Wydarzenia


Ekipa forum
Ogród
AutorWiadomość
Ogród [odnośnik]09.03.17 19:31
First topic message reminder :

Ogród

Stary, zaniedbany, osowiały - dokładnie taki był ogród za Ruderą, gdy po raz pierwszy został odnaleziony przez jej mieszkańców. W nogi kłuły rozrośnięte łodygi dzikich jeżyn, pokrzywy rozrosły się jak szalone, trawa nie stanowiła miękkiego dywanu, a już tylko suchy step. Jednak za tą pustą kopułą, złożoną z pokracznie powykrzywianych roślin, kryła się długa, drewniana kratka, na której poprzedni właściciele musieli posadzić... winogrona.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott

Re: Ogród [odnośnik]08.02.18 0:37
Sytuacja została opanowana. Ludzie wychodzili, żegnali się, ktoś zaproponował nawet nocleg jednak Bertie wolał zostać tutaj. Rudera dość szybko znów opustoszała, ludzi było coraz mniej, zabierali swoje rzeczy zmęczeni i znikali. Niedługo później, podziękowawszy wszystkim i ich odprawiwszy Bertie wrócił do Sue.
I plumpek i rafy koralowej i wszystkiego innego. Złapał ją jedynie za rękę, ciągnąc ku górze, gdzie w tej chwili znajdowało się wszystko. Jutro będą sprzątać, naprawiać, to będzie bardzo ciężki dzień, jednak teraz to nie miało znaczenia. To będzie jutro.
- Hmm... wierzę w twoją moc. - stwierdził, przypominając sobie stworzenie siedzące w tej chwili w jego pokoju, które niewątpliwie chętnie by zapolowało na plumpkę czy dwie. - Może nawet nauczy się plumpkowego? One w ogóle wydają jakieś odgłosy?
Nie znał się mocno na stworzeniach magicznych, znał magiczne ala rybki z wyglądu, wiedział że większość tego co pod wodą nie wydaje dźwięków, ale może pod wodą jednak jakieś dźwięki istnieją? A może czasem się z wody wychylają i cośtam jednak po swojemu dźwięczą?
- Mam nadzieję, że nie. Podobno te gąbki wcale nie są wygodne. No i rafa potrzebuje wody by żyć, a ja chyba mam dość wody na jakiś miesiąc. Skoro już plan z otwieraniem jedynego w swoim rodzaju basenu nie wypalił to będzie trzeba to wszystko osuszyć. - uśmiechnął się lekko, szukając dwóch kubków, które by się do czegoś nadawały. Opłukał je, podobnie jak garnek, choć nie było w nim w sumie nic prócz wody.
Za winem z kolei musiał trochę poszukać, bo było tu wszystko, także rzeczy z piwnicy, jednak to wszystko było wszędzie.
- Choć może w rafie koralowej łatwiej by się było odnaleźć. Wiesz, podpływasz do elementów, w jakimś zakamarku kubek. A tak? - otworzył klatkę w której siedział Roger, bo ten nie przywykł do przebywania w klatce tak długo. Wziął futrzaka na rękę i wtedy w oczy mu wpadły dwie butelki wina, złapał więc jedną w wolną rękę i wrócił do Suzie, po drodze królika wypuszczając na podłogę. Poradzi tu sobie.
- Jak sądzisz, w jaki sposób koralowce otwierają wino bez korkociągu? - uśmiechnął się do dziewczyny, zamierzając coś na ten problem zaradzić. Jakoś. - Nie jesteś zmarznięta? Widziałem tam suche koce. - dodał zaraz, zerkając na kominek. Trzeba będzie rozpalić.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Ogród [odnośnik]10.02.18 15:04
Kręciła się gdzieś w tle, także mając okazję podziękować kilku osobom - bez ich pomocy sytuacja w Ruderze byłaby znacznie gorsza, bo choć do idealnych nie należała, przynajmniej zładołali zadbać o zmniejszenie szkód. Niektórym machała z drugiego końca pomieszczenia, widząc ich już przy wyjściu. Odetchnęła, spoglądając na pustki - zrobiło się dziwnie cicho, ale nie było w tym nic złego, spokój - oczywiście względny, bo czy pełnoprawny spokój kiedykolwiek zajrzał w to miejsce? - przemykał powoli do Rudery, a Sue bez słowa sprzeciwu stawiała mokre kroki na kolejnych schodkach.
- Na pewno mają plumpkowy, ale słyszą go tylko plumpki - uznała, marszcząc brwi w zastanowieniu. - Jeśli bardzo im zależy, z innymi porozumiewają się nogami. Wiesz, jak język migowy, ale że nie mają rąk... - wzruszyła ramionami, bo w przeciwieństwie do plumpek je posiadała. - Więc gdyby się przyłożyć, można nauczyć się plumpmigowego, po prostu naukowcy i językoznawcy jeszcze się tym nie zajęli - prosty wniosek, wysnuty na szybko, ale wystarczająco wiarygodny, by faktycznie w to uwierzyła. Na rafę patrzyła w nieco mniej praktyczny, ale za to bardziej anomaliowy sposób.
- Magia robi teraz takie rzeczy, że rafa żyjąca bez wody wcale by mnie nie zdziwiła. Może to plan jakiegoś króla trytonów albo innego wielkiego władcy, najpierw nas wszystkich osłabić i wystraszyć, potem wprowadzić porządek rafowy, a na koniec nauczyć, jak żyć pod wodą - plotła trzy po trzy, ze zmęczenia i wyobraźni. Wzdrygnęła się krótko, ale raczej od chłodu. Jeszcze nie kichała! Mówiąc rozglądała się, próbując odnaleźć porządek w tym bałaganie - musiała przebrać się w suche rzeczy, ale jej uwagę przykuł królik, którego Bertie brał na ręce. Miał dziś ciekawy widok.  
- Może, chociaż w zabałaganionej rafie na pewno byłoby się odnaleźć tak samo trudno, jak w zabałaganionej Ruderze - uznała, bo bałagan jednak wszędzie był bałaganem i niewiele mogli na to poradzić - poza sprzątaniem. Usiadła na podłodze i wyciągnęła rękę do Rogera, poruszając lekko palcami i uśmiechając się nieco. Tęskniła za swoimi królikami.
- Pokażę ci! - stwierdziła, kierując rękę do Bertiego, by podał jej butelkę, po czym przytknęła do niej koniec różdżki. - Trzymaj kciuki, żebyśmy nie mieli powodzi wina - poprosiła, woląc jednak zostać przy wodzie, której miało ubywać. - Waddiwasi - w zasadzie nie przepadała za alkoholem, ale odrobina gorącego wina zdawała się dobrą opcją po takim dniu.
- Trochę. Muszę się przebrać, wtedy koc zda egzamin. I rozpalimy kominek - przyznała, znikając na chwilę, by za moment wrócić w suchych ubraniach i usadowić się nieopodal kominka, owinięta w koc. Układała w nim powoli suche drewienka, tworząc małą konstrukcję.


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Ogród - Page 3 JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Ogród [odnośnik]10.02.18 15:04
The member 'Susanne Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - CZ' :
Ogród - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogród [odnośnik]12.02.18 0:59
- Ma sens. - stwierdził, w sumie to na prawdę w to wierząc, bo i wierzył że wszystkie zwierzęta muszą się ze swoimi jakoś porozumiewać więc może i wydają pod wodą jakieś dźwięki i tylko one je słyszą? A nawet jeśli to nie prawda to brzmi całkiem przyjemnie, a to wystarczy. - Myślę że musisz się stać specjalistką od plumpmigowego.
Dodał zaraz ciekaw, jakich rozmiarów są plumpki i czy da się je hodować w domu, bo już widział oczami wyobraźni jak Sue siedzi na przeciwko takiego akwarium w ciszy i pełnym skupieniu, opiera się o stolik na którym ono stoi i nie porusza się, by nie zakłócać spokoju stworzonek i w tym pełnym skupieniu obserwuje plumpki starając się zrozumieć w rytm jakich słów poruszają się ich nogi i o czym one w danej chwili rozmawiają.
- Hmm. Tylko ja kiepsko pływam, ale może z czasem byśmy się zmienili. Wiesz, oddychanie pod wodą, może bylibyśmy jak trytony. A może trytony to tak na prawdę ludzie którzy kiedyś weszli do wody i jakby druga droga naszego rozwoju czy coś? I my w wodzie bylibyśmy teraz takimi zacofanymi trytonami.
Stwierdził, wchodząc w tworzenie teorii spiskowych i jednocześnie kręcąc się po piętrze swojego pokręconego domu.
- Nie miałem do tej pory pojęcia, ile rzeczy jest w tym domu. - przyznał, okręcając się wokół własnej osi już z butelką wina, której nie miał jak otworzyć, choć korkociąg powinien być w kuchni, a ta raczej nie była mocno ruszana, jedynie garnki i miski miały wynosić wodę. W ogólnym rozgardiaszu widocznie jednak wszystko mogło zniknąć.
- Hm, co planujesz? - podał dziewczynie butelkę. Sam myślał ewentualnie o wbiciu korka do środka, jakoś dałoby radę. Sue jednak rzuciła zaklęcie o którym on sam chyba kompletnie zapomniał. Uśmiechnął się szeroko, zaraz zabierając butelkę już otwartą i nie przejmując się korkiem który poleciał gdzieś między łóżko a lodówkę.
- Okej więc. - kiedy Sue zniknęła, on wyjął kociołek do którego wlał zawartość butelki i nakroił pomarańczki, wrzucił goździków, cynamonu, trochę rodzynek i miodu. Rozpalenie kominka zajęło zaledwie kilka chwil więc zawiesił kociołek dość wysoko nad ogniem. - Teraz ty musisz pilnować grzańca, a ja znikam się przebrać.
Stwierdził, bo i lepiące się do ciała ubranie coraz bardziej go drażniło, odkąd miał czas zwracać uwagę na podobne niewygody. Nie zajęło mu to z resztą wiele czasu, zgarnął zaraz drugi koc i siadł przy kominku, od czasu do czasu mieszając w kociołku.
- Prawie jakbyśmy byli na oboziowisku. Powinienem ci teraz opowiedzieć jakąś straszną historię. - stwierdził, bo i powoli robiło się ciemno, a oni siedzieli przy ognisku. Historii z resztą miał sporo, raczej pseudostrasznych jednak czy to ma znaczenie?
Po chwili po pomieszczeniu zaczęły się roznosić przyjemne zapachy.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Ogród [odnośnik]12.02.18 17:46
Pozwoliła kącikom ust powędrować lekko do góry.
- Tak myślisz? - zapytała, bo było jej naprawdę miło, że Bott tak właśnie uważa. Aż na poważnie zaczęła rozmyślać nad badaniami - może nie w niewielkim akwarium, ale w jakimś większym akwenie, sprzyjającym naukowym obserwacjom plumplek. - Musimy to dopisać do naszej listy. Jak już się znajdzie w tym wszystkim - uznała, jeszcze raz omiatając spojrzeniem graciarnię i fantazjując dalej. Założyłaby okulary na nos, by czuć się bardziej jak prawdziwa pani naukowiec, wzięłaby notes w morskie stworzenia - tylko gdzie taki znaleźć? - i oddałaby się rozkładaniu plumpmigowego - albo może plumpminogowego, skoro to nogi miały grać główną rolę? - na części pierwsze. Szalenie podobał jej się ten pomysł.
- O. Myślisz, że ktoś je kiedyś wygnał i odnalazły swój nowy dom na dnie Morza Śródziemnego? - zapytała, teraz rozważając całą historię. Słyszała kilka legend o trytonach, wszystkie miały w sobie namiastkę magii, ta zaś brzmiała prawdopodobnie. - I teraz chcą wrócić na swoje, ale wcześniej potrzebują tam wody. Nie martw się, jeśli zdecydują się zalać swoich przyszłych poddanych, to na pewno nauczą ich pływać sprawnie - słabo pocieszające, ale na pewno tak właśnie było. - Może niech Roger szybciej zapanuje nad światem, marchewkowe pola brzmią lepiej niż przymusowa służba trytonom - westchnęła, zerkając na królika, który na marchewkowe pola zatrzymał się w miejscu, poruszając szybko swoim małym noskiem. Ha, spryciarzu, będzie sztuczka, to dostaniesz marchewkę! Niedługo później ich futrzany towarzysz kicał między lodówkę a łóżko, pewnie w poszukiwaniu korka, oni natomiast sprawnie zajęli się kursowaniem między pomieszczeniami oraz przygotowywaniem grzańca. W zasadzie Sue tylko przemieszała kilka razy w kociołku, pozwalając zapachowi roznosić się wokół i rozkoszując słodką wonią pomarańczy, ale była to już jakaś pomoc.
- Widzisz? Nawet nie trzeba było czekać do lata ani jechać nigdzie daleko. Mamy jezioro, ognisko, ciepłe koce, ale założę się, że mnie nie wystraszysz - już dawno się nie zakładała. Zapomniała, że gdy miała dobry humor, robiła to na każdym kroku. - Próbuj, panie Bott, przyjmuję wyzwanie dreszczowców - mruknęła, przygarbiając się lekko i wysuwając palce w kierunku ognia, by rzucały cień na... w zamierzeniu ścianę, w praktyce na zwalisko rzeczy, więc cień trochę się rozwalił, załamując co chwilę.


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Ogród - Page 3 JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Ogród [odnośnik]17.02.18 0:03
- Tak, tak myślę.
Stwierdził z pewnym rozczuleniem. Lubił świat Sue. Był inny, pokręcony, często nielogiczny. Nigdy nie było wiadomo co weźmie na poważnie, a co potraktuje jako żart. Była magiczna pod wieloma względami. Zaraz otulił ją kocem, by samemu usiąść obok i opatulić się drugim. Jej był w zielono żółte paski, jego w czerwono zieloną kratkę. Dramatycznie do siebie nie pasowały, a jednocześnie pasowały idealnie do nich, ich sytuacji i rozgardiaszu w jakim właśnie siedzieli i w spokoju podgrzewali wino zaraz po wielkim potopie.
- Hmm... bardziej by pasowało do Ameryki. Wiesz, takie plumpki wyglądają jakby mogły tańczyć dookoła ogniska jak indianie. Może tańczyły na specjalnych bębnach i wybijały im rytm w tańcach wywołujących deszcze? - zaproponował, bo i brzmiało to ostatecznie jak całkiem przyjemna bajka.
- Ale to by oznaczało że powinniśmy walczyć z plumpkami o swoje ziemie. A to bez sensu. - wojny są bez sensu - Chyba faktycznie wszystko w łapkach Rogera. Ale to twardy facet, da sobie radę.
Zapewnił, zerkając na niepozornego futrzaka w którego łebku niewątpliwie wiele fascynujących planów na podbój świata. Jest w końcu Bottem, a to nazwisko zobowiązuje. Na pewno planuje robić rzeczy niemożliwe i udowadniać, że niemożliwe nie istnieje.
- Prawda. - przyznał, w końcu zdejmując kociołek znad ognia, by jego zawartość przelać do dwóch dużych kubków. Jeden, blado żółty podał Sue, drugi, zielony wziął sobie i zaraz siadł na miejscu. Otoczył naczynie dłońmi, z zadowoleniem jak rozchodzi się po nich przyjemne ciepło.
Na propozycję nastraszenia Sue, uśmiechnął się pod nosem i na moment zamknął oczy, starając się przypomnieć sobie opowieść z dzieciństwa.
- Wiesz, w naszym lesie dzieje się wiele dziwnych rzeczy. Magicznych, a nawet czarodzieje nie rozumieją całej magii. Może Merlin, może ci najwięksi, oni jednak mają zbyt zajęte głowy żeby przejmować się każdą istotą, szczególnie kiedy stanowi ona jedynie legendy. - zaczął, mówiąc tonem całkiem poważnym, poważnie w końcu opowiada straszną historię.
- Gdzieś po środku lasu na przykład znajduje się bagno, a w tym bagnie czasami coś znika. Za każdym razem jednak wynurza się ponownie i wyrusza żeby iść między drzewami i polować. Jest dużą istotą wydającą dziwne skrzeczenie, złożoną jakby z zielonej skóry i żabich jaj, a wszystko co napotka na swojej drodze zamyka właśnie w tworzone przez siebie jaja z których nie można się uwolnić. Po długich miesiącach przemian w ten sposób cokolwiek się w nich znalazło, zmienia się właśnie w żabiskrzeka.
Przysunął się do ogniska, mówiąc cichym, niby to mrocznym tonem, choć na koniec uśmiechnął się lekko, wspominając, jak długie lata temu nie spał po nocach w obawie przed wymyślonym przez kuzynów potworem. Teraz musiał przyznać - to była całkiem fajna historia. Napił się zaraz swojego wina.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Ogród [odnośnik]27.02.18 21:57
Po przebrnięciu przez kilka traumatycznych wydarzeń, iskra wyobraźni jakby w niej przygasła - świat widziany przez pryzmat dziwów stał się mniej interesujący, szary, niespokojny i nieznajomy. Czuła się w nim nieswojo, jakby poruszała się na ślepo, bez ekspresyjnych podskoków i piruetów, taneczny krok ugrzązł w gruzie, śpiewny głos stał się uboższy o gamę wesołych nut. Tylko czasami dawny duch wracał, dając na chwilę odpocząć od ponurych myśli, niebezpieczeństw, kapryśnej magii, śmierci i chłodu, obejmującego ciasno, przenikającego wgłąb ciała. Teraz była właśnie w jednym z tych wyjątkowych momentów, kiedy mogła poczuć się zwyczajnie dobrze, otulona ciepłym kocykiem, po walce stoczonej z żywiołem, trzymając w dłoniach rozgrzewający napój w ślicznym, bladożółtym kubku - pasującym do kocyka! W takich warunkach wyobraźnia mogła nieco rozwinąć swoje skrzydła. W oczach Sue, przez jej pokręconą wizję estetyki, polarowe pelerynki pasowały do siebie idealnie - tym bardziej, że w świetle padającym z ciepłego kominka barwy nie różniły się od siebie aż tak bardzo, jak w dziennym oświetleniu.
- Hmm, Indianie? - zapytała po dłuższej chwili, niekoniecznie zaznajomiona ani z historią, ani mugolską częścią świata, a brzmiało to jak dobry kawał opowieści do nadrobienia. Zwłaszcza jeśli Indianie zatrudniali plumpki jako bębniarzy - to musiałby być wspaniały spektakl! I ta znakomita gra rybich odnóżek! Zamyśliła się na chwilę, po momencie zauważając, że kubek parzy w dłonie, dlatego chwyciła go za uszko i uniosła do ust, by po krótkim podmuchu spróbować łyka wina. Wzdrygnęła się lekko, nieprzyzwyczajona do alkoholu, lecz została przekonana słodyczą i cytrusowym posmakiem. Kiwnęła Bertiemu głową z lekkim uśmiechem, by dowiedział się, że jest z jego starań zadowolona. - Myślisz, że pozwoli nam zostać swoją prawą i lewą łapą? - zapytała, schodząc na konspiracyjne tony, pochylając się lekko w stronę rozmówcy.
Poprawiła się na miejscu, siadając wygodnie, z lekką ekscytacją przyjmując wizję historii - strasznej czy nie - nieważne, uwielbiała historie. Przymknęła oczy, gdy opowieść zaczęła płynąć, by wyobraźnia swobodnie mogła podsuwać obrazy. Ciemny, zarośnięty las, może wręcz trochę zapuszczony, breja bagienna - bulgocząca malowniczo niczym kociołek na ogniu, a na koniec cienie przemykające między drzewami, wywołujące szelest, niosący się upiornie po kniei. Wyobraziła sobie mnóstwo wodnistych oczek, pokrywających ciało stwora, ale ostatecznie zamiast strachu opanowało ją większe zaciekawienie.
- Ciekawe czy te jaja, w których zamyka swoje ofiary, też mają oczy - pomyślała na głos, otwierając własne oczy i mrugając nimi krótko. - Wyobrażam sobie, że takie "jajo" tworzy, zrzucając z siebie tę dziwną skórę i zarzucając ją na ofiarę. Co on może mieć w środku? - musiała wiedzieć wszystko o tym stworze.


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Ogród - Page 3 JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Ogród [odnośnik]01.03.18 22:26
- Mhmm. Tacy ludzie którzy żyli w namiotach, nosili kapelusze z piór i tańczyli przy ognisku żeby wywołać deszcz. Pokażę ci kiedyś filmy o nich, czasami są w kinie. - stwierdził, bo i Sue zdecydowanie ma wiele do nadrobienia! - Mysimy dodać wypad do mugolskiego kina do naszej listy.
Zdecydowanie. Na western najlepiej od razu, Bertie za nimi bardzo przepadał. Strzelanie, jazda konna, indianie, walka o skarb albo o uratowanie kobiety. Fabuła mogła nie być zawiła i porywająca, jednak zwykle postacie i emocje z jakimi wiązał się film, strzelaniny! To było coś. Na pewno Sue też się spodoba. A w każdym razie warto spróbować.
Popijał już powoli swój napój. Przyjemnie słodki. Niech jeszcze ktokolwiek kiedykolwiek powie, że grzaniec to alkohol do bab, a zobaczy. Nie dostałby taki ktoś ciasteczek przez najbliższe pół roku.
- Wiesz, staram się go przekupować marchewkami i urabiać codziennym głaskaniem. Myślę, że mamy jakąś szansę, ale powoli, powoli. - pokiwał całkiem poważnie głową na wzmiankę o Rogerze. Nie powoływałby się na ich wieloletnią przyjaźń bo i biznes to biznes, jednak wierzył że właściciel miękkiego futerka zatrudniłby go na wysokim etacie przez wzgląd na jego szerokie doświadczenie w głaskaniu i karmieniu. A wtedy Bertie mógłby zająć dla stanowisko Sue. Choć cholera wie czy Roger jako pierwszej nie wybrałby Sue? Od niej w końcu bije coś przyciągającego, coś przez co chce się mieć ją bliżej siebie.
Ta myśl wydała się Bertiemu jednocześnie w jakiś sposób dziwna i prawdziwa.
- Myślę, że nie. Ale obserwują oczami tego kogo mają w środku. - zawyrokował na temat oczu żabiskrzeka, bo tak to sobie w końcu całe dzieciństwo wyobrażał. Uśmiechnął się lekko, w jego głowie ta postać nadal była całkiem żywa nawet jeśli nigdy tak na prawdę nie istniała. Jakie to w ogóle ma znaczenie?
- Pewnie w środku wygląda jak żaba. Ale musi mieć też w sobie dużo jakiejś lepkiej substancji z której później powstaje ta skóra i jaja. - dodał po chwili namysłu.
Zegarek tego wieczoru nie istniał. W sumie to nic nie miało znaczenia, siedzieli zanurzeni we wszelkiego rodzaju gratach rozmawiając o świecie jaki istnieje tylko w ich głowach, aż obojga nie zmógł w końcu sen.

zt x 2 <3



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Ogród [odnośnik]22.06.18 22:48
07.07.1956r


Większość ludzi jakich Bott do tej pory poznał nie potrafiła tego zrozumieć - jednak on prawie nigdy nie miał potrzeby wyciszenia się. To kwestia jego natury - był energiczny, pełen energii, pełen emocji, zamknięty w czterech ścianach na dłużej wariował. Może to dlatego nigdy nie był uczniem na medal? Ile razy już obiecał sobie przysiąść do transmutacji i nadrobić solidne braki w tej dziedzinie, zawsze jednak znajdowało się lepsze zajęcie. Do tego musiałby przysiąść sam w ciszy i spokoju, zaklęcia czy obronę mógł trenować w formie przypominającej walkę, lub po prostu z kimś.
Zapełniając sobie kolejne dni, przynajmniej te które nie zapełniały się same - pracą w cukierni, reperowaniem Rudery po potopie (nadal pozostawały nieznaczne ślady), naprawą Starej Chaty, czy po prostu ludźmi - myślał tym razem także o treningach. Znacznie więcej, częściej niż do tej pory.
Być może najbardziej logicznym partnerem do ćwiczeń dla większości osób byłby drugi Zakonnik - musieli ćwiczyć między sobą, chcieli stanowić silną grupę. Jemu jednak przyszedł do głowy ktoś inny.
Nie tylko Zakon powinien trenować, zwykli obywatele też muszą szykować się na ciężkie chwile, a Ria zawsze była wspaniałym sparingpartnerem. Absolutnie nie była przy tym zwykłą obywatelką Londynu, mogła należeć wręcz do tej bardziej niezwykłej części. Zaprosił ją więc do siebie i wcale nie zdziwiło go, że zaproszenie zostało przyjęte.
Czekał przed domem, oparty lekko o spadzisty dach, jedyną część budowli, jaka wystawała nad ziemią, jednak widząc kto nadchodzi, zamachał. Ich trening, o ile Ria przystanie na jego pomysł był już przygotowany. W ogródku za domem - nadal wymagającym sporo pracy - czekały na nich cele, poustawiane w rządku butelki.
- Miło gościć gwiazdę w moich skromnych progach. - stwierdził zaczepnie, jak zawsze kiedy ją widział dziwiąc się, że tak drobna, krucha osoba może być tak wspaniałą sportsmenką. - Po treningu zapraszam na kawę i odrobinę słodyczy. O ile Roger właśnie nie ogałaca blachy.
Dodał z lekkim rozbawieniem, choć czy to nie oczywiste? Nikt kto przychodził do Rudery nie mógł jej opuścić z pustym brzuchem, takie rzeczy po prostu się nie działy. Równie dobrze Grinewald mógłby się okazać animagiem zmieniającym się w pufka pigmejskiego.
- A póki co proponuję walkę z tymi oto strasznymi celami. - dodał poważnym tonem i wskazał w kierunku poustawianych w odległości, na płocie butelek. - Możemy się założyć, kto więcej zabije.
Dodał zaraz i spojrzał na nią wyzywająco, jak zwykle z lekkim uśmiechem. Niewiele było sytuacji (choć od jakiegoś czasu owszem, coraz więcej), które potrafiły zmazać mu z twarzy ten uśmiech, a w towarzystwie panny Weasley może być to jeszcze trudniejsze. Uważał ją za bratnią duszę, kogoś o podobnej energii.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Ogród [odnośnik]26.06.18 23:32
Nadpobudliwość to straszna zmora posiadaczy tego potwornego schorzenia - nie pozwala na pełne rozwinięcie skrzydeł w dziedzinie nauki. Ria stojąc na podobnym poziomie energetycznym co Bertie, pluła sobie w brodę dokładnie z tych samych pobudek co czarodziej. Dziewczę przebrnęło przez szkołę na kompletnym luzie, głównie koncentrując się na pojedynkach oraz Quidditchu, resztę pozostawiając łasce Merlina; dopiero na ostatnim roku przysiadła intensywniej do nauki, chcąc spełnić wolę ojca i dobrze zdać Owutemy. Gdyby decyzja należała całkowicie do niej, nie bawiłaby się w egzaminy, woląc sport zaczepiłaby się w jakiejś drużynie. Niestety życie nie polegało jedynie na hedonistycznym podejściu do spraw, czasem wymagało podjęcia radykalnych bądź niezgodnych z naszym sumieniem kroków. Rudowłosa nie zamierzała zawieść ojca - w końcu powtarzał jej często, że nie będzie mogła grać w składzie do końca życia, dlatego później również musiała zatroszczyć się o zawód - przyszłość swoją oraz rodziny. Nikt nie zatrudniłby niewykształconej czarownicy, może jedynie do sprzątania lub przepisywania dokumentów a i to nie było niczym pewnym.
Z perspektywy czasu doceniła starania taty; widziała, że ścieżka kariery jaką przed kilkoma laty obrała nie była ani prosta, ani oczywista. Jednego dnia latałeś w przestworzach, w barwach upragnionej drużyny - drugiego lądowałeś w szpitalu z kontuzją uniemożliwiającą powrót na boisko. Quidditch nosił znamiona gry brutalnej, talent oraz dobra taktyka to nie wszystkie cechy, by przetrwać w powietrzu. Liczyło się również szczęście, a ono niestety okazywało się często niezwykle ulotne. Weasley miała okazję zaobserwować osobiście pewien wypadek mający miejsce podczas meczu z Wędrowcami z Wigtown; widok nie był szczególnie przyjemny, właściwie przyprawiał o dreszcz makabry jak noga ścigającego roztrzaskała się w starciu z niezwykle celnie posłanym tłuczkiem. Niestety biorąc udział w rzeczonej grze zawodnicy zgodzili się na swój los - wszelkie wypadki mogące rzutować na ich przyszłość. Z tego powodu niechętnie przyjmowano do drużyn kobiety uznając je za zbyt delikatne, ale jak zawsze Harpie przyszły z pomocą dyskryminowanej płci pięknej, za co Rhiannon była niezwykle wdzięczna walijskiemu zespołowi. Jednocześnie pełna świadomości, że nie zagrzeje miejsca w zielono-żółtych barwach na zawsze, musiała skoncentrować się również na rozwoju sfery magicznej. Wszelkie zaklęcia, uroki, obrona przed czarną magią - musiała to opanować. Transmutację też powinna, ona była dla rudowłosej nie tyle piętą achillesową, co po prostu tajnikiem mniej zgłębionym nawet od zwykłych czarów. Dzięki wiedzy o brakach we własnej edukacji Ria chwytała każdą okazję mogącą przybliżyć ją do znamienitych czarodziejów; propozycja dawnego rywala ze szkolnego klubu pojedynków, a obecnego przyjaciela, dodała Harpii nowych skrzydeł oraz energii, która ostatnimi czasy nieco przycichła z powodu nieobecności Uriena w piegowatym życiu jego młodszej siostry.
Wszystko miało się zmienić - tak sobie powtarzała lecąc na miotle do Botta. Zrezygnowała ze zwyczajowego Błędnego Rycerza, ponieważ wracała z treningu. Tak, zdążyła się wykąpać i przebrać w szatni, żeby nie szokować mężczyzny nieprzyjemną aparycją. Wylądowała miękko przed domem rozglądając się po elewacji; wiele się zmieniło od jej ostatnich odwiedzin w Ruderze. Uśmiechnęła się szczerze dostrzegając sylwetkę Bertiego - nie omieszkała uściskać go serdecznie na powitanie.
- Gwiazdę? Jeszcze nie ma nocy - zaśmiała się donośnie słysząc uwagę czarodzieja. Pokręciła głową i szybkim ruchem odgarnęła kosmyk spadający na czoło za ucho. Odstawiła miotłę gdzieś przy wejściu, postanawiając więcej nie komentować tej żartobliwej uwagi mistrza zaklęć, jak nazywała chłopaka w myślach. Oboje wiedzieli, że do celebrytki świata sportu było jej niezwykle daleko - jak stąd na księżyc! - O, jak się miewa Roger? Przerzucił się z marchewki na ciasto? Czy to ciasto marchewkowe? - spytała wesoło. Wzrok zaciekawionych oczu Weasley spoczął na ustawionych w rządku butelkach; prawa brew uniosła się, tworząc przy tym kilka podłużnych zmarszczek na piegowatym czole. Przesunęła się w ślad za Bottem słuchając wyzwania - jeśli stchórzyłaby, nie mogła nazywać się Rią Weasley, a na to pozwolić nie mogła, choć wiedziała, że pod względem zaklęć nie mogła się z Bertiem mierzyć. - Dobrze, panie pewny siebie słodziaku, szykuj się na porażkę - zawołała dumnie; Rhiannon uniosła wysoko podbródek i najpierw zmierzyła wzrokiem przeciwnika, później ustawione przedmioty. - Zaklęcia jakie chcemy czy z konkretnej dziedziny? - dopytała jeszcze, ale już chwytała w dłoń różdżkę. Była gotowa!



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Ogród [odnośnik]08.07.18 22:31
- Najjaśniejsze gwiazdy świecą i za dnia. - puścił dziewczynie oczko, wypowiadając się ostentacyjnie romantycznym tonem. Żartował jak to on - daleko mu było do pisania wierszy - jednak często pod jego żartami kryło się sporo prawdy i choć mogło się wydawać, że sobie kpi, faktycznie miał dziewczynę za gwiazdę. Bo i z perspektywy prostego cukiernika - była nią. Może nie celebrytką z pierwszych stron gazet, jednak wiele osiągnęła, czy raczej wiele sobie wywalczyła, szczególnie jak na bardzo młody wiek.
A Bertie znając jej energię nie wątpił, że jeszcze bardzo wiele zdoła osiągnąć.
- Zdziwiłabyś się, jakie dziwactwa potrafi zjeść jak nie patrzę. - pokręcił głową. - Nie wiem czy ci mówiłem, ale mamy ghula w piwnicy, znaleźliśmy go jakoś w kwietniu. Ma na imię Ernie. W każdym razie mam wrażenie, że Roger się od niego wiele nauczył jeśli chodzi o gusta kulinarne.
W sumie to chyba o tym nie wspominał. Co dziwne, bo Bertie był z natury paplą - lubił gadać, gadać o wszystkim, śmiać się z czego da się śmiać. A Ernie to bardzo pocieszny lokator, może nie płaci czynszu jednak nadrabia urokiem osobistym. Wiele się jednak dzieje w ostatnim czasie, więc pewnie wyleciało mu z głowy.
- Porażkę? Piękna pani, ja takiego słowa nie znam. - pokręcił głową, szczerząc te swoje zęby w uśmiechu. Nie ważne, że i ona nie raz go rozłożyła na łopatki, jeśli nie ma zdjęcia, nie ma dowodów więc i porażki nie było! Jakież to pięknie proste.
- Jakie chcemy. Może bez obszarowych, wolałbym jednak żeby zbiły się tylko butelki a nie cały płot i drzewa z tyłu. - dodał zaraz niby to wesoło, choć to nie taki wcale żart. Magia szaleje. Czasami nic z różdżki się nie wydostanie, czasami zaklęcie okazuje się znacznie silniejsze niż miało. Lub jest całkowicie inne. To jednak nadal nie jest powód do ucieczki, pod tym względem byli do siebie podobni. Nie zamierzali uciekać, nie będą chowali głowy w piasek nawet gdy przeciwnik jest niewidoczny i potężny, nawet gdy nie mają władzy nad tym co zrzuci na nich anomalia. To wszystko nieważne - bo przecież magia należy do nich.
- Więc zaczynamy? - zaraz oboje unieśli różdżki. Butelek było całkiem sporo, na pewno im wystarczy. Bott postanowił zacząć od zaklęcia dość prostego, jednak miał w planach potrenować czarowanie niewerbalne. Porzucił ten temat dość dawno temu i zamierzał już dawno do niego wrócić - przydaje się, choć nie jest to łatwe.
Wykonał ruch różdżką, w myślach zaraz wypowiadając zaklęcie.
- Confringo.
Spróbował, a niewiele czekając przesunął koniec różdżki, by celować zaraz obok. Każde z nich miało kilka swoich butelek, Bertie od lewej, Ria od prawej.
- Reducto. - znów spróbował czaru niewerbalnego. Nie mógł jednak siedzieć cicho za długo, a jako że chciał spróbować też jednego z trudniejszych zaklęć, kolejny czar wypowiedział już na głos.
- Fulgoro.
Jeśli mu się uda, jedna z butelek dosłownie przestanie istnieć. Oby się udało - to zaklęcie wydawało się Bertiemu szczególnie przydatne, co prawda brutalne, jednak w starciu wykorzystane na początku dawało olbrzymią przewagę.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Ogród [odnośnik]08.07.18 22:31
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 13

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Ogród - Page 3 HXm0sNX

--------------------------------

#3 'k100' : 95

--------------------------------

#4 'Anomalie - CZ' :
Ogród - Page 3 HVH1Ro3

--------------------------------

#5 'k100' : 88

--------------------------------

#6 'Anomalie - CZ' :
Ogród - Page 3 T1uYzPd
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogród [odnośnik]14.07.18 0:36
Romantyzm - pojęcie Rii nieznane, choć słyszała, że takie zjawisko istnieje. Idealnym przykładem byli państwo Weasley, kochający się pomimo wszystko i na przekór innym, którym to małżeństwo stawało kością w gardle; widziała również drobne, szczere akty uczuć u innych czarodziejów w swoim otoczeniu, ale rudowłosa ścigająca nigdy nie doznała podobnych objawów. Pomijając niewinne, szkolne igraszki w postaci chwilowych zauroczeń, kiedy to hormony buzowały w dziecięcych ciałkach - sądzących, że pozjadali wszystkie rozumy i co więcej, mogli nazywać się dorosłymi. Dlatego tak śmiesznie brzmiały komplementy z ust niepoważnego Bertiego. Rhiannon śmiała się z teatralnie brzmiących słów, z egzaltowanych gestów oraz łobuzerskiego uśmiechu. Lubiła w mężczyźnie te cechy, odnajdując przyjemność w byciu częścią jego świata. Harpia zakryła na moment usta, doprowadzając niekontrolowaną wesołość do porządku. Zmarszczki wokół kącików rozradowanych warg wyprostowały się wreszcie, a twarz nabrała neutralnego wyrazu. - Jak to jest, że nie masz jeszcze żony? Z taką gadką to powinieneś być już po trzecim rozwodzie - rzuciła zabawną w mniemaniu Rii uwagą, a piegowatym licu ponownie goszcząc cień rozbawienia. Nie zamierzała mu dopiec - w żadnym razie. Talent Botta do gładkiego bajerowania płci przeciwnej był piegusowi dobrze znany i nadal wywoływał pokłady nieuchronnej wesołości. - Ale niech będzie, że ci wierzę - dodała, mrugając do gospodarza Rudery bardzo sugestywnie. Weasley dała się również zaprowadzić na docelowe miejsce zbiórki, wyciągając z kieszeni różdżkę. Drewno orzecha białego było przyjemne w dotyku, choć kobieta nie zdawała sobie z tego sprawy - będąc mocno skoncentrowaną na opowieści o króliku zignorowała machinalne nawyki, niemające zresztą żadnego sensu w globalnym ujęciu sytuacji. - Opowiedz mi o tym. Zastrzegam, że buty nie będą dostatecznie zaskakującym pożywieniem dla gryzonia - poprosiła pogłębiając uśmiech. Odgarnęła jeden niesforny kosmyk do tyłu. Po analizie przeprowadzonej na bardzo szybkich obrotach Rhiannon nie powstrzymała się przed zmarszczeniem brwi; nie wiadomo, czy gest ten nosił znamiona odruchu zniesmaczenia bądź złości, choć druga opcja była pozbawiona powodu, dla którego rudowłosa miałaby odczuć podobną emocję. - Ghula? - powtórzyła głupio w ślad za Bertie’m. Dziwne, naprawdę niecodzienne. Czarownica wolną dłonią potarła nos głowiąc się nad powodem, dla którego mężczyzna miałby trzymać w domu tak paskudne, głupie oraz nieprzydatne stworzenie. Może to był jakiś fetysz? - Na Godryka, dlaczego trzymacie w domu to coś? - spytała bez ogródek. Przełożyła ciężar ciała na drugą nogę, po czym subtelny uśmiech rozświetlił zamyśloną do tej pory piegowatą fizjonomię.
- Nie dziwię się. Z kim przystajesz, takim się stajesz. Uważaj, żeby i tobie gust kulinarny nie zmienił się na ten ghulowy - powiedziała z udawaną troską, wnosząc ciemne oczy ku ciemnemu niebu oraz rozkładając bezradnie ramiona. Wyobraziła sobie właśnie całą trójkę podczas wyjadania resztek ze śmietnika – obrzydliwa wizja.
- To poznasz - wyszczerzyła się, błyskając rzędem zębów wyłaniających się z lekko otwartej w rozbawieniu paszczy. Udawana pewność siebie doskonale zgrywała gryfońską odwagę, której w żadnej sytuacji Ria nie mogła się wyrzec. To nie chodziło w grę. Była potomkiem Mac Rossy - nie poddawała się nigdy. Choć oczywiście po wygranej Botta złoży mu zasłużone gratulacje.
Tymczasem obracając różdżkę w szczupłych palcach przyglądała się rozstawionym butelkom, w myślach układając plan działania. Musiała wybrać zaklęcia, które pozwoliłyby na ćwiczenie trudnej dla Weasley’ówny dziedziny uroków, ale jednocześnie musiałyby być możliwe do zrealizowania. Bertie nie zamierzał jej oszczędzać - i dobrze, nie była płaczliwą frustratką. - Dobrze - przytaknęła ostatecznie. - Zaczynamy - potwierdziła z mocą w głosie. Kiwnęła zdecydowanie głową. - Niech wygra najlepszy, czyli ja - dodała zuchwale, wciąż śmiejąc się ze swoich głupich żartów. Jednak mężczyźnie nie przeszkadzało idiotyczne poczucie humoru towarzyszki i z tego powodu kobieta nie zamierzała ani się umartwiać, ani rozpaczać.
- Reducto! - powiedziała najpierw, celując w pierwszą butelkę od prawej. - Everte stati - zażądała od kolejnego naczynia, mając nadzieję, że uniesie się i zbije z trzaskiem o podłoże. - Deprimo! - rzuciła na koniec, sięgając po zaklęcie z wyższej półki. Nie miała pojęcia czy jej próby przyniosą jakikolwiek skutek, ponieważ te inkantacje nie powodowały bezpośredniej śmierci niczemu winnej butelki, ale istniała szansa, że pośrednio Rii uda się unicestwić postawione przed nią cele. Jeszcze nie wiedziała jakiż to abordaż szykował dla niej jej towarzysz.



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Ogród [odnośnik]14.07.18 0:36
The member 'Ria Weasley' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 55

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Ogród - Page 3 HXm0sNX

--------------------------------

#3 'k100' : 92

--------------------------------

#4 'Anomalie - CZ' :
Ogród - Page 3 HXm0sNX

--------------------------------

#5 'k100' : 85

--------------------------------

#6 'Anomalie - CZ' :
Ogród - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogród [odnośnik]14.07.18 13:15
- Moja żona gdzieś jest i jest wspaniała, ale albo jej jeszcze nie poznałem albo po prostu nie wiem, że to ona. Którąkolwiek z tych trzech jest. - jego uśmiech lekko, zaledwie na chwilę się poszerzył, by na tę chwilę mógł sprawiać wrażenie, jakby jego usta były co najmniej z gumy, zaraz jednak wrócił do zwyczajowego rozmiaru. - Ale zapewniam, że wytrwale szukam. - dodał zaraz i w to raczej nikt nie powinien wątpić. - Na przykład co robisz w piątek wieczór?
Nigdy nie przestanie, zapewne absolutnie nigdy. No, chyba że tę prawdziwą żonę sobie znajdzie i jej nie pozwoli uciec, bo trudno było Bottowi uwierzyć, że jak już na prawdę pokocha tę jedną jedyną to ją kochać przestanie. Miał zbyt piękny wzór na to do obserwowania przez całe życie, najlepszych rodziców na świecie, Malcolm Bott w roli zakochanego głupca wiecznie w tarapatach i prawie-wiecznie z uśmiechem na ustach i Sammy Bott, dzięki której Malcolm Bott i cała ta rodzina nadal żyje. Ci ludzie jednocześnie absolutnie do siebie nie pasują i pasują wspaniale i mają w sobie coś, co Bertie w życiu uczuciowym chciałby kiedyś mieć. Taką... pewność? Jakiś taki spokój? Ciepło?
Dookoła wszystkich dziwnych rzeczy oczywiście.
- Jakie niech będzie, czy przyłapała mnie kiedyś panienka na kłamstwie, panienko Weasley? - spytał z niemałym oburzeniem, kiedy poddano w wątpliwości jego piękny i zmyślny komplement, który choć brzmiał dramatycznie głupio, ostatecznie prawdę w sobie przecież nosił. Wesołe iskierki, które znikały ze spojrzenia Botta doprawdy rzadko sugerowały jednak, że to oburzenie nie może być szczere.
Zaraz z resztą zajęła go różdżka - i królik.
- Jestem pewien, że raz polował na pufka pigmejskiego mojej znajomej. Do tego momentu byłem przekonany że króliki to wegetarianie. Ale ten pufek nie miał duszy, więc w sumie nie wiem. - wzruszył ramionami. Oczywiście niektórzy nazwaliby to zabawą, jednak zabawa bardzo polowanie przypominała! - Poza tym raz mi próbował zjeść młotek. Wiesz, nadal jest trochę do naprawiania i tak dalej, odkładam młotek, sięgam po niego, a tu muszę o narzędzie z królikiem walczyć.
Opowiedział zaraz, gestykulując przy tym żywo.
- Skrobał zębami o główkę, potem zaczął skubać drewniany trzonek i na końcu wbił w niego zęby jak chciałem zabrać i nie chciał puścić. - dokończył zaraz swoją opowieść. Roger był jednym z najlepszych prezentów jakie w życiu dostał, stał się kumplem, kompanem, obiektem przemyśleń - Bertie nie musiał jak jakiś szaleniec mówić do siebie, mógł mówić jak normalny człowiek do królika! - i po prostu puchatą kulką która dodaje jeszcze trochę koloru do życia.
Zaśmiał się pod nosem widząc reakcję Rii na słowa o ghulu, uśmiechnął się może odrobinkę zakłopotany, bo jak tu to wyjaśnić? Dla Botta to było oczywiste, nie wolno pozbywać się domowników, a możliwe że ten był w Ruderze jeszcze przed nimi!
Tylko jak wyciągnąć od ghula czynsz? Cholera.
- Jak to dlaczego? Jest świetny. I to żadne to coś, to Ernie. Matt się z nim w sumie bardzo zaprzyjaźnił, mam wrażenie że Ernie już nawet mu ufa ale ja też go zamierzam oswoić. Zobacz, obierki już nam się nie marnują. I ktoś pilnuje mojego wina w piwnicy. Same plusy. - no, wina trzeba pilnować jedynie przed Mattem a akurat jego ghul akceptuje (swój do swego), ale to już drobiazg. Bertie miał w sobie pozytywne uczucia dla chyba wszystkiego co żyje, a szczególnie lubił rzeczy i stworzenia pokraczne, więc czy można się spodziewać, że nie przygarnie ghula kiedy ten się zjawi w jego domu?
- Oj moja droga, mój gust kulinarny zawsze będzie wyrafinowany, o to się nie martw. - stwierdził rozbawiony uwagą Rii i pokręcił głową. Złośnica.
Oh, a jeśli chodzi o idiotyczne poczucie humoru, w swoim towarzystwie mogli czuć się w pełni swobodnie - czy to nie wspaniałe? - czy to nie dlatego się zaprzyjaźnili? Cóż, na pewno Bertie uważał to za jedną z wielu zalet panienki W.
Zaraz zabrali się za czarowanie i Bertie zaczął od porażki, która jednak wcale go nie zniechęciła - i kolejną butelkę zbił już brawurowo! Wyglądało nawet na to, że Ria prowadzi, kiedy zdecydował się na spróbowanie o wiele trudniejszego zaklęcia i...
w chwili, kiedy w Weasley trafił grom, w jednej chwili zbladł, czując jak serce na sekundę mu staje. Objął ją mocno, żeby nie upadła zbyt gwałtownie.
- Na wrzody Merlina, nic ci nie jest? - zadał najgłupsze pytanie świata bardziej w odruchu chyba niż z potrzeby, skoro chwilę temu walnął w nią piorunem. Czy raczej połową pioruna w sumie, bo był jakby mniejszy, jakby zaklęcie się podzieliło na pół. Weasley nie wyglądała z resztą na skołataną jak człowiek w którego Bertie tym zaklęciem trafił ostatnim razem - w klubie pojedynków. Tyle dobrego, choć ze swoją wiedzą o medycynie Bertie w sumie nie wiedział co robić, ani czy coś robić - chyba przez to że Rii była w gruncie rzeczy dość drobna przeraziło go to bardziej niż kiedy tłukł takimi zaklęciami w klubie. Ah - no i tam jest pomoc medyczna w razie czego. Posadził ją zaraz na trawie, żeby odsapnęła i stwierdziła czy potrzebuje wzywać jakiegoś uzdrowiciela, czy chce po prostu odpocząć czy jest szaleńcem który zamierza skończyć ten trening.
Znając ją Bertie nawet wierzył w realność ostatniego.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott

Strona 3 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Ogród
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach