Wydarzenia


Ekipa forum
Ruiny elektrowni
AutorWiadomość
Ruiny elektrowni [odnośnik]29.04.16 1:54

Ruiny elektrowni Battersea

Pod koniec czerwca 1956 roku elektrownia została zrównana z ziemią za sprawą nieznanej siły.

Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 10.02.18 13:22, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny elektrowni Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]08.01.17 17:16
20.03

Dużo czytał. Spędzał noce w bibliotece rezerwatu, poszukując odpowiedzi na pytanie, które zawisło na nim na zdecydowanie zbyt długo: co działo się z Devaughnem? Kartkował księgi, poszukiwał informacji, obrazków, rysunków, które wskazywałby na objawy podobne, które męczyły jego podopiecznego: nie chodziło już tylko o niego, chodziło coś więcej; ciężka choroba mogła jednak okazać się zaraźliwa. Niebawem minie pół roku, odkąd Devaughn powrócił, objawy nie przeszły jeszcze na żadnego innego smoka. Tristan miał nadzieję, że już nie przejdą - ale ciągle nie opuszczały go obawy, że pewnego dnia może pojawić się kolejny gad z podobnym problemem, a oni stracą ich więcej. Nadchodziły niebezpieczne czasy - nie mogli pozwalać sobie na straty, zwłaszcza lekkomyślne. O dziwo, podpowiedzi nie znalazł w żadnej z zakurzonych starych ksiąg, ani to sprowadzanych z Egiptu, ani z Europy Wschodniej, ani z tych rosyjskich, ani nawet z amazońskich traktatów, odpowiedź podsunął mu najświeższy egzemplarz Walczącego Maga opisujący środowisko zdewastowane mugolską architekturą i mugolskimi zanieczyszczeniami  - które miały wpływ na to, jak dzisiaj wyglądał świat. Nie rządzili nim czarodzieje, rządzili nim mugole, którzy za nic mieli zniszczenia, jakich dzień po dniu dokonywali. A wszystko miało swoje konsekwencje.
Pomówił z wujem, który w kwestiach go interesujących był o wiele bieglejszy, jako starszy, bardziej doświadczony, doskonale obracał się w smoczych dolegliwościach, Tristan szanował jego wiedzę - była ogromna. I cieszył się, że mógł się u niego uczyć podejścia do tych majestatycznych, wyjątkowych stworzeń, że dzielił się z nim swoimi radami - nie inaczej było tym razem. Kiedy tylko przedstawił mu swoją ideę, wuj utwierdził go w przekonaniu, że jego myśli mogą iść słusznym tropem - choć warto było się jeszcze ku temu ostatecznie przekonać. Poradził mu, by udał się do Londynu, podążając za najczarniejszym punktem na niebie ponad miastem i odnalazł tam coś, co będzie się dało rozkroić i obejrzeć od środka. Od przechodni słyszał, że nazywali to miejsce elektrownią - cokolwiek to oznaczało, właśnie stąd w powietrze unosiło się najwięcej dymu. Przeteleportował się przez płot późną nocą i odnalazł ustronne miejsce, tuż nad brzegiem rzeki, gdzie nie widział żywej duszy. Miał przy sobie wabiki, trzy fiolki różnych feromonów wydestylowanych przez Evandrę, które miały pomóc mu zwabić jakiekolwiek stworzenie mogące być zainfekowane mugolskimi zarazami. Przystanął nad brzegiem, kucnął, odkręcił jedną z fiolek - po czym nonszalanckim gestem zanęcił jej zawartość na wierzchu wody, rozświetlając okolicę zaklęciem lumos. Po dłuższym czasie ku powierzchni podpłynęło kilka ryb, lecz żadna z nich nie wydawała się być fantastyczna. Po nic mu niemagiczny stwor - miały zupełnie inną anatomię i o wiele gorzej reagowały na wynalazki mugoli.
Westchnął - i już miał iść dalej, kiedy pod powierzchnią wody dostrzegł coś większego; ściągnięte ryby zwabiły drapieżnika. Zastygnął bez ruchu, nim długie palce demona świsnęły między miniaturową ławicą - to z całą pewnością był druzgotek. Doskonale. Odsunął się pół kroku od wody, gasząc lumos i celując w zanęcone miejsce zaklęciem expulso - wody się wezbrały - następnie pętając oszołomione stworzenie magicznym lassem przy pomocy uroku orbis. Caeruleusio dopełniło dzieła, wymrożone stworzenie nie pożyje zbyt długo, przy czym zaklęcie nie uszkodzi żadnej z potrzebnych mu tkanek. Będzie go trzeba umyć i obejrzeć.

zt



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n



Ostatnio zmieniony przez Tristan Rosier dnia 08.01.17 17:17, w całości zmieniany 1 raz
Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Ruiny elektrowni 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]08.01.17 17:16
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : rzut kością


'k100' : 63
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny elektrowni Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]02.08.17 18:51
To był maj1 maja 1956 roku
Postać A: Na początku nic się nie stało. A potem, zajęło to zaledwie mrugnięcie oka, przed tobą leżało martwe ciało Gabrielle. W pewnym momencie otworzyła nagle oczy, a gdy tylko złapała twoje spojrzenie poczułeś, cały twój świat zaszedł czarną mgłą. Straciłeś zupełnie orientację, szarpnięcie w pępku i zmiana zapachu powiedziały ci, że znalazłeś się w zupełnie innym miejscu. Pozbawiony zmysłu wzroku, który wyleczyć musisz eliksirem, miałeś problem z określeniem, gdzie się znajdujesz.
Obrażenia: utrata wzroku, 200 (psychiczne) czarna magia

Postać B: W nocy, z ostatniego dnia kwietnia na maj, całym twoim ciałem przeszły spazmatyczne dreszcze; nie potrafiłaś nabrać oddechu i czułaś, jakby niewidzialne macki wciągały cię głęboko pod gęstą, ciężką wodę, choć przecież wokół było sucho. Czułaś siłę tych macek: oplatały się wokół twoich kostek i wciągały cię pod posadzkę, pod ziemię, do wnętrza wszystkiego. Ocuciłaś się przysypany ziemią i wypluwając jej grudy zmieszane z wodą. Bolało cię całe ciało. Nie wiesz, co się wydarzyło.
Obrażenia: trudności z nabraniem oddechu, potłuczenia (60) od czarnej magii
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny elektrowni Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]06.08.17 16:08
Znajdowała się w Mungu, gdzie dochodziła do siebie po wydarzeniach rozgrywających się w karczmie i starym domu pod Londynem. Była noc, więc leżała spokojnie w łóżku, prawie zasypiając. Jutro, może pojutrze miała stąd wyjść, na co z niecierpliwością czekała, gdyż nie była stworzona do bezczynnego leżenia. W dodatku martwiła ją wcześniejsza wizyta Johna i stan jej brata, który ucierpiał w tajemniczym pożarze. I te wszystkie rewelacje o planowanych posunięciach ministerstwa! Nic dziwnego, że tak długo trwało, zanim udało jej się zmrużyć oczy i zacząć powoli odpływać w krainę niespokojnych snów pełnych wybuchów i płonących sylwetek, a także drzewiastych stworów wyciągających w jej stronę ostre pazury.
Właśnie wtedy stało się to. Drgnęła niespokojnie, nagle czując, jak całe jej ciało ogarniają spazmatyczne dreszcze. Jęknęła i poruszyła się w pościeli, czując dziwny ucisk w piersi; nie mogła zaczerpnąć oddechu i zaczęła ciężko dyszeć. Miała wrażenie, jakby nagle pociemniało i znalazła się pod wodą, choć przecież nie opuszczała łóżka. Jakieś macki zacisnęły się silnie na jej kostkach i pociągnęły ją głęboko w dół. Wciąż nie mogła oddychać, wokół niej było ciemno, ta ciemność napierała na nią ze wszystkich stron i miała wrażenie, że za chwilę naprawdę się udusi. Nie była pewna, gdzie jest i co się dzieje. To zły sen? A może opóźnione skutki minionych wydarzeń? Może zatruły ją szpony drzewiastych stworów lub cienie ogarniające ruderę, z której uciekli?
W którymś momencie chyba straciła świadomość, by następnie ocknąć się w zupełnie innym miejscu, częściowo przysypana ziemią. Jej usta wypełniała ziemia zmieszana z wodą, a całe ciało bolało ją. Nie rozumiała, co się dzieje, ale instynktownie próbowała uwolnić się od tego uczucia duszenia. Wypluła ziemię i wodę, ale jej oddech wciąż był ciężki, chrapliwy, urywany. Głośno wciągała w płuca zbawienne powietrze, które nie pachniało już salami Munga. To powietrze było zanieczyszczone, wilgotne, i chłodne; nie ulegało wątpliwości, że znajdowała się na zewnątrz. Pytanie tylko, jakim cudem tu trafiła, skoro przecież zasypiała w swojej sali? Niczego nie rozumiała, ale aurorski instynkt zmusił ją, by spróbowała ostrożnie się podźwignąć i wybadać sytuację. Była obolała, ale chyba cała, mogła też niewyraźnie zobaczyć otoczenie dookoła. Było ciemno, wciąż trwała noc, więc nie mogło minąć bardzo wiele czasu, odkąd jakimś cudem opuściła salę i znalazła się aż tutaj.
Nieporadnie przemieściła się na czworakach, nie będąc pewną, czy tak szybko po nagłym ocknięciu da radę wstać. Wyglądała teraz jak zjawa, niezdrowo blada, z brudną twarzą, dłońmi i w równie brudnej koszuli noszącej na sobie ślady ziemi, i z włosami sterczącymi dookoła jej głowy w nieładzie. I właśnie wtedy, gdy próbowała się niezdarnie przesuwać do przodu i nasłuchiwać, dostrzegła zarys innej sylwetki leżącej w pobliżu, choć jeszcze nie dostrzegała wyraźnie rysów tej osoby, nie wiedziała, czy ma do czynienia z innym czarodziejem, czy może mugolem.
- Eee... hej? Słyszysz mnie? Wszystko w porządku? – zapytała cicho, mając nadzieję, że kimkolwiek jest ten ktoś, żyje. I być może będzie potrafił jej wyjaśnić, co w ogóle robili w tym dziwnym miejscu. Dalej widziała coś, co wyglądało na jakąś mugolską budowlę, ale obecnie nie była w stanie jednoznacznie określić, co widzi. Była przecież noc.

246-60=186 (-10)



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]08.08.17 13:36
Była skrzynia. Pamiętał ją doskonale. W pamięci nadal rysowała się jej chropowata powierzchnia i charakterystyczne ciepło (a może chłód?) przy każdym dotyku. Wieko uchylone z cichym nieskrzypnięciem i uniesione wokół różdżki Gwardzistów. Głos staruszki i krótki moment ciszy. Nienaturalnie potęgujący i absorbujący wszystkie zmysły. I nagle wszystko zniknęło i pojawiło się jednocześnie. Sprzeczność wykręciła rzeczywistość, łamiąc kolejne chwile, niby gałązki jaśminu.
Widział . Scena wydarta ze wspomnień, które - wierzył - zdążył od siebie oderwać. Obraz, jak żywa wizja przeszłości. Martwe, umazane krwią ciało. Blade i sine, z dłońmi ułożonymi obok, jakby własnie kładła się spać. Nie, nie mogła śnić. On też, a mimo to sylwetka rysowała się wyraźniej niż kiedykolwiek tworząc w głowie Skamandera istny, burzowy sezon. A potem otwarte oczy i wzrok zatrzymany na jego twarzy przekreślił wszystko inne. Toń źrenic zgarnęła go w całości,  a on utonął w nich nie pamiętając gdzie było "teraz". Nawet jeśli w rzeczywistości trwało zaledwie sekundę - Gaby - wyszeptał,  a głos odmówił mu posłuszeństwa, niknąc w powstającym chaosie.
Ciemność, która otuliła go ciasnym płaszczem była tak samo zimna, jak gorąca. Ciężkie do zignorowania szarpniecie w brzuchu zwiastowało nieoczekiwaną zmianę położenia, ale nie to było najbardziej bolesne. Ciemność nie ustępowała ani na chwilę. Nawet, gdy chłód ziemi dopadł jego ciało przypominając, że leży. Poruszył się z niebywałą trudnością, jakby całe ciało ogarnęła paskudna niemoc, a pulsujący ból ogniskował się w głowie, płynąć nieustającym strumieniem przez całe ciało.
Poruszył dłońmi, natrafiając na wilgotną i brudną płaszczyznę. Gdzie się znajdował?
Chwiejnie, próbując podeprzeć się na łokciu, chciał unieść się do pozycji siedzącej. Niemoc
nie pozwoliła, zataczając ciemność nie tylko w zmysłach, ale i w umyśle. Nieprzerwanie czuł paskudne zawroty głowy i zaciskanie w piersi, które wywoływało mdłości. Czuł się przeraźliwie słaby i przez kilka chwil zastanawiał się, czy nadal nie znajduje się w lochach Hogwartu, czekając na kaźń. I ciemność. Nieprzenikniona, nie zdradzająca najmniejszych drobin światła. Zimna i bolesna. Nie pomogło uniesienie dłoni i przetarcie powiek. Mrok pozostawał, wżerając się w jego jestestwo i na nowo mieszając w zmysłach. Co było prawdziwe?
Poruszenie, zaledwie szmer obok, zmusił Samuela do znieruchomienia. Wstrzymał oddech, wyciągając przed siebie dłoń. Nie miał różdżki, ale to nie znaczyło, że był bezbronny. Nawet, gdy ręka drżała pozbawiana większości sił. Głos tuz obok zadziałał jak uderzenie. Głos znajomy, chociaż niknący w gęstwinie niezidentyfikowanych myśli, rozmów i wspomnień. Gdyby miał zostać zaatakowany, już czułby ból, czy też słyszał mknące ku niemu zaklęcia. A ton był cichy, niepewny. Zadziwiające, jak bardzo organizm skupiał się na takich detalach, przenosząc czujność na słuch.
- Nie - zdawało się, że mówił głośno, ale głos miał zachrypnięty i ciężki, jakby należał do całkiem obcej osoby - Gdzie...gdzie jestem - spróbował raz jeszcze dźwignąć się, by zagryzając zęby w końcu osiągnąć cel. Musiał podpierać się jedną dłonią, ale druga była wolna, jakby w pogotowiu, gdyby musiał jednak się bronić. Albo atakować.

40/240 PŻ (-60 do rzutów)


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Ruiny elektrowni 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]08.08.17 17:02
Sophia nie rozumiała tego, co się stało. Zasypiała, zbliżając się już do krainy snów, była pewna że te przerażające omamy o oplataniu przez macki, wciąganiu pod wodę i niemożności nabrania oddechu też są ich częścią. Że to tylko nowe koszmary, po których obudzi się na tej samej sali przesyconej wonią medykamentów, skąd miała nadzieję wkrótce się wyrwać. Choć zdecydowanie nie tak miało wyglądać to wyrwanie się. Nie miała obudzić się gdzieś daleko, w jakimś obcym miejscu, cała powalana ziemią i poobijana, zupełnie jakby runęła o podłoże z dużej wysokości. Jakim cudem tu trafiła, tego nie wiedziała. Była nawet pewna, że niemożliwe jest bezpośrednie teleportowanie się z Munga, choć jakimś sposobem coś wydarło ją z sali. Zdumiewający koszmar najwyraźniej nie był tylko snem, ale w ostatnich dniach wydarzyło się tyle dziwnych rzeczy, że już niczego nie była pewna. Może mimo wszystko to jednak był sen, chociaż ból wydawał się zbyt prawdziwy.
Wciąż oddychała z trudem, dyszała, a jej ciało drżało. Nie na darmo przeszła jednak przez kurs aurorski i została pełnoprawnym aurorem. Wiele się tam nauczyła i musiała wyrobić w sobie większą wytrzymałość oraz odporność, a także zachowywanie jasności umysłu w kryzysowych sytuacjach. Zmusiła się do utrzymania przytomności i do podźwignięcia ciała. Na szczęście chyba nie miała niczego złamanego, nie wyczuwała też żadnych krwawiących ran, nie licząc licznych siniaków i otarć. Chociaż wciąż czuła się zdezorientowana, musiała szybko zebrać się w sobie i ustalić, gdzie się znajdowała. Nie było miejsca na słabość i strach.
Przesuwała się po ziemi, rozglądając się uważnie dookoła i próbując zorientować się, gdzie była. Nawet, jeśli była to samoistna teleportacja lub jakiś spóźniony skutek niedawnych wydarzeń, musiała znaleźć sposób, by wrócić do Munga. Wtedy właśnie, gdy tak przesuwała się na czworakach, zbierając siły na to, by się podnieść i od razu nie wywrócić, zobaczyła leżącą nieopodal sylwetkę i ostrożnie przybliżyła się, nie będąc pewną, kto to jest, czy żyje i jeśli tak, to czy stanowi dla niej zagrożenie lub wręcz przeciwnie – może potrzebuje pomocy.
Dopiero, gdy znalazła się blisko, rozpoznała leżącego mężczyznę. To był Samuel. To odkrycie zszokowało ją tak, że aż opadła na ziemię i zamrugała szybko w niedowierzaniu. Skąd wziął się tutaj Samuel i dlaczego był w takim stanie? Bardzo ją to zaniepokoiło.
- Samuelu? To ja, Sophia! – powiedziała szybko, dostrzegając zdezorientowanie i niepokój mężczyzny. Prawdopodobnie był ranny, więc należało go uspokoić i upewnić, że miał do czynienia z kimś znajomym, kto nie stanowił zagrożenia, tym bardziej że ranni aurorzy wciąż mogli być groźni i niebezpieczni. Przecież tego ich uczono – czujności i podejrzliwości, i gotowości do obrony w trudnej sytuacji. Miała nadzieję, że Samuel rozpozna jej głos i nie zaatakuje jej mimo swojego stanu, tym bardziej, że mógłby tym zaszkodzić nie tylko jej, ale i sobie. Może nawet bardziej sobie.
- Nie wiem, gdzie jesteśmy i co się stało. Byłam w Mungu, kiedy nagle... poczułam coś dziwnego, nie mogłam oddychać, coś wyrwało mnie z łóżka... I obudziłam się tutaj – powiedziała cicho, wciąż dysząc, więc niektóre zdania były urywane. – A ty? Jak się tu znalazłeś? Jesteś ranny? – pytała go, ostrożnie przesuwając się bliżej, trzymając obie ręce na widoku, gdyby tak Skamander był zbyt zamroczony by zrozumieć jej słowa i spłoszył się nagłym poruszeniem obok. Ale patrząc na jego twarz, zdała sobie sprawę, że jego oczy wyglądały bardzo dziwnie. – Samuelu... Widzisz mnie? – zapytała go, jednocześnie jedną dłonią przesuwając po swojej koszuli w nadziei, że jednak znajdzie w niej różdżkę. Mimo obowiązujących w Mungu standardów ostatniej nocy uparła się, by mieć ją ze sobą w łóżku, jak miała to w zwyczaju w normalnych okolicznościach, pytanie tylko, czy zabrała się wraz z nią? Znała kilka prostych zaklęć leczniczych, mogła też spróbować przenieść Samuela w inny sposób, gdyby okazało się, że nie mógł się poruszać, ale najpierw musiała na miarę swoich możliwości sprawdzić, czy nie doznał jakichś poważnych ran. I zaczęła w tamtym momencie żałować, że nie przykładała się bardziej do nauki anatomii i że spora część wiedzy którą wpoił jej James przepadła w zakamarkach jej pamięci.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]11.08.17 18:27
Wrażenia docierały urwane. To co zdawało się być rzeczywistością, mieszało się z wizjami i głosami, które słyszał gdzieś w głowie. Ciemność, która szczelnie udzielała jego zmysł od widzenia, nie ułatwiała niczego. Może jednak śnił? Może umarł? Czy tak wyglądało umieranie? Zanurzony w mroku, czekający bez końca...na co?
Tłukące się - jakoś mocno - serce przeczyło podszeptom, które wciągały go w odmęty zapomnienia. Tak łatwo przecież można było odejść. Zniknąć. Tylko czy chciałby tego? Sceny z ostatnich wydarzeń, chaotycznym ciągiem atakowały umysł. Strach mieszał się z gniewem, a te zapalały iskrę, która w żaden sposób nie dawała zapomnieć. Po co i dlaczego był. Im słabszy był, tym pragnienie parcia naprzód stawało się silniejsze. Nie mógł przegrać, nawet jeśli miałby się czołgać. Nie mógł dać się złamać. Nawet jeśli coś już dawno pękło w jego sercu, rozbryzgując się, raniąc jak rozbite lustro.
Oddech miał ciężki, chrapliwy, a powietrze kłującą, brudną wilgocią, zalegało w płucach. zawroty głowy nie przerwały dzikiego tańca, ale Samuel uparcie nie poddawał się ogarniającej, piekielnej słabości. zaciskał zęby, starając się utrzymać w pionie uniesione ciało. Ręka uniesiona zachwiała się powtórnie i opadła, gdy padły kolejne słowa, tłumiące niezidentyfikowane szelesty i szumy - Sophia? - czy głos rzeczywiście należał do niego? - Mnie też uderzyła nieznana moc - mówił cicho, urywając. Nie kłamał. Magia, którą więziło serce Grindewalda pachniała pradawną mocą, potęgą przeraźliwą i nieznaną nawet Bathildzie. Zdecydowali się jednak uderzyć, zniszczyć serce i...zniszczyć świat? - Tak...nie...nie wiem - czuł się przeraźliwie słaby, był ranny, ale rany zadane ciemną mocą kryły się głębiej, rozrywając duszę i szarpiąc serce - Nie widzę - odpowiedział głucho. Ile razy by nie otwierali zamykał powiek, świat pozostawał tak samo pogrążony w ciemnościach - To musi być mroczna magia - ręka, którą zdążył opuścić, podniósł ponownie, próbując skonfrontować obecność. Chwycił dłoń, którą Sophia wyciągnęła, zaciskając palce na kobiecym nadgarstku - Masz różdżkę? - nie był pewien, czy sam był w stanie poprawnie czarować. Musieli się stąd wydostać, gdziekolwiek to "stąd" było - Jesteśmy w jakimś...pomieszczeniu zamkniętym - wilgotne, stęchłe powietrze, brak przewiewu i podłoga z kamienia. Miejsce musiało być albo stare, albo zaniedbane, albo... mugolskie? - Kloste - wypuścił trzymaną dłoń Sophii, by wykonać nią prosty gest. Zaklęcie należało do tych najłatwiejszych, nie wymagających sił, których nie miał. Był przeraźliwie słaby, ale magię miał we krwi, nawet jeśli została skażona przez...wybuch - Musimy stąd iść - drżenie spękanych warg, zaciśnięcie zębów i szarpnięcie do góry, z próbą wstania. Najpierw na kolana, potem chwiejnie do góry - Idź za nicią, nie możemy tu zostać - odwrócił twarz w kierunku, gdzie powinna znajdować się kobieta. Chociaż zakrawało to o absurd, kąciki warg wygięły się słabo - Chodź - dodał, wyciągając jedną rękę przed siebie, szukając jakiegokolwiek oparcia w postaci ściany. A drugą w stronę swojej kuzynki.
Rusz się Skamander


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Ruiny elektrowni 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]11.08.17 18:27
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - CZ' :
Ruiny elektrowni HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny elektrowni Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]11.08.17 22:24
Sophia naprawdę zmartwiła się stanem Samuela. Już samo to, że się tu znajdował było mocno niepokojące, w dodatku już na pierwszy rzut oka było widać, że odniósł znacznie poważniejsze rany niż ona. Cokolwiek go tu rzuciło, musiało go mocno poturbować. Pytanie tylko, czy była to ta sama siła, która wydarła ją ze szpitalnego łóżka i teleportowała tutaj?
Mężczyzna, choć osłabiony, rozpoznał ją. Sophii ulżyło; chociaż tyle, że w ogóle był w stanie ją rozpoznać i nie uznał jej za kolejne zagrożenie.
- Tak, to ja – potwierdziła, gdy powtórzył jej imię cichym, urywanym głosem. – Ale... Nigdy wcześniej nie doznałam niczego podobnego. Niepokoi mnie to – szepnęła, zastanawiając się nad tym. Nawet na kursie aurorów nie słyszała o tego rodzaju niepokojącej mocy. Nie była przygotowana na nic podobnego, a jak się miało okazać, nie tylko oni padli ofiarami mrocznej, nieznanej magii.
Gdy zapytał ją o różdżkę, znowu przesunęła dłonią po brudnym, wymiętym materiale koszuli nocnej. Nie wyczuła różdżki, ale nie traciła nadziei; wiedziała, że miała ją ze sobą w łóżku, więc istniała szansa, że magiczne narzędzie przeniosło się wraz z nią. I rzeczywiście, kilka metrów dalej, w miejscu, w którym wylądowała, dostrzegła charakterystyczny zarys leżącego na ziemi drewienka. Ostrożnie cofnęła się tam i chwyciła różdżkę. Poza tym, że była nieco ubłocona, wydawała się nieuszkodzona. Odetchnęła z ulgą.
- Mam ją – rzekła więc, ostrożnie wstając i ponownie przybliżając się do Samuela. Chociaż Skamander był utalentowanym czarodziejem, był teraz poważnie ranny, a ona sama też czułaby się bardzo nieswojo bez różdżki. Wolała ją mieć, by w razie potrzeby móc zareagować i się obronić. Siebie i prawdopodobnie również Samuela, który, jak się okazało, stracił wzrok i nie widział, co się wokół niego działo. – Pomogę ci – szepnęła, ostrożnie wyciągając w jego stronę wolną od różdżki dłoń.
- Nie, to gdzie jesteśmy, to coś w rodzaju... nadbrzeża. Kilka metrów od nas znajduje się rzeka – powiedziała; w miejscu, gdzie leżał Samuel, nadbrzeże było wyłożone tworzywem przypominającym kamień. Ją rzuciło nieco dalej, upadła w błocie blisko linii brudnej, zanieczyszczonej wody. Powiodła spojrzeniem dalej, mrużąc oczy i próbując wypatrzeć jak najwięcej, by zorientować się, gdzie byli. Gdy jej spojrzenie przyzwyczaiło się do ciemności, było dużo łatwiej niż na początku. – To mugolskie miejsce, jestem tego prawie pewna. Kawałek od nas znajduje się wysoka budowla... znacznie większa od zabudowań na Pokątnej – powiodła spojrzeniem jeszcze dalej, w stronę dziwnego budynku, który znajdował się nieopodal, i opisała Samuelowi to, co widzi. Nie wyglądało to jak wytwór czarodziejów, zdecydowanie było dziełem rąk mugoli. Kiedyś być może od razu wiedziałaby, czym jest, ale teraz musiała trochę dłużej się zastanowić, jako że jej wiedza o świecie mugoli nieco się zakurzyła i dawno przestała być na bieżąco z nowościami. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że widziała coś podobnego na jednej z nieruchomych fotografii z mugolskich gazet, które czasami przynosił ojciec. Był dużo lepiej zorientowany w wiadomościach o świecie mugoli niż ona. – To... chyba takie miejsce, gdzie mugole tworzą tą eee... eklektyczność. Tak mi się wydaje – powiedziała, gdy przypomniała sobie, że ojciec kiedyś jej mówił o takim miejscu. Oczywiście chodziło jej o elektryczność, ale z tego wszystkiego zapomniała odpowiedniego słowa, które znajdowało się gdzieś głęboko w pamięci. Nie pamiętała też, na czym polega to zjawisko poza tym, że mugole używali go w swoich sprzętach i oświetlali nim swoje domy. – Jeśli mam rację, to... to musimy uważać, ojciec mówił też, że uwolniona eklektyczność może być niebezpieczna. – A nie wiadomo, jak na mugolskie instalacje i budynki wpłynął ten nagły przepływ mrocznej magii. Może któryś uwolnił także tajemniczą moc, która zastępowała mugolom czary?
Trzymając różdżkę w lewej dłoni, prawą podała Samuelowi, by mógł uchwycić się jej przedramienia i z jej pomocą posuwać się do przodu. Poszła za wyczarowaną nicią, mając nadzieję, że ta wyprowadzi ich w bezpieczne miejsce. Musieli oddalić się od budynku, znaleźć najbliższą drogę, cokolwiek, czym mogliby się wydostać.
- Musimy się dostać do Londynu – rzekła nagle, wytrwale brnąc na przód i ignorując ból poobijanego ciała. Była pewna, że to powinien być ich cel. A najlepiej powinni oboje znaleźć się w Mungu, gdzie ktoś mógłby ich wyleczyć... i może dowiedzieliby się, co się działo? – Ale obawiam się, że nie dasz rady się teleportować... – stwierdziła, ostrożnie go podtrzymując i zerkając w jego stronę z niepokojem. A drugą dłoń wciąż kurczowo zaciskała na różdżce.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]15.08.17 21:49
Dudnienie głosów, które szalały tylko w jego głowie - ucichły, minimalnie, ale wystarczająco, by rozpoznał głos kobiecy, jako znajomy. Jak się tu znalazła? Nie wiedział wciąż, chociaż warczenie z tyłu głowy znało prawdę. To, czego dokonali, czego się podjęli, ryzykując wszelkie konsekwencje - rozlało się dalej. Otaczająca serce parszywca magia, była potężna, zbyt potężna, by mieli chociaż cień szansy, by tak w krótkim czasie poznać jej źródło. Czy pośpieszyli się, przyczyniając do tego co się stało? Gdzie byli pozostali? Co z Kwaterą? Nic nie rozumiał, próbując poskładać skrawki wspomnień z tym, co wydawało się być możliwe. A może...a może nie żył? Tylko czemu spotykał akurat aurorkę na swojej drodze? Czy tak mogła wyglądać śmierć? Pełna ciemności i bólu? Nie, niemożliwe, nawet jeśli cichy szept nadal kusił.
- To nie było nic, co znałem - potwierdził, ale słowa wydały mu się nieważne i suche. Nie znał, bo zrezygnowali z poznania tej magii. Wybrali zniszczenie. Czy słusznie? Miało się okazać później. Co się w końcu stało? Czy serca tyrana zostało ostatecznie zniszczone?
W milczeniu czekał, nasłuchując, jak kobieta przesuwa się gdzieś na bok, szukając swojej zguby. Bez różdżki każdy czarodziej czuł się jak bez ręki. Ale nawet jeśli Samuel już nie potrzebował jej, by korzystać z mocy, niezmiennie czegoś brakowało mu w dłoni. Stare nawyki nadal szarpały ciało i wiedział, że z różdżką, czerpanie mocy było silniejsze. Przynajmniej w założeniu. To, czego doświadczył podczas misji, tamaryszkowe drewienko zdawało się być nieznośnie nieposłuszne, raz za razem psując zaklęcia. Zmiany widocznie miały przyjść nie tylko w świecie - Dobrze - chwiejnie kiwną głową. Jeśli Sophia mogą czarować, istniała większa szansa, ze wydostaną się w bardziej sprzyjające miejsce.
Nie odmówił oferowanej pomocy - Dziękuję - Zacisnął dłoń na wyciągniętym ramieniu i pewniej wsparł się, stajać w końcu na nogi - Nadbrzeże? - zmarszczył brwi, musiało być w pobliżu, wilgoć była wyczuwalna, ale drżące nieprzyjemną wonią powietrze było charakterystyczne dla zamkniętych przestrzeni, przynajmniej częściowo - Ale...byłem w korytarzu - nie pojmował już, co próbowały przekazać mu zmysły. I w którym miejscu go oszukiwały - Nieważne - potrząsnął głową, doprowadzając do kolejnych zawrotów i zaciskającego się desperacko żołądka. Zmusił się, by uspokoić szalejący w głowie chaos i dla stabilności, skupił się na słowach, które wypowiadała kobieta. Wysoki, mugolski budynek. Coś świtało mu, z trudem rysując kolejne skrawki wspomnień. Dopiero dalsze słowa aurorki ukierunkowały myślenie na właściwe tory - Eleketrownia - głos zawisł w powietrzu, gdy przeciągnął ostatnią zgłoskę. Stanie było...w jego stanie całkiem zmyślną sztuką. Nogi zdawały się być ociężałe i nieprzyjemnie miękkie, jakby odebrano w nich część władz - Elektryczność - powtórzył już pewniej, łącząc w całość wszystkie fakty - To moc... - szukał przez chwile porównania, była słaby i momentami ogarniała go parszywa niemoc, a jeśli chciał zachować przytomność, musiał mówić, myśleć, skupiać się, nie dać odpłynąć świadomości -  podobna jak w zaklęciu Commotio - poczuł w palcach lewej dłoni niewyraźny impuls, jakby na sama myśl, magia chciała działać. Ale nie oszukiwał się, niewiele teraz mógłby zdziałać. Podparł się na ramieniu kobiety, ale ze wszystkich sił starał się jej nie obciążać. Swoje ważył, a drobna kobieta nie była w stanie go unieść. Chyba, ze magią - Tak - zgodził się bez namysłu, stawiając kolejne, stłumione podłożem kroki - Masz rację - uświadomił sobie rzecz oczywistą. On nie mógł się teleportować, rzeczywiście, prawdopodobnie płacąc ciężkim rozszczepieniem przy pierwszej próbie - Ale ty możesz - zatrzymał się, bezskutecznie starając się znaleźć podparcie dla wolnej ręki. Zawroty ponownie go dopadły i upadł na kolana - Zostaw mnie tu - oddech miał ciężki, charkotliwy, jakby brakowało mu powietrza - Sprowadź pomoc - zanim oboje dotrą do jakiegokolwiek bezpiecznego miejsca, mogło minąć mnóstwo czasu. Nie wiedział, czy aż tyle go mieli.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Ruiny elektrowni 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]15.08.17 23:48
Sophia nie wiedziała o bardzo wielu rzeczach, więc nawet nie myślała, że to wydarzenie miało jakikolwiek związek z Zakonem, do którego zresztą należała od bardzo niedawna. Wiedziała już, że był w nim Samuel, ale jej rozważania na temat przyczyn obejmowały raczej wyobrażenia jakichś czarnomagicznych eksperymentów, które wymknęły się spod kontroli. Mało to złych rzeczy wydarzyło się w minionych tygodniach? Gdyby to dotknęło tylko ją, to mogłaby uznać, że to jakieś zbłąkane zaklęcie, nagły atak czkawki teleportacyjnej lub opóźniony efekt doświadczeń sprzed kilku dni. Ale skoro był tu też Samuel, poraniony dużo mocniej niż ona... To niewykluczone, że wydarzyło się coś więcej. To zmuszało ją do zachowania czujności, bo nie wiadomo, czego mogli się jeszcze spodziewać.
- To znaczy? – zapytała, słysząc jego słowa. – Co się działo, kiedy ta moc... cię tu rzuciła? Pamiętasz coś? – zapytała, zastanawiając się, czego doświadczał Samuel i czy wyglądało to podobnie, jak w jej przypadku. Nie wiedziała, gdzie się znajdował, ale jednak w jakiś sposób też dotknęła go ta dziwna moc.
- To bardzo dziwne miejsce – przyznała. Pewnie gdyby też straciła wzrok, bardzo trudno byłoby jej się rozeznać w otoczeniu i nie zgadłaby, gdzie jest. Gdyby trafiła do jakiegoś lasu to sprawa byłaby raczej jasna, ale nie tu, bo to było coś mało jej znanego i to właściwie głównie z opowieści. Powietrze tutaj wydawało się... inne. Może zostało zaburzone znajdującym się obok mugolskim miejscem wytwarzającym eklektyczność. Elektryczność, poprawiła się w myślach, słysząc słowo wypowiedziane przez Samuela. Może elektryczność wpływała jakoś na otoczenie, przecież tak było w przypadku innych wytworów mugoli. Pojazdy, którymi się poruszali, wytwarzały wyziewy wyczuwalne na londyńskich ulicach, a i tutaj mogła w pewnym momencie coś takiego poczuć. I rzeczywiście, gdy spojrzała wyżej, mogła dostrzec pnące się ku niebu kominy wypluwające kłęby dymu. Gdyby nie to, że ojciec jej opowiadał o mugolach, to pewnie poczułaby dużo większy niepokój na widok takiego miejsca. – Ale moc, która nas tu rzuciła, chyba była jeszcze dziwniejsza. Może... doświadczyłeś czegoś jak podczas czkawki teleportacyjnej? Lub to jakieś dziwne przebłyski? – zauważyła, zastanawiając się nad tym; sama nie pamiętała niczego między momentem, kiedy macki wciągnęły ją przez podłogę szpitalnej sali, a potem wyrzuciły tutaj. – Ja widziałam dziwne rzeczy. Jakieś... macki wciągnęły mnie przez podłogę wgłąb, potem czułam się, jakbym znalazła się w wodzie, nie mogłam oddychać... Nieważne. Tak czy inaczej, musimy się stąd wydostać.
Wiedziała, jak działa zaklęcie Commotio, więc mogła sobie też wyobrazić, jak w takim razie działała elektryczność. Mniej więcej. W każdym razie to wystarczyło, żeby nie chciała spotkać jej na swojej drodze. Westchnęła tylko, prowadząc Samuela i od czasu do czasu streszczając mu półszeptem, jak wyglądało otoczenie. Musiała teraz był także jego oczami w tej niepokojącej scenerii, a spodziewała się, że to dla aurora wysoce nieprzyjemne doświadczenie, nie móc polegać na własnej spostrzegawczości i nie widzieć potencjalnych zagrożeń. Miała nadzieję, że będzie dało się go uleczyć.
Niestety było też jasne, że Samuel nie da rady dotrzeć zbyt daleko w tym stanie. Idąc razem poruszali się powoli, próbując oddalić się od budynku elektrowni, ale wydawało się, że nie pokonali zbyt dużego dystansu. Za to Sophia była względnie nieuszkodzona i mogła szukać pomocy. Musiała więc się z nim zgodzić, choć bardzo nie chciała zostawiać go samego, w obecnym stanie był praktycznie bezbronny.
- Pójdę rozeznać się w otoczeniu – powiedziała więc. Trochę obawiała się ryzykować teleportacji po wpływie tej nieznanej mocy na jej organizm, bo w przypadku rozszczepienia nie tylko nie pomoże Samuelowi, ale i sama znajdzie się w niebezpieczeństwie. I wtedy oboje zostaną tu sami bez pomocy. No chyba, że okaże się, że są tak daleko od najbliższych skupisk że nie będzie innego wyboru i teleportacja będzie koniecznością.
- Mam nadzieję, że znajdę kogoś, kto nam pomoże lub miejsce, z którego moglibyśmy się przenieść. Zaczekaj tu – powiedziała po chwili. Ścisnęła rękę Skamandera, jednocześnie starając się zapamiętać jak najwięcej z miejsca, w którym go zostawiała, by potem móc go z łatwością znaleźć. – Jeśli nie wrócę... – urwała. Oboje zdawali sobie sprawę, że któremuś z nich mogło się stać coś jeszcze, ale musieli zaryzykować. – Obiecuję, że postaram się niedługo być z powrotem – dodała zamiast tego. Na pewno nie zostawi go na pastwę losu, chyba że wydarzyłoby się coś, przez co nie mogłaby wrócić.
Pożegnawszy się z nim, najszybciej jak była w stanie ruszyła przed siebie. Udało jej się wypatrzeć przejście do czegoś na kształt drogi; być może to tędy mugole dostawali się do rozległej budowli. Ruszyła tamtędy, nie bacząc na to, że twarda nawierzchnia rani jej bose stopy. Liczyła się tylko chęć jak najszybszego sprowadzenia pomocy dla Samuela i miała nadzieję, że nie będzie musiała jej szukać daleko.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]17.08.17 16:47
Czas robił swoje. Zawsze. Skrawki zbieranych zmysłami informacji, powoli układały bardziej znośny obraz tego, co mogło się wydarzyć. Nadal nie rozumiał ich istoty, ale nie mógł też udawać, że kompletnie nie łączy faktów. Musiał milczeć, pamiętać, ale milczeć i spróbować zaradzić już w towarzystwie innych Gwardzistów. Właśnie, co stało się z nimi? Musiał wiedzieć. Ale zastałe okoliczności paliły go dużo mocniej. Ślepy, ledwie żywy, jak się okazywało w miejscu daleko od czarodziejskiego świata i w towarzystwie niczego nieświadomej aurorki. Potrzebował chwili, by zebrać całość w sensową treść - Widziałem kogoś...kogo już nie ma - pytanie Sophii zastało go udręczonego. Pamiętał drobne, martwe ciało Gabrielle. Czarne włosy, spleciony warkocz przetykany szkarłatem krwi. I spojrzenie zielonych oczu. Żywych - Potem była już tylko ciemność - niekończąca i przeraźliwie przytłaczająca - Nie powiem ci nic, co mogłoby pomóc - głos miał słaby, chociaż starał się nadawać mu siły. Nie mógł okazać słabości, chociaż ta dzierżyła jego ciało w ciasnym więzieniu. Ale walczył. O przytomność, o oddech o chwiejnie stawiane kroki.
- Mugolskie miejsca tym się chyba charakteryzują. Zawsze są dziwne - wszystko, co było obce, nieznane, zdawało się takie. Czasem (a może częściej) nawet straszne. Tak jak dla niemagicznych musiał wydawać się nasz świat magii. Myślał intensywnie. Pomiędzy słowami, które wypowiadał, próbował zbierać nikłe, zniekształcone doznania. Brak możliwości widzenia nie eliminowało jego czujności. Musiał tylko odpowiednio mocno skupić się na tym co go otaczało, na tym co słyszał, co wyczuwał w powietrzu i z czym kontakt miała jego skóra. To wszystko dawało mu pewien obraz, nie wykluczając osobliwej formy spostrzegawczości - Nic teraz nie wymyślimy sensownego - zmarszczył brwi, kaszląc od suchości, która zalegała na języku. Miał wrażenie, że najadł sie pyłu, czy tez mułu, a zgodnie z tym co mówiła kobieta, niedaleko znajdowało się nabrzeże. Portowe powietrze pełne było stęchłego pierwiastka i wszystko to osadzało się na ustach - Ale bez wątpienia, była w tym czarna magia - odetchnął ciężko, gdy tor rozmowy przeniósł się na zaistniałą rzeczywistość. Musieli się wydostać, znaleźć pomoc - Mamy wystarczająco wiele problemów, którymi musimy sie jeszcze zająć - odsiecze, zaginieni, uratowane dzieci i szalona Minister, którą trzeba było powstrzymać. O tym Sophia musiała także wiedzieć, o tragedii, która tak łapczywie sięgnęła zakonu. Od niedawna była w jego szeregach, ale była aurorką i musiała w mig pojąć wszelkie, chybotliwe bólem kwestie.
- Idź - oparł się dłońmi o ziemię, zaatakowany falą migotań w umyśle. Rozpaczliwie próbował uczepić się świadomości, nie odpłynąć - Tak łatwo się mnie nie zabija - dodał jeszcze, wyczuwając troskę w głosie kobiety. Czarny humor, jak burzowa chmura zawitała na jego zemdlonych ustach. Ile razy w ciągu ostatnich dni umierał? Ile zdążyło w nim umrzeć? A jednak życie trzymało się go uparcie, twardo, jak trzcina na wietrze.
Wyczuł za plecami twarda powierzchnię, wystająca bela o chłodnej i nieco wilgotnej fakturze drewna. Ostrożnie oparł się plecami, czując ulgę, gdy zimno rozlało się po barkach. Tylko na chwilę - Raczej nie zniknę - odezwał się, gdy oparł głowę o wsparcie za plecami - Mogę ewentualnie zapalić światło i czekać. Jeśli zgaśnie... idź. Będę tu - pośpieszył kobietę gestem głowy, chociaż przypominać to musiało bardziej drgnienie - Lumos - wyszeptał, opierając dłoń na kolanie, by nie musieć trzymać jej wciąż uniesionej. Nie potrzebował do tego różdżki. Nawet jeśli pośród nocy, ktoś go zobaczy, mógł próbować udawać, że to blask zapalniczki. Czy nadal miał ją gdzieś w kieszeni? I gdy tylko kroki kobiety ucichły gdzieś dalej, wyczuł obecność czegoś ciepłego, dobrego, zupełnie innego od ludzkiego, zupełnie inaczej też postrzeganego. Patronus od Bathildy upewnił go w postanowieniu, że musiał milczeć o całym przebiegu spotkania.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Ruiny elektrowni 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]17.08.17 16:47
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - CZ' :
Ruiny elektrowni Ak2Kizx
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny elektrowni Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ruiny elektrowni [odnośnik]17.08.17 21:57
Sophia westchnęła. Wyglądało na to, że Samuel miał inne omamy i trafił tu w innych okolicznościach. Nic jej to jednak nie mówiło i nie wiedziała, jak może to im pomóc zrozumieć istotę tego, co się stało i wydostać się stąd. Musieli działać po omacku; w przypadku Samuela dosłownie. Sophia dawno nie czuła się równie bezradna, ale musiała szybko wziąć się w garść i działać. Zwłoka nie była na rękę żadnemu z nich.
- Mam nadzieję, że niedługo dowiemy się czegoś więcej o tym wszystkim – powiedziała. Musieli tylko dostać się do Londynu, najlepiej do Munga, i uleczyć swoje rany. Może ktoś będzie wiedział, co ich spotkało. Sophia niestety nie mogła mu w konkretniejszy sposób pomóc, znała tylko kilka podstawowych zaklęć i potrafiła łatać jedynie proste urazy. To, co dolegało Samuelowi, na proste nie wyglądało, a nie chciała mu zaszkodzić. Nie ufała swojej magii w obecnych okolicznościach, bo co jeśli ta dziwna moc jakoś ich naznaczyła, wpływając też na ich zdolności magiczne? Był ślepy i ranny, ale wciąż zachowywał przytomność; musiał wytrzymać do czasu otrzymania prawdziwej, profesjonalnej pomocy, a Sophia taką nie była, nie ufała swoim umiejętnościom na tyle, by zacząć go teraz składać zamiast zorientować się, czy może w okolicy nie znajdą kogoś, kto mógłby im pomóc lub miejsca, z którego mogliby się przenieść.
- Jeśli to czarna magia, to tym bardziej musimy uważać – rzekła po chwili, słysząc jego kolejne słowa. Może to ministerstwo coś kombinowało? Biorąc pod uwagę ich odrażające plany wyburzania mugolskich budowli w Londynie, była nastawiona nieufnie i podejrzliwie. Może jakaś zła magia wymknęła się spod kontroli; jeśli tak, to aż zaczynała się obawiać, co zastaną po powrocie do miasta. – Zgadza się, musimy się zająć wieloma rzeczami. Ale najpierw musimy znaleźć pomoc, bo obawiam się, że biorąc pod uwagę twój stan wiele nie zrobimy – dodała jeszcze. Samuel ledwie trzymał się na nogach, nic nie widział i pewnie nawet nie mógłby czarować. Więc niestety inne sprawy musiały poczekać, także te związane z pracą czy z Zakonem, bo na ten moment błądzili wokół jakiejś mugolskiej elektrowni.
Niechętnie zgodziła się na pozostawienie Samuela, ale zgodziła się z nim, by nie tracić czasu na zbędne kłótnie i upieranie się przy swoim. Nawet, jeśli teraz ślepy i półprzytomny, był od niej bardziej doświadczony, więc musiała po prostu spróbować zaufać jego ocenie sytuacji. Ważne było zorientowanie się w ich położeniu i ustalenie, czy mogli liczyć w tej okolicy na jakąś pomoc. Jeśli nie... wtedy trzeba będzie zaryzykować teleportację i możliwe rozszczepienie, i samej ją sprowadzić.
Pożegnała się z nim; obejrzała się przez ramię, żeby zobaczyć, jak próbuje wyczarować światło. Miała nadzieję, że nic mu nie będzie, że da radę wrócić po niego jak najszybciej. Szła przed siebie najszybciej jak się dało, prawie biegła, próbując ignorować ból. Dyszała ciężko, ale pokonywała kolejne metry, oddalając się od Samuela, ale być może zbliżając do jakiegoś wyjścia z tej sytuacji.
Gdy szła drogą, w którymś momencie napotkała jakiegoś mugola, ale zanim zdążyła go zaczepić i zapytać, gdzie się znajdują, ten wrzasnął i uciekł spanikowany, jakby zobaczył ducha. Rzeczywiście mogła teraz dla mugoli tak wyglądać w długiej, brudnej koszuli nocnej, bosa, niezdrowo blada, z potarganymi włosami i błędnym wzrokiem.
Nie była pewna, jak długo szła, ale w końcu przy drodze zobaczyła majaczące rzędy domostw. Szła wzdłuż nich, przekonana że to mugolskie, ale wtedy w ogródku jednego dostrzegła starszą, mocno zaniepokojoną czymś kobietę w długim płaszczu i z różdżką w dłoni, którą ta nieudolnie próbowała ukryć widząc, że na ulicy ktoś jest. Domyśliła się, że ma do czynienia z czarownicą. Postanowiła podjąć ryzyko i poprosić o pomoc, wyjaśniając pokrótce, że nagła teleportacja rzuciła ją w tej okolicy. Czarownica wybełkotała coś o jakichś dziwnych anomaliach, ale okazało się, że ma w domu kominek i może udostępnić go do podróży. Jednak Sophia nie chciała zostawiać Samuela; nawet gdyby przeniosła się do Munga, jaką miała pewność, że ktoś przybędzie po Skamandera i zabierze go? Czarownica zaproponowała więc, że może pożyczyć jej miotłę, by mogła odszukać rannego towarzysza.
Aurorka podziękowała jej za chęć pomocy i oceniła podaną jej miotłę; wyglądała na dość toporną, ale solidną, może dałaby radę unieść ich oboje, gdyby Samuel mocno się jej trzymał. Było ciemno, ulica wyglądała na opustoszałą, więc wsiadła na miotłę i wyruszyła na poszukiwania aurora, wypatrując go z powietrza. Miała wrażenie, że lot trwał dużo krócej niż jej wcześniejszy chaotyczny, błędny bieg; po niedługiej chwili zauważyła blask światła i sylwetkę leżącego na ziemi Skamandera.
Ostrożnie zniżyła lot i wylądowała w pobliżu, zbliżając się do aurora.
- Samuelu? – zapytała, wyciągając do niego rękę. – Znalazłam pomoc, niedaleko stąd mieszka pewna życzliwa starsza czarownica, która posiada w domu kominek z siecią Fiuu – zaczęła, obserwując go uważnie. Nie wyglądał najlepiej, zaczął krwawić z nosa. Może miał jakieś obrażenia niewidoczne na pierwszy rzut oka? Przeraziła ją ta myśl. – Ta sama czarownica pożyczyła mi miotłę, bym mogła po ciebie wrócić. Dałbyś radę usiąść za moimi plecami i mocno się mnie trzymać? Tą drogą dostalibyśmy się do kominka znacznie szybciej.
Czuła, że nie mieli wiele czasu, więc miała nadzieję, że Skamander da sobie radę z lotem, był przecież twardy i potrafił latać. A ona, choć poturbowana, wciąż miała dość sił, by dać radę kierować miotłą, choć we dwoje będą musieli lecieć dużo niżej i wolniej, by nie ryzykować omdlenia lub upadku Samuela.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter

Strona 1 z 45 1, 2, 3 ... 23 ... 45  Next

Ruiny elektrowni
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach