Wydarzenia


Ekipa forum
Ferrels Wood
AutorWiadomość
Ferrels Wood [odnośnik]16.07.16 18:09
First topic message reminder :

Ferrels Wood

Znajdujące się na pograniczu hrabstwa lasy Northamptonshire określane są mianem angielskiego trójkąta bermudzkiego, coraz liczniej odwiedzanego przez żądnych wrażeń mugoli. Swoje niezwykle miano bor zawdzięcza licznym zniknięciom, zarówno niemagicznych gości jak i doświadczonych w podróżach czarodziejów. Stare, skrzypiące przy każdym podmuchu wiatru drzewa nie tylko stwarzają nastrój grozy, lecz przez swój jednakowy wygląd skutecznie osłabiają umiejętności rozeznania w otoczeniu. Im głębiej wejdzie się w las tym silniejsze powstaje wrażenie szybko upływającego czasu i oddalania się od jego skraju. Każdej nocy drzewa spowija gęsta mgła, która opada późnym wieczorem i utrzymuje się na poziomie ściółki jeszcze kilka godzin po wschodzie słońca, którego promienie praktycznie nie docierają do głębi lasu. Podróżnicy, którzy przebrnęli szczęśliwie wspominają o pojawiających się w ciemności twarzach, rzekomo należących do zbłąkanych przed wieloma laty dusz, które utknęły tu na zawsze.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ferrels Wood - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ferrels Wood [odnośnik]22.12.16 19:23
The member 'Raleigh Greengrass' has done the following action : rzut kością


'k100' : 71, 66
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ferrels Wood - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ferrels Wood [odnośnik]23.12.16 1:08
Ryzykować zdarzało jej się wiele razy. Miała we wspomnieniach ucieczki przed trytonami, skradanie się przy śpiącym olbrzymie i rozgniewanie najbardziej spokojnego centaura na świecie. I choć to ryzyko stawiało nad jej życiem wielki znak zapytania to nie sprawiało, że chciała z tego zrezygnować. To mechanizm. Wbrew pozorom bardzo prosty mechanizm. Adrenalina, która Cię napędza przez jedną chwile sprawia, że możesz zrobić wszystko. Dosłownie wszystko. To uczucie nie towarzyszy Ci codziennie. To coś o co warto się postarać. Moment, w którym wszystkie przemyślane scenariusze ścierasz w proch. Bo wpływ na to co robisz ma tylko jedna rzecz; instynkt. Ryzyko to też to z czego musisz zdawać sobie sprawę. Wybierając się dzisiaj do tego konkretnego lasu nie myślała, że pójdzie jej gładko. Nigdy nie stawiała na to, że znalezienie czegoś co w ukryciu przetrwało często wieki będzie proste. Spotykanie na swojej drodze wszelkich magicznych stworzeń także pozwalało jej na wyobrażenie sobie większej ilości możliwych sytuacji. Oczywiście nie byłaby sobą gdyby ciągle rozmyślała o tym co mogłoby się wydarzyć. Bo przecież dobrze wiedziała, że tylko instynkt może ją z tego wyprowadzić całą. Dlatego, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że wisi kilka bądź kilkanaście metrów nad ziemią, a w ręku nie miała żadnej broni musiała znaleźć coś co by poprawiło jej sytuacje. Chociaż o tyle by upaść. Upaść by stanąć z stworzeniem jak równy z równym. Równość w tym aspekcie miała jednak wielorakie znaczenie. Miotanie się jak oszalałym nie miało jej w tym momencie w niczym pomóc dlatego pierwsze na co wpadła to rozpięcie płaszcza i wyswobodzenie się z niego. Była na to gotowa choć tak naprawdę nikt przy zdrowych zmysłach nie zaryzykowałby upadku z takiej wysokości. Połamane kończy mogły być jej najmniejszym problemem. Zanim głupota wzięła nad nią górę usłyszała męski głos. Mało tego… był to głos czarodzieja. Nim jej wzrok powędrował w stronę mężczyzny wielki strumień wody uderzył w trzymającego ją trolla leśnego i wybijając go całkowicie z rytmu spowodował, że ten rozluźnił uchwyt na tyle by kobieta wyślizgnęła się z płaszcza. Spojrzała w dół, ale wtedy rozległo się kolejne zaklęcie i Lynn zaczęła unosić się nad ziemią aż w końcu bezpiecznie wylądowała. Wtedy dopiero spojrzała na stojącego z uniesioną różdżką mężczyznę. Złapała oddech cofając się o kilka kroków. Nie odezwała się tylko rzuciła się w stronę krzaku róży by wyciągnąć z niego różdżkę. Widząc, że troll zaczyna uciekać od atakującego go strumienia wody i iść w ich stronę spojrzała na mężczyznę. - Cofnij się! - krzyknęła do niego. Jego twarz była znajoma, ale nie na tyle by mogłaby z łatwością znaleźć w pamięci wspomnienia z nim związane, albo nawet jego imię chociaż to w tym momencie było spowodowane jej dezorientacją i adrenaliną płynącą we krwi. Wyciągając różdżkę kilka kolców boleśnie wbiło jej się w dłonie raniąc ją do krwi, ale tak naprawdę wcale się tym teraz nie przejmowała. Już z różdżką w ręku spojrzała na trolla, który bez wysiłku sięgnął po konar starego drzewa i cisnął nim w ich stronę. Blondynka odskoczyła w stronę stojącego obok mężczyzny popychając go lekko na bok. - Przepraszam, ale mówiłam, żebyś się cofnął. - mruknęła łapiąc znów równowagę. Wszystko trwało tylko kilka sekund, ale dla zewnętrznego obserwatora mogło być przeciągającą się w czasie sceną. - Commotio! - krzyknęła chcąc przewrócić trolla i związać go czymś. W końcu nie miała zamiaru rezygnować ze znalezienia przedmiotu. Tylko co w takim razie robił tu mężczyzna?


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Ferrels Wood - Page 2 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Ferrels Wood [odnośnik]23.12.16 1:08
The member 'Lucinda Selwyn' has done the following action : rzut kością


'k100' : 28
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ferrels Wood - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ferrels Wood [odnośnik]23.12.16 21:13
Wydałem z siebie pomruk pełen aprobaty, gdy zgodnie z moją wolą spod ziemi wytrysnął silny strumień wody. Przy akompaniamencie głośnego syku, uderzał w twarde ciało stworzenia, wytrącając je z równowagi co dało mi niemałą satysfakcję. Kiedy zaklęcie spychało trolla, ja skupiłem się na pochwyceniu kobiety, która najwyraźniej zaczynała mieć już myśli samobójcze. Widziałem jak porusza ramionami, chyba chcąc wyswobodzić się z płaszcza. Nie wydawało mi się to specjalnie rozważne. Wyskoczenie z ubrań z takiej wysokości całkowicie odebrałoby jej szansę na ucieczkę, ale nic nie mówiłem, skoro i tak miałem ją zaczarować. Przykro zrobiłoby się dopiero wtedy, gdybym musiał nieść ją przez całą drogę powrotną, nie miałbym innego wyjścia. Zupełnie nie znałem się na zaklęciach leczących, jeszcze zrobiłbym jej krzywdę. Postawiłem ją na ziemi, a w chwili, w której zaczęła coś krzyczeć, troll zaryczał wściekle, niezwykle poruszony moim wtargnięciem. Zaskoczyłem ich oboje, ale ten stan w obu przypadkach nie był permanentny. Dopiero, kiedy konar przeleciał mi koło głowy, a drobne ramiona dziewczyny uderzyły we mnie, nieco oprzytomniałem. Podtrzymałem ją odruchowo, aby się nie przewróciła (krzywiąc się przy tym malowniczo), gdy zderzyła się z moim opornym ciałem, a kiedy czarowała, miałem przeczucie, że nic z tego nie wyjdzie. Nie omyliłem się. Z jej różdżki wytrysnęła jedynie garść iskier. Zacisnąłem palce na przedramieniu jasnowłosej.
- Jinx! - spróbowałem natychmiast, nie chcąc oglądać kolejnej trollowej szarży. Zmarszczyłem brwi w oznace zmartwienia i poruszyłem nogami, chcąc jak najszybciej się stąd ewakuować. Pociągnąłem towarzyszkę niedoli za rękę, kiedy dostrzegłem, że stworzenie, jeszcze nim dosięgnął go mój czar, szykuje się na zrobienie z nas krwawej miazgi. Zakląłem ze zdenerwowania, ale mój głos utonął w kolejnym przerażającym ryku wściekłości. - Cudownie - skomentowałem pod nosem, nawet nie interesując się w tym momencie czy Lucinda mnie słyszy. - Conjunctivitis! Timoria! - próbowałem, a zaklęcia przychodzące mi do głowy były dość spontaniczne. Chyba jedynie to, którego korzystało się do oślepiania potężnych magicznych stworzeń było tak naprawdę prawdziwym odruchem bitewnym. Od niego zacząłbym natychmiast, gdyby w tym lesie przypuścił na mnie szarżę poszukiwany przeze mnie smok. Zawsze wolałem działanie od analizy. - Rusz się, musimy się wycofać. - ponagliłem dziewczynę, odciągając ją wciąż w stronę ściany drzew. Jaka była szansa, że rozwścieczony troll da radę znaleźć nas w tym ogromnym lesie? Zaprawdę znikoma. Nie zastanawiałem się w tym momencie, czego jasnowłosa może szukać w pobliżu trollowego legowiska. Nie wziąłem więc pod uwagę jej ewentualnego oporu.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ferrels Wood [odnośnik]23.12.16 21:13
The member 'Raleigh Greengrass' has done the following action : rzut kością


'k100' : 39, 24, 55
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ferrels Wood - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ferrels Wood [odnośnik]23.12.16 23:26
Nie była szalona. Miała plan, którego wykonanie oceniła na bardzo prawdopodobne. W końcu w objęciach trolla leśnego nie miała zbyt wielu szans na przeżycie. Wszyscy wiedzą, że trolle nie słyną z mądrości i prawdopodobne było to, że zanim postawiłby ją na ziemię i miałaby szansę się teleportować zostałaby albo zjedzona albo zgnieciona. Jednak wcale nie zdziwiłby ją fakt, że mężczyzna pomyślał sobie o niej jak o kimś niespełna rozumu. Chociaż nie miała pojęcia o tym, że ktoś przyjdzie jej z pomocą. Czując ziemię pod stopami poczuła się pewniej, ale nie na tyle pewnie by móc w spokoju skupić się nad przebiegiem całej sytuacji. Wręcz przeciwnie. Kiedy z jej różdżki popłynął jedynie rząd iskier zirytowana zrobiła krok w stronę trolla tak by zadać mu zaklęcie z bliższej odległości. Nie zdążyła tego zrobić bo w tym samym momencie mężczyzna pociągnął ją za dłoń kierując się w stronę drzew. Musieli uciekać. Stworzenie podbiegło dwa kroki w ich stronę, a Lynn uniosła różdżkę by posłać kolejne zaklęcie kiedy usłyszała jedno wydobywające się z ust mężczyzny. Była przestraszona. Tylko głupcy w takich sytuacjach nie czują strachu. Szczerze nie wiedziała co powinna zrobić bo jej umysł nie skupiał się na planowaniu czy szukaniu rozwiązań. Dla niej liczyło się działanie i fakt, żeby to działanie przyniosło jakiekolwiek rezultaty. Usłyszeli wściekłe warknięcie, kiedy zaklęcie dosięgnęło leśnego trolla. Blondynka aż podskoczyła kiedy stworzenie z głośnym hukiem upadło na ziemię. Odwróciła się w stronę mężczyzny, który widocznie nie zadowolił się powaleniem stwora i rzucał właśnie w jego stronę kolejne zaklęcia. W tym samym momencie, w którym mężczyzna wypowiadał swoje zaklęcia Lucinda uniosła różdżkę i mruknęła. - Casa Aranea. - ku jej własnemu zdziwieniu było to pierwsze zaklęcie jakie teraz przyszło jej do głowy. W końcu wiedziała, że powinno się wykorzystać w pełni miejsce w jakim się znajduje. Na początku dała się poprowadzić wzdłuż drzew, ale po chwili wyrwała się z uścisku mężczyzny patrząc na niego podejrzliwie. - Jeszcze nie skończyłam. - odparła marszcząc brwi. Ta dwójka chyba nie za dobrze reaguje na słowa związane z cofaniem się. Wiedziała, że rozsądne byłoby wycofanie się, ale to nie rozsądek pozwalał jej na osiągnięcie celu, a ryzyko. Lucinda wyciągnęła różdżkę i posłała w stronę trolla kolejne dwa zaklęcia chcąc unieszkodliwić go na jak najdłużej. - Conjunctivitis – powtórzyła posłane przez mężczyznę zaklęcie i dodała. - Orbis. - miała nadzieje, że to wystarczy chociaż od sytuacji w Irlandii miała problem z wyczarowaniem nawet najprostszych zaklęć i nie wiedziała dlaczego tak się działo. Sam fakt tej bezradności doprowadzał ją do szału. Oddech miała urwany, a zwinięte w koczek blond włosy właśnie sterczały we wszystkich możliwych stronach. Chociaż stała kilka kroków od niego i czuła obecność szatyna to i tak odwróciła się by sprawdzić czy ten nadal tam stoi. Jeżeli jej zaklęcia nie zadziałają to mają tylko kilka minut zanim troll się podniesie i będzie naprawdę wściekły. Jedyne co wtedy powie to: uciekaj. Stwierdziła, że podziękuje później.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy


Ostatnio zmieniony przez Lucinda Selwyn dnia 24.12.16 8:38, w całości zmieniany 4 razy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Ferrels Wood - Page 2 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Ferrels Wood [odnośnik]23.12.16 23:26
The member 'Lucinda Selwyn' has done the following action : rzut kością


'k100' : 85, 22, 68
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ferrels Wood - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ferrels Wood [odnośnik]26.12.16 17:49
Adrenalina krążąca w moich żyłach była cudowna. Dopiero teraz czułem się naprawdę sobą i miałem wrażenie, jakbym przez ostatnie tygodnie żył w cudzym, niezwykle obcym mi ciele. Mięśnie miałem spięte i gotowe do działania, a widok padającego na ziemię oraz następnie przyklejonego do niej trolla, rozochocił mnie już zupełnie. Znajomy niepokój i energia przepływająca przez moją dłoń do różdżki sprawiała, że wcale nie miałem ochoty na wycofywanie się i w duchu przyklasnąłem Lucindzie w tym jej braku rozsądku.
- Miałem nadzieję, że to powiesz - wyrwało mi się, a na mych wargach wykwitł uśmiech, jakim dziecko mogłoby poczęstować swą matkę podczas pierwszego udanego lotu na miotle. Niektórzy chłopcy nigdy tak naprawdę nie dorastają. - Dobrze! - pochwaliłem ją, chociaż zupełnie niepotrzebnie. Ledwo zdążyłem to zrobić, a zaklęcie, które nawet mnie się nie powiodło, śmignęło w zupełnie innym kierunku, strącając z pobliskiego drzewa kilka lżejszych gałązek. Okazałem się wyjątkowo wyrozumiały, jedynie zacmokałem cicho. Nie prychnąłem ze zniecierpliwienia (przecież było już tak blisko!), ale w zamian zmarszczyłem brwi, zaciskając silniej palce na różdżce. Kiedy znikąd pojawiło się świetliste lasso, owijające się leniwie wokół szamoczącego się trolla, musiałem spróbować go obezwładnić. Nie zastanawiałem się czy ta kobieta próbuje mnie lub sobie cokolwiek udowodnić, ale jej stanowcza odmowa wycofania się była iskrą, która jednoznacznie wybiła mi z głowy wszelką ewentualną ucieczkę. Zdawałem sobie sprawę, że czucie ekscytacji na myśl o stanięciu oko w oko z trollem leśnym nie było normalne, ale co ja miałem na to poradzić. Moje usta wygięły się w uśmiechu pełnym satysfakcji, zanim w kilka sekund później rozwarły się, aby wyrzucić z siebie formułę zaklęcia. - Drętwota! - wykrzyknąłem, mając nadzieję na ujrzenie świetlistego, czerwonego niczym łuna zachodzącego słońca, grotu zaklęcia, ale nie zamierzałem przy tym czekać niczym niewiasta na utratę wianka. Ściągnąłem brwi w walce o skupienie na rzucaniu zaklęcia, a nie było to zbyt proste. Rozgrzewająca mnie adrenalina sprawiła, że zdecydowanie ciężej było mi się skupić. -  Petrificus Totalus! - dodałem natychmiast, chcąc być pewnym, że troll już nie powstanie. Musiałem przecież znaleźć swoje smoki, a powalanie tego tutaj trolla wcale nie zostało uwzględnione na liście moich obowiązków. Nie pomyślałem wtedy, że teraz przecież niezwykle ciężko byłoby mi odszukać nawet ufnego psidwaka. Wszystkie mądre stworzenia, na pewno już od dawna, unikały tego oblepionego pajęczyną i świetlistym lassem przyjemniaczka, nic już nie wspominając o hałasie jakiego narobiliśmy podczas starcia z nim. Każde zwierzę mające wystarczająco dużo oleju w głowie na pewno poszukało już nowej kryjówki, najlepiej jak najdalej od epicentrum bieżących wydarzeń. Cóż, tym pewnie będę martwił się później.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ferrels Wood [odnośnik]26.12.16 17:49
The member 'Raleigh Greengrass' has done the following action : rzut kością


'k100' : 12, 79
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ferrels Wood - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ferrels Wood [odnośnik]26.12.16 22:27
Adrenalina? Doskonale go rozumiała. Sama czuła się sobą tylko w takich momentach. Daleko od sukni, balów, sabatów i spotkań towarzyskich, na których nie liczyło się nic prócz tego by jak najlepiej się zaprezentować. Wiedziała, że w tym wszystkim odstaje. Niedopasowana do całości. Nie mogła jednak na to narzekać. Zdarzały jej się dni, kiedy musiała być, a przynajmniej próbować być idealna. Przykładna córka z przykładnego domu. Bycie Selwynem jej to zapewniało. Umiejętność nałożenia na twarz maski. Kłamstwo, które odtwarzała od nowa i od nowa. Teraz? Czuła, że żyje. Zapomniała o tych wszystkich rzeczach jakie wydarzyło się w jej życiu przed i po powrocie do Londynu. Zapomniała o chorobie, o złamanym i zgniecionym dwukrotnie sercu, zapomniała o ciągle otaczającym ją zimnie. Stała w środku tego niezwykłego lasu w cienkim, bawełnianym sweterku i nie czuła zimna. Adrenalina, która ją napędzała sprawiła, że Lynn pierwszy raz od wydarzenia w latarni poczuła, że jest sobą. Sobą, a nie tylko imitacją. Słysząc słowa mężczyzny lekko się uśmiechnęła. Coś jej podpowiadało, że nie jest typem ratującego z wieży. Pewnie gdyby zamiast niej byłaby tutaj jakaś rozżalona pannica nie miałby szans na to by dodać „ujarzmienie trolla leśnego” do listy rzeczy, które udało mu się zrobić w życiu. Nie żeby miała jakiekolwiek pojęcie o tym czy tego chciał. Nie łudziła się, bo jakaś część jej wiedziała, że wychodzi na kompletną wariatkę. Na szczęście istniała też część, która niekoniecznie się tym przejmowała. Wściekła się kiedy jedno z jej zaklęć wybrało sobie za cel liście zamiast trolla. Mężczyzna wcale jej nie pomagał chociaż przy czarowaniu starała się ignorować jego obecność. Nikt nie lubi publiki, a już na pewno nie wtedy, kiedy coś Ci nie wychodzi. Na szczęście kolejne zaklęcie udało jej i to wzorowo dlatego widząc jak nogi trolla zostają spętane, przeniosła wzrok na mężczyznę i uśmiechnęła się triumfująco. Kiedy drętwota nie zadziałała, Lynn zatrzymała się w pół kroku widząc, że troll nie próżnuje próbując uwolnić się z trzymających go więzów. Dopiero kolejne zaklęcie opiekuna smoków uspokoiło ją na tyle by odetchnęła nie tyle ulgą co docierającą do niej satysfakcją. Podeszła do trolla ze ściśniętą w dłoni różdżką. Upewniwszy się, że ten jest nieprzytomny zaczęła wzrokiem poszukiwać swojego płaszcza. Widząc go całego w pajęczynie i ziemi tylko lekko go uniosła. - Zawsze to samo. - mruknęła kręcąc zrezygnowana głową i odrzucając nieprzydatne ubranie na bok. Przeniosła wzrok na mężczyznę robiąc krok w jego stronę. - Jestem Ci winna podziękowanie. - zaczęła. Nie miała pojęcia kiedy przeszli na „Ty”. - Dług życia to poważna sprawa. Nie ukrywam, że tam na górze nie miałam zbyt wielu szans na wyjście z tego cało więc dziękuje. - odparła. Dobrze wiedział w jakiej sytuacji była. Gdyby samej jej przyszło zmierzyć się z trollem, albo w ogóle od niego uciec… skończyłaby kiepsko. - Niesamowity pojedynek, ale z drugiej strony czego można się spodziewać po opiekunie smoków. - dodała i uśmiechnęła się lekko. Teraz kiedy miała chwile by pomyśleć bez problemu dodała dwa do dwóch. Nawet jeżeli spotykali się tylko przelotnie. Nawet jeżeli minęły lata to przecież twarz zapada w pamięć i później dopasowanie jej jest tylko kwestią naszego umysłu. Adrenalina zaczęła z niej schodzić, a troll nie będzie spał w nieskończoność.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Ferrels Wood - Page 2 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Ferrels Wood [odnośnik]27.12.16 0:15
Dosłyszałem jej westchnienie, więc uśmiechnąłem się w sposób oddający nasze dzielone emocje. Zadowolony, może oddający lekkie zmęczenie potyczką, ale i szczery. Nie zatajałem teraz nic, prócz skazy na mej twarzy, pozwalając ujrzeć Lucindzie siebie samego sprzed paru miesięcy, kiedy jeszcze skłonny byłem do chwytania dnia raz za razem, gdy zapominałem o zastanowieniu się nad konsekwencjami. Nie pamiętałem już kiedy ostatnim razem czułem się taki wolny i wypełniony najprawdziwszym szczęściem, ale nie analizowałem tego. Chłonąłem wszystkimi zmysłami przyjemność płynącą ze zbawczego działania adrenaliny i wręcz zaczynałem marzyć o powtórce. Jasnowłosa kobieta była całkiem nienajgorszą partnerką w działaniu. Zerknąłem na nią, chcąc przyjrzeć się jej uważniej, gdy już emocje zaczynały stygnąć. Wcześniej nie byłem pewien czy tylko nie pomyliłem jej ze znaną sobie panną, ale teraz wiedziałem już, że wzrok mnie nie okłamywał. Uniosłem brwi, manifestując zaskoczenie, gdy wyraziła się tak podniośle. Nie chciałem, aby czuła się zobowiązana z powodu uratowania jej życia. Nie lubiłem zobowiązań nie tylko na papierze. - Jestem pewien, że zrobiłabyś to samo dla mnie. -  pokusiłem się o te słowa, nie będąc pewnym w jaki inny sposób zareagować na jej wyznanie i podziękowanie. Uświadomiłem sobie też, że była to niezamierzona, spora dawka codziennego, Greengrassowego sarkazmu, wszak nie wiedziałem czy byłaby skłonna do czegoś podobnego. Nie byłem pewien czy widzieliśmy się w rezerwacie, czy to Travis mimochodem mówił jej coś o mnie. Miałem krótką pamięć do kobiet, mogłem nie pamiętać naszego wcześniejszego spotkania, co nie było niczym szczególnym, gdy weźmie się pod uwagę, że mimochodem oglądam się za każdą krótszą spódniczką. - Nie tylko moje zdolności, ale i obecność w tym miejscu można łatwo wytłumaczyć. Inaczej jest w Twoim przypadku. - nagle coś mi się rozjaśniło. - Czego tutaj szukasz, Lucindo? - zapytałem, w istocie zainteresowany co takiego można znaleźć w tej nieprzeniknionej puszczy, jeżeli natrafiłem w niej na poszukiwacza artefaktów i łamacza klątw w jednym. Skoro podobno udałoby się stąd wynieść smocze jaja, czemu nie można było ukryć tutaj czegoś równie wartościowego? Nagle przypomniałem sobie o swojej misji. Rozejrzałem się wokoło, jakbym spodziewał się w każdej chwili ataku pikującego smoka, a gdy nie napotkałem wzrokiem żadnych oznak niebezpieczeństwa, ruszyłem w stronę jaskini. Zajrzałem do niej, krzywiąc się malowniczo. Smród był powalający. - Jestem ciekaw co takiego tam schował. - oznajmiłem, spoglądając z niechęcią na leśnego, bardzo nieprzytomnego trolla. Niech tylko nie próbuje teraz wstawać, bo kolejny szalony pomysł nie będzie miał szans na realizację, a tego bym chyba nie przeżył. - Ja idę - upewniłem ją jeszcze w swoim postanowieniu, zaciskając silniej palce na różdżce i bez zbędnej starty czasu zagłębiłem się w ciemności jaskini. Pod stopami niemalże natychmiast coś mi zachrzęściło, a chociaż nie spoglądałem pod nogi, domyślałem się cóż mogło to być. Delikatne, krótkie kostki żyjących w tym lesie stworzeń, a także większe i twardsze. Te ludzkie, a także wciąż zwierzęce. Przyjrzę się im później. Teraz musiałem dotrzeć do samego centrum pieczary. Trolle zawsze ukrywały tam coś ciekawego bądź cennego!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ferrels Wood [odnośnik]27.12.16 12:26
Sama nie lubiła zobowiązań, ale właśnie w takich chwilach dwie strony jej życia przeplatały się. Ta, która jest poszukiwaczem artefaktów nie przejmowałaby się wagą tego wydarzenia, jednak ta szlachecka część nie mogła zignorować tego, że on również jest szlachcicem. Nie znała go więc nie do końca miała pojęcie jakim szlachcicem. Jednak już i tak zbyt wiele słyszała na swój temat. Nikt nie patrzy przychylnie kiedy kobieta zamiast rodzić dzieci i opiekować się domostwem zajmuje się bieganiem po lesie i ujarzmianiem trolli. Nikt prócz niej samej. Bo jak dla niej to było prawdziwe spełnienie. Uniosła kącik ust w lekkim uśmiechu słysząc jego słowa. To kończyło ten temat i szczerze zrobiło jej się lżej. Jedna z rzeczy, których nauczyła się przez spędzanie długich miesięcy na wyprawach w towarzystwie niemalże samych mężczyzn było to by dbać o własne ego. By dbać o własną dumę. Może nie była typem „zrobię wszystko sama”, ale ten typ gdzieś głęboko w niej siedział. Przeniosła wzrok z mężczyzny na leżącego u jej stóp trolla. Upewniwszy się ponownie ścisnęła mocniej różdżkę w dłoni. Nie tylko moje zdolności, ale i obecność w tym miejscu można łatwo wytłumaczyć. Naprawdę się da? Nie miała bladego pojęcia, że opiekunowie i łowcy smoków zapuszczają się do takich miejsc. Las dusz miał to do siebie, że w pewnym sensie łączył ze sobą i świat czarodziei i świat mugoli. Byli już pewni, że to część lasu, która na pewno należy do świata czarodziei, ale czy to oznaczało, że mogła tutaj zamiast trolla spotkać smoka? Chyba to przeraziłoby ją o wiele bardziej. Wyrzuciła szybko te myśli z głowy i skupiła się na pytaniu mężczyzny. Wzruszyła ramionami wiedząc, że nie da się opowiedzieć o tym czego szuka w jednym zdaniu. Wyglądało jednak na to, że mężczyzna miał zamiar jej towarzyszyć więc i przekonać się równie szybko. - Coś mi podpowiada, że nie bez przyczyny troll wybrał sobie to miejsce. - powiedziała uśmiechając się. Nie wiedzieć czemu miała wrażenie, że wiedział jak to jest. Miała wrażenie, że wiedział jak to jest szukać czegoś nawet jeśli miało się ponieść tego najwyższą cenę. Może wiedział bardziej niż w ogóle zdawała sobie z tego sprawę. Kiedy mężczyzna skierował swoje kroki w głąb jaskini ruszyła za nim. Różdżka, którą kurczowo ściskała w dłoni zawsze dawała jej pewną dozę bezpieczeństwa. Taką jakiej nie czuła nigdzie indziej. Głośny zgrzyt kości sprawił, że Lynn zadrżała. Rzuciła lumos maxima (uznaje, że będzie wstyd nad wstydem kiedy jej nie wyjdzie więc niech będzie im jasność) i dopiero teraz ujrzała jak wielka jest ta grota. Zrobiła krok i kolejne kości zagruchotały pod jej stopami. Mimowolnie spojrzała w dół. W oczy rzuciła jej się połamana różdżka, którą Lynn lekko uniosła. - Ktoś tu nie miał tyle szczęścia. - mruknęła krzywiąc się. Kiedy opuszczali pierwszą część groty, która prawdopodobnie służyła trollowi za kuchnię poczuła okropny smród. - Czujesz to? - zakaszlała zakrywając twarz. Wiedziała jedno, że ta jaskinia nie kończy się w jednym pomieszczeniu. Jej poszukiwawczy instynkt skupiał się na przejściach, zejściach w dół i półkach skalnych do których na pewno będzie chciała się dostać. Nie spodziewała się, że kolejne pomieszczenie będzie służyło trollowi za spiżarnię. - Jakby… - zaczęła wchodząc głębiej i głębiej zaciskając usta by nie zwrócić dzisiejszego śniadania. - … padlina. - kiedy lumos rozjaśnił tę wnękę, a im oczom ukazały się leżące martwe zwierzęta aż się odwróciła.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Ferrels Wood - Page 2 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Ferrels Wood [odnośnik]28.12.16 1:03
Nic nie działo się przypadkiem, huh? Też tak myślałem. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi w ten swój zawadiacki sposób, pełen pogardy dla niebezpieczeństwa, już czując jak wypełnia mnie nowa fala podniecenia na myśl o zwiedzaniu jaskini trolla. Szedłem pierwszy i starałem się nie oglądać za siebie. Dopiero, kiedy dziewczyna sięgnęła po coś spoczywającego na ziemi i odezwała się, drgnąłem lekko, słysząc jak jej cichy głos odbija się od skał wokół nas, zwielokrotniony niemalże do krzyku. Zatrzymawszy się wykręciłem tułów, obserwując jednym okiem jak unosi z ziemi połamaną różdżkę. A żeby to jeden, pomyślałem, wspominając przez tych kilka sekund wszystkich nieszczęśników, którzy skończyli w trollowej paszczy. Szacując po ilości okrywających skalną podłogę kości, nie było ich wcale aż tak niewielu jak można by się spodziewać po tym miejscu, a to wcale nie napawało mnie lękiem, chociaż przecież powinno. Oznaczało to, ni mniej ni więcej, że w istocie wycieczka w sam środek leża mogła okazać się opłacalna, inaczej nie lgnęłoby tutaj aż tak wielu gości (co tylko potwierdzało założenie Lucindy). Przez chwilę nawet przemknęło mi przez myśl, że troll mógł jedynie udawać omdlenie, aby nas tutaj zwabić, jednak dość szybko odrzuciłem od siebie tę wizję. Nie podejrzewałem go o aż takie, najpewniej głęboko ukryte, pokłady inteligencji. Kiedy przeszliśmy do kolejnego pomieszczenia, musiałem nawet przed samym sobą przyznać, że zrobiło mi się słabo. Kiepski przepływ powietrza sprawiał, że odór rozkładających się ciał być niemalże nie do zniesienia. Byłem pewien, że pobladłem, kiedy tak kiwnąłem głową, nie zdobywając się na wydobycie z siebie głosu. Wolałem nie ryzykować, że może przy okazji zwymiotuję na swoje własne buty… Nadciągające światło otuliło dziesiątki większych oraz mniejszych trupów pokrywających podłogę. Z jednych pozostały jedynie krwawe strzępki, inne zachowały się w całkiem przyzwoitym stanie, najpewniej zamordowane w wyjątkowo szybki sposób bądź cudownie „ocalone” z puszczy, gdy ranne próbowały ją opuścić.
- Och - wyrwało mi się, ale nie z powodu zakrzepłej warstwy krwi, której przed momentem się przyglądałem. Kiedy już przywykłem do mdlącego odoru śmierci na tyle, aby utrzymać żołądek w ryzach i pochyliłem się, aby zbadać znalezisko, odnalazłem wzrokiem coś interesującego. Fragment miedzianej łuski pokrywający obwisłą na kościach skórę, najpewniej którejś z kończyn dolnych - ciężko było to teraz ocenić nie tylko ze względu na postępującą degradację tkanek - oraz krótki odcinek zabarwiony na czarno, tak diablo charakterystyczny, że aż zaparło mi dech. Nie jedynie z zaskoczenia czy ze zgrozy. Zakląłem tak szpetnie, że gdyby tylko moja matka mnie teraz dosłyszała, jak nic, co najmniej, popadłbym za to w niełaskę rodu. - Chyba znalazłem to, czego szukałem. - poinformowałem Lucindę, za pomocą zaklęcia lewitującego unosząc kawałek zwłok żmijozęba peruwiańskiego. Rozejrzałem się jeszcze w tej stercie trupów, ale nie odszukałem niczego, co pasowałoby do znalezionego przeze mnie ochłapu. - Rozerwał go na strzępy… - w moim głosie brzmiał irracjonalny spokój, ale jedynie z pozoru. Gdyby tak się w niego wsłuchać, można było dosłyszeć drżenie najprawdziwszej furii, ale i sporą dozę smutku. Taki piękny gad musiał skończyć w spiżarni trolla leśnego… - Tylko gdzie są… - zamyśliłem się na głos, oglądając nogę pod nowymi kątami. Po kilkudziesięciu długich sekundach wreszcie westchnąłem. Opuściłem trupa na ziemię, nie zawracając sobie już nim głowy i odwróciłem się, aby zmierzyć pannę Selwyn taksującym spojrzeniem. - Schodzimy. - zakomenderowałem z zaskakującą determinacją. Moje spojrzenie zdradzało, iż nie odejdę stąd, jeżeli tego nie zrobię, ale za moment jakby nieco złagodniało. Nic już nie dodawałem, ale milczące „jeżeli chcesz to chodź ze mną”, wręcz musiało między nami zawisnąć. Popatrzyłem wgłąb korytarza, zaciskając mocniej palce na różdżce w zdenerwowaniu.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ferrels Wood [odnośnik]28.12.16 17:23
Jej zdziwienie wielkością groty nie było przypadkowe. Nie szła tutaj nieprzygotowana z nadzieją, że znajdzie cokolwiek. Właściwie nawet nie spodziewała się, że troll leśny zrobi sobie z celu jej podróży legowisko. Oczywiście jako rozsądny i doświadczony poszukiwacz artefaktów powinna wziąć to pod uwagę, ale nie zawsze z rozsądkiem się lubili. Często mijała go wracając po rozum do głowy, kiedy coś jej się nie udało. Ku jej własnej radości zawsze miała w tym wszystkim więcej szczęścia. Więcej niż Ci, których kości i ciała znaleźli w grocie. Nie mogła ukryć faktu, że ją to poruszyło. Niby powinna pogodzić się już z tym dawno; każdy w łańcuchu pokarmowym zajmuje pewne miejsce, które przy mało sprzyjających sytuacjach jest wyrokiem z góry na nas podpisanym. A jednak widząc te wszystkie ciała nie potrafiła nie czuć irytacji. Prawdą jest, że oni sami cudem podobnie nie skończyli. Nawet jeśli adrenalina płynąca w ich żyłach nie pozwoliła im na myślenie o wiszącej nad nimi śmierci. Kiedy w minimalnym stopniu przyzwyczaiła się do odoru wydzielanego przez rozkładające się ciała i zmusiła się na spojrzenie w głąb tego zbiorowego grobu, spojrzała na uniesioną przez mężczyznę kończynę. Rozumiała już czego tutaj szukał. I doskonale rozumiała jak bardzo go to tknęło. Nigdy nie miała kontaktu ze smokami. Nie takiego prawdziwego i codziennego jaki mają opiekunowie i łowcy. A jednak w jej myślach zawsze były to stworzenia majestatyczne. Władcy niebios. W żadnym wypadku nie zasługujące na tak okrutny los. Milczała dając mu chwile na przetrawienie zaistniałej sytuacji. Pewnie wolałby nie znaleźć nic i wrócić ze świadomością, że smoki ominęły las dusz szerokim łukiem zamiast rozpamiętywać fakt iż troll zrobił sobie z nich kolacje. Słysząc siarczyste przekleństwo wróciła do niego spojrzeniem. Tak, pewnie gdyby zamiast Lynn była tu jego matka popadłby w niełaskę rodu, ale blondynka nie odezwała się ani słowem. Znała te emocje. Sama często resztkami rozsądku blokowała się by z irytacji nie zacząć po prostu krzyczeć. - Może nie był sam… - zaczęła sama się nad tym zastanawiając. - Może innym udało się uciec. - nie wiedziała ile jaj miał nadzieje znaleźć w tych lasach. Nie wiedziała też ile smoków spotkać się spodziewał jednak była pewna, że troll leśny nie dałby rady trzem smokom nawet jeśli nie były one jeszcze do końca rozwinięte. Skinęła głową by szli dalej. Teraz ona musiała znaleźć to czego tu szukała. Korytarze którymi szli robiły się co raz węższe. Ścieżka prowadziła w dół aż do półki skalnej, z której musieli zeskoczyć by przejść korytarzem dalej w dół. Towarzyszące im ciągle światło pozwoliło jej jednak dostrzec coś czego nie zobaczyłaby przy płomieniu pochodni. Wnęka porośnięta grubym bluszczem i mchem. Lucinda chwyciła mężczyznę za dłoń by się zatrzymał. - Poczekaj. - mruknęła i ruszyła w stronę wnęki próbując pozbyć się narastającego bluszczu. - To miejsce jest czymś więcej niż tylko legowiskiem trolla… - zaczęła spoglądając na mężczyznę i uśmiechając się lekko. - Jest legenda mówiąca o tym, że na początku wieku był tutaj klasztor. W bardzo dużym skrócie; pod klasztorem znajdowały się katakumby, a jedyne wejście do nich prowadziło przez klasztor, który spłonął prawie pięćdziesiąt lat temu. - powiedziała, a kiedy pozbyła się już całkowicie plątającego się bluszczu i pajęczyn otaczających całą ścianę skalną sięgnęła do przewieszonej przez ramię sakiewki i wyciągnęła z niej swój ujawniacz. Przykładając go do ściany odczekała chwile i skinęła głową do mężczyzny by podszedł bliżej. Literki, które pojawiły się na ścianie były ledwo widoczne, ale napis dało się odczytać. Et pacem animae. Pokój ich duszom. - Ale to nie było jedyne wejście. - powiedziała uśmiechając się szeroko. Zadowolona. Bo to było to czego szukała. Zejście.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Ferrels Wood - Page 2 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Ferrels Wood [odnośnik]02.01.17 19:28
Nie chciałem tego słuchać. „Może” nigdy nie było wystarczającą odpowiedzią na niewiadomą. Gdyby tylko to słowo miało wartość to „może” nigdy nie odzyskałbym wzroku po poparzeniu, „może” nadal byłbym narzeczonym panny Lestrange i „może” nie byłbym takim cynicznym dupkiem. Nie wierzyłem w niedopowiedzenia, chciałem mieć absolutną pewność co do sytuacji smoków w Ferrels Wood, nawet jeżeli zdawałem sobie sprawę z tego, iż poznanie prawdy mogło okazać się niemożliwe. Jeden martwy smok jeszcze niczego nie dowodził. Po znalezionym fragmencie nie mogłem rozpoznać czy był to samiec czy samica. Wolałem nawet nie podejrzewać, że w dalszej części jaskini znajdę jedynie wyssane do czysta, błękitne skorupki jaj. Wciąż łudziłem się, iż tego dnia wrócę do rezerwatu z nowymi podopiecznymi, niczym dumny zwycięzca, nawet jeżeli z minuty na minutę moja nadzieja powinna coraz wyraźniej blednąć. Nic nie odpowiedziałem, przełykając jej słowa ze spokojem. Moja jedyna widoczna w ciemności dłoń drżała nieznacznie z powodu targających mną emocji, a jednak panowałem nad sobą w wystarczającym stopniu, aby nie utracić kontroli. Musiałem dbać o takie szczegóły jak samoopanowanie. Moja metamorfomagia mogła wyrządzić mi więcej szkody, niż czyniła pożytku, gdybym któregoś razu postanowił się zapomnieć. Ruszyłem naprzód, rad, że wreszcie zaczęliśmy zagłębiać się w tunel. Zwłoka nie była mi w tym momencie na rękę. Jaja mogły wciąż tam być, zabrane przez trolla w samo serce jaskini, jednakże korytarze były coraz węższe, a kiedy dostrzegłem skalną półkę, byłem już niemalże pewien, iż nie mam czego tutaj szukać. Nie wątpiłem w wiele fizycznych walorów trolli. Z pewnością były niezwykle silne, a ich masa była jedynie dodatkowym atutem w przypadku niewielkiego przeciwnika. Mogły się wspinać, ale wcale nie byłoby to dla nich proste czy przyjemne. Nie wierzyłem, aby nasz przyjemniaczek był skłonny czynić sobie aż tak ogromną niedogodność i co dzień pokonywać tak zawiłą drogę jak ta. Przecież już nawet w tym korytarzu musiałby się pochylać, aby nie uderzyć głową o skalny sufit czy zwisające z niego ostro zakończone stalaktyty. Mimo wszystko, gotów byłem tam zejść, aby zweryfikować swoje poglądy, a jednak nie miałem ku temu okazji. Pociągnięty za dłoń, zatrzymałem się zgodnie z wolą Lucindy, spoglądając na nią pytająco. Nie zwracałem uwagi na ściany jaskini, bardziej skupiając się na przeszukiwaniu wzrokiem posadzki czy wpatrywaniu się naprzód, także dostrzegłem to co ona dopiero w chwili, w której zaczęła napastować wyjątkowo dorodny fragment bluszczu. Zaintrygowała mnie swoimi słowami, więc podszedłem do niej z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, panując nad swoją wrodzoną ciekawością. Jej znalezisko nie miało dla mnie zbyt wielkiego znaczenia, chociaż doceniałem jej przygotowanie do poszukiwań. Zmarszczyłem brwi, przyglądając się napisowi wstępującemu na ścianę. - Et pacem animae… - powtórzyłem cicho, do samego siebie, pochylając się, aby zajrzeć w ciemność panującą po drugiej stronie wnęki, ale była zbyt nieprzenikniona. Nie dostrzegłem absolutnie nic i nie wiem co bardziej mnie zniechęciło, ciasnota przejścia czy zupełnie niepotrzebne mi, ciemne katakumby. - Wygląda na to, że w tym miejscu nasze drogi się rozchodzą. - zauważyłem, wiedząc, iż zupełnie nie potrzebowała mojego towarzystwa tam na dole, czegokolwiek by nie szukała. Wątpiłem, aby jakikolwiek smok był w stanie przedostać się przez te szczelinę, zwłaszcza, jeśli umykałby przed wściekłym trollem. Te piękne istoty nie były stworzone do życia podziemnego. Zerknąłem w stronę skalnej półki, zupełnie nieprzekonany, iż znajdę tam cokolwiek poza plątaniną korytarzy, ale musiałem spróbować. Nigdy nie powinienem odpuszczać, jeżeli istniał chociażby i ledwie cień nadziei.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 2 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Ferrels Wood
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach