Wydarzenia


Ekipa forum
Główny salon
AutorWiadomość
Główny salon [odnośnik]18.09.17 11:37

Główny salon

Główny salon stanowi serce domu - to tu podejmuje się gości, przy akompaniamencie trzaskającego w okazałym kominku drewna. W pomieszczeniu znajdują się miękkie sofy i fotele oraz podnóżki; na ścianach wiszą obrazy, a podłogi zaścielają miękkie dywany. Tu i ówdzie stoi orientalna waza lub grecka rzeźba. Na szczególną uwagę zasługują jednak włoskie, złocone, kryształowe lampy. W pokoju króluje nieodmiennie złoto i czerwień oraz delikatne, jasne kolory. Mimo zdecydowanie bogatego umeblowania główny salon nie przytłacza, stwarzając przyjemne miejsce zarówno do wypoczynku, jak i biznesowych spotkań.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główny salon Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Główny salon [odnośnik]03.05.19 14:26
21 listopada



Za sprawą nieprzyjemnego chłodu tego listopadowego dnia rozbłysły niemal wszystkie kominki w Pałacu Beaulieu. Selwynowie nie przepadali za zimnem, ale widok ognia był im wielce drogi. Na rozlewające się w drzewie iskry spoglądała Lady Isabella, gdy dwórka z wielką starannością zapinała delikatne guziczki na jej bladych plecach. Za oknem wiatr porywał krople w dzikim tańcu, ale żadnej z nich nie wolno było zakraść się do wnętrza dworu. Nie przepadała za tak kapryśną pogodą. W takie dni ogród obserwować mogła jedynie ze swojego balkonu i brakowało jej bliskości roślin.  Liczne wazony i donice wypełnione kwiatami zdobiły komnaty lady, niosąc jej pociechę w tak mgliste popołudnia.
Popatrzyła w lustro, odnajdując w tym odbiciu obraz prawdziwej damy, jaka mogłaby nieść dumę swym rodzicom. Zanurzone w bieli materiały okrywały jej drobne ciało. Koronkowe zdobienia, nitki splecione w kwiecistym wzorze i lekkość. Ze wszystkich barw biel była jej najmilsza, choć z pewnością nie lubiła się pracami w cieplarni. Dziś jednak nie wolno jej było się ubrudzić. Jasne fale włosów spłynęły na jej piersi, część z nich służka zebrała pod osłonę klamry przedstawiającej szlachetną salamandrę. Bella nie przepadała za ciasnymi, surowymi kokami. W tych upięciach dusiły się myśli, nie mogąc wznieść się ponad ziemski chłód. Odrobina swobody i wiatru we włosach była dla niej znacznie przyjemniejsza.
Wkrótce miała swym śpiewem przywitać tajemniczego gościa, o którym ojciec nie mówił zbyt wiele. Wiedziała tylko, że to jakiś wspaniały lord i w dobrym tonie byłoby umilić spotkanie muzyką. Jej głos nie czynił z niej nigdy śpiewaczki wytwornej, ale Bella przykładała dużą wagę do słów pieśni. Melodia lubiła się z magią teatru, a ta była Isabelli bliższa od samego śpiewu. Usłużna Balbina wpięła delikatną kwiecistą broszkę w sztywniejszy materiał sukni, po czym spryskała jej szyję ulubionymi perfumami lady. Przygotowania damy do spotkania nigdy nie były chwilą przemykającą szybko. Trwały czasami naprawdę długo, ale z pewnością każda kobieta, tym bardziej szlachetnie urodzona, chciała czarować swym wdziękiem. Strój, fryzura i każdy z tych detali musiały idealnie ze sobą współistnieć. Wszystkie te czynności pielęgnacyjne kojarzyły jej się niekiedy z rytuałami przemiany. Być może jednak jej wyobraźnia już zbyt wysoko się wzbijała ku chmurom.
Wreszcie zawołano po nią. Brat uprzyjemnił powitanie znakomitą grą na fortepianie, wiedząc nazbyt doskonale, co młodsza lady zechce zaśpiewać. Sztuka, a szczególnie budząca fantazję opowieść, bliska była Selwynom. Doceniali niezwykłość muzyki, malarstwa i teatru. Bella była wielce przejęta, choć nie należała do panien cichych i nieśmiałych. Wreszcie uwolniła głos. Wybrała swą ulubioną pieśń traktującą o dziejach rodu, a przede wszystkim o drogiej jej postaci Wendeliny Dziwacznej, której wizerunek odnaleźć mógł czcigodny gość na malowidle powieszonym za jego plecami. Śpiewając, Isabella spoglądała dyskretnie na zebranych. Matka ściskała w dłoni chustkę, wyglądała na zadowoloną. Młoda Lady jednak znacznie swobodniej czuła się w rozmowie.  Może nawet zbyt swobodnie.
Przysłonięto kotary, na zewnątrz robiło się ciemniej. Buchający z kominka ogień prześlizgiwał się cieniem po drobnej sylwetce.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Główny salon A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Główny salon [odnośnik]05.05.19 16:25
Propozycja wysunięta w jego stronę przez Morganę Selwyn początkowo wydawała mu się zaskakująca. Ostatecznie jednak zdecydował się ją odwiedzić i wysłuchać pełnej propozycji, godząc się na wejście w paszczę lwa: kiedy zaproponowano mu wino, zawahał się, ale ostatecznie przyjął kielich i upił łyk, porzucając uprzedzenia; wiedźma nie byłaby aż tak lekkomyślna, nawet za sprawą kobiecej słabości, by otruć nestora wielkiego rodu pod własnym dachem w przededniu wojny, na dodatek przed momentem dołączając do jego frontu. Mord na jej poprzedniku odbił się echem, choć nikt nie miał dowodów, wiedzieli wszyscy. I większości to nie interesowało, robiła to, co uczynić musiała, by ochronić rodzinę. Ochronić przed głupotą wiodącą prosto w przepaść, ogień Selwynów wreszcie uderzył we właściwym kierunku. Sama dyskusja z Morganą była nie tylko przyjemnym przeżyciem estetycznym oraz intelektualnym, ale pozwoliła mu uświadomić, że ich rodziny naprawdę mogły się do siebie zbliżyć. Że były sobie podobne - ogniem, temperamentem, a poniekąd też pogardą wobec angielskiej skromności. Tylko śledząc historię samej Morgany łatwo było dojść do wniosku, że wpuszczając pod swój dach ich kobietę, wpuszczało się tajfun: ale silny mężczyzna nie miał powodu bać się silnej kobiety. Rosierówny nie były niewinnymi porcelanowymi lalkami bezwiednie poruszanymi taktem starszych. Z takich zresztą nie płynęło nigdy wiele pożytku, łańcuch był tak silny, jak silne było jego najsłabsze ogniwo - a najsłabsze zawsze były kobiety. Isabella i Mathieu mogli stworzyć sojusz, który rozpocznie dla ich rodzin nową ere - porzuci dawne uprzedzenia i wyprowadzi ku sile obie te rodziny, wspólną ścieżką. Rosierowie tracili dawnych przyjaciół, Crouchowie milczeli i nie przynieśli nowin. Cóż, przecież wcale ich nie potrzebował.
Pozostawała kwestia samej Isabelli. Morgana słusznie domyślała się, że chciałby się jej przyjrzeć - choć nestorka Selwynów nie ustawała w wysiłkach w wychwalaniu jej cnót i zalet, obracał się na salonach o kilka lat zbyt długo, by za pewnik biorąc wszystko to, co słyszał. Zapewniła, że spotkanie jest zaaranżowane - toteż gdy tylko z brzdękiem odstawił szklany kielich, wraz z nią udał się do dalszych komnat posiadłości, gdzie śpiew młodej lady całkowicie zaanektował przestrzeń. Nie znał się na muzyce na tyle, by ocenić jej talent, ale teatralne zawzięcie, z jakim chwytała się kolejnych wersów opowiadających o kolejnej wybitnej czarownicy, zdradzał oznaki intelektu, które całkiem dobrze wróżyły na przyszłość. Żadnym sposobem nie można było odmówić jej urody - zachwycała nie tylko głosem, ale i każdym nabieranym w pierś oddechem; była w niej słodycz niewinności, choć nie mógł oprzeć się wrażeniu, że w jej oczach iskrzyła też duma. Bardzo prawdopodobne, że wcale nie będzie jej trudno zatrzeć mylnego wrażenia po swojej krewniaczce, Lucindzie. Nie przerywał pieśni, wsłuchując się w jej melodię jeszcze przed powitaniem zgromadzonych w salonie czarodziejów - Morgana pożegnała go skinięciem głowy i odeszła, nie chcąc zapewne peszyć swoją obecnością bratanicy, w pobliżu wszak wciąż czuwała jej matka. Poniekąd zastanawiało go, jak jego osoba zostanie powitana na dworze pałacu Beaulieu - ale wyglądało na to, że większość rodziny w istocie podążyła za swoją nową przywódczynią. Gdy wersy ucichły, skinął głową w podzięce rodzeństwu, po czym powitał wpierw matkę dziewczyny.
- Lady Selwyn - zwrócił się z szacunkiem do starszej kobiety, bez wątpienia wiedziała, kim był i została wtajemniczona w dyplomatyczne petraktacje, więc pominął zbędne słowa - doskonały występ - pochwalił, zupełnie jakby był on zasługą matki, nie córki: poniekąd tak było, to matki wkładały ogrom wysiłku w wychowaniu swoich córek na odpowiednie i eleganckie młode damy, w dobrym tonie było docenić ich pracę. Skinął głową czarodziejowi, który zasiadł za pianinem, dopiero na końcu ogniskując wzrok na młodej lady - jak na smukłej sarnie odnalezionej w leśnej gęstwinie, odczekawszy, aż zostaną sobie przedstawieni, zupełnie jakby tym samym wybrzmieć miał pierwszy strzał. Miała naprawdę ładne oczy.
- Interesujący dobór repertuaru - podjął, zwracając się już bezpośrednio do Isabelli, badawczo przyglądając się jej twarzy. - Dlaczego wybrałaś akurat tę pieśń, pani?



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Główny salon 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Główny salon [odnośnik]06.05.19 1:19
Potrafiła przeżywać muzykę i przeistaczać słowa pieśni w pełen obrazy. Zdawało jej się, że to przedstawienie nie różniło się od poprzednich. Wędrujące po niej spojrzenia krewnych poszukiwały obrazu dumy, w jej sylwetce próbowały spełnić swe własne nadzieje. Wiedziała o tym i pozwalała im w niej takie ognisko odnaleźć. W tej krótkiej chwili miała rozbłysnąć – stać się sercem tego miejsca i oczarować gościa. Nie stroniła od sabatów i przyjęć, zawsze też poszukiwała wokół siebie twarzy oraz dialogu, co zdążyło oswoić ją z takimi wydarzeniami jak to. Znała zasady i cudowną manierę. Nie chowała się w cieniu, gdy wypowiadano jej imię – jak to czyniły niektóre nieoswojone dziewczęta. Wstydliwość potrafiła zagrać, była jak skrawek dopełniający sztukę, wnosiła urok, ale za jej sprawą nie dokonywał się zwrot akcji i nie zmieniały się także dzieje świata. Pojęła to dość szybko. Inaczej było z najzwyklejszą otwartością, odczuciem szczerej radości płynącej z towarzystwa i rzucającej wyzwania dyskusji. To ciężko było poczuć, przy mdłym i cichym usposobieniu. Zaangażowanie w rozmowę przynosiło owoce w postaci twarzy, rozrywki i mądrości. Więc mówiła z widocznym przejęciem, wierząc, że świat stanie się jej bliższy i mniej straszny. To ostatnie poczucie w ostatnim czasie stało się komfortem niełatwym do osiągnięcia. Jednak nawet i ta pogoda nie zdołała odgrodzić od siebie ludzi. Myśl o gościach zawsze była jej miła.
W wizycie lorda nie odnajdywała niepokoju, choć wyczuwała pewne poruszenie. Podejrzewała, że ród potrzebował jego sympatii. Znajomości często nie istniały tak po prostu i umotywowane były specjalnymi powodami. Nie znała intencji żadnej ze stron, ale nie wydawało jej się, aby to spotkanie pozbawione było tajemniczej głębi. Przywykła do tego, że nie dzielono się z nią takimi kwestiami. Ciesząc jego duszę melodią, nie wiedziała nawet, czy dane będzie im porozmawiać. Był młody i wydawało jej się, że jej występ nie stanowi dla niego nudnej formalności. To dodawało jej odwagi. Zgasłaby, wiedząc, że jest rozczarowany jej pieśnią lub, co gorsza, w ogóle jej nie słucha. Nie oczekiwała, że pochwali występ. Znała swój niezbyt imponujący warsztat wokalny. O wiele lepiej prezentował się brat przy fortepianie. Jego obecność stanowiła dla niej moc. Nigdy nie byli w wielce przyjacielskich stosunkach, a dziś łączyli się w muzyce, stawali jednością.
Zabrzmiał ostatni dźwięk. Bella nie poruszyła się, a jej pierś uniosła się w drobnej niepewności. Obserwowała lorda,  podążyła za jego wzrokiem do matki. Wkrótce wyraził aprobatę i mogła nieco opanować przejęcie. Nie była przestraszona, ale nie musiała doświadczać emocji powszechnie uważanych za złe lub skrajne i wpędzające w dyskomfort, by czuć je wyjątkowo mocno. Ciekawiły ją intencje tych odwiedzin, ale liczyła, że wkrótce pozna prawdę. Najpewniej jednak zaraz będzie mogła odejść i żadnej odpowiedzi nie otrzyma.
Odrobinę krzywdzące było to, że podziękował matce. Nie chciała być produktem czyjejś pracy. Chciała być Isabellą samą w sobie, nie swoją matką ani swym ojcem. Tradycja jednak nigdy nie lubiła spełniać jej osobistych pragnień.
Gdy wreszcie poznała lorda i usłyszała jego nazwisko, wydobyła ze wspomnień niedawne przypadkowe spotkanie z innym lordem z tego rodu. Czy był to zwykły kaprys losu? Czy może obydwa zdarzenia mają ze sobą związek?
- Dziękuję, Lordzie – odpowiedziała najpierw, w duchu ciesząc się, że historia przypadła mu do gustu. – Jest mi bliska. Z Wendeliny uczyniłam swą patronkę i z nostalgią spoglądam na jej portrety. W płomieniu odnalazła siłę mogącą przezwyciężyć nieszczęśliwość losu, wymierzyć sprawiedliwość. – I chociaż Bella wiedziała, że nie wszystkie wątki z jej historii należało zamykać w chwalebnej pieśni, to nigdy nie przestała odnajdywać w jej osobie wzoru. Na swój nieco pokręcony sposób marzyła o tej śmiałości i potędze. – Imponuje mi jej wielka odwaga.
Mogła powiedzieć jeszcze więcej, ale chyba powinna zbytnio nie ujawniać się z nieco bardziej szaloną częścią własnej wyobraźni. Tym bardziej, że nie pozwolił wciąż uczynić swą wizytę mniej tajemniczą.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Główny salon A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Główny salon [odnośnik]15.05.19 3:57
Chciał ujrzeć ją na własne oczy - domyślał się, że Mathieu nie będzie zachwycony nagłym przyśpieszeniem jego planów odnośnie założenia rodziny, ale obydwoje wiedzieli, że istniały kwestie ważniejsze, niż ich własny dyskomfort, chociażby - rodzina właśnie. Jakiś czas temu stracili cennych sojuszników, a krótka rozmowa z Crouchem, jak i brak odzewu z jego strony, podpowiadały, że nie ma sensu liczyć na odkopanie topora wojennego. Szły - w zasadzie nadeszły - czasy niebezpieczne. Selwynowie bez wątpienia zdawali sobie zapewne sprawę z tego, że ich córka nigdzie nie będzie równie bezpieczna, co na dworze Rosierów: nigdy nie pozwoliłby wszak na jakąkolwiek krzywdę lady Rosier. Selwynowie nie mieli też wielu przyjaciół, odtrącili od siebie większość, gdy szli drogą ku zatraceniu. Ostatnie oprzytomnienie zostało docenione przez rody, ale nie wszystkie już im ufały - i on też im nie ufał. Morgana była podstępną kobietą, która nie zawahałaby się wprowadzić pod ich dom żmii - pytanie tylko, po co miałaby to robić? Selwynowie mogli okazać się cennym i wdzięcznym sojusznikiem, takim, który nie pozwoli sobie na błąd. Takim, który za zdradę straciłby zbyt wiele. Ogień był tym, co ich łączyło - być może rzeczywiście nadszedł czas, by połączyć ich znacznie trwalszym węzłem. Pośród wszystkiego, co Selwynowie mogli im ofiarować, najmocniej pragnął jednak jednego - Alexandra.
Patrząc na młodą niewiastę przed sobą widział ten ogień w każdym plastycznie artykułowanym słowie, świat silnych emocji był jego światem - ujęła go wewnętrzną wrażliwością. Było w niej coś temperamentnego, ale spokojnego zarazem, zmiennego - przewrotnie, bardziej jak woda niż ogień. Ale to dobrze, nie mógł wpuścić żmii. Isabella była też po prostu piękną kobietą, co owocnie wróżyło tej współpracy - propozycja Morgany nie była pozbawiona wobec nich odpowiedniego szacunku. Nie prezentowała mu dzisiaj przygłupiej brzydkiej dziewczyny, której z braku innego rozwiązania zamierzała zgotować polityczny mariaż, była perłą, taką, która mogła ozdobić smocze leże. Do tego bystrą, co wcale nie zdarzało się tak często - choć być może fakt, że dziewczyna ma, a na dodatek wyraża własne zdanie, nie powinien wcale budzić wątpliwości w rodzinie, w której pierścień nestora dzierży kobieta.
Kiedy słuchał jej słów, badał spojrzeniem jej twarz i koncentrował się na barwie głosu, choć podczas występu zdążył ją poznać zdawałoby się dość dobrze.
- Czy wymierzanie sprawiedliwości nie kojarzy się nazbyt mściwie? - dopytał, szczerze ciekaw jej odpowiedzi. - Co imponuje ci bardziej, Isabello, jej waleczność czy odwaga? - Znał historię Wandeliny, naturalnie, że tak, była przodkinią jednego z rodów zawartych w skorowidzu. A o czym nie pamiętał - o tym dowiedział się przed momentem z pieśni. - Obrałaś sobie na patronkę niezwykle potężną czarownicę - jesteś nią, czy może dopiero zamierzasz nią zostać? - Lubił prowokować - niekiedy może nazbyt śmiało. Dziś jednak stanął przed Isabellą nie bez powodu, a jej krewni winni to uszanować, miał przecież prawo ją poznać. Ją - i jej reakcje. Pod mimochodem prowadzoną pogawędką kryły się niejasne dla niej intencje decydujące wszak o jej przyszłości. Mogło to nieco przypominać przesłuchanie, ale stawiane przez niego pytania przecież przynajmniej pozornie nic nie znaczyły.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Główny salon 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Główny salon [odnośnik]15.05.19 22:55
Nie mogła być idealna. Być może miała urodę i pewną moc  charakteru, ale wymykała się z tych niewdzięcznych ram, w jakie wielu najbliższych na siłę próbowało ją wciskać. Nie ulegała im, uparcie walczyła o pozostanie sobą, choć nigdy też nie pragnęła przynieść rodzinie rozczarowania. Uwierzyli w nią, a więc i ona próbowała zawierzyć im. Rozumiała mądrość wieku i doświadczenia, a przede wszystkim znacznie głębszą wiedzę o politycznych rozgrywkach. Sama zupełnie ich nie pojmowała, choć nie można było zarzucić jej kompletnej ignorancji. Tematy te ciekawiły ją, ale nie znalazła chyba nikogo, kto potraktowałby poważnie jej pytania i zdołał rozjaśnić mroki niewiedzy. Dlatego też nie próbowała przepływać przez te nieznane wody.
Tak też czuła się lepiej, angażowała się w sprawy jej bliższe i bardziej odpowiednie dla damy. Może poza pasją medyczną, o której matka wolała nawet nie słyszeć. Więc nie mówiła. Szybko nauczyła się, jak rozmawiać z własnymi rodzicami, aby byli jej bardziej przychylni. Była Selwynem, więc świeciła pięknymi oczami, kiedy tylko zaistniała taka potrzeba. Jak chyba teraz, kiedy Lord Rosier jej się przyglądał i wcale nie urwał rozmowy po krótkiej pochwale. Nie tego się spodziewała, ale jego słowa angażowały. Nie umiała odmówić rozmowy o inspirujących historiach jej rodu. Pamięć o tych wydarzeniach pozostawała w murach Beaulieu nadzwyczajnie żywa. Już portrety szeptały małej dziewczynce o płonącej czarownicy. Czy kogokolwiek mogło dziwić to, że któregoś dnia ta mała dziewczynka zapragnęła się przekonać, jak to jest płonąć? Drobne poparzenia, zjedzona przez żar sukienka i nieznośny płacz. Płacz, który ucichł, bo w tamtej chwili wydawało jej się, że spoglądająca na nią z obrazu potomkini tym razem popatrzyła na nią inaczej. Czy Wendelina była wielką damą? Była wojowniczką, którą niestety nigdy nie miała się stać Isabella Selwyn. Czasami wydawało się, że nie było na tym świecie osoby, która mogłaby pojąć drzemiące w niej namiętności.
Słuchała lorda z zaintrygowaniem, choć nie zadawał wcale pytań łatwych. Nie potrzebowała jednak długich chwil namysłu. Wierzyła, że prawdziwe odpowiedzi nie wymagały ich, płynęły prosto z ust niczym nieprzyblokowane. Szczególnie  w tematach tak bliskich sercu. – To nie było mściwe. To było konieczne – odpowiedziała, wyobrażając sobie, jak smutne i rozpaczliwe wiodłaby życie ta czarownica, wiedząc, że jej oprawców nie spotkała kara. – Świat musiał uwierzyć i musiał poczuć strach – zauważyła, czując na skórze dziwne mrowienie. Och, chyba obnażyła swoje przejęcie. – Nie chciałabym tego rozdzielać, Lordzie – mówiła dalej, a gdzieś głęboko w wyobraźni przez cały czas widziała śmiałą grę lawirujących w ogniu rąk Wendeliny.
– Och, nie jestem z nią. Nigdy nie okiełznałam takiej potęgi – Bo i nikt nigdy nie pozwolił mi spróbować… - Uważasz, że mogłabym się nią stać? – zapytała, nie skrywając przed nim swej ciekawości. Zadał pytanie, z którego wynikało, że łączy ze sobą ich dwie postacie. Czy mógł widzieć w niej drogą patronkę? Była silna, ale i okrutna. Tymczasem Bella przypominała prędzej anioła niż tę ognistą manipulantkę. Być może jednak zdołał odczuć, że skrycie pragnęła umieć tak śmiało i mądrze zagrać z nieprzyjaznym jej światem. Pytanie tylko, kim był ten wróg i jak się nazywał. Czy Lord Rosier wiedział?
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Główny salon A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Główny salon [odnośnik]24.05.19 2:10
Jak można było - czy można było? - ocenić człowieka po krótkiej wymianie zdań; nie spodziewał się faktycznie poznać Isabelli, nie potrzebował zresztą tego robić, nie potrafiłby jednak wpuścić do rodziny osoby, z którą wcześniej nie wymieniłby choćby zdania. Propozycja sojuszu z Selwynami była propozycją intratną, ale oprócz spraw zewnętrznych rodziny - jak przyjaźnie - istotniejsze były jej sprawy wewnętrzne. Krzew róży rósł z jednego korzenia, a każda jego gałąź czyniła go nie tylko piękniejszym, ale - przede wszystkim - również silniejszym. Isabella na mocy umowy, którą wstępnie zawarł - zamierzał zawrzeć - z Morganą miała stać się jedną z tych gałęzi: czy mogli jej zaufać? Selwynowie znani byli ze zdolności dobierania masek, tuszowania prawdy i odgrywania ról, nie chciał na własnym dworze intrygantki, która zgubi się w sieci własnych kłamstw: ale czy nie ufał ciotecznemu bratu dostatecznie mocno, by wierzyć, że poradzi sobie z żoną niezależnie od jej aktualnych intencji? Musiała tylko urodzić mu dziecko dla przypieczętowania sojuszu - co będzie dalej, zależało od niego. Musiał jednak przyznać, że Isabella robiła dobre wrażenie. W pierwszym zetknięciu wydawała się wrażliwą młodą damą o spokojnym usposobieniu i butnej iskrze w oku, wysławiała się grzecznie i elokwentnie, nie zawstydzona pytaniami trudnymi. Zadawał je umyślnie - nie chciał poznać tonu jej głosu, a jej wnętrze, które obnażyć mógł tylko podstęp, pytanie zmuszające do trudnego wyboru lub wymuszające jeszcze trudniejszą odpowiedź. Jego twarz nie drgnęła, gdy przyglądał się Isabelli, wysłuchując tego, co do powiedzenia miała ona, choć czuł na sobie badawcze spojrzenie jej matki, rozumiejącej z tej sytuacji znacznie więcej, niż ona sama.
- Dlaczego? - dopytał, nie odejmując od niej spojrzenia - jej wypowiedź była oszczędna, zbyt lakoniczna. - Wierzysz w rządy strachu? - W jego głosie nie pobrzmiewało nic ponad ciekawością, zupełnie jakby pilnował się, by nie zdradzić na ten temat własnej opinii. Nie chciał jej ukierunkować sugestią, nie o to w tej rozmowie chodziło - chciał usłyszeć ją i tego, co mogła mieć do powiedzenia. Na jej kolejne słowa uniósł lekko w górę kącik ust, zastanawiając się, czy to pytanie było z jej strony bardziej naiwnością, czy jednak kokieterią. - Czy byłbym z tobą szczery, pani, zdradzając odpowiedź na to pytanie po ledwie kilku chwilach wspólnej rozmowy? Znasz ją lepiej ode mnie - a jednak twierdzisz, że podobnej potęgi nigdy nie okiełznasz. - Utkwił spojrzenie na jej twarzy, być może nieco prowokacyjnie poszukując u niej reakcji - kornego przyjęcia tej prawdy lub iskier sprzeciwu w oczach, a może weneckiej maski przysłaniającej prawdziwość reakcji.
- Słyszałem, że dużo wiesz o roślinach - podjął, przechodząc na bardziej neutralny grunt, w rzeczywistości szukając tematu, który odsłoni kolejne karty jej osobowości. - Mówią, że wymagają delikatnej ręki i cierpliwego umysłu - czy zdradzisz, ile w tym prawdy?



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Główny salon 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Główny salon [odnośnik]24.05.19 23:24
Być może to i dobrze – dla niego – że przyszło mu rozmawiać z Isabellą w tak naturalnych okolicznościach, bez jej wyraźnego podejrzenia co do ukrytej mocy tego spotkania. Nikogo nie starała się specjalnie udawać, choć i na czystą naturę nie mógł liczyć. Nie dało się bowiem zaprzeczyć, że czuła pewien respekt, a i jakiś drapieżny dreszcz niepewności wił się gdzieś na plecach, pod tym ciasnym gorsetem. Stała przed szanowanym dostojnikiem i wystarczyło jedno spojrzenie na matkę lub zaciągnięcie się napiętą atmosferą w salonie, ażeby odkryć, że Selwynom zależało na jej rozmowie z Lordem Rosierem. Dla nich się wiec starała. Czasem jednak, szczególnie dla wprawnego i bystrego rozmówcy, sztuką łatwą było obdarcie z najcieńszej maski swego towarzysza. Nie wyrokowała, nie przywiązywała się przesadnie do żadnego małego podejrzenia, ale i tak każda próba całkowitego rozluźnienia i porzucenia rozważań okazywała się nieznośną porażką. Nie śmiała zapytać, ale bardzo ją ciekawiła jego wizyta. Przez to może tak mocno angażowała się w rozmowę – i gestem i słowem. Rzadko też wyrzucała emocje ze swojej wypowiedzi. One tam były, co najwyżej nieco je przyciągała do ziemi, aby zbytnia ekspresja nie zdołała urazić gościa.
Okazywało się, że miłość do teatru mogła być wielce przydatna na salonach. Opanowanie, gra, przesada, kłamstwo, urok. Tak wiele postaw lawirowało nad zawinięta czerwienią kurtyny. Na scenie grały kolory, grymasy podburzające wyobraźnię. W życiu tym wszystkim były wirujące uczucia, których opanowanie zdawało się być wielką sztuką. Z samym kłamstwem i porcelanowymi rolami niespecjalnie się lubiła. Pewne zachowania wymuszało dobre spojrzenie oczu, ale teraz, szczególnie gdy dotykał tematów jej bliskich, nie udawała. Może trochę blokowała na ostatniej przeszkodzie własne usta, aby nie powiedzieć czegoś niestosownego. Ze stosownością miewała problemy. Matka, lepiąc z córki damę, kształtując jej szlachetne oblicze, próbowała uparcie przekazać, że są zdania i myśli, których świat się po niej spodziewał i które wypowiadać musiała. Lord Rosier chciał czystej maniery, oczu pełnych zainteresowania i dziewczęcego rumieńca czy chciał Isabellę Selwyn? A może istniało jakieś wyjątkowe połączanie jednego i drugiego? Ona po prostu trwała, w tym salonie, przy tym kominku i gdzieś pod opieką szlachetnej patronki.
- Wierzę w jej postępowanie – odpowiedziała najpierw zaintrygowana jego dopytywaniem. Rządy strachu? Jakiej odpowiedzi w niej poszukiwał? – Odkryła przed światem śmiercionośną potęgę. Strawił ich wypływający z niej ogień, ich ból był dla świata ostrzeżeniem. Magia nie jest czymś,  z czym kiedykolwiek mogli się równać. Co kiedykolwiek będą mogli pokonać. – Nie tylko o to jednak chodziło. Nie samym zabijaniem polujących na czarownice mugoli zasłynęła Wendelina. Nie była jedynie morderczynią. To symbol. Uratowała też sądzone wspólnie z nią niemagiczne kobiety.
- Lordzie Rosier, czasami już od pierwszego słowa dopada nas jakieś nieznośne przeczucie. Większość rozmywa się wraz z kolejnymi słowami, ale niektóre są niebywale bliskie prawdzie – podzieliła się z nim swoją myślą. Zadawał pytania, więc i zadawała je ona. Czy odmawiał jej do tego prawa? – Każdy z nas ma misję. Ona miała przerwać okrucieństwo polowań i stać się iskrą, dzięki której rozpalił się ogień mojej rodziny. Być może moja jest całkiem inna -  mówiła dalej, zdradzając lordowi poniekąd, że nie zdołała jeszcze poznać swojej roli.
Kiedy zaś wspomniał o rodzinach, dyskretnie zerknęła na matkę. Wiedział. Znów przywołała niektóre obrazy z ostatnich tygodni, próbując w nich odnaleźć jakąkolwiek drobną wskazówkę, twarz, słowo lub smugę światła, która by naprowadziła ją na cel tego spotkania. Zaskoczył ją.
- To prawda – powiedziała, lekko kiwając głową, ale po tych słowach pozwoliła sobie na uśmiech. Szczery i ciepły.  – Rośliny nam służą, ale najsilniej działają otoczone opieką i namiastką czułości. – Zastanawiała się, czy teraz nie zadrwi. – Wielu czarodziejów traktuje je jedynie jak produkt, niektórzy nigdy nie zdołają wydobyć z ich największych właściwości – przyznała po chwili. Ten temat przypomniał jej, jak mocno tęskniła za ogrodem. Przez te burze nie odwiedzała tych zasypiających na zimę zielonych labiryntów.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Główny salon A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Główny salon [odnośnik]04.06.19 21:56
Przyglądał się Isabelli uważnie, wsłuchując się w jej słowa; zdawała się mieć w sobie coś z idealistki, mówiła o wierze, wierze w pewną ideę, w osobę, Wandelina zdawała się budzić w niej podziw, wbrew jej słowom, odniósł wrażenie, że podziwia jej osobę, to, kim była, niekoniecznie to, co zrobiła. Jej siłę, charyzmę i potęgę, tak legendarną dziś, niemal obcą posłusznym damom uwiązanym w gorsetach tradycji, manier i konwenansów. Wydawała się mieć temperament - na jego pytania nie odpowiadała nerwowym chichotem ani nieskładnym westchnieniem, potrafiła wyrazić swoje zdanie, a zatem była inteligentna. Pozbawiona oczywistości - być może ciekawa, rozmawiał z nią zdecydowanie zbyt krótko, by to rozsądzić. Dość jednak długo, by uznać, że Morgana nie proponowała mu rodowego ochłapu, dziewczyny, którą wstyd było wprowadzić w towarzystwo: prezentowała mu bystrą i odważną dziewczynę z charakterem. A to dawało gwarant trwałości przyszłego sojuszu, Morganie będzie na niej zależało.
- Uważa lady, że powinni mieć to na uwadze? - Ani wyraz jego twarzy ani ton jego głosu nie zdradził, co sam myślał, ani jak odbierał jej wypowiedź; nie chciał przecież słuchać tego, co chciał usłyszeć, nie dzisiaj: dziś chciał usłyszeć, co do powiedzenia miała ona. - Fakt, że nie mogą równać się z magią - pociągnął, przywołując jej słowa, dla sprecyzowania własnego pytania. - Dlaczego? - Pytanie dlaczego zawsze niosło za sobą więcej, zmuszało do refleksji i skonkretyzowania słów, które zdawały się rzucone zbyt lekko. Nie tylko Selwynowie nosili maski, w ich sferach nosili je wszyscy - ale to Selwynowie słynęli z masek najstaranniej wykonanych. A on - chciał zajrzeć pod nią. I zdawało mu się, że w jakiś sposób to uczynił, gdy zamiast kornie opuścić wzrok i przeprosić, wytłumaczyła sens swojego pytania.
- Potrafisz walczyć o swoje - pozwolił sobie zauważyć, po części podsumowując jej słowa. - Czemu zatem miałabyś nie spróbować sięgnąć po potęgę? - I w tym było coś podchwytliwego, u młodych panien ceniono wszak najmocniej pokorę, której te słowa przeczyły. Kobiety Rosierów były jednak silne - jej brak mu nie wadził, przynajmniej tak długo, jak długo znać będzie swoje miejsce - ale wierzył też, że potrafił je wskazać w odpowiednio przekonujący sposób. - Jedna iskra zatli płomień, lecz to za mało, by go utrzymać. Czy Wandelina nie wytyczyła ci tym samym twojej własnej drogi, pani? Jeszcze niedawno wiał nad nim chłodny wicher, dziś ogień znów jest silny - kto zadba o jego blask? Płomień to wygodny symbol - tlący się wciąż istnieje, ale co ważniejsze może rosnąć nieskończenie. - Trzymając się symboliki -  z łatwością mógłby spalić różę, gdyby tylko był dość silny. Dziś nie był.
- Ponura pogoda musi łamać ci serce, pani, ulewy niszczą wszystko, co rośnie - ich ogrody były nie mniej zdewastowane, miną długie miesiące, nim je odtworzą w dawnej formie. Na jego twarzy nie ukazała się ni drwina ni podziw, o początku tego spotkania do teraz - towarzyszyła mu wyłącznie kamienna twarz, której nie zamierzał zdradzić. Isabella miała być ostatnią, która pozna prawdę. Jeśli tylko wykaże się rozsądkiem, to prawdą nie taką gorzką - na dworze Rosierów nie czekała na nią czarna przyszłość. - Czy twoje kwiaty reagują tez na smutek? - Nie wątpił w prawdziwość jej słów, jego matka często to powtarzała, roztaczając opiekę wokół krwistych róż obficie zdobiących ogrody Dover. Myśl, że i ona mogłaby te róże pokochać, zdawało się raczej pomyślnym zrządzeniem losu.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Główny salon 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Główny salon [odnośnik]05.06.19 19:40
Nie spodziewała się poznać zamiarów lorda Rosiera, choć pozwalała sobie na odrobinę fantazji i swobodną wariację myśli. To nie była jej pierwsza rozmowa, nie była ptaszyną wpływającą lękliwie w morze dostojnych, burzowych obłoków. Frunęła między nimi już od jakiegoś czasu. Wystarczyło zresztą wychowywać się pod herbem salamandry, aby nieustannie wplątywać swe ciało w więzy intrygi i uczyć się z niej wydostać lub też stawać się jej istotną częścią. Morgana była mądra, choć dość śmiała, podsuwała Rosierowi z jakiegoś powodu Isabellę do rozmowy – bo i nie wątpiła w istnienie przyczyny. Nie wierzyła, że dostojnik zagłębia się w tak szeroką dyskusję z młodziutką lady dla czystej przyjemności. Sama ona nie czuła się niekomfortowo, nie na tyle, by odczuwany cień presji zasznurował jej wargi i odmówił odpowiedzi na pytania, który mogły parzyć. Czy jej towarzysz sprawdzał, ile jest w młodziutkich Selwynach faktycznego poszanowania dla przyjętej na zgromadzeniu ścieżki? A może chodziło o Alexandra? Dopuszczała do głosu wiele scenariuszy, ale była na tyle rozsądna, że nie ośmieliła się podjąć próby zaspokojenia własnej ciekawości. Może później dane jej będzie podpytać matkę lub lady Morganę o powód tej przyjemnej wizyty. Tak, przyjemnej, bo rzadko kiedy kogokolwiek interesowało aż tak jej zdanie. Powinna czuć niepokój, ale to uczucie ginęło przytłumione przez inne. Zawsze lubiła sięgać po to, co niekoniecznie wypadało – nie jednak w tym najbardziej prymitywnym i niegodziwym znaczeniu.
Chciał argumentu, chciał konkretu, który mógłby go zadowolić lub rozczarować. Tymczasem wiele jej myśli i poglądów, choć rysowało się w kształty, to jednak nie miało jeszcze twardej, stałej formy. Potrzebowała pokierowania, potrzebowała głębiej dotrzeć, aby tym samym móc zadecydować. Tym bardziej, że jeszcze przed chwilą Selwynowie mieli przyjaciół po tamtej stronie, a dziś znów byli tutaj. Tutaj, a więc też przy Rosierach. Czego potrzebował lord? Czego poszukiwał w murach Beaulieu?
- Myślę, że tak – potwierdziła swe zdanie, nie wahając się raczej. Skoro istniało coś silniejszego od nich, to wielką głupotą byłoby lekceważenie tego. Tymczasem oni próbowali zniszczyć magię. W dodatku ogniem – narzędziem ujarzmionym przez czarodziejów. Tak, ściągał z niej powolutku Selwynową maskę. Nie zależało mu chyba na rozmowie osnutej w nudne konwenanse. Jednak nie powinien liczyć na czystą naturalność. Nie w takich okolicznościach i nie przy pierwszym, dość zaskakującym spotkaniu. Dama musiała się przecież pilnować zawsze. W rozmowach z mężczyzną szczególnie. Isabella znała swoje skłonności do zbyt bujnego rozwinięcia myśli i emocji odsłoniętej nagle, niemożliwej do poskromienia. Na pewno nie z wdziękiem godnym złotych salonów.
– Dlatego, że magia jest wyjątkowa. Wybrała nas i uczyniła nas silniejszymi od mugoli. Żyjemy nią i czerpiemy z niej. Ich trawi lęk lub niewiedza wobec tych żywiołów, bo one są ponad nimi. Jak my – mówiła, ubierając myśli w dość łagodne słowa. Ostrość języka jednak nigdy nie była jej bliska. Bardziej nasączonych, mięsistych form wyrażania własnego zdania, szczególnie w tym temacie, unikała, bo wciąż nie była na tyle pewna, aby tak zwinnie nimi wojować. Jednak prawdą było to, że jako czarownica czuła się szczególnie obdarowana przez los i dopiero głośne wypowiedzenie tego pozwoliło jej poznać swoje faktyczne myśli. Płynęła w niej magia, uczyniono ją i jej rodzinę silnymi. W dodatku gałązka Isabelli wyrastała z drzewa naznaczonego pięknym dziedzictwem. To przecież nie pozostawało bez znaczenia.
- Lordzie Rosier, ja zawsze dbam o blask naszego ognia – powiedziała spokojnie, ale ten nikły, niewinny uśmiech gdzieś tam błąkał się po jej ustach. Rozumiała jego rozwiniętą ognistą myśl. Wyłapywała symbole skryte w wietrze. Pragnął, by się w tym wszystkim zgubiła? – Jeśli przyjdzie moment, bym sięgnęła po tę potęgę, to zrobię to. Ale nie wydaje mi się, aby ta przeznaczona dla mnie była tak wielka, jak moce iskrzące się na kartach naszych legend. Nie jestem wojowniczką, nie tworzę ran, chciałabym je leczyć – wyjaśniła znów zgodnie z własną myślą, choć chyba w rzeczywistości nie do końca tak było. Miała w sobie skrawek waleczności, ale raczej były to pragnienia niewinne i dalekie od niebezpiecznych rozgrywek. Pragnęła rozwijać się w kierunku czarów uzdrawiających i badać tajemnice roślin. Nie widziała siebie jako ogniska rozpalającego wielką wojnę. Nie mogła też udawać, że interesuje się wyłącznie teatrem i jej jedyne pasje to wszelka sztuka. Miała zainteresowania rzadkie dla damy, a już na pewno budzące zaskoczenie pod dachem Selwynów.
Jego przypuszczenie rozlało kroplę smutku w duszy Isabelli. Miał rację. Cierpiała, patrząc, jak wichura wydziera z ziemi zdobne krzewy, przerywając ich zimowy sen. – Wierzę, że chmury odejdą wraz z nadejściem wiosny i ogrody na nowo rozkwitną – powiedziała, próbując tym słowom dodać sobie otuchy. – Czasem wydaje mi się, że tak jest. Szczególnie gdy podglądam rośliny przebywające pośród ścian moich komnat – powiedziała zamyślona. Rzadko też bywała smutna. Częściej to uśmiech zdobił jej twarz. – Opowiedz mi o twych różach, panie – poprosiła, przypominając sobie, że przecież był Rosierem i jego dwór wyrastał spomiędzy słynnych już kolczastych krzewów.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Główny salon A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Główny salon [odnośnik]06.06.19 1:30
Kącik jego ust uniósł się lekko w górę, zrywając jego maskę, gdy przedstawiła swój światopogląd. Był zadowolony, ale zastanawiał się, ile w tych słowach tkwiło szczerości; zdawał sobie sprawę z tego, że młoda dziewczyna wychowana w rodzinie, w której ścierać musiały się dwa przeciwstawne prądy, mogła mieć znacznie więcej wątpliwości, niż dzisiaj wyrażała. Jednocześnie sam fakt, że wiedziała, jak selekcjonować słowa, które zamierzała i których nie zamierzała wypowiedzieć na głos, świadczył w pewien sposób na jej korzyść.
- Czujesz się wybrana, lady? - pociągnął temat - z tym samym uśmiechem, choć wciąż trudno było stwierdzić, co właściwie wyrażał. Prowokował, lubił to, słowna szermierka sprawiała mu więcej radości, niż jakakolwiek inna; on sam wybrańcem czuł się od urodzenia - przepełniały go duma i arogancja, narcyzm - ale nie omieszkał uchwycić się jej nieskromności - doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Isabella wcale nie próbowała tego powiedzieć. Miała na myśli coś innego, szerszą perspektywę - ich jako czarodziejów, magiczną socjetę, nadludzi nad mugolami. Na ile było w jej słowach szczerości - miało pozostać dzisiaj zagadką.
Skinął głową, przyjmując jej dalsze słowa, zadbanie o ciepło domowego ogniska było obowiązkiem każdej kobiety, spokojne zapewnienie, że zdaje sobie z tego sprawę doskonale wpisywało się w rolę, którą przyjęła dzisiaj. Wydawała mu się albo plastyczna albo wyrachowana. Na to drugie wydawała się jednak zbyt młoda - to dobrze. I wrażenie to pogłębiły jej dalsze słowa, w których kornie przedstawiła misję wytyczoną dla niej dotąd.
- Leczyć - powtórzył po niej, nie bez zaskoczenia, nie spodziewał się po niej podobnej wiedzy - odkrycie jej odsłaniało kolejną kartę, która być może zasługiwala na subtelny podziw. I nie chodziło w tym wszystkim o jej zdolności, bez wątpienia brakowało jej doświadczenia, a o intelekt i ambicje, które mieć musiała. Dziewczyna - jeszcze nie kobieta - która przed nim stała była salamandrą, której nie warto było trzymać w ukryciu. Była piękna, bez wątpienia, a przy tym pozbawiona maniery charakterystycznej dla głupich gąsek. I wkrótce stanie się różą, ozdobioną równie pięknym kwieciem, ale otoczona rzędem ostrych jak brzytwa kolców. Nie potrzebował więcej, chciał ją zobaczyć i ocenić - pozostawała kwestia samego Mathieu. Nie sądził, by wpadła na niemądry pomysł rozwijania swojej pasji w niewłaściwym kierunku, a jeśli, to kaprysy damy nie było trudno ukrócić.
- Obyś miała rację - Nie pierwszy raz rozmawiał o tragedii z osobą nieświadomą tego, że on sam był tej tragedii przyczyną. Za burzę odpowiadała nieudolność rycerzy i popełnione przez nich błędy, magia, która wyrwała się spod kontroli. Czy kiedykolwiek zdołają ją okiełznać -  czas pokaże. - Nasze róże szepczą do naszych matek i córek, nie do mnie. Pogoda ich nie oszczędza,  jednak smagane wiatrem i zalane deszczem, silne pozostaną. Są jak ze stali -  Oczywista dwuznaczność jego słów odnosiła się nie do kwiatów, a do rodziny - ale to miała pojąć, gdy pozna prawdę. - Nie będę dłużej zajmował twojego czasu, lady, dziękuję za tę rozmowę. Trwaj w dobrym zdrowiu - przeniósł spojrzenie na jej matkę, wciąż obecną w pokoju - i skinął jej głową, przekazując tym samym decyzję. Dopiero później skinął głową samej Isabelle, pożegnalnie, wolnym krokiem odchodząc ku drzwiom. Jeden z mężczyzn miał odprowadzić go do Morgany, później - mógł już wrócić do Dover, nad którym miały zawiać obce wiatry, watry z pałacu Beaulieu.

/ zt x2 :pwease:



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Główny salon 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Główny salon [odnośnik]02.04.20 14:40
| 14 maja

Wiosna w pełni oznaczała jedno: początek ciepłej i przyjemnej pogody. Lady Selwyn nie miała więc zamiaru gnić w budynku. Co prawda, ceniła bladość swojej skóry i nie miała zamiaru jej w żaden sposób przyciemniać, jednak skoro miała wybór, wolała zajmować się swoimi sprawunkami na zewnątrz.
Z samego rana ogłosiła więc, by służba przygotowała jej alchemiczne stanowisko w samym ogrodzie. Zacienione przez rozciągnięty parasol, z kanapą przygotowaną, gdyby lady się zmęczyła. I z opalaną drewnem kuchenką, z trzech stron osłoniętą od wiatru drewnem. To znajdowało się jednak na tyle daleko, aby nie sięgnął go płomień. Gdyby Wendelina była kimkolwiek innym, trud wynoszenia tego wszystkiego na widzimisię alchemika byłby pewnie uznany za głupi i absurdalny, lecz przecież była damą, prawda? Jeśli miała ochotę warzyć eliksiry w ogrodzie to służba nie miała prawa powiedzieć ani słowa na jej pomysł, dbając tylko o to, by młoda lady była bezpieczna i miała wszystko, co było jej potrzebne do warzenia eliksirów.
Lady Selwyn wyszła z salonu, w którym do tej pory oddawała się lekturze jednej z najnowszych prac badawczych i stanęła nad swoim tymczasowym, alchemicznym stanowiskiem. Niedaleko niej krążyły dwie służące, gotowe pomóc swojej pani w każdej chwili. W końcu kto jak kto, ale ona nie miała zamiaru samodzielnie czyścić kociołów. Z resztą, miała kilka w zapasie. Wystarczyło je wymienić.
Na pierwszy ogień postanowiła, że spróbuje stworzyć miksturę buchorożca. Eliksir trudny, ale jakże kojarzący się młodej damie z rodzinnymi fajerwerkami, toteż bliski jej naukowemu wnętrzu. Sięgnęła więc po dwa serca eliksiru: włosie buchorożca i jego sproszkowany róg. Dodała do wywaru pióro z czuba dudka oraz pióro papugi. Dodała wszystko do kociołka, mieszając go uważnie. Nie zapominała o astronomicznej kwestii związanej z miksturą. Z powodu aktualnej fazy księżyca zmieszała go dwa razy w prawo i raz w lewo, w międzyczasie prosząc służącą, aby doczytała jej ten fragment z podręcznika, by na pewno się nie pomylić. W końcu dodała do wywaru odrobinę alg, wstrzymując oddech. Nie chciała naruszyć wybuchowej mieszanki, aby nie zrobić sobie krzwydy ani sobie, ani służącym. Ale jednak – głównie sobie. Jak by wyglądała, gdyby chodziła z bliznami spowodowanymi wybuchem?


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Główny salon [odnośnik]02.04.20 14:40
The member 'Wendelina Selwyn' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 86
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główny salon Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Główny salon [odnośnik]02.04.20 14:51
Eliksir, rzecz jasna, okazał się naprawdę udany. Zadowolona z siebie Wendelina ostrożnie przelała go do fiolki, odkładając go w bezpieczne miejsce. To była naprawdę udana próba! Gdy to cudo wybuchnie, na pewno zrobi olbrzymi hałas.
Uśmiechając się pod nosem, przekazała brudny kociołek jednej ze służek, przekazując jej, aby ostrożnie się nim zajęła. Wszak to była naprawdę wybuchowa mieszanka. Teraz jednak dość było zabaw. Musiała przygotować eliksir dla samej siebie. Cierpiąc na śmiertelną bladość, zawsze musiała mieć pod ręką eliksir wzmacniający krew, choć nie potrafiła sama go dawkować. Zawsze miała wokół sobie od tego innych. Nie musiała się więc tego uczyć. Kto jednak lepiej przygotowałby lek niż sama zainteresowana? Nikt przecież nie troszczył się o jej zdrowie jak ona sama.
Do nowego kociołka (podanego przez druga służącą) wrzuciła więc mandragorę, a następnie zaczęła dodawać do niego kolejne ingrediencje. Zaczęła od szczypty sproszkowanej krwi tygrysa, nie mając zamiaru oszczędzać na własnym zdrowiu. Dodała doń włos z grzywy jelenia oraz dziką różę i sasankę. Te szlachetne składniki powinny jej zapewnić pełną moc działania eliksiru.
Ostrożne zaczęła mieszać wywar. Zchwycona swoim sukcesem mogła być nieco nieostrożna, jednak przecież nie tworzyła niczego szczególnie trudnego. Ten konkretny eliksir znała doskonale od dziecięcych lat. Nie sądziła więc, że mogłaby jakkolwiek go zniszczyć.
Fiolka, Caren – zwróciła się do jednej ze służek, wyciągając rękę. Nie chciała odchodzić od palnika, a wcześniej nie przygotowała sobie żadnej. Zaczekała, aż służąca poda jej przedmiot, gotowa aby przelać gorący eliksir prosto do niej. Nie przestawała mieszać w kociołku, doskonale wiedząc, jak ważna była ta czynność.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Główny salon [odnośnik]02.04.20 14:51
The member 'Wendelina Selwyn' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 99
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główny salon Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Główny salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach