Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój dzienny
AutorWiadomość
Pokój dzienny [odnośnik]04.05.17 23:24
First topic message reminder :

Pokój dzienny

To maleńkie pomieszczenie uchodzi za salon. Zmieści się tutaj najwyżej kilka osób, jednakże jest to najbardziej... reprezentatywne pomieszczenie w całym domu. Jest tu stara, wysłużona, lecz wygodna kanapa i maleńki stół.


I'm here to tell ya honey
That I'm bad to the bone

Siergiej Dolohov
Siergiej Dolohov
Zawód : Przemytnik, rozbójnik i awanturnik
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I didn't do it,
but if I did,
I was drunk
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4641-siergiej-dolohov-budowa#99812 https://www.morsmordre.net/t4729-iwan#101309 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t4782-skrytka-bankowa-nr-1199#102283 https://www.morsmordre.net/t4783-siergiej-dolohov#102284

Re: Pokój dzienny [odnośnik]07.09.17 16:33
Wyjście z Azkabanu, co...?
Oblizał suche wargi i przekręcił pergamin na blacie próbując spojrzeć na mapę inaczej. Bezskutecznie. Spojrzał potem na chwilę na śmierciożerczynie, a potem znów na mapę. Złapał się za bródkę. Zaczął ją gładzić. Wolną ręką przyparł do torsu, podpierając na niej łokieć drugiej. Bezużyteczna...
- Wskazuje cel, drogę do niego, lecz nie wiadomo skąd. więc tak, jak dla mnie nie jest to pełnowartościowa mapa. Może bardziej wskazówka do której podchodziłbym z rezerwą. Bp to trochę tak, jakbyś zamierzała, Deirdro, trafić do Hogsemonde wiedząc że musisz iść na północ ale nie wiedząc czy powinnaś zacząć z pokątnej czy też przykładowo lasu Nottingham. Z obu miejsc możesz przemieszczać się na północ lecz z powodu dzielących ich szerokości tylko z jednego trafi się do celu. I to jest właśnie problem tej mapy. Nie ma w niej określonego punktu wyjściowego - wykładał, tłumaczył. Lubił to robić i było czuć że w tym momencie jest na tym skoncentrowany w stu procentach - Punktem wyjścia tej mapy może być cela tego człowieka, lecz również każde inne miejsce w Azkabanie. Należy brać również poprawkę na to, że człowiek ten sporządził taką mapę jaką potrafił, a widać po tym pergaminie, że potrafił niewiele. Może wewnątrz Azkamanu jest jakieś miejsce w którym nabiera jakiegoś większego sensu. Jeśli uznamy, że faktycznie ten człowiek uciekł z Azkabanu - w końcu równie dobrze mogła być to namazana na kolanie mapa jakiegoś lubiącego się przechwalać pijaka. Valerij nie oceniał, a jedynie rozważał różne scenariusze. Nie znał w końcu człowieka będącego źródłem. Równie dobrze mógł być szczwanym lisem i jedynie chcieć by mapa wyglądała na bezużyteczną.
Dolohov napiął się niczym naciągana do granic możliwości struna w momencie w którym czarownica obok tak frywolnie użyła magii. Magii, przepełnionej anomaliami. Magii, która mogła kapryśnie przeorać półki wyłożone cennymi ingrediencjami, eliksirami. Po prostu nie mógł się nie zapowietrzyć, poblednąć i spojrzeć na nią z paniką. Oczekiwał odpowiedzi twierdzącej lub przeczącej. W życiu do głowy mu nie przyszło, że wiedźma zdecyduje się na czyn. Ot tak. Bez ostrzeżenia. Adrenalina upoiła alchemika sprawiając, ze z lekkim opóźnieniem zrozumiał, że żadna tragedia nie nawiedziła jego królestwo.
- Rozumiem więc, że niekoniecznie próbowaliście... - pozwolił w końcu sobie zauważyć, ujmując stojące na skraju stołu fiolki. W bardzo wymownym geście odstawił je na ścienną półkę kilka kroków dalej. Trochę uspokajająco podziałała na niego wygląd pękatego mieszka z ingrediencjami. Poczuł nieodpartą potrzebę chwycenia go, lecz powstrzymywał prostacką chęć zaplatając ręce na torsie i czekając na to, aż czarownica przestanie mówić. Wówczas sięgnął po pakunek nie umiejąc skrywać braku powściągliwości.
- Moje okno będzie stało otworem - zakomunikował wpatrując się we wnętrze rozchylonego pakunku. Było za ciemno by mógł ocenić jego zawartość. dlatego zaciągnął się dobiegającym z niego zapachem. potem zamkną podarek w dziwnej, drewnianej skrzyneczce przypominającej chlebak.
- Tak, tylko tyle jestem w stanie wyczytać po tym co widzę... - zaczął odsuwając ze stołu jakieś alchemiczne narzędzia, tak by miały jak najdalej do mapy znajdującej się w centrum. Zrobił potem dwa kroki w tył i ponowił zaklęcie - Specialis revelio - może mapa była zwyczajna, zaklęcie śmierciożerczyni nie bez powodu mogło nie odnieść efektu. po prostu mapa mogła być zwyczajną mapą i ku temu się Valerij przychylał, lecz przez wzgląd na bycie naukowcem chciał mieć czyste sumienie i po prostu wiedzieć, że pomógł kobiecie, czyli również i samemu czarnemu Panowi na każdy możliwy sposób jaki umiał.
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Pokój dzienny [odnośnik]07.09.17 16:33
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 45

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Pokój dzienny - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój dzienny - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój dzienny [odnośnik]07.09.17 18:35
Nie wątpiła, że Valerij stara się z całych sił, by cokolwiek odczytać z mapy, lecz informacje, które zdołał odcyfrować zdawały się nie mieć żadnego sensu. Wskazówki prowadziły dokądś skądś, lecz było to za mało, by móc polegać na chełpliwym przekonaniu mężczyzny, szczycącego się ucieczką z Azkabanu. Nikomu wcześniej się to nie udało, wątpliwe więc, że osoba, która przekazała Ignatusowi mapę była genialnym wyjątkiem - chociaż ciągle istniała taka możliwość. Deirdre nie skreślała jej całkowicie, Dołohov słusznie zasugerował, że być może w środku natrafią na miejsce, z którego podane na mapie wskazówki okażą się oczywiste, nie mogli jednak opierać całego planu i ewentualnego wyjścia na łucie szczęścia i przypadku. Ponownie kiwnęła głową, powoli i leniwie, z wewnętrznym niezadowoleniem przyjmując nieudane zaklęcie. Z różdżki nie wydobył się płomień ognia niweczący pergamin a piwnica nie zatrzęsła się w posadach, lecz widocznie taka perspektywa wydała się mężczyźnie niezwykle prawdopodobna: pobladł, biorąc głęboki, świszczący oddech. Tsagairt udawała, że nie zauważyła tego przejęcia, Valerij był geniuszem, nie musiał być odważny, a zapewne posiadał w swym składziku zbyt wiele cennych rzeczy, by ryzykować ich spopielenie. Mapa pozostała jednak nieodczytana.
- Dziękuję ci za poświęcony mi czas - powiedziała jedynie uprzejmie, choć bez uśmiechu ani przesadnie przyjacielskich gestów, zresztą, Dołohov i tak przeniósł swoje troskliwe zainteresowanie na ciężki mieszek z ingrediencjami. Traktował go z trudną do przeoczenia z ojcowską czułością - prawdopodobnie właśnie ta intensywna relacja i miłość do alchemii okazywała się sekretnym składnikiem, który czynił eliksiry Valerija tak niezwykłymi. Obietnicę pozostania w stałym kontakcie także skomentowała delikatnym ruchem głowy, nie lubiła strzępić języka na darmo, zwłaszcza w tak poważnej kwestii. Myślami ciągle była przy Azkabanie, przy drodze ucieczki, która zapewne prowadziła donikąd, przy eliksirach, przy popełnionych błędach i niewiadomych, pojawiających się na trasie ich wędrówki. Trzymała uczucia na wodzy, zerkając na uniesioną różdżkę Valerija, której koniec ledwie się rozjarzył; zaklęcie było nieudane. Zapewne Ignotus i tak sprawdził co może kryć w sobie pergamin, wątpiła, by nie sprawdził mapy na wszystkie dostępne sposoby, a nawet jeśli nie - próby rzucenia tego potężnego zaklęcia w składziku pełnym wybuchowych ingrediencji nie było zbyt dobrym pomysłem. Deirdre zgrabnie zwinęła mapę w rulon i ponownie schowała ją w kieszeni płaszcza, po raz ostatni unosząc wzrok na Valerija.
- Gdybym miała jeszcze jakieś wątpliwości, odezwę się - zaznaczyła jeszcze delikatnie, skłaniając głowę w geście pożegnania. - Życzę spokojnego popołudnia, Valeriju - powiedziała spokojnie, po czym skierowała się w stronę drzwi prowadzących do wyjścia z piwnicy, pewna, że znajdzie drogę na powierzchnię sama.

| ztx2


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Pokój dzienny [odnośnik]19.10.17 13:24
10 maj


Stary, obdrapany zegar wiszący na ścianie wskazywał godzinę osiemnastą. Normanie, o tej porze roku słońce wciąż wisiałoby nad Nokturnem, blask świec byłby w izbach kamienicy wciąż niepotrzebny, może nawet ostatnie promienie wpadłyby do pokoju Antonina na poddaszu. Zamiast przyjemnego, majowego wieczoru, podczas którego mógłby wraz z braćmi i żoną wylegnąć za kamienicę, aby zjeść pieczoną kiełbasę, napić się ognistej i posłuchać Czarodziejskiej Rozgłośni Radioweej, wszak nawet on doceniał czas spędzony z najbliższą rodziną, nawet na tak obskurnym kawałku ziemi, gdzie więdły im wszystkie rośliny, który nazywali podwórzem; zamiast tego właśnie musieli wszyscy pomieścić się jakoś w ich salonie. Cóż, ciężko było to nazwać salonem, lecz wciąż było to największe pomieszczenie w ich kamienicy - więc jako salon właśnie służyło. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, czyż nie tak?
Pomimo nie tak późnej godziny zapadł mrok. Mrok tak gęsty i nieprzenikniony, że ów wieczór zdawał się Siergiejowi środkiem nocy. Nad Nokturnem, Pokątną i całym Londynem zawisły chmury tak ciemne i ciężkie, że budziło to wręcz niepokój czarodziejskiej społeczności - a deszcz, który ze sobą przyniosły był nienaturalnie silny. Niebo rozbłyskało raz po raz, grzmoty były tak silne i potężne, że ich dom drżał w posadach. Wiatr porwał ostatnie niedomknięte okno i prawie je wyrwał.
-Nosz kurwa - siłował się z okiennicą chwilę, a raczej z wichurą, która uparcie chciała je zniszczyć. Na oczach Dolohova wyrwała drzewo z korzeniami, które rosło naprzeciw - było stare i wątłe, przez niedobór światła, lecz dość grube. A to był dopiero początek. Dolohov trzasnął tym oknem w końcu, zamknął je i nasunął zasłony. Cały zdążył już zmoknąć. Z brody kapały mu krople wody, koszulę miał przemoczoną; potrząsnął głową jak pies, by wytrzepać nieco wilgoci.
-Kiedy ta kolacja - burknął niezadowolony, spoglądając w stronę kuchni, gdzie krzątała się żona. Było wcześnie, lecz w brzuchu mu już burczało, a nie znosił chodzić głodny. Kolejny, potężny grzmot zachwiał kamienicą, więc poszedł tam do niej - na wypadek, gdyby jaka cegła miała wypaść ze ściany i na nią runąć. Mąż winien był chronić swą żonę, czyż nie?


I'm here to tell ya honey
That I'm bad to the bone

Siergiej Dolohov
Siergiej Dolohov
Zawód : Przemytnik, rozbójnik i awanturnik
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I didn't do it,
but if I did,
I was drunk
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4641-siergiej-dolohov-budowa#99812 https://www.morsmordre.net/t4729-iwan#101309 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t4782-skrytka-bankowa-nr-1199#102283 https://www.morsmordre.net/t4783-siergiej-dolohov#102284
Re: Pokój dzienny [odnośnik]12.11.17 1:17
Antonin siedział niepokojąco cicho w swoim pokoju, kiedy na zewnątrz zerwała się ogromna wichura. Od małego nie przepadał za burzami i związanymi z nimi głośnymi piorunami - zawsze obawiał się, że dostanie jednym z nich. Dlatego też przerwał swoją zabawę, która swoją drogą spowodowała niesamowity bałagan pod łóżkiem, postanawiając zejść na dół. Jak zwykle niemal zeskoczył z drabiny na nierówną podłogę, by równie szybko zbiec po schodach na sam dół. Spodziewał się zastać w salonie całą rodzinę, a zobaczył w nim jedynie ojca siłującego się z oknem. Mały Antek podbiegł bliżej niego, chcąc rozeznać się w sytuacji na zewnątrz - wszak w swoim pokoiku żadnego okna nie posiadał. - Papa, to drzewo spada! - Zauważył z przejęciem, i gdyby tylko mógł to zapewne rozpłaszczyłby twarz na szybie, byle tylko zobaczyć coś więcej. Obserwował z nieukrywaną fascynacją, ale też smutkiem, jak spada na środek drogi. Wiązał z tym drzewem wiele wspomnień - rosło przed ich kamienicą odkąd tylko pamiętał. Niejednokrotnie biegał dookoła pnia, nie mówiąc już o wielu nieudanych próbach wspięcia się na sam jego szczyt. Nigdy mu się to nie udało, nigdy nie był nawet blisko tego osiągnięcia, a teraz będzie musiał o nim zapomnieć. Spoglądałby na to drzewo parę sekund dłużej gdyby nie to, że ojcu udało się zatrzasnąć okiennice. Antek starł rękawem krople wody z twarzy, lekko podskakując, kiedy nagle rozległ się kolejny grzmot. Zdecydowanie nie przepadał za taką pogodą, ale nie chciał tego pokazać swojemu ojcu - przy nim chciał być najdzielniejszy na świecie. Zresztą gdy był sam to też chciał taki być, ale wtedy nie czuł takiej presji! - O, też jestem głodny! - Stwierdził, ruszając za ojcem w stronę kuchni, gdzie (jak się okazało) krzątała się jego matka. Brakowało jeszcze stryja, ale Antonin doskonale wiedział gdzie jest. W swojej piwnicy - on zawsze był w piwnicy, a Antonin wziął sobie za punkt honoru, by kiedyś tam wejść i zobaczyć co stryj całymi dniami robi. - A co będzie na kolację? Grzanki? - Zapytał, spoglądając na mamę, po czym zmarszczył lekko nos bo odniósł wrażenie, że coś tutaj źle pachnie.
Antonin Dolohov
Antonin Dolohov
Zawód : nicpoń, hultaj, urwipołeć
Wiek : 6
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Stała czujność!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4891-antonin-dolohov#120670 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5246-antonin-dolohov#116631
Re: Pokój dzienny [odnośnik]12.11.17 1:29
The member 'Antonin Dolohov' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Pokój dzienny - Page 3 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój dzienny - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój dzienny [odnośnik]26.11.17 16:56
Każdemu w tym domu udzielały się dzisiaj emocje, pogoda nie była najlepsza, a ja z każdym grzmotem cała drżałam bojąc się o to co się zaraz wydarzy. Siedziałam w kuchni nie mogąc patrzeć przez okno, tym bardziej, gdy dotarła do niej wieść o walącym się drzewie. Jęknęła pod nosem wypuszczając talerz na podłogę i niemal w tym samym momencie gdy zaklął Sergiej, to i jej wyrwało się niezbyt piękne słowo opisujące stan, w jakim aktualnie się znajdowała. Uklękła na podłodze i rękami zaczęła zbierać z podłogi pokruszone szkło, wolała nie ryzykować używania magii w momencie, gdy bała się o to, czy ich dom w ogóle wytrzyma ten huragan. Pogoda była okropna i przez ostatnich dziesięć dni zapowiadało się, że nie będzie poprawy, ale żeby w Londynie doszło do jakiegoś huraganu, nawałnicy, jakkolwiek to nazwać? Właśnie miałam opierać się o blat i rozmasować obolałe skronie, gdy do pomieszczenia wpadli mój mąż wraz z synem. Spojrzałam na Antonina niepewnie, ale zaraz uśmiechnęłam się lekko, jego pytanie o grzanki całkowicie mnie rozbroiło. A potem sobie przypomniałam, że przecież ogień pod patelnią ciągle się pali. Z głośnym jęknięciem zrzuciłam z patelni chleb na nowy talerz i spojrzałam na te grzanki z kwaśną miną. Nawet grzanek nie potrafiłam nie przypalić.
- A wolisz bardziej chrupiące czy mniej chrupiące? Bo jak mniej chrupiące, to musisz chwile jeszcze na nie poczekać - spojrzałam na Antonina.
Miałam wrażenie, że po jego zmarszczonym nosku zrozumie co znaczy słowo “bardziej chrupiące”. To znaczy twarde jak kość i smakujące spalenizną. Nie do zjedzenia. Wyrzuciłam je więc szybkim ruchem do kosza, no cóż, trochę się zmarnowało, ale co poradzę. Podskoczyłam słysząc kolejny grzmot.
- Zawału dostanę, na psidwaka ogon, no! - krzyknęłam, by zaraz rzucić kolejne kawałki chleba na patelnie. Tym razem nie miałam zamiaru spuszczać z nich oka. - Podgrzać ci zupę, Siergiej?
Była wczorajsza, ale chyba zjadliwa jeszcze. Wystarczyło zagrzać i będzie pyszna. Ale starczyło na jedną porcję, zaproponowałam ją więc mężowi, syn sobie brzuch zapcha grzankami, a ja nie czułam się zbyt dobrze i nie miałam najmniejszej ochoty jeść. A Valerij, cóż, póki nie wychyli nosa ze swojej piwnicy, to nie miałam zamiaru przejmować się posiłkiem dla niego. Spojrzałam w stronę salonu i okna, biorąc głębszy wdech.
- Dobrze zamknąłeś okno? - dopytałam, niepewnym głosem. - Idźcie do salonu, zaniosę wam tam jedzenie. Antonin, tylko nie zajmuj ojcu jego miejsca i nie kładź mi nóg na stół!
Obserwowałam go przez chwilę, a potem odprowadziłam i męża wzrokiem. Zupa się grzała, grzanki udało mi się tym razem nie spalić i nawet już w kuchni się tak ten smród nie roznosił. Do salonu weszłam w jednej ręce trzymając talerz dla syna, nawet mu trochę marmolady morelowej nałożyłam, a w drugiej miskę z zupą dla męża i postawiłam je na stole. Sama podeszłam do okna, nie stanęłam jednak zbyt blisko. Przez okiennicę nic nie dostrzegłam, tak tylko patrzyłam czy się trzyma. I zaraz odskoczyłam, wraz z kolejnym grzmotem.


Złamałeś tyle serc
A teraz robisz to i mnie
A ja się na to wszystko godzę
W nadziei na choć kilka chwil
I będę wciąż tu tkwić tak beznadziejnie
wierna ciBo całe moje życie to Ty
Masza Dolohov
Masza Dolohov
Zawód : Złodziejka, handlarka i oszustka
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4721-masza-dolohov-budowa-nie-zagladac https://www.morsmordre.net/t4735-poczta-maszy#101445 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t4782-skrytka-bankowa-nr-1199#102283 https://www.morsmordre.net/t4736-masza-dolohov
Re: Pokój dzienny [odnośnik]30.11.17 17:12
Jako mały chłopiec uwielbiał burze. Nie zdarzały się one znowuż tak często; Siergiej wychował się na zimnej Syberii, gdzie w letnich miesiącach temperatura oscylowała maksymalnie w okolicach dwudziestu stopni. Najczęściej lał nudny, rzęsisty deszcz, wystukując o szyby domu Dolohovów monotonny rytm. Rzadziej zdarzały się potężne nawałnice, a je młody Siergiej lubił najbardziej. Wcale się nie lękal, nawet tych, podczas których niebo iskrzyło się błyskawicami raz, po raz, a potężne grzmoty wstrząsały ich domem tak mocno, że drżal w posadach. Siergiej ślęczał z nosem przyciśniętym do szyby, obserwując jak wiatr targa sosnami, gdy matka okazała się sprytniejsza i uniemożliwiła mu wyjście z domu. Musiała się jednak postarać, bo Siergiej był krnąbrny i nieusłuchany, nie nauczony niczego ojcowskim batem, znajdywał więc sposób, by się wymknąć i biegać w deszczu. Jego dziecięca moc, którą bezwstydnie niejako kontrolował, kiedy planował psoty, pomagała mu uciec - ale nie uciekał sam. Zawsze miał gadane i wyciągał za sobą braci, kuzynów i dalszych krewniaków. Wielką radość sprawiało mu taplanie się w błocie i kałużach aż po kolana, mocowanie się z wiatrem, by nie upaść i moknięcie aż do szpiku kości. Raz nabawił się poważnej grypy, innym razem jego kuzyna trzasnąl piorun, bo jak ostatni idioci pod drzewem - i Igor nigdy nie był już taki sam. Dolohov z biegiem lat wcale nie zmądrzał i byłby wypuścił syna tego wieczoru, gdyby tylko jego zona nie była nieco rozsądniejsza.
Antonin stał przy oknie i stracił czujność, Siergiej nie mógł się powstrzymać, by nie wpleść wielkiej dłoni w jego włosy i poczochrał je czule.
-Da - odrzekł żonie, nieco niezadowolony. Nie miał ochoty na zupę, nie przepadał za nimi; dla niego obiadem był soczysty kawałek mięsa. Nie potrzebował nic ponad niego: ani warzyw, ani kaszy, czy ziemniaków. Wyżyłby jedząc same kotlety i byłby przeszczęśliwy. Nie przelewało im się jednak i wiedział, ze wina spoczywa na nim. On był głową tej rodziny i winien był ich wykarmić; nawet i Masza z pustego nie naleje.
Miał nadzieję, że chociaż zupy nie przypaliła lub co gorsza... Nie przesoliła.
Coraz to potężniejsze grzmoty wstrząsały ich kamienicą, a Dolohov zamyślił się nad drzewem, które powalilo się na ulicę i sklep naprzeciwko. Drzewa na Nokturnie nie rosly wysokie i silne, może przez niewielkie nasłonecznienie, może przez zbyt dużą obecność czarnej magii w powietrzu, lecz miał już dość problemów - nie miał ochoty znów remontować tego domu.
Odruchowo chciał założyć nogi na stół, gdy Masza przestrzegła przed tym syna; puścił do niego oczko, ściągając je, nim zobaczyła. Podała mu zupę i nim cofnęła rękę, złapał ją za nadgarstek i ucalowal wierzch dłoni: był wdzięczny za te dłonie, które go karmiły. Nawet jeśli nierzadko karmiły niesmacznie.
-Zamknąłem, ale piździ w chuj - odrzekł Maszy. natychmiast zabierając się do jedzenia zupy. Gęstej, treściwej, pełnej warzyw i nawet miała skrzydełko na dnie, doskonale.
-Nigdy żem takiej nie widzioł, nawet na Sybirze - powiedział z pełnymi ustami.


I'm here to tell ya honey
That I'm bad to the bone

Siergiej Dolohov
Siergiej Dolohov
Zawód : Przemytnik, rozbójnik i awanturnik
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I didn't do it,
but if I did,
I was drunk
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4641-siergiej-dolohov-budowa#99812 https://www.morsmordre.net/t4729-iwan#101309 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t4782-skrytka-bankowa-nr-1199#102283 https://www.morsmordre.net/t4783-siergiej-dolohov#102284
Re: Pokój dzienny [odnośnik]02.12.17 1:06
Antonin przyjrzał się uważnie mamie, po czym przeniósł spojrzenie na piec. - Poczekam - westchnął z lekką nutą rezygnacji, a jego brzuch głośno zaburczał jakby również chciał przekazać swój smutek spowodowany oczekiwaniem na jedzenie. Zaraz potem uśmiechnął się szeroko, kiedy ojciec postanowił rozczochrać mu włosy, samemu podejmując próbę strzepnięcia ze swojej głowy jego dużej dłoni. Gdzieś niedaleko uderzył piorun, ale tym razem Antonin nawet się nie wzdrygnął - zdążył już zapomnieć o szalejącej nieopodal burzy, będąc bardziej skupionym na kolacji i rodzicach niźli powalonych drzewach czy innych nieszczęściach. - A stryja to nie zalało? - Zapytał całkiem poważnie, bo przecież w jego piwnicy to chyba były tylko takie niewielkie okienka i przez nie na pewno z łatwością mogła się nalać padająca woda. Może dlatego nie przyszedł? A może jednak nie miał żadnych otworów w tej swojej tajemniczej piwnicy? - A może on tam nie ma okien? - Dodał, łapiąc się za ucho - zawsze to robił, kiedy intensywnie na czymś myślał. W tym momencie próbował sobie przypomnieć pracownię stryja, kiedyś udało mu się do niej zajrzeć, ale chyba nie na wystarczająco długo, żeby coś zauważyć i zapamiętać. Westchnął cicho, rezygnując z tych głębokich rozmyślań i zmierzając za to do salonu.
Już chciał wskoczyć na ojcowskie krzesło, kiedy usłyszał ostrzegawczy krzyk matki - może była jasnowidzem? Chcąc nie chcąc zajął miejsce na przeciwko. Pewnie gdyby nie było ojca, spróbowałby popyskować, ale tak nie za bardzo miał odwagę. Zachichotał, kiedy ojciec puścił do niego oczko, i chichotał jeszcze przez chwilę jak Masza weszła do środka. - O, mamrodala - powiedział zadowolony, zawsze mając problem z wypowiedzeniem tego słowa. Trudne było, ot co. Szybko zabrał się do jedzenia jakby ktoś miał zaraz wpaść i wszystko mu zabrać. - Opofecz czoś o Szypirze, papa - poprosił z równie pełnymi ustami co on, odgryzając dookoła skórkę od chleba. Lubił, kiedy ojciec opowiadał o tamtym miejscu - miał w głowie swoje własne wyobrażenie Syberii, która jawiła się dla niego miejscem pięknym i w ogóle idealnym - chciałby tam kiedyś pojechać i zobaczyć wszystko o czym ojciec opowiada na własne oczy. To by dopiero było super! Mógłby nawet tatę zabrać, choć chyba wolałby pojechać tam sam i pokonać niedźwiedzia i pokazać wszystkim jaki to on jest silny i odważny. Tak, to był jego plan.
Antonin Dolohov
Antonin Dolohov
Zawód : nicpoń, hultaj, urwipołeć
Wiek : 6
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Stała czujność!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4891-antonin-dolohov#120670 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5246-antonin-dolohov#116631
Re: Pokój dzienny [odnośnik]02.12.17 1:06
The member 'Antonin Dolohov' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Pokój dzienny - Page 3 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój dzienny - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój dzienny [odnośnik]03.12.17 22:30
Może ta zupa nie był szczyt marzeń, ale była całkiem zjadliwa więc mój mąż nie powinien zbytnio narzekać. Syn również podjął odpowiednią decyzje zdecydując się na poczekanie na lepsze grzanki i już po chwili oboje w salonie dostali swoje posiłki. Siergiej w porę ściągnął swoje nogi ze stołu, faktycznie mi to umknęło, dzięki czemu nie naskoczyłam na niego z tekstem, że daje zły przykład synowi, a potem ja nie potrafię go tego oduczyć. Bo co jak co, ale nóg na stole nie tolerowałam. I nie ważne czy były to nogi Antonina czy Siergieja.
- Jakby go zalewało, to by przyleciał na górę. Albo go nie zalewa, albo nie zauważył, że go zalewa. W każdym razie, jak mu się woda zacznie wlewać do kociołka, to na pewno da znać - odpowiedziałam synowi beztrosko. - Siergiej, tam w piwnicy to on ma okna? Ja tam nie schodzę, to ja nie wiem właściwie. Nie pamiętam.
Kiedy to było kiedy Valerij zajął piwnicę? Jakoś po narodzinach Antonina. Przecież to tak dawno temu było, że mogłam przecież zapomnieć czy na dole są jakieś okienka wychodzące na ulicę czy nie. Postawiłam im talerze przed nosem. Dostałam w zamian radość syna i w podzięce za obiad miły gest od męża, dotyk ust na mojej dłoni zdecydowanie poprawił mu humor i na chwilę zapomniałam o tym co dzieje się na zewnątrz naszego domu. Chociaż z kolejnym grzmotem ponownie podskoczyłam wystraszona.
- Marmolada, synu - poprawiłam go ciepłym głosem.
Z ulgą przyjęłam wieści, że okno zostało odpowiednio zabezpieczone. Miałam nadzieję, że nasza kamienica sobie poradzi i wytrzyma wiatr, deszcz i burze, a pogoda do jutra się uspokoi. Domyśliłam się, że nigdy takiej nie widział. Ja, jak pamięcią sięgam, również takiej nie widziałam i byłam bardzo wystraszona. Może nie samej burzy a tego, że nam się dom zawali. Przecież jeszcze do teraz po nocach mi się śnił zawalony budynek i ten cały rumor walącej się cegły.
Antonin zadał bardzo dobre pytanie, czy mu coś Siergiej opowie o jego rodzinnym kraju. Ja również lubiłam słuchać o tej mroźnej krainie i o życiu, jakie wraz z rodziną tam prowadził. Widać było, że kochał tamto miejsce i pewnie gdyby mógł, to by nas tam zabrał i byśmy tam zamieszkali. Chociaż nie wiem, czy przebywanie ciągle w takim zimnie by mi służyło. Marzłam w naszym domu, gdy mróz dostawał się przez szpary w oknach. A co dopiero tam?
- Opowiedz mu coś ciekawego - zachęciłam męża.
Niby miał opowiedzieć Antkowi, ale i ja chętnie się skupię na czymś innym. Usiadłam sobie na krześle i oparłam o stół, a mój kot, który nazywany był po prostu kotem i który omijał wszystkich szerokim łukiem, a tylko mnie powiedzmy że lubił, wskoczył mi na kolana i zaczął łasić. Biedak, nie mógł siedzieć na dworzu, jak to zawsze miał w zwyczaju. Chyba był pierwszym, który wbiegł przerażony do domu, gdy tylko rozpętała się ta okropna burza. Śmiałam się z tego kocura przez dziesięć minut chyba.


Złamałeś tyle serc
A teraz robisz to i mnie
A ja się na to wszystko godzę
W nadziei na choć kilka chwil
I będę wciąż tu tkwić tak beznadziejnie
wierna ciBo całe moje życie to Ty
Masza Dolohov
Masza Dolohov
Zawód : Złodziejka, handlarka i oszustka
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4721-masza-dolohov-budowa-nie-zagladac https://www.morsmordre.net/t4735-poczta-maszy#101445 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t4782-skrytka-bankowa-nr-1199#102283 https://www.morsmordre.net/t4736-masza-dolohov
Re: Pokój dzienny [odnośnik]17.12.17 15:41
Zupa była jaka była, gęsta i treściwa, w miarę smaczna. Dolohov nie miał królewskiego podniebienia, zwykle jadł to, co mu żona podstawiła pod nos. Czasami nim kręcił, gdy brakowało mu mięsa, albo coś przypaliła, ale na cale szczęście jego matka pozostawiła po sobie gruby notatnik pełen wyrwanych z książek kartek, gdzie zapisywała także sama swoje przepisy. Dopóki Masza podążała za instrukcjami teściowej, której nie zdążyła poznać, to Dolohov był zadowolony - jak każdemu mężczyźnie tęskno mu było za kuchnią, którą znał z dzieciństwa.
Pomiędzy jedną łyżką zupy a drugą westchnął ciężko, spoglądając na syna. Obiecał sobie, że kiedyś go tam zabierze. Dolohov winien wychować się pośród syberyjskiej tajgi, na mrozie i po pas w śniegu, aby był zahartowany i twardy jak tamtejsza gleba. Nie mieli jednak wyjścia, musieli z czegoś żyć, Nokturn był ich nowym domem, a o Sybirze mógł jedynie opowiadać, co uczynił bez zwłoki. Antonin wiedział już jakie rosną tam drzewa, jak wielkie niedźwiedzie zamieszkują tajgę i skąd się wzięła blizna na tyłku Igora, jego drugiego stryja. Najmłodszy był, to nie zdążył zwiać na drzewo, gdy gonił ich dzik.
-Pamiętasz jak żem ci opowiadał o syberyjskim morzu? Bajkale? Nigdzie na świecie nie ma piękniejszego miejsca, no zaklinam się na moją świętej pamięci matkę, że nie. Wiesz skąd się wzięło? Dawno temu Bajkał żył w jednym domu ze swoją jedyną córką Angarą. A ta córka to jakiej niespotykanej urody była, o cholera! Budziła podziw, gdzie tylko się udała. Ludzie to szeptali między sobą zazdrośnie o jej smukłych dłoniach, ptaki ćwierkały o zielonych jak malachity oczach, a wiatr gwizdał z zazdrości, targając jej włosy koloru pszenicy. Bajkał otaczał córkę troskliwą opieką, tak się bał, że ją straci, że strzegł jej jak własnego oka. Pewnego dna jednak stary Bajkał w głęboki sen, a Angara nie namyślając się długo, czmychnęła czym prędzej do swojego ukochanego chłopa. Tak jak twoja matka kiedyś do mnie - tu puścił Antoninowi oczko -Ukrywała to uczucie głęboko w sercu, bo się bała ojcowskiego gniewu. Kiedy jednak padła w ramiona tego chłopa, Jeniseja, to Bajkał wybudził się ze snu i zawołał: ANGARA - Dolohov tak wrzasnął, że nie mogli wiedzieć, czy to grzmot, czy jego donośny głos zatrząsł kamienicą w posadach -Ale odpowiedziało mu tylko głuche echo. Zaczął jej szukać, ale nigdzie jej nie było. No nigdzie! Stanął jak wryty i zrozumiał co się stało, to się mocno wkurwił, nie? Wpadł w furię, a błyskawic runęły z hukiem na ziemię, niebo zaszło ciemnymi chmurami, o właśnie tak jak dziś - wskazał dłonią na okiennicę, robiąc krótką przerwę na łyżkę zupy -Bajkał rozpętał burzę, która powaliła lasy, skruszyła góry i wypłoszyła wszystkie zwierzęta. No, jest takie zaklęcie, Fulgoro? Huragan orał ziemię, porywając olbrzymią skałę z najwyższego szczytu w okolicy, a Bajkał w swej rozpaczy cisnął skałą w córkę. Uderzyła w nią tak mocno, że piękna dziewczyna padła na kolana, obtarła je se i policzki też. Wokół ryczał wiatr, a Angara leżała bez tchu. Wnet ocknęła się, a oczy miała pełne łez. Spojrzała z wyrzutem na ojca. Bajkał, który kochał ją, zadał jej taką wielką krzywdę, w sumie tak z dupy, nie, Maszka? No ale powiedziała mu: Usycham z pragnienia ojcze, proszę Cię, daj mi choć kropel wody. A on jej na to: teraz mogę dać ci jedynie moje łzy. No i dlatego woda w Bajkale jest słona, rozumiesz Antonin? Ja żem widział ten głaz, co nim podobno Bajkał w córę cisnął. Szamańską Skałą to nazywają i wszyscy czarodzieje tam przylatują, gdy jest przesilenie letnie, wiesz?
Dolohov skończył jeść zupę, po czym sięgnął za kanapę, gdzie trzymał swój instrument - tradycyjną, rosyjską bałałajkę.
-A zaśpiewać Ci piosenkę o Bajkale?


I'm here to tell ya honey
That I'm bad to the bone

Siergiej Dolohov
Siergiej Dolohov
Zawód : Przemytnik, rozbójnik i awanturnik
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I didn't do it,
but if I did,
I was drunk
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4641-siergiej-dolohov-budowa#99812 https://www.morsmordre.net/t4729-iwan#101309 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t4782-skrytka-bankowa-nr-1199#102283 https://www.morsmordre.net/t4783-siergiej-dolohov#102284
Re: Pokój dzienny [odnośnik]28.12.17 2:08
Odpowiedź matki była krótka i zwięzła - pozwoliła Antkowi zapomnieć o stryju, bo skoro nie przychodził to faktycznie nie było tak źle. Zamiast tego zajął się jedzeniem tostów i słuchaniem ojca, choć w odwrotnej kolejności, bo uwielbiał jego opowieści. Były tak barwne i ciekawe, że aż czuł powiew chłodu na twarzy i słyszał skrzypienie śniegu spod grubych podeszw skórzanych butów. Widział niedźwiedzie wychylające się zza starych drzew i ryby skaczące w przeręblu. Marzył, by kiedyś tam pojechać i ujrzeć to wszystko na własne oczy. - Nie wiem, opowiedz! - Zapomniał, że miał jeść tosty, tak siedział zapatrzony w ojca. Oparł głowę na łokciach, machał energicznie stopami pod stołem i uważnie słuchał. - A co to malachity? - Przerwał i zapewne będzie tak przerywał co minutę, ale to tylko dlatego, że taki jest zainteresowany. Inaczej to by jednym uchem wpuszczał i drugim wypuszczał, patrząc gdzieś daleko na przeciwległą ścianę i myśląc tylko o tym co zaraz zbroi. A tak to podskoczył zaskoczony, kiedy ojciec tak się wydarł - zdarzało mu się to stosunkowo często, ale jak był zdenerwowany, nie było to takie zaskakujące jak w tym momencie. Zaśmiał się cicho, poprawiając na krześle i przypominając sobie o podpalonych tostach, które wciąż czekały na niego na talerzu. Zaczął je cicho chrupać, jakby się bał, że zagłuszy nimi dalszą opowieść. - Tak jak dziś - powtórzył głucho, krusząc tostem dookoła. - Łoooooo - powiedział na koniec, przez krótką chwilę pozostając z tą zaskoczoną miną. - To on cholernie duże miał te łzy - dodał, bo jak to tak, wypłakać całe morze? Jakoś sobie tego Antek nie wyobrażał, ale nie zamierzał się kłócić. Zamiast tego zaczął niecierpliwie się kręcić na krześle, kiedy ojciec wyjął bałałajkę - kiedyś zaczął go uczyć na niej grać i... chyba już nic z tego nie pamiętał, ale i tak chciał posłuchać ojca jak śpiewa. Też lubił śpiewać, chociaż robił to rzadko. - A pojedziemy tam na to letnie przesinienie? - Odpowiedział pytaniem na pytanie, ale ojciec tak często opowiadał o tej Syberii, że już nie mógł wytrzymać. Złapał za resztkę tosta i zeskoczył z krzesła, podbiegając do ojca. Pociągnął za jedną strunę, wydobywając z bałałajki dość niski dźwięk, po czym kucnął obok ojca na podłodze. Po prostu musiał wszystkiego dotknąć, ręce by go strasznie swędziały, gdyby tego nie zrobił.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Antonin Dolohov dnia 21.01.18 11:19, w całości zmieniany 1 raz
Antonin Dolohov
Antonin Dolohov
Zawód : nicpoń, hultaj, urwipołeć
Wiek : 6
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Stała czujność!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4891-antonin-dolohov#120670 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5246-antonin-dolohov#116631
Re: Pokój dzienny [odnośnik]28.12.17 2:08
The member 'Antonin Dolohov' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Pokój dzienny - Page 3 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój dzienny - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój dzienny [odnośnik]26.01.18 22:00
Uwielbiałam gdy mój mąż opowiadał historie. Były proste, z zasady prawdziwe i nie było w nich zbytniego udziwniania. Czasami coś podkoloryzował pod Antoniego, aby mu się lepiej słuchało, ale ogolnie mówił tak, że wciągało i chciało się słuchać. Nawet gdy jedna opowieść wychodziła z jego ust już po raz dziesiąty i wszystko znałam niemal na pamięć. Nigdy jednak nie miałam mu przerwać, nie śmiałam go poprawić i zażądać innej opowieści. Co to, to nie. Zawsze słuchałam i zawsze mi się podobało. I nie inaczej było też i tym razem. Odpłynęłam całkowicie pogrążając się w opowieści, wyobraziłam sobie ogromne niebieskie morze, które mój mąż taką miłością darzył, wyobraziłam piękną kobietę, której dotyczyła ta historia, wyobraziłam jak uciekała ciemną nocą boso po zimnej ziemi i… aż podskoczyłam, gdy Siergiej wrzasnął jej imię i nie wiedziałam czy domem zatrzęsła wichura, czy to jego doniosły głos poruszył całym budynkiem. I mogłam wręcz przysiąc, że usłyszałam skrzypnięcie od drzwi do piwnicy, jakby Valerij wychylał swój nos, aby sprawdzić czy kamienica jeszcze stoi. Stała, więc mógł pracować w spokoju. A Siergiej opowiadać dalej swoją historię. Przytakiwałam mu za każdym razem gdy się do mnie zwracał, chociaż jego słów nie mogłam tak naprawdę potwierdzić, bo nigdy w tamtym miejscu nie byłam, nigdy tego nie widziałam, a i prawdziwej wersji tej opowieści też nigdy nie słyszałam. Zawsze była to ta, którą opowiadał mąż i wierzyłam w jej szczerość, ale byłam też przekonana, że gdyby porównać ją z oryginałem, to ho ho, mogłabym się pewnie zdziwić. Ale nie ważne, bo po co komu myśleć na ten temat? No po nic.
- Ja ci dam cholernie - trzepnęłam syna po głowie zaciskając mocno usta. - I kruszysz mi na dywan.
Nie mogłam być długo poważna, więc z ostatnimi słowami Antek mógł usłyszeć moje rozbawienie. Nie byłam zła. Wpływ ojca był bardzo mocny i jak bardzo z niektórymi rzeczami chciałam walczyć tak wiedziałam, że nigdy nie uda mi się to w stu procentach.
- Pytałeś co to malachity - przypomniałam. - To takie piękne zielone, bardzo drogie, kamienie. Bogate kobiety takie noszą na szyi.
Tylko tak niektóre rzeczy mogłam mu wyjaśnić. Nie byłam dobra w te klocki i opowiadanie o kamieniach szlachetnych, jak wyglądają i czym się różnią nie było moją mocną stroną. Ważniejsze było ile dany kamień kosztuje i gdzie można je znaleźć. A kosztowy sporo i były dla nas bardzo rzadko dostępne.
Pytanie synka mnie rozczuliło. Spojrzałam na Siergieja bo spodziewałam się, że poruszy go to pytanie. Kiedy on ostatni raz był w swoim rodzinnym kraju? Kiedy był w domu? Podróż była droga dla jednej osoby, nawet ja nigdy tam nie byłam chociaż bardzo bym chciała. To część życia mojego męża, wypadałoby bym w końcu i ja ją poznała.
- Jak będziesz za każde brzydkie słowo odkładać sobie knuta pod poduszkę, to myślę, że na przyszły rok uzbierasz na podróż - zażartowałam, bo cóż innego mogłam powiedzieć?
Gdy Siergiej wyciągnął instrument to i ja przysiadłam się bliżej. Pamiętałam go dokładnie, pamiętałam dzień gdy po raz pierwszy ujrzałam ten instrument i od tamtego czasu darzyłam go ogromnym sentymentem.


Złamałeś tyle serc
A teraz robisz to i mnie
A ja się na to wszystko godzę
W nadziei na choć kilka chwil
I będę wciąż tu tkwić tak beznadziejnie
wierna ciBo całe moje życie to Ty
Masza Dolohov
Masza Dolohov
Zawód : Złodziejka, handlarka i oszustka
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4721-masza-dolohov-budowa-nie-zagladac https://www.morsmordre.net/t4735-poczta-maszy#101445 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t4782-skrytka-bankowa-nr-1199#102283 https://www.morsmordre.net/t4736-masza-dolohov

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Pokój dzienny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach