Wydarzenia


Ekipa forum
Melvin Podmore
AutorWiadomość
Melvin Podmore [odnośnik]18.07.15 16:17

Melvin Podmore

Data urodzenia: 17.08.1929
Nazwisko matki: Bulstrode
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: półkrwi
Zawód: zawodnik Quidditcha - Osy z Wimbourne
Wzrost: 177 cm
Waga:  71kg
Kolor włosów: ciemne
Kolor oczu: ciemny
Znaki szczególne: brak


Nikt dokładnie nie wie, jak to się stało, że pannica ze znakomitego domu Bulstrode zakochała się w zwykłym mugolaku z równoległej klasy. Pogłoski mówią, że miał w sobie niesamowitą kokieterię, łobuzerskie spojrzenie i nietypowe poglądy. Pomimo tego, że zyskał możliwość nauki magii w Hogwarcie, nie przejawiał za bardzo chęci odnośnie asymilacji w tym wypełnionym po brzegi zaklęciami świecie. Uchodził za dziwaka, okropnego indywidualistę i niezłego rozrabiakę. Jeśli stało się coś złego w szkole – prawdopodobieństwo, że zrobił to Podmore było naprawdę wysokie.
Chłopak z początku nie interesował się panną z krwią szlachetną niczym najznamienitsze kruszce, jednak na ich potajemnych spotkaniach udowodniła mu, że nie jest typową przedstawicielką swego środowiska. Ona również miała w sobie szaleństwo, a w kieszeniach nosiła drobne kłamstwa, kiedy to wymykała się z domu, podobno do rodzinnego ogrodu. Młodzi spotykali się ze sobą dość długo, w dodatku w tajemnicy przed światem. Ich gorszące i nieobyczajne zachowanie przyczyniło się do tego, że młoda panna Bulstrode zaszła w pierwszą ciążę. Całą noc płakała na kolanach matki i ojca, prosząc o wybaczenie, zaklinając się (zapewne z powodu przerażenia sytuacją), iż nigdy nic już podobnego nie uczyni, a ze swym kochankiem zerwie wszelakie kontakty. Niestety, ale dumni przedstawiciele rodu nie mogli pozwolić sobie na taki skandal (któż ożeniłby się ze skalaną, nieczystą kobietą?), dlatego szybko podjęto decyzję o wyrzuceniu córki z kart rodziny i zatajeniu wszystkiego, jak gdyby nigdy podobna historia nie zdarzyła się w murach domu Bulstrode.
Wzgardzona kobieta udała się zatem do pana Podmore, wyjawiając mu całą prawdę. Ten, ku zaskoczeniu wszystkich wokół, zgodził się pojąć pannę-teraz-bez-nazwiska za żonę i stworzyć z nią rodzinę. Jego rodziciele postanowili pomóc młodym i kupili im niewielkie mieszkanie w Londynie, a syn podjął się pracy w ich firmie produkującej samochody. Tak, mugolskiej firmie. Jego nowo upieczona małżonka z początku przymykała na to oko, uznając, że za coś muszą przeżyć, a ona jako brzemienna pracować przecież nie mogła.  Zresztą, kto by jej pozwolił? Oczekiwała zatem na przyjście na świat pierwszego swego dziecka, córki. Pomimo tego, że rodzina Podmore doczekała się jeszcze czwórki potomków, w tym tylko jednego płci męskiej, ich życie nie było usłane różami. Czasem mówi się, że można żyć skromnie i w szczęściu, lecz w tym przypadku się to nie sprawdziło. Sfrustrowana swym życiem z dala od magii kobieta męczyła się w tym związku coraz bardziej. Dzieci przestały być słodkimi berbeciami, zaczęły być bachorami i bękartami, zaś mąż stał się życiowym nieudacznikiem, gdyż ledwo wiązali koniec z końcem. Pchnięty do ostateczności pan Podmore zadecydował, że musi przejść do drastyczniejszych rozwiązań. Wkręcił się w giełdę, w hazard, lewe interesy londyńskich ulic. Stłamszony przez kobietę nigdy nie ośmielił się do tego przyznać (wyobrażacie sobie śmiech innych mężczyzn?) i uciekał coraz bardziej w mroczny świat nielegalnych interesów, byleby przynosić swej drugiej połówce godziwe pieniądze.
Pewnego dnia znaleziono go w ciemnym zaułku z raną postrzałową w sam środek głowy.



Był mroźny, mglisty poranek, jakich wiele w Londynie. Matka moja obudziła mnie skoro świt i nakazała się porządnie ubrać. Jak zwykle pachniała lawendą, włosy miała ściśle zapięte, a z oczu wyzierała pogarda dla całego świata. Jej ton głosu nie znał sprzeciwu, a swym chłodem powodował gęsią skórkę na całym ciele. Przełknąwszy głośno ślinę udałem się do łazienki, aby należycie się przygotować. Żebym tylko nie musiała się za ciebie wstydzić. Na końcu języka miałem informację, że zawsze się nas wstydzisz, matko, ale wiedziałem, co mi za to grozi. Milczałem więc i w ciszy opuściliśmy mieszkanie, gdzie moje siostry smacznie spały.
Nienawidziłem kobiet odkąd pamiętam.
Szliśmy wybrukowaną uliczką, która nie wyglądała na szczególnie uczęszczaną. Chłód szczypał mnie w twarz, jednak nie zająknąłem się ani na moment. Bacznie, choć z ukrycia oglądałem budynki dookoła. Nie wiem nawet kiedy matka pociągnęła mnie za ramię, a potem usłyszałem głuchy trzask i mdłości w żołądku.
Nienawidziłem teleportacji odkąd pamiętam.
Nie mam pojęcia, gdzie się znaleźliśmy, ale przed nami stał ogromny, podniszczony budynek. Matka pospieszyła mnie, abym wszedł doń wraz z nią. Przekroczywszy próg uderzył we mnie odór butwiejących desek i ciężkość wilgotnego powietrza. Co dziwne, dookoła nie było ani gram kurzu. Zrozumiałem wtedy, że nie znajdujemy się w żadnej z mugolskich dzielnic. Z mojego gardła wydobyło się ciche westchnięcie, a wtedy matka moja posłała mi pełne złości spojrzenie. Zacisnąłem usta w wąską linię i wtedy z pokoju naprzeciwko wyszła do nas nieznana mi kobieta. Wyglądała wytwornie, pachniała jaśminem i zupełnie nie pasowała to tego obskurnego budynku. Spojrzała na mnie krytycznie, zaś do mej rodzicielki posłała sztuczny uśmiech. Zaprosiła nas w głąb opuszczonego wcześniej pokoju. Kiedy do niego weszliśmy, moim oczom ukazało się kilka kobiet, wszystkie były ubrane podobnie jak ta, która nas tutaj zaprowadziła. Jedna z nich miała na szyi zawieszonego największego węża, jakiego kiedykolwiek widziałem. Całość wyglądała dość przerażająco, szczególnie, że owe panie nie patrzyły na mnie przychylnie. Ku mojemu zdziwieniu, na moją matkę również nie. W ogóle zaczęły o niej bardzo niemiło mówić, oskarżać ją o coś… jedna z nich coś nawet syczała w niezrozumiały dla mnie sposób. Gadały też o tym, jakim to beznadziejnym dzieckiem jestem, skoro mój ojciec był mugolakiem.
Jesteś szlamowatą dziwką.
Usłyszałem w pewnym momencie. Coś się we mnie zagotowało, tak mocno, jak nigdy dotąd. A kiedy się uniosłem, wszystkie oczy znów były skierowane na mnie. Na twarzach kobiet malowało się ogromne zdziwienie, część się uśmiechała jakoś tak dziwnie.
No, może rzeczywiście coś z niego będzie.
Nie wiedziałem o co chodzi. Matka już obrosła w piórka. A nie mówiłam? Rozległo się szemranie wśród towarzystwa, a ja, mały gnojek, wciąż stałem zdezorientowany i z rozdziawioną buzią. Pani, która nas wprowadziła do środka, uśmiechnęła się jakoś przyjaźniej. Tak, chłopak kiedyś się nada. Powiedziała, a potem ruchem ponagliła nas, abyśmy opuścili budynek. Pierwszy raz widziałem matkę taką zadowoloną.
Czyżby była ze mnie dumna?
Dopiero w domu mi wszystko wyjaśniła. Mam zdolności, które odziedziczyłem po swojej babce. Wszyscy zauważyli to już przy moim narodzeniu, lecz moja rodzicielka milczała, uznając, że musi się upewnić. Siostry się ze mnie śmiały. Podobno nie było to nic wielkiego – zmieniałem kształt nosa, kiedy próbowałem dopiec rodzeństwu, robiły mi się drobne zmarszczki, kiedy kłóciłem się z ojcem, kiedy jeszcze żył. Podczas pogrzebu moje włosy wyschły niemalże na wiór. A teraz, na tym dziwnym spotkaniu, zmieniłem kolor fryzury na płonną czerwień. Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Prawdopodobnie te mi urosły, kiedy słuchałem matki. Stwierdziła, że najwidoczniej teraz moja umiejętność się odblokowała tak na dobre, cokolwiek to miało znaczyć. Widziałem w jej oczach prawdziwą dumę i to sprawiało, że zechciała spędzać ze mną więcej czasu. Co prawda w 99% poświęcała go na naukę mojego „nowego” talentu, okazjonalnie czarnej magii (czego do końca nie rozumiałem, lecz twierdziła, że to ważna i przydatna umiejętność i kiedyś jej za to podziękuję) ale to nic. Cieszyłem się przecież z tego, że mogę mieć namiastkę normalnej rodziny.
I że w przyszłości do czegoś się nadam.
Dni upływały, dorastałem, trafiłem do Hogwartu. Gryffindor. Tu mnie przydzielono i wcale nie było to dla mnie zaskoczeniem. Od zawsze byłem odważny i lojalny. Już prawie zapomniałem, że los, a raczej geny, obdarzyły mnie niezwykłym darem. Potrzebowałem czegoś nowego, co sprawi, że matka znów będzie mnie kochać. Nauka mi nie szła, przyznaję. Za to okazało się, że wreszcie mogłem się rozpasać i skupić na rozwoju kondycji fizycznej. Quidditch zafascynował mnie poniekąd od samego początku, jak tylko zasiadłem na trybunach podczas jednego z meczy. Marzyłem o tym, aby ludzie mnie uwielbiali, to, jak mknę w powietrzu i łapię złoty znicz, zapewniając swojej drużynie zwycięstwo. Przykładałem się wtedy do miotlarstwa, później do samego Quidditcha. Stało się to moim celem życiowym. Pracowałem w pocie czoła na swój sukces i gdzieś w VI klasie dostałem się do drużyny, w VII awansowałem na kapitana. Co prawda życie zweryfikowało moje plany i okazało się, że zdecydowanie bardziej nadaję się na pałkarza aniżeli szukającego, ale nie stanowiło to dla mnie problemu. Szczególnie, że to właśnie pozycja pałkarza okazała się być wolna w Osach, choć początkowo byłem na stażu, potem na okresie próbnym, następnie siedziałem na ławce rezerwowych i dopiero od jakiegoś roku, prawie dwóch, jestem w głównym składzie. Nie zamieniłbym to na nic innego! No, może na śpiewanie i granie w zespole rock’n’rollowym, to jednak traktuję bardziej hobbystycznie i chyba nie chciałbym w ten sposób zarabiać.
Tak czy owak, nie zaspokoiłem próżności mej matki.
Jako pani z domu Bulstode, widziała mnie raczej jako naukowca, tęgi umysł. Widocznie jednak uznała, że ta część wspaniałych genów się zmarnowała. Pamiętała jednak wciąż o moim talencie. Była jednak rozczarowana, że zapomniałem o ćwiczeniach. Nasz kontakt znów się znacząco uszczuplił.
Czara goryczy przelała się w momencie, kiedy podczas jednych z odwiedzin szukałem czegoś w naszej rodzinnej spiżarni. Wśród rozlicznych słoików dojrzałem dziwną fiolkę. Miałem wtedy dziwny przebłysk, że powinienem ją pamiętać. Ta sprawa zaprzątała mi głowę tak mocno, że wreszcie poszedłem do miejscowego hipnotyzera. Z jego pomocą okazało się, że matka sukcesywnie podtruwała ojca każdego dnia, ostatniego zaś przesadziła z dawką i upozorowała jego mugolską śmierć. Ja natomiast byłem na tyle młody, że nie orientowałem się w sytuacji. Nie mam pojęcia, czy robiła to w jakimś celu, czy ktoś uraczył ją imperiusem, jednak mocno się to na mnie odbiło. Znienawidziłem ją jeszcze mocniej niż dotychczas. Długo wahałem się, aby komuś o tym powiedzieć. Wreszcie padło na jedną z moich sióstr, z którą miałem najlepszy kontakt. Ta niestety mi nie uwierzyła, co tylko pogłębiło moją ogromną niechęć do płci przeciwnej.
Wtedy też moje umiejętności się nieco zablokowały, nie potrafiłem zmieniać wyglądu na zawołanie, a jedynie w bardzo niekontrolowany sposób. Dopiero teraz uczę się tego na nowo, choć moja kondycja psychiczna pozostawia wiele do życzenia. W postanowieniu trzyma mnie jedynie upór i ambicja oraz… obietnica nieznajomej z przeszłości. I przeprowadzka do magicznej dzielnicy w obawie, że znów coś wymknie mi się spod kontroli.



To nie jest tak, że zrezygnowałem z kobiet zupełnie. Miałem kilka dziewczyn, jednak z żadną nie potrafiłem stworzyć innych relacji niż kumpelskie. Mam wrażenie, że moje serce zrobiło sobie jakiś pancerz z kamienia. I choć na pierwszy rzut oka przypominam łobuzerskiego i wyluzowanego (znacie to skądś?) chłopaka, to gdzieś w środku szaleje burza. I huragan. Czuję, jak świat się ugina pod naporem emocji, przeszłości. Jak deski butwieją, jak drewno trzaska, jak wszystko pochłania woda lub pali ogień, jak drżę z zimna i konsekwencji swoich decyzji. Nauczyłem się jednak zaciskać zęby, robić dobrą minę do złej gry i spełniać się w czymś innym niż w zwykłej egzystencji z dnia na dzień. W sporcie, w muzyce, w niezbyt wysublimowanych żartach zatracam to, co we mnie najgorsze. Cieszę się natomiast, że wpływ matki na mnie zelżał odkąd poszedłem do Hogwartu, a potem wybrałem swoją drogę. Jest mi nieco lżej odkąd nie muszę przed wszystkim uciekać, odkąd mogę być naprawdę odważny i skupiony na sobie, a nie całym świecie dookoła.
Przynajmniej pozornie, bowiem świat drży w fasadach i mam wrażenie, że niebawem się o mnie upomni. Może jednak mógłbym stać się kimś innym?
I wcale nieważne, że wygląd to nie wszystko




Patronus: Melvin nigdy nie nauczył się wyczarowywać patronusa. Nie wiadomo, czy wynika to z powodu braku odpowiednich umiejętności magicznych czy trudności w odnalezieniu szczęśliwego wspomnienia. Tak czy siak wszelakie próby spełzły na niczym.










 
3
0
2
0
1
2
10


Wyposażenie

miotła b. dobrej jakości + sowa + różdżka + prawo jazdy + motocykl



Gość
Anonymous
Gość
Re: Melvin Podmore [odnośnik]18.07.15 23:40

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Młody gniewny Gryfon, wschodząca i wyjątkowo jasno błyszcząca gwiazda Quidditcha. Za buntownikami najczęściej kryje się ponura przeszłość; czy tragiczna historia rodziny Melvina odnajdzie swój finał? Czy od jego skamieniałego serca odpadnie w końcu skorupa? Witamy na fabule i mamy nadzieję, że będziesz się z nami dobrze bawić!

OSIĄGNIĘCIA
Gwiazda - gracz pierwszoligowej drużyny Quidditcha
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:3
Transmutacja:0
Obrona przed czarną magią:2
Eliksiry:0
Magia lecznicza:1
Czarna magia:2
Sprawność fizyczna:10
Inne
Metamorfomagia,  prawo jazdy
WYPOSAŻENIE
miotła b. dobrej jakości, sowa, różdżka, prawo jazdy, motocykl
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[19.07.15] klik
[13.09.15] pasta Fleetwooda
[26.11.15] pasta Fleetwooda
[29.11.15] Udział w Festiwalu Lata +40 pkt
[11.12.15] Mecz +60 pkt






bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Melvin Podmore
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach