Wydarzenia


Ekipa forum
Przedpokój
AutorWiadomość
Przedpokój [odnośnik]25.11.17 15:22

Przedpokój na dole

Parter domu znajduje się pod ziemią, prowadzą więc do niego schody zaczynające się w salonie piętro wyżej. Nad schodami wisi kilka obrazów, te są jednak zwykle dość małomówne i zajęte sobą, jedynie raz na jakiś czas zamarudzą na światło czy hałasy. W większości są to przedmioty z jakichś lombardów, osoby i zwierzęta na obrazach są całkowicie przypadkowe, można więc czasem odbyć z nimi miłą pogawędkę.
Przedpokój to niewielkie, oświetlone świeczkami pomieszczenie, na jego czterech ścianach znajduje się dokładnie taka sama ilość drzwi prowadzących do pokojów lokatorów Rudery (tylko jeden pokój znajduje się na piętrze). Pod dywanem można odkryć także klapę, która prowadzi do piwnicy (do której schodzi się po drabinie).



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Przedpokój [odnośnik]26.11.17 14:57
|10.05.1956r, popołudnie

W Ruderze pałętało się dziś mnóstwo osób. Panował chaos, jednak wszystko w jakiś dziwny sposób było całkiem kontrolowane. Wszyscy chcieli pomóc, szli więc tam gdzie była potrzebna pomoc: a takich miejsc nie brakowało. Cenniejsze przedmioty, rzeczy które nie powinny leżeć w wodzie, w końcu właściwie wszystko co pałętało się pod nogami - już zostało wyniesione na piętro, jest tu więc mnóstwo rzeczy. Zaczynając od małych mebli jak krzesła, przez materace, kufry, ubrania, przedmioty użytku codziennego. Wejście do domu jest niemal całkowicie zastawione.
Przemoczony Bertie wyszedł właśnie na górę, jakiś czas temu zaczarował wiadro żeby wynosiło wodę i starał się teraz znaleźć ich więcej. Większość wody już spłynęła do piwnicy, jednak nie mogła zostać tam na długo. Jednocześnie ulewa wcale nie ustawała i choć kilka osób usiłowało wzmacniać zaklęcia ochronne które do tej pory pomagały Ruderze trwać w jej obecnym stanie - wszędzie trzeba było pomaga.
W pierwszym momencie zdziwił się więc słysząc pukanie do drzwi, zaraz jednak otworzył, zamierzając powitać kolejną skłonną do pomocy osobę. Im więcej rąk do pracy tym lepiej: nie ważne kto ją ściągnął, każdy pisał po pomoc. Potrzebowali tu dużo pomocy.
- Otwarte!
Zawołał, przekrzykując Lanę, która przelatywała właśnie przez salon z lamentem nad swoim domem. Pozbierał wszystkie garnki jakie nadawały się do pracy z pozbywaniem się wody. Ruszając znów po schodach na dół i usiłując się na nich nie zabić bardziej niż zwykle przez fakt, iż tym razem były cholernie mokre. Zerknął jeszcze, kto przyszedł, choć kobieta w drzwiach nie wyglądała jakby spodziewała się zobaczyć to... przed czym stanęła. Choć może to tylko pierwszy szok.
- Kogokolwiek szukasz pewnie jest na dole, jak widać mamy mały kataklizm.
Rzucił jedynie, choć nie bez nadziei, iż kobieta jednak postanowi zostać i pomóc. Kimkolwiek była - potrzebowali ludzi. A może jednak ktoś ją wezwał? Oby.
- Będziemy wdzięczni za każdą pomoc.
Dorzucił jedynie nim ruszył dalej.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Przedpokój [odnośnik]17.12.17 22:06
Nie miała w zwyczaju zbyt często pisać listu. Kojarzyły jej się z otwarciem siebie na drugą osobę. A z tym Mia miała problem od zawsze. Trudno było jej uformować uczucia w słowach, a co dopiero przelać  kołaczący się w myślach chaos, na tekst pisany. Jeśli już to robiła, powód musiał mieć wystarczająco mocny. A żeby pojawić się o rzeczonego adresat osobiści. To już był wyczyn. A łajza zwana Mattem, pozwolił sobie nie odpisać na jej dwa ostatnie listy.
Pojawiła się w progach - tym razem - Rudery. Ostatnimi czasy to tam więcej czasu spędzał Bott, odsuwając nieco na bok Nokturnowa klitkę. A po burzy, która w nocy rozszalała się w Londynie, nie spodziewała się zastać starej kamienicy w całości. Ciężkość powietrza nakładała się na napięcie, które drgało pod skórą i huczało w głowie. Nie spała wiele, ale tym razem, to nie dręczące ja koszmary były przyczyną. Przeraźliwy huk, wycie, uderzenia i odgłosy łamania gdzieś za oknem, skutecznie wybudziły ją z i tak niespokojnego snu. Dzień był w całości ciężki. Na szczęście, nie tylko dla niej.
Uderzyła w drzwi mocno, energicznie, licząc, że to akurat przystojna (niestety) facjata Matta otworzy jej wejście. Zamiast tego usłyszała stłumiony, ale wyraźny głos. Co prawda, nie należał do Botta (a przynajmniej tego, którego się spodziewała się spotkać). Ze skrzypnięciem uchyliła drzwi, dopiero teraz dostrzegając mokre ślady pod stopami...wszędzie. Zmarszczyła brwi, wodząc wzrokiem po drewnianej podłodze, w większości pokrytej sporymi kałużami. Co mogło dziać się niżej?...
- Szukam tej... - łajzy - co tu się?... - usta zadrgały w pół-pytaniu, tym razem przenosząc wzrok na młodego ( waściowie w jej wieku) mężczyznę. Mimowolnie zlustrowała jasne oblicze i błękit źrenic, w których kryło się dziwne ciepło. W pierwotnym odruchu, chciałaby się cofnąć. W obliczu zagrożenia (im większego, tym większą butą się wykazywała) zawsze zadzierała brodę wysoko, wyzywająco. Gdy miała przed sobą tak łatwo widoczne dobro, czuła się zwyczajnie, zakłopotana. A tego nienawidziła najbardziej - Pomoc, w czym? - Wdepnęła w kałużę, mocząc miękki butek - Szukam Matta - zaplotła ramiona przed sobą nie bardzo wiedząc, czy chciała wejść do środka głębiej, czy też zawrócić się na pięcie i zniknąć, nim jasne, (łagodne?) tęczówki mężczyzny przewiercą ją zbyt mocno.
Mia Mulciber
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3609-mia-mulciber-budowa#64835 https://www.morsmordre.net/t3846-dimitry#71894 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-grimmauld-place-12-5 https://www.morsmordre.net/t4458-skrytka-bankowa-nr-888#95128 https://www.morsmordre.net/t3864-mia-mulciber#72368
Re: Przedpokój [odnośnik]23.12.17 13:48
Do domu weszła młoda kobieta, przez chwilę wyglądała na dość zaskoczoną, podobnie z resztą jak każdy kto mijał dzisiaj te drzwi, lub wyskakiwał z tutejszego kominka. O właśnie, kominek wartoby trochę odgruzować. Z tą myślą Bott podszedł do właściwej ściany, odpychając spod środka transportu kilka gratów, które mogłyby przeszkadzać ewentualnym nowym gościom.
- W ratowaniu domu. Tonie. Na dole jest wody do połowy łydki jak nie więcej, a już ustaliliśmy że wolimy jednak dom niż hodowlę plumpek. - uśmiechnął się pod nosem na propozycję jaką nie tak dawno usłyszał. No, wodne żyjątka może i były urocze, jednak posiadanie swojego pokoju wydawało mu się w tej chwili trochę ważniejsze.
- Jest na dole. - zerknął na buciki nieznajomej. - Radzę zdjąć buty, jeśli zamierzasz schodzić. Kalosze też już nie zdają egzaminu, woda do nich napływa i nie da się chodzić. - poinformował jeszcze, bo i pierwotnie transmutowali swoje buty w kalosze żeby było trochę wygodniej, teraz już raczej wszyscy chodzili w skarpetach. Półpływali?
Zostawił jej jednak wybór, nie był osobą podejrzliwą, bez wątpienia gdyby do jego domu wpadł złodziej, zostałby jeszcze ugoszczony kubkiem kakao (no, w innych warunkach niż dzisiejsze) więc ewentualne zostawienie nieznajomej dziewczyny było tutaj czymś zwyczajnym, jeśli za nim nie ruszy, Bott zamierzał wspomnieć Mattowi, że ma gościa. Sam ruszył na dół - trochę z nadzieją, że jednak zdobył dodatkową parę rąk, dzisiaj każda para rąk była na wagę złota. Kiedy tak szedł, nad jego głową śmignął rozpaczający duch, wyjątkowo jednak Bert nie zleciał ze schodów, a wystarczająco mocno złapał się drewnianej barierki.
Na dole faktycznie mieli jak narazie małe akwarium, w przyszłości jeśli deszcz nigdy nie przestanie padać niewątpliwie przemianują je na basen. Dookoła krzątali się ludzie, ktoś przybijał deskę, ktoś inny starał się naprawiać zaklęcia ochronne które ewidentnie puściły, jeszcze ktoś rzucał zaklęcia mające sprawić że woda będzie napływała do domu choć trochę wolniej.
Bertie schodząc zabrał ze sobą dodatkowe wiadra i garnki - jak planował - po czym ustawił je na wodzie i skierował na nie różdżką.
- Facere.
Mruknął, nakazując naczyniom wynosić wodę z budynku. Póki nie miał lepszego pomysłu, to było jakieś zawsze coś, podobnie jak zaklęcia spowalniające napływ wody.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Przedpokój [odnośnik]23.12.17 13:48
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - CZ' :
Przedpokój HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przedpokój [odnośnik]05.02.18 23:04
Nie umiała zidentyfikować osobowości nieznajomego. Odzywał się bezpośrednio, bez większych pytań, proponując, a właściwie w niecodzienny sposób proszą całkiem nieznajoma mu osobę o pomoc. Wyraz konsternacji musiał być na jej twarzy widoczny doskonale, ale Mia nadal nie umiała sie chwilami odnaleźć w prozaicznych (dla większości) sytuacjach. Na Nokturnie byłby nie do pomyślenia, by ledwie spotkaną postać prosić o cokolwiek. Przy najlżejszych wiatrach spotkałoby się z wyśmianiem lub ignorancją. W najgorszym...rynsztok chował wiele ciał - Że tonie, widzę, nie rozumiem dlaczego - ciemne brwi trwały drganiu, nie pozwalając na chwilę wytchnienia. Mia nie ogarniała, czym były plumki, ale pytać o nie tez nie planowała. Podążyła wzrokiem za męzczyzną, potem przenosząc wzrok na drzwi, które prawdopodobnie miały prowadzić go wspomnianej piwnicy - Potrafię pływać w razie czegoś - wzruszyła ramionami, ale nie przestawała rozglądać się po pomieszczeniu, jakby nadal za chwile miał gdzieś z progu wyskoczyć ktoś, kto chciałby ją zaatakować. Nic takiego nie nastąpiło, a jedyne, groźniejsze dźwięki dotyczyły chlupotu przy stawianiu kroków.
Pokonała powoli odległość, dzielącą ją od upatrzonego zejścia na dół, by ostatecznie zatrzymać się przed drzwiami - A właściwie...co on robi w piwnicy? Chyba się tam nie utopił? - zerknęła na nieznajomego, nieco krytycznie spoglądając na jego działania - Hm.... radziłabym w pierwszej kolejności zadbać o ten kominek i jego uruchomienie. Szybciej osuszycie dom - nie, żeby była znawczynią, ale w swoim małym mieszkaniu tyle razy naprawiała obłupujący się stos kamieni przy kominku, że doceniała jego waloru praktyczne - I pootwierajcie okna, żeby wilgoć nie osiadła na ścianach - dodała. obracając się przez ramię. Nadal nie otworzyła drzwi do piwnicy z niejasnym wspomnieniem marcowej akcji w dokowych podziemiach. Poltergeist, nieufny auror i mnóstwo brudnej wody, nie niosło ze sobą zbyt przyjemnych doświadczeń, które mimowolnie przywoływała - Znajdźcie źródło - rozluźniła i zmarszczyła brwi ponownie - Jak zatkacie ujście, woda przestanie się wylewać - może i Matt potrafił być dupkiem, ale był jej jedynym przyjacielem i wolała, żeby nie skończył z twarzą zanurzoną w jakiejś oślizgłej, wodnej brei.
Mia Mulciber
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3609-mia-mulciber-budowa#64835 https://www.morsmordre.net/t3846-dimitry#71894 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-grimmauld-place-12-5 https://www.morsmordre.net/t4458-skrytka-bankowa-nr-888#95128 https://www.morsmordre.net/t3864-mia-mulciber#72368
Re: Przedpokój [odnośnik]07.02.18 0:51
Cóż Bertie na Nokturnie prawdopodobnie nie przeżyłby nawet doby. Pomógłby niewłaściwej osobie, złą osobę spytałby o drogę, zaczepiłby lub zażartował z kogoś z kogo się nie żartuje. Zawsze był towarzyski i bardzo otwarty, zawsze był pełen wiary w ludzi i świat i choć zdarzało mu się boleśnie upadać na twardą ziemię, w swojej wierze odnajdował wiele siły i ostatecznie dzięki niej - przyciągał ludzi którzy później stanowili idealne dowody dla jego poglądów.
Choć kiedy kobieta się odezwała, poczuł się trochę dziwnie, zupełnie jakby przybyła tutaj nie rozglądając się, wprost nie patrząc przed siebie. Powoli przechylił głowę.
- Dlatego że mamy burzę stulecia czy tam tysiąclecia, wiatr zrywa drzewa, deszcz topi co się da, jesteśmy w dużej mierze w lesie, woda sięga głęboko, a co najważniejsze, ten dom jest wkopany w ziemię z której wystaje jedynie dach pod którym cię witam. - bardziej abstrakcyjne od tego, ze to się właśnie dzieje był dla niego fakt że musi to komuś wyjaśniać.
Dopiero po chwili w całym tym zaaferowaniu domem, burzą i potopem dostrzegł, że dziewczyna zachowuje się nietypowo. Była nerwowa. Dodatkowo ewidentnie rozkojarzona, rozglądała się choć jakby nie ze zdziwieniem, a... lękiem? Cóż, raczej nie lękiem o dom obcego człowieka.
Nie zdążył jednak zadać pytania, nim jego brwi jakby automatycznie powędrowały ku górze.
- Otworzyć... okna? - spojrzał w kierunku jednego z nielicznych okien, ukośnych - typowych dla poddasza na którym właśnie się znajdowali, za którym panowała szarość mimo wcale nie tak późnej pory. Szarość, ciebie uginających się pod siłą wichury wiatru, wszystko rozmyte przez deszcz dudniący w dach który przemakał tylko trochę, gdzieniegdzie przepuszczając kroplę czy dwie.
- Nie wiem czy jest w piwnicy. Chyba nie ma już w niej czego ratować ale na parterze jest najwięcej roboty i tam prawie wszyscy teraz są, Matt pewnie też, o ile jeszcze nie zdezerterował. Ale nie sądzę. - Matt na pewno by go tak nie zostawił. Raczej przeklina tam pod nosem, marudzi i podkreśla, jak to wszyscy by bez niego tu zginęli, bo on tak doskonale radzi sobie bez czarów. Czy cośtam. Nie ważne.
- Źródło może być dość trudne do zatkania. - dodał, nie wdając się w szczegóły bo dziewczyna może i była rozkojarzona jednak chyba zdążyła już załapać o co mu chodzi. Uśmiechnął się, zapewne dość nerwowo, trochę z lękiem, trochę ze stresem. Nadal jednak wierzył, że ten deszcz skończy się dobrze. Po prostu musi skończyć się dobrze.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Przedpokój [odnośnik]20.04.18 18:02
Rzeczywistość przedstawiała się zupełnie inaczej niż planowała. I wydawało się, że nieznajomy, tóry ją ta niecodziennie przywitał w progu, należał całkiem do innego świata, świata, którego nie pojmowała. Jaśniejszego, prostszego i bardziej bezpośredniego. I momentami zdawało się, że mówili na dwóch różnych płaszczyznach. Nawet postrzeganie kataklizmu, który rozlewał się (dosłownie) płynącą i cieknącą wodą z każdego niemal zakamarku trzeszczącego budynku. Wilgocią nawet się oddychało, tą bardziej nieprzyjemną, sugerującą zmurszałe deski. Całe domostwo nie przypominało czegoś wybitnie trwałego, ale ze słów młodszego Botta wynikało, że mieszańcom zależało.
- Doprawdy? - przekręciła głowę, celując wzrokiem w szara przestrzeń za niedużym oknem - Nie zauważyłam - oczywiście, że drwiła i ciężko było jej powstrzymać język przed ripostą - A moje pytanie dotyczyło samego domu, nie wariackiej pogody - zacisnęła usta, hamując kolejnych, kilka złośliwych słów. Nie przyszła jednak nikogo obrażać, ani psuć, zapewne i tak nienajlepszego humoru. Napięcie w pewien sposób zelżało. Nikt nie próbował jej zaatakować, rzucić paskudnym zaklęciem, ani uderzyć. Sukces. Przychodziła - w gruncie rzeczy w dobrej intencji. Nawet jeśli jej zachowanie i słowa mogły temu przeczyć. Podobno ciężko z naturą walczyć, a ta należąca do Mii kwalifikowała się do bardziej upartych, dumnych... i gniewnych.
Poruszyła powoli dłonią, nachylając się lekko z rzeczywistym zamiarem ściągnięcia długich botków. Magicznie ulepszona skórka nie przepuszczała wody, ale gospodarz miał rację. Chodzenie w chlupoczących butach nie przynosiła większych przyjemności. Odnalazła jedna spojrzeniem mówiącego, który powtórzył jej propozycję co najmniej, jakby uznał ją za umysłowo upośledzoną. Zmrużyła szare spojrzenie - Okna - powtórzyła, jakby mówiła oczywistość - odpowiednie zaklęcie pomoże zatrzymać pogodowe wariacje, powietrze przegoni wilgoć i nie zdewastuje wszystkiego - myślała praktycznie. Nawet jeśli magia robiła bzdurne rewelacje, musiała zadziałać. Mia nie wyobrażała sobie życia bez czarów i dokładnie to proponowała Bottowi.
- Mhm. Wydawało mi się, że chodzi o piwnicę. Nieważne - zsunęła w końcu buty, stawiając gołe stopy na wilgotnej podłodze - Dzięki - nim jednak ruszyła dalej, odwróciła się do wciąż nieznajomego - Jesteś...jego kuzynem, prawda? - zawahała się zaciskając przy tym usta. Nie komentowała już tematu źródeł i wilgoci, bo wyraźnie nie komunikowali się w tej materii skutecznie - Może mógłbyś coś przekazać? - zatrzymała wolną dłoń na przewieszonej przez ramię torbie. I tak czuła się wystarczająco dziwnie, wiedząc że próbowała właśnie przekazać Mattowi urodzinowy prezent.
Mia Mulciber
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3609-mia-mulciber-budowa#64835 https://www.morsmordre.net/t3846-dimitry#71894 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-grimmauld-place-12-5 https://www.morsmordre.net/t4458-skrytka-bankowa-nr-888#95128 https://www.morsmordre.net/t3864-mia-mulciber#72368
Re: Przedpokój [odnośnik]24.04.18 20:20
Nie brał do siebie drwin. Czy raczej zwyczajnie się nimi nie przejmował, nigdy nie było łatwo zajść mu za skórę, a żeby go zirytować trzeba o wiele więcej.
- Jedno z drugim jest dość mocno powiązane. - stwierdził jedynie wcale nie bardziej nerwowo niż do tej pory. Martwił się - to oczywiste. Nie dramatyzował jednak, a starał się coś zdziałać, nie tylko on z resztą, co było całkiem pokrzepiające. Wierzył, że dadzą radę, a Rudera niebawem będzie znów nadawała się do użytku. Po kolejnym remoncie rzecz jasna, jednak prac budowlanych nigdy za wiele, prawda?
Spojrzał w stronę okien i zmarszczył brwi. Może i był w tym sens. Był. On sam zbyt poddenerwowany panującym dookoła chaosem nie przemyślał wszystkiego, ale to co sugerowała rozmówczyni po dłuższym namyśle było całkiem sensowne. Musiał myśleć nie tylko o tym, co jest teraz, ale też o tym, jak później będzie, a im mniej drewna zostanie zrujnowane - tym lepiej.
- Tak, kuzynem. - geny, geny, Botta poznasz wszędzie. Nie żartował jednak wyjątkowo na temat tychże genów, wyjątkowo nie był w nastroju. Patrzył jak kobieta ściąga obuwie, a w tym czasie zajął się oknem zgodnie z radą.
- Jasne, nie ma problemu. Co takiego? - spytał zaraz, może i lepiej żeby owa nieznajoma nie schodziła na dół? Sporo się tam dzieje, jeśli to nic potwornie ważnego, mógł zanieść czy to wieści czy jakiś drobiazg, choć jeśli chodzi o przedmiot... cóż, Matt zadba o to, żeby nie zniknął on gdzieś w otchłani wszystkiego co jest dookoła. I oby był wodoodporny.
Czując, jak dociera do niego świeże, nie-aż-tak-wilgotne powietrze, odetchnął. Jego zaklęcie póki co dobrze trzymało, ale będzie je musiał sprawdzać, wszystko dookoła niestety szalało, a to co magiczne szalało najbardziej. Włącznie z samymi zaklęciami, jego ręka nadal była dziwnie sina, choć na szczęście już mu przechodziło. Oby jak najszybciej. I tak się cieszył, że nikt nie doznał tutaj większych obrażeń, zdecydowanie mieli olbrzymie szczęście.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Przedpokój [odnośnik]27.05.18 17:39
Zwariowana pogoda nie powstrzymała jej przed wizytą. Wiedziała, że w przeciągu kilku kolejnych dni ciężko będzie jej wyrwać chwilę na coś więcej dla sienie - niż sen. Niespokojny, niestabilny i nieprzewidywalny - to cechy, które naznaczyły zbliżające się dni. A magia wpisywała się idealnie, doprowadzając do gniewnych starć nawet ze stołem. Ale wizyta miała oderwać ją od potoku nieszczęść, które sypały się garściami.
Na słowa Botta tylko wzruszyła ramionami. Kontynuowanie tyrady o różnych punktach widzenia, po prostu nie miało sensu, a tłumaczenia tym bardziej komuś nieznanemu, mogło doprowadzić do przewidywalnych i niezbyt przyjemnych skutków. Na pewno, w wykonaniu Mii. Obserwowała tylko, gdy mężczyzna, zapewne w jej wieku, wykonał kilka gestów i zmusił prosta magię do uległości. Do pomieszczenia wdarło się świeże powietrze, ale szalejąca nadal burza nie miała prawa wstępu. Kiwnęła głową w milczącej aprobacie. Może nie była w stanie zostać dłużej i rzeczywiście pomóc, ale kilka drobnych rad powinno sie przydać - Nie jesteście zbytnio podobni - skwitowała tylko, ale może chodziło w dużej mierze o sposób bycia Matta, szelmowskie zachowanie i bezczelność. Cechy, które rozbijały się jak dwa ognie z jej własną naturą. Bertie zdawał się być spokojniejszy, bardziej uległy. Ale nie raz zdarzało się, ze pozory potrafiły mylić. Może był świetnym kłamcą? Nie wiedziała.
Sprawnie sięgnęła wolną dłonią do torby, wyciągając nieduże, mieszczące się w dłoni zawiniątko. Mieścił w sobie wisiorek. Własnoręcznie rzeźbiony kot i wilk, siedzące obok siebie. Nie było może to dzieło najwyższych mistrzów, ale był od niej. Pleciony, cienki rzemyk, wzmocniony magią mógł w równym stopniu służyć za wisior do podtrzymania rzeźbionej zawieszki na szyi, jak i opleceniu nadgarstka w nietypowej bransolecie. O zawartości jednak nie mówiła gospodarzowi trzeszczącego od wiatru domostwa - Niedługo ma urodziny - odpowiedziała tylko, wyciągając w stronę mężczyzny dłoń i ułożone na niej zawiniątko. Szary papier, cienka, biała wstążka i zapach jaśminu, którym przesiąkła rzeźba przez zbyt długie przebywanie w szkatule - Niech mi napisze - dodała tylko, czekając, aż nieznajomy przyjmie zawiniątko.
Mia Mulciber
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3609-mia-mulciber-budowa#64835 https://www.morsmordre.net/t3846-dimitry#71894 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-grimmauld-place-12-5 https://www.morsmordre.net/t4458-skrytka-bankowa-nr-888#95128 https://www.morsmordre.net/t3864-mia-mulciber#72368
Re: Przedpokój [odnośnik]31.05.18 20:32
Na uwagę o podobieństwie do kuzyna, nieznacznie się uśmiechnął. Prawda była taka, że jeśli chodzi o cechy rodowe byli niemal identyczni, podobnie lekkomyślni, impulsywni, w podobny sposób ładowali się w rzeczy w które nie powinni, działali zbyt szybko, zbyt impulsywnie, czasem emocjonalnie (choć na całkowicie inne sposoby), jakby zachowując tę grupę cech którymi poszczycić się może właściwie każdy męski potomek Bottów. Prócz tego - różnili się diametralnie, Matt był zdecydowanie bardziej porywczy, Bertie pozostawał łagodnym wesołkiem. Prawdopodobnie gdyby nie fakt, iż życie sprawiło, że wychowywali się po części razem, nigdy by się nie dogadali.
- Zależy z której strony patrzeć. - stwierdził jedynie, o dziwo powstrzymując swoje naturalne gadulstwo. Może to zmęczenie, może fakt że Mii te drobne zawiłości mogły ostatecznie kompletnie nie obchodzić. Zamiast tego skinął głową na wspomnienie o urodzinach Matta. Pamiętał, o dziwo miał całkiem niezłą pamięć jeśli chodzi o tego typu daty. Z drugiej strony wydawało mu się to całkiem naturalne w wypadku rodziny, w końcu coś co powtarza się co roku przez całe życie w końcu staje się oczywiste. Sięgnął zaraz po mały pakunek, lepiej od razu znajdzie z nim kuzyna, inaczej pewnie zgubi go w całym tym chaosie.
- Jasne, przekażę. - zapewnił zaraz, zerkając na ładnie zapakowany prezent w swoich dłoniach. Odwrócił się, kiedy usłyszał kilka cichych trzasków. Roger usiłował wydostać się z klatki - biedak bardzo nie lubił być zamykany, przywykł do wałęsania się po pokoju młodego Botta. Narazie jednak musi przecierpieć to krótkie więzienie.
- Powinienem wracać na dół. - odezwał się zaraz. Nie ma zbytnio czasu na pogaduszki, póki co jest jeszcze trochę pracy za którą powinien się zabrać. Zanim się odwrócił i ruszył na dół w poszukiwaniu kuzyna, zreflektował się jednak, że właściwie nie wie od kogo ma przekazać prezent. - Przepraszam, że pytam na pożefnanie, ale jak się nazywasz? - zagadnął jeszcze, unosząc lekko pakunek. Być może Matt będzie wiedział po samym opisie, wygodniej jednak po prostu zapytać.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Przedpokój [odnośnik]21.08.18 20:24
| 22.07

Po długich zmaganiach samej ze sobą dotarła do punktu, w którym rozdroże nie zachęcało do dalszej wędrówki. Ilość odnóg, jakie Clara mogła wybrać na tę jedną, wymarzoną ścieżkę, prezentowała się naprawdę bogato - po raz pierwszy od dawien dawna. Nie miała najmniejszego pojęcia gdzie skierować zmęczone nogi; pragnęła jedynie spokoju wyściełanego znajomym zapachem pościeli oraz gorącej, ulubionej herbaty jaśminowej. Zapomniała już jak to jest żyć stacjonarnie, mieć korzenie. Waffling wyrwała swoje co do joty wstydząc się tego, że uczyniła to ze wszystkimi. Nie powinna skreślać niektórych osób, być może nawet dbając o podtrzymanie kruchych więzi, ale to nie było proste. A Clarence uwielbiała banalne rozwiązania - byleby nie wymagały nadmiernych pokładów wysiłku, najlepiej dziejących się samoistnie. Przypominała trochę kota chadzającego tam, gdzie aktualnie było wygodnie - łatwo. Po trudach oraz znojach z dzieciństwa nadszedł czas na relaks - relaks, który wcale nie był tym, czym szatynka pragnęła go widzieć. Ta cała szumna ucieczka jakiej się dopuściła nie niosła żadnego rozwiązania, wartości ani przede wszystkim komfortu. Clara musiała ciężko pracować na swoje utrzymanie, przekraczać niegdyś wytyczone granice oraz zmieniać się całkowicie, żeby dopasować się do zaistniałych warunków. Wreszcie zmiany te nadeszły samoistnie, rzeczywiście zasługując na miano prostych, acz początki były zgoła inne.
Wreszcie zmierzając do stagnacji czarownica nie dostrzegała oczywistych błędów - popełnione w ferworze paniki, ucieczki przed nieokiełznanym losem, nie mogły trwać jako osobisty dzienniczek wymówek. Sytuacja, w jakiej Waffling znalazła się nie przypadkiem, to wyłącznie jej wina. Niczyja inna. Mogła zgodzić się na warunki postawione przez matkę, prawdopodobnie wiodąc teraz do bólu nudne, poukładane życie. Za to bezpieczne, stabilne, bez zmartwień o każdy grosz - czy postąpiła słusznie? Clarence zadawała sobie to pytanie każdego poranka kiedy otwierała szeroko oczy po śnie; znów w innym miejscu niż ostatniej nocy. Kobieta nigdy nie dochodziła do żadnych odkrywczych wniosków mogących rzucić światło dzienne na problematyczną sprawę - błądziła po omacku w meandrach ukształtowanych myśli nie pojmując ich znaczenia. Może rzeczywiście szatynka pretendowała do miana inteligentnej oraz oczytanej, aczkolwiek sekrety istnienia bądź odnajdywania się w chaotycznej rzeczywistości wciąż stanowiły zagadkę nie do złamania. Ciężką niczym najtwardszy orzech, męczącą, siejącą zamęt w tęgim umyśle. Szukała czegoś, czego nie umiała zidentyfikować. I czegoś, co najpewniej miała przez ten cały czas na wyciągnięcie ręki, a co świadomie odrzuciła.
Żałowała, oczywiście, że tak. Niestety z żałości nie przychodziło nic dobrego, natomiast kości zostały rzucone - z tego powodu Clara nie zagłębiała się w filozoficzne dysputy z samą sobą na temat słuszności obranych dróg. Żyła chwilą, później snując fantazje na temat przyszłości - tylko to się liczyło. Przeszłość została rozlana jak tłuste mleko na kuchennym blacie; nie miała już żadnej wartości samej w sobie, skoro nie mogła posiąść historii na nowo oraz zmienić jej według własnych upodobań.
Idąc przez las poprawiała nerwowo uchwyt zziębniętej dłoni na nieco zdezelowanym uchu kuferka. Ulewa zacinała bezlitośnie roztrzaskując się o przemoczone do suchej nitki ubranie. Organizm wyziębiał się z każdą minutą gwałtowniej, drobna, wolna ręka przecierała zakroplone deszczem powieki. Waffling nie miała najmniejszego pojęcia co do miejsca w jakim znalazła się zupełnie przypadkiem. Wędrowała w poszukiwaniu schronienia już dobre kilka godzin. Powoli traciła nadzieję kiedy w oddali zamajaczyła latarenka - wołała ją do domu. Czarownica zebrała w sobie resztki sił i pognała czym prędzej za zgubnym ognikiem obiecującym ciepło oraz ukojenie. Dół sukienki oblepiony był błotem - podobnie jak wysokie buty.
Kobieta, która stanęła przed drzwiami zachęcającego budynku wyglądała po prostu żałośnie. Równie żałośnie zapukała do frontowych drzwi pozwalając ciału na drżenie w spazmach nieubłaganego zimna. Zęby szczękały obijając się o siebie nawzajem, wzrok szarych, mętnych oczu powędrował w bok. Powrócił do wrót dopiero w momencie usłyszenia ich skrzypnięcia; otworzyły się. Sylwetka, jaką Clarence dostrzegła w przejściu niemal zwaliła ją z nóg. Zastygła w bezruchu pozwalając, żeby usta ułożyły się w idiotyczną literkę o, a rzęsy zatrzepotały bezrozumnie. Po paru sekundach buzia zatrzasnęła się, znów wydając szczękające dźwięki, czoło wyrażało oznaki zadumy. - Ja… - wydukała z siebie przez zaciśniętą żuchwę. Cofnęła się o pół kroku jakby spłoszona. Jakby czas cofnął się do czasu, kiedy zaszczuta przez matkę poddawała się jej woli. Clara nerwowym ruchem odlepiła część przesiąkniętych wodą włosów, ujawniając tym samym więcej ze swojej twarzy. Nie powinna tu stać. Nie powinna przychodzić, mieszać w poukładanym życiu dorosłego już mężczyzny. Powinna zniknąć, ale nogi miała jak z waty - zrobienie pół kroku w tył kosztowało ją masę energii. A jednak znów powzięła trud wycofując się na nowo. Dlaczego miałby zaprosić ją do środka? Bo był dobry, pamiętasz? Jednak ona, Clarence Waffling, potrafiła zabić dobro we wszystkim, czego się dotknęła.



Odpłynę wiotkim statkiem w szerokie ramiona horyzont pęknie jak szklana obroża pożegnają mnie ciszą gęstych drętwych zmierzchów iluminacje światła jak ostatni pożar.

Clarence Waffling
Clarence Waffling
Zawód : numerolog, włóczęga, kelnerka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
mieć ręce pod głową
zmrużone oczy
patrzeć jak życie
się toczy…
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t6362-clarence-waffling https://www.morsmordre.net/t7114-poczta-clary#188541 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3566-pokoj-clary
Re: Przedpokój [odnośnik]22.08.18 9:25
Nie miał na dziś żadnych planów - a takie dni mało kiedy się zdarzały. Bertie to dość energiczna osoba, a bardziej niż energiczna - społeczna. Zawsze lubił otaczać się ludźmi, odbijało mu od przedłużającej się samotności. Pewnie dlatego dobrze się czuje w domu pełnym ludzi, pewnie dlatego tak normalnym jest fakt, że dość często ktoś tu wpada, zwykle nawet bez zapowiedzi i zawsze jest mile widzianym gościem. O ile właściciel Rudery w ogóle jest w domu.
Dziś chciał trochę odetchnąć, nawet jemu się zdarzało, krzątał się trochę, gadał do Rogera, pozaczepiał Lanę, czy lokatorów, trochę nawet posprzątał, ostatecznie siadł z jakąś książką w kuchni przy kubku kawy której zapach przyjemnie się mieszał z zapachem deszczu.
Kiedy usłyszał pukanie do drzwi, nie zdziwił się wcale, raczej nietypowe było to że gość po prostu nie wszedł, co sugerowało iż nie jest to żaden ze stałych bywalców. Podniósł się więc zaraz i otworzył drzwi z zamiarem obdarzenia gościa szerokim uśmiechem, kiedy...
cóż, uśmiech trochę zastygł mu na twarzy. Przyglądał się swojemu gościowi uważnie, lustrując każdy kawałek jego czy raczej jej twarzy i powoli łącząc fakty. Miał wrażenie, że po raz drugi już w tym roku dzieje się dokładnie to samo i nie był wcale pewien, czy mu się to podoba. Nic nie rozumiał, nie wiedział czy powinien rozumieć. Chciał się wkurzyć, chciał zadać masę pytań, w sumie to nie wiedział od czego zacząć, jednak Larie wyglądała tak... źle. Tak źle, że nie był w stanie zacząć od tego.
Serce w jego piersi tłukło jak oszalałe, w sumie to chyba rozumiało jeszcze mniej niż mózg - a to nie lada wyczyn, te dwa organy mało kiedy się w życiu Bertiego dogadują ale dziś jest chyba ten dzień.
Po kilku długich sekundach gapienia się, po prostu złapał ją za nadgarstek i wciągnął do Rudery, zamykając za nią drzwi.
- Lare, nic ci nie jest? - cała ociekała wodą, drżała, wyglądała koszmarnie wychudła i jakby bez siły. Pytania i wyjaśnienia mogą trochę zaczekać. - Czekaj, dam ci coś suchego zaraz, bo w twojej torbie raczej wszystko jest mokre. - dodał zaraz, ruszając w dół, jak zazwyczaj przeskakując po dwa stopnie. Nie był pewien czemu od razu uznał, że w torbie Clarie musi mieć dobytek swojego życia, chyba przez to jak wyglądała. Co się z nią działo? Gdzie była cały ten czas? Dlaczego nie jest tam teraz?
Może gdzieś podskórnie nadal trzymał złość o tamto zniknięcie, może bo na prawdę mu na niej zależało. Teraz to jednak nie była chwila na złość - nie kiedy Lare potrzebowała pomocy. Nie, kiedy jest w tak kiepskim stanie, czas na rozmowy i wyjaśnienia przyjdzie potem.
A potem?
Choć coś w nim cholernie cieszyło się, że znowu zobaczył dziewczynę, chyba ostatnie pytanie o to czemu wróciła dręczyło go najmocniej, bo coś podpowiadało mu, że musiało jej się przytrafić coś koszmarnego. I chyba nie potrafił się wściekać. Przynajmniej nie w tej chwili.
Wygrzebał jakiś czysty sweter w którym Lare raczej utonie i jakieś domowe spodnie których nogawki na pewno będzie musiała zawinąć. Złapał jeszcze koc z łóżka którym miał zamiar ją opatulić i z tym ekwipunkiem wrócił do góry.
- Łazienka jest za tobą. Jak chcesz to weź prysznic, może się lekko rozgrzejesz. - zaproponował patrząc, jaka jest sina z zimna. Dał jej ubrania i znów na moment przystanął. Nic ci nie jest? Lustrował ją tak spojrzeniem przez chwilę, w końcu jednak ruszył do kuchni, żeby napełnić kubek wodą i zagrzać ją zaklęciem. Przygotował herbatę, która powinna odpowiednio przestygnąć, kiedy Clarence zjawi się w pomieszczeniu. Sprawdził też czy zostało jeszcze coś z obiadu. Larie trafiła na zupę grzybową z kawałkami kurczaka, cośtam było, więc i to zagrzał na szybko i przełożył do miski. Sam siadł przy kominku, pod ścianą, jak w sumie zazwyczaj - jakoś nie miał pociągu do krzeseł - nogi opierając na ławie przed sobą i po prostu czekał. Myślał. Nie rozumiał. W drzwiach miał ochotę pociągnąć dziewczynę i zamknąć w swoich ramionach, jednak jej zniknięcie i praktyczny brak wyjaśnień było dość jasnym sygnałem, że Bott raczej nie ma już prawa do takich gestów. To było z resztą całe lata temu.
Chyba.
Wiesz, że byłaś najbardziej stateczną z dziewczyn z jakimi się spotykałem?
Co ci się stało?
Mało rzeczy jest w stanie zetrzeć uśmiech z twarzy Bertiego, teraz jednak po prostu siedział i czekał i wszystko czym się zajmował to chyba martwienie się o dziewczynę sprzed lat, która dość brutalnie wyrwała się z jego życia i w tej chwili stanęła w jego progu przemoczona, przemarznięta... zagubiona?



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Przedpokój [odnośnik]26.08.18 12:36
Nie wyobrażała sobie tej sytuacji. Może powinna, patrząc na to, że przypadkowe spotkanie z byłym chłopakiem musiało kiedyś nastąpić - przypadek miał to do siebie, że lubił zdarzać się w najmniej spodziewanych momentach. Los uwielbiał kpić i kpiną tą obdarzał właśnie takie osoby jak Clara. Nieumiejących żyć w wytyczonych schematach, starających się walczyć o siebie samych, dbając wyłącznie swój komfort. Wraz ze spoczęciem szarych tęczówek na znajomej twarzy Bertie’go poczuła to. Nieprzyjemne szarpnięcie w mostku oraz przeświadczenie o egoizmie targającym kobiecą duszę. Nie zważając na to, co powiedziałby Bott na wieść o ucieczce po prostu wzięła nogi za pas, nie licząc się z młodzieńczymi uczuciami czarodzieja. Zepchnięta nad przepaść, w pułapkę - przez własnych rodziców, Waffling usiłowała wyrwać się z miejsca, w jakim nie dało się nawet swobodnie oddychać. Stojący przed nią mężczyzna zasługiwał na choćby wyjaśnienia, ale Clarence była tchórzem. Potwornym, odrażającym tchórzem woląc uciekać od problemu niż się z nim zmierzyć. Z drugiej strony istniała świadomość, że nie dałaby rady zmienić zgorzkniałych rodziców. Próby buntu oraz krzyki nie przynosiły oczekiwanych rezultatów, natomiast lepsza okazja do pochwycenia życia za rogi nie nadarzyłaby się zbyt prędko - możliwe, że nie nadarzyłaby się w ogóle. Córka pchnięta w pracę, o jakiej nie marzyła i w objęcia mężczyzny, którego nie kochała mogłaby już nigdy nie wyplątać się z lepkiej, pajęczej sieci toksyn roztaczanych przez matkę. Najsłabsze ogniwo w łańcuchu porażek młodej szatynki. List zaadresowany do cukiernika zawsze mógł ktoś przechwycić, choć Clara w duszy sądziła, że rodzice przyjęli jej ucieczkę z ulgą. Może na początku kierowani złością próbowaliby zatrzymać swój muzealny artefakt, ale później na pewno dali za wygraną. Ciesząc się, że pozbyli się zbędnego balastu. Tak czarownica wyobrażała sobie domowe ognisko - jako wygasłe, wymarłe oraz oziębłe. Bez szans na poprawę.
Jednak Waffling wiedziała przecież, że koniec kiedyś nadejdzie. Ich koniec. Nie była głupia, doskonale widziała jak Bertie patrzył na Judy, że zawsze to właśnie do niej wracał po kolejnym nieudanym związku. Tak naprawdę próbowała usprawiedliwić niegodne kobiety postępowanie wizją, że cały ten majdan z rozstaniem po prostu mu ułatwiła. Obyło się bez niezręczności wyznań, a sam Bott mógł powrócić do utraconej miłości. Clarence spodziewała się nawet, że jeśli kiedyś przyjdzie im się spotkać, to chłopak będzie szczęśliwie kroczył u boku swojej ukochanej, ledwie przypominając sobie twarz szkolnej dziewczyny. Pomimo jak najlepszych życzeń w jego kierunku czarownica odkryła, że gorycz porażki zalewała ją powoli swoimi trującymi sokami, właśnie w momencie dostrzeżenia sylwetki mężczyzny. Niełatwo było przegrywać - to kolejna, ważna lekcja życiowa.
Clara przymknęła na chwilę oczy nie chcąc patrzeć jak tuż przed jej nosem zatrzaskują się drzwi. Gotowa na usłyszenie dobijającego trzasku drewnianych wrót nie spodziewała się szarpnięcia za nadgarstek i wciągnięcie zziębniętego ciała do środka. Zadrżała ponownie czując ciepłą dłoń na przegubie; równie przyjemne uczucie otuliło ją lekką mgiełką kiedy znalazła się w przedpokoju. Speszona spojrzała na Bertie’go - uciekając spojrzeniem przed jego wzrokiem. Bała się zobaczyć w niebieskich oczach zawód, rozczarowanie oraz gniew, przed którymi tak intensywnie uciekała. Nie odnotowała troski pobrzmiewającej w głosie, świat drastycznie zwolnił rozmazując rzeczywistość. Pomimo tego, co zrobiła, Bott okazywał jej tyle dobroci - powinna się tego spodziewać, aczkolwiek i tak zanurzyła się w niezrozumieniu. Powinien ją stąd czym prędzej wyrzucić nie patrząc na nic, a jednak mówił do niej i choć Waffling nie rozumiała żadnego ze skierowanych do niej słów, to znów poczuła upragnione bezpieczeństwo. Coś, za czym tęskniła najbardziej.
Kiedy odszedł na górę, kobieta mocniej ścisnęła uchwyt zmoczonego kuferka, a także skuliła się w sobie niepewnie rozglądając na boki. Nie mieszkał sam, widziała to po rozwieszonych kurtkach oraz stojących na ziemi butach, ale do kogo należały? Nic, pustka. Przerwana kolejnym pojawieniem się cukiernika. Spojrzała na ubrania niepewnie, potem spoglądając na swój dobytek - tak, w istocie był jedynym, co posiadała. Nie rozstawała się z nim nigdy, ale przecież jemu mogła zaufać, prawda? Z ciężkim sercem odstawiła bagaż w róg pomieszczenia oraz z wdzięcznością odebrała niewielki pakunek. - Dziękuję - wyszeptała jedynie, nie mogąc powstrzymać tego przeklętego szczękania zębami. W rzeczy samej skierowała się do łazienki - dość długo z niej nie wychodząc. Nie mogąc odkleić się od ciepłego strumienia wody utknęła w nim na długi okres czasu. Aż wreszcie przebrana dotarła do kuchni, stając w progu. Patrzyła na Bertie’go z mieszaniną wstydu, zupełnie nie wiedząc co mogłaby powiedzieć. Czy w ogóle chciał, żeby coś mówiła? - Nie chcę zajmować ci czasu - podjęła wreszcie, z trudem wypowiadając każde słowo. - Dziękuję ci z pomoc, jak zatrzymam się gdzieś na dłużej to zwrócę ubrania - dodała, próbując się uśmiechnąć, choć wyszło to dość karykaturalnie. - Miło było cię znów zobaczyć - rzuciła na koniec, powoli się wycofując i mnąc przy tym zbyt długie rękawy swetra. Nie powinna tu zostawać, nie zasługiwała na to wszystko. I tak przyjęła za dużo oznak dobroci.



Odpłynę wiotkim statkiem w szerokie ramiona horyzont pęknie jak szklana obroża pożegnają mnie ciszą gęstych drętwych zmierzchów iluminacje światła jak ostatni pożar.

Clarence Waffling
Clarence Waffling
Zawód : numerolog, włóczęga, kelnerka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
mieć ręce pod głową
zmrużone oczy
patrzeć jak życie
się toczy…
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t6362-clarence-waffling https://www.morsmordre.net/t7114-poczta-clary#188541 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3566-pokoj-clary
Re: Przedpokój [odnośnik]26.08.18 13:11
Bertie jeśli już patrzył w przeszłość, robił to raczej z wesołym sentymentem, wspominając najlepsze, najdziwniejsze czy najśmieszniejsze chwile swojego życia z pewnym ciepłem. Jeśli sięgał do wspomnień gorzkich, robił to właściwie tylko wtedy kiedy mógł na nie w jakiś sposób zaradzić lub czuł potrzebę szukania sposobu na to. Od ich nagłego rozstania minęło wiele lat i młody Bott chciał wierzyć że Clarence podjęła dobrą decyzję. Z początku był wściekły, później smutny, potem po prostu się martwił, by ostatecznie dojść do wniosku że rozsądna dziewczyna sama podjęła decyzję. Decyzję której nie mógł zrozumieć, powoli jednak docierało do niego, jak mało tak właściwie wie na jej temat. Kiedy policja przesłuchiwała go w związku z jej zaginięciem - rodzice zgłosili zaginięcie, pewnie jakiś szkolny znajomy wspomniał o chłopaku który szkołę już skończył - odpowiadał na pytania dotyczące tego jaka była zauważając, że niewiele wie o tym kim była. Oczywiście nazwisko kojarzył, jednak Lare omijała opowiadanie o tym co dookoła niej, pozwalając mu paplać albo rozmawiając o tym co tu i teraz.
Teraz siedząc w kuchni zastanawiał się nad tym wszystkim. To był szalony okres. Jude zniknęła, tym razem na dobre - a w każdym razie na kilka lat, jednak w jakiś sposób zniknęła na dobre. Clarence była całkowicie inna. Była typem dziewczyny na jaką Bertie wcześniej nie zwróciłby wielkiej uwagi, była cicha, spokojna, w jakiś sposób łagodna, o jej uśmiech jakoś tak bardziej trzeba się było postarać. Lubił ją, znali się całą szkołę, ale w końcu stała się jakąś jego oazą spokoju. Szalenie bystrą przy tym, a w ten spokojnej bystrości zadziwiająco atrakcyjną.
A potem zniknęła. Więc czy na prawdę mógł myśleć że wiedział jaka była, skoro nigdy nie dostrzegł w niej tej nutki porywczości, która wyrwała ją z jego świata?
Teraz kiedy jej się przyglądał, nie był pewien czy zrobił dobrze, oddając się jakiejś dziwnej, niepodobnej do siebie stagnacji i po prostu godząc się z jej zniknięciem. Nie wyglądała jakby podjęła dobrą decyzję, choć z drugiej strony kim on był żeby decydować za nią? - otóż mistrzem podejmowania złych decyzji i ładowania się w kłopoty, zostawże tę rozsądną dziewczynę w spokoju, Bott.
Oto ta rozsądna dziewczyna chyba przyszła zabrać mu koronę.
- Kpisz sobie. - prychnął na jej słowa zdziwiony, ale chyba bardziej zmartwiony. Myślał o tym, co musiało się z nią dziać. I choć oczywiście minęły lata i były kolejne związki - i choć przyjął dość brutalny koniec - nie mógł się nie martwić, nie mogła stracić na znaczeniu nawet kiedy nie byli razem, była przez wiele lat dość ważną częścią jego życia i przez kilka miesiący bardzo ważną jego częścią. - Po to tu przyszłaś, rozgrzałaś się i przebrałaś żeby wychodzić na tę ulewę?
Uśmiechnął się lekko, choć niezbyt wesoło. Gdyby miał pewność, że już wszystko z nią dobrze, przyjąłby ten absurd weselej, jednak w tej chwili ten właśnie absurd wcale nie świadczył o tym, że jest dobrze.
- Zjedz coś, Lare, nie gryzę, nie biję, to nadal ja, najgorsze co cię tu może czekać to ghul który rzuca ogryzkami jak znajdzie w nich robale, ale on siedzi w piwnicy w tej chwili. - dodał ciepłym tonem, podnosząc się z podłogi i przesiadając na jeden ze stołków, bo jakoś tak swobodniej rozmawiać z tego samego poziomu, przynajmniej kiedy ona jest taka.
- Jeśli odmówisz zjedzenia mojej zupy, obrażę się, a nie chcesz obrażać cukiernika, to źle wróży. - dodał zaczepnie, chcąc trochę złagodzić atmosferę. Krępowała się. Nie mógł tego nie widzieć. Tylko on wcale nie chciał jej krępować. I to nie tak, że to co zrobiła było mu obojętne, wiedział że ma prawo do złości, ale nie mógł też nie dostrzegać, że musiała mieć jakieś powody. I chciał je poznać, chciał ją zrozumieć, ale przede wszystkim chciał, żeby się uspokoiła, bo cokolwiek się działo, nie ważne co robiła po zniknięciu, wiedział że ona zasługuje na odrobinę ciepła i spokoju.
- I najlepiej powiedz co oznacza zatrzymam się gdzieś na dłużej? - podsunął, bo wcale nie zabrzmiało to dobrze. - Kiedy wróciłaś? Nie masz jakiegoś swojego miejsca?
Dopytał, pytania o to co robiłaś i dlaczego uciekłaś postanawiając zostawić na potem, teraz po prostu nie były tymi najbardziej istotnymi. W końcu liczy się teraz, prawda?
Gdyby było inaczej, ludzie znacznie łatwiej by wariowali.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Przedpokój
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach