Wydarzenia


Ekipa forum
Komnaty Larissy
AutorWiadomość
Komnaty Larissy [odnośnik]09.04.17 19:24

Komnaty Larissy

Prywatne komnaty dla lady Malfoy znajdują się niedaleko małżeńskiej sypialni. To tutaj Larissa może odpocząć po ciężkim dniu na wygodnym szezlongu, zadbać o swoją urodę przed wystawną toaletką oraz przyszykować się do Sabatu, wybierając jedną z setek sukien, zawieszonych równo w przestronnej garderobie. W pomieszczeniach damy znajduje się także salonik: idealny na popołudniowe, dyskretne pogawędki z najbliższymi, szlacheckimi przyjaciółkami a także na spędzanie czasu z dziećmi. Dużo kwiatów, okna wychodzące na ogród, miękkie pufy, puszyste dywany, złote żyrandole - przepych i wygoda zarazem. Tuż przy wyjściu na kamienny balkon stoi fortepian oraz wiolonczela, które służą do realizowania artystycznych pobudek Larissy i Marianne. W wypełnione zapachem drogich perfum i kwiatów rejony rzadko zapędza się sam Abraxas, jest to więc przestrzeń całkowicie wolna od męskiego wpływu...przynajmniej z pozoru.
Abraxas C. Malfoy
Abraxas C. Malfoy
Zawód : znawca prawa, polityk
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
The strength of a nation derives from the integrity of the home
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4208-abraxas-cronus-malfoy https://www.morsmordre.net/t4374-serafin#93911 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f229-wilton-w-wiltshire-rezydencja-rodu-malfoy https://www.morsmordre.net/t4727-skrytka-bankowa-nr-1086#101255 https://www.morsmordre.net/t4602-abraxas-malfoy#99143
Re: Komnaty Larissy [odnośnik]15.04.17 19:47
25 kwiecień 1956r.

Wydarzenia z przedwczoraj całkowicie zaburzyły solidnie ugruntowany spokój Zivy. Gdyby nie wstawiennictwo nestora rodu Burke, przedstawiciele Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów dalej mieszaliby jej imię z krwią zamordowanego Rosjanina. Nie spodziewała się takiego obrotu zdarzeń, nawet w najśmielszych snach by nie przypuszczała, że przetrzymanie szkatułki ściągnie na nią tak wiele nieprzyjemności. Nigdy nie chciała podpaść głowie rodu, przecież od początku zależało jej na jak najlepszym wypełnianiu swoich obowiązków. Przez moment czuła się nawet winna całego zamieszania, ale po głębszym zastanowieniu doszła do zgoła innych wniosków. Taka sytuacja nigdy nie powinna mieć miejsca. Żadni przedstawiciele czarodziejskiego prawa (notabene, większości półkrwi, albo mugolaki) nie powinni wiązać czarownicy krwi szlachetnej, matki i żony z jedną z najcięższych zbrodni. Była wściekła, że pracownicy Ministerstwa Magii, widząc nazwisko ze Skorowidza nie zastanawiają się dwa razy nad sensownością stawianych zarzutów.
Musiała się z kimś rozmówić na ten temat. Edgara wolała ponownie nie rozdrażniać, skoro dopiero co opadły między nimi emocje. Larissa wydawała się najsłuszniejszym wyborem. Zwłaszcza, że jej mąż był znawcą prawa i w Ministerstwie Magii orientował się jak mało kto. Wieczorem chwyciła za pergamin i nakreśliła kilka zdań. Pogłaskała delikatnie Karmelka zanim wręczyła mu list zaadresowany do przyjaciółki. Rano podczas śniadania rude ptaszysko pukało już szybę okna jadalni. Uśmiechnęła się, przesuwając wzrokiem po kaligraficznym piśmie lady Malfoy. Bliźniaczki jak zwykle pytały, dokąd tak stroi się ich mama i czy zabierze je ze sobą. Zawsze chętnie wybierały się do cioci Larissy, wiedząc że z pewnością nie będą się nudzić w towarzystwie Marianne i jej braci. Niestety, nie tym razem. Teraz musiały zostać w domu pod opieką guwernantki, aby szkolić dalej swój francuski. Ziva zaś ubrała przygotowaną przez służbę dzień wcześniej suknię i skrzywiła się lekko, stając w zielonych płomieniach w kominku i chwytając za proszek Fiuu. Zawsze później trzeba było się oczyszczać z resztek takiej komunikacji między posiadłościami. Następnie wyraźnie wypowiedziała nazwę miejsca, do którego chciała się dostać i cisnęła proszkiem pod swoje nogi. Chwilę później wyszła z już w posiadłości Malfoy’ów. Podczas otrzepywania sukni powitał ją skrzat i poinformował, że jego pani czeka w swoich komnatach. Ziva skinęła głową i ruszyła po schodach na górę, podtrzymując dłońmi kreację, aby nie szorowała po kamiennej posadzce. Zapukała do ciężkich drzwi i po uzyskaniu pozwolenia, weszła do środka. Znajomy zapach perfum Larissy uderzył ją w nozdrza od samego progu. Lady Burke uśmiechnęła się, podchodząc do przyjaciółki, aby móc ucałować ją w policzek w geście powitania.

edit. Abek mnie poprawił, że w komnatach Larissy nie ma kominka. :x


So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you
☙ ❧
Ziva Burke
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3515-ziva-burke https://www.morsmordre.net/t3596-karmelek https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f295-durham-barnard-castle
Re: Komnaty Larissy [odnośnik]26.04.17 11:45
| 25 kwietnia

Troski namnażały się z każdym dniem. Jeżeli ktoś miałby czelność oskarżać szlacheckie żony o bierność i bezczynność to Larissa była jednym z przykładów, które temu zaprzeczały. Z ulgą przyjęła list od swojej przyjaciółki. Słowa nakreślone przez przez rękę Zivy, w sposób iście ozdobny, wywoływały uśmiech na bladej twarzy szlachcianki. Drugiego dnia rano Larissa zaczęła przygotowywać się do spotkania z lady Burke. Chociaż na chwilę mogłaby oderwać się od problemów, aby spróbować zająć się ewentualnymi trudnościami w życiu swojego gościa. Podobno był to najlepszy sposób na oderwanie się od własnych trosk. Również Rissa spotkała się z dziecięcą ciekawością Brutusa i Marianne. Ależ wielkie było ich rozczarowanie, kiedy oznajmiła im, że ciocia Ziva przybędzie do Wilton, ale bez swoich uroczych bliźniaczek. Naturalnie dobre zachowanie i szlachecka etykieta nie pozwoliły im na butne zachowanie i głośne wyrażenie niezadowolenia. Ostatnio unikała zbyt wielkiego wysiłku większość czasu spędzając we własnych komnatach w towarzystwie najmłodszego syna, dwuletniego Lucjusza. Owszem, starała się sprawiedliwie rozdzielać swoją uwagę i czas pomiędzy czwórkę swych pociech, jednakże Lucjusz miał ten przywilej, że jako najmłodszy wymagał więcej uwagi matki. Sama Larissa w początkowych latach wychowania dziecka była dosyć nieufna wobec guwernantek i opiekunek. Uważała je za bardzo istotne w życiu każdego malca, bowiem to wtedy kształtowała się więź i przywiązanie do matki. Chciała, aby jej dzieci miały świadomość jej obecności i bezgranicznej miłości jaką ofiarowała im matka.
Krótko przed przybyciem Zivy, Rissa położyła marudzącego lorda spać. Kazała skrzatowi przekazać służbie, aby przygotowali herbaty i coś do przekąszenia dla niej i lady Burke, kiedy ta się zjawi. Cierpliwie czekała na przybycie swojej przyjaciółki. Ubrała była w elegancką suknię, oczywiście w rodowych barwach. Lady Malfoy przywiązywała uwagę do tradycji i sumiennie wypełniała wszystkie obowiązki, które spadły na jej barki jedenaście lat tego wraz z przyjęciem nazwiska Abraxasa.
W końcu delikatne pukanie do drzwi wyrwało Larissę z zamyślenia. Wstała z miejsca dłońmi wygładzając materiał sukni. Na jej zwykle spokojnej twarzy zagościł uprzejmy, szczery uśmiech. Chociaż często się uśmiechała to nie zawsze było to szczere. Taki zaszczyt dotykał tylko nielicznej grupy osób, do których oczywiście Ziva należała. Ucałowała delikatnie policzek przyjaciółki na powitanie. - Miło cię widzieć Zivo - zwróciła się do kobiety, a następnie płynnym ruchem ręki wskazała znajdujący się w pomieszczeniu komplet wypoczynkowy, który stał wokół stolika do kawy przy dużym oknie z widokiem na piękny ogród. - Opowiadaj, moja droga, jakie wieści przynosisz z Durham? - zagadnęła z uprzejmym zainteresowaniem. W duchu błagała Salazara, aby ten oszczędził lady Burke tych poważniejszych problemów.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Komnaty Larissy [odnośnik]26.04.17 21:15
Czasem się zastanawiała, jak dałaby sobie radę przy początku małżeństwa, gdyby nie pomoc Larissy. Lady Malfoy znała się z rodziną Burke dużo dłużej i czasem podsuwała pewne ciekawostki i pomysły Zivie, która z czasem wcielała je w życie. Solidarność kobiet, które łączył wspólny cel, albo wróg, była zadziwiająca. Obydwie musiały sprawdzać się jako żony chłodnych mężczyzn i powoli rozbierały ten mur, który wokół siebie wybudowali Abraxas z Edgarem. Pewnie kiedyś jej jeszcze za to podziękuje, jednak potrzebowała odpowiedniego momentu. Teraz istotniejsza wydawała się sytuacja z przedwczoraj.
- Mi Ciebie również, Larisso. - posłała kobiecie ciepły uśmiech. Następnie skinęła głową i usiadła na wskazanym miejscu. Wygładziła dłońmi suknię i zatrzymała je na swoich kolanach. Westchnęła cicho, zastanawiając się od czego zacząć swoją opowieść. To wszystko było tak poplątane i mogło zabrzmieć tak niewiarygodnie, że lady Burke milczała kilka sekund zanim się ponownie odezwała. Oderwała wzrok od przepięknego ogrodu za oknem i przeniosła go na swoją rozmówczynię. - Wspominałam Ci, że od kilku tygodni badałam zaklętą szkatułkę na zlecenie pewnego Rosjanina? - spytała retorycznie, próbując nawiązać do samego sedna sprawy. Doskonale wiedziała, że nie mówiła o tym przyjaciółce, chcąc zachować dyskrecję, o którą prosił klient. - Korespondowaliśmy pewien czas. Niedawno kontakt jakby się urwał, a przedwczoraj dostałam wezwanie na od Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów… - urwała zaciskając szczupłe palce na swojej sukni. Larissa jej nie uwierzy. Nikt przy zdrowych zmysłach, mający świadomość jakie znaczenie i władzę mają rodziny ze Skorowidza, nie uwierzyłby, że czarownica ze szlachetnego rodu mogła zostać posądzona o coś takiego. - ...na przesłuchanie w sprawie morderstwa tego czarodzieja. - ponownie zaczynała narastać w Zivie wściekłość jak wtedy, gdy otworzyła kopertę z pieczęcią Ministerstwa Magii. Wystarczyło wspomnienie tamtych formalnych słów zapisanych za grubym pergaminie. - Na Merlina, jakbym była zwykłą szlamą, o której nazwisku nikt nigdy nie słyszał, i która nie ma żadnego znaczenia w czarodziejskim świecie. - dodała przez zaciśnięte zęby. Miała nadzieję, że przyjaciółka zrozumie w pełni jej wzburzenie i niepanowanie nad emocjami. Była lady Burke, podrzędni czarodzieje drżeli na dźwięk jej nazwiska, mając od razu przed oczami sklep na ulicy Śmiertelnego Nokturnu i powiązania z czarną magią. Nie było się czym szczycić, ale zwykle takie emocje wywoływała jej rodzina. Jednak jeśli ktoś z Ministerstwa Magii czuł się pewniej i nie miał obaw, winien okazać należy temu nazwisku szacunek, a nie wypisywać bzdury. Pergamin zniesie wszystko, ale ród Burke niekoniecznie.


So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you
☙ ❧
Ziva Burke
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3515-ziva-burke https://www.morsmordre.net/t3596-karmelek https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f295-durham-barnard-castle
Re: Komnaty Larissy [odnośnik]21.05.17 11:38
Larissa była wdzięczna lady Burke za wsparcie jakie ta jej okazała. Obydwie pomagały sobie w tym jakże trudnym dla każdej panny czasie. Wtedy to właśnie Ziva okazała się być jej ostoją. W tych punktach kryzysowych mogła liczyć właśnie na jej słowa otuchy, a nie matki, czy starszej siostry.
Po zwykłej dla szlachty wymianie uprzejmości, Larissa zajęła miejsce na komplecie wypoczynkowym. Uważnie przyglądała się obliczu swojej rozmówczyni. Ze stoickim spokojem na twarzy i subtelnym uśmiechem czekała, nie chcąc popędzać przyjaciółki.
Na pytanie lady Burke nie udzieliła jednak odpowiedzi, chyba obydwie wiedziały jaka będzie odpowiedź, prawda? Dlatego nie chcąc przerywać w skupieniu słuchała dalej, biorąc w rękę jedną z dwóch filiżanek wypełnionych herbatą. Chociaż z każdym wypowiedzianym przez Zivę słowem jej wzburzenie wzrastało, to na jej twarzy wciąż utrzymywał się niczym niezmącony spokój. Rissa była mistrzynią w trzymaniu swoich emocji na wodzy. Na palcach jednej ręki można by policzyć momenty, w których pozwoliła się im ponieść. Mimo to o mało się nie zadławiła, gdy lady Burke powiedziała w jakim celu wezwano ją do Departamentu. Delikatnym i ostrożnym ruchem odstawiła filiżankę na stolik, a następnie przeniosła spojrzenie ciemnych oczu na przyjaciółkę. - Doprawdy moja droga, to co mówisz wydaje się być niedorzeczne! - odparła, a w jej głosie było słychać zgorszenie i zniesmaczenie całą sytuacją. - Trudno pojąć, jak śmieli wypisywać tak bzdury - dodała po chwili, biorąc jednocześnie głęboki wdech, aby ostatecznie nie dać się ponieść zbytnio emocjom. Przeniosła na chwilę swoją uwagę na widok za oknem. Widok szmaragdowej zieleni ogrodów zawsze ją uspokajał. Szczególnie teraz często przechadzała się tymi alejkami, próbując oderwać się chociaż na chwilę od obowiązków, które czekały na nią w środku. Po chwili oznaki oburzenia, które w istocie nie dodawały twarzy lady Malfoy uroku, całkowicie zniknęły. Ustąpiły miejsca zwykłemu dla niej subtelnemu uśmiechowi, który chociaż w wielu sytuacjach był wymuszany, to w tym przypadku był absolutnie szczery. - Zivo, czy rozmawiałaś już o tym ze swoim mężem? - zagadnęła spokojnie. Larissa z pewnością nie omieszka skonfrontowania tego faktu z Abraxasem. Naturalnie nie podejrzewała, że jej małżonek miał wpływ na tak niechlubne zachowanie. Gdyby było inaczej ten incydent w ogóle nie miałby miejsca. - Obiecuję, porozmawiam o tym z Abraxasem - dodała po chwili, a cień niezadowolenia znowu przemknął przez wręcz czarne oczy Larissy. Blada dłoń szlachcianki spoczęła na dłoni Zivy. Tym delikatnym gestem chciała okazać kobiecie wsparcie i zrozumienie. Zapewne, gdyby ona dostała podobne pismo to wywołałaby w Ministerstwie drugą wojnę czarodziejów i nie wiem kto urządziłby im tam większe piekło. Larissa, czy jej ukochany małżonek. - A ty jak się czujesz? - zagadnęła z typową dla niej troską.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Komnaty Larissy [odnośnik]27.05.17 21:23
Poziom adrenaliny podnosił się w jej żyłach za każdym razem, kiedy wracała myślami do tamtego incydentu. Nie mieli prawa, ani podstaw wiązać czarownicę z jej rodowodem z tak niechlubnym czynem. Nie ingerowała w to, kto z wyżej postawionych czarodziejów w Ministerstwie Magii pozwolił, aby wysłać do niej taką sowę. Czy może zostało to przeoczone z powodu nacisków ze strony rosyjskiej? Teraz miało to niewielkie znaczenie. Stało się. Ktoś widocznie bardzo pragnął powiązać nazwisko Burke z czymś znacznie poważniejszym niż podejrzany sklep na ulicy Śmiertelnego Nokturnu.
- Edgar był pierwszą osobą, którą wezwałam podczas swojego przesłuchania. - odpowiedziała spokojnie. Do kogo innego miała się zwrócić? Jej mąż był ogniwem pomiędzy nią, nestorem i opinią publiczną. On był reprezentantem i głową tej gałęzi rodziny. I to on rzucił wszystko, czym się wtedy zajmował, aby przybyć do Ministerstwa Magii i bronić swojej żony, i przerwać mieszanie ich nazwiska z błotem. Jednak nestor rodu miał wici prawie we wszystkich miejscach czarodziejskiego świata, a już z pewnością w najważniejszej instytucji. Wystarczyło, aby ktoś z jego sprzymierzeńców dostał w ręce raport z przesłuchania, a momentalnie lord Burke otrzymał wiadomość o całym zajściu. Nic dziwnego, że zareagował. Każdy, kto byłby takim autorytetem, nie obserwowałby biernie jak rosyjskie psy obszczekują członka jego rodziny, grożąc że wreszcie ugryzą. - Niestety. Zdążył zażegnać tylko pierwszy kryzys. Samym źródłem zajął się sam nestor. - westchnęła rozżalona na wspomnienie przykrego listu od lorda Burke. Ziva doceniało bardzo chęć pomocy ze strony Larissy. Abraxas było poważanym politykiem i z pewnością gdyby mógł, to zwolniłby osobę, która śmiała wysłać list do rodziny jego przyjaciela, informujący o przesłuchaniu w sprawie morderstwa.
Uśmiechnęła się, kiedy przyjaciółka chwyciła ją za dłoń w geście pocieszenia. Zawsze mogła na nią liczyć. - Dziękuję, dobrze. A Ty jak, moja droga? Wyglądasz na zdecydowanie bledszą. Powinnam się martwić? - Rissa zawsze była typową bladolicą, ale teraz przechodziło to wszelkie dopuszczalne normy.


So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you
☙ ❧
Ziva Burke
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3515-ziva-burke https://www.morsmordre.net/t3596-karmelek https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f295-durham-barnard-castle
Komnaty Larissy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach