Wydarzenia


Ekipa forum
Parkiet [ślub]
AutorWiadomość
Parkiet [ślub] [odnośnik]27.01.17 21:22
First topic message reminder :

Parkiet

Parkiet stanowi nieodłączną część sali balowej i przeznaczony jest tylko i wyłącznie dla miłośników tanecznych zabaw. Jest to miejsce idealne, by - przy stałym akompaniamencie wybornej orkiestry - porwać w objęcia swoją (bądź cudzą) partnerkę.


Zabawa taneczna

Dziękujemy za zgłoszenie się do zabawy! Jeżeli któryś z uczestników nie zdążył jeszcze napisać posta - nie szkodzi, wciąż możecie dołączyć w tej kolejce (i każdej następnej, gdyż uznaję, że wszystkie zgłoszone pary fabularnie znajdują się na parkiecie). Aktualny ranking uczestników znajduje się poniżej; liczby w nawiasach przy nazwiskach oznaczają wartość bonusu do kostek, który przysługuje za biegłość tańca oraz posiadane przedmioty (jeżeli coś się nie zgadza, dajcie mi znać na pw).

L.p.ParaIIIIIIIVVsuma
3.Marcel Parkinson (20)
Odette Baudelaire (15)
355032725
10.Ulysses Ollivander (5)
Evelyn Slughorn (5)
550530422
4.Lupus Black (5)
Victoria Parkinson (10)
330334420
2.Perseus Avery (1)
Deirdre Tsagairt (5)
350060216
5.Craig Burke (1)
Auriga Slughorn (5)
150032516
9.Percival Nott (5)
Inara Nott (1)
105060416
6.Edgar Burke (5)
Ziva Burke (5)
30303-2411
8.Mortimer Flint (10)
Wynonna Burke (0)
10003206
7.Titus F. Ollivander (1)
Polly Havisham (0)
00300003
1.Adrien Carrow (1)
Darcy Rosier (5)
30003-402

Zabawa odbywa się na parkiecie sali balowej, który na czas jej trwania został zarezerwowany tylko dla uczestników - pozostali goście znajdują się w innych częściach dworku, bądź obserwują zmagania tańczących. Pary ustawione są na obrzeżach koła, według schematu poniżej (numery odpowiadają numerom z listy rankingowej).



Tańcem wybranym do zabawy jest walc wiedeński, tańczony do muzyki wygrywanej przez orkiestrę. W trakcie całego utworu pary poruszają się po okręgu (niezależnie od tego, jakie figury będą wykonywać).

Opis zadania oraz obowiązującej w nim mechaniki będzie pojawiał się na początku każdej rundy. W razie jakichkolwiek pytań, kontaktujcie się ze mną prywatnie (profil, gg: 2830032).



[bylobrzydkobedzieladnie]




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget



Ostatnio zmieniony przez Percival Nott dnia 22.02.17 2:26, w całości zmieniany 18 razy
Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott

Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]20.02.17 23:40
The member 'Ulysses Ollivander' has done the following action : rzut kością


'k100' : 81
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Parkiet [ślub] - Page 21 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]21.02.17 0:08
Zapomniała o różach? A może nawet nie chciała ich łapać? Gdy na nowo wróciła w objęcia Percivala, nawet nie poruszyła się w kierunku wirujących kwiatów. Nie dlatego, że nie doceniała ich piękna. Otulała ją dziś wystarczająca ich aura, by czuła satysfakcjonujący dosyt. Zapewne śmiałaby się próbując chwycić w dłonie delikatne płatki, ale zbyt często otulał ją zapach bzu, żeby mogła przywiązywać wagę do innych kwestii. Możliwe, że i jej ciało zgadzało się z wewnętrznym (nieświadomym) postanowieniem, by umysł działał na wybiórczych zasadach. pamiętała nauki tańca, nie tylko te z nakazu guwernantek. Tańczyła często z ojcem, który uczył jej czegoś więcej niż pamięciowych figur i rytmu. Przekazywał jej żywioł, który czasem (a nawet częściej) wiódł prym pośród melodyjnych kroków, dziwnie wybijających się ponad wygrywany rytm. Więcej miał bowiem wspólnego z wygrywanym w piersi dźwiękiem, który wzmagał werwę płynąca we krwi. Zerknięciem ciemnych źrenic otaksowała Adriena i jego ciemnowłosą partnerkę taneczną. Jej ojciec - mimo wieku - prezentował się szalenie...atrakcyjnie? Nie wiedziała, jak mogła inaczej to określić, ale uśmiechnęła się do własnych myśli, czując jak przemyka przez nie jedna proszona? nieproszona myśl i zamglona postać czarnowłosej kobiety o oczach koloru parzonej kawy i uśmiechu niosącym niewymowne ciepło. To ona...powinna starć o boku Adriena.
Wróciła spojrzeniem do mieniących się zielenią tęczówek. Tylko przez sekundę pozostawiając w swoich własnych ulotną nutę smutku. To nie był czas na to, co miała zapomnieć. Jej myśli zajmować miał on i poddała się im bez pośpiechu, ale z przyjemnością. Ostatnie takty prowadzonej melodii niech zagrają w ich krokach coś więcej, niż tętniący na parkiecie rytm. Jeszcze jeden krąg i obrót pośród niewidzialnej linii wirowania.
- Chodźmy stąd - szepnęła ledwie poruszając ustami. Jednak nie odrywając wzroku od jego twarzy - jej słowa mógł sczytać bez kłopotu.
Wyzwanie.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Parkiet [ślub] - Page 21 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]21.02.17 0:08
The member 'Inara Nott' has done the following action : rzut kością


'k100' : 79
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Parkiet [ślub] - Page 21 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]21.02.17 6:51
Była blisko, ale niewystarczająco, aby dosięgnąć kwiatu. Słysząc subtelną zmianę w muzyce, która jasno sugerowała zbliżający się koniec walca, zrezygnowała z dalszych podejść łapania róży. Miała świadomość, że nie wygrają, ale cieszyła się z samego faktu wzięcia udziału w rywalizacji tanecznej. Przecież jej partnerem było lord Burke, który bał się tańca jak pocałunku dementora. Nawet dla tak niecodziennego widoku, warto było!


So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you
☙ ❧
Ziva Burke
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3515-ziva-burke https://www.morsmordre.net/t3596-karmelek https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f295-durham-barnard-castle
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]21.02.17 6:51
The member 'Ziva Burke' has done the following action : rzut kością


'k100' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Parkiet [ślub] - Page 21 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]22.02.17 2:22
Podsumowanie zabawy

Zakończyła się ostatnia runda! Dodatkowe punkty za zaprezentowanie się zdobyli: Marcel (+5), Auriga (+5), Edgar (+4), Inara (+4), Ulysses (+3), Victoria (+3), Perseus (+2), Odette (+2), Lupus (+1) oraz Evelyn (+1).

Ranking, po ostatecznym podliczeniu punktów, przedstawia się następująco:

L.p.ParaIIIIIIIVVsuma
3.Marcel Parkinson (20)
Odette Baudelaire (15)
355032725
10.Ulysses Ollivander (5)
Evelyn Slughorn (5)
550530422
4.Lupus Black (5)
Victoria Parkinson (10)
330334420
2.Perseus Avery (1)
Deirdre Tsagairt (5)
350060216
5.Craig Burke (1)
Auriga Slughorn (5)
150032516
9.Percival Nott (5)
Inara Nott (1)
105060416
6.Edgar Burke (5)
Ziva Burke (5)
30303-2411
8.Mortimer Flint (10)
Wynonna Burke (0)
10003206
7.Titus F. Ollivander (1)
Polly Havisham (0)
00300003
1.Adrien Carrow (1)
Darcy Rosier (5)
30003-402

Gdy tylko zamilkły ostatnie nuty walca, po sali balowej rozniosło się echo oklasków. Trzem zwycięskim parom, które w trakcie całej zabawy poradziły sobie najlepiej, wręczono nagrody: Marcel, Ulysess oraz Lupus otrzymali po ozdobnej butelce wyśmienitego Toujours Pur, natomiast Odette, Evelyn i Victorii wręczono po okrągłym, złotym puzderku, inkrustowanym kamieniami szlachetnymi, układającymi się w kwiatowe wzory; zawieszone na delikatnym łańcuszku, kryły w sobie miejsce na fotografię oraz lusterko, wygłaszające komplementy pod adresem posiadaczki za każdym razem, gdy się w nie spojrzało.

Po złożeniu gratulacji zwycięzcom, muzyka rozległa się na nowo, a na parkiecie zaczęło pojawiać się coraz więcej par.


Dziękuję wszystkim z całego serduszka za udział w zabawie - mam nadzieję, że bawiliście się chociaż odrobinę dobrze. ♥ Temat z parkietem pozostawiam do Waszej dyspozycji, możecie śmiało pisać tutaj swoje wątki.



I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Parkiet [ślub] - Page 21 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]22.02.17 22:42
Nagle muzyka ucichła, a konkurs taneczny został zakończony. Kończąc ostatnie kroki dygnęłam przed lordem nisko, dziękując mu za prowadzenie mnie w tańcu, za towarzystwo, za miłe słowa.
Zaraz zostały podane wyniki i z ogromnym zdziwieniem przyjęłam fakt, że zajęliśmy trzecie miejsce. Za te niefortunne początki myślałam, że będziemy gdzieś w połowie stawki, dlatego niezwykle ucieszyłam się, że się nam udało. Przyjęłam prezent z wdzięcznością, z radością spoglądając na Lupusa. Taka głupota, trzecie miejsce w konkursie tanecznym, a jednak niezwykle cieszyło. Otworzyłam prezent, przeglądając się w lusterku.
- O, jakie piękne uczesanie! - usłyszałam od razu.
Z lekkim uśmiechem zamknęłam puzderko i odwróciłam się w stronę lorda. Spojrzałam na niego i na jego prezent. Zaśmiałam się cicho, przykładając dłoń do ust, coby ukryć uśmiech.
- Lordzie, jestem niezwykle szczęśliwa, że dzięki pana idealnemu prowadzeniu udało nam się osiągnąć tak dobry wynik - pochwaliłam go.
Naprawdę uważałam, że to dzięki jego pracy udało nam się tak dobrze zaprezentować. Chociaż faktycznie, na początku nie szło nam najlepiej, być może dlatego, że dawno nie mieliśmy okazji spotkać się w tańcu, być może rozpraszały nas inne fakty, to jednak w końcu znaleźliśmy wspólny język i swoimi umiejętnościami zachwyciliśmy widownię.
Muzyka znów zaczęła grać, a na parkiet wyszły kolejne pary, które wcześniej nie brały udziału w konkursie, ja jednak, mimo że bardzo chciałam ponownie stanąć u boku lorda Black i jeszcze potowarzyszyć mu w tańcu, o ile mnie o to poprosi, chciałam również odpocząć i upić kilka łyków wina. Dlatego wzięłam kieliszek z lewitujących tac, które unosiły się pomiędzy naszymi głowami i odwróciłam w stronę Lupusa.
- Czy zechcesz potowarzyszyć mi przy stole? Chciałabym odpocząć - poprosiłam.
Ruszyłam w stronę stołów, wcześniej układając dłoń na ramieniu towarzyszącego mi mężczyzny. Szliśmy spokojnie, nic nie zapowiadało, że dojdzie do jakiegoś incydentu, kiedy jedna para, zapewne podczas zamyślenia w tańcu, wpadła prosto na mnie. Na szczęście nie przewróciłam się, zapewne dzięki szybkiej reakcji Lupusa, aczkolwiek kieliszek z winem wyślizgnął mi się z ręki i wylądował wprost na sukni kobiety, która, z tego co pamiętam, tańczyła u boku lorda Avery’ego.
Chwile minęło nim to zauważyłam, zajęłam się pierw sobą i dziękowaniem Lupusowi, że nie pozwolił, aby stała mi się krzywda. A gdy już dostrzegłam fakt, że oblałam jakiejś pani suknie, bardzo ładną swoją drogą, przystanęła zdezorientowana, otworzyłam szerzej oczy, zasłaniając usta dłonią i nie wiedząc co mam powiedzieć. Taki wstyd.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]23.02.17 12:48
Obezwładniające towarzystwo Perseusa na szczęście nie wpłynęło druzgocząco na ostateczną ocenę ich tańca i choć nie znaleźli się na podium, to stali o krok od niego, co całkowicie wystarczało Deirdre. W uszach ciągle pielęgnowała brzmienie walca wiedeńskiego i choć orkiestra zaczęła wygrywać zupełnie inną melodię, porywając widzów konkursu do tańca, to Tsagairt zrezygnowała z dalszych cielesnych uciech, woląc dyskretnie zniknąć z oświetlonego świecami parkietu, gdzie rzucała się w oczy. Pozwoliła sobie tylko na uprzejme dygnięcie Avery'emu, kurtuazyjne podziękowanie za wspólnie spędzone chwile oraz przekazanie mu dwóch białych róż, z zaznaczeniem, by podarował je swojej drogiej małżonce. Nie musiała dodawać nic więcej, większość komunikacji rozgrywała się bowiem między nimi w intensywnych spojrzeniach, dla postronnych będących wyrazem łaskawej sympatii, a dla ich dwójki: znaczących więcej od nawet najdokładniejszych słów.
Gdy pożegnała się już z lordem Averym, szybko wtopiła się w tłum, poprawiając nieco opadający rękaw pudrowej sukni. Zamierzała udać się prosto do mniejszej sali, gdzie oferowano przekąski (w ogóle nie była głodna, chociaż zdecydowanie powinna spróbować doskonale prezentujących się słodkości - jeśli nie z szacunku do organizatorów, to ze względu na opadające z sił ciało, stające się ostatnimi tygodniami wręcz zbyt szczupłe) oraz alkohol, a potem grzecznie oczekiwać powrotu lorda Selwyna z dżentelmeńskiej dyskusji. Obróciła się lekko i skierowała kroki w stronę wysokich drzwi, lecz nie zdążyła dojść nawet do połowy sali balowej, gdy poczuła nieprzyjemną wilgoć na przodzie sukni.
Mimowolnie przystanęła, spoglądając w dół. Jasnoróżowa kreacja pokryta była teraz krwistoczerwoną plamą, która rozszerzała się z każdą sekundą, doszczętnie przemakając przed tiulowy, lekki materiał. Deirdre zamarła, czując, jak zdziwienie zmienia się w syczącą wściekłość. Opanowała ją jednak (wraz z chęcią sięgnięcia pod suknię i wyszarpania zza pasa pończoch różdżki) natychmiastowo i gdy podnosiła głowę, by spojrzeć na przyczynę swego nieszczęścia, na jej bladej twarzy malował się tylko smutek i szok. - Och - wydała z siebie teatralne westchnięcie ponownie zerkając na swoją zniszczoną suknię. Hojnie oblana winem, zaczynała przylepiać się nieelegancko do jej klatki piersiowej a odstający przed chwilą materiał stawał się przeźroczysty, odsłaniając szorstką fakturę koronkowej bielizny. Tsagairt przywołała na twarzy ostry rumieniec i z doskonale oddaną bezradnością i zakłopotaniem, zakryła dłońmi zabudowany dekolt, niezdolna na razie do podjęcia dalszych działań. Najchętniej odwróciłaby się na pięcie i zniknęła, ale w równie zdziwionej szlachciance rozpoznała lady Parkinson, a w towarzyszącym jej partnerze: Lupusa. Doskonale.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]26.02.17 14:41
Evelyn zdała sobie sprawę, że jej końcowa prezentacja nie wypadła najlepiej, ale niedługo po tym muzyka ucichła i taniec dobiegł końca. W sali rozległy się oklaski; to inni uczestnicy wesela oklaskiwali pary, które właśnie zakończyły poruszanie się po parkiecie w pełnym gracji walcu. Okazało się jednak, że mimo tej końcówki ona i Ollivander byli wśród trzech najlepszych par. Zdziwiło ją to, bo spodziewała się raczej, że to para młoda albo jej kuzynka, Auriga, zalśnią znacznie jaśniej. Nie wiedziała, co jest zasługą tego sukcesu. Szczęście, odpowiedni nastrój, dobre prowadzenie przez partnera, czy może coś innego?
- Dziękuję za taniec, lordzie Ollivander. To był naprawdę przyjemny wieczór - podziękowała mu grzecznie. Choć praktycznie go nie znała, czuła, że prowadził ją pewnie, i chociaż nie wyglądał na częstego bywalca parkietów, potrafił się po nich poruszać. Mimowolnie wywarł na niej pewne wrażenie. - Kto wie, może jeszcze kiedyś się spotkamy? - zapytała już ciszej, a kącik jej ust lekko uniósł się do góry. Może będzie ku temu okazja na innym wydarzeniu towarzyskim? Chętnie poznałaby go bliżej, musnęła nieco tę aurę tajemnicy i wycofania, którą zdawał się otaczać. Nie wiedziała jeszcze, że spotkanie nastąpi nawet szybciej, niż myślała, i to wcale nie na kolejnym ślubie ani innym wydarzeniu podobnego typu.
Przyjęła podarowane jej inkrustowane puzderko na łańcuszku, w którym znajdowało się lusterko i miejsce na zdjęcie. A później pożegnała się ze swoim tanecznym partnerem i odeszła z zamiarem odszukania swoich krewnych.

| zt. dla Evelyn




Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.

Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]27.02.17 12:00
Pod koniec poszło nam jeszcze lepiej, niż się spodziewałem. Kilka obrotów wokół własnej osi, wyważone kroki i chwilę później dźwięk oznajmiający zakończenie konkursu. Wyprostowałem się, przez chwilę uśmiechając się nikle. Zadowolony, że udało mi się zerwać różę, której udało się zdobyć uznanie lady Parkinson. Wiedziałem, że komu jak komu, ale jej nie musiałem prawić komplementów odnośnie urody, ale chciałem. I uważałem, że nawet oczywiste stwierdzenia od czasu do czasu wymagają wypowiedzenia ich na głos. Ukłoniłem się głęboko przed swoją taneczną partnerką zastanawiając się, czy chciała spędzić resztę wieczoru ze mną, czy jednak w towarzystwie innego kawalera, których zdecydowanie nie brakowało. Zanim jednak zdołałem zadać pytanie, usłyszałem wyniki konkursu. Dość zadziwiające, musiałem przyznać. Nie spodziewałem się stanąć na podium. Nie po tym feralnym początku i mojemu gubieniu prowadzenia. Może faktycznie wystarczyło trochę dobrej woli oraz skupienia. Podziękowałem wręczającemu nagrodę za piękne Toujours Pur, idealnie nadające się do mojej kolekcji. Jedynym problemem było to, że nie miałem pojęcia gdzie je tymczasowo schować. Kieszenie szaty nie były tak pojemne, stąd pozostawało mi jedynie ściskanie szyjki butelki w dłoni w nadziei, że o niej nie zapomnę.
Najgorszym było to, że słowa mojej towarzyszki nie były do końca zgodne z prawdą. A już na pewno nie początek naszych tańców. Jednak nie mogłem (i nie chciałem) się do tego przyznawać, dlatego skinąłem lekko głową spokojnie przyjmując niniejszy komplement.
- Jednak byłoby to niczym bez tak znakomitej partnerki – odpowiedziałem niemal od razu, samemu jednak nie łapiąc za kieliszek wina z powodu braku możliwości manewru. Postanowiłem zrobić to po wybraniu miejsca. Tymczasem zamierzałem właśnie zadać pytanie o jej plany na dzisiejszy wieczór kiedy muzyka rozbrzmiała na nowo. Wraz z nią propozycja ubiegająca moje wszystkie wątpliwości. Ponownie kiwnąłem głową; krótko, oszczędnie. Wystawiłem w kierunku Parkinsonówny swoje własne ramię, na którym kolejny raz mogła się wesprzeć. Zacząłem prowadzić ją w stronę upatrzonego przeze mnie zakątka, ale widocznie nie wszystko miało iść dziś gładko.
Nie wiedziałem nawet co się dokładnie stało. Zobaczyłem jedynie chwiejącą się Victorię, czerwoną plamę na (jeszcze) nieznajomej kobiecie i przerażenie w obu twarzach. Nie zdążyłem zapobiec temu incydentowi, udało mi się tylko odłożyć butelkę na najbliższy blat i chwycić blondynkę zanim by upadła. Wziąłem głęboki wdech starając się zachować spokój. Podniósłszy wzrok na drugą z kobiet rozpoznałem jej twarz.
- Deirdre – powiedziałem cicho, trochę zdezorientowany. – Najmocniej przepraszam, omyłkowo szturchnąłem ręką lady Parkinson – wyjaśniłem zaraz; nie wypadało przecież obarczać kobiety winą, zwłaszcza, że nie była wcale jej, ale tańcząca para już dawno oddaliła się od miejsca zdarzenia. Dopiero po wypowiedzianych słowach dostrzegłem prześwitujący materiał, więc odwróciłem wzrok i ściągnąłem z siebie marynarkę, trochę niedbale zakładając ją na ramiona Tsagairt. Jednocześnie szukałem wzrokiem jakiegoś skrzata, który mógłby pozbyć się plamy. Nie chciałem chyba wyciągać przy wszystkich różdżki, mogło to zostać źle odebrane.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]01.03.17 1:18
Ostatnie takty przyjmował cierpliwie, ale z coraz większym pragnieniem oddalenia się z parkietu, myśl o świeżym powietrzu przyjmując o wiele bardziej entuzjastycznie niż Toujours Pur, które zaraz miało trafić w jego ręce. Zawirowali lekko w rytmie, pozwalając czerwonej sukience lady Slughorn omieść kostki i spłynąć na swoje miejsce w zwiewnym (choć nie idealnym) zakończeniu. Po wszystkich tanecznych odejściach i rozłączeniach nie tańczyło im się tak dobrze, ale najwyraźniej na tle innych par wciąż prezentowali się dobrze. Delikatne zaskoczenie ogarnęło Ollivandera, kiedy wywoływano zwycięzców, ale przybrał odpowiednią do okoliczności maskę, uprzejmym uśmiechem dziękując wręczającym nagrody, po czym odprowadził partnerkę nieco na bok, aby oszczędzić sobie oraz jej spojrzeń. W takim rozwoju wydarzeń nie mogli ich uniknąć, ale Ulysses konsekwentnie je ignorował. Ciekawość zawsze była obecna na tego typu uroczystościach, a plotki zapewne miały obejść przeróżne zakątki salonów i domostw. Nie wątpił nawet, że uda mu się uniknąć szczebiotu rozradowanej matki, wyraźnie zadowolonej z takiego wyjątkowego obrotu spraw. Jej syn, tak oporny w kontaktach z kobietami, wybredny i (jej zdaniem) niezdecydowany, prowadzi damę zgrabnie i zjawiskowo, prezentując się z nią lepiej niż dobrze. Męczarnie na horyzoncie.
- Przyjemność po mojej stronie - odpowiedział krótko, dopełniając ostatnich, wystawnych formalności, z uprzejmym skinieniem głowy decydując się nawet na bardzo subtelny uśmiech. Nikt by się nie połapał, że ma ochotę sobie iść. - Do zobaczenia, lady Slughorn, niech wieczór pozostanie miły - życzył ostatnimi słowami, zanim rozeszli się i pozostawili po sobie nie więcej niż szepty w tle, ale któż chciałby się skupiać na tak błahych otoczkach? Przyjemniej było posłuchać szumu drzew, które czekały już na zewnątrz.

/zt


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Parkiet [ślub] - Page 21 Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]02.03.17 23:13
Gdyby nie ten nieprzyjemny incydent, na pewno dzisiejszy wieczór mogłabym uznać jako bardzo udany. Ale tylko osoba z moim szczęściem mogła na sam koniec zabawy zrobić coś tak okropnego. Cóż z tego, że nie była to moja wina, a pary, która od razu się zmyła, kiedy to mój kieliszek poleciał na obcą mi kobietę i to mi przypadła cała wina. Całe szczęście lord Black stał na posterunku i złapał mnie nim i ja wylądowałam na ziemi, jego mocne ramiona zacisnęły się na moim ciele dzięki czemu udało mi się utrzymać równowagę. To on też wziął na siebie winę rozlania zawartości kieliszka, chociaż było to kompletnym kłamstwem. Patrzyłam zdezorientowana to na niego, to na obcą mi kobietę. Na dłużej wzrok zatrzymałam na jej sukni, która szybko nasiąkła cieczą i zaczęła przylegać do jej ciała uwydatniając conieco. Przyłożyłam dłoń do ust, lekko wystraszona, lekko zdezorientowana, lekko zniesmaczona. Szybko jednak opuściłam dłonie po sobie, splotłam je z przodu i z pełnym żalu wzrokiem spojrzałam na kobietę.
- Najmocniej przepraszam, naprawdę nie chciałam pani oblać. Pani suknia… - spojrzałam na nią jeszcze raz i na Lupusa, mając nadzieję, że nie przygląda jej się zbytnio. - Może uda się jakoś usunąć plamę? Pani służka na pewno sobie z tym poradzi…
Zapewniłam, chociaż sama nie byłam co do tego przekonana. Pamiętam, gdy byłam młodsza, mi również udało się poplamić suknię i już więcej jej nie założyłam, bo nikomu nie udało się jej do końca doprać. Aczkolwiek nie miałam zamiaru mówić tego na głos, liczyłam mocno, że weszły jakieś nowe środki czystości, które potrafią pozbyć się takich plam. Ja się na tym nie znam, ale nasze służące na pewno by wiedziały co z tym począć.
Zerknęłam na Lupusa rumieniąc się ze wstydu. Jeszcze chwilę temu mówiłam mu, że zawsze dbam o to, aby moja opinia dobrze wychowanej panny nie uległa pogorszeniu, a teraz pozwoliłam, aby doszło do takiej sytuacji. Było mi naprawdę wstyd, schyliłam pokornie głowę, biła ode mnie prawdziwa skrucha.
Jak dobrze, że lord Black zajął się tą kobietą narzucając na jej plecy swoją marynarkę. Wydawało mi się, że powiedział jej imię, więc być może się znali? Ja jej absolutnie nie kojarzyłam, nigdy też nie widziałam jej chyba na żadnym balu czy sabacie, nie wiedziałam więc, czy jest to kobieta szlacheckiego pochodzenia. Ale skoro Lupus ją znał, to chyba tak, prawda?
- Tak bardzo mi przykro, naprawdę. To tylko moja wina, proszę nie obarczać nią lorda Black - zapewniłam ją po raz kolejny. - Może mogłabym to jakoś zadośćuczynić?
Nie mogłam tego przecież tak zostawić. Wina była po mojej stronie, nie lorda Black i nie chciałam, aby to na nim skupiła się złość kobiety. Po za tym, lepiej będzie wyglądać jeśli spróbuje jej jakoś wynagrodzić zniszczoną suknię. Miałam nadzieję, że jeśli gazety będą chciały się o tym rozpisać, to nie zapomną wspomnieć i o tym fakcie. O ja biedna, jeśli mój ojciec dowie się jak okropnie się zachowałam i do czego doprowadziłam, będzie bardzo zawiedziony moją postawą. Chciałam więc zrobić wszystko, żeby zamazać ten incydent czymś dobrym, co pozwoli pokazać mi się z lepszej strony. Ze strony dobrze wychowanej panny.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]03.03.17 14:41
Wino coraz głębiej wsiąkało w pudrowy materiał sukni i Deirdre poczuła wilgotny chłód. Świetnie. O czymś takim właśnie marzyła. O zwróceniu na siebie uwagi, zniszczeniu zachwycającej kreacji (którą rozsądnie miała spieniężyć - te kryształki okalające talię na pewno były prawdziwe) i wpadnięciu na dawnego znajomego, którego śniadej twarzy o ostrych rysach nie mogłaby pomylić z nikim innym. Lupus nie zmienił się zbyt wiele od czasów Hogwartu; dalej postawny, o spokojnym spojrzeniu ciemnych oczu i doskonałych manierach nawet w kryzysowej sytuacji. Gdyby mogła - i gdyby była jeszcze mniej wychowana - z pewnością zaklęłaby pod nosem, irytując się niepomiernie na całą farsę, której stała się bezbronną ofiarę, ale panowała nad emocjami doskonale, uśmiechając się po prostu lekko, z zawstydzeniem, zdziwieniem i pewną nieśmiałością. Czarne loki drżały tuż przy zarumienionych policzkach, a oczy ciągle wpatrywały się w dół, na przód sukni, ubarwionej teraz na fantazyjnie karmazynowy kolor. Deirdre przymknęła na sekundę powieki, dbając o to, by nawet drobne drgnięcie mięśni twarzy nie zdradziło jej morderczych planów wobec nieostrożnej towarzyszki Lupusa. Najchętniej wepchnęłaby różdżkę prosto pomiędzy te różane usteczka, posyłając okrutną klątwę prosto we wnętrzności szlachcianki, lecz musiała poskromić rozsądne odruchy i dalej odgrywać przejętą dzierlatkę o pokojowych intencjach.
- Nic się nie stało, Lupusie - odpowiedziała cicho, podnosząc głowę, by posłać mężczyźnie nieco zakłopotany uśmiech. Dziękczynnym kiwnięciem głowy przyjęła narzuconą na ramiona marynarkę, otulając się nią ściśle, by ukryć fakturę wyłaniającej się spod mokrego tiulu koronki. Z trudem hamowała zgrzytanie zębami; żałowała, że nie założyła gorsetu; odsłonięcie tego elementu bielizny nie byłoby tak zawstydzające jak ukazanie ramiączka stanika lub linii fiszbin. Właściwie własna pruderyjność mocno ją bawiła, lecz i tę emocję ukrywała pod doskonałą maską zawstydzenia, przylegającą do egzotycznych rysów niczym druga skóra. Odetchnęła cicho, poprawiając rękawy doskonale uszytej marynarki, by ukryć plamę i swoją intymność. - Cieszę się, że cię widzę. Pomimo...niesprzyjających okoliczności - zaśmiała się krótko, perliście acz trochę nerwowo, przenosząc w końcu wzrok na główną winowajczynię. Obcięła ją bardzo uprzejmym spojrzeniem, powoli kręcąc głową.
- Naprawdę nic się nie stało. Najwyżej kupię kolejną - wzruszyła lekko ramionami, perfekcyjnie ukrywając fakt, że na tak drogą suknię zapewne nie będzie ją stać przez najbliższych kilkanaście miesięcy. Nie rozpoznawała dokładnie z szlachcianką z jakiego rodu ma do czynienia, ale biorąc pod uwagę, że towarzyszył jej lord Black, musiała być to przedstawicielka godnego rodu. Uśmiechała się więc do niej pokornie, z szacunkiem, chcąc jak najszybciej zniknąć z parkietu, doprowadzić się do stanu względnej używalności...i zdjąć z siebie przemoczony materiał. W towarzystwie lorda Selwyna lub nie, bez znaczenia. - Nie musi panienka przepraszać, naprawdę. Mam nadzieję, że mimo wszystko reszta wieczoru będzie dla was przyjemna - powiedziała delikatnie, nieco nieporadnie dygając przed Victorią i posyłając ostatni uśmiech Lupusowi, po czym odwróciła się na pięcie i zniknęła w tłumie, ciągle mając na ramionach marynarkę mężczyzny. Miała nadzieję, że brak okrycia wierzchniego nie zepsuje mu wesela: naprawdę potrzebowała w tym momencie dodatkowej porcji materiału, dość dokładnie zakrywającego okropną plamę.

| dei zt


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]08.03.17 13:01
Nie spodziewałem się dalszych problemów tego wieczoru. Powinienem; wszystko szło zbyt gładko, a początkowe trudności w zgraniu się podczas tańca nie powinny należeć do ogólnego repertuaru katastrof. Nie wtedy, kiedy udało nam się zająć trzecie miejsce. Mile łechczące ego pomimo jego znikomej wartości. Pewnie w dużej mierze przyczynił się do tego brak na podium Aurigi oraz jej wybrakowanego partnera, który nie potrafił zdobyć dla niej nagrody. Z zadziwiającą lekkością oddawałem się niechęci do lorda Burke, który do tej pory był dla mnie przyjazną personą. Fakt posiadania lub braku szczęścia wydawał się być nieistotny w kontekście możliwości ozdobienia go kilkoma niewybrednymi epitetami, nawet jeśli pozostawały one jedynie w myślach. Być może to właśnie te myśli zaprowadziły nas do tego absurdalnego punktu, w którym tkwiliśmy. Ja, Victoria oraz Deirdre. Zderzenie, któremu nie mogłem zapobiec skupiony na odległych, nieistotnych sprawach zamiast na pilnowaniu swojej partnerki. Dobrze, że nic się jej nie stało, ale widok poszkodowanej Tsagairt nie polepszał mojego samopoczucia. Tak samo jak rosnące poczucie winy najwidoczniej nie tylko we mnie, ale też w lady Parkinson. Zakłopotanie powoli przemieniało się w złość kiedy nie potrafiłem zlokalizować winnej tego zamieszania pary. Powinni przynajmniej w minimalnym stopniu poczuwać się do odpowiedzialności za ten incydent, w końcu nie byliśmy w chlewie, tylko na arystokratycznej ceremonii ślubnej. Niestety pomimo rzucania badawczych spojrzeń w stronę parkietu, nie potrafiłem odnaleźć winowajców.
Jednym uchem słuchałem dalszych tłumaczeń Victorii, drugim je wypuszczałem nie potrafiąc się dostatecznie skupić. Dobrze, że pamiętałem o marynarce. Dzięki temu plama stała się na tyle niewidoczna, by nie gorszych przebywających na sali ludzi. I wtedy wreszcie mogłem spojrzeć na zakłopotaną Deirdre. Niestety nie byłem mistrzem dedukcji; spokojnie dałem się nabrać na te wszystkie pozorne pozy oraz wystudiowaną mimikę twarzy. Powątpiewałem jedynie w możliwość zakupu kolejnej, tak drogiej sukni, ale posiadałem na szczęście tyle taktu, by nie odezwać się na ten temat ani słowem. W przeciwieństwie do mojej towarzyszki wiedziałem, że Tsagairt nie ma szlachetnej krwi, choć kto wie, może dorwała prestiżową pracę lub zamierza wziąć ślub z którymś lordem? Cóż, przez brak uczęszczania w pewne rejony kraju zupełnie nie miałem pojęcia o niektórych sprawach.
- Też żałuję, że widzimy się właśnie w ten sposób – przytaknąłem ze szczerym zawodem pobrzmiewającym w głosie. Tak naprawdę nie zdążyłem zaproponować niczego więcej, bo znajoma ze szkolnych lat ulotniła się równie szybko co miało miejsce całe to zdarzenie. Odetchnąłem głęboko spoglądając tym razem na lady Parkinson. Widocznie skruszoną oraz przerażoną. Sam odczuwałem lekki dyskomfort spowodowany faktem, że nie wypadało siedzieć bez marynarki. Istniały wręcz odrębne zasady obowiązujące na tego typu spotkaniach. Miałem jednak nadzieję, że towarzystwo przez wzgląd na okoliczności wybaczy mi to niewielkie faux pas.
- Chcesz nadal zostać na ślubie czy wolałabyś wrócić do domu? – spytałem rzeczowo, konkretnie, obracając się w jej kierunku. Nie narzucałem jej niczego, jak dla mnie obie opcje były w porządku. Przede wszystkim zamierzałem dbać o jej komfort psychiczny. Dzisiejszego wieczoru czułem się za nią odpowiedzialny.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]11.03.17 17:51
Ta sytuacja niezwykle mnie zestresowała. Po całym wydarzeniu nie umiałabym się już dobrze bawić, zapewne przez większość czasu wydawałoby mi się, że wszyscy ludzie na mnie patrzą. Taki wstyd, doprowadzić do takiej sytuacji w towarzystwie lorda Black, chociaż wykazał się ogromnym profesjonalizmem. Jednak gorszy wstyd, że wydarzyło się to na ślubie bliskiej koleżanki. Nie mogłam dłużej tu zostać, obserwowałam wzrokiem odchodzącą kobietę wraz z marynarką mojego partnera. Chociaż nie była to całkowicie moja wina, ogromnie poczuwałam się do odpowiedzialności i nawet byłam w stanie wziąć na siebie konsekwencje, jednak to miło ze strony kobiety, że nie zrobiła mi awantury na środku sali. Oszczędziło mi to jeszcze większego wstydu. Mi i Lupusowi, który jako mój partner był w tym momencie za mnie odpowiedzialny. Nie chciałam, by był obarczany winą, ale póki co nikt nie miał zamiaru tego robić.
Westchnęłam cicho odwracając się w jego stronę. Już prezent, który nadal spoczywał w moich ramionach, nie poprawiał mi humoru. Na pewno jak wrócę do domu to zacznę się w nim przeglądać, aby poprawić sobie trochę samopoczucie. Może zrobi mi się milej jeśli usłyszę kilka miłych komplementów. Nawet jeśli nie byłyby one szczere.
Lupus jakby czytał mi w myślach, proponując powrót do domu. Było jeszcze wcześnie i mogliśmy potańczyć, ale powinnam usunąć się w cień i nie powodować swoją osobą więcej nieszczęść. Kiwnęłam lekko głową.
- Chciałabym wrócić do domu - przyznałam. - Odprowadzisz mnie?
Mam nadzieję, że nie będę musiała go długo o to prosić. Zresztą, po tym jak mnie bronił chyba jednak się przejął i jemu również nie uśmiechało się brać udziału w przyjęciu. Po za tym stracił marynarkę, a bez niej nie wypadało poruszać się wśród arystokracji.
Szkoda wieczora, liczyłam na dobrą zabawę, tańce, rozmowę. Chociaż połowa mojej obecności taka była, poruszyliśmy dość trudne tematy, ale dawno nie widzieliśmy się z Lupusem i kilka kwestii musiało zostać wyjaśnionych. Cieszyłam się, że to on dzisiejszego dnia mi towarzyszył, jak dobrze, że udało mu się mnie odnaleźć i zaproponował wspólne spędzenie czasu. Gdyby nie to, być może nadal siedziałabym w ogrodzie przy kwiatach i każdy po kolei obwąchując, aby zapamiętać jak najlepszy zapach, a potem go odtworzyć. Teraz już jednak nic nie pamiętałam, cóż, może następnym razem.
Wsunęłam swoją dłoń na jego ramie. Już nie w głowie był mi żaden kieliszek z alkoholem. Będę miała teraz nauczkę, aby nie sięgać po nic takiego zanim bezpiecznie nie opuszczę strefy tańca. Czego to człowiek mógł się ciągle nauczyć. Miałam już trochę sabatów za sobą, w końcu bywałam na nich od niecałych dwóch lat i myślałam, że już wszystko wiem. Jak się okazało - nie bardzo.
- Dziękuje za twoje towarzystwo, mam nadzieję, że niedługo znów przyjdzie się nam spotkać. Nie zapomnij swojej wygranej - stwierdziłam, kiedy oboje ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Miło, że nie musiałam wracać sama. Zawsze towarzystwo mężczyzny było przyjemniejsze. I chociaż nie miałam teraz pierścionka zaręczynowego na palcu, a moja pewność siebie po ostatnich wydarzeniach spadła, to było mi naprawdę miło. Miałam nadzieję, że moja sytuacja już niedługo ponownie się unormuje.

zt



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455

Strona 21 z 22 Previous  1 ... 12 ... 20, 21, 22  Next

Parkiet [ślub]
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach