Wydarzenia


Ekipa forum
Archiwa Ministerstwa Magii
AutorWiadomość
Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]15.07.15 17:10

Archiwa Ministerstwa Magii

Wchodzisz przez niepozorne drzwi z napisem "nieupoważnionym wstęp wzbroniony" i od razu w twoje nozdrza uderza charakterystyczny, mdlący zapach starego papieru, pokrytego grubą warstwą kurzu. Wchodząc w głąb wydaje ci się, że pomieszczenie nie ma końca, to istny labirynt setek uliczek stworzonych z wysokich po sam sufit regałów, wypełnionych dokumentami, aktami spraw, przeszukań, interwencji zarówno tych sprzed kilku tygodni, jak i tych z minionego stulecia. Wszystko tutaj jest skrupulatnie segregowane według roku i departamentu, z którego pochodzi. Nie uświadczy się tutaj tylko dokumentów z departamentu Tajemnic. Papiery przechowywane w są w specjalnych teczkach zabezpieczonymi zaklęciami, które uniemożliwiają szkodnikom uszkodzenie kart. Archiwa Ministerstwa to istna skarbnica wiedzy, lecz tylko wprawny pracownik jest w stanie odnaleźć, to czego szuka - dlatego uważaj, by się nie zgubić!
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Archiwa Ministerstwa Magii Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]20.07.16 16:05
| 2 Stycznia 1956 | 


Nie myśl o przeszłości. Nie myśl o smutku. Nie myśl o... O czym właściwie miała nie myśleć? O przemijaniu, a może o śmierci? Próbowała wyplewić z siebie za wszelką cenę wspomnienia z Norwegii, kiedy to wszystko było piękne, eteryczne i tak niezwykle ulotne. A tutaj? Zbyt wiele wylanych łez, przykrych słów i sytuacji, które sprawiały, że człowiek tracił wiarę we wszystko. 
Tkwiła więc w biurze i czekała na moment, w którym nabierze na tyle odwagi, by podpisać dokumenty z prośbą o tymczasowe zawieszenie w prawie wykonywania zawodu. Znała Samuela i wiedziała, że mu się to nie spodoba, ale nie miała wyboru. Czuła się bezużyteczna i pluła sobie w brodę za to, co się wydarzyło na sabacie. Dlaczego do tego dopuściła? Nie była w tym sama, ale wyrzuty sumienia zalewały ją niemal w każdej minucie, gdy tylko przypominała jej się śmierć ludzi, którzy dla kogoś byli istotni. Reagan. Nie mogła pogodzić się ze śmiercią tego konkretnego mężczyzny, bo to przecież on przywrócił jej uśmiech, wiarę w to, że może być dobrze, a opowieści, którymi ją karmił były dla dziewczęcia niczym bajki z dzieciństwa. Teraz to się skończyło i pozostawał smutek i pustka, a tak mogła żyć mżonką o lepszym świecie, do którego pragęła wrócić. Stała więc na krawędzi, czy poddać się leczeniu w Londynie, czy może jednak wyjechać i zapomnieć. Zbyt wiele dylematów męczyło umysł lady, który w końcu powrócił na właściwe tory. Przypomniała sobie, że nie jest sama i wciąż Lilith tkwi obok, a ignorancja przyjaciółki nie wchodziła w grę.
-Nawet nie wiem, czego powinnyśmy szukać - szepnęła cicho, gdy wreszcie znalazły się w odpowiednim korytarzu, który prowadził do mauzerów wydziały bezpieczeństwa. Uśmiechnęła się blado, kiedy to opuszkami taksowała pojedyncze teczki i dopiero wtedy zwróciła wzrok na towarzyszkę. -Żadnej wskazówki, a przecież z pewnością jesteśmy w stanie trafić tutaj na wielu morderców... - dodała z wyczuwalnym smutkiem, a łzy pojawiły się w kącikach oczu dziewczyny. Wypuściła powietrze ze świstem i ruszyła przed siebie, wciąż kulejąc na prawą nogę. Syknęła z bólu, gdy źle stanęła i złapała się za jedną z pułek. Mogłaby siarczyście zakląć, ale nie potrafiła. Nawet tak błahej rzeczy nie umiała zrobić dobrze. -Myślisz, że to już się zaczęło?


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]20.07.16 19:29
Dźwięk uderzeń obcasów o marmurową posadzkę niósł się echem po całej długości korytarza i ucichł dopiero wtedy kiedy zamknęłyśmy z Lady Ollivander za sobą ciężkie drzwi, oddzielające piętro od pokoju pełniącego funkcję archiwum. Badawczo przesunęłam wzrokiem po półkach zawalonych sterami teczek i różnorakich pudeł, po brzegi wypełnionych dowodami. Sama nie wiedziałam co tak właściwie tu robię i czego szukam. Może zarówno ja jaki i Katya starałyśmy się zająć czymś myśli, choć te i tak wciąż uciekały w stronę wspomnień związanych z minionym sabatem. Usta ściągnęłam w wąską linię, zacisnęłam zęby i wzięłam nieco głębszy oddech. Ilekroć makabryczne obrazy sylwestrowej nocy pojawiały się przed moimi oczami, czułam nie tylko żal ale i złość. Złość na samą siebie. Zamiast zachować czujność, dałam się wprowadzić w stan upojenia niczym jakaś młoda podlotka. Blade, niemal całkowicie wyzbyte złocistego odcienia włosy, zapłonęły na końcach rubinową czerwienią a oczy zaszły mi łzami. Chyba nawet nie do końca rejestrowałam słowa przyjaciółki bo dotarło do mnie jedynie jej ostatnie pytanie, na które pokiwałam nieznacznie głową, w geście potwierdzenia.
- Myślę, że nikt z nas nie może czuć się już dłużej bezpieczny. - Wydusiłam po chwili, z trudem rozpoznając swój głos. Był nieco zachrypnięty, beznamiętny i taki... pusty? Tym razem odzwierciedlał aż za dobrze mój stan emocjonalny. Zresztą, nigdy nie umiałam kłamać. Nie umiałam udawać, wodzić ludzi za nos. Teraz było podobnie, dochodził jedynie fakt, że chwilowo czułam się beznadziejnie i miałam przy sobie jedną z bliższych mi osób a jej, jej nie musiałam oszukiwać. Wiedziałam, że czuje to samo co ja.




And on purpose,
I choose you.

.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]20.07.16 20:24
Nie podejrzewała, że w tym konkretnym miejscu może znajdować się dokument potwierdzający morderstwo jej siostry. Liczyła się z tym, że gdzieś w czeluściach Ministerstwa mógłby tkwić porzucony, ale żeby w archiwum? Myśli wciąż biegały w stronę ludzi, którzy ją opuścili i egoistycznie odeszli, choć wcale nie wybierali takiej drogi.
Morpheus - ile było prawdy w tym, co mówił Ramsey? Dlaczego ją oszukał? Czemu podniósł różdżkę na arystokratkę? Te pytania krążyły jej po głowie jak stado nieznośnych ciem. Madison - a ona? Co się takiego wydarzyło, ze ktokolwiek podjął się próby wyelimowania doskonałej różdżkarki? Było tyle rzeczy, których Katya nie rozumiała, a przytłoczona przez ojca, a także potyczki, stała się maskotką, pluszakiem, który posiadał tylko jedną funkcję. Dekoratywną.
-Nigdy nie byliśmy bezpieczni, ale teraz... - zawiesiła na moment głos, gdy stanęła przy jednej z pułek i dostrzegła znajome nazwisko. Przekrzywiła lekko głową i odczytywała pojedyncze litery, gdy to wzrokiem podążała za palcem, który ścierał kurz osadzony na chropowatym materiale. Przełknęła głośniej ślinę, gdy natrafiła na imię siostry i wypuściła powietrze ze świstem. Spuściła mimowolnie wzrok, ale bez zastanowienia pociągnęła cały plik dokumentów, chciała go otworzyć i przejrzeć. -Odmówiła zrobienia różdżki jakiemuś specjalnemu klientowi... Wiedziałeś, że mamy zdolność poznawania ludzi przez dopasowanie do nich rdzeni? - zapytała nagle i uśmiechnęła się blado. -Myślę, że była świadoma niebezpieczeństwa, a jednak posiadała w sobie tyle odwagi, by się przeciwstawić... - mówiła spokojnie, choć głos Katyi łamał się przy każdej sylabie. -Kilka dni później zniknęła, a morderca do tej pory nie został odnaleziony. Co jeśli... Tak będzie też z innymi? Każdy bezkarnie zacznie się poruszać po ulicach Londynu i wybierać nowe ofiary... - była przepełniona smutkiem i melancholią, kiedy raz po raz wczytywała się we frazy spisane w zbyt wielu tabelkach.


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time


Ostatnio zmieniony przez Katya Ollivander dnia 20.07.16 22:05, w całości zmieniany 1 raz
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]20.07.16 21:31
Kąciki ust drgnęły na dźwięk słów aurorki, lecz to co pojawiło się na mojej twarzy bliższe było kwaśnemu grymasowi niżeli uśmiechowi. No właśnie. Czy kiedykolwiek mogliśmy czuć się bezpiecznie? Daliśmy się zwieść ułudzie, pozornemu poczuciu bezpieczeństwa. Żyliśmy w przekonaniu, że nic co złe nas nie spotka, nie zrani nas aż tak dotkliwie, nie pozostawi blizn nie do wywabienia.
- Masz rację. - Przyznałam jej cicho, wlepiając puste spojrzenie w któryś z kartonów. - Jednak jeszcze nigdy nikt nie odważył się... Nie wiem czy na kartach historii ktoś zapisze się jeszcze podobnie plugawym czynem. - Wyrzuciłam z siebie, przenosząc wzrok na trzymaną przez Ollivander w rękach, teczkę. Ściągnęłam brwi, przystępując parę kroków w stronę swej towarzyski. - Och... - Wyrwało mi się jedynie, kiedy spostrzegłam czyje akta przegląda moja przyjaciółka. Odruchowo położyłam dłoń na jej ramieniu. Madison Ollivander. Siostra Katyi, wyśmienita różdżkarka. Zaginęła młodo, zapewne z ręki tego, któremu miała odwagę odmówić. Spojrzałam na Katyę a jedyna odpowiedź jakiej mogłam jej udzielić zamykała się znów w krótkim kiwnięciu głową. W międzyczasie moje włosy znów pobladły, powracając do swojego nowego, niezdrowego koloru.
- Nie. - Odpowiedziałam, a mój głos brzmiał stanowczo i pewnie, co wprawiło mnie w niemałe zdziwienie. - Nikt nie będzie bezkarnie odbierał życia drugiej osobie. Już nie. - Zwróciłam się ku niej a moje zacięte spojrzenie osiadło na jej twarzy. - Nie pozwolimy na to. Każdy z nich, każdy jeden który ośmieli się podjąć podobnych czynów skończy w Azkabanie... lub martwy. - Brzmiałam chłodno i beznamiętnie, lecz to dlatego, że nie miałam już żadnych złudzeń. Zaczęło się. Zaczęła się wojna w której wszyscy bierzemy udział. Nie można było już dłużej pozostawać bezstronnym, nie kiedy nasz świat pogrążał się w chaosie i zmierzał ku zagładzie.
- Zaczniemy od morderstwa Twojej siostry. Nie wiesz kto prowadził tę sprawę i dlaczego została umorzona? Na miejscu zbrodni na pewno były jakieś ślady. Wszystkie okazały się prowadzić donikąd?  - Uniosłam brew, bacznie przyglądając się swej towarzyszce. - Niemożliwe. - Skwitowałam od razu, przenosząc wzrok na teczkę. - One są opieczętowane zaklęciami ochronnymi, wiesz jak je otworzyć? - Spytałam, nadal błądząc wzrokiem po brzegach starego papieru.




And on purpose,
I choose you.

.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]20.07.16 22:16
-Nie lubię mieć racji, Lilith - powiedziała poważnie, ale uśmiechnęła się mimowolnie. Często tak się działo, że była pewna swoich słów, ale ludzie namacalnie musieli doświadczyć tego, że intuicja Katyi jest nieomylna. Wolałaby popełniać wiele błędów, ale to nie było wpisane w jej naturę. Rzadko kiedy wypowiadała osądy, ale jeżeli to robiła - musiała mieć pewność. I teraz tak było. Dokładnie w ten sposób się czuła. 
-Nie zagwarantujesz temu nikomu i wiesz to, ale... - zawiesiła głos i przełknęła głośniej ślinę. Lady Ollivander doskonale wiedziała, co trzeba zrobić, by ukrócić to wszystko. Znaleźć sposób i zaufaną osobę, której ofiaruje się prawdę, ale ilu takich ludzi istniało w Londynie? Niewielu. Sama Katya ufała może trzem osobom i to na pograniczu podejrzeń. Przyjaciółka natomiast była tą, dla której chciała jak najlepiej i nie wierzyła w to, by Lils kiedykolwiek była w stanie wbić jej nóż w plecy. -Musimy zaprzestać się lękać tego co nas otacza... - i gdyby tylko mogła, to z pewnością wyrzuciłaby z siebie słowa, którymi uraczył ich Garrett na spotkaniu, a które tyczyły się Perseusza. Czy były świadome, że on jest zdrajcą? Oczywiście, że nie. Wierzyły ślepo w to iż ich organizacja jest tajna i są dwa kroki przed bandą imbecyli, którzy chcą doprowadzić do czystek na świecie. Naiwność, a może głupota? 
-Nie wiem, ale jestem pewna, że to nie było na tyle istotne, by ją ciągnąć. Natomiast nie dopuszczę do tego, by i tym razem sprawa śmierci... - Reagana -Tych ludzi z Sabatu przeszła bez echa. Muszę mieć pewność, że każdy kto brał udział w tym zamachu, odpowie za to - i owszem. Chodziło też o nestorów, a także każdą osobę, która została zamordowana, ale to śmierć Lorda Avery'ego wprawiła Katyę w stan marazmu, pustki i smutku. Przyozdobił jej świat kolorami, kiedy to żyła w Oslo. Sprawiał, że się uśmiechała, a oczy błyszczały na dźwięk jego głosu. Nie chodziło o wyższe uczucia, a świadomość, że po prostu jest. 
Zacisnęła lekko pięści na teczce i pokręciła nerwowo głową, by odłożyć ją na pułkę i nie wracać już do tego. Madi zasługiwała na to,żeby dać jej spokój, ale co miała zrobić siostra - wciąż żywa, która została z niczym? 
-A co jeśli... To ludzie, o których mówiła Melanie są odpowiedzialni za to co się stało u Lady Nott?


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]23.08.16 22:18
Westchnęłam cicho, po czym wzruszyłam delikatnie ramionami w geście zrezygnowania oczywiście, bo obrażać Lady Ollivander nie miałam zamiaru. Zbyt długa przeszłość się za nami ciągnęła, bym mogła choć przez chwilę sądzić, że uda mi się zmienić jej zdanie. Kiedy już coś postanowiła, nie sposób było ją od ów zamiaru odciągnąć. - Jak wolisz. - Skwitowałam jedynie, samej również odpuszczając temat tragicznie zmarłej. Kiedy jednak Katya wspomniała o zdarzeniach wieczoru mającego miejsce zaledwie kilka dni temu, na powrót się we mnie zagotowało. Ci wszyscy ludzie którzy stracili swe życia w sylwestrową noc. Brutanie, nagle i... co najważniejsze - niesłusznie. Nikt nie ma prawa decydować o tym kto i czy będzie żył. Uniosłam wzrok na przyjaciółkę. - Nie sądzę... -  Zaczęłam, lekko kręcąc przy tym głową. - Przypomnij sobie co mówiła Melanie, że Czarny Pan uwoli świat od plugastwa. Od szlam. Jeśli taki z niego rycerz na białym koniu, kierujący się chęcią istnienia jedynie jednostek o krwi czystej, wątpię by wycinał w pień spory filar szlachty oraz innych, przynależnych do niej czarodziei. - Zakończyłam swój wywód założeniem rąk na wysokości piersi, po czym skupiłam swój wzrok na Ollivander. - Pomyśl, co ich łączyło. Co łączyło te wszystkie osoby, a przynajmniej samych Nestorów. - Wymowne uniesienie brwi i uśmiech, który tym razem nie miał nic wspólnego z odzwierciedlaniem zadowolenia czy  szczęścia.




And on purpose,
I choose you.

.
Lilith Greengrass
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Find someone who knows how to calm your storms.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1807-lilith-black https://www.morsmordre.net/t2158-sow#32631 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2288-lilith-greengrass
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]06.10.16 9:53
ojasnypanie... dwa miesiące nie odpisywać

Patrzyła na Lilith w lekkim szoku i z niedowiarzeniem, jakby nie była pewna, że to w ogóle prawda. Jak mogli istnieć na świecie ludzie, którzy pragnęli dopuścić się czystek na tle wyznaniowym? W grę wchodziły przecież poglądy i szacunek do magicznej krwi, a nie tylko o nienawiść względem osób pozbawionych czarodziejskiego pierwiastka. Sama Katya wątpiła we wszystko, czego była do tej pory pewna. Różnice pomiędzy szlachtą a czystą krwią, nawet te durne przekomarzanki rodem z brukowców, które ją obsmarowały chwilę przed sylwestrową nocą, ale czy to było doprawdy ważne? Musiała komuś powiedzieć o tym, co się działo przez ostatnie tygodnie i choć ufała Lilith, nie była pewna czy jest w stanie wydusić z siebie tych kilka słów. Pamięć po listopadej nocy, a także rozmowie z grudnia... To należało do przeszłości, o której chciała zapomnieć i nawet nie przypuszczała, że wypowiadane zaklęcia mają taką moc, by faktycznie się spełnić.
- Gdyby chodziło o hipokrytów rzucających słowa na wiatr i szlachcianki pozbawione honoru, to pierwsza stanęłabym po jego stronie - powiedziała butnie i wcale nie miała nic konkretnego na myśli. Niemniej jednak był to żart, wszak gardziła brutalnością i mordowaniem niewinnych, ale tych winnych? Dokładnie tych, którzy ją oszukiwali i łgali patrząc w oczy, a potem wbijali nóż w plecy? Oni zasługiwali na najgorszy wymiar kary, a jedynie dobre serce lady Ollivander i tylko dzięki naiwności, że ludzie się zmieniają potrafiła zaufać, że to tylko raz i więcej się nie powtórzy.- Ale spokojnie, to tylko ironia, która piję do naszej ulubienicy - uśmiechnęła się jeszcze rozczulająco, a zaraz potem przybrała tę swoją poważną maskę. Nie umiała udawać, że się nie martwi i nie przeraża jej to wszystko, ale była jeszcze jedna sprawa, o której musiała poinformować przyjaciółkę. Niezwykle delikatna i z pewnością przykra. - Nie wiem, ale możesz mnie oświecić...- powiedziała na jednym wydechu. W jej głowie działo się jednak coś złego, co zmusiło ją do wypowiedzenia kolejnych słów. - Za parę dni zawieszą mnie na stanowisku aurora. Do odwołania.


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]04.03.17 20:35
Sposób, w jaki zakończyły się przesłuchania, przechodził wszelkie pojęcie. Można byłoby to uznać za jakiś spóźniony, aczkolwiek wielce ponury żart Primaaprilisowy. Josephine nie ukrywała, że pokładała nadzieję w Ministerstwie, nie mogłoby być inaczej, jeśli szczerze wierzyła w moralność czarodziejów zasiadających na poszczególnych stanowiskach. Oczywiście zdarzali się urzędnicy przekupni, ale liczyła, że to wyjątki, które w miarę skutecznie i przy odpowiedniej dozie cierpliwości można wyplenić niczym chwasty pojawiające się na grządkach wśród zdrowych plonów. Tak było kiedyś – albo może ona sama miała zbyt wyidealizowany obraz stworzony podstawie własnych pragnień? Dlatego zderzenie się z aresztowaniami podczas przesłuchań było niczym siarczysty policzek… i kopniak w brzuch i w goleń, i we wszystkie inne strategiczne punkty ciała na koniec poprawione celnym uderzeniem w lędźwiową część kręgosłupa. Najpewniej podupadłaby na duchu, zamknęła się w sobie i nie wychodziła z pokoju przez następny miesiąc, gdyby tylko nie miała Zakonu. Była w tym wszystkim nowa, jednak ta organizacja sprawiała, że miała w co wierzyć. W ideę, w moralność i dobroć, która będzie przekładała się na dobre czyny. Nic dziwnego, że po przydzieleniu do jednej z grup, która wyruszy z odsieczą, starała się przygotować do zadania najlepiej jak potrafiła. Nie chciała niczego spalić, inaczej sama spaliłaby się ze wstydu, gdyby okazała się czarną owcą drużyny zmierzającej na Wyspę Rzeźb. No właśnie… Ta nazwa gdzieś jej świtała. Najpewniej słyszała o niej na historii magii, dlatego skrupulatnie przeszukała swoje notatki z czasów szkolnych oraz wszystkie książki, jakie tylko posiadała z tej właśnie dziedziny. Historia opisująca legendy i samo miejsce, natomiast wzmianki o faunie i florze tam występującej, sprawdziła w woluminach traktujących o roślinach, a także o stworzeniach magicznych.  To było ważne – nie chciała w końcu, by w odsieczy przeszkodził im jakiś stwór albo… diabelskie sidła! Albo co gorsza jakiś twór, o którym nie będzie miała pojęcia, przez co wylądują w Mungu… i to pewnie w najlepszym wypadku! Spodziewała się niebezpieczeństwa, w końcu więźniowie nie byli przetrzymywani w ekskluzywnym hotelu z prywatną plażą… Chociaż jakby nie patrzyć całą wyspę można by uznać za taką właśnie prywatną plażę. Nie mogła niczego zawalić, w końcu szkoliła się na aurora, co samo przez się wiązało się z wysokim poziomem wiedzy, zdolności i zwiększonej odpowiedzialności. Odnalezione informacje zanotowała w głowie, starając się nie zapomnieć szczegółów, wiedziała, że notes, w który początkowo miała zamiar przechowywać najważniejsze dane z poszukiwań dotyczących zadań wyznaczonych przez Zakon, byłby przedmiotem zbyt ryzykownym, gdyby wpadł w niepowołane ręce.  O co przecież nie byłoby trudno, nawet jeśli zachowałaby pełną czujność. Po aresztowaniach przestała wierzyć ludziom mijanym na korytarzach Ministerstwa, podejrzewając ich wszystkich i każdego z osobna o zaangażowanie w te działania. A jeśli nie w te, to w kolejne, które nastąpią. Nie łudziła się, że na zatrzymaniach się skończy, dlatego miała nadzieję, że próba odbicia zakończy się pełnym sukcesem, co Minister Magii – na głowę ta kobieta upadła! – odczuje wielce dotkliwie.
Informacje, które zdobyła wciąż wydawały jej się zbyt ubogie. W końcu każdy mógłby wypożyczyć książki, które posiadała. Myślała połowę swojej zmiany, spędzonej wśród sterty papierów, o tym co może jeszcze zrobić. Coś ponad, coś niedostępnego… Nie spodziewała się, że odpowiedź miała praktycznie pod nosem! Dokumenty. I to nie takie zwykłe, bo przechowywane w archiwum Ministerstwa. Przy okazji odnoszenia wypełnionych papierów, przedłużyła znacznie swoją wizytę w archiwum nie tylko, by zabrać kolejne naręcze dokumentów, ale także po to, by znaleźć akta dotyczące Wyspy. Musiało się coś na niej dziać, może dowie się o jakichś sekretnych przejściach albo zdobędzie szczegółowe mapy, albo pozna zabezpieczenia miejsca, w którym byli przetrzymywani? W końcu zostali tam umieszczeni nie bez powodu, a wejście do środka będzie wymagało dużej ilości pomysłowości. Przeglądała więc wszystkie dokumenty, które odnalazła bardzo dokładnie, w końcu nie wiadomo, co dokładnie się przyda! Na każdą odnalezioną wzmiankę omal nie wydawała pisku zachwytu zwieńczonego donośnym kichnięciem; doprawdy Zakon powinien docenić jej poświęcenie związane z przesiadywaniem wśród grubej warstwy kurzu, którego obłok wzbijał się w powietrze za każdym razem, gdy tylko odkładała daną teczkę. Dużą część swoich poszukiwań poza odnalezionymi relacjami ze spraw, starała się poświęcić danym o samym kamienieniu ludzi z wyspy. Dlaczego się tak działo? W końcu niefortunnie byłoby, gdyby sami w wyniku określonych działań, skończyli jako ludzie-rzeźby, którzy nie mogą opuścić wyspy. I tym razem pozwoliła sobie na stworzenie notatek wyłącznie we własnej głowie, mając nadzieję, że informacje, które zdobyła okażą się potrzebne i co najważniejsze, wystarczające.

| zt [747słów]

[bylobrzydkobedzieladnie]



these violent delights have
violent ends...


Ostatnio zmieniony przez Josephine Fenwick dnia 04.03.17 20:37, w całości zmieniany 1 raz
Josephine Fenwick
Josephine Fenwick
Zawód : przyszła aurorka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
W całym magicznym świecie gasną światła. Nie ujrzymy ich już za naszego życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3390-josephine-fenwick#58313 https://www.morsmordre.net/t3429-poczta-josephine#59532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f129-enfield-lavender-hill-145-8 https://www.morsmordre.net/t3519-skrytka-bankowa-nr-855#61428 https://www.morsmordre.net/t3428-josie#59531
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]04.03.17 20:35
The member 'Josephine Fenwick' has done the following action : rzut kością


'k100' : 98
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Archiwa Ministerstwa Magii Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]10.04.17 17:41
5 kwietnia
Raiden miał dosyć wszystkiego. Czuł przerastające go napięcie, które kumulowało się od dłuższego czasu i musiało w końcu wybuchnąć. Do tego niedawna kłótnia z Artis jedynie pogorszyła ten stan utrzymujący się od kilku miesięcy. Frustracja rosła od chwili, w której dowiedział się o śmierci rodziców. Potem stopniowo wzrastała, by zatrzymać się wraz z wiadomością od Finnleigh. Znowu zaczęła narastać, gdy ktoś zamordował w tak brutalny sposób jego najlepszego przyjaciela, a później... Później było już tylko gorzej. Lawina, którą wywołało referendum była praktycznie nie do powstrzymania. W międzyczasie pojawił się jeszcze ten cholerny John... Wszystko się waliło. Może w pierwszym etapie był to powolny proces, ale później nabrał jedynie rozmachu. Poczynając od tego, że pozwolono mordercy siedzieć na stołku dyrektora Hogwartu przez to całe referendum po morderstwa... Przyglądał się podobnym rzeczom w swojej pracy, musiał łączyć fakty, a te wiązały się dla niego jak kropki, które wystarczy połączyć kreską, by układały całość. To nie mógł być przypadek. Wydawało mu się czy tylko on widział jasno, a reszta ludzi była w jakimś potwornym amoku? O tym że ktoś sfałszował wyniki głosowania też było wątpliwości. A pytanie jak i po co jeszcze nie otrzymało pełnej odpowiedzi. To okropne, że żył w kraju gdzie powinna panować demokracja, a najwidoczniej plucie obywatelom w twarz przychodziło politykom z taką łatwością, że nawet nie bali się tego robić publicznie. To, referendum jak i wszystko co działo się teraz zaraz po nim było jedynie przykrywką. Chyba nie można było uważać się za niezależnego obywatela wierząc, że masa czarodziejów całej wielkiej Brytanii chciałoby, by ktoś kontrolował ich życie? Teraz mugole, a później co? Półkrwi? Zaraz będą wyciągać na ulicę znajomych tylko dlatego, że nie urodzili się w czarodziejskich rodzinach. Ministerstwo przeprowadzało przesłuchania wszystkich mugoli mieszkających w okolicach Londynu... Nie wiedział, co tam z nimi robili, bo działo się to poza nasza kontrolą i to przerażało go najbardziej. Brak wiedzy. Nie było nic gorszego. Do tego ukrywanie politycznych ruchów było niezgodne z prawem, a czarodzieje na to pozwalali. Nikt nie wiedział, co się działo z ich bliskimi, ludzie znikają, a Ministerstwo wolało bawić się w jakąś gierkę, która i tak była już góry ustalona! Cholera... To był tylko szczyt góry lodowej.
Sprawy. Sprawy. Ciągle w nich siedział, czując jak dosłownie spojrzenia, głosy, obrazy wszystkich zaniepokojonych członków rodzin zaginionych osób biły się w jego głowie. Każdy chciał dosięgnąć chociaż odrobiny uwagi policjanta. I mimo że wcale nie byli obecni tuż obok niego, czuł ich pod skórą. Każde zgłoszenie zaginięcia, porwania lub możliwego morderstwa mnożyły się na jego biurku nieproporcjonalnie do tych rozwiązanych spraw. A pamiętał każdego, kto przychodził i prosił o pomoc. Tych z raportów i zgłoszeń również widział przed oczami. Ich uśmiechnięte twarze na załączonych zdjęciach śniły mu się po nocach. To było zdecydowanie za wiele, a przecież chciał im wszystkim pomóc! A nie mógł. Czując jak nawet najdrobniejszy szelest papieru doprowadzał go do szaleństwa, Raiden dosłownie wybiegł z biura policyjnego, by dostać się do archiwów Ministerstwa Magii. Potrzebował chwili spokoju, a tam mało kto się krzątał. A nawet gdyby, były tak rozległe, że czarodzieje mogli w ogóle na siebie tam nie wpaść. Wszedł między regały, które zdawały się nie mieć końca, aż w końcu skręcił w jeden z nich i osunął się na podłogę, zjeżdżając plecami po jednym z nich. Usiadł na ziemi i oparł głowę o teczki, próbując uspokoić oddech. Musiał się szybko ogarnąć i poszukać informacji o dziewczynie, która została porwana. Nie ona jedna, ale był najbliżej jej znalezienia. Skoro już tu był... Ale musiał jeszcze przez chwilę posiedzieć. Tylko chwilę.


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Archiwa Ministerstwa Magii Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]14.04.17 0:05
Nigdy nie wątpiła w swoje kompetencje, ani tym bardziej w to, że podoła tak ciężkim obowiązkom, jakie sama na siebie zrzuciła. Drogą wyboru, wielu przemyśleń, by ostatecznie zdecydować się na zostanie aurorem. Opowiastki, jakie dostarczano do niej w czasach szkoły o tymże zawodzie, wszelkie zdania prawiące o tym, jak ciężki jest to zawód za nic, absolutnie za nic, nie odnosiły się do tego, jak to wyglądało w rzeczywistości. Była przygotowana na wieczne zmęczenie, momentami gorsze samopoczucie i, choć nie przyznawała tego przed sobą, chwile zwątpienia. To stawało się powoli jej codziennością, począwszy od momentu, w którym zdecydowała się na kurs. Mordercze treningi, wyczekiwanie na rezultat swoich wysiłków. Przeszła przez to wszystko mając swoje wzloty i upadki, wytrzymała, by w końcu z wysoko uniesioną głową móc tytułować się aurorem. Nie mogła się poddać, ba – nie chciała się poddawać. Robiła to, o czym marzyła, choć jej droga usłana była wieloma trudnościami. Kobiety? Cóż, poczucie irytacji wzrastało w niej z każdym dniem, kiedy spostrzegała jak jej współpracownicy, przełożeni spoglądają na nią jak na kogoś słabszego, gorszego. Jakby zupełnie nie nadawała się do tej pracy. Uważała jednak, iż udowodniła im już sporo – zaczynając od samego faktu, iż była z nimi, czysto teoretycznie oczywiście, na równym poziomie. Wykonywała ten sam zawód co oni, lepiej lub gorzej – nie każdy był idealny – więc chyba zasłużyła na... Odrobinę zaufania, szacunku czy czegokolwiek takiego, prawda? Tak sama myślała. Chociaż nauczyła się nie patrzeć na innych i robić jedynie to, co miała do zrobienia, to czasami miała momenty, w których wątpiła. W których miała dość i chciała rzucić to wszystko w cholerę. Wtedy przypominała sobie o celu, tak istotnym w jej życiu. I walczyła dalej. Mając ten jeden punkt, który sobie wytyczyła.
Mimo to każdy potrzebował czasem odpoczynku. Nawet ci najsilniejsi, chociaż do nich z pewnością się nie zaliczała, przynajmniej nie we własnych oczach. Zawsze wymagała od siebie więcej i więcej, nie potrafiąc uznać czegoś za „wystarczające”. Stawiała sobie coraz wyższe cele, nawet, jeśli nie osiągnęła jeszcze tych poprzednich. Wyścig z własnymi ambicjami bywał wyczerpujący, potrafił wyssać wszystkie siły z człowieka. Tak się czasami czuła – wyprana ze wszystkich zasobów energii. Choć nie pozwalała sobie na takie sytuacje w pracy (czy może bardziej po prostu je ignorowała), to nie była w stanie uniknąć ich całkowicie. W takich momentach pragnęła jedynie zamknąć się w miejscu, w którym nikt, absolutnie nikt jej nie zobaczy i... Po prostu odetchnąć. Parę minut, wziąć się w garść. Tak się stało dokładnie tego dnia, kiedy to poczuła, jak siły z niej ulatują, a sama ma ochotę się rozpłakać. Zajmowała się jakimiś drobnostkami w biurze, właściwie nie przykładała do tego większej uwagi, robiąc wszystko automatycznie. Nie widziała zatem problemu w tym, by wyszła na chwilę, pod pretekstem... Cóż, nie miała żadnego pretekstu, więc po prostu ulotniła się. To w końcu parę minut, prawda? Równie dobrze mogła wyjść w tym czasie do toalety.
Widocznie nie była jedyną, która ewakuowała się do archiwów Ministerstwa Magii. Zdarzyło się jej tam już być raz czy dwa dokładnie z tego samego powodu, więc nie spodziewała się zastać tam kogoś. Wkroczyła między regały, obejmując ramiona i czując się nagle nad wyraz niepewnie. Wpatrywała się pod nogi, skręcając gdzie popadnie, aż w końcu, kiedy uniosła nieco głowę, jej oczy spostrzegły mężczyznę. Zatrzymała się nagle, wstrzymała oddech, nie będąc do końca pewną czy w ogóle powinna podchodzić i zagadywać. A może wręcz przeciwnie, najlepiej by było, gdyby wycofała się i zniknęła? Chwila analizy sytuacji i zdecydowała, że ten człowiek absolutnie nie wyglądał jak ktoś, kto ma się dobrze i nie potrzebuje pomocy. Z lekko ściśniętym żołądkiem postawiła jeden krok. Drugi, by zaraz przykucnąć dziwnie znajomym mężczyźnie. Zmarszczyła brwi i uniosła kościstą, bladą dłoń, następnie kładąc ją na ramieniu obcego, coby zwrócić na siebie jego uwagę.
- Przepraszam... - wyszeptała, czując jak atmosfera archiwów się jej udziela i nie pozwala na podniesienie głosu do normalnej głośności. - Wszystko w porządku? - zapytała się jeszcze, mierząc twarz mężczyzny zaniepokojonym spojrzeniem. Oczywiście, że widziała, iż nic najwyraźniej nie jest w porządku, jednak wszelkie zasady wymagały od niej zarzucenia najpierw tak idiotycznym pytaniem. Z grzeczności. Poza tym nie miała pojęcia co innego mogłaby powiedzieć. Nie była w tym dobra.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]16.04.17 20:59
Raiden coś czuł, że dziś będzie siedział do późna w robocie. Musiał jeszcze wpaść w jedno miejsce, korzystając z faktu, że Artis też siedziała do późna w pracy i spisywała jakieś raporty. Na pewno nie spodobałoby się jej, że szwendał się po podejrzanych miejscach, wyciągając informacje od jakichś typów spod ciemnej gwiazdy. Nie musiała się zamartwiać, ale nie mógł jej do tego przekonać. Sophia na pewno była bardziej oswojona z tym, że jej brat w taki właśnie sposób pracuje. I to po godzinach pracy. Nigdy nie stała z zegarkiem w ręku, gdy wracał ani nie wyrzygiwała mu tego, że kolejną już nockę z rzędu jego łóżko było nietknięte. Żyli obok siebie, chociaż Raiden wiedział, że małe rudowłose maleństwo martwiło się o starszego brata, jednak nic nie mówiła. A przynajmniej nie często. Żyjąc w rodzinie pełnej podobnego ryzyka, znali realia, a także okrucieństwo świata, z którym się zmagali. Prowadząc taki tryb życia, nie posiadając żony ani dziecka, Carter mógł oddać całego siebie tej sprawie. Chciał tego, bo kto jeśli nie on miał to zrobić? Był to pewnego rodzaju rodzinny biznes, polowanie na tych złych i ratowanie ludzi. Świetnie sobie z tym radził i musiał przyznać, że nigdy by nie zrezygnował z bycia policjantem. Bo dawało mu to satysfakcję i napędzało do dalszej pracy. Każde uratowane życie, każde rozwiązane morderstwo, każdy schwytany przestępca było powolnym, ale skutecznym oczyszczaniem świata. I jeśli miał być tym cieciem zamiatającym co pięć minut, miał zamiar w tym wytrwać. Wszystko było takie proste w Chicago. Nawet w pierwszych miesiącach pracy w Londynie. Teraz nie wiedział już po czyjej jest stronie. Czy pracował wciąż dla tych dobrych, czy był częścią drugiej strony? Chciał, musiał wierzyć, że prawa nie da się naruszyć. Etyki, moralności, filarów, które tworzyły nie tylko jego rodzinę, ale również i jego samego. Był to ostatni bastion, który został po rodzicach. Wiedział, że nie chcieliby, by ich dzieci musiały walczyć o coś takiego. Nie dlatego, że nie potrafiły, ale właśnie dlatego że powinna to być podstawa podstaw. Najwyraźniej świat postanowił zmienić te zasady, a to powodowało jedno - katastrofy. Fale mordów, porwań... To były znaki, które wszyscy widzieli, ale nie chcieli na nie reagować. Do cholery... Gdy tylko o tym myślał, denerwował się. I robił się głodny.
Musiał odpocząć. Nie wiedział za bardzo, że właśnie ktoś się będzie też kręcił po archiwach w podobnym celu. Podskoczył delikatnie, nie spodziewając się obcego dotyku, a przy okazji chyba był tak oderwany od rzeczywistości, że nie słyszał kroków! Cholera! Zaraz zobaczył burzę włosów i zmartwioną twarz. I mimo że jeszcze przed chwilą miał problem z egzystencją, potrzebował takiego wstrząsu.
- Teraz już tak - rzucił do niej, podbijając jej podbródek lekko i zaraz się uśmiechnął porozumiewawczo, czując jak rozluźnienie przychodzi do jego mięśni. Rozśmieszył się własnym strachem. Chyba musiał odreagować... Może powinien wybrać się na strzelnicę? Za długi pobyt wśród czarodziejów doprowadzał go do szaleństwa. Pokręcił głową, chcąc pozbyć się paskudnego bólu głowy od tego całego myślenia. - A u ciebie jak? - spytał zupełnie jakby się znali od zawsze. Nie podniósł się z podłogi. Chciał jeszcze chwilę posiedzieć. - Często zaczepiasz obcych?


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Archiwa Ministerstwa Magii Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]17.04.17 7:06
Mogła wybrać wiele ścieżek. Mogła poświęcić się zielarstwu, jak większość rodzeństwa; alchemii, sztuce, którą tak bardzo kochała. Kochała muzykę, potrafiła grać na skrzypcach, śpiewać - dlaczego nie poszła w tym kierunku? Wystarczyła odrobina pracy, by móc odnosić sukcesy w dziedzinie, którą tak bardzo uwielbiała. Miała możliwości, by zabłysnąć przed światem, stanąć ponad wszelkimi problemami ludzkości, nie przejmować się złem, które tak skutecznie trawiło społeczeństwo. Przestępstwa, mordy - mogła to ominąć. Zająć się własnym światem tworzenia, możliwych występów. Jednak nigdy nie żałowała swojego wyboru. Mogła się załamywać, wracać z łzami do domu, lecz mimo to trwała w tym zawodzie, bowiem chociaż przynosił wiele cierpień, pojawiały się również chwile dumy, poczucia, iż robiła coś dobrze - coś, co mogło przyczynić się do zbawienia świata. Nie mogła jednak być w tym sama, och, nie. Jedna osoba nie potrafiłaby zdziałać nic, nie mogłaby zburzyć muru, jaki postawiły złe poglądy i decyzje czarodziejów. Starała się wierzyć, że wszystkie osoby spotykane w pracy, każdy auror, każdy kursant, pracownik Departamentu Przestrzegania Prawa podzielał jej wizję na świat, jej pragnienia i cele. Za wszelką cenę starała się odrzucić myśli o potencjalnych przesiąkniętych złem jednostkach. Nie chciała wierzyć, iż ktoś mógłby znaleźć się w takim miejscu. Nie, nie zniosłaby świadomości, iż ci, którzy mieli przestrzegać prawa i pilnować, by robili to zwykli ludzie, sami by je łamali, dopuszczali się czynów, które przeczyły temu wszystkiemu. Lecz nawet jeśli, nawet jeśli wiedziałaby o istnieniu takich jednostek, potrafiłaby je wskazać palcem; co mogłaby zrobić? Nie sądziła, że wiele. Musiałaby posiadać wiele dowodów, świadków, wszystko - a mimo to nie miała, zdawało jej się, szans. Była tylko kobietą, prawda? Taką, która wepchała się na miejsce, gdzie nie powinno jej być. Nie miała zbyt wiele do powiedzenia, i to bolało. Chciała to zmienić, chciała zmienić wiele rzeczy, lecz... Jak? Och, tak wiele wątpliwości łapało ją, że miała ochotę to rzucić. Ale nigdy nie żałowała. Tak długo, jak była w stanie walczyć o dobro, tak długo będzie to robić. To obiecała sobie, wszystkim ofiarom zła. I czuła się zobowiązana do spełnienia tej obietnicy.
Czasami słyszała, jak mówiono o niej jakoby to była nieczuła, chłodna. Nosiła maskę obojętności, nie dawała się ponieść emocjom, nie potrafiła zbyt dobrze rozmawiać z innymi. Nie potrafiła doradzać, wspierać słownie, pomagać w trudnych sytuacjach, układać słowa w zdania, które mogłyby jakoś podnieść kogoś na duchu. Mimo to martwiła się o wszystkich, chciała każdemu pomóc, choć nie zawsze wiedziała jak. Tak było w tym momencie, kiedy obcy, tak sądziła, mężczyzna podniósł głowę, spojrzał na nią i odezwał się. Momentalnie poczuła lekki niepokój spowodowany własną niewiedzą. Co powinna powiedzieć? Upewnić się jeszcze raz czy wszystko jest w porządku - chociaż powiedział, że jest! - czy może po prostu odejść? Taki z początku miała zabrać. Na pierwsze słowa mężczyzny, Anemone momentalnie zabrała dłoń z jego ramienia. Przełknęła ślinę, a na jej twarzy dalej malowało się zmartwienie, choć teraz już nieco mniejsze. Ostrożnie odwzajemniła uśmiech. Cieszyła się, iż mężczyźnie nic nie dolegało.
- Bywało lepiej - odparła wolno i cicho,  zaś spojrzeniem uciekając na sąsiedni regał. Nie potrafiła utrzymywać kontaktu wzrokowego z innymi, było to dla niej męczące i krępujące. Dlatego wolała patrzeć gdzieś indziej, choć mogło się to dla niektórych wydawać... Niegrzeczne. Nie patrzyła na to w ten sposób, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, iż niektórzy tak myślą. Nie potrafiła jednak się zmusić. Na kolejne pytanie zamrugała i mimowolnie jednak skierowała swój wzrok z powrotem na mężczyznę. Wlepiła spojrzenie w jego usta, co i tak wydawało jej się... Cóż, jakieś, nie umiała tego ubrać w słowa. Uśmiechnęła się lekko, z rozbawieniem. - Nie, nie zdarza mi się - odpowiedziała już nieco głośniej. - O ile nie wyglądają na... - zacięła się, nie będąc pewną jak to określić. - Utrapionych. Czymś... - dodała szybko i dosłownie na dwie sekundy uniosła spojrzenie, by zerknąć na jego oczy. Okropne wrażenie, że go kojarzy, zna i powinna pamiętać imię, było nie do zniesienia i już, już miała ochotę zapytać czy aby się nie znają, lecz wydało jej się to takie bezpośrednie. I o ile zazwyczaj nie miała z taką bezpośredniością problemów, tak teraz wydała jej się nieodpowiednia. - Em - zająknęła się nieco i przymknęła oczy zażenowana. - Jestem Anemone. Anemone Sprout - wydusiła w końcu, podnosząc powieki, a wraz z nimi dłoń. Zatem poznajmy się, panie Utrapiony.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Archiwa Ministerstwa Magii [odnośnik]18.04.17 8:54
Raiden od małego wiedział, co będzie robił w przyszłości. Za sprawą nie tylko rodzinnej tradycji, która tak naprawdę szła w stronę prawa, rozpoczął swoją ścieżkę kariery jako brygadzista. A to wszystko dzięki znajomemu ojca, który opowiadał o swojej pracy przy spotkaniach w domu Carterów. Chłopiec słuchał go z zapartym tchem i robił wszystko w trakcie edukacji w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, by dostać się na kurs umożliwiający później pracę dla brygady. Było to niesamowite! Był przygotowany na rozrywające mięśnie treningi i szkolenia, na wieczne wkuwanie odpowiednich zaklęć i uczenie się jak podchodzić do wilkołaków, by schwytać je zanim narobią więcej szkód. Uczył się i doskonalił w sprawnym ich wyłapywaniu i powstrzymywaniu. Nienawidził tych bydlaków, chociażby z tej prostej przyczyny, że skrzywdziły tak wiele osób. Nie wiedział, gdzie zaczynało się to uczucie. W końcu ugryzieni również byli ofiarami, jednak później zagrażali innym i nie zgłaszali się do odpowiedniego miejsca w celu rejestracji. Bali się, wiedział o tym, ale nie kontrolując przemian, nie znikając na czas pełni ze społeczeństwa stwarzali jeszcze większe zagrożenie i właśnie tego Raiden nienawidził. Lekkomyślności i ignorancji dla ludzkiego życia. Takie bestie wyłapywał i takie przymykał. Chociaż zdarzało się często, że brygadziści byli zmuszeni takiego osobnika eksterminować. Były to jednak stare czasy, gdy miał jakieś dwadzieścia lat i miał jeszcze świeży ciąg do łapania złoczyńców. Teraz też go posiadał, ale jedenaście lat jako funkcjonariusz magicznej policji zmieniło początkującego dzieciaka w doświadczonego mężczyznę. Gdyby usłyszał myśli dziewczyny obok niego, powiedziałby, że jeszcze była naiwna. Tak młoda że sądziła, że każdy w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów podzielał ich wizję na świat. Myliła się. Raiden mógł policzyć na palcach jednej ręki członków biura policyjnego, którzy jeszcze służyli sprawiedliwości, a nie przychodzili jedynie by odklepać godziny roboty i odebrać zapłatę. Może kiedyś mieli jakiś cel, ale teraz? Nie wierzył też w to, że jedna osoba nie mogła naprawić świata. Jeśli ktoś zaparł się mocno nogami w ziemi i szedł za swoimi wartościami, będąc im wiernym, nie podążał ślepo za resztą świata - już go zmieniał. I ludzie nie musieli go zauważać, ale czy ktoś pisał w gazetach o bohaterskich akcjach policyjnych lub aurorskich? Pisano jedynie gdy ktoś umarł, a nie uratował przy okazji pięć niewinnych żyć. Zmiany nadchodziły i już się toczyły. Byli ich częścią, ale jeśli zamierzali się im poddać, byli na straconej pozycji. Carter zamierzał robić co w jego mocy, by potrząsnąć światem dookoła siebie i zaprowadzić porządek. Sprawiedliwość wśród szarych obywateli, którym obiecywał służyć jako funkcjonariusz. Nikt, nawet Aspen nie wiedział o tym, że Raiden działał na własną rękę w dwóch sprawach - morderstwa swoich rodziców jak i szukania zabójcy Cilliana Moody'ego - swojego najlepszego przyjaciela. Był blisko w tej drugiej sprawie, ale co do pierwszej... Dostał tyle pracy, że od kilku miesięcy śledztwo stało w miejscu, ale zamierzał odkryć kto stał za ich śmiercią. Nawet jeśli sam miał ją przy tym ponieść. Jeśli służący prawu nie godzili się na oddanie swojego życia w imię wyższego dobra, nie zasługiwali na bycie nimi.
Anemone była jak swój brat, chociaż ani Carter, ani ona nie wiedzieli, z kim rozmawiali w tym momencie. A przynajmniej jeszcze nie. Penny też martwił się o cały świat, chociaż nie o siebie samego. Cóż... Nie mógł go za to potępiać, bo w pewnym sensie też podzielał jego zdanie, ale dla Raidena najważniejsza zawsze i wszędzie była rodzina. W końcu ich motto rodzinne było niezwykle adekwatne do ducha, którego posiadali Zjednoczeni stoimy, podzieleni upadamy. Bez więzów krwi byli niczym i o nie szczególnie walczył najstarszy z rodzeństwa rodziny o indiańskich korzeniach. Widział w towarzyszce pewno niezdecydowanie i speszenie, co wydawało mu się bardzo rozczulające. Zaraz jednak odwzajemniła uśmiech. No, robili jakieś postępy. Słysząc jej słowa, machnął ręką.
- Jeszcze nie umierałem - odparł z lekkim rozbawieniem. - A nawet jeśli to w dobrym towarzystwie - dodał, opierając znowu głowę o teczki za plecami i odetchnął. Nie dane było mu jednak odpocząć mentalnie, bo ożywił się na następne słowa dziewczyny. Otworzył szeroko oczy i spojrzał na nią z niedowierzaniem. Otrząsnął się, by wpatrywać się w nią przez moment w zupełnej ciszy z szokiem wypisanym na twarzy. - Money? - wykrztusił w końcu, nie mogąc wyjść ze stanu, w który wpadł chwilę temu. - Mała Money? - powtórzył jakby chciał się upewnić z kim ma do czynienia. Zaraz potem pokręcił głową, wybuchając śmiechem i nie mógł uwierzyć w ten dziwny zbieg okoliczności. Ale nie wierzył w przypadki, dlatego zaraz wrócił spojrzeniem na swoją kuzynkę. - Nie poznałem cię. Ale przedstawmy się poprawnie - odparł i z trudem powstrzymując śmiech, złapał jej delikatną dłoń. - Carter. Raiden Carter.


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Archiwa Ministerstwa Magii Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Archiwa Ministerstwa Magii
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach