Wydarzenia


Ekipa forum
Kwiaciarnia "Zapach róży"
AutorWiadomość
Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]08.05.16 0:45

Kwiaciarnia "Zapach róży"

★★
Chociaż właścicielka kwiaciarni, starszawa pani Prince, tak naprawdę jest czarownicą, jej mały sklepik wypełniony zapachem świeżych, wielobarwnych kwiatów znajduje się w mugolskiej części Londynu. Jest on jednak niewidoczny dla tych, w których żyłach nie płynie magia; mugolom zdaje się, że lokal od lat jest opuszczony i zabity deskami.
Wnętrze sklepu wręcz emanuje magią. Konewki lewitują w powietrzu, podlewając kwiaty rosnące w doniczkach na, zdawałoby się, niebosiężnych regałach zakrywających każdą ścianę. Przycięte kwiaty w wazonach na oczach klientów zmieniają kolory, mieniąc się barwami całej tęczy. Za odpowiednią cenę można u pani Prince zakupić wszystko - czarne lilie przynoszące pecha tym, którym zostaną wręczone, czerwone niczym wino róże nasączone amortencją, piwonie usychające po jednym dniu i niezapominajki, które nie więdną dopóty, dopóki mężczyzna kocha czystym uczuciem obdarowaną nimi kobietę.
Pani Prince szczyci się mianem znawczyni symboliki kwiatowej i z wiecznym uśmiechem na twarzy jest gotowa pomóc tym, którzy nie wiedzą, jaki bukiet wręczyć drogiej im osobie.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:14, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kwiaciarnia "Zapach róży" Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]10.07.16 15:16
Para nr 1

Constance Lestrange została narzeczoną Arthura Slughrona. Właśnie z tej okazji zorganizowano uroczysty brunch, na którym miała pojawić się cała rodzina. Ponieważ przyjęcie miało być wystawione w domu przyszłego męża lady Lestrange, poproszono młodziutką narzeczoną, aby towarzyszyła panience Evelyn Slughorn w wyborze dodatków do kolacji w ramach zacieśniania relacji pomiędzy rodami. Obie lady winny wybrać kolor serwetek, świec oraz kwiatów, a resztą zajmie się lady Slughorn, matka Artura, której zależało na tym, aby w trakcie kolacji Constance czuła się prawie jak w domu. Ponieważ żywe dodatki były najtrudniejszym wyborem ustalono odgórnie, że od kwiaciarni rozpocznie się wspólna przygoda obu dam. Niestety, zaraz po wejściu, każda z nich ruszyła w kierunku innego kosza z kwiatami.

Datę spotkania możecie założyć sami. O skończonym wątku z rozwiązaną sytuacją możecie poinformować w doświadczeniu. Czara Ognia nie kontynuuje z Wami rozgrywki. Wszystko jest w Waszych rękach.
Miłej zabawy!  



[bylobrzydkobedzieladnie]
Czara Ognia
Czara Ognia
Zawód : n/d
Wiek : 0
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/u731contact https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]14.07.16 12:35
| pierwsza połowa stycznia?

Zmaterializowała się tuż przed budynkiem czarodziejskiej kwiaciarni, ulokowanej gdzieś w Londynie. Niemal natychmiast zmarszczyła nosek, czując wszechobecną woń mugolskich dymów, więc szybko weszła do środka, zanurzając się w o wiele bardziej przyjaznym dla niej otoczeniu kwiatów.
Coraz więcej osób w jej otoczeniu zaręczało się. Nie mogła tego nie zauważyć, nawet jeśli poświęcała sporo swojego czasu na pracę – dla rezerwatu bądź własną. Nawet jej zaledwie rok starszy kuzyn, Arthur już wkrótce miał się żenić. Ten sam patykowaty, ekscentryczny Arthur, wydający się stanowić niemal stereotypowy przykład przedstawiciela rodu Slughorn. To sprawiało, że na samą Evelyn również padał cień strachu, że jej wolność zostanie niedługo ukrócona. Jak niemal każda panna, nie licząc tych, które pozowały na wielce silne i niezależne, pragnęła wyjść dobrze za mąż i założyć własną rodzinę, ale marzyła również o tym, by pozostawić w swoim życiu dużo miejsca dla swojej pracy i pasji – alchemii. Na razie jednak nie zanosiło się, by ojciec podjął konkretną decyzję, więc mogła spać spokojnie i tylko patrzeć, jak krewni bądź znajomi zaręczają się, a potem poślubiają.
Wybranka Arthura pochodziła z rodu Lestrange, do których Evelyn nie była uprzedzona (w końcu jej własna babka również pochodziła z tego rodu), ale nie mogła nie zauważyć, że sama Constance wydaje się darzyć ogromną niechęcią zarówno jej kuzyna, jak i sam pomysł ślubu z nim. Mimo neutralnych stosunków rodowych, Slughornowie i Lestrange różnili się dosyć mocno i przejście pod ich pieczę rzeczywiście mogło przynieść dla świeżo upieczonej narzeczonej sporą zmianę w dotychczasowym życiu.
To właśnie Evelyn, być może z powodu zbliżonego wieku, została wyznaczona do pomocy w wybieraniu dekoracji na planowane przyjęcie. Chociaż ten plan nie budził w niej większego zachwytu, stawiła się o wyznaczonej porze w magicznej kwiaciarni, gdzie miały dokonać wyboru kwiatów. Dziewczyna zerknęła przelotnie na pannę Lestrange, by później rozejrzeć się po zgromadzonych tutaj koszach z kwiatami. Jej uwagę przykuły bordowe róże o dorodnych pąkach; ich głęboki kolor kojarzył jej się z barwami rodowymi Slughornów, natomiast do samych róż miała ogromny sentyment będąc w połowie Rosierem i dorastając, mając wiele do czynienia z hodowlą tych kwiatów, którymi zajmowała się także jej matka nawet po ślubie ze Slughornem. Te tutaj nie były tak doskonałe, jak róże w ogrodach Rosierów, jednak w pierwszej chwili wydały się Evelyn naprawdę sensownym wyborem.
- Może te byłyby odpowiednie? – zaproponowała, odwracając się i dostrzegając, że Constance znajdowała się w zupełnie innej części kwiaciarni. Może nawet jej nie słuchała ani nie widziała pokazywanych jej kwiatów? Wywróciła ledwie dostrzegalnie oczami.
Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]17.07.16 21:41
12 stycznia 1956
Nie podobało się jej to. Dlaczego Arthur nie mógłby chociaż raz zagryźć zębów i spróbować samodzielnie podjąć decyzję? Dowiedziała się od poczty pantoflowej, że kwiaty ma wybrać z jego kuzynką, co tylko podniosło ciśnienie Constance. Arthur powinien zadbać o jej zadowolenie, o to, aby dobrze się czuła na dworze, na którym wkrótce zamieszka. Chciała mu udzielić stosownej reprymendy jak tylko się spotkają. Nie miała nic przeciwko samemu rodowi Slughorn. Wszak Lestrange’owie utrzymywali z nimi pozytywne relacje, ale każdy przyjaciel Arthura kojarzył jej się z najgorszym. Z tym, że za kilka miesięcy stanie się lady Slughorn, zmieni rodowe barwy na srebro i szkarłat. Najgorsze zestawienie kolorów. Z pokorą przyjmowała gratulacje – na pisemne odpowiadała grzecznością, na te twarzą w twarz kierowała do rozmówcy wyćwiczone uśmiechy.
Bądź szczęśliwa, to wspaniały moment w życiu, mówiła jej matka, a Constance gdyby tylko mogła przykleiłaby jej język do podniebienia. Niestety nawet w domu nie miała chwili wytchnienia od swoich zaręczyn. Spokój znajdowała tylko podczas spotkań z najdroższymi przyjaciółkami. Była ciekawa, kiedy wypiją rodowe zapasy wina na te wszystkie okazje „na lepszy humor”. Każda z nich przeżywała swój własny dramat. A młodziutka Evelyn nawet nie wiedziała, jak gorzki smak może mieć życie szlachcianki. Chociaż między nimi nie było aż takiej różnicy wieku, Constance czuła jak postarzała się przez te kilka dni od zaręczyn i sabatu. Nastały ciężkie czasy, a tylko głupcy nie potrafili tego zauważyć.
Niestety Evelyn była w błędzie. Doskonała manipulatorka wiedziała jak ma się zachowywać, aby swoją niechęć do Arthura pokazywać tylko przyjaciółkom, a innym wmawiała, że to przecudowna okazja do balów oraz obiadów przy muzyce. Slughorn nie czytała jej niestety w myślach, więc i jej wiedza powinna być znacznie okrojona. Nie da się ukryć, że zarówno Constance jak i reszta jej przyjaciółek niekoniecznie pałały sympatią do Arthura w czasach szkolnych, lecz od czasu grudniowego spotkania i cudownych wieści o zbliżających się zaręczynach, Constance chciała zniszczyć Arthura dobrocią, sidłami manipulacji, a nie swoim rosnącym z dnia na dzień niezadowoleniem.
Zjawiła się w kwiaciarni na czas, obdarzając Evelyn ciepłym uśmiechem. Nie potrafiła zliczyć, ile doprawdy go ćwiczyła w lustrze. Najchętniej odwołałaby całą, chorą sytuację, poczynając od zaręczyn, kończąc na beznadziejnych przyjęciach. Czym mogli się pochwalić Slughornowie? Śmierdzącymi eliksirami? Być może właśnie dlatego chcieli dobrać kwiaty, aby zatuszować ten paskudny zapach.
- Słodka, Evelyn, rozkwitasz wśród kwiatków, geny twojej babki widoczne są z daleka – zaświergotała, ale gdyby tylko mogła potraktowałaby brunetkę soczystą, bardzo upierdliwą klątwą. Co za paskudne kwiaty. Rosierowie oburzyliby się za jakiekolwiek skojarzenie z nimi, a kolor róż. Do diabła te róże. Kolor buzującej krwi Constance stapiał się z kolorem kwiatów. Odwróciła się na głos Evelyn i zauważyła wywrócenie oczami. Co za zachowanie jak na szlachciankę?
- Róże inne niż Rosierów nie powinny być w ogóle hodowane, cóż to za dziury w liściach – powiedziała zniesmaczona, zwracając jej uwagę na szczegóły. Jakże mogła ich nie zauważyć? Od razu rzucając się w oczy. Nie wiedziała, czy Evelyn było daleko do perfekcjonizmu, ale ona na pewno nie pozwoli na taką sytuacje.
- Myślałam o czymś delikatnym, co połączy nasze rody. Arthur jest zagadkową osobą, wrażliwa, a zarazem najlepiej czułabym się w bieli. Och, patrz, te są cudowne – zwróciła uwagę dziewczyny na kwiaty, których płatki były naprawdę spore, zamykały się w pąku. Biel oraz czerwone plamki sugerowały połączenie rodów, ale nie wyglądały najbardziej elegancko.
- Jednak, wydają mi się zbyt codziennie – dodała krytycznie, machając ekspedientce, że może odłożyć je na miejsce. Tych na pewno nie kupi.


lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury

Constance Lestrange
Constance Lestrange
Zawód : badacz zaklęć
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Pięknej duszy obce są mroki życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kwiaciarnia "Zapach róży" E375e1f9469fca983adeb5f768d65da4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2661-constance-lestrange#42512 https://www.morsmordre.net/t2834-okienko-connie#45604 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2788-sypialnia-constance https://www.morsmordre.net/t2806-skrytka-bankowa-nr-689#45375 https://www.morsmordre.net/t2790-constance-lestrange
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]19.07.16 21:48
Evelyn trudno było sobie wyobrazić Arthura chodzącego po kwiaciarniach oraz innych tego typu miejscach, i wybierającego dekoracje, więc mogła zrozumieć, dlaczego to nie on został tu wysłany i dlaczego jego rodzice w zastępstwie przysłali tutaj właśnie ją. Uznali zapewne że jest to zajęcie przeznaczone dla kobiet, zresztą, prawdę powiedziawszy, większość mężczyzn miała znikome pojęcie o kolorach, kwiatach czy innych drobiazgach. Nie, Evelyn zdecydowanie nie widziała Arthura w tej sytuacji, chociaż pewnie zabawnie byłoby obserwować, jak wije się i skręca, próbując dopasować kolor kwiatów i serwetek. Chociaż pewnie wyszłaby na wredną, biorąc pod uwagę, że przecież darzyła go sympatią i nie życzyła mu źle, chciała, żeby jakoś odnalazł się w tej nowej sytuacji i związku z panną Lestrange. Jeśli kiedyś znowu się spotkają, musi dowiedzieć się, jak to wyglądało z jego strony, bo przez obowiązki, jakie oboje mieli w pracy, nie mieli wiele czasu, żeby się regularnie widywać. A gdy się ożeni, pewnie będzie go jeszcze mniej.
Constance mogła być dobra w udawaniu i ukrywaniu swoich prawdziwych emocji i intencji, ale Evelyn nie była tak głupia ani naiwna, żeby bezkrytycznie uwierzyć w usłyszany komplement. Podziękowała jednak skinieniem głowy, bo tak wypadało. Za to nie wypadało jej robić min, więc na późniejszym wywróceniu oczami tylko się skończyło, nad resztą twarzy starała się zapanować.
- Myślę, że ich kolor wspaniale podkreśla głębokie barwy Slughornów. Wyglądałyby dobrze w połączeniu ze srebrnymi zastawami i świecznikami – powiedziała, chociaż traktowała to jako luźną propozycję. Ostatecznie to nie były jej zaręczyny, jej samej było zupełnie obojętne, jakie dekoracje ostatecznie zostaną wybrane, ale skoro poproszono ją o pomoc, to musiała wyrazić własne zdanie, chociaż w pierwszej chwili Constance wydała jej się dość rozkapryszoną osobą, bo w jej opinii ani kwiaty róż, ani ich liście nie wyglądały brzydko, zauważyła może ze dwie małe dziurki, które mogły powstać od kolców innych kwiatów włożonych do jednego naczynia. Nie była tak złośliwa wobec kuzyna i jego narzeczonej, żeby z premedytacją wybrać coś brzydkiego. – Moja droga, nie jest to nic, z czym nie można sobie poradzić. – Były w końcu zaklęcia, zresztą kwiaty można było ułożyć tak, by ukryć wszelkie niedoskonałości. – Ostatecznie, jeśli nie znajdziemy niczego tutaj, mogę uśmiechnąć się do mojej matki, by podarowała mi trochę róż z własnej szklarni. Tamte na pewno są doskonałe w każdym calu. – Matka Evelyn miała hopla na punkcie swoich róż, więc pewnie kręciłaby nosem, ale dla dobra przyjęcia Arthura i jego narzeczonej pewnie w końcu zgodziłaby się podarować im trochę kwiatów.
Zwróciła jednak uwagę na inne róże pokazane przez Constance. Również były ładne, ale wyglądały dosyć ekstrawagancko jak na tego typu okazję. Evelyn wolałaby postawić na minimalizm, jednobarwne kwiaty, ewentualnie można było zestawić dwa różne kolory, chociaż bordowo-srebrne barwy Slughornów kontrastowały dosyć mocno z błękitami Lestrange’ów.
- A może te? – wskazała jednolicie białe róże, chociaż kojarzyły jej się bardziej z Carrowami, więc nie była przekonana co do ich wyboru, chyba że jako kontrast do elementów w bordowym kolorze.
Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]23.07.16 22:55
Każda chwila, nawet ta w której słyszałaby marudny ton Arthura, pozwoliłaby go bliżej poznać. Constance ze swoim przyszłym mężem nie miała dobrego startu. Już jako dziecko chciała go usunąć ze swojego życia, zajmując się w wolnych chwilach prześladowaniem Slughorna. Im bardziej uprzykrzała mu czas szkolny, tym lepiej się czuła. Pech chciał, że rodzice wraz z nestorami uznali, że będą obiecującą parą i nagle zamiast go prześladować, musiała zacząć się skupiać na tym, co mówi. Jako żona powinna spełniać pragnienia, wiedzieć o nim podstawowe rzeczy. W szczególnie takie jak ulubiony kolor, kwiaty, o które będzie prosić służbę. Arthur ostatnio zdawał się na gust Constance, lecz jak widać Evelyn była równie uparta.
- Znasz lorda Slughorna o wiele lepiej ode mnie, czy ma jakiś ulubiony kolor? – zapytała z życzliwości, chociaż miała ochotę go zapamiętać i już na zawsze unikać. Skąpana w bieli z dodatkiem czerwonych ust nie uznawała jaskrawych kolorów, które ostro rzucałyby się w oczy. Stawiała na klasykę, francuską elegancję, a o niej Arthur, na szczęście, nie miał zielonego pojęcia.
- Och, Evelyn, jeszcze nie jestem lady Slughorn, aby wszystko robić w waszych barwach, najlepiej byłoby zrobić zestawienie kolorów, które się dobrze ze sobą komponuje. – pouczyła ją, bo doprawdy jeszcze nie dojrzała emocjonalnie, aby oddychać szkarłatem i s r e b r e m. Przeżyłaby odcień czerwieni, wszak innego koloru nie nosiła na ustach, ale doprawdy inny metal niż złoto kojarzył się jej z brudem, z czymś co winno się unikać.
- Biel kwiatów, szkarłatne świeczki i rodowa zastawa, to chyba idealne połączenie. Może dodałabym nawet błękitne pąki? – pomyślała na głos, odprawiając Evelyn z kwitkiem. Nie rozumiała, doprawdy nie rozumiała, dlaczego o dekoracjach nie rozmawia z Arthurem. Czy przy organizacji ślubu Slughorny też wyślą kobietę? Constance zdziwiła się, że Evelyn nie zauważała takich szczegółów. Słyszała, że ich rodzina słynie z dobrej ręki do zielarstwa, więc tym bardziej powinna zauważać każdą niefortunną niedoskonałość.
- Jednak warto się zastanowić, czy istnieje sens wydawania na takie skazy pieniądze – westchnęła, uważając ten temat za zamknięty. Nie pomyślała nawet, że Evelyn nie dałaby rady naprawić wyglądu kwiatów, lecz po co było marnować na to czas. Przyszły do kwiaciarni, miały swoje wymagania. Nie szukały na polu godnych pąków do zerwania.
- Słyszałam o wrodzonym talencie Slughornów do kwiatów, ale zanim ukrócimy im żywot, spójrzmy na te już ścięte. Wszak ogołocone ogrody nie będą stanowiły żadnej przyjemności – odpowiedziała grzecznie, nie wyobrażając sobie, aby cały ród Arthura był zaangażowany w ich zaręczyny. To było dziwne, wręcz abstrakcyjne.
- Symbol rodu Carrow’ów, ale zobacz tuż za nimi są przepiękne białe kwiaty – podeszła energiczniej do donicy, podnosząc jednej z nich. Olbrzymi pąk otwierał się w stronę słońca. Constance patrzyła na niego jak zaczarowana. Śnieżna biel kontrastowała z ciemnozieloną łodygą, idealnie symbolizując ją samą. Kruchą, delikatną, a zarazem nieco zamkniętą na otaczający ją świat.


lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury

Constance Lestrange
Constance Lestrange
Zawód : badacz zaklęć
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Pięknej duszy obce są mroki życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kwiaciarnia "Zapach róży" E375e1f9469fca983adeb5f768d65da4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2661-constance-lestrange#42512 https://www.morsmordre.net/t2834-okienko-connie#45604 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2788-sypialnia-constance https://www.morsmordre.net/t2806-skrytka-bankowa-nr-689#45375 https://www.morsmordre.net/t2790-constance-lestrange
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]26.07.16 21:09
Evelyn nie zdawała sobie sprawy, że Arthur i Constance znali się już wcześniej. W końcu uczyła się w Beauxbatons, więc nie wiedziała, jak dokładnie wyglądało życie w Hogwarcie i funkcjonujące tam układy, a Arthur był skryty i wcale nie tak łatwo było od niego wyciągnąć jakieś szczegóły. Decyzje rodów również pozostawały dla niej niewiadomą, ale zapewne chodziło o to, co zwykle – zacieśnianie rodowych relacji, nie bacząc na zadowolenie zaaranżowanej pary.
I, wstyd się przyznać, nawet nie wiedziała, jaki jest ulubiony kolor jej skrytego kuzyna. Dlatego teraz polegała głównie na barwach rodowych, uważając je za bezpieczniejszy wybór, tym bardziej że nie chciała zdradzić się ze swoją niewiedzą. Powinna w końcu znać taki fakt.
- Racja – zgodziła się w końcu, bo prawdę mówiąc, nie miała ochoty cały dzień rozważać doboru kolorystycznego kwiatów, wolała wrócić do posiadłości i zająć się czymś ciekawszym, a kłótnie tylko by to wszystko wydłużyły. Nie dawała po sobie poznać znużenia (a przynajmniej się starała), zresztą matka Arthura poprosiła ją o pomoc, wobec tego była tutaj i musiała głowić się nad tym, jak dobrać do siebie kwiaty. Jako Slughorn znała się, owszem, ale na roślinach mających zastosowanie w alchemii (a większość z nich zdecydowanie nie nadawałaby się na dekorację stołu), ale jako w połowie Rosier, posiadała również trochę wiedzy o kwiatach, choć głównie różach, z których był znany ród jej matki. Guinevere z pewnością byłaby lepszym doradztwem dla Constance, w dodatku rozumiejącym, jak to jest poślubić Slughorna, ale matka Arthura wolała właśnie ją, Evelyn, wiedząc o dobrych relacjach dziewczyny z jej synem i jej wieku zbliżonym do młodego narzeczeństwa. – Uważam, że to połączenie wyglądałoby dobrze i nie budziło kontrowersji. Myślę, że rodzina Arthura również je zaaprobuje – dodała lakonicznie. W końcu nie było sensu się upierać, skoro to nie jej przyjęcie. Przy własnym to ona chciałaby mieć decydujące zdanie, teraz było jej to dosyć obojętne, byle tylko wszystko było zorganizowane dobrze, bez kompromitacji ze strony rodu. – A matka z pewnością będzie nam wdzięczna, jeśli nie ogołocimy jej ukochanego ogrodu.
Zerknęła na kolejne kwiaty pokazane przez Constance. Były duże, świeże i idealnie białe, dobrze komponowałyby się z każdym zestawieniem kolorystycznym, zarówno barwami Slughornów, jak i Lestrange’ów.
- Są ładne. Może wybierzemy te? – zerknęła na ich liście, aby Constance znowu nie wytknęła jej, że nie zauważyła jakiejś małej dziurki. Wydawało się jednak, że było w porządku. – Podejrzewam, że Arthur się ucieszy, widząc cię zadowoloną z przyjęcia – oczywiście nigdy nie była pewna, co kryło się w głowie kuzyna, zwłaszcza w kwestii zaręczyn; chciała po prostu sprawdzić reakcję panny Lestrange. – Macie już ustalony termin ślubu? – Wydawało jej się, że słyszała coś o planach na wiosnę, ale wolała sprawdzić tę informację u samej zainteresowanej. W końcu nie mogła przegapić tak ważnego wydarzenia w życiu swojego bliskiego krewnego.
Zauważyła po chwili w pobliżu także niebieskie kwiaty. Nie były to róże, jednak ich błękit rzucił się w oczy Evelyn, przypominał jej barwy Lestrange’ów.
- Co myślisz o tych? – zapytała, delikatnie chwytając w palce łodyżkę i unosząc jeden z pąków o delikatnych, lekko rozchylających się płatkach jaśniejących ku środkowi kwiatu. Jeśli dokonają wyboru, wtedy zostaną już im tylko świece i ewentualne inne drobiazgi typu serwetki.




Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.

Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]31.07.16 20:56
Nie bez kozery wszystkie nieśmieszne żarty, zależy dla kogo, działy się tylko między nimi. Nie sądziła, że Arthur może dokonać jakiekolwiek tajemnicy – w jej oczach zawsze był tchórzem, kaleką, jakimś wybrakowanym elementem, który wręcz ze stoickim spokojem i rozmarzonym spojrzeniem grzebał w śmierdzących eliksirach. Evelyn była też dla niej niewiadomą – cóż miała o niej wiedzieć oprócz tego jakie nazwisko nosi? Miała pokazać, że będzie wyśmienitą żoną dla Arthura, a czuła, że to spotkanie to dla niej okropna kara.
- Uwierz mi, moja droga, że gdy tylko padnie decyzja co do twojej przyszłości, sama będziesz walczyła o znajome kolory, czasami tylko o akcent, ale z jednej strony wiesz, że to kiedyś nastąpi, a z drugiej… Nie zastanawiałaś się nad tym nigdy? – spytała cicho, bo nie chciała, aby ktokolwiek ich podsłuchiwał. Może tylko ona miała obawy przed zamążpójściem albo było to wręcz naturalne? Czy szlachcianka powinna mieć wątpliwości? Czy mogła jeszcze walczyć o romantyczną miłość, wspólne pływanie w oceanie?
- Jestem naprawdę szczęśliwa, że wybór trafił na tak utalentowanego czarodzieja – powiedziała z uśmiechem na ustach, a wewnątrz aż dusiła się od tych słów. Arthur był jej wrogiem, a nagle miał się stać jedną z najważniejszych osób w życiu. Rozkoszne uśmiechy przebijały się przez wewnętrzne grymasy, a Evelyn na szczęście nie mogła się zorientować, na czym polega ich relacja. Mimo wszystko w ostatnich tygodniach Arthur zaczął budzić w Constance zupełnie inne uczucia. Nie potrafiła ich jeszcze zdefiniować ani nawet zakwalifikować. Kto wie, może kiedyś będzie nawet dumną lady Slughorn? Och, jak okropnie brzmi to nazwisko.
- Prawda? To świetny kompromis – odpowiedziała dumna ze swojego pomysłu. Wszak wyszło na jej , a nie na Evelyn. Zapewne i tak cała rodzina zbierze się przy jednym stole. Czy i Evelyn nie powinna być dumna, że część dekoracji jest dzięki niej?
- W ogrodzie powinny kwitnąć najpiękniejsze kwiaty, ale ścinanie ich to barbarzyństwo – dodała pokrzepiająco. Czasami potrzebowała wyciszenia, a wtedy natura i szum oceanu czy morza przynosił ukojenie. Nie lubiła ciętych kwiatów. Flora stanowiła inspirację nie tylko do badań naukowych, ale do podejmowania trudnych decyzji.
- Evelyn, są przepiękne – podeszła do donicy i powąchała kwiaty. Od razu poprosiła ekspedientkę o zapamiętanie gatunku, bo do zamówienia na pewno będą potrzebowały więcej niż te, które widziały tutaj.
- Kwiecień, na pewno pojawimy się z zaproszeniem osobiście. – sztuczny uśmiech zaczynał ją powoli boleć. Ile jeszcze ma udawać jak jest szczęśliwa z powodu nadchodzącego małżeństwa z Arthurem? Wszyscy tylko nie on. Może jednak nie wszyscy…
- Świetne oko, te też weźmiemy! Patrz, jak podkreślają ci oczy – dodała, unosząc duże pąki do twarzy Evelyn. Tak, zrozum, Slughorn, że macie beznadziejne rodowe barwy. Krew moich wrogów.


lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury

Constance Lestrange
Constance Lestrange
Zawód : badacz zaklęć
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Pięknej duszy obce są mroki życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kwiaciarnia "Zapach róży" E375e1f9469fca983adeb5f768d65da4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2661-constance-lestrange#42512 https://www.morsmordre.net/t2834-okienko-connie#45604 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2788-sypialnia-constance https://www.morsmordre.net/t2806-skrytka-bankowa-nr-689#45375 https://www.morsmordre.net/t2790-constance-lestrange
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]01.08.16 16:28
Evelyn dotychczas tego nie zaznała, jeszcze nie musiała o tym myśleć, ale słowa Constance najprawdopodobniej miały znaleźć odzwierciedlenie również w jej sytuacji. Była przyzwyczajona do intensywnych czerwieni Slughornów i Rosierów, której elementy znajdowały się w pomieszczeniach jej posiadłości i której lubiła posiadać choć niewielki akcent w swoim ubiorze. Nie była pewna, jak odnalazłaby się w innych barwach. Jak czułaby się w błękitach, zieleniach lub przytłaczających szarościach i czerniach? Czy przyszły mąż pozwoli jej zachować choć trochę własnej tożsamości, dumy płynącej z bycia potomkinią Slughornów i Rosierów? Nawet teraz z przodu jej sukienki widniała niewielka broszka wykonana na specjalne zamówienie i podarowana jej przez matkę na siedemnaste urodziny; smukły, srebrny kielich, który oplatała wykonana z małych rubinów róża. Odruchowo musnęła ją dłonią, trudno byłoby jej sobie wyobrazić, że musiałaby być wierna korzeniom męża zamiast własnym.
- Cóż... Jeszcze nie poznałam nazwiska przyszłego narzeczonego, ale wiem, że nastąpi to prędzej czy później – rzekła w końcu. – Wiem też na pewno, że nie potrafiłabym wyrzec się całkowicie swoich korzeni. Nie chciałabym musieć tego robić. – Nawet, jeśli chodziło tylko o kolory i symbolikę, dobrze było zachować je dla pamięci o tym, kim naprawdę była, ale nie wiadomo, jaki będzie mieć do tego stosunek jej przyszły mąż. Musiała pokładać zaufanie w ojcu, że wybierze kogoś, kto nie zmusi jej do wyrzeczeń; zarzucenia swojej pasji do eliksirów, ziół i innych zajęć, których lubiła się podejmować w swoim jeszcze panieńskim życiu.
- O tak, Arthur jest naprawdę zdolnym alchemikiem. Myślę, że można polegać na jego wywarach – zapewniła. Niewątpliwie cennym było posiadanie w rodzinie utalentowanego twórcy eliksirów. Jeszcze cenniejsze – posiadanie samemu takiego talentu. Evelyn była bardzo rada, że los nie poskąpił jej rodowego dziedzictwa, jakim są predyspozycje do alchemii. – O ile dobrze mi wiadomo, ty zajmujesz się zaklęciami, prawda? – Zapytała z ciekawości. W końcu wypadało dowiedzieć się czegoś o narzeczonej kuzyna. Zresztą, dobra znajomość zaklęć także była ważna. Evelyn również poświęciła trochę czasu na ich naukę, zwłaszcza pod koniec szkoły, ale z pewnością nie tak wiele, jak do eliksirów.
- Myślę, że przypadłyby do gustu nawet mojej matce. – Guinevere była dużo bardziej wybredna niż jej córka. A Arthur pewnie nie będzie przykładał większej wagi do dekoracji. Raczej nie podejrzewała go o zainteresowanie innymi roślinami niż te, które można było dodawać do eliksirów. – Kwiecień to wspaniała pora na ślub. Z pewnością chętnie się pojawimy. – Nie, żeby uwielbiała śluby, ale zdecydowanie wypadało się pojawić. Ciekawe, czy wtedy już będzie zaręczona, czy nadal będzie czekać w niepewności na decyzję ojca?
Zerknęła znowu na kwiaty, które Constance uniosła do jej oczu, również błękitnych, odcinających się swą lodową barwą od rodowych czerwieni Slughornów. Westchnęła, kiwając aprobująco głową.
- Sprawa z kwiatami jest zakończona, czy chcesz ich więcej? – zapytała, z ulgą przyjmując to, że panna Lestrange zaaprobowała w końcu jakieś kwiaty i miały już jakiś konkret. Chyba że chciała szukać jeszcze czegoś, ale miały już biele i błękity, które należało dopełnić akcentami w barwach Slughornów.




Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.

Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]01.08.16 20:07
Najdziwniejsze w tym wszystkim była absurdalna przerwa w przyzwyczajeniach. Jak odnajdzie się na obcym dworze? Zawsze w nocy gdy nie mogła zasnąć szła do swojego stoliczka, gdzie czekała na nią jeszcze ciepła herbata. Jak teraz to będzie wyglądać? Będzie dzieliła sypialnie z mężem? Czy pozwoli jej na własny kąt? Jaką bibliotekę mają Slughornowie? Czy będzie tam miejsce na jej zbiory? Całe życie starała się zostać syreną – uczyła się języka trytońskiego pływania, a nagle… Kim miała być przy Arthurze i jego rodzinie? Czy na pewno ją zaakceptuje, czy będzie się mścił za lata szkolne? Z jednej strony chciała poradzić Evelyn, aby nie pakowała się w małżeństwo i została następczynią lody Nott, która organizowała sabaty. A z drugiej… to należało do ich obowiązków. Pokiwała głową, wodząc spojrzeniem za dłonią Evelyn prosto na jej broszkę. Może była tak samo sentymentalna jak Constance?
- Wszystko zależy od męża – uśmiechnęła się, ale na jej twarzy pojawiła się udawana melancholia. Mężczyźni musieli być świadomi, że nagle flag nie da się zmienić. Na wszystko musi przyjść czas, zwłaszcza, że w przypadku Constance zmienia się wrogi obóz na ten, który ma być okraszony za dużą bliskością.
- Jaki jeszcze jest Arthur? – spytała z udawaną nieśmiałością, której na szczęście nie mogła wyczuć Evelyn. Znała jego talent, bo równocześnie rywalizowali o miejsce w Departamencie Tajemnic. Niestety bycie niewymownym wiązało się z poważną umową o poufności, więc nawet nie miała pojęcia, jak wygląda proces rekrutacji. Łudziła się, że już jest obserwowana i niedługo zmieni departamenty.
- Tak, zajmuje się badaniami nad zaklęciami, tworzę je, ulepszam – uśmiechnęła się szczerze, bo kochała swoją pracę. Nie wyobrażała sobie bez niej życia. W tym zbliżającym się wielkimi krokami małżeństwie właśnie dzięki nauce widziała jakąś nadzieję. Co jeśli to ich wspólna kochanka?
- Podtrzymałaś też rodowe tradycje związane z alchemią? Warzycie wspólnie eliksiry? – zapytała z ciekawości. Evelyn nie pachniała charakterystycznie tak samo jak i Arthur. Było w niej coś o wiele delikatniejszego. Może niepotrzebnie była tak do niej uprzedzona? W zasadzie dobrze dogadywała się z reprezentantką rodziny Arthura. Co jeśli Slughornowie tak naprawdę nie są źli i cuchnący?
- Obrazilibyśmy się, jeśli byłoby inaczej, Evelyn – zaśmiała się słodko. Kwiecień był jednym z ulubionych miesięcy Constance. Wówczas wszystko budziło się do życia, a na drzewach pojawiały się pierwsze pąki. Lubiła przechadzać się wtedy ogrodami, szukając zielonych listków. Czyż to nie było piękne? Natura potrafiła się sama odrodzić jak feniks z popiołów. Czy syreny też potrafiły?
- Powinnaś te niebieskie kupić do pokoju, będą pamiątką po naszym spotkaniu. Reszty dodatków niestety nie kupimy w kwiaciarni. Czy pamiętasz adres dworu Arthura? Najlepiej będzie tam wysłać kwiaty – zwróciła uwagę na ważny aspekt. Dlaczego mieliby przynosić bukiety do dworu Lestrange’ów? Miała nadzieję, że Arthur nie będzie kręcił nosem na ich starania. Najchętniej nie szłaby na żadne przyjęcie i zatrzymała czas. Doprawdy, czy zegar tak szybko musiał cykać? Ledwo się obejrzy, a już będzie lady Slughorn!




lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury

Constance Lestrange
Constance Lestrange
Zawód : badacz zaklęć
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Pięknej duszy obce są mroki życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kwiaciarnia "Zapach róży" E375e1f9469fca983adeb5f768d65da4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2661-constance-lestrange#42512 https://www.morsmordre.net/t2834-okienko-connie#45604 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2788-sypialnia-constance https://www.morsmordre.net/t2806-skrytka-bankowa-nr-689#45375 https://www.morsmordre.net/t2790-constance-lestrange
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]01.08.16 23:09
Evelyn również posiadała swoje przyzwyczajenia, które będzie musiała zmienić z chwilą wyprowadzki do obcego dworu. Czy tam też będzie mogła szukać spokoju w szklarniach lub wychodzić przez okienko na płaską część dachu? Już po nim nie chodziła jak wtedy, gdy była dzieckiem, bo wiedziała, że nie wypada, ale lubiła siadać przy okienku na tej płaskiej części i patrzeć na niebo i okolicę, którą było widać znacznie lepiej niż z okien pomieszczeń poniżej. Dwór jej gałęzi rodziny znajdował się blisko morskiej zatoczki, więc widziała jego szare wody i mogła podziwiać widowiskowe zachody słońca. I co najważniejsze, czy będzie mieć równie dobre pomieszczenie na pracownię i dostęp do odpowiednich ksiąg i składników? Miała wiele takich swoich rytuałów i przyzwyczajeń, które były dla niej ważne!
- Dlatego trzeba mieć szczęście do odpowiedniego męża, z którym da się porozumieć i który nie będzie wymagał rzeczy niemożliwych – stwierdziła. Nie łudziła się, że przeżyje romantyczną miłość godną bohaterek powieści, ale pragnęła przynajmniej zgody i zrozumienia. – Arthur jest... Rzeczowy i konkretny. Oddany swojej pasji. Może wydawać się nieco oschły, ale zyskuje przy bliższym poznaniu. – Chociaż znała go właściwie od dziecka, nie tak łatwo było go opisać w kilku słowach. No i dla niej to, co dla kogoś z zewnątrz mogło wydawać się dziwaczne, wcale nie musiało takie być. Kwestia przyzwyczajenia do danego otoczenia. Slughornowie wbrew pozorom też wcale nie byli tacy mroczni i ponurzy, po prostu żyli bardziej do wewnątrz niż na zewnątrz i trzeba było ich lepiej poznać, by zostać dopuszczonym do ich własnego świata.
- Brzmi ciekawie. Zaklęcia... Obszerna i interesująca gałąź magii – stwierdziła, wcale nie fałszywie, bo naprawdę uważała, że to ciekawe zajęcie, no i w jej oczach dobrze świadczyło o Constance. Ceniła ludzi z pasją i wiedzą. Miło było wiedzieć, że nie była próżną panną bez żadnych zainteresowań. – Owszem, podobnie jak większość członków naszego rodu zajmuję się alchemią i prawdę mówiąc, nie wyobrażam sobie że mogłabym ją porzucić. Tworzę eliksiry także na potrzeby rezerwatu Rosierów. – Dzięki rezerwatowi mogła poznać trochę innych realiów pracy niż te w rodzinnej pracowni, no i miała możliwość eksperymentować ze składnikami pochodzącymi od smoków, bo miała do nich ułatwiony dostęp. – Z Arthurem także niekiedy współpracowałam w przeszłości. – I w przeciwieństwie do swojego innego kuzyna, który budził w niej irytację i dziką chęć wsadzenia mu kociołka na głowę, wspominała ten kontakt dobrze.
Na uwagę o niebieskich kwiatach uśmiechnęła się nieznacznie pod nosem. Constance musiała naprawdę uwielbiać ten kolor, jakby nie patrzeć – jej rodowy. Najważniejsze jednak że kwiaty były wybrane i pozostało tylko zamówić ich większą ilość.
- Oczywiście, że znam. Możemy poprosić sprzedawcę, żeby to tam wysłał wszystkie zamówione kwiaty, wątpię, by matka Arthura miała coś przeciwko takiemu rozwiązaniu – stwierdziła, po czym wyciągnęła z torebki niewielki kajecik i zanotowała położenie dworku, by następnie zaczepić kwiaciarkę i przekazać, jakie kwiaty zostały wybrane i gdzie należy je wysłać. Sam Arthur pewnie nie zwróci większej uwagi, że jakieś kwiaty pojawiły się w dworze, ale jego matka będzie wiedziała, co robić i dopnie wszystko na ostatni guzik, a Evelyn i jej matka w razie czego pomogą i wszystko będzie załatwione jak należy do czasu przyjęcia.




Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.

Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]03.08.16 18:29
Jako mała dziewczynka ucząc się z guwernantką historii o rodach, myślała, który z nich będzie najodpowiedniejszy na męża. Szukała cech, gotowych zagwarantować jej spokój, bezpieczeństwo, ale także miłość. Pragnęła zbyt wielu rzeczy na raz, lecz jaka była tak naprawdę cena szczęścia? Swoje barwy rodowe, dwór, przyzwyczajenia czy urodzenie dziedzica? Nie mogłaby nagle odciąć się od najbliższych, a myśl, że nie będzie mogła już zapukać do drzwi Evandry była przerażająca. Ona pierwsza opuści ich dwór, a później… A później będzie lady Slughorn.
- Nie nam przychodzi oceniać, który to odpowiedni – dodała karcąco, bo wypowiedź Evelyn niestety zabrzmiała jakby podważała zdane nestorów. Chociaż nie potrafiła pogodzić sobie z ich decyzją, starała się szukać jakichkolwiek plusów, a od czasu zaręczyn bliżej poznawała Arthura. Niestety, czasem to przekraczało jej cierpliwości i wolała, aby to on zerwał zaręczyny. A może to byłaby decyzja obojga? Czy oni w ogóle mieli cokolwiek do powiedzenia?
- To wasze rodzinne cechy? – zapytała, czując jakby to były największe ogólniki, jakie słyszała o człowieku. Ona o swoich bliskich potrafiła powiedzieć o wiele więcej. Co robią w wolnym czasie, jakie książki lubią i perfumy. Zwykle jak poznawała obce sobie osoby, dodawała kilka szczegółów z ich życia, które chociaż w małym stopniu mogły zadbać o zbudowanie pozytywnych relacji. Nie wiedziała, czy była gotowa na naprawianie relacji z Arthurem, ale starała się chociaż zmieść po sobie gorzki posmak wspomnień.
- Zupełnie odmienna od waszej alchemii, ale gdzieżby stanął świat, gdyby nie było specjalistów od danych dziedzin? – spytała retorycznie z uśmiechem. Jakby to ode we dwie miały zmienić świat. Pomijała już fakt, że w latach pięćdziesiątych kobiety musiały być zdane na łaskę mężczyzn. Wielu jej już powiedziało o wydumanej niezależności, ale ona naprawdę chciała nieść zmiany na świecie. Potrzebowała być sprawcą rozwoju, wiedzieć więcej niż inni.
- To niesamowicie ujmujące, że wasza rodzina się trzyma tak blisko siebie. – dodała, czując podskórnie jakąś nadzieję. A co jeśli mieli zły start? Szukała jakiś punktów zaczepiania, ale jak widać, nie tylko ona uważa Arthura za tajemniczego mruka. Obróciła pierścionek zaręczynowy na palcu, czując po raz kolejny olbrzymie brzemię. Czy podoła nowej roli?
- Czyń honory – zaśmiała się, czekając aż Evelyn przekaże najważniejsze informacje sprzedawcy. Powtarzała nazwę wili w głowie, próbując się do niej przyzwyczaić. Gdy wszystko zostało uzgodnione z ekspedientką, która ewidentnie cieszyła się, że ich kwiaciarnia będzie brała udział w tak ważnym przyjęciu. Constance nawet chwilę pożartowała, że dzięki nim pierwsze kroki w nowe małżeństwo będą o wiele milsze, a natura doda trochę sił.
- Masz ochotę na ciepłą szarlotkę? Chętnie dowiedziałabym się o tobie więcej- powiedziała miło, chociaż to oczywiste, że chodziło o rodzinę, o Arthura, a nie o samą Evelyn. Mimo wszystko nie dała poznać po sobie szatańskiego pomysłu, chwyciła szlachciankę pod ramię i wyprowadziła z bogato wyposażonej kwiaciarni.

Zt :pwease:



lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury

Constance Lestrange
Constance Lestrange
Zawód : badacz zaklęć
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Pięknej duszy obce są mroki życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kwiaciarnia "Zapach róży" E375e1f9469fca983adeb5f768d65da4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2661-constance-lestrange#42512 https://www.morsmordre.net/t2834-okienko-connie#45604 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t2788-sypialnia-constance https://www.morsmordre.net/t2806-skrytka-bankowa-nr-689#45375 https://www.morsmordre.net/t2790-constance-lestrange
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]16.02.18 13:46
02.06.1956r


Było jakby... spokojniej? Owszem, wciąż widoczne były efekty koszmarów jakie miały miejsce głównie w marcu i kwietniu, a zahaczały jeszcze o maj. Jeszcze nie wszystko zostało naprawione, nadal nie wszystko działało tak jak powinno, a jednak karuzela niepowodzeń i nieprzyjemnie dziwnych zwrotów akcji jakby zwolniła, uspokoiła się, dając im odrobinę oddechu. Bertie zamierzał z niej korzystać.
Pogoda może nie była doskonała, a jednak wybrał się po pracy na spacer, zahaczając o mugolską część Londynu. Przepadał za tą okolicą, generalnie za mugolskim światem który w jego oczach niejednokrotnie miał w sobie znacznie więcej magii niż ich. Przede wszystkim zdawał się być jakby spokojniejszy.
Kiedy spadły na niego pierwsze krople, nie bardzo się tym przejął. Najwyżej trochę zmoknie, byle tylko nie padało znów przez wiele dni. Wraz z kroplami spłynęło jednak na niego coś jeszcze, dziwne zawirowanie wcale nie tak obce  resztą kiedy wśród dość nielicznych przechodniów dostrzegł kobietę. Bez wątpienia starszą od niego, to nie miało jednak najmniejszego znaczenia, nie zastanawiał się wiele, za to wiedział że musi ją poznać.
Wszedł szybko do kwiaciarni w nadziei że nieznajoma nie zniknie mu z pola widzenia w ciągu tych kilku chwil, wyszukał spojrzeniem najbardziej kolorowy bukiet jaki tylko mógł znaleźć, upewnił się czy nie ma przypadkiem jakichś magicznych właściwości - w takich miejscach nigdy nic nie wiadomo, a chciał nieznajomą zaprosić na kawę, a nie podtruwać czy omamiać magicznymi kwiatkami! No i nie miał pewności czy kobieta nie jest mugolem. - i zapłaciwszy wyszedł, by rozejrzeć się za ciemnowłosą kobietą o której właściwie to nie wiedział nic. A fakt że nic nie wiedział był jedynie bardziej ekscytujący: brakowało mu chyba czegoś takiego od dłuższego czasu, odrobiny spontaniczności.
Szybko odnalazł nieznajomą wzrokiem i podszedł do niej raźnym krokiem, z uśmiechem, zastanawiając się czy może nie lepszy niż bukiet byłby w tej chwili parasol.
- Dzień dobry, mam nadzieję że nadmiernie się pani nie spieszy, gdyż mam przykrą nowinę, trafiła pani na złodzieja, który zamierza ukraść trochę pani popołudnia. - przywitał się, nie myśląc za wiele jak to w takiej sytuacji, bo i nadmierne zastanawianie się sprawiłoby, że każde słowo brzmiałoby głupio. - Bertie Bott, miło poznać.
Przedstawił się jeszcze, wręczając kobiecie kwiaty. Nie myślał o symbolice, nawet jeśli coś dosłownie spłynęło na niego jakby z deszczem i był pewien, że nie może tak po prostu przejść obojętnie obok tej osoby, nie chciał atakować jej różami które wydawały mu się zbyt wyniosłe i przesadzone. Kolory - ot czego było dzisiaj wszystkim trzeba.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.


Ostatnio zmieniony przez Bertie Bott dnia 16.02.18 21:56, w całości zmieniany 1 raz
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kwiaciarnia "Zapach róży" Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]16.02.18 20:47
Czuła się dziwnie przytłoczona, jakby się dusiła. Siedziała przy swoim biurku w Biurze Aurorów od kilku minut patrząc się bez celu przed siebie. Pomimo starań nie potrafiła skupić się na leżących przed nią papierach i własnoręcznie napisanych notatkach. Litery zlewały się ze sobą, tworząc niezrozumiałe skupiska dziwnych znaków. W końcu zrezygnowana wstała, postanawiając zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie mogła dłużej znieść tej dziwnej atmosfery, która nie pozwalała jej wykonywać własne obowiązki. Ukojenia postanowiła więc szukać wśród ulicznego gwaru i uroczych wystaw sklepowych - w mugolskiej części Londynu. Tam czuła się niemal jak w domu, wspominając beztroskie zabawy na plaży wraz z bratem i innymi dziećmi z rodzinnej wioski, w której kiedyś mieszkała. Brak podziałów i wszechobecny rodzinny klimat to tylko niektóre uczucia, które opanowywały ją w miejscach, w których spędziła prawdopodobnie jedne z najpiękniejszych lat swojego życia. Chciała sobie to przypomnieć, chcąc pobudzić w sobie siłę i motywację do kontynuowania pracy. Pragnęła przywołać wspomnienie brata, który z pewnością wykonywał podobne zadania co ona. Czy on również miał takie dni, w których najchętniej wróciłby do domu, zapominając o powinnościach?
Nagle zatrzymała się przed jedną z wystaw, dostrzegając stare antyczne naczynia, przypominające te matczyne. Uśmiechnęła się pod nosem, wzrokiem śledząc bieg ornamentów zdobiących porcelanowe talerze. Im dłużej się w nie wpatrywała tym wyraźniej dostrzegała charakterystyczne dla zużycia rysy. Podniosła głowę, by przeczytać widniejący nad drzwiami napis. Antykwariat. Chwilę biła się z myślą czy powinna wejść do środka, zatapiając się w tym niepowtarzalnym klimacie. Teoretycznie miała jeszcze trochę czasu, lecz wiedziała, iż wejście do środka groziłoby zaginięciem nawet na dłuższe godziny. Z westchnieniem cofnęła się do tyłu, nagle czując chłodne krople opadające na twarz. Spojrzała w górę wyraźnie zdziwiona. Zatopiona we własnych myślach nawet nie spostrzegła deszczy, który nagle się rozpadał. Najdziwniejsze było w tym jednak to, iż nagle poczuła zapach morskiej bryzy zmieszanej z cytryną. Czyżby z tęsknoty za domem zaczynała mieć jakieś dziwne wonne wspomnienia?
I wtedy usłyszała jego głos. Spojrzała na niego, a jej wzrok niemalże od razu padł niebieskie oczy. Rozchyliła lekko wargi, czując jak mimowolnie uśmiecha się do nieznajomego. Choć wcześniej zignorowałaby podobne zaczepki, to zaproszenie mężczyzny ją ucieszyło i wywołało cichy śmiech. Czuła bijące szybko serce, które nakazywało zgodzić się bez wahania.
- Z przyjemnością oddam panu moje popołudnie - odpowiedziała, nie potrafiąc oderwać wzroku od jego oczu. Zatonęła wśród tego błękitu. - Evey Howell.
Dopiero wówczas jej wzrok padł na bukiet kwiatów, które najwyraźniej były przeznaczone dla niej. Uradowana przyjęła go, czując się jak małe dziecko, które dostało prezent. Zwłaszcza, iż dawno nie otrzymała żadnego bukietu.
- Dziękuję, są przepiękne. Dokładnie takie, jak lubię - odpowiedziała, nie do końca trzymając się prawdy - tak naprawdę nie miała swojego ulubionego gatunku kwiatów. Czuła jednak, iż powinna to powiedzieć. - To skoro już zamierzasz mnie gdzieś porwać, to mógłbyś zdradzić gdzie?
Spytała, choć tak naprawdę nie miało to dla niej znaczenia. Liczyła się tylko sama obecność mężczyzny i fakt, iż ma możliwość bliżej go poznać.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kwiaciarnia "Zapach róży" [odnośnik]23.02.18 16:39
Zapach. Choć jego uczucia do pierwszej miłości już dawno się odmieniły, choć trudno byłoby mu nazwać tę samą osobę miłością szczerze i bez wątpliwości, nadal pamiętał słodkawy zapach kojarzący się z tą jedną osobą. To wspomnienie było przyjemne, mimo wszystkich perypetii jakie wydarzyły się po drodze, mimo wszystkiemu co się zmieniło, co bolało, co wiązało się z oczekiwaniem lub zawodem, przede wszystkim mimo to, że w końcu wieloletnie uczucia po prostu rozbiły się o mur rzeczywistości... wspominał to dobrze. Te dni, to uczucie, poczucie radości związane z bzdurami, z uśmiechem, z widokiem drugiej osoby. Z czegoś, co możnaby opisać jako słodycz z dodatkiem goryczy, po opadnięciu negatywnych emocji i zawodu pozostały po prostu dobre wspomnienia, bo te dobre rzeczy chciał pamiętać. I chciał poczuć coś takiego jeszcze raz, równie silnie, choć bez wątpienia bardziej dojrzale. Być może oni byli oboje zbyt bardzo dziećmi kiedy się poznali i być może ta dziecinność przeplotła się przez ich wszystkie wzloty i upadki, czyż nie jest to jednak ostatecznie wspaniałe doświadczenie?
Na zapach jedynie więc uśmiechnął się lekko, łagodnie, wspomnienia zaraz zresztą zniknęły, odpychane przez teraźniejszość której lubił trzymać się młody Bott. Ładny uśmiech nieznajomej zachęcił go do ruchu, nawet gdyby ta miała go spławić, dlaczego miałby nie podejść? Ostatecznie nic nie traci.
A jednak nieznajoma już za chwilę stała się znajoma, w każdym razie postanowiła poświęcić mu trochę czasu i podać imię.
- Bertie Bott. - przedstawił się, ciesząc się jednocześnie radosnym wyrazem jej twarzy, gdy bukiet został przyjęty. Kwiaty, drobiazg, ładne rośliny zbite z bukiet, a jednak w jakiś sposób dodawały jej uroku, a może to tylko ten radosny wyraz sprawiał że wydawała się jeszcze ładniejsza? - Cieszę się.
Czy na prawdę lubiła właśnie ten typ kwiatów czy nie - najważniejsze, że ten bukiet przypadł jej do gustu. Bertie nie zastanawiał się nad drobiazgami, nie miał też powodów wątpić w jej słowa.
- Tak właściwie nie miałem konkretnego planu. - przyznał szczerze, bo i potrzebował choć krótkiej chwili na namysł. Nie chciał prowadzić jej przez pół Londynu, nie miał także pojęcia że ma do czynienia z czarownicą i że mogą przenieść się w każdej chwili gdziekolwiek. - Aczkolwiek słowo czekoladziarnia bardzo do mnie przemawia. Co o tym myślisz? - spytał, chcąc zabrać swoją towarzyszkę z deszczu. Jemu on nigdy zbytnio nie przeszkadzał, jednak kobiety z reguły nieznoszą wpływającej z nieba wody, nie chciał więc by czuła się niekomfortowo. Nie było z resztą jeszcze zbyt ciepło, a szyld obwieszczający iż w tym miejscu można zjeść coś dłodkiego brzmiał dobrze. Może warto wybadać konkurencję?
Albo po prostu zjeść coś dobrego poza pracą.
- Co więc wyciągnęło cię dzisiaj z domu, Evey? - zagadnął, chcąc dowiedzieć się na jej temat czegoś więcej. Co robi, skąd jest, co lubi, czego nie. Cokolwiek. Miała ładny, melodyjny głos, przyjemnie się go słuchało.

ztx2 i przeskakujemy tutaj? fluffy



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kwiaciarnia "Zapach róży" Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Kwiaciarnia "Zapach róży"
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach