewnie tatko nie puści, zwłaszcza, że do tej pory nie umiem języka norweskiego. Chyba pozostaje mi nauczanie domowe, ale to chyba straszne nudy kiedy nie będę mogła spotykać się z innymi damami i wymieniać się z nimi uwagami na temat zacnych lordów oraz wymagających nauczycieli. Oraz oczywiście rozwiązaniami danego problemu naukowego.
Pełna zapału notuję kolejne słowa, robię rysunki poglądowe - gwiazdozbiór wilka na pewno w rzeczywistości nie jest tak piękny jak mój wilczek narysowany tuż pod zakreślonymi falami słowami dotyczącego jego potęgi. Naprawdę wierzę w to, co mówiłam przed chwilą. Gwiazdy muszą mieć wielką moc, dlatego ochraniają nasz ród przed wstrętnymi szlamami. Dobrze, że jestem jeszcze niczego nieświadoma - zarówno nadchodzącej śmierci mojej ukochanej cioci jak i wstrętnych zwyczajów na saneczkach.
- Byłoby cudownie ciociu - przytakuję, nie tylko słowami, ale też głową. Chętnie poczytam kilka książek. Dzięki nim będę mądrzejsza i zasłużę sobie na uznanie nie tylko tatki, ale na pewno też lorda Salazara! Święcie w to wierzę. - Och, dobrze, weźmy się do pracy! - mówię energicznie i rzeczywiście bierzemy się do pracy, żeby nad ranem wrócić z powrotem do domów. Wyjątkowo tato pozwala mi mieć wolne przedpołudnie – muszę się wszak wyspać, ale potem to już nie ma zmiłuj się.

zt. x2
Gość
Anonymous
Gość
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]15.02.18 18:35
30 V 1956

Było dokładnie tak, jak opisał w liście, zajął zwyczajową dla siebie pozycję w komnacie z mapą nieba, aby znaleźć się dokładnie pod centrum idealnie odwzorowanej bezkresnej kolekcji gwiazd. Czas się go nie imał, przemijał gdzieś obok, kiedy tkwił zamknięty w tej jednej sali, nierozpraszany przez obecność innych osób. Nawet jego odczucia były zgodne z treścią ostatniego listu przesłanego do Aurelii, nie doskwierała mu samotność, kiedy wiedział, że nad nim stale znajduje się to samo niebo, jednocześnie tak bardzo zmienne, zależne od pory dnia, miesiąca wypadającego aktualnie, jak również pory roku, bo jedne konstelacje bardziej widoczne są wiosną, inne jaśnieją zimą. Obserwacja nieba była jedną z nielicznych przyjemności, z jakimi zapoznał się w dzieciństwie i do których miłość przetrwała do dorosłego życia. Kto wie, może zostałbym badaczem nieba, gdyby nie zamiłowanie do podróży i łatwość do przyswajania nowych języków, która okazała się kluczowa w jego podróży po Europie.
Przyglądał się uważnie najjaśniejszej gwieździe z gwiazdozbioru Hydry, po której otrzymał swe imię. Jej nazwa ma oznaczać „samotna”, odzwierciedlać dobitnie jej położenie w pustym obszarze nieba. Widoczna nieuzbrojonym okiem, daleka od innych, oddalona od Ziemi o lata świetlne, osamotniona, ale przez to niezaprzeczalnie wyjątkowa. Tej jednej gwiazdy wypatrywał zawsze i jeśli na rzeczywistym niebie nie zawsze mógł ją dostrzec, tak pod tym wyczarowanym podziwiał ją w pełnej krasie ile tylko chciał.
Jego pokój nie został zmącony, gdy do jego uszu doszedł odgłos otwierających się drzwi, a potem dane mu było wsłuchać się w delikatny stukot czyichś kroków stawianych delikatnie, z gracją, cichych, a więc i nieciężkich. Oderwał spojrzenie od mapy nieba, aby obdarzyć nim smukła postać Aurelii. Na jej nadejście uśmiechnął się pod nosem nieco leniwie, nieobecny jeszcze duchem, gdy myślami wciąż dryfował gdzieś pomiędzy dalekimi gwiazdami. W końcu ruszył w jej stronę, aby zatrzymać się dwa kroki przed nią, nie ścigając z niej bacznego spojrzenia, jakby próbował nasycić się jej widokiem.
Aurelio – zwrócił się do niej jej imieniem na powitanie, czerpiąc z tego niemałą przyjemność, smakując je zaledwie samym koniuszkiem języka. Chyba po raz pierwszy miał okazję wypowiedzieć to imię, co niosło ze sobą zupełnie inne doznania, niż posłużenie się nim w listach. – Cieszę się, że jesteś – oznajmił szczerze. Choć daleki był od skakania ze szczęścia, jak również nie wybuchł ogromnym entuzjazmem, to jej widok nadal pozostawał mu miły. Nawet jeśli jego dobry humor stopniowo przygasał, z każdym dniem prowadząc do bardziej melancholijnych rozważań, wciąż tliła się w nim swoista radość z życia, te wcale go nie przygniatało, przynajmniej na razie.
Oto moje sekretne miejsce.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]15.02.18 23:48
Lady Carrow nigdy się nie spóźniała, dlatego brak konkretnej godziny spotkania zdawał się ją nieco frustrować. Przyzwyczajona była przecież do wyznaczonych dat spotkań, w których nikt nigdy nie dawał jej swobody na zjawienie się w dowolnym momencie. O ile zrozumiałaby konkretny przedział czasowy, oscylujący pomiędzy godziną ósmą a jedenastą, tak rozrzut pomiędzy rankiem a nocą wydawał się młodej szlachciance niepoważny. Potem jednak przypominała sobie, że taki przecież był jej towarzysz; niepoważny, anormalny, nieprzewidywalny i przez to niezwykle interesujący. Zaciekawił ją już tamtego monotonnego wieczoru podczas uroczystej kolacji, choć nie sądziła, że sama w pewnym momencie zechce szukać z nim kontaktu, głównie ze względu na nazwisko i stopień pokrewieństwa między jej miłością. Alphard wydawał się zresztą tak inny od Lupusa, że podejmowana próba nie przypominania sobie z kim ma do czynienia odnosiła każdorazowo powodzenie. Przynajmniej na razie, kiedy już od dłuższego czasu nie spotkała na swojej drodze młodszego Blacka.
Dzisiejszego dnia Aurelia wstała wcześnie, jak zwykle, zjawiając się na miejscu niewiele później, z trudem wstrzymując się przed opuszczeniem posiadłości bezpośrednio po przebudzeniu. Pchnąwszy ostrożnie drzwi, zaglądnęła przez szparę do środka, dostrzegając na środku sali Alpharda, dokładnie w tym miejscu, które opisywał w liście. Nim jednak podeszła do niego, długą chwilę wpatrywała się w męskie plecy. Akt podglądactwa nie wydawał jej się niegrzeczny; nie robiła przecież nic złego, nie podglądała go w zakazanej dla jej oczu sytuacji i również nie uważała, by obdzierała go z prywatności. Pozwolił jej na to sam, wydając się niewzruszony pojawieniem się kogoś w sali. Może tylko czekał, aż sama zadecyduje się przerwać jego samotność, wykonując pierwszy ruch? Z uśmiechem wreszcie ruszyła w kierunku lorda, a właściwie wyszła mu naprzeciw, gdy w tym samym momencie odwrócił się w jej stronę.
- Nigdy tu nie byłam. - Odezwała się, nie zatrzymując wzroku na swoim towarzyszu na dłużej, niż przelotne przechwycenie jego spojrzenia. - Mamy jednak inne pojęcie sekretnego miejsca. W końcu w moim nie było ludzi, a tu? W każdej chwili ktoś może przerwać chwilę samotności. - Nie było niczym dziwnym, że lady Carrow uciekała od ludzi na łono natury, niejednokrotnie zapuszczając się w gęste lasy i zapomniane polany. Towarzystwo drugiej osoby przeważnie sprawiało jej sporo trudności, o ile nie darzyła ów osoby czymś więcej, niż tolerancją lub jeśli ta osoba nie zaskarbiła czymś jej uwagi. - Rozumiem jednak, że gwiazdy pozwalają ci się wyciszyć na tyle, by nie zwracać na nic innego uwagi. - Rozejrzała się dokładnie, kiedy znalazła się dokładnie w tym samym miejscu, co Alphard chwilę temu.


FreedomThere is more than one kind of freedom. Freedom to and freedom from.
Don't underrate it.


Aurelia Carrow
Aurelia Carrow
Zawód : opiekunka aetonanów
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
It is part of her beauty, this quality of being not quite there, dreamlike.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5614-aurelia-carrow https://www.morsmordre.net/t5754-blawatek#135744 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t5755-skrytka-bankowa-nr-1386#135745 https://www.morsmordre.net/t5756-aurelia-carrow
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]16.02.18 1:30
Choć wyczuwał na sobie kobiece spojrzenie, nie pozwolił sobie nawet na najmniejszej drgnięcie któregokolwiek z mięśni, zwłaszcza tych twarzy, które mogły go zdradzić najbardziej. W ten sposób przede wszystkim dawał jej możliwości ucieczki: dokonania bezszelestnego odwrotu spod ledwo uchylonych drzwi komnaty, opuszczenia wieży i przesłania mu sową listu z przeprosinami, że niestety nie może stawić się na umówionym spotkaniu z powodów rodzinnych, przyczyn osobistych lub problemów zdrowotnych. Z drugiej strony nie uważał Aurelii za osobę tchórzliwą, przeciwnie, była śmiałą młodą damą, którą potrafiła wyrażać swoje własne opinie, choć właściwie dopiero uczyła się to czynić, najwidoczniej powstrzymywana od tego wcześniej przez rodziców i presję otoczenia. A może to Alphard wszystko źle interpretował, wszystko postrzegał w zbyt karykaturalny sposób, nie dostrzegając prawdziwego sedna? W każdym razie przybyła, aby stawić mu czoła, a w jej lekkich krokach nie czaił się żaden ślad niepewności. Z uwagą przyglądał się jej twarzy, próbując wyłapać tańczące na niej ulotne emocje. Obecnie zdawała mu się poważna, niedostępna i nieprzejednana, co mimowolnie uznał za urokliwą mieszankę przy jej delikatnych rysach, które łatwo mogłyby zwieść innego swą słodyczą, gdyby tylko przybrała piękny uśmiech sięgający również szarych oczu.
A więc to za moją sprawą odkryłaś to miejsce – stwierdził lekko, swobodnie, nie potrafiąc kryć uśmiechu, który ukrył się w delikatnie uniesionych kącikach ust. – Czuję się zaszczycony – dodał z nutą rozbawienia pobrzmiewającą w jego głosie, lecz cała wypowiedź rozbrzmiewała dumnie przez uroczysty ton, jaki świadomie nadał jej lord Black. Nawet skłonił się lekko, niedbale, kompletnie nie przywiązując wagi do podobnego sposobu okazywania uprzejmości i dowodzenia o własnym dobrym wychowaniu. Pragnienie sprowokowania Aurelii do wypowiedzenia myśli w sposób nieocenzurowany choćby śladowymi ilościami grzeczności czy taktu było ogromne. Krytykę spływającą z jej ust przyjąłby z grzecznym uśmiechem, póki tli się w nim jeszcze ten wyśmienity humor spod końca maja. Właściwie zawdzięcza go wizycie w lesie, więc może to nie świeże powietrze, lecz spotkanie z lady Carrow przyczyniło się do jego poprawy?
Muszę z przykrością zdradzić, że w Londynie niewiele jest miejsc, gdzie nie ma ludzi. Nawet w najciemniejszym zakamarku ślepej uliczki jest ich pełno. A tutaj mam przynajmniej pewność, że nie przybędzie nikt całkowicie niepowołany – wyjaśnił spokojnie, kierując spojrzenie w zaczarowany nieboskłon, nie chcąc poświęcać czasu na rozmyślanie o jugolach. – Miejskie parki z pewnością by cię rozczarowały. Ich zieleń nie umywa się do tej leśnej, niezanieczyszczonej niczym, wolnej od gwaru.
Parki – połacie zieleni przeszywające szarą rzeczywistość miasta. Być może i były niezwykle zadbane, nawet piękne, lecz w mniemaniu Alpharda brakowało im naturalności i dzikości, jaką można było odnaleźć w lesie.
Dobrze, że zdecydowałaś się zjawić o poranku. Nie narazisz się na ciekawskie spojrzenia, tylko ja będę świadkiem tego, jak stajesz pośrodku komnaty.
Po tych słowach przesunął się w stronę równika niebieskiego dzielącego nieboskłon na północ i południe, po czym postąpił krok właśnie na południe i pod odpowiednim miejscem przystanął, aby palcem wskazać odpowiednie gwiazdozbiór.
Tej nocy księżyc był w Wodniku – oznajmił spokojnie. – A więc dzieci w nią urodzone będą szukały dowodów na potwierdzenie swojej wyjątkowości, jak i indywidualności. Choć przypisanym im znakiem zodiaku ze względu na datę narodzin i tak będą Bliźnięta.
Opuścił uniesioną dłoń i wzruszył nieco beztrosko ramionami, bo nie do końca wierzył w skuteczność wróżb stawianych na podstawie znaku zodiaku, te zawsze były zbyt ogólne, niespersonalizowane. W jego przypadku może jakoś go określały, ale też nie do końca.
Czy Aurelia właściwie była gotowa słuchać jego dziwnych wywodów tyczących się astronomii? Z pewnością nie było to spełnieniem jej marzeń. Jeśli miała jakiekolwiek oczekiwania co do tego spotkania, z pewnością się rozczarowała. Wciąż nie wiedział, z jakiego powodu w ogóle wyszedł z tym zaproszeniem.
Chciałabyś mnie o coś spytać? Możesz pytać o cokolwiek, ten jeden raz Ci pozwolę.
Ostatnie słowo wyrzucił z siebie z lekkim przekąsem, w końcu nie był nikim kto miałby prawo nakazywać Aurelii czegokolwiek.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]18.02.18 13:32
Poważna i niedostępna: te dwa słowa dobrze opisywały młodą szlachciankę dzisiejszego poranka, jak i zresztą każdego innego dnia, kiedy narażona była na kontakt z ludźmi. Nauczona nie zdradzania się z emocjami i myślami, skrywała wszystko pod uprzejmymi uśmiechami, a mało kto wiedział, że to, co niewypowiedziane skrywało się w jej szarych oczach. Teraz jednak i w nich nie było nic, poza pustką, której już dawno nie zaznała, nie mogąc znaleźć żadnego powodu jej istnienia. Na słowa Alpharda uśmiechnęła się lekko, nikle i wbrew temu, że chciał ją sprowokować, nie skomentowała jego słów. Przytaknęła tylko, nie dodając, że wprawdzie słyszała o tym miejscu wcześniej, jednak nie miała okazji się tu wybrać, a spotkanie z nim było wystarczającym powodem do spędzenia poranka inaczej, niż zwykle.
Wybór miejsca zresztą przypadł jej do gustu, szczególnie, że faktycznie miejskie parki nie były tak zachwycające, jak okoliczne lasy i aktualnie znajdujące się nad nimi mapy nieba. Stojąc pośrodku sali, skrzyżowała ręce za plecami, spoglądając na znajdujący się nad jej głową fragment. Obserwacja konstelacji pozwalała jej na ucieczkę poza otaczający świat, przywodząc na myśl dni spędzane w Hogwarcie, gdy podczas zajęć z astronomii robiła dokładnie to samo; zatracała się w planetach i gwiazdach, wyobrażała sobie jak musi wyglądać życie na nich - o ile jakiekolwiek istniało, i jak w ogóle taka planeta musiała wyglądać naprawdę. Ucieczka poza ziemski padół pozwalała jej nie myśleć o problemach, na które nie miała wpływu. Obserwowała, wyłączając się na chwilę; dopiero słowa Alpharda spowodowały, że spojrzała na niego i westchnęła lakonicznie. Nie była dziś szczególnie dobrym rozmówcą, jednak miała nadzieję, że lordowi to nie przeszkodzi. Wolała nie mówić nic, niż sprawić, że ich relacja stanie się napięta z powodu wstania lewą nogą, czy po prostu złego nastroju nie mającego nawet konkretnej przyczyny.
- Wierzysz w numerologię i zapisaną w gwiazdach przyszłość? - Spytała, wcale nie czując się zniechęcona poruszonym tematem. Chociaż niewiele o tym wiedziała ze strony czysto naukowej, swego czasu interesowała się znakami zodiaku, wróżbami i zapisanymi w cyfrach przepowiedniami. Poniekąd wierzyła w ich skuteczność; poniekąd, bo przecież nie sposób było doszukiwać się w każdej osobie spod znaku bliźniąt, czy innego, takich samych cech, czy powiązań relacji pomiędzy dwoma różnymi znakami. Wpływał na to ciąg różnych zdarzeń i uwarunkowań.
Ruszyła powolnym krokiem w stronę Alpharda, zatrzymując się ramię w ramię z nim. Na zadane pytanie, czy raczej przyzwolenie, uśmiechnęła się znowu, tym razem dość cierpko.
- Alphardzie, nie potrzebuję twojej zgody na zadawanie pytań. Nie znamy się przecież od dzisiaj, żebyś o tym nie wiedział. - Poczuła się nieco urażona jego słowami, czego nie dała po sobie poznać, bo tym samym stawiał się w roli tych, za którymi nie przepadała. Za tymi, którzy uznawali się za lepszych, wyższych autorytetem, dopiero pozwalając na zadanie im pytania. A ona nie zamierzała go o nic pytać, nie mając na to ochoty - wolała, gdy pytania płynęły naturalnie, same z siebie.


FreedomThere is more than one kind of freedom. Freedom to and freedom from.
Don't underrate it.


Aurelia Carrow
Aurelia Carrow
Zawód : opiekunka aetonanów
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
It is part of her beauty, this quality of being not quite there, dreamlike.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5614-aurelia-carrow https://www.morsmordre.net/t5754-blawatek#135744 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t5755-skrytka-bankowa-nr-1386#135745 https://www.morsmordre.net/t5756-aurelia-carrow
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]18.02.18 18:59
Łatwo przyszło mu dostrzec pewną rezygnację w szarych tęczówkach, która pojawiła się w akompaniamencie cichego, mimo to wciąż ciężkiego westchnięcia. Tak oszczędny wyraz nastawienia prawdopodobnie nie tylko do samej rozmowy, ale również rozmówcy, nie niosło ze sobą żadnych oznak optymizmu. Odniósł wrażenie, być może niesłuszne, że Aurelię męczyło jego towarzystwo, jakby została na nie skazana, choć zdawać by się mogło, że przecież weszła do tej konkretnej komnaty z własnej woli. Czy wyrażonym głośno podejrzeniem o nieprzespaniu przez nią zbyt dobrze minionej nocy naraziłby się na jej niezadowolenie? Nie odważył się sprawdzić, lecz instynktownie poszukiwał śladów zmęczenia na jej twarzy.
Wolę wierzyć, że każdy człowiek jest kowalem swojego losu – odpowiedział jak najbardziej poważnie, bo tylko w taki sposób można podejść do podobnego zagadnienia, z należytą powagą i spokojem, który pozwala tylko na rozważne sformułowania. Żył z przekonaniem, iż w czasie dyskusji najlepiej odsunąć emocje na bok, choć mogło to być trudne dla wielu osób, bo ludzie mają tendencję do osobistego angażowania się w sprawy, nawet jeśli te wcale ich nie dotyczą. – Choć wróżby ukryte w gwiazdach i liczbach mogą stanowić pewne wskazówki na przyszłość, ale nie uważam, że powinny pełnić wiodącą rolę w planowaniu dalszego życia. Niby dlaczego coś ma determinować nasze usposobienie niezaprzeczalnie i całkowicie?
Przez chwilę przyglądał się gwiazdozbiorowi Wodnika, lecz w końcu oderwał spojrzenie od tego konkretnego fragmentu mapy nieba i skupił uwagę na Aurelii, gdy dostrzegł poruszenie z jej strony. Spokojnie przystanęła tuż obok niego, zaś po jego słowach, wypowiedzianych prześmiewczo i najwidoczniej wziętych przez nią na poważnie, uformowała usta w gorzki uśmiech. Mogła myśleć, że jej maska beznamiętności jest nieskazitelna, tymczasem na jej gładkiej powierzchni pojawiła się wyrwa, przez którą Alphard mógł zajrzeć, aby ujrzeć prawdziwe oblicze. A stało się to w chwili, gdy wreszcie wyrzuciła z siebie ostre jak brzytwa słowa, może nawet nie zdając sobie do końca sprawy z tego, jak bardzo srogo brzmiał jej głos. Przyglądał się otwarcie jej urażonemu obliczu i dość niespodziewanie uśmiechnął się kącikami ust. W ułamku sekundy jego uśmiech rozrósł się, kiedy próbował utrzymać rozedrgane z rozbawienia usta złączone. Choć odwrócił się, aby nie ukazać jej swego jawnego rozbawienia, wtedy też właśnie parsknął cicho i wydobył z siebie gardłowy śmiech. Niezwykle nieelegancko zakrył dłonią usta, tłumiąc dalszy wybuch wesołości, jednak śmiał się już całym ciałem, widoczne to było przede wszystkim w dynamice jego to unoszących się, to opadających ramion.
Przepraszam cię za moje zachowanie, Aurelio – wyrzucił z siebie w pierwszej kolejności, gdy tylko udało mu się nad sobą zapanować. Westchnął cicho i przysiadł na jednej z ław, nie mogąc jednak przestać się uśmiechać. – Właśnie tego od ciebie oczekiwałem – przyznał się do swojego występku, posyłając jej pełen ciepła uśmiech, gdy w jego oczach jeszcze nie wygasły iskierki wesołości. – Za każdym razem widok twojego buntu niezdrowo mnie intryguje.
Tym zaintrygowała go najbardziej, niechęcią do kompromisów, jeśli nie czuła się z nimi w pełni dobrze. Była w stanie uciekać od towarzystwa, chodzić w sukni po lesie mając za towarzysza krnąbrnego wierzchowca, kłócić się z poprawnością męskiej dominacji, a teraz dumnie bronić swej wolnej woli. Choć ją zezłościł i tak pozostawała prawdziwą damą.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]20.02.18 1:22
Szlachcianka nie podejrzewała, że aż tak było widać po niej zły nastrój i nie była świadoma w jaki sposób może on zostać zinterpretowany, bo wizyta tutaj nie wynikała z wrodzonej uprzejmości, a ze zwykłej ochoty i sympatii, żywionej względem Alpharda - liczyła, że mężczyzna zdawał sobie z tego sprawę. Nie widziała zatem powodu, dla którego powinna się tłumaczyć, czy chociaż podjąć próbę uśmiechnięcia się: w końcu nie zwrócił jej na to uwagi, a ona, cóż, była przecież idealna.
- Nie masz tej pewności, że nasze usposobienie nie zostało zapisane w gwiazdach, nadając życiu odpowiedni tor. W końcu nic nie dzieje się bez przyczyny, Alphardzie, ani nie jesteś w stanie oszukać swojego przeznaczenia. To, co jest ci pisane, wreszcie do ciebie przyjdzie. - Wierzyła w los i przeznaczenie, chociaż nie chwaliła się tym nikomu i również z nikim nie podejmowała podobnego tematu rozmowy. Od dziecka uczona była racjonalnego, poniekąd nieco krytycznego, myślenia, a wiara w los zapisany w gwiazdach z pewnością do takiego nie należała - być może dlatego nigdy nie próbowała pytać rodziców o astronomię, czy wróżbiarstwo, wykluczając z rozmów również swoje rodzeństwo, dla którego nie stanowiła zbyt poważnego rozmówcy ze względu na sporą różnicę wieku. W szkole podobnie nie zdradzała się ze swoimi myślami, nie odnajdując nikogo godnego uwagi i zainteresowanego tym tematem chociaż w minimalnym stopniu, dlatego też zaproszenie jej w to miejsce i poruszenie ów kwestii powodowało, że czuła mniejszą złość na wszystko, niż wcześniej. Do czasu.
Lady Carrow była wyraźnie zaskoczona dzisiejszą zmianą w zachowaniu swojego towarzysza; zachowaniu, którego nie rozumiała i w jej odczuciu zakrawającego już o denerwujące, niegodne jej towarzystwa. Zapewne w przypadku innej osoby już dawno pożegnałaby się, ruszając z powrotem ku wyjściu, jednak w przypadku Alpharda podejrzewała, że nie robi nic innego, poza sprawdzaniem jej cierpliwości, której dzisiaj nie miała ani krzty. Marszcząc czoło i zaciskając usta w wąską kreskę, spoglądnęła w górę a wreszcie sprowokowana cichym parsknięciem - na lorda. Nie wiedziała co zrobiła ani co powiedziała - bo nie uczyniła nic, czego by się po niej nie spodziewał - ale uczucie bycia wyśmianą nie należało wcale do najprzyjemniejszych.
- Cóż, wybacz, jeśli ci to nie w smak. - Odparła jedynie, odprowadzając go wzrokiem do jednej z ław. I wbrew swojej równie niezdrowej ciekawości względem jego osoby, stopy poprowadziły ją z powrotem w kierunku wyjścia z sali. Szła dumnie, z wysoko zadartą głową, sugerującą ogromną obrazę, ale również niespecjalnie się śpieszyła, kolejne kroki stawiając w zadziwiająco powolnym tempie.


FreedomThere is more than one kind of freedom. Freedom to and freedom from.
Don't underrate it.


Aurelia Carrow
Aurelia Carrow
Zawód : opiekunka aetonanów
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
It is part of her beauty, this quality of being not quite there, dreamlike.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5614-aurelia-carrow https://www.morsmordre.net/t5754-blawatek#135744 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t5755-skrytka-bankowa-nr-1386#135745 https://www.morsmordre.net/t5756-aurelia-carrow
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]20.02.18 19:45
Krytycznie spojrzał w mapę nieba w próbie ustalenia, czy racje Aurelii są słuszne. Jeśli niebiosa już z góry przypisały im ich los, jaki sens w takim wypadku miałyby wciąż toczące się życie? Rozumiał tendencję niektórych osób do wiary w przeznaczenie, dzięki niej łatwiej znosi się konsekwencje własnych czynów, a nawet zrzuca z siebie sporą część odpowiedzialności za nie. Sformułowanie „jestem nieszczęśliwy, bo urodziłem się pod złą gwiazdą” byłoby idealnym wytłumaczeniem dla każdego, doskonała linia obrony dla osób, które nieumiejętnie kierują własnym życiem. Nie przywary człowieka stoją za jego niepowodzeniami, to położenie gwiazd w dniu narodzin determinuje kształtowanie przyszłości. Łatwiej było mu uwierzyć, że człowiek tworzony jest przez pryzmat swojego pochodzenia, gdyż otoczenie, w którym się urodził i w którym przez długie lata obracał, wywiera na nim ogromną presję. Małżeństwo z rozsądku nie jest darem spływającym od gwiazd, to po prostu konsekwencja życia prowadzonego przez wyższe sfery. Zaś początek życia każdego to czysty przypadek, istnienie każdego zasługą jest jedynie biologii – człowiek to mieszanka dwóch puli genów swych rodziców, nie dzieło niebios.
Dlaczego nie podzielił się tymi brutalnymi przemyśleniami, do których poważną argumentację układał już od szkolnych lat? Nie chciał lady Carrow rozczarować. Za to dążył do tego, żeby ją zirytować i udało mu się, gdy tylko zmarszczyła czoło i zacisnęła usta ze złości. Chciał wyzwolić z niej jakiekolwiek emocje, nawet jeśli miałyby być one tymi negatywnymi. Tak trudno mu było wyczytać jej uczucia, gdy te przykryte były przez maskę beznamiętności. Lecz jednego nie przewidział, tej ucieczki, która go szczerze zdumiała. Nie chciał żegnać się w ten sposób, tak chłodno, czyniąc sobie z niej swego wroga. Złudne wrażenie, że mimo wszystko jeszcze chwilę z nim zostanie całkowicie się rozmyło.
Aurelio, zaczekaj – poprosił cicho, co nie przyniosło pożądanego efektu.
Próbował wsłuchać się w odgłos obcasów uderzających o podłoże, lecz ten jeden raz nie potrafił. Wbijając wzrok w jej oddalające się plecy, w końcu poderwał się gwałtownie z ławy i szybkim, energicznym krokiem, nawet dość żałośnie podbiegając mały fragment tejże rozpaczliwej wędrówki, zbliżył się do swej towarzyszki. I zrobił coś niezwykle głupiego, otóż chwycił ją za dłoń. Może nie ścisnął jej brutalnie, nie szarpnął za nią, to jednak naruszył w ten sposób jej przestrzeń osobistą. Na razie jednak tego nie dostrzegał, bo przynajmniej osiągnął swój cel, udało mu się ją zatrzymać, przynajmniej na chwilę.
Źle się wyraziłem – zaczął składać swoje wyjaśnienia dość niewprawnie, odrobinę onieśmielony, i zarazem rozczarowany tym, że znów musi zważać na słowa, gdy jeszcze chwilę temu czuł się tak niesamowicie swobodnie. Pod spojrzeniem szarych oczu, na które naraził się świadomie, obnażał się całkowicie ze swojego niegodnego dżentelmena zachowania. – Cenię sobie to, że potrafisz dzielić się ze mną swoim zdaniem – dodał już o wiele spokojniej, na nowo budując własną pewność siebie w czasie ich spotkania, wyjątkowo zaplanowanego. – Uważam za urokliwe to, że nie wahasz się nawet wyrazić tego, iż moje towarzystwo stało ci się niemiłe.
Kiedy wreszcie zdał sobie sprawę z tego, że trzyma jej dłoń, spuścił wzrok, aby przyjrzeć jej się przez ułamek sekundy. Zaraz niezdrowo drgnął i wtedy też zwolnił ją z uścisku.
Wybacz – wyrzucił z siebie nieco zduszonym głosem, maszcząc przy tym brwi. – Jak widzisz, wiele jest prawdy w plotkach o mym nieokrzesaniu.
Mógłby jej wypomnieć, że sama wyraziła chęć do sprawdzenia ich prawdziwości. Na całe szczęście zrezygnował z dalszych prób drażnienia jej.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]21.02.18 2:16
Aurelia wcale nie uciekała, brzydząc się ucieczką w jakiejkolwiek sytuacji, a raczej zwyczajnie wycofywała się z dyskusji, by nie popsuć ich całkiem dobrej relacji jak na zaledwie kilka bliskich spotkań. Wprawdzie wcale nie chciała wychodzić, swoje kroki kierując do wyjścia bardziej w teatralnym geście i chęci sprawdzenia, jak Alphard się zachowa, ale każdy kolejny, stawiany jedynie w akompaniamencie stukających obcasów, powodował, że traciła nadzieję na jego ruch. Była blisko drzwi, nie orientując się nawet, w którym momencie mężczyzna znalazł się obok, ujmując ją za dłoń - na co nie zwróciła jak na razie uwagi, zainteresowana tym, co ma do powiedzenia. I chociaż humor faktycznie miała niezbyt dobry, tak skusiła się na małą grę, wszak każdy kij miał dwa końce; dlatego jeśli lord Black postanowił sprawdzić jej cierpliwość, tak ona postanowiła zrobić dokładnie to samo, nie przejmując się, że całokształt dzisiejszego spotkania przypomina raczej spotkanie dwójki niedojrzałych dzieci. Byli tu - prawdopodobnie - sami, więc nie martwiła się wścibskimi oczami, czy uszami osób z ich bliskiego otoczenia. Alphard dawał jej zaskakujące poczucie swobody, którego jednak jeszcze w pełni nie wykorzystywała, chowając się za grubym murem wyuczonych zasad, zachowań i niezrozumiałej obawy przed przywiązaniem się do jego osoby.
- Nigdy nie zasugerowałam, że twoje towarzystwo stało mi się niemiłe. - Odparła spokojnie, uśmiechając się przy tym lekko, a dopiero wtedy zerknęła na splecione dłonie. Również i reakcja na ten widok należała zapewne do zaskakujących, bo wbrew wszystkiemu nie spłonęła rumieńcem, wyrywając pośpiesznie rękę, zamiast tego cierpliwie poczekała, aż Alphard sam zauważy swój błąd. - Zastanawiam się jednak, ile zamierzonego a ile mimowolnego działania jest w twoim nieokrzesaniu. - Chciała sprawdzić na własnej skórze zasłyszane plotki, które wydały jej się po prostu niewiarygodne i chociaż skłaniała się ku twierdzeniu, że faktycznie jest w nich ziarno prawdy, nie poddawała się. Była przecież Carrowem, jedyną kobietą wśród braci, a co za tym szło: brała z nich często przykład i swoim uporem przewyższała chyba wszystkich na raz. Spełnienie swojego postanowienia było więc czymś, czego nie zamierzała odrzucić, niezależnie od ceny, którą musiała za to zapłacić. Od zawsze lubiła robić otoczeniu na przekór.
- Na część zachowań mamy wpływ. Nie bez powodu istota ludzka widzie prym wśród stworzeń. - Kątem oka zerknęła na puszczoną już dłoń, krzyżując ją z powrotem za plecami, a potem przesunęła spojrzeniem po twarzy mężczyzny i zawróciła w kierunku ławy, na której jeszcze chwilę temu siedział.


FreedomThere is more than one kind of freedom. Freedom to and freedom from.
Don't underrate it.


Aurelia Carrow
Aurelia Carrow
Zawód : opiekunka aetonanów
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
It is part of her beauty, this quality of being not quite there, dreamlike.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5614-aurelia-carrow https://www.morsmordre.net/t5754-blawatek#135744 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t5755-skrytka-bankowa-nr-1386#135745 https://www.morsmordre.net/t5756-aurelia-carrow
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]22.02.18 20:04
Cień zaskoczenia przemknął po jego twarzy, gdy usłyszał jej wypowiedź, tak bardzo niezgodną z jego przypuszczeniami. Nie potrafił zrozumieć lekkiego uśmiechu tańczącego na jej ustach i spokoju, z jakim zerknęła na ich złączone dłonie, co przecież było czymś stanowczo nieodpowiednim, na tyle, aby wywołać u damy najprawdziwsze oburzenie. Etykieta wyraźnie przecież stanowi, że należy unikać zbędnego kontaktu, o czym łatwo było pod wpływem chwili zapomnieć. Przyglądał się Aurelii z jawnym zainteresowaniem, jednocześnie będąc niezwykle wdzięcznym za to, że nie wzdrygnęła się na jego dotyk. Wcale nie zamierzał kryć się z tym, że jest ciekaw jej osoby, przede wszystkim tych skrywanych przez nią z grzeczności myśli.
A więc jest ci ono miłe? – dopytał spokojnie, próbując jakoś to sobie poukładać. Zmierzała ku wyjściu, w jego mniemaniu mocno zirytowana, teraz jednak zdawała się być jak najbardziej przyjaźnie nastawiona do jego osoby. Czyżby tak szybko darowała mu jego winy? Mógłby przysiąc, że Aurelia niezbyt za nim przepada, choć trudno było rzeczywiście to stwierdzić, gdy praktycznie zawsze dystansowała się otaczając murem chłodnej powagi.
Od czasu ich przypadkowego spotkania w lesie nieco rozmyślał o ich znajomości, choć był świadom, że nie łączy ich żadna bliższa relacja, która uzasadniałaby taki stan rzeczy. Byli do siebie życzliwie nastawieni, z całą pewnością, lecz dość nieporadnie wychodziły im wspólne rozmowy, jakby stale się ze sobą ścierali, nie mogli w żaden sposób dopasować dwóch różnych wizji świata. Z pewnością większą winę za to ponosił Alphard, który jak zwykle miał trudności z tym, żeby odpowiednio się zachować czy wysłowić.
Tym razem rzeczywiście mogłem nad sobą zapanować, ale nie zrobiłem tego – wyznał szczerze swój występek, utrzymując jak najbardziej poważny, ale i zarazem nieco skruszony wyraz twarzy, próbując w ten sposób ponownie wkraść się w łaski lady Carrow. – Więcej nie popełnię tego błędu, masz moje słowo.
Uśmiechnął się pod nosem, już bez jakiejkolwiek kpiny, gdy jego towarzyszka odwróciła się plecami do drzwi. Zaraz ruszył za nią, również splatając dłonie za plecami, aby nie były zbyt swobodne. Gdyby przechadzał się samotnie, pewnie znów wpatrywałby się w sufit, tymczasem zerkał kątem oka na swą wyrozumiałą towarzyszkę, choć czuł się przez nią w jakiś sposób wodzony za nos. Dlaczego więc mimo wszystko cieszył się z takiego obrotu spraw, że nie wyszła i nie zostawiła go w tej komnacie samego?
Człowiek królem dzikich bestii – podsumował krótko, zerkając kątem oka na rozmówczynię. – Również jestem zdania, że nie bez przyczyny człowiek posiadł zdolność rozumowania – kiedy tylko zatrzymali się przed ławą, pozwolił sobie raz jeszcze na niej usiąść, dokładnie w tym samym miejscu co wcześniej. – Z drugiej strony potrafi być gorszy od zwierząt, choćby w swojej brutalności.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]01.03.18 23:38
Nie odpowiedziała, uśmiechając się co najwyżej lekko, tajemniczo, pozostawiając go w nieprzyjemnej - a może właśnie na odwrót? - niepewności, gdy zaś znalazła się przy ławce, usiadła, ruchem dłoni wskazała na miejsce obok siebie. Postanowiła nie kontynuować tematu nieokrzesania, czy jak wielu wolało mówić: niedopasowania do towarzystwa, przynajmniej w tak konkretny sposób. Znacznie bardziej wolała poprowadzić tę rozmowę podszytą aluzjami i nie mówieniem niczego wprost, bo tak po prostu było ciekawiej. W ten sposób zresztą zdarzało jej się sprawdzać swoich rozmówców, do czego nigdy się nie przyznała.
- Dlatego nie bez powodu wolę towarzystwo zwierząt, niż ludzi. - Odparła cicho, jakby w obawie, że ktoś poza nimi może usłyszeć jej wyznanie, dość kontrowersyjne jak na damę szlachetnego pochodzenia. W końcu do tej pory podobną opinię poznały zaledwie dwie osoby obdarzone zaufaniem, dlatego nie rozumiała dlaczego z taką łatwością przyszło jej włączenie Alpharda do tego wąskiego grona. Nie mogła jeszcze przyznać, że poza zwykłą tolerancją, darzy go czymś innym, na kształt pozytywnego uczucia, chociaż interesował ją na tyle, by rozmowy z nim nie stanowiły przymusu a coś przyjemnego. Szybko jednak zwróciła nieco zaniepokojone spojrzenie na swojego siedzącego obok towarzysza i wcale nie zamierzała urywać tematu, jak być może powinna zrobić. Skoro już się odezwała, musiała pociągnąć rozmowę tak, żeby sprawiać wrażenie pewnej swoich racji, dokładnie tak, jak nauczyła się nieoficjalnie w domu. Nie każdy wiedział, że podobne nauki zdobywała podczas długich przejażdżek konnych w towarzystwie swojego ojca, dzięki któremu jej pewność siebie znacznie się poprawiła i przez to przestała przypominać zagubionego milczka. Oczywiście znała granice, jak każdy, ale w tym przypadku jeszcze było do nich daleko.
- Czasami odnoszę wrażenie, że zwierzęta są mądrzejsze od ludzi, a przynajmniej łatwiej można zrozumieć pewne ich zachowania. I co ważne, słuchają swojej intuicji, której człowiekowi brakuje w wielu sytuacjach lub jest tak stłumiona przez natłok myśli. - Była prawie pewna, że lord Black zrozumie drugie dno, którym podszyte były jej słowa, już bowiem dawno zauważyła, że jeśli chodzi o relacje międzyludzkie są do siebie bardzo podobni. Pragnęła jednak odszukać potwierdzenia swoich przypuszczeń w jego słowach i oczach, na których utkwiła spojrzenie.


FreedomThere is more than one kind of freedom. Freedom to and freedom from.
Don't underrate it.


Aurelia Carrow
Aurelia Carrow
Zawód : opiekunka aetonanów
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
It is part of her beauty, this quality of being not quite there, dreamlike.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5614-aurelia-carrow https://www.morsmordre.net/t5754-blawatek#135744 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t5755-skrytka-bankowa-nr-1386#135745 https://www.morsmordre.net/t5756-aurelia-carrow
Re: Komnata z mapą nieba [odnośnik]04.03.18 21:38
Na jej ustach jeszcze przez chwilę znajdował się ślad po tym nieco tajemniczym uśmiechu, którym go tak swobodnie obdarzyła, jakby wiedziała wszystko lepiej, ale nie zamierzała wcale się swoimi spostrzeżeniami dzielić. Usiadła spokojnie, a on przyglądał się temu uważnie, próbując zapamiętać jak najwięcej szczegółów, być może się łudząc, że te w przyszłości mogą mieć jakiekolwiek znaczenie. Dla Alpharda zagrzanie miejsca na drewnianej ławie przez Aurelię stanowiło ostateczny dowód na to, że rzeczywiście chce pozostać dłużej w tej komnacie, pod tym zaczarowanym sufitem, ale również w jego towarzystwie. Sam zajął miejsce tuż obok niej z niemałym zadowoleniem, lecz wciąż dość niepewnie, starając się nie zrobić już niczego głupiego, choć to swoimi słowami zazwyczaj wszystko komplikował. Nie potrafił spoglądać na gwiazdy, gdy osoba, która zniosła pierwszy przejaw jego humorzastej natury siedziała tuż obok. Pozwolił sobie ponownie zajrzeć w szare oczy przywodzące mu na myśl zachmurzone niebo przed burzą. A potem niechętnie poderwał wzrok do gwiazd, próbując zachować spokój.
Jestem w stanie to zrozumieć.
Sam nie miał nigdy zbyt wielu okazji do zbudowania więzi z jakimkolwiek zwierzęciem, ale nigdy też podobnej potrzeby nie odczuwał. Gdyby wzrastał otoczony zwierzętami, być może i u niego dałoby się zaobserwować podobną tendencję. Jednak pisane mu było od dnia narodzin życie w mieście, dzięki czemu dane mu było odwiedzać wiele miejsc nauki i kultury, choćby tę wieżę, gdzie Aurelia gościła po raz pierwszy za jego sprawą. Mogli dać sobie coś w zamian, tych parę doświadczeń dowodzących o odmiennych stylach życia, mimo wszystko.
Ludzie nie potrafią słuchać, nawet nie chcą – stwierdził cicho. – Nie mogłabyś im opowiadać urokliwych historii toczących się echem po lesie.
Uśmiechnął się pod nosem, gdy wspomnienia o leśnej przechadzce Aurelii i Neptuna mimowolnie do niego powróciły. Czuł się wtedy niczym podglądacz, więc ujawnił swą obecność. Żałował, że przerwał jej wtedy tę chwilę samotności, choć właściwie towarzyszył jej czujny wierzchowiec, wyrozumiały tylko wobec niej. Może niepoprawnym było takie pośrednie przyznanie się do tego, że obserwował ją przez chwilę zza drzew, czuł jednak, że może pozwolić sobie na taką szczerość, skoro wciąż jest obok, a mogła już uciec, zniknąć za zatrzaskującymi się wściekle drzwiami.
Z całą pewnością zwierzęta mają szerzej rozwiniętą intuicję, co sam uznałbym za konsekwencję posiadania zdecydowanie bardziej wyczulonych zmysłów – odparł spokojnie, próbując nie angażować się w tak kontrowersyjny temat zbyt mocno, lecz zarazem nie potrafił przejść obok niego obojętnie. – Trudno jednak uznać mi je przez to za stworzenia mądrzejsze od ludzi. Ich możliwości poznawcze są jednak na swój sposób ograniczone. Człowiek jest istotą, której łatwiej przychodzi przyswajanie informacji, ale również ich przekształcanie. Myśl staje się słowem, słowo zaś prowadzi często do czynu.
Podziwiał w ludziach zdolności twórcze, umiejętność tworzenia, która w jego przypadku była znikoma. Specjalizował się w słowach, języku, inni zaś przyczyniali się do powstawania dzieł i to nieraz monumentalnych. Podziwiał artystów i rzemieślników, przynajmniej mogą mieć świadomość, że pozostawią po sobie coś trwałego. Co on po sobie pozostawi? Wiecznie zepsute Ministerstwo Magii?
Mam nadzieję, że należę do znośnych osób, które są towarzystwem równie godnym, co niejeden aetonan – rzucił żartobliwie, znów wpatrując się w swą rozmówczynię uważnie. – Choć z Neptunem pewnie nie mam szans.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Komnata z mapą nieba
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach