Wydarzenia


Ekipa forum
Plaża
AutorWiadomość
Plaża [odnośnik]02.05.15 3:16

Plaża

Plaża wypoczynkowa nad brzegiem morza w Cliodnie słynie z niezwykle miękkiego i czystego piasku, codziennie nocą przemierza jej hektary kilkunastu czarodziejów, którzy dbają, by taką właśnie pozostała. Woda jest przejrzysta, kryształowa; żyje w niej wiele urokliwych magicznych stworzeń, w tym rzadki gatunek rybek świecących nocą różnymi kolorami jak świetliki.
Czarodzieje rozkładają się na kocach i leżakach, inni po prostu na piasku, damy chronią się przed słońcem eleganckimi, płóciennymi parasolami. Czarodzieje mogą bez przeszkód przebywać na plaży z dziećmi, które nie kontrolują swoich mocy, bowiem miasteczko Cliodna jest silnie chronione przed mugolami.  
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plaża Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plaża [odnośnik]06.09.15 23:38
/dzień po spotkaniu z Garrettem

Trzask przecinający powietrzy przy teleportacji oświadczył światu, że Dorea Potter zjawiła się na plaży w Cliodnie. Na tej samej, po której biegała razem ze swoją najdroższą kuzynką i jednocześnie przyjaciółką, zbierając muszle wszelkich kształtów i kolorów. Rodzice szli powoli do przodu ufając guwernantkom, że te miały baczenie na ich dwa małe skarby. Jedyne, co wtedy wyróżniało ich z grona rówieśników był fakt, że nigdy nie biegały. Mała Dorea zawsze kroczyła dzielnie przy Isolde, pilnując, by ta nie straciła oddechu choć na chwilę. Czasami chodziły trzymając się za dłonie, czasami zwyczajnie trzymały się blisko siebie, nie odchodziły dalej niż na kilka kroków. Młoda Blackówna traktowała ją jak młodszą siostrę, której nigdy nie miała.
Lata mijały, ich przyjaźń zdawała się umacniać... ale przecież nic nie trwa wiecznie, prawda? Po ślubie z Charlusem wszystko runęło niczym domek z kart. Dziewczyny straciły ze sobą kontakt; Isolde obraziła się na śmierć, Dorea została porwana.
Myśląc nad tym, co minęło, przytrzymywała swoje krótkie włosy, chroniąc je w ten sposób przed szalejącym wiatrem. Spojrzała na swoje wysokie, myśliwskie buty, ich czubkami robiąc dziurki w mokrym piachu. Naciągnęła na nadgarstki rękawy grubego swetra skradzionego Anthony'emu z szafy i objęła się za ramiona. Było chłodno. Morskie powietrze przesączone jodem gryzło w rozchylone mocno nozdrza, szum fal obijał się z hukiem o uszy wywołując gęsią skórkę na całym ciele. Zamknęła oczy oddając się w pełni tej swobodzie, tej pełnej wolności. Nie bała się spotkania z Isolde. Jej zapewnienia o uldze, jaką poczuła czytając list od niej, upewniły ją w przekonaniu, że jeszcze było na tym świecie kilka osób, którym na niej zależało. Wiedziała, że będzie musiała jej opowiedzieć o wszystkim. Wyrzucić z siebie to wszystko tak, jak morze wyrzuca na plażę rybie ości i wodorosty. Wypluć, pozbyć się.
Rozejrzała się na boki, ale nie widząc znajomej sylwetki, odetchnęła spokojnie lekkim, rześkim powietrze. Przygładziła kremowy materiał spodni, po czym pochyliła się, by podnieść połowicznie zagrzebaną w piasku muszlę. Różowe żłobienia idealnie kontrastowały z turkusowymi pasmami, niczym pociągnięciami cieniutkiego pędzla. Uśmiechnęła się do siebie. Takiej chyba jeszcze nigdy nie zebrała.


Ostatnio zmieniony przez Dorea Potter dnia 07.09.15 10:59, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plaża [odnośnik]07.09.15 1:33
Przez ostatnie miesiące udało mi się popaść w przyjemny rodzaj rutyny. Praca w Mungu, współpraca z Havishamem, okazjonalne obiady w rodzinnej posiadłości, poszukiwania Dorei. I nagle, w przeciągu nie więcej niż tygodnia, cały mój świat został obrócony do góry nogami. Planowane małżeństwo, zmiana opiekuna stażu, listy… I nawet jeśli większość z tych wiadomości była niczym więcej a utrapieniem, wiadomość od Dorei przyćmiła wszystkie inne.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz wyczekiwałam soboty z podobnym przejęciem.
Moi rodzice, nie mówiąc o dziadkach (czy kochanym Dagonecie) nie mieli pojęcia czym jest weekend. I chociaż mnie rzadko przysługują aż dwa dni wolnego w tygodniu, to czasem bywa prawdziwym wybawieniem. Jak dzisiaj.
Kiedy dorastałyśmy sposób życia naszych rodziców był wszystkim co znałyśmy. Wydawał się jedynym właściwym. Zawsze myślałam, że będę jak moja matka. Poranki spędzane w łóżku, wczesne popołudnie z lekturą, lunch, popołudniowy spacer i wystawna kolacja. Pokaz mody, nawet kiedy nie było nikogo poza rodziną. Żyjąc w rodzinnej posiadłości, z dala od świata, myślałam, że to jedyny możliwy sposób życia. Przypominało to raczej bańkę mydlaną.
Przebudzenie nie było jednak natychmiastowe. Trwało całe lata. Najpierw Hogwart. Potem początek stażu w Mungu. Ślub Dorei z Potterem. A potem jej zaginięcie.
Kiedy się na nią gniewałam - wszak w inny sposób nie można nazwać moich dziecięcych fochów - nie chciałam przyznać tego przed samą sobą, ale zawsze wiedziałam, że to tymczasowe. Nie przekreśla się tylu lat przyjaźni przez mężczyznę. Potterowie to w końcu szanowana rodzina. Nie tak jak Lestrange, nie ma w nich kropli błękitnej krwi, ale kim jestem żeby to oceniać? Od zawsze kierowałam się rozsądkiem i własną wygodą, ale nie oznacza to, że mam potępiać każdego kto wyznaje inne wartości. Wstyd mi jedynie, że Dorea musiała zniknąć z mojego… z życia wszystkich na tak długo bym to zrozumiała.
- Jaką znalazłaś dzisiaj? - pytam zza jej pleców. Teleportowałam się kilkaset metrów wcześniej, spacer brzegiem morza dobrze działa na ustabilizowanie oddechu - Moja najdroższa, najdroższa Doreo - powinnam być silna i się nie wzruszać, ale jej widok po tylu latach niepokoju, całej i zdrowej, to wszystko o co prosiłam przez ostatnie miesiące. Oczywiście, że nie wygląda jak dawniej. Krótsze włosy, zupełnie nieułożone i zapewne zniszczone, nieco mizerna sylwetka, to wszystko nie jest ważne, fizyczne ślady miesięcy w niewoli niedługo znikną. Bardziej martwię się o jej stan psychiczny - Musisz opowiedzieć mi wszystko - mówię, łapiąc ją za rękę. I nie tylko przez moją ciekawość czy niepokój. Muszę wiedzieć jak się czuję, muszę wiedzieć co przeżyła, bo tylko wtedy będę mogła jej pomóc. A jeśli nie zostałam psychiatrą po to by być przydatna w takim momencie - to nie widzę innego powodu by kontynuować naukę!
Isolde Bulstrode
Isolde Bulstrode
Zawód : magipsychiatra
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Ne puero gladium
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plaża Tumblr_inline_nqm79lz1VK1qm4wze_500
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t918-isolde-bulstrode https://www.morsmordre.net/t936-oktawiusz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-whitehall-10-4 https://www.morsmordre.net/t1307-isolde-bulstrode#10005
Re: Plaża [odnośnik]07.09.15 11:48
Obróciła w palcach ten mały skarb, pozostałość po pewnym wdzięcznym stworzeniu. Morze wyrzucało ich na plaże w milionach egzemplarzy, jakby chciało sprawić, by ludzie zdobili nimi swoje półki, chowali je do koszyczków czy porcelanowych filiżanek. Obie godzinami przesiadywały w ogrodzie dopełniając selekcji wśród swoich znalezisk. Te brzydsze lądowały w wiklinowym koszyczku, a te najpiękniejsze zajmowały miejsce w specjalnie dobranych schowkach. Dorea chowała swoje muszelki do atłasowego woreczka wiązanego kremową wstążką. To był ich taki mały rytuał, jeden z wielu, które sprawiały, że dziewczyny czuły tę wspaniałą bliskość, a ich przyjaźń jeszcze bardziej się pogłębiała.
Wyrwana z głębokich przemyśleń głosem, który tak miękko wypowiedział jej imię, odwróciła się. Na jej twarzy pojawił się uśmiech osoby, która przez ostatnie lata słowo "tęsknota" przetłumaczyła na wszystkie języki świata. Nie dała chwycić się Isolde za dłoń, bo wcześniej pochyliła się i obdarowała uściskiem tak łagodnym, a jednocześnie tak przepełnionym miłością, że przez chwilę zadrżała o oddech Isolde.
Pogładziła ją po czarnych włosach, palce zacisnęła delikatnie na jej drobnym ramieniu.
- Ukochana Isolde - wyszeptała ze łzami w oczach. - Cudownie cię widzieć, nie masz pojęcia!
Wyprostowała się, ale jej dłonie pozostały na jej barkach. Łzy popłynęły cienkimi strużkami po jej jasnych policzkach.
- Opowiem ci wszystko, wszystko, obiecuję - odpowiedziała szybko, bez chwili wahania. - Tylko pozwól mi się trochę tobie przyjrzeć. Kiedy cię zostawiałam, byłaś jeszcze młodą panną, a teraz widzę, że wiele zmian mnie ominęło.
Cztery lata różnicy nigdy nie były przez nie odbierane jak przepaść nie do przeskoczenia. Dogadywały się ze sobą tak doskonale, jakby były rówieśniczkami. Wiek nie ma przecież znaczenia. Nieważne, czy jest to miłość czy przyjaźń.
- Ależ wyrosłaś, Isolde... a jednak wydaje mi się, że wciąż jesteś taka sama.
Wzrokiem miękko wodziła po jej twarzy, chcąc poznać je jeszcze raz i zapamiętać. Jej cera nie przestała być blada, usta wciąż miały ten czerwony, piękny odcień, włosy może odrobinę urosły...
Nie mogła się powstrzymać i znów ją przytuliła. Ulga, jaką czuła, była niczym plaster na zranioną duszę. Lata znów przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Tęsknota powoli przygasała, ustępując miejsca przebaczeniu i dawnej przyjaźni.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plaża [odnośnik]09.09.15 1:45
To zabawne jak w małych, pozornie nieistotnych rzeczach zaklęte są najwspanialsze wspomnienia. Atłasowy woreczek wypełniony muszlami, trzymany obok papeterii w biureczku przy którym piszę listy. Dla innych - zbędne śmieci, pozostałości po mięczakach czy skorupiakach wyrzucane na ląd. Dla mnie wspomnienie dni spędzanych na plaży, długich spacerów brzegiem morza, śmiechu kiedy wzburzone fale dotykały stóp, smaku gotowanej kukurydzy i waty cukrowej rozpływającej się na języku. Lody waniliowe brudzące sukienkę, zarumienione policzki i ręce pełne muszli.
Cała masa słonecznych dni, ciepłych popołudni i zachodów słońca nad wodą, ostatnich promieni tańczących w naszych włosach. To kryje się w woreczkach - nie pozostałości po martwych zwierzętach.
Uśmiecham się tak szeroko, że aż boją mnie policzki, oczy trochę szczypią więc mrugam szybko, ale i tak jedna, złośliwa łza spływa po twarzy. Żal wszystkich straconych lat, wstyd własnej głupoty, to wszystko zostaje upchniete gdzieś w głąb, jedyne co czuję to ulga. Tyle lat czekania, szukania, nerwów, nadziei - tyle emocji, które wreszcie się dopełniły. W tej jednej, doskonałej chwili.
- Wciąż jestem panną - mojej dłoni nie zdobi żadne przyrzeczenie, chociaż podczas nieobecności Dorei raz blisko było mi ślubnego ołtarza. Teraz też rozpościera się przede mną podobna perspektywa, ale to wszystko jeszcze przede mną, to nie jest teraz ważne - Nie ominęło cię aż tak wiele, naprawdę. Nieprzespane noce w Mungu, jedne zerwane zaręczyny, to wszystko traci na wartości po jakimś czasie - a nie? Za kilka lat każdy z kolejnych dyżurów na stażu zleje się w całość, a wspomnienia miesięcy spędzonych u boku Tristana zbledną. Wszystko co złe odejdzie w niepamięć, zostaną tylko te dobre chwile. To jedyne co warto zapamiętać - Obawiam się też, że przez te trzy lata zmalałam w twoich wyobrażeniach jeszcze bardziej, nie wyrosłam bowiem ani o milimetr - żartuje sobie, mocno ją ściskając. Nie muszę upewniać się, że na pewno stoi przede mną, miło jest jednak wreszcie poczuć jej ciepło. Ramiona, które tyle razy osłaniały mnie przed złem w czasach dzieciństwa, dzisiaj ja chciałabym osłonić ją.
Jestem pewna, że mogę.
Isolde Bulstrode
Isolde Bulstrode
Zawód : magipsychiatra
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Ne puero gladium
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plaża Tumblr_inline_nqm79lz1VK1qm4wze_500
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t918-isolde-bulstrode https://www.morsmordre.net/t936-oktawiusz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-whitehall-10-4 https://www.morsmordre.net/t1307-isolde-bulstrode#10005
Re: Plaża [odnośnik]09.09.15 23:12
Objęła dłońmi jej porcelanowe policzki, ocierając kciukiem prawej ręki tę drogocenną łzę. Ucałowała ją w czoło, przytulając do siebie. Jej ukochana Isolde miała się dobrze, nie traciła oddechu, nie traciła wiary.
- To dobrze, że jesteś jeszcze panną - uśmiechnęła się do niej tak szeroko, że aż policzki ją zabolały. - Nie wybaczyłabym sobie, gdybym przegapiła ślub mojej Isolde!
Nie mogła się na nią napatrzeć. Czuła się tak, jakby poznawała ją całkiem od początku. Jej rysy twarzy, które przez ten cały czas wydały się zamazane, teraz nabierały kształtu, elementy tej zapomnianej układanki zaczynały wskakiwać na właściwe miejsca.
- Mung. Czyli jednak zdecydowałaś się na staż? Jeśli dobrze pamiętam, to dość długo się wahałaś. Oh, Isolde, taka jestem z ciebie dumna! - powiedziała z nieukrywanym entuzjazmem w głosie.
Powoli podnosiła się z ziemi, z prochów swojego własnego, starego życia. Najpierw na kolana, powolutku, żeby nie potknąć się znów i nie upaść, nie uderzyć policzkiem o gryzący w skórę piach. Była słaba, nie, nie, już nie fizycznie, ale psychicznie. Musiała intensywnie myśleć nad powrotem do normalności, bo inaczej wyrzuty sumienia odbierały jej oddech i zatrzymywały serce, a łzami potrafiła się już tylko krztusić.
Dlatego spotykała się z tymi, których kochała. Ogromny dług miała u Anthony'ego, który poświęcił cały swój czas, żeby się nią zająć, otulić ciepłym kocem i przytulić do siebie. Fizyczny, ciepły kontakt naprawdę bardzo jej pomagał.
- Nie, nie... nie - jej uśmiech nieco zbladł, ale wciąż był ciepły, taki należący tylko do Dorei. - Wstyd mi przyznać, ale całkiem zapomniałam, jak wyglądasz. Nie wiedziałam czy byłaś niższa czy wyższa, jak długie miałaś włosy albo czy miałaś niebieskie, brązowe czy szare oczy. Pamiętałam tylko muszle.
Odsunęła się lekko i otworzyła dłoń, by pokazać ukochanej kuzynce muszlę, którą znalazła.
- Takiej chyba nie zebrałyśmy, prawda?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plaża [odnośnik]12.09.15 14:49
- Istnieje całkiem spora szansa, że niedługo będziesz mieć ku temu okazję - wzruszam ramionami. Tajemniczość moich rodziców powoli zaczyna działać mi na nerwy, skoro sprawa wydaje się tak pewna wolałabym, żeby już wiedzieć kim jest ten doskonały kandydat. Szlachetny dżentelmen, jakby każdy wysoko urodzony mężczyzna nie był takim w oczach mojej matki.
W tym momencie jednak rozważania na ten temat schodzą na dalszy plan. Nie warto psuć takiego momentu bezsensownymi domysłami, które i tak nie przynoszą rozwiązania wielkiej zagadki. Wolę cieszyć się momentem, w końcu czekałam na powrót Dorei przez kilka lat. Może nie wyobrażałam sobie go w ten sposób, w moich wyobrażeniach nie było w jej oczach tylu smutku, a jej sylwetka nie pokazywała jak wiele przeszła. Nie ma w tym niczego dziwnego, wyobrażenia niemal nigdy nie pokrywają się z rzeczywistością, taki ich urok - Tak, zdecydowałam się na magipsychiatrię. Zostało mi już niewiele do końca stażu, za chwilę będzie można mówić do mnie per pani doktor - oczywiście nikt nie będzie mówić w ten sposób, szczególnie nie po ślubie, już zawsze będę lady jakąś-tam. Rola kobiety w naszym świecie zawsze wyznaczana jest przez mężczyznę. Najpierw ojca, potem męża, swoje tytuły mogę co najwyżej kolekcjonować i cieszyć się nimi w samotności. To zawsze coś.
- Nie ma się czego wstydzić - mogłabym teraz rzucić jakąś suchą wiedzą medyczną, przekonać Doreę, że to normalne, że w sytuacji kiedy człowiek narażony jest na wielki stres z jego umysł się broni, robi wszystko by nie zwariować, by utrzymać przy życiu. Duży stres, szok, strach, to wszystko co towarzyszyło jej przez ostatnich kilka lat to jak poważne rany, Ale nie wyobrażam sobie niczego gorszego do powiedzenia w takim momencie, fakty są tutaj całkowicie nieprzydatne - Przeżyłaś coś, co dla większości z nas byłoby nie do wytrzymania. Patrząc na ciebie widzę najsilniejszą osobę jaką znam, nie musisz się wstydzić absolutnie niczego - i mówię to całkowicie szczerze, nie ma w tym żadnych pustych komplementów czy słów pociechy - Też pamiętałam muszle. Do tej pory trzymam je w swojej sypialni - uśmiecham się lekko, zerkając na tę znalezioną - Nie. Takiej nigdy nie zebrałyśmy.
Isolde Bulstrode
Isolde Bulstrode
Zawód : magipsychiatra
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Ne puero gladium
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plaża Tumblr_inline_nqm79lz1VK1qm4wze_500
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t918-isolde-bulstrode https://www.morsmordre.net/t936-oktawiusz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-whitehall-10-4 https://www.morsmordre.net/t1307-isolde-bulstrode#10005
Re: Plaża [odnośnik]13.09.15 19:58
- Twoi rodzice coś planują? - spytała z nutą zaniepokojenia w głosie.
"Plany" to najdelikatniejsze słowo, jakie można było użyć w tej sytuacji. Zamiary, przymus, niewola - to już słowa o wiele gorsze, ale lepiej przedstawiające obraz ożenku w rodzinach szlacheckich. Cóż, Dorea świetnie tego doświadczyła, ale zdołała wyrwać się z tego bagna i wyjść za mężczyznę, którego kochała całym swoim sercem.
Inna bajka, że to małżeństwo trwało okrągły tydzień.
Bez przystanku przyglądała się Isolde. Wyrosła na godną pochwalenia pannę. Była z niej dumna.
- Naprawdę? Gratulacje! Oczywiście, że mogę gratulować ci, zanim skończysz staż, bo jestem pewna, że wyniki będą zachwycające. - zachichotała cicho. - A... jeśli mogę zapytać... - odchrząknęła. - Nie znam się absolutnie na magii leczniczej, raczej liczę na wiedzę uzdrowicieli, ale... twoja dziedzina zajmuje się pamięcią? Utraconymi, przez zaklęcia, wspomnieniami?
Nie miała zamiaru do końca życia pocić się przy każdej próbie przypomnienia sobie, co się działo w takim i takim dniu, dlaczego pamięta egzamin aurorski, ale spotkania z Charlusem w Hogsmeade już nie. Znała fakty, potrafiła uporządkować je chronologicznie, ale nie potrafiła wypełnić tych faktów obrazami. Świadoma była ślubu, ale kogo na niego zaprosili, co jedli, kto im usługiwał. Nie widziała twarzy swojego męża, jego uśmiechu, przepełnionego miłością spojrzenia. To bolało ją najbardziej.
Dlatego chciała coś na to zaradzić.
Podjęła lekki krok do chłodnym plażowym piasku.
- Nie spodziewałam się takich słów z... niczyich ust, Isolde. Dziękuję. - jej przygnębiony wyraz twarzy rozświetlił łagodny uśmiech. - Chcę ci to wszystko opowiedzieć, ale nawet nie wiem, od czego zacząć.
Spojrzała na drobny skarb spoczywający na jej jasnej dłoni i kciukiem zgarnęła z niego piaskowe drobinki tkwiące między żłobieniami. Ta muszla zajmie wyjątkowe miejsce w jej zbiorze.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plaża [odnośnik]14.09.15 13:12
- Dobrze wiesz, jak to wygląda - odpowiadam ze wzruszeniem ramion. Dorea mogła wybrać swoją ścieżkę i przeciwstawić się rodzinie wychodząc za Pottera. We mnie mało z podobnej rebeliantki. Niepokoje są tutaj całkowicie zbędne, mnie samej przychodzi na myśl kilku kandydatów i żaden z nich nie wydaje się nieprzyjemny. Nicholasa na przykład naprawdę lubię, to dobre podwaliny pod małżeństwo. Fobos Carrow jest niezwykle przystojny, co z tego, że wdowiec? Jest też Anthony Crouch, chociaż oficjalnie nasze rody niezbyt za sobą przepadają, jednak, jak szepnęła mi kiedyś matka podczas jednej z nudnych uroczystości, wydaje się on być niezwykle obiecujący.
- Z moim nowym prowadzącym nie jestem tego taka pewna - mruczę pod nosem, ale to rozmowa na inną okazję. Narzekanie na Avery'ego, wspomnienie o zaręczynach z Tristanem czy nawet opowieści o pracy z Havishamem, na to wszystko przyjdzie czas. Teraz najważniejsza jest Dorea i jej historia - Tak, zajmujemy się również pamięcią. Każdy przypadek jest inny więc nie można już na samym początku terapii zagwarantować, że uda się ją całkowicie przywrócić, jednak jesteśmy w stanie zwrócić wspomnienia stracone w wyniku urazów, głębokiego stresu, szoku czy nawet… - wchodzimy w naprawdę delikatne tematy - Czy nawet czarnej magii - i chociaż naprawdę z całego serca chciałabym, żeby chociaż tego jej oszczędzono, biorę pod uwagę wszystkie ewentualności. Na trzy lata zniknęła całkowicie z powierzchni ziemi, jej list mroził krew w żyłach, jestem gotowa zmierzyć się z każdym scenariuszem, nawet tym najbardziej bolesnym.
Chociaż - nie mam prawa mówić w moim przypadku o żadnym bólu, w końcu ja tylko wysłucham opowieści. Ona przeżyła cały ten koszmar.
- Nie masz za co dziękować - zapewniam, ściskając jej dłoń - Możesz zacząć po prostu od początku - stwierdzam łagodnie, skupiając wzrok na muszli. Mam naprawdę wiele czasu, cały czas jaki potrzebuje. Nigdzie się nie wybieram. Już nie, naprawdę potrafię uczyć się na własnych błędach. Oczywiście, dopiero kiedy się do nich przyznam, ale to już zupełnie inna bajka.
Isolde Bulstrode
Isolde Bulstrode
Zawód : magipsychiatra
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Ne puero gladium
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plaża Tumblr_inline_nqm79lz1VK1qm4wze_500
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t918-isolde-bulstrode https://www.morsmordre.net/t936-oktawiusz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-whitehall-10-4 https://www.morsmordre.net/t1307-isolde-bulstrode#10005
Re: Plaża [odnośnik]14.09.15 23:23
Pokiwała powoli głową. Nie wiedziała, co począć w takiej sytuacji. Isolde wydawała się o wiele bardziej "uzależniona" od swojej rodziny niż Dorea. Miłość jest ślepa, to prawda. Napina swój łuk i wystrzeliwuje z niego strzały chociaż wie, że czasami chybią albo grot wyląduje zbyt głęboko w sercu. Ci, którzy spotkają się z tym drugim przypadkiem, muszą wyrwać się z konwenansów, bo inaczej ból może ich pożreć od środka. Niedosłownie, ale cóż, efekty były widoczne.
- A w przypadku legilimencji? - spytała, po czym przełknęła ślinę. Brwi zmarszczyły się, jakby Dorea nadal biła się ze swoimi myślami. Mogła jej o tym powiedzieć? - Wiesz... śmieszny pacjent ze mnie. Ojciec truł mnie legilimencją, a potem kolejnymi zaklęciami, których nie pamiętam. Pamiętam tylko ból i krzyki... i oprócz tego...
Zatrzymała się na chwilę. Obcasem drążyła mimowolnie dziurę w miękkim piasku. Na jej twarzy wyrysował się kwaśny grymas niepewności. O tym też miała jej opowiedzieć?
Raz kozie śmierć.
- Pamiętam ciastka cytrynowe. Te, za którymi nie przepadałam. W mojej głowie nie ma już ślubu z Charlusem. Wiem, że braliśmy go, ale... widzę tylko ciastka. I ojca. Matkę. Cassiopeię. Wszystko to, czego widzieć nie powinnam. Nie pamiętam jak pierwszy raz poszłam z nim na kawę. Nieważne, ile razy będę powtarzała sobie słowa "kawa z Charlusem", to i tak sobie nie przypomnę. Próbowałam już to robić kilkaset tysięcy razy, naprawdę! Domyślam się tylko, że to odczuwalne skutki obliviate.
Głośno wypuściła z siebie powietrze. Czuła smutek i żal, kiedy spotkała się z Garrettem, a teraz, gdy zdążyła to sobie jakoś względnie poukładać, czuła złość. Narastającą, skupiającą się powoli w każdym milimetrze jej ciała.
Kopnęła grudkę piasku układającą się przy wydrążonej przez nią dziurze.
- Połowę historii już znasz. Teraz moje życie składa się z dwóch prostych wyrażeń. "Pamiętam" i "nie pamiętam". - odparła głosem, jakiego dotąd Isolde nie miała okazji usłyszeć.
To nie była wola zemsty, a tylko prosty gniew osoby skrzywdzonej do szpiku kości. W końcu zdecydowała się usiąść na ziemi i przyciągnąć kolana do brody. Rytmicznie wyrzucane przez morze fale koiły nieco nerwy.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plaża [odnośnik]01.10.15 0:17
Miłość jest ślepa - dlatego ja staram się trzymać oczy szeroko otwarte i nie narażać się na zbędne, życiowe komplikacje. Może to naiwne podejście, nie wiem. Na całe szczęście jak do tej pory wszechświat mnie nie przetestował - a jeśli chce ma na to coraz mniej czasu. Pierścionek coraz bliżej. 
Daleko mi jednak do myślenia o romansach w tym momencie. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że rodzina Dorei nie jest zachwycona z powodu jej ślubu z Charlusem. Kto w tamtym momencie był oprócz ich dwójki? Ale przecież, na pozór, zachowali się zaskakująco spokojnie. Moi rodzice tygodniami zastanawiali się czy przyszła pani Potter rozstanie wydziedziczona po ślubie - okazało się, ku wielkiemu zaskoczeniu wszystkich, że nie wymazano jej z rodzinnego drzewa. Kiedy zniknęła kilka dni później oczy każdego zwrócone były na rodzinę Blacków. 
Może nigdy nie rozmawiałyśmy o tym głośno, ale zawsze zdawałam sobie sprawę z napiętych relacji pomiędzy kuzynką a jej ojcem. Może nawet nieprzyjemnych - ale to sprawy, które zostawia się za zamkniętymi drzwiami, o których nie rozmawia się głośno, nawet będąc małymi dziewczynkami. Mogłam co najwyżej zaciskać swoje małe rączki wokół jej szyi czy muskać policzki swoimi dziecięcymi usteczkami, słowa padały bardzo rzadko. Bo i niczego nie dało się zrobić. W końcu byłyśmy dziećmi. Posłusznymi córkami. Własnościami naszych ojców. 
Zarzuca się nam, arystokratom, wiele. Mariaże w gronie najbliższego kuzynostwa, deprawację, dewiację skrytą za płaszczykiem pruderii, obłudę. Ale nie - nigdy nie spodziewałabym się takiej rewelacji. Nie wiem co podejrzewałam chwilę wcześniej, prawda jest tak ogłuszająca, że przez chwilę moja głowa jest pusta i ciężka, brakuje mi słów. 
- To będzie wymagało pracy - mówię po dłuższej chwili milczenia, czuję, jak zaschło mi w gardle. Próbuję kontrolować drżenie głosu czy rąk, powstrzymać narastające we mnie emocje. Nie rozumiem jak. Po prostu nie rozumiem jak można zrobić coś takiemu własnemu dziecku.
Co stało się ze starym, dobrym wydziedziczaniem? 
-Mózg jest fascynującym organem… Niczego nie traci, czasem tylko zerwane zostają połączenia pomiędzy danymi ośrodkami. Nawet legimencja zostawia ślady - skupiam się na tym co potrafię, co mogę zrobić, jak mogę p o m ó c, to pozwala na zachowanie względnego spokoju - Nie mogę ci obiecać, że odzyskasz każde wspomnienie. Nie wiem jak daleko posunięte są zmiany, nie miałam pojęcia, że twój ojciec - te słowa wypluwam z pogardą - posiada tak… nikczemne talenty. Ale będziemy nad tym pracować - obiecuję, ściskając jej dłoń.
Nie spocznie dopóty nie odzyska swojej kawy z Charlusem. 
Isolde Bulstrode
Isolde Bulstrode
Zawód : magipsychiatra
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Ne puero gladium
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plaża Tumblr_inline_nqm79lz1VK1qm4wze_500
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t918-isolde-bulstrode https://www.morsmordre.net/t936-oktawiusz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-whitehall-10-4 https://www.morsmordre.net/t1307-isolde-bulstrode#10005
Re: Plaża [odnośnik]02.10.15 1:12
Wszystko zostawało za drzwiami, to prawda. Słowa wyplute w Doreę niczym strzały mknące do celu, jakim był środek tarczy. Siarczyste policzki wymierzone z tak idealną precyzją, że aż niemal docierały do serca. Najmłodsza Blackówna była wtedy zbyt twarda i zdeterminowana, żeby dać się złamać, ale... to nie znaczy, że nie czuła, jak się cała kruszy. Ilekroć ojca nie było w domu, starała się zbierać te utracone kawałeczki do kupy, doklejać je jakoś do reszty. Nigdy nie uważała ojca za tyrana. To prawda, czasami potrafił krzyknąć na swoje dzieci, kiedy coś poszło nie po jego myśli. Na przykład wtedy, gdy drobne palce Cassiopei trafiały w biały klawisz zamiast w czarny, albo kiedy Dorea znowu strąciła przypadkiem sosjerkę na podłogę. To były takie małe, stałe elementy ich życia, na które nikt nie miał prawa narzekać. Krzyk i jakakolwiek przemoc względem nich była rzeczą podłą, ale, według ich rodziców, szalenie skuteczną.
Jednak straciła ona na swojej wartości, gdy na palcu ich najmłodszej córki zalśniła obrączka wsunięta na palec niepożądaną dla Blacków dłonią. To wszystko było skomplikowanym, lecz wybrakowanym mechanizmem, którego nie sposób było teraz naprawić.
Patrzyła uważnie na Isolde, kiedy opowiadała jej o esencji swojej aktualnej pasji. Mimo tego, że na tym skrawku ziemi obecny był już wieczór, widziała to, co się działo na drobnej twarzy swojej ukochanej kuzynki. Spazmatyczne, delikatne drgnięcia kącików ust, które próbowała trzymać na uwięzi, niczym poddenerwowanego charta gotowego rzucić się w pogoń za ofiarą. Widziała te buzujące w niej emocje, próbujące skryć się pod cieniutką siateczką eleganckiego samozaparcia i kontroli.
Poczekała, aż skończy mówić, po czym, tak po prostu, przytuliła ją do siebie ciepło. W ten sweter skrywający w sobie resztki męskich perfum pana z Nokturnu, w swoją siostrzaną pierś, która wiele przyjęła już na siebie łez i złości. Ten cały jej ból przestał się liczyć w obliczu cierpiącej Isolde. Nie mogła niczego cofnąć, nie mogła niczego zatrzymać, ale... starała się chociaż jej ulżyć. Pogładziła ją po włosach w prostym geście dodania otuchy.
- Żadna z nas o tym nie wiedziała - odparła cicho, dziękując w duchu, że o tej porze wzburzone fale nie uderzały o brzeg ze znaną sobie mocą. - Dlatego żadna z nas też nie mogła niczego przewidzieć. Ale... jestem tutaj. Znowu. Szalenie się z tego cieszę, bo różne myśli chodziły mi już po głowie. Jeśli pomożesz mi odzyskać chociaż jedno ze wspomnień, które on mi ukradł, to będę miała u ciebie ogromny dług wdzięczności. Czy go spłacę? Nie mam bladego pojęcia.
Uśmiechnęła się kątem ust. Już wcześniej zdążyła opuścić do końca swoje powieki, które zdawały się być idealną tamą dla łez.
- Tęskniłam za tobą tak strasznie, okropecznie mocno - zaśmiała się cicho, mimowolnie pociągając przy tym nosem.
Niedługo stały tam na brzegu. Potem razem, ręka w rękę, odeszły.

| zt
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plaża [odnośnik]28.11.15 12:29
Na jego nieszczęście i Helena grała w ukochanych Harpiach. Gdy zdał sobie sprawę, że swoją obecnością może spowodować niemałe zamieszanie, zapał na randkę trochę minął. Myślał jak może to rozegrać, żeby nie rozpocząć serii niemiłych plotek. Albo żeby nie zauważyła wszystkiego Selina. Po zebraniu Rycerzy, na którym Merlin wie jeden, co się jeszcze wydarzy, Alfred postanowił dłużej nie zwlekać i poddać się urokowi Heleny. Wszak jedno spotkanie nie jest wstępem do zaręczyn i wielkiego wesela, czyż nie? Długo rozważał, czy szlachcicowi wypada spotkać się z półwilą. Nie mówiło się o nich dobrze w tak konserwatywnych rodach jak Parkinsonowie. Zwykło się uważać, że wodzą tylko mężczyzn za nos, aby dobrze wyjść za mąż i dorwać się do fortuny, nie powinno się im ufać, a już tym bardziej ulegać urokowi. Ale Parkinsonowie byli próżni. Lubili kolekcjonować to, co piękne. Może dlatego tak długo wpatrywali się we własne odbicie w lustrze. Czekał na nią po treningu, przy wyjściu ze Stadionu. Dotknął jej ramienia, zmuszając ją do zatrzymania się.
- Chodź, porywam cię, wskakuj na miotłę – niestety aportacja w duecie wiązała się ze zdaniem kolejnego egzaminu, a na to nie miał Alfred ochoty od kilku lat. Lot był naprawdę długi, ale w dwójkę o wiele raźniej leciało się na miotle. Parkinsonowi brakowało tych emocji z meczów, lecz nie widział siebie więcej w Quidditchu. Często korzystał z takiego środka transportu zamiast teleportacji. Mniej chociaż ściskał go żołądek. Wylądowali na plaży na wyspie Cliodna. Szukał czegoś klimatycznego, co pozwoli im się też nie ochłodzić w upalny, sierpniowy wieczór. Pomógł jak prawdziwy dżentelmen zejść Helenie z miotły. Dawno nie zabiegał o względy jakieś kobiety, wszystko traktował jako przygodę, której losy pisała spontaniczność. Postanowił, że tak też będzie tym razem.
- Masz ochotę na wino? – spytał, wyciągając z aktówki butelkę i dwa kieliszki. Właśnie to kochał w magii. Mógł wyjść prosto z pracy z jedną aktówką, a niech mógł schować tysiące rzeczy. Piasek wsypywał się do butów, więc nie czekał dłużej. Musieli upodobnić się do innych, prędko więc schował miotłę do aktówki, a za nią buty. Podwinął nogawki spodni, odsłaniając zaledwie kostki. Tak, teraz był przyszykowany na spacer na plaży. Jak romantycznie.




If I risk it all,
could You break my fall?

Alfred Parkinson
Alfred Parkinson
Zawód : Wiedźma Straż
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Cynik i król bez miłości - to tylko tytuły.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1679-alfie-parkinson#17486 http://morsmordre.forumpolish.com/t1693-magenta#17983 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f103-gloucestershire-cotswolds-hills-12 http://morsmordre.forumpolish.com/t1695-alfred-parkinson#17987
Re: Plaża [odnośnik]28.11.15 23:55
Przyznam się szczerze, że nie spodziewałam się, że pojawisz się tutaj. Wychodzę właśnie z treningu, szaty sportowe niosę w niewielkiej torebce i gdybyś nie wiedział, że właśnie ćwiczyłam, nigdy byś się tego nie domyślił. Bo jak zawsze prezentuję się nieskazitelnie, roztaczając wokół siebie niezaprzeczalny urok, który z łatwością zawładnie wszystkimi Twoimi zmysłami. Nie rozumiem Twoich obaw, mój drogi. Odkąd skończyłam lat jedenaście, obracam się wyłącznie w towarzystwie szlachciców i wybacz, że to powiem, ale wszyscy skaczą sobie do gardeł, bylebym tylko pozwoliła poprowadzić się pod ramię. To żadna ujma pokazać się z półwilą, zwłaszcza tak rozpoznawalną jak ja. A jednak Ty wiesz lepiej, nieprawdaż? Z jednej strony chciałbyś dołączyć mnie do swojej kolekcji, móc chełpić się mną jak swoim największym skarbem, a z drugiej z zupełnie nieznanych mi powodów uciekasz niczym dziecko. Alfredzie, mój drogi. Żyjemy wszakże w dwudziestym wieku, a lata pięćdziesiąte niebywale łaskawe są dla znoszenia podziałów międzyklasowych.
- Porywasz mnie w biały dzień, przy tylu świadkach? Powinnam zacząć krzyczeć, panie Parkinson? - pytam przekornie, choć dobywam swojej miotły i pozwalam Ci na nią wsiąść. Nie licz jednak na to, że będziesz mógł poprowadzić, w końcu to ja jestem tu gwiazdą Quidditcha, nieprawdaż? Nie zwykłam poruszać się na miotle na tak długie dystanse. Choć nigdy nie zdałam egzaminu na teleportację, zapas proszku Fiuu niebywale ułatwia komunikację.
W końcu docieramy na miejsce, nigdy nie powiedziałabym, że taki z Ciebie romantyk. Zsiadam z miotły i pozwalam Ci się poprowadzić w docelowym kierunku.
- Alfredzie, mój drogi. Chyba nie porwałeś mnie jedynie po to, by napoić mnie winem - żartuję, jednak biorę od Ciebie jeden kieliszek i pozwalam napełnić go wyborowym trunkiem. - Zdradzisz mi powód, dlaczego tu jesteśmy? - och, oczywiście, że go znam. Chcę tylko usłyszeć to z Twoich ust. W końcu, kobieta próżną jest.
Helena McKinnon
Helena McKinnon
Zawód : Obrońca harpii i felietonistka
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
But you'll come back each time you leave
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1186-helena-mckinnon http://morsmordre.forumpolish.com/t1210-kleopatra#8947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f146-west-country-dolina-godryka-12 http://morsmordre.forumpolish.com/t1211-helena-mckinnon#8951
Re: Plaża [odnośnik]29.11.15 12:20
Helena nie żyła w hermetycznym świecie szlacheckich rodów. Mogła jedynie sobie wyobrażać jak to jest, ale nigdy, przenigdy jej wyobraźnia nie sięgnie do wychowania przez konserwatywne rody, gdzie wszystko, co jest związane ze środowiskiem mugoli jest szalenie potępiane. Nie zrozumiałaby istoty kredek ojca Alfreda, który przez ból próbował zabić w dziecku pasję. Alfie chociaż pijany nigdy nie opowiedziałby jej prawdziwej historii. Helena zawsze będzie wzbudzała sensację wśród mężczyzn, ale konserwatywne rody na wile nie patrzyły jak na kobiety godną zaufania. Parkinsonowie lubili karmić swoją próżność, więc trudno byłoby odpuścić zaloty Heleny. Od zebrania Rycerzy nie potrafił o nikim innym myśleć. Wciąż rozważał za i przeciw, ale trudno było cokolwiek oceniać, gdy nie spotkał się jeszcze z Heleną sam na sam. Ród Parkinsonów nie akceptował żadnego znoszenia podziałów. Będąc z nią z dala od innych, nie ryzykował aż tak bardzo. W końcu, kto ich zobaczy pośrodku wielkiej plaży? Po wylądowaniu, Alfred uważnie obserwował Helenę.
- Teraz możesz krzyczeć – odpowiedział logicznie, bo dobrowolnie wsiadła na miotłę. Nie wiedziała, gdzie leci, więc niestety to Alfred prowadził. Może następnym razem się jej uda. Trudno przemieścić się na plażę z wykorzystaniem proszku fiuu. Alfred nie widzi w tym nic romantycznego, uciekał od ciekawskich spojrzeń, a nie planował romantyczną randkę. Otworzył wino, rozlewając je do kieliszków.
- A dlaczego nie? – spytał jakby łamali poważne prawo. Podał jej kieliszek, gdy zdążyła przyszykować się na spacer po plaży. Może to nie była jej wymarzona randka ani z wymarzonym facetem, który będzie ją rozpieszczał, ale jeśli próbowała uwieść Parkinsona, to powinna się z tym liczyć.
- Odprężyć się, kiedy ostatnio tak po prostu oddałaś się naturze? – miał tu na myśli totalnie wyciszenie, polecenie nad jezioro i zastygniecie tuż nad taflą wody na samym jego środku. Alfred często uciekał w jakieś osamotnione miejsca. Nie chciał karmić jej próżności, nie po to tu byli, nieprawdaż?
- Wypijmy za twój trening, świetnie broniłaś, popracowałaś bardziej nad ciałem, Harpie rosną w siłę – Alfie często przychodził na treningi Harpii, lubił być na bieżąco ze statystykami i staraniami zawodników. Chciał wiedzieć, czego może się spodziewać na następnym meczu. Stuknął o siebie kieliszki, próbując wina. Czy chciała usłyszeć, że jest piękną kobietą i nie potrafił jej dłużej ignorować?




If I risk it all,
could You break my fall?

Alfred Parkinson
Alfred Parkinson
Zawód : Wiedźma Straż
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Cynik i król bez miłości - to tylko tytuły.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1679-alfie-parkinson#17486 http://morsmordre.forumpolish.com/t1693-magenta#17983 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f103-gloucestershire-cotswolds-hills-12 http://morsmordre.forumpolish.com/t1695-alfred-parkinson#17987

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Plaża
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach