Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]26.08.16 12:57

Kuchnia

Kuchnia jest królestwem każdej, prawdziwej Pani domu. Tutaj rozchodzą się aromatyczne zapachy, a wesołe, niebieskie palniki tańczą wprowadzając wodę w rytmiczne bulgotanie. W tym miejscu Peony często także przyjmuje swoich gości. W końcu nic nie mówi o gospodyni lepiej niż zadbana kuchnia, a Piwka w swojej czuje się najlepiej. Drewniane szafki i kolorwa zastawa zdobiąca regały pokazuje tętniące energią życie tej szczególnej rodziny.


[bylobrzydkobedzieladnie]


do not cry because it is over
smile because it happened



Ostatnio zmieniony przez Peony Sprout dnia 02.12.16 16:14, w całości zmieniany 1 raz
Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Kuchnia [odnośnik]21.09.16 18:48
- Jeśli jesteś seryjną morderczynią, nic mnie nie uratuje, nawet urodziny. No, ewentualnie mogę też złożyć przysięgę wieczystą, że do śmierci będę dbał o twój ogródek. Wtedy będziesz coś ze mnie miała i może darujesz mi życie. - stwierdził, podnosząc się zaraz. Cieszyła go perspektywa schronienia się w domu, było coraz mroźniej, on rzecz jasna nie miał czapki, a rękawiczki zdjął, bo bez nich wygodniej mu było szarpać się z zielskiem. Teraz, mijając drzwi złapał za czubek czapki tutejszej pani domu i pociągnął do góry. - Trenowałaś zaklęcia zwiększające? - spytał jeszcze zaczepnie, ale oddał jej jej własność i zdjął własną kurtkę.
- Ja rzecz jasna seryjnym mordercą jestem, ale morduję wyłącznie mężczyzn. Wiesz, po pierwsze nie wiem, jak nierówno trzeba mieć w głowie, żeby chcieć zmniejszać ilość pięknych istot chodzących po ziemi, po drugie zmniejszam sobie konkurencję.
Stwierdził całkowicie, ale to bardzo poważnym tonem. Przez chwilę - krótką chwilę - nic nie mówił zadowolony po prostu ciepłem pomieszczenia. Oboje najpewniej umyli ręce po wejściu, bo ziemia i cokolwiek tam na roślinach mogło być raczej nie było na ich dłoniach mile widziane.
- Alchemik. Warto pamiętać. - stwierdził. - Widzisz, z moim szczęściem i rozumem proporcje są, mam czasem wrażenie bardzo nierówne. Przyciągam wypadki jak nienormalny, chyba mam jakieś problemy z koncentracją, choć niektórzy twierdzą, że wagarowałem, kiedy dzieci uczono chodzić. - wzruszył ramionami. - Jednocześnie kończę dwudziestą pierwszą zimę swojego życia w pełni sprawny i żywy. To chyba musi świadczyć o tym, że fortuna jest po mojej stronie? - wrócił do przerwanego przed chwilą tematu, bo swoim szczęściem lubił się chwalić. Oj, jego rodzina bardzo nie lubiła faktu, że tak na nim polegał, bo przez to działo się odrobinkę za wiele niebezpiecznych rzeczy, bardzo często spowodowanych wyłącznie kuszeniem przez Botta losu. Ale co on biedny poradzi, skoro kuszenie losu jest takie przyjemne?
- O ducha... możesz popytać, co tam. Wątpię, żeby była niebezpieczna. Myślę, że mnie lubi. O życie będę się bał za pięć-sześć lat, jak będę gdzieś w jej wieku. Wiesz, co jeśli będzie mnie chciała zatrzymać na zawsze? - jest takie zagrożenie! No, Lana potrafiła być zazdrosna o lokatorów, więc wyobrażał sobie przez co musiał przechodzić jej mąż, kiedy jeszcze byli razem. O mężu akurat Bertie wiedział już sporo, bo okazuje się, że nawet przez sto lat niektóre kobiety nie wybaczają do końca!
- Przytulnie tu masz. - stwierdził jeszcze, rozglądając się dookoła. W końcu siadł przy stole. Podobało mu się i jakoś pasowało do Peony, przynajmniej po tych kilku chwilach rozmowy. Dużo drewna i domowego ciepła. Mały, przytulny domek. - Chcesz pokazać sąsiadom, czy sobie?
Może i to pytanie było trochę bezczelne, ale był ciekaw. Nie dopytywał o plotki, za wiele ich było i zbyt głupio brzmiały. Jeśli Peony zechce to kiedyś mu o tym opowie, póki co nie czuł, żeby miał jakiekolwiek prawo wtrącać się w jej przeszłość.
- Wierzysz we wróżby? - Spytał jeszcze po chwili, bo jakoś go naszło. Chyba przez to gadanie o szczęściu przypomniał sobie o przepowiedni babci. - Poszedłbym chyba do jakiegoś salonu pogadać z wróżbitą.
Dodał po chwili. Nie miał konkretnych pytań, po prostu był ciekaw, co ktoś taki mógłby mu powiedzieć. Na pewno nie spodziewałby się niczego złego. Bo jak to tak!



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]21.09.16 21:14
Musiała przyznać, że dzisiejszy dzień nie był idealny na wyrywanie chwastów i porządkowanie ogrodu, ale Peony naprawdę chciała zdążyć przed wiosną. Wymyśliła więc sobie, że codziennie będzie spędzać nad tym chociaż dwie godziny. Ale wiadomo… nie mogła sobie tego obiecać na pewno. Zbyt wiele rzeczy zajmowało jej głowę by móc się wywiązywać z tego postanowienia bez większych problemów. Kiedy ściągnął jej czapkę z głowy prychnęła śmiechem. - W końcu! Tak mi spadła już na oczy, że nie byłam pewna gdzie Cię prowadzę. - powiedziała uśmiechając się odbierając mu czapkę. - Głowa mi się skurczyła od poprzedniego roku. Nie spodziewałam się takich komplikacji. - dodała. No i oczywiście, że najpierw poszli umyć ręce. Piwka zaprowadziła swojego gościa prosto do łazienki, a ona w międzyczasie poszła włączyć czajnik. Przyda im się albo gorąca herbata, albo gorące piwo. Albo i jedno i drugie. - Rozgość się – powiedziała wskazując mu drzwi do kuchni, a sama znikając za drzwiami łazienki i szorując ręce. Nie spodziewała się gości dzisiejszego dnia, ale nigdy nie miała problemu z utrzymaniem czystości w domu. Lubiła kiedy było czysto choć z małym dzieckiem może się to wydawać trudne. Pewnie i z dużym dzieckiem też. - Zmniejszasz sobie konkurencję? - uniosła brew wchodząc do kuchni. - W takim razie ulżyło mi. Mogę czuć się bezpieczna. - powiedziała podchodząc do parującej z czajnika wody. - Co pijesz? Kawę, herbatę, zioła, grzane piwo ewentualnie mogę Ci jeszcze zaproponować grzane wino. - ta pora roku miała to do siebie, że można było pić wszystko oby było przyprawione prawami korzennymi i było gorące. - Nie martw się życiowy pech to nie taka… - zaczęła, ale urwała w pół słowa i odwróciła się w jego stronę zaskoczona. - Masz dwadzieścia jeden lat? - zapytała naprawdę zdziwiona. Nigdy by tego nie powiedziała. Wyglądał jakby miał co najmniej dwadzieścia pięć. - Chyba przez to wagarowanie zgubiłeś co najmniej cztery. - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. Przecież jej to nie przeszkadzało. Ona zresztą też raczej nie wyglądała na swoje dwadzieścia siedem. - Gdybym wiedziała to bym zatrzymała Cię przy tych chwastach jeszcze jakiś czas. A ja myślałam, że masz równie zwiotczałe mięśnie i stare kości co ja. - dodała szukając w szufladzie noża. - Wracając do szczęścia. Myślę, że jest przewrotne więc życzę Ci, żeby się utrzymało. - uśmiechnęła się. No może nie powinna tego mówić? Jeszcze przez przypadek coś się stanie i będzie na nią, że przywiodła pecha! Bo ona to pechowa dziewczyna. Podeszła do parapetu, na którym studził się jabłecznik, a potem z ciastkiem powędrowała do stołu. - Miała tylko dwadzieścia sześć lat? - zapytała zaskoczona. - To ja już się u Ciebie nie pojawię. Jeszcze skończę ze złamanym karkiem i kto mi syna wychowa? - była szczerze zdziwiona. Taka młoda kobieta. Nie wiedzieć czemu Piwka wyobraziła ją sobie jako starą, zrzędliwą babę. - Siadaj i proszę Panie cukierniku czyń honory – powiedziała podając mu nóż a sama biegnąc po talerzyki. - Myślisz, że umiłowała sobie Ciebie najbardziej z całej piątki? - zapytała wyciągając talerzyki i szklanki. Nad jego następnym musiała się chwile zastanowić. - Pokazać przede wszystkim sobie, ale sąsiadom pewnie też. Łaskawi dla ludzi to oni nie są. - odpowiedziała w końcu stawiając na stole także talerzyki i… cokolwiek sobie wybrał do picia. Usiadła jak zwykle podkulając na krześle nogi. - Wierzę, ale sama chyba nie chciałabym wiedzieć o mnie czeka. Znając moje szczęście jakby było to coś dobrego to bym to zniszczyła zanim w ogóle by się stało. A czemu pytasz?


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Kuchnia [odnośnik]21.09.16 23:53
- Grzane piwo brzmi świetnie. - stwierdził. Dawno z resztą nie pił tego specyfiku, nie miał zbytnio warunków do podgrzewania, a i jakoś czasu i chęci zabrakło. Zdarzało mu się za to pić zimne mimo mrozu, choć to zdecydowanie nie smakuje równie dobrze, co latem! Patrzył, jak Peony krząta się po swojej kuchni, sam w tym czasie siadł przy stole.
- Sam myślałem, że jesteś w moim wieku. Choć kobiety chyba się cieszą z odmładzania? Jedyną poszlaką, że możesz mieć więcej lat był ruchliwy syn na rybach. Jeśli moje rówieśniczki mają dzieci, zazwyczaj są to jednak niemowlęta.
Stwierdził, bo przecież panna Sprout wyglądała bardzo młodo! On sam... jakoś w sumie dawno nikt mu nie mówił, na ile lat wygląda i zawsze sądził, że raczej wpasowuje się w standardy osób świeżo po dwudziestce. A tu taki szok! Choć i to postarzenie go nawet ucieszyło.
- Wiem, że kobiet o wiek pytać nie wypada, ale ile lat nas w takim razie dzieli?
Spytał zaciekawiony. Zależy jeszcze, kiedy urodziła, ale główna poszlaka wskazywała na to, że jego droga rozmówczyni była raczej bliżej trzydziestki niż dwudziestki. Aż trudno w to uwierzyć!
- Co do chwastów spokojnie, wrócę do nich jeśli tylko będę potrzebny i pozwolę się trzymać, ile tylko będzie trzeba. - zapewnił. W cudzym ogródku jakoś milej się pracuje! Szczególnie przy miłym towarzystwie przy okazji.
- Spokojnie, Lana cię nie zabije. Jest chyba zazdrosna o mężczyzn, a ty stanowiłabyś dla niej konkurencję. - kiedy dostał kubek ciepłego napoju, wziął go chętnie w ręce i powąchał, bo zawsze za tym zapachem przepadał. Im więcej goździków tym lepiej. Choć i inne przyprawy lubił.
- Hmm... myślę, że najnowszy współlokator może jej się też podobać. Matt... powiedzmy, że nie do końca radzi sobie z relacjami międzyludzkimi? To z natury maruda, trzeba do niego przywyknąć, bywa ciężki w obyciu. - wzruszył ramionami. Jego kuzyn nie stanowił zbytniej konkurencji w oczach martwej kobiety. Może to i lepiej, Bertie nie chciał sobie wyobrażać, jak bardzo marudna musiałaby być, żeby się z nim na dzień dobry dogadać. - Chyba fakt, że dom jest mój i to ja w nim zostanę prawdopodobnie do śmierci ma jakieś znaczenie,
Dodał. Lokatorzy pewnie będą się zmieniali, każdy w końcu będzie chciał się ustatkować, wyjść na swoje, poznajdują żony, mężów i uciekną. A i Bott kiedyś pewnie, jeśli z jakąś kobietą uda mu się spotykać dłużej, jeśli przerodzi się to w coś poważnego, jeśli się jej oświadczy, ożeni i założy rodzinę, o czym oczywiście bardzo marzy, będzie chciał w końcu mieć Ruderę tylko dla owej familii.
Skoro Lany raczej trudno będzie się pozbyć, ta powinna chyba chcieć żyć z nim w jakotakiej zgodzie! Skoro już postanowiła go nie przepędzać...
Zaraz ukroił sobie i Peony po kawałku jabłecznika i przełożył je na podane talerzyki. Oczywiście też od razu spróbował!
- Bardzo dobry. Chyba korzystamy z podobnego przepisu. - stwierdził. Oczywiście był fanem ciągnących się, pysznych kremów, ale ciasta owocowe miały swoje specjalne miejsce w jego sercu.
- To dobrze. Sąsiedzi to tylko znudzeni ludzie. - stwierdził. W końcu jak bardzo trzeba nie mieć co robić, żeby fantazjować o CUDZYM życiu i sobie je wymyślać do tego stopnia, żeby jeszcze w te wymysły uwierzyć?
- Mówiąc w ten sposób przyciągasz takie sytuacje. - ostrzegł i, choć się uśmiechał i nadal był wesoły, mówił całkiem serio. - Szczęście w nas wierzy, kiedy my wierzymy w nie. Poważnie.
No, on może się na ten temat wypowiadać!
- Tak mi wpadło do głowy. Zawsze miałem dookoła wróżby. Babcia była jasnowidzem, siostra to po niej odziedziczyła. Z resztą babcia przewidziała, że przyjdę na świat dokładniej, niż lekarze. - stwierdził wesoło. - Powiedziała też, że czeka mnie olbrzymi sukces albo upadek na samo dno w młodym wieku. Oczywiście, czekam na pierwsze, tylko nie wiem w jakiej dziedzinie. Bo jaki sukces może osiągnąć cukiernik? Muszę to poważnie przemyśleć!
Bo i szczęściu trzeba dopomóc, jak się je zostawi samemu sobie to się rozleniwi i tyle będzie! Dlatego myślał już z Polly o badaniach i poszukiwaniach nowych smaków. Może trafią przy okazji na coś świetnego, co przyniesie im sławę? Kto to wie!
- Tak, czy inaczej kusi mnie wizyta u jakiegoś jasnowidza. Nie wiem, po co, kompletnie.
Przyznał. Choć dopiero teraz pomyślał, że to by było strasznie dziwne, że wróżyłby mu ktoś spoza rodziny. Trochę go to zbiło z tropu, choć zaraz uśmiechnął się na powrót.
- Może to będzie samopiekące się ciasto? Takie z opcją samozmywających się naczyń. - postanowił wrócić do wcześniejszego tematu planów na przyszłość i jabłecznika, jaki miał na talerzu.
- Choć nie, pieczenie jest przyjemne. Ale gary nie zawsze mnie słuchają, kiedy chcę, żeby się myły. - tu już mówił poważnie, nie uosabiał! Większość jego kuchennych przyrządów była magiczna, lub zaczarowana. I kapryśna.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]22.09.16 12:49
Prawdą było, że Peony nigdy nie musiała zbytnio martwić się o swój wygląd. Miała dobre geny, a do tego żyła zdrowo i jak do tej pory nie było u niej widać znaków zbliżających się trzydziestych urodzin. Nawet pomimo siniaków i zadrapań jakie dość często pojawiały się na jej twarzy, kiedy była jeszcze mężatką. Ludzie często dziwili się widząc ją z Nathanielem, a jeszcze bardziej dziwili się słysząc, że ten nazywa ją matką. Jednak nawet jeśli wyglądała na mniej to raczej się tak nie czuła. Nie wiedziała jak to jest mieć dwadzieścia jeden lat i cały świat przed sobą. W tym wieku miała już dziecko i dom na głowie. Teraz chciałaby chociaż minimalnie do tego wrócić. Poczuć się przynajmniej jak na swój wiek, a nie jak Merlin po trzech operacjach przedłużania życia. - Hmmm.. - zamyśliła się. - Czyli mówisz, że z powodzeniem mogę udawać dwudziestolatkę? - zapytała z szerokim uśmiechem. Tak kobiety lubiły słyszeć, że nie wyglądają na tyle lat ile mają. Jej to było bez różnicy, ale to zawsze jakaś miła odmiana. - O… a jakbym poszła do mugolskiego sklepu i chciała kupić wino? Odesłali by mnie do domu? - zapytała z zainteresowaniem, ale zaraz parsknęła śmiechem. Raczej takie rzeczy nie byłby w jej stylu.  - W tym roku skończę dwadzieścia siedem. - powiedziała wzruszając ramionami. - Chociaż wcale się na tyle lat nie czuje. Czuje jakbym miała milion i pamiętała czasy dinozaurów. - dodała już trochę bardziej poważnie. Po tym wszystkim przydałaby się jej coś co przypomniałoby jej, że życie nie kończy się w tym domu, a jest jeszcze coś dalej. Wydawał się być dobrym człowiekiem. I pewnie właśnie taki był. Podstawowy przepis na człowieka to dwie szklanki egoizmu i trzy łyżeczki ignorancji. On taki nie był. A przynajmniej takie zrobił na niej wrażenie. Nie był to świat, w którym młody wiek świadczył o niedoświadczeniu i dziecinności. Był to świat, w którym młodsi ludzie musieli bardzo szybko skonfrontować się z przerażającą rzeczywistością. Nikt nie czekał aż sobie uświadomisz, że to już jest ten czas. Sam musiałeś to zrobić. I to bardzo szybko. Uśmiechnęła się lekko obejmując swoje przemarznięte ramiona dłońmi. - Dla wszystkich obcych ludzi jesteś taki dobry i pomocny? - zapytała. Szczerze. Zastanawiała się nad tym. Z jednej strony wiedziała, że nic nie tracił. Z drugiej co otrzymywał w zamian? Wdzięczność? Pewnie często nawet nie ją. Chwyciła gorący kubek czując jak ciepło wędruje po skostniałych palcach. - Ty i Matt to chyba ogień i woda co? - zapytała unosząc brew. Lubiła słuchać o ludziach. Naprawdę. Lubiła słuchać o relacjach, charakterach i życiu. Czasami to było jedyne wyjście. - Aż dziwne, że się dogadujecie. Chociaż mam wrażenie, że Ty ze wszystkimi się dogadasz – powiedziała uśmiechając się szeroko. Był chyba typem człowieka, którego nie dało się nie lubić. Po prostu się nie dało. - Hej Gryfonie… masz dopiero dwadzieścia jeden lat. W tym wieku nie rozmawia się o śmierci. - zaśmiała się. No ona to co innego. Wyczekująca opinii spoglądała jak mężczyzna próbuje jabłecznika. Znała swoje możliwości i wiedziała, że raczej nie powinien powiedzieć o nim nic złego, ale z drugiej strony… w końcu był cukiernikiem. Ciekawe czy z zamkniętymi oczami wiedziałby jakie ciastka mu podaje. Pewnie tak. Ona po zapachu potrafiłaby rozpoznać zioła. Uśmiechnęła się słysząc pochwałę z jego ust. To znaczyło wiele choć by się do tego nie przyznała. Upiła łyk piwa i od razu poczuła atakujące jej blade policzki gorąco. To właśnie uwielbiała w grzanym alkoholu. Pokiwała głową na jego następne słowa.  - Zbyt długo wierzyłam w szczęście. Za bardzo się na tym „szczęściu” przejechałam i jedyne co przyciągam to… - zaczęła i pokręciła głową. - Przepraszam. Nie powinnam była tego mówić. - dodała i po chwili lekko się uśmiechnęła. Szczęście to nie utożsamiało się z nią. Po prostu niczym oddzielne twory. - Jak widać do optymistki roku mi trochę brakuje. - dodała zamykając buzię kawałkiem jabłecznika. Uśmiechnęła się słysząc o wróżbach. - A może założysz sieć cukierni, staniesz się bogaty, stworzysz płatki w kształcie ciastek i staniesz się władcą cukierniczego imperium? - zapytała z całkiem optymistyczną, ale i realną wizją. Ona nie pogardziłaby jeszcze większą siecią mandragor. - Pójdź. Jeśli się nie boisz. Ja bym się bała. Naprawdę. Pewnie zatkałabym sobie uszy. Jestem cykorem. - powiedziała ciszej jakby to była jakaś tajemnica. - Wiesz… z tym pieczeniem to nie jest zły pomysł. Czekam na rewanż. - dodała wskazując jabłecznik. Niech się wykaże chłopak!


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Kuchnia [odnośnik]24.09.16 0:22
Mało kiedy Bertie słyszał takie słowa. Modnie jest mówić, że człowiek czuje się młodszy, że całe życie przed nami, świat stoi otworem. Nawet ludzie, którzy zachowywali się poważniej, niż powinni zwykle twierdzili, że są dzieciakami, a ci mniej poważni to po prostu życiowe osły. Peony trochę go zdziwiła, ale i zainteresowała swoim stwierdzeniem. Przyglądał się jej jednak wciąż z uśmiechem.
- Trzeba w tobie w takim razie obudzić dziecko. Zapraszam do wesołego miasteczka. Może już nie w lutym, bo lokatorzy mnie powieszą, jak nie załatwię obiecanego remontu, ale w lutym masz to jak w banku. Bez dziecka, bo sama masz się tam bawić jak dzieciak. Zmuszę cię do rollercostera i karuzeli-filiżanki.
Zadecydował radośnie. Jak się Peony boi, lepiej niech weźmie coś na uspokojenie, bo Bertie ma zamiar zaliczyć wszystkie co bardziej emocjonujące atrakcje, a i pewnie czasem na coś głupiego ją zaciągnie. Bo i czemu nie? Odnajdywanie w sobie wewnętrznego dziecka to bardzo ważna rzecz i jej się to zdecydowanie przyda! Nie musi zaraz stawać się nieodpowiedzialna i nierozgarnięta jak jej rozmówca, ale niechże odżyje w takim razie.
Objął dłońmi swój kufel piwa i napił się z niego.
- Też jestem człowiekiem, pewnie bywam palantem. Ale staram się. Takie mam... no, nazwijmy to ideałami. - puścił jej oczko. - Uważam, że ludzie są z natury dobrzy. Stają się źli z jakiejś przyczyny. I... no, wiadomo, że gdybyś właśnie rozważała napad na bank, fakt, że pomogłem ci wyrwać kilka chwastów wiele by nie zmienił, ale może zrobiłoby ci się milej, może sama uwierzyłabyś w ludzi troszkę bardziej? Trudno mi to wyjaśnić, po prostu uważam, że miłe gesty mogłyby zmienić ten świat. Wspominałem, że lubię idealistów, nigdy nie twierdziłem, że sam nim nie jestem.
Dodał. Mówił wesoło i może nie ujmował tego w wielkie słowa, ale mówił całkowicie poważnie. Wszystko, co działo się w jego życiu przez ostatni rok, martwienie się o siostrę nim wstrząsnęło ale niewiele zmieniło. Nie wiedział, co się stało, zastanawiał się i był zły na własną niemoc, ale nadal twierdził z uporem maniaka, że świat to dobre miejsce i, że w ludzi trzeba wierzyć.
- Nie wiem, czy ze wszystkimi, z nim żyję od lat. Wiesz, może i jest burakiem, ale nawet takie paskudztwo jak burak ma w sobie coś dobrego, co nie? Mam nadzieję, że mama nie kłamała zmuszając mnie do jedzenia ich i, że to nie był czysty sadyzm i zemsta za jej zdruzgotaną psychikę. - drugie zdanie dodał jakby rozważając tę opcję, ale wzruszył ramionami i wrócił zaraz swoim zainteresowaniem do ciasta, jakie dostał. Na mrozie człowiek głodnieje!
- Skoro chciałaś to mówić to powinnaś. - wzruszył ramionami. - Może miałaś pecha, nie mogę zaprzeczyć, znasz swoje życie najlepiej. Ale w takim razie musiałaś w końcu wyczerpać limit, co nie? - podsunął jeszcze. Nie miał nic przeciw zwierzeniom, choć kiedy pomyślał o plotkujących sąsiadach, domyślał się, że Peony raczej nie będzie chciała opowiadać mu wszystkiego w chwilę po tym, jak się poznali. No, chwilę! Minęła... godzina? Dwie? Chyba dwie.
Tak, czy inaczej, choć chętnie by jej wysłuchał, po prostu nie naciskał.
- Popracujemy nad tym. - stwierdził po prostu z uśmiechem i wzruszył ramionami, jakby mówili o jej kiepskich ocenach z Zaklęć, OPCM'u, czy czegokolwiek w czym tylko on był w swoim życiu dobry.
- Niezły plan. - musi zapamiętać! Oto kolejny pomysł do jego listy. - Mógłbym słuchać za ciebie i dać ci znać o tym, co dobre. Choć to by było psucie niespodzianki. Dobra, to nie to.
Stwierdził. Sam porzucił tę myśl. Przepowiednie są genialne, kiedy same przychodzą. Gonienie za nimi... to nie to.
- W takim razie musisz do mnie przyjść, a na pewno zrobię coś dobrego. - zapewnił. Dopijał powoli swoje piwo. - Powinienem się zbierać. Schody się same nie naprawią...
Stwierdził, bo właśnie tą częścią domu się zajmował zanim postanowił się przejść i wpaść na sąsiadkę.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]25.09.16 23:36
Ona nigdy nie goniła za tym co modne. Nie rozumiała tego ciągłego biegu, chęci bycia lepszym, albo dowartościowywania się czymkolwiek. Jakoś nie przywiązywała zbytnio do tego uwagi. Kiedyś dawno dawno temu, pewnie w innym życiu była zbyt zajęta wyznawaniem idei indywidualności i patrzyła na zachowania innych z przymrużeniem oka. Teraz trochę bardziej skupiała się na tym jak funkcjonował świat, ale jeszcze nie na tyle by się przejmować. Liczyło się to jak się czuła. A może dopiero zaczynało się liczyć. Zaśmiała się. - Szczerze? Karuzela filiżanka zawsze mnie przerażała! Jako dziecko wmawiałam sobie, że to kawiarnia dla Olbrzymów. Jeżeli chcesz obudzić we mnie dziecko musisz się liczyć z tym, że będę krzyczeć. - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. Jednak to przekonanie w niej nie całkowicie się zatarło. Oczywiście nadal miała coś z dziecka. Tylko ukryte głęboko pod warstwą życia i faktu posiadania własnego dziecka. Ale w końcu każdy ma coś z dziecka. A przynajmniej jeszcze miała na to jakąś nadzieje. Uwielbiała słodkości. Tylko nie takie ze sklepów. Żadne tam czekoladowe żaby i fasolki wszystkich smaków. Nie ufała w coś co była zamykane w paczkach. Ale nic nie może się równać ze smakiem domowego ciasta. Tylko jak to na kobietę przystało nigdy nie była zbytnio zadowolona z tego co sama przyrządziła. To nie równało się smaku ciast jakie pamiętała z dzieciństwa. Ale tak już chyba miał każdy. Smaki jakie się pamięta  z tamtego okresu zawsze będą tymi najlepszymi. Jabłecznik w smaku przesycony był cynamonem. To był zabieg celowy. Nathaniel przepada za cynamonem. Wsłuchała się w jego słowa. Miał racje. Każdy był tylko człowiekiem. Jednak choć wiedziała, że nie powinna to jednak bez oporów dzieliła ludzi na dobrych i na złych. A on od samego początku wpasował się do tej pierwszej grupy. Uśmiechnęła się. - Gdyby tylko każdy myślał podobnie. Wszystko mogło być inne. - powiedziała całkowicie poważnie, ale i z uśmiechem. Świat mało kiedy wyciąga do ludzi pomocną dłoń i to było przykre w jakimś stopniu. Jednak jeżeli myślisz, że powinieneś żyć w zgodzie nie ze światem, a przede wszystkim z samym sobą… wtedy jest po prostu łatwiej. Upiła łyk piwa czując jak smak pomarańczy rozgrzewa jej przełyk. - Uwierz mi, że wiem o czym mówisz. Nie tyle o burakach, a o ludziach. Sama pochodzę z dużej rodziny. W domu było nas pełno. Ciężko się z nimi żyło, ale w sumie jeszcze ciężej bez nich. - dodała wzruszając ramionami. Doskonale go pod tym względem rozumiała. Nie da się zmienić ludzi. Akceptuje się ich takimi jacy są. Wystarczający powód do życia z nimi to fakt, że oni także akceptują ciebie. Pokiwała głową na następne jego słowa. Miała straszną nadzieje, że ma racje. Miała okropną nadzieje, że naprawdę go wyczerpała. - Chyba bałabym się, że czekając jeszcze to przegapię – powiedziała. Nie każdy chciał znać swoją przyszłość chociaż czasami to nie było wcale takie złe. Ile złych rzeczy w swoim życiu można byłoby uniknąć. Uśmiechnęła się szeroko. - Naprawdę uważaj na te schody… teraz będę się zastanawiać. - powiedziała. - Dziękuje Ci bardzo za pomoc. Nie musiałeś, a sama z tym upartym chwastem nie dałabym sobie rady. Dobry z Ciebie sąsiad, Panie Bott. - dodała z uśmiechem.

/ możesz dać zt x2 <3


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Kuchnia [odnośnik]26.09.16 10:14
- Krzycz do woli, byleś poza tym dobrze się bawiła. - stwierdził wesoło. Lubił wesołe miasteczka. Roller Costery, domy strachów i inne bzdury. Miał do nich chyba jakiś sentyment. Albo pociąg go adrenaliny, bo może i latanie na miotle też mogło być szybkie i pokręcone, ale to na mugolskich maszynach było całkowicie inaczej! Ich w końcu nie kontrolował, a rzucały nim jak tylko chciały czy to do góry nogami, czy na bok, z olbrzymią prędkością!
I jak tu nie kochać mugoli?
Bott za to uwielbiał słodycze wszelkiej maści! W końcu sam pracuje w cukierni, nie mogłoby być inaczej, prawda? Jeśli chodzi o te paczkowane, ma kilka ulubionych produktów, które kupuje, chodzi tu o te nie przesłodzone, bo nie ma nic gorszego niż cukierek, ciastko czy cokolwiek innego w którym czuć jedynie smak cukru i nic poza tym! Fe, producentów takich rzeczy powinno się stawiać przed sądem i niech się tłumaczą! Zdecydowanie.
Co do fasolek, kiedy już powstaną, Peony będzie miała obowiązek ich spróbować, może być tego pewna. Ale nie mówmy o przyszłości, póki jest ona mglista!
- Sama widzisz. Dlatego duże rodziny są świetne. Więcej dziwadeł i indywiduów, aż człowiek widzi, że nawet najgorsza czarna owca potrzebuje miłości. - wzruszył ramionami. Jego rodzina była spora i bardzo... dziwna. Ale uwielbiał to.
- Cieszę się, że mogłem pomóc. Szczególnie, że zarobiłem na grzane piwo i jabłecznik. - stwierdził wesoło i w końcu faktycznie zaczął się zbierać. Już po chwili był gotowy, posłał więc swojej nowej sąsiadce ostatni uśmiech.
- W takim razie do zobaczenia.
Rzucił jeszcze i wyszedł - aby kontynuować remont Rudery!


zt x 2 <3



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]02.12.16 17:59
/22 marca może być? <3

Piwka uwielbiała wiosnę. Ta pora roku znalazła szczególne miejsce w jej sercu. Na wiosnę wszystko  rozkwitało, budziło się do życia, nabierało kolorów. Chociaż przyzwyczaiła się do tego, że w Anglii wiosna nie jest tak intensywna na jaką by liczyła to jednak cieszył ją każdy dodatkowy promień słońca. To nie było spowodowane tylko tym, że była zielarką. To także fakt, że wychowała się w miejscu gdzie obserwowanie tego było proste jak oddychanie. Dzisiejszego dnia umówiła się z Bertiem na urodzinowy obiad. Wiedziała, że przygotowany przez nią posiłek nie dorówna urządzonego przez jego przyjaciół przyjęcia niespodzianki. Wielkość tej imprezy odbiła się echem w całej Dolnie Godryka i pewnie jeszcze w kilku bocznych wioskach. Jednak nie o to tutaj chodziło. Nie miała przecież zamiaru z niczym rywalizować. Chciała jednak uczcić urodziny sąsiada, który tak naprawdę był jedną z niewielu osób, które przywitały ją tutaj w Dolnie. Jedną z niewielu osób, które nie patrzyło na mnóstwo plotek na jej temat. Chociaż jest jej całkowitym przeciwieństwem to czuła się dobrze w jego obecności. Budził w niej coś czego dawno się już pozbyła. Beztroskę, której teraz naprawdę potrzebowała. Dlatego ten obiad nie był tylko by uczcić jego urodziny chociaż świeczkę miała już przygotowaną. Chciała mu też pewien sposób za to podziękować. Wiedziała, że może zawsze liczyć na swoją rodzinę. Gdyby cokolwiek się u niej działo to wiedziała, że rzucą wszystko by tylko jej pomóc. Jednak nie mogła liczyć tylko na nich. Każdy miał swoje życie. Ona swoje zaczynała lubić. Nate miał wczoraj urodziny dlatego Peony pozwoliła mu zostać po meczu u dziadków. Miała go odebrać dopiero po weekendzie. Nie lubiła zostawiać syna na długo z rodzicami. Przez to, że znała swojego syna i wszystkie pomysły jakie przychodzą mu do głowy. Jednak brak młodego Sprouta w domu pozwolił jej na spokojne zabranie się do przygotowania obiadu. Zbyt spokojne, bo kiedy usłyszała dzwonek do drzwi jeszcze w fartuszku poleciała by otworzyć. - No cześć sąsiedzie – przywitała mężczyznę otwierając szerzej drzwi i prowadząc go do kuchni. - Ja jeszcze w kropce, ale już kończę. Chodź i pomóż. - odparła dobiegając do dopiekającej się w piekarniku ryby.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Kuchnia [odnośnik]02.12.16 21:34
Marzec był dla Bertiego miesiącem szalonym jak karuzele, na których dopiero co bawili się z Piwką. Od wspaniałej zabawy, przez smutne rozmowy, imprezę niespodziankę, po złamane serca i trudne sytuacje. Już sądził, że udało mu się zaliczyć na ten miesiąc wszystko i ta huśtawka emocji i wydarzeń musi się powoli zatrzymywać, jednak wiedząc, że do końca miesiąca został jeszcze ponad tydzień, wolał nie mówić tego głośno.
Czas spędzony z Peony należał do tej milszej części. Jak i obiad, jaki mu na dzisiaj obiecała. Nie byłby sobą, gdyby przyszedł z pustymi rękami. Szczególnie, że ostatnimi czasy potrzebował więcej zajęć, żeby odgonić myśli. Jakoś chętniej brał się za jakiekolwiek zadania, wpisując w to prace domowe. A akurat w jego domu zawsze stał na stole jakiś świeży wypiek dla domowników i gości, wiec zrobienie porcji ciasteczek więcej nie stanowiło najmniejszego problemu. Tym razem korzennych ciasteczek w kształcie reniferów. Co z tego, że święta już dawno minęły, a zima znika, renifery są fajne. Poza tym można powiedzieć, że to takie pożegnanie z zimą właśnie! Mają właśnie drugi dzień wiosny, więc idealnie by pasowało!
- Witam, witam. - uśmiechnął się do niej radośnie i zaraz wszedł do domu, który bardzo lubił. Był taki ciepły i przytulny. Idealnie pasował do domowników. - Jak widzę, tobie też udało się nie pochorować.
Zdjął z siebie płaszcz i buty, odłożył wszystko na miejsce i poszedł za panią domu do kuchni.
- Co robić? Przyniosłem ciasteczka. Renifery. Znalazłem zaklęcie dzięki czemu się nie łamią, więc nie stały się koniami. - pochwalił się, wyjmując z torby zapakowany w szary papier pakuneczek i rozglądając się dookoła. Zaraz zaszedł Peony zaglądającą do piekarnika, żeby sprawdzić, co tam powstaje i, jeśli się da, podebrać trochę. Był potwornym gnomem w kuchni. Niestety jednak - nie było szans, żeby w przypadku ryby skubnąć cokolwiek przed czasem! - Pachnie świetnie.
Stwierdził więc jedynie i już zaczynał wyczekiwać.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]03.12.16 0:22
Nie wiedziała jak to się stało, że czas zleciał jej tak szybko. Właściwie nie powinna się przecież dziwić. Nie potrafiła zarejestrować upływu tych wszystkich dni. One po prostu mijały. Budziła się, zdążyła zrobić raptem trzy rzeczy, a już był wieczór. I choć nigdy nie należała do długo wylegujących się w łóżku, a noc była jej bardzo dobrym sprzymierzeńcem to nadal nie do końca wiedziała na czym naprawdę jej ten czas mija. Dlatego słysząc dzwonek, na który przecież bardzo dobrze była przygotowana miała ochotę strzelić sobie zaklęciem w głowę. No w końcu to urodzinowy obiad. Wszystko powinno aromatycznie pachnieć na stole, a nie w piekarniku. Uśmiechnęła się odkładając fartuszek do szafki. - Uratowałam się goździkami i naparem korzennym. - powiedziała wzruszając ramionami. - Chociaż zastanawiałam się czy czasem nie pozwolić sobie na lenistwo w łóżku i oddać się chorobie. - dodała przyglądając się mu od góry do dołu. Tak wyglądał całkiem zdrowo. Nie miała wątpliwości, że jego też choroba nie dopadła. W końcu całe to ich ostatnie szaleństwo mogło się skończyć naprawdę różnie. Dla chorowitych na pewno gorączką. Parsknęła śmiechem słysząc o reniferach, które na szczęście nie stały się konikami. - Myślę, że renifery miałyby Ci to za złe. Dzięki Ci Merlinie za magię… - skwitowała otwierając piec. Spojrzała na stojącego za nią sąsiada i pokręciła głową z uśmiechem. Nie miał szans z piecem chociaż akurat on jeden prawdopodobnie jest z nim bardzo dobrze obeznany. Szatynka mruknęła pod nosem odpowiednie zaklęcie, a drzwiczki jednej z szafek się otworzyły i wyleciał z niej czerwony obrus. Kiedy delikatnie opadł na stół i odwróciła się do solenizanta. - Weź tylko talerze i rozstaw na stole. Dzisiaj są Twoje… po-urodziny. A ja jestem okropną sąsiadką i się nie wyrobiłam. Możesz to przyznać. - powiedziała otwierając lodówkę wyciągając z niej wino, cytrynę i sok. Ruchem ręki pozwoliła by kieliszki i szklanki opadły z delikatnym stukotem na stół. Zajęło jej chwile ogarnięcie tego wszystkiego, ale po jakichś dziesięciu minutach całe danie było gotowe. Dorsz, pokrojone w trójkąty opiekane ziemniaki i słodka papryka. To było coś co często jadło się u niej w domu, kiedy ojciec wracał z ryb. Prawdziwa uczta dla młodych Sproutów. Trochę dzieciństwa w jednym posiłku. Postawiła przed mężczyzną talerz uśmiechając się od ucha do ucha. - Mam nadzieje, że tym jakoś się zrekompensuje. - powiedziała siadając obok.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Kuchnia [odnośnik]03.12.16 17:21
- Mogę dać ci jeszcze wiele okazji na pochorowanie. - zapowiedział, bo przecież kiedy człowiek się bawi to mu najłatwiej się pochorować. Bo wtedy nie martwi się pogodą, nie myśli o odpowiedzialnościach i innych bzdurach, jeśli jest fajnie to może dygotać z zimna, ale jest fajnie, więc nie wraca do domu. Kiedy wskakuje do mroźnego jeziora latem, kiedy gania po deszczu wiosną i jesienią, albo robi ze swojej sąsiadki bałwana zimą.
- Taka znowu straszna nie jesteś, skoro częstujesz obiadem.
Stwierdził tylko i rozstawił, co mu kazano i siadł do stołu i już się nie mógł doczekać, bo wszystko pachniało świetnie. I już, już niedługo było gotowe i pyszne! - Nooo, wygląda super. Siadaj.
Poganiał ją, bo chyba może ją pogonić, skoro się już niecierpliwi do jedzenia? Bo to jest już na talerzach i kusi, ale przecież nie będzie jadł bez niej, bo to bez sensu trochę. Ale kiedy znalazła się na przeciwko, uśmiechnął się do niej szeroko, wyzbywając się wszelkich oporów.
- Smacznego.
Dodał. I zabrał się za jedzenie. I nawet nic nie mówił, bo po co gadać, skoro można władować do ust jeszcze trochę pysznej ryby, albo idealnie wypieczonych ziemniaczków? No, bezsens, no. Oto i wiedza, jaką warto posiadać: jeśli chcesz, żeby Bertie na chwilę zamilkł, daj mu coś smacznego.
Dopiero po kilku kęsach zwolnił i napił się herbaty.
- Nie myślałaś czasem o starszym bracie dla Nate'a? - uśmiechnął się do niej szeroko. - Bez problemów dam się adoptować, jeśli tylko częściej dostanę taki obiad.
Dodał wesoło. No, dobrze, że tego Sammy Bott nie słyszała! Oczywiście, ona jest jedyną, najwspanialszą i najlepszą z matek i to ona robi najlepszą pieczeń na świecie i niczyja pieczeń nie smakuje nawet w połowie równie dobrze. A jednak domu rodzinnego Bertie aż tak często nie odwiedza, więc chętnie da się dokarmić jeszcze z jednej strony!



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]04.12.16 17:36
- Smacznego. - odpowiedziała z uśmiechem zajmując miejsce. Jak była młodsza nienawidziła gotować. Pewnie było to spowodowane tym, że nigdy nie miała tyle gracji w kuchni co jej matka. Tym, że kiedy ona gotowała to kuchnia wyglądała tak jakby przeszło przez nią tornado. Tym, że nie potrafiła się wyrobić z najmniejszą potrawą. Patrzyła na matkę, której wszystko wychodziło tak naturalnie nie zdając sobie w ogóle sprawy z tego, że nie była kwestia talentu czy magii. Doświadczenie jakiego nabrała przy gotowaniu dla rodziny liczącej sobie dziewięć osób było nieporównywalne do niczego. Teraz Peony aż tak się tym nie przejmuje. Wie, że to jeden z jej domowych obowiązków nawet jeśli w kuchni zwykle jest jeden wielki bałagan. Nie po to Merlin dał im magię by z niej nie korzystać. Zaczęła jeść wiedząc, że cisza przy jedzeniu jest największym komplementem. - Tak właściwie… - zaczęła odkładając widelec i sięgając po swoją szklankę. - Tak właściwie to właśnie odkryłeś moje zamiary. Mam zamiar Cię adoptować i zagonić do morderczej pracy w kamieniołomach. Wiedziałeś, że mam kamieniołomy? - odparła z szerokim uśmiechem. Chociaż obiad nie był niczym szczególnym i wykwintnym to nie miał taki być. Daleko mu do hot-dogów z wesołego miasteczka, które od razu skradły jej serce. Cieszyła się, że mu smakowało. W końcu bardzo łatwo jest coś przedobrzyć, a ona zwykle stawiała na to co już znała. Chyba to trochę definicja jej życia, którą ostatnio zdążyła już kilka razy złamać. - Powiedź mi jak sobie poradziłeś przez te kilka dni beze mnie? - zapytała przenosząc wzrok znad talerza na mężczyznę. - Wszystko w porządku? - dodała. Chociaż cisza podczas obiadu jest największym komplementem to ona lubiła ją przerywać. To dlatego, że za samą ciszą po prostu nie przepadała. W jej domu zawsze było pełno krzyków, wrzasków i śmiechów przy posiłkach. Bitwy na jedzenie były u nich normalnością chociaż zwykle to ona je musiała później sprzątać. Wszyscy jakoś się tak później ulatniali.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Kuchnia [odnośnik]04.12.16 22:32
- Nie wiesz, ja w sumie to mam już rodziców. Byłoby im smutno, gdybym ich tak zdradził. - odpowiedział na informację o kamieniołomach, a jego jak zawsze żyjące własnym życiem dłonie, tym razem dodatkowo uzbrojone w sztućce niebezpiecznie zakręciły się nad stołem. To jeden z powodów dla których z Bertiem lepiej nie rozmawiać, kiedy cokolwiek trzyma. Sam nawyk gestykulowania stanowił dość spore zagrożenie dla przedmiotów i ludzi dookoła.
- Właściwie to nic szczególnego się nie działo. - stwierdził - To aż dziwne, bo marzec był tak pełen wydarzeń i emocji, że całe cztery spokojne dni wydają się aż nie na miejscu.
Przyznał, jak się tak zastanowił. Jego urodziny, jedna wielka awantura, bójka z Mattem, rozmowa z Polly, spotkanie z Robertem, Titus ze złamanym sercem, jego spotkana z Judy, czy o czymś zapomniał? Ah, jeszcze Matt w więzieniu, no tak. I zerwanie z Polly. I to już chyba koniec, więcej grzechów póki co Bertie nie pamięta. Aż trudno uwierzyć, że przy tym wszystkim kilka ostatnich dni zleciało mu tak po prostu. Spokojnie i bezboleśnie i bez większych wyskoków.
- Jak nic, dziś w nocy spłonie Rudera. - zażartował i puścił oczko gospodyni, znów zabierając się za jedzenie. - A jak urodziny młodego? Był radosny, dostał super zabawki? Wysłałaś go teraz do kamieniołomu, dostał jakiś fajny kilof?
Kinder party musiało być dla mamy męczące. Choć pewnie na swój sposób przyjemne. Ciekawe, czy było, czy po prostu posiedzieli w domu, albo coś zrobili. W sumie Bertie nie wiedział, czy coś planowała na tę okazję bardziej. Kiedy ostatnim razem się widzieli, to była ich kolej na bycie dziećmi, a nie rozmawianie o nich.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]06.12.16 19:45
Zaśmiała się słysząc jego odpowiedź i pokręciła głową. - No jak to. Najpierw mówisz, że chcesz potem już nie. Co za zmienny człowiek z Ciebie. - powiedziała. Chyba nie miała daru przekonywania. No bo przecież praca w kamieniołomach to taka dobra opcja dla każdego. Znała ten nawyk gestykulowania aż nadto. Jako dziecko i w Hogwarcie kiedy nabierała charyzmy (którą pewnie bezpowrotnie już zdążyła stracić) potrafiła machać dłońmi przy każdym pojedynczym słowem. Bardzo szybko oduczyła się tego, kiedy przez przypadek swoim machaniem trafiła Profesor  Babbiling w twarz. Tak trzy dni spędzone na pogłębianiu numerologii skutecznie wybiło jej to z głowy. Przełknęła opiekanego ziemniaczka i skinęła głową. - Widocznie tych czterech dni było Ci trzeba skoro reszta była pełna szaleństwa. - odparła z delikatnym uśmiech. Ale doskonale potrafiła zrozumieć to, że czuł się dziwie. Ona po krzykach i nerwach nie potrafiła się przyzwyczaić do panującej ciszy. Tak samo jak do spokojnych i pozytywnych emocji. - Ale… hmm… mam nadzieje, że koniec z tymi emocjami i szaleństwami w miesiącu. Wykorzystasz swój cały półroczny przydział i potem będzie po prostu nudno. - dodała. Nie było w tym prawdy. Niektórych rzeczy po prostu nie dało się wyczerpać. Niektóre po prostu tak czy tak wracały. - Jeszcze nie może. - odparła całkiem poważnie. - Jeszcze nie byłam sprawdzić jak pięknie poradziłeś sobie z remontem. - dodała zgodnie z prawdą. Nie miała na to okazji. - I pamiętaj, że łatwo sobie coś wykrakać! - ona wiedziała o tym doskonale. Najlepiej życzyć sobie zawsze wszystkiego co dobre. Chociaż proste to to nie jest. - Udały się tak, że mi rodzice syna podebrali na cały weekend. - zaczęła podnosząc ruchem dłoni dzbanek z herbatą i dolała im do kubków. - Byliśmy na meczu quidditcha i cały dzień oglądaliśmy jak ludzie uderzali w siebie tłuczkami. Chciałam, naprawdę chciałam postawić na kilof, ale jednak wyszło tak, że dostał miotłę. Sama nie rozumiem co mnie podkusiło. - uśmiechnęła się. Kolejne urodziny jej syna przypominały jej o tym, że nie jest on już małym chłopcem. Wiedziała, że już niedługo pójdzie do szkoły, odkryje w sobie magię. Wszystko się zmieni. Jednak aż tak daleko to jeszcze nie wybiegała. - Dołożyć Ci? - zapytała z szerokim uśmiechem. Miała tendencje do gotowania jak dla armii nawet jeśli nikt nie miał tego zjeść. - W ogóle… byłeś w końcu u tego jasnowidza? - przypomniało jej się jak ostatnim razem siedzieli w kuchni i rozmawiali o przypadkach i przyszłości.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach