Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]07.02.19 10:41

Salon

Centralne pomieszczenie domu znajdujące się obok kuchniojadalni. Pomieściło kanapę, dwa fotele, regały z książkami, stolik wiecznie zawalony tomiszczami i pergaminami, gramofon i niewielki barek zaopatrzony w kilka butelek alkoholi. Pokój jest jasny i przytulny, utrzymywany w artystycznym nieporządku, chociaż każdy przedmiot ma swoje miejsce. Ściany obwarowane są obrazami oraz ruchomymi zdjęciami w ramkach - przedstawiają członków rodziny, ich dom na odludziu oraz wszystkie fajne miejsca jakie uznali za warte uwiecznienia.
Okno z tyłu wychodzi na las znajdujący się za chatką.


I don't know
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke

Randall Lupin
Randall Lupin
Zawód : były policjant, kurs aurorski zawieszony
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7038-randall-lupin#185370 https://www.morsmordre.net/t7047-horatio#185742 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f259-hawley-s-corner-67 https://www.morsmordre.net/t7051-skrytka-bankowa-nr-1738#185748 https://www.morsmordre.net/t7050-randall-lupin#185746
Re: Salon [odnośnik]09.02.19 0:08
30 września

Cały miesiąc zdążył zlecieć, a Tonks zdawała się nie do końca wiedzieć kiedy. Jakby z opóźnieniem uświadomiła sobie właśnie ten fakt. Skupiona - niezmiennie - mocno, aż do bólu, na zadaniach, które przed sobą stawiała. Jeszcze nie myślała nad tym, czy utrzyma to tempo długo. A może czy utrzyma je przez cały kurs. Miała nadzieję, że tak, ale nie mogła posiadać takiej pewności już dzisiaj. Na razie? Na razie szło… cóż, dobrze. Tak po prostu i zwyczajnie. Nadal skradała sie jak pokraka i czasem w najmniej odpowiednim momencie narobiła takiego rumoru, jakby ktoś załapał za dwa talerze i zderzył je ze sobą tylko po to, by dowiedzieć się jak brzmi ich zderzenie. Spojrzenie zwracały się wtedy w jej stronę na krótką chwilę, jednak nikt nie poświęcał jej wrodzonej niezdolności do przemykania niczym kot dłuższej chwili. Radziła sobie, cóż, nadal marnie - a może ledwie poprawnie - na zajęciach sprawnościowych. Mimo miesiąca katorgicznych ćwiczeń jej kondycja nadal była w poowijakach. Jednak nie pozwalała się sobie zatrzymać na chwilę, mimo piekącego bólu w kostkach i piersi biegła dalej. W większości przypadków wlokąc się za resztą. Zajęcia z technik śledczych, czy procedur przesłuchań wchłaniała spokojnie, była przecież krukonką, wiedziała jak przyswajać wiedzę. Treningi magiczne nie sprawiały jej trudności, właściwie przodowała w nich, a Lupin dotrzymywał jej kroku, pewnie dlatego często stawiano ich naprzeciw.
Przyzwyczaiła się też do głupkowatego uśmiechu Lupina, który niezmiennie ją irytował w jakiś sposób, którego jednoznacznie nie była w stanie sama określić. A może nie chciała. Może przypominał jej dawną siebie, tą, którą niegdyś była. Tą, po której nie pozostał już nawet ślad.
Ale tego, co spotkało ich dzisiaj się nie spodziewała. Na początku miesiąca otrzymali zadania - sprawy, mniejsze i większe, prawdziwe i fałszywe, przeszłe i obecne. Testowali ich na każdym kroku a przy tym zadaniu mieli pracować w parach w których przechodzili egzaminy. Udało im się, choć Tonks wiedziała, że niewiele brakowało a przegapili by trop, który postanowili sprawdzić. Na jednej sprawie nie miało się przecież skończyć, miało być następne, a jednak ich opiekun postanowił zwrócić uwagę wszystkich ku nim. Byli najlepsi. Tak wynikało z jego słów. Ale nie do końca była pewna, czy chciał tym ich pochwalić, czy sprawić by reszta dojrzała w nich przeciwników i wrogów. Pamiętała słowa Jackie, o wiecznej walce o byciu na szczycie stołka. A ona właśnie stała się celem, który Stan wskazał naznaczając ją swoimi słowami.
Lupin jednak zdawał się aż nadto zadowolony, co jedynie mocniej ją irytowało. Ale jego entuzjazm też jakoś musiał się jej udzielić bo w końcu zgodziła się opić ten wątpliwej jakości sukces. Weszła do pomieszczenia w którym nie była wcześniej i znajdując się w salonie rozejrzała się po nim krytycznie by w końcu swoje kroki skierować do gramofonu nakładając igłę na wrzuconą płytę. Zrzuciła z ramion płaszcz i rzuciła go na kanapę. Przymknęła oczy odchylając lekko głowę.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Salon 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Salon [odnośnik]15.02.19 10:21
Z udawaną radością witam każdy dzień, w którym mogę się wykazać. Dość szybko zauważam przepaść między swoimi pragnieniami, a tym, co jest mi potrzebne do osiągnięcia celu. Z natury nie jestem ani poukładany, ani nawet nie podchodzę do zadań metodycznie, z pomyślunkiem. Działam. Tak po prostu, zwyczajnie - bez żadnych szczególnych wątpliwości. Ufam instynktom i doświadczeniom, przez co prędzej czy później ładuję się w tarapaty. Zawsze okraszone naturalnym wdziękiem do lądowania na czterech łapach, chociaż nie mam w sobie ani odrobiny osobowości kota. Nawet ich nie lubię, kiedy się nad tym intensywniej zastanawiam, chociaż nie mam pojęcia po co mi tak zbędna wiedza. Wolałbym zastąpić ją słowami opiekuna szkolenia. Muszę robić notatki i tylko to, że (bardzo niewielka) część informacji pokrywa mi się z pracą w policji, ratuje mnie przed całkowitą zagładą. Rozproszeniem uwagi na tysiące kawałeczków, zagubieniem w prawnych procedurach, których jeszcze nie znam na pamięć i technikach, jakie należy wykonywać z aptekarską precyzją. Czuję się w tym niepewnie, jedynie swoje zainteresowania stawiając na pierwszym miejscu. Miejscu, w którym znajduję się wyżej niż reszta - w większości wymoczków świeżo po Hogwarcie. Dlatego techniki maskujące są cudowne, tak samo jak fizyczne treningi; cała reszta oscyluje wokół przeciętności, zaś bycie groźnym to parodia sukcesu. Nawet wewnętrzne pragnienie zemsty nie wydobywa ze mnie potwora, jakim powinienem stać się dla plugawych czarnoksiężników. To wrodzony antytalent czy problem, którego źródła nie umiem zdiagnozować? Zastanawiam się nad tym nieprzerwanie, dostając kolejny opieprz za coś, co wydaje się poza zasięgiem moich dłoni - jednak werbalne groźby przestały na mnie działać w momencie otrzymania partnera w policji, czy raczej osobistego trenera. Bez litości, bez wyrozumiałości, całkowicie bez uczuć.
Wciąż żyję, to mój największy sukces.
Tymczasem okazuje się, że radzimy sobie najlepiej. My, bliżej nieokreślone my, chociaż doskonale znam personalia nas obojga. Tonks, będąca większą zagadką niż niejedna treningowa sprawa, ale której na razie nie próbuję rozgryźć. Nie tak gwałtownie, nachalnie i z determinacją. Próbuję zbudować w sobie kokon cierpliwości, tak mocno wychwalanej podczas skomplikowanych śledztw. Zresztą, udawanie, że mi nie zależy mam opanowane do perfekcji - tak, że czasem naprawdę sądzę, że mi nie zależy. Tak jest łatwiej. Zrzucić emocje z siebie niczym płaszcz lądujący na kanapie. Przyglądam się temu zjawisku bez wewnętrznego zainteresowania, za to z niegasnącym, głupim uśmiechem. Tryumfu? Czy serio to właśnie czuję? Nie wiem. Wydaje mi się, że to czuć powinien każdy, normalny człowiek - zadowolenie z odniesienia sukcesu, utarcia nosa konkurentom. Próbuję dostosować się do wyznaczonych norm, niczym kameleon szukający schronienia. Zatem gram, rolę denerwującą i obserwuję, jak zamknięta w sobie Just skręca się wewnętrznie na moje głupkowate słowa okraszone jeszcze idiotyczniejszą miną. Nie chcę wykładać wszystkich kart na stół - zamiast tego ląduje na nim ognista whisky wyciągnięta z niewielkiego barku i dwie szklanki. Co musiało skończyć się tragicznie - zamaszystym gestem zrzucam na ziemię wszelkie książki i papiery tkwiące na blacie, przeskakuję nad nimi i siadam na kanapę, ponaglając… partnerkę? To brzmi tak dziwacznie. - Nie śpij Tonks, bo cię Urquart zje - rzucam donośnie. Tak, stary, dobry Urquart od technik zastraszania, uwielbiam typa. Tak, ironizuję. - Jestem pewien, że czai się po godzinach w mojej chacie, żeby mnie nastraszyć za te wszystkie oblane próby - wzdycham niczym najprawdziwszy męczennik. Ciężka dola kursanta. - Co tam puściłaś? - zagaduję odnośnie sączącej się z gramofonu muzyki. Szum przepływających szybko myśli uniemożliwia mi odnalezienie porozumienia ze zmysłem słuchu. Wolę w tym czasie nalewać nam alkoholu, przy czym jedną ze szklanek podaję właśnie gościowi. - Za sukces najlepszego duetu na dzielni - mówię chyba zbyt krzykliwie, ale kojarzę, że takie są toasty. Zawsze głośne, zawsze pozbawione większego sensu. Więc uśmiecham się jeszcze szerzej, naczynie unoszę jeszcze wyżej, a stopy zaczynają opierać się o blat stołu. Oczekuję. Jednocześnie zastanawiając się dlaczego na ponaglające pytanie stukniemy się? dostałbym w twarz.


I don't know
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke

Randall Lupin
Randall Lupin
Zawód : były policjant, kurs aurorski zawieszony
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7038-randall-lupin#185370 https://www.morsmordre.net/t7047-horatio#185742 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f259-hawley-s-corner-67 https://www.morsmordre.net/t7051-skrytka-bankowa-nr-1738#185748 https://www.morsmordre.net/t7050-randall-lupin#185746
Re: Salon [odnośnik]21.02.19 11:16
Teraz już wiedziała. A może widziała. Świadomość naparła na nią brutalnie obdzierając ją z resztek niewinności i beztroski, których trzymała się przez tyle lat. Nie z resztek a ze wszystkiego w zamian dając gotowość i ponure przekonanie. Nie uśmiechała się już tak często, nie poddawała szalonym, spontanicznym myślom które zastąpiło ciągłe czuwanie i wyczekiwanie zagrożenia.
Zdobyła doświadczenie, ale zapłaciła za nie wielką ceną. A teraz, teraz wysunęła się jeszcze przed szereg, świadomie stając na pierwszej linii ognia.
I był też on. Oddalający się, niedostępny, chłodny jak nigdy. Nie potrafiący, a może nie mogący, wyjaśnić jej wszystkiego. Ranił ją świadomie, a ona stała pozwalając by każdy cios trafiał w sam jej środek. Bo wiedziała, że inaczej nie potrafi. Wiedziała też coś innego. Pragnął jej, choć nie potrafiła powiedzieć, czy dlatego, że była sobą. Czy też zwyczajnie dawno nie posiadł żadnej z kobiet. Może starczyłaby mu jakakolwiek, może chodziło jedynie o nią - nie wiedziała.
Wiedziała za to, że nie pasowało mu to w którą stronę pchnęła swoją drogę. To na jakąś ścieżkę wkroczyła. Ale przecież pasowało do tej. Poświęcenie. I chyba sprawdzała się w tym, przynajmniej na razie na kursie. Jasno świadczyły o tym skąpe słowa pochwały których się nie spodziewała. Nie znalazła się tam dla poklasku. Dawała z siebie możliwie jak najwięcej i dokładała jeszcze trochę wiedząc, że gruntowne przygotowanie będzie podwaliną, wytrzymałym fundamentem do jej pracy. Ni ma znaczenia, że każdy jej mięsień po treningu pali się żywym ogniem, że wszystko boli ją od wysiłku. W końcu przywyknie - w końcu przestanie. A może jej kiedyś pomóc przeżyć. A jej codzienność zmieniła się diametralnie, całkowicie. Bezpieczne egzystowanie roztrzaskało się o ścianę śmierci i bólu.
I znów Lupin z nieschodząca maską beztroski, której tak bardzo jej brakowało. Maski, bo oczy go zdradzają. Nie zawsze, ale czasem, nie raz tylko na ułamek sekundy. Więc drażni ją mocniej i bardziej, jednocześnie nie robiąc tego wcale. Zerknęła na wyciągnięte szklanki i butelkę, brew uniosła się ku górze, gdy książki i notatki wylądowały na ziemi jednak nie powiedziała nic. Nadal nie wiedziała, nie była pewna, rozchwiana czy to dobra decyzja, powinna zacząć od pytania tylko jakiego. Ramiona uniosły się i opadły na jego pytanie.
- To co zostawiłeś. - odpowiedziała jedynie opadając na kanapę z kolejnym westchnieniem. - Ze stukaniem? - upewniła się, unosząc leniwie szklankę i uderzając nią o tą trzymaną przez Lupina. Upiła trochę alkoholu i oparła głowę spoglądając w sufit i marszcząc brwi.
- Dlaczego, Lupin? - zapytała w końcu przekręcając głowę w jego głowę. - Dlaczego postanowiłeś zostać aurorem. - doprecyzowała pytanie. Nie pasował jej, a jednocześnie przypominał jej Foxa odrobinę. Musiała wiedzieć. Musiała zrozumieć, jeśli widziała w nim nowego sojusznika, musieli odnajdywać ich szybko i sprawnie.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Salon 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Salon [odnośnik]21.02.19 22:03
Mógłbym być kimkolwiek zechcę, a jednak pozostaję sobą. Sobą w całkowicie przearanżowanej wersji, nietrzymającej się kupy, bazującej na powierzchowności. Tak czasem bywa, gdy świat jaki tak dobrze znamy gnie się i pęka wzdłuż szwów pozostawionych przez poprzednie ciosy. Rana zadana przez okrutny los wciąż pulsuje żywym ogniem w sercu, nie pozwalając na zabliźnianie się tkanek. To boli - oddychanie. Każdy ruch, chwila, wydarzenie, to wszystko spycha mnie do defensywy, żeby później przejść płynnie do ataku. Jak dotąd udaję, że nie dzieje się absolutnie nic, że świat nie rozdrapuje jątrzących się zadrapań, że wcale nie przyświecają mi najniższe z instynktów - łatwo jest się wybielić przed innymi; dużo trudniej przed samym sobą. Nie trudnię się zrobieniem rachunku sumienia, gdyż mógłbym dotrzeć do ślepego zaułku. Nie tego chcę. Zamierzam odzyskać spokój. Paradoksalnie właśnie wśród tych wszystkich odważnych ludzi ryzykujących życiem, gdzie każdy dzień jest jedną wielką niewiadomą i tak trudno w nim o prosty schemat obleczony w harmonię. Jest nieznośnie, czasem myślę, że nie podołam, ale wtedy odnajduję w sobie zakopane pokłady złości. Złości, jaką na co dzień usiłuję zamaskować wszystkim, co posiadam w swoim arsenale - i idzie mi to całkiem nieźle. Poza momentami słabości, które posiada każdy z nas. Nikt nie jest idealny.
W przeciwieństwie do krótkich momentów łapanych na wydechu. Teraz jest idealnie. Dobra muzyka sącząca się z gramofonu, dobry alkohol na języku… całkiem znośne towarzystwo. Nie przestaję się głupkowato uśmiechać, cały czas trzymając gardę. Byleby tylko nie zerkać na zdjęcia powieszone na ścianie - dlaczego jeszcze ich nie schowałem?
- Och, no tak, Johnny Cash, wspaniały wybór Randy. - Chwalę siebie, skoro Just nie podjęła trudu przegrzebania zalegających pod spodem winyli. Chwilę poruszam palcami w powietrzu niczym wprawny dyrygent, ale szybko przechodzę do meritum. Picia. - Pewnie - przytakuję dla formalności, nie mogąc powstrzymać drżenia ust podczas stuknięcia szklanki o szklankę. Upijam z niej solidny łyk alkoholu - ten przyjemnie wypala gardło. I wyrzuty sumienia.
Też opieram głowę o oparcie kanapy, krótki moment z życia poświęcając kontemplacji sufitu. Miała być dzika impreza, ale zamiast tego poddajemy się wpływowi prawdziwej stypy. Niech żyje zwycięstwo, hurra. - Otóż obudziłem się pewnego dnia natchniony do misji zbawiania świata… - zaczynam snuć opowieść, ale przerywam, bo to przecież banialuki są. - Nie wiem co mam ci powiedzieć. Że to moje powołanie? Albo że marzyłem o tym od dziecka? Za dzieciaka to ja chciałem być torreadorem - wzdycham z nostalgią oraz rozrzewnieniem. Tak, to były wspaniałe czasy. Głupota pozostająca bez konsekwencji. No, przez większość czasu. - Po prostu chcę przymknąć tych wszystkich popapranych sukinsynów. Raniących, mordujących, czujących się bezkarnie w rozsiewaniu chaosu. Destrukcji. Mam dość - dość rozpieprzania rodzinnych domostw, czarnomagicznych tortur i ciał wyściełających uliczki, dotąd względnie bezpiecznych. Nie jestem idealistą, Tonks. Działam. Robiąc to, co uważam za słuszne - ciągnę dalej tę uroczą przemowę. - Zastanawiałem się ostatnio ile trzeba znieść, ile plugastwa dziejącego się dookoła? Jak wiele śmierci musisz zobaczyć, żeby uznać, że to jest powalone i trzeba coś z tym zrobić? - To są retoryczne pytania, każdy ma własną na nie własną odpowiedź. - Tysiąc trzysta osiemdziesiąt sześć morderstw w przeciągu ostatnich trzech miesięcy. Po stronie magicznej jak i mugolskiej. Wiedziałaś o tym? Nie pojmujesz ogromu tej liczby dopóki nie zobaczysz tego na oczy, przynajmniej części. Wiele razy widziałem na akcji jak partner odwracał się od wspólnika i go mordował, to jest nienormalne. Jeszcze pół biedy, jak jakiś zwyrol opuszcza ten padół, ale co jeśli umiera niewinna ofiara? To więcej niż chujowe. Tak jak podpalenia, masowe morderstwa. Ludzie są skrzywieni i trzeba ich odizolować od społeczności. Niby proste, ale trudne - kwituję cały wywód jakże złotą myślą na sam koniec. Wypijam resztkę alkoholu, rozlewając nam nową porcję. Jestem prostym człowiekiem, nie owijam w bawełnę jeśli nie mam takiej potrzeby. Czasem potrzeba też mocnych słów. - A ty? Co podniosłego skłoniło cię do rzucenia dotychczasowej pracy? - Rewanż, tego oczekuję.


I don't know
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke

Randall Lupin
Randall Lupin
Zawód : były policjant, kurs aurorski zawieszony
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7038-randall-lupin#185370 https://www.morsmordre.net/t7047-horatio#185742 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f259-hawley-s-corner-67 https://www.morsmordre.net/t7051-skrytka-bankowa-nr-1738#185748 https://www.morsmordre.net/t7050-randall-lupin#185746
Re: Salon [odnośnik]23.02.19 17:37
Myślała, że zawsze będzie taka sama, a życie jedynie wprowadzi kilka ledwie zauważalnych zmian. Ale pomyliła się. Zmieniła się cała, prawie całkowicie. Dawne odruchy, zachowania i beztroska właściwie zniknęły z niej całkowicie. Nie pozostało po nich już prawie nic. Nie raz, zrywały się niby w ostatniej, szaleńczej próbie przejęcia sterów, wyrwania z klatki, ale nie udawało mi się wyjść na wierzch, czy zawładnąć nią całą na dłużej niż jedynie kilka nic nie znaczących chwil. Wcześniej jeszcze próbowała grać, udawać dawną siebie. Uśmiechać się mało szczerze, zwyczajnie kłamać. Tak, w kłamaniu zdecydowanie stała się lepsza. Kłamała wszystkim, którzy nie byli świadomi zagrożenia, świadomi istnienia Zakonu Feniksa. Kłamała wielu, gdy pytali ją o samopoczucie. Nie czuła się dobrze, była rozbita na niezliczoną liczbą maleńkich kawałeczków, które próbowała ponownie złożyć, zakładając na twarz maskę pewności. Ale wstawała każdego dnia ponownie, odnajdując cel który jasno wytyczał jej ścieżkę.
Ten uśmiech nadal jednak ją frustruje, a może to bardziej coś w rodzaju irytacji. Bo Tonks nie zdaje się on całkowicie szczery. Bardziej mający na celu coś do ukrycia. Ale może była przewrażliwiona, może doszukiwała się kłamstwa tam, gdzie go nie było. Może nie ufała już nikomu. Może nie ufała samej sobie.
Nie potrafiła powiedzieć.
Zacisnęła usta, by zaraz rozchylić je i wlać w nie alkohol, który rozlał się znajomym ogniem na języku. Zerknęła na palec którym dyrygował i wywróciła oczami zawieszając wzrok na ścianie, na jakiejś ramce się tam znajdującej. Głośne westchnięcie wypadło z jej ust na pierwsze słowa. Zawsze musiał żartować, jakby to żart miał być jego tarczą przez zaangażowaniem, czy trudną prawdą. Nie wiedziała co sprawiło, że zaprzestał tego zdania. Patrzyła na niego spokojnie.
Więc jednak szczerość.
Dobrze, przecież na tym jej zależało.
Słuchała go z uwagą marszcząc leciutko brwi. Zdziwił ją, tą bezpośredniością, złością, która tliła się w głosie głęboko skrywana i nie potrafiła wyczuć od jak dawna. Ale nie przerwała mu. Nie przerwała nawet raz gdy wypowiadał słowa. Miał rację, we wszystkim co mówił. Czuła podobnie do niego, możliwe, że każdy z kursantów właśnie tak czuł. Możliwe, że jedynie oni. Szybkim ruchem zsunęła buty ze stóp i podciągnęła na kanapę. Odciągnęła plecy od oparcia i zmrużyła lekko oczy.
- Śmierć, ale na próżno szukać w niej podniosłości. - powiedziała cicho, ponuro odwróciła spojrzenie znów zawieszając je na ramce na ścianie. W jej rodzinnym domu wisiały podobne. - I bezsilność. - postawiła pustą szklankę na stole i podniosła się z kanapy. Wyciągnęła koszule ze spodni, ale jednak odpuściła puszczając jej skrawek i siadając ponownie na meblu. Uniosła napełnioną sklankę i podsunęła ją pod nos, obróciła nią w dłonie wprawiając płyn w ruch. - Chciałam robić więcej, po kwietniowych wydarzeniach przestałam pasować do Pogotowia. Miałam dość stania z boku. Dość sklejania ran, które ktoś zdobył niesłusznie, lub podczas walki do której nie byłam gotowa, stworzone. Chciałam walczyć. Nie o siebie, o przyszłość. Więc postanowiła stworzyć się na nowo. - tak, pomimo tego, że on tego dla niej nie chciał. Pomimo tego, że był na nią zły. Oparła się znów plecami o oparcie kanapy. - Zdajesz sobie sprawę, że minie cholernie dużo czasu? - zapytała zwracając na niego błękitne tęczówki. Minie, nim zaczną pracować, nim będą gotowi całkowicie. Ale to co powiedział świadczył, że mógłby pasować. Tylko czy powinna mu zaufać? Całkowicie, na tyle, by powiedzieć o Zakonie? Potrzebowali silnych ludzi, tylko skąd mieli wiedzieć kto był wart ich zaufania. - Czy jeśli mógłbyś działać już dziś, zrobiłbyś to? - zapytała więc neutralnie, nadal badając jego, jego zachowania i odczucia.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Salon 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Salon [odnośnik]26.02.19 12:23
Nie ma sensu w posiłkowaniu innych nieustannym kłamstwem. Owszem, pewne rzeczy powinny zostać przykryte grubym kocem normalności, ale cała reszta musi istnieć w swej niezmienionej formie. Z jakiegoś, nieznanego mi powodu szkoleniowcy raz po raz wybierali nas do wspólnych egzaminów, potem treningów oraz ćwiczeń - spędzamy więc ze sobą całą masę czasu, podczas którego coraz trudniej jest o kamuflaż. Chcąc nie chcąc odsłaniamy kolejne wady i zalety, umiejętności lub ich brak. Prosty proces poznawania. Czy chciałem, żebyśmy właśnie na tym przystanęli? Może tak, może nie. Nie zmienia to faktu, że szczerość w tym przypadku może uratować nam tyłek w sytuacji zagrożenia. Poniekąd chcę, żeby Just wiedziała jaki jestem - chociaż sam nie mam pojęcia jaki jestem tak naprawdę. Kiedyś wiedziałem; życie w beztrosce pozwalało na błędy i wyciąganie na ich podstawie wniosków. Teraz każda pomyłka może zakończyć się katastrofą dużo bardziej nieprzyjemną od wytargania za ucho i sprania tyłka w ramach wychowawczego procesu. Śmierć Betty jest największą tragedią będącą następcą popełnionego błędu. Najgorszego, najtragiczniejszego w skutkach. Nienawidzę się za to, że pozwoliłem jej umrzeć. To moja wina, niczyja inna. Widmo rozszarpywanej duszy przez wyrzuty sumienia będą za mną kroczyć do końca życia - płacę za to wysoką cenę, chociaż w zestawieniu do sytuacji siostry wręcz nieporównywalną.
Każdy kogoś stracił, wiem. Obecne czasy sprzyjają temu jeszcze mocniej niż kiedykolwiek, ale i tak nie umiem się z tym pogodzić. Rola kameleona szukającego schronienia w aktach irytującego teatrzyku wydaje się być zbawienna. Tak mocno, że aż wrasta we mnie z korzeniami. Jednak nie żałuję. Wolę, żeby wszyscy mnie nienawidzili niż kochali. Miłość to destrukcja, największa słabość. A za tym łatwo idzie współczucie oraz litość. Gardzę oboma.
Dlatego prawda płynie z ust niezwykle szybko. Chcę, żeby miała świadomość tego jaki jestem i czego się po mnie spodziewać. Jeśli nasze partnerstwo ma być kontynuowane, to oboje powinniśmy postawić na unikanie najpaskudniejszych kłamstw, tylko tak zdołamy się dotrzeć oraz stać się prawdziwym, niepokonanym duetem przyszłych aurorów.
- Przykro mi - mówię tylko, domyślając się, że w takim razie musiała stracić kogoś bliskiego. To ten moment, w którym nie ma miejsca na żarty, chociaż dość szybko próbuję przeniknąć do utraconego nastroju. Niestety nie jest to takie proste, w czym pomóc ma nam alkohol. Wypity po raz kolejny, tak jak znów zapełniający szklane naczynie dzierżone w naszych dłoniach. - Pytanie czy teraz jest ktoś, kto stoi z boku i leczy niesłusznie zadane rany - zauważam, chociaż daleki jestem od oceny. Wiem tylko, że każdy jest na wagę złota, także uzdrowiciele. Może nawet przede wszystkim, to oni utrzymują nas przy życiu. - Nie szkodzi, jestem cierpliwy - odpowiadam spokojnie. Naprawdę jestem, chociaż tego po mnie nie widać. Czekałem tyle lat na zdanie egzaminów, poczekam jeszcze więcej. To nie problem, to możliwość. - A ty? - pytam, będąc ciekaw jak wiele jest w niej determinacji. Czy może wkrótce rozstaniemy się, bo uzna to za zbyt długi czas oczekiwania? - Naturalnie, że tak. Jak już wspomniałem, jestem działaczem Tonks. Wtedy czuję się najlepiej, ale życie nauczyło mnie też, że czasem warto zaczekać - stwierdzam dość melancholijnie. Kiedyś to byłoby nie do pomyślenia, dziś jest rzeczywistością zaklętą w prawdę. - Jednak teraz mam wrażenie, że nie ma na to czasu. Czasem chciałbym… potrząsnąć ludźmi i powiedzieć im, że czas coś z tym wszystkim zrobić, ale oni wciąż chodzą do pracy, spotykają się ze znajomymi, rodziną… żyją normalnie kiedy wcale nie jest normalnie. Zadziwia mnie to każdego dnia - wzdycham w końcu, topiąc gardło w alkoholu.


I don't know
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke

Randall Lupin
Randall Lupin
Zawód : były policjant, kurs aurorski zawieszony
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7038-randall-lupin#185370 https://www.morsmordre.net/t7047-horatio#185742 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f259-hawley-s-corner-67 https://www.morsmordre.net/t7051-skrytka-bankowa-nr-1738#185748 https://www.morsmordre.net/t7050-randall-lupin#185746
Re: Salon [odnośnik]27.02.19 0:13
Poznawali się wzajemnie od dnia pierwszego dnia egzaminów. Nie była pewna, czy trafili na siebie przypadkiem, czy odpowiedzialni za to byli egzaminatorzy, czy może zwyczajnie parszywy los. Ale nie kwestionowała tego. Wszechświatowi w zęby nie można było dać w nos. Egzaminatorom też nie. Na całe szczęście z Lupinem sprawa była prostsza.
Czasem ją irytował, choć zdążyła już zrozumieć, że większość z jego zachowań to dziwna mieszanka maski, którą zakładał i prawdziwej twarzy którą starał się skryć przed światem. Ciężko było czasem zrozumieć która jest którą. Ale za wszystkie durne gadki winiła maskę - przynajmniej na razie. Tym bardziej że potwierdzał to skupieniem podczas zdań i treningów - choć próby zastraszania w ich przypadku wychodziły zawsze komicznie - i dziś.
Nie spodziewała się tego, tak całkowitej szczerości. Wiedziała, że mówi prawdę przez chaos, który wkradł się w kolejne słowa i zdania które następowały po sobie szybko, nierówno, jakby musiały wypaść z jego ust. Ona była mniej wylewna, choć nie wiedziała czemu. Może nie chciała odkrywać siebie całkowicie, może bała się, że ktoś zobaczy widoczną zaropioną ranę, która zieje z jej serca. Ale odkryła się równie szczerze badając jego słowa i reakcje, nadal się zastanawiając.
Wzruszyła ramionami na jego słowa zagryzając dolną wargę prawie do krwi. Co miała powiedzieć? Że jej też jest przykro? Że jej żal? Nie, nadal była wściekła, głównie na siebie. Odchyliła się i oparła łokcie na kolanach, szklankę trzymała w wyciągniętych dłoniach. Spojrzała na płyn w naczyniu.
- To miały być tylko przesłuchania. - zaczęła cicho, mówiła już to wcześniej. - Przesłuchania powołujące się na nieistniejący dekret. Przesłuchania mugolaków. Szlam. - uniosła szklankę, by napić się z niej odrobinę płynu. - Przesłuchania, które były jedynie przykrywką do schwytania nas. Trafiłam do Hogwartu. - tak, Lupin. Zamknęli mnie w szkole w której każde z nas spędziło wiele lat swojego życia. - Nie rozwiązałam zagadki i straciłam czas na walkę z magiczną zbroją przy pomocy cholernej deski. - w głosie nadal pobrzmiewał żal. Była krukonką, powinna była rozwiązać ją za pierwszym razem. Podniosła się by stanąć na przeciw niego i podciągnąć bluzkę do góry. Ukazała jego oczom siedem blizn po cięciach, które tworzyły dziwaczną nierówną gwiazdkę. Przecinała je jeszcze jedna, widocznie nowa blizna od żeber po lewej stronę aż po prawą kość biodrową. Puściła bluzkę i usiadła ponownie. - Straciłam czas, którego potrzebowała moja matka. Znalazłam ją dalej, martwą. Była jeszcze ciepła. Tego dnia postanowiłam, że będę walczyć. - zakończyła zgarniając szklankę, którą postawiła na stole. Zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się, czy dobrze zrobiła mówiąc mu o tym. Zmarszczenie pogłębiło się na jego kolejne słowa. - Sugerujesz, że powinnam była tam zostać? - zapytała zwracając ku niemu spojrzenie. Nie potrzebowała kolejnego mężczyzny, który będzie mówił jej, że jej miejsce jest gdzie indziej. Lepiej było to wyjaśnić sobie od razu. Odchyliła się znów, by zaraz przekręcić głowę w jego kierunku.
- Cierpliwszej kobiety nie spotkasz. - powiedziała częstując go uśmiechem, rozbawiło ją to. Wiedziała jak cierpliwie kochała, jak cierpliwa potrafiła być. Choć, miała tez w zwyczaju cierpliwości nie mieć w ogóle. Podniosła się, gdy odpowiedział na jej kolejne pytanie. Podeszła do ramki na ścianie i zapatrzyła się w nią, gdy cisza zaległa między nimi.
- Nie wszyscy. - powiedziała w końcu odwracając się do niego. - Istnieją ludzie, którzy chodzą do pracy, spotkają się ze znajomymi, rodziną, próbują coś zrobić, by życie na powrót mogło być normalne. - wcisnęła koszulę w spodnie milknąc znów, marszcząc lekko brwi. - To nie do końca legalne. - mruknęła wciskając dłonie w kieszenie, zmarszczyła nos i pokręciła nim. Wzdychając lekko w końcu postanawiając mu całkowicie zaufać. - Należę do Zakonu Feniksa, to spuścizna Dumbledore’a. To Zakon odnalazł i uratował ludzi i dzieci  w kwietniu, pomagamy tam, gdzie pomoc jest potrzebna. Stajemy przeciw samozwańczym lordowi, naprawiamy - a może bardziej wyciszamy - anomalie. Wiemy jak. - nie powiedziała więcej, nie powiedziała że wiedzą jak pokonać je całkowicie, jeszcze nie teraz. - Mamy swoją hierarchię na której czele stoją gwardziści. - westchnęła lekko widocznie niepocieszona własnymi umiejętnościami do przemów. - To nie zabawa. - zastrzegła jeszcze. - Nasi przeciwnicy zabili już naszych przyjaciół. - wyciągnęła rękę z kieszeni i podrapała się po karku widocznie czując się dziwnie niewygodnie. A przecież była gwardzistką, może właśnie przez to, przez myśl, że to ona była teraz dowództwem. Tym najbardziej czuła ciężar wcielenia kolejnej osoby. Jeden błąd mógł kosztować ich życia.
Miała nadzieję, że Lupin jest godny zaufania, które właśnie mu okazywała.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Salon 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Salon [odnośnik]27.02.19 12:18
Tak jest prościej. Pozwolić rzeczywistości nabrać lekkostrawnego, humorystycznego charakteru. Prościej jest żartować niż mówić szczerze o wszystkich bolączkach świata - lubię łatwe rozwiązania. Nie dlatego, że boję się trudnych wyzwań, wręcz przeciwnie. Otoczony nimi ze wszystkich stron potrzebuję czasem odpocząć. Od kolejnych komplikacji, smutnych i poranionych zadań, które wymagają ode mnie niemożliwego. Każdy zasługuje na chwilę oddechu - nie chcę sądzić, że ze mną jest inaczej. Dlatego w domowym zaciszu pozwalam sobie na rozluźnienie, rozprostowanie ciasnych supłów kolejnych trudności i żyję. Po prostu. Obecność Just wymusza na mnie kolejne gry, piękne obojętności oraz zainteresowanie innym tematem, ale nie mam jej tego za złe. Alkohol dostatecznie radzi sobie z moim stresem oraz napięciem wywołanym obecnością osób trzecich. Będzie dobrze, kiedyś w końcu musi.
Nie wiem co kryje się za oszczędnymi słowami, jestem cudowny, ale nie aż tak, żeby czytać w ludzkich umysłach. Z tego też powodu decyduję się na najkrótsze, najbardziej oficjalne zdanie tuż po tym, jak słyszy się podobne wyznanie. Nie zamierzam rzucać się na głęboką wodę udając, że rozumiem o co chodzi, kiedy zwyczajnie nie rozumiem, nie wiem, mogę się jedynie domyślać.
Jednak ona postanawia mówić. Zwierzać się z początkowo niejasnych dla mnie wydarzeń. Nie przerywam ani na chwilę - popijam tylko szybko kończący się alkohol. Analizuję. Słowa jakie padają, informacje jakie zbieram. Pamiętam te przesłuchania, chociaż nie znałem ich finału. Samo wspomnienie tego napawa mnie obrzydzeniem i złością, nie mówiąc już o próbie wytłumaczenia sobie tego, co było dalej. Nie miałem pojęcia - to ogromny eufemizm, chociaż czytałem później szczątki wieści w Proroku. Nadal nie mieści mi się to w głowie. - Zamknął was tam Grindelwald? - pytam dla formalności w zasadzie, bo kto inny byłby tak popieprzony? Ewentualnie ten cały Voldemort, o którym także czytałem, ale wtedy chyba jeszcze nie działał. Nie wiem, w mojej głowie są same poszarpane niewiadome, bez konkretnego ciągu dalszego. Brakuje mi wiedzy. - Walka ze zbroją za pomocą deski jest mimo wszystko godna podziwu - zauważam spokojnie, ostrożnie. Chcę, żeby wiedziała, że to cholernie ważne, umieć poradzić sobie w każdej sytuacji. Za pomocą tego, co mamy dookoła. Zamiast poddawać się. Jednak śmierć matki osiada ciężkim kamieniem na sercu i rozdrapuje jeszcze świeże rany. Wzrok mimowolnie pada na zdjęcie wesołej Betty ściskającej dłoń nieco mniejszej Idy. Czy na tym to polega, to całe życie? Na zawodzeniu tych najbliższych i patrzenie na ich martwe ciała?
Z letargu wyrywa mnie prezentacja okazałych blizn… szpecących? Zdobiących? Ciało zdeterminowanej Just. Przyglądam się im w skupieniu, ale też nienachalnie, przecież nie jestem zboczony. - Też mam kilka, ale nie są tak… istotne - stwierdzam wreszcie, odrywając wzrok i koncentrując go gdzieś na ścianie naprzeciwko. Kilka krwawych bójek, intensywnych interwencji. Nic, czym można się chwalić. Chociaż to dość niefortunne określenie. Blizny zawsze będą oznaczać poświęcenie, ból i coś po prostu złego, nawet w walce o dobro, gdyż to oznacza, że obok tego czai się zło. - Nie wiem, Tonks - rzucam wzruszając ramionami. - Robisz co chcesz i co uważasz za słuszne, ja jestem tylko jakimś tam Lupinem z kursu aurorskiego, po co miałbym ci coś sugerować? - Tak brzmi prawda. - Nawet, gdybym się na to pokusił, to nie posłuchałabyś, bo nie miałabyś ku temu powodów, zatem ta praktyka jest całkowicie bezcelowa i prowadzi do nieporozumień - dodaję spokojnie. - Jedynie zastanawiam się czy w ten sposób nie straciliśmy świetnego uzdrowiciela lub czy zjawił się ktoś na twoje miejsce. Bo chodzi mi o to, że ktoś musi dbać o te nasze blizny, żeby nie stały się śmiertelne zamiast kolejną zapisaną przez wrogów historią - uzupełniam, czując, że chyba ta kwestia wymaga wyjaśnień, skoro spowodowała zniesmaczenie odbijające się na twarzy czarownicy. Jestem zresztą ostatnim człowiekiem, który mówi komukolwiek co ma robić. Przez większość życia nie umiem zadecydować za samego siebie, a miałbym porywać się na dyrygowanie innymi? Nie, to brzmi nie tylko jak abstrakcja, ale też niepotrzebny problem. I wysiłek. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, chyba umiemy podejmować już decyzje.
Serce zabiłoby mi o kilka uderzeń za szybko przez oglądanie fotografii na ścianach, ale poruszenie tematu jakiegoś Zakonu Feniksa fascynuje mnie na tyle, że nawet nie zauważam tego problemu. - To chyba przykre, że nic o tym nie wiem - wzdycham trochę. - A chciałbym pomóc. Mógłbym. Potrafiłbym. Ale znając życie to nic nie jest takie proste, tak? Co muszę zrobić? Wykonać dwanaście morderczych prac, oskalpować jednego z wrogów? - dopytuję i chociaż może to brzmieć niepoważnie, to jestem nadzwyczaj poważny. Gotowy na wszystko, przecież tego szukam od jakiegoś czasu. Sposobności do działania i posprzątania ulic z tego syfu, który się tam zalągł. - Chodzi o to, że zrobię cokolwiek trzeba, przecież wiesz - mówię na sam koniec. Jednak nie ruszam się z kanapy. Nie chcę podchodzić do miejsca skażonego przeszłością. Bolesną. Kiedyś się z nią uporam, ale to jeszcze nie ten czas.


I don't know
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke

Randall Lupin
Randall Lupin
Zawód : były policjant, kurs aurorski zawieszony
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7038-randall-lupin#185370 https://www.morsmordre.net/t7047-horatio#185742 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f259-hawley-s-corner-67 https://www.morsmordre.net/t7051-skrytka-bankowa-nr-1738#185748 https://www.morsmordre.net/t7050-randall-lupin#185746
Re: Salon [odnośnik]27.02.19 18:53
To nie była żadna tajemnica, chociaż wydarzenia które przeżyła zmieciono pod dywan. Nie miała problemów by mówić o tym, choć wspomnienie nadal kuło boleśnie w piersi, a ono samo powracało do niej w zlepku koszmarów, które przezywała ponownie co noc. Przywykła do zrywania się do pół siadu, obudzona własnym krzykiem jak do słońca, które wstaje co rano.
Nie peszyło ją jego spojrzenie, nie drgnęła gdy spojrzenie zawisło na bliznach, pozwoliła by je zobaczył, zbadał wzrokiem i opuściła bluzkę. Mogłaby je maskować - przynajmniej te konkretne. Ale nie chciała, miały jej przypominać o popełnionych błędach. Rozbawiła ją myśl, że to jedynie niewielka część, którą nosiła na swoim ciele. Każdy miesiąc zdawał się przynosić nowe. A wiedziała, że to jedynie początek.
Skinęła głową na jego pytanie. I wzruszyła ramionami na stwierdzenie, które padło z jego ust. Była? Naprawdę? Zrobiła to do czego zmusiła ją sytuacja. Czy może do czego zmusiły ją jej własne błędy.
- Eksperymentował na dzieciach. Trzymał tam też sasabonsama. - uniosła dłoń i pociągnęła za kołnierz białej koszuli odsuwając dwie niewielkie blizny po jego kłach. Pamiętała dzikość i ogień w jego spojrzeniu - spojrzeniu, które niosło jedynie śmierć. - Udało nam się uratować dzieci i kobietę. Uwolnił mnie wybuch magii zabierając z celi. - wyjaśniła spokojnie, bez emocji, choć jej twarz poszarzała. Torturowali ją tam, złamali na wiele sposób, a jednak przetrwała to, silniejsza i wytrwalsza. Tylko za jaką cenę.
- Myślałam, że wy faceci uwielbiacie przypominać kobietom gdzie ich miejsce. - wzruszyła ramionami nie mając nic lepszego do powiedzenia. Westchnęła lekko unosząc ręce i zakładając włosy za uszy. - Nie byłam świetnym uzdrowicielem. - sprostowała spokojnie. Była poprawna, dobrze reagowała i szybko działała, ale jej umiejętności lecznicze w porównaniu do współpracowników były zdecydowanie na niższym poziomie. Nigdy nie oddała się całkowicie Magii Leczniczej, chyba zawsze ciągnęło ją gdzieś dalej.
I w końcu tajemnica rozpięła się między nimi, gdy Tonks mówiła, próbując przekazać najważniejsze informacje. Mogłaby mówić cały wieczór i noc, ale nie to było ważne. Ważne było to co robili i to, czy i on chciał ich w tym wspomóc. Brwi zmarszczyły się jej, gdy padały kolejne pytania.
- Nielegalne. - żachnęła się, powtarzając słowo, które padło wcześniej. Założyła ramiona na piersi i spojrzała na niego uważnie. Skinęła głową na ostatnie słowa które wypowiedział. - Musisz mieć świadomość, że nasz wróg jest prawdziwy i potężny, że zabija bez mrugnięcia okiem. Że to co robimy, może się odbić na całym twoim życiu. Pracy, którą możesz stracić. Rodzinie, którą będziesz musiał okłamywać, bo Zakon jest tajemnicą. Nie, to nie proste, bo trzeba poświęcić wiele. Głównie siebie i własne życie. - zasznurowała usta, zaciskając dłoń w pięść. Ona oddała już wszystko, łącznie z własną duszą i przyszłością. - Nie każdy jest na to gotów. - nie spuszczała z niego spojrzenia dwóch błękitów, które lustrowały go uważny. - Jeśli uważasz, że jesteś dam ci znać kiedy odbędzie się kolejne spotkanie. Te prowadzą gwardziści przekazując informacje które otrzymują od profesor Bagshot i które sami zgromadzili. Jestem jednym z nich. - zakończyła znów równie koślawo, ale nie opuściła dłoni. Czekała na jego decyzję, zastanawiając się przy okazji jak da sobie radę jeśli bedzie musiała prowadzić spotkanie, skoro średnio idzie jej rozmowa ze znajomym ze stażu.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Salon 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Salon [odnośnik]27.02.19 21:21
Blizny są trochę jak totemy, które chcemy zostawiać dla siebie i dla potomnych, ale to nic nie znaczy. Gdybyśmy je zamaskowali, co w naszym przypadku jest nadzwyczaj łatwe, dalej bylibyśmy tymi samymi ludźmi. Z tym samym bagażem doświadczeń i nauką wyniesioną z popełniania okrutnych błędów. Błędów, które kosztowały czasem nawet życiem - niestety cudzym. Chcę jednak wierzyć, że to ostatni raz kiedy ginie ktoś mi tak bliski; to dość naiwne założenie, tak samo jak przeświadczenie, że to, co zrobiłem może zostać mi kiedykolwiek wybaczone. Tak jakby Betty była jedynie marną próbką, na której mogłem testować różne metody działania i wysnuwać wnioski co do reakcji przewrotnego losu. To nie tak. Już zawsze będę musiał żyć z wyrzutami sumienia, z bólem rozdzierającym serce oraz umysł. Widocznie przeżywamy to samo - mimo to nie decyduję się na spowiedź. Podziwiam Just, że potrafi mówić o tragedii z kwietnia kiedy ja nie mogę zebrać się do wyrzucenia z siebie słów na temat wydarzeń z zeszłego roku. To tylko potwierdza jej siłę oraz determinację.
Jednak nie na wszystko jestem gotowy, tak jak mi się wydaje. Unoszę brwi mocno zdziwiony. - Sasabonsama? - dopytuję nie dowierzając. Ludzie bywają mocno popierdoleni, ale takiej schizy to nie przewidziałem. - Dobrze, że zniknął. Oby zdechł - stwierdzam z obrzydzeniem, niemalże wypluwając każde słowo. Takie potwory zasługiwały tylko na śmierć w męczarniach albo pocałunek dementora, będącym czymś jeszcze gorszym. Nie mogę przecież wiedzieć, że Grindelwald w istocie nie żyje. Niestety brakuje mi podstawowych informacji, nie wszystko wyczytałem w gazecie.
Dalej będąc pod wrażeniem wszystkich zdobytych wiadomości wypijam kolejną szklankę whisky, zaraz zapełniając naczynia na nowo. Nie potrafię zebrać w sobie dostatecznej ilości słów, co jest faktem zadziwiającym, bo zwykle dużo gadam. O niczym. Byle popieprzyć bez sensu o czymś z jeszcze większym bezsensem. Mówienie mnie odpręża, pozwala zachować twarz oraz stabilną maskę, im bardziej milczę tym więcej emocji wyłazi na wierzch - nie lubię tego. Nie znoszę wręcz.
- Może jakbym miał kobietę to rzeczywiście interesowałoby mnie gdzie się szwenda - rzucam lekceważąco i wzruszam ramionami. Wyjątkowo niewdzięczny temat, którego nawet nie chcę ciągnąć. Przyjmuję do wiadomości wieść o byciu przeciętnym uzdrowicielem i kiwam głową. Nie zamierzam się kłócić, w końcu nie wiem jaka jest prawda. Nie znałem jej wtedy, nie korzystałem z jej magicznie leczących dłoni. Zresztą to już nieistotne. - Świetnie, lubię nielegalne sprawy - mówię naprędce. - To znaczy, nie słyszałaś tego ode mnie. Wyprę się wszystkiego. - Reflektuję się, bo przecież jesteśmy aspirującymi stróżami prawa. Chociaż z drugiej strony skoro Just nie boi się tego, że wyleci… to czemu ja miałbym? - Świetnie, a ja ich bez mrugnięcia okiem wpakuję do kicia - uznaję całkiem zadowolony. - Serio myślisz, że tego nie wiem? Że po tylu latach poszedłem na kurs przez całkowity przypadek? Właśnie rzuciłem wszystko i zacząłem od nowa. Mogę to zrobić po raz kolejny jeśli tego właśnie wymaga sytuacja. Jestem gotów, już bardziej nie będę - zapewniam, ale przecież wiem, że wszystko wyjdzie dopiero w trakcie akcji. Na razie musi mi uwierzyć na słowo. W końcu to właśnie robi, skoro mówi mi o tym Zakonie, prawda? - Przyznaję, że jestem pod wrażeniem - dodaję chwilę później. Mała Tonks gwardzistką, no, no. - Wypijmy za to - decyduję wznosząc toast. - Czekam na informacje. I plan działania. Rozwalimy ich - stwierdzam butnie i rzeczywiście wypijam whisky do dna. I kolejną, potem jeszcze kolejną i impreza zaczyna się wreszcie rozkręcać. Nawet opowiadam Just o moich bliznach, pokazując jakże kuszącą klatę.
Dziś i tak już nie uratujemy świata.

zt. x2


I don't know
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke

Randall Lupin
Randall Lupin
Zawód : były policjant, kurs aurorski zawieszony
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7038-randall-lupin#185370 https://www.morsmordre.net/t7047-horatio#185742 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f259-hawley-s-corner-67 https://www.morsmordre.net/t7051-skrytka-bankowa-nr-1738#185748 https://www.morsmordre.net/t7050-randall-lupin#185746
Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach