Wydarzenia


Ekipa forum
Łazienka
AutorWiadomość
Łazienka [odnośnik]26.12.16 17:10

Łazienka

Kafelki, wanna, kibelek i umywalka!
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Łazienka [odnośnik]26.12.16 17:14
01.04.1956, święto błaznów. Godzina: 03.30 nad ranem

Spotkanie Zakonu mieli już za sobą. Zaraz po nim kilka piw, żeby nabrać energii i porządnie rozpracować plan. Nie ma, że przypadki! Wszystko musi być dopracowane, oto ICH DZIEŃ. Częściowo ofiary zostały wybrane specjalnie, część zostanie wylosowana.
Sally była pierwsza, bo i piwo było blisko jej mieszkania. Bertie wydębił adres, kiedy się widzieli i teraz tylko miał nadzieję, że się nie pomylił! Tak, czy inaczej zamek w jej drzwiach otworzył bez najmniejszego problemu, mugolski mechanizm ustąpił pod wpływem prostego alohomora. Tylko tak, jak się spodziewał, obiekt ich zainteresowania, piękny wielki pies już był pod drzwiami!
Kolejne zaklęcia to sprawne silentio i petrificus totalus, żeby im zwierzę nie uciekło. Zamknęli za sobą drzwi, spojrzał na Titusa, a jego oczy śmiały się radośnie, kiedy on sam musiał być cicho.
Zamknęli się ze zwierzęciem w łazience, którą odnaleźli bez większego problemu i teraz to Bertie stał na czatach, a Titus musiał działać, bo był te niewiele, bo niewiele, ale lepszy w transmutacji.
Stojąc tak w uchylonych drzwiach, zerkał na drzwi do pokojów mieszkających tu osób i nasłuchiwał. Może i był już hehe, starym koniem i nie powinno go to tak bawić, ale przecież życie byłoby potwornie szare bez tej odrobiny rozrywki!
Odwrócił się do Titusa dopiero, kiedy usłyzał ciche psst, a jego oczom ukazał się dorodny koń. Uśmiechnął się szeroko. Wystawił rękę do piątki, żeby pogratulować sobie i przyjacielowi wypełnienia pierwszej misji tego pięknego dnia, zostawił małą karteczkę z napisem “wesołego święta błaznów!” i cicho ruszył do wyjścia. Jeszcze wiele do zrobienia!



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łazienka Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Łazienka [odnośnik]26.12.16 18:35
Pierwszy kwietnia to był jego ulubiony dzień w roku! Co prawda Ollivander obiecywał sobie, że wraz z wkroczeniem w nowy miesiąc skończy z wszelkimi durnotami i wreszcie będzie takim szlachcicem jakiego sobie wszyscy wymarzyli, ale przecież nigdy by sobie nie wybaczył gdyby całkiem olał święto dowcipów! To w końcu tylko jeden dzień, ledwie dwadzieścia cztery godziny szaleństwa i spokój na wieki wieków, amen.
Kiedy Bertie majstrował przy drzwiach, Titus z ciekawością rozglądał się po okolicy - musieli wyglądać jak para bardzo dziwnych włamywaczy, szczególnie, że Ollivander jak zwykle miał na sobie długą szatę czarodzieja, nie całkiem skrytą pod wiosennym płaszczem. Usłyszał klik zamka, trzask otwieranych drzwi i wreszcie szczekanie psa, które jednak szybko umilkło, nawet jeśli zwierz wciąż rozdziawiał paszczę... Dziwnie znajomą paszczę. Titus miał wrażenie, że widział już tego psa, ale nie myślał o tym długo, w końcu mieli tu coś do zrobienia!
Zanim wyciągnął różdżkę spojrzał jeszcze na plecy Botta, a później zaczął działać. Co prawda transmutacja nie była jego ulubioną dziedziną magii, ale tym razem poradził sobie całkiem nieźle, bo tam gdzie przed chwilą leżał pies, teraz stał koń - parsknął, machnął pyskiem i nawet się zbliżył coby szczypnąć Ollivandera w ramię, ale ten odgonił go od siebie obiema rękami, w międzyczasie szturchając Bertiego. Zbił z nim piąteczkę, zaś gdy Bott opuścił łazienkę uprzednio zostawiając karteczkę z wyjaśnieniami, Titus ruszył za nim prosto do wyjścia z domu.
Parsknął śmiechem, kiedy stanęli na ulicy.
- To się Sally zdziwi... - pokiwał głową, a już za moment machał na Błędnego Rycerza - komu w drogę temu czas! Jeszcze wiele do zrobienia!

/ztx2


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Łazienka [odnośnik]22.02.17 0:58
Sen miałam płytki. Bardziej bliskie prawdy było, że czuwałam niż spałam. Był to nawyk, który wyniosłam jeszcze za czasów kiedy to mieszkałam tam gdzie pracowałam - przy stajniach. Szczególnie w pamięć zapadły mi te noce, gdy należało czuwać nad źrebną klaczą. Nie było więc dziwnym, że zbudziły mnie dźwięki niepasujące do nocnej ciszy mieszkania. Ich sprawcą nie mogła być moja sowa. Przez krótką chwilę pomyślałam, że może to mój współlokator, lecz przecież pora była ciągle dość nieludzka Zmarszczyłam czoło i zmrużone ślepia wlepiłam w drzwi dzielące mnie od korytarza. Z każdą chwilą wzbierało we mnie coś niepokojącego, lecz jeszcze na tym etapie tłumaczyłam sobie, że to być może Tajfun rozrabia w kuchni. Przynajmniej w momencie w którym zsunęłam się z łóżka i wychyliłam się przez uchylone skrzydło drzwi bardzo chciałam by tak było. Stukoty jednak wyraźnie dobiegały z łazienki, coś jak gdyby co chwilę w niej sapało i furczało...? Ciężko było to określić. Obłożone kafelkami, zamknięte pomieszczenie wszystko zniekształcało, a to pobudzało moją wyobraźnię.
Bo tak, już teraz z przestrachem wyglądałam przez wąską szczelinę drzwi mając oczy jak spodki. Moja panika rosła tym bardziej, że Tajfun nie reagował na moje nawoływanie. A co...jeśli to coś tam go zjadło? Dreszcz przeszedł mi wzdłuż kręgosłupa, a ja pochwyciłam jedną ręką pled, a drugą różdżkę. Wahałam się jeszcze przez krótką chwilę, a potem wystrzelona jak z procy popędziłam na drugi koniec korytarza pod drzwi pokoju Morimera.
- Mort...Mort, wstawaj, ja cie proszę, coś jest w łazience, proszę, wstawaj, przeklęta różdżka...- zaczęłam naparzać pięścią w framugę, a w moim głosie pobrzmiewała szczera panika, jak na złość proste zaklęcie lumosa nie chciało mi wyjść - Mort...Ja nie żartuję, wyłaź! - wysyczałam, usłyszałam szczęk otwieranych drzwi, podskoczyłam w miejscu, a moja różdżka (ta to ma wyczucie) rozjaśniała właśnie w tym momencie blaskiem tysiąca słońc.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Łazienka [odnośnik]28.02.17 1:29
|01.04.56

Nie sypiał do późnych godzin, jednak jeśli mógł wypocząć, naparzanie pięścią we framugę drzwi i pełna paniki kobiece wrzaski były ostatnim o czym by marzył. Wydał więc z siebie ciche przekleństwo, podnosząc się z łóżka kiedy zrozumiał, że współlokatorka nie przestanie póki on nie wyjdzie.
To jeden z powodów dla których nie radził sobie szczególnie w relacjach z kobietami: nie rozumiał ich. Irytowały go. Były piskliwe i emocjonalne, nadmiernie, wystarczyło pokazać im dziecko, albo zwierzę, a najlepiej dziecko-zwierzę, a wydawały z siebie dźwięki o nieznośnej częstotliwości. Były też śmiesznie nieporadne w większości i okropnie niedomyślne.
Ubrał się dość sprawnie i otworzył drzwi.
- Pająk? - spytał bezemocjonalnie, kiedy w końcu zobaczył twarz Sally. Do tej pory prawie nie rozmawiali, on szedł do siebie, ona do siebie, dość szybko załapała, że on nie potrzebuje kontaktu. I na szczęście trzymała kundla w pokoju.
I pająk to faktycznie jedyne czego oczekiwał, kiedy w końcu otwierał drzwi do toalety w której było źródło całej paniki i... zamarł.
- Jak i w jakim celu ktoś sprowadził tu to zwierzę? - spytał, patrząc na dziewczynę, bo przecież ktoś powinien mu to wyjaśnić. Trudno mu było uwierzyć, że ktoś zrobił to nocą, kiedy oboje spali, przecież chodzenie z koniem po klatce schodowej pobudziłoby cały dom.


Ostatnio zmieniony przez Mortimer Krueger dnia 05.03.17 17:31, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość
Re: Łazienka [odnośnik]04.03.17 12:01
Byłam bezkonfliktową współlokatorką, podobnie zresztą jak człowiek z którym dzieliłam przestrzeń. Co prawda początkowo nie byłam za bardzo przekonana do dzielenia mieszkania z mężczyzną, lecz ostatecznie zostałam miło zaskoczona. Oboje mięliśmy podobne nastawienie co do wspólnej egzystencji - nie byliśmy wobec siebie nachalni, nie wpychaliśmy się sobie pod nogi. Bardzo mi to odpowiadało bo szczerze mówiąc zawsze lepiej radziłam sobie ze zwierzętami niż z ludźmi. I to jeszcze takimi nowo poznanymi. Teraz jednak miała miejsce sytuacja kryzysowa. Nie mówię, że trudno mnie wystraszyć, no ale...
Zmarszczyłam gniewnie czoło w geście jawnego oburzenia na chwilę zapominając o tym jak bardzo się bałam. Pająk. Jak on mógł pomyśleć, że wystraszył mnie...pająk.
- Nie rób ze mnie głupiej. Pająk by mnie nie wystraszył - zamilkłam, lecz po usłyszeniu kolejnych tajemniczych dźwięków straciłam rezon - No, dobrze, jeśli miałby z dwa metry wysokości i tłukłby się właśnie w ten sposób to może i... - trochę zamarłam widząc jak on zmierza pewnie w stronę łazienki. Bez różdżki - ...Mor, ale weź chociaż miotłę! - krzyknęłam do niego szeptem, tak, jakby to coś w łazience nie słyszało mojego tłuczenia się po holu, lecz było już za późno - on już tam podszedł, jak gdyby nigdy nic. Właściwie już oczami wyobraźni widziałam, jak coś go wciąga tam,niczym szmacianą lalkę, lecz...nic takiego nie nastąpiło.
- Zwierzę...? - obiełam ramiona i przekrzywiłam głowę w skonsternowaniu i pewnym niezrozumieniu. Stałam tak jeszcze chwilę, jakbym nie dosłyszała pytania. Dopiero w drugiej chwili przełamałam strach ciekawością i przygryzając paznokieć kciuka nieufnie podeszłam, wychyliłam się zza pleców Morta...
- Co - tylko tyle wydobyłam z siebie widząc nieporadnie poruszającego się po ciasnej łazience...konia - co do...- mówiłam do siebie nie zdając sobie sprawy z tego, że już nie stałam za moim współlokatorem, a obok niego podziwiając to...zjawisko.
- To...to...nie mój - wybębniłam trochę tępo no bo nic innego nie przychodziło mi do głowy i równie bystro popatrzyłam na Mortimera. Koń w łazience jednak na przekór mi nagle zareagował na mój głos próbując się okręcić. Matko Bosko...
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Łazienka [odnośnik]05.03.17 17:48
- Ty przypadkiem nie jesteś stajenną?
Odezwał się, zerkając na swoją towarzyszkę z lekkim zaskoczeniem. Czy ona nawet nie zerknęła do tej łazienki? Jak to możliwe, że nie rozpoznała konia? Patrzył na nią przez chwilę, zaraz jednak wzruszył obojętnie ramionami, siadając na boku wanny - i dopiero teraz w oczy rzuciła mu się leżąca na ziemi karteczka.
- Nie masz może umiejącego czarować pięcioletniego brata, czy coś? - spytał, podnosząc ją i odwracając tak, by i Sally mogła odczytać napisane dość szerokim, bardzo owalnym pismem z charakterystycznymi dla podobnych idiotów dużymi kółkami w "o", kropkach nad i i wszędzie indziej, gdzie się da "wesołego święta błaznów!". Na prawdę ktoś jeszcze się bawi w prima aprilis?
Grymas na jego twarzy dość jawnie świadczył o tym, co myśli sobie o podobnych błaznach i przekomicznych żartach. Ha-ha-ha, koń w łazience. Wspaniale. W dodatku koń, który zachowuje się dziwacznie, zaczął przebierać przednimi nogami, kiedy tylko zobaczył Sally i prychać w wyjątkowo nie-koński sposób, trzepiąc przy tym ogonem. Wydawał się jakby nadpobudliwy i parł w stronę Sally jakby miał zamiar zaraz na nią zacząć naskakiwać w ten typowo psi sposób.
- To normalne? - podniósł się, ale nawet nie miał jak odciągnąć zwierzęcia od współlokatorki - nie miał żadnej lejcy, czy czegoś takiego, a ciągnięcie ruchliwego konia za pysk czy szyję to jednak nie to, na co miał ochotę. Nie zamierzał dać sobie zrobić krzywdy przez jakiś debilny żart. Koń w całym tym energicznym szaleństwie trafił ogonem (czy on próbuje merdać?) w lustro, zrzucając je ze ściany. Cudownie, teraz będą deptali po szkle.
- Ogarniesz to? - miał nadzieję, że Moore zabrała ze sobą różdżkę, nie miał ochotę wejść w jakiś odłamek.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Łazienka [odnośnik]16.04.17 22:36
- Co - zmarszczyłam czoło widząc autentyczne zaskoczenie na jego twarzy - No dobrze, jestem, ale wierz lub nie to wcale nie oznacza, że zdarza mi się ściągać konie do mieszkania w kamienicy - Ich miejsce było w stajni. Zresztą na pewno nie ładowałabym konia do własnej łazienki, by potem zachowywać się przy współlokatorze jak wariatka. Matko Droga...mam nadzieję, że aż tak bardzo się nie ośmieszyłam.
- Myślę, że tata by mnie poinformował, gdybym miała - speszyłam się trochę na sama myśl...podobnej sytuacji. To nie tak, że odmawiałabym tacie szczęścia, dużo czasu już zleciało od śmierci mamy, jednak....no. Wiedziałabym.
Ujęłam w palce świstek papieru, który mi podał, a który mnie oświecił. Zmrużyłam oczy, a napięcie na moich ramionach zelżało - To nie brat, lecz z tym pięciolatkiem to niewiele się pomyliłeś... - Bertie! Jak ja cie tylko...! Zgniotłam papierek w dłoni, zaraz znowu podnosząc wzrok na zwierzę by oszacować granice normalności. Od razu moje oko wyłapało pewne gesty będące raczej nietypowymi dla końskiej mowy ciała, lecz za niebędące mi obce, psie...
- Tajfun...? - przekrzywiłam głowę w pytającym geście, kiedy to tak odważniej zajrzałam do tej łazienki, a koń jak zaklęty zareagował na hasło frywolnym wyrzutem przednich kończyn do przodu by w kolejnej sekundzie rozłożyć je na ziemi w typowo psim geście zabawy. Nie powiem, obraz tego oczarował mnie i zaczarował, sprawiając, że najzwyklej w świecie zapomniałam o tym, że łazienka jest w tym momencie dewastowana i po prostu...się zaśmiałam. Szybko się jednak zreflektowałam, że to nie odpowiednia reakcja, gdyż tajfun widząc swoją panią (mła) w dobrym nastroju miał ochotę zbliżyć się i załasić.
-Łoj, łoj....shh...już, już...siad! SIAD! - wyrwałam w jego stronę, napierając na jego szyję by stał w miejscu, bo się w drzwiach nie zmieścił. Nie chciałam by zrobił sobie krzywdę więc wydałam stanowczą komendę którą wykonał. Tak, właśnie w tym momencie siedział na przeciwko mnie koń. Czując pewien dysonans sytuacji niepewnie podeszłam i poklepałam go po szyi.
- Dobry koń....pies...Tajfun, dobry, tak - klepałam, a ten rozwarł pysk i zaczął dyszeć w typowo psi sposób. To powoli z chwili na chwilę coraz bardziej przestawało mieścić mi się w pewnych ramach. tak więc czy sobie poradzę...?
- Jestem słaba z transmutacji, a nie mam pojęcia jak długo jeszcze zaklęcie go będzie trzymało więc...przypilnuję go a ty, mógłbyś...- w tym czasie pójść po różdżkę? Proszę?
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Łazienka [odnośnik]06.05.18 11:28
Penelopa Robbins bardzo ceniła regularne pory snu. Kładła się zawsze, jak Pan Bóg przykazał, wraz z pierwszymi zasłonami ciemności - no chyba, że musiała udać się na nabożeństwo - i wstawała skoro świt, gotowa na nowy dzień. Starannie zaplanowany w odmierzonych filiżankach herbaty, spożywanych co trzy godziny biszkopcikach i ciasteczkach i spotkaniach z przyjaciółkami, by wspólnie podyskutować o ostatnio przeczytanych książkach. Robbins nienawidziła chaosu i niepoukładania, wiodła życie spokojne i stateczne, a jako wiekowa emerytka niezwykle ceniła ciszę.
Zwłaszcza tę nocną, którą ktoś w potworny sposób naruszył, wyrywając Bogu ducha winnych obywateli z głębokiego, uzdrawiającego snu. Penelopa otworzyła oczy i usiadła na łóżku, wsłuchując się w jakieś dziwne odgłosy, wrzaski, porykiwania i inne niepokojące dźwięki. Co to, diabelskie nasienie rozlazło się w mieszkaniu obok? To pewnie ta haniebna dziewucha nasprowadzała do domu kawalerów, oczywiście, że tak, od zawsze wiedziała, że źle jej z oczu patrzy, wywłoka jedna. Penelopa niewiele myśląc wstała, chwyciła dębową laseczkę i narzuciła na zgrzebną koszulę nocną jeszcze mocniej posunięty w wieku szlafrok, odurzająco pachnący naftaliną i kocią sierścią. Odpowiednio ubrana, w siatce przytrzymującej misternie nałożone na wałki włosy - chciała jutro zachwycać fryzurą - wyszła z mieszkania, od razu przechodząc do drzwi tej całej Wally, Mally, Kelly. Nieważne, ważne, że dziewucha wyobrażała sobie nie wiadomo co, czyniąc po nocach jakieś awantury.
Zastukała do drzwi, najpierw pięścią, lecz nie doczekując się reakcji, walnęła w nie głową laski. Trzykrotnie, donośnie, zapewne wywołując więcej hałasu niż pokrzykiwania, które docierały zza drzwi. W końcu otwartych, ze skrzypieniem. Penelopa nie czekała aż stojąca w drzwiach dziewczyna zacznie się tłumaczyć: od razu wyciągnęła najcięższe działa, otwierając prawie bezzębne usta. - CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ DZIEWUCHO O TEJ PORZE W NOCY CO TU SIĘ DZIEJE? - wrzasnęła na jednym wydechu, po którym dostała potwornego ataku kaszlu, na chwilę przerywającego wstęp do sąsiedzkiej afery. - Kawalerów się sprowadza o tej porze? Matka wie? A ojciec wie? A wuj? Jak się prowadzi panna? - kontynuowała po chwili już odrobinę ciszej, bliska zawału z oburzenia, nie powstrzymując się jednak od ciekawskiego zaglądania dziewczynie przez ramię, by zobaczyć ten zastęp kawalerów, tłukących się po nocy.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Łazienka 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łazienka [odnośnik]28.05.18 16:48
Tajfun w swej nowej formie osiągnął nie małe gabaryty. Co gorsze wyglądało na to, że wcale przy tym nie stracił na swym temperamencie. Jak zwykle żywy i nieporadny. Tyle dobrego, że jednak mimo wszystko na tyle wyciszony w tym momencie, że nie miał probvlemów z usłuchaniem mojej komendy. Siedział na przeciwko mnie. Jako, że jego szyja była długa to miał ją też pochyloną. I tak siedząc pokracznie, nie mieścił mi sie prawie w łazience. Śmiechy śmiechami, lecz co ja miałam z nim zrobić? Jak długo urok lub też eliksir którym potraktowali mi czworonoga miał na niego działać? Nie znałam się na alchemi, nawet więc nie byłam pewna czy to co widziałam w tym momencie było efektem mikstury czy tez nie. Nie znałam się tez na transmutacji, chociaż by przewidzieć czas działania zaklęcia to powinnam mieć wiedzę z zakresu numerologii. Chyba. Przygryzłam dolną wargę patrząc na mojego współlokatora. Chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, lecz czarowałam go w tym momencie swoim urokiem rozpościerając aurę księżniczki w opałach. Co jak co - może był trochę gburowaty, lecz to w sumie była cecha tych takich bardziej pilnych uczniów. Tak też się trochę prezentował - że niby inteligentnie.
W tym samym momencie ktoś się zaczął dobijać do drzwi. Podskoczyłam, a w moich wielkich jak spodki oczach pojawiła się panika. Bezwiednie przygryzałam paznokcia patrząc na drzwi i mając nadzieję, że próba dobijania się nie powtórzy i będę mogła udać, że nie ma mnie w domu. Na nieszczęście ktoś w drzwi załomotał ponownie. Co robić!?
- Nie, Mort... - Syknęłam wiedząc, jak ten ze zblazowaniem i znudzeniem skierował swe kroki ponownie do łóżka. Niech mu bahanki zjedzą brwi! Ja sama z braku laku wygasiłam światło swojej różdżki. Zamknęłam Tajfuna za drzwiami łazienki. Potargałam swoje włosy i mając nadzieję, że wyglądam jak zombie i że wzbudzi to trochę współczucia. Następnie uchyliłam drzwi szykując się na jakąś tragedię. I nie wiele się pomyliłam. Mrużyć musiałam oczy by ślina sąsiadki wizji mi nie zalała. Na czole wyskoczyłam mi zmarszczka sugerująca że kobieta jest głośna.
- Ojoj... czy pani jest chora...? Była pani u lekarza? Doktur przypisał może jakiś syropek? Nie chcę nic straszyć, lecz ten kaszel to brzmi jak początek poważnej grypy - nie umiem kompletnie kłamać, więc tak trochę odpowiadam jej totalnie nie na temat sama zasypując ją pytaniami niepowiązanymi nijak z jej problemem. Co powiedzieć - głupa palę czepiając się jej charkliwego kaszlu jak tonący brzytwy. Patrzę na nią z troską i ciagnę ten absurd dalej jak gdyby nigdy nic- Syn odwiedza? A może córka? Wnuki może?
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Łazienka [odnośnik]28.05.18 19:18
Sękata dłoń chwyciła się za serce: Penelopa zacisnęła szponiaste palce na pamiętającej lepsze czasy koszuli nocnej, chcąc okazać w pełnej krasie swe niezadowolenie z prowadzenia się młodziutkiej sąsiadki. Co też te lafiryndy miały teraz w głowie! W nocy urządzać sobie harce, gdy porządni obywatele zaznają odżywczego snu! Starowinka nie sądziła, że ta panienka Moore należy do takich a owakich dziewoi, ale, niestety, dobra opinia, jaką cieszyła się Sally, odeszła w zapomnienie. A wszystko to przez donośne hałasy, zbyt dziwaczne i zbyt zwierzęce, by Penelopa mogła złożyć je na karb bogatej wyobraźni lub problemów z kanalizacją. Kamienica posiadała wiecznie zapchane rury, owszem, wyśpiewywały one swą niepokojącą melodię niektórych nocy, zwłaszcza tuż po przymrozkach, ale to, co słyszała tego wieczoru nijak miało się do znajomych już dźwięków. Za ścianą działa się Sodoma i Gomora, ot co.
Penelopa spodziewała się, że dziewczę ujawni się przed nią w negliżu - na szczęście do tego nie doszło - oraz że zarzuci ją przeprosinami. Niestety, nic takiego się nie stało, brunetka nie okazała skruchy, co zbulwersowało kobiecinę jeszcze bardziej. Zachłysnęła się powietrzem ponownie, próbując zrozumieć o co temu dziewuszysku chodzi. Jaka choroba? Jaka grypa? Jakie wnuki? Staruszka zgłupiała nie mniej niż stojąca za progiem dziewczyna, lecz Sally nie udało się zbić sąsiadki z tropu. Przeżyła zbyt wiele, by dać się zmanipulować, nawet w środku nocy i w przedsionku rozległego zawału serca. - ŻADNA GRYPA - wykrzyknęła w odpowiedzi, zapewne robiąc więcej hałasu niż dziesięć panienek Moore (z dziesięcioma gachami) razem wziętych. - Człowiek chce spać a tu się jakieś odstawiają niecne sprawki! - kontynuowała zajadle tyradę, robiąc się coraz czerwieńsza na wychudłej twarzy. - Proszę wyprosić kawalerów, to się nie godzi, to porządna kamienica a nie przybytek ladacznic! Ja tu od pół wieku mieszkam, ja tu sobie wypraszam takie harce odprawiać! - mówiła coraz ciszej, coraz bardziej zmęczona podejmowanym wyzwaniem. To już nie te lata, gdy mogła wrzeszczeć na męża nieboszczyka całymi godzinami. Wyszła z wprawy.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Łazienka 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łazienka [odnośnik]01.06.18 19:58
Szczerze to kompletnie mi przez myśl nie przeszło by przepraszać. Ani teraz, ani też wcześniej. Trochę za impulsywna byłam na to by dumać nad tym, jakie konsekwencje mogą przyciągnąć moje działania. Zawsze tak było - najpierw ciało robiło, a potem głowa starała się nadgonić. Nie inaczej było i teraz, kiedy to będąc pod wpływem całej masy różnorodnych emocji stałam przed sąsiadką. Nie wiedziałam jeszcze, że robię coś złego, że tak właściwie hałas mógł zostać odczytany jako moje przewinienie za które powinnam się kajać. Bardziej postrzegałam całe to wydarzenie za psikus o którym nikt nie mógł się dowiedzieć. Nie będzie kłamstwem, że czułam się trochę przez Bertiego jakbym znów była na drugim roku i oto właśnie ktoś poskarżył się prefektowi że jestem niegrzeczna. Problem polegał na tym, że nie miałam dwunastu lat, a moja kamienica nie była Hogwartem, zaś tutejsza okolica pozbawiona była magii. Rzeczywistość nie potrzebowała za dużo czasu by zweryfikować sytuację. Starowinka się zdenerwowała, a ja pod wpływem stresu i paniki wypaliłam z totalnie z czymś kosmosu przywdziewając dobrą minę do beznadziejnej gry. Ja to chyba czasem w głowie to siano wynoszę z tych stajen po których się krzątam. Nie ma co. Najgorsze jednak dopiero miało nastąpić. Oto bowiem nagle okazało się że mój zwód taktyczny dla starowinki wcale nie był czymś nie do przeskoczenia. Wręcz przeciwnie. Do tego pomarszczona przeszła natychmiastowo do ofensywy, która w dosadny sposób pokazała mi jak to wszystko mogło być postrzegane przez osobę trzecią - te całe hałasy. Może w tym momencie to nawet zdecydowałabym się na jakieś przeprosiny, lecz nie po tym co usłyszałam! Nie po tych wszystkich oszczerstwach! Ja sobie nie pozwolę!
- O ty....ty stara kuno niecna! Ja tu z troską i niepokojem, a ty tu do mnie z takimi oszczerstwami! Co pani ma w ogóle w głowie, by tak mi zarzucać takie...takie.... - skrzywiłam się - Pani nienormalna jest! Chodzić po nocach i tak ludzi oczerniać! Kawalerów to pani ma w tej swej pomylonej głowie!- mówię jej i wygarniam, choć wątpię szczerze że w tym uniesieniu mam cokolwiek racji bo to uniesienie więc jej syczę, wygrażam i podnoszę głos by wszyscy wiedzieli, że wariatka. O.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Łazienka [odnośnik]02.06.18 20:44
Kuro niecna. Penelopa aż zachwiała się na swych chudych nóżkach a przód ulubionych, puchatych bamboszków uniósł się w powietrze. Jakże śmiała! Ta małolata przekraczała wszelkie granice, na Merlina; gdyby słyszała to świętej pamięci mamusia, najdroższa Gertruda, zeszłaby z tego świata w ciągu sekundy. Na szczęście jej córka była znacznie silniejsza. Starowinka przeżegnała się, wytrzeszczając oczy na plującą jadem oraz oburzonymi słowami kobietę, nie dość, że nie przepraszającą, to jeszcze stosującą dziki słowny atak. Wykrzywienie młodej buźki nie uszło uwadze Penelopy, odczuła przy tym pewne zadowolenie. W tym grymasie nie było Sally do twarzy i piękne rysy straciły nieco na uroku, uwypuklając prawdziwą naturę panny Moore - naturę diabelską, do szpiku kości złą i zdegenerowaną. - Co to za maniery! I obelgi, obraża mnie ta niegodna dziewucha, niech no tylko usłyszy właściciel kamienicy! - tym razem Penelopa przeszła do ochrypłego szeptu, zbyt wzburzona reakcją pannicy, by móc marnować energię na kolejne wrzaski. Ostry rumieniec wykwitł pomiędzy fałdami pomarszczonej skóry i setką zmarszczek. - I niech no pani rodzice się o tym dowiedzą, ja już tego dopilnuję, listy popiszę, przekażę, co córeczka wyczynia! - zapowietrzyła się sąsiadka, rzucając słowa na wiatr: zapewne za kilka dni zapomni już o tej sprawie, skupiona na własnym kółku literackim oraz przyjaciółkach, ale tej nocy scysja z okropną sąsiadką przesłaniała jej zdrowy osąd. - Na policję doniosę! Za obrazę godności, za jakieś wulgaryzmy okrutne - żaliła się dalej. - I za zakłócanie ciszy nocnej - uściśliła, bowiem był to racjonalnie jedyny powód mogący naprawdę wpędzić Sally w jakiekolwiek, nawet drobne, nieprzyjemności. Penny była jednak niezwykle zmęczona, miała też swój honor, dlatego postanowiła nie zniżać się dalej do poziomu niegrzecznej dziewuchy. Prychnęła tylko, poprawiła podomkę i koszulę nocną, po czym, rzucając Moore ostatnią przestrogę, odwróciła się i pokuśtykała w stronę swoich drzwi, licząc na to, że zdołała wystraszyć sąsiadkę odpowiednio mocno, by móc teraz zasnąć snem sprawiedliwej. Bez dziwacznych odgłosów zza ściany.

| ztx2


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Łazienka 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Łazienka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach