Wydarzenia


Ekipa forum
Salon główny
AutorWiadomość
Salon główny [odnośnik]18.09.17 11:32

Salon główny

Główny salon stanowi serce domu — to tu podejmuje się gości, przy akompaniamencie trzaskającego w okazałym kominku drewna. W pomieszczeniu znajdują się miękkie sofy i fotele oraz podnóżki; na ścianach wiszą obrazy, a podłogi zaścielają miękkie dywany. Tu i ówdzie stoi orientalna waza lub grecka rzeźba. Na szczególną uwagę zasługują jednak włoskie, złocone, kryształowe lampy. W pokoju króluje nieodmiennie złoto i czerwień oraz delikatne, jasne kolory. Mimo zdecydowanie bogatego umeblowania główny salon nie przytłacza, stwarzając przyjemne miejsce zarówno do wypoczynku, jak i biznesowych spotkań. Tak jak w każdym pomieszczeniu w pałacu znajduje się w nim kominek, niepodłączony jednakże do sieci Fiuu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon główny Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon główny [odnośnik]14.07.19 22:09
| 25 grudnia

Grudniowe dni i noce mijały nieubłaganie, pogoda psuła się każdego dnia coraz bardziej, a Mathieu Rosier rozmyślał o swym losie. Małżeństwo. Instytucja, której nie chciał być członkiem, aby nie ranić, nie krzywdzić i nie wywoływać bólu u kogoś. Małżeństwo. Jego obowiązek wobec Rodu, który musiał spełnić. Gdy Tristan z początkiem grudnia informował go o krokach podjętych w tym kierunku, Mathieu był nastawiony neutralnie. Wieści przyjął spokojnie, bez większych emocji. Rozumiał. Potrzeba umocnienia Rodu i zapewnienia mu przyszłości była najważniejszą kwestią, na której powinien się skupić. Małżeństwo. To słowo dźwięczało w jego umyśle, odbijając się echem, męcząc, świdrując doszczętnie duszę, której rzekomo nie posiadał. Isabella Selwyn. Piękna młoda lady o znakomitym pochodzeniu. Ród, który zrehabilitował się powracając do łask. Tristan nie wpakowałby go w coś, co mogło okazać się trafioną inwestycją albo pechowym losem. Mathieu nie wątpił w to, że sam zapanuje nad niepokornym charakterem Isabelli, który tak pięknie przedstawiła mu listopadowego dnia w Słodkiej Próżności. Miała w sobie ogień Selwynów, nie pasowała do schematu Lady, która była trenowana, o ile nie użyć słowa tresowana w odpowiedni sposób, aby zadowolić Nestora rodu, a później przyszłego męża. Miał styczność z kilkoma, być może kilkunastoma młodymi damami o wspaniałym urodzeniu. Wystarczyło przyrównać Isabellę do Elise Nott. Obie były piękne i obie różniły się charakterami. Mathieu był spostrzegawczy, a radosne iskry w oczach Isabelli nie umknęły jego uwadze.
Święta przyszły, a dwory zostały udekorowane, aby oddać ten klimat. Zapewne większość podchodziła do tego jak do tradycji, którą należało pielęgnować przez wieki. W Boreham wylądował pierwszego dnia świąt, przygotowany odpowiednio do nadanej mu roli. Pałac Beaulieu był zachwycający. Przekroczył jego próg w towarzystwie służby, która pracowała dla Selwynów. W holu czekała na niego Morgana. Zapewne miała swoje wyobrażenia, których Mathieu nie zamierzał spełniać. Skoro już miał oświadczyć się Isabelli Selwyn zamierzał zrobić to na własnych warunkach. Morgana zabrała go do salonu, a on chciał zamienić z nią jedynie kilka słów. Isabella podobno była w swych komnatach, a dwórka miała przyprowadzić ją do salonu. Nie chciał, aby dwórka i Morgana patrzyli mu na ręce, nie czułby się komfortowo. Był młodym Lordem, wiedział czego chce i jak zamierzał to rozegrać. Nie chciał, aby Isabella myślała o tym jak o przykrym obowiązku. Nie wiedział też czy piękna Lady została poinformowana o tym, kim będzie jej narzeczony. Jednego był pewien, Morgana przekazała jej wieści o zaręczynach i zapewniła, że nie odmówi. Morgana dość niechętnie przystała na jego warunki, a dwórka miała poprowadzić Isabellę do drugiego salonu, później zaprowadziła tam również Mathieu.
Za oknem było ciemno, pogoda płatała figle, a płatki śniegu leciały z nieba, kiedy Mathieu nacisnął na zdobioną klamkę salonu na piętrze i zamknął za sobą drzwi. W pomieszczeniu panował półmrok, a jednym źródłem światła był ogień płonący w kominku, rzucający bladą poświatę na drobne ciało Isabelli Selwyn stojącej nieopodal. Z pewnością jej uwadze nie umknęło jego przybycie. Nie chciał tłumów, nie chciał nachalnego wzrok Morgany, nie chciał wścibskiego wzroku dwórki. Chciał, aby ta chwila miała w sobie coś innego niż wszystkie. Wolnym krokiem podszedł do młodej kobiety. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Lady Selwyn. – powiedział stając przed nią, zlustrował ją wzrokiem bardzo dokładnie. Była piękna, tego nie można było jej odjąć. Zachwycała. Jasne kosmyki upięte w przyjemny dla oka sposób i kilka kosmyków opadających po bokach jej twarzy. Wyglądała jakby w jej żyłach płynęła krew wili, a tak z pewnością nie było. Miała urok, czar, choć może to sprawka Morgany, aby Isabella oczarowała Lorda Rosiera.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Salon główny [odnośnik]15.07.19 0:01
Świąteczny wieczór w Beaulieu upływał spokojnie. Krewni gorliwie wymieniali się uprzejmościami, na dwór przybyli licznie dalecy kuzyni, a u szczytu przystrojonego stołu dumnie zasiadała lady Morgana. Tego dnia nie szczędziła toastów. Co rusz wznosiła swój złoty kielich i obdarowywała rodzinę pełnymi głębokiego patosu pochwałami. Mówiła o zjednoczeniu, o właściwych wyborach i o ognistych spojrzeniach potomków Wendeliny, który już zawsze spoglądać miały ku jednej ścieżce. Tej prawdziwej i jeden słusznej. Przez długie godziny rozlewano wino, a w międzyczasie utalentowana młodzież zabawiała gości swą muzyką i śpiewem. Pachniało mokrą, zieloną choinką, jej zapach mieszał się jednak z drogimi perfumami szlachciców. Tu był jej dom, pośród tylu płomieni buchających z mocą w pięknych kominkach, pośród spojrzeń ukochanych rodziców i drogiego brata i pod bystrym, przenikliwym spojrzeniem jedynej patronki.
Srebrzyste nitki w jej sukni odbijały światło padające z potężnych żyrandoli. Delikatne ciało Isabelli okrywała kreacja długa, dość strojna i skąpana w ostrej czerwieni. Suknie pokrywały srebrne zdobienia. Wszystkie damy wyglądały pięknie. Z zachwytem podziwiała także majestatyczną, czarną-biała kreację lady nestorki. Jej strój ciągnął się za nią, gdy kroczyła z dumą po wymyślnych posadzkach. Szła ku niej. Bella niemal natychmiast rozszyfrowała jej cwany uśmiech. Ciotka wyciągnęła do niej dłoń, chcąc ją zaprosić do przejścia w inny kawałek wielkiej sali. Usłużnie podążyła za nią z zaciekawieniem. Przy długich kremowych kotarach, pomiędzy błyskami świątecznych gwiazd otuliły ją silne ramiona krewnej. No tak, w tym wszystkim nie miały wszak okazji dotąd porozmawiać na osobności. Morgana nachyliła się ku niej, poczuła na ramieniu ukłucie jej paznokci. Śladem szminki musnęła blady policzek dziewczęcy, a później szeptem przedostała się do jej uszu. Jadowity głos próbował kąsać, gdy życzyła jej szczęśliwych świąt. Nie szczędząc wielkoduszności, podarowała swej podopiecznej prezent. Jeszcze dzisiaj miał się tu zjawić jej przyszły mąż. I odeszła. Pozostawiając dziewczęce serce w niespotykanym łomocie.
Z reszty uroczystości nie zapamiętała zbyt wiele. Dwa raz upadł jej widelec i omal nie zalała wuja winem. Nie złapała spojrzenia nestorki już ani razu. Tylko ojciec podał jej kielich, a matka w dziwnej ekscytacji zamykała swym uściskiem dłoń córki. Wydarzyło się. Wiedzieli od dawna. Wiedzieli wszyscy. Nie umiała opanować tego niepokoju, nie ustawało uczucie rwącej się klatki piersiowej. Owszem, rozumiała, pojmowała znacznie i swoją rolę. Nigdy jednak nie sądziła, że to wydarzy się tak nagle. Na miejscu, które zawsze zajmował jej drogi kuzyn, siedział teraz obcy człowiek. Brakowało szczodrego spojrzenia dawnego nestora, brakowało… Z tego wszystkiego zakręciło jej się w głowie i opuściła uroczystą salę.
Ukojenie odnalazła na piętrze. Niezbyt wielki salonik i wariacje płomieni. Stała nieopodal tego żaru i wpatrywała się nieprzerwanie, rozmyślając nad swym losem. Jakże mogłaby po tych słowach dumać o czymkolwiek innym. Zawieszone w ciężkiej ramie nad kominkiem oblicze wiedźmy spoglądało na nią z przejęciem. Gdzieś wciąż krzątała się poddenerwowana Balbina. Gwar z dolnych pomieszczeń ucichł, ale wewnątrz dziewczęcej duszy wcale nie było spokojnie. Nie wiedziała, czego się spodziewać, gdy zachowanie ciotki wydało jej się niezmącenie złośliwe. Nie padło żadne imię. W chaosie myśli Bella gorączkowo analizowała wydarzenia ostatnich tygodni. Nie miała prawa wiedzieć, wszyscy milczeli jak zaklęci. Poczuła zawód. Czy nie zasługiwała choćby na to? Jeszcze niedawno wspólnie z Uną pozwalały sobie na śmiałe dygresje dotyczące ich przyszłych mężczyzn. Dziś dziewczęca wizja miała się urzeczywistnić, ale jej postać wciąż pozostawała niewiadoma.
Przestawała rozróżniać napływające znienacka fale emocji. To nie była zaledwie jedna niezręczna chwila. Miała przejść pod obce skrzydła, miała z miłością spojrzeć ku oczom pełnym tajemnic. Stała, zbyt sztywno. Zamęczała własne myśli i czekała, gniotąc mimowolnie skrawek swej sukni. Później znów go poprawiając uparcie, bo to przecież nic takiego. Nic, czego mogłaby się obawiać, prawda?
Najpierw usłyszała odgłos ustępujących drzwi, a dopiero później kroki. W tamtej chwili jeszcze silniej kierowała swe spojrzenie ku płomykom. Złapała powietrze, rozchylając chyba trochę zbyt nerwowo usta. Nie odwróciła głowy. Jeszcze przez chwilę nie wiedziała. Dopiero gdy wreszcie stanął przed nią, odważyła się spojrzeć.
– Lordzie Rosier – przywitała go, pieszcząc dostojną postać pięknym uśmiechem. Nie mogło być jednak inaczej. Czyżby Mathieu zapragnął znów napić się z nią herbaty? Nie powiedziała nic więcej. Nie zdziwiłaby się, gdyby oko nestorki podglądało ich z ukrycia.
Więc Rosier.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Salon główny A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Salon główny [odnośnik]16.07.19 0:42
Nestorka rodu Selwyn była perfidną kobietą, intrygantką postępującą według własnych zasad. Rosierowie byli silnym rodem, pewnym, który nie pozwoli sobie wejść na głowę. Mathieu jednak nadal miał pewne obawy odnośnie decyzji łączenia rodów. Nie chodziło o jego osobiste odczucia wobec małżeństwa, a o to, w jaki sposób postąpi Morgana. Chciała odbudować pozycję rodu poprzez wydanie za mąż pięknej Isabelli. Jej małżeństwo z Mathieu miało być przypieczętowaniem decyzji rodu, odnośnie obranej strony. Zrehabilitowali się, kiedy nowa Nestorka określiła jasno ich postawę, kwestią było jednak to, aby pozycja Selwynów stała się oczywista. Nie miał przy tym pojęcia, że potraktowała w ten sposób Isabellę. Tristan zagrał w otwarte karty, a Morgana owiała wszystko tajemnicą, ukrywając prawdę przed młodą damą. Z drugiej strony, Nestor rodu Rosier był mu jak brat, nic więc dziwnego, że rozwiązali sprawę właśnie w ten sposób. Kolejny dowód na to, że kobiety wysoko urodzone miały w życiu gorzej.
Denerwowała się? Z pewnością była zaskoczona jego widokiem. Ujął delikatnie jej dłoń i złożył na jej wierzchu subtelny pocałunek. Jej uśmiech zdawał się być szczery. Poczuła ulgę, że to właśnie Mathieu stał teraz przed nią w wiadomym celu? A może to nie jego się spodziewała? Nie wiedział jak odbierają to wszystko kobiety, ani tym bardziej jak odczuwają takie rzeczy. Dla niego to była formalność, choć musiał przyznać, że widok radosnego uśmiechu Isabelli sprawił mu radość. Było w niej coś szczerego i jednocześnie intrygującego.
- Wyglądasz zachwycającą, Lady. – wypowiedział subtelny komplement, celowo obniżając nieco głos. Miał wrażenie, że w tym salonie panuje zbyt przenikliwa cisza. Czyżby jednak Morgana nie uszanowała jego życzenia prywatności i swoimi sposobami obserwowała Mathieu i Isabellę? Na pewno chciała wiedzieć czy wszystko pójdzie zgodnie z jej planem, z pewnością też interesowała ją postawa Lady Selwyn, która powinna być odpowiednia, zgodnie z życzeniem ciotki.
Puścił dłoń, rozglądając się po salonie. Mathieu choć oczytany, nie był mistrzem konwersacji. Odczuwał swobodę, w związku z tym, że byli tu sami, jednak nadal było to ponad jego siły. Rozmowy nie były jego mocną stroną, a teraz miał dążyć do oświadczyn, które choć teoretycznie były czystą formalnością, nadal musiały przyjąć odpowiednią formę.
- Mam nadzieję, że przyjemnie spędziłaś pierwszy dzień świąt. – mruknął, prowadząc Isabellę w stronę foteli. Zdecydowanie było tu zbyt cicho, delikatna muzyka z pewnością wzmogłaby nastrój i wyglądałaby bardziej naturalnie. Koniec roku był zaskakujący, miał wprowadzić wiele zmian, a Rosier zwyczajnie potrzebował do tego odpowiedniego podejścia. Nie chciał przejść od razu do rzeczy, chciał z nią najpierw porozmawiać, nie chciał, aby czuła się jak klacz na wybiegu, która właśnie zostaje sprzedana. Konwersacja była istotną kwestią, przynajmniej jego zdaniem.
- Pałac jest przepiękny, zapewne przepadasz za tymi komnatami… – dodał, uśmiechając się. Wzrok zawiesił na jej oczach, obserwując je dokładnie. Chciał wyczytać z jej twarzy jak najwięcej, ile tylko się dało. Naturalnie interesowało go jej podejście, przecież nie chciał, aby uznała go za potwora czy czuła się źle przez przymus małżeństwa z nim.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Salon główny [odnośnik]16.07.19 12:50
Niektóre decyzje seniorki rodu wyraźnie wzburzały rodzinę, dlatego należało działać po cichu. Choć Bella złościła się, wiedząc, że ojciec i matka musieli dysponować tymi informacjami od dawna. To wywołało ukłucie drażniące bardziej od tego, co wyczyniała dzisiaj sama Morgana. Gdy spoglądała w ciemne, nieprzeniknione oczy lorda, nagle stało się jasne, skąd w ostatnim czasie tak wiele róż wokół niej. Skąd przyjemne rozmowy z Fantine i skąd tak miłe przyjęcie jej przez drugą z sióstr w rezerwacie. Poczuła się okrutnie z myślą, że spoglądali na nią, znając przyszłość. Nikt się nie zdradził. Ich lord nestor wybrał sobie Isę, jakby była produktem. Albo to od początku misternie tkana przez Morganę sieć intrygi. Chyba za mocno zacisnęła materiał sukni, kiedy oznaczał drugą dłoń przelotnym dotykiem warg. Była pewna, że palce jej drgnęły, ale miała nadzieje, że niczego nie dostrzegł. Przecież obecność Mathieu miała być zaszczytem. Dla niej i dla rodu o niepewnym wciąż statusie.
Pamiętała jego uśmiech i garstkę dość niestosownych żarcików wymienianych długie tygodnie temu, kiedy przyszło im znaleźć się w tej jednej kawiarence. Wydawał się naprawdę czarujący i taki lekki, nie przypominał surowej róży. W przyciemnionej sali, w której to jedyną jasnością było pulsujące mocno ciepło komina, jawił jej się wciąż jako mężczyzna przystojny, ale chyba jeszcze bardziej tajemniczy niż wtedy. Płynęła w nim najpiękniejsza krew, spoglądał na nią z góry i zapewne próbował odnaleźć ślady zdumienia lub złości. Próbowała rozpromienić swą twarz łagodnym, czerwonawym promieniem, w którym nie miał dopatrywać się żadnego martwiącego śladu. Zresztą wciąż nie wiedziała, jak się z tym czuje. Jego głos próbował pieścić jej uszy, chwaląc urodę. Miała przedziwne wrażenie, że mimo tej stosownej bliskości, otacza ich jakiś niewidzialny mur. Obawiała się nienaturalności. I czegoś jeszcze, ale tak wyraźne podkreślenie tego we własnej myśli wymagało większej odwagi, niż mogłaby się spodziewać.
Podziękowała za komplement, pozwalając, by między jej słowa wdarła się nuta przejęcia. Przy opiekuńczym blasku ognia czuła się bezpiecznie. Gdyby zgasł, ciemne ramiona Mathieu wydałby się jej bardziej niepewne. Nagle przypomniała sobie o tych wszystkich opowieściach zaznajomionych z nią dam. Opowieściach o swoich mężach i o tych chwilach, gdy przełamywali między sobą nieugięte spojrzenia. Zbyt wiele uczuć, zbyt wiele pytań. Znów gniotła sukienkę, ale gdy się na tym złapała, natychmiast ją dyskretnie puściła, nie chcąc urazić dostojnego lorda. Unosiła więc dumnie głowę ku jego spojrzeniu. Szukała w nim zgody, szukała pragnienia. Pragnienia jej i tego, co właśnie się działo. Jakże mógł to odczuć, skoro nie zdołał jej poznać? Wewnątrz niej wszystko pędziło, szukając celu, otulając każdą kończynę wyraźnym przejęciem. Nie mogła zaprzestać śmiałych wyobrażeń, tak wiele słów próbowało przecisnąć się przez jej usta. Tymczasem one zastygały w obcym chłodzie. Tak, denerwowała się. Nie była damą, której wystarczyłoby wejrzenie w jego czarujące rysy, w silną sylwetkę. On miał ducha. To ten duch zdawał się do niej teraz tak spokojnie przemawiać.
Miał rację, ta cisza okazała się wprost nieznośna.
– Dziękuję – wypowiedziała najpierw, rozmyślając nad właściwą odpowiedzią. Chociaż należała do osób dostatecznie gadatliwych i nie tracących mocy w głosie wobec większych emocji, tak teraz gubiła je w niezrozumiałej reakcji. – Piękno mego domu szczególnie w tej świątecznej porze staje się wyraźne. To dobry czas, z radością przeżywam każde wytęsknione spotkanie z dalekimi krewnymi – odpowiedziała z namiastką szczerego uczucia, przysiadając na fotelu zgodnie z jego niemą namową. Jeszcze więcej słów, jeszcze więcej myśli – wciąż powstrzymywała je i wciąż też nie spuszczała z niego wzroku. Może tylko jej się wydawało, że oddycha nieco nerwowo. Złączyła obronnie dłonie, aby już niczego niepoprawnego nie uczynić. Aby się bronić przed igraniem z zaskakującą potrzebą ruchu. Nie ucieczki, ale po prostu ruchu. Chyba fale niepokornych uderzeń w jej sercu próbowały pchnąć ją ku…
– Czy cieszysz się, że tutaj jesteś, Mathieu? – spytała odważnie, porzucając irytującą formułkę. Przecież miał być jej lordem. Po to przyszedł. Żaden lord bez powodu nie zjawia się w domu innego rodu w czasie tak szczególnym. Zrozumiałaby, gdyby wolał być przy rodzinie. Nie przy niej.
Gdzieś ponad nimi błysnął wściekle piorun, a ciężkie krople zaczęły odbijać się o szyby w oknach saloniku. Bella chyba zbyt naiwnie spodziewała się namiastki prawdy w jego odpowiedzi. Przecież nie mógł powiedzieć jej, że wolałby być tam, przy kochanych kuzynkach i pozostałych krewnych. To w zbyt wyraźny sposób zdradzałoby jego postawę. Domyślała się, że ryzykowała, zadając takie pytanie, ale nie zdołała zapanować piekącą potrzebą choćby częściowego obnażenia jego duszy. Pragnęła po prostu wiedzieć. Czy być tu chciał? Czy być tu musiał...
Noc napastliwie dreptała im po piętach, ale spodziewała się, że nie uśnie. Nie dzisiaj.
I jeszcze ten proroczy sen.
Śniłam o tobie. Czy wiesz?
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Salon główny A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Salon główny [odnośnik]17.07.19 10:12
Widział jej zdenerwowanie – mięła materiał sukni, co nie umknęło jego uwadze. Nie dziwił się. Przychodził do niej teoretycznie obcy mężczyzna, bo ta jedna rozmowa w Słodkiej Próżności nie była zapoznaniem. Owszem, widział ją wcześniej, choćby u Traversów, wszak to rodzina jego matki, a Selwynowie również żyli z nimi całkiem dobrze. Niemniej jednak, Isabella została postawiona pod murem, Nestorka podjęła decyzję wraz z Nestorem rodu Rosier, powiedziała młodej Lady co ma zrobić, kiedy przyszły mąż ją odwiedzi i zaproponuje małżeństwo. Dyktowała jej każdy krok, a Isabella mogła być przecież zakochana w kimś innym, mogła mieć swoje marzenia, plany czy wyobrażenia na przyszłość. Smutny był los kobiet wysoce urodzonych, nie miały prawa decydować same za siebie. Morgana była wyjątkiem, sprzeciwiła się systemowi, stanęła na czele swego rodu. Isabella musiała słuchać swego ojca, teraz musiała słuchać Nestorki rodu, a za kilka miesięcy będzie musiała być posłuszna mężowi. I tak krąg się zamykał. Nie miał za złe Tristanowi decyzji, którą podjął wraz z Morganą. Akurat Isabella Selwyn odpowiadała Mathieu, nawet jeśli nieszczególnie ją znał. Była inna niż damy z jej otoczenia i to czyniło ją wyjątkową.
Usiadł, kiedy ona to uczyniła. Dworska etykieta tego wymagała. Skoro już udało mu się wynegocjować z Morganą możliwość swobodnej rozmowy z Isabellą miał zamiar to wykorzystać. Dom był miejscem wyjątkowym, a Isabella zapewne niebawem będzie musiała go opuścić i przenieść swojego życie do Chateau Rose. Dwór Rosierów był piękny, róże zdobiły go w wyjątkowy sposób. Może i różnił się od Pałacu, w którym mieszkała do tej pory, jednak z pewnością będzie dla niej odpowiedni. Zapewne były to również jej ostatnie święta spędzone w tym gronie, później stanie się Lady Rosier i jej życie będzie zdecydowanie inne niż do tej pory. Będzie żoną, w przyszłości zapewne matką, bo to również należało do ich obowiązku.
- Tak. – odparł zwięźle. Być może zbyt krótko, odbierając wrażenie, że Isabella oczekiwała innej odpowiedzi. Wylewność Mathieu była niezwykła. Nie przepadał za mówieniem zbyt wiele. Co innego miał jej powiedzieć? Być może kiedyś dowie się, że Mathieu decyzję Tristana przyjął wyjątkowo spokojnie, w duchu ciesząc się, że to właśnie Isabella, wyjątkowa Lady, która odwiedziła go we śnie. Piękna, powabna, mądra i z pewnością niezwykle zdolna. Nie wiedział wiele na jej temat, ale na pewno będzie jeszcze czas, aby poznać się bliżej.
- A Ty, Lady? Cieszysz się, że to właśnie ja? – spytał sugestywnie. Chciał zbadać teren. Wolał też grać w otwarte karty, skoro już oboje wiedzieli w jakim celu się tu zjawia. – Denerwujesz się. – zaznaczył, odwracając się bardziej w jej kierunku. Nie oczekiwał wyjaśnień. Wolał, aby nie odbierała tego negatywnie, nie musiała się denerwować. Mathieu miał wiele na sumieniu, jednak nigdy nie skrzywdziłby damy, szczególnie tak wyjątkowej jak ona.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Salon główny [odnośnik]18.07.19 13:49
Skąd mogła wiedzieć, o czym myślał? Jak rozpoznać odczucia, które towarzyszyły mu nieustępliwie, gdy przekraczał wrota pałacu. Szukała w nim ich nieustannie, obejmując spojrzeniem przystojną, szlachetną twarz. Denerwowała się nie samą sprawą przyrzeczeń, które mieli sobie dzisiaj złożyć, lecz nim. Tym, który przyszedł dzisiaj dla niej dręczony powinnością rodowych sojuszy. Zastanawiała się, czy pragnienia również popychały go ku Beaulieu. Był starszy, zapewne otrzymał więcej czasu, aby się z tym pogodzić. Czy to nestor mu nakazał? Spodziewała się, że właśnie tak było. Dotąd, choć była piękna, nie zdołała oczarować żadnego lorda. Nie wiedziała, czy to przez to, że ród Selwynów nie budził zaufania, czy może wstydliwe przypadki porozlewanej kawy przypięły jej łatę szlacheckiej niezdary. Nie była ją, ale los dyktował nieco inne słowa biografii.
Ciemne oczy Mathieu ożywiały wspomnienie o śnie. To było niedługo po ich spotkaniu, jeszcze w listopadzie. Zbyt symbolicznie, zbyt wyraźnie stanął między obliczami sennych mar jako jej lord, jej książę i kochanek. Nie śmiała nikomu tego zdradzić, nie spisywała sekretów nocy w żadnym pamiętniku. Trzymała to dla siebie. Doświadczenie, choć osnute gęstą mgłą podświadomości, wydało jej się nad wyraz intymne. Gdy teraz siedział przy niej, prawdziwy, pachnący i żywy, przywołała miłe uczucie dotyku z tamtego marzenia. Może dlatego zdradzała się. Może dlatego spoglądali na siebie, wypuszczając spomiędzy ust formułki, które z ukrycia podsłuchać miała Morgana. Nie byli prawdziwi. Chociaż iskrzące się spojrzenie Isabelli wydawało się pewniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Mimo lęku, że mogłaby pogrzebać wszystko, że on zniszczy każde jej najmniejsze marzenie, że nie jest tym, o którym mogłaby fantazjować, że przy nim zwiędnie, choć powinna przecież rozkwitać. Miała zaledwie dwadzieścia lat, jeszcze nie chciała umierać.
Zauważyła, że nie mówił wiele. Podczas ich pierwszego spotkania wydawał się postacią cieplejszą, choć i wtedy nie przebijał jej w dyskusji ilością wypowiadanych słów. Teraz obydwoje wyczekiwali. On na moment, w którym powie jej to, o czym już wiedziała. Ona właściwie nawet nie na obietnicę i połączenie, ale  na niego. Na niego obdartego z płaszcza nudnej stosowności. Gorzkie wydały jej się te pytania, te komplementy – mimo tego, że tak przyjemnie słuchało się ich z ust szlachetnego lorda.
– Że to ty, Mathieu? – powtórzyła za nim, zaczarowując twierdzenie w pytanie. Z dziwną przyjemnością wymawiała jego imię, chociaż on wciąż mówił do niej tak oficjalnie. Nie wydawał się jednak zrażony jej niedawną śmiałością. Po lakonicznej, zbyt przewidywalnej odpowiedzi postanowił obrócić ku niej jej własne narzędzie. Był ciekawy prawdziwego odczucia czy powinna posłużyć się równie sztampowym słówkiem?  – To nie to – odpowiedziała niemal zaraz, gdy podkreślił jej widoczny stres. Nie chciała, aby odniósł wrażenie, że jego obecność jest jej niemiła. – Jestem przejęta twą wizytą – wyjaśniła, biorąc chwilę później głębszy wdech. Ułożyła już dłonie tak, aby nie mogły więcej miętosić sukienki. Jednak palce wyraźnie nie umiały znaleźć sobie miejsca. Jakby złośliwie chciały ją zdradzić. Żałowała, że nie ma tu chociażby filiżanki herbaty, którą mogłaby pochwycić. Było jednak dość późno, a i Bella od słówka Morgany nie mogła nic pić, ojciec jedynie wymusił na niej kieliszek wina, a później zaproponował, aby choć na chwilę zaczerpnęła świeżego powietrza.
Tyle razy przygotowywano ją na takie chwile, a kiedy wreszcie się przydarzyła, czuła się totalnie nieprzygotowana. Wciąż walczyła ze sobą. Na ile grać i na ile faktycznie być sobą. To nie było zapoznawanie się z jakimś przypadkowym młodym lordem na sabacie. Mieli wkrótce stać się małżeństwem. Jakże mocno chciała zerwać te mury kwitnące uporczywie między nimi. Nabierała ochoty na gesty, spojrzenia i słowa, których powinna się powstydzić, zanim zdoła tak śmiało o nich pomyśleć. Jego sugestia, na którą wciąż właściwie nie odpowiedziała, wisiała nad nią tak ciężko. Skąd mogła wiedzieć? Zaledwie docierało do niej to, że ponad nimi zapadły poważne, wiążące wybory. Tutaj w saloniku wciąż nie padły słowa. Czy nie powinien zapytać o to dopiero po nich? Miała nawet wątpliwości, co do tego, czy te zaręczyny były jego prośbą czy prośbą Tristana. A może w ogóle jedynie Morgana inicjowała całą sprawę? Zbyt dużo chciała wiedzieć, ale zdawało jej się, że zasługuje na tę prawdę.
– Miło jest cię tu widzieć. Przyjmuję twą obecność jako znak, że nie chowasz urazy po naszym tak niefortunnym spotkaniu – wybrnęła, starając się nie wysunąć zbyt śmiałych stwierdzeń i jednocześnie też umknęła tak jasnej jednoznaczności. Wyprostowane plecy, dumnie uniesiona głowa – teraz przez chwilę zagnieździła się w niej słodka pewność, że nie utonęła jeszcze w tak zawiłej sytuacji. Wciąż otaczała go uśmiechem. Wcale nie tylko dlatego, że tak właśnie być powinno. Przecież pamiętała dobrze, jak przyjemne okazało się tamto spotkanie. I że uczyniła go powiernikiem swojej małej tajemnicy. Cichy głos podpowiadał, że może będzie mogła opowiedzieć mu o kolejnej.
Kusiło ją, aby wysunąć pytanie, aby przejąć ten dialog, ale chyba nie było to dzisiaj jej rolą. Jeszcze nie teraz.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Salon główny A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Salon główny [odnośnik]19.07.19 13:07
Zdenerwowanie Isabelli mogło mieć wiele powodów. Począwszy od tego, że zaraz miała powiedzieć lordowi Rosierowi „tak”, które nie było jej decyzją. Morgana zaaranżowała wszystko, więc biedna młoda dama musiała słuchać tego, co nakazała jej nestorka rodu Selwyn. Drugi powód mógł być taki, że niekoniecznie w roli swojego męża widziała Mathieu Rosiera, bo choć szlachetnie urodzony był bardzo specyficzny i nieprzystępny. W zasadzie powodów mogła być niezliczona ilość… Choć jej tłumaczenie, iż była przejęta jego wizytą było istotnie wspaniałym wybrnięciem z sytuacji. Nie odpowiedziała, wprost, co nie umknęło jego uwadze, jednak nadal jej drobne palce szukały dla siebie zajęcia, aby ukryć zestresowanie całą sytuacją. Naturalny odruch, nad którym nie mogła zapanować. Kobiety trudniej ukrywały emocje. Mathieu był niewzruszony niczym skała, prezentując maskę obojętności w pełnej krasie. To nie do końca prawda, on zwyczajnie nie lubił wystawiać emocji na pierwszy plan.
Dlatego zdecydował się na drobny krok. Wyciągnął dłoń i ujął szczupłe palce Isabelli w swoje, nachylając się w jej kierunku. Przez chwilę spoglądał na ich złączna palce, zamyślając się. Niebawem Isabella Selwyn miała zostać jego żoną, przenieść się do Chateau Rose i pełnić rolę lady Rosier. To od Mathieu i Tristana zależało przedłużenie rodu. Jego bratanek przyszedł na świat kilka dni temu, a tylko w jego rękach zależało, jak daleko sięgną gałęzie róży.
- Nie musisz się obawiać, Lady. – powiedział spokojnym tonem, przesuwając spojrzenie czekoladowych tęczówek na jej jasne oczy. – Nie chowam urazy z powodu tamtych wydarzeń, nie mam ku temu powodów. Zaintrygowałaś mnie swą osobą, Lady. – dodał, równie spokojnie. Mathieu rzeczywiście zainteresował się nią i zaczął rozważać, jako jedną z wielu propozycji. Miał możliwość wyboru, Tristan mu ją ofiarował, jednak sytuacja uległa zmianie, a oni potrzebowali siły, którą wzmóc mogło małżeństwo. Ród Selwyn był wspaniałym rodem, który wrócił na arenę polityczną po śmiałych posunięciach Morgany. Na niczym bardziej mu nie zależało, jak na dobru własnego rodu. Każdy szlachetnie urodzony kierował się priorytetami w odpowiedni dla siebie sposób.
- Twoje niebywałe piękno jest zachwycające. Długo rozmyślałem o naszym przypadkowym spotkaniu. W pozytywnym znaczeniu, oczywiście. Jesteś wyjątkowa, Isabello. Na swej drodze nie spotkałem wcześniej tak urzekającej damy, która tak bardzo zapadłaby mi w pamięć. – szepnął cicho. Isabella naprawdę była wyjątkowa. Odróżniała się na tle innych, młodych dam, z którymi miał do czynienia. To właśnie ta jej wyjątkowość sprawiła, że zaczął poważnie rozważać o wyborze właśnie jej. Nie chciał damy, która będzie lalką, zabawką, stojącą u jego boku jak wytresowany piesek, robiąca to, co jej każe. Nie chciał kobiety, która przez lata była szkolona do swego zadania i wypełnia je tak, jak należy. Owszem, nie oczekiwał buntów, krzyków i problemów, jednak, choć drobnego urozmaicenia, małych zmian, zaskoczenia. Isabella to właśnie uczyniła, zaskoczyła go w kawiarni, prezentując się całkiem poprawnie, choć daleko było temu od wyimaginowanego ideału prawdziwej damy. Niemniej jednak, było w niej coś, co sprawiło, że Rosier chciał ją poznać bardziej.
Przesunął kciukiem po jej dłoni, tak delikatnej i uroczej, miękka skóra pieściła jego dłoń. To chyba odpowiedni moment, aby przejść do rzeczy. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wielki trud sprawiało mu wypowiadanie tych wszystkich słów. Prawienie komplementów to jedno, ale tym razem przemawiała przez niego szczerość, co było dość zaskakujące. Podniósł się, nie puszczając jej dłoni, delikatnym gestem nakłaniając do wstania z wygodnego fotela. Ogień był bliski jej sercu, a tym małym krokiem zbliżyli się w stronę płonącego ognia w kominku. Stanął naprzeciw niej, dość blisko, jednak nie przekraczając wyuczonych granic.
- Wtedy w kawiarni wywołałaś uśmiech na mej twarzy, a Twój płomień… zachęcił do poznania Cię. Chciałbym dbać o to, by nie zgasł… Dlatego właśnie, Lady Selwyn, chciałbym, byś uczyniła mi ten zaszczyt i została moją żoną. – wypowiedział cicho, patrząc jej prosto w oczy. W jego dłoni znalazło się ozdobne pudełeczko, które przygotował chwilę wcześniej. Teraz pozostało mu jedynie czekać, aż Isabella Selwyn powie tak.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Salon główny [odnośnik]19.07.19 20:28
Obydwoje w jednej chwili popatrzyli w to samo miejsce. Na ich połączone dłonie w dotyku tak niespodziewanym i dziwnie miłym. Zupełnie jakby Mat rzucił na nią zaklęcie i podjął próbę przełamywania tej nienazwanej bariery. Wstydziła się tego, że nie umiała zapanować nad drgnięciami własnych palców, że tak jawnie się zdradzała. Przecież była Selwynem, bez trudu wkładała różne maski, wciągała rozmówcę w tajemniczą grę i przeistaczała życie w scenkę prawie teatralną, naszpikowaną silnymi, ale kontrolowanymi w pełni emocjami. To nie powinno się wydarzyć. Okazała się słaba w chwili, gdy najbardziej na świecie pragnęła tej niezgłębionej neutralności, tej postawy tajemniczej i niepozwalającej drugiej osobie na tak łatwe rozszyfrowanie myśli. Uległa temu uderzeniu. Uległa jemu. Mathieu obejmował jej dłoń,  a jej palce odpowiadały, próbując delikatnie, niespiesznie przesunąć się po jego skórze. Gdy odważyła się znów na niego spojrzeć, był tak blisko. Czuła zapach, który nie należał do żadnego skrawka Beaulieu, należał do niego. Nieznajomy i kuszący, niosący przysięgę równie niepewną jak obiecującą. Mnóstwo słów chciała teraz powiedzieć, mnóstwo pytań zadać, a jeszcze mocniej zapragnęła, aby podarował jej niewiarygodne poczucie bezpieczeństwa, żeby pozwolił uwierzyć, że nie są jedynie pionkami w czyjejś grze. Że te splecione dłonie niosą znaczenie. Wiedziała, że był dzielny i odważny, opiekował się smokami, więc nie mógł okazać się kolejnym nudnym lordem, który zadeptałby jej stopy w tańcu i nie umiałby zrozumieć igrających w niej płomieni. Wiedziała to, chociaż Mathieu wciąż wydawał się obcy. Jego bliskość nie przynosiła jednak chłodu, swym spojrzeniem rozlewał przyjemne ciepło po jej sercu. Poza tym ciepłem było jednak zbyt wiele niepewności, aby mogła prawdziwie się nim rozkoszować.
Przyjmowała jego kolejne słowa. Brzmiały dobrze, kreowały rzeczywistość tak, jak sama pragnęłaby ją widzieć. Choć uciekała jak najdalej od płaskich salonowych dialogów, to jednak sama przed chwilą zaczęła się w ten sposób bronić. Przed nim czy przed tradycjami? Wprawiona w aktorskie sztuczki, wykorzystała własne milczenie, by móc wyłapać, jak wiele szczerości chowało się w jego zdaniach. Obawiała się jej tam nie odnaleźć. Przecież nie mógł niczego innego powiedzieć, bo wisiały na nad nim rozgromione żądania krewnych. Ich rodziny szukały interesujących kontaktów, łapały się dobrych powiązań. Jednak to Rosierowie byli tymi, którzy w obecnej sytuacji mogli wybierać. Pozwoliła sobie więc pomyśleć, że Mathieu ją wybrał, chociaż objawiła przed nim swoją dość energiczną naturę. Jaka szkoda, że w obecnej chwili nie potrafiła jej w sobie odnaleźć. Gdzieś tylko błądziła pulsującymi mocno w niej myślami. Serce łomotało okrutnie w piersi i miała nadzieję, że chociaż tego nie zdołał odkryć. Już nie umiała ocenić, czy chodziło o niego czy o sytuację. A może to jedno i drugie?
Posłusznie powstała za jego gestem i uniosła oczy ku jego twarzy. Był wyższy, większy, jego szlachetnego pochodzenia nie można było w żaden sposób pominąć. Zresztą odkryła to niemal natychmiast, kiedy się poznali. Nie wiedziała nic jednak o jego duszy. Znała tylko strzępki różanej historii i smocze ścieżki, jakimi tamtego dnia poprowadziła ją Melisande. Nie znała pasji tego lorda, nie znała namiętności rozpraszających jego aurę. Chyba jednak nieco mocniej ścisnęła jego dłoń, kiedy znów zaczął mówić. Kiedy poprosił, gdy wyraził swoje pragnienie zaopiekowania się nią. Nie wydało się jej ono tak suche i gorzkie, nie brzmiało jak wyrafinowane kłamstwo rodem ze szkoły lady Morgany. To był chyba on. Chociaż nie musiał tego chcieć, chociaż niekoniecznie tak sobie to wyobrażał, chociaż… Chyba zgubiła oddech, ale na szczęście nigdzie nie umykała spłoszonym spojrzeniem. Została przy nim.
Lordzie Rosier – powiedziała miękko, z czającą się sympatią w głosie, może nawet trochę radośnie. – Nie wiem, czy wiesz, ale ten ogień jest zaraźliwy – mówiła dalej, przy okazji chyba ucząc się na nowo oddychać. – Z pewnością nie przygaśnie, jeśli będziesz go wzniecał razem ze mną – zdradziła. Dziewczęce oczy odsłaniały przed nim mocny błysk. Zupełnie jakby odtąd żadne z nich nie miało się już bać. – Nie mogłabym tobie odmówić, Mathieu. Chciałabym uczynić cię moją nadzieją i stać się nią dla ciebie – kontynuowała, czując prawdę w sklejanych dość powoli słówkach. Spodziewała się, że teraz lord bez przeszkód umieści różany klejnot na jej palcu. Że oznaczy ją jako swoją. Sobie obiecaną i przeznaczoną.
Swoją Isabellą.
Jeśli pozwolisz.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Salon główny A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Salon główny [odnośnik]20.07.19 9:38
Mathieu potrafił dobrze kłamać, choć sam wolał to nazywać wygodnym kreowaniem prawdy. Tym razem jednak oszczędzał się w korzystaniu z tej umiejętności, co prawda urozmaicał nieco fakty, jednakże nie można było powiedzieć, że słowa padające z jego ust były nieszczere. Isabella w rzeczy samej była wyjątkową kobietą, posiadającą niebywałe zdolności, do tego była piękna, przez wielu zapewne nazywana idealną. Problem polegał na tym, że Mathieu nie był jak wielu innych, o wiele bardziej powściągliwie podchodził do kwestii emocjonalnych, ograniczając się do wymaganego minimum. Isabella nie będzie miała z nim łatwo. Odbiegał od wyimaginowanego obrazu męża, którego kreowały księgi i historie, znacznie różnił się od nich głównie charakterem. Będzie musiała przejść ciężką drogę, zanim uda się do niego dotrzeć. Spoglądając na to, w jaki sposób się zachowywała, jak ten ogień w niej płonął… Z pewnością podoła zadaniu, choć mogło być to długo terminowe.
Jego duszę ciężko było ujrzeć, skrywał ją skrzętnie pod niezliczoną ilością masek. Teraz również nałożył jedną z nich, w przeciwieństwie do Isabelli, która zdawała się być naturalniejsza niż wcześniej. Być może to złudzenie, może Morgana nauczyła ją swych sztuczek, a jasnowłosa Lady wykorzystywała je przeciwko niemu? Nie znał jej tak samo, jak ona nie znała jego, a przecież właśnie zgodziła się przyjąć jego oświadczyny i zostać w przyszłości jego żoną. Dwoje kompletnie obcych sobie ludzi, którzy mieli związać się pięknym węzłem małżeńskim.
Ubrała to w nietypowe słowa, tak samo jak niezwykła była. Nie spodziewał się sztampowej odpowiedzi, suchej i pozbawionej emocji. Isabella chciała wejść w to całą swoją osobą, dając mu wszystko, czego tylko może potrzebować. Emocje nie miały znaczenia, chciała dzielić się z nim swoim ogniem, wzniecać go i podążać drogą u jego boku. Nie oczekiwał niczego więcej, tak samo jak nie oczekiwała tego Morgana czy Tristan. Oboje spełnili w tym momencie swój obowiązek wobec rodów, składając cichą obietnicą przy ogniu kominka. Mathieu wiedział, że dla Selwynów ogień miał ogromne znaczenie.
Najpierw nałożył na jej palec wspaniały pierścień, wykonany specjalnie dla niej, na zamówienie. Delikatne róże otaczające czerwony kryształ. Rosier nie znał się na biżuterii, ale ten wzór był bliski jego sercu. Miał symbolizować dwa łączące się rody. Symbolika zawsze była dla niego ważną częścią egzystencji. Miał nadzieję, że przypadnie Isabelli do gustu i uzna to za piękny podarunek. Obyło się bez klękania i całej szopki związanej z zaręczynami, co sprawiło, że humor Mathieu od razu się poprawił. Owszem, najpewniej Isabella powiedziała to z rozkazu Morgany, czy w innych okolicznościach też chciałaby zostać jego żoną? Nachylił się w jej stronę, skoro już była mu obiecana mógł pokusić się o bardziej śmiały gest. Delikatnie pocałował jej policz ech, a do ucha wyszeptał ciche słowa.
- Cieszę się. – odsunął się od pięknej Isabelli z delikatnym uśmiechem na ustach. To powinno być dla niej wystarczające, aby mogła poznać jego podejście do całej sprawy. Cała ta sztuczność, wywołana obawą obserwacji przez Morganę, ach… Przecież ustalił z nestorką, że da im prywatność, niemniej jednak, wiedział jak niesłowna w tej kwestii będzie, musiała przecież wiedzieć czy wszystko poszło pomyślnie.
- Chciałbym Cię zaprosić na kolację do Château Rose. – powiedział po chwili, zwiększając dystans pomiędzy nimi. – Będzie mi niezmiernie przyjemnie, jeśli wyrazisz zgodę i pojawisz się jutro w naszych progach. – dodał, unosząc delikatnie kącik ust ku górze. Teraz wszystko powinno pójść już prościej, skoro była jego narzeczoną nie musiał czuć się ograniczony.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Salon główny [odnośnik]21.07.19 0:02
Wsuwający się na jej palec różany pierścień był przyrzeczeniem. Odtąd droga płomienia i droga smoka miały się do siebie zbliżyć. Czy jednak te dwa symbole nie były jednością? Z tą myslą spojrzała głęboko w oczy swojego narzeczonego, przystojnego rycerza, który przybył tutaj specjalnie dla niej, aby obiecać jej siebie. Tym mocniej jej spojrzenie próbowało sięgnąć jego duszy. Ozdoba zakwitła na jej delikatnej dłoni. Odtąd miała rozkwitać jako róża, choć nie były to jeszcze oficjalne akty formalnej bliskości. To symbol dość chłodny, ale urosnąć miał z biegiem tygodni do czegoś znacznie silniejszego. Mathieu był zagadką, którą pragnęła zgłębić. Wydawał się tak spokojny i rozsądny, nie unosił się emocjami i nie pozwolił, aby pomyślała, że przyjmuje ją niechętnie, niezgodnie z wolą swego serca. Wiedziała jednak, że niewiele w tym wszystkim jego. Godziła się na taką postawę, ponieważ sama również próbowała uczynić niemal wszystko, aby odsłonić przed nim jedynie taką Isabellę, jakiej mógłby oczekiwać.
Poczuła jednak dość wyraźny efekt pierwszego dotyku jego ust na swojej twarzy. Zupełnie jakby odczyniał urok, jakby próbował oderwać maskę od żywego płomienia. Przymknęła mimowolnie oczy, a z jej ust uciekło ciche westchnienie. Próbowała złapać chwilę ulatującą niepoprawnie szybko. Niewiele wiedziała o cielesności, każdą pieszczotę ujmowała jako akt piękny i wyjątkowy. Chociaż ktoś wcześniej zdołał skraść jej ustom niewinność, to jednak wciąż czuła się tak niepewna, nieoswojona. Rosier mógł okazać się tym, który pokaże jej te tajemnice. Gdy znów uniosła powieki, jej spojrzenie zdradzało, że nie pragnęła, aby się tak wyraźne odsuwał. To nie czas i miejsce na tego typu pieszczoty, ale przecież jeśli do kogokolwiek miałaby teraz kierować swe pragnienia, to byłby to właśnie on. Jednak odwróciła spojrzenie chyba zawstydzona błyskiem, który zaistniał w jej własnych oczach z chwilą, kiedy dotknął wargami jej policzka. Obejmująca jego palce dłoń ponownie zbyt wyraźnie się zacisnęła. Lord zgodnie z obyczajem nie przekraczał granicy i nie robił nic niestosownego. Wręcz przeciwnie – swym zachowaniem ukazywał, że można było mu zaufać. To tylko skryte w Belli namiętności postanowiły tak nieoczekiwanie dać o sobie znać.
– Z największą przyjemnością. Ale tylko jeśli obiecasz pokazać mi pałac – powiedziała wreszcie, wciąż nie godząc się, aby puścił jej dłoń. Klejnot błyszczał na niej dumnie, ale Isa nie patrzyła na niego, nie zachwycała się niewątpliwym pięknem biżuterii. Zależało jej na opiece jego spojrzenia. – Tak wiele chciałabym się o tobie dowiedzieć, o twoim domu i o smokach… – wypowiedziała znów z tą tajemniczą nostalgią. Odruchowo uniosła dłoń, jakby chciała zbliżyć ją do niego, ale niemal natychmiast pozwoliła jej opaść. Nie chciała, aby oko Morgany ujrzało jej niestosowne zachowanie. Nestorka była wszak gotowa do zrzucenia na nią jakiegokolwiek niepowodzenia tej akcji. – Czy będziesz już wracał? A może zechcesz zostać jeszcze przez chwilę? – zaczęła pytać, chcąc szybko odsunąć jego myśli od tamtego gestu. Wyobrażała sobie, że pewnie planował po oświadczynach wrócić do swej rezydencji. Liczyła jednak na to, że będą mogli choćby przez chwilę porozmawiać. W jej spojrzeniu nie mógł odnaleźć skrawka niechęci. W dodatku chyba nawet przestała się bać i przyjmowała swój los ze spokojem. Skoro pragnął ujrzeć ją w swoich progach tak szybko, to może jednak z jego oświadczeń można było wydobyć więcej prawdy, niż mogłaby się spodziewać.
Wciąż mieli ograniczenia. To połączenie nie kończyło się romantycznym pocałunkiem, to nie była dziewiętnastowieczna powieść angielskich pisarek. Świat czarodziejów różnił się od mugolskich rozmarzonych miłostek. Jednak Bella mogła być bohaterką wyjętą prosto z jednej takiej opowieści. Chciała, aby Mathieu nie był jedynie pięknym obrazkiem. Dziś jeszcze nie znała mroków czających się na dnie jego duszy, ale jutro… Jutro mógł okazać się bardziej zaskakujący, niż ten dzielny lord, którego podglądała nieśmiało w swoich własnych, sennych ilustracjach. Jej cicha nadzieja. Miała nadzieję, że wyraz aprobaty dla jej słów mógł oznaczać zgodę, że naprawdę mógł się stać kimś, kto był również dla niej, że nie tylko ona istniała dla niego.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Salon główny A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Salon główny [odnośnik]21.07.19 20:43
Stało się. Isabella Selwyn została mu obiecana przez Morganę i przyjęła jego oświadczyny, akceptując swoje przeznaczenie. Za kilka miesięcy oficjalnie zostanie jego żoną i rozpoczną wspólną historię. Jego osobiste odczucia w tej kwestii pozostaną zagadką i tajemnicą jeszcze przez długi czas, niemniej jednak przyjmował swoje przeznaczenie, akceptował je i rozumiał decyzje Tristana. Musieli zadbać o przyszłość rodu, a jakżeby mieli postąpić inaczej, jak nie przez sojusze zawarte małżeństwem. Isabella była odpowiednią kandydatką, pasującą do niego. Będzie musiał pogłębić tą relację, poznać jej postawę, odczucia i przede wszystkim ukierunkować na odpowiednie działanie. On sam był skomplikowaną personą, nie musiała jednak znać jego tajemnic, wystarczające było jej posłuszeństwo i postępowanie zgodnie z wymaganiami męża. Musiał zadbać o dobre imię rodu, a ona stanie się jego częścią, więc ta troska będzie i jej zadaniem.
Uniósł lekko brew ku górze, stawiała warunki, ciekawe. Świadczyło to jedynie o tym, że nie będzie prostą drogą utemperowanie jej i ustawienie pod pewne wymagania. Nie miał jednak pretensje, to nie było zbyt przesadne, miała prawo poznać miejsce, do którego przeniesie się za kilka miesięcy i będzie w nim żyć, wychowywać dzieci i dbać o męża.
- Oczywiście pokażę Ci pałac, wszak zamieszkasz tam ze mną już niebawem. – odparł, uśmiechając się kącikiem ust. Miała do tego prawo, a on tego nie negował. Powinna mieć świadomość co kierowało Mathieu przy podejmowaniu decyzji, a to był jeden z powodów. Miała zostać jego żoną, to oczywiste, że chciała go poznać, chciała wiedzieć jak najwięcej. Jeśli się poznają przed ślubem nie będzie wychodziła za zupełnie obcego mężczyznę. – Możesz pytać o co tylko zechcesz, moja droga. – dodał przesuwając wzrok z jej fascynujących tęczówek na ogień. Poprowadził ją znów w kierunku miejsc do siedzenia, na których usiadł, dość blisko niej. Tym razem nie wybrał oddzielnych foteli, a wspólną kanapę. Isabella nie miała ochoty puszczać jego dłoni, a on nie protestował. Oznaczało to, że chciała być blisko niego i gotowa była oddać mu wszystko.
- Zostanę jeszcze, jeśli tylko chcesz. – odparł, a wiedział doskonale, że Isabella właśnie tego chciał. Nie pytałaby, ani nie proponowała jeszcze kilku chwil spędzonych razem. Skoro już formalności zostały dopełnione, mieli chwilę dla siebie, mogli spędzić ze sobą kilka chwil. – Zostanę pod warunkiem, że opowiesz mi coś o sobie, o swoich marzeniach, zdolnościach, bo niewątpliwie jesteś niesamowicie uzdolniona. – dodał, uśmiechając się cwanie. Odbił piłeczkę, zastosował jej taktykę, skoro ona stawiała warunki, on też zamierzał. Mathieu zawsze wykorzystywał swoje wrodzone zdolności, aby uzyskać to, czego pragnął. Pytanie czy Isabella okaże się na tyle umiejętna, aby obejść jego sposoby działania i dotrzeć głębiej.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Salon główny [odnośnik]22.07.19 0:37
Gdy się uśmiechał, nie widziała surowości. Wydawał się zadowolony, pogodny i nie czuła żadnej niechęci wobec swojej osoby. Skrycie fantazjowała, aby pragnął jej mocno, tak naprawdę i wcale nie dlatego, że ktoś mu ją pokazał palcem. Zbyt wcześnie jednak na takie uczucia, wiedziała to. Wyobrażała sobie jednak, że któregoś dnia im się one przytrafią i nie będą jedynie skokiem jej silnych emocji. Dziś nie wiedziała jeszcze, jakie są jej własne myśli i tego samego nie śmiała oczekiwać od niego. Podobało mu się to, co widział, odpowiadał na uśmiech swoim uśmiechem i tak przenikali się nimi bez uczucia wstrętu. Przez chwilę było po prostu dobrze, powoli gasło biegnące bez oddechu dziewczęce serce. Próbowała zapamiętać dotyk jego palców, próbowała utrwalić spojrzenie i zapachy. Wiedziała, że jutro znów mieli się zobaczyć, ale skrycie marzyła, aby poczuć tęsknotę. Wtedy będzie mogła jej zaufać, będzie mogła w nich uwierzyć. Chciała, aby był z niej dumny, aby poszukiwał w tłumie jej spojrzenia, aby sięgał po jej dłoń. Tak właśnie robią narzeczeni, prawda? Nie miała doświadczenia, kierowała się jedynie długo nuconymi przed snem fantazjami, o których komukolwiek wstydziła się powiedzieć. Spoglądała na ich relację zupełnie inaczej niż on, nie próbowała go szufladkować, nie próbowała rzucać spojrzeń zbyt oceniających. Nie myślała jeszcze o dalekiej przeszłości. Podobała jej się moc tej chwili i spodobał jej się on, sam w sobie. Może gdyby potrafiła czytać w myślach poczułaby lęk i niezrozumienie. Dziś jednak nie czuła niczego poza nieco niewinnym dreszczem podniecenia. Wszak stała się czyjąś narzeczoną. Narzeczoną Mathieu.
Tę obcość między nimi mogły zniwelować pełne rozmów spotkania. Liczyła, że w natłoku obowiązków zechce znaleźć dla niej czas, podarować zimowe spacery, razem z nią udać się do opery i odsłonić przed nią tajemnice różanej twierdzy. Wydawał się taki gotowy, choć trochę sztywny. Nie spodziewała się usłyszeć już o tym, że to będzie jej dom. Czy jednak mogła to przyjąć jako oznakę tego, że tak bardzo już dziś chciał, aby się tam przy nim znalazła? Nic o sobie nie wiedzieli. Wiele pytań kręciło rodziło się między jej myślami. Gdy siedzieli razem na eleganckiej sofie, znów mimowolnie gładziła jego dłoń, jakby wciąż próbowała się przekonać, że to się wydarzyło. Będzie lady Rosier, zamieszka w smoczej dolinie pośród rozkwitających, pięknych róż. Wyobrażenie jego pałacu wybuchało w jej bujnej wyobraźni, wydało się miejscem tak romantycznym i czarującym. Chciała tam być.
Zaśmiała się cichutko, kiedy podkreślił ten warunek. Miała ochotę wygarnąć mu, że przecież obiecał zostać, bo ona tego zapragnęła, a nie pod warunkiem. Nie potraktowała jednak tego w ten sposób. Cieszyła się, że interesował się jej osobą. W blasku kominka mogli obdzierać swoje dusze z kolejnych tajemnic.
– Pasjonuję się sztuką uzdrawiania, mój lordzie – wyjaśniła otwarcie i dość śmiało. Być może nie było to coś, co mogło wzbudzić jego zadowolenie. Niektórzy szlachetnie urodzeni reagowali wzburzeniem na wieść, że dama poświęca swe piękno i energię dla czegoś takiego. Miała nadzieję, że Mathieu nie był jednym z nich. Przecież widziała jego zaangażowane mocno zawodowo siostry. Wydało jej się naturalne, że nie będzie to dla niego czymś wielce nieprawdopodobnym. – Pielęgnuję także rośliny, uwielbiam ogrody, czasem także przygotowuję mikstury – mówiła powoli, choć z cieniem radości. Wciąż towarzyszył jej ten stan euforii. Nie wiedziała, co oznaczało bycie narzeczoną Mathieu Rosiera, ale przecież to tylko zależało od nich samych. Tak bardzo chciała go nie zawodzić. – A jaki jest twój sekret? Zechcesz mi go objawić? – spytała zaintrygowana. Z pewnością nie chodziło jej teraz o jego zainteresowania, ale o sekret. Taki prawdziwy. Taki tylko dla niej. Chciała, aby pozwolił jej dzisiaj zasnąć z myślą, że dowiedziała się o nim czegoś wyjątkowego. Na mnóstwo innych pytań przyjdzie jeszcze czas.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Salon główny A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Salon główny [odnośnik]26.07.19 11:22
Zachowania wobec Isabelli wymagało od niego wychowanie i szlachecka etykieta. Był stosowny, odpowiednio podchodził do spotkania z nią, nie nadużywał swojej pozycji, ani tym bardziej nie prowadził wyrachowanej gry. Odpowiedź uśmiechem na uśmiech powinna być naturalnym odruchem, u niego było to jednak wyuczone zachowanie, wymagane i odpowiednio przygotowane. Prawdę mówiły jedynie jego oczy, które były podobno zwierciadłem duszy. Rosier na pewno takową posiadał, choć wypierał się tego faktu w każdym momencie swego życia. Był zamknięty w sobie, tajemniczy, bardzo niedostępny. Wszelkie pytania dotyczące jego prywatnych kwestii były dla niego niewygodne, nie przepadał za mówieniem o sobie. Wolał być sekretem, tajemnicą trudną do rozszyfrowania niż podawać się na tacy. Isabella będzie musiała włożyć sporo wysiłku w rozszyfrowanie jego i przede wszystkim, jego intencji.
Pasjonowała się sztuką uzdrawiania – czymś co całkowicie go nie interesowało i nie miał o tym zielonego pojęcia. Świetnie, będzie miał u boku kogoś, kto w razie niepowodzenia będzie mógł mu pomóc. Nie będzie musiał męczyć biednego, przepracowanego lorda Shafiqa, miał tylko nadzieję, że Isabella ma dobrze rozwinięte umiejętnośći w tej kwestii. Wolał nie skończyć bez ręki czy… uszkodzony w inny sposób. Pasjonowały ją też rośliny, uwielbiała ogrody… Chateau powinno jej się spodobać, piękno róż było tam niesamowicie urzekające. Damy rodu Rosier pielęgnowały je osobiście, ten cudowny kwiat był dla nich zbyt ważny, aby zlecać to skrzatom domowym czy służbie. To symbol, coś najważniejszego.
- Jeśli lubisz ogrody i rośliny z pewnością urzekną Cię ogrody Chataeu, są wyjątkowe. – odparł na jej słowa, uśmiechając się lekko. W wolnych chwilach spędzał czas pośród róż, które tak niezwykle wyglądały w pałacowym ogrodzie. Ich zapach kojarzył mu się niezwykle przyjemnie, kojarzył mu się z domem i czymś wspaniałym. Później padło pytanie… Mathieu spojrzał na nią, uśmiechając się tajemniczo. Wyjawienie sekretów nie było najlepszym pomysłem, biorąc pod uwagę fakt, iż nie przepadał za tym mówić. Miał ich całkiem sporo, począwszy od bycia Rycerzem, skończywszy na innych, mniej lub bardziej brudnych sekretach. O tym jednak nie wolno było mówić, a pewne przysięgi były wiążące. Zaczął się zastanawiać, przesuwając spojrzenie na ogień w kominku. Nie spodziewał się tego pytania i nie miał przygotowanej nań odpowiedzi. Zaskoczyła go, ale tego powinien być świadom, że nikt bardziej go nie zaskoczy niż Isabella Selwyn.
- Mojego sekretu nie da się powiedzieć słowami. – szepnął cicho, wracając spojrzeniem do jej tęczówek. Tak, postanowił wybrnąć z tej sytuacji w pokrętny sposób, nie chciał odpowiadać na to pytanie. – Jutro, gdy odwiedzisz mnie w Chateau, pokażę Ci go… – dodał, uśmiechając się subtelnie. Nie przepadał za mówieniem o sobie, a o swoich tajemnicach już w ogóle. Grał na czas, więc do jutrzejszego wieczora miał go na tyle, aby wymyślić coś niezwykłego. Co może zostać uznane za tajemnicę. – Opowiedz mi coś jeszcze, moja droga. Twój głos brzmi niezwykle pięknie. Lubię go słuchać. – mruknął cicho. Kobiety były mistrzyniami rozmawiania, więc nie wątpił w to, że Isabella podoła temu zadaniu.





Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Salon główny [odnośnik]26.07.19 23:25
Wierzyła, że w którymś momencie uciekną od czystych konwenansów i będą mogli zdjąć te tak teatralne maski, którymi teraz przysłaniali swą prawdziwą mimikę, ten szczery odgłos duszy. Zbyt wcześnie, aby o cokolwiek móc podejrzewać młodego lorda, ale Bella wiedziała już, że nie był żadnym podstarzałym gburem, że nie reagował dobitną niechęcią, nie manifestował chłodu swej duszy, o ile takowy miał, bo tego również wciąż nie wiedziała. Chociaż uśmiechy mieszały się we wspólnej pogodności, to jednak zbyt wyraźnie widziała, jak próbował omijać pewne tematy, jak tonął wręcz w komplementach, nie dając jej żadnej na tyle pełnej emocji, by mogła jej zaufać. Spodziewała się poznać Mathieu Rosiera, ale nie będzie to nic, co nastanie szybko i gwałtownie. Jej niecierpliwość wykrzywiała niewidzialne spojrzenie duszy, a jednocześnie też sama nie chciała, aby mógł porozbierać ją z masek zbyt gwałtownie i szybko. Dziś wydawał się kawalerem przykładnym, dostojnym i zaintrygowanym jej postacią, ale obawiała się, że wrażenie tak miłe nie może być szczere. Mimo to próbowała za wszelką cenę nacieszyć się przyjemną chwilą u jego boku, przerwanie tego mogłoby doprowadzić do dramatu, którego żadne z nich nie potrzebowało. Tego wieczoru wystarczyło jej kilka tych misternych obietnic i delikatna pieszczota dłoni. Zresztą niczego innego nie potrafiłaby mu podarować. Z minuty na minutę uspokajała się, a mroki niepewności umykały spłoszone światłem kominka odbijającym się w ciemnych oczach narzeczonego. Takiego Mata przyrzekła sobie zapamiętać, o takim chciała dzisiaj śnić. Nie jednak w tragedii takiej, jak niedawny koszmar, pomazany obraz konającego ukochanego. Na jego wspomnienie mimowolnie uciekła spojrzeniem, chociaż wróciła, kiedy zaczął mówić.
– Gdy zbliży się wiosenny wiatr, z radością zgubię się pośród rozkwitających ścieżek – wymówiła z pewną pieszczotą. Rzadko kiedy jej słowa raziły obojętnością, jeszcze jednak rzadziej niechęciom. Zauważyła, że wielokrotnie nawiązywał do swego domu, ogrodów i pięknego pałacu. Zamek musiał być wyjątkowo mu bliski. Jednak czuła w tym nieustanne podkreślanie jej przyszłości, zamieszkania u jego boku. Dziś nie był to jej dom, dziś jeszcze nie umiała oswoić się z myślą, że któregoś dnia zabierze ją z Beaulieu i zaprosi do swych komnat. Bella czuła jednak dumę, gdy po raz kolejny wspomniał o jutrzejszym spotkaniu. Zdradzał pragnienie zobaczenia jej ponownie pomiędzy chwilą rozłąki, która miała być zaledwie muśnięciem czasu. Chociaż nie podobało jej się to, że tak cwanie omijał pytanie. To nie ten jeden raz. Wcześniej tak bardzo poszukiwała pochwały lub niechęci wobec jej pasji uzdrowicielskich, ale nie odnalazła żadnego śladu. Subtelnie próbowała zwabić go w niewinną pułapkę, by poznać poglądy, rozdmuchać skrawek tajemnicy, ale jej sztuczka nie sprawdziła się. Obiecała sobie, że któregoś dnia atmosfera miedzy nimi stanie się lekka i przyjacielska – co najmniej – a dzięki temu znikną granice, które nie pozwalają porozmawiać szczerze.
– Bardzo na to liczę, Mathieu  – szepnęła. Cichość głosu wydała się Isabelli nagle tak intymna. Nikt nie mógł ich usłyszeć, to były drobne słowa wyłącznie dla jego uszu. Nie była pewna, co mógł jej pokazać, co takiego ukrywał w Chateau, ale spodziewała się, że ta tajemnica mogłaby rozpuścić jej serce, pokazać Rosiera w odsłonie, której nie mogłaby się spodziewać. Pozostawał niewiadomą. Stłumiła pokusę dopytywania, by nie pomyślał o niej jak o gadatliwej, ciekawskiej pannicy. Nie chciała również zawieść rodziny, skazać się na pogardę niezadowolonej Morgany. Dziś zapomniała o sobie samej. Tylko czy na pewno?
Wystarczyła jej ta chwila. Już wiedziała, że nie należał do zbyt wylewnych i nie miała prawa tego zmieniać. Z radością jednak przyjęła kolejne pytania, wyraźny świat zainteresowania, które nie gasło. Rozpoczęła więc długą opowieść, choć brakowało w niej elementów budzących jego niepokój. Z rozwagą dobierała każdy wątek, chociaż unikanie pewnych skrawków okazało się dość trudne. Długo jeszcze ich głosy przemierzały półmrok saloniku. Nikt nie ośmielił się im przerwać, chociaż noc owijała senne ramiona wokół pałacu. Lord jednak trwał, póki pora nie stała się zbyt niepoprawna. Gdy odszedł, zbyt mocno poplątała się w swoich uczuciach i usnęła, choć obiecała wspominać z uczuciem każdą minutę niedawnego spotkania.


zt :shylove:
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Salon główny A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Salon główny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach