Wydarzenia


Ekipa forum
[sen] Bajka o małych gąskach
AutorWiadomość
[sen] Bajka o małych gąskach [odnośnik]02.04.18 19:29
Poczuła wiatr na skroniach. Nieznany, chłodny wiatr, ale kojarzący się z ciepłymi dolinami pełnymi drzew, które po same czubki gałęzi opakowane były świeżymi owocami; kojarzący się z dniami, które kończą się spacerem na wyklepanej drodze, rozmawiając o tym, jaką bajkę przeczytamy tym razem; kojarzący się z wieczorami spędzanymi w ciszy, przy akompaniamencie tykających zegarów i liściach śliwy szeleszczących kołysankę. Czuła zapach świeżych jabłek i promienie słońca, które przeskakiwały po jej twarzy na zmianę z ciemnymi plamami cienia. Wiedziała, gdzie jest, co było dość osobliwe zważywszy na to, że dokładnie pamiętała, że kładła się przed chwilą spać. Mimo to świat, który gromadził się dookoła niej, wydawał się być tak znajomy i tak niesamowicie prawdziwy.
Otworzyła w końcu oczy, mrugając kilkukrotnie, zanim przyzwyczaiła się do ciepłego, popołudniowego światła. Wiedziała, gdzie była – w Szkocji. Odwróciła się, szukając za sobą domku, o którego istnieniu była absolutnie przekonana, jakby zyskała w ciągu kilku sekund, podczas których jej powieki opadły, nową wiedzę, nowe życie i nową świadomość. Stał tam. Otoczony niewysokim płotem, którego sztachety ledwo dwa dni temu zostały pomalowane przez Herewarda i… bliźniaki. Wiedziała o tym. Dokładnie wiedziała również, na którą z nich spojrzeć, żeby sprawdzić, czy wciąż utrzymywał się na niej błękitny ślad po dziecięcej dłoni. A obok niej drugi, niemal identyczny, ale zrobiony różową farbą. Były tam oba, co w tej chwili wydało jej się absolutnie fascynujące.
Lekki szelest trawy wyrwał ją z tej fascynacji, przypominając, że w palcach trzymała przed chwilą jakiś mokry materiał. Spojrzała pod stopy i nachyliła się, by go jeszcze raz pochwycić i rozprostować w palcach. Ogrodniczki. Brązowe, czyste, pachnące znajomą mieszanką aromatycznych olejków, której używała w domu jej matka. Rumianek i piwonie. Słodycz wpędzała Eileen w jeszcze głębszy sen. Sen, którego istnienia nie była wcale świadoma. To wszystko przecież było takie naturalne.
Obróciła się i rozejrzała po sznurkach związanych od drzewa do drzewa, na których część świeżego prania już się suszyła. Powiesiła chłopięce, maleńkie ogrodniczki i przypięła je drewnianymi klamerkami.
Zerknęła na zegarek owinięty wokół jej nadgarstka. Wskazówki nie zawsze na nim były. Konikowi polnemu, któremu oddała nad nim władanie, często znikał. Ale wiedziała, że powinny się już zbierać. Obie.
Betty! – zawołała, biorąc wiklinowy, pusty kosz pod bok i powoli wracając do domu. Domu, ich własnego, prawdziwego, tego, o którym zawsze marzyła. Prostego, ozdobionego przed wejściem łukiem z błękitnych róż, nienaturalnych, niepasujących nieco do krajobrazu, ale za to przepięknych. – Musimy odebrać babcię z pociągu!
Otworzyła drzwi, które tak przyjemnie skrzypnęły, tak miękko, tak rodzinnie. Na magicznym zegarze, wiszącym w kuchni nad kalendarzem z przyczepionymi do niego dziecięcymi rysunkami, poruszyła się wskazówka z owalnym zdjęciem Eileen i zatrzymała się na pozycji „dom”. Wskazówka Bathildy Bartius była w tym samym miejscu. A Barty'ego i Albusa gdzieś między „domem” a „miastem”.
Betty, gdzie jesteś? – zawołała jeszcze raz, zerkając na stół. Został na nim talerz z resztkami zupy. Zauważyła zielone krążki groszku. Uśmiechnęła się.
A tata mówił, że zielony groszek to ulubione warzywko małych gąsek!


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
[sen] Bajka o małych gąskach 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: [sen] Bajka o małych gąskach [odnośnik]08.05.18 0:31
Pędząca Bathilda prawie że otarła się o stojące przy ścianie miotły; nie chciała zatrzymać się dla ich grubego kota i swe imienniczki z portretu na ścianie, choć starowinka wyciągnęła do niej rękę; nie chciała zatrzymać się także i dla matki, na którą niemalże wpadła i która wołała wciąż Betty!, jakby mówiła jesteś mi potrzebna. Ale dziewczynka leciała, jak ptak, jak spadająca gwiazda, jak strzała. Jakimże to pragnieniem była pędzona, przez kogo wystrzelona i w jaki cel - kto mógł to wiedzieć? Czy ma przed oczyma wizję elfów, czy nieśmiałków, czy może też baśniowego królestwa, które kryło się na dnie jeziora Loch Ness?, rozmyślał portret, a może pędzi tak dla samej rozkoszy biegu? Nikt tego nie wiedział, a kiedy Eileen powtórnie zawołała: Bathildo! z nutą przygany w głosie - żywy pocisk zatrzymał się w pędzie i ociągając zawrócił do pani Bartius, by mogła przyjrzeć się jej jak należy. Nieważne, że patrzyła na nią codziennie i doskonale znała każdy cal drobnego ciałka, które wydała na świat przed sześcioma laty; za każdym razem badała ją uważnie, lecz z niezwykłą czułością. Bathilda, stanąwszy przed mamą, splotła przed sobą drobne rączki i uśmiechnęła się promiennie; sto dziewiętnaście centymetrów i szesnaście kilogramów słodyczy o błękitno-szarych oczach obleczonych ryżymi rzęsami i piegowatej buzi okalanej przez płomiennie rude pukle, które w spadku przypadły jej po ojcu.
- Babcię? - powtórzyła Betty, otwierając szerzej oczy, które rozbłysły nagle z ekscytacji; radosna mina ustąpiła jednak miejsca ustom wydętym w podkówkę, gdy podążyła za spojrzeniem mamy - i dojrzała talerz z resztkami zupy. - Mamusiu? - nagle zadała Eileen pytanie konspiracyjnym szeptem, gestem drobnej rączki zachęcając ją, by się ku niej pochyliła. Kiety to uczyniła, zbliżyła się do mamy, coby wyszeptać jej coś do ucha, zasłaniając je przy tym dłońmi, aby nikt - absolutnie nikt - nie mógł tego usłyszeć. - Fiołek powiedziała, ze wcale nie lubi groszku - zdradziła jej tę tajemnicę szeptem, bo gdy tatuś tak powiedział, nie omieszkała sprawdzić tej wątpliwej informacji. Groszek był przecież niesłychanie niesmaczny, dlaczego gąski miałyby go lubić? Betty spojrzała w stronę drzwi balkonowych, za którymi dojrzałą Fiolek - drobną gąskę o śnieżnobiałych piórach. Wybrała jej takie imię przed kilkoma miesiącami, bo uwielbiała fiołki i nie przyjmowała do wiadomości, że to nieodpowiednie imię - było najlepsze, bo samej gąsce też się podobało. A Betty potrafiła z nią przecież rozmawiać, to wiedziała o tym najlepiej.
Cofnęła się o krok, spoglądając na mamę z miną bardzo poważną, kiwając głową tak, jakby mówiła: niestety, święty Mikołaj nie istnieje, mamusiu, przykro mi. Tego by jednak nie powiedziała, bo wciąż zostawiała dla niego w zimową noc szklankę mleka i talerz dyniowych ciasteczek. Rozpogodziła się jednak bardzo prędko, gdy przypomniała sobie o czym mama mówiła przed chwilą. - Idziemy po babcię? Zabierzemy Fiołek? Na pewno się jej spodoba! Proszę! Proooooszę! Zgódź się, mamusiu! - drobne rączki złożyła razem, w proszącym geście, uśmiechając się przy tym najpiękniej jak umiała; już nie mogła się doczekać, aż zobaczy babcię. Ciekawe, czy przywiezie jej trochę serniczka?


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
[sen] Bajka o małych gąskach 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: [sen] Bajka o małych gąskach [odnośnik]25.07.18 16:23
Czuła się w tym śnie jak pod puchową pierzyną. Było tak ciepło, tak pewnie, tak bezpiecznie. Nie chciała się z niego wybudzać za wszelką cenę, bo wtedy brutalna i szara rzeczywistość po raz kolejny zadałaby jej cios. Teraz było idealnie. Było tak, jak być powinno. Niewielki domek stojący w Szkocji, wśród zieleni drzew i purpurowych cieni pięknych, dorodnych malw. W pobliżu jeziora albo strumyka, świeżego i zimnego, w którym chłodzenie letnią porą stóp brzmiało jak cudowna okazja do spędzenia popołudnia. Zagłębiła się w tę wizję jak w narkotycznych oparach, nie zwracając uwagi na to, że im bliżej znajdzie się jej dna, tym bardziej boleć będzie powrót. Nie, nie teraz, to nie czas na ciężkie rozmyślania i niepotrzebne wnioski. Było tu i teraz.
Wiklinowy kosz miękko opadł na miejsce niedaleko wyjścia na taras i zaraz potem podjęła krok w stronę kuchni, gdzie znajdowało się owe narzędzie zbrodni – niedokończona zupa. Gdy rozbrzmiały wyjątkowo szybkie kroki, jej oczy powędrowały w stronę korytarza, jakby doskonale znały wszystkie pomieszczenia w tym domu, prowadzące do nich dróżki i dodatkowo ukryte przejścia znajdujące się w tylko jej znanych miejscach. Wiedziała, gdzie zobaczy źródło owych kroków. I dokładnie w tym miejscu się ono pojawiło.
Była taka podobna do Herewarda. Rude, długie, ale przypominające porywane wiatrem fale włosy poruszały się razem z nią przy każdym kroku, piegi znaczyły jej jasną twarzyczkę konstelacjami rodem z nocnego nieba, a błękitno-szare oczy zlepiały obraz w całość. Ona i Albus były jej małymi kruszynkami, które sprawiały, że świat, choć poza kopułą szary i ponury, zdawał się być plątaniną tylko szczęśliwych ścieżek i wspomnień. Podeszła bliżej, w prawie bezwolnym geście obejmując jej pyzaty policzek i gładząc ją po nim łagodnie. Uniosła brwi, kiedy Betty zasygnalizowała jej, że chce zadać pytanie, i nachyliła się ku niej.
Mamusiu. To takie nieprawdopodobne.
Uśmiechnęła się nieco szerzej.
Nie lubi? – zdziwiła się, zerkając w tę samą stronę, co jej córeczka. Dar zwierzęcoustości pojawił się stosunkowo niedawno, ale nie zamierzała zabraniać jej okazywania go. Magia była wszechobecna, a to, że odezwała się także w Betty, było tylko wyjątkowo dobrym sygnałem. – A co Fiołek lubi? Może następnym razem ugotuję coś, żeby smakowało całej naszej piątce? Może makaron z wiejskim serkiem i cukrem? Albo… albo zupę brukselkową! – zaśmiała się cicho, po czym ucałowała miękko czubek jej ryżej czuprynki. – Oczywiście, że zabierzemy! Podróż będzie długa, na pewno przyda nam się towarzystwo. Ale będziesz musiała ją pilnować, żeby nigdzie się nie zgubiła, dobrze? Tylko może najpierw zrobimy coś z tymi włosami. Usiądź, kochanie, przyniosę szczotkę.
Poruszyła się lekko w stronę łazienki na piętrze, doskonale wiedząc, gdzie znajdzie nawlekaną końskim włosiem szczotkę.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
[sen] Bajka o małych gąskach 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: [sen] Bajka o małych gąskach [odnośnik]03.12.18 19:11
Przez te kilka godzin słodkiego, głębokiego snu prawdziwy świat, smutna i ponura rzeczywistość pozostawały tak odległe, że aż nierealne. W krainie wyobraźni, sennej krainie marzeń, wszystko wydawało się tak prawdziwe, że trudno było w to zwątpić. Rosnąca pod płotem lawenda i mięta pachniały intensywnie, promienie słońca ogrzewały piegowate policzki, w domu pachniało zupą, która choć była bardzo smaczna - przez Bathildę nie została dokończona. Eileen nie powinna była się tym przejmować, bo problem bynajmniej nie tkwił w jej umiejętnościach kulinarnych. Ot, to był taki już wiek. Małych dąsów, kaprysów i niechęci do zielonych warzyw, które rodzice uparcie nakładali na jej talerz. Przede wszystkim ciągoty do wszystkiego co słodkie i kolorowe, a także... czekoladowe.
- Och, nie! - wyszeptała przerażona Bathilda, gdy z ust mamy padła propozycja zupy brukselkowej. Zaraz uświadomiła sobie, że te słowa mogłyby sprawić, że zrobi jej się przykro, a przecież najbardziej na świecie nie chciała, aby mamie było przykro, dlatego poprawiła się szybciutko. - Zupa brukselkowa... Na pewno byłaby pyszna, ale... Fiołek ma takie małe marzenie... - zaczęła pokrętnie dziewczynka, zaczynając się przy tym wiercić, tak intensywnie się zastanawiała jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. Uśmiechnęła się, gdy otrzymała całusa w czółko i złapała Eileen za rękaw, nim się wyprostowała; tylko po to, aby także dać jej całuska, tym razem w policzek. Zaraz potem objęła drobnymi rączkami jej szyję i uśmiechnęła się najpiękniej jak tylko potrafiła! - Fiołek mi powiedziała, że najbardziej na świecie lubi ciasto czekoladowe! Upieczesz je, mamusiu? - zachichotała radośnie; to nie była do końca prawda. Oczywiście rozmawiały z gąską o czekoladzie, a raczej to Betty tłumaczyła jej, że czekolada to najlepsza rzecz na świecie, na co Fiołek odpowiedziała, że chętnie by spróbowała. Dziewczynka nie zdawała sobie jeszcze sprawy z tego, że zwierzęta czekolady jeść po prostu nie mogły.
Wypuściła mamę z objęć. Wyraźnie się ucieszyła na propozycję czesania. Uwielbiała te momenty z mamą, gdy siadały we dwie, zazwyczaj o poranku, na jej łóżku, a Eileen rozczesywała powoli i z czułością rudą, długą czuprynkę. Nikt nie plótł tak pięknych warkoczy jak ona!
- Ja pobiegnę, a ty usiądź i odpocznij, mamusiu! - zawołała Betty, po czym wyprzedziła mamę i puściła się pędem w stronę schodów, po których wspięła się z zaskakującą zwinnością. Godziny spędzane z Albusem na świeżym powietrzu, wspinaniu się po drzewach i buszowaniu w rodzinnych ogrodach robiły swoje! Nie minęło kilka chwil, a zbiegała po nich z powrotem - ze szczotką w dłoni. Na piegowatej buzi malowała się ekscytacja.
- Zapleciesz mi taką koronę z warkocza? - spytała z nadzieją, spoglądając na mamę prosząco. Miała nadzieję, że zdążyła już zapomnieć o niedojedzonej zupie i zielonym groszku.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
[sen] Bajka o małych gąskach 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
[sen] Bajka o małych gąskach
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach