Wydarzenia


Ekipa forum
Ogrody
AutorWiadomość
Ogrody [odnośnik]27.12.17 14:02

Ogrody

Ogrody Fawleyów cechują się naprawdę niezwykłą urodą i rozmiarami. Nie bez powodu wiele uroczystości rodzinnych odbywa się właśnie tutaj, pod gołym niebem, na tle pięknych krajobrazów Krainy Jezior. Bliżej dworu nie brakuje sztucznych sadzawek i oczek wodnych, które, w odróżnieniu od naturalnych jezior, są stale pielęgnowane przez skrzaty tak jak otaczające je ogrody pełne kwiatów, alejek i urokliwych zakątków sprzyjających twórczemu natchnieniu. Można znaleźć tu także posągi znanych artystów oraz piękne zaczarowane iluzje świateł, które nawet wieczorami nadają ogrodom niezwykły klimat.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogrody Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody [odnośnik]08.02.18 0:46
| 28.05

Stała w sypialni dziecięcej, kołysząc w ramionach swoją córkę. Jej synek już smacznie spał, ucinając sobie popołudniową drzemkę, ale mała Portia nie potrafiła zasnąć. Cressida uspokajała ją, cicho do niej nucąc i ostrożnie ją obejmując. Drobne paluszki dziewczynki zacisnęły się na pojedynczym kosmyku jej ciemnorudych włosów; taki sam kolor miał meszek na głowie małej. Niewykluczone, że Portia, nazwana tak na cześć swojej babci, mogła wyrosnąć na miniaturową kopię swojej matki, co budziło w Cressidzie pewne rozrzewnienie, ilekroć sięgała myślami w przyszłość i wyobrażała sobie, jak jej maleństwa dorastają. Choć była tak młoda, nie skończyła jeszcze nawet dwudziestu lat, musiała nauczyć się, jak to jest być matką i nie troszczyć się już tylko o siebie.
W końcu oczka małej zaczęły się zamykać. Cressida ostrożnie musnęła ustami jej czółko, po czym odłożyła ją do łóżeczka i otuliła błękitną kołderką. Jeszcze przez dłuższą chwilę spoglądała na pogrążone we śnie bliźnięta, boleśnie świadoma, jak trudny czas wybrały sobie na narodziny i początek życia – a naiwna, żyjąca w izolacji od zewnętrznego świata Cressida i tak nie wiedziała wszystkiego o rzeczywistości poza murami szlacheckich dworów.
Opuściła pokoik sąsiadujący z jej komnatami, przykazując opiekunce, by miała oko na dzieci. Miała zamiar udać się do pracowni, by dokończyć obraz. Potrzebowała sztuki i ukojenia, które niosła, nawet jeśli najbliższy wernisaż stał pod znakiem zapytania. Malowała jednak dla siebie, bo sama tego pragnęła i było to ważniejsze niż aprobata otoczenia. Poza tym, inni pewnie też mieli na głowie własne problemy i nie myśleli o sztuce. To na swój sposób było smutne, że sztuka stawała się odległa i nieważna w obliczu przyziemnych tragedii i smutków. Parę dni temu była w Galerii i rzeczywiście z żalem mogła zauważyć mniejszą niż zwykle liczbę odwiedzających. Ale ludzie bali się anomalii, sama też się bała i dlatego w maju tak rzadko opuszczała posiadłość. Jej wyjścia właściwie można było policzyć na palcach, nie licząc wizyt u rodziców. Nie lubiła zbędnego ryzyka, nie chciała też na zbyt długo oddalać się od dzieci.
Jednak zanim dotarła na miejsce, napotkała matkę swojego małżonka, która zagarnęła ją ze sobą, prowadząc w stronę mniejszego saloniku, gdzie, jak się okazało, mieli gości w postaci siostry ojca Williama wraz z jej córką, która była mniej więcej w wieku Cressidy. Młódka już miała okazję ją poznać na samym początku małżeństwa. Choć szczerze współczuła ciotce męża wydania za mężczyznę niższego stanu (wiedziała, że taki los czekał kobiety uznane przez swoją rodzinę za niepełnowartościowe, co na pewno było dla nich bardzo bolesne), polubiła swoją rówieśniczkę i uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Tak sobie pomyślałam, Cressido, że przyda ci się towarzystwo kogoś w twoim wieku, ostatnio tak rzadko wychodzisz – powiedziała matka jej męża. – Może wyjdziecie razem do ogrodu? Spójrz tylko, po raz pierwszy od kilku dni nie pada. Może kwiaty odżyją jeszcze po tych okropnych nocnych przymrozkach, dobrze że te w oranżerii wciąż są w dobrej formie!
Cressida spojrzała ukradkiem na Belle, domyślając się, że dorosłe kobiety chciały poplotkować o swoich sprawach i jednocześnie zapewnić młódkom bardziej interesujące dla nich towarzystwo niż siedzenie i przysłuchiwanie się ich rozmowom.
- Tak, chętnie się przejdę – powiedziała, po czym zwróciła się do panny Cattermole. – Belle? Chodź, pokażę ci ogrody.
Nie były tak olśniewające jak rok temu o tej samej porze, ale anomalie zabrały nawet to.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ogrody [odnośnik]12.02.18 18:25
Pomyliłam się, tak przecież bywa też... - pomyślała, wspominając niedawno zasłyszany cytat, którego pochodzenia (niestety) nie znała. Wpatrywała się w swoją matkę, która z dumą spoczywała na jednym z rodzinnych foteli. Wydawało się przy tym, jakby mury rodzinnego domu tchnęły w nią nowe życie. Przypominała eteryczny kwiat, który po długim pobycie w ciemności nagle odzyskał z powrotem światło tak niezbędne mu do egzystowania. To było jedynie dowodem ogromnej tęsknoty jaką pani Cattermole odczuwała wobec swojego bezpowrotnie utraconego życia szlachcianki. Nic zatem dziwnego, iż kobieta tak chętnie odwiedzała rodzinę by wspominać swoją świetność przed upadkiem. Jednocześnie zabierała ze sobą córkę przy niemalże każdych okazjach, by i ona mogła poczuć jak różne jest arystokratyczne życie i jednocześnie lepsze od tego, które sama wiodła. To miało jedynie przekonywać Belle, że droga obrana dla niej przez matkę jest jedyną słuszną.
Cattermole odwróciła wzrok od rodzicielki, przenosząc je na okno zza którego mogła dostrzec nieśmiało ukazujące się słońce - zjawisko dość niezwykłe zważywszy na wydarzenia mijającego już miesiąca. Maj nie oszczędził nikogo, mrocznymi barwami wpisując się na stronice dziejów świata czarodziejów. Anomalie niczym widmo czyhały na lekkomyślnych, brawurowo rzucających zaklęciami na prawo i lewo. Wystarczyło mieć pecha, by niewinna inkantacja zakończyła się poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. Sama pogoda również nie była dobrze ustabilizowana. Nic dziwnego zatem, iż ulice były o wiele bardziej opustoszałe - ludzie obawiali się wychodzić z domu chyba, że było to konieczne. Woleli tkwić w domowym zaciszu, odzyskując chociaż małą namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Belle nie była wyjątkiem - dzisiejszy dzień był jednym z pierwszych, podczas którego opuściła znajome kąty. Prawdopodobnym było, że i dzisiaj zostałaby w domu gdyby nie rodzicielka, która zażądała towarzystwa córki. A tej nie sposób było odmówić.
Nagle usłyszała zbliżające się kroki. Z niechęcią odwróciła wzrok od okna, przenosząc je na wchodzące do pomieszczenia kobiety. Na twarzy jej pojawił się delikatny uśmiech, który posłała w stronę Cressidy. Przy okazji mogła stwierdzić, że małżeństwo w pewien sposób jej służyło, a przynajmniej pod względem wizualnym - wciąż zachwycała swoją delikatną urodą, która oczarowała z pewnością niejednego mężczyznę. Przy tym wydawała się niewinna, choć nigdy nie wiadomo co kryło się za jej zielonymi oczami. Belle jednak nie posądzała ją o okrutność - przy pierwszym spotkaniu odebrała ją w dość pozytywny sposób.
- Z przyjemnością je obejrzę - odpowiedziała Cattermole z pewną radością przyjmując ten pomysł na spędzenie czasu. W domu jej ulubionym miejscem był właśnie ogród, a z tego co jej było wiadomo, był zalążkiem tego, którym szczycili się Fawley'e.
Dała się poprowadzić kobiecie, nie oglądając się na matkę. Z pewnością była zadowolona, że córka spędzi czas w obecności arystokratki.
- Dobrze cię widzieć w zdrowiu - przerwała panującą krótko ciszę. - Widzę, że anomalie cię oszczędziły.


Wymyśliłam Cięnocą przy blasku świec, nauczyłam się ciebie po prostu chcieć.


Belle Cattermole
Belle Cattermole
Zawód : aktorka życia|wolontariuszka|pisarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
In the end, we’ll all become stories.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4436-belle-cattermole https://www.morsmordre.net/t4476-bilbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-heather-avenue-21 https://www.morsmordre.net/t5044-skrytka-bankowa-nr-1142 https://www.morsmordre.net/t4477-belle-cattermole
Re: Ogrody [odnośnik]13.02.18 15:17
Cressida naprawdę współczuła kobietom takim jak pani Cattermole, które ich własne rodziny skazywały na życie zwyczajnych czarownic, odcinając od szlacheckiego życia i wszystkich dotychczasowych przywilejów. Dlaczego? Tylko za to, że były mniej urodziwe lub z innego powodu uznane za mniej wartościowe? Oczywiście całkowicie rozumiała wykluczenie z rodziny za zdradę i zrobienie czegoś wbrew woli rodu, ale oddawanie dziewcząt nieszlachetnym mężczyznom mimo braku rażącej przewiny z ich strony wydawało jej się smutne i okrutne. Pozostawało jej się cieszyć że mimo bycia w oczach swego ojca tą gorszą córką została dobrze wydana za mąż (nawet jeśli bardzo młodo) i mogła powić szlachetnie urodzone dzieci. Nie chciałaby musieć uczyć się żyć inaczej, bez wszystkiego tego co znała, bez możliwości uczestniczenia we wszystkich wydarzeniach rodzinnych i salonowych na równi z bliskimi.
Zastanawiało ją, jak żyła Belle – córka szlachcianki i zwykłego czarodzieja, nieszlachetna, ale zapewne dzięki matce wiedząca sporo o życiu wyższych sfer. Jak wyglądało takie życie na pograniczu, ze świadomością że spora część jej szlacheckich rówieśniczek nie będzie jej traktować jak równej sobie ponieważ jej nazwisko nie znajdowało się w skorowidzu? Oczywiście życzyła jej jak najlepiej; dzięki pieczy swojej matki miała szanse na dobre zamążpójście, w dodatku była naprawdę śliczna i Cressida była pewna, że niejeden szlachcic by się za nią obejrzał. Mogło jej się wydawać że taka dziewczyna jak Belle tylko marzy o tym, by przyciągnąć uwagę kogoś dobrze urodzonego, ale kto wie, jak było naprawdę? Nie znały się tak dobrze, nie miały wielu okazji do rozmów.
Cressida wyglądała jak przystało na eteryczną damę, niezwykle drobna, zwiewna i blada; tylko złociste piegi pokrywające policzki i nosek nieco zakłócały ten obraz. Większość dziewcząt, jeśli posiadała piegi, starannie je maskowała, a tymczasem młódka ukazywała swą piegowatość całemu światu. Różniła się wyglądem od reszty Flintów, co w dzieciństwie też powodowało pewne uczucie odmienności. I jak na delikatną damę przystało, również obawiała się niebezpieczeństw i wolała tkwić w domowym zaciszu, opuszczanie domu znacznie ograniczając i w maju praktycznie nie sposób było ją spotkać w innych miejscach niż Ambleside czy ewentualnie Charnwood, gdzie odwiedzała swoją rodzinę, ale przedwczoraj odwiedziła i galerię sztuki i jeden z londyńskich parków, gdzie natknęła się na swojego kuzyna.
Gdy Belle zgodziła się z nią pójść, Cressida poprowadziła ją najkrótszą drogą do wyjścia do ogrodów. William po ślubie zdążył oprowadzić ją po całym dworku i przylegających do niego ogrodach, więc poruszała się tutaj pewnie.
- Ciebie też – odpowiedziała. – Staram się nie narażać. Ograniczyłam nawet używanie magii, jeśli nie jest absolutnie konieczna. To bywa uciążliwe, ale bezpieczeństwo i spokój są ważniejsze, prawda? Och, to takie okropne, co się dzieje... – mówiła, a jej buciki cichutko stukały o posadzkę, gdy szły już przez korytarze obwieszone obrazami. Dworek w Ambleside przypominał trochę galerię sztuki.
- Mam nadzieję, że i ciebie ominęło najgorsze – rzekła, gdy pchnęła drzwi i mogły wydostać się na zewnątrz. – Parę dni temu miałam sposobność odwiedzać Londyn, miałam wrażenie, że wyglądał prawie normalnie... Choć może tylko to ulotne wrażenie? Ty chyba mieszkasz tam przez cały czas?
Powietrze na zewnątrz było ciepłe i pachniało rześko; niedawno padało. Trawnik wciąż był mokry, więc pantofelki dziewczątka prawdopodobnie szybko miały zamoknąć, dlatego postanowiła póki co trzymać się ścieżek. Ogrody Fawleyów były naprawdę piękne, choć biorąc pod uwagę ich wypielęgnowanie stanowiły duży kontrast dla dzikich terenów otaczających dworek w Charnwood. Flintowie nawet nie mieli prawdziwych wymuskanych ogrodów z rzeźbami, fontannami i alejkami, więc w dzieciństwie Cressida bawiła się głównie w lesie.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ogrody [odnośnik]22.02.18 22:08
Krocząc korytarzami za szlachcianką, zastanawiała się nad możliwie najbezpieczniejszymi tematami do rozmów. Wiedziała, że przy kobiecie musi zważać na słowa, nie mogąc wyrażać otwarcie wszystkich swoich myśli i przekonań. Szczególnie jeśli miałyby poruszyć temat jej przyszłości i za mąż pójścia. Bądź co bądź nie znała dobrze żony swojego kuzyna i nie mogła jej w pełni ufać. Bez względu na to jak miłą osobą wydawała się być.
- Doskonale cię rozumiem - odpowiedziała szczerze. - To bardzo mądre posunięcie zważywszy na fakt, że jesteś matką. Anomalie są nieprzewidywalne i nigdy nie wiadomo kiedy dadzą o sobie znać. Na korytarzach Mungu spotkałam kobietę, która próbowała rzucić jedno z najprostszych domowych zaklęć a skończyła na szpitalnym łóżku z dość rozległymi poparzeniami.
Westchnęła na wspomnienie jej piwnych oczu przepełnionych bólem. Twarz - niegdyś piękna i przyciągająca wzrok niejednego mężczyzny - została dotknięta przez ogień pozostawiając trwałe blizny. Prawdopodobnie najgorsze było jednak przerażenie towarzyszące całemu zajściu, które opanowało zarówno serce poszkodowanej jak i samej Belle. Pokazało, że bezpieczeństwo stało się jedynie iluzją.
- Na szczęście tak - skłamała zręcznie, wykorzystując swoje umiejętności. Nie chciała opowiadać kobiecie o swoich przeżyciach w kanałach ani ich późniejszych konsekwencjach z dość prostego powodu - nie chciała tego pamiętać ani wspominać. To wyjście miało być zaczątkiem powrotu do starego życia, w którym nie było miejsca na ból i cierpienie. Nie przepadała również za współczuciem, przy którym czuła się niewygodnie. Kłamstwo wydawało się więc najlepszym rozwiązaniem. - Owszem, a i bardzo dużo czasu spędzam w jego centrum. Nie umiem jednak odpowiedzieć na twoje pytanie, ponieważ ostatnio unikałam dłuższych spacerów. Mam jednak wrażenie, że coś niepokojącego wisi w powietrzu. Czy ty również to odczuwasz?
Weszła za kobietą do ogrodu, mimowolnie uśmiechając się. Pogoda była dzisiaj zaskakująco piękna i zachęcająca na spacery po ogrodzie i to nie byle jakim. Rodzina jej matki słynęła z przepięknych ogrodów, które stanowiły najważniejszy punkt rodowej posiadłości. Nawet jeśli anomalie uderzyły w ich piękno, to i tak widok był zachwycający.
- Muszę przyznać, że zazdroszczę ci możliwości codziennego przebywania tutaj - powiedziała w końcu z zachwytem malującym się na jej twarzy.


Wymyśliłam Cięnocą przy blasku świec, nauczyłam się ciebie po prostu chcieć.


Belle Cattermole
Belle Cattermole
Zawód : aktorka życia|wolontariuszka|pisarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
In the end, we’ll all become stories.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4436-belle-cattermole https://www.morsmordre.net/t4476-bilbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-heather-avenue-21 https://www.morsmordre.net/t5044-skrytka-bankowa-nr-1142 https://www.morsmordre.net/t4477-belle-cattermole
Re: Ogrody [odnośnik]24.02.18 19:44
Cressida nie miała jeszcze okazji dobrze poznać wszystkich krewnych męża, choć większość z nich poznała przynajmniej z widzenia. Wciąż jednak utrzymywała bliskie stosunki ze swoim panieńskim rodem oraz rodziną ze strony swojej matki. W świecie w którym żyła więzi rodzinne były niezwykle istotne, w końcu wyższe sfery między różnych wewnętrznych podziałów i rodowych sporów były dość hermetyczne. Kiedy dzieciom pozwalano tylko na poślubianie innych szlachetnie urodzonych wybór był zawężony, a ich grupa społeczna dość zamknięta. Tylko czasem dobrze wychowanym dziewczętom czystej krwi udawało się do nich przedostać, jeśli miały urodę i talent. Kto wie, może Belle będzie kiedyś jedną z nich? Cressida nie znała jej tak dobrze, by wiedzieć że tak naprawdę miała nieco inne priorytety i nie chciała podążać ścieżką wybraną jej przez matkę.
Cressida podążyła wybraną jej drogą, bo innego życia nie znała i nie widziała żadnej innej alternatywy. Wierzyła w dobrą wolę rodu i dostosowała się do niej, bo prędzej czy później to i tak musiałoby nastąpić. Pewnie, że wolałaby mieć jeszcze parę lat wolności, ale należała do tych kobiet, które pragnęły być żonami i matkami, i przerażała je wizja samotnego życia i starości. Nawet kariera artystyczna nie była tak ważna jak małżeństwo i macierzyństwo i miała nadzieję, że kiedyś, gdy czasy się uspokoją, dane jej będzie posiadanie większej gromadki dzieci. Na ten moment bycie matką wypełniało ją szczęściem i miłością, ale też dławiącym strachem, ilekroć zostawiała swe pociechy na dłużej lub dowiadywała się o kolejnych skutkach anomalii, które spotykały innych i pewnego dnia mogły zagrozić też jej i jej bliskim. Na szczęście bliźnięta przesypiały większość doby i zawsze mogła liczyć na znakomitą i zaufaną opiekę nad nimi ze strony opiekunek, ale także własnej teściowej, z którą miała dobry kontakt i która uwielbiała spędzać czas z wnukami i czasem wręcz wyganiała Cressidę żeby gdzieś wyszła i zaczerpnęła świeżego powietrza lub więcej wypoczywała. A dzieci nigdy nie były same. Wolała nie myśleć, jak to miało miejsce w przypadku zwykłych ludzi, którzy też musieli jakoś dawać sobie radę ze wszystkimi przeciwnościami. Była całkowicie pewna, że nigdy nie chciałaby być zwykłą czarownicą.
- Lepiej uważać. Te anomalie to okropna sprawa, ale nikt, kogo pytam, nie ma pojęcia, skąd mogły się wziąć i jak sobie z nimi radzić – westchnęła. – Po prostu... pojawiły się nagle. I są – dodała, wpatrując się przelotnie w przestrzeń przed nimi. Ogrody były piękne, ale gdyby nie anomalie z pewnością byłyby jeszcze piękniejsze, były prawdziwą perłą dworu w Ambleside. Niestety anomalie pogodowe miały na nie negatywny wpływ. – William wspominał mi kiedyś, że pracujesz w Mungu, ale chyba nie jesteś stażystką uzdrawiania, prawda? Po prostu... odwiedzasz ludzi i umilasz im czas? – zapytała z ciekawością. Coś takiego musiało świadczyć o dużej wrażliwości Belle, skoro chciała poświęcać swój czas, żeby porozmawiać z obcymi dla niej ludźmi, którzy cierpieli w wyniku różnych chorób i urazów. – To straszne, co mówisz, ale też słyszałam, że tak się dzieje i ta... magia często ma zgubny wpływ.
Spojrzała na Belle, posyłając jej lekki uśmiech; z łatwością uwierzyła w jej zgrabne kłamstwo, była w końcu dość naiwna.
- Też mam takie wrażenie, choć również rzadko wychodzę gdzieś na dłużej. Ale mam nadzieję, że się mylę. Wolałabym pewnego dnia wstać i dowiedzieć się, że wszystko zaczyna wracać do normy – powiedziała, choć zapewne były to tylko bardzo naiwne życzenia. Nie wiadomo było, kiedy to się skończy.
- Tak, tu jest naprawdę pięknie – przyznała z uśmiechem. To był dużo przyjemniejszy temat niż anomalie, więc z chęcią go podjęła. – Choć bardzo różni się od miejsca, w którym się wychowałam. Przyszłam na świat w Charnwood, w dworze Flintów skrytym pośród dzikich lasów i pól. Dorastałam, biegając z rodzeństwem i kuzynami po lesie lub pokonując leśne ostępy na końskim grzbiecie... - mówiła, z sentymentem wspominając swoje dzieciństwo. - Nic tam nie było tak schludne i wymuskane jak tutaj, ale Fawleyowie to artyści, lubią kształtować piękno wokół siebie. Gdy poślubiłam Williama nie od razu przyzwyczaiłam się do Ambleside, ale to naturalna kolej rzeczy dla każdej panny, pewnego dnia rodzina przedstawia nam narzeczonego, który następnie staje się mężem.
Oczywiście nie zawsze tak było, bywało i tak że zaręczyny z różnych względów się nie udawały, ale w przypadku Cressidy wszystko przebiegło pomyślnie i kilka miesięcy po zaręczynach stanęła na ślubnym kobiercu.
Nagle jednak na jej ramieniu przysiadł rudzik, jeden z tych, z którymi czasem rozmawiała w ogrodach; wychodząc na zewnątrz często rozmawiała z napotkanymi ptakami, które znały ją i wiedziały, że była im przyjazna. Powiedziała do niego parę troskliwych słów w ptasim języku, upewniając się, czy coś się nie stało; ptaki i inne stworzenia również cierpiały przez anomalie.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ogrody [odnośnik]25.03.18 20:53
Od czasu do czasu lubiła zastanawiać się nad żywotem innych czarodziei - tych szlachetnie urodzonych i tych, których krew nie była tak czysta. Gdybanie na temat własnego życia, którego przebieg zależał od statusu i urodzenia, niejednokrotnie pochłaniały myśli kobiety. Umiejscawiała się pośród określonej grupy ludzi, dopasowując się do nich usposobieniem. I zawsze dochodziła do tych samych wniosków, że jest gdzieś pomiędzy. Nie należy do grona czarodziejów o krwi brudnej, lecz nie była również szlachcianką. Lawirowała pomiędzy tym z czasem przyzwyczajając się do tej sytuacji. Jej matka jednak nigdy nie miała do tego przywyknąć i to była w stanie zrozumieć. Wyrzucona ze swojego rodzinnego raju, trafiając do świata pomiędzy. Stała się zwykłą kobietą - z tym uczuciem budziła się codziennie rano i Belle mogła się założyć, iż z początku cały czas jej matka zastanawiała się gdzie popełniła błąd.
- Podobnie jest również z osobami z mojego otoczenia - przyznała, z każdą chwilą odczuwając pewien dyskomfort związany z tematem anomalii, które od samego początku stanowiły jedną wielką zagadkę. Jej rozwiązanie było póki co nieosiągalne, choć nie wątpiła w szczerość starań czarodziei. Codziennie spotykała się z trudami opanowania niesfornej magii i skutków tego stanu. Nigdy nie wątpiła w słuszność własnej decyzji na temat wolontariatu w Mungu, bowiem tamto miejsce było pełne ludzkiej dobroci. Próbowano pomóc ze wszystkich sił, dając z siebie wszystko a i więcej. Krocząc pomiędzy uzdrowicielami, czuła się dobrze, bezpiecznie i komfortowo. Nie ważne, że sama nie należała do ich medycznego grona.
- Można tak to nazwać - odpowiedziała, kiwając nieznacznie głową. - Staram się odciągnąć ich myśli od przykrych przeżyć i umilić czas oczekiwania na przybycie uzdrowiciela... Szczególnie dzieci i starsze osoby tego potrzebują - atencji. Ale ty jako matka powinnaś to wiedzieć.
Posłała w jej stronę uśmiech wierząc, iż zrozumie choć trochę jej postawę. Ponoć dla matki to straszne doświadczenie słyszeć płacz własnego dziecka i potrafiła to sobie wyobrazić. Zresztą już sam dźwięk płaczu sam w sobie był nieprzyjemny i poruszający.
Próbowała ukryć nagły upadek nastroju, spowodowany tak smutnymi tematami, które dość mocno ją dotykały. Ostatnio łatwiej było ją poruszyć, choć walczyła z tym z coraz lepszymi skutkami, co również było powodem mniejszej obecności w szpitalu. Na szczęście ogród odciągnął jej uwagę na tyle, że była  wstanie wyprzeć z głowy bolesne obrazy i wspomnienia. Skupiła się na wdzięcznie pnących się dookoła kwiatach, witających gości ich królestwa.
- Mogę sobie zatem wyobrazić, że wielką odmianą były ogrody rodu mojej matki - powiedziała, zgrabnie pomijając komentarz na temat narzeczeństwa i przestawiania przyszłego męża. Wolała poruszać się po temacie, który nie raziłby w jej szczere przemyślenia. Nie miała zamiaru się z nimi zdradzać.- Ja jestem przyzwyczajona do artystycznego usposobienia Fawley'ów. Ogród mojej matki został stworzony na wzór tego, w którym zwykła dorastać... I choć uwielbiam jego piękno, to daleko mu do tego tutaj.
Wyraźnie rozpromieniła się, mając możliwość wdychać świeże powietrze przepełnione zapachem tego miejsca. Zaabsorbowana otaczającymi ją roślinami, nie spostrzegła z początku rudzika siedzącego na ramieniu kobiety. Dopiero ciche ćwierknięcia zwróciły jej uwagę. Spojrzała na Cresside z wyraźnym zaskoczeniem. Nie spodziewała się dzisiaj podobnych nowości. Było w tym jednak coś uroczego i inspirującego - w jej głowie pojawiła się myśl, że ciekawie byłoby napisać opowiadanie (może bajkę dla dzieci) o kobiecie (dziewczynce?) potrafiącej rozmawiać z ptakami.[/b]


Wymyśliłam Cięnocą przy blasku świec, nauczyłam się ciebie po prostu chcieć.


Belle Cattermole
Belle Cattermole
Zawód : aktorka życia|wolontariuszka|pisarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
In the end, we’ll all become stories.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4436-belle-cattermole https://www.morsmordre.net/t4476-bilbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-heather-avenue-21 https://www.morsmordre.net/t5044-skrytka-bankowa-nr-1142 https://www.morsmordre.net/t4477-belle-cattermole
Re: Ogrody [odnośnik]26.03.18 21:41
Takie życie na pograniczu musiało być dziwnym doświadczeniem. Cressida cieszyła się, że mogła przynależeć do swojego świata w pełni i robić to, do czego została stworzona. Urodziła się, by być damą i cieszyła się, że nie zostanie skazana na przykry los ciotki Williama. Ślub w wieku niecałych dziewiętnastu lat mimo wszystko był dużo lepszą opcją niż staropanieństwo, lub co gorsza mąż słabszej krwi i co za tym idzie, utrata nazwiska, majątku i szacunku otoczenia, a w niektórych przypadkach nawet względów rodziny. Belle nie była jednak niczemu winna, więc Cressida nie miała powodu, by traktować ją w jakiś sposób gorzej. Chciała ją poznać, bo rzadko miała okazję do interakcji z kimś spoza swojego środowiska, zwłaszcza ostatnio. Belle była czymś nowym i przełamującym rutynę, więc tym chętniej Cressie zabrała ją do ogrodów.
- To bardzo miłe z twojej strony, że im pomagasz. Pewnie niewielu poza uzdrowicielami się na to decyduje? – przyznała; sama pewnie by się na to nie zdobyła, bo damie zwyczajnie nie wypadało pałętać się po salach Munga i narażać na zarażenie jakąś paskudną chorobą, rodzina nigdy nie pozwoliłaby jej na podobną fanaberię. Pod tym względem Belle na pewno miała więcej swobody, bo nie miała nad sobą rodu, który mógłby jej tego zabronić. Niemniej jednak zdawała sobie sprawę, że nie wszyscy ludzie mieli takie szczęście jak ona, by posiadać liczną rodzinę. Niektórzy byli pozostawieni sami sobie i zapewne potrzebowali takich ludzi jak Belle.
- Dopiero uczę się bycia matką – przytaknęła niepewnie. Ale pewnym było, że drżała z niepokoju, ilekroć jej dzieci w jakiś sposób cierpiały, a ona nie mogła nic zrobić, by im ulżyć. Miłość matki do dzieci była czymś niesamowitym, czymś, co dopiero odkrywała. To napawało ją wielkim szczęściem, ale i niepokojem. – Jeszcze niedawno sama byłam dzieckiem. Dziś wiem, że istnieją dwie istoty, które potrzebują miłości i uwagi matki, i z biegiem czasu będą ich potrzebować coraz więcej, gdy tylko wyjdą z etapu kołyski.
Za rok o tej porze jej maleństwa pewnie będą już stawiać pierwsze kroki i wypowiadać pierwsze słowa. Zacznie się stopniowe przygotowanie do życia, które miało stać się ich udziałem. Już nie mogła się doczekać, kiedy będzie mogła uczyć je malarstwa i innych sztuk, kiedy kupi swojej córce pierwszą sukienkę i pokaże jej podstawowe taneczne kroki, a William tymczasem zacznie wprowadzać ich pierworodnego syna w tajniki bardziej męskich umiejętności. Ale póki co anomalie i związany z nimi strach nie pozwalały w pełni sycić się tymi wyobrażeniami.
- Były dużą odmianą. Na początku musiałam się przyzwyczaić, ale z czasem i tu znalazłam swoje ulubione zakątki. Te stare zawsze jednak będą zajmować wyjątkowe miejsce w moim sercu, zawsze pozostanę częścią Flintów i Charnwood – powiedziała, rozglądając się po otoczeniu. Chyba nie znała piękniejszego ogrodu, choć tego roku anomalie wpłynęły na niego dość mocno, jak i na większość obszarów kraju. – Często bywałaś tu w przeszłości? Pewnie poznałaś to miejsce szybciej niż ja i chodziłaś po tych ogrodach w czasach, gdy nawet nie śniłam, że zaręczą mnie z Fawleyem. Może w takim razie to ty powinnaś pokazać mi jakiś zakątek, który zapadł ci szczególnie w pamięć? – zapytała z ciekawością. – Twoja matka pewnie za tym tęskni. Sama poznałam, czym jest tęsknota za domem i konieczność przystosowania się do nowej rodziny i domu. – Ale sama mimo wszystko miała łatwiej, choć nie powiedziała tego głośno, nie chcąc urazić Belle.
Na jej ramieniu przysiadł rudzik. Był to zapewne dość niespotykany widok, ptaki nie podchodziły tak blisko do ludzi, może nie licząc tych pocztowych. Ale Cressida nie była zwykłą dziewczyną, była zwierzęcousta i zobaczenie jej z ptakiem siedzącym na ręce nie należało do rzadkości, szczególnie w czasach, gdy była dzieckiem. Ptasi przyjaciele towarzyszyli jej od tak dawna, że nie pamiętała czasów sprzed ujawnienia się daru rozumienia ich mowy.
- Może przejdziemy się nad najbliższy staw? – zaproponowała, by odwrócić uwagę dziewczyny od tego widoku, choć rudzik pozostał na jej ramieniu, ćwierkając do jej uszu słowa zrozumiałe tylko dla niej. – Są tam przepiękne łabędzie, a w jego wodach pięknie odbija się niebo. W Krainie Jezior jest ich całkiem sporo, a jedno stado szczególnie upodobało sobie ten staw. Może i ty znajdziesz tam jakieś interesujące inspiracje, William wspominał mi także, że piszesz. Czego najczęściej dotyczą twoje historie? Sama nie mam do tego daru, ale lubię czytać.
Staw był właściwie jeziorkiem, jednym z wielu na włościach Fawleyów. To znajdowało się najbliżej dworu, więc to tam Cressida najczęściej chodziła w poszukiwaniu inspiracji.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ogrody [odnośnik]06.07.18 14:04
William nadal nie mógł otrząsnąć się po pierwszomajowym wybuchu. Na szczęście załamanie się magii oszczędziło Ambleside, ale słyszał o naprawdę tragicznych przypadkach, a część osób z jego dalszej rodziny zaniemogło. Pod koniec miesiąca wszystko już było dobrze, ale i tak martwił się tym, co przyniesie przyszłość. Teraz nie był już sam, miał żonę i dzieci, o które musiał zadbać. To właśnie o przyszłość swych latorośli obawiał się najbardziej, ale starał się nie dać tego po sobie poznać, by nie martwić wrażliwej Cressidy. Będąc pod jej wpływem coraz częściej rozmyślał o tym, że te wszystkie niepokoje mające miejsce na ulicach były spowodowane obecnością niemagicznych w życiu prawdziwych czarodziejów. Doskwierała mu rodowa polityka, która zezwalała na podobny stan rzeczy, ale nie miał na nią wpływu. Skłamałby zresztą, gdyby powiedział, że dobro świata leżało mu na sercu. Jedynie to dziejące się w obrębie jego rodziny spędzało Fawleyowi sen z powiek. Dlatego starał się znaleźć dla siebie zajęcie, by nie myśleć o nieuchronnej katastrofie. Gdzieś tam w środku naiwnie wierzył, że mury dworu ochronią ich przed najgorszym.
Od rana dał się porwać wirowi pracy. Miał umówionych kilka spotkań z młodymi, aspirującymi malarzami pragnącymi uzyskać elitarny mecenat jego rodziny. Zawitał zatem do jednej z największych galerii w okolicy chcąc najpierw zrobić rozeznanie w terenie. Ponoć dyrektor zgodził się łaskawie na tydzień debiutancki, podczas którego wystawił dla gości obrazy nieznanych artystów, dopiero raczkujących w świecie kulturalnego blichtru. To była idealna okazja, by podpatrzeć jak radzili sobie potencjalni klienci korzystający z usług opieki nad ich talentem. Miał obejrzeć prace aż trzech mężczyzn i jednej kobiety; żadne z nazwisk nie było mu ani trochę znane. Dwóch pretendentów musiał odrzucić od razu. Ich zbyt nowoczesne oraz niejako kontrowersyjne podejście do nadania obrazom stylu zniechęcił Williama. Nie miał nic przeciwko nowinkom i powiewom świeżości, ale musiały być one zachowane w granicach dobrego smaku. Tamte nie były. Dlatego od razu odmówił im spotkania, jasno wyjaśniając swoją decyzję. Ostatecznie postanowił porozmawiać z dwudziestoletnim mężczyzną próbującego swoich sił w trudnej sztuce manieryzmu wymagającego wiernego odwzorowania wielu szczegółów, a także z dwudziestodwuletnią czarownicą rozmiłowaną w caravaggionizmie, co samo w sobie było dość egzotyczne jak na brytyjski rynek, ale lord Fawley postanowił zaryzykować. Bardzo podobał mu się dynamizm postaci oraz mroczny obraz nie do końca szlachetnej codzienności.
Spotkania okazały się owocne, dlatego do posiadłości wrócił w bardzo dobrym humorze. Zapragnął podzielić się szczegółami z żoną, ale służba powiedziała mu, że spaceruje wraz z Belle w ogrodach. To właśnie tam skierował swoje kroki, choć na tak ogromnych terenach odnalezienie kobiet nie było łatwym zdaniem. Uśmiechnął się i zaraz po ucałowaniu Cressidy przywitał się z daleką kuzynką, dopełniając wszystkich zasad etykiety.
- Nie dajcie się zwieść, łabędzie bywają agresywne – ostrzegł obie damy. Nie mógł odmówić ptakom uroku, ale zalecałby ostrożność w kontakcie z nimi. Tak, podsłuchał ostatnią część rozmowy. – Możemy się tam wybrać razem, a wtedy na pewno nikomu nie stanie się krzywda – zaproponował ugodowo. Wtedy jednak panna Cattermole powiedziała, że musi już iść. – To innym razem. Odprowadzimy Belle do wyjścia? – zaproponował małżonce. Mimo wszystko droga przez labirynty ogrodów była skomplikowana, a jego kuzynka nie bywała tu aż tak często, wolałby dopilnować, że trafiła bez przeszkód do domu.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Ogrody 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogrody [odnośnik]06.07.18 19:22
Cressida od początku maja zamartwiała się zbyt często. Jej myśli ciągle krążyły wokół dzieci, męża i reszty rodziny. Uważała na magię i dbała o to, by jej latorośle miały najlepszą możliwą opiekę. Najbardziej martwiła się o bliskich, stawiając ich ponad całą resztę świata. Zdawała sobie też sprawę, że starsi członkowie rodu, także mąż, nie zdradzają jej wszystkiego, nie chcąc martwić wrażliwej młódki. Ale Cressida mimo swojej naiwności i trzymania pod kloszem i tak co nieco wiedziała o pewnych sprawach, w końcu wszędzie w okolicy dworku miała swoje skrzydlate oczy i uszy. Kiedyś małżonek próbował przed nią zataić, że jeden z jej ulubionych fragmentów ogrodu ucierpiał w wyniku nawałnicy która przeszła w okolicach dziesiątego maja, ale Cressida dowiedziała się szybko – od ptaków. Ale nawet ptaki nie miały pojęcia o politycznych niepokojach i zawirowaniach, więc w kwestii tych Cressida miała spore luki, wiedziała jednak z zasłyszanych rozmów, że Fawleyowie zaczęli zbaczać na ścieżkę, która nie podobała się jej ojcu – i w głębi duszy żywiła nadzieję, że się opamiętają i będą wciąż dobrze dbać o słuszne szlacheckie wartości i tradycje, w duchu których Cressida pragnęła wychować własne dzieci i nie chciała, by ich umysły zostały skalane postępowymi mrzonkami.
Belle wydawała się obiecującą znajomością, była śliczna, młoda i miała potencjał, by zostać kimś nawet mimo nieszlachetnego nazwiska. Cressida odnosiła się do niej miło i przyjaźnie, chcąc lepiej poznać krewniaczkę męża, skoro już nadarzyła się okazja, by porozmawiać z kimś w bliskim sobie wieku. Jej mąż zapewne był zajęty, zajmował się o wiele ważniejszymi sprawami powiązanymi ze sztuką i artystami i była pewna, że uda im się dłużej porozmawiać dopiero bliżej wieczoru, gdy już oderwie się od zajęć i będzie mieć czas dla niej. Cressida czuła się nieco pewniej w roli żony, odkąd powiła dzieci – bo czy było piękniejsze uświęcenie małżeństwa niż podarowanie małżonkowi potomstwa? Czy istniało w życiu kobiety coś wspanialszego? Jej udało się dać Williamowi bliźnięta, więc czuła się z tego faktu niezwykle dumna i miała nadzieję, że również on jest szczęśliwy.
Miała przejść się z Belle nad staw, by pokazać jej piękne widoki oraz majestatycznie sunące po wodzie łabędzie, kiedy nagle zobaczyła znajomą sylwetkę zmierzającą w ich stronę. Na widok męża na jej ustach pojawił się uśmiech. Cieszyła się, że już wrócił; ostatnimi czasy była spokojniejsza, gdy wiedziała, że był w dworku.
- Och, Williamie, już wróciłeś? – spytała, pozwalając, by ją ucałował na powitanie, podczas gdy rudzik, który siedział wcześniej na jej ramieniu, sfrunął na dłoń, którą wyciągnęła i przysiadł na jej wyprostowanym palcu, ćwierkając radośnie. Nie musieli kryć się z tą subtelną powitalną czułością w obecności jego krewnej, choć leciutko się zarumieniła, mimo że czuła się dumna i zadowolona z tego, że mąż dobrze ją traktował i okazywał takie drobne czułości.
William musiał też przywyknąć do posiadania zwierzęcoustej żony, którą często otaczały ptaki i która żyła w dobrych stosunkach nawet z łabędziami, które, wyczuwając jej dar oraz przyjazne zamiary nie okazywały jej agresji.
- Nie boję się łabędzi – zapewniła go, podejrzewała zresztą, że znając jej dar raczej wypowiedział swoją przestrogę pół żartem, pół serio. Niestety okazało się, że Belle nie chciała kontynuować przechadzki i wolała wrócić do dworu, gdzie była jej matka i skąd razem mogłyby wrócić do siebie siecią Fiuu. – Tak, odprowadzimy ją – zgodziła się z mężem i uśmiechnęła się ciepło do Belle.
Tak też zrobili – odprowadzili pannę Cattermole do jej rodzicielki i pożegnali je uprzejmie, kiedy obie kobiety opuszczały dworek, po czym mogli zająć się sobą, a Cressida z zapałem i ciekawością wysłuchała relacji męża o dzisiejszym dniu i artystycznych spotkaniach, doradzając mu w paru kwestiach i chcąc zobaczyć prace zdolnych debiutantów na własne oczy. Rozmowy o sztuce z Williamem zawsze były niezwykłe, a jego wiedza oczarowała ją jeszcze w czasach przed ślubem.

| zt.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ogrody [odnośnik]05.10.18 11:49
23 lipca
  Wszystko podczas podróży ją drażniło. Długi czas przemierzania trasy magicznym, latającym powozem. Dyskomfort. Nawet zagnieciony materiał spódnicy, co było przecież nie do uniknięcia, i zbyt miękka kanapa dorożki. Wcześniej myślała, że tradycyjna francuska metoda dostania się do posiadłości w Ambleside zapewni jej lepsze samopoczucie niż skakanie przez kilka kominków w sieci Fiuu. Nigdy nie lubiła tego rodzaju transportu. Może był to czas, żeby w końcu zdać egzamin państwowy na teleportację. Obserwowała zmiany w terenie, z miejskiej aglomeracji Paryża, do zielonych terenów Anglii, szczególnie tych szeroko rozciągniętych, należących do Fawleyów. Po kilku godzinach lotu, musiała przyznać, ze wysokość, jak zawsze, o ile wcześniej nie stanowiła dla niej problemu, tak teraz obrzydziła jej się na kilka dni, w których będzie unikała nawet balkonów w murach dworu.
  Kiedy powóz w końcu opadł na miękką ściółkę w ogrodach posiadłości, Blaithin walczyła jeszcze ze znużeniem i narastającym niepokojem, świadoma, że jej pobyt w Anglii tym razem się przedłuży, a nie będzie jedynie krótką wizytą. Chociaż możliwość spotkania się z kuzynem i jego żoną, przyjaciółką rodziny, powinna ją pokrzepić, wydawała się tym pocieszona tylko w pewnym stopniu. Pozostałe pokłady jej pozytywnego myślenia przygaszało zmęczenie po podróży i tęsknota za Paryżem, którą już teraz odczuwała. Pozostając jednak w domenie dobrego wychowania, przybrała na twarz maskę niewzruszenia, kiedy opuszczała powóz, korzystając z pomocnej dłoni Williama.
  Przyjmując jego powitanie, jak i życzliwy uścisk swojej kuzynki, jeszcze przez chwilę myślami trwała we wspomnieniu refleksów odbijających się w wodach Loary, ale zaraz przyjemny dla nozdrzy zapach letnich kwiatów i olejnych farb, kojarzonych przez nią z Cressidą, ściągnął ją na ziemię.
  — Cressie... — chwyciła ją za dłonie, patrząc w jej oczy wyrozumiale i cierpliwie, pomimo faktu, że marzyła już o kąpieli i śnie.
  Skuszona jednak zapachem traw i wdziękami tutejszego ogrodu, zwróciła twarz ku jego głębi, nagle wiedząc co najpierw powinna zrobić i gdzie skierować swoje kroki.
  — Mamy jeszcze chwilę zanim nestor dowie się, że już przybyłam?

[bylobrzydkobedzieladnie]



Rodzimy się w jeden dzień. Umieramy w jeden dzień. W jeden dzień możemy się zmienić. I w jeden dzień możemy się zakochać. Wszystko może się zdarzyć w ciągu zaledwie jednego dnia.




Ostatnio zmieniony przez Blaithin Fawley dnia 09.10.18 14:40, w całości zmieniany 2 razy
Blaithin Fawley
Blaithin Fawley
Zawód : kuratorka i krytyk muzyczny
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Cofnęłabym się tysiąc razy i straciła go tysiąc razy, żeby tylko usłyszeć jego snute opowieści albo tylko głos. Albo nawet bez tego. Jedynie wiedzieć, że gdzieś tutaj jest. Żywy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6537-blaithin-fawley#166787 https://www.morsmordre.net/t6543-galahad#166862 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t6545-skrytka-bankowa-nr-1654#166865 https://www.morsmordre.net/t6544-blaithin-e-fawley#166863
Re: Ogrody [odnośnik]05.10.18 12:20
Cressida spacerowała po ogrodach, a choć mogło się wydawać, że była samotna, tak naprawdę wcale tak nie było. Na jej ramieniu siedział jeden z jej skrzydlatych przyjaciół, z którym dziewczątko toczyło długą rozmowę na temat zmian, do jakich doszło w ich świecie i które ugodziły również w ptaki. Niestety młódka nie wiedziała, jak może pomóc ptasim przyjaciołom, nie miała wpływu ani na anomalie, ani na kapryśną pogodę. Choć bez wątpienia cieszyła się, że zniknęły śniegi, jakie zaległy w całym kraju w czerwcu. Teraz było po prostu chłodno, szaro i mgliście nawet jak na brytyjskie warunki i mogła aż zatęsknić za tym, jak piękne były te ogrody rok temu o tej porze, tonące w kolorach i przynoszące wiele inspiracji.
Ptaszek ćwierkał na jej ramieniu, a ona mu odpowiadała. Nie wiedziała, że kuzynka Williama przybędzie akurat dziś, choć otrzymała list i wiedziała o jej planowanym powrocie do kraju. Oczywiście uprzedziła ją o tym, że nie najlepiej się dzieje i w magii działy się dziwne anomalie (choć pewnie te wieści dotarły i do Francji), i spodziewała się, że powrót do Anglii może być dla niej szokujący.
Cressida spędziła we Francji osiem lat edukacji w Beauxbatons, gdzie trafiła dzięki matce, która, przerażona wydarzeniami mającymi miejsce w ich dzieciństwie w Hogwarcie, ubłagała swojego konserwatywnego męża, by wysłał córki za granicę. Zgodził się, ale tylko w przypadku dziewcząt, syna woląc tradycyjnie posłać do Hogwartu, by kształtował się na silnego młodzieńca i godnego następcę rodowych wartości. Dziewczętom pobłażał więcej, bo to nie one miały przekazać następnemu pokoleniu jego nazwisko, choć naturalnie i wobec nich był konserwatywny i surowy. Tak czy inaczej Cressie uczyła się z siostrą we Francji, gdzie nauczyła się wiele o sztuce (to również zawdzięczała matce, która zawsze wspierała ją w pasji). Z racji tego, że było tam stosunkowo niewielu członków brytyjskich rodów, miała dość ograniczone możliwości zawierania przyjaźni – nawet w szkole nigdy nie złamała ojcowskich zasad i nie zaprzyjaźniła się z żadną mugolaczką ani czarownicą półkrwi.
Blaithin poznała właśnie tam – w murach Beauxbatons. Mimo niemal dwóch lat różnicy wieku w szkole dzielił je ledwie rok nauki, więc zapoznały się dość szybko i nieśmiała, delikatna Cressie, najbardziej artystyczna latorośl rodu Flint, polubiła jej towarzystwo, z czasem się zaprzyjaźniły. Nie śniła wtedy jednak, że w przyszłości poślubi jej sporo starszego kuzyna, który również ukończył Beauxbatons.
Niestety nie dane im było mieszkać razem, jako że lady Fawley pozostała we Francji, a Cressie zaraz po szkole wróciła do Anglii, i jedenaście miesięcy po opuszczeniu Beauxbatons stała już na ślubnym kobiercu u boku Williama i zamieniła Charnwood na Ambleside. Do tej pory nie do końca do tego przywykła, wciąż tęskniąc za panieńskim rodem, którego przez komplikacje z transportem obecnie nie mogła odwiedzać aż tak często.
Nagle jednak na pobliskim krzewie przysiadł kolejny mały ptaszek, krzycząc że do terenów Fawleyów zbliża się latający powóz. Cressida, wiedząc, co to oznacza, od razu pospieszyła po Williama i na pojawienie się kuzynki czekali wspólnie, spoglądając w niebo, gdzie to Cressida pierwsza zauważyła rosnący coraz bardziej ciemny kształt. Chwilę później powóz wylądował na trawniku, a William pospieszył, by pomóc swojej krewniaczce stanąć na angielskiej ziemi.
Cressida podeszła bliżej. Blaithin mogła zauważyć, że Cressie wydawała się jeszcze bledsza i drobniejsza niż dawniej, ale w zielonych oczach błysnęła radość.
- Tak się cieszę, że cię widzę – odezwała się, odwzajemniając uścisk. – Tak, przejdźmy się – dodała, zerkając na męża; ten skinął głową i zapewnił, że zaraz wezwie skrzata, by przetransportował rzeczy Blaithin do dworu.
Cressie lekko uchwyciła kuzynkę męża pod ramię, prowadząc ją w stronę ogrodów.
- Nie są tak piękne, jak je pamiętałaś – rzekła, wskazując na ogrody, które przez zawirowania w pogodzie mające miejsce w maju i czerwcu nie miały szans rozkwitnąć tak bujnie, jak w poprzednich latach, choć skrzaty robiły co mogły, by tchnąć w nie blask. Ogrody były wizytówką Fawleyów. – Anomalie dają się we znaki wszystkim, także przyrodzie i pogodzie – westchnęła. – Opowiedz lepiej, jak było we Francji.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ogrody [odnośnik]05.10.18 15:41
  Ciężko powiedzieć co wpłynęło na wyraźną zmianę w wizerunku młodej lady Fawley. Pomimo blasku w jej zielonych oczach, swoją barwą jednak bardzo odległą do mętnej zieleni oczu Blaithin, wydawała się w istocie… inna. Brunetka nie chciała ryzykować oceną tej inności, dawno już odpuszczając sobie spoglądanie krytycznym okiem na własnych krewnych. Było to przyzwyczajenie po jej pasjach, którego ciężko było się wyzbyć, a ona nie chciała kusić losu, bo być może (choć mało prawdopodobne) doszukałaby się jeszcze jakichś nieatrakcyjnych nieprawidłowości w osobie jej kuzynki.
  Tymczasem pozwoliła sobie bez głębszej analizy sytuacji, cieszyć oczy jej obecnością, a uszy jej głosem, posyłając jej subtelny uśmiech w postaci lekkiego uniesienia obu kącików ust. Nie wypadało jej pytać o kwestie, na które odpowiedzi być może pani Fawley nie chciałaby jej udzielić. Gdyby jednak kuzynka miała ochotę się z nią podzielić jakąś prawdą, mogła mieć pewność, że w Blaithin będzie miała wiernego słuchacza. W końcu w wiernym i dogłębnych słuchaniu była dobra choćby nawet z przyuczenia.
  — Potrafię sobie tą radość wyobrazić. Naprawdę — zasugerowała, że sama dzieli jej uczucia, jednocześnie będąc jej w tym momencie wdzięczna, że dziewczyna wprawnie wyłapała aluzję o możliwej schadzce po rodzinnych ogrodach. Ilekroć Blaith odwiedzała te strony, właśnie od tej bujnej roślinności zaczynała swoją wizytę. Liczne, wysoko pnące się krzewy i drzewa, czy pomniejsza zwierzyna zawsze skutecznie pozwalały jej wspomnieć dzieciństwo i lata spędzone razem z rodziną. Wydawało się, że nawet Anglia miała swoje plusy, choćby ograniczały się one wyłącznie do terenów zamieszkałych przez Fawleyów. “Nie tak piękne jak je pamiętała” – w tym Cressida miała przykrą rację. Blaithin, obejmując spojrzeniem teren, od razu dostrzegła różnicę w zdrowej kondycji roślin. Potrafiła co prawda ocenić jedynie ich stan estetyczny, jako, że o samej botanice wiedziała tyle, co brudni czarodzieje o szlacheckiej etykiecie, ale tyle jej wystarczyło, żeby zatęsknić za swoją Anglią.
  — Masz rację. Kto ich dogląda?
  Przystanęła przy jednym z kwietników, ujmując między palce kwiaty pnące się po filarze o staroceltyckich zdobieniach. Wodząc palcem po wilgotnej fakturze liścia, nieznacznie ściągnęła brwi, wiedząc, że tylko Cressie ją teraz obserwuje i że może dać wyraz swojemu niezadowoleniu.
  — Anomalie, czy nie… ogród jest największą dumą Fawleyów, czego nie można powiedzieć o skromnego rozmiaru posiadłości. Powinniście pozbyć się skrzatów, czy służby, która się nim zajmuje.
  Jeszcze chwilę obserwowała listki osuwające się z jej dłoni, a jej wzrok złagodniał dopiero wtedy, kiedy wróciła nim do młodszej lady Fawley.
  — We Francji… było pusto bez ciebie.
  Biegła w ubarwianiu prawdy mogła zwrócić się do młodej kobiety w ten sposób. Choć doświadczona w kłamstwie, Cressie jednak nie mogłaby oszukać, dlatego przemyciła jedynie pół-prawdę, bo w istocie, rodzina to akurat aspekt, który budził jej tęsknotę za domem w Anglii.
  — Za to w Rzymie poznałam Pauline de Ahne, jeszcze przed jej śmiercią. Żałuję, że nie miałam sposobności zamienić z nią wielu słów. Słabo znała angielski, ja włoskiego wcale. Kolejny raz życie daje mi powód, żeby się go w końcu nauczyć.
  Choć zwracała się do Cressidy, wzrokiem błądziła po ogrodach, znajdując coraz to nowsze powody, aby wypowiedzieć pracę służbie, bądź w inny sposób zemścić się na skrzatach domowych, tak jak one mściły się na tych wymizerniałych roślinach. Argument anomalii do niej nie przemawiał.



Rodzimy się w jeden dzień. Umieramy w jeden dzień. W jeden dzień możemy się zmienić. I w jeden dzień możemy się zakochać. Wszystko może się zdarzyć w ciągu zaledwie jednego dnia.


Blaithin Fawley
Blaithin Fawley
Zawód : kuratorka i krytyk muzyczny
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Cofnęłabym się tysiąc razy i straciła go tysiąc razy, żeby tylko usłyszeć jego snute opowieści albo tylko głos. Albo nawet bez tego. Jedynie wiedzieć, że gdzieś tutaj jest. Żywy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6537-blaithin-fawley#166787 https://www.morsmordre.net/t6543-galahad#166862 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t6545-skrytka-bankowa-nr-1654#166865 https://www.morsmordre.net/t6544-blaithin-e-fawley#166863
Re: Ogrody [odnośnik]05.10.18 21:22
Te wszystkie wydarzenia ostatnich miesięcy wpędziły Cressidę w przygnębienie i budziły w niej lęk. Nigdy wcześniej nie musiała tak się bać, a o wiele bardziej wolałaby teraz przeżywać zwykłe bolączki młodej żony i matki. Przeżywała je, ale były podszyte nieustającym lękiem przed anomaliami i tym, co się działo w magicznym świecie, przez co nie potrafiła być tak radosna. Wiedziała, że i Blaithin czeka teraz bolesne zderzenie z brytyjską rzeczywistością, która nie była już taka, jak kiedyś.
Cressida sama nie wiedziała, jak wyjaśnić jej to wszystko. Kiedy już się zobaczyły i stanęły naprzeciw siebie, uśmiechnęła się, okazując radość, ale wiedziała, że czeka je dość trudna rozmowa. Ale kuzynka męża musiała wiedzieć, dlaczego wiele się zmieniło i dlaczego ogrody wyglądały, jakby dochodziły do siebie po jakiejś klęsce. Musiał to być bardzo rozczarowujący widok po tym, jak spędziła tyle czasu we Francji i na pewno miała piękne wspomnienia rodzinnego domu oraz wyobrażenia swojego powrotu do niego.
Ogród zachwycał Cressidę odkąd trafiła tu po raz pierwszy. Jako lady Flint zawsze była blisko związana z naturą i lubiła otaczać się roślinnością. Ale nikt nie mógł nic poradzić na anomalie. Cały kraj ucierpiał, wiele miejsc, pozbawionych troskliwej opieki skrzatów, wyglądało znacznie gorzej niż to.
- Skrzaty. I naprawdę robią co mogą, biorąc pod uwagę, że w maju panowały duże wahania temperatur, a później przez trzy tygodnie czerwca to miejsce było zasypane śniegiem tak, że ciężko było w ogóle wychodzić na zewnątrz i w niektórych miejscach zapadałam się po pas. Przez całe swoje życie nigdy nie widziałam tyle śniegu nawet zimą – powiedziała, wzdrygając się. – A zimno, śnieg i mróz są zabójcze dla kwiatów. Zaraz po ustąpieniu śniegu to miejsce wyglądało... strasznie. Ale dzięki staraniom służby powoli budzi się do życia – dodała, ze smutkiem rozglądając się po otoczeniu. – Mój ojciec był tutaj jako znawca roślin, by ocenić stan ogrodu i powiedział, że nawet magia nie jest w stanie w jednej chwili naprawić zniszczeń dokonanych przez tygodnie anomalnej, zimowej pogody. Pozostaje się cieszyć, że w ogóle coś tutaj przetrwało. Proszę, nie wiń skrzatów, to nie ich wina, co z ogrodami zrobiły anomalie, a obecna chłodna pogoda też nie przyspiesza wzrostu roślin. – Ścisnęła lekko jej rękę, próbując jakoś ułagodzić jej żal. – Anomalie to... koszmar. Od kilku tygodni właściwie w ogóle nie używam różdżki. Za bardzo boję się tego, co się czasem dzieje podczas używania magii.
Wiedziała, że dla kuzynki Williama to musiał być przykry wstrząs, ale nie było jej tutaj, kiedy szalały anomalie, nie widziała tego, co Cressida, która po tym wszystkim cieszyła się z każdego listka i kwiatu, który mimo trudów się pokazywał. Dzięki swojej wiedzy zielarskiej także mogła trochę pomóc w tym wszystkim.
Słysząc jej słowa o Francji uśmiechnęła się blado. Był to bez wątpienia przyjemniejszy temat niż opowiadanie o tym, co działo się w Anglii pod jej nieobecność.
- Mam nadzieję, że mimo wszystko dobrze się bawiłaś. Przede wszystkim... tam było bezpieczniej. Sama także stęskniłam się za Paryżem, ostatni raz byłam tam jeszcze w kwietniu, krótko przed... przed wybuchem anomalii. – Mąż czasem zabierał ją do Francji, jako że regularnie tam bywał. Cressida dzięki nauce w Beauxbatons dobrze znała francuski, więc mogła w pełni korzystać z tych wyjazdów. Lubiła ten kraj, mimo że pod wieloma względami było tam inaczej. – I pewnie poznałaś wielu ciekawych artystów? Jeśli wszystko się uda, sama chciałam wkrótce wziąć udział w jakimś wernisażu, dawno nie prezentowałam swoich prac. – Odkąd zaczęło się to wszystko po prostu nie miała głowy, tworzyła nawet znacznie mniej zamówień.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Ogrody [odnośnik]09.10.18 22:17
  Cressida musiała wybaczyć kuzynce swojego męża jej arogancję względem szalejących w Anglii anomalii. Nie była tutaj, kiedy te zaczęły trawić magiczny świat i dopiero sama musiała się przekonać, co tak naprawdę ów zagrożenia, przed którym ostrzegali ją rodzice, a teraz Cressie, naprawdę znaczyły. Nie mogła uwierzyć, że ogród Fawleyów utrzymany był w takiej kondycji. Przymrużyła z lekkim rozgoryczeniem brwi, przenosząc twarz na przestrzeń przed sobą. Wszystkie rośliny przedstawiały zaledwie część świetności jaką zapamiętała. Na nic zdało się tłumaczenie skrzatów z ich bezskutecznych działań i przybliżanie Blaith  sytuacji panującej na wyspach brytyjskich. Pani Fawley miała rację, panna Fawley dopiero miała się przekonać na własnej skórze, co dokładnie te słowa, tak pieczołowicie jej forsowane miały znaczyć.
  — Nic nie wygląda tu, jak obudzone do życia — mruknęła z pretensją, ale nieskierowaną w stronę Cressidy. Komentarz rzuciła bardziej do siebie, niż do niej. Sama patrząc na stan terenów Fawleyów nie czuła natchnienia, jakie zwykle obezwładniała ją tutejsza roślinność swoją różnorodnością i bujnością. Wydawała się trochę bardziej przekonana o pełnych staraniach przywrócenia tego miejsca do dawnej świetności, dopiero kiedy Cressie wspomniała o udziale swojego ojca. Blaithin przeniosła wtedy na nią spojrzenie, dużo bardziej pobłażliwe i znacznie łagodniejsze niż to, jakie iskrzyło się w jej oczach, kiedy myślała o niekompetencji skrzatów.
  — Będę winiła skrzaty, Cressie, bo nie mogę winić rzeczy mocno abstrakcyjnych. Jestem artystką, ale dalej mocno stąpam po ziemi, a kierowanie złości w stronę natury, wydaje się nie mieć sensu i nie przynosić żadnej ulgi.
  A nie odważyłabym się winić za to nikogo o szlachetnym nazwisku, jak twój ojciec – dodała już w myślach, ale nie ryzykując, że Cressida mogłaby ją tym źle zrozumieć, zachowała te słowa dla siebie. Westchnęła tylko z rezygnacją, godząc się z obecnym stanem rzeczy, skoro tylko to jej pozostało i późniejsze zbesztanie skrzatów… co starała się właśnie uzgodnić z żoną kuzyna.
  — Ten temat cię niepokoi — zauważyła, dostrzegając lekkie oznaki spięcia na twarzy dziewczęcia i czując nerwowe ściśnięcie jej palców na jej rękach, dlatego postanowiła zmienić temat. Nie chciała budzić lęków Cressidy. Nawet jeśli ich nie podzielała i pomimo, że była ciekawa wszystkich zmian, jakie zaszły w Anglii pod jej nieobecność, nie drążyła tego tematu. Wychodziło na to, że będzie miała dużo czasu, żeby samej przebadać temat. Nie musiała tym samym wprawiać lady Fawley w dyskomfort.
  — Być może będzie ku temu okazja. Teraz, kiedy tu jestem, nie zamierzam poddawać się panującym tu podłym nastrojom. Jak myślisz, da się wśród szlachty jeszcze znaleźć osoby, które byłyby zainteresowane doświadczeniem znacznie przyjemniejszych doznań artystycznych i tych przynoszących duszy ulgę i rozwój?
  Wracając do powolnego tempa spaceru, chwyciła kuzynkę pewniej pod ramię, zwracając ku niej twarz.
  — Jestem ciekawa Twoich najświeższych prac. Dalej tworzysz? Pomimo niespokojnych czasów?



Rodzimy się w jeden dzień. Umieramy w jeden dzień. W jeden dzień możemy się zmienić. I w jeden dzień możemy się zakochać. Wszystko może się zdarzyć w ciągu zaledwie jednego dnia.


Blaithin Fawley
Blaithin Fawley
Zawód : kuratorka i krytyk muzyczny
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Cofnęłabym się tysiąc razy i straciła go tysiąc razy, żeby tylko usłyszeć jego snute opowieści albo tylko głos. Albo nawet bez tego. Jedynie wiedzieć, że gdzieś tutaj jest. Żywy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6537-blaithin-fawley#166787 https://www.morsmordre.net/t6543-galahad#166862 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t6545-skrytka-bankowa-nr-1654#166865 https://www.morsmordre.net/t6544-blaithin-e-fawley#166863

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Ogrody
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach