Wydarzenia


Ekipa forum
Wnętrze
AutorWiadomość
Wnętrze [odnośnik]16.07.16 18:40
First topic message reminder :

Wnętrze

Wnętrze pubu tonie w mroku; za ladą brodaty barman gromi wszystkich spojrzeniem, nieprzerwanie wycierając szmatką kufle. Co dziwne, te i tak zawsze są brudne i kleją się do dłoni oraz ust. Nie przeszkadza to jednak miłośnikom wysokoprocentowych trunków oraz hazardu, którzy i tak licznie gromadzą się tutaj każdej nocy. Stoliki są od siebie dość oddalone - na tyle, aby dźwięki rozmów i zawieranych umów nie docierały do nieodpowiednich uszu.
Sala ma wysoki sufit i kilka okien, przez co pomieszczenie to wydaje się być dużo większe, niż jest w rzeczywistości. W nocy oświetlone jest dzięki nie gaszącym się świecom. Między kilkoma stołami, przy których niemal zawsze zasiada komplet gości, lawiruje kelnerka starająca się dopilnować, aby każdy z gości miał zawsze pełny kufel.

Czarodziejskie oczko, Kościany Poker
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:56, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wnętrze [odnośnik]05.01.17 19:16
The member 'Selina Lovegood' has done the following action : rzut kością


'k100' : 96
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wnętrze [odnośnik]07.01.17 19:25
|6 kwiecień

Mycie kufli, nalewanie piwa, wydawanie, mycie kufli, nalewanie piwa, wydawanie, mycie... i tak dalej i tak dalej. Przyjemna rutyna nadal trwała w najlepsze, a jego dzień, a dokładnie późne popołudnie pracy dopiero się zaczęło. Przynajmniej praca odciągała jego uwagę od innych rzeczy. Charlotte, bachorów co zrobili sobie tu pokaz fajerwerków, czy od Raidena i Sophie. Niestety rozmowa z młodym Carterem nie zakończyła się zbyt... pokojowo. Nie miał się co mu dziwić, zresztą Sophie tak samo. Zostawił ich, a przyjęcie konsekwencji tego uczynku okazało się być dużo trudniejsze niż przypuszczał.
Uniósł głowę słysząc dźwięk otwieranych drzwi i szczerze mówiąc osoba, która właśnie przechodziła przez próg była ostatnią, której by się u spodziewał. Oczywiście jego goście nie mogli sobie darować, a do jego uszu doszedł dźwięk śmiechu i pogwizdywania. To nie była mądra decyzja z ich strony. Z całej siły uderzył pięścią o blat baru czując wręcz ból w dłoni. Mało go jednak to obchodziło. Satysfakcja z reakcji klienteli "Zajączka" znacznie rekompensowała wszelki ból. Ci zdziwieni przenieśli wzrok najpierw na niego, aby następnie utkwić go w swoich kuflach, które były pełne dzięki ich galeoną oraz jego gościnności. Powinni o tym nigdy nie zapominać. To nie było też tak, że robił im łaskę mogąc im "pozwolić" być klientami w jego pubie. Nie, oczywiście, że nie. Ale zdawali sobie oni sprawę, że to nieliczne miejsce, o ile nie jedyne, poza Nokturnem,  które mogło być przeznaczone specjalnie dla nich, na wspólne picie i szemrane interesy, których John udawał, że nie widzi.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wnętrze [odnośnik]08.01.17 0:16
Po tamtym dniu, kiedy John Carter pojawił się na progu jej domu, Sophia długo rozmyślała nad swoim spotkaniem z domniemanym bratem jej ojca. Zachowała pozostawioną jej kartkę z adresem mężczyzny, ale trochę trwało, zanim zdecydowała się złożyć mu wizytę. Kiedy jednak opadł pierwszy szok po zobaczeniu na własne oczy osoby będącej niemalże kopią jej ojca, pojawiła się ciekawość i chęć dowiedzenia się o nim czegoś więcej.
Tego dnia zaraz po pracy pojawiła się w jego pubie, którego nazwę i adres również jej zapisał. Właściwie nawet ich nie potrzebowała, gdyż z racji swojej pracy znała położenie kilku tego typu miejsc i zapewne słyszała już o „Pubie pod wypatroszonym zającem”. Aurorzy musieli czasem odwiedzać lokale o wątpliwej renomie, gdzie niejednokrotnie można było dowiedzieć się bardzo ciekawych rzeczy, rozmawiając z informatorami czy obserwując kręcących się tam podejrzanych typków. Sophii także zdarzało się to już robić, więc wiedziała, jak się zachować, żeby nie wzbudzać zbędnego zainteresowania. Była kobietą i w dodatku aurorem, aż dwa powody, które w takim miejscu mogły wzbudzić niechcianą uwagę, dlatego wsunęła się do wnętrza z kapturem nasuniętym na charakterystyczne, rude włosy, poruszając się w sposób niepozorny i nie przyciągający spojrzeń. Nikt nie zwrócił większej uwagi na kolejną sylwetkę w stonowanych ubraniach i z ukrytą twarzą; na zewnątrz padał deszcz, więc nie wyglądało to dziwacznie. Ot, kolejny klient, który chciał schronić się przed deszczem i może skusić na jakiś trunek.
Zostawiając za sobą mokre ślady, młoda kobieta ruszyła w kierunku kontuaru, za którym zauważyła znajomą sylwetkę. Przez krótki moment wyglądało to, jakby jej ojciec stał tam i polerował kufle, ale przecież dobrze wiedziała, że był martwy, zresztą trudno było wyobrazić go sobie pracującego w takim miejscu.
Powoli podeszła do lady, po czym lekko zastukała w nią dłonią i odchrząknęła, by zwrócić na siebie uwagę mężczyzny. Spojrzawszy w jej kierunku, mógłby zobaczyć fragment bladej twarzy, pojedynczy kosmyk rudych włosów i oczy barwy płynnego złota, które spoglądały na niego spod kaptura. Czy pamiętał to spojrzenie z dnia, kiedy te same oczy spoglądały na niego na progu domu Carterów?
- Czy możemy porozmawiać? – zapytała cicho, tak, żeby tylko on to usłyszał. Czy jej wuj znajdzie dla niej chwilę, czy może powie, że jest bardzo zajęty swoją pracą?
Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Wnętrze [odnośnik]15.01.17 15:50
Gdy tylko kobieta podeszła bliżej od razu ją poznał. Musiał przyznać sam przed sobą, że jej wizyta go zaskoczyła. Nie spodziewał się, że spotkają się tak szybko... że w ogóle się spotkają. W tym przekonaniu utwierdziła go tylko rozmowa z Raidenem. Martwił się, że będzie robić Sophie jakieś problemy z powodu tego, że wcześniej nie wspomniała mu o wizycie Johna w jego domu. Przyglądał się jej przez dłuższy czas nie będąc w stanie odpowiedzieć jej na pytanie. Zaraz jednak później otrząsnął się i odchrząknął.
-Tak, pewnie. -Powiedział pospiesznie kierując wzrok w głąb sali w poszukiwaniu znajomej twarzy.
-Barry!- Krzyknął, a brunet koło trzydziestki uniósł rękę w górę na znak, że go usłyszał. Dopił piwo, odstawił kufel na stół i podszedł do lady.- Staniesz na chwile za barem? -Jeśli komuś z jego klienteli ufał to właśnie jemu. A jakby nie patrzeć baru samego sobie nie zostawi... nie z tym towarzystwem. Mężczyzna w odpowiedzi kiwnął jedynie głową i stanął za barem. Na szczęście przyszedł nie wiele wcześniej niż Sophie, więc był jeszcze we względnym stanie. Tego samego nie mógł jednak niestety powiedzieć o reszcie jego gości.
Ustąpił mu miejsce i zanim odszedł w towarzystwie rudowłosej spojrzał krzywo na niego i zagroził mu palcem, aby zaraz później się uśmiechnąć. -  Tylko pamiętaj, że liczyłem przed chwilą kasę. - W odpowiedzi Barry również się uśmiechnął i machnął ręką, po czym zajął się obsługiwaniem klientów. 
Zaprowadził Sophie na tyły pubu gdzie będą mogli w spokoju porozmawiać. Krzyki, śpiewy i chóralne rozmowy na pewno by temu nie sprzyjały. Otworzył jej drzwi od zaplecza, a następnie od małej kuchni.
-Chcesz coś do picia, jedzenia? Wbrew pozorom można tu dostać coś innego niż alkohol. -Zaproponował ręką prezentując Sophie małą kuchnie. Dzięki Merlinowi już bliżej niż dalej do remontu tej rudery, więc zacznie już trochę bardziej być reprezentatywną. Usiadł na jednym z taboretów przy wyspie kuchennej wskazując ręką młodej kobiecie na to drugie, naprzeciw niego.
-Cieszę się, że przyszłaś. To nie mogła być łatwa decyzja. -Zapewne dziewczyna musiała sobie to dobrze przemyśleć. Nie dziwił się. Na jej miejscu też by sobie nie zaufał. Liczyło się dla niego jednak to, że dziewczyna tu była. Że zechciała tu przyjść i z nim porozmawiać bez względu na to jak ta rozmowa się potoczy.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wnętrze [odnośnik]16.01.17 11:00
Wciąż pamiętała nerwową reakcję Raidena na samo wspomnienie o spotkaniu z Johnem Carterem. Zastanawiało ją, co takiego stało się między jej bratem a tym mężczyzną, że zareagował w taki sposób. To sprawiało, że tym bardziej chciała z nim porozmawiać, ale oczywiście nie wspomniała o tym zamiarze bratu, woląc uniknąć ewentualnej kłótni. Ich relacje dopiero zaczynały wracać do normy, nie chciała, żeby coś je popsuło. Mimo wszystko nie potrafiła ot tak wyrzucić Johna ze swoich myśli i całkowicie zapomnieć o jego wizycie. Pozostawił po sobie dużo wątpliwości, które chciała rozwiać. Pewnie jeszcze długo by nad tym myślała, więc najlepiej było zrobić to, co właśnie robiła – zaledwie parę dni po rozmowie z bratem pojawiła się w pubie należącym do wuja. Była uparta, więc nie zamierzała ustępować tylko dlatego, że Raiden wolałby, żeby tak zrobiła. Wiedziała, że chciał ją chronić przed kolejną stratą, ale przecież Sophia sama nad tym czuwała, nie przywiązując się do nowo poznanego członka rodziny, nie angażując w ich znajomość emocjonalnie. Sama wiedziała przecież, jak boli utrata kogoś, kogo uważało się za bliskiego, a John Carter był przecież tak niepewny, mógł zniknąć z ich życia tak, jak się pojawił... Chciała go po prostu poznać. Ale jak to się dalej potoczy? Nie wiadomo.
Na szczęście udało jej się zastać Cartera. Ten szybko ją rozpoznał, kiedy tylko podeszła do baru i odezwała się do niego. Załatwił jakieś zastępstwo, po czym przeszedł na tyły pubu, a Sophia ruszyła za nim, zastanawiając się, jak długo tu pracował i czy jej ojciec wiedział o tym miejscu, czy utrzymywał kontakt z bratem, zanim zginął.
- Nie, dziękuję. Chciałam... po prostu porozmawiać. Sporo myślałam o naszym ostatnim spotkaniu – odezwała się, siadając we wskazanym miejscu. – Nie było łatwo. Tym bardziej, że Raiden... – urwała, uznając, że może nie powinna o tym mówić. Ale z drugiej strony, chciała wiedzieć, co się stało, a że brat nie chciał jej tego powiedzieć... – Już się spotkaliście, prawda? – zapytała więc, licząc, że może Carter trochę rozjaśni jej wątpliwości. – Co się wydarzyło?
Było dużo pytań, które chciała jeszcze zadać Johnowi, by lepiej poznać kierujące nim motywy, ale... po kolei.
Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Wnętrze [odnośnik]22.01.17 16:33
Wizyta Sophie napełniła go pewnego rodzaju nadzieję i choć starał sobie za wiele nie obiecywać to mając ją naprzeciw siebie jakoś nie mógł inaczej.
-Rozumiem...-Wbił spojrzenie w swoje dłonie luźno leżące na jego kolanach. Raiden to Raiden. Najwidoczniej coś jednak po nim odziedziczył. John skrycie liczył jednak, że ten na spokojnie przemyśli sobie to wszystko i będą mogli jednak w spokoju porozmawiać. Uniósł wzrok ponownie na Sophie słuchając jej słów i uważnie jej się przyglądając. Ostatnio był tak zdenerwowany, że nie miał do tego za bardzo okazji. Kobieta jest niezwykle podobna do matki. Nie tylko świadczyły o tym rude kłaki na głowie, ale sam fakt, że jest tu. Marlene zrobiłaby to samo. Wysłuchałaby go, a później ewentualnie dała w twarz.
-Tak.- Odpowiedział choć był niemal pewny, że dziewczyna dobrze zdaje sobie z tego sprawę. usiała zapewne rozmawiać z bratem, a sądząc po jej tonie raczej Raiden nie był zbyt przychylnie do niego nastawiony.
-Cóż... najwidoczniej twój brat miał trochę szerszą wiedzę na mój temat. Nie spodobało mu się to, że pakuje wam się do życia. -Co najmniej mówiąc... Raiden miał prawo tak zareagować, a on sam nie mógł go w żaden sposób za to winić. Miejsce też jakoś szczególnie nie sprzyjało temu spotkaniu.. Chłopak powinien się nie ograniczać i mu przywalić, na co definitywnie miał ochotę. Może wtedy coś by się zmieniło, a nie nadal stało w miejscu. 
-Rozumiem jego reakcje całkowicie. Moja pewnie byłaby taka sama. Nikt nie chce aby ktoś obcy wchodził z buciorami do życia jego rodziny. - I choć geny mówiły jedno to faktycznie dla tej dwójki był obcym człowiekiem. Na własne życzenie na dodatek. Czasu niestety nie cofnie, a jeśli jest jakakolwiek szansa na to aby cały ten syf naprawić to zrobi to.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wnętrze [odnośnik]24.01.17 15:32
Sophia sama nie wiedziała, czego oczekiwać po tym spotkaniu. Chyba nie liczyła na to, że Carter w jakiś cudowny sposób naprawdę stanie się pełnoprawnym członkiem ich uszczuplonej ostatnimi czasy rodziny. W głębi duszy nadal nie była pogodzona z utratą rodziców, jakaś cząstka niej pragnęła mieć obok kogoś starszego, kto byłby ich namiastką. Była silną, zaradną aurorką, która przeżyła już stratę trzech bardzo bliskich sobie osób, ale nawet ona chciała czasami być po prostu zwykłą, młodą dziewczyną, nawet jeśli nie przyznałaby tego wprost. Była też dużo bardziej niż Raiden skłonna do dania mężczyźnie szansy. Może ta naiwność miała ją kiedyś zgubić, ale Sophia wierzyła, że każdy zasługuje na możliwość odkupienia swoich win. Może nie licząc naprawdę beznadziejnych przypadków, jak czarodzieje plugawiący się czarną magią i z pełną premedytacją używający jej do czynienia zła. John nie wyglądał jej jednak na kogoś, kto parał się tego rodzaju brudnymi praktykami. Miała przynajmniej taką nadzieję, że pod tym względem przeczucie jej nie myliło, nawet jeśli przy pierwszym spotkaniu wierzyła, że był przebierańcem podszywającym się pod jej zmarłego ojca.
Może rzeczywiście była bardziej podobna do matki niż sądziła. Marlene Carter zapewne też by tutaj przyszła. Co do ojca nie była taka pewna, nie wiedząc, o co poszło między braćmi w przeszłości. A Raiden zapewne chciał dobrze. Może próbował chronić ją przed kolejnym cierpieniem, ale jednak Sophia sama wyszła mu naprzeciw, zamiast zapomnieć o sprawie tak, jak chciał tego jej brat.
- Cóż... Chyba nie jestem zaskoczona – powiedziała. Znając Raidena, podejrzewała, że między mężczyznami doszło do ostrej wymiany zdań. – Ale sama zdecydowałam o tym, żeby tu przyjść. Raiden wcale nie musi o tym wiedzieć. – Zapewne nie była to pierwsza rzecz, którą wolała zataić przed swoim bratem. – Nigdy nie pomyślałam, że pewnego dnia mogę poznać bliźniaczego brata mojego ojca.
Westchnęła, zerkając na niego z ukosa.
- Podejrzewam, że Raiden obawia się, że pewnego dnia znikniesz równie szybko, jak się pojawiłeś. – Ona również się tego bała. Dlatego pouczała siebie w myślach, że nie może się przywiązywać ani robić sobie żadnych nadziei. – Wystarczy nam, że straciliśmy naszych rodziców. Jednego dnia byli... a kolejnego jacyś drętwi urzędnicy przyszli do naszego domu, by powiadomić mnie o ich śmierci. Byłam wtedy sama, a Raiden znajdował się w Ameryce. – A Sophia wiedziała, że po powrocie wyrzucał sobie, że go tu nie było i stracił szansę pożegnania się z nimi. Na początku miała do niego o to wielki żal, ale później dotarło do niej, że Raiden cierpi wystarczająco i nie powinna jeszcze dokładać mu trosk. – Gdzie wtedy byłeś, Johnie Carterze? – zapytała po chwili. W jej głosie czaiła się odrobina wyrzutu, ale bardziej zastanawiała się, gdzie znajdował się John Carter, gdy jego brat umierał wraz z żoną. Czy czaił się w swoim szemranym barze? Czy w ogóle coś wiedział, póki nie spotkał Sophii i Raidena?
Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Wnętrze [odnośnik]24.01.17 18:45
Pozwolił jej mówić cały czas milcząc i dokładnie słuchając każdego z jej słów.
Nie podobało mu się to, że Sophie spotkanie z nim wolała zachować w tajemnicy przed bratem. To był jej wybór, ale nie chciał aby z jego winy relacje tej dwójki w jakiś sposób się pogorszyły.
Rzeczywiście dziewczyna na pewno zdziwiła się na jego widok czego dowodem była różdżka wymierzona w jego stronę.
Brat bliźniak jej niedawno zmarłego ojca, o którym nie miała większej okazji nawet słyszeć, a co dopiero widzieć z dnia na dzień pojawia się  progu jej mieszkania.Niezbyt ciekawa sytuacja, ale nie żałuje swojego wyboru. Lepsze to niż wieczna niewiedza.
Słysząc jej kolejne słowa jeszcze mocniej zacisnął swoje dłonie na kolanach czując wreszcie ból, który w końcu go trochę otrzeźwił. Jeśli wpuszczą go tylko do swojego życia nie zniknie. Nie chciał tego. Już nigdy więcej.
Tamto wydarzenie było najgorszą chwilą w jego życiu. Tak gorzka, a tak pamiętliwa. Nie było go tam, ale nawet dzielące kilometry nie mogły zagłuszyć tego dziwnego uczucia, które go wtedy nawiedziło. Był w Anglii, w swoim mieszkaniu, na podłodze kuląc się jak małe dziecko, ale nie było sensu o tym dziewczynie mówić.
-Nie z wami. -Powiedział rzecz oczywistą patrząc tępo przed siebie. Nie był z tego dumny. Powinien tam był, wesprzeć, pocieszyć, po prostu być, ale było inaczej. Żałował tego. Strata rodziców to ogromny cios, a Sophie była młoda, niewinna i tak samo dobra co Will i Marlene. Nie wyobrażał sobie nawet jak musiała cierpieć w momencie, w którym dowiedziała się o tej tragedii. zamknął oczy przywołując przed sobą obraz brata. Wbrew pozorom nie byli aż tak podobni. Na pewno nie z charakteru, ale z wyglądu również się różnili. Minimalnie, ale jednak. Zawsze będą się różnić. Jego śmierć tego faktu nie zmieniała. Przeniósł ponownie wzrok na kobietę.
-Twoi rodzice byli wspaniałymi ludźmi, Sophie. Oddałbym wszystko aby być na ich miejscu uwierz mi. Mój brat był dobrym człowiekiem, dużo lepszym niż ja i jeśli ktoś z naszej dwójki zasługiwałby na śmierć to na pewno nie on.-  Nie był nigdy krystalicznym facetem. Bił się, pił, brał udział w kilku przekrętach, miał kiedyś problemy z prawem. Był młody i głupi, choć ta druga rzecz do tej pory nie uległa zmianie. Jego brat jeśli o to chodziło był całe życie jego czystym przeciwieństwem. Prawy, uczciwy, dobry człowiek.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wnętrze [odnośnik]27.01.17 14:45
Sophia w gruncie rzeczy była uparta. Jeśli postanowiła odwiedzić Johna Cartera, nawet Raiden nie potrafił jej od tego odwieść. Musiało być dokładnie tak, jak sobie postanowiła, inaczej to jeszcze długo nie dawałoby jej spokoju. Tak, jak sprawa rodziców, która wciąż ją uwierała i nie dawała o sobie zapomnieć. Musiało minąć dużo więcej czasu niż kilka miesięcy, żeby się ze wszystkim pogodziła. Póki co to było niczym rana, w której tkwiła bolesna zadra – tak długo, póki nie zniknie, tak długo miała odczuwać ból i poczucie straty. Tą zadrą była świadomość niejasności okoliczności ich śmierci, myśl, że był w to zamieszany ktoś trzeci. W czasach takich jak obecne w ogóle by ją to nie zdziwiło.
John Carter był natomiast cieniem z przeszłości jej ojca. Jego bratem. Niemalże wierną kopią (dopiero teraz, z bliska, powoli zaczęła odnajdywać drobne różnice w ich wyglądzie), której jednak nie było przy nich, gdy Carterowie umarli. Sophia nie pamiętała go na pogrzebie, zobaczyła go pierwszy raz dopiero tamtego marcowego dnia na progu domu. Potem jednak sporo o nim myślała i coś przyciągnęło ją w to miejsce. Chęć poznania prawdy o przeszłości? Czy może coś jeszcze?
Siedziała naprzeciwko niego, słuchając jego słów. W jej oczach przez krótki moment błysnęły łzy, jednak zacisnęła wargi i na moment odwróciła głowę w bok. Nigdy nie należała do płaczliwych dziewcząt, nawet kiedy była młodsza, ale temat, który poruszali, nie należał do łatwych.
- Nie powinieneś tak mówić – powiedziała cicho. Miała jednak wrażenie, że mężczyzna faktycznie mógł żałować odcięcia się od rodziny. Podobnie jak i Raiden, stracił szansę na pożegnanie się z nimi, a także na pojednanie po latach konfliktu. – Nie mam pojęcia... jak to wszystko się teraz rozwinie. Sporo się wydarzyło, ale... nie chcę przekreślać szansy na nawiązanie relacji. Bez względu na to, co wydarzyło się w przeszłości, to już minęło, nie ma do tego powrotu. Wciąż można zacząć wszystko od nowa, Johnie – powiedziała do niego. Jeśli tylko miał chęci, żeby zawalczyć o nią i Raidena, mógł to zrobić. Wtedy się okaże, czy chciał być częścią ich rodziny, czy może go to przerośnie i będzie wolał się wycofać. Pewne było, że musiał się postarać; oboje Carterowie zostali ostatnio doświadczeni przez los i nie byli tak ufni jak dawniej. Ale John, w przeciwieństwie do jego brata, wciąż żył i mógł odmienić swoje życie i stosunki z rodziną.
- Pytanie tylko, czy chcesz spróbować zacząć od nowa. – Znowu utkwiła w nim uważny wzrok. Była ciekawa, co odpowie.
Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Wnętrze [odnośnik]27.01.17 17:45
Powinien. powinien powtarzać sobie to wręcz codziennie. taka była prawda, a przynajmniej on chciał w takową wierzyć. Jego brat był dobrym człowiekiem, osierocił dwójkę może i dorosłych, ale wciąż dzieci. A John... John to John. 
Z niedowierzaniem przeniósł wzrok na dziewczynę zauważając jej lekko zaszklone oczy. Nie wierzył w to co słyszał. Naprawdę nie sądził, że Sophie da mu jakąkolwiek szanse. Nawet po tym gdy zauważył ją koło baru przez jego umysł nie przeszła nawet myśl o usłyszeniu tych słów z wypowiadanych przez nią. On również nie wiedział co dokładnie przyniesie to wszystko. Nikt nie miał prawa tego wiedzieć. Ale maił nadzieję. nadzieję, że jakoś to wspólnymi siłami poukładają.
Odwrócił się na krześle, aby móc w pełni usiąść przed dziewczyną dość długo się jej przyglądając. Miał ochotę mocno ją uścisnąć i nie puścić. Doszedł jednak do wniosku, że na to zdecydowanie za wcześnie. Powinien pchać ich relację do przodu, ale małymi kroczkami. Nie miał zamiaru narzucać się dziewczynie, dla której to wszystko łatwe nie było. Nawet nie zdaje sobie ona sprawy jak wiele w tym momencie dla niego zrobiła.
-Oczywiście, że chcę. Nie wiesz nawet ile to dla mnie znaczy Sophie.-  A znaczy niesamowicie dużo.
-Zostanę z tobą, tobą i Raidenem dopóki nie karzecie mi odejść.- Liczył, że i mężczyznę uda mu się jakoś do siebie przekonać, choć wiedział, że to łatwe nie będzie. Chłopak jest uparty. tak samo jak will, czy on sam. Nie miał jednak najmniejszego zamiaru odpuszczać. chciał odzyskać rodzinę. 
-Nigdzie się nie wybieram Sophie.- Starał się ją w tym jak najbardziej utwierdzić. Gdzie miał pójść? Do swojego pustego mieszkania na Baker Street? Wrócić samotnie do Brazylii? Ma ludzi, których chce chronić. Osoby, u których boku chce trwać. Nie miał zamiaru teraz tego psuć.
Zmiana atmosfery była wręcz wyczuwalna, a i nawet na ustach Johna pojawił się lekki uśmiech. Szczerze nie zdawał sobie nawet sprawy jak bardzo był zmęczony tym wszystkim. Tą całą sytuacją. Teraz pozostała jedynie kwestia Raidena i ogółem tego aby niczego nie spieprzył.
-Na pewno nie jesteś głodna? Nie chcę się chwalić, ale całkiem nieźle gotuje. - Wyszeptał konspiracyjnie uśmiechając się w kierunku kobiety.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wnętrze [odnośnik]28.01.17 22:15
Sophia czuła, że dobrze zrobiła, postanawiając odszukać Johna. Trochę jej zajęło zebranie się do tego, bo od czasu ich pierwszej rozmowy minęły ponad dwa tygodnie, ale ostatecznie była tu, bo sama tego chciała. Przekonała się już, że nie warto tracić życia na konflikty i podziały, bo nie wiadomo, który dzień będzie tym ostatnim. A potem już straci się szansę na naprawę relacji. Trzy bardzo bliskie jej osoby już odeszły. Rodzice i narzeczony. Wszyscy odeszli nagle i stanowczo zbyt szybko, pokazując tym samym, jak cenna jest każda chwila. Może to także skłoniło ją do tego, żeby wyciągnąć do Johna rękę i dać mu szansę na to, by pokazał, jak bardzo zależy mu na niej i jej bracie.
- Wiem, że to będzie trudne. Ale warto spróbować, skoro los dał nam taką szansę – powiedziała, przywołując na twarz blady uśmiech. – No dobrze, chętnie się przekonam, jak nieźle gotujesz – dodała po chwili, zgadzając się na jego propozycję. Jakby na to nie patrzeć, sama nie jadała zbyt dobrze, bo zwyczajnie nie miała czasu na to, żeby nauczyć się porządnie gotować i zazwyczaj przygotowywała coś na szybko, byle tylko zaspokoić głód po całym dniu pracy. Zresztą, był to dobry pretekst, by zostać tu dłużej i wciągnąć go w rozmowę o tym, co ją nurtowało. – Liczę też na to, że przy okazji opowiesz mi o sobie coś więcej. Skoro mamy budować nasze relacje, chciałabym dowiedzieć się czegoś o twoim życiu.
Lepsze poznanie się było przecież podstawą budowania zaufania. A musieli zaczynać właściwie od zera, skoro Johna nie było wcześniej w ich życiu i nie miała możliwości go poznać. Chętnie posłuchałaby opowieści z młodości Johna oraz jego dorosłości spędzonej z daleka od brata i jego dzieci. O wydarzeniach, które go ukształtowały i sprawiły, że znajdował się teraz w takim, a nie innym punkcie, że przed laty zerwał kontakt z resztą rodziny. To pomogłoby jej jakoś zbudować w głowie obraz tego tajemniczego mężczyzny, który tak nagle i niespodziewanie wkroczył do jej życia i być może zostanie w nim dłużej, jeśli nagle nie stchórzy. Ale Sophia nie pozwoli mu tak łatwo umknąć z podkulonym ogonem, choćby miała regularnie nachodzić go w jego pubie.
Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Wnętrze [odnośnik]30.01.17 9:25
-Przesłuchanie co? -Zaśmiał się krótko patrząc się na dziewczynę, a następnie wstając z miejsca i przystając przy kuchence biorąc się do roboty. - Nie za bardzo jest o czym opowiadać, a w zasadzie nie wiem od czego zacząć... -Zamyślił się na chwile dochodząc do wniosku, że najlepiej będzie zacząć od początku.
-Z Willem zawsze się kłóciliśmy, bo byliśmy inni. Ja właziłem na drzewa, biłem się z dzieciakami, a dziewczyny ciągnąłem za warkocze, a on ściągał mnie z tych drzew i później wszystkich przepraszał. -A i tak wszyscy ci, z którymi się biłem później ze mną się kumplowali, a te które ciągnąłem za warkocze... cóż, takie życie.
-Chodziłem do Gryffindoru, z nauką było u mnie dość krucho, ale jakoś zawsze sobie radziłem. - Jakby nie patrzeć przez fakt bycia kapitanem drużyny i całkiem dobrych ocen z transmutacji patrzyli na niego bardziej przychylnym okiem machając ręką na niektóre jego przewinienia, czy osiągnięcia. Co jak co, ale z miłą chęcią cofnąłby się do Hogwartu.
-Gdy szkoła się skończyła a ja nie wiedziałem czym się zająć to wziąłem się za to co znałem najlepiej. Biłem się. Później bicie przeszło do jakiś niezbyt legalnych interesów. Nie za ciekawie... Zresztą jeśli będziesz chciała możesz poczytać sobie o moich "dokonaniach" w aktach pani auror.- Posłał jej zadziorny uśmieszek wracając jednak zaraz później do garów. fakt siedzenia w kiciu i robienia takich rzeczy to raczej nie powód do chwalenia się, ale dziewczyna chciała znać prawdę, a ona właśnie wyglądała w ten sposób.
-Później urodził się Raiden. Okropny dzieciak, calutki czas nic nie robił tylko płakał. Wasza matka dostawała białej gorączki i wyżywała się na Willu z czego ja się zawsze śmiałem.W tamtym okresie dałem sobie spokój z moim małym przestępczym życiem.- Z pomocą Marlene oczywiście. I po części może i małego Raidena? 
-Jeszcze później wyjechałem. Najpierw zwiedziłem trochę Europy, później wyjechałem do Ameryki Południowej gdzie zostałem na dobrych kilka latek. Pracowałem dla kogo się da, jako kto się da byleby się czegoś dorobić.- Nie wspomniał o tym, że miał tam coś w rodzaju rodziny. Nie było sensu roztrząsać czegoś co i tak dobrze wiedział, że zawalił. W ciągu pięćdziesięciu jeden lat życia udało mu się  zniszczyć dwie szansy na jakieś życie rodzinne. Trzeciej nie zmarnuje.
-Po latach wróciłem do Anglii. Wasi dziadkowie już wtedy nie żyli. Kupiłem mieszkanie i przyszedłem tu na piwo jak za starych dobrych lat. W ten sam dzień dostałem od właściciela ten Pub.- Będzie mu wdzięczny za to po kres swoich dni. Może i to była rudera, ale miała swojego ducha! No i przynosiła zyski.
Nie opowiadał dalej. Później historia robiła się coraz gorsza, a zresztą tą rozmowę mieli już za sobą.
-Teraz twoja kolej.- Oznajmił krzywiąc się lekko i kładąc przed nią talerz z naleśnikiem. Nie przewidział tego, ale niestety asortyment "Zajączka" jeśli chodzi o składniki był bardziej ubogi niż myślał. I to by było na tyle z jego niesamowitych umiejętności kulinarnych...
Jakby nie patrzeć on również nie wiedział o niej za wiele, prócz tego gdzie mieszkała, kim była, do jakiego domu w Hogwarcie chodziła, czym się zajmowała, ile miała lat, no i że całe dzieciństwo przespała. Kochana Marlene... szczerze się dziwi, że nie wysłała mu jeszcze zdjęcia jej pieluszki... albo pieluszkę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wnętrze [odnośnik]31.01.17 18:58
Sophia przez cały czas słuchała go bardzo uważnie, wiedząc, że ma niezwykłą szansę usłyszenia opowieści z dzieciństwa Johna Cartera oraz jej ojca. W jej głowie zaczął już rysować się obraz dwóch chłopców, podobnych do siebie z wyglądu, ale posiadających zupełnie różne charaktery. Nie zdziwiła jej wzmianka o tym, że to William był tym grzecznym; zawsze znała swojego ojca jako bardzo uczciwego, praworządnego czarodzieja, takiego, który nie lubił łamać zasad. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, wyobrażając sobie, jak w młodości musiał pilnować swojego brata i wstydzić się za jego psoty. Ale sama Sophia również nie była najgrzeczniejszym dzieckiem, ciągle wchodziła w dziwne miejsca i ganiała się po okolicy z mugolskimi dziećmi, lub opowiadała im niezwykłe historie podszyte magią. Zdarzało jej się nawet z nimi bić, chociaż były to zwykłe, dziecięce utarczki, które później kończyły się zgodą i kolejnymi zabawami. Może wbrew pozorom miała trochę wspólnego z tym dawnym, roztrzepanym Johnem? Tym z czasów dzieciństwa, zanim skończył szkołę i zaczął pakować się w bagno konfliktów i nielegalnych interesów, stopniowo staczając się i oddalając od swojego brata i od Carterów.
Mogła tego nie pochwalać, ale to nie zmieniało faktu, że to się wydarzyło. Pytanie tylko, czy John rzeczywiście zrozumiał błędy swojej młodości?
- Dziękuję, że mi to wszystko opowiedziałeś – powiedziała; miała wrażenie, że John był z nią szczery. Nawet, jeśli niektóre rzeczy wybielał, przynajmniej rzucił jakieś światło na swoją przeszłość. – To... ważne dla mnie. Dowiedzenie się czegoś o przeszłości rodziny. O twojej przeszłości. Choć to nadal zaskakujące, że byliście od siebie tak bardzo różni.
Ale bywało i tak, nawet pokrewieństwo nie determinowało wszystkiego, bo duży wpływ miały też inne czynniki.
- Więc mówisz, że zwiedziłeś kawałek świata? Jak tam było? – zapytała jeszcze, bo zaintrygował ją ten wątek. Podczas gdy William Carter znalazł ciepłą posadkę w Ministerstwie Magii i wiódł stateczne, uporządkowane życie, jego brat znalazł się tak daleko od domu.
Kiedy John postawił przed nią naleśnika, uśmiechnęła się lekko. Może zabrakło mu składników, albo jego opowieści o zdolnościach kulinarnych były trochę na wyrost. Była jednak tak głodna, że szybko zaczęła jeść.
- Moja historia jest raczej zwyczajna. Spędziłam dzieciństwo na zabawach z okolicznymi dzieciakami i zazdroszczeniu Raidenowi nauki w Hogwarcie. Przynajmniej póki sama tam nie trafiłam. Stare, dobre czasy, kiedy wszystko wydawało się tak pełne kolorów... – mówiła, powracając myślami do tamtych dni. W jej oczach błyszczała nostalgia, kiedy opowiadała mu o swojej przeszłości. Tej jasnej i pełnej kolorów. Czasach, zanim wszystko zaczęło się zmieniać. – Miałam miłe dzieciństwo i równie mile spędziłam lata szkoły. Dzieliłam swój czas na naukę i grę w quidditcha, byłam ścigającą w drużynie Hufflepuffu. Mniej więcej na piątym roku zaczęłam marzyć o karierze aurora, chociaż po zdaniu owutemów i ukończeniu szkoły nie od razu poszłam na kurs.
Urwała na moment, biorąc do ust kolejny kęs naleśnika.
- Krótko po opuszczeniu Hogwartu wyjechałam do Ameryki, do Raidena, który mieszkał tam już dobrych kilka lat. Sama nie wiem, jak to się stało, że planowany wakacyjny pobyt zmienił się w dwa lata. – O Jamesie postanowiła nie wspominać, chociaż jej opuszki tęsknie przesunęły się po miejscu na dłoni, w którym kiedyś nosiła pierścionek zaręczynowy. – Ale potem wróciłam. Poszłam na kurs, skończyłam go... Od ubiegłego lata jestem pełnoprawnym aurorem i czerpię satysfakcję ze swojej pracy, ale nawet to nie sprawiło, że moi rodzice uniknęli swojego końca.
Bo nawet wyszkoleni aurorzy nie byli w stanie zapobiegać całemu złu świata. Sophia pragnęła, żeby takich ludzi jak James, którzy zginęli przez czarną magię, było jak najmniej, ale nie zapobiegła śmierci swoich najbliższych. Odeszli, a ona została, irracjonalnie się obwiniając, chociaż nie miała na to żadnego wpływu.
Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Wnętrze [odnośnik]03.02.17 10:45
-Można powiedzieć, że w jakiś sposób się dopełnialiśmy. - Rzucił lekko uśmiechając się na tą myśl. Choć cały czas praktycznie przeznaczali na wspólne kłótnie to momentami rozumieli się całkiem dobrze. W końcu jednak byli tymi bliźniakami. Zawsze szanował i nawet lubił Williama, był jego bratem, kochał go mimo wszystko. Nigdy nie życzyłby mu takiego końca jaki go spotkał.
-Zależy o jakie miejsce pytasz. Lubię podróżować, nowe miejsca, nowi ludzie. Raz bywało lepiej raz gorzej. Musiałem sam sobie na nie wszystkie zarobić, więc pracowałem gdzie się da bez względu na to czy byli to czarodzieje, czy mugole, a w wolnym czasie... cóż, korzystałem z niego.-Czasem aż za bardzo.
-Naprawdę polecam Portugalię. Mieszkałem blisko morza. Jest tam na pewno cieplej niż w Anglii, ale nie ma to jednak jak stare śmieci.- Nie miał zamiaru już nigdzie wyjeżdżać. jego lata światłości już dawno minęły, a teraz przydałoby się usiąść nareszcie w jednym miejscu. Usiadł ponownie na swoim miejscu obok dziewczyny będąc ciekawy jej skróconej wersji życia.
-Hogwart... będąc w nim chciałem najszybciej go skończyć, a teraz z miłą chęcią wróciłbym się do tamtych czasów. Szkoda, że człowiek zaczyna rozumieć takie rzeczy już po fakcie. - I nie mówił tylko o szkole. Niestety w jego wypadku wyglądało tak ze wszystkim.
Nie wątpił, że Sophie i Raiden byli szczęśliwymi dzieciakami. Ich rodzice na pewno już się o to postarali. Will zajął się polityką właśnie z powodu stworzenia lepszego świata dla swoich dzieci. Czy mu się udało? Raczej nie, ale sam fakt, że chciał się temu poświęcić właśnie z tego powodu był godny podziwu.
Słysząc zmianę o quidditchu uniósł zaciekawiony wzrok na dziewczynę patrząc na nią z pewną dozą dumy. Z chęcią przekonałby się kiedyś jak duże umiejętności posiada dziewczyna. Pozycja ścigającego nie była łatwa., Wymagała szybkiej zdolności analizy i dobrej kondycji fizycznej. To na pewno przydało się jej w późniejszej pracy aurora.
Któż by pomyślał, że tak ich wszystkich będzie ciągnęło za wyspy? Ameryka jest interesującym krajem, pełnym kontrastów i na pewno nie tak zacofanym jak Anglia.
Jej ostatnie słowa dość mocno nim wstrząsnęły. Zabrzmiało to tak jakby rudowłosa kobieta obwniniałą siebie za śmierć rodziców. Nie powinno tak być.
-Przestań Sophie. -Powiedział twardo patrząc karcąco na dziewczynę. -Nie dało się tego uniknąć. Jeśli coś ma być to będzie i nikt, ani nic tego nie zmieni. Nawet ty, nawet Raiden i nawet ja. -Był ostatnią osobą, która miała prawo jej ojcować, ale obwinianie się za coś czego nie była winna to bezsens.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wnętrze [odnośnik]04.02.17 22:08
Sophia pokiwała głową. Ona i Raiden w pewnym sensie też zawsze się uzupełniali, chociaż różnica wieku pomiędzy nimi była większa. Jej brat zdążył spędzić całkiem sporo czasu jako jedynak, zanim pewnego dnia na świecie pojawiła się Sophia.
Zaintrygowała ją opowieść o podróżach. Zawsze podziwiała ludzi, którzy mieli okazję zwiedzić kawałek świata. Gdy była w Stanach, sama też nie siedziała cały czas w Chicago, a zwiedziła również inne miejsca, niektóre z bratem, inne z Jamesem bądź znajomymi, których poznała żyjąc w tym kraju. W jej „skrzyneczce przeszłości” ukrytej na dnie szafy znajdowało się całkiem sporo zdjęć z tego okresu. Jednocześnie nie mogła nie zauważyć, jak bardzo tryb życia Johna różnił się od jego brata. Podczas gdy jeden z Carterów pozostał w kraju, skupił się na pracy i opiece nad rodziną, drugi jeździł po świecie i korzystał z uroków życia. Ale czy Raiden nie postąpił podobnie? W młodym wieku, kiedy Sophia była jeszcze w Hogwarcie, wyjechał na długie lata za granicę i całkiem nieźle sobie tam radził. Gdyby nie zginęli rodzice, być może nadal by tam mieszkał. Może właśnie to sprawiało, że jej brat nie polubił Johna? Jego własne poczucie winy, że wyjechał i pozostawił rodzinę?
Coś jednak było w tym, że Carterów ciągnęło za wielką wodę. Może to sprawa ich dawnych korzeni, zanim część członków rodziny zdecydowała się sprowadzić do opuszczonej kilka wieków wstecz Anglii?
- Może jeszcze kiedyś będę miała okazję, żeby tam pojechać. Odkąd wróciłam do Anglii i poszłam na kurs aurorski, nie byłam poza granicami kraju – odezwała się. Może kiedyś, gdy sytuacja się uspokoi i pracy będzie mniej, skusi się na jakiś mały urlop w ciepłym i przyjemnym miejscu? Powinna w końcu korzystać z uroków życia póki mogła, bo niewielu aurorów dożywało starości. Czasami brakowało jej tych czasów beztroski sprzed pójścia na kurs i zaczęcia pracy. Czasów, kiedy miała na wszystko czas i nie musiała się zadręczać nieprzyjemnymi sprawami.
- Taki chyba urok dorosłości. Kiedy nadejdzie, chciałoby się cofnąć do beztroskich lat szkoły, nawet jeśli wtedy narzekaliśmy na egzaminy i prace domowe – powiedziała, kończąc swojego naleśnika. – Przyznaję, że sama też chętnie wróciłabym do tych czasów. Chociaż na jeden dzień.
O wiele bardziej wolałaby się martwić błahymi, szkolnymi problemami niż tym, czym martwiła się obecnie.
Sophia miała to do siebie, że często się obwiniała i uważała, że mogła zrobić więcej. Zaczęło się to ponad trzy lata temu, gdy zginął James; pamiętała, że wyrzucała sobie wtedy, że po przyjeździe do Ameryki i poznaniu mężczyzny zrezygnowała z dawnych planów pójścia na kurs aurorski, chociaż najprawdopodobniej to i tak niczego by nie zmieniło. Było tak, jak mówił John – jeśli coś miało się wydarzyć, to i tak się działo bez względu na wszystko.
- Pewnie masz rację – westchnęła więc. – I tak nic z tym nie zrobimy. Możemy tylko żyć dalej i dbać o to, żeby dobrze wykorzystać każdą daną nam chwilę.
Zerknęła przelotnie w okno, za którym było coraz bardziej ciemno. Kiedy tak rozmawiała z wujem, dowiadując się więcej o jego życiu, nawet nie zauważyła, kiedy czas tak szybko minął.
- Może nie będę ci zajmować więcej czasu, widzę, że robi się późno – powiedziała jakiś czas później. O tej porze jej brat pewnie był już w domu, jeśli tylko nie wypadła mu jakaś nagląca sprawa. – Możesz się jednak spodziewać, że jeszcze się pojawię.
Gdy tylko znowu znajdzie stosunkowo wolny dzień, zamierzała ponownie nawiedzić swojego wuja. Zapraszanie go do domu, gdzie mógł go zastać Raiden nie było najrozsądniejsze, póki byli skonfliktowani, ale zawsze mogła pojawić się tutaj.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter

Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Wnętrze
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach