Wydarzenia


Ekipa forum
Loch Muick
AutorWiadomość
Loch Muick [odnośnik]17.07.17 1:48

Loch Muick

Loch Muick to jedno z przepięknych jezior na terenie Szkocji charakteryzujące się szczególnie bujną fauną i florą. Otoczone jest górami, oddalone od jakiejkolwiek cywilizacji, jest to idealne miejsce na ucieczkę od problemów życia codziennego. Już siedzenie na jego brzegu pozwala się zrelaksować i wyciszyć - i najbezpieczniej poprzestać na tym. Jednymi z najciekawszych istot, jakie żyją przy dnie tego jeziora są bowiem trytony - stworzenia znane ze swej terytorialności i waleczności.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Loch Muick Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Loch Muick [odnośnik]12.08.18 23:41
|10 lipca
Jeziora nie są tym co morza, czuję jednak do nich pewien sentyment – gdybym mógł, z chęcią sprawdziłbym co znajduje się na dnie każdego z nich. Mimowolnie spoglądam w górę, na niebo nad którym dominuje słońce: jego promienie odbijają się od srebrnej tafli, nadając jej różowawy odcień. Ta część mnie, która zawsze ostro reaguje na kolory, przekształcając je niemal w fizyczne odczucia, wydaje się w pewien sposób zadowolona i uspokojona. A przecież paradoksalnie, gdzieś pod odbiciem pastelowych obłoków, czyhają waleczne i niespokojne stworzenia. Trytony fascynują mnie od momentu, w którym usłyszałem o nich po raz pierwszy. Ta ciekawość nie ustała, a wręcz przeciwnie wzrastała. Później podsycił ją jeszcze Trevor McLagen, kartograf i nawigator na jednym z pierwszych statków, którymi pływałem. Gdy przegrał ze mną w szachy czarodziejów, a tym samym przegrał nasz zakład, obiecał nauczyć mnie ich języka. Nigdy nie myślałem, że McLagen był takim poliglotom – większość czasu spędzał w końcu nad butelką rumu, nie książką. Z obietnicy wywiązał się jednak zaskakująco dobrze.
Nad Loch Muick zjawiam się pierwszy, odpowiednio ubrany i z różdżką wetkniętą w kieszeń. Norfolk opuściłem szybko i bez potrzebnego hałasu, mam zatem nadzieję, że nikt z mojego rodzeństwa nie zdąży nawet zauważyć, że mnie tam nie ma. Wiem, co powiedziałaby siostra. A może nawet i jeden z braci: to skrajna głupota. Sęk w tym, że wiedziałem o tym doskonale. Zgadzałem się z tym zdaniem. I właśnie dlatego byłem, gdzie byłem. Kieruje mną, podobnie jak moją towarzyszką zaciekawienie badacza, jednak odczucia potęguje niebezpieczna nuta wyprawy. Niebezpieczeństwo było jedną kobietą, której mógłbym oddać swoje serce w pełni – tak powiedziała mi kiedyś ta, która znała mnie najlepiej. Jej wspomnienie przywołuje uczucie, którego nie potrafię oddać ani słowem, ani kolorem.
W spokoju przysiadam na brzegu, oczekując ujrzenia znajomej twarzy, której nie widziałem od dłuższego czasu. To kolejny powód, dla którego nie powinno mnie tu być: wyobrażam sobie Kronosa, który obrzuca mnie swoim przerażającym spojrzeniem. Chociaż teraz, gdy jest nestorem, z pewnością jego myśli zaprzątają inne sprawy niż jego rozwydrzony, młodszy brat. Zawsze wydawało mi się, że przygląda mi się z cieni, nie z bliska. Zawsze, do dwóch lat wstecz. Sam nie wiedziałem jak teraz go nazywać. Bracie? Kapitanie? Lordzie Nestorze?
Czasy się zmieniają. Ciekawi mnie niezmiernie, jak zmieniłaś się Ty – mam jednak nadzieję, że czekająca przygoda ukróci zbędne dyskusje o polityce. Katastrofy, które widziałem na morzach i brzegach zaostrzyły nieco moje polityczne opinie, niegdyś w końcu nie interesowały mnie one w ogóle. Dziś jednak mam zamiar milczeć, jeśli to koniecznie. Nie mam prawa zdawać sobie bowiem sprawy jak bardzo zaangażowana w zmianę świata jesteś. W pogotowiu trzymam różdżkę, bo chociaż anomalie sprawiają, że świat wywraca się do góry nogami to chyba wolę zaufać zaklęciu niż jakiemuś ziołu – z zielarstwem zawsze miałem wszakże nie po drodze. Chwila oczekiwania wydaje mi się jednak raczej przyjemna, dookoła mnie panuje cisza. Kto inny mógłby zjawić się tutaj, na odludziu, kto inny mógłby myśleć tak jak my? Z pewnością niewielu. Gdy na horyzoncie pojawia się znajoma sylwetka, na moją twarz wkrada się szybki uśmiech.
Gotowa? - pytam tylko, nawet to jeśli pierwsze słowa od kilku miesięcy.
Nie potrzebuję zbędnej dyskusji, zwłaszcza gdy obawiam się w jaką stronę może się skierować. Jeśli będzie taka potrzeba, padnie pytanie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Loch Muick [odnośnik]13.08.18 21:10
Wiele się zmieniło. Oficjalne nastawienie Traversów wiele zmieniało. Julia znała jednak Ambrose'a nie od dziś, nie od tej decyzji, a dużo dłużej. Dużo dłużej bardzo go ceniła. Kiedy wymieniali listy, nie zadawała pytań, te jednak trzymały się jej, jakby przyklejone, zaczepione gdzieś z tyłu jej głowy, nigdy nie przelane na papier. Zgadzasz się z tym? O tym myślała, kiedy zobaczyła Traversa pierwszy raz od długiego czasu. Polityka w tych czasach jest ważna. Coś zmieniło się w jej postawie, coś zmieniło się w jej spojrzeniu. Pytania, które chciała zadać i którymi tak silnie milczała, że aż otaczały ich oboje, oplatały, barwiły powietrze.
- Nie mogłabym być bardziej gotowa.
Byli podobni pod paroma względami. Podobnie nie-uczuciowi, podobnie chłodni w tematach które roztapiają inne serca. Porozumieli się łatwo, bo pod wieloma względami myśleli w podobny sposób - choć często docierali do różnych konkluzji. Rozumiała pasję Traversa, on rozumiał ją, choć zajmowali się czymś innym, sam fakt posiadania tej jednej rzeczy zaprzątającej głowę i nie dającej spokoju wystarczył, by znów ich w jakiś sposób powiązać. A ostatecznie język.
- Ostatnim razem zabrałam na dno jeziora człowieka za którego chce mnie wydać rodzina. Wróciliśmy oboje. - to była bardzo cenna podróż, ta dzisiejsza miała wyglądać jednak całkowicie inaczej. - Miałeś już do czynienia z tą kolonią?
Spytała jeszcze, podchodząc do samego brzegu. Zdjęła buty i stanęła w płytkiej, zimnej wodzie, przypominając sobie jakim koszmarem były pierwszej chwile po zażyciu skrzeloziela - zmuszenie się do nabrania powietrza nad wodą. Była bliska paniki. Dziś poradzi sobie lepiej.
Dziś też jest w innym towarzystwie. Choć przygoda jaką przeżyła z Ulyssesem była niesamowita, tym razem zamierzała spędzić pod wodą więcej czasu, musiała więc przygotować się lepiej. Nie mogła bać się, że jej towarzysz dozna ataku potwornej choroby genetycznej w najgorszym możliwym miejscu. Choć Ulysses wykazał się zimną krwią, dziś jej towarzystwo miało cechować się większą brawurą. I podobną pasją. A młody Travers potrafił z nimi rozmawiać. Był w tym dużo lepszy niż sama Julia, być może więc także uda mu się załagodzić ich agresywne nastawienie. Jeśli nie - oby udało im się uciec równie sprawnie co poprzednim razem.
- Mam skrzeloziele. - odezwała się zaraz, wyciągając ze swojej torebki niezbyt apetycznie wyglądającą roślinę. Zaraz zjadła swoją porcję i odetchnęła ciężko, czekając na efekty. - Rób jak uważasz, ale ono nie wiąże się z anomaliami.
Także wyjęła jednak swoją różdżkę, wolała mieć ją pod ręką. Trytony to wojownicze bestie.
Zaraz ruszyła do wody. Powoli, niechętnie przez jej zimno, chciała jednak być na odpowiednim poziomie, kiedy jej organizm transmutuje jak należy.


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Loch Muick [odnośnik]14.08.18 15:33
Nie mógłbym zaprzeczyć, że zmieniło się wiele – jestem w końcu człowiekiem, który jest przyzwyczajony do zmian, każdy żeglarz musi być. Moja matka wierzyła, że życie też jest oceanem, a ja jestem gotów przyznać jej pełną rację.
Atrament pachniał dla mnie niedopowiedzeniem, niewypowiedzianą prawdą: nie mógłbym nie zdawać sobie z tego sprawy, ale jednocześnie usilnie staram się wyrzucić wszystko gdzieś na tył głowy. Jestem jednak świadom tego, jak gęsto wiszą w powietrzu wypełnionym ciszą. Uśmiecham się jednak tylko, moim typowym zawadiackim uśmiechem: odkąd pojawił się na mojej twarzy pierwszy raz minęło wiele lat, a moje oczy widziały wiele. Wiele tragedii, wiele katastrof. A jednak uśmiecham się tak samo, jakby z łatwością przychodziło mi ignorowanie tego wszystkiego.  
Przez moją mimikę wkrada się niemal ukłucie szoku, staram się jednak zapanować nad wyrazem twarzy. Człowiek, za którego chce wydać mnie rodzina? Te słowa brzmią bardzo statecznie, niemal zbyt: mimo wszystko ciężko wyobrazić mi sobie Ciebie jako żonę z gromadką dzieci. Nie znam plotek dotyczących Twojego życia miłosnego, bo wszystkie tego typu wiadomości wydają mi się niezwykle puste. Wiem jednak, że znajdą się i tacy, którzy zarzucą Ci staropanieństwo w wieku ledwie dwudziestu lat – cieszę się, że mnie to wszystko nie dotyczy. Ta cała farsa. A tak przynajmniej sobie mówię, bo wiem, że w końcu i ja będę musiał znaleźć narzeczoną. Zwłaszcza w czasach takie jak te, sojusze są niezwykle ważne.
Niemal umyka mi druga część tej wypowiedzi. Wróciliśmy oboje. Czyżbyś miała jakieś wątpliwości? Trytony jawią mi się jako dość groźne stworzenia, ale w mojej głowie zapewne przeżyłem już mnóstwo przygód o wiele niebezpieczniejszych niż ta.
Niestety nie. Miałem do czynienia głównie z tymi zamieszkującymi morza – odpowiadam, marszcząc brwi w zamyśleniu.
Jestem świadom tego, że się różniły. Nie jestem, jak Ty, ekspertem jeśli chodzi o magiczne zwierzęta, ale dość dobrze znam się na tych, które mieszkają pod wodą. Czy trytony nie pochodziły z Morza Śródziemnego? Tak słyszałem od człowieka, który mnie o nich uczył. W krótce idę za Twoim śladem i też znajduję się po kostki w zimnej wodzie. Ukłucie chłodu nie sprawia, że się wzdrygam. Czasami stojąc przy relingu niemal słyszę, jak lodowate objęcia morza wołają mnie do siebie. Po przeżytych na wodzie sztormach, każda jej płaska tafla wydaje się zupełnie niegroźna. Nie wiem wiele o poprzedniej wyprawie, jednak ja sam czuję się jak zwykle. Bardziej zachęcony adrenaliną i niebezpieczeństwem, niż przestraszony ich wizją. Krzywię się lekko na wspomnienie anomalii. Są chwile w których niemal o nich zapominam. A raczej o prawdziwej grozie, którą ze sobą niosą.
W porządku. Nigdy nie lubiłem Zielarstwa, ale może to i mądrzejsza opcja – mówię, decydując się w końcu na Skrzeloziele.
Pamiętam pierwszy raz kiedy pływałem z jego udziałem: fascynujący, ale i okropny. Nie potrafię sobie wyobrazić co byłoby gdyby moja animagiczna forma zamiast ptaka była jakimś wodnym stworzeniem. Byłoby w tym coś pięknego, z pewnością, ale nawet ja zastanawiam się, czy może być coś piękniejszego od czystego nieba i chmur o zachodzie słońca. Powoli postępuję głębiej, czując, że tym razem zaczyna doskwierać mi chłód. Wszystko minie, jestem tego pewien, ale dopiero gdy w pełni znajduję się pod wodą moje myśli wracają do ekscytacji i ciekawości tego, co znajdziemy pod taflą jeziora. Pierwszy oddech wydaje mi się zawsze przedziwny, ale wiem, że powinniśmy ruszać. Nawet skrzeloziele nie działa wiecznie. Kątem oka wychwytuję rude włosy tuż obok i kiwam głową. Nigdy aktywnie nie poszukiwałem kolonii trytonów, dlatego wbrew pozorom, w tej kwestii masz o wiele większe doświadczenie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Loch Muick [odnośnik]15.08.18 1:53
Uśmiechnęła się łagodnie widząc szok na twarzy rozmówcy. Jej mimika zawsze była dość delikatna, jakby nie wyrażała do końca wszystkiego co kryło się w rudej głowie - a dziś kryło się w niej bardzo wiele. Mimo to zdziwienie jej słowom wydawało jej się zabawne. Każda szlachcianka musi wyjść za mąż. Julia nie była zainteresowana tym tematem. Miała swoje pasje, swoje życie wystarczająco pociągające by nie rozglądać się za chłopcami, a potem młodymi mężczyznami. Nie pociągały jej romantyczne historie i nigdy nie marzyła o własnej. W końcu jednak musiała nadejść chwila w której nie dało się dłużej uciekać, a sugestie rodziny stawały się nazbyt wyraźne.
Nie odezwała się jednak, nie zamierzając odpowiadać na pytania które nie zostały zadane. Te po prostu dołączyły do pozostałych, uzbiera się dzisiaj całkiem ładny wianek.
- Różnica nie jest duża. - skinęła lekko. - Są równie wojownicze, równie dumne.
Uwielbiała ich dumę, która kryła się w każdym ruchu. Do dziś pamiętała, do dziś wzbudzały w niej fascynację. Ich wspaniałe miasto skryte pod wodą, ich ruchy, wygląd, skrzekliwy sposób mówienia. Agresywny, naznaczony pewnością siebie sposób bycia. Były rozsądne, że nie pozwalały ludziom zbyt mocno się zbliżać.
W końcu jednak - pora ruszać. I spróbować zbliżyć się do nich.
- Ja też wbrew pozorom nie jestem fanką. - przyznała. - Ale obecnie bardziej ufam roślinom niż różdżce. - zaczynała transmutować i znów pierwsze chwile były koszmarne. Zanurzyła się, wstrzymując jednak oddech. Zmusiła się do tego, by zejść głębiej pod wodę, a nie uciekać ku górze. Wiedziała, że kiedy wypuści powietrze i ponownie weźmie oddech, wszystko będzie dobrze - a jednak nadal ją to przerażało, nadal nie potrafiła się zmusić, nadal w jej głowie pojawiały się kolejne a co jeśli?
W końcu jednak nie wytrzymała, wypuściła powietrze i po krótkiej walce, niewielkim szarpaniu otworzyła usta, by wciągnąć... powietrze. Potrzebowała chwili by dojść do siebie. Złapała towarzysza za rękaw, zacisnęła na nim mocno swoje palce. W końcu jednak spojrzała na Traversa i skinęła głową na znak, że jest w stanie ruszać dalej. Trzymała się go blisko. Nie potrafiła pływać, on poruszał się w wodzie znacznie sprawniej, to był duży plus. Ją ratowało magiczne zioło. I zapewne towarzystwo.
Płynęli wgłąb dość długo, nim pierwszy raz mogli dostrzec ruch. Tutaj było już trochę ciemniej, jezioro nie było krystalicznie czyste, po chwili jednak mogli być pewni, że pomiędzy wysokimi glonami znajdują się stworzenia których szukali. Nie było szans na to, żeby się ukryli. Ruch stworzeń był z resztą zbyt wyraźny. One także ich obserwowały.
Julia odwróciła się plecami do pleców swojego towarzysza nie chcąc, by któryś z trytonów zaatakował ich od tyłu.
Po chwili do ich uszu mogły dotrzeć skrzekliwe odgłowy.
- Czego tu szukacie, ludzie? - jeden z trytonów wyłonił się spomiędzy glonów. - Wojen, kłopotów, bogactw czy biedy? - Julia z zafascynowaniem czającym się w spojrzeniu przyglądała się uważnie stworzeniu. Nie sięgała po różdżkę nie chcąc go prowokować, miała ją jednak blisko ręki, by w razie potrzeby pomóc sobie nią w ucieczce. Tak, jak zrobił to Ulysses nie tak dawno.
- Nie mamy złych zamiarów w stosunku do was ani waszego domu. - spróbowała, odczuwając niesamowitą, niemal niezdrową ekscytację faktem, że właśnie z nimi rozmawia, a przynajmniej próbuje. Odczuwała także niepokój, niepewność w związku ze swoimi zbyt małymi zdolnościami. Nie wierzyła jednak w naukę wyzutą z praktyki.


|powodzenie w rozmowie z trytonami damy ST 75? Bonus za I lvl to 25, za drugi 50?


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Loch Muick [odnośnik]15.08.18 1:53
The member 'Julia Prewett' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 12
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Loch Muick Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Loch Muick [odnośnik]16.08.18 23:56
Z pewnością o wielu rzeczach nie słyszałem – nie lubiłem być niedoinformowany, nawet jeśli pod żadnym pozorem nie zamierzałem wchodzić do czyjegoś życia. Zwłaszcza jeśli chodziło o sprawy potencjalnie delikatne lub kontrowersyjne: a nawet jeśli miłość w świecie szlachty wydawała się raczej płaska, pozbawiona zbyt wielu barw. Przynajmniej w większości przypadków. Wystarczy spojrzeć na rodziców, moich, a nawet nie tylko. Polityczna wartość małżeństwa, sojuszu, wydaje się o wiele bardziej prawdopodobna niż głuche rozmyślania o uczuciu. Nawet jeśli gdzieś w głębi duszy jakiś niewielki pierwiastek wyobraża sobie to słowo jako bezkresne morze i setki róż, natychmiast go w sobie duszę. Zbędne uczucia są tylko słabością, na którą ciężko pozwolić sobie zwłaszcza teraz.
Kiwam głową. O trytonach wiesz raczej więcej niż ja, bo chociaż jest coś niezwykłego w Opiece nad Magicznymi Stworzeniami, to ja niestety nie znam się na niej za dobrze. Wydaję mi się, że ktoś powiedział coś o tym, że wyglądają nieco inaczej. Może się mylił. Może moja pamięć zawodzi mnie po wielu dniach spędzonych w otoczeniu wody i niczego więcej. Nawet przez myśl nie przechodzi mi, że ktoś szukający trytonów może nie umieć pływać.
W końcu woda staje się niemal ciemniejsza i gęstsza, wydaję mi się, że czuję jej ciężar na skórze, nawet jeśli to tylko złudzenie – jezioro nie jest zupełnie czyste, to co widzę przed sobą ciężko pomylić jednak z czymkolwiek innym. Gwałtowne ruchy i szelest wodorostów towarzyszom temu, co w końcu układa się w spójny obraz. Nie wzdrygam się, ani nie zmieniam ani trochę swojej postawy. Instynktownie czuję jednak wiszące w powietrzu zagrożenie. Wiedzieliśmy, że przychodzenie tutaj może zakończyć się nie najlepiej. Ale wiele rzeczy w życiu jest warte ryzyka.
Skrzekliwe odgłosy, które wypełniają powietrze – a tak mi się tylko wydaje, bo przecież powietrza wcale tu nie ma – układają się powoli w konstelacje sylab i wyrazów. Wyrazów, które wydają się znajome, choć kilka chwil zajmuje mi przyzwyczajenie się do nich. Kiedy się odzywasz, moja ręka odruchowo porusza się w stronę różdżki, choć staram się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Jaką katastrofę anomalie byłyby w stanie wywołać na środku jeziora? Przełykam ślinę i zaciskam zęby, gdy stworzenie wydaje się niekoniecznie poruszone Twoimi słowami. Jeden niepowołany ruch, jedno złe słowo i wszystko może bardzo szybko stać się klęską.
W takich chwilach żałuję, że brakuje mi wiele z mojej matki i jej rodziny: że nie mam zdolności złotoustych kuzynów, może nigdy nawet nie będę ich posiadał. Czas jednak spróbować wziąć od nich lekcję.
To prawda. Nie mamy złych zamiarów – staram się skupić, jednak moja wiedza na temat języka trytonów nie jest na poziomie mistrzów.
Nawet gdybym spróbował być szczególnie elokwentny, czy potrafiłbym znaleźć słowa? Może takie właśnie są jednak trytony. Dumne, poważne, proste. Agresja byłaby przecież bardzo nieskomplikowanym środkiem komunikacji.
Nie poszukujemy żadnej z tych rzeczy. Pragniemy jedynie wiedzy – choć w istocie można by nazwać ją w pewnym sensie bogactwem.
Tego szukasz Ty, jestem niemal pewien. Ja sam nie potrafię się określić. Kieruje mną oczywiście ciekawość, zakrzewiona już w Hogwarcie, wśród uczniów Roweny Ravenclaw, moje serce tęskni jednak jeszcze za czymś innym. Przygodą. Być może nawet kłopotami – choć w tej sytuacji wolałbym jednak ich uniknąć.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Loch Muick [odnośnik]16.08.18 23:56
The member 'Ambrose Travers' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 100
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Loch Muick Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Loch Muick [odnośnik]23.08.18 10:13
Nerwowe ruchy trytona które pojawiły się w odpowiedzi na jej słowa przeraziły Julię. Mocniej zacisnęła dłoń na przedramieniu towarzysza. Nie odwracała jednak spojrzenia od istot, czaiła się w niej fascynacja, chyba wręcz nie do końca zdrowa fascynacja. Wpatrywała się w magiczne stworzenie, pragnęła go dotknąć, chciała obserwować je niezauważona i gdyby było jej to dane, możliwe że na prawdę trudnym byłoby wyciągnięcie jej stąd. Każdy ruch, każdy gest, każda zmiana na twarzy, zwyczaje. Podobnie zafascynowana była trollami, te jednak poznała już można powiedzieć, doskonale, teraz sięgała dalej i dalej. I mimo tej fascynacji, tego niesamowitego zauroczenia, wiedziała że ma do czynienia ze stworzeniem, które bez problemu pozbawiłoby ją życia. Była nędzną czarownicą.
To główny powód dla którego nie schodziła pod wodę samodzielnie.
Drugi - o którym nie mówiła, jednak którego można się domyśleć - jest taki, że ktoś musi pociągnąć ją ku górze, gdy nastąpi odpowiedni moment, gdy będzie trzeba uciekać lub gdy skrzeloziele będzie bliskie końca swojego działania.
Po chwili Travers postanowił się odezwać, a Julia wychwyciła kilka znacznie bardziej pewnych, trafniej wydanych odgłosów w jego wypowiedzi. Czy był bardziej biegły od niej czy nie - bez znaczenia - poradził sobie znacznie lepiej i wszystko wskazywało na to, że trochę ugłaskał trytona, który na nią wciąż zerkał nieufnie. Gdyby się rozejrzeć z resztą - nie tylko on. Byli otoczeni. Spojrzenia wielu nieludzkich oczu przyprawiały o dreszcze. Julia miała jednak jednocześnie ochotę podpłynąć bliżej, sięgnąć do nich, dotknąć.
- Jakiej wiedzy?
Spojrzenie trytona który w tej chwili przynajmniej zdawał się być przywódcą grupy na dłużej wbiło się w Traversa. W gestach istoty nadal czaiła się groźba, jego prawa dłoń nadal zaciśnięta była na trójzębie zrobionym z drewna i muszli, wielu z pozostałych trytonów miało z resztą podobną broń. Ten jeden poruszał się powoli jakby chcąc ich okrążyć, Julia obracała się powoli nie chcąc tracić go z oczu. Czuła dziwną ekscytację, choć nigdy nie była osobą którą pociągałoby silnie zagrożenie.
Najwidoczniej były jednak typy zagrożenia które mogły ją pociągać.
- Studiujemy wasz język. - odezwała się po chwili, nie chcąc odpuszczać, chyba także pragnąc zdobyć choć odrobinę zaufania niesamowitej istoty z którą starali się porozumieć. Może nawet czuła odrobinę naturalnej zazdrości. - Wyłącznie dla siebie, z fascynacji waszą niesamowitą nacją. - dodała po chwili, choć czuła że żadne słowa nie będą w pełni doskonałe. I wiedziała, że zbliża się czas kiedy będą musieli znów uciekać ku górze pchani ograniczeniami skrzeloziela - tak potwornie żałowała, że kolejna ich wyprawa musiała być tak krótka. Nie chciała odchodzić, nawet nie spoglądała ku górze - kolejnym razem na pewno przemyśli powiększoną porcję skrzeloziela, lub zorientuje się w temacie trwalszych metod oddychania pod wodą.


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Loch Muick [odnośnik]23.08.18 10:13
The member 'Julia Prewett' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 27
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Loch Muick Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Loch Muick [odnośnik]23.03.19 20:55
10 października 56'

Uniemożliwiona teleportacja dawała mocno w kość szatynowi, bo nie tylko zamykała pewne możliwości związane z nowymi tropami, ale przede wszystkim zleceniami, których w ostatnim czasie było na pęczki. Ludzie zwracali się do niego z najdrobniejszymi sprawami zważywszy na wspomnianą przeszkodę, ale ze względu na zdecydowanie wydłużony czas i ograniczone możliwości musiał im odmawiać. Brał tylko to co najbardziej mu się opłacało, w końcu nierzadko marnował całe dnie na sam transport, ale i tak bez względu na większe zyski za pojedynczą wyprawę finalnie wychodził znacznie gorzej niżeli we wcześniejszych miesiącach. Coraz mniejsza ilość galeonów znacznie mu doskwierała i choć starał się tym nie przejmować to oszukiwanie siebie nie wychodziło mu równie dobrze co zwykle.
Początkowo nawet nie myślał, że zgodzi się na propozycję pewnego starszego mężczyzny, który zaczepił go w karczmie "Pod Mantykorą" i bajdurzył o pozostawionej przez jego siostrzeńca skrzyni w okolicach Loch Muick. Podobno porzucił ją w pobliskiej jaskini o czym poinformował w swym ostatnim liście, bowiem później słuch po nim zaginął. Liczne poszukiwania nie przyniosły żadnych efektów, nie tylko nie odnaleziono chłopaka ani jego ciała, ale też wskazówek mogących naprowadzić na jego trop. Bliscy pozostali w kropce mogąc jedynie liczyć na cud, że ten w końcu się odezwie tudzież szukać pomocy u kogoś z zewnątrz. Tak właśnie Rodrick trafił do Macnaira, choć szatyn nie ukrywał, że nie był nader zadowolony pocztą pantoflową. Ktoś musiał mu go wskazać, ktoś kto znał jego prawdziwą twarz, a to zawsze stanowiło zbędne zagrożenie, którego za wszelką cenę chciał uniknąć.
Widział poruszenie, spostrzegł błagalne iskry w oczach starca, ale w żaden sposób nie zaważyło to na jego decyzji. Podchodził do sprawy kompletnie ignorancko, bez żadnych emocji i chęci udzielenia pomocy, jednakże gdy mężczyzna napomknął o ilości monet jaką przygotował, to Drew uzmysłowił sobie, iż mogło to znacznie załatać posiadaną lukę w sakiewce. Omijając szerokim łukiem podobne sprawy z ciężkim sercem uścisnął dłoń zleceniodawcy, bowiem wiedział, że nie spełniała jego ambicji, a tym bardziej nie niosła żadnych ciekawych rozwiązań, czy kolejnych wyzwań, których mógłby się podjąć. Była to tylko i wyłącznie jednorazowa akcja, zwykłe zmarnowanie czasu dla marnych paru groszy – nie na to liczył, nie na to pracował ciężko tak wiele lat. Nie miał jednak wyboru. Był sam i musiał o pewne kwestie zadbać.
Wyruszył wczesnym rankiem, bo choć dotarcie do Szkocji wiązało się tylko z chwyceniem świstolika, to kolejny etap podróży musiał przebyć pieszo. W podobnych okolicznościach żałował, że nie przyłożył się wystarczająco do zajęć związanych z lataniem na miotle, bowiem zdecydowanie ułatwiałoby to przemierzanie kolejnych ulic i pozamiejskich terenów. Nigdy nie miał okazji znaleźć się w okolicach docelowego miejsca, jednak z zebranych notatek wynikało, że znajdowało się ono daleko na północ od miasteczka. Wiedząc jak długa wędrówka go czeka zaopatrzył się w butelkę ognistej, a ponadto wypełnił swą piersiówkę ów znakomitym trunkiem – w końcu nawet jeśli pracował, to nie oznaczało, iż musiał robić to na trzeźwo. Z resztą zważywszy na pewną ujmę na honorze wolał odbębniać podobne zlecenia w błogim nastroju, jak nader dużo myśli poświęcać schowanym pod dywan ambicjom.
Tak jak przypuszczał – minęło kilka godzin nim w końcu ujrzał horyzont, a nad nim zachodzące słońce. Otoczenie gór i rozciągającego się jeziora faktycznie było urokliwe, jednak jego zadaniem nie było podziwiać widoków, a odnaleźć jaskinię, w której to ukryta była skrzynia. Skarcił się w duchu, że nie wyruszył wcześniej, bowiem nocą poszukiwania były znacznie trudniejsze, jednakże nie zamierzał czekać do świtu i marnować cennego czasu – nawet jeśli miało zająć mu to dłużej wolał działać od razu.
Doszedł do brzegu, a następnie wzdłuż niego ruszył  w kierunku drogi prowadzącej do przełęczy między szczytami. Wiedział, że musiał szukać czegoś niżej, zapewne nieco ponad linią jeziora, bowiem wynikało to z przekazanego mu listu, który wówczas dzierżył w dłoni. Nie znajdowała się w nim żadna mapa, nawet kilka kresek mogących ułatwić mu odnalezienie docelowego miejsca, dlatego pozostawało kierować się zawartymi wskazówkami. Wtem dopiero zastanowił się z jakiego powodu rodzina sama nie wykorzystała ich, aby dotrzeć do celu – czyżby mieli z tym jakiś problem? Nie powiodło się im? Może zaś po prostu to wszystko było zwykłą pułapką, a on pchał się w paszcze lwa przez swą zachłanność? Szybko jednak odrzucił od siebie te irracjonalne wnioski spowodowane zapewne wszystkim tym co działo się wokół niego.
Krążył, błądził, wciąż powracał do początku. Kłębiąca się irytacja coraz bardziej dawała o sobie znać, ale w końcu się udało – po kilku godzinach odnalazł jaskinię pasującą do opisu. Wcześniej kilkukrotnie myślał, że wpadł na odpowiedni trop, lecz potrzebował zaledwie chwili by zrozumieć, że otoczenie zupełnie odbiegało od zawartych w liście słów.
Przekraczając progi jaskini zastał liczne stalaktyty, smród wilgoci i niewielki zbiornik wody mieniący się na skutek wpadającego do środka blasku księżyca. Gdy tylko podszedł ku niemu i uniósł głowę dostrzegł wysoko wyżłobiony, pionowy otwór, z którego ścianek nieustannie spływały krople. Wszystko wskazywało na to, że musiał szukać tutaj i jedyne co go pocieszało to fakt, że przestrzeń nie wydawała się zbyt duża i tym samym szybko uda się ją zbadać.
Zaraz po tym gdy upił kolejnego łyka ognistej, zaczął rozglądać się po ścianach oraz podłożu w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów. Czuł, że skrzynia mogła zostać ukryta; czy to w jakiejś wnęce, czy pod zaklęciami, dlatego uniósł różdżkę pozwalając, aby zapadła zupełna ciemność na skutek wygaszenia Lumos. Wypowiedziawszy kilka, znajomych inkantacji nie wydarzyło się nic, poza tym że fragment skały, tuż przy otworze, rozbłysnął na moment jasnym, niebieskim światłem, co od razu zwróciło jego uwagę. Podchodząc bliżej zasięgnął po zaklęcie znacznie mocniej rozświetlające pomieszczenie i zbliżywszy wężowe drewno do owego miejsca dostrzegł malutkie wyryte runy, które już tylko nieznacznie mieniły się, a po chwili zupełnie zbladły. Nie spodziewał się, że przyjdzie mu spotkać podobne, w końcu starzec nie wspominał nic o fakcie, że jego siostrzeniec był runistą, a tym bardziej tak zaawansowanym, bowiem całość inskrypcji nie mogła być dziełem laika. Nie zapieczętował on kryjówki klątwą, lecz postarał się, aby nikt postronny nie był w stanie odnaleźć jego skarbu – zapewne wspomnianej skrzyni – więc najprawdopodobniej chciał po nią wrócić. Dlaczego zatem tak się nie stało?
Wunjo, Jera, Isa, Teiwaz, Fehu, Mannaz; bez większego trudu rozpoznał fundamentalne runy, o które opierała się cała moc zawarta w epigrafie. Przyłożywszy kraniec różdżki do pierwszego ze znaków zaczął wolno zaznaczać jego linie i podobnie uczynił z każdym kolejnym, by finalnie wyryć runę mającą na celu odpieczętować skrytkę.
Nie trwało to długo – właściwie po chwili usłyszał nietypowy szelest, a następnie dźwięk ocieranego kamienia o kamień. Nie było to nic przyjemnego, jednakże widok wysuniętej skrzyni na kamiennej płycie momentalnie mu to zrekompensował. Przez moment myślał, aby ją otworzyć – być może znajdowało się tam coś wartościowego – jednak postanowił zrobić to dopiero w domu, gdzie czekała na niego znacznie większa ilość wykwintnego alkoholu. Miał już dość woni wilgoci, która nader mocno przypominała mu wydarzenia z Syreniego Lamentu, a także samego widoku morskiej wody, jakiej posmak zdawał się mieć w ustach do tej pory.
Chwyciwszy zdobycz udał się do wyjścia z jaskini, a następnie do brzegu, z którego miał jeszcze kawał drogi do miasta i czekającego tam świstoklika. Wypełnienie zadania i zapach przyszłej gotówki poprawiał mu humor, dlatego o wiele lepiej zniósł trudy mozolnej, a przede wszystkim długiej drogi. Poszło szybko – właściwie tyle ile zakładał, choć brał pod uwagę możliwie komplikacje, które nierzadko lubiły pojawić się na jego drodze. Nie były nimi tylko nieproszone towarzystwo, ale warunki atmosferyczne, czy też pojawiające się, przypadkowe magiczne istoty. Ich nie lubił najbardziej.  

/zt




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Loch Muick [odnośnik]04.05.20 2:42

14 IV

Minęło kilka dni od wydarzeń Czystki. Znalazła swoje miejsce. Wiedziała, że tylko na krótką chwilę. Chociaż bezpieczna przystań w postaci domu Vane’ów zapraszała swoim ciepłem, to wiedziała, że to nie jest miejsce dla niej i dla Melanie. Przeciąganie pobytu w ich domu byłoby nadużywaniem gościnności. Wiedziała, że Jay nie miałby jej tego za złe. Jednak zakładał rodzinę. Miał żonę, a już wkrótce miał mieć dziecko. Wiedziała, że nie było tam miejsca dla nich. Po prostu. Zasługiwali na to, żeby mieć swój kąt nienaruszony obecnością obcych. Mimo to te kilka dni pozwoliło jej odpocząć. Napawając się iluzją bezpieczeństwa, mogła złapać oddech. Spojrzeć z perspektywy na to co się stało. Co mogła zrobić innego? Chociaż miała ochotę zakopać się w pościeli i pogrążyć się we własnym świecie, wiedziała że nie może. Chociaż świat na chwilę się zatrzymał, załamał, nie mogła pozwolić sobie na luksus bycia załamaną. Zresztą… Kto mógł? Każdy miał coś co sprawiało, że musiał być silny, a nawet silniejszym każdego kolejnego dnia, a dla Rose tym czymś, a raczej kimś była Melanie. Porzucając za sobą Londyn, porzuciła również wszystko to co miało - obskurną klitkę na Pokątnej, niegdyś wymarzoną pracę w Mungu. Wszystko na co pracowała całe swoje dorosłe życie. Musiała uciec. Nie miała innego wyboru. Jej najważniejszym zadaniem było chronić córkę. Nie zmieniało to jednak tego, że czuła się przytłoczona poczuciem winy. Nie mogła nie myśleć o pacjentach, których pozostawiła za sobą. O tym, że jako uzdrowiciel w jakiś sposób winna była ich chronić tej nocy. Pomóc tym, którym mogła pomóc. Zamiast uciekać w pośpiechu, zostawiać wszystko za sobą, powinna się zatrzymać. Tego wymagała najzwyklejsza uczciwość, empatia. Świadomość, że nie jest odpowiedzialna tylko za siebie była jednak silniejsza, a wina musiała być czymś z czym będzie musiała się pogodzić.
Chyba echo wspomnień kierowało wyborem miejsca ich spotkania. Bardzo dawno temu, gdy wszystko było proste, a świat nie był okrutnym miejscem - to właśnie tu zabierali ich rodzice. Pamiętała, że bała się wejść do wody, ale bardzo cieszyło ją wszystko to co ją otacza. Dzisiaj Loch Mucik emanowało spokojem, kontrastując z pogrążoną w wojnie Wielką Brytanią.
Gdy na horyzoncie zatańczyła sylwetka Hannah, ruszyła w jej kierunku. Chociaż mgła zacierała jej kontury, nie mogła pomylić jej z nikim innym. Przywitała ją krótkim uściskiem, znacznie bardziej czułym, niż witała ją zazwyczaj. Dzisiaj nie miało nic związanego z normalnością. - Dobrze cię widzieć całą i zdrową. Tak bardzo się martwiłam - powiedziała, odsuwając się od kuzynki. - Jak się masz? Wszystko w porządku. - zapytała, chociaż obie z pewnością wiedziały, że nie było. W obliczu ostatnich wydarzeń porządek był chwilową imitacją bezpieczeństwa. Proste pytanie zadawane zwykle przy przywitaniu, były prośbą o więcej informacji. [i]Co się stało? Czy ucierpiałaś? Jak w przeciągu kilku dni na nowo ułożyłaś swoje życie? Wszystko to co brzmiało dramatycznie zamknięte w prostym pytaniu.[/i]



what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend


Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: Loch Muick [odnośnik]27.05.20 12:56
Myślała, że po szalejących w Wielkiej Brytanii anomaliach nie zdarzy się już nic gorszego. Była w wielkim błędzie; najgorsze dopiero na nich czekało. Horror, który rozgrywał się na ulicach Londynu na przełomie miesiąca udowodnił jej, że muszą być przygotowani na więcej. Przewagę miało ministerstwo, Lord Voldemort i jego maskotki. Było ich więcej, a przede wszystkim, kierowała nimi całkowita bezwzględność. Nie liczyli się z kosztami, parli do przodu, do celu po trupach. Te sypały się gęsto w ostatnich walkach. Splamili Londyn krwią niewinnych, znów. Ludzie się dla nich nie liczyli; kto wie, może gdyby przyszło im pośwęcić połowę miasta, by zabić swoich wrogów, zrobiliby to bez mrugnięcia okiem.
Bała się, lecz nie o siebie, a o swoich bliskich. Wiedziała, że z Benjaminem było wszystko w porządku, Joe sobie radził pomimo trudnej sytuacji, Charlie, choć przeżywała odejście z Munga i wyjazd z Londynu była bezpieczna. Tonks była twarda, Billy wrócił z Francji, by ich wesprzeć. Tylko Jackie... O Jackie słuch zaginął. Jej nieobecność nie dawała jej spokoju.
Kiedy tylko ujrzała Roselyn, uśmiechnęła się szeroko, a wyraźna ulga wymalowała jej się na twarzy od razu. Uściskała ją mocno, gładząc ją po plecach, a kiedy tylko się odsunęła zmierzyła ją wzrokiem, starając się sprawdzic — nim zapytała i nim być może otrzyma standardową odpowiedź, jak się miała. Nie pamiętała, kiedy widziały się po raz ostatni, ale nie dziwił ją wcale wyjazd. Wpływ anomalii na dzieci był ogromny, a ona miała Melanie, o którą musiała się zatroszczyć.
— Ja o was też — przyznała, przelotnie chwytając ją za dłonie. — Jest jak jest, sama wiesz. Sytuacja w Londynie... koszmarna, popełniłam już parę głupot, ale zawsze mogło być gorzej. Nic mi nie jest — uspokoiła ją, wiedząc, że to z pewnością interesowało ją najbardziej. — A co u ciebie? Melanie? Jak ona się miewa? I przede wszystkim, czy jesteście bezpieczne?— Spojrzała kuzynce w oczy, marszcząc brwi. Przez myśl jej przeszło, że pewnie tak. — Przejdziemy się? Tam?— Wskazała ruchem głowy nabrzeże po lewej stronie, gdzie woda jeziora łagodnie muskała brzeg. Wciąż było za zimno, by zmoczyć nogi w szkockim jeziorze, ale mogły tam przysiąśc na kilku większych kamieniach. Znała to miejsce dobrze, było jej wyjątkowo bliskie. Spędzała tu sporo czasu, kąpiąc się przy brzegu, nieświadoma, że gdyby powinęła jej się noga nie potrafiłaby się uratować bez różdżki. Nigdy nie umiała pływać, wciąż się nie nauczyła. Ale Loch Muick nawet teraz, chłodne i odległe, niosło ze sobą spokój i ukojenie. Wzięła miotłę, którą upuściła w drodze do kuzynki, a na której przyleciała z miejsca, w które przetransportował ją spod Londynu świstoklik i ruszyła wolnym krokiem w tamtą stronę. — Widziałaś się ze Skamanderem? — spytała niepewnie, zerkając na nią z boku.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Loch Muick 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Loch Muick [odnośnik]09.06.20 23:23
Wcześniej czuła jakby była w jakiś sposób przygotowana na to co nadchodzi. Że będzie wojna. Że wszystko się zmieni. Że nadejdzie czas, gdy konflikt zaogni się do tego stopnia, że Londyn w końcu stanie w ogniu. I w końcu to się stało. Musiała opuścić swój dom, wszystko na co pracowała swoje dorosłe życie i zacząć wszystko od nowa. Bez pracy. Bez domu. Bez niczego co do tej pory trzymało jej życie w ryzach. Nie. Nie była na to przygotowana ani trochę. Nie wiedziała co robić. Nie wiedziała czy podejmuje dobre decyzję, czy złe. Czy mądrze było opuścić Londyn, czy może lepiej było dalej się w nim ukrywać, nie ściągając na siebie uwagi i próbować działać w granicach pogrążonego w chaosie miasta. Nie wiedziała już nic, a gdzieś w tym natłoku emocji jak nasączona trucizną strzała tkwił gniew. Palący jak niezagojona, zakażona rana. Odebrano jej dom. Codzienność. Poczucie bezpieczeństwa. Była zaledwie jedną z wielu. Można było nawet stwierdzić, że miała szczęście. Inni mieli go znacznie mniej. Wyrzuceni z własnych domów, zamordowani, aresztowani. Ich świat stał się okrutny i niesprawiedliwy. Nie można było powiedzieć dość. Nigdy więcej. Koniec. Wcześniej uważała, że przemoc rodzi przemoc. Kto po nią sięga sam będzie musiał się z nią zmierzyć. Teraz wydawało się być naiwnym wierzyć, że tak właśnie wygląda świat. W tym konflikcie nie było człowieczeństwa. Wraz z gniewem pojawiła się zupełnie nie pasująca do Roselyn myśl, że oni powinni cierpieć i bać się tak samo.
Minęło zaledwie czternaście dni, a wieści z Londynu powoli rozpływały się po całym kraju. Furia powróciła z listami, a wraz z nią przyszła ulga. Dobrze było wiedzieć, że jej najbliżsi nie ucierpieli. Chociaż to dawało pokrzepienie.
Wygięła usta w słabej imitacji uśmiechu - Powiedz mi, co się tam dzieje? - poprosiła, chowając dłonie w kieszenie płaszcza. Chciałaby, aby Hannah już tam nie wracała. Nie w samo oko cyklonu, gdzie każdy kolejny, przeżyty tydzień wydawał się być łutem szczęścia. Ale co mogła jej powiedzieć? Zostaw to? Ratuj siebie? Nie mogła jej o to prosić. Wątpiła nawet czy Hannah by jej posłuchała. - Jak ty sobie tam radzisz? Co ze sklepem? - zapytała. Wiedziała, że to z pewnością jedną z najmniejszych zmartwień ostatnich dni, ale zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo ten sklep był dla niej ważny. - Byłaś na spotkaniu?
- Tak, Jayden się z nami skontaktował. Zatrzymaliśmy się u niego i jesteśmy już tam kilka dni. Melanie czuje się tam dobrze. Zresztą, uwielbia go. Staram się zachowywać przy niej normalnie. Przynajmniej na tyle na ile to możliwe. Sama nie wiem ile z tego rozumie. Chyba jeszcze nie chcę, żeby w ogóle rozumiała. To za dużo. Przynajmniej tak mi się wydaje - powiedziała, spoglądając w stronę kuzynki. Chciała, żeby Melanie czuła się po prostu bezpieczna, otoczona opieką, kochana. Żeby nie zdawała sobie sprawy z tego, że straciła swój dom, że świat za murami Killarney stoi w płomieniach. Mogła i chciała jej dać chociaż tyle. - A ja będę musiała sobie znaleźć jakieś zajęcie. Kompletnie nie wiem jeszcze gdzie szukać, ale muszę zacząć - dodała po chwili.
W milczeniu przytaknęła na słowach Hannah, podążając jej śladem w stronę nabrzeża. Łatwo tu było zapomnieć o tym, że już nic nie było tak jak kiedyś. Loch Muick wydawało się być nie naruszone zębem czasu, dokładnie takie jakim je zapamiętała.
Stawiała ostrożne kroki, starając nie poślizgnąć się na wilgotnym kamieniach. Głos Hannah przerwał ciszę, która na chwilę między nimi zapanowała - Tak - odparła krótko. - Napisał do mnie po wszystkim. Pytał się czy potrzebujemy pomocy - mruknęła, wbijając wzrok w toń jeziora.
Nie lubiła rozmów o Anthonym. Nie lubiła wspomnień tego co było i traktowania go jako części swojego życia. Jednak Melanie cały czas czyniła go jego częścią. Tego nie mogła już zmienić. - I czy jestem zaskoczona, że postąpił jak postąpił. - Ciemne oczy Rose błysnęły gniewiem. Nie mogła sobie darować tego wspomnienia. Pogodzenie się, że nie było ich przyszło jej znacznie łatwiej, niż pogodzenie się, że Melanie była skazana na życie bez ojca; z na zawsze przyszytą łatką bękarta, niechcianego dziecka. Nie. Tego nie potrafiła wybaczyć. Zrozumieć.



what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend


Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: Loch Muick [odnośnik]04.08.20 12:42
Nie miała już tych złudzeń od dawna; nie wierzyła, że da się zaprowadzić pokój w Londynie, nie angażując się czynnie w wojnę, w walki. Nie mieli do czynienia z bandą ślizgonów, albo kilkoma buntownikami, którzy chcieli dokonać przewrotu. Oni dokonali przewrotu, zamachu stanu, zrzucając ze stanowiska prawowitego Ministra Magii. Siłą, przemocą, gniewem i nienawiścią zniszczyli Londyn. Zbierając na brukowanych ulicach krwawe żniwo rozpoczęli własne porządki, zgodnie z misją oczyszczenia świata z brudu. Czy nie było to okrutne? Nie było podłe i potworne? Garstka ludzi, którzy czyli się lepsi od innych, gromada potworów postanowiła zrewolucjonizować świat, wyznaczając nowe prawa, stwarzając nowe definicje normalności. Nie godziła się na to. Nie wierzyła, że będą w stanie to zrobić, ale dotąd wszystko wskazywało na to, że im się powiedzie. Konflikt eskalował zamiast słabnąć, a oni rośli w siłę. Być może nie podołaliby, gdyby nie Lord Voldemort. Czarnoksiężnik o wyjątkowej mocy. To oczywiste, że sukcesem byłoby zamordowanie Królowej Matki, całe mrowisko padłoby później samo, pogrążone w chaosie, ale próbę umiejętności tego czarodzieja już otrzymali. Podporządkowywał sobie ludzi, podporządkował sobie dementorów. Nie mogli liczyć na ot, że będzie to proste.
Kiedy ujrzała Rosalyn, na moment zapomniała o tym wszystkim. Na jedną, krótką chwilę. Uśmiechnęła się do kuzynki, szczęśliwa, że była cała i zdrowa, że trzymała się z dala od wszystkiego i nie zagrażało jej na razie żadne niebezpieczeństwo. Jednak usłyszawszy jej pytanie spoważniała. Spuściła wzrok, szukając w głowie słów, którymi mogłaby ją zbyt. Bo co miała jej powiedzieć? Że ludzie wciąż umierają, a szybka śmierć dla wielu jest wybawieniem od cierpienia, na jakie skazują je te potwory? Spojrzała na nią znów niepewnie i zająknęła się.
— Źle się dzieje, Rose — ściszyła głos, dłonie wplotła we włosy i westchnęła, szukając oparcia w czymś przed sobą, na czym zawiesiła przypadkowo wzrok. — Ale mam nadzieję, że się poprawi — szepnęła, uśmiechając się słabo. Złudną nadzieję. Ale może to im wystarczy; może nie zamierzali wcale iść dalej. Mieli już ten swój Londyn, mieli stolicę, nad którą panowali. Czego mogli chcieć więcej?
— Jakoś sobie radzę. Zarejestrowałam się w ministerstwie, mogę legalnie spacerować po Londynie, ale...— zająknęła się znów. — Okazało się, że każdy kto zarejestrował różdżkę jest w pewien sposób monitorowany. Wiesz, śledzą jego zaklęcia, mają lokalizacje ich rzucenia, więc... Jeśli przystąpię do walki, będą o tym wiedzieć. Jeśli zrobię coś, co wyda im się podejrzane, mogą mnie w każdej chwili odwiedzić.— Była inwigilowana, dlatego starała się unikać rzucania tego, czego nie musiała. Poza tym, co robiła do tej pory, poza sklepem, w którym wciąż pracowała i domem, w którym spędzała jedynie noce. — Sklep jest jeszcze otwarty, ale muszę go zamknąć. Nikt nie będzie go i tak raczej odwiedzał, odkąd na ulicach toczą się walki, ale liczę jeszcze na ostatnie zlecenia nim to zrobię. Mam coś do zrobienia jeszcze w maju, a potem niech się dzieje, co chce.— Wzruszyła ramionami. Powinna oddać zaciągnięty dług. Miała już na to prawie wszystkie środki, choć wszystkie spoczywały w Banku Gringotta.
— Tak, byłam. Martwili się o ciebie, więc powiedziałam, że na razie jesteś bezpieczna. Wielu z nas już nie ma — mruknęła, niepewnie spoglądając na nią. Dopiero co przechodziła przez podobną rozmowę z Williamem. Nie była pewna, czy trudniejsze było powiedzenie mu o tych wszystkich, którzy nie wrócili lub zginęli w walkach, czy zwyczajne patrzenie mu w oczy z tą powracającą cicho tęsknotą i żalem, że zostawił ją tak nagle i zupełnie bez słowa. — Jayden... On nic nie pamięta, prawda?— spytała niepewnie, marszcząc brwi. — Nie wie, że... No wiesz. — O Zakonie. Wiedziała, że kiedyś brał czynny udział w spotkaniach, że towarzyszył im w tej walce. A teraz trzymał się od tego wszystkiego z daleka. — Jak on się na to wszystko teraz zapatruje?— Na wojnę i to, co się działo wokół; po tym, jak zostawił Zakon Feniksa za sobą. — Dobrze, że się wami zaopiekował. Cieszę się, że jesteście bezpieczne. Nie mogę się doczekać spotkania z Mel. Na pewno wyrosła.— Małe, iskrzące światełko w tunelu. Gwiazdeczka, promyk na niebie. Nie powinna dorastać w takiej rzeczywistości, w takich realiach. Ale to właśnie dla niej musieli walczyć o lepszy świat. By mogła dorastać w miejscu, w którym nie będzie musiała się bać.
Prychnęła i przewróciła oczami, powoli idąc po kamieniach. Poślizgnęła się na jednym, zachwiała prześmiesznie, ale szybko odzyskała równowagę i ustała na ugiętych nogach.
— Rychło wczas — burknęła; powinien to zrobić kilka lat wcześniej. — I co mu odpisałaś? Mam nadzieję, że kazałaś mu spadać.— Nie był im już do niczego potrzebny. A jednocześnie dławiło ją przekonanie, że dziecko potrzebowało swojego ojca. Każde. I zawsze. I nikt nie mógł go zastąpić

| Przepraszam za opóźnienie![/b]


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Loch Muick 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Loch Muick
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach