Wydarzenia


Ekipa forum
Główna ulica
AutorWiadomość
Główna ulica [odnośnik]04.04.15 17:24
First topic message reminder :

Główna ulica

Główna ulica znajdująca się w sercu Hogsmeade, magicznej wioski zamieszkanej całkowicie przez czarodziejów i czarownice. Wzdłuż ulicy ciągną się kamienice, puby, kawiarnie i sklepy - Miodowe Królestwo, Pub pod Trzema Miotłami, Gospoda Pod Świńskim Łbem, sklep Derwisza i Bangesa, Sowia Poczta, sklep Scrivenshafta czy McBloom & McMuck. Od niej odchodzą mniejsze uliczki, które - wijąc się jak węże - prowadzą m.in. na stację kolejową, na cmentarz, i do Hogwartu.
Od czasów wojennej zawieruchy Hogsmeade stało jakby mniej wesołe, mniej kolorowe; nocą ulice świeca pustkami. Pomimo wynegocjowanego z Grindelwaldem pokoju czarodzieje czują, że coś wisi w powietrzu. Nikt jednak nie potrafi powiedzieć, co.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Główna ulica [odnośnik]30.07.16 15:57
Nie wzdychaj. Najlepiej nie oddychaj. Patrząc na Weasleya trudno było nie przypomnieć sobie ogromu wspomnień związanych z jego osobą. Każde jedno błyskało mu przed oczami niczym nieudolne próby rzucenia banalnego Lumos, otwierając na nowo te drobne zranienia, które nabył w trakcie utarczek z rudzielcem. Na szczęście żadne z nich nie krwawiło zewnętrznie, inaczej stałby już w kałuży własnej krwi, patrząc na Garretta nieprzytomnym wzrokiem. Był pewien, że coś takiego ucieszyłoby go do granic możliwości, chociaż przy okazji nastręczyłoby mu tyle problemów. Nie był jednak masochistą, który zaryzykowałby własnym życiem dla krótkiej chwili przyjemności wynikającej z zemsty. Wiedział o nim wystarczająco dużo, aby pogrążyć go w pięć sekund, lecz – zanim kiedykolwiek się za to zabierze – musiał najpierw upewnić się w kilku frapujących kwestiach.
Przez moment obnażył zęby, słysząc odpowiedź Weasleya, lecz równie szybko wybuchł sztucznym śmiechem i zgromił niechcianego rozmówcę szorstkim spojrzeniem. Tak bardzo pragnął dopiec mu do żywego, iż nie powstrzymał się od krytycznej uwagi.
Weasley, Weasley — niemal zanucił znienawidzone nazwisko — Nieładnie jest zrzucać własną niekompetencję na innych. Czyżby nikt nie poinformował Biura o wizytacjach mojego Urzędu? — Łgał mu w żywe oczy i zgodnie z informacjami pozyskanymi przed świętami, nie było możliwości ich potwierdzenia. Bałagan spowodowany porządkami w ich departamencie spowodował chaos i tylko szczęście uchroniło Ministerstwo przed nieprzyjemnymi konsekwencjami. Tuszowanie takiej niekompetencji zajęłoby im wieki. Ogromna szrama na reputacji Wilhelminy Tuft kusiła, by utrwalić ją jak najmocniej, jednak nie mógł tego zrobić przez wzgląd na samego siebie. Ściągając przeklętą Minister Magii na dno, pociągnąłby znacznie większe grono osób, które musiały pozostać na swoich miejscach. Wierzył jednak, iż istniał odpowiedni sposób, aby pozbyć się jej w elegancki, godny arystokraty sposób, który dałoby się zrealizować dopiero w przyszłym roku. Teraz zdobywał informacje o Weasleyu.
Słyszałem, że jedna z twoich krewnych wyszła za mąż — rzekł głośno drwiącym tonem. — W towarzystwie czarodziei i czarownic mugolskiego pochodzenia. Czuję nieodżałowaną stratę, że mnie tam nie było — drążył dalej, poprawiając srebrne guziki z podobiznami lwich paszczy trzymające płaszcz na swoim miejscu. Ani trochę nie utrzymywał kontaktu wzrokowego z Weasleyem. Ignorując go, nie zachowując odpowiedniej etykiety utwierdzał siebie w przekonaniu, że rudzielec na to nie zasługiwał.


We're not cynics, we just don't believe a word you say
We're not critics, we just hate it all anyway
Cassius P. Nott
Cassius P. Nott
Zawód : Urzędnik Ministerstwa Magii
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am the tall dark stranger
those warnings prepared you for
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
?
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2650-cassius-prince-nott https://www.morsmordre.net/t2726-ksiaze#43660 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3103-skrytka-bankowa-nr-707#50829 https://www.morsmordre.net/t2859-cassius-prince-nott
Re: Główna ulica [odnośnik]17.08.16 2:49
Sam nie był pewien, dlaczego wciąż tu stał, zamiast wzruszyć lekceważąco ramionami i ruszyć dalej - nie miał ochoty na toczenie bezsensownych dysput, nie widział celu w pseudointelektualnym wykłócaniu się o niesłuszne i nieznaczące nic racje, nie czuł potrzeby bezczelnego marnotrawienia czasu, który wymykał mu się pomiędzy palcami, więc te same palce zacisnął na jednym z połów płaszcza. W niespiesznym geście sięgnął po metalową papierośnicę; już zaraz nikotynowy dym uniósł się w zimowym powietrzu nieznacznym kłębem. Jeżeli Garrett miał marnować czas, to zmarnuje go w sposób paradoksalnie pożyteczny - regulując oddech, delektując się papierosowym dymem drażniącym gardło, pozwalając sobie na chwilę odetchnięcia.
Choć towarzystwo wcale nie było mu miłe.
Dziwił go tylko fakt, że Nott - pomyślałby ktoś, że dorosły, racjonalny mężczyzna - odnajdywał dziwną przyjemność w prowadzeniu bezcelowych rozmów i równie usilnych co nieudolnych próbach naciśnięcia na czyjś wyimaginowany odcisk. Ale nawet jeżeli Garrett taki posiadał, to skrywał go głęboko; zbyt głęboko, by ktokolwiek mógł go odnaleźć.
Nie odpowiedział od razu, w widoczny sposób dając znać, że papieros zaaferował go bardziej niż słowa rozmówcy - zabrał głos dopiero wtedy, gdy kolejna nikotynowa chmura bezpowrotnie rozmyła się na wietrze.
- A czemu ktokolwiek miałby to zrobić? - spytał, przerzucając spojrzenie z trzymanego papierosa na rozmówcę; nie czuł większej potrzeby, by sprecyzować fakty - że nie był tu służbowo, że zarządził przerwę od ochoczego wymierzania sprawiedliwości, że teraz pozwolił zajmować się pracą pozostałym aurorom, bo on sam zasługiwał na dzień przerwy. I tak prawda nie miała znaczenia. - Troska o wizytacje i stosy dokumentów twojego urzędu nie leży w naszej gestii - dodał jakoś lekko, swobodnie, znów unosząc do ust papierosa, a w jego głowie wciąż rozbrzmiewała obojętność; nawet nie musiał się na nią wysilać, rzeczywiście to wszystko było mu obojętne. - A skoro nie wymaga to interwencji wyspecjalizowanych służb, wierzę, że potrafisz poradzić sobie sam. - I właśnie to było jedną z zalet płynących wraz ze sztuką oklumencji - umiejętność starannego oddzielania się od wszelakich uczuć, cynicznego wypowiadania suchych faktów nieskalanych goryczą czy żalem.
To, że wciąż nie odwrócił się na pięcie, zaczynało zakrawać o absurd, ale wkrótce już nie mógł tego zrobić, skoro Cassius wybrał się na - krajoznawczą? - wycieczkę osobistą. Zachowujmy się jak dorośli ludzie, nasuwało mu się na język, ale wtedy przypomniał sobie, że nie mógł oczekiwać odpowiedzialności i dojrzałości od statystycznego Notta.
- Nie martw się, być może kiedyś lord Adam Lowell Travers wybaczy ci tę impertynencję - powiedział więc, poniekąd dziwiąc się, że tak wielu szlachciców - ponoć tych samych, którym zależało na kulturze i savoir-vivre - ryzykowało zachwiania poprawnych relacji budowanych przez pokolenia z powodu zmieniających się jak w kalejdoskopie ideologii. Dziś była to czystość krwi, co przyniesie jutro? - Tak samo jak młoda para. - A Garrett uda, że nie dosłyszał nietaktu spływającego z ust tego, kto na takcie powinien znać się najlepiej.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Główna ulica [odnośnik]26.08.16 11:43
Wzruszył ramionami, rozkoszując się bezcelową rozmową z Weasleyem. Właściwie nie powinien traktować tego w typowo salonowy sposób, ale potrzeba była dużo silniejsza, niż przypuszczał. Ostatnie dni spędzone w murach posiadłości były na swój sposób kojące, jednak nie dawały mu tego, czego pragnął. Ciągłe rozmowy z krewnymi, spotkania, obiady, kolacje, wypełniały skrupulatnie zaplanowany dzień. Wprawdzie było to coś, co stanowiło nieodłączny element jego życia, lecz to właśnie to niepozorne, niezaplanowane spotkanie w Hogsmeade zdawało się być idealnym, niemalże perfekcyjnym zwieńczeniem roku.
Prawdopodobnie — mruknął cicho, rozglądając się. Zasypana śniegiem wioska przywodziła wspomnienia nauki w Hogwarcie, odświeżała tak odległe życie od obecnego, iż przypominała sen, z którego nie każdy chciał się wybudzić. Dla niego było to zbyt proste. Nie przywiązywał wielkiej wagi do młodości spędzonej z dala od swoich krewnych. Pragnął nie pamiętać przykrych wydarzeń. Zapomnienie niosło potrzebne ukojenie, pozwalało zrobić duży krok do przodu, choć przekroczenie tej pustki jawiło się jako coś niewykonalnego i nie inaczej rozumiał problem z Weasleyem. Nie istniał sposób, by między nim i Garrettem zapanowało cokolwiek więcej niż chłodna, porażająca obojętność. Pielęgnowana przez lata wrogość wykopała dostatecznie głęboki dół i nie żałował tego. Każda wyrządzana krzywda, każda obelga skierowana w jego stronę niosła ze sobą dziwne poczucie spełnienia obowiązku wobec rodziny. Nie musiał obawiać się o rewanż; zawsze na niego czekał i tak też dzisiaj zdawało się być, gdy obudził w sobie wspomnienia sprzed lat. Na szczęście nie to było dzisiejszym meritum. Zbyt dobrze bawił się w ciągu ostatnich dni, by zniszczyć osiągnięty spokój; kulturalne pogłębianie nienawiści przecież nie mogło tego utrudnić.
Potrząsnął głową, starając się zignorować śnieg topiący na włosach. Przestąpił z jednej nogi na drugą i zaśmiał się cicho, wyraźnie sztucznie, zapominając na moment o obowiązujących zewsząd zasadach i regułach. Podszedł bliżej Garretta. Stanął dwa, może trzy kroki przed nim z cynicznym samozadowolenie na twarzy. Doprawdy komuś takiemu udało się go rozbawić w najmniej miły sposób. Komuś, kto za uszami miał brudu więcej niż niejeden domowy skrzat... poruszył barkami, wciskając dłonie do kieszeni płaszcza. — Nie spodziewałbym się, że przywiązujesz taką uwagę do szlacheckich tradycji, Garrett — rzucił obojętnym tonem, nie ustępując spojrzeniem nawet przez sekundę. — Czyżbyś postanowił być przykładnym Weasleyem? — zapytał cicho, oczekując na wiatr oraz śnieg, które z rozkoszą stworzą między nimi białą ścianę utrudniającą tę niekoniecznie oczekiwaną konwersację.


We're not cynics, we just don't believe a word you say
We're not critics, we just hate it all anyway
Cassius P. Nott
Cassius P. Nott
Zawód : Urzędnik Ministerstwa Magii
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am the tall dark stranger
those warnings prepared you for
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
?
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2650-cassius-prince-nott https://www.morsmordre.net/t2726-ksiaze#43660 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3103-skrytka-bankowa-nr-707#50829 https://www.morsmordre.net/t2859-cassius-prince-nott
Re: Główna ulica [odnośnik]28.08.16 3:22
Spokojny oddech, kolejny podmuch papierosowego dymu - ten rozmył się bezpowrotnie wśród zimowych powiewów wiatru, a słowa pompatycznej metafory same nakładały się na usta Garretta. Nie wypowiedział jednak ani słowa, delektując się ulotnymi sekundami przepełnionymi czystym milczeniem; wtedy Nott odezwał się raz jeszcze. Wyjątkowo zdawkowo. Garrett poczuł, jakby wytrącił z dłoni rozmówcy przygotowany argument. Wysłał mu nawet zabarwione zdziwieniem spojrzenie - nie drążył tematu? Nie doszukiwał się możliwości, by w jakiś iście dziecięcy (tak charakterystyczny dla Cassiusa?) sposób próbować się wojowniczo odgryźć i nadepnąć na nieistniejący odcisk?
Garrett nie był pewien, czy w jego odczuciu przeważył zawód, czy ulga.
Znów przyłożył papierosa do ust, mrużąc lekko oczy i nie odrywając od Cassiusa spojrzenia wyrażającego głównie beznamiętną, chłodną obojętność; mężczyzna zaśmiał się, zbliżył, a Garry nawet nie drgnął. Był zbyt zajęty zastanawianiem się nad motywami rozmówcy, ale te zdawały się tak abstrakcyjne, że zakrawały o głupotę. To jednak wyjaśniałoby kilka spraw - gdyby Notta rzeczywiście popychał wyłącznie wrodzony idiotyzm, nie trzeba by dogłębnie zastanawiać się nad jego intencjami.
Nawet zaczął go bawić fakt, że stali tak w śniegu i piorunowali się spojrzeniami, podczas gdy tuż obok nich życie nie zwalniało nawet na chwilę - ludzie spieszyli się do sklepów, w powietrzu pobrzmiewało świergolenie głosów i parsknięcia dziecięcego śmiechu.
- Nie mam sobie nic do zarzucenia - sprostował lekko, bez jakiejkolwiek napastliwości; wręcz chełpił się noszonym przez siebie nazwiskiem i wcale nie uważał, że w czymkolwiek ustępował swoim przodkom. Ani pozostałym rodom szlacheckim, których nienawiść wywołana była strachem - strachem, że można żyć inaczej, że nie powinni być pewni swojej władzy, że wysoko stężony błękit w krwi był tylko iluzją niegwarantującą żadnych przywilejów.
Bali się tego, że byli zupełnie jak ci, których zrównywali ze szlamem.
Ale Garretta już dawno przestało bawić oglądanie przerażonych kukiełek tańczących według ustalonego z góry scenariusza; nie marnotrawił czasu na taniec razem z nimi, nie chciał patrzeć, jak krztuszą się nadzieją, że mają coś do powiedzenia - nie mieli. Zdawało się jednak, że nigdy nie wybudzą się ze złudnych utopii.
- Troszczę się jedynie o twoje dobre imię, Cassiusie - dodał, potrafiąc widzieć w Notcie wyłącznie marionetkę. Wydawał się inteligentny, ale może ta ułuda była słowem-kluczem; inteligentny człowiek chciałby otworzyć oczy na rzeczywistość, a nie żyć za wygodną zasłoną utkaną z pozorów. - Z tego co mi wiadomo, nie możesz sobie pozwolić na zszarganie opinii. - Bo w twoim świecie byłbyś bez niej nikim.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Główna ulica [odnośnik]02.09.16 13:23
Ani przez moment nie ulegał myśli, iż Garrett byłby w stanie zrozumieć którąkolwiek z kierujących nim pobudek. Wywodzili się z tak sprzecznych w przekonaniach rodzin, że nie istniały wątpliwości, by kiedykolwiek między nimi zapanował porządek. Nikt też jednak nie kazał im zmieniać ustalonego ładu, a przynajmniej nie w jego rodzie. Za to najwyraźniej Weasleyom odpowiadały zmiany, skoro pozwalali jednemu ze swoich robić takie rzeczy.
Przymknął na moment powieki, nie mogąc przetrawić tak wielkiej ignorancji docierającej do jego uszu. Czy on naprawdę myślał, że jego wielka konspiracja nie wyjdzie kiedyś na jaw, że zdoła utrzymać to w tajemnicy? Wiedział już o tym Cassius; kilku sprzymierzeńców działało w tej samej sprawie. Weasley musiał wykazywać się okropną ignorancją, jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy. Pracował w Ministerstwie, przecież zdawał sobie sprawę z zaostrzonych przepisów i łamał je w tak lekkomyślny sposób. Byłoby nieodżałowaną stratą, gdyby ktoś tak praworządny został wylany ze stanowiska, choć dokonanie tego już takie łatwe być nie mogło. Magia z powodzeniem oddzielała czarodziejów od okropieństw mugolskiego świata, więc nie spodziewałby się innych środków ochrony takiego sekretu. Z resztą, wszelkie zaklęcia musiały być rzucane przez amatora, skoro nie potrafili zabezpieczyć się przed wyciekiem informacji. Ale to nie jego sprawa; zależało mu tylko na pozbyciu się Garretta.
Interesujące — odparł cicho. — Próbujesz wybielić swą nieskalaną złem osobę? A co z pozostałymi? Nie pomożesz im, lojalny Gryfonie? — zapytał nieco głośniej, świdrując rozmówcę spojrzeniem. Nie dostrzec na jego twarzy zdziwienia; wykazałby się jeszcze większą ignorancją – a nawet niezmierzoną głupotą – gdyby to uczynił. Musiał wiedzieć, do czego zmierzał. To nie było takie trudne powiązać ze sobą kilka prostych, z pozoru nieistotnych informacji. Dalej Weasley, jesteś aurorem, wiesz, o co w tym chodzi, kibicował. Naprowadził go dostatecznie mocno, by zdołał poznać odpowiedź. Więcej chyba nie powinien robić.


We're not cynics, we just don't believe a word you say
We're not critics, we just hate it all anyway
Cassius P. Nott
Cassius P. Nott
Zawód : Urzędnik Ministerstwa Magii
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am the tall dark stranger
those warnings prepared you for
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
?
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2650-cassius-prince-nott https://www.morsmordre.net/t2726-ksiaze#43660 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3103-skrytka-bankowa-nr-707#50829 https://www.morsmordre.net/t2859-cassius-prince-nott
Re: Główna ulica [odnośnik]03.09.16 1:39
Odjął papierosa od ust, zaraz z powrotem przyłożył go do spierzchniętych od mroźnego powietrza warg; wypalił go jeszcze szybciej niż zwykle, skrzywił się na myśl o tym, że miało to oznaczać koniec dzisiejszego mamienia umysłu nikotyną. A ona łagodziła toczone wewnątrz batalie, koiła zmysły, pozwalała na ułożenie ust w lekkim uśmiechu nawet wtedy, gdy padające słowa drażniły pretensjonalnością, próbą udowodnienia swojej wartości.
Kruszejącego ducha Nottów.
Wetknął kolejny papieros w usta, rozpalił go zaklęciem, znów w zimowym powietrzu rozlał się kłąb ciepłego dymu. Przestały go bawić słowne zagrywki, zerknął z ukosa na zegarek zdobiący nadgarstek, by sprawdzić, jak dużo zmarnował już czasu. Niespiesznie podążył spojrzeniem po zaśnieżonej uliczce - ktoś nieopodal zaniósł się dziecięcym, piskliwym śmiechem, w oddali błyszczały wyszczerzone zęby, czyjaś pociecha sunęła wśród zasp na sankach, które popychała niewidzialna siła.
Na znajdującej się nieopodal witrynie księgarni Beedle'a działy się cuda; poświąteczne wyprzedaże niechcianych prezentów drażniły oko, postaci tańczące na okładkach książek nosiły czapki mikołaja i ciepłe, zimowe szaliki ozdobione złotymi dzwoneczkami, które zdawały się drżeć z każdym oddechem czytelnika. Trudno się dziwić, że nikt nie zakupił tego wątpliwego dzieła. Ciężko skupić się na walorach literackich przy akompaniamencie irytujących świątecznych hitów wygrywanych przez zaczarowane dzwonki.
Garrett nie mógł w nieskończoność zabijać milczenia obserwacją ulicznego ruchu; prawdę mówiąc interesował go ono w tym samym stopniu, co słowa Notta. Czyli znikomym.
Jedyną reakcją na kolejną rewelację Cassiusa była chmura dymu powolniej wypuszczana z ust. W tej krótkiej chwili ciszy ważył słowa.
- Nie jesteśmy już w Hogwarcie - zauważył cierpko, nie pozwalając swoim myślom uciekać w kierunku, do którego mimowolnie chciały się udać; nie dał im oscylować wokół spraw, których aktualnie nie zgodziłby się poruszyć. To wszystko śmierdziało; nawet niesprawne obrócenie tematu zbył milczeniem, spoglądając tylko na Cassiusa z pewnego rodzaju... goryczą? Spodziewał się po nim więcej. - Kręcisz, Nott - i nawet się z tym nie kryjesz; czy wręcz przysłowiowa zdolność Nottów do prowadzenia politycznych zagrywek wygasła wraz z ostatnim, wadliwym pokoleniem?


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Główna ulica [odnośnik]03.09.16 21:44
Potrząsnął głową w niemym rozbawieniu na stwierdzenie tak oczywistego faktu. Z wielką chęcią otarłby łzę wzruszenia w kąciku oka, gdyby jakaś się tam pojawiła, jednakże najpierw musiałby wyciągnąć ręce z kieszeni płaszcza, na co nie było – w jego bardzo osobistym mniemaniu – miejsca ani czasu. Okropna aura pogodowa nie skłaniała Cassiusa do prowadzenia dalszej, niekoniecznie pozbawionej sensu konwersacji, a sam współrozmówca najwyraźniej nie zamierzał przyznać tego, do czego zmierzała rozmowa. W oczach Notta nie widniał choćby cień na poprowadzenie żywej dyskusji. Zbyt dobrze umiał sobie wyobrazić intelektualną, czy też światopoglądową przepaść, by próbować dręczyć Weasleya tematem, który tak aprobował jego myśli. I z całą pewnością nie tylko jego. Nie uwierzyłby nikomu, kto próbowałby zapewnić go, że właśnie w tym momencie Garrett myślał o cukierkach z Miodowego Królestwa, tak jak nie przyznałby przed samym sobą, iż ucieczka z zacisznych murów rezydencji do starego Hogsmeade była jego sposobem na odpoczynek. Wyjątkowo nieudany, jeśli przyszłoby mu w jakiś sposób opisać tę nadzwyczajną wyprawę. Nie tak ją sobie wyobrażał; widział zupełnie inaczej, lecz nie wyminął Weasleya. Sam wykonał pierwszy krok w stronę swoistej, nie do końca przyzwoitej wymianie grzeczności i nie odpuścił przekazania kilku uwag. Całe szczęście nie zostały one przyjęte w sposób, którego oczekiwał od swoich codziennych rozmówców. Na ich stwierdzenia nie kręcił głową w akcie niedowierzania; odpowiadał i sprowadzał rozmowę na właściwe tory, co tym razem nie było takie łatwe.
Rzucasz wyjątkowo odkrywcze sformułowania — rzucił chłodno, gwałtownie unosząc dłoń do góry, bowiem jeszcze nie skończył odpowiadać. — Pozwolę sobie jednak stwierdzić, że rozmowa z tobą nie była aż taką stratą czasu. Może powinieneś rozważyć karierę polityczną zamiast krążyć po kraju za zwolennikami Grindelwada? Wesołych świąt. — dodał cynicznie na sam koniec, opuszczając dłoń. Nie zaczekał jednak, aż Weasley zechce mu odpowiedzieć. Pożegnał się, wyminął go i odszedł w akompaniamencie sypiących bezustannie płatków śniegu. Nie zostało nic, co mogłoby być powiedziane. Z resztą nie zamierzał dać się wciągać w dalszą, teraz już absolutnie bezcelową dysputę. Deportował się zaraz po opuszczeniu granic wyznaczonych przez dekret Minister Magii.

z/t


We're not cynics, we just don't believe a word you say
We're not critics, we just hate it all anyway
Cassius P. Nott
Cassius P. Nott
Zawód : Urzędnik Ministerstwa Magii
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am the tall dark stranger
those warnings prepared you for
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
?
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2650-cassius-prince-nott https://www.morsmordre.net/t2726-ksiaze#43660 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3103-skrytka-bankowa-nr-707#50829 https://www.morsmordre.net/t2859-cassius-prince-nott
Re: Główna ulica [odnośnik]04.09.16 3:07
To wszystko zasługiwało na miano tragikomicznej parodii szczerości, wydmuszki niekoniecznie udolnie udającej pełnowartościową rozmowę. Garrett uporczywie palił dalej, nie pozwalając sobie na odwracanie wzroku - spoglądał Nottowi prosto w oczy, przez akt mimowolnej manifestacji nonszalancji pokazując, że nie zależało mu na żadnym ze słów, które pomiędzy nimi padły. Były zbitką głosek, harmonią niedopasowanych dźwięków przez przypadek tworzących spójną całość.
Całość przesyconą nieukrywanym nawet kłamstwem.
Milczał; nikotynowe jęzory dymu kąsały chłód lub chłód wgryzał się w obłoki, obrazując tylko ulotność zdań, które przecięły dziś powietrze. Także tych ostatnich, tych, które wyrzucił z siebie Nott. Garrett właśnie tego potwierdzenia oczekiwał (lub nie, nie chciał go, obawiał się, choć gdy wreszcie nadeszło, odczuł niewysłowioną ulgę - ulgę, że pomimo kruszejącej sytuacji trzyma rękę na pulsie), więc zdecydował się zbić je kolejną ścianą ciszy.
I myśleć, analizować każdą z rewelacji, którą usłyszał.
Nie wysilił się na odpowiedź, spóźnione bożonarodzeniowe życzenia i tak nie przeszłyby mu przez gardło; jeszcze przez chwilę nie ruszał się z miejsca, zawieszając spojrzenie gdzieś na odległym punkcie w przestrzeni. Wszyscy ludzie, którym przelotem mógł się przyjrzeć w przeciągu ostatnich minut, zdążyli zagubić się gdzieś wśród śnieżnych zasp i zawiei. Zewsząd gromadziły się za to kolejne chmary kilkuletnich dzieci (skąd one się tu wzięły, w jaki sposób mnożyły się w oczach tak szybko?); to ich krzyki, piski i wrzaski uprzytomniły go na tyle, by mógł skupić się na zapaleniu kolejnego (który to już? nie liczył) papierosa. Kolejny kłąb dymu, kolejne kaskady myśli - nawet nie wiedział, w którą stronę kierował swoje kroki, szedł niespiesznie, do przodu, brnął w śnieg.
Potrzebował czym prędzej spisać kilka enigmatycznych listów na cienkim pergaminie, rozmówić się z paroma osobami, poruszyć tematy, które nie powinny czekać chwili dłużej.
Sprawy zaczynały się komplikować.

| zt


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Główna ulica [odnośnik]18.02.17 4:08
|26kwietnia

Czułem niepokój tak wielki, jak nigdy dotąd. Być może właśnie to sprawiło, że pomimo ogromnego osłabienia wróciłem do rzeczwistości szybciej niżktokolwiek mógłby się tego spodziewać. Zerwałem się gwałtownie przerywając nawiedzajacy mnie koszmar. Obudziłem się w jednej z mugolskich wiosek w Highlandach w domu jednego z mieszkańców. Powiedzieli mi, że zaatakował mnie wilk lub niedźwieć. Nie zaprzeczałem. Bardzo chciałbym by była to prawda. Namawiali mnie bym został, lecz ja byłem nieugięty. Nie chciałem. Jakaś irracjonalna myśl kazała mi stąd zniknąc, uciec jak najdalej, jakgdyby miałoby to cokolwiek zmienić, jakgdyby ktoś mógłby się dowiedzieć o tym co zaszło nocą w lesie i kto jest prawdziwym tego sprawczynią...
Teraz, gdy wieczór się zbiżał, a latarnie rzucały światło na ulice stałem w jej cieniu pomiędzy kamienicami czekając aż te przestaną być takie zaludnione i zastaawiając się co dalej. Podparłem plecami wilgotną ścianę czując ogarniającą mnie słabość i rwanie w miejscu w którym mój bark został naznaczony przez wilkołackie szpony. Zastygłem tak w bezruchu. Obtłuczenia i obicia sprawiały, że ruch był czymś nieprzyjemnym, lecz to było nic w porównaniu do tego jakim żywym ogniem paliłomnie lewe ramie obgryzione niechlujnie niczym udko kurczaka. Mugole je obandażowali po swojemu, lecz to było za mało by przynieść mi jakąkolwiek ulgę, a wręcz przeciwnie - odnosłem wrażenie, ze opatrunek wrzyna mi się boleśnie w ranę doprowadzajac do szaleństwa.
Potrzebowałem ręki uzdrowiciela. Nawet nie pomyślałem o Mungu - zbyt wielkie ryzyko, za wiele rodził obaw. Moje myśli powędrowały do znanych mi uzdrowicieli, a nawet przyjaciół którzy nie raz mi pomagali, lecz teraz zdałem sobie sprawę, że nie potrafiłem poprosić ich o pomoc. Czułem jakąś blokadę, opory, jak gdyby to było w tym momencie czymś nieodpowiednim czego nie powinienem im robić. To w końcu nie było to samo co "wywrócenie się na schodach". Butelka ognistej albo dwie brzmiały z tego wszystkiego najrozsądniej. Do czasu.
Moje oczy wyłapały coś znajomego w wędrującym ulicą tłumie. Nie bliskiego, lecz coś co już miałem okazję widzieć - jej twarz. W obawie przed tym, że ją zgubię wychyliłem się gwałtownie z cienia i chwyciłem ją za przedramię z zamiarem zatrzymania jej w miejscu.
- Spokojnie - rzuciłem zmęczonym głosem bo prawda była taka, że czułem się tragicznie słabo i najpewniej tak też wyglądałem, a chciałem zwrócić na siebie jej uwagę - uwagę uzdrowicielki, którą widziałem na korytarzach munga- wiem, że jestem dla ciebie nikim, lecz potrzebuję pomocy uzdrowiciela. Wiem, że nim jesteś - Choć nie powiedziałem nigdzie 'proszę' to bez wątpienia prośba w moim głosie była słyszalna. Czułem się jak żebrak i z tego tytułu ogarniało mnie zażenowanie i wstyd, lecz właściwie w tym momencie było już mi wszystko jedno. Co miałem do stracenia?
Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Główna ulica [odnośnik]23.02.17 19:58
Rzadko bywała w Hogsmeade, nie miała tu zbyt wielu rzeczy do roboty, zbyt wielu znajomych, ale gdy już była, zawsze starała się przejść ulicami, jak za starych dobrych czasów. Broń Merlinie, absolutnie nie była osobą sentymentalną, a Hogsmeade absolutnie nic dla niej nie znaczyło, było to jednak jedno z niewielu miasteczek, gdzie żyli sami czarodzieje i Marianna lubiła podziwiać ten fakt obserwując wszystko to, co działo się na ulicach.
Był już wieczór, latarnie oświetlały ulice, jednak ona nie bała się podróżować sama. Chowając w kieszeni różdżkę była gotowa do tego, aby w każdej chwili móc wyciągnąć ją i w razie czego, zaatakować. Więc niemal instynktownie chwyciła ją w momencie, gdy poczuła uścisk na swoim ramieniu, gdy ujrzała mężczyznę, który zatrzymał ją w miejscu. Jedynie jego słowa, że potrzebuje pomocy magomedyka sprawiły, że ręka z różdżką zatrzymały się w połowie drogi. Nieczęsto miała do czynienia z czymś takim, gdy była zatrzymywana na środku ulicy przez obcego sobie mężczyznę i proszona o pomoc.
Normalna kobieta zapewne narobiłaby rabanu, wyrwała się mu i uciekła z krzykiem, opowiadając potem wszystkim dookoła jak to została zaatakowana, ale nie Marianna. Była w czarodziejskim miasteczku, gdyby naprawdę nie potrzebował pomocy tu i teraz udałby się kominkiem do Munga, przecież niedaleko jakiś się tu znajdował.
- Co się stało? - zapytała w końcu.
Widziała grymas na jego twarzy, jak każdy ruch sprawia mu problem. Wyglądał na zmęczonego, miał poszarzałą twarz, podkrążone oczy i wyschnięte usta. Ewidentnie coś mu było i Marianna nie mogła go tak zostawić. Nie po to tyle czasu szkoliła się na magomedyka, aby w razie potrzeby uciec. Gdy nie nasuwała czarnego kaptura na głowę, albo nie spotykała się z Ramsey’em, była tą samą Marianną, którą wszyscy znali z Munga. Miłą i pomocną, gdyby nagle się zmieniła, mogłoby się to wydawać dziwne.
- Potrzebujesz pomocy w dostaniu się do Munga? - dopytała.
Nie wiedziała w końcu o co mu chodziło, skąd mogła wiedzieć, że nie będzie chciał tam iść i że sprawa jest dużo poważniejsza niż mogłoby się wydawać.


A ty? Czy ty? Już rozumiesz też
Czy chcemy czy nie, czeka na nas śmierć
Po tym co się tu stało każdy chyba wie
Pod drzewem dziś to wszystko zacznie się

Marianna Goshawk
Marianna Goshawk
Zawód : Uzdrowicielka rodziny Burke, pomocnica Cassandry
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3736-marianna-goshawk https://www.morsmordre.net/t3750-odynka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f283-pokatna-27-4 https://www.morsmordre.net/t4637-skrytka-bankowa-nr-940#99756 https://www.morsmordre.net/t3753-mari-goshawk
Re: Główna ulica [odnośnik]24.02.17 23:52
Zaśmiałem się gorzko. Pokiwałem przy tym przecząco głową dosłownie strzepując z twarzy uśmiech z pewną uwagą spoglądając na jej wolną rękę, która niewątpliwie w wojowniczym geście wiodła za sobą różdżkę... Zmrużyłem powieki i odsunąłem się pół kroku do tyłu oswobadzając ją. Chciałem zostać zauważonym, a skoro osiągnąłem cel nie było sensu się narzucać tym bardziej, że od kobiety nie biło żadne wahanie czy spłoszenie, a ja w chwili obecnej...cóż, wolałem nie ryzykować napotkania kolejnych kłopotów. Wypuściłem powietrze z płuc - ciążyło mi ono w sposób dziwnie nienaturalny.
- Nie. Gdyby to było takie proste to już dawno marudziłbym na sajgon jaki tam macie leżąc w jakimś kącie tej ruiny - bez urazy - Nie byłem tak skrajnym desperatem, a właściwie bałem się w tym momencie sięgnąć po taką brzytwę. W Mungu było wielu różnych uzdrowicieli. Obecność każdego zwiększała prawdopodobieństwo, że ktoś rozpozna pochodzenie rany, na to, że zaczną się pytania, a co gorsze - ktoś potwierdzi obawę czającą się gdzieś z tyłu mojej głowy. Na chwilę obecną, nawet jeśli jakikolwiek wyrok już zapadł to nie chciałem o nim wiedzieć. Ani myśleć - przymknąłem oczy próbując zebrać myśli. Byłem świadomy, że trudno było mi się skupić przez wycieńczenie - to z jego powodu się rozpraszałem i myślałem o bzdurach. Upomniałem się więc w duchu.
- Żadnego Munga - powtórzyłem stanowczo na wszelki wypadek, gdyby mój wcześniejszy przekaz nie był jasny. Musiałem mieć pewność, że rozumie więc omiotłem ją spojrzeniem - Zapłacę ci tyle ile będzie trzeba - zapewniłem ją nie interesując się tym, za kogo mnie weźmie. Rozchyliłem zdrową ręką poły swojej peleryny odsłaniając swój problem - zwisające wzdłuż tułowia lewe, opatrzone przesiąkającym miejscami bandażem ramie. Patrzyłem przy tym za jej plecy - interesowała mnie bowiem tylko jej atencja - Przeżuł mnie niedźwiedź - nie miała mi uwierzyć, a ja nie miałem zamiaru jej przekonywać. Było to założenie mające zobrazować jej moje obrażenia. Tylko tyle. - Zwierzęta nigdy mnie nie lubiły....jesteś w stanie coś z tym zrobić? - i czy to zrobisz...?
Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Główna ulica [odnośnik]02.03.17 19:04
Nie uważała aby Mung był ruiną, ale chodziły różne pogłoski, mniej lub bardziej pochlebne dla miejsca jej pracy. Rozumiała je, bo sama wiedziała, że nie wszystko było idealne, jednak nie było wcale aż tak źle. Westchnęła lekko, nie odpowiadając mu na te stwierdzenie. Dziwiło ją dlaczego nie chciał do Munga, dostałby tam profesjonalną pomoc, jakkolwiek musiałby na nią chwilę poczekać, to jednak byłaby profesjonalna, a jego problem w mig zostałby rozwiązany. Ten jednak się uparł proponując nawet pieniądze, jeśli tylko Marianna mu pomoże. Zaintrygowało ją to, kiwnęła więc głową, robiąc ku niemu krok. Mężczyzna odsłonił ramię, patrząc na same poprzesiągane bandaże owinięte w dość prowizoryczny sposób mogła stwierdzić, że nie było najlepiej. Uniosła prawą dłoń, dotykając lekko skóry mężczyzny. Był rozpalony.
- Mogę, ale nie tutaj. Masz jakieś miejsce gdzie moglibyśmy się szybko przenieść? - zapytała.
Jeśli ściągnie mu te bandaże będzie mogła stwierdzić na ile owy niedźwiedź był prawdziwy. Ale tym zajmie się później, najpierw musiała mu pomóc. Trzeba było zadbać, aby nie wdarło się zakażenie, a jeśli, to musiała wykombinować jak się go pozbyć. Trzeba było zaleczyć rany i poprawnie je opatrzyć. Na pewno ta osoba, która to robiła, chciała dobrze, ale nic nie zastąpi działania magomedyka. Mężczyzna miał ogromne szczęście, że trafił na nią, bo kobieta mimo swojego zaangażowania w działalność organizacji Czarnego Pana nadal uważała się za magomedyczkę i gdy ktoś poprosił ją o pomoc, w dodatku będąc w takim stanie, nie wahała się jej udzielić. Ale tak jak mówiła, na pewno nie tu gdzie kręcili się ludzie, gdzie ktoś mógł im przeszkodzić. Magomedycy potrzebowali spokoju, leczenie wcale nie było takie łatwe. Miała nadzieję, że mężczyzna ma gdzieś niedaleko mieszkanie lub wynajęty pokój, może w Pubie pod Trzema Miotłami? W każdym razie gdziekolwiek, gdzie mogłaby go opatrzyć.

zt


A ty? Czy ty? Już rozumiesz też
Czy chcemy czy nie, czeka na nas śmierć
Po tym co się tu stało każdy chyba wie
Pod drzewem dziś to wszystko zacznie się

Marianna Goshawk
Marianna Goshawk
Zawód : Uzdrowicielka rodziny Burke, pomocnica Cassandry
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3736-marianna-goshawk https://www.morsmordre.net/t3750-odynka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f283-pokatna-27-4 https://www.morsmordre.net/t4637-skrytka-bankowa-nr-940#99756 https://www.morsmordre.net/t3753-mari-goshawk
Re: Główna ulica [odnośnik]18.10.17 16:19
| okolice połowy maja

Hep!
To jednak musiała być czkawka teleportacyjna. Jocelyn znów niespodziewanie zniknęła, nie wiedząc, gdzie tym razem rzuci ją niespodziewana i dość uporczywa dolegliwość. Niby nie było to nic poważnego, do Munga trafiali pacjenci ze znacznie poważniejszymi problemami, ale i tak wolałaby, żeby to szybko zniknęło. Na razie wyglądało na to, że planowane spokojne popołudnie w domu stało pod znakiem zapytania.
Ze stłumionym chlupnięciem wylądowała w błocie wciąż pokrywającym nawierzchnię po obfitych opadach sprzed kilku dni, a potem zamrugała oczami i rozejrzała się. Zdecydowanie znała tę okolicę, rozpoznawała niewielkie domki ze spadzistymi dachami, które zimą, pod przykryciem śniegu, przywodziły na myśl polukrowane chatki z piernika. Rzędy tych domków ciągnęły się po obu stronach gruntowej drogi zwanej szumnie ulicą Główną, która w dni szkolnych wyjść stawała się tłoczna i gwarna za sprawą licznych uczniów pragnących wyrwać się poza mury zamku. Ale teraz nie był to dzień szkolnego wyjścia, więc Hogsmeade świeciło pustkami i panowała tutaj cisza, której nie sposób było uświadczyć, kiedy w wyznaczone weekendy przychodziła tu cała społeczność Hogwartu od trzeciego roku wzwyż.
Przez ostatnie dwa lata bywała tu tak rzadko, że chyba mogłaby te wyjścia policzyć na palcach. Odkąd skończyła Hogwart i rozpoczęła staż, nie miała wiele okazji do odwiedzania magicznej wioski. Nie wiadomo więc, czy może pchnął ją tu zwykły przypadek, czy może podświadomie tęskniła za miejscem kojarzącym się przyjemnie z latami szkoły? Całkiem możliwe, biorąc pod uwagę, że Hogwart niósł ze sobą dobre wspomnienia, a wyjścia do magicznej wioski kojarzyły się z tymi momentami, gdy razem z siostrą mogła iść do Miodowego Królestwa, tutejszej interesującej księgarni lub innych ciekawych miejsc, jakich próżno byłoby szukać w Londynie, nawet na Pokątnej.
Mimo że zupełnie tego nie planowała, chyba mogła podziękować czkawce teleportacyjnej za taki dobór miejsca, więc ruszyła ulicą, mając nadzieję, że mimo anomalii wciąż były czynne jej dawne ulubione miejsca, które odwiedzała jako uczennica. Zajrzała najpierw do Miodowego Królestwa, gdzie kupiła trochę słodyczy z zamiarem późniejszego podzielenia się nimi z Iris, która na pewno też nie pogardziłaby dawnymi przysmakami. Chociaż w rodzinnym domu musiały dostosowywać się do zasad ustalanych przez matkę, która pragnęła z nich zrobić dobrze wychowane młode damy i dbała o wykrzewianie plebejskich nawyków, w Hogwarcie, z dala od jej czujnych oczu i nadąsanych min, pod pewnymi względami można było pozwolić sobie na odrobinę więcej, choć i tak zdecydowanie można było ją zaliczyć do kategorii tych grzecznych, spokojnych i wzorowych uczennic.
Wyszła ze sklepu, wsuwając do torby niewielki pakunek ze słodyczami. Wtedy jednak dostrzegła idącą ulicą sylwetkę, która wyglądała bardzo znajomo, ale Josie zdecydowanie nie spodziewałaby się ujrzeć właśnie tej osoby w takim miejscu. Nie, ten mężczyzna kojarzył się głównie ze sterylnymi salami Munga, nigdy nawet nie próbowała go sobie wyobrazić jako ucznia Hogwartu, który niegdyś być może oddawał się tak zwyczajnym rozrywkom jak wyjścia do Hogsmeade.
Niegrzecznym byłoby zignorowanie jego obecności, tym bardziej, że tak zależało jej na jego dobrej opinii, więc najpierw przywitała go grzecznie, tak, jak uczyła ją matka, i dopiero potem zadała pytanie:
- To zaskakujące miejsce na spotkanie, prawda? Mogłam się tutaj spodziewać wszystkiego, ale nie pana – odezwała się trochę niepewnie, bo do tej pory znała go przede wszystkim na gruncie zawodowym.



Zamknięci w ramach schematówPamiętajmy, by nie zgubić siebie.

Jocelyn Vane
Jocelyn Vane
Zawód : Stażystka uzdrowicielstwa
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
,,,
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4647-jocelyn-vane https://www.morsmordre.net/t4674-poczta-jocelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f316-maxwell-lane-84 https://www.morsmordre.net/t4747-skrytka-bankowa-nr-1200 https://www.morsmordre.net/t4675-jocelyn-vane
Re: Główna ulica [odnośnik]23.10.17 9:56
Trudno było mi zignorować wszystkie wydarzenia ostatnich dni, czy może nawet tygodni. W moim nudnym, uporządkowanym do granic możliwości życiu pełnym ściśle określonych schematów zaczęło dziać się zbyt wiele, przynajmniej jak na ten krótki odcinek czasu. Anomalie, ogrom pracy, jaki musiałem wykonać w związku ze swoim zawodem, otworzenie mi oczu na fakty istnienia Rycerzy Walpurgii, ludzi pragnących tak jak ja oczyszczenia świata magicznego ze zbędnego szlamu, spotkanie z nimi twarzą w twarz, choć niektóre oblicza pozostawały dla mnie obce lub całkowitym zaskoczeniem, w dodatku jeszcze zbliżające się wielkimi krokami zaręczyny; to wszystko sprowadzało na moją głowę więcej powinności niż kiedykolwiek mógłbym przypuszczać. Część z nich była zgoła pozytywna, niestety większość przyprawiała mnie o mieszane uczucia, często wręcz powodując bóle głowy od prób znalezienia najlepszego rozwiązania z tej sytuacji. Tak naprawdę to dopiero ostatnio zorientowałem się, że tak naprawdę wyjścia z tego ambarasu nigdy nie było. I nigdy nie będzie. Utkwiłem w sprytnej manipulacji przez los oraz pochodzenie, większości z tych rzeczy nie mogłem zapobiec. Pozostawał więc kolejny etap, akceptacja. Powoli, mozolnie, usiłowałem sobie poukładać te wszystkie informacje i przejść nad nimi do porządku dziennego. Najlepiej z nielitościwym światem rozprawiałem się poza domem, nawet poza centrum kraju, choć nie potrafiłem stwierdzić dlaczego przywiało mnie aż do Hogsmeade.
Być może to sentymentalne wspomnienia związane z Hogwartem. Szkołą, z którą wiązałem wiele wspólnego, przede wszystkim wspomnień. Nie miałem wtedy bujnego życia towarzyskiego kiedy w pogoni za wiedzą ignorowałem większość spraw; to tutaj przeżyłem także największy zawód miłosny, ciągnący się za mną po dziś dzień. I czego nie mogłem przetrawić nawet pomimo upływu lat. Budynek nie był już strzeżony przez Grindelwalda, wydawało się więc, że miejsce to jest bezpieczne. Nie wiedziałem dlaczego Miniterstwo zrezygnowało z policji antymugolskiej, która jeszcze niedawno patrolowała tutejsze uliczki. Dzięki nim mogłem czuć się bezpieczniejszy, ale nie narzekałem urządzając sobie nostalgiczną przechadzkę w wężowych uliczkach. Mijałem znane szyldy pubów, które nigdy mnie nie interesowały; nie za dzieciaka. Dziś zapragnąłem przypomnieć sobie jak smakuje kremowe piwo, choć na co dzień preferowałem ambitniejsze trunki. Pub Pod Trzema Miotłami zaskoczył mnie dość pozytywnie, a spędzane tam minuty w odosobnieniu nad napojem mijały zadziwiająco przyjemnie.
Odwiedziłem także typowe sklepy z artykułami piśmienniczymi odnajdując zastanawiające zadowolenie z powodu robienia zakupów samodzielnie. Zmierzałem właśnie do Miodowego Królestwa, by zakupić trochę słodyczy dla ukochanych bratanic, co miało być właściwie ostatnim punktem tej osobliwej wycieczki. Przynajmniej gdyby nie fakt natknięcia się na stażystkę ze szpitala, co tylko przywołało nieciekawe wspomnienia, ale nie dałem tego po sobie poznać. Przystanąłem, witając się kulturalnie oraz poprawiając pakunek zakupowy dzierżony pod pachą.
- Lord Black – poprawiłem ją automatycznie. Nie byliśmy w szpitalu, była ode mnie dużo młodsza i chyba nie powinniśmy mimo wszystko się tak ze sobą spoufalać unikając oficjalnej tytulatury. Nawet jeśli nie żywiłem do niej żadnych negatywnych emocji. – Dlaczego? Wycieczka historyczna jak najbardziej pasuje – odparłem spokojnie i uprzejmie. – Mieszka panna w Szkocji? – spytałem także i ja, próbując dojść do tego, dlaczego ją tutaj spotkałem. Wydawało mi się, że żadne z moich znajomych nie mieszka w Hogsmeade czy w ogóle w Szkocji, ale widocznie mogłem się mylić. Też prawda, że niewielu z tych znajomych było spoza arystokratycznego grona, a ciężko, aby oni mieszkali w jakiejś niewielkiej, magicznej wiosce w byle mieszkaniu.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Główna ulica [odnośnik]23.10.17 19:33
Gdyby nie prawdopodobna czkawka teleportacyjna, raczej nie trafiłaby tu ani dzisiaj, ani w najbliższym czasie. Raczej nie miała ostatnio aż tyle czasu i zapału na takie wizyty. Niezależnie od tego, że Hogsmeade lubiła i dobrze wspominała, w dorosłym życiu musiała skupić się na sprawach ważniejszych, bo koniec Hogwartu nie oznaczał końca jej nauki, a po zdaniu owutemów przyszedł wymagający kurs uzdrowiciela i nauka obszernej i trudnej dziedziny, jaką była anatomia. W zasadzie to rzadko opuszczała Londyn, kursując głównie między pracą, domem a innymi miejscami skupionymi właśnie tam, jak Pokątna, czy artystyczne galerie, które niekiedy odwiedzała. Może nie odziedziczyła talentu po matce, ale zaszczepione w niej wychowanie i zamiłowania wciąż były w niej dość żywe i po prostu lubiła miejsca związane ze sztuką, intrygowało ją obracanie się w miejscach, gdzie bywały wyższe sfery magicznego społeczeństwa. Sama zawsze żyła na pograniczu między tym wysublimowanym światem, a światem zwykłych czarodziejów bez szlacheckiego nazwiska otwierającego wszystkie drzwi. Tak naprawdę nigdy nie była całkowicie pewna swojego miejsca w świecie i oczekiwała z niepokojem tego dnia, kiedy matka oznajmi, że znalazła dla niej odpowiedniego narzeczonego. Thea wciąż pokładała nadzieje właśnie w niej, jako tej bardziej podatnej, i nie dopuszczała możliwości, że chociaż jedno z jej dzieci mogłoby nie spełnić jej oczekiwań względem odpowiedniego związku i trybu życia. Josie czuła, że tym dzieckiem musiała być ona.
Hogsmeade było elementem przeszłości, lat, które minęły i już nie wrócą. Było częścią rzeczywistości Jocelyn-uczennicy Hogwartu, a dorosła Jocelyn traktowała je właśnie jako miejsce o znaczeniu sentymentalnym, które istniało gdzieś daleko, daleko od Londynu, a życie w nim toczyło się swoim sennym torem odmiennym od życia w stolicy. Patrząc na nie teraz, z perspektywy tych dwóch lat intensywnego stażu i innych obowiązków, można było odnieść wrażenie, że to jakiś inny świat.
Ten świat na pewno nie kojarzył się z Lupusem Blackiem, choćby dlatego, że kiedy ona zaczęła się tu uczyć, on był na jednym z ostatnich lat, i nie miała okazji poznać go przed podjęciem stażu. Zdawał się nieodłącznie wiązać z Londynem, i to nie tylko z powodu pracy. Wiedziała w końcu, że rezydencja Blacków mieściła się właśnie tam, w odróżnieniu od innych szlacheckich rodów, których posiadłości były rozrzucone po całym kraju. Zawsze w pewien sposób zaskakiwało ją to, że niechętni mugolom Blackowie żyli tak blisko nich, zamiast okopać się w zamczysku daleko od miasta.
Mogło jej się wydawać, że i on był zdziwiony jej widokiem. Należało do tego dodać fakt, że nie tylko znajdowała się w niecodziennym miejscu, ale w dodatku była dość blada i roztargniona, bardzo nieudolnie udając swobodę i próbując zatuszować to, jak niezręcznie się czuła. Roztargnienie zdarzało jej się rzadko, bo w pracy zawsze starała się być skupiona i uważna, ale atak czkawki teleportacyjnej wytrącił ją ze zwykłej równowagi i nie była pewna, czy zaraz znowu nie zniknie. Czuła się bardzo dziwnie.
- Oczywiście, przepraszam za moje nieznośne roztargnienie, lordzie Black – powiedziała, pesząc się pod ciężarem jego słowa i ze wstydem opuszczając wzrok, zawsze przecież dbała o to, by pamiętać o odpowiednich formułkach, tego nauczyła ją matka, powtarzając, że powinna zawsze okazywać szacunek wyżej urodzonym, zwłaszcza starszym i zwłaszcza mężczyznom. Ta sytuacja była jednak daleka od codzienności, od standardowych spotkań w Mungu, a to budziło dodatkowe zakłopotanie, mimo że posiadała wiedzę na temat etykiety. Niestety Black był bardzo onieśmielający nawet w tej scenerii. A może nawet tutaj bardziej niż w Mungu, może dlatego, że zdawał się tu nie pasować, być jak wyjęty z zupełnie innej bajki.
- Ach tak, Hogsmeade to z pewnością miejsce bardzo ciekawe z punktu widzenia historii, choć mi samej kojarzy się głównie z czasami nauki w Hogwarcie. Niemniej jednak... doceniam jego rolę w naszych wspaniałych magicznych dziejach. – Nigdy nie była bardzo biegła w zakresie historii magii, ale posiadała podstawowe wiadomości, i wiedziała, że Hogsmeade odgrywało w niej pewną rolę, choćby ze względu na to, że było wioską całkowicie zamieszkaną przez czarodziejów. – Nie mieszkam w Szkocji, ale w Londynie. Przyznaję, że tutaj trafiłam przez zupełny przypadek... podczas teleportacji – przyznała cicho, zerkając na trzymaną w dłoni paczuszkę ze słodyczami i czując się coraz bardziej głupio i niezręcznie. Biorąc pod uwagę wcześniejszą wpadkę, miała ochotę po prostu zapaść się pod ziemię. Co Black teraz sobie o niej pomyśli? Tak bardzo zależało jej na dobrych stosunkach z nim ze względów zawodowych, potrzebowała mentora, który przybliżyłby jej tajniki urazów pozaklęciowych.



Zamknięci w ramach schematówPamiętajmy, by nie zgubić siebie.

Jocelyn Vane
Jocelyn Vane
Zawód : Stażystka uzdrowicielstwa
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
,,,
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4647-jocelyn-vane https://www.morsmordre.net/t4674-poczta-jocelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f316-maxwell-lane-84 https://www.morsmordre.net/t4747-skrytka-bankowa-nr-1200 https://www.morsmordre.net/t4675-jocelyn-vane

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Główna ulica
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach