Wydarzenia


Ekipa forum
Hertford Road
AutorWiadomość
Hertford Road [odnośnik]10.03.12 23:22
First topic message reminder :

Hertford Road

Hertford Road to mugolska, urocza ulica otoczona z obu stron rzędami niemal identycznych kompleksów domowych i kamienicznych, przeplatającymi się z licznymi sklepami oraz budynkami: chociażby takimi jak poczty, świetlice, przychodnie zdrowia, lecznice weterynaryjne, warsztaty samochodowe, krawieckie, czy także siedziba lokalnej gazety... Innymi słowy - jest tu wszystko, czego tylko się zapragnie.
Kolorowe witryny kuszą coraz to nowymi rabatami i promocjami, podczas gdy tłumy zabieganych mugoli spieszą gdzieś przed siebie, mijając maleńkie ławeczki, ceglane murki, zielone krzewy, samochody dostawcze i pojedynczych czarodziejów - zupełnie nieświadomie. W oddali, tuż za zielonym pasem parkowych drzew, majaczy sławna na cały świat wieża zegarowa: przepiękny Big Ben.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Hertford Road [odnośnik]13.10.16 18:04
Dla osoby postronnej, nie rozumiejącej sztuki czy też rozpieszczonej przez los z pewnością trudne było zrozumienie zachowania blondynki. Skłonna by była wskazać tutaj na typowe rozpieszczone szlachcianki, które wszystko miały podane na talerzu. W obliczu podobnego niebezpieczeństwa już w tej chwili poświęciłyby całkowicie swoją uwagę mężczyźnie, który uratował je od poplamienia ich szlachetnych ubrań. Zapomniałyby o niesionym przedmiocie jakikolwiek by on nie był, byleby móc bez jakiegokolwiek wstydu badać każdy centymetr ciała ich bohatera. Ona nie była taka i czasami, nie będąc do końca może z tego zadowoloną, przekładała swoje dzieła ponad innych, zwłaszcza gdy ich nie znała. Dla niej naturalnym było iż najpierw musi sprawdzić czy aby na pewno jej obraz ma się w porządku, by dopiero później poświęcić przynajmniej część swojej uwagi drugiej osobie. Dlatego też jego pierwsze pytanie o obraz pozostało bez odpowiedzi, zaś już przy drugim lekko się uśmiechnęła.
- To zależy od tego kto patrzy na obraz. Patrząc na płótno każdy może ujrzeć coś zupełnie innego, ale... - na chwilę urwała, zdając sobie sprawę iż pójdzie o krok dalej i możliwe że rozmowa ta nie będzie miała końca. Była osobą raczej trzymającą innych na dystans, jednak jeśli mowa było o rzeczach które ją interesują, gotowa jest opowiadać o nich w nieskończoność. A przecież nie każdy lubił sztukę, niektórzy nie dostrzegali w niej niczego. - Tak jak mówiłam to zależy od oglądającego.
Rozejrzała się dookoła, rejestrując szybko wszystko co się dookoła niej znajdowało. Po chwili z powrotem przeniosła spojrzenie szarych oczu na mężczyznę, szybko dostrzegając każdy kontur na jego twarzy. Zawsze zastanawiało ją jak inni patrzą na świat. Ona widziała w nim barwy, kontury, cienie, kreski... Wszystko rozpatrywała przez pryzmat malarstwa: mężczyzn nie postrzegała jako potencjalny obiekt westchnień, raczej jako coś co mogłaby namalować albo i nie. Szczególnie lubiła patrzeć w oczy, odszukując w nich ślad przeszłości, charakteru czy też uczuć.
Nie wiedziała jak inni postrzegają świat, lecz lubiła swój punkt widzenia.
- Naturalnie polecam się na przyszłość jeśli chciałby pan jakiś obraz. Może w ramach podziękowania za ratunek będę skłonna nieco zniżyć cenę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hertford Road [odnośnik]18.10.16 18:18
Skamander nie miał kłopotu ze zdobyciem upatrzonej kobiety. Duma? zadufanie? Nie. Stwierdzał fakty, ale wielu ludzi w ocenie zapominało, że nie stawiał siebie na piedestale relacji. Nie wychodził z założenia, że ma od początku robić wrażenie, które sprowadzałoby go do rangi niskopodłogowego idioty. To nie tak działało. Brakowało w tym wyrachowania, czy celowości nastawionej na sukces. Każdy - i on wśród nich - lubił, gdy obiekt jego upodobania zwracał się ku niemu. A jednak rzeczywistość nauczyła go subtelnej pokory i doceniania drobnych - wydawałoby się - relacyjnych wydarzeń, zupełnie nie związanych z jego predyspozycją. Może dlatego doceniał kobiety niezdobyte? Te, które opierały się urokom rzucanym przez uśmiech, a mimo to nie pozostające agresywną skrajnością, czy wystraszoną niemocą. Lubił prawdę, autentyczność płynąca z gestów i ciała, które podkreślało kobieca naturę - niezewnętrzną. Tym piękniejszą, jeśli oprawiona w urokliwe ciało.
Dystans, jaki rodziła przed sobą nieznajoma, nie zraził Samuela. Nie pomagał dla korzyści. nie liczył profity. Czuł głęboko wpisany rytm w męska naturę powinności, która polegała na opiece i pomocy tym słabszym. Kobieta, z natury o wiele mniej silna (fizycznie), której wpisana w życiu otwartość  na innych, skazywała ją (jednocześnie unosząc w hierarchii) na łatwiejsze zranienia. Kobietami rządziło piękno (w szerokiej skali zrozumienia), a domena ta, była jednocześnie niezwykle wrażliwa i...absurdalnie zdolna do poruszania wielkich zmian. uzupełniała ją siła, która wpisywała się w istotę męską.
Zdawało się, że artystki widziały wszystko inaczej, własnie patrząc przez pryzmat piękna - rozumianego oczywiście w perspektywie własnej wizji - Nie jestem zapewne właściwym audytorium do oceny wartości jakiegokolwiek płótna, ale chodzi mi o sam fakt wyjątkowości. Nie każdy posiada talent artystyczny - odpowiedział, gdy urwały się słowa jasnowłosej. Przez moment czekał, aż dokończy, ale puenta, która miała się pojawić - nie ujawniła swojej treści. Kobieta powtórzyła tylko pierwszą frazę, kończąc niedokończoną zapewne myśl - Podobno piękno jest obiektywne. Tylko sposób postrzegania się rożni u każdego - W żadnym wypadku nie można było go nazwać krytykiem sztuki, ale potrafił dostrzec piękno, zapewne wykrzywione własnymi doświadczeniami, ale fakt nie pozostawał inny. Artystka miała w sobie ten pierwiastek niezaprzeczalnie. I nikt nie miał prawa się z tym kłócić.
- Proszę się nie kłopotać. Wystarczy zwyczajne "dziękuję". Nie wymagam zadośćuczynienia. Z drugiej strony jestem ciekaw prac....znam...kilku artystów. I każde przedstawiało zupełnie inną rzeczywistość - i znowu, nie znał się, nie potrafiłby nazwać stylów, ani inspiracji. Wskazać jednak potrafił różnorodność i sposób wykonania malunków. Po prostu widział obrazy, które podobały mu się. Bądź nie.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road - Page 4 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Hertford Road [odnośnik]18.10.16 21:08
Słuchała go, delikatnie marszcząc czoło. Analizowała jego słowa, starając się odkryć jaki stopień wiedzy na temat sztuki prezentuje jej rozmówca. Ostatecznie wstrzymała się z oceną, jak zwykle w duchu załamana własnymi umiejętnościami badania drugiej osoby. Niestety, o ile potrafiła przez pryzmat sztuki obserwować otoczenie, wygląd ludzi i to jakie wizualnie sprawiali wrażenie, tak zupełnie inaczej sytuacja miała się z osobowością. Przekleństwem były jej pochopne osądy i nieumiejętność szybkiej oceny innych, czego skutkiem była bariera którą budowała wokół siebie dla każdego. Zamykając się na innych starała się oszczędzić sobie przyszłych rozczarowań i przykrości. Wojny i konflikty, polityka i morderstwa sprawiały, iż realny świat wydawał się być niesamowicie wrogi, a jedynie mieszkanie i znajome kąty stawały się azylem. A wszystko to dlatego, iż z pozoru silna i obojętna w rzeczywistości była jak większość kobiet wrażliwych na piękno - krucha w środku. Śmierć ojca był dla niej ogromnym ciosem, który do tej pory wydawał się być niczym blizna nieraz dająca o sobie znać. Nie wyobrażała sobie kolejnej bolesnej pamiątki w duszy.
- Pięknie dziękuję - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, nie czując jednak jakby to miał być koniec. Nauczyła się iż wiele rzeczy prędzej czy później wraca a ktoś, kto w danej chwili mówi że nie potrzebuje nic w zamian, w końcu wraca wprowadzając drugą osobę w swoistego kaca moralnego. W podobnych sytuacjach widmo niedawnego dobrego uczynku nie pozwala odmówić. Wolała nie zostać zaskoczoną w przyszłości. - Sądzę jednak, iż należy się panu inna forma podziękowań. Jeżeli w taki sposób mogę się odwdzięczyć, to... szłam właśnie by przetransportować obraz, więc jeśli zechciałby pan na niego zerknąć, to mogę zaproponować aby się pan do mnie dołączył..
Mimowolnie skierowała swoje spojrzenie na widniejącą na horyzoncie wierzę zegarową, do której do tej pory zmierzała. Spodziewała się iż znajdzie tam o wiele lepsze warunki dla dzieła niż te panujące w jej mieszkaniu.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hertford Road [odnośnik]29.10.16 23:13
Artysta był z niego żadne. Wiedział o tym doskonale i nie próbował udawać, ze jest inaczej. Co innego, gdyby zapytano go o artystki...te akurat, jakim dziwnym trafem, zawsze gdzieś pojawiały się w jego okolicy i - wcześniej, czy później, dochodziło do poznania. Mógł mówić o upodobaniu, o tym co zwraca jego uwagę, ale - nie było w tym krzty profesjonalnego krytycyzmu artystycznego. Sztuka interesowała go tylko w zestawieniu z jego estetycznym wyczuciem - raczej charakterystycznym dla męskiego punktu widzenia, nie do końca związanego ze sztuką. Tym mocniej zainteresował się samą właścicielką pakunku, który tak troskliwie sprawdzała. Samuel był koneserem piękna, ale z nastawieniem...do kobiet. I motorów. Ostatecznie był właścicielem całkiem przyjemnego w widoku (słyszalności i doznaniach podczas jazdy) okazu, któremu także oszczędził dziś uszkodzeń. Nie uśmiechało mu się znowu pozbawiać się uroków podróżowania pojazdem. Nawet jeśli magiczne środki były o wiele ...skuteczniejsze, w docieraniu do celu. Niestety, nie zawsze tak przyjemne.
Skamander był otwarty na nowe znajomości. Nie lubił zamykać się na ludzi, chociaż jak każdy mężczyzna, potrzebował dla siebie pustej przestrzeni, w której mógł oddzielić się od rzeczywistych problemów. Do tej pory azylem było mieszkanie, mono trzymając się zasady, by nie sprowadzać tam żadnych kobiet. Odkąd wprowadziła się Judith - jego twierdza nieco straciła na wartości, ale - uzyskała wiele więcej profitów. Przede wszystkim - nie chodził tak głodny. Kobiety - miały magiczną moc...wpraszając ze sobą dziwną atmosferę spokoju - co paradoksalnie było sprzeczne z Judkowym charakterem. A mimo to - niezauważalnie coś takiego roztaczała. Jego mała siostrzyczka.
- Proszę - kiwną głową, odchylając się w miejscu i w pewien sposób traktując słowa, jako zakończenie ich pogawędki. Młoda kobieta zdawała się wciąż wysyłać sygnały dystansu, jakby nabyła gdzieś niewerbalnej ostrożności wobec obcych. Raczej nie mógł się dziwić. Czasy były...wystarczająco niespokojne, by każdego nabawić podobnego zachowania. Na nieszczęście.
Odwrócił się do nieznajomej, gdy tylko odezwała się ponownie. Przechylił głowę, przysłuchując się jej słowom, po czym odepchnął lekko od siedziska motorowego i wyciągnął rękę - Samuel - nie widział potrzeby utrzymywania sztucznej niewiadomej ich imion, skoro zdążyli przebić się przez niewidzialną do tej pory, granicę ich początkowej relacji. Podążył spojrzeniem na widniejąca w oddali tarcze zegarową - Zgoda - uśmiechnął się - mogę ewentualnie zaoferować podwiezienie - dodał jeszcze, odsuwając się od motocyklu. Bez nachalności. Po prostu byłoby szybciej. I na pewno łatwiej przetransportować troskliwie trzymany obraz.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road - Page 4 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Hertford Road [odnośnik]19.12.16 23:08
Spojrzała na jego pojazd, przez chwilę rozważając jego propozycję. Ostatecznie jednak pokręciła głową, jednocześnie wyrażając odmowę.
- Nie, dziękuję - odpowiedziała. Amelii nie zależało na szybkości - zazwyczaj poruszała się dość żwawym krokiem ze względu na fakt, że do takiego tempa była przyzwyczajona. Wszystko starała się robić jak najszybciej, nie pomijając jednak konieczności bycia starannym. Dla niej jednak czas był czymś cenniejszym niż pieniądz, nie lubiła go marnować. Nie znaczyło to jednak, że wsiądzie na urządzenie - na aż tak szybkim dotarciu jej nie zależało. Mogło to narazić jej obraz, po dzisiejszej przygodzie stała się podejrzliwa wobec losu, który wyraźnie lubił się nad nią pastwić.
Powoli ruszyła w stronę wieży, jednocześnie jednak naszła ją burza myśli. Nie czuła się komfortowo w obecności mężczyzny, zresztą nigdy nie była duszą towarzystwa. Niewiele mówiła, była typowym odludkiem. I teraz nagle wszystko to w nią uderzyło, pozbawiając oddechu. Spojrzała na wierzę czując, że chyba jednak będzie musiała wykorzystać sąsiadkę, która jeszcze tego ranka proponowała jej pomoc z umieszczeniem obrazu w dobrym miejscu. Nie spodziewała się, iż choroba właśnie w tym momencie da o sobie znać. Nie był to jakiś atak, bardzie sygnał od organizmy, że w tej chwili powinna zrezygnować z całej tej wyprawy i wrócić do domu.
Zatrzymała się, chcąc nabrać głębszego powietrza.
- Wybacz, ale chyba jednak muszę opuścić twoje towarzystwo - powiedziała, nie chcąc zanadto brnąć w szczegóły. Nie lubiła mówić o swojej chorobie, współczucie w tym momencie było jej najmniej potrzebne. - Jeszcze raz dziękuję Ci za pomoc. Miłego dnia.
Po tych słowach odwróciła się do niego plecami i zaczęła iść w kierunku, z którego przyszła. Pomimo lekkiej zadyszki szła dość szybko, marząc już tylko o swoim przytulnym mieszkaniu i ukochanej herbacie.

|zt
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hertford Road [odnośnik]20.12.16 13:14
A jednak dystans pozostał. Nie wyczuwał wrogości - raczej delikatną sugestię, która wyznaczała bardzo wyraźną granicę, za którą nie powinien przechodzić. Nie miał tendencji naciskać, tym bardziej - gdy chodziło o kobiety. Nieznajoma - musiała mieć wystarczające powody, by nie przyjmować propozycji od - przed momentem poznanego mężczyzny. Co prawda oferował tylko pomoc, podyktowaną gentlemańską naturą, ale nie mógł (chociaż chciałby) się spodziewać zgody za każdym razem - Rozumiem - kiwnął głową i zamknął usta, nim wypłynęły słowa o źródło odmowy. Jeszce raz sprawdził położenie motocyklu, dbając, by powtórnie nie doprowadzić do upadku. Nie tylko z troski o innych, ale i samą maszynę. Nie znał się na naprawie i za każdym razem musiał prosić zaufanych znajomych o pomoc. Schował kluczyki do kieszeni spodni, poprawił kołnierz płaszcza i gestem wskazał kobiecie, że mogą ruszać. Propozycja przejęcia ciężaru w postaci obrazu, jaki niosła - zetknęła się z odmową. nie każda kobieta odmawiała. A dziś - nieznajoma uczyniła to powtórnie. Zaakceptował wybór z lekkim zdziwieniem. Wieża zegarowa nie znajdowała się daleko.
Odcinek drogi, jaką zdążyli pokonać, niósł ze sobą pewną niezręczność. Amelia sama wystosowała ku niemu propozycję towarzyszenia, ale z postawy ciała i milczącej aury, jaką roztaczała - niosła zupełnie inna informację. Samuel dostrzegł bladość na twarzy artystki, ale początkowo uznał to za naturalny objaw. Nie znał kobiety wystarczająco, by wiedzieć o jakiejkolwiek chorobie. Przyśpieszony oddech zaś, przypisywał wędrówce.
Decyzja jednak o przejęciu niesionego pakunku została w tej samej chwili zbita nagłymi słowami i zatrzymaniem ich wędrówki. Zbity z tropu Skamander patrzył na dziewczynę z mieszanką niezidentyfikowanych emocji. Artystka nie tylko bardzo samodzielna, ale i coraz bardziej otulając się woalką tajemnicy - własnie odwróciła się na pięcie, by pokonać ścieżkę, którą jeszcze przed chwilą przemierzali razem - Uważaj na siebie - zdążył powiedzieć na odchodne - I powodzenia - dokończył już, gdy młoda kobieta mknęła dosyć żwawo w odwrotną niż początkowo stronę. Samuel jeszcze przez moment patrzył za odchodzącą, upewniając się, że nic złego jej się nie dzieje, po czym ruszył za nią, ostatecznie trafiając na swój motocykl i drogę do domu pokonać już na jego grzbiecie. Po obserwowanych na początku podejrzanych typach - oczywiście nie było śladu.

zt.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road - Page 4 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Hertford Road [odnośnik]08.01.17 11:44
Ciemność rozproszyła się, i to bardzo gwałtownie. Sophia nagle zobaczyła przed sobą oślepiające światło, po kolejnych ułamkach sekund uświadamiając sobie, co to było – światła mugolskiego samochodu sunącego wprost na nią. Rozległ się dźwięk klaksonu, ostry i przenikliwy, wdzierający się w uszy aurorki niemal boleśnie. W ostatniej chwili zdołała rzucić się w bok i uniknąć nieprzyjemnego zderzenia z maską pojazdu.
Szczęśliwie było już ciemno, a ludzi na ulicy było bardzo niewielu. Poza tym pojazdem, który pojechał dalej i po chwili zniknął za zakrętem, widziała może dwie sylwetki kilkadziesiąt metrów dalej. Możliwe, że nikt nie zauważył nagłego zmaterializowania się kobiety na środku drogi. Na wszelki wypadek rozejrzała się raz jeszcze, przesuwając dłonią po kieszeni i upewniając się, czy miała przy sobie różdżkę. Miała.
Ruszyła chodnikiem, zamierzając znaleźć najbliższy zaułek i deportować się z niego prosto do domu, który jakimś dziwnym trafem opuściła, lądując tutaj. Oby już bez większych niespodzianek...
Przez całą drogę czuła się normalnie i miała nadzieję, że już nic dziwnego jej nie spotka, ledwie jednak skręciła w boczną uliczkę, znowu dopadło ją czknięcie. Oparła się o ścianę, starając się za wszelką cenę to zwalczyć, ale po chwili znowu otoczyła ją ciemność i zniknęła równie szybko, jak pojawiła się w tym miejscu.

| zt. --> klik
Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Hertford Road [odnośnik]08.01.17 13:58
Para nr II

Lily MacDonald pojawiła się w tym miejscu na krótko przed wyznaczoną godziną. Umówiła się tu ze swoją dobrą koleżanką, ale wśród przechodniów nie mogła dostrzec jej twarzy, co ją zdziwiło — zwykle stawiała się pierwsza. Prawdopodobnie jeszcze nie było jej w okolicy i musiała na nią poczekać, więc przystanęła obok ławeczki.
Czas uciekał, a po dziewczynie nie było ani śladu. Czyżby się rozmyśliła? Ulica powoli robiła się coraz bardziej opustoszała. Po drugiej stronie drogi bawiły się mugolskie dzieci, lecz szybko zostały przegonione przez starszą kobietę w kapeluszu. Po czterdziestu minutach oczekiwania Lily musiała uświadomić sobie, że jej koleżanka się już nie zjawi.
Miała się deportować do domu, gdy tuż przed nią wyrosło jak spod ziemi dwóch barczystych mężczyzn w szerokich, długich płaszczach. Nie wyglądali na przypadkowych mugoli, którzy zgubili drogę. Byli z policji.
— Sama? W takim miejscu?— spytał jeden, przyglądając jej się uważnie, jakby była czemuś winna, a wtedy odezwał się drugi:
— Proszę okazać swoją różdżkę.

Ostatnio było jakby więcej pracy, więcej spraw, które coraz trudniej było rozwiązać. Do tego wszystkiego dochodziły coraz częstsze represje wobec czarodziejów z mugolskich rodzin. Tego popołudnia Brendan został wezwany do jednej z opuszczonych kamienic, gdzie znaleziono ciało kobiety, zamordowanej przy użyciu niewybaczalnej klątwy. Być może to zupełny przypadek, że miała mugolskie korzenie, a jej partnerem był niemagiczny obywatel Londynu, którego znaleziono na klatce schodowej. Z licznymi ranami na całym ciele. Martwego. Tego typu sytuacje pojawiały się coraz częściej.
Opuściwszy tamto miejsce, udał się na Hertford Road, by spotkać się tam ze swoim partnerem z Biura Aurorów, lecz zamiast tego dobiegł go męski głos — nieco podniesiony, szorstki i stanowczy.
— Zaatakowałaś czarodzieja, który z ciężkimi obrażeniami trafił do św. Munga. Myślisz, że nie widzieliśmy? Masz nas za idiotów? Już nic nie możesz zrobić. W ten sposób nie poprawisz swojej... pozycji.
— Zostaniesz przesłuchana w Tower. A teraz oddawaj tę różdżkę!
Jeden z mężczyzn chwycił młodą dziewczynę za ramię i szarpnął nią, bardziej po to, by ją przestraszyć, niż uczynić krzywdę na środku ulicy. Zaciskał mocno palce na jej ciele, zupełnie nie licząc się z tym, że sprawia jej ból. Nic nie wskazywało na to, by funkcjonariusze mieli się wycofać ze swoich osądów.
Brendan mógł ich minąć i nie zawracać sobie nimi głowy — przecież miał do rozwiązania niezwykle istotne sprawy. Nie opuszczała go jednak świadomość, że jeśli nie zareaguje, być może niewinna dziewczyna zostanie osądzona za czyn, którego najprawdopodobniej nie popełniła. A może jednak?

Brendan i Lily mogą przekonać funkcjonariuszy na trzy sposoby:

a) Mogą spróbować przekonać ich w spokojnej rozmowie, podając odpowiednie argumenty.

mechanika:

b) Brendan może spróbować im zagrozić.

mechanika:

c) Możecie rozpocząć walkę. Jeżeli rozpocznie ją Lily, Brendan może odejść bądź dołączyć się, by pomóc albo funkcjonariuszom, albo poszkodowanej. Jeżeli rozpocznie ją Brendan, funkcjonariusze atakują ich oboje.

mechanika:

d) Możecie spróbować przekupić policjantów.
mechanika:

Brendan może w każdej chwili odejść, za wyjątkiem sytuacji, w której zapoczątkuje walkę. Jeżeli nie uda mu się pomóc Lily, dziewczyna trafi do Tower. Jeżeli poniesie klęskę, próbując jej pomóc, trafi tam razem z nią.

Datę spotkania możecie założyć sami. Czara Ognia nie kontynuuje z Wami rozgrywki. Wszystko jest w Waszych rękach.
W związku z tym, że rozgrywka może zakończyć się trafieniem przez postać do Tower, nie można odgrywać wątków o dacie późniejszej niż w tym wątku.
Miłej zabawy! 


Czara Ognia
Czara Ognia
Zawód : n/d
Wiek : 0
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/u731contact https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153
Re: Hertford Road [odnośnik]08.01.17 19:58
| Może być 20.04? Smile

Lily była w kiepskim stanie psychicznym. Zbliżało się całe to przesłuchanie. No dobra, niby jeszcze trochę czasu, ale to wcale w niczym nie pomagało. Pomiędzy myślami o ucieczce gdziekolwiek-byle-dalej Lily starała się zapełniać sobie jak najwięcej czasu we względnie przyjemny sposób. Dlatego też umówiła się ze starą znajomą z Hogwartu i, kiedy ta zaczęła się spóźniać, Lil znów dopadły nerwowe myśli. Co, jeśli coś się jej stało?
I, kiedy miała już odejść, kiedy zaraz przed nią pojawiły się dwie osoby. MacDonald w jednej chwili zbladła do reszty i cofnęła się o kilka kroków. Bardzo wiele ją kosztowało, żeby po prostu nie odwrócić się i nie rzucić biegiem, byle dalej. Zgodnie z poleceniem pokazała swoją różdżkę, dłonie jej przy tym drżały i o niczym nie marzyła bardziej, niż żeby po prostu w tej chwili zniknąć.
Kiedy tylko usłyszała oskarżenia, zaczęła kręcić głową. Wszystko wydawało jej się tak absurdalne, że zwyczajnie nie wiedziała, co powiedzieć.
Zaczęła kręcić głową, kiedy jeden z nieznajomych szarpnął ją za rękę.
- Nic takiego nie zrobiłam! N-na-wet nie wie-em o co cho-dzi! - kiedy mężczyzna kazał jej oddać rożdżkę, cofnęła się jeszcze odrobinkę, żeby tylko jej nie wyszarpnął, choć nie tak, żeby mogli zarzucić jej próbę ucieczki (na którą miała w tej chwili faktycznie największą ochotę).
- Nawet nie wiem o-o kim mowa... - zająknęła się.


Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.

Lily MacDonald
Lily MacDonald
Zawód : Ex iluzjonistka, obecnie wytwórca i naprawiacz mebli.
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Creagan an fhithich!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3510-lily-macdonald#61296 https://www.morsmordre.net/t3545-kukulka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f102-fleet-street-187-9 https://www.morsmordre.net/t4801-skrytka-bankowa-nr-878#102962 https://www.morsmordre.net/t3580-lily-macdonald#64284
Re: Hertford Road [odnośnik]11.01.17 1:22
To wszystko wyglądało źle - kolejne trupy, kolejne dzieci mugoli... wiatr zmian przynosił grozę, jakiej nie wyczuwał nigdy dotąd. A może to już nie była groza - może to już był terror? Po ostatniej serii bezgłowych ciał miał wrażenie, że trupy już tylko zaczynały się mnożyć. Jedno po drugim, ciało za ciałem... tego mu brakowało - czarodziejskiej policji antymugolskiej, prychnął niechętnie pod nosem, przechodząc opodal funkcjonariuszy. Absurd gonił absurd, prawo zostało załamane, prawo już nie istniało - samo ministerstwo przestawało go przestrzegać. Samo ministerstwo już nie istniało. Samo ministerstwo pogrążyło się w chaotycznym nieładzie.
Jednym uchem nasłuchiwał, nie ufał im. Nie ufał im od samego początku, sama nazwa formacji była idiotyczna, a sens jej istnienia przeczył podstawowym ideom sprawiedliwości. Nie ufał im, dlatego obrócił ku nim wzrok - i dlatego dostrzegł szarpaną dziewczynę.
- Lily? - szepnął niemal bezgłośnie; znał ją, pamiętał jeszcze ze szkoły. I doskonale wiedział, że Lily Macdonald była ostatnią osobą, która skrzywdziłaby kogokolwiek. Zaatakowała? Zadała ciężkie obrażenia? Prędzej wystraszyłaby się własnego zaklęcia. Skrzywił się z niesmakiem, po czym szybkim krokiem ruszył w ich stronę, na jego twarzy malowała się frustracja - serdecznie dosyć miał samowolki tych łajdaków i nie miał wątpliwości, że przynajmniej dwoje czarodziejów z tej trzyosobowej grupki powinny natychmiast znaleźć się za kratami Tower - ale bynajmniej nie była to Lily.
- Gnidy - mruknął, już nieco głośniej; funkcjonariusze mogli to już usłyszeć. - Wynocha stąd - rzucił tonem rozkazu, już głośno, pełnią sił, kierując swoje słowa wyraźnie wobec dwóch mężczyzn. Naturalnie, wykręcać ręce mniejszej od siebie dziewczynie - każda szuja potrafi. Wyciągnął różdżkę, unosząc ją w ofensywnym geście - ale nie podejmując ataku. Wolał go uniknąć, jeśli mógł; wiedział, że mimo wszystko ci ludzie również byli na służbie, jeśli służbą w ogóle można było nazywać te żenujące obowiązki. - Pomóc wam znaleźć drogę do tego czarodzieja? W Mungu, mówicie? Z ciężkimi obrażeniami? - Wiedzieli, że wygadywali brednie, wiedzieli o tym najlepiej. I naprawdę najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie, jeśli w tym momencie się rozejdą. Zaciskał dłoń na rękojeści różdżki mocno, w napięciu, przenosząc wzrok na oczy to jednego, to drugiego.

rzut na zastraszanie:


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Don't you ever, tame your demons. Always keep them on a leash.
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Hertford Road [odnośnik]11.01.17 1:22
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością


'k100' : 22
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hertford Road [odnośnik]11.01.17 11:13
Była zwyczajnie bliska płaczu. Jeden raz w życiu była w Tower, odwiedzając Matta i ten jeden raz miał jej wystarczyć na resztę lat. Przerażało ją to miejsce, w jej prywatnej hierarchii rzeczy strasznych zdecydowanie było gdzieś bardzo wysoko - zimne, wilgotne, śmierdzące, pełne bandytów prosto z Nokturnu, zabijak, ciemnych typków. Mało prawdopodobne, żeby miała szansę liczyć tam chociażby na celę bez kogoś, kogo na prawdę należy się bać.
Kiedy usłyszała jeszcze jeden głos, była bliska załamania, dopiero po chwili rozpoznała do kogo on należy.
Fakt, że drażnił się z tymi ludźmi wcale jej jednak nie pocieszał. Tego tylko brakuje, żeby i on miał teraz kłopoty! Mężczyźni odwrócili się w jego stronę, a Lil czmychnęła za niego. Nie musiała nic mówić, w ogóle nie było potrzeby żeby otwierała usta, cała jej postawa, każdy gest zionął paniczną prośbą obroń mnie.
Policjanci nie wydawali się jednak w żaden sposób poruszeni jego słowami. Sama Lil się nie odzywała. Jej nikt by się nie wystraszył, a i nie miała pojęcia w jaki sposób miałaby wyjaśnić, że wcale nikomu nie zrobiła krzywdy. Czuła się trochę jak w szkole, kiedy ktoś bliski bronił ją przed Ślizgonami. Zadziwiająco często takie osoby wiedziały gdzie w danej chwili się pojawić, żeby wybawić MacDonald z opresji, jak i teraz Bren.
- A może miałeś z tym coś wspólnego? - jeden z mężczyzn odezwał się wyraźnie rozzłoszczony, obaj również wyjęli swoje różdżki, czego Lily na szczęście już nie widziała. Zwyczajnie zamknęła oczy, przytulając się do pleców Wesleya i zaciskając dłonie na jego płaszczu.


Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.

Lily MacDonald
Lily MacDonald
Zawód : Ex iluzjonistka, obecnie wytwórca i naprawiacz mebli.
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Creagan an fhithich!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3510-lily-macdonald#61296 https://www.morsmordre.net/t3545-kukulka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f102-fleet-street-187-9 https://www.morsmordre.net/t4801-skrytka-bankowa-nr-878#102962 https://www.morsmordre.net/t3580-lily-macdonald#64284
Re: Hertford Road [odnośnik]11.01.17 12:45
Największą tragedią całej tej chorej sytuacji było to, że nowe absurdalne przepisy najmocniej uderzały w najsłabszych. Brendan wiedział, że pomijając sytuację Lily, która nie była zbyt zaradna, pośród mugolaków zdarzali się naprawdę wybitni czarodzieje, ale większość z nich była w tym świecie sama: odcięci od rodziny, dziś niemogący być w ogóle pewni, czy ich rodziny były bezpieczne, tracili wsparcie, którego potrzebowali najbardziej. A te gnidy od antymugolskich - jak te tutaj - najczęściej atakowały najbardziej nieporadnych czarodziejów. Wystarczył jeden rzut oka na Lily, żeby stwierdzić, że chociażby chciała, nie byłaby w stanie nikogo skrzywdzić. Wystarczył jeden rzut oka na jej przerażenie, by zauważyć, że nie wiedziała, o czym oni mówili. A jednak - próbowali ją złapać, szarpać, uziemić, Brendan wolał nawet nie myśleć o tym, co by zrobili, gdyby zabrali ją ze sobą. Oślizgłe szuje. Nie od tego istniało prawo - nie od szykanowania tych, którzy niczym sobie na to nie zasłużyli.
Wysunął się w przód jednym, zdecydowanym krokiem, by ułatwić Lily schronienie się przed tymi bandytami, samemu marszcząc brew; sytuacja nie wyglądała dobrze, ale z takimi jak oni nie miał zamiaru spokojnie rozmawiać. Rozmawiać można było z ludźmi - a oni zachowywali się gorzej niż zwierzęta. Nie zważając na ludzi wokół, nie zważając na konsekwencje swojego zachowania - czy właśnie odmawiał wykonania rozkazu na służbie? - nie wycofał się, nie opuścił też różdżki - wciąż wyciągając ją przed siebie w ofensywnym geście, gotów do powzięcia ataku, jeśli przyjdzie taka potrzeba.
- Nie - odparł jednemu z nich z przekonaniem, ale wiedział, że nie miało to żadnego znaczenia - nie obchodziło ich, kto był katem wspomnianej przez nich ofiary. O ile ta w ofiara w ogóle istniała. - Ale będę mieć - zapowiedział powoli, ostro, nie odejmując wzroku od ich oczu, to jednego, do drugiego. Czuł uścisk Lily na jego płaszczu, czuł ją za swoimi plecami - bądź silna, Lily, być może zaraz... przyda mi się twoja pomoc - jeśli natychmiast się nie wycofacie  - dodał z warknięciem, czując, jak serce podchodzi mu do gardła - wóz albo przewóz, nie mógł jej tutaj zostawić w ten sposób.

zastraszanie po raz drugi:


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Don't you ever, tame your demons. Always keep them on a leash.
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Hertford Road [odnośnik]11.01.17 12:45
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością


'k100' : 88
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hertford Road [odnośnik]11.01.17 16:50
Mężczyźni spojrzeli na siebie możliwe, że zaskoczeni tak wojowniczą postawą nieznajomego. Najwidoczniej nie czuli się na siłach do walki z kimś, kto nie trzęsie się jak osika i nie jest od nich zdecydowanie mniejszy i słabszy, bo obaj pochowali różdżki i zgodnie, mamrocząc coś nerwowo, trochę w popłochu wycofali się.
Lil jeszcze chwilę tak stała. Cała się trzęsła i bała się otworzyć oczy, bo może to, co słyszy to tylko takie wrażenie, może ci ludzie wcale nie uciekają, może zaraz zaatakują, może wrócą w większej grupie, może będą jej teraz szukali.
Puściła jednak płaszcz Brendana, choć jej postawa nadal była bardzo skulona, spięta, pełna lęku. Jeszcze trochę będzie dochodziła do siebie jak zazwyczaj. Choć zazwyczaj do tego poszłaby do Matta, który miał jakiś magiczny dar uspokajania jej - i może to trochę dziwne, że pomyślała o nim, nie o Floreanie. Choć może to przez całą tę koszmarną kłótnię?
Te myśli jednak odrzuciła, nie chcąc się tu na dobre rozpłakać. Nie chciała być dla Brendana kłopotem, małą dziewczynką która wiecznie potrzebuje pomocy - choć trochę tak było. Większość jej znajomych bliższych, czy dalszych przynajmniej kilka razy w życiu przed czymś ją broniła (czy to prawdziwy problem, czy wyimaginowany), uspokajała ją, doprowadzała do stanu używalności z lepszym, czy gorszym skutkiem.
- D-dziękuję... - zająknęła się rozdygotana, przygryzając przy tym wargę. Troszeczkę pokaleczoną, w ostatnim czasie dziewczyna robiła to zdecydowanie częściej, niż zazwyczaj, zdecydowanie częściej. Na początku marca już sądziła, że pozbyła się tego tiku.
- Nie-n-nie wiem, o-co cho-dziło. - przyznała nadal zbytnio nie panując nad głosem, nie chcąc powiedzieć na głos, że ktoś chciał tak po prostu zabrać ją do Tower dla własnego kaprysu. Nie wiedziała, co stałoby się dalej, gdyby Brendan się tu nie zjawił. Patrzyła na niego nadal z lękiem, choć była mu bardzo wdzięczna za pomoc. Mógł się przez nią władować w poważne kłopoty. Starała się nie myśleć o tym, że mogli oboje zostać zamknięci, zaczęła się rozglądać, czy w ich okolicy nie ma już podobnych ludzi, czy może tamci nie wracają. - Dasz so-sobie posta-wić kawę?
Zaproponowała po chwili chcąc stąd zniknąć. Najlepiej nie samotnie. I może jakoś się odwdzięczyć?


Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.

Lily MacDonald
Lily MacDonald
Zawód : Ex iluzjonistka, obecnie wytwórca i naprawiacz mebli.
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Creagan an fhithich!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3510-lily-macdonald#61296 https://www.morsmordre.net/t3545-kukulka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f102-fleet-street-187-9 https://www.morsmordre.net/t4801-skrytka-bankowa-nr-878#102962 https://www.morsmordre.net/t3580-lily-macdonald#64284

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Hertford Road
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach