Wydarzenia


Ekipa forum
Biblioteka
AutorWiadomość
Biblioteka [odnośnik]31.05.16 19:17

Biblioteka

Najwspanialsze miejsce we dworze, przynajmniej według Libry. Jeśli nie ma jej akurat w jej sypialni lub w ogrodach to prawdopodobnie schowała się w jakimś skrytym zakątku biblioteki pochłaniając treść starych, przepełnionych magią woluminów.
Libra Black
Libra Black
Zawód : Dama/Staż w Ministerstwie Magii
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Prawdziwa szkoła życia zaczyna się od lekcji pokory
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Toujours Pur
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2943-libra-black https://www.morsmordre.net/t2964-aurora#48554 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f275-pinner-middlesex-dworek-blackow https://www.morsmordre.net/t3756-skrytka-bankowa-nr-778#68891 https://www.morsmordre.net/t2965-libra#48557
Re: Biblioteka [odnośnik]28.12.16 15:53
/5 kwietnia

Rok 1956 zdecydowanie był rokiem zmian. Przesuwała palcami po jednym z egzemplarzy Proroka Codziennego, tym z końcówki marca. Referendum zakończyło się lepiej niż mogłaby się spodziewać, Policja Antymugolska i udoskonalenie struktury Ministerstwa mogło mieć na ich życie bardzo korzystny wpływ, jednakże z ostrożnością podchodziła do planów odejścia Wielkiej Brytanii z Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. Obrysowała długim paznokciem jedną z linijek tekstu, a jako, że wciąż była sama pozwoliła sobie na krzywy uśmiech. Chwilę później wydała z siebie cichy dźwięk przypominający prychnięcie i odrzuciła gazetę na jedną z wielu znajdujących się tu szafek. Jakkolwiek wielkie zmiany czekały społeczność czarodziejów w tym roku, Libra dokładała do tego swoje osobiste problemy. Z czasem zaczęła oswajać się z myślą o małżeństwie, chociaż wciąż była ona gorzka i niewygodna. Nadal czuła się niepewnie, te kilka chwil, które spędziła z Avery'm były niewystarczające aby mogła w pełni ukształtować swój nowy wzór zachowań. Mimo iż zamierzała spełniać idealnie każdy obowiązek żony to nadal nie wiedziała czego od niej tak naprawdę oczekiwał. Nienawidziła nie wiedzieć. To naruszało jej perfekcję.
Od najmłodszych lat zdawała sobie sprawę z tego, że w pewnym momencie swojego życia będzie zmuszona do zamążpójścia i opuszczenia Pinner. Dlaczego więc teraz ta myśl była tak bardzo nie do zniesienia? Zachowanie swojej porcelanowej otoczki młodej damy bez skazy było trudniejsze niż kiedykolwiek, ale była zdeterminowana, by ją utrzymać. Będzie idealną żoną tak jak jest idealną córką. Jednak wystarczyło by spróbowała sobie wyobrazić ręce Avery'ego na swoim ciele albo wielki brzuch ciężarnej a zaciskała zęby z odrazą. Myśl o zbliżeniu się do mężczyzny była po prostu obrzydliwa, a ilekroć stawała przed lustrem dochodziła do wniosku, że jej osoba po prostu nie jest stworzona do noszenia pod sercem dziecka. Dla niej wciąż była to abstrakcja. Ostatnie tygodnie były dla niej czasem w którym próbowała zmusić się do całkowitej zmiany myślenia, aby podołać każdemu obowiązkowi jaki spadnie na nią w nowej roli.
Od oficjalnego ogłoszenia zaręczyn stroniła jak tylko mogła od jakichkolwiek spotkań. Poza oficjalnymi uroczystościami, jak na przykład ślub Lorda Rosiera, unikała rozmów z innymi damami, nie chcąc słuchać o swoim nadchodzącym ślubie więcej niż proste gratulacje. I chociaż wciąż niespecjalnie podobała jej się myśl o poruszaniu tego tematu doszła do wniosku, że jakaś spokojna rozmowa z przyjazną osobą jest koniecznością, jeśli chciała pozostać mentalnie zdrowa. Otoczenie się twardym murem i rozmyślanie bez przerwy o małżeństwie doprowadziłoby ją jedynie do obłędu. Tak więc umówiła się na spotkanie z Rosalie, jedną z niewielu osób które darzyła prawdziwą sympatią, mając nadzieję, że będzie to nie tylko kojące oderwanie od jej ostatnio dość ponurych myśli, ale również w pewien sposób pomoc w całkowitym zaakceptowaniu narzeczeństwa. Sprowadzenie tej sytuacji do porządku dziennego. Początek normalnego życia w nowej rzeczywistości. Ostateczny koniec dołującego tkwienia na granicy.
Tak więc oczekiwała przybycia Lady Yaxley w swoim ulubionym miejscu dworku, w bibliotece. W rogu pomieszczenia, lekko osłonięte przez regały, stały dwa wygodne fotele i stolik, przy którym Libra zwykła spędzać całe dnie, pochłaniając ciężkie woluminy. Przez wysokie okno przedzierały się promienie światła padając na kruchą zastawę. Cóż byłoby to w końcu za spotkanie, jeśli nie kazałby skrzatowi przygotować herbaty i jakiegoś słodkiego poczęstunku.
Libra Black
Libra Black
Zawód : Dama/Staż w Ministerstwie Magii
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Prawdziwa szkoła życia zaczyna się od lekcji pokory
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Toujours Pur
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2943-libra-black https://www.morsmordre.net/t2964-aurora#48554 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f275-pinner-middlesex-dworek-blackow https://www.morsmordre.net/t3756-skrytka-bankowa-nr-778#68891 https://www.morsmordre.net/t2965-libra#48557
Re: Biblioteka [odnośnik]28.12.16 20:15
Dla mnie rok 1956 już był rokiem zmian. W ciągu ostatnich trzech miesięcy wydarzyło się więcej niż w ciągu ostatniego roku i chociaż nie byłam jeszcze tego świadoma, szykowało się dla mnie o wiele więcej niż mogłabym się spodziewać. Był to dziwny okres, działy się przeróżne rzeczy i czasami trudno było skupić się na świecie zewnętrznym, gdy w świecie wewnętrznym działo się drugie tyle. Wyniki referendum przyjęłam ze spokojem, właściwie nie przykładając do nich większej wagi, tym bardziej, że okazało się, że zdecydowana większość czarodziei głosowała dokładnie tak jak ja. Moją uwagę bardziej przykuły ostatnie wiadomości o tajemniczych śmierciach czarodziei i mugoli oraz, oczywiście, jednorożców, które bardzo mocno przeżyłam. Tak mocno, że przez tę chwilę słabości mój ojciec niemal zabronił mi dalszej pracy w rezerwacie. Bo skoro coś tak mocno wpływa na moje życie, moje zachowanie i moje zdrowie, to lepiej będzie, jeśli się od tego odetnę. Sama nie wiem, co go powstrzymało, jednak nadal mogłam tam być, jak się spodziewałam, była to moja ostatnia szansa… ale nie o tym chciałam tu dzisiaj mówić.
Libra Black zaprosiła mnie do dworku swojego ojca na herbatę. Zdziwiła mnie jej sowa, bowiem nie rozmawiałam z nią od dnia własnego wieczoru panieńskiego. Jeszcze kilka miesięcy temu miałyśmy zostać rodziną, po mojej głowie chodziły myśli, że powinnam się z nią skontaktować w sprawie nowych sukni, pasujących do rodowych czerni Black’ów. Zamiast tego, mój narzeczony padł martwy przed ołtarzem, a ja wylądowałam na miesiąc w Mungu, tak bardzo moja choroba dała mi się we znaki. Teraz to Libra była na tym samym miejscu, na którym ja byłam jeszcze niedawno i wyjątkowo współczułam jej, że trafiła w ręce akurat tego mężczyzny. Samaela Avery’ego. Nie wiem, czy mógł być ktoś gorszy, nie znałam gorszej osoby i chyba nie chciałam jej poznać. Szybko otrząsnął się po śmierci swojej ostatniej narzeczonej, a jeszcze niedawno byłam świadkiem gdy podczas nocy duchów dawał jej pierścionek. Teraz spoczywał on na palcu Libry i miałam nadzieję, że nie czeka jej ten sam los.
Pojawiłam się punktualnie. Miałam na sobie ciemnozieloną suknie. Była długa, delikatnie rozkloszowana w dwóch odcieniach. Góra składała się jakby z koszuli, idealnie zapiętej na ostatni guziczek pod szyją z kołnierzykiem, rękawy proste, idealnie przylegające do skóry, zaś pod szyją, z tego samego materiału ułożona była kokardka, dodająca pewnego rodzaju “uroku”. Dół natomiast, zdecydowanie ciemniejszy od góry, zaczynał się pod piersiami, jako ciasnoprzylegający gorset, który naturalnie przechodził w długą suknie sięgającą niemal ziemi. Miałam nadzieję, że prezentowałam się odpowiednio do rangi spotkania.
Służba zaprowadziła mnie do biblioteki, gdzie Libra już na mnie czekała. Podeszłam do niej, uśmiechając się uprzejmie. Jak zwykle prezentowała się nienagannie, a jej biała jak kreda twarz idealnie odróżniała się od czarnych sukni, w których ją zazwyczaj widywałam.
- Dziękuje za zaproszenie, Libro - rozpoczęłam, dygając delikatnie. - Miło cię widzieć.
Byłam niezwykle ciekawa celu spotkania. Nie pamiętam kiedy ostatni raz mnie gdzieś zaprosiła. Czyżby się coś stało?


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Biblioteka DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Biblioteka [odnośnik]29.12.16 17:22
Libra jak do tej pory niespecjalnie rozmyślała o tym, czy trafił jej się dobry, czy zły narzeczony. Taka była decyzja ojca, a tej nie należało podważać. Dla niej problemem była sama idea małżeństwa i to właśnie do tego się przygotowywała. Nie było dla niej istotne jaki jest mężczyzna z którym spędzi resztę życia. Dla niej wszyscy arystokraci byli na dobrą sprawę tacy sami. Nigdy nie poczuła do żadnego namiętności, nie doznała zakochania. Wątpiła w istnienie miłości, małżeństwo było tylko obowiązkiem. Jedyne co miało znaczenie to to, by doskonale odegrała swoją rolę żony i matki. Uczucia nigdy nie zajmowały wysokiego miejsca na jej piramidzie wartości.
Kiedy Rosalie przybyła do biblioteki wstała, aby uprzejmie ją powitać. Chociaż zazwyczaj towarzystwo innych dam wywoływało w niej mieszane uczucia, analizowała chłodno ich zachowanie, gardziła za każdą słabość, którą Libra była w stanie w sobie zabić, to było kilka takich kobiet, których towarzystwo z jakiegoś powodu było dla niej kojące. Nie miała pojęcia dlaczego tak jest, być może były to szczeliny w jej postanowieniu z wczesnego dzieciństwa - aby nigdy się do nikogo nie przywiązać, ale jakoś nie miała chęci, by je łatać. Czasami, późnymi wieczorami, gdy miała czas po prostu posiedzieć przy oknie i pomyśleć, zastanawiała się, czy uda jej się kiedyś zabić w sobie każdą emocję, tak jak wydawało jej się, że oczekiwał ojciec. Zależnie od swojego humoru, czasem dochodziła do wniosku, że stałaby się wtedy prawdziwie idealna tak jak powinna, a czasem, że prawdopodobnie skończyłaby na oddziale zamkniętym w Świętym Mungu. W chwilach takich jak ta, gdy czekała ją wielka, nieprzyjemna zmiana, sama nie do końca wiedziała, czy lepiej zamknąć się na wszystko, czy... no właśnie co. Co mogła zrobić poza tym?
- Witaj, Rosalie, ciebie również miło widzieć - powiedziała, uśmiechając się, ale ten uśmiech był taki jak zawsze. Oficjalny, choć wiarygodny. - To ja dziękuję za twoje przybycie. Usiądź, proszę - zaproponowała jej wcześniej przygotowane miejsce i sama zrobiła to samo.
Na początku sama nie za bardzo wiedziała jak zacząć rozmowę. Libra nie była zbyt wygadana, wpojono jej, że dama nie powinna, ale z drugiej strony to ona zaprosiła Rosalie na to spotkanie. Kiedy to zrobiła chodziło jej w dużej mierze o towarzystwo, gdzieś w głębi duszy po prostu potrzebowała kogoś, kto pomoże jej powrócić do normalności. Nie żeby zamierzała to powiedzieć. Przyznanie się do tego, że potrzebuje pomocy wydawało się po prostu nieodpowiednie.
Milczała przez parę sekund przesuwając paznokciem po uchwycie swojej filiżanki.
- Wybacz, że tak długo nie miałyśmy kontaktu. Od czasu zaręczyn preferowałam spędzać czas samotnie - spojrzała przelotnie na swoją dłoń na której lśnił srebrny pierścionek z czerwonym rubinem. Wyglądał nienaturalnie, rozbijał jej zazwyczaj czarno-biały wizerunek. - Nie mogę jednak wiecznie trwać w takim odosobnieniu, prawda? - uniosła wzrok z powrotem na nią posyłając jej, miała nadzieję, pogodny uśmiech. - Zastanawiałam się, jak ci się wiedzie ostatnimi czasy?  - zapytała uprzejmie, chcąc rozpocząć jakąkolwiek rozmowę.
Chociaż ciągle starała się utrzymywać spokojną maskę, podświadomie chyba pragnęła, aby Rosalie zauważyła jej problemy. Sama nie była w stanie zwrócić się do kogokolwiek ze swoimi uczuciami, których wciąż do końca nie rozumiała. Chciała wreszcie położyć kres swojemu ostatniemu rozkojarzeniu i znów stać się pewną siebie, dumną Librą Black.
Libra Black
Libra Black
Zawód : Dama/Staż w Ministerstwie Magii
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Prawdziwa szkoła życia zaczyna się od lekcji pokory
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Toujours Pur
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2943-libra-black https://www.morsmordre.net/t2964-aurora#48554 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f275-pinner-middlesex-dworek-blackow https://www.morsmordre.net/t3756-skrytka-bankowa-nr-778#68891 https://www.morsmordre.net/t2965-libra#48557
Re: Biblioteka [odnośnik]31.12.16 22:17
Libra nigdy nie była zbyt wylewną osobą. Zawsze na jej twarzy panował spokój i opanowanie, nie to co na mojej. Osobiście uważałam, że wystarczyło spojrzeć mi w oczy, aby dokładnie dowiedzieć się co aktualnie czułam. Było to i dość przydatne, ale i ogromnym utrapieniem, gdy próbowało się coś ukryć, a zamiary tak czy siak były widoczne.
Zasiadłam na wskazanym mi przez nią siedzeniu i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ród Black mógł poszczycić się naprawdę dobrze zaopatrzoną bibliotekę. Będąc w takowych, często zwracałam uwagę na to, jakie książki stały na półkach, bo po tym można było poznać właścicieli posiadłości oraz to, czym się interesowali. Ale nie byłam tu po to, aby buszować po księgach. Byłoby to dość niegrzeczne, więc już po chwili skupiłam swój wzrok na lady Black.
- Również powinnam cię przeprosić, że tak długo się nie odzywałam - odpowiedziałam. - Po śmierci twojego kuzyna, nie byłam w najlepszym stanie.
Wspomniałam o bardzo mocnym ataku swojej choroby, Libra na pewno wiedziała, że na miesiąc trafiłam do Munga i nie chcieli mnie wypuścić, dopóki w stu procentach nie ustabilizowali mojej choroby. Ale to była już przeszłość, póki co jeszcze tego nie wiedziałam, ale w tym miesiącu czekały mnie nowe zmiany, o których nie wiedziałam, a stawały się faktem za moimi plecami.
Podążyłam wzrokiem za wzrokiem Libry, zatrzymując go na pierścionku zaręczynowym. Nie podobał mi się, sam pierścionek był ładny, ale nie podobało mi się to, od kogo został podarowany. Chociaż Libra nie powinna raczej o tym wiedzieć.
- Oczywiście, zawsze lepiej jest z kimś porozmawiać, niż siedzieć samej w zamknięciu - przytaknęłam ciepłym głosem.
Miałam dziwne wrażenie, że Libra nie zaprosiła mnie tutaj, aby zapytać mnie o to jak mi się wiedzie, a właśnie, żeby o czymś porozmawiać, ale absolutnie nie miałam zamiaru jej pośpieszać. Powie mi, o ile powie, wtedy gdy będzie miała na to ochotę. A przynajmniej póki co nie miała zamiaru jej pośpieszać.
- U mnie wszystko dobrze, dostałam niedawno awans w rezerwacie i pomagam teraz w zarządzie - pochwaliłam się, uśmiechając się radośnie. - A oprócz tego, to chyba nic się nie zmieniło.
Odpowiedziałam jej zgodnie z prawdą, bo faktycznie nie wydarzyło się nic, co byłoby godne opowiedzenia. Jedynie ten awans, którym się faktycznie chwaliłam bo byłam z tego dumna, że taką możliwość dostałam oraz, że mój ojciec się na to zgodził.
- A co u ciebie, Libro? - zapytałam z zainteresowaniem. - Zaręczyłaś się z lordem Avery’m, prawda? Jak się z tym czujesz?
Ciekawa byłam jej opinii na ten temat. Ostatnia panna, która zaręczyła się z Avery’m umarła dość szybko. Ciekawiło mnie, czy Libra o tym wiedziała?


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Biblioteka DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Biblioteka [odnośnik]03.01.17 17:54
Słuchała Rosalie z łagodnie przechyloną na bok głową, nie odrywając od niej wzroku. Uświadomiła sobie, że podjęła dobrą decyzję. Plątanina myśli i wyobrażeń z którą wcześniej radziła sobie z problemami teraz zelżała, nawet jej mięśnie były jakby mniej napięte, chociaż oczywiście postawę zachowywała idealną. Nawet na tak drobnym spotkaniu przy herbacie nie pozwoliła sobie na przygarbienie ramion. Kiedy wspomniana została śmierć jej kuzyna taktownie spuściła wzrok, ale nie była to jedynie formalność. Naprawdę było jej przykro, gdy umarł i na pewno nie odpowiadał jej przedłużający się pobyt Rosalie w szpitalu, ale z żalem, tak samo jak z gniewem, podekscytowaniem i niepewnością umiała sobie świetnie poradzić. Przynajmniej tak jej się do tej pory wydawało.
Uśmiechnęła się lekko widząc radość Lady Yaxley z powodu awansu.
- Gratulacje, zasłużyłaś na to - powiedziała cicho, ale dbając o wyrażenie w głosie uznania.
Kiedy jednak usłyszała pytanie o swoje małżeństwo na chwilę zamilkła. Oczywiście się go spodziewała, być może nawet oczekiwała. Jeśli miała zamiar pokonać w sobie wszelkie słabości z nim związane musiała mówić o nim bez ogródek. Mimo wszystko ostatnie pytanie wywołało w niej kilkusekundowe zastanowienie podczas którego uniosła filiżankę do ust, by upić trochę herbaty. Jak się z tym czuła? Zazwyczaj potrafiła odpowiadać bez wahania na większość zadawanych jej pytań, nawet jeśli tylko w duchu, gdy werbalnie formułowała inną, bardziej poprawną odpowiedź. Ale teraz sama nie była jej pewna. Chyba była zadowolona, w końcu dama powinna. Może trochę podekscytowana, bo tego oczekuje się po młodych, zaręczonych pannach. Odłożyła powoli filiżankę i wzięła głębszy oddech, na tyle na ile pozwalał jej gorset.
- U mnie wszystko w porządku. Narzeczeństwo przyjęłam na początku z zaskoczeniem, ale z czasem doszłam do wniosku, że to szczęście - zaczęła starannie, zauważając z niesmakiem, że mówi o wiele ciszej niż planowała. Mimo wszystko nie próbowała tego wyrównać. - W końcu każda dama powinna w końcu wyjść za mąż. Wyboru dokonał oczywiście mój ojciec, a jego decyzje zawsze są słuszne - jej słowa były zupełnie jak wcześniej przygotowane przemówienie, puste. Przesunęła palcami po ciemnej tkaninie sukni i zacisnęła na niej palce.
Jeśli to była jej pierwsze próba pokazania prawdziwych emocji i myśli to wyszła bardzo słabo, ale nie miała pojęcia jak miałaby werbalnie wyrazić coś, czego sama do końca nie rozumiała. Wiedziała o poprzedniej żonie Lorda Avery'ego, jednakże była to jedna z tych rzeczy, którymi przejmowała się najmniej.
Libra Black
Libra Black
Zawód : Dama/Staż w Ministerstwie Magii
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Prawdziwa szkoła życia zaczyna się od lekcji pokory
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Toujours Pur
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2943-libra-black https://www.morsmordre.net/t2964-aurora#48554 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f275-pinner-middlesex-dworek-blackow https://www.morsmordre.net/t3756-skrytka-bankowa-nr-778#68891 https://www.morsmordre.net/t2965-libra#48557
Re: Biblioteka [odnośnik]11.02.17 0:32
Przyjęłam z wdzięcznością jej gratulacje, w końcu awans był dużym osiągnięciem, na który pracowałam. Chociaż większa część mojej rodziny uważała, że nie powinnam się niczym zajmować, to ja jednak czułam satysfakcję z tego, że moje działania i dobra wola zostały docenione.
- Dziękuję - dodałam.
Wpatrywałam się w Librę oczekując od niej odpowiedzi. Oczywiście nie skwitowałam ciszy, którą dziewczyna chciała oszukać przez upicie kilku łyków herbaty, co i ja zresztą zrobiłam, wykorzystując sytuację. W końcu się doczekałam, zgrabnej, niemal wyuczonej regułki i chociaż nie miałam absolutnie żadnych podstaw do tego, aby uważać inaczej, to jednak martwiło mnie to zadowolenie Libry.
Nie lubiłam lorda Avery’ego, biła od niego dziwna złość, mroczność… coś czego nie potrafiłam wytłumaczyć, która działała na mnie jak płachta na byka. Gdyby mój ojciec zdecydował się oddać mnie w jego ręce, prędzej wolałabym umrzeć, niż schylić przed nim głowę. Tak piekielnie na mnie działał. Zresztą, zabilibyśmy się tam na wzajem. Ja z moim temperamentem, charakterem, który mimo wielu lat nie został w pełni utemperowany. Chociaż spodziewałam się tego, że lord Avery nie pozwoliłby mi na zbyt dużo, siłą wymagając ode mnie posłuszeństwa, to nasze życie, jego i moje, usłane byłoby ogromnym cierpieniem. Dlatego cieszyłam się, że to nie na moim palcu spoczywał pierścionek od niego. Jednocześnie ogromne współczułam Librze, ale starałam się jej tego nie ukazać.
- Cieszę się, że z taką łatwością przeszłaś z tą informacją do porządku dziennego - stwierdziłam, unosząc lekko kąciki ust ku górze. - Decyzje ojca zawsze są dla nas najlepsze, chociaż czasem są trudne do zaakceptowania, to przecież podyktowane są jedynie miłością do nas.
Ponownie uniosłam filiżankę do ust, nie spuszczając wzroku z Libry. Spojrzałam na nią, przesuwając swój wzrok od dołu do góry, na chwilę zatrzymując się na jej dłoniach. Zdawały się być nerwowo zaciśnięte, zbyt długo, jak na zwykły gest. Nie byłam kimś, kto znałby się na ludzkich emocjach, ale nawet ja potrafiłam dostrzec takie szczegóły.
- A co sądzisz o samym lordzie Avery’m? Poznałaś go dobrze? Miał już przecież żonę, która zmarła - stwierdziłam, bo sama przecież niedawno byłam w takiej sytuacji. - Jesteśmy tutaj chyba same, prawda? Możemy więc porozmawiać… szczerze.
Ostatnie zdanie dodałam już mocno ściszonym głosem, na tyle, by tylko lady Black mnie usłyszała. Po chwili przytaknęłam filiżankę do ust ponownie, jak gdyby nigdy nic, na chwilę przymykając oczy i delektując się jej smakiem.
- Bardzo dobra herbata, to jakiś konkretny gatunek? Każę ją sprowadzić do Fenland - dodałam jeszcze już normalnym tonem.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Biblioteka DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Biblioteka [odnośnik]27.02.17 16:49
Libra powstrzymała się przed uniesieniem brwi, jedynie uniosła jasną dłoń do twarzy i podparła nią brodę jakby w zastanowieniu. Miłością? Interesujące, choć dla lady Black zakrawało o jedno z tych przesłodzonych sformułowań jakimi wymieniano się na oficjalnych spotkaniach. To takim nie miało być, aczkolwiek zasady były jasne i nie dziwiło ją, że Rosalie trzyma się ich nawet na herbacie w cichej bibliotece.
To nie było tak, że Libra czuła do swojego ojca jakąkolwiek urazę, nigdy. Szanowała go, podziwiała, słuchała, ale nie wierzyła w miłość już od czasów sprzed Hogwartu. Ludzie zawierali relacje, czasem dla konkretnych, egoistycznych korzyści, czasem ze zwykłej potrzeby obecności drugiej osoby, kogoś do rozmowy, ale nie istniała żadna bajkowa siła, która mogła spoić ludzi ze sobą i stać się najważniejszą, najszczęśliwszą, wykraczającą poza inne zasady. Już sama definicja słownikowa brzmiała utopijnie. Ci, którzy dali się temu zmanipulować kończyli najczęściej w mezaliansach i tragediach. Była wdzięczna Regulusowi Blackowi, że wychował ją pokazując jak naprawdę wygląda życie i przygotowując do pełnienia społecznej roli, wpajając wszystkie reguły, które były jasne i nie wymagały emocji, które, jak mawiał ojciec, nie prowadzą do niczego dobrego.
Światem rządziły konkretne zasady, a małżeństwa były istotną formalnością.
Zmrużyła nieznacznie oczy i znów wbiła wzrok w pierścionek, zanim przywołała na twarz grzeczny uśmiech i spojrzała na Rosalie. W tej relacji również widziała logikę. Dziewczyna była przyjemną towarzyszką do spędzania wolnego czasu, już od czasów Hogwartu. Można powiedzieć, że była to sympatia. Jakie korzyści miała natomiast Lady Yaxley, tego Libra mogła się tylko domyślać.
Kolejne pytania sprawiły, że uniosła dłoń jeszcze wyżej i przejechała ciemnym paznokciem po dolnej wardze. Drugą ręką wciąż gładziła materiał sukni. Przez chwilę panowała cisza, gdy lady Black ostrożnie starała się znaleźć słowa. Rosalie chciała porozmawiać szczerze, a Libra zastanawiała się na ile jest na to gotowa. Nie była przyzwyczajona do mówienia co myśli, nie jawnie, ale myśl o tym, że miałaby powrócić do duszenia w sobie niepokoju była nieznośna.
- Jaśminowa, zielona herbata. Sprowadzana z Azji Wschodniej - odpowiedziała na początek, a potem pozwoliła sobie na ciche westchnięcie. - Znam historię Lorda Avery'ego. Miałam okazję porozmawiać z nim kilka razy, ale nie pokusiłabym się o stwierdzenie, że go znam. Wydaje się przechodzić cięższe chwile, ale nie znam powodu i niestosowne byłoby spytać. Być może ma to jakiś związek z jego poprzednią żoną, nie wiem - mówiła powoli, ale również cicho. Była niepewna, nie chciała powiedzieć nic niewłaściwego, ale pragnęła przekazać Rosalie w jakiś sposób swoje myśli. - Nasze stosunki są odpowiednie narzeczonym - powiedziała trochę zbyt sucho, a potem odwróciła wzrok i wbiła go w okno.
Może jednak powinna, choć czuła jakby jej gardło zacisnęło się, broniąc przed naruszeniem niepisanych zasad.
Nie miała prawa narzekać.
- Zbliżam się do wieku w którym brak męża byłby skazą na wizerunku. Szkoda - powiedziała jeszcze ciszej, ale dostatecznie głośno, by Lady Yaxley mogła to usłyszeć, a potem nieznacznie przysłoniła usta dłonią, jakby powiedziała coś niewłaściwego. Tak właśnie się czuła i nie była w stanie dokładniej zwerbalizować swojej niechęci do zamążpójścia. Po raz kolejny uniosła filiżankę.
Libra Black
Libra Black
Zawód : Dama/Staż w Ministerstwie Magii
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Prawdziwa szkoła życia zaczyna się od lekcji pokory
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Toujours Pur
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2943-libra-black https://www.morsmordre.net/t2964-aurora#48554 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f275-pinner-middlesex-dworek-blackow https://www.morsmordre.net/t3756-skrytka-bankowa-nr-778#68891 https://www.morsmordre.net/t2965-libra#48557
Re: Biblioteka [odnośnik]13.03.17 0:57
Zdawało się, że Librą targały jakieś większe emocje. Co raz to się peszyła, to udawała chłodną, to zaraz na jej twarzy malowało się zdziwienie. I nie bardzo wiedziałam o co jej chodzi. Właściwie, to znałam jej poglądy, wiedziałam jak była wychowywana i posiadałam wiele takich samych opinii na dane tematy. Było jednak coś, co całkowicie nas różniło, a mianowicie wiara w miłość. Libra nie uznawała tego słowa, uważała, że coś takiego absolutnie nie istnieje. A ja wręcz przeciwnie, szukałam jej i wierzyłam, że już niedługo uda mi się znaleźć. I nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak blisko jestem.
Przyswoiłam nazwę herbaty, zapamiętując ją, aby później sprowadzić ją do Fenland. Była naprawdę dobra i nie chciałam rezygnować z okazji, aby uraczyć tak dobrym naparem herbacianym moją drogą przyjaciółkę. Tu nigdy nie zagości, wiem jak bardzo Darcy nie lubi Black’ów, tym bardziej po ostatnich wydarzeniach. Jednakże, skupiłam się teraz na Librze, która zdecydowała się odpowiedzieć na zadane przeze mnie pytanie. Słuchałam jej uważnie, starałam się skupić na tym co mówi, jednocześnie obserwować jej zmieniającą się mimikę, wiedziałam bowiem, że to po niej poznam prawdę na temat tego jak wyglądają ich relację.
Wyrażała się o nim w pełnym szacunku, absolutnie nie wykraczając poza przyjęte standardy, chociaż powiedziałam jej, że przecież możemy porozmawiać szczerze. Mówiła zbyt cicho, zbyt oschle, za bardzo uciekałą wzrokiem. Nawet na nią, osobę, która nigdy nie wykazuje się zbytnim okazywaniem swoich uczuć, było to aż dziwne. Miałam więc dobre przeczucia, że wcale nie jest tak kolorowo jakby się wydawało i, być może, Libra ma ten sam stosunek do lorda Avery’ego co ja. Chociaż oczywiście nie miała zamiaru powiedzieć tego na głos.
- Nie ufam mu - powiedziałam w końcu. - Budzi we mnie strach i odrazę, chociaż prawie go nie znam. Nie rozumiem jak twój ojciec mógł oddać cię komuś takiemu.
Nie cackałam się, tak jak powiedziałam, mogłyśmy porozmawiać szczerze i miałam zamiar to robić. Chciałam przekazać Librze wszystkie swoje wątpliwości, dowiedzieć się czy myśli podobnie. Tamta kobieta, która zmarła, nic dla mnie nie znaczyła i kompletnie nie interesowało mnie, czy zmarła z powodu choroby czy przyczynił się do tego sam magomedyk, ale nie chciałam, aby taki los spotkał Librę. Martwiłam się o nią.
- Jesteś piękną kobietą, ale zbyt zamkniętą w sobie - odpowiedziałam. - Wiek, to nie problem. Sądzę, że gdyby nie lord Avery, to znalazłby się ktoś stokroć lepszy na jego miejsce.
Uniosłam filiżankę i przystawiłam ją do ust. Nie spoglądałam na Librę, dałam jej czas, aby oswoiła się z moimi słowami. Miałam nadzieję, że zaszczepiłam w niej nutkę niepewności, która sprawi, że będzie zdecydowanie bardziej ostrożna. A może odważy się porozmawiać z ojcem o swoich wątpliwościach. Może jeśli mu powie, że się boi swojego narzeczonego, nie chce go, to uda się to jakoś odkręcić. W końcu jej bezpieczeństwo powinno być dla niego najważniejsze, za coś będzie płacić Avery’emu. Byłam niemal pewna, że mój wziąłby to pod uwagę. Ale na szczęście, to nie ja byłam w takiej sytuacji. Jak bardzo cierpiałabym, gdyby zmuszono mnie do ślubu z tym mężczyzną, jakbym musiała pozwolić mu, aby mnie dotykał, aby mną rządził. Nie potrafiłam w spokoju wysiedzieć w jego gabinecie, moje ciśnienie od razu podskakiwało, a ja miałam ochotę za każdym razem go uderzyć. Zabilibyśmy się nawzajem. Ale Libra nie miała tak gwałtownego charakteru, całe szczęście.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Biblioteka DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Biblioteka [odnośnik]14.04.17 12:58
Nie zapowiadało się na to, aby dzień miał należeć do wyjątkowych w jakimkolwiek calu - Greta wstała o zwykłej porze, kiedy większość mieszkańców dworu pogrążona była jeszcze w smacznym, głębokim śnie. Była jedną z osób zwlekającą się z pościeli najwcześniej, kiedy ledwo się rozjaśniało, nadzorowała bowiem porządkiem w całej posiadłości i musiała dopilnować, aby wraz z pierwszym arystokratycznym krokiem Blacka, kiedy tylko opuści stopę na miękki dywan, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Przeciągnęła się i ruszyła do roboty, pokrzepiona chlustem zimnej wody. Krzątała się i zaglądała w każdy kąt, zostawiając reszcie pracowników notatki, szczegółowe polecenia i pomniejsze pochwały za sukcesy dnia poprzedniego. Pomyślałby kto - odnajdywała się w swojej pracy, wszak jej rodzina była przyzwyczajona do służby szlachetnym panom od pokoleń, dlatego wiedzę i doświadczenie zdawała się wyssać z mlekiem matki.
Zastukała cicho w kuchenny blat, z roztargnieniem obserwując niedoczyszczone powierzchnie oraz niedociągnięcia - mieli nową pomocnicę, Hannę, nie odnajdującą się jeszcze w zasadach panujących w tym domu. Greta pokręciła głową i poprawiła wszelkie nieporządki, ale w momencie, w którym uniosła różdżkę, coś zachrzęściło niepokojąco w koszu z warzywami. Kobieta zatrzymała się i wlepiła spojrzenie w hałaśliwy kąt, rześko używając Wingardium Leviosa, by odwrócić kosz do góry nogami. Kapusta potoczyła się aż na drugi koniec pomieszczenia, kiedy sprawca wypadł na nią, tocząc się chwilę po ziemi. Zduszony okrzyk wydobył się z piersi służki. Niuchacz umknął prędko, wybiegając z pomieszczenia. Mieli kłopoty, jak nic mieli ogromne kłopoty! Ani myślała łapać go samodzielnie, dlatego na paluszkach przemknęła do pokoi służby, stawiając na nogi kilka osób - musieli usidłać tego stwora, nim zrabuje rodowe błyskotki!
Greta powierzyła zadanie najbardziej zaufanym i najdłużej pracującym czarodziejom, sama zaś zajęła się kontynuowaniem własnych zadań, choć nie mogła powstrzymać zdenerwowania. Raporty zdawane co godzinę donosiły o tym, że niuchacza wciąż nie udało się odnaleźć, a stres rósł z sekundy na sekundę. Była jednak wytrwała i nie powiadomiła szlachciców o intruzie. Do czasu - ponoć został zlokalizowany w komnatach panienki Libry.
- Na stado testrali! - aż złapała się za głowę. Przecież nie mogli wparadować do pokoju panienki bez pytania, do tego szkodnik musiał siać tam porządny zamęt. Z drżącymi dłońmi Greta zawędrowała do biblioteki, poinformowana, że znajdzie tam szlachciankę. Zapukała cicho, po zgodzie uchylając drzwi. Wyprostowała się i przyjęła wszystko na swe doświadczone serce, nie dając głosowi zadrżeć.
- Panno Black, panno Yaxley - zaczęła, kłaniając się lekko, zanim przeszła do konkretów. - Przepraszam najmocniej, że przerywam pannom spotkanie, jednak zaistniała sytuacja, która wymaga natychmiastowej interwencji. Podstępny niuchacz buszuje w panny komnacie, pan Campbell wolałby pochwycić go w panienki towarzystwie, by zapewnić, że jest on jedynym sprawcą potencjalnych szkód - wygłosiła. Jak się spodziewała, Libra szybko zareagowała na zamieszanie.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Biblioteka 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biblioteka [odnośnik]18.04.17 0:20
Nawet nie spodziewałam się, że nasze spotkanie zostanie tak szybko zakończone i to w taki sposób. Akurat zaczynałyśmy ze sobą szczerze rozmawiać, a Libra zaczęła się przede mną otwierać i miałam nadzieję, że zaraz poznam jej myśli, kiedy doszedł do nas stłumiony głos kobiety, który i mnie jak i Librę zaniepokoił. Chwilę później drzwi do biblioteki zostały otwarte a w progu stanęła już starsza wiekiem kobieta, wyglądem idealnie wskazująca na służkę. Zapewne pracowała w tym miejscu. Ukłoniła się nisko i przeprosiła nas za przerwanie rozmowy. Ja w tym czasie upiłam herbaty, spoglądając na nią z lekkim zainteresowaniem, ale nie odezwałam się zostawiając to Librze, byłam gościem i nie powinnam była się tutaj rządzić. Dopiero gdy usłyszałam co jest sprawcą całego zamieszania oraz tego, że nie dano nam dokończyć rozmowy i dopić herbaty, z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie. Niuchacze były paskudnymi stworzeniami, a tam gdzie się pojawiły to siały spustoszenie i poniekąd rozumiałam dlaczego w tak wielką panikę wpadła owa służka. Przecież mógł zniszczyć i zwinąć tyle cennych rzeczy, tym bardziej, że zawędrował aż do pokoju biednej Libry. Spojrzałam na nią, kiedy ta była gotowa do wyruszenia do swoich komnat, w celu asystowania Campbellowi, jak to nazwała go służka. Uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco.
- Idź i zajmij się tym, twoja służąca odprowadzi mnie do kominka, a rozmowę dokończymy innym razem. Tym razem jednak zaproszę cię do siebie do Fenland, będziemy mogły wybrać się na spacer - zaproponowałam.
Pożegnałam się z Librą i poczekałam aż wyjdzie z biblioteki, nie wypadało mi iść razem z nią. Dlatego skupiłam swój wzrok na służącej, by potem poprosić ją o to, aby odprowadziła mnie do kominka, tak jak wcześniej wspomniałam. Stukot moich obcasów ponownie rozniósł się po całej posiadłości, szłyśmy dosyć szybko, kobiecie chyba się bardzo spieszyło, aby dołączyć do Libry, ponieważ ledwo za nią nadążałam. A gdy już dotarłyśmy, to stąpała z nogi na nogę, jakby niecierpliwiąc się, czemu jeszcze sobie nie poszłam. A ja ze spokojem, bo przecież nie mnie dotyczyła zaistniała sytuacja, wzięłam w dłoń trochę zielonego proszku i weszłam do kominka.
- Yaxley’s Hall - powiedziałam, rzucając go sobie pod nogi.
I już po chwili byłam w swojej posiadłości otrzepując się z nadmiaru kurzu. Dzisiejszego dnia nie można było uznać za zbyt udanego

zt


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Biblioteka DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Biblioteka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach