Wydarzenia


Ekipa forum
Warsztat kowalski Flitwicków
AutorWiadomość
Warsztat kowalski Flitwicków [odnośnik]17.07.17 1:52
First topic message reminder :

Warsztat kowalski Flitwicków

Nie od dziś wiadomo, że rodzina o tym nazwisku posiada dalekie goblińskie korzenie. A to właśnie gobliny znają się na metalurgii najlepiej w całym czarodziejskim świecie, w fachu tym przewyższając nawet czarodziei. Fakt ten z pewnością wpłynął znacząco na ich wrodzone umiejętności w obróbce metalu. Mały warsztat kowalski swoje życie rozpoczął na początku XIX wieku, jego pierwszym właścicielem był Aloisy Flitwick. Żmudne lata pracy przy wyrabianiu magicznego oręża zaowocowały renomą. Tak jak Ollivanderowie słyną z najlepszych różdżek, tak w warsztacie Flitwicków dostać można najlepsze florety, szpady, magiczne kusze, ale i przedmioty codziennego użytku takie jak młotki czy śrubokręty, które chętniej poddają się magii niż przyrządy skonstruowane przez mugolii. W chwili obecnej warsztat prowadzony jest przez syna pierwszego właściciela i jego dwie latorośle. Każdy, kto choć raz w życiu poznał Aloisy’ego, pamięta, jak gruboskórnym, ale i jednocześnie miłym czarodziejem był. Doświadczeni kupcy składają jednak zamówienia u starszego z braci wiedząc, że ojcu, który wyrabia najpiękniejsze narzędzia, zdarza się już pomylić zamówienia.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat kowalski Flitwicków - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Warsztat kowalski Flitwicków [odnośnik]03.12.17 0:40
Nie przyszedł tutaj w celu odgadywania samopoczucia Magnusa, nawet na niego nie spojrzał. Zainteresował się nim dopiero po wyczarowaniu czarnomagicznego bicza, kiedy zauważył pierwsze objawy jakiejś choroby spowodowanej magicznymi anomaliami. Tak, wtedy się zmartwił o stan zdrowia swojego towarzysza, lecz widocznie ten miał wystarczającą ilość sił, żeby gromić go spojrzeniem oraz świszczeć batem dla lepszego efektu pogróżek. Wywrócił oczami nie pojmując o co mężczyźnie chodziło, nie robił ofierze krzywdy. Nie takiej, której należało się obawiać. Trochę oparzeń oraz jeden cios nie sprawią, że Flitwick pójdzie spać z rybkami. Goyle uważał, że nie powinni się cackać z tym półczłowiekiem, szczególnie, że nie wiedzieli na jakiego zawodnika trafili. Był kurduplem, o krótkich kończynach i pucołowatych polikach, lecz w swoim królestwie mógł się okazać groźnym przeciwnikiem. Wiedzącym wszystko o swoich wyrobach, zakamarkach zapyziałego warsztato-sklepu.
- Jeśli myślisz, że to jakiś pierdolony żart, to oświecę cię, że nie - syknął w kierunku Flitwicka, wyraźnie zniecierpliwiony. Mieli załatwić sprawę szybko oraz bez komplikacji, tymczasem wciąż tkwili w martwym punkcie, bez żadnych deklaracji. Nie tak to miało wyglądać. - Jeśli nie chcesz patrzeć jak zdycha twoja rodzina, to owszem, pomożesz nam - dodał nie mniej ostro. Ostatkiem sił powstrzymywał się przed obiciem mu mordy. Nawet kiedy upadł na plecy wraz z krzesłem Goyle nie drgnął, zerkając tylko kątem oka na swego towarzysza. Skoro dawał mu do zrozumienia, że robił wszystko źle, chętnie obejrzałby jego metody radzenia sobie z nieskorymi do współpracy zakładnikami.
Dopiero po kilku minutach zorientował się, że zostawiał mu całkiem niezłą swobodę, parzące liny zaraz znikną pozostawiając czarodzieja całkowicie oswobodzonego. Właśnie, to byłoby mimo wszystko dość nierozsądne, dlatego Cadan postanowił zaryzykować i spróbować sięgnąć po magię kiedy tylko pracownik znalazł się na krześle.
- Incarcerous - wypowiedział inkantację, nie patrząc jednak na jej skutek. Słuchał uważnie zarówno Magnusa jak i ich ofiary, która wbrew zapewnieniom drugiego z Rycerzy, zaczęła ich prowokować. Wyzwiska nie zrobiły co prawda na nim wrażenia, lecz fakt, że ten goblin nie chciał z nimi współpracować, działał żeglarzowi na nerwy. Zaczęły drżeć mu usta, zaś spojrzenie nabrało chłodniejszego wyrazu. Ścisnął mocniej różdżkę nie odejmując wzroku od stawiającego opór pasożyta. Najwidoczniej jego groźby nie zostały wysłuchane, lub co gorsza nie zostały wzięte na poważnie. Stąd prosto było do zwyczajnego wkurwienia pomieszanego z rozczarowaniem swoją własną osobą. Niezbyt dobrą do takich mediacji, a przecież tak bardzo się starał. Może nawet za bardzo sądząc po zapalczywości blondyna. Musiał w takim razie wymyślić coś innego, żeby być bardziej przekonującym.


make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die

larynx depopulo
and I know you're not my friend




Cadan Goyle
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5368-cadan-goyle#121340 https://www.morsmordre.net/t5383-poczta-cadana#121562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f219-dzielnica-portowa-orchard-place-4 https://www.morsmordre.net/t5384-skrytka-nr-1336#121565 https://www.morsmordre.net/t5385-cadan-goyle#121566
Re: Warsztat kowalski Flitwicków [odnośnik]03.12.17 0:40
The member 'Cadan Goyle' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 68

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Warsztat kowalski Flitwicków - Page 2 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat kowalski Flitwicków - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Warsztat kowalski Flitwicków [odnośnik]03.12.17 1:57
Wizyta rozwlekała się w czasie, lecz buszowanie w labiryncie pełnym skarbów nie sprawiało Magnusowi rzewnej przykrości; odnajdywał w tej pozornej niedogodności dobre strony, które umiał wykorzystać po swojemu. Na przykład wskazując Flitwickowi dokładnie, czego od niego oczekują, a co on musi spełnić co do joty. Zapamiętał dokładnie rozkład sklepu, małego, ciasnego, lecz zagraconego cennymi bibelotami, w jakich jak wąż plątała się sygnatura artysty, ot, wykończeniowy drobiazg, na który w normalnych okolicznościach nie zwróciłby uwagi. Dziś musiał jednak pozostać czujny, jak stuoki Argos, a nawet bardziej - nie dał się omamić byle kołysanką - toteż prócz czujnego lustrowania wzrokiem pracowniczej klitki, różdżkę trzymał na podorędziu, gotów do natychmiastowej interwencji. Trup był im niepotrzebny, a Goyle bawił się aż za dobrze - kiedyś razem wypiją za swe gorące głowy - by i Rowle zachowywał się równie niefrasobliwie, asekuracyjnie więc chwytał go za kołnierz (metaforycznie), zapobiegając nieszczęściu. Wina i tak leżała po stronie Flitwicka, butnie wdającego się w pyskówkę, na jaką nie zamierzał mu odpowiadać. Nie mógł nadziwić się jego głupocie, chwila refleksji wchłonęła go całkowicie, gdyż iskra idiotyzmu wypadająca ze zmęczonych oczu półgoblina mogłaby spalić całą tę szopę, nie zostawiając po sobie nawet śladu popiołów. Fascynował go ten mechanizm obronny, wykształcony w pustej, ale za dużej w stosunku do reszty ciała głowie - archaiczne obelgi, jakimi zwracano się do krnąbrnych dzieci, rzucających zgniłymi owocami w okna zapadającej się chatki wioskowego odludka i sugestia choroby psychicznej - naprawdę? Nie prychnął tylko dlatego, że ustawicznie zaciskał usta, chroniąc kowala przed potokiem klątw oraz spełnieniem nagłego kaprysu okaleczenia jakiegoś ciała. Sam radził sobie z tym zresztą całkiem nieźle (drobna pomoc Cadana nie zaszkodziła), wywracając się ze sporym hukiem wraz z krzesłem. Parzący łańcuch musiał dać się we znaki, wbijając się w skórę ostrymi ogniwami, znikającymi chwilę później w krótkim rozbłysku. Co się odwlecze, nie uciecze: nie miał na to najmniejszej nadziei, postawiony w sytuacji dokonanej. Pochylił się nad nim, wielce troskliwie, stawiając krzesło stabilnie na cztery nogi; nie kierowała nim troska, a przekorne pragnienie, by widzieć strach wypisany na jego twarzy i odbicie swojej własnej w wielkich, może niedługo załzawionych oczach. Zrobił zwrot w tył, przypatrując się materiałom, które Flitwick trzymał na roboczym blacie, aż wreszcie nikły błysk przyciągnął uwagę Magnusa: wziął przedmiot do ręki, oglądając ze wszystkich stron ten potężny gwóźdź i fantazjując na głos na temat jego użycia.
-Przyprowadzę twoją żonę i dzieci, a potem rzucę na ciebie zaklęcie imperius - wymruczał, nie podnosząc tonu, lecz zmieniając intonację na nieco śpiewną, jakby właśnie snuł półmężczyźniej bajkę na dobranoc. Taką, po której koszmary nie będą go opuszczać przez miesiąc - dzieci będą patrzeć, jak przybijasz swoją żonę do podłogi. Tymi gwoźdźmi - uniósł ten, trzymany w ręce wysoko, by Flitwick nie miał żadnych wątpliwości - po kolei, wbijesz je w jej dłonie i stopy. Włożysz jej tę lunetę z wystawy, żeby chociaż umarła zaspokojona. Nie chciała ci tego mówić, ale byłeś dla niej za mały - snuł swoją opowieść, doprawiając ją upokorzeniem męskości Flitwicka i rysując sugestywny obraz kobiety uprzedmiotowionej i odpowiednio nawilżonej (krwią) przez swojego męża, pewnie pierwszy raz w marnym życiu - naprzeciwko niej przybijesz swoje dzieci. Do ściany, by umierająca matka mogła na nie popatrzeć po raz ostatni. One będą konać dłużej. Wisząc, porozrywają sobie mięśnie i ścięgna. Jak myślisz, ile wytrzymają, jeśli regularnie będziesz je poił? - spytał, przywołując na swe oblicze wyraz uprzejmego zafrasowania tym niełatwym rachunkiem - będą błagać cię, żebyś przestał, ale i tak to zrobisz - kontynuował historyjkę sennym głosem, nie zdradzając, że zbliżają się do punktu kulminacyjnego - zostaniesz sam z trzema trupami i sznurem, który zostawię specjalnie dla ciebie. Ale przedtem zdejmę zaklęcie, żebyś mógł nacieszyć się dziełem swojego stworzenia - zakończył radośnie umoralniającą przypowieść, pochodzącą z biblijnego apokryfu. Pisanego na żywo.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat kowalski Flitwicków - Page 2 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Warsztat kowalski Flitwicków [odnośnik]03.12.17 14:06
Palące się łańcuchy ciągle krępowały ruchy ramion, wywołując ból a wywrócenie się na plecy wcale nie pomogło w uwolnieniu się z więzów. Flitwick jęknął głucho, ale nie dość, że nie zdołał wyswobodzić się z zaklęcia, to jeszcze mocno uderzył się w tył głowy. Nie leżał jednak na posadzce długo, chwilę później został przywrócony do pozycji względnie pionowej, a także, niestety, związany krępującymi go linami. Wzdrygnął się na przekleństwo blondyna, który z jakiegoś powodu niepokoił go bardziej niż trzaskający biczem szaleniec. Pisnął cicho, rozbieganym wzrokiem próbując odnaleźć w pomieszczeniu coś, co mu pomoże. Cokolwiek; nożyce, młotek, ciężka doniczka, różdżka...lecz nie, został sam, bezbronny, bezsilny, zaatakowany w chwili skupienia nad dziełem. Zadrżał, gdy długowłosy - i totalnie szalony - mężczyzna ruszył w kierunku kowalskiego sprzętu, rozpoczynając przemowę. Ohydną i druzgoczącą, zahaczającą o tematy, których nie poruszano nigdzie, w żadnych kręgach. O ile w pierwszej chwili Flitwick sądził, że ma do czynienia z arystokratą - wskazywał na to ubiór i zapach drogiej wody kolońskiej - to teraz miał dowód na to, że napadł go prostak i plugawiec. Nikt nie posługiwał się tak ordynarnym słownictwem, nikt nie poruszał tak wrażliwej tematyki. Półgoblin najpierw poczuł obrzydzenie, jawnie widoczne na jego twarzy, dopiero potem przemieniające się w strach. Agresor wypowiadał się niczym najgorsza szumowina, groził rzeczami niewyobrażalnymi, wzbudzającymi panikę i rosnące zohydzenie. Flitwick potwornie zbladł, potem zzieleniał; umysł podsuwał mu parszywe wizje, trudne do wytrzymania, nic więc dziwnego, że zrobiło się mu niedobrze i po chwili zwrócił całą, pokaźną, zawartość żołądka, prosto na patrzącego na niego groźnie Magnusa; na eleganckie spodnie, buty, szatę. Torsje trwały dość długo, urwały się dopiero po chwili, zamieniając się w płacz. Urywany, niechlujny, utrudniający wydobycie z siebie jakiegokolwiek słowa. - Ja...co mam zrobić, nie krzywdźcie ich - wybełkotał, przerażony, szukając małymi oczkami spojrzenia Cadana: ten wydawał się być rozsądniejszy, konkretny; wspominali coś o pomocy, o wsparciu ich kowalskim talentem. Dlaczego jednak postępowali w ten sposób? Jęknął ponownie, przypominając sobie groźbę, jaką przed momentem usłyszał. - Zro...zrobię wszystko - wypiszczał nerwowo, ciągle zielony na twarzy.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Warsztat kowalski Flitwicków - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Warsztat kowalski Flitwicków [odnośnik]08.12.17 20:44
Był zbyt niecierpliwy - na morzu działało się prędko, żwawo i zwinnie. Przedłużanie tego procederu zdobycia potrzebnych surowców dodatkowo go denerwowało, zapisując się do puli zjawisk wysoce niekorzystnych. Źle wpływających na raptusa jakim był Cadan. Siedzenie tutaj oraz strzępienie języka urosło w pewnym momencie do rangi niesamowitego wyzwania. Zdarzało się, że Goyle był apatyczny, nieskory do pogawędek oraz angażowania się w zadania - szczególnie odkąd wrócił z ostatniej wyprawy - jednakże były to sporadyczne momenty wywołane gorszym samopoczuciem; każdy miewał lepsze i gorsze dni. Teraz niezwykle trudno było mu zapanować nad swoim porywistym charakterem, ponieważ jego duszę i umysł rozrywało zbyt wiele bolesnych wspomnień czy myśli. Wyładowywał się na niewinnym półgoblinie, który go nawet nie interesował, tak samo jak jego rodzina. Wreszcie musiał zaprzestać brutalnych praktyk mających na celu zmuszenie Flitwicka do deklaracji. Nie uginał się pod naporem pogróżek, nawet siłowej perswazji - doprowadzając młodszego czarodzieja na skraj cierpliwości. Zadanie było zadaniem, za wszelką cenę zamierzał je wykonać, żeby Czarny Pan nie miał ku niemu żadnych zastrzeżeń, lecz jeśli będzie trzeba, zabiją go wraz z żoną i dziećmi. Czy to było tak trudne do pojęcia? Może rwący ból pomieszał knypkowi zmysły? Blondyn postanowił w swej łaskawości pozostać wyrozumiały, tylko dlatego nie podchodził do niego zadając kolejne ciosy, nie podnosił też nań różdżki. Siedział nieopodal, może zbyt mocno ściskając rękojeść cyprysowego drewna. To cud, że jeszcze nie pękła - widocznie była równie silna co jej właściciel, a przynajmniej jego fizyczna namiastka.
Z zadowoleniem w błyszczących oczach obserwował, jak z jego różdżki wydobywa się promień zaklęcia i pęta przeciwnika mocnymi linami. Zyskali dzięki temu niezaprzeczalną przewagę, ta zaś pozwoliła Cadanowi na nieco większe rozluźnienie spiętych do tej pory mięśni. Akty magii zawsze go fascynowały, nawet jeśli dotyczyły tylko posprzątania mieszkania. Uwielbiał wpatrywać się we własną celność oraz skuteczność, nawet pomimo szalejących anomalii.
Na początku z równym zainteresowaniem wsłuchiwał się w wypowiedź Magnusa, jednakże w miarę postępu jego wybujałej wyobraźni zaczął się krzywić. Z tą lunetą to już pojechał po bandzie! Ciekawe skąd miał takie informacje? Na pewno zmyślone, lecz jednocześnie zbyt silnie oddziałujące na zmysł kreatywności, żeby nie zadać tego pytania.
Zatrważająco szybko zapomniał o szczególe, który zwrócił największą uwagę Goyle'a, znów pochłaniając umysłem roztaczane przed nim wizje - piękne w swojej makabryczności. Niestety ich finał nie był już tak finezyjny kiedy treści żołądkowe ofiary wydostały się z układu pokarmowego wprost na szatę Rowle'a. Żeglarz uniósł brwi z powodu zaskoczenia, lecz będąc na statku, odwiedzając portowe tawerny oraz szlajając się niekiedy po nokturnowych uliczkach widział - i czuł - już gorsze rzeczy, dlatego nie drgnął. Współczuł jedynie Śmierciożercy, że musiał tego doświadczyć - on na pewno wkurwiłby się gdyby półczłowiek ubrudził mu szatę.
- Pięknie - skomentował cicho, podszytym ironią głosem. - Nienawidzę się powtarzać, więc słuchaj uważnie - warknął tym razem głośniej, w kierunku oczyszczonego kowala. - Załatwisz nam wszystko, co oferuje wasz warsztat - młotki, gwoździe, śrubki, klamki i inne sprzęty przydające się w budowie budynku - powtórzył tonem nieznoszącym sprzeciwu. - W zamian nie zabijemy ani ciebie, ani twojej rodziny, nie spełnimy też wspaniałej wizji Trevora. Jeśli jednak nie zdecydujesz się na współpracę… cóż, wszystko się może zdarzyć - dodał, rozkładając bezradnie ręce. Wszakże nie miał na to wpływu, mężczyzna będący tutaj z nim nie był jego pachołkiem czy podnóżkiem, nie wykonywał jego rozkazów, zatem mając wolną wolę mógł zrobić praktycznie wszystko - dobrze, żeby Flitwick miał tego świadomość.


make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die

larynx depopulo
and I know you're not my friend




Cadan Goyle
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5368-cadan-goyle#121340 https://www.morsmordre.net/t5383-poczta-cadana#121562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f219-dzielnica-portowa-orchard-place-4 https://www.morsmordre.net/t5384-skrytka-nr-1336#121565 https://www.morsmordre.net/t5385-cadan-goyle#121566
Re: Warsztat kowalski Flitwicków [odnośnik]11.12.17 16:07
Widział, jak druzgocząca wizja destrukcji rodziny rozpościera się w marnym umyśle półgoblina, nasącza go tragedią, smutkiem, rozpaczą i totalną bezsilnością. Skrępowany, bezradny, mógł tylko słuchać i szamotać się na krześle, aby uciec - nie od nich, od więzów ograniczających ruchy i rozcinających skórę, a od wschodzącego krwawego obrazka, niezwykle sugestywnego, dzięki namiętnej narracji Magnusa. Mówił spokojnie, prawie czule, jakby opowiadał bajkę na dobranoc, po jakiej śnią się najgorsze koszmary, a ich ofiary moczą łóżka, nie panując nad swymi odruchami. Sycił się aurą zwietrzałego niepokoju, osiadającego perlistym potem na czole Flitwicka, karmił się jego rozbieganymi oczkami, trwającymi jeszcze w nadziei, że zdoła im się przeciwstawić. Błazen, doprawdy, brakło mu tylko czapeczki z dzwoneczkami, by swą obrzydliwą pokracznością umilać popołudniowe herbatki na lordowskim dworze. O ile dożyje, gdyż upór skutkowałby śmiercią, powolną i w męczarniach, co zdołał mu już elokwentnie uświadomić barwnym opisem najwymyślniejszych tortur. Brakło wyłącznie informacji, że sam rozsiadłby się w pierwszym rzędzie, aby obejrzeć te atrakcje, sącząc wino i dokumentując drobiazgowo każdy jęk bólu zebranych z warg, przeznaczonych do milczenia i każdy grymas, rozlewający się na twarzach zupełnie niewinnej rodziny Flitwicka. Bonus, obecność kata i dyrygenta w miejscu kaźni, chociaż wykonawcą woli pozostawał ktoś inny. Rowle uniósł lekko brew, ponaglająco; czekali za długo, a cierpliwość nigdy nie była jego mocną stroną. Wahadło wybijające kolejną godzinę na kurantowym zegarze mogło oznaczać dla biednego półgoblina dodatkową zapłatę za marnowanie dnia, cóż, z pewnością nie potrzebował wszystkich palców do wykonania ich drobnego zlecenia. Skrzywił się z niesmakiem, kiedy nagle Flitwickiem żałośnie zatrzęsło, a on sam spektakularnie zwymiotował - wprost na niego. Ostry, nieprzyjemny zapach niestrawionego obiadu podrażnił nozdrza, lecz Rowle jedynie wykrzywił wargi w grymasie wściekłości. Zdjął z ramion pelerynę, niedbale przewieszając ją przez ramię i dbając, by pobrudzona część go nie dotknęła, po czym zwrócił się w stronę mężczyzny, przeszywając go niepokojącym spojrzeniem.
-Dostarczysz nam swoje produkty mistrzowskiej jakości. Nie będziesz zadawać pytań, a jeśli spróbujesz jakichś szachrajstw, dopilnuję, by każde słowo, jakie padło wcześniej się ziściło - powiedział twardo, nadal marszcząc nos z powodu nieprzyjemnego odoru wymiocin - nie powiesz nikomu o tej rozmowie. Niech to pozostanie naszą tajemnicą - zaznaczył wyraźnie, poważnie i ciężko, bez dobrotliwego uśmiechu, z jakim snuł opowiastkę o umierających dzieciach.
-Och, byłbym zapomniał. Wyliżesz moje buty. Nikt cię nie nauczył, że wypada po sobie posprzątać? - zakpił, nie dodając, że jeśli ponownie straci kontrolę nad swoim żołądkiem, to po prostu mu go wytnie.
-Crucio - zażądał, machając niedbale różdżką w stronę biedaczyny, dumającego właśnie nad swym marnym losem. Szkoda, że nikt nie żałował słabeuszy.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat kowalski Flitwicków - Page 2 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Warsztat kowalski Flitwicków [odnośnik]11.12.17 16:07
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 46

--------------------------------

#2 'k10' : 6

--------------------------------

#3 'Anomalie - CZ' :
Warsztat kowalski Flitwicków - Page 2 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat kowalski Flitwicków - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Warsztat kowalski Flitwicków [odnośnik]11.12.17 16:40
Cała duma i honor, jaki posiadał, przez lata stawiając czoła tym, którzy nazywali go półczłowiekiem, wyparowały, pozostawiając Flitwicka bezradnym. Całkowicie przerażonym. Pozbawionym kręgosłupa moralnego i jakiejkolwiek odwagi. W pierwszym momencie gotów był poprzegryzać nawiedzającym go łajdakom żyły, ba, nawet bohatersko zginąć w obronie swej kowalskiej świątyni, ale nie miał do czynienia ze zwykłymi zakapiorami, wykorzystującymi chaos do niecnych celów. Nie przyszli tu wyzwać go od potworów i istnień niegodnych różdżki, nie połasili się także na kasetkę ze złotem oraz księgi z zapisanymi w równych słupkach przychodami. Pojawili się znikąd i znikąd zaczęli kierować w jego stronę czarnomagiczne klątwy a także coś gorszego od tych parszywstw - wulgarne, prymitywne groźby, jakich ofiarą padły ukochane osoby. Nie, nie mógł i nie chciał się dłużej opierać, zrozumiał swoją beznadziejną sytuację. Siedział w milczeniu, godząc się na więzy, odkasłując tylko cicho po gwałtownym pozbyciu się żółci. Z małych oczu ciekły mu łzy, wysuszające jeszcze mocniej zmarszczoną skórę. Wzrok wbił w podłodze, podnosząc go ponownie dopiero na słowa blondyna. Wlepił wilgotne ślepia w surową twarz, kiwając zajadle głową.
- Tak, zro...zrobię wszystko tak, jak pan mówi - potwierdził słabo, ochryple, bezgłośnie, nie próbując już doszukać się w dyspozycjach mężczyzny jakichś luk, które mógłby wykorzystać na swą korzyść. Nie uśmiechało mu się ryzykować zdrowiem i życiem rodziny - obawiał się szaleńca nazywanego Trevorem, wydawał mu się ohydnym potworem, gotowym spełnić swe groźby. - Zagwarantuję najlepsze pomoce, wszystko, co tylko zdołam dla pana wykonać - dodał już nieco pewniej, tak przerażony, że ślepy na fakt, że parzące go łańcuchy powoli odpadały. Dalej pozostawał jednak zgarbiony, wciśnięty w fotel, zzieleniały na twarzy, przymykając powieki, gdy to Trevor ponownie zabrał głos. Nie potrafił zmusić się do tego, by na niego spojrzeć; usłyszał jednak mrożącą krew w żyłach inkantację. Zaklęcie Niewybaczalne. Pisnął cicho, lecz fala spodziewanego cierpienia nie nadeszła, ciągle mógł oddychać, nawet pomimo zaciśniętych płuc i skurczonych mięśni. - Zrobię tak, jak powiedzieliście, dostaniecie to, czego sobie życzycie - powiedział szybko, na wydechu, ignorując jednocześnie obrzydliwą sugestię Trevora. Spojrzał prosto w oczy blondyna, przezwyciężając strach, chcąc, by ten rozsądniejszy i bardziej ludzki pojął, że udało im się przekonać go do współpracy.

| ain eingarp zt


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Warsztat kowalski Flitwicków - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Warsztat kowalski Flitwicków [odnośnik]08.01.18 10:20
Z zadowoleniem przyjął fakt, że wreszcie wszystko zaczęło się układać po ich myśli. Może nie prezentowali najsubtelniejszego pokazu siły, sposobu na złamanie niczemu winnego półgoblina, lecz najważniejszy okazał się efekt końcowy. Zwieńczony absolutnym sukcesem, sprawiającym, że wreszcie mógł odetchnąć niejako z ulgą - przysłużyli się sprawie odbudowy Białej Wywerny, zgodnie z przykazaniem Pana. Pozostało im teraz doprowadzić podjęte działania do końca, rozliczyć się z Flitwickiem z jego roli w tym całym przedsięwzięciu. Dadzą mu odpowiednią ilość czasu na zgromadzenie potrzebnych materiałów, nie tolerując oczywiście spóźnień oraz wykrętów, co wszystko zostało mężczyźnie dobitnie wyjaśnione. Nawet dwa razy, żeby na pewno zrozumiał - niestety ten podczłowiek nie zawsze pojmował wszystko od razu, jak ze smutkiem stwierdził Cadan. Powoli uspokajający nadmierną złość połączoną z ekscytacją, co tworzyło doprawdy nadzwyczaj ekscentryczną mieszankę. Taksował ofiarę uważnym, chłodnym spojrzeniem błękitu oczu, obracał w palcach różdżkę, będąc już pewnym, że nie będzie jej potrzebował. Kowal jadł im z rąk, chociaż miał z butów Magnusa - tego rozkazu jednak nie wykonując. Goyle'owi było to wszystko jedno, chyba i tak nie pragnął zostać przypadkowym widzem tego obleśnego spektaklu. Zamiast tego postukał drewnem o palce, zmarszczył czoło i raz jeszcze upomniał się o ich haracz, czyli wszystkie cenne gwoździe, śrubki, młotki, klamki oraz wszystko inne, co było z metalu i mogło przysłużyć się ważnemu lokalowi na ulicy Śmiertelnego Nokturnu.
Zagroził mu jeszcze, że niesubordynacja oraz przede wszystkim niezachowanie milczenia doprowadzi do zgubnych w efekcie skutków - dla własnego dobra nie powinien sięgać po tak nierozsądne zachowanie. Była to niemalże przyjacielska rada, z kpiącą czułością wypowiedzianą wprost w oczy półgoblina. Dopiero na koniec naznaczył ją zdecydowaniem okraszonym ostatnią, padającą w tym przybytku groźbą. Musieli stąd wyjść, zaraz mogli się zjawić inni pracownicy. Cadan uprzejmie zapytał o tylne wyjście, do którego w końcu udali się wraz z Szalonym Trevorem, jak nazwał go we własnych myślach. Wreszcie stukot ciężkich butów umilkł, pozostawiając jednakże Flitwicka skrępowanego zwykłymi sznurami - prawdopodobnie odwiązał go dopiero ktoś z rodziny. Przy wyjściu Goyle rzucił niedbale różdżkę, nie chcąc bowiem, żeby ktokolwiek zaczął szukać zguby mężczyzny. Gdyby przypadkowo trafili do jego domu, miałby z tym więcej problemu niż pożytku. Nie potrzebował zresztą tak lichego egzemplarzu, jego spisał się dziś doskonale.
Po wszystkim pożegnali się z Magnusem z równie prawdziwym zachwytem co z troską swej ofiary, następnie każdy z nich udał się w swoją stronę. Odbierając później wszystko, co było im należne.

zt Cadan


make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die

larynx depopulo
and I know you're not my friend




Cadan Goyle
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5368-cadan-goyle#121340 https://www.morsmordre.net/t5383-poczta-cadana#121562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f219-dzielnica-portowa-orchard-place-4 https://www.morsmordre.net/t5384-skrytka-nr-1336#121565 https://www.morsmordre.net/t5385-cadan-goyle#121566
Re: Warsztat kowalski Flitwicków [odnośnik]08.01.18 11:37
Brutalne zburzenie idyllicznego spokoju Flitwicka napełniło Magnusa mściwą satysfakcją, choć zadanie w istocie było równie banalne, jak odebranie dziecku lizaka. Paskudna hybryda, kpina z biologii i genetyki nie miała prawa im odmówić, a za słaby opór zapłaciła słono. Rowle miał żywą nadzieję, że jego słowa nałożyły się głęboką warstwą na umysł kowala i że wizja cierpiących krewnych zacznie nawiedzać go odtąd w koszmarach. Tych sennych oraz tych toczących się na jawie, gdzie każde skrzypnięcie drzwi, trzask zapadki, stukot uchylanego okna wpędzą go w schizofreniczną paranoję. Głupiec, sądził, że ignorując jego obecność zdoła się go pozbyć, parszywy staruch z mentalnością chłopca, wierzącego, że kiedy kurczowo zaciśnie powieki, oprawca zniknie, przestanie istnieć w przepełnionym goryczą wymiarze. Zaśmiał się głucho, ochryple na te nędzne drgawki absolutnie przerażonego człowieka - pół-człowieka - dla którego nie miał ani krzty litości ani współczucia. Był narzędziem, a przedmiotom nie należało się miłosierdzie, jeśli się przysłuży, obejdą się z nim łagodnie, zostawiając w spokoju. Nie rzucał słów na wiatr i choć pastwienie się nad pokracznym Flitwickiem paliło go w płucach ogniem podobnym do miłosnego pożądania, finalnie nie musiał zadowolić się nim. Głów do swej kolekcji mógł zebrać sporo, ta należąca do staruszka była zaś naznaczona goblińskimi rysami, wyjątkowo odstręczająca. Największe spełnienie uzyskałby oddzielając ją od równie obrzydliwego ciałka, lecz współpracując Flitwick zaskarbił sobie tymczasowy immunitet. Magnus znudzonym wzrokiem przesunął po drżącym mężczyźnie, drwiącym syknięciem komentując służalcze pieśni, pieszczące ich uszy niemal niewolniczymi przytaknięciami.
-Nie wątpię, że tak będzie. Jeśli pozwolisz, zatrzymam tę lunetę - rzekł, błyskając obnażonymi kłami w szyderczym uśmiechu i z wolna kiwając głową w kierunku wystawy. Cacko nieprzydatne mu w żaden sposób w swym podstawowym wydaniu, lecz wyobraźnia podsuwała mu co najmniej jeden pomysł, niestety nie będący już niespodzianką dla ich uroczego gospodarza.
-Zanim wyjdziemy, wyliżesz moje buty - wyartykułował raz jeszcze, niesamowicie wkurwiony, że musi się powtarzać. Energię spożytkował na spokojny ton i nonszalancką pozę, chociaż w środku całego go nosiło i chętnie tłukłby głową Flitwicka o ścianę aż do utraty przytomności. Sznury oplatające ciało półgoblina nie mogły okazać się bardziej, niż pomocne w wykonaniu rozkazu Magnusa; pchnięty i przyciśnięty do podłogi za zgięty kark Flitwick nie miał szans wesprzeć się na rękach, więc zarył nosem w czarną skórę, aż zagrzechotały zęby. Rowle czekał wyjątkowo cierpliwie, aż obuwie znowu zacznie lśnić: do tej pracy mężczyzna zabrał się wyjątkowo opieszale, lecz z efektem zadowalającym Magnusa.
-Pięknie - pochwalił, ciągnąc pozieleniałego na twarzy półgoblina do pionu - jeśli jednak po wszystkim spalimy twój warsztat, przyjmę cię na pucybuta - zadrwił, popychając skrępowanego Flitwicka na krzesło.
-Crucio - inkantacja zaklęcia niewybaczalnego miękko spłynęła z wąskich, okrutnych warg, chciał zostawić mu pamiątkę w postaci rozrywającego bólu, by zobowiązania i obietnica dyskrecji na pewno nie uleciała z jego głowy. Nie obejrzał się za siebie, podążając za Cadanem do tylnego, bezpieczniejszego w tej sytuacji wyjścia. Na odchodne uścisnął dłoń Goyle'a, robienie z nim interesów w istocie było czystą przyjemnością.

zt
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat kowalski Flitwicków - Page 2 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Warsztat kowalski Flitwicków [odnośnik]08.01.18 11:37
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 25

--------------------------------

#2 'k10' : 8

--------------------------------

#3 'Anomalie - CZ' :
Warsztat kowalski Flitwicków - Page 2 NV7c0Tq
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Warsztat kowalski Flitwicków - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Warsztat kowalski Flitwicków [odnośnik]12.10.18 20:02
Sierpień 1956
Przez ostatnie trzy lata szkolenia wielokrotnie przekonywała się, że nigdy nie wiadomo co w tej pracy może cię jeszcze spotkać. Zwłaszcza w okresie stażu, zlecają ci najbardziej żmudne zadania, niewymagające przy tym szczególnie specjalistycznej wiedzy. Cecily nie posiadała się ze szczęścia, kiedy wreszcie ten etap jej kształcenia dobiegł końca, a perspektywa bycia pełnoprawną ratowniczką dodawała skrzydeł dziewczynie za każdym razem, gdy wyruszała w poranną drogę do szpitala. Wyjmowała już czekoladowe żaby z uszu, leczyła oparzenia po eksperymentalnych zaklęciach, budziła babcie, które przesadzały z eliksirami uspokajającymi, ogólnie rzecz biorąc robiła najdziwniejsze rzeczy, a pewnie nie zobaczyła nawet jednej trzeciej tych najbardziej zadziwiających przypadków. O takich słyszało się jedynie od starszych ratowników podczas przerwy obiadowej albo podsłuchiwało w szpitalnianej kawiarni. Na szczęście dzisiejszy przypadek wydawał się co najmniej interesujący. Ledwo zdążyła wejść do szatni, gdy szefowa patrolu wezwała ich na miejsce wypadku. Cecylia musiała możliwie jak najszybciej znaleźć się na Pokątnej, a przy niedziałającej teleportacji stanowiło to nie lada wyczyn. Wreszcie, za pomocą kilku różnych środków transportu dotarła zziajana przed budynek.
- Mężczyzna, lat 45, kowal u Flitwicków. Zaatakowała go magiczna kusza, którą sam zrobił. Przytomny, jedna strzała w prawym ramieniu, druga musnęła lewe ucho. – Raportowała patrolowa na pojedynczym wdechu, jednocześnie gromiąc Cecil wzrokiem. Dziewczyna czym prędzej ubrała roboczą pelerynę, po czym przejęła od niej teczkę i przewertowała w trakcie wchodzenia do budynku.
- Kto jeszcze idzie? Nie wygląda to na ostry przypadek, więc dwie osoby powinny dać sobie radę. Gdyby kusza zaatakowała kogoś jeszcze będziemy mieć obstawę... – Starsza ratowniczka przerwała jej uniesieniem dłoni. Cecylia zamarła w bezruchu ściskając kurczowo pasek od lekarskiej torby. O nie, czy znowu powiedziałam coś nie tak? Przez ostatnie kilka miesięcy udawało jej się unikać gadania głupot, ale czasami najpierw powiedziała to co ślina na język przyniosła, a potem dopiero to analizowała.  
- Tym razem chciałabym żebyś to ty wzięła pod opiekę stażystę. – Beatrice z uśmiechem przeniosła wzrok na kryjącego się za jej plecami młodego adepta uzdrowicielstwa. Cecylia zatrzymała się w pół kroku patrząc to na niego, to na swoją szefową. Jeśli to nie był żart, a ona nigdy nie słyszała by Beatrice żartowała, chyba rzeczywiście miała instruować kogoś z mniejszym doświadczeniem od siebie samej. To test, to na pewno test, myślała rozglądając się po kuźni. Beatrice zdążyła już rozpłynąć się w powietrzu, pewnie mknąc do kolejnego, pilniejszego przypadku. W kilku miejscach na ścianach widać było dziury po chaotycznie wbijanych strzałach, a personel zgromadził się dookoła magicznej policji  już rozpoczynającej spisywanie raportu. Nikogo innego nie wpuszczano na miejsce wypadku prócz pomocy medycznej. Pomieszczenie, w którym znajdował się poszkodowany wyglądało na magazyn gotowych już przedmiotów. Wysokie regały pękały w szwach od różnego rodzaju elementów ekwipunku zbrojnego czarodziejów. Nie mieli problemu ze znalezieniem rannego. Do mężczyzny doprowadził ich tubalny głos kogoś kto ewidentnie nie czuł się, przynajmniej w swoim wyobrażeniu, gorzej niż zwykle. Kowal był ogromnym bykiem, o ramionach szerokich na długość przerw między regałami, potężnymi dłońmi przywykłymi do pracy fizycznej i umorusanej dymem z pieców, wąsatej twarzy.
Cecily odwróciła się do młodego chłopaka z ustami zaciśniętymi w kreskę i burknęła tylko:
- Patrz na mnie, powtarzaj to co robię i nie rób nic głupiego. – Po czym przystąpiła do pomocy. - Panie Raimondzie, jest pan ranny, proszę nie próbować wstawać. – Kucnęła naprzeciw niego, by powstrzymać olbrzyma przed próbą podparcia się o podłogę. Wąsacz spojrzał na nią zachmurzony i machnął ręką jak macha się by odgonić natrętną muchę. – Nic mi nie jest. To tylko draśnięcie, konsekwencja głupiego niedopatrzenia. Jeden zły znak podczas pisania run i już ci się sprzęt sypie. – Zadudnił donośnie, a następnie ponownie próbował wstać. Cecylia przywołała swojego współpracownika, który wydawał się bardziej przerażony samym pacjentem niż jego krwawiącymi ranami i wspólnie udaremnili niezdarne próby kowala. Szybko zlustrowała wzrokiem obrażenia. Większość zgadzała się z opisem, ale najwidoczniej przy swoich akrobacjach podczas ucieczki przed kuszą, mężczyzna złamał drzewiec tkwiący w udzie. Wyjęła z pokrowca różdżkę i szybko wypowiedziała zaklęcie Immunitaris. Nie zapomniała też o utrzymywaniu stałego kontaktu z pacjentem, rozkładając medykamenty zdawkowymi zdaniami tłumaczyła kolejno wykonywane przez siebie czynności. Mężczyzna przyglądał się jej z zainteresowaniem.
- Nie jest pani za młoda na bycie ratowniczką? Bliżej pani do mojej szesnastoletniej córki niż lekarza. – Stwierdził z powątpiewaniem w głosie.
- Tym zaklęciem chwilowo zwiększyłam odporność pańskiego organizmu. Nie, nie jestem. Zapewniam pana, że posiadam odpowiednie kwalifikacje. – Przysunęła się bliżej i przymierzyła się do wyciągnięcia grotu. - Zacznę od wyjęcia strzały z ramienia. Będę musiała wykonać to ręcznie, ale spokojnie możemy użyć zaklęcia zniecz...
- Co proszę?! – Raimond wytrzeszczył oczy, a krzaczaste wąsy zadrżały groźnie. – Au! – Zawył z bólu zamykając oczy. Cecylia zdumiona spojrzała na swoje ręce, a potem na asystenta, który zbladł jak ściana. – Tylko mi tu nie mdlej... Jak właściwie masz na imię? – Zwróciła się do chłopaka, a potem znowu do ryczącego kowala. – Proszę pana, jeszcze pana nie dotknęłam. – Wąsacz uchylił powieki i roześmiał się nerwowo. – Ojej, rzeczywiście. To taka... Reakcja obronna organizmu... Ten krzyk wie pani, ze stresu. – Cecil przewróciła oczami starając się powstrzymać lekki uśmiech. Nie widziała nic złego w okazaniu strachu, zwłaszcza przed wbitą do ramienia strzałą. Mimo tego, starania mężczyzny były nieco rozczulające.
- Rrrobert. Mam na imię Robert. To dopiero moja trzecia interwencja, ale wcześniej tylko leczyliśmy lekkie przypadki. – Wybąkał młodzik, jednocześnie przygotowując bandaż.
- No Robercie moje gratulacje, masz okazję na przeżycie prawdziwej przygody! Nie do wiary jak to dzisiejsza młodzież żartuje sobie z każdej sytuacji, nieważnej jak niebezpiecznej. Kiedy ja zaczynałem w fachu kowala nie było „tylko”. „Tylko” podkowa, „tylko” miecz, „tylko” kusza. Każda pra...– Korzystając z wyczuwalnej fali monologu wielkoluda, panna Hagrid przytknęła delikatnie różdżkę do ramienia mówcy i wyszeptała Subsisto Dolorem, by móc jednym szybkim pociągnięciem pochwycić strzałę, a drugą ręką zatamować krwotok. Właśnie miała wymawiać słowa kolejnego zaklęcia, kiedy przerwało jej ciche piśnięcie kowala poprzedzające jego omdlenie. No pięknie. Taki wielki, a boi się kapki krw. Odsunęła z siebie ciężkie cielsko i spojrzała z rezygnacją na Roberta.
- Chodź bliżej, teraz na spokojnie możemy się zająć resztą i go ocucić. Na szczęście rany nie były głębokie. Ty możesz opatrzyć resztki strzały z uda, ja oczyszczę ucho i ramię. Po wszystkim będziesz mógł wybudzić, a w drodze powrotnej uzupełnimy wstępny raport. – Robert pokiwał głową z wdzięcznością i przystąpił do działania. Wiedziała jak się czuje, chociaż nie utożsamiała się z jego nieśmiałością. Kiedy tylko dawano okazję do udania się w teren, robiła to bez chwili zastanowienia. Niesienie pomocy dostarczało nie tylko dawkę zdrowej adrenaliny, ale też przyjemne ciepło na sercu gdy wreszcie udawało się kogoś postawić na nogi. Młody radził sobie całkiem nieźle, dopóki Raimond nie stwarzał zagrożenia. Szybko wyjął strzałę i zastosował bezbłędnie zaklęcie gojące. Pokiwała głową zadowolona powtarzając jego ruchy na uchu oraz ramieniu.
- Curatio Vulnera Maxima. – Z satysfakcją obserwowała jak rozcięcie znika, tkanka regeneruje się tworząc wybrzuszoną bliznę, a krew wysycha. Wreszcie, kiedy uporali się ze wszystkimi ranami poinstruowała młodszego uzdrowiciela jak wypowiedzieć Surgito i było po wszystkim. Kiedy Cecylia trafiała w środek akcji zapominała o wszystkim co działo się wokoło. Liczyło się tylko ratowanie czyjegoś życia. W rzeczywistości czas przeleciał szybko mimo błyskawicznej interwencji, więc zanim się zorientowali na miejsce przybyła rodzina kowala. Po ocuceniu go wystarczyło tylko odeskortować wciąż odrobinę zszokowanego mężczyznę w ramiona żony. Hagrid westchnęła zbierając rzeczy z podłogi magazynu. Wyszli z kuźni dokładnie w momencie otrzymania kolejnego wezwania. Pokręciła głową, ale jednocześnie w oczach dziewczyny zagrały ogniki.
- Miałam mówić dobra robota, ale wygląda na to że jeszcze nie zasłużyliśmy na przerwę. – Zagadała do swojego kompana kiedy oboje ruszyli szybkim krokiem przed siebie.
|zt


Our hearts
become hearts of flesh when we learn where the outcast weeps
Cecily Hagrid
Cecily Hagrid
Zawód : Ratownik w Czarodziejskim Pogotowiu Ratunkowym
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You have not lived today until you have done something for someone who can never repay you
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Warsztat kowalski Flitwicków - Page 2 Tumblr_nv6n6eEOtY1tesu1wo2_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6548-cecily-hagrid https://www.morsmordre.net/t6560-slepohulk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f211-harley-street-1-2 https://www.morsmordre.net/t6562-skrytka-bankowa-nr-1658#167375 https://www.morsmordre.net/t6561-cecily-fallon-hagrid

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Warsztat kowalski Flitwicków
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach