Wydarzenia


Ekipa forum
Cream & Cherry
AutorWiadomość
Cream & Cherry [odnośnik]02.05.15 14:05

Cream & Cherry

-
Niewielki lokal Cream & Cherry wzoruje się na mugolskim pomyśle sprzedaży chłodnych napojów gazowanych, a także tych na bazie mleka. Pomimo sprzeciwów arystokracji często wypoczywającej w Cliodnie, samotna czarownica o mieszanej krwi, która jeszcze kilka lat temu sprzedawała lody na plaży, przejęła nieużywany budynek przy głównej drodze i połączyła magię z mugolską koncepcją. Lokal okazał się cieplej przyjęty niż się tego spodziewano, szczególnie w okresie letnim panna Hill nie ma chwili wypoczynku; w obsłudze klientów i przygotowywaniu shake'ów (ponoć najlepszych na wschodnim wybrzeżu) pomaga jej kilka młodych czarownic zaraz po ukończeniu szkoły lub jeszcze nieletnich, imających się pracy wakacyjnej. Warto przełamać uprzedzenia i odwiedzić ten soda shop niezależnie od pochodzenia - w Cream & Cherry można dostać klasyczne napoje gazowane, milk shake, lody dorównujące tym z lodziarni Floriana Fortescue, chłodzące i lewitujące kulki oraz wiele innych łakoci idealnych na upalne dni.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:59, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cream & Cherry Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Cream & Cherry [odnośnik]26.09.15 14:46
Inara uwielbiała te urocze złośliwości, jakie serwowali sobie nawzajem z ojcem. Było to tak naturalne zachowanie, że nie znający ich obojga obserwator, mógł uznać ich za dwójkę bliskich przyjaciół. Choć, właściwie nie byłaby to mylna ocena. Inara traktowała swego rodziciela jako najbliższą jej osobę na świecie. Oczywiście miała przyjaciół za którymi poszłaby w ogień. Jednak relacja z ojcem pozwoliła jej stać się tym, kim jest. Dzięki niemu nie zgubiła dziecięcej wręcz ciekawości świata, nie straciła też pozytywnej iskry, z którą spoglądała na wszystko. Nawet mimo kłopotów, które przecież zdarzały się każdemu - próbowała, wbrew nadchodzącym, przyszłościowym, ciemnym chmurom nad czarodziejskim światem - uśmiechać się.
Panna Carrow chciałaby udawać, że nic takiego nie widzi, ale było inaczej. Mimo beztroskiej aury, jaką wokół siebie roztaczała, nie chciała być ignorantką, głuchą na szeptane wieści...ale ale! wracając do tatki...
Ze szpitala przenieśli się do uroczego lokalu. który Inara niedawno wypatrzyła. Stąd, słodko-konspiracyjny wyraz twarzy dziewczyny, bo chyba niewiele osób (nie licząc dzieci) proponowało na śniadanie ciastka i milk shake'a?.
Z miną uradowanego chochlika, Inara, trzymając pod ramię Adriena, wprowadził go do środka. Za nimi wszedł i Alanan. Dziewczyna rozejrzała się po sali i znalazła stolik przy oknie, idealny dla ich trójki. Zajmując wybrane miejsce obdarzyła obu panów uroczym uśmiechem. Ojciec mógł jednak zauważyć, że w tym geście wciąż kryła się beztroska iskra psotnika.
- Chciałam tu przyjść wieczorem, ale...każda pora dobra na takie rarytasy, prawda tato? - zamrugała nieśpieszenie, zerkając na nadchodzące w wirującym tańcu karty menu. Dziewczyna wyciągnęła dłoń, a jednak z nich pomknęła do jej palców, delikatnie łaskocząc opuszki.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Cream & Cherry 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Cream & Cherry [odnośnik]03.10.15 13:15
Czego innego mógł się spodziewać po swej córce, jak własnie TEGO. Nie żeby miał coś przeciwko, podobało mu się, wszak był sporym łasuchem. Dał się więc wprowadzić do lokalu i jeszcze nim zasiadł przy stoliku myślał o tym co by zamówić, a zapachy nęciły jego zmysły przypominając o tym, jak dawno nie jadł.
- Naturalnie skarbie. - Przytaknął jej uśmiechając się szeroko. - Dzisiejszy dzień mam wolny, więc potem możemy wybrać się na poszukiwania dla ciebie nowej sowy. Ostatnia odleciała ze starości do krainy wiecznych łowów. - Ostatnie zdanie skierował informacyjnie do Alana, chwilę przed tym jak ujął menu.
- Wezmę pewnie shake'a kawowego, ciastko bezowe, dwa kawałki ptasiego mleczka truskawkowego i...potem deser lodowy. O smaku straciatelli. I może tirmisu...kusi, lecz czy mi w boczki nie pójdzie...- Udał przejętego, choć po uśmiechu widać było że sobie śmieszkował.
- A własnie, skoro już pulpeciku wyciągnęłaś na śniadanie nie tylko mnie, lecz również Alana, powinnaś wiedzieć, że ten oto młody człowiek w Mungu specjalizuje się w zatruciach eliksirami. - Napomknął wiedząc, że zapewne ten fakt zainteresuje Inarę. - Moja córka niemal codziennie zamyka się na strychu, w swej pracowni i pracuje z eliksirami. W tym momencie pracuje nawet nad pewnym specyfikiem. - Poinstruował na szybko Alana, rodząc w nim pewną ciekawość coby nie krępował się pytać o szczegóły swej córki. W końcu skoro ma już się z nią dzielić, to niech to będzie na stopie zawodowej, czy coś.
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Cream & Cherry [odnośnik]04.10.15 17:45
Alan nie do końca zdawał sobie sprawę, że poniekąd stał się narzędziem w pewnej grze między Adrienem a Inarą. Czy mu to przeszkadzało? Nie, absolutnie nie. Od dawna zerkał przelotnie na pannę Carrow, która lubiła odwiedzać swego ojca w szpitalu. Nie dziwił się także tak wielkiej miłości starego lekarza do swojej córki oraz temu, że starał się on odpędzić od niej wszelkich adoratorów. Alan nie uwierzyłby, gdyby ktoś mu powiedział, że Inara takowych nie posiada, bądź jest ich niewielu. Bennett musiał przyznać, że ta młoda czarownica była jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie spotkał w swoim życiu. Z zadowoleniem przyjął także fakt, że najwyraźniej nie wydawała się być ona zadufaną w sobie, arogancką panną, która uważa się za lepszą od innych. Chociaż wcale nie powinien się temu dziwić. W końcu była córką Adriena i nosiła nazwisko Carrow. Alan nie przepadał za szlachcicami, ale akurat tę rodzinę bardzo lubił. Skłamałby też jeżeli powiedziałby, że Inara nie wpadła mu w oko. Miała w sobie coś, co go przyciągało. Ale starał się temu opierać. Nisko oceniał swoje szanse jeżeli zdecydowałby się na próbę zdobycia serca młodej panny Carrow. Chyba także obawiał się nieco jej ojca. Ale teraz nie myślał o tym. Przecież znali się zbyt krótko, by mógł myśleć o czymś takim na poważnie. Był jednak bardzo zadowolony z faktu, że został tutaj zaproszony. Choć nie był pewien czy podoba się to Adrienowi.
Zdziwił się tym, że wylądowali w takim miejscu. Cóż, nie narzekał jednak, a z uśmiechem na ustach wszedł do środka razem z Carrow'ami. Zajął miejsce przy wybranym przez Inarę stoliku i rozejrzał się. Nie bywał w takich miejscach zbyt często. A może powinien? Krążący dookoła niego słodki zapach zachęcał go do częstszego bywania w takich lokalach. A on uwielbiał słodkie zapachy i słodkości. Z letargu wyrwały go słowa Carrowa.
- Ach tak? To przykre. Osobiście czułbym się samotny gdyby moja Sulla też się tam udała. - odezwał się, odruchowo sięgając ramienia, gdzie często przebywała jego sowa. Nie było jej tam, więc uśmiechnął się tylko z rozbawieniem z siebie samego. Ujął menu w ręce i przeglądał je. Było tyle propozycji, że nie wiedział na co ma się zdecydować.
- Bardziej puszyści ludzie wzbudzają więcej zaufania, Adrienie. Z pewnością przydałoby Ci się to przy pacjentach. - odezwał się, patrząc na Carrowa z rozbawieniem. Zaśmiał się cicho. To nie tak, że sugerował brak zaufania pacjentów do Adriena. Raczej myślał o jego zwiększeniu. Zaufanie było bardzo potrzebne w tej pracy. Zwłaszcza, że Carrow lubił sypać żarcikami, które czasem nie koniecznie podobały się tym, których leczył. Uśmiech nie znikł z twarzy Alana. Ale spojrzenie skierowało się najpierw na Adriena, potem zaś na Inarę, gdy starszy Carrow zszedł na temat ich pracy i zaczął mówić właśnie o nim. W jego oczach natomiast błysnęło zainteresowanie, gdy okazało się, że czarownica przed nim również zajmuje sie eliksirami.
- Nie głównie eliksirami, ale nimi również. - poprawił, uśmiechając się do Adriena. Zaraz zwrócił się w kierunku jego córki. - Doprawdy? Widzę, że masz ciekawe zainteresowania, panno Carrow. Mogę spytać nad czym dokładnie pracujesz? - spytał, spoglądając na nią z zaciekawieniem. Nieświadomie pochylił się nieco nad stołem, opierając się łokciami o drewniany blat. Splótł ze sobą dłonie i przysunął je do twarzy, kciukami dotykając swojej brody, zaś palcami wskazującymi ust. Zmrużył lekko oczy, przyglądając się Inarze z zainteresowaniem. Cóż... dlaczego miał nie kierować wzroku w jej stronę, skoro widok był tak piękny?
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Cream & Cherry [odnośnik]12.10.15 15:54
Inara zazwyczaj nie zwracała uwagi na ewentualnych adoratorów. Większość otoczenia obdarzała swoim uśmiechem, czy przyjaznym gestem. To, jak odbierano jej zachowanie, było już inna sprawą. Oczywiście dziewczyna była świadoma, że przyciąga męskie spojrzenia, ale nie traktowała tego jako zdobycznej zalety.Do tej pory, nie traktowała żadnej znajomości z mężczyzną - za poważną. Byli tacy, którzy jej się podobali, z którymi potrafiła flirtować, ale nigdy nie wykraczało to ponad pewne granice, których nie musiała strzec. Jej serce wciąż pozostawało głuche, czy może zimne na tak obce dla niej uczucia. Mogła obserwować innych, znać opisy, wiedzieć...że ojciec tak bardzo wciąż kocha Lilianę.
Spojrzała na Adriena z nieustającą, ciepła nutą uśmiechu.
- Wolałabym swoją poprzednią sówkę - wydęła wargi ze smutkiem - ale chyba ciężko by było z dostarczaniem moich listów - westchnęła, by skierować spojrzenie na Alana - Sulla, Twoja sowa tak? Moja była smokiem - zamrugała już weselej, przypominając sobie rozrabiające stworzenie, które kiedyś służyło jej dzielnie w korespondencji.
- Ja wezmę shake'a truskawkowego i ciastko bezowe - dotknęła w zamyśleniu, wskazującym placem swoich warg, zsuwając ostatecznie dłoń na policzek - Inara lubiła słodycze, ale za duże ilości wywoływały nieprzyjemne mdłości - tatce i tak nie zaszkodzi, zamrugała wesoło, odwzajemniając wyraz ojca, by po chwili zacisnąć usta i zwęzić źrenice. Piorun spojrzenia, jaki skierowała na Adriena był mu zdecydowanie znajomy. Nie odezwała się słowem na "pulpecika", ale uzdrowiciel doskonale mógł się domyślić, cóż takiego ubodło jego córkę. Dziewczyna już po chwili odzyskała rezon, odwracając się do młodszego mężczyzny.
- Zatrucia eliksirami? Trudna specjalizacja, bo wymaga doskonałą znajomość wszelkich specyfików...nawet te na pozór proste, mogą wywołać nieprzyjemne skutki - zawiesiła na chwilę głos, spoglądając gdzieś w górę. Zdmuchnęła przy okazji krótsze pasmo włosów, które zaplatało jej się na czoło. Odwróciła głowę do ojca, nadal wędrując myślami gdzieś przy alchemicznej pasji.
- Dopóki nie uda mi się zdobyć kilku nowych składników, do kolejnych prób, to z moich specyfików będą nici - mimowolnie uśmiechnęła się do Adriena. Widziała w gazecie opisaną swoją kandydaturę na miejsce nauczyciela alchemii, ale nie sądziła, by tam trafiła. Ojciec ją dopingował i proponował rozważyć decyzję, ale Inara nie miała jeszcze w swym dorobku odpowiednich. Przynajmniej - tak uważała. Skupiała się na temacie nie tylko wierząc w znalezienie "lekarstwa". Coś ciągnęło ją w tematykę wilkołactwa, jakaś tajemnica, która wyciągała do niej dłonie - Myślałam, że już wszyscy wiedzą, że zajmuję się lykatropią - zaśmiała się - sprawdzałeś kiedyś takie zatrucia na sobie? - zapytała unosząc się odrobinę na krześle. Sama Carrołówna już kilkakrotnie testowała eliksiry na sobie. Jednak przy nowych pomysłach, ciężko było przewiedzieć efekty, więc swoje wyroby testowała częściej w innych warunkach.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Cream & Cherry 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Cream & Cherry [odnośnik]20.10.15 0:38
- Oj, daj spokój, ni da mi się nie ufać. No chyba, że nie posiada się poczucia humoru. Niestety na to nie wynaleźli jeszcze lekarstwa. - Wywrócił oczami, niczym małe dziecko na wspomnienie tych wszystkich pacjentów, którzy często po wizycie w jego gabinecie wędrowali od razu do recepcji złożyć skargę. Bądź jeszcze lepiej - wybiegali przerażeni, bądź musieli być wynoszeni na noszach, po tym jak tracili przytomność. Niestety mało kto zdawał się rozumieć żarty starego uzdrowiciela, które notabene, miały za zadanie rozładowywać napiętą atmosferę.
Zamówienie zostało złożone. Kelnerka pognała za ladę kasy i zabrała się na nakładanie licznych zakąsek na tackę. Adrien obserwował ją z ukosa, przysłuchując się wymianie zdań między młodymi. Cieszył się, że córka może porozmawiać o swoich zainteresowaniach z kimś kto ma o nich jakieś pojęcie. Sam Adrien był bowiem beztalenciem w tej i innych materiach sztuk magicznych. Nikt wszak nie jest doskonały.
- No, no...- Pogroził palcem żartobliwie, słysząc jak Inara z zafascynowaniem uniosła się lekko nad stołem, pytając o testowanie eliksirów na własnej skórze. - Tylko mi tu nie zarażaj swymi fascynacjami magomedyków, skarbie. Ten Pan ratuje ludzi i nie potrzebuje być ratowanym. - Przerwał na chwilę, by westchnąć i kolejne słowa skierować do Alana. - Inara lubi eksperymentować z nowymi eliksirami i większość z nich testuje na sobie, a mniejszość na mnie. Choć to drugie jest wynikiem jej i mojej nieświadomości. Czasem jak fiolki się skończą, w ruch idą kubki, które lubią wędrować poza pracownię mej córki co prowadzi do..niecodziennych sytuacji. Przykładowo ciotka Bianca, hah! Przez tydzień chodziła z macką miast ręki.
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Cream & Cherry [odnośnik]24.10.15 15:40
- Smokiem? - powtórzył, zdziwiony. Nie bardzo wiedział jak ma rozumieć te słowa. Czy Inara rzeczywiście posiadała jakieś wyjątkowe zwierzątko, czy była to jakaś metafora bądź żart? A może tak nazywała się sowa? Musiał poczekać na odpowiedź, by się tego dowiedzieć. - Tak, Sulla to moja sowa. Zachowuje się jak dama i często przesiaduje mi na ramieniu, nawet w pracy. Personel już się do tego przyzwyczaił, a mi nie przeszkadza, więc pozwalam jej na to. - wyjaśnił, uśmiechając się. Sulla... To cholernie zazdrosne i cwane stworzenie było jednocześnie niezwykle inteligentne i pocieszne. Nie miał serca zamykać jej w klatce, bądź w mieszkaniu. Zwłaszcza, że jej ciągła obecność bywała pomocna, gdy trzeba było nagle coś dostarczyć. Bądź dla samej poprawy humoru.
- Ja więc wezmę tiramisu i shake'a waniliowego.- postanowił. Był fanem słodkości, a zwłaszcza tych waniliowych. Uwielbiał smak wanilii, ale także jej zapach. Tiramisu też lubił. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać czemu właściwie tak rzadko bywa w takich miejscach jak to. Przecież bardzo lubił słodycze...
- Wydaje mi się to całkiem zrozumiałe, że pacjenci w szpitalu mogą nie mieć nastrojów na żarty, Adrienie. Ale przynajmniej jest weselej. - stwierdził, wzruszając ramionami. Wkrótce zostały postawione przed nim przepysznie wyglądające desery, które zamówił. Podziękował kelnerce i skubnął kawałek tiramisu, szybko stwierdzając, że jest przepyszny, wręcz idealny. Zaraz jednak skierował wzrok na Inarę. Musiał przyznać, że córka Adriena cieszyła oczy magomedyka. Była niezwykle urodziwą dziewczyną, a przy tym inteligentną. Idealna. Carrow mógł być dumny.
- Trudna specjalność, trzeba przyznać. Ale nie jestem w niej aż tak dobry, mam jeszcze spore braki w wiedzy i umiejętnościach. Podejrzewam, że wiem dużo mniej niż Ty, panno Carrow. - przyznał. I zapewne miał rację. Ale przecież człowiek uczy się całe życie, prawda? A on, jako magomedyk, miał ku temu ciągłą okazję. I uczył się nawet o tym nie wiedząc. - A jakich składników potrzebujesz, panno Carrow? - spytał. Był ciekaw czy może jej jakoś pomóc, choć nieco w to wątpił. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, zostało mu zadane pytanie. A także nim zdążył na nie odpowiedzieć, odezwał się także Adrien. Alan patrzył wpierw na Inarę, potem zaś jego wzrok powędrował na jej ojca. Zaśmiał się słysząc jego słowa. Wyobraził to sobie i nie potrafił się powstrzymać.
- Odkąd pracuję w Mungu, mam mało czasu na eksperymenty z eliksirami. A także muszę mieć świadomość tego, że gdy mi się coś stanie, nie będę mógł pomóc komuś innemu. - wyjaśnił, przenosząc wzrok na córkę Carrowa. - Ale tak, zdarzyło mi się parę razy próbować na sobie. Zazwyczaj nie kończyło się źle. Raz tylko eliksir zwalił mnie z nóg na blisko dwa tygodnie. Dosłownie. Nie pomagały nawet inne eliksiry. - zaśmiał się na samo wspomnienie, by ostatecznie wzruszyć ramionami i znów skubnąć kawałek tiramisu.
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Cream & Cherry [odnośnik]28.10.15 10:27
- Oczywiście, że da mu się ufać - wydęła policzki do swego tatki - trzeba tylko uzbroić w dużą dozę środków na atak śmiechu...o! pamiętasz tato, jak naszemu grubemu kuzynowi prawie pękł brzuch, jak mu opowiadałeś o swoich przygodach w Idiach? Dobrze, że zaszyłeś te dziury, bo bałam się, że to będzie wyglądało jak w tej bajce o szewczyku i smoku - Inarze zdarzało się kontynuować wesołą farsę swego ojca. Nie potrafiła zahipnotyzować historią jak Adrien, ale swoje małe, narracyjne kłamstewka ubarwiała dawką swego uroczego uśmiechu i niejednokrotnie spojrzeniem, które topiło serce jej ojca.
- Tak! Smokiem! Żebyś go widział, jak rozpościerał skrzydła...a potem atakuje dłoń, jeśli przypadkiem zapomniało się o odpowiednim ziarenku - czarnowłosa wyciągnęła obie dłonie i już nad swoim ciastkiem, obrazowała Alanowi wizję jej smoka. Oczywiście nie obyło się bez kolejnej dawki śmiechu, gdy zerkała na konsternację, jaką wywoływała u młodego uzdrowiciela.
- O! Muszę ja kiedyś poznać! Dwie damy na pewno się dogadają, nie sądzisz? - zamrugała teatralnie. Może jej rzęsy nie wywoływały powiewu godnego sztormu, ale wrażenie i tak mogły zrobić - może, ja nikomu nie siadam na ramieniu...- zawiesiła głos, a jej oczy rozszerzyły się, przypominając dwa ciemne galeony, by nagle odwrócić się do ojca - nie liczy się jak byłam dzieckiem! ucięła szybciutko, pewna, że ojciec zaraz wyrwie się z historią o dziecięcych postępach Inary we wdrapywanie się..na wszystko.
temat na szczęście trwał w innej dziedzinie i to ulubionej dla panny Carrow.
- Nie powiem, żeby alchemia była prostą sztuką, ale chyba zależy od chęci i odrobiny talentu - poruszyła ramionami i sięgnęła w końcu po swój deser - są dziedziny, w których wolałabym nawet nie próbować swoich sił...zerknęła na Adriena i między kolejnymi kęsami, zatrzymała łyżeczkę w ustach - tato, ale sam przysfnasz, że..- zaczęła mówić zupełnie jakby zapomniała o swoich manierach. Wyciągnęła jednak łyżeczkę - niektóre eksperymentu, nawet jak nieprzewidziane, to dawały ciekawe efekty i tej macki nie pamiętam - zacięła usta, spoglądając nieco naburmuszona w kierunku starszego uzdrowiciela. Była to jednak chwila, błysk, który zniknął przed napływającym uśmiechem.
- Tajemnica - spojrzała w odpowiedzi na pytanie Alana - ingrediencje, których potrzebowała, nie zawsze były znany, ani lubiane w środowisku uzdrowicielskim - wybacz, ale alchemicy rzadko zdradzają sekrety swoich prób. Chyba, że mi się powiedzie - westchnęła, na chwilę wracając myślami do swojej mini pracowni.
- I rozumiem. Eksperymentowanie na sobie nie jest polecane. Łatwiej...skorzystać z pomocy skrzatów lub przeznaczonych do tego miejsc - sama Inara nie lubiła męczyć małych domowych stworzonek. Wolała sprawdzić osobiście, ale zachowywała odpowiednią, zdrową dozę umiaru. W końcu, groziło to często, czymś więcej niż wysypka.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Cream & Cherry 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Cream & Cherry [odnośnik]04.11.15 13:11
- A wskaż mi kogoś w rodzinie, kto by nie szykował się do wybuchnięcia po usłyszeniu tej historii. Nie wspominając Twojego dziadka - on to zszedłby na zawał i wykląłby mnie sto pokoleń w przód. - Dlatego dobrze, że wiedział nic lub mało. I tak miało pozostać. - Opowiem Ci Alanie szczegóły przy innej okazji. Bo to historia długa i potrzebuje odpowiedniego...klimatu. - Przykładowo odpowiednio barowego klimatu. Dokończył w myślach, mając nadzieję, że kolega z pracy zrozumie podprogową wiadomość, będącą jednocześnie zapowiedzią zaproszeniem na typowo męski wieczór.
- Sowa. Smok to była sowa. - Oświecił Alana, jednocześnie nie kryjąc rozbawienia, którego nabawił się słuchając wyjaśnień swej córki. Potem przyglądał się z boku jej rozentuzjazmowaniu, zajadając liczne łakocie, które sobie zamówił. Naturalnie jak mu było za słodko to zapijał wszystko jeszcze słodszym szejkiem. Na zarzut swej córki uniósł poddańczo obie ręce do góry. Jak opryszek, przyłapany przez policjanta. Słowa nie powiedział więc, choć rzeczywiście - korciło go coby czegoś nie wspomnieć.
- Też tak bym chciał, lecz niestety ciotka wystarczająco się postarała bym o niej nie zapomniał. - Ile on się wówczas nasłuchał. Dobrze, że miał ogromne pokłady cierpliwości bo inaczej ktoś tamtego dnia, skończyłby na stole jako przystawka z owoców morza. No ale było minęło. Teraz uzdrowiciel przysłuchiwał się rozmowie młodych. Swoją drogą już połowa z zamówionych przez niego ciast spoczywała w żołądku Carrowa. Chyba rzeczywiście był głodny.
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Cream & Cherry [odnośnik]12.11.15 14:49
- Przygodach w Indiach? - powtórzył z wyraźnym zainteresowaniem, zerkając wymownie na Adriena. Liczył na rozwinięcie historii, bowiem wydała mu się ona niezwykle ciekawa. Słów o zaszywaniu dziur w brzuchu nijak nie skomentował, uznając je za żarty, drobne kłamstewka. I słusznie. Szybko jednak do tego wszystkiego wtrącił się starszy uzdrowiciel, obiecując, że kiedyś opowie Alanowi tę historię. W oczach magomedyka aż błysło zadowolenie, a usta wygięły się w uśmiechu.
- A więc będę czekać z niecierpliwością na moment, który uznasz za odpowiedni, Adrienie. - przyznał, nieświadomie lekko kiwając głową w kierunku Carrowa. Zrozumiał, a jakże! Ale wcale nie kłamał twierdząc, że już nie może się doczekać momentu, kiedy wszystko zostanie mu wyjaśnione. Czuł, że będzie to historia, która także i u niego wywoła wybuch śmiechu. Póki co jednak zapomniał o tym, bowiem temat sowy wywoływał w nim zmieszanie i brak zrozumienia. Już całkiem nie wiedział jak ma to wszystko odbierać. Mieli sowę czy smoka? Cóż... nigdy nie spotkał nikogo, kto hodowałby smoki u siebie w domu. Nie wiedział też czy są smoki tak niewielkie, że nadawałyby się do roli sów. Znał się na tym okropnie słabo, a to wcale nie pomogło mu w odnalezieniu odpowiedzi. Całe szczęście Adrien ruszył mu na pomoc, wyjaśniając wszystko. I teraz rozumiał.
Alan już szykował się do odpowiedzi na słowa Inary, kiedy jej nagłe odwrócenie się do ojca i krzyknięcie ,,nie liczy się jak byłam dzieckiem!" wywołały u niego wybuch głośnego śmiechu. Bennett aż złapał się za brzuch, śmiejąc się z zachowania dziewczyny. Nie było to nic złośliwego. Po prostu ta rodzina była tak wesoła, tak pocieszna, że nie dało się przy nich nudzić lub nie śmiać. I oni zapewne zdawali sobie z tego sprawę.
- Niestety, obawiam się, że to niemożliwe. - odezwał się, gdy w końcu przestał się śmiać. - Sulla nie akceptuje kobiet, nie znosi ich. Zachowuje się jak zazdrosna kobieta. - Westchnął, przypominając sobie ile miał problemów, gdy Sulla dziobała jakieś przypadkowe panny. Próbował ją tego oduczyć, ale niewiele to dawało. To było trochę smutne... Nie mieć kobiety, a mieć zazdrosną sowę.
- Zgadzam się całkowicie. - Pokiwał głową, zgadzając się z Inarą, gdy mówiła o alchemii. - Nie jest to łatwa sztuka, a wystarczy niewielki błąd, by wyrządzić ogromne szkody. Ale dlatego jest tak interesująca. Nigdy nie wiadomo co się stanie. Choć ja nie powinienem tak kombinować. Mung by płakał, gdyby miał jeszcze mniej magomedyków. - wyjaśnił, śmiejąc się pod nosem. To nie tak, że stawiał swoją wartość jakoś wysoko. Wiedział po prostu, że w szpitalu było ciągle bardzo dużo roboty. Medycy byli bardzo potrzebni. - Rozumiem. W takim razie będę czekać na moment, gdy będziesz mogła pochwalić mi się efektem swoich eksperymentów, panienko Carrow. - Uśmiechnął się do Inary, zjadając kolejny gryz ciasta tiramisu. Nadal był pod ogromnym wrażeniem tego, jak bardzo smaczne były tu desery. Obiecał sobie, że zapamięta to miejsce. Zerknął na Adriena, dostrzegając, że ten zjadł już dużą część tego, co zamówił. Sam też powinien się pospieszyć. Carrow raczej miał wolne do końca dnia, on natomiast musiał wracać do pracy.
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Cream & Cherry [odnośnik]15.11.15 5:55
- W sierpniu będę brał urlop i wówczas się przypomnę. - Zapowiedział, nabijając kolejne ciastko na widelczyk. Ta rozmowa działała na niego lepiej niż kawa, której właściwie potrzebował. Mało spał tej, jak i poprzedniej nocy. Nic nie mógł na to zaradzić, lecz z wielką przyjemnością przyjął dar tego spotkania. Ożywiało go to, poprawiało humor i radowało, że i jego córka czerpie przyjemność z tego spotkania. Dla jej uśmiechu był w stanie uczynić wszystko.
- Oj, nic nawet nie wspominaj. W Mungu ostatnio brakuje wszystkiego, nie wspominając nawet o warunkach. Nie mam pojęcia na co idą te wszystkie dotacje, skoro ściany, jak były odrapane, takk dalej sobą straszą. będzie trzeba pomówić z ordynatorem. - Zauważył, a zaraz potem przyssał się do swojego szejka. Szkoda, że ten tak szybko się kończył...
Rozmów trwała w najlepsze, a czas przy tym równie wartko płynął. Zdawało się więc, że minęła ledwo chwila, gdy talerz całej trójki w magiczny sposób opustoszały.
- Nie będziemy cie zatrzymywali, zdaj sobie sprawę z twych szpitalnych obowiązków. Sami też będziemy uciekali. - Oznajmił, ściskając przyjacielowi dłoń, a potem zerkając na swą niesforną latorośl, która ładnie pożegnała Alana. Pokrótce wszyscy się rozeszli w woje strony.

z/t Adrien, Inara, Alan.
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Cream & Cherry [odnośnik]17.04.17 11:03
|z recepcji

Trudno było nie mieć kontaktu z kimś, z kim zawsze się go utrzymywało. Właśnie przez listy w chwili, w której nie można było się spotkać, a gdy nawet to było odebrane, zostawała pustka. Oddzielony czasem na długie miesiące w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie nie odbierał i nie mógł wysyłać sów. Wszyscy bali się przechwycenia listów, a posłańcy ginęli często zestrzeleni zapewne zupełnie przypadkowo przez mugolskie wojska. Chociaż może obawiali się, że były to przesyłki wroga, który chciał się porozumieć niezauważenie? Cóż. Musieli się bardzo zdziwić, gdy czytali słowa do małej Stephanie, że wszystko jest w porządku i nie ma się czego bać. Nie chciał, żeby się martwiła, ale nie wiedział jak dać jej znać. Rodzice mogli jej przekazać, że na pewno ma się świetnie, bo bywał na krótko na ferie zimowe, ale... No, właśnie. Nawet im trudno było dać znać. To był ciężki czas, chociaż nie zawsze tak było. Tamten jednak i ten czarodziejski świat wybrały sobie początek dwudziestego wieku na wojny, co niezwykle zasmucało tak dobrego człowieka jak Jayden. Był to jednak idealny przykład na to, że czarodzieje tak bardzo nie różnili się od mugoli. Jeśli tylko by chcieli, mogliby ich całkowicie przyjąć do siebie i porzucić granice, które w ostatnim czasie tak brutalnie się wyostrzyły. Zbudowano mur w postaci nowych dekretów Ministerstwa Magii jakby ci o brudnej krwi, zagrażali istnieniu magicznego społeczeństwa. Było to tak niedorzeczne, że aż niemożliwe. A jednak... Zawlekano gdzieś jego uczniów, ludzi, których znał na dziwne przesłuchania, a potem... Potem wieści się urywały. Nie miał pojęcia, co się dzieje, ale właśnie dlatego dobrze, że pojawił się Zakon Feniksa. Był potrzebny, Jayden czuł się dzięki temu potrzebny i działał. Może jeszcze nie walczył w żaden aktywny sposób, ale ten czas nadchodził. I na pewno o wiele szybciej niż by się spodziewano. W świecie czarodziejów miało nadejść do rozłamu i to otwarcie. Ministerstwo Magii zjednoczyło się już z Grindelwaldem i tylko trzeba było trochę poczekać, aż ten efekt będzie przerażał.
Teraz jednak nie chciał o tym myśleć. Chciał uwagę poświęcić nikomu innemu a Phie, którą w końcu spotkał i mogli mieć chwilę dla siebie. Uśmiech znów wrócił na jego twarz, gdy powiedziała, że wszystko w porządku. Różne rzeczy działy się u ludzi, dlatego zawsze czuł się w obowiązku by spytać. A zresztą miał taki charakter, że w każdej chwili i każdemu chciał pomagać. Kiwnął lekko głową na potwierdzenie jej słów, by przejechać dłonią we włosach i słuchać jej dalej. Naprawdę niezwykle miło było ją zobaczyć. Mógł otwarcie powiedzieć, że kochał ją jak swoją małą siostrzyczkę, nawet jeśli nie łączyły ich więzy krwi. Gdy tylko przyjęła z chęcią jego propozycję, odwrócił się do pana recepcjonisty, by skinąć mu głową i powiedzieć:
- W takim razie będę przed trzecią.
Ten odpowiedział mu niezwykle uprzejmie, a JJ zostawił mu bagaż i objął małego rudzielca ramieniem, po czym wyprowadził z hotelu. Mijał po drodze całkiem przyjemnie wyglądający zakątek, na którego widok burczało mu w brzuchu.
- W takim razie nie możesz być głodna! - rzucił wesoło. - Chyba schudłaś. Jak tak możesz, Phie? Chodź. Najesz się dzisiaj na następne dwa tygodnie. Ja stawiam! - oznajmił i nie przyjmował odmowy. Nie zajęło im długo nim weszli do fikuśnie wyglądającego lokalu, a JJowi zaświeciły się oczy jak małemu dziecku na widok tych wszystkich cudów. - I teraz nie będę wiedział, co wybrać - mruknął, po czym zerknął na Perrigrew. - Chodź. Wybieraj miejsce.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Cream & Cherry [odnośnik]15.05.17 16:14
Wiele zmieniło się od kiedy ostatnio ze sobą korespondowali. Ostatni kontakt nastąpił może z pięć lat temu, gdy dziewczyna kończyła Hogwart, a Jay miał już przyjemność w szkole magii pracować. Jednak przygotowania do końcowych egzaminów zbyt mocno ją pochłaniały, aby miała wiele czasu dla starych znajomych. W dodatku była wtedy młodziutką dziewczyną i mając do wyboru spędzenie czasu z rówieśnikami lub herbatkę u nowego profesora, raczej wolała wybrać to pierwsze. W końcu to szkolne przyjaźnie ponoć zostają na zawsze. Z perspektywy czasu trudno było powiedzieć czy to prawda... Nie rozmawiała z aż tak dużą ilością znajomych ze szkoły, właściwie kontakty zaczęły się urywać, każdy zamknął się w swojej rutynie. Trzeba było przyznać, że Stephanie ze swoim temperamentem bardziej niż często zostawiała ludzi w tyle. Chciała zrobić więcej niż było ją stać. Ciągła gonitwa trochę ją wykańczała, choć wydawała się nie czuć zmęczenia. Tylko czasami, gdy zatrzymywała się na chwilę, zauważała, że ludzie, którzy jeszcze niedawno byli obok, znikają...
- Oj, wcale nie tak dużo. Poza tym, to same mięśnie! - powiedziała po czym uniosła rękę, zaciskając dłoń w pięść, żeby napiąć swoje niewidoczne muskuły. Po chwili jednak się zaśmiała i objęła go ręką, chwytając się przy tym marynarki lekko. Dawno nikt nie stawiał jej jedzenia! To musiał być jakiś dobry dzień. A może spóźniony prezent urodzinowy? Wydawało się, że te wszystkie łakocie z wczoraj, które przyniosły jej znajome mogły tym być. Jednak jedzeniem jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się pogardzić. Zwłaszcza, że ten lokal wyglądał niesamowicie zachęcająco. Wydawało jej się, że kiedyś w podobnym kelnerowała. Ale tych restauracji było już tyle, że sama nie wiedziała gdzie była, a gdzie nie... - Mam najlepsze miejsce. Wezmę Twoją walizkę!
Złapała za rączkę bagażu, po czym szybkim krokiem podeszła do wolnego stolika przy oknie, zaraz obok doniczki z petuniami w pięknym, amarantowym kolorze. Od razu robiło się przyjemniej. Sama nie miała pojęcia co dzisiaj zjeść... Jedynie wiedziała, ze na pewno napije się dobrej, aromatycznej herbaty. Tęskniła za piciem na ciepło, ostatnio nie udało jej się przystanąć na dłuższą chwilę, żeby zająć się sobą... Poza jednym, krótkim wypadem na piwo kremowe.
Gdy JJ podszedł do stolika obdarowała go ciepłym uśmiechem.
- Wybrałeś coś?


The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.

Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew
Re: Cream & Cherry [odnośnik]15.05.17 20:10
Zaśmiał się szczerze i głośno, gdy oznajmiła, że nie brak jej mięśni. Demonstracja przy okazji tych muskułów jedynie go rozczuliła. Pewnie gdyby przyszło co do czego, nie wyczułby pod tym materiałem niczego prócz malutkiej rączki. Mięśnie to może tam i były, ale czy niesamowicie wyrobione... Pokręcił głową, zmierzwiając jej dłonią włosy. W jego oczach wciąż była małym dzieckiem, a jej drobna postura nie pozwalała też jego świadomości przyjąć tego, że Stephanie była już dorosła. Ale dla Jaya to pojęcie było względne. Część ludzi twierdziła, że Vane nigdy nie dorósł i raczej nie było szansy na to, by przełamać to aż do jego śmierci. Nawet pamiętał, że ktoś mu to właśnie powiedział. Ale czy to było złe? Patrzeć na świat w sposób, który miał być zarezerwowany niby tylko dla maluchów? Owszem. Zdawał sobie sprawę z wielu rzeczy i je rozumiał, ale zwyczajnie nie przejmował się większością rozdmuchanych problemów, które kręciły się w świecie dorosłych. Nie interesowały go pieniądze, zewnętrzne piękno, moda czy najnowsze doniesienia polityce w dalekiej Afryce. Miał swoje gwiazdy, swój wymiar. Jemu się poświęcał, wciąż będąc w gotowości, gdyby Zakon potrzebował jego pomocy. Nie był całkiem oderwany do ziemi, ale... Był na pewno wyjątkiem pośród większości dorosłych. Cieszył się z tego spotkania ze Stephanie, bo mógł z nią pójść porozmawiać, zobaczyć ją i pośmiać jak to mieli w zwyczaju. Czy to naprawdę aż tyle czasu minęło, odkąd ostatni raz się kontaktowali? Niemożliwe... Jayden nie zaprzątał sobie głowy liczbami ani dawną tęsknotą. Była obok i mógł jedynie to doceniać. Gdy weszli, odebrała od niego mniejszy bagaż i zaraz zaczęła pchać się w stronę wybranego przez siebie miejsce. Vane został chwilę w drzwiach, by patrzeć na rudowłosą chudzinkę z ciepłym uśmiechem. Tak. Brakowało mu tego. Przejechał dłonią we włosach i ruszył wolnym krokiem jej śladem, by usiąść w naprawdę miłym miejscu. Poczuł, że mógłby to robić wiele razy. Najlepiej do końca życia - wychodzić do cukierni i rozmawiać z przyjaciółmi. Chociaż gwiazdy na pewno by tęskniły... Nie, oczywiście. Im też zamierzał poświęcać swój czas. Przeniósł uwagę na Pettigrew, która wpatrywała się w niego usilnie. Chyba o coś pytała.
- Właściwie to nie mam pojęcia, co mam wybrać. Tyle tu tego... - urwał, przejeżdżając spojrzeniem po literach ułożonych w nazwy słodkości. Zagryzł policzek w zamyśleniu, skacząc od jednej do drugiej pozycji na karcie. - Ty wybierz pierwsza! Jestem koszmarnym klientem - rzucił, zaczynając się lekko śmiać. Nie zauważył jednak, że w ich stronę zaczęła iść młoda pracownica, by przyjąć zamówienie. Jeśli zamierzał wybierać, musiał to zrobić już teraz. A może to Phie miała wybrać za swojego niezdecydowanego przyjaciela? Nim szatynka im przerwała, zdążył jeszcze spytać:
- Nie chciałabyś za jakiś czas pójść ze mną na obserwowanie gwiazd?


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Cream & Cherry [odnośnik]16.05.17 13:47
W przeciwieństwie do Jaya, który swoje marzenia trzymał ukryte wysoko między gwiazdami, ona żyła na ziemi. Mimo iż jej pragnienia mocno wybiegały naprzód i zapewne wszyscy uważali je za niemożliwe do spełnienia, to były bardzo przyziemne. Dom, rodzina, własna kwiaciarnia, szczęśliwe życie, spokój w dzisiejszym świecie - takie cele sobie wyznaczała. I chciała spełnić wszystkie, wydając się nie wiedzieć, że nie wszystkie są możliwe. Lub po prostu nie są możliwe w połączeniu ze sobą lub z jej trybem życia. Jej tryb życia w końcu byl nastawiony na sukces przy założeniu kwiaciarni, ale uniemożliwiał znalezienie sobie partnera. Nie miała na to czasu! Nie miała czasu nawet na myślenie o czymś takim. Więc dokładała wszystkie inne cele na dalszy plan, czasami nawet o nich zapominając... Jedynie nocą, gdy mogła odpocząć chwilę, zanim padała w objęcia Morfeusza, myślała o swoim ogromnym zagubieniu.
Widziała po JJ'u, że sam również jest dzisiaj dość zamyślony. Zapewne spotkania ze starymi znajomymi skłaniają do wyciągnięcia pewnych wniosków, które czasem nie są tak proste do odnalezienia, choć wiemy, że powinniśmy je wynieść. Uśmiechnęła się łagodnie, gdy tylko usiadł naprzeciwko. Powinien dać sobie odpocząć, gdy była obok. W końcu jego codzienne rozmyślania o konstelacjach dostatecznie męczą jego głowę. Potrzebowali cukru! W dużej ilości.
- Liczyłam na coś ciepłego, ale jak zobaczyłam ile jest tu pysznych lodów, nie mogę się powstrzymać. - powiedziała, robiąc zamyśloną minę, która wyglądała bardzo dziecięco - lekko ściśnięte usta, przymknięte oczy... Gdy podeszła zaś kelnerka, z którą przywitała się przyjaźnie, bo znała ją z widzenia, postanowiła dłużej nie zastanawiać się nad wyborem. Wzięła mrożoną herbatę o smaku borówki z mlekiem, która podobno miała lekko strzelać w ustach. Chciała przekonać się jaki da to efekt. Poza tym do tego zamówiła sobie czekoladowy deser lodowy, również z jakąś niespodzianką.
Uniosła wzrok na Jaydena nieco zaskoczona. Już rozumiała, jakie wnioski zebrał ze spotkania z nią... Stare znajomości, zwłaszcza te dobre, należy pielęgnować.
- Chętnie, choć wiesz, nie znam się aż tak na tym... Wiem tylko, że sama mam gwiazdozbiór z piegów na sobie. - powiedziała rozbawiona, odkładając kartę na stół.


The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.

Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Cream & Cherry
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach