Wydarzenia


Ekipa forum
Recepcja
AutorWiadomość
Recepcja [odnośnik]10.03.12 23:11

Recepcja

Pełna sztucznych kwiatów, twardych krzeseł i rozbitych wazonów poczekalnia stanowi centralny punkt hotelu. Rozbite szkło zdaje się odbijać promienie słońca, które z kolei wpadają tu poprzez powybijane szyby od strony morza. Na podłodze, niemal na samym środku poczekalni, znajduje się kałuża krwi, która zdaje się nigdy nie wysychać, lub co noc być tworzona na nowo. Nie prowadzą od niej żadne ślady butów, ani stóp, a w pobliżu próżno szukać zranionej lub martwej zwierzyny. Poza tym mankamentem miejsce wydaje się być ciekawym punktem obozowym, ze względu na bliskość łazienek, w których wciąż jest dostęp do bieżącej wody.

Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Recepcja Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Recepcja [odnośnik]03.04.17 22:16
Chociaż ostatnio w świecie czarodziejów nie działo się najlepiej, ulicę Pokątną nadal wypełniał gwar, a ludzie próbowali przynajmniej udawać odrobinę normalności. Zajmowali się zwyczajnymi sprawami, nawzajem uspakajając swoje niepewne serca – bo póki mieli chociaż namiastkę swojej zwyczajnej codzienności, wszystko było dobrze. Nie musieli przejmować się absurdami władzy, ciemnością nadchodzącą nad ich świat... Wstyd przyznać, że Stephanie była jedną z takich osób. Wzdychała jedynie na wieść o kolejnych zmianach na gorsze i starała się zapomnieć o nich, gdy wracała do swoich prozaicznych czynności przy pracy. Lub raczej jej zmienianiu. Tak jak teraz...
Weszła do pomieszczenia, trochę zbyt jej już znanego. Tym razem ubrana była zupełnie nieoficjalnie – w brązowe spodnie i przydużą marynarkę oraz kwiatową koszulę, z torbą przewieszoną przez ramię. Trzymała w niej te marne kilka sykli na dzisiejszy obiad. Nie chciała za wiele wydawać ze swoich oszczędności, w końcu miały one inne przeznaczenie.
Miejsce to wywoływało już u niej delikatny ból głowy i ledwo powstrzymała niechętne westchnięcie, gdy po raz kolejny poczuła delikatny zapach drewna, dostrzegła zieleń stojącego na ladzie kaktusa. Zabrakło tylko westchnięcia ulgi mężczyzny za ladą – tym razem Anderw wiedział, że nie ma po co wzdychać z ulgą. Rudowłosa posłała mu delikatny uśmiech, w którym chciała przekazać również odrobinę przeprosin, po czym z torebki wyciągnęła klucze i położyła je na ladzie.
- Dzięki za wszystko. – powiedziała spokojnie, na co ten tylko wzruszył ramionami. Tak, właśnie rezygnowała z kolejnej pracy, aby popędzić w poszukiwaniu następnej. Wczoraj dostała już swoją, całkiem nawet przyjemnie wyglądającą wypłatę i zdała klucze do recepcji, nic jej więcej tu nie trzymało...
Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew
Re: Recepcja [odnośnik]04.04.17 0:09
22 kwietnia
Jayden akurat lubił podróże. Miał do nich pewną skłonność i słabość już wpisaną w geny. Dziadek był nie tylko sławnym astronomem, ale potrafił łączyć obie swoje pasje - zwiedzanie świata jak i badanie nieba. Wnuk Vane raczej miał co do tego teraz nieco ograniczoną możliwość, chociażby ze względu na to, że był profesorem w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. A to już jednak do czegoś zobowiązywało. Chociażby do tego by nie znikać za granicami i trzymać się swojego państwa, by w razie czego szybko móc się przenieść z powrotem do zamku, gdzie najczęściej właśnie poszukiwano jego osoby. JJ nie potrafił długo usiedzieć w jednym miejscu, chociaż wszędzie było mu dobrze, gdzie mógł prowadzić badania nad swoimi ciałami niebieskimi. Kto jednak powiedział, że nie mógł tego robić również poza szkołą? Szczególnie że przyszedł do niego dość interesujący list. Nie spodziewał się podobnego zaproszenia, chociaż głównie dlatego, że Vane nie znał swojej pozycji w świecie astronomicznym. Sądził, że wiele osób wcale nie przeczytało jego artykułów czy książki. A jednak... Tak, to chyba było to życie na innej orbicie, o której wspominała mu jego ukochana kuzynka. Listy które do niego przychodziły należały głównie od rodziców i dziadka, z którym konsultował się w sprawach astronomicznych. Nagminnie. Starszy mężczyzna też był ciekawy poczynań wnuka i pewnie dałby sobie odciąć rękę, by chociaż przez chwilę nacieszyć się skarbami, które znajdowały się w bibliotece Hogwartu. Jednak ten przywilej posiadał jedynie JJ. Oczywiście że mógł kopiować ich treść i wykorzystywać do badań, ale było to żmudne i bezcelowe. Dlatego też po prostu często zabierał je, by oddać... No, po kilku latach z powrotem. Szczególnie teraz gdy odnalazł swoją gwiazdę, na którą czekał dwa długie lata i przepowiedział jej narodziny. Nie był żadnym jasnowidzem, a jedynie obserwatorem. Widział tę walkę na niebie na Drodze Mlecznej, którą prowadziły ciała niebieskie. To była kwestia tych lat, by zauważyć w końcu tę niemowlęcą gwiazdę. Tak bardzo pochłonęły go odkrycia z tamtej nocy, że zupełnie zapomniał o nauczaniu. Woźny musiał go dosłownie ściągać do sali, chociaż nigdy się to nie wydarzyło. W amoku Jayden prowadził zajęcia, ale w końcu się udało je zakończyć i wrócić do badań. I... No, właśnie. Zlot astronomów w Cliodnie w hotelu o uroczej nazwie Elisabeth był dość poważnym zdarzeniem. Szczególnie że miały pojawić się dość poważne osobistości. Poproszono go nawet o kilka słów o najnowszych odkryciach i odniesienie się do badań jego kolegów po fachu. W końcu wszyscy orientowali się mniej więcej w swoich dokonaniach. Na szczęście jednak dyrektor zgodził się go puścić na to spotkanie, bo wyjątkowo nie miał zajęć. Jayden nie był w pozytywnych relacjach z Grindelwaldem jako swoim szefem, ale również nie wstąpił z nim na wojenną ścieżkę. Wiedział, że nie mógłby otwarcie mu się przeciwstawić. Nie zamierzał zostawiać swoim uczniów bez słowa... Ale tego jednego dnia ich zostawił i pojawił się we wspomnianym miejscu. Podszedł do recepcji, by stanąć obok drobnej dziewczyny i spojrzeć z uśmiechem, który nigdy nie opuszczał jego twarzy na mężczyznę przed sobą.
- Jayden Vane. Mam tu rezerwację - odezwał się, przejeżdżając dłonią we włosach. Był to naprawdę ciepły dzień.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Recepcja [odnośnik]05.04.17 14:18
Nie czuła żalu z powodu opuszczania starej posady – nigdy nie miała problemu ze znalezieniem nowej. Miała dużo znajomości na Pokątnej, dzięki temu, że często się tam pojawiała, a w dodatku dzięki ojcu. Wielu kojarzyło ją po nazwisku – Robert w końcu był bardzo szanowanym czarodziejem, a gdy się było z nim spokrewnionym, od razu wielu dzwoniło w głowie. Córka Pettigrew'a, tego uprzejmego mężczyzny, który stawiał ognistą w Dziurawym Kotle, podczas piątkowych wypadów. Tego, na którego zawsze można było liczyć – na pomoc, na lekkie naciągnięcie zasad dla przyjaciela. Takim człowiekiem był Robert. Stephanie zawsze go podziwiała, jego otwarte serce i umiejętność poradzenia sobie z każdym człowiekiem – dlatego była teraz życzliwa dla każdego, kto się pojawiał bliżej. Chciała oddać światu choć część jego pogody ducha. Miała motywację do tego, aby być lepszym człowiekiem. W końcu tego każdy chciałby po śmierci – pamięci. Zostawienia po sobie czegoś więcej niż tylko martwe ciało i łzy najbliższych. Nie chciała po nim płakać, nawet jeśli towarzyszył jej ból z powodu odejścia, nigdy nie chciała płakać za tymi, którzy odeszli, a cieszyć się z tego, co od nich otrzymała.
Usunęła się na chwilę na bok, kiedy okazało się, że Andrew będzie miał klienta. Zajmowała się bardziej swoimi myślami niż obserwowaniem otoczenia, choć nigdy nie mogłaby zignorować tego głosu – głosu znanego jej już z przeszłości, uderzającego niczym zapach mocnej, czarnej kawy, którą jej matka piła w towarzystwie pani Vane. Odwróciła wzrok, aby zlustrować dokładnie sylwetkę mężczyzny stojącego obok i w końcu rzuciła:
- Jay?
Dawno nie widziała starego przyjaciela. Być może to już cztery lata, od kiedy skończyła Hogwart i przebrnęła przez ostatnią lekcję Astronomii w swojej małej historii edukacji. Zmieniła się na pewno, o jakieś trzydzieści centymetrów długich, rudych włosów.


The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.

Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew
Re: Recepcja [odnośnik]06.04.17 10:02
Nigdy nie był w tym miejscu. Mógł wyglądać równie dobrze na turystę jak i zaznajomionego z okolicą przejezdnego. Vane czuł się we wszystkich miejscach jak w domu z tego względu, że dużo poruszał się po kraju u boku dziadka. Rodzice nie widzieli żadnych przeciwwskazań, by do tego nie dopuszczać, a często sami również wybierali się wraz z nimi. Praca uzdrowiciela jednak wymagała stacjonarności, ale pianistka mogła koncertować w wielu krańcach Wielkiej Brytanii. Jay od małego więc był przyzwyczajony do przemieszczania się u boku rodziny. Zawsze jednak wracał do Londynu, gdzie było jego miejsce, do którego przynależał i w którym się wychował. Do teraz stolica Anglii była dla astronoma wyjątkowym miastem, gdzie po prostu czuł się bezpiecznie. Każdy kto kochał swój dom, znał to uczucie. Gdy wracało się z dalekiej podróży lub po długiej nieobecności wszystkie zmartwienia i troski jakby odchodziły odjęte jednym ruchem dłoni. Nie można było powiedzieć dlaczego, ale tak właśnie było. Przebywanie gdzieś indziej jednak nie powodowało, że tracił swój humor i nastrój. Szeroki uśmiech na twarzy nigdy nie opuszczał Jaydena i wszyscy, którzy go znali bardzo dobrze o tym wiedzieli. Można by powiedzieć, że znał cały świat i wszędzie czuł się dobrze, dlatego zachowywał spokój, chociaż z tym stwierdzeniem należałoby się spierać. Czasami się gubił. Jak nie często na przykład w Zakazanym Lesie, gdy korony drzew splatały się ze sobą tak gęsto, że nic nie było przez nie widać albo w zachmurzoną noc. Odczytanie kierunku bez podglądu nieba było dla niego prawdziwym wyzwaniem jak nie wyzwaniem z góry skazanym na porażkę. Profesor nie przejmował się jednak, bowiem zawsze odnajdywali go jego wierni towarzysze - centaury lub Eileen, która dzielnie przeczesywała okolicę w poszukiwaniu zaginionego mężczyzny. Nie było to jednak jego winą, że czasem zachodził w miejsca, które nie powinien. Jak dla przypomnienia jaskinie, które zwyczajnie wydawały się mu interesujące. Nie wziął właśnie pod uwagi powrotu z grot, w których nieba na pewno widać nie było. Gajowa szukała go całą noc, aż w końcu przypadkiem natrafiła na tamto miejsce niedaleko wioski Hogsmeade. Przypadek czy opieka gwiazd? Jayden bez dwóch zdań wierzył w to, że właśnie ciała niebieskie nad nim czuwały i go prowadziły. Przecież jeszcze nigdy go nie zawiodły. Dlatego też pojawienie się na wykładzie lub spotkaniu, gdzie będzie poruszany ich temat uważał za obowiązkowy. I może dowiedziałby się czegoś nowego? Kto wie. Nie dostrzegł początkowo w drobnej pannie obok dziewczynki, którą się zajmował, gdy był młodszy. Dzieliło ich przecież siedem lat, ale na spotkaniach rodziny Vane jak i Pettigrew zawsze lubił patrzeć na tłustego bobasa. Widywał małą Stephanie regularnie do czasu aż dostał list z Hogwartu, a gdy zakończył swoją edukację w zamku, ona wchodziła tam na jego miejsce. Mimo wszystko widywali się od czasu do czasu. Teraz zdecydowanie coraz rzadziej, gdy jako dorośli czarodzieje mieli swoje zajęcia, ale na pewno JJ nie mógł powiedzieć, że zapomniał o małym szkrabie. Słysząc swoje imię i to jeszcze wymawiane przez znajomy głos, spojrzał na stojącą obok rudowłosą i uśmiechnął się szeroko.
- No, przecież że ja, Phie! - odpowiedział wesoło i zaraz wyciągnął dłoń, by zmierzwić jasne włosy znajomej młodej panny. Chwilowo zapomniał o swojej rezerwacji. Zawsze tak było gdy spotykał dawnego znajomego, a ostatnio dość często mu się to zdarzało. - Co ty tutaj robisz? - spytał, chociaż bardziej ciekawiło go to, co działo się w międzyczasie z córką państwa Pettigrew po skończeniu Hogwartu.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Recepcja [odnośnik]07.04.17 23:48
Trochę czasu minęło od kiedy była takim tłustym bobasem. W dodatku zupełnie tego czasu nie pamiętała, więc nie mogła pamiętać też jakie wtedy sprawiała wrażenie. Matka często opowiadała jej, że miała zawsze słabe, króciutkie włoski, które wyglądały jak małe płomyczki. Teraz urosły mocne i gęste, czyli nie zawsze wszystko widać na pierwszy rzut oka, gdy się jest tylko malutkim człowiekiem. Czasy jej dzieciństwa były jednak bardzo beztroskie i przywoływały dobre wspomnienia, nawet jeśli pełne były bezsensownego strachu. Niestety, bojaźliwa była z niej istotka jeszcze kilka lat wstecz, jednak najwyraźniej każdy z tego musi w końcu wyrosnąć. Teraz nawet najmniej przenikniona ciemność jej nie przerażała, a wręcz lubiła patrzeć prosto w noc – przecież to właśnie w ciemności można dostrzec gwiazdy, gdy nie przyćmiewa je ciepły blask słońca. I choć raczej bliżej było jej do tej najbliżej gwiazdy, te niewielkie punkty na ciemnym niebie zawsze wydawały się dla niej fascynujące. Lubiła o nich rozprawiać, choć jej wiedza w temacie była niewielka... Więc dialogi o astronomii raczej ograniczały się do monologów. Życie w takim biegu jak jej, miało wiele minusów, choćby brak czasu na to, żeby przyjrzeć się światu lepiej. Zanim zdążyła znaleźć chwilę na wytchnienie, już musiała pędzić dalej. A książki, które kiedyś uwielbiała, leżały i kurzyły się na półce. Kiedyś najlepsze przyjaciółki, dzisiaj zapominane, szare stronice...
Gdy ciepła dłoń zmierzwiła jej włosy, jakoś nie mogła powstrzymać radosnego odruchu ciała – stając na palcach objęła szybko mężczyznę za szyję, jednocześnie pozwalając swojej twarzy śmiać się radośnie. To zawsze przyjemność, spotkać starego przyjaciela oraz osobę, która zawsze jej pomagała, gdy w Hogwarcie zdarzały się niegroźne przewinienia czy naciągnięcia delikatne reguł. Szkoły nigdy nie spaliła ani nie naraziła niczyjego bezpiczeństwa, więc nie można było powiedzieć, że robi coś wybitnie złego. Ot, zwyczajny bunt młodzieńczy.
Odsunęła się grzecznie już po chwili i poprawiła marynarkę.
- Rzucam pracę. - poczuła na sobie bolesne spojrzenie recepcjonisty więc zerknęła na niego i uśmiechnęła się bardzo przepraszająco. Zwróciła się jednak znów do swojego rozmówcy. - A Ty, co tu robisz? Nie kształtujesz młodych umysłów?


The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.

Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew
Re: Recepcja [odnośnik]09.04.17 20:36
Może i naprawdę minęło wiele lat od tego, gdy młoda Pettigrew była małym niemowlakiem to jednak w głowie Jaydena wciąż pozostawała właśnie nim - dzieciaczkiem, którego mama mówiła, by nie dotykał, nie jadł przy nim, ani nie podawał mniejszych przedmiotów. Oj, tak. Trzeba było uważać, żeby nic się nie stało małemu promyczkowi rodziny tak bliskiej do tej astronoma. Ta znajomość ciągnęła się od czasów szkolnych pani Vane i matki Stephanie, które chyba stały się sobie niesamowicie bliskie. Tak naprawdę Jay nie wiedział czy między nimi była jakaś różnica wieku, czy poznały się inaczej. Nie miało to znaczenia. Ważne było to, że nie było pani i pana Pettigrew. Mały JJ traktował ich praktycznie jak wujostwo i tak też się do nich zwracał. Dopiero gdy był starszy okazało się, że pojawi się jeszcze jedno dziecko w rodzinie i do tego będące dziewczynką. Jayden od razu chciał się z nią bawić i pokazywać niebo, które regularnie badał wraz ze swoim dziadkiem. Nie spodziewał się tylko jednego - że przeszkodzi mu w tym czas. Wpierw niemowlak musiał się urodzić, a potem urosnąć, by chociażby zacząć chodzić. Było to niesamowicie demotywujące dla spragnionego przygód chłopca, ale nie poddawał się. Początkowo mała Phie tak naprawdę nie brała udziału w budującej się między nimi przyjaźni, a przynajmniej nie zdawała sobie sprawy. Była bobasem. Co ona mogła wiedzieć? Dopiero po kilku latach, gdy JJ był w połowie edukacji w Hogwarcie mógł złapać jakiś kontakt z młodszą kuzynką. Wciąż miał gdzieś schowane jej listy, a na nich zapisane koślawymi literkami zdania nie będące dłuższe niż kilka słów. Było w tym jednak coś niesamowicie miłego i rozczulającego. Vane wyobrażał sobie jak mała rudowłosa dziewczynka skrobała z wielkim skupieniem owe wiadomości, byle tylko dowiedzieć się jak jest w Szkole Magii i Czarodziejstwa i kiedy znowu będą mogli się pobawić. Wysyłali między sobą sowy tak często jak to było możliwe, chociaż w pewnym momencie zrobiło się dość nieprzyjemnie. Wojna mugoli dotknęła nie tylko ich świat. w trzydziestym dziewiątym wybuchła też Wielka Wojna Czarodziejów przez co było naprawdę niewiele bezpiecznych miejsc, a każdy nadlatujący ptak mógł nieść ze sobą tragiczne wieści. A potem jeszcze śmierć tej biednej uczennicy... Tak. To nie były dobre czasy, ale miały również i swojego chwile. Jak na przykład te wyrwane spotkania na świętach lub feriach, gdy można było chociaż na moment zapomnieć o grożącym wszystkim niebezpieczeństwie. A potem był koniec Hogwartu i zaczęła się praca, która pochłonęła zupełnie młodego Vane'a i zacisnęła na nim swoje szponowate palce. Jemu to odpowiadało, bo właśnie po to żył - by móc patrzeć i badać niebo. W sumie to jakoś od zakończenia szkoły przez młodą Pettigrew nie utrzymywali specjalnie kontaktu. Dlaczego? W sumie sam JJ tego nie wiedział, chociaż dla niego mogli równocześnie nie widzieć się od wczoraj.
Nie zdążył nawet zabrać dłoni z jej włosów, gdy ta zaraz się przytuliła, ciągnąc go w dół. Zachwiał się, ale utrzymał równowagę, również ją obejmując i lekko unosząc w górę. Dalej praktycznie nic nie ważyła, co jednak powinno się zmienić. Zaraz też miłośnikowi jedzenia pojawił się w głowie pomysł, by zabrać ją gdzieś na porządny obiad. Lub kolację. Nie wiedział, która zresztą była godzina. Otworzył szerzej oczy, a usta ułożyły się w nieme o, gdy powiedziała mu, co tutaj robiła. Powędrował też spojrzeniem na sekundę na mężczyznę w recepcji, ale skupił się ponownie na rudej.
- Ale coś się stało? Mam się wynieść z tego miejsca? - spytał wyraźnie zmartwiony. W końcu kto by rzucał pracę ot tak. Może wydarzyło się coś poważnego? Wiedział, że nie zrezygnuje, gdy nie upewni się, że wszystko w porządku. - Jest tu zjazd astronomów i zapewne będzie wiele ciekawych ogłoszeń. A tego nie nie mogę przegapić! - uśmiechnął się, chociaż wciąż patrzył wyczekująco na rudą. - Jadłaś coś? Bo umieram z głodu.
Jak zwykle zresztą.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Recepcja [odnośnik]16.04.17 15:38
Była bardzo mała, kiedy rozpoczęła się wojna mugolska i niewiele z tego pamiętała. Jedynie krótkie rozczarowania, kiedy znów od miesiąca nie przychodziła sowa od Jaya, który uczył się w Hogwarcie. Wtedy najczęściej pisała kolejną, w końcu mama tłumaczyła jej, że pewnie nawet nie dostał tej sowy, ale starała się również jak najmniej wspominać o tym, że to wszystko z winy czegoś takiego jak wojna... Mimo to nawet do jej uszu dotarło, że właśnie to się dzieje. Mugole i ich wojny niszczyły jej wszelkie przesyłki. W tamtym czasie uważała, że mugole są pełni nienawiści. W końcu jej mama bardzo się starała, żeby nie usłyszała o tym, co się wśród nich dzieje, ale nawet czarodziejskie gazety trąbiły o postępach wojny, o strasznych tragediach w jakimś państwie na drugim końcu świata, spaleniu całych miast... Będąc już starszą i mądrzejszą zrozumiała, że nie można tak generalizować - to, że jest się mugolem nie oznacza od razu, że jest się potworem w ludzkiej skórze, zaś bycie czarodziejem nie oznaczało braku złych zamiarów. Proste myślenie małej Steph jednak obwiniało okropnie cały niemagiczny świat o niepowodzenia w kontakcie, zaś z biegiem czasu trudniej było go utrzymać - ona poszła do Hogwartu, zaś Jay miał swoje codzienne, dorosłe sprawy i nie musiał już przyjeżdżać z mamą do ich domu na kawę. Ba, pewnie nawet nie miał na to czasu. Nawet mimo tego, że w końcu znaleźli się w tych samych szkolnych murach, to nie było już to samo - rudowłosa zbuntowała się przeciwko wszystkiemu co nazywało ją małym dzieckiem. Bo przecież miała wtedy aż szesnaście lat, a w jego oczach zawsze będzie z niej to małe bobo, które dla rozrywki gryzło własną rękę dziąsłami, bo na ząbki było za wcześnie. Trudno pozbyć się pierwszego wrażenia. Nawet jeśli nauczyciel Astronomii kilkakrotnie musiał ratować ją z opresji, gdy trochę za mocno nabroiła, a jej opinia wśród całej reszty ciała pedagogicznego bardzo się pogarszała. Trudno utrzymać w ryzach młodego, psotnego Gryfona.
Miękko opadła na podłogę, poprawiając kilka kosmyków, które wypadły jej z rudego kucyka po czym na jego słowa machnęła ręką rozbawiona.
- Skąd, jest świetnie, bardzo polecam, mają cudowne omlety! - przyznała szczerze. - Po prostu będę szukać czegoś w Londynie. Na razie nigdzie nie mogę się zatrzymać na dłużej, wiesz... Szybko się nudzę.
Westchnęła cicho. Kiedy usłyszała pytanie o jedzenie, chciała wzruszyć ramionami i nie męczyć go dłużej swoją obecnością, ale nagle żołądek o sobie przypomniał. Nie, nie wydał z siebie groteskowego dla takiej sytuacji dźwięku, ale przez przypomnienie o tym, dotarło do niej, że dzisiaj jeszcze nic nie tknęła. Tak się kończyło życie w ciągłym biegu. Odruchowo spojrzała na zegarek wiszący tuż obok drzwi. Dochodziła piętnasta...
- Właściwie to trochę... Nic dzisiaj jeszcze nie jadłam. Wiesz, ta pusta głowa zapomina o takich rzeczach. - Klepnęła się po czole, mówiąc to.

zt. x2


The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.

Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew
Re: Recepcja [odnośnik]14.01.21 21:18
Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Recepcja Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Recepcja [odnośnik]11.02.21 15:08

Pamiętał to miejsce. Kojarzyło się z młodzieńczym życiem, kiedy znajomości, nawet jeśli były ulotne, to pozostawiały po sobie dosyć mocne i zdecydowanie efektywne piętno. Metamorfomag nawet nie musiał odwodzić myśli od wspomnień, które zalały jego umysł, przeszkadzając w skupieniu się na ewakuacji osób zamieszkujących hotel. Dwa charakterystyczne dla teleportacji dźwięki i już było wiadomo, że dwie osoby znalazły się przed niby to zamkniętym hotelem.
Weasley dotąd nie miał pojęcia, co działo się z przybytkiem, który będąc w wieku Steffena zwykł sporadycznie odwiedzać, dlatego nic dziwnego, że jego oczy lekko rozszerzyły się na widok tabliczki wiszącej na drzwiach wejściowych. Zdecydowanie nie był to jeden z ich szczęśliwych dni.
Godzina zdawała się zbliżać do dziesiątej, jakby pospieszając dwóch posłańców złych wieści. Każdy z osobna wiedział czym groziło dostarczenie wiadomości zbyt późno, dlatego bez zbędnego marudzenia miotali zaklęciami, transportowali się z punktu do punktu, myśleli na najwyższych obrotach, wykorzystując przy tym magię, która przecież mogła zostać finalnie nieco przeciążona.
Metamorfomag nawet nie był świadom, że nie tylko jego mina, ale również i cichy wydech ulgi zdradzały jego rozluźnienie na widok stojącego budynku. Omylnie mogło to być odebrane jako zadowolenie na widok jeszcze nierozwalonej budowli. W rzeczywistości przemieniony rudzielec cieszył się z możliwości spojrzenia po raz kolejny na wspaniałą przeszłość, przewertowania wszystkich obrazów związanych z miejscem w ciągu tych kilku sekund i co najważniejsze – odnalezienia w tym grama spokoju.
- Porta Creare – zażądał od bocznej ściany, tuż obok drzwi. Zdziwiony brakiem efektu odszedł nieco od punktu, celując różdżką w inny kawałek ściany – Porta Creare – ponownie wybrzmiało pod jego nosem. Czy to możliwe, żeby budynek miał na sobie tak silne zaklęcia ochronne? W jaki sposób inni czarodzieje byli w stanie się dostać?
Przeszedł wzdłuż ściany po drugiej stronie drzwi, zauważając przy jednej z nich mały znak kredą. Jego palec przesunął po wyżłobionym kamieniu, przecinając znak, który o dziwo się nie zmazywał. Na jego twarzy pojawiła się chwilowa konsternacja, którą zgasił prostym ruchem podniesienia różdżki na wysokości małego znaku.
- Porta Creare – bardziej wyszeptał, niż powiedział. Nie trzeba było czekać zbyt długo, żeby zauważyć efekt rzuconego zaklęcia. Momentalnie przez kamienną ścianę zaczął przebijać się rys drzwi. Metamorfomag jedynie cicho gwizdnął, pokazując płynnym ruchem wolnej dłoni do Steffena, żeby podszedł. O ile dobrze pamiętał, to mieli bardzo mało czasu na przejście przez drzwi, więc nie powinni nawet się wahać!

| Porta Creare (ST 65-13=52): 1 - nieudane, 2 - nieudane, 3 - udane


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Recepcja [odnośnik]11.02.21 16:34
-Później skontaktuję się z Tangie, nie ma czasu...! - sapnął Steff w Hogsmeade, bo słońce stało coraz wyżej na niebie, a oni obskoczyli dopiero dwie sowie poczty. Nie wiedział, jak radzą sobie inne grupy, ale pluł sobie w brodę, że zmarnowali cenne minuty za sprawą nieudanego Kameleona. Oczyma wyobraźni widział punkty dla ochotników i uciekinierów, spalone przez siły Ministerstwa i Blacków, zmasakrowane trupy...
Czy Rigel naprawdę brałby w tym udział? - pomyślał naiwnie, ale doskonale wiedział, że nie zależało to przecież od dawnego przyjaciela. Nie chciał narażać kolegi numerem nielegalnej gazety, więc wysłał ją na próg Grimmauld Place. Byle służący może donieść Ministerstwu o tych adresach. W swej prostocie Steff naprawdę myślał, że są porządnie zabezpieczone, że "Prorok Codzienny" nie liczy na całkowitą dyskrecję czytelników, bo czy takową dało się utrzymać? Ale najwyraźniej się dało, aż do dzisiaj. A choć to dawny sentyment kazał mu wysłać gazetę na Grimmauld Place, to nie mógł nie winić się za głupią dumę i pychę, przez którą posłał numer również do Bealieu Palace. Chciał, żeby Morgana Selwyn wiedziała o tym, jak ją opisał - ależ to głupie, teraz już to widział! Była przecież mądrzejsza od niego i od nich wszystkich... Ugh.
Na widok hotelu zalała go wreszcie fala ulgi. Stał, cały. Nie było tutaj jeszcze pogorzeliska ani gruzów ani trupów.
-Homenum Revelio! - szepnął i zmrużył oczy, gdy zaklęcie pokazało świetliste sylwetki wewnątrz budynku. -Ukrywa się tutaj jakieś dziesięć osób. To albo ci uciekinierzy wspomniani w gazecie, albo już zeszli się ochotnicy do pomocy. - ale... jak tutaj wejść? Na szczęście, bystre oko Reggiego wypatrzyło jakieś znaki kredą, a Steff ucieszył się w duchu, że ma ze sobą doświadczonego i spostrzegawczego wiedźmiego strażnika.
-Jesteś niezły z transmutacji. - rzucił jako szczery komplement, gdy Reggie wyczarował drzwi. Może i dwa pierwsze zaklęcia nie wyszły, ale dziedzina bywała kapryśna. Mogliby kiedyś wspólnie poćwiczyć.
-W Carrowmoore jest dziś kiepska pogoda! - krzyknął, gdy weszli do środka i skierowało się na nich kilka różdżek. Niektórzy ze zgromadzonych ludzi byli wychudzeni i zaniepokojeni, inni wydawali się w pełni sił.
-Jak to kiepska? - syknął jakiś brodaty mężczyzna, gdy Steff użył najgorszego hasła.
Cattermole naprędce streścił, że lokacje z "Proroka" są spalone, a brodacz zaczął kląć pod nosem. Okazało się, że kilkoro ochotników przyszło do hotelu, by wyprowadzić stąd osoby, które nie zdążyły opuścić budynku podczas walk w Cliodnie. Mieli wyprowadzić ich stąd pod osłoną nocy.
-Nie mamy tyle czasu! Mam dla was świstokliki! Kto umie je uruchomić? W razie czego pomogę! Proszę, bierzcie, a my lecimy dalej. Prowadzą do Somerset. - zarządził Steff, odnajdując w sobie zaskakujące pokłady zdecydowania. Tak, jak wtedy, gdy zdejmował klątwę z lorda Archibalda. Jakiś starszy mężczyzna potrafił uruchamiać świstokliki, więc Steff skierował na niego różdżkę i ostrożnie rzucił: -Cito. Cito. - pierwsze zaklęcie okazało się zbyt słabe, ale po drugim ruchy staruszka od razu stały się szybsze. -Cito - powtórzył Steff, kierując teraz różdżkę na brodacza, dowódcę grupy. -Ewakuujcie się natychmiast, my pędzimy do innych grup. - postanowił jeszcze odczekać, aż kilkoro uchodźców odleci pierwszym świstoklikiem. W razie konieczności mógł im pomóc wszystkie uruchomić, ale staruszek radził sobie dobrze.
-Expecto Patronum. - szepnął Steff na boku, przypominając sobie uśmiech i pocałunki Isabelli, dumę swojego dawnego mentora, satysfakcję ze ściągania skomplikowanych klątw. Pokrzepiony, przywołał słodką świnkę morską. -Powiedz Tangwystl: "Jesteśmy w drodze. Zgłoś się do umówionego miejsca w Hogsmeade, potrzebują rąk do pomocy." - gdy patronus odleciał, Steff skinął głową do Reggiego. Czas pędzić dalej.

rozdajemy świstokliki (niemechaniczne bo dla NPC, za pozwoleniem MG, w założeniu mamy je od Becketta, mechaniczny świstoklik jest dla nas i trzymam go przy sobie)
rzuty & poniżej dodatkowe Cito

/zt x2 tutaj


intellectual, journalist
little spy



Ostatnio zmieniony przez Steffen Cattermole dnia 02.11.21 18:08, w całości zmieniany 1 raz
Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Recepcja [odnośnik]16.02.21 0:58
Wyjątkowa sytuacja wymagała wyjątkowych działań. Nie wiadomo było, w czyje dokładnie ręce trafiło wysłane przez Steffena Cattermole wydanie Proroka Codziennego, w którym znajdowały się informacje dotyczące kryjówek — ani co znalazca postanowi z nią zrobić. Dzięki gazecie Zakon Feniksa mógł dotrzeć do ludzi poszukujących schronienia, ich pomocy lub potrzebujących szybkiej ucieczki z zagrożonych terenów, a teraz, kiedy informacja znalazła się w rękach rodzin otwarcie sympatyzujących z aktualną władzą i popierających działania Lorda Voldemorta, wszystkim, którzy gromadzili się w tych, a także innych znanym rebeliantom lokacjach, groziło potworne niebezpieczeństwo. Zaalarmowani przez samego sprawcę Zakonnicy, dowiedziawszy się o dramatycznej sytuacji od razu podjęli odpowiednie kroki i wyruszyli do jednego z takich miejsc.

Reggie i Steffen dotarli do Hotelu Elizabeth, jednego z miejsc wskazanych w nielegalnym Proroku jako miejsce zbiórki zarówno potrzebujących, uciekinierów, jak i tych, którzy gotowi byli pomóc w walce z obecną władzą. Na miejscu rzeczywiście okazało się, że w środku przebywają uchodźcy. Na widok dwójki Zakonników zareagowali przezornie, ale cierpliwie i niespokojnie wysłuchali tego, co mieli do powiedzenia, a potem wszyscy przygotowali się do ewakuacji świstoklikami, które mieli ze sobą czarodzieje. Po chwili, wszyscy zniknęli.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Recepcja Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Recepcja [odnośnik]17.02.21 12:19
6 października

Wezwano ją. Sowa pośpiesznie wyrzuciła list na balkon domu pogrzebowego, a ten poderwany przez wiatr wkroczył dumnie między progi jej gabinetu. Zatem to już pora, by przelać krew. By dopełnić misji, by wznieć ostro różdżkę przeciwko wrogom. Ścisnęła list we wnętrzu dłoni, obracając jednocześnie głowę do rzeźby przytwierdzonej wiele lat temu do ściany. Kostucha w matczynej szacie sucho popłakiwała. Kamień nie drgnął, ale od środka przelewał się w nim mrok, którego Irina nie potrafiła przeoczyć, którego nie dało się zignorować. Porzuciła więc garść papierów i wezwała swojego zaufanego człowieka. Miało jej nie być. Norfolk czekało, aż jej obcas wybije dziurę w tym, co tam jeszcze pozostało. Pochwyciła czarną pelerynę, która objęła kurtyną elegancki ciemny garnitur, a potem zgarnęła kilka przechowywanych we właściwiej szufladzie fiolek. Tak z przezorności, tak na czarną godzinę. Od przyjaciół, których łączyły wspólne sprawy. Uśmiechnęła się pod nosem i przelotnie jeszcze popatrzyła na porzucone na fotelu skórzane rękawice. Nie będą potrzebne. Czuła więcej mocy w bezpośrednim dotyku magii, w twardości drewna lokującego się chętnie między palcami. Siła płynęła z jesiennych podrygów chłodu i ciemniejącego nieba. Śmierć szeptem uwodziło ją, gdy wychodziła ze swojej siedziby. Gotowa na wszystko, zdeterminowana, bezwzględna. Mord rozsmarowywał się na jej ciemnoczerwonych ustach.
Miał tu być, prawda? Ten, który zapowiedział misję. Stanęła te kilka kroków przed hotelem Elizabeth i bez żadnej charakterystycznej mimiki wpatrywała się w duże, witrażowe drzwi ze starego drewna. Dość tania elegancja, czar dawnych lat, uroki z jej młodości. Podeszła kawałek bliżej. Świdrowała wzrokiem okna, pnące się ku chmurom ściany lokalu, gdzie chowały się brudne pomioty. Zaraza dewastowała miejsca takie jak to, niezbyt strojne, ale dość wdzięczne. Pamiątki, symbole, gniazda dawnych uciech. Najwyraźniej Norfolk się sprzedało. Mogli zrobić z tym porządek. Z daleka bez wzruszenia odczytała pospiesznie przygotowaną tabliczkę. Wypłoszono ich stąd, a jednak byli tutaj. Szepty, które dotarły do rycerzy, nie mogły być błędne. A nawet jeśli, gotowa była zbadać dobrze to miejsce. Czy przybyła pierwsza? Nie zamierzała próżnować, choć podobno w dobrym tonie było czekać na rozkazy i siedzieć cicho. Pojmowała plany, rangi, hierarchię. Nie szanowała jednak irytującej bezczynności. Godziła się na spokój, ale ten aż się przykurzył w tym tajemniczym wnętrzu. Pod pozorami ciszy roznosili szlamowatą chorobę. Jak wielu ich było? Naprawdę wierzyli, że się uchronią? Żenująca była legenda, która ich poprowadziła. Banda gówniarzy, którym poprzewracało się we łbach. Jak można było lekceważyć potęgę Czarnego Pana? Objął Londyn, przelewał się mrocznym czarem przez niemal wszystkie angielskiej krainy. Mdłe plamy na mapach już wkrótce poddać się miały jego woli. Hotel Elizabeth będzie następny. - Homenum Revelio! – wypowiedziała z powagą, mocno wznosząc różdżkę. Bez stresu czy zawahania. Zdaje się, że mało już rzeczy mogło ją przerazić. Ktokolwiek się tam czaił, ktokolwiek modlił się dziś o to, by przetrwać, właśnie wpadł w jej pułapkę.

Mam ze sobą:
- Wywar wzmacniający (1 porcja)
- Eliksir uspokajający (1 porcja, moc +46)
- Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, moc +39)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja)


Ostatnio zmieniony przez Irina Macnair dnia 07.08.21 16:05, w całości zmieniany 1 raz
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271
Re: Recepcja [odnośnik]17.02.21 12:19
The member 'Irina Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 99
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Recepcja Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Recepcja [odnośnik]18.02.21 0:18
Wiadomość, którą przyniosła mu sowa Cygnusa, była niemal jak grom z jasnego nieba. Przez kilka krótkich chwil Burke stał, wpatrując się w pergamin i raz po raz śledząc wzrokiem skreślone ręką Black'a litery. W tamtym momencie przez jego głowę przelatywało milion myśli - czy to naprawdę mógł być uśmiech losu? Czy naprawdę Zakon popełnił tak podstawowy błąd, jakim było pozwolenie, by informacje o ich kryjówkach trafiły w ręce Rycerzy? Czy może jednak była to pułapka? Nie był pewien, wiedział jednak jedno - musiał działać szybko. Bardzo pragnął liczyć na to, że prawdziwa była opcja pierwsza. Zakonnicy już nie raz i nie dwa udowadniali, że nawet pomimo sprytu i umiejętności, często potrafili wykazywać się także bezgraniczną głupotą. W każdej chwili mogli jednak zorientować się o popełnionym błędzie, stąd należało podjąć działania już, teraz, zaraz. Praca musiała poczekać, to była kwestia zdecydowanie pilniejsza, wymagająca natychmiastowej uwagi.
Wysłanie listów zajęło mu kilka chwil - więcej czasu poświęcił na upewnienie się, że każdy z nich zawierał właściwe informacje oraz że napisane są we właściwym tonie. W kilku prostych zdaniach rozkazał sojusznikom oraz rycerzom by udali się w odkryte przez Cygnusa miejsca. Musieli się odpowiednio przygotować, bo mimo wszystko, nie mogli wykluczyć, że istotnie, była to pułapka. Craig zgarnął kilka najpotrzebniejszych rzeczy - wszystko pomieścił w kieszeniach płaszcza pospiesznie zarzuconego na ramiona. Zostawił jeszcze tylko krótką notatkę na własnym biurku - na wypadek, gdyby ktoś z rodziny zaniepokoił się jego nieobecnością. W następnej chwili otworzył jedno z okien posiadłości, a w następnej chwili wyleciał przez nie jako kłąb złowieszczej, czarnej mgły.
Na miejscu zjawił się jako drugi. Przynajmniej od razu wiedział, że jego wiadomość została odebrana, a jego rozkaz - wypełniony. Mężczyzna spojrzał na Irinę, kiwając jej bardzo krótko na powitanie. Podobnie jak kobieta, także i Craig dokładnie i badawczo obejrzał fasadę budynku, o którym napisał mu w liście Cygnus. Póki co nie widział nic, co przykułoby jego uwagę. Jeśli dopisze im szczęście, budynek, niegdyś zapewne miejsce wypoczynku i relaksu, stanie się świadkiem aktu przelania krwi. Jeśli będą mieli pecha... powiedzmy że ściany będą musiały przyjąć na siebie ich gniew i rozczarowanie.
- Widziałaś kogoś? - zapytał krótko Irinę. Nie zamierzał przypuszczać szturmu, przynajmniej do momentu aż nie zjawi się ostatni z grupy przydzielonej do przeszukania tego przybytku. Uniósł różdżkę, samemu także sięgając po magię - najrzadziej stosowaną i najbardziej obcą, ale jakże użyteczną - Carpiene - rozkazał, wykonując odpowiedni ruch nadgarstkiem.

- Mikstura buchorożca (1 porcja, stat. 40, moc +5)
- wszystkowidzące okulary


A tu rzut na brak poroża klik


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Recepcja
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach