Wydarzenia


Ekipa forum
Ślepy zaułek
AutorWiadomość
Ślepy zaułek [odnośnik]10.03.12 22:59
First topic message reminder :

Ślepy zaułek

Opodal podniszczonej knajpy, gdzieś koło wiecznie nieświecącej latarni znajduje się wąska, pogrążona w mroku uliczka - uliczka zakończona wysokim, masywnym murem, którego to nie sposób przeskoczyć, na którego nie sposób się wspiąć, nawet przy pomocy drugiej osoby. Ludzie szemrają, iż to właśnie tutaj, wśród wiecznie zalegających śmieci i odpadków, kamiennych ścian budynków poplamionych czerwienią, swe spotkania odbywają podejrzane typki Śmiertelnego Nokturnu. Paserzy, nieszkodliwi przemytnicy, handlarze ziela wiedźm, czy i gorsi, zepchnięci poza margines społeczny recydywiści umiłowali sobie ów ślepy zaułek do załatwiania swych szemranych interesów, ubijania targów, załatwiania między sobą zatargów. Obowiązuje ich chyba jakaś niepisana zasada, gdyż zaułkiem tym potrafią się dzielić, potrafią nie wchodzić sobie w paradę - a przynajmniej w większości przypadków. Jedynie czasem znaleźć tu można jakiegoś nieboszczyka.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ślepy zaułek - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ślepy zaułek [odnośnik]26.01.16 22:07
Skoro teraz się trochę zdekoncentrował, to niech następnym razem postara trochę rozwinąć swoją czujność, bo bez niej szybko zginie. Szczególnie na Nokturnie. Barry już zdążył nieco przywyknąć do życia w cieni różnych plotek i spekulacji na temat tego miejsca. Wiele uwag, niekoniecznie tych dobrych usłyszał na swój temat, ale nimi się nie przejmował zbytnio. Ma własne, poważniejsze problemy na głowie, które piętrzą się z każdym dniem. - Chcesz?- zapytał się i już jego wolna prawa dłoń powędrowała do wsiąkiewki, w której były między innymi papierosy. Jeśli chciał, to Barry jemu dał, a jak nie, to rozluźnił rękę wzruszając bezradnie ramionami. Wystarczyło tylko jedno słowo, a dostanie kawałek szluga, czy jak to się mówi na tego papierosa. Sam na razie teraz chwilę odpuscił palenie i luźno trzymał lewą dłoń z papierosem. Jedynie to lekko strzepnął opyłki tytoniu, które spadły na ziemię.
- Widzę, że coraz gorzej jest z Tobą... Może...- spojrzał na niego chcąc ocenić, czy będzie stać na jego nowy towar z półki. Nie, żeby nie chciał się podzielić z chłopakiem! Ale nie chce oferować tego, czego nie będzie mógł nawet spłacić w kilku ratach. Chodź u rudzielca ciężko jest o raty w narkotykach, bo zdecydowanie wolał dostać pieniądze od razu, niżeli czekać nie wiadomo ile na kwotę, którą i tak powinien oprocentować kosztem czekania. - Może dąłbym ci coś lepszego od tego, co dostajesz? Mam nowy nabytek... bardzo drogi, ale skuteczny...- przestał opierać się o ścianę zerkając na Ronana, po czym rozejrzał się, czy nikt nie idzie w ich stronę i sięgnął do wsiąkiewki. Skusi się na coś nowego, czy pozostanie przy starym towarze?
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Ślepy zaułek - Page 7 Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]26.01.16 22:22
Widocznie Ronan wydaję się być bardzo pewnym faciem, skoro przeszedł prze kawałek ulicy i jeszcze żyje. Chociaż czuje się wręcz przeciwnie. Albo po prostu ma szczęście. Może to jeszcze nie jego czas by umierać. W końcu jest młody, piękny....bez pracy i wyniszczają go narkotyki. Ale żyje.
Barry nie musiał długo czekać na odpowiedź. Chłopak tylko przytaknął i wziął papierosa, co wiązało się z tym że rudzielec zapewne pożyczył mu zapalniczkę. Ronan akurat wolał te magiczne, bo nie trzeba było latać i szukać ognia. Ale nie pogardzi też takim zwykłym, mugolskim papierosem. Taka zmiana pewnie będzie dobra. Haddad odpalił papierosa i się zaciągnął. Od razu poczuł się lepiej, a przynajmniej tak mu się wydawało. Odetchnął z ulgą. -A kiedykolwiek było dobrze?- Zapytał, uśmiechając się do przyjaciela. -A ty? Jakoś się trzymasz?- Zagadał. W końcu siedzieli w tym razem. Barry sprzedawał, Ronan kupował. Tak to działało. Oboje ćpali.Tyle że Haddad, krócej. Pewnie rudzielec nie raz przeżywał to co on teraz, i już nauczył sobie z tym radzić. Ronan nie chciał się uzależnić, chociaż spójrzmy prawdzie w oczy. Był uzależniony. Starał się ograniczać. Raz na dwa tygodnie. Słabo mu to wychodziło. Po każdej dawce chciał więcej. Dobrze że budżet mu na to nie pozwala.
-Bardzo drogi? Przykro mi druhu, ale raczej mnie nie stać. Od trzech lat szukam pracy, muszę spłacać mieszkanie i mam kota na utrzymaniu. Plus te pieprzone narkotyki.- Powiedział, trochę zdenerwowany. Jakby o tym pomyśleć, dużo tego. Poza tym, Ronan chyba pierwszy raz użył słowa "narkotyki". Ale nie ma się co oszukiwać. Po chwili jednak się uspokoił, i znowu uśmiechnął się do rudzielca. -Ale miło że proponujesz.- Och tak. Miło. Dla Barrego był to zarobek. Ale niestety, Ronana nie było stać.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]26.01.16 22:39
Rudzielec pożyczył brunetowi swą zapalniczkę, a potem ją schował z powrotem do jego wcześniejszego miejsca. Cicho nawet zaśmiał się słysząc jego pierwsze pytanie, a jego uśmiech nie zszedł, dopóki nie poleciało kolejne pytanie. Wtedy może jego uśmiech zmniejszył się, ale starał nie pokazywać po sobie, w jakiej nędzy psychicznej się znajduje. - Nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Jak to nokturnowe życie. Człowiek zdążył przywyknąć do niego.- odpowiedział spokojnie i zaraz przyłożył papierosa do ust, a raczej gąbczastą część, tak zwaną filtr i sekundę później już dym poleciał z nosa. Wytrzymał chwilę, więc zaraz resztę dymu wypuścił już przez usta.
- No wiesz, taka śnieżka to kosztuje pięciokrotną wartość opium, które ci sprzedaję. Tego też łatwo się nie dostanie na rynku, a nieliczni sprzedają ten towar. - powiedział zerkając na papierosa chcąc ocenić, ile jemu jeszcze zostało do wypalenia. Już niewiele. Zaraz prktycznie będzie kończyć. Jeny, jaki smok z niego, że tyle tego pali. Kolejne uzależnienie, tyle że w przyszłości, jeśli nie pohamuje się. - i spokojnie Ronan. Sam wiele zapłaciłem, by mieć w rękach ten drogocenny towar, który potrafi być zarówno pomocą medyczną, jak i siekierą życia. Dam ci na spróbowanie odrobinkę tego za friko.- powiedział podchodząc do Ronana i wyjął ze swojej wsiąkiewki malutki woreczek ze śnieżką. Nie da jemu całego woreczka, o nie. Przesypie jemu odpowiednią dawkę na spróbowanie, aby mógł chociaż przeżyć spotkanie z tym narkotykiem. - Normalnie bym tego nie robił, ale czego się nie robi dla przyjaciela. Weź, naprawdę. Potem spotkamy się i powiesz, na co się zdecydowałeś. Zgoda?- powiedział zerkając na Ronana, lecz nie podawał jemu woreczka z narkotykiem. Nawet zwinął pięść, aby mieć gwarancję, że nagle nie zostanie jemu wyrwana. Stary nawyk bo wcześniejszym incydencie.
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Ślepy zaułek - Page 7 Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]26.01.16 23:01
Barry może i nie był jakimś rasowym palaczem, w porównaniu do Ronana. Papierosy zawitały w jego życiu o wiele wcześniej. Ale kto by się tym przejmował. W dzisiejszych czasach, kiedy to niektórzy ludzie dalej pamiętali wojnę? No tak. Jakie to śmieszne, że z jednej strony bomby rozwalają budynki, a z drugiej strony żyją sobie czarodzieje, którzy mają gdzieś problemy mugoli.
Minusem uzależnienia było to, że przestawało się doceniać daną rzecz. Nie było się już niezależnym. Na brak papierosów akurat Ronan nie narzekał, bo były w miarę tanie i dostępne wszędzie. Po chwili palenia, mógł się wydawać mniej nerwowy. Barry jako jedyny człowiek, ma przed sobą słabości Ronana. Chłopak spokojny, trzeźwo myślący, w jednej chwili zmienia się w nerwowego narkomana który myśli tylko o kolejnej działce. Na szczęście, wie o tym tylko rudzielec. A Ronan ufa mu, że ten nie wykorzysta jego słabości przeciwko niemu. Poza tym skąd ten pomysł? Był jego kumplem. -Śnieżka? Słyszałem że łatwo od tego wykitować. Może dlatego jest taki drogi...- To śmieszne że ludzie płacili za własną śmierć. I to taką sumę. A Ronan, płacił za spokój.
Chłopak potrzebował czasu do zastanowienia. Nie musiał nic mówić. Jego mina mówiła sama za siebie. Myślał. Rozważał za i przeciw. W końcu odezwał się nałóg.
Spróbuj. Nic ci się nie stanie. To tylko odrobina. Będziesz się świetnie bawił i nic za to nie zapłacisz.I tak cię nie stać. Nie uzależnisz się...
Z nimi trudno walczyć. Z głosami w głowie. Pojawiły się wraz z pierwszym ćpaniem. To raczej nic złego. Wiele osób myśli w ten sposób. Tylko z jakiegoś powodu, Ronan chciał je odpędzić. Zamknął oczy, złapał się za głowę i potrząsnął głową. W końcu się poddał. Otworzył oczy i gapił się w podłogę, jakby miał tam odpowiedź. Spojrzał na rudzielca. -Dobra, ale przesyp mi to w coś, jeśli możesz. Muszę to jakoś zabrać do domu. Pewnie rozumiesz.- Ronan włożył rękę do kieszeni i poczuł pieniądze. Miał je przygotowane. Na swoją potrzebę. Ale nie. To załatwi zaraz. Jeszcze się nie chce żegnać. A zazwyczaj tak kończą się tego typu spotkania.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]27.01.16 0:26
Ronan palił jak nałogowiec, na Barry nałogowo ćpał, gdy Ronan dopiero zaczyna przygodę. W narkotyki łątwo jest się wkręcić, lecz ciężko jest wyjść nawet po spróbowaniu. Chyba, że ma się na tyle silną wolę, że umie się podziękować dalszej degustacji złowrego towaru. Ale w sumie trzeba na coś umrzeć. Tylkko trzeba wybrać to tak umiejętnie, by przy tym pożyć sobie z trochę czasu. Barry i tak musiał dożyć chociażby narodzić swego syna, aby mieć pewność, że jego ród nie wygaśnei nawet jeśli Garrett będzie miał córkę, albo nie uda się jemu zrobić dziecka. Za bycie szlachcicem powinno dostawać się jakieś pieniądze, przynajmniej Weasleyem. Życie rudzielcem w tych czasach jest mocno skomplikowane i trzeba liczyć się z krytyką połowy ludzi żyjących na tej kuli ziemskiej. A mając jeszcze nazwisko Weasley... Naprawdę powinnin dostawać dofinansowanie z Ministerstwa, albo chociaż rodziny, które mają powyżej dwójki dzieci. Może to jest ta chwila, gdy trzeba się zastanowić nad zrobieniem  przyszłości pięciorgo rudych dzieci, aby w przyszłości dostawać za samo posiadanie dzieci jakieś pieniądze do skrytki w Gringottcie. Może wtedy wystarczy pensja u Ollivandera, aby dzieci miały na wyprawkę i co do gardła włożyć. Moze wtedy zakończy swoją działalność narkotykową na Nokturnie, chociaż kto wie, czy nałogowiec będzie umiał powiedzieć "Dziękuję, teraz zapraszam kofeinę i cukier". Chyba nie. Mo że też i dlatego proponował Ronanowi coś mocniejszego, a jednocześnie niebezpiecznego. - No wiesz, w tym jest serce willi. A serce willi nie jest tak łatwo dostać, chyba że masz jedną na oku i umiesz oprzeć się ich urokowi. Może któraś z panienek Malfoy'ów jest willą. Ważne jest jedno - wille są blondynkami. Nigdy nie będą rude bądź brunetkami.- powiedział uśmiechając się wesoło, lecz nic więcej nie powiedział. Poczekał chwilę, gdyż widział na jego twarzy konsternację. Myślał. Niech myśli. Barry nie chciał jemu wykorzystać jego słabości dla własnego zarobku, bo przecież w innym przypadku wziąłby za to jakieś pieniądze, prawda? On chce pomóc swemu przyjacielowi. Widzi, ze niezbyt dobrze się czuje, a opium niezbyt jemu pomaga. Co prawda, opium można brać częściej, niż raz na dwa tygodnie, ale każdy sam reguluje sobie dawkę. To złota rybka ma takie ograniczenia, ale jej nie chce proponowac Ronanowi. Nie dość, że zapłaciłby za nią torchę, to też musiałby prawdopodobnie zakupić macki ośmiornicy, aby móc w pełni delektować się narkotykiem. W końcu Złota Ryba jest płynnym narkotykiem, a Barry posiada tylko tę sproszkowaną część tego narkotyku, który dopiero w połączeniu z ośmiornicą i wodą wywołuje pełne swe działanie. A co taka śnieżka potrafi? Oj, bardzo wiele. Nawet nie trzeba jej zbyt mocno przygotowywać potem samemu, rpzynajmniej tak Weasley słyszał od niektórych. W końcu Ben niewiele o niej powiedział, więc rudzielec musiał sam o tym się dowiedzieć, co nie było wręcz oczekiwaniom, łatwe. Jak sam wcześniej wspominał, niewiele osób tym handluje.
Gdy Ronan zaakceptował jego propozycję, Barry przytaknął głową.- Taki miałem zamiar. Spróbowałbyś mi tu teraz wziąć. Chyba bym Ciebie powiesił przy najbliższym słupie.- rzucił żartobliwie i dopalił do końca swego papierosa. Choć gdyby chciał teraz wziąć, to Barry raczej by szybko zniknął, bo nie chciałby być na widoku przy osobie, która właśnie sprawdza na sobie jakość towaru. To byłoby wręcz samobójstwo dla niego, jaki dla Ronana, bo on pewnie by trafił na odwyk. A tego obaj panowie nie chcą, przynajmniej Barry nie chce. Raz, nie ma czasu. Dwa, po odwyku mógłby pożegnać się z Ollivanderem, bo nie wiadomo, czy chciałby jego przyjąć z powrotem wiedząc o jego narkotykach i odkrywajac prawdę w jego kłamstwach. Trzy, zaraz by pewnie musiał wyjść za swą narzeczoną, by zatuszonać jego wybryk i próbować uratować ich sytuację wśród arystokracji. Zdecydowanie nie byłoby lekko.
Weasley wypalił papierosa i zaraz wypuścił go z lewej dłoni na ziemię. Zdeptał go chcąc stłumić ogień, który mógłby niekontrolowanie rozprzestrzenić się po nokturnowskim zaułku. Jeszcze by tego jemu brakowało, aby został oskarżony o celowe podpalenie Nokturnu. No po tym to raczej życia by nie miał od nikogo. Wolał zdecydowanie teraz zapewnić sobie spokój. Zaraz gdy zgasił ogień, zwrócił całą swą uwagę na wsiąkiewkę, którą trzymał w prawej dłoni wraz z narkotykiem. Zaraz włożył lewą dłoń do wsiąkiewki i zaczął przeszukiwać ją dogłębnie. Książki, różdżka, kolejne książki, jakaś paczka chusteczek, paczka papierosów, zapalniczka... może zaraz się znajdzie, chwila. Czy to nie byłą damska wsiąkiewka? No gdzie tam! Po prostu Weasley uważa swą wsiąkiewkę za skarbicę i trzyma w niej najbardziej wartościowe rzeczy... opium, trzy woreczki opium, dwa woreczki Złotej Rybki... już jest blisko, dajcie jemu moment. Jeszcze trzy, dwie jedna sekudna... znalazł pusty woreczek foliowy. Wielka radość, chwała Merlinowi i cesarzowi bądź królowej kraju [nie znał się na polityce wśród mugoli, więc chwała dla władcy Anglii]. W końcu nie używał tutaj zwykłęgo zaklęcia Accio, który prawdopodobnie po sekundzie wywołałby pusty woreczek. Wyjął znaleziony po krótkiej chwili woreczek i przyłożył go między palec wskazujący a kciukiem. Aby on przypadkiem nie spadł na ziemię. Schwycił wsiąkiewkę i na razie schował do szaty, po czym zaraz jeszcze raz upewnił się, że nikogo tu nie ma. Dobra, czysto, bezpiecznie. Zero aurorów czy wścibskich oczów/uszów, które mogłyby zakłócić te spotkanie. Schwycił woreczek ze śnieżką w lewą dłoń i lekko rozszerzył otwór. Tą samą czynność powtórzył z drugim woreczkiem, którą rozszerzył i trzymał w prawej dłoni. Lekko drgnał lewą dłonią, aby odrobinę, nie za wiele, ale też nie za mało, wleciało do czystego woreczka. Drobinka, druga drobinka, kilka drobinek... w końcu wleciało tyle, ile powinno być na posmakowanie śnieżki. Zamknął woreczek z pozostałym towarem i schował na chwilę do kieszeni, by zaraz lewa dłoń mogła dokładnie i szczelnie zamknąć drugi woreczek przeznaczony dla Ronana. Upewnił się jeszcze, że nie uleci ani drobinka, nie grama, drobinka śnieżki. Przekazał arabowi obiecaną darmową próbkę, a sam zaraz wyjął pozostały towar z kieszeni i wsiąkiewkę. Owy woreczek włożył z powrotem do wsiąkiewki i zamknął ją szczelnie. Swój woreczek schował do kieszeni wewnętrznej szaty i wrócił swym spojrzeniem na Ronana. - Powiedziałem... to jest darmowa próbka, Ronan. Tylko uważaj. Niby masz bezpieczną dawkę, ale każdy gram inaczej działą na czarodzieja. Musisz wziąć to pod uwagę, jak weźmiesz śnieżkę. Tylko nie przesadź, bo nie chcę Ciebie potem odwiedzać w szpitalu. Zgoda?- chciał się upewnić, że zna swoją granicę i wie, aby nie przesadzić. Fakt, że sam słyszał o śnieżce wiele mogło o nim świadczyć, ale słyszeć, a zażyć ten narkotyk, to są dwie różne strony medalu. To jest tak samo, jak przy piciu kawy. Kawa różnie działa na człowieka, a mówić o niej można naprawdę bardzo wiele. - Wiesz gdzie mnie szukać oraz pod jaki adres wysyłać do mnie sowę. Tak myślę, że na początku listopada możemy się spotkać, chyba że wcześniej podejmiesz swą decyzję. Chyba, że chcesz mieć w zanadrzu opium?- zapytał i zaraz znów włożył swą rękę do wewnętrznej kieszeni szaty, by po chwili wyciągnąć wsiąkiewkę. Weasley zaraz włożył rekę do środka i tym razem w miarę sprawnie odszukał woreczek opium, który zazwyczaj dostawał Ronan. Podrzucił go w lewej dłoni i zerknął na bruneta chcąc usłyszeć jego decyzję. Czy chce opium [za opłatą oczywiście], czy może dziś skończą tylko na śnieżce. Trzeba zaznaczyć, że oba narkotyki są niebezpieczne, ale bardziej niebezpiecznym zdecydowanie jest śnieżka.
- I ten, nie rozpowiadaj zbyt głośno o tym, że dałem ci śnieżkę. Ja ją proponuję osobom, które znam i wiem, że mogę im zaufać. Zgoda?- dopowiedział po chwili chcąc mieć pewność, że wieści o posiadaniu przez niego śnieżki nie rozprzestrzeni się po całym Londynie.
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Ślepy zaułek - Page 7 Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]27.01.16 14:10
Ronan nie miał takich problemów. Jego nazwisko nie było zbytnio szanowane. Chciałby mieć córeczkę. Taką słodziutką. Co by lubiła czytać książeczki i ciągle prosiłaby o jednorożca. Najpierw co prawda trzeba by kogoś znaleźć. Ale z tym chłopak się nie śpieszy. Jak na razie jego żoną jest opium, a kto wie. Może Śnieżka będzie kochanką? Gdyby chciał mieć ludzką żonę, musiałby zerwać stare kontakty. Nie z Barrym, ale z narkotykami. A to nie będzie łatwe.
-Sprawdzam tylko, czy nie masz zapędów samobójczych.- Ronan nie jest na tyle zdesperowany żeby brać teraz. I nie jest też na tyle głupi. Ale chciał mieć pewność, że przyjaciel nie da mu tego rozsypanego do dłoni. Barry był zawodowcem, ale Ronan pomimo swojego dzisiejszego roztrzepania, zachował trochę trzeźwego umysłu.
Arab obserwował rudzielca ze spokojem. Już się uspokoił. Zaraz będzie miał tą odrobinę w swoich rękach. Palił. Powoli ciągnął papierosa i delektował się jego smakiem. W porównaniu do rudego, palił szybciej. Był już zaprawiony w boju. Aktualnie mu się kończył, tak jak to spotkanie. Kiedy w końcu nadeszła jego chwila, włożył końcówkę papierosa do ust i dyskretnie przejął narkotyk. Schował go do przedniej, dość głębokiej kieszeni w spodniach. Postanowił przez całą drogę trzymać w niej rękę. Tak na wszelki wypadek, gdyby trafił na nachalnego złodziejaszka. Chłopaczyna skończył papierosa i rzucił nim o ziemię, przydeptując go. -Wezmę to pod uwagę. Też nie widzę siebie w szpitalu.- Powiedział uśmiechając się. Czuł się jak gówno, ale i tak potrafił zażartować. Miał nadzieję że ta śnieżka mu wystarczy, przynajmniej na jakiś czas. Ronan dotknął pieniędzy w kieszeni. Jeśli nie kupi opium, będzie do przodu. Zachowa te pieniądze na później. Jeśli kupi teraz, pewnie będzie go kusić by wziąć wcześniej niż powinien. Chwila zastanowienia i chłopak miał odpowiedź. -Dobra. Opium kupię innym razem. Dzięki bracie. I możesz być spokojny. Nie powiem nikomu. Zresztą, nigdy nikomu nic nie mówię.- No tak. Arab nie miał komu powiedzieć. Nikt nie wiedział o jego problemach narkotykowych. I chciał, żeby tak zostało.
-Do zobaczenia, przyjacielu- Uśmiechnął się do rudzielca, klepnął go w ramię i skinął głową na pożegnanie. I ruszył przed siebie. Szybkim, pewnym krokiem. Jakkolwiek się czuł, musiał udawać że jest inaczej. Musiał dotrzeć do domu ignorując krzywe spojrzenia przechodniów na Nokturnie.

2zt
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]15.02.16 14:55
6 listopada

Pojawienie się tutaj było błędem, ale w obecnej chwili umysł Colina był zbyt zamroczony alkoholem, by roztrząsać każda sprawę sensownie. Zresztą co było bardziej sensownego od pojawienia się na mrocznym Nokturnie nieopodal, w którym mieszkała Rita, gdy serce Colina było boleśnie przebite nieszczęśliwą miłością? Czyż dawna kochanka nie była doskonałą odskocznią od trudów szlacheckiego żywota, gwałtownie zaburzonego tragiczną decyzją nestora Yaxley'ów? Nasz biedaczyna zrobił więc to, co zrobić należało - wyciągnął z piwniczki swoją najlepszą szkocką, zapakował kawał porządnej wałówy, coby Rita mu nie jazgotała nad uchem, że pojawia się bez zaproszenia i bez jedzenia, a potem wpakował się do kominka, lądując prosto w swoim gabinecie w Esach. Stąd już tylko kilkaset kroków dzieliło go od upragnionego celu, do którego dążył - mimo dość zaskakującej pory - krokiem w miarę równym, rytmicznym i nie chwiejąc się przy tym za bardzo, co dla samego Colina było nie lada zaskoczeniem.
Nawet nie mamrotał pod nosem żadnych większych przekleństw w kierunków Yaxley'ów, głupich zasad i jeszcze głupszej szlacheckiej tradycji; ograniczył nawet złośliwy bulgot pod swoim adresem, że ze wszystkich młodych szlachcianek w stanie panieńskim, przyszło mu się zakochać właśnie w tej, której rodzina trzymała go na odległość dwumetrowego kija. Potknął się nagle o chodnik, cudem ratując się przed upadkiem, ale ani przez myśl mu nie przyszło, by wypuścić z rąk butelczynę szkockiej, chociaż o wiele bezpieczniej byłoby schować ją do kieszeni. W głowie kołatała mu się tylko jedna myśl, by dotrzeć do małego mieszkanka Rity, zakopać się pod kołdrami w jej łóżku i nie wyściubiać nosa poza pierzynę przez całą wieczność.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]15.02.16 14:55
The member 'Colin Fawley' has done the following action : rzut kością

'Nokturn' :
Ślepy zaułek - Page 7 LjslkWC
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ślepy zaułek - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]15.02.16 15:22
18 listopada

Istniało co najmniej dwanaście powodów, dla których szukanie Cezara w pijackich melinach Nokturnu mijało się z celem - kuzyn gustował wszak w lokalach nieco wyższej klasy i z nieco lepszym towarzystwem. Cecilie z doświadczenia wiedziała jednak, że nawet arystokracja od czasu do czasu łamie wszelkie konwenanse, bratając się z pospólstwem i oświecając swą szlachecką obecnością tych maluczkich, którzy mieli z nimi dotąd do czynienia wyłącznie w formie wycinków z gazet. Przeszukanie Nokturnu było jednak zajęciem porównywalnym z syzyfową pracą - liczba ślepych zaułków, brak, wnęk, furtek, kamienic, spróchniałych drzwi prowadzących na podwórze, kręcących się w szumem szat czarodziejów i czarownic o nieprzychylnych spojrzeniach - to wszystko sprawiało, że zadanie to wydawało się cokolwiek niewykonalne. A przy tym zdecydowanie niewarte świeczki, skoro Caesar prędzej czy później przytarga swój odwłok do jej małego biura, nonszalancko oprze się o ścianę i zapyta, jakie zyski osiągnął lokal w ostatnim tygodniu. Ryzykowanie wizyty na Nokturnie dla tego obiboka było więc niemałym szaleństwem, Cecilie była jednak postawiona pod ścianą - sprawa nie cierpiała zwłoki, klient domagał się rozmowy z szefem (ją traktując jak jakiegoś obrzydliwego pająka), więc cóż innego mogła zrobić, jak tylko rzucić mu mało grzeczne zaklęcie w twarz, żeby się przymknął, po czym wybiec z Wenus w poszukiwaniu drogiego, kochanego kuzyna, który obroniłby ją przed złem tego świata? Tak więc chcąc czy nie - bardziej jednak chcąc - znalazła się tutaj, w ponurej atmosferze nieprzyjemności, jakie mogły na Nokturnie spotkać osoby nieprzystosowane do przebywania w takim miejscu. Na przykład wymuskaną, czystokrwistą czarownicę, która poszukiwała kuzyna?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]15.02.16 15:22
The member 'Cecilie Morgan' has done the following action : rzut kością

'Nokturn' :
Ślepy zaułek - Page 7 ZwpYBeW
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ślepy zaułek - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]06.03.16 19:18
Cecilie, na odnalezienie pomocy masz czas do końca miesiąca fabularnego. Nie możesz rozpoczynać żadnych rozgrywek, dopóki nie zostaniesz wyprowadzona z sieci uliczek.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ślepy zaułek - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]26.04.16 19:44
18 listopada

Elegancka peleryna i drogie buty nijak nie pasowały do ponurego klimatu Nokturnu, w którym mogły przesiąknąć odrażającym zapachem zwietrzałego jedzenia, alkoholu i niemytych ciał pojękujących żebraków, wyciągających ręce po jałmużnę. Jakby byli nieświadomi tego, że mogli je stracić. Avery zacisnął zęby i szczelniej owinął się szatą. Porywisty wiatr dął mocno i przejmował zimnem do szpiku kości a on był jeszcze daleko od celu swej wędrówki. Naprawdę, starał się nie myśleć, jak rozkosznie czułby się, wyrywając rękę ze stawu brudnego dziada, chwytającego go za mankiet peleryny. Wyszarpnął się jedynie z uścisku, rzucając groźne spojrzenie i sięgając za pazuchę. Ostrzegawczo. Męty nie posiadały różdżek; Samael nie musiał się ich obawiać... Oni jego zaś powinni. Mężczyzna był w wyjątkowo bojowym nastroju a jednocześnie zdawał się pogrążony w głębokim smutku. Miał głęboką nadzieję, że Homais i tym razem nie zawiedzie i że przygotował dla niego to, o co go poprosił. Za sowitą zapłatę, aczkolwiek nie pytał o nic i pozostawał człowiekiem niezwykle dyskretnym. Nikt nie powinien wiedzieć, że Samael zaopatrywał się w trucizny a Homais pozostawał tego gwarantem. Miał jednak te swoje irytujące zasady i nie handlował nigdzie poza swoim rewirem, zmuszając Avery'ego do wizyty na Nokturnie. Niechętnej, lecz koniecznej; pokonywał kolejne zaułki, kluczył krętymi ścieżkami, aż... nie stanęła mu na drodze znajoma postać. Którą chciał minąć obojętnie (czas go naglił), wszak nie strzępił sobie języka nadaremno i nie wdawał w dyskusję z ulicznicami. Morgan nie była od nich lepsza, więc nie siląc się na żaden gest powitania (prędzej symbolicznie odciąłby sobie głowę niż jej pomachał), przeszedł na drugą stronę uliczki, chowając rękę do kieszeni i uspokajająco wyczuwając w kieszeni kasetkę przeznaczoną na zamówione trucizny. Dopadały go już myśli samobójcze?


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]27.04.16 14:43
Jeszcze dwadzieścia minut temu uważała, że to tylko jakiś ponury żart. Że cały ten labirynt uliczek, zaułków i skrótów, które wcale nie okazywały się skrótami, to jakaś absurdalna zabawa w kotka i myszkę. Że Lestrange pojawi się zaraz w rozpiętej pelerynie, uśmiechając się głupkowato pod nosem i zataczając w stylu absolutnie nieszlacheckim. Ale teraz, gdy irytacja zmieniła się w mały płomyczek strachu, miała już zupełnie inne zdanie na ten temat. Nokturn zdawał się z nią pogrywać, a ilekroć wydawało się jej, że trafiła na główną ulicę i zna już drogę na Pokątną, w kolejnej bramie wyrastał ceglany mur jak w jakimś irracjonalnym kamiennym labiryncie i cała zabawa zaczynała się od nowa.
Miała ochotę przysiąść pod jedną ze ścian obskurnych kamienic i płakać - sprawy Wenus i lokalu zeszły błyskawicznie na drugi plan, a ona sama była zbyt roztrzęsiona, aby skorzystać z pomocy magii, chociaż właśnie takie wyjście wydawało się jej teraz najbardziej oczywiste. Na domiar złego uliczki wydawały się kompletnie opustoszałe, jakby nagle całe robactwo, które zalegało na Nokturnie, pochowało się do swoich nor i czekało, aż ofiara sama wpadnie im w ręce. Cecilie miała zresztą bardzo, bardzo przykre wrażenie, że w takim układzie sił to ona miała być właśnie jedną z ofiar.
Była jednak rzecz, która w tej chwili wydawała się jej bardziej p r z y k r a od wizji śmierci w mało widowiskowy sposób w jakimś bocznym, nokturnowym zaułku. Tą wizją było spotkanie największego arystokratycznego liszaja, jakiego kiedykolwiek wydało szlacheckie plemię. Cecilie już dawno przestała się dziwić niechęci, jaką Caesar darzył Avery'ego; wystarczyło zaledwie jedno przelotne spotkanie z trollowy dupkiem, aby i ona sama wykształciła sobie o nim równie negatywną opinię. Samael był aroganckim, napuszonym i absolutnie szowinistycznym bucem, którego wolała nigdy więcej już nie widzieć. I na jej nieszczęście był również jedyną ż y w ą osobą w promieniu co najmniej kilkuset metrów.
Ruszyła więc za nim, ignorując fakt, że sama została zignorowana; było to jej wszak na rękę, tym bardziej, że idąc za jego plecami, nie musiała widzieć jego wrednej, ciągle napuszonej twarzy. I skrzywionego nosa, jakby podstawiano mu pod niego woreczek z odchodami sklątki. A może po prostu miał takie perfumy?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]27.04.16 17:42
Nokturn był gwarantem anonimowości. Tam nie liczyło się nazwisko. Wszyscy byli względnie równi (prócz robactwa i szczurów, po zmroku wypełzających z kanałów) a jedyne obowiązujące prawo stanowiło prawo ulicy. Wszyscy wiedzieli o kręcących się tutaj nielegalnych interesach, o szajkach dilerów i krętaczy, jednak ich działanie pozostawało bezpieczną tajemnicą poliszynela. Wygodną dla wszystkich: od samych zainteresowanych po umywających sobie ręce władz. Akceptujących taki stan rzeczy z właściwą sobie powściągliwością. Avery zbyt dobrze znał struktury ministerstwa, by wątpić, by nokturnowe kartele i biznesy (nierzadko funkcjonujące dekadami i przekazywane z pokolenia na pokolenie) miały zostać rozbite przez rządową interwencję. Ludzie z samej góry również korzystali na (nie)legalnych interesach - on sam również - więc idiotyzmem byłoby kąsać rękę, która ich karmiła.
Równie dużym, jak pałętanie się po ciemnych, śmierdzących uliczkach po zmroku i samotnie. Avery mógł poszczycić się doskonałą znajomością topografii całego Nokturnu, zatem jemu niestraszne były wyprawy w pojedynkę. Zwłaszcza, że nader często obecność osób trzecich uniemożliwiała dobicie targu czy załatwienie tego konkretnego interesu. Nigdy wszak nie przychodził tu bezinteresownie, nie gustując w podłych spelunach, gdzie nieuprzejme, źle wychowane kelnereczki serwowały rozcieńczony alkohol w brudnych szklankach czy w kobietach na tyle zdesperowanych, by sprzedawać swoje ciało w wilgotnych zaułkach. Taki był również cel Morgan? Wymagania klienteli z Pokątnej okazały się dla niej za duże i postanowiła poszukać szczęścia gdzieś, gdzie oczekuje się wyłącznie rozłożenia nóg? Avery uśmiechnął się do siebie, wielce ubawiony podobną myślą, nieco rozchmurzającą jego wisielczy nastrój. Prędko powracający, kiedy słyszał za sobą jej kroki, powracające niczym echo stukotu o bruk jego własnych butów. Ciężki oddech na karku przeważył szalę; Avery odwrócił się niespodziewanie, stając z Cecile twarzą w twarz.
-Czego? - wysyczał jadowicie, zły, że musiał się zatrzymać. W tym momencie wystarczył mu jeden powód, by Morgan już nie opuściła tej uliczki.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Ślepy zaułek [odnośnik]27.04.16 20:32
Przejdę na pierwszą osobę, jakoś bardziej mi pasuje Ślepy zaułek - Page 7 2892830877

Na Nokturnie żyło wiele osób, które wolałabym teraz stokroć bardziej poznać, niż tę marną, prostacką imitację mężczyzny (już nawet podpity Caesar zachowywał się mniej gburowato). Złodzieje, lichwiarze, szubrawcy, gwałciciele... sklątka tylnowybuchowa i pies z kulawą nogą. Wszystko było lepsze od towarzystwa Avery'ego. Niestety na moje nieszczęście w żadnym z zaułków nie natknęłam się na nikogo i na nic, co mogłoby mnie wyprowadzić z tej patowej sytuacji - a mając do wyboru błąkanie się po Nokturnie lub podążanie za Averym (uparcie nie nazywałam tego pomocą; gdyby się dowiedział, że służy mi za przewodnika, pewnie padłby trupem ze śmiechu... Co wcale nie byłoby taką złą opcją), wolałam jednak wybrać do drugie. Dreptałam mu więc niemalże po piętach, dbając oczywiście o to, aby moja obecność nie pozostała niezauważona. Stukot butów, posapywanie w kark i zirytowane westchnienie, które od czasu do czasu (co pięć sekund) rozlegały się za Averym, z pewnością doprowadzały go do szewskiej pasji. Prawie czułam, jak drży mu ręka schowana w płaszczu i jak arogancki dupek przekłada w myślach szufladki z kolejnymi klątwami, którymi mógł we mnie rzucić. No, dalej, nie krępuj się, miałam ochotę zawołać. Opanował mnie dziwny wojowniczy nastrój, zupełnie jakby obecność tego nadętego bufona działała na mnie jak płachta na byka.
Oczywiście nie omieszkał mało elegancko zatrzymać się wpół kroku, zupełnie nie zważając na to, że szłam tuż za nim. I oczywiście musiałam zaryć nosem prosto w jego klatkę piersiową; przez kilka ułamków sekund poczułam zapach jego perfum (serio, kto się perfumuje idąc na Nokturn), a przez kolejnych kilka ułamków miałam szczerą ochotę ugryźć go w szyję, która znalazła się niepokojąco blisko. Wizja bryzgające dookoła krwi była niezwykle przyjemna (i z pewnością wynikała z częstych opowieści Caesara o polowaniach na wilkołaki), ale niestety zbyt krótka. I - również niestety - Avery od razu sprowadził mnie na ziemię swoim uprzejmym pytaniem.
- Gówna psiego - odpowiedziałam mu więc równie uprzejmie, piorunując go wzrokiem (naprawdę nie wiem, czemu nie spopielił się na miejscu. Cóż za brak kultury kazać kobiecie czekać!) i robiąc krok do tyłu. No, może półtora kroku, żebym nie musiała tak wysoko podnosić głowy, aby na niego spojrzeć. - Wyprowadź mnie stąd - rozkazałam, nie do końca definiując, o jakie "stąd" mi chodzi.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 7 z 20 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 13 ... 20  Next

Ślepy zaułek
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach