Wydarzenia


Ekipa forum
Hertford Road
AutorWiadomość
Hertford Road [odnośnik]10.03.12 23:22

Hertford Road

Hertford Road to mugolska, urocza ulica otoczona z obu stron rzędami niemal identycznych kompleksów domowych i kamienicznych, przeplatającymi się z licznymi sklepami oraz budynkami: chociażby takimi jak poczty, świetlice, przychodnie zdrowia, lecznice weterynaryjne, warsztaty samochodowe, krawieckie, czy także siedziba lokalnej gazety... Innymi słowy - jest tu wszystko, czego tylko się zapragnie.
Kolorowe witryny kuszą coraz to nowymi rabatami i promocjami, podczas gdy tłumy zabieganych mugoli spieszą gdzieś przed siebie, mijając maleńkie ławeczki, ceglane murki, zielone krzewy, samochody dostawcze i pojedynczych czarodziejów - zupełnie nieświadomie. W oddali, tuż za zielonym pasem parkowych drzew, majaczy sławna na cały świat wieża zegarowa: przepiękny Big Ben.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hertford Road [odnośnik]26.09.15 17:47
Spędzała wolny od pracy dzień poza miastem. Rano, gdy tylko udało jej się zwlec z łóżka, zabrała trochę rzeczy i pożyczonym od ojca samochodem pojechała poza miasto, nad morze, żeby trochę zrelaksować się po męczącym tygodniu. Jako stażystka nie miała może zbyt wielu obowiązków, ale i tak potrzebowała na trochę wyrwać się za miasto, tym bardziej, że był taki ładny, ciepły dzień, wręcz zaskakująco ładny jak na deszczową Anglię. Mogłaby co prawda się teleportować, ale to nie posiadało takiego uroku, jak jazda samochodem. Alice naprawdę lubiła jeździć, i żałowała, że musiała sprzedać swoje autko jeszcze w Ameryce, skoro przyjeżdżała tutaj, i póki co miała do dyspozycji tylko wóz ojca, który ostatnio rzadko z niego korzystał.
Spędziła całkiem miły dzień na plaży, starając się nie myśleć o tym, jak kojarzyło jej się to z Glaucusem, który niedawno powiedział, że nie będą mogli być razem z racji jego zobowiązań wobec rodziny. Alice, będąc półkrwi, w oczach jego bliskich nie była niestety godną osobą, więc musiała się z tym pogodzić. Gdyby nie to, że jej ojciec trochę podupadł na zdrowiu i nie chciała go tak zostawić, po tamtym „zerwaniu” pewnie wróciłaby z powrotem do Stanów, gdzie miała więcej znajomych i lepiej ułożone życie niż tutaj. Tam czuła się lepiej niż w Anglii, bez tych ciągłych podziałów, schematów i szufladkowania. Nie patrzono na nią krzywo przez jej promugolskość, zwłaszcza że jej amerykańska rodzina była złożona głównie z mugolaków i mugoli.
Była w Anglii już kilka tygodni. Początkowo było jej się szczególnie trudno przyzwyczaić, bo choć w młodości spędzała sporo czasu w Anglii, a także chodziła tutaj do szkoły, teraz traktowała ten kraj niemal jak obczyznę. Nawet nie wiedziała, czy w ogóle ma swoje miejsce w świecie; ojciec, pół Brytyjczyk, pół Amerykanin z racji pracy w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów jeździł po całym świecie, zabierając córkę ze sobą. Dom był wszędzie tam, gdzie akurat przebywała z ojcem, ale najwięcej czasu spędzali właśnie w Anglii i Ameryce. Tyle że to do tego drugiego kraju przywiązała się mocniej, tam przyszła na świat, no i spędziła także ostatnich pięć lat życia.
Tak czy inaczej, żeby nie marnować tego czasu, który musi tu spędzić, poszła na staż do Działu Łączności z Mugolami, a kiedy nie pracowała, miała czas wolny, kiedy to szwendała się po mieście, lub tak jak dzisiaj, wyjeżdżała poza jego obręb, korzystając z uroków lata.
Wróciła do Londynu dopiero pod wieczór, przyjemnie zrelaksowana i odprężona. Gdy jechała przez miasto, niebo już ciemniało. Nuciła cicho w rytm mugolskiej muzyki sączącej się z radia, kiedy nagle tuż przed jej wozem pojawił się jakiś ciemny kształt.
Zareagowała szybko, ale czy wystarczająco? Nogą odzianą w materiałowy tenisówek wcisnęła hamulec, raptownie zatrzymując pojazd. Upewniwszy się, czy nic za nią nie jedzie (dobrze, że to była mało ruchliwa ulica) szybko wysiadła.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Hertford Road [odnośnik]26.09.15 21:19
Sylvain nie często bywał w mugolskiej części Londynu. Od dziecka jej unikał (nie bez powodu zresztą) - arystokrata nie miał czego szukać w takim miejscu, prawda? To były dwa światy - on mieszkał w jednym i ani nie wiedział jak jest w drugim, ani wiedzieć nie chciał. Jak większość czystokrwistych gardził mugolami i tymi, których trochę za bardzo (w jego mniemaniu) fascynował ich świat. Nie mniej jednak jeszcze w Hogwarcie usłyszał mugolską muzykę i okazało się, że wcale nie jest gorsza od tej ich. Zaskoczyło go to, ale bardziej jak ciekawostka niż cokolwiek innego. Dopiero kiedy stał się wyrzutkiem i zaczął się trzymać z dala od tych, którzy mogli go znać, przypomniał sobie o tym mugolskim świecie. W nim mógł być anonimowy... i bawić się równie dobrze jak po "czarodziejskiej stronie barykady". Jego początki wśród mugoli nie były łatwe, bo Sylvain miał prawdziwie blade pojęcie o wszystkim, co niemagiczne. Kiedy jednak udało mu się trafić na imprezę mugoli, okazało się, że jest... naprawdę nieźle. Może nie stał się od razu jakimś fanem mugolskiego rock'n'roll'a, ale od czasu do czasu pojawiał się na koncertach pewnych stałych dla siebie zespołów czy wokalistów i bywał na mugolskich dyskotekach. Odnosił wrażenie, że były mniej sztywniackie niż te czarodziejskie i rzadziej zarabiało się w pysk, ale mimo tych oczywistych zalet, wkraczanie do świata mugoli zawsze wiązało się dla niego z jakimś lekkim uczuciem niepokoju. Wszystko było jednocześnie podobne i tak bardzo inne. Dziwne. Nieznane.
Wciąż na przykład nie przyzwyczaił się do tych wszystkich pojazdów. Mugole włazili do tych metalowych puszek tak, jakby nie mieli własnych nóg. Czarodzieje mieli Błędnego Rycerza... i jakoś jeden tego typu pojazd im wystarczał, a mugole? Wyglądało na to, że każdy miał swoją miniaturową wersję Błędnego Rycerza i używali go do przebycia nawet najkrótszych odcinków tylko po to, żeby nie zrobić zbyt wielu kroków wciągu dnia. Kompletnie tego nie rozumiał, ale i nie zastanawiał się nad tym specjalnie długo... do czasu aż jedno takie metalowe bydle w niego nie wjechało.
Sylvaina nagle odrzuciło w bok i nawet nie zorientował się kiedy wylądował jak długi na twardym, zimnym asfalcie. Na dobrą chwilę go zamroczyło do tego stopnia, że nawet nie mógł się poruszyć. Nie wiedział gdzie jest i dlaczego i co się u licha stało.
- Niech to wszystkie trolle świata...! - jęknął, kiedy w końcu zaczęły do niego wracać wspomnienia sprzed kilku minut. Pojawił się też ból w prawym boku... i lewej nodze... i prawej ręce. Dłonią musiał chyba przeorać trochę po asfalcie, bo z otarć zaczęła się sączyć powoli krew. Nie, w zasadzie nic mu nie było: podniósł się o własnych siłach, otrzepał rozdarte teraz jeansy, upewnił się, że jego stara, skórzana, czarna kurtka jest cała... a potem spojrzał na winowajczynię jego stanu.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Od kiedy można rozjeżdżać ludzi tymi... wehikułami? - ofuknął dziewczynę i odgarnął grzywkę z czoła.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Hertford Road [odnośnik]26.09.15 23:01
Mugolska część Londynu pociągała Alice bardziej niż ta magiczna, jakby zamrożona w czasie. Świat mugoli rozwijał się; może nie tak dynamicznie, jak w Ameryce, ale na pewno bardziej niż świat czarodziejów, którzy w Anglii byli wyjątkowo skostniali i zapatrzeni w swoje wielowiekowe tradycje. Właściwie rzadko zapuszczała się do magicznej części Londynu. Po zakończeniu pracy, chcąc odpocząć od magiczności brytyjskiego ministerstwa, wolała przebywać w mugolskiej części miasta. Chodzić po sklepach i knajpkach, i zażywać innych rozrywek, które zresztą zazwyczaj przemawiały do niej bardziej niż rozrywki czarodziejów. Jak na magiczne realia, była bardzo swobodną osobą, co zresztą nie każdemu się podobało. Zawsze była kontrowersyjna. Szaty nosiła tylko wtedy, gdy było to absolutnie konieczne, ale i wtedy pod spodem miała wygodne koszule i spodnie zamiast sukienek i spódnic do samej ziemi. Ale w jej przypadku to kwestia nawet nie tylko lat spędzonych za granicą, ale także faktu, że była córką mugolaka, który wraz z odkryciem magiczności wcale nie odciął się od mugolskich korzeni, więc siłą rzeczy musiała mieć mnóstwo do czynienia ze światem mugoli.
Posiadanie samochodów także było coraz powszechniejsze w ich świecie. Nie znali teleportacji ani innych magicznych sposobów, więc musieli wymyślić własne metody, by ułatwić sobie podróżowanie. Teleportacja była bardzo dobrą sprawą, kiedy istotny był pośpiech, ale kiedy chciała się odprężyć, naprawdę uwielbiała wsiadać za kierownicę i jechać gdzieś. Mugole świetnie to wymyślili.
Jednak czasami nadmierne zamyślenie się mogło być fatalne w skutkach. Jak teraz. Alice zagapiła się, zasłuchała głośną muzyką i dopiero w ostatniej chwili dostrzegła ciemną sylwetkę tuż przed maską.
Wyskoczyła na ulicę, mając nadzieję, że nie zrobiła temu kogoś krzywdy. Miałaby wtedy straszne wyrzuty sumienia... No i nie chciała żadnych kłopotów. Ale gdy zobaczyła, że ten ktoś gramoli się z chodnika, i w dodatku robi jej wyrzuty, początkowy strach i niepokój ustąpił miejsca uldze, a po chwili irytacji. W końcu skoro miał siły, żeby na nią krzyczeć, to chyba nie było z nim aż tak źle, prawda?
Zaklęła po mugolsku, wciąż rozemocjonowana całą sytuacją. Napięcie sprzed chwili jeszcze nie do końca z niej opadło.
- Gdzie ty masz oczy? – rzuciła szorstko chwilę później, ujmując się pod boki. W jej głosie można było wychwycić amerykański akcent. Wyglądała teraz jak stuprocentowa mugolka, i nawet jej różdżka spoczywała w schowku w aucie. – Nie wiesz, że przed wyjściem na ulicę należy się najpierw rozejrzeć?
Oparła dłonie na biodrach, patrząc na niego z przyganą. Dopiero po chwili w blasku świateł swojego pojazdu zauważyła krew na jego skórze. Niby jechała stosunkowo powoli, ale co, jeśli mimo wszystko przy uderzeniu o asfalt doznał jakichś obrażeń?
- Na pewno wszystko gra? Może powinnam cię dokądś zabrać? – rzuciła już nieco łagodniejszym tonem. – To nie wygląda zbyt dobrze – łypnęła na jego zakrwawioną rękę.
Nie była pewna, czy ma do czynienia z mugolem, czy z czarodziejem, chociaż jak na mugola wysławiał się zbyt staroświecko. No i mugol raczej wiedziałby, jak zachować się na ulicy. Zanim więc gdziekolwiek by go zawiozła, powinna się upewnić. Nie wypadało jednak tak prosto z mostu zapytać, czy jest czarodziejem; bo jeśli był mugolem, uznałby ją za wariatkę. Zaczęła więc go obserwować. Było w nim coś znajomego, zupełnie, jakby gdzieś kiedyś widziała tę twarz. Nie potrafiła sobie tylko przypomnieć, gdzie i kiedy miało to miejsce. Zapewne jeszcze przed jej wyjazdem do Stanów.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Hertford Road [odnośnik]26.09.15 23:59
No jasne! Nie dość, że wjeżdża w ludzi tym swoim taranem, to jeszcze na niego pyskuje? Durna mugolka i jej niedoczekanie!
- Gdzie ty masz oczy?! - poprawił ją ostro. - Ślepi nie powinni prowadzić żadnych pojazdów! - warknął.
Nie, nic mu nie było i doskonale o tym wiedział, a ona rzeczywiście jechała powoli (całe szczęście!), poodgrażać się jednak musiał. To dopiero byłaby smutna śmierć: pod kołami mugolskiego pojazdu. Jeb! i już by go nie było - dziwne.
Zmierzył dziewczynę ponurym spojrzeniem od góry do dołu, po czym ruszył w jej stronę. A właściwie w stronę, w którą szedł, zanim w niego wjechała. Wymienili "przyjemności", więc teraz chyba można było się rozejść, nie? Jakoś nie spieszyło mu się do dłuższych konwersacji z mugolką tym bardziej, że już był spóźniony.
- Nic mi nie jest - odparł, kiedy o to zapytała, po czym przelotnie rzucił okiem na swoją rękę. - To tylko draśnięcie - dodał, coby się odczepiła. Zresztą faktycznie nie była to żadna groźna rana. Mung, a już z pewnością żaden mugolski szpital nie wchodził w grę.
- Jestem już spóźniony - mruknął chyba bardziej do siebie niż do niej. - Następnym razem patrz jak jedziesz - poradził i wyminąwszy ją przeszedł na drugą stronę ulicy. Już w marszu zapalił papierosa trochę za szybko niż gdyby faktycznie użył do tego celu zapalniczkę, ale mugole byli ślepi i z pewnością nie zwrócili na to uwagi.

Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Hertford Road [odnośnik]27.09.15 0:46
Alice z trudem powstrzymała się od wywrócenia oczami. Z jednej strony mogła zrozumieć jego zdenerwowanie; sama też nie byłaby zachwycona, gdyby wpadła pod samochód. Ale z drugiej, jej irytacja tylko wzrosła. Nie musiała się już martwić, że go zabiła i będzie mieć nieczyste sumienie oraz kłopoty, więc teraz mogła się pozłościć.
Słysząc jego odpowiedź, burknęła coś tylko pod nosem. Nie chciało jej się tak tutaj stać na środku ulicy i wykłócać z nim w kwestii tego, kto właściwie był bardziej winny tej sytuacji: ona czy on. Pewne było, że żadne z nich nie popisało się spostrzegawczością ani ostrożnością.
- Z pewnością będę – powiedziała nieco oschle.
Mężczyzna ewidentnie bagatelizował fakt, że coś mu się stało, jednak Alice, dobrze znająca realia mugoli zdawała sobie sprawę, że przypadki przejechania przez samochód mogą nie być wcale takie błahe, nawet jeśli z początku wydawało się, że wszystko jest w porządku. Miała kiedyś kolegę, który wpadł pod samochód i uciekł o własnych siłach, ale po kilku godzinach stracił przytomność. Dlatego, mimo wciąż odczuwalnej złości, czułaby się nieswojo z myślą, że tak po prostu pojechała z powrotem do domu. Nie była przecież aż tak zobojętniała i nieczuła.
Patrzyła więc, jak odchodził, ale po chwili wsiadła z powrotem do samochodu i pojechała za nim. Gdy zrównała się z nim, zwolniła i uchyliła okno samochodu.
- Nie zachowuj się jak obrażone dziecko – burknęła do niego, jadąc powolutku tuż obok. – Wskakuj, zawiozę cię... Dokąd chcesz. To żaden problem.
Machnęła ręką. Wolała po prostu czuć, że zrobiła co należy, nie zostawiła go na pastwę losu, ale przecież też nie będzie ciągnąć go na siłę do uzdrowiciela, chyba że zobaczy, że naprawdę coś mu się dzieje. Zresztą... I tak nie miała wiele do roboty na dzisiejszy wieczór. Poza tym, chciałaby się dowiedzieć, dlaczego wydawał jej się taki znajomy. Bardzo ją to ciekawiło i miała swoje podejrzenia, że wcale nie był mugolem, nie zachowywał się jak oni, a jednak znalazł się po ich stronie miasta.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Hertford Road [odnośnik]27.09.15 13:26
Bagatelizował, bo nic mu nie było, nie był jajkiem, tylko dorosłym mężczyzną. Może wyjdą mu sińce, ale to wszystko - poboli go trochę, rękę się przemyje wodą i będzie po krzyku... teraz miał zresztą ważniejsze rzeczy na głowie: zdążyć na koncert.
Sądził, że dziewczyna dała sobie spokój i pojechała w swoją stronę... ale nic z tego. Samochód zwolnił tuż obok niego, a zza uchylonej szyby spojrzały na niego znów te same oczy okolone blond włosami. Już miał ją posłać do stada akromantul jakąś ciętą ripostą, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Bez dłuższego namyślenia, otworzył drzwi jej wozu i wsiadł do środka. Było... trochę dziwnie. I ciasno - zdecydowanie ciaśniej niż w Błędnym Rycerzu. Rozglądnął się dokładnie po samochodzie, siedząc sztywno, wyprostowany jak struna. Jak mugole mogli tak uwielbiać te puszki na kółkach? Sylvain nie czuł się w niej ani trochę komfortowo - było stanowczo za mało przestrzeni. Ale teraz, kiedy już siedział, nie będzie się przecież wycofywać, prawda?
- Muszę się dostać do Swing'n'roll - wyjaśnił w końcu, zaciągając się papierosem. - To w centrum Londynu - dodał. Fajka jakoś nie podziałała uspokajająco, a przynajmniej Sylvain nie zauważył znaczącej różnicy.
- Tylko nas nie zabij na pierwszym zakręcie - mruknął, rzucając dziewczynie badawcze spojrzenie. Kto wie? A jeśli właśnie w ten sposób chciała się na nim odegrać? Z mugolami przecież nigdy nic nie wiadomo - są totalnie szurnięci.
Zerknął na podsufitkę, która znajdowała się tuż nad czubkiem jego głowy. W czymś takim momentalnie dostawał klaustrofobii. Zdecydowanie wolał Błędnego Rycerza.
- Ten klub... wiesz gdzie to? Tutaj niedaleko - dodał po chwili wciąż wyraźnie spięty. Nie umiałby jej chyba dokładniej wyjaśnić gdzie dokładnie się znajdował Swing'n'roll, wiedział jak tam dojść, ale ulica była odgrodzona od chodnika słupkami i chyba nie można było pojechać dokładnie tak jak się szło.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Hertford Road [odnośnik]27.09.15 16:46
Alice była bardzo uparta i przekorna. Nie było jej tak łatwo spławić, bo kiedy się na coś uparła, to bardzo rzadko rezygnowała. Może teraz także kierowała nią swego rodzaju przekora. Mężczyzna chciał ją zbyć, był opryskliwy, więc Alice tym bardziej uparła się, żeby za nim pojechać. Jednak jej uwaga najwyraźniej przyniosła skutek. Mężczyzna po chwili obszedł jej pojazd i wsiadł do środka, niezgrabnie, jakby robił to pierwszy raz w życiu. Po raz kolejny utwierdziła się w przekonaniu, że najprawdopodobniej miała do czynienia z czarodziejem. Ewentualnie z mieszkańcem jakiejś zapadłej dziury, który pierwszy raz znalazł się w wielkim mieście i stąd brało się jego dziwaczne, zacofane zachowanie. Ale bardziej obstawiała to pierwsze, tym bardziej, że jego twarz wydawała jej się dziwnie znajoma. Był młody, może niewiele starszy od niej. Jeśli był magiczny, mogła go znać, bo w końcu świat czarodziejów był dużo mniejszy i bardziej hermetyczny niż ten mugolski.
Jeśli był czarodziejem, zapewne uznał ją za mugolkę, bo ani w niej, ani w jej samochodzie nie było nic magicznego poza różdżką spoczywającą obecnie w schowku.
Ruszyła; wiedziała, gdzie znajduje się wspomniany klub, już tam parę razy była. Zerknęła na siedzącego obok mężczyznę i nie mogła powstrzymać się od cichego śmiechu, widząc, jak sztywno siedział, wyraźnie przytłoczony ciasną przestrzenią samochodu. Zawsze bawił ją widok czarodziejów zderzających się z mugolskimi urządzeniami, kompletnie nie wiedzących, jak powinni się zachowywać i co robić. Niczym przybysze z minionego stulecia nagle wrzuceni we współczesne realia.
- Nie spinaj się tak. To tylko krótka przejażdżka – powiedziała, wciąż niezwykle rozbawiona. – Za góra dziesięć minut powinniśmy być na miejscu. Znam drogę, już tam byłam. Całkiem przyjemne miejsce, trzeba przyznać.
Utkwiła wzrok w jezdni, żeby nikogo więcej nie przejechać. Miała go nawet zapytać, czy jest czarodziejem, ale stwierdziła, że udawanie mugolki jest całkiem zabawne, więc mogła poudawać jeszcze trochę, jednocześnie próbując skojarzyć jego twarz z jakimś konkretnym wspomnieniem.
Kiedy zobaczyła, że palił w środku samochodu, znowu otworzyła okno, nie chcąc, by wnętrze pojazdu przesiąkło dymem. Tym bardziej, że wóz należał do jej ojca, ona tylko go pożyczała i wolała utrzymywać w jak najlepszym stanie.


/zt., możesz już odpisać w nowej lokacji ^^
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Hertford Road [odnośnik]17.10.15 21:03
Mógł powtarzać sobie tysiącami razy, usiłować przykryć ten fakt garścią bezużytecznych argumentów, dla których nie był istotny sens, a jedynie samo istnienie, dzięki czemu mogły pełnić rolę zatuszowania. Mógł twierdzić, że właśnie kilka lat temu rozpoczął nowe życie, odcinając się od niewygodnych reguł i schematów, wmawiać, że właśnie z chwilą słynnej dymisji, stał się wolny, zyskał możliwość poszerzania swoich horyzontów. Ale w rzeczywistości nie był ani wolny, ani inny, a jego nowe życie wciąż dostarczało wielu powodów do narzekań, niekiedy mniej lub bardziej istotnych, pojawiających się w głowie z wręcz chorobliwą systematycznością. Jeden dzień z życia niezwykle upodabniał się do drugiego, kiedy przemierzał jak zwykle miasto, poszukując zdarzeń gotowych służyć za materiał na kolejny artykuł. Tak było również dzisiaj; najzwyczajniej przechodził z miejsca na miejsce nieco przyspieszonym, regularnym krokiem, mijając zarówno te mugolskie jak i typowo magiczne dzielnice. Na ulicy panował gwar, tworzony przez zlepek rozmów i odgłosy jadących samochodów, których metalowe karoserie odbijały promienie już popołudniowego słońca. Pomiędzy przechodniami, z jakich wyraźna większość zdawała się gdzieś spieszyć, wędrowała również i jego sylwetka, na kształt uwiecznionej chwili - z wiecznie tym samym wyrazem twarzy, balansującym między zamyśleniem a obojętnością. Daniel Krueger, dziennikarz o wnętrzu, które przypominało karykaturę tragicznej postaci, więcej narzekającej niż czerpiącej radość z życia, której wybory - tylko pozornie dobrowolne, odwróciły wcześniej tak samo na pozór poukładane plany. Nie był dziś w dobrym humorze ani złym, po prostu był, szukał, trzymając zawsze w pobliżu notatnik, gdzie mógł zapisać każdą obserwację i każde słowo, mogące go naprowadzić ku nowemu dziennikarskiemu odkryciu. Starał się więc chłonąć wszystkie szczegóły, jednocześnie pozostając tak samo neutralnym, jakby przechodził wyłącznie z miejsca na miejsce bez określonego celu; nie zwracać na siebie uwagi i zarazem obdarzać nią całą, roztaczającą się w zasięgu wzroku okolicę. Dzisiejszy dzień nie wydawał się należeć do niego, ponieważ nie zdołał znaleźć żadnych interesujących rzeczy. Nie tyle, by mogły podchodzić pod artykuły wyższej wartości, nawet te typowo rozrywkowe, czytane przez czarodziejów różnej maści w wolnych chwilach, przy jakich czas wymagany na rozważenie był wręcz znikomy, chłoniętych niemal od razu i równie szybko w większości przypadków zapominanych. Ot, typowe plotki, które można umieścić w zwyczajnych ulicznych szmatławcach, prędzej mogących służyć za podkładkę niż dogodną lekturę dla czytelnika o jakichkolwiek wymaganiach. Ale i takie rzeczy były czasem potrzebne, a dzisiaj... Dzisiaj nie znalazł absolutnie niczego. Przynajmniej do teraz, bo dzień się jeszcze nie skończył i wciąż się łudził, że zdoła cokolwiek wypatrzeć. I właśnie niedługo potem, jakby w odpowiedzi na krążące po jego głowie rozważania, zauważył poruszenie po drugiej stronie ulicy.  Jedna z mniej lub bardziej słynnych gwiazdek (czyżby próbowała ukryć się przed czarodziejskim tłumem?), o ile go wzrok nie mylił, właśnie dała w twarz idącemu koło niej mężczyźnie. Biedak niemal zatoczył się, lecz po chwili oboje zniknęli wśród przechodniów, jedynie wymieniając między sobą spojrzenia. Och, czyżby skandal? Kolejna osoba na boku? Miał ochotę się zaśmiać, choć jego dłoń mimowolnie powędrowała do kieszeni, jakby chcąc uwiecznić wszystko na papierze, by w razie czego coś było. Ale nie, nie będzie pisać o takich beznadziejnych plotkach. Wtedy musiałby się podpisać: ja przepraszam bardzo, ale chciałem tylko zarobić parę knutów, wcześniej płacząc nad stosem redagowanych papierów, których treść nie znaczyłaby więcej niż sam, utworzony z losowych słów bełkot. Miał swój honor, honor dziennikarza Proroka, o ile takie słowo dało się pod tym określeniem uwiecznić. Co prawda zatrzymał się na moment, sam nie wiedział, z jakiego konkretnie powodu, lecz momentalnie postanowił ruszyć dalej, w celu znalezienia poszlak na bardziej interesujący materiał. Aż tak zdesperowany nie był, by nie przeprowadzać żadnej selekcji. Przynajmniej teraz, kiedy mógł liczyć na jakieś pole do wyboru.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Hertford Road [odnośnik]18.10.15 14:25
Kochałam spędzać czas w redakcji, gdzie szybkie tempo, pokrzykiwania i dobiegające z poszczególnych boksów śmiechy sprawiały, że czułam się częścią czegoś naprawdę wielkiego. Nie przeszkadzały mi nawet trzepoczące piórami sowy, które co chwila przemykały mi nad głową, niosąc jakąś ważną informację, którą trzeba było jak najszybciej opracować i puścić w kolejnym numerze. Wiedziałam, jak postrzega nas reszta magicznego świata - w swojej dwulicowości potrafili opluwać nas za wykonywaną pracę, a pokątnie zaczytywali się z wypiekami na twarzy o tym, co działo się wśród arystokracji, polityków i naszych magicznych gwiazdeczek, których blask nierzadko gasł już po jednym sezonie.
Siedziałam właśnie nad wstępem do swojej najnowszej ploteczki najnowszego artykułu, zastanawiając nas synonimem do nieziemsko seksowny, gdy kolejna z sów usiadła na ściance mojego boksu i upuściła krótką notkę. Wyglądało to na, że boskie ciało Tristana Rosiera musiało jeszcze chwilę poczekać, zanim wezmę je w obroty, łaskocząc swoim ukochanym piórem, jako że wzywały mnie zupełnie nowe obowiązki. Na szczęście nie musiałam iść daleko i obyłam się bez konieczności teleportacji, a mój informator czekał już za rogiem, kryjąc się w cieniu kamienicy. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć przykład, jak nie należy się ubierać, zachowywać i chować, by nie zwrócić na siebie uwagi, przedstawiłabym mu właśnie tego gościa. Nie miałam jednak czasu (i chęci, bo śmierdział niemożliwie), by zwracać mu na to po raz kolejny uwagę - wysłuchałam tylko to, co miał do powiedzenia, notując skwapliwie nazwiska i od razu dodając do nich komentarze, bo wiadomo, że te tworzone na szybko są po prostu najlepsze, po czym oddaliłam się czym prędzej. Psiknęłam na siebie jeszcze perfumami, gdy śmierdziel zniknął za kolejnym zakrętem i dopiero teraz zaciągnęłam się świeżym powietrzem.
Ulga nie trwała jednak długo, gdy po drugiej stronie ulicy dostrzegłam mężczyznę - no powiedzmy sobie szczerze, nie było z niego takie ciasteczko jak z Tristana (przy okazji znalazłam synonim, fantastycznie), ale i tak zawiesiłam na nim na chwilę wzrok, by uświadomić sobie, że przecież ja go znam. I to znam w sposób, który bardzo zagrażał dopiero co zdobytej informacji. Czy to możliwe, że Prorok dowiedział się o całej sytuacji szybciej od Czarownicy i wysłał swojego reportera na miejsca? A może - tu obudziła się we mnie nikła nadzieja - Daniel po prostu wyszedł coś przekąsić i o niczym nie ma pojęcia? Tak czy inaczej musiałam to sprawdzić; oczywiście najpierw spróbowałam nie stracić życia przebiegając przez ulicę, po której szalały jazdochody, czy jak to tam nazywali mugole, machając po drodze ręką, by zwrócić na siebie uwagę Daniela.
- O reeeeety - wysapałam, gdy przestałam już pokazywać mugolom gesty przyjaźni środkowym palcem i uśmiechnęłam się uroczo do kolegi po fachu. - Spacerujesz sobie od niechcenia, czy próbujesz mnie wygryźć z posady? - uśmiechnęłam się uroczo, poprawiając roztrzepane włosy i zerkając na mężczyznę z ciekawością. Był starszy, doświadczony i pracował w tym sławnym Proroku, ale poza tym nie wydawał się wcale wielkim bucem, jak wielu innych dziennikarzy, których miałam okazje spotkać. Nie traktował mnie też z góry - a może mi się tylko wydawało - i nie uważał za byle asystentkę, a na ostatniej wspólnej konferencji podpowiedział nawet, jakie pytania warto zadawać. Co prawda mało mnie interesowały stosunki między Anglią a Francją i bardziej byłam przejęta stosunkami tamtejszego Ministra Magii z arabskim szejkiem-ministrem, ale i tak wskazówka Daniela wryła się w moją pamięć i z pewnością kiedyś jeszcze z niej skorzystam.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hertford Road [odnośnik]19.10.15 23:09
Nieświadomy zupełnie myśli, ani historii, jaka kryła się za pojawieniem znanej mu osoby na ulicy, zwrócił na nią uwagę dokładnie wraz z zamiarem odwrócenia się i kontynuacji niemal codziennej, rutynowej przechadzki. Z początku nawet nie skojarzył faktów, mrużąc jedynie oczy w nieokreślonym wyrazie spojrzenia, które przebiegało wzdłuż tłumów - gdzie jeszcze przed chwilą zaogniło się poruszenie w związku z wątpliwej jakości informacją. Nieodparte wrażenie, które przywoływało na myśl osobę już widzianą, powoli łączyło się z faktami, naprowadzając do wyciągnięcia wniosków. Annabelle... jak jej było? Nazwisko bodajże na tę samą literę. Chwilę potem serce wraz z żołądkiem omal nie podskoczyły mu do gardła, kiedy kobieta (pogratulować rozwagi), przebiegła pośród pisków opon i krzyków na drugą stronę ulicy. Otworzył odrobinę usta i zamrugał - czy to ze zdziwienia, zażenowania albo zwykłego przestrachu, a jedna z jego brwi mimowolnie uniosła się ku górze, kiedy obserwował zbliżającą się ku niemu sylwetkę. Merlinie, litości, czy wszystkie młode kobiety, jakie kojarzył, muszą być na swój sposób szalone? Sam nie znał się na zasadach mugolskiego świata, ale czynność tak prozaiczna jak omijanie przewijających się przez jezdnię blaszanych pojazdów, była wręcz nieodzownym elementem zachowania się na londyńskich ulicach. I nie tylko londyńskich, co ogółem w jakimkolwiek mieście.
- Zabijesz się kiedyś. - Nie mógł powstrzymać się od tej uwagi, powoli dochodząc do siebie po całym zdarzeniu. 
Przetarł ręką czoło. Już wszystko było w porządku... prawda? Tak, ucieszył się, że ją zobaczył - wszystko teraz łączyło mu się przed oczami w spójną całość, kiedy tylko otrząsnął się z zamyślenia. Mieli okazję się kilka razy spotkać. Widział, że dopiero przeciera szlaki w tej branży, postanowił więc udzielić kilka podpowiedzi. A nuż się przydadzą. W końcu, póki interesy nie były sobie przeciwne, nie musiał jakoś specjalnie się izolować. Nawet pomimo tego, że pracowali dla innych gazet. Ale fakty - o ile tak się dało nazwać zbierane przez tamtejszych dziennikarzy, nierzadko wyssane z palca historyjki - nie kolidowały w żaden sposób z tym, czym miał w zwyczaju się zajmować.
- Z tego, co pamiętam, w zakresie moich obowiązków nie leży wygryzanie stażystek Czarownicy - odpowiedział dość żartobliwym jak na siebie tonem. 
Zastanowił się; czyżby natrafił na jakieś wydarzenie, które przypadkiem przeoczył? Był świadkiem czegoś, co warto opisać w artykule? Z drugiej strony nie sądził, by Annabelle interesowały jakieś poważne problemy, wymagające wnikliwej analizy i dogłębnego śledztwa, ale... Na wszelki wypadek postanowił zachować pewnego rodzaju ostrożność. Choćby dla samego faktu, aby później nie okazało się, że wszystko przemknęło mu tuż przed nosem.
- Zależnie od tego, o jaką rzecz pytasz - zdecydował się wyjaśnić. - W razie czego możemy się wymienić informacjami. - W sumie, taka współpraca, jeśliby się udała - nie byłaby wcale głupim pomysłem.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Hertford Road [odnośnik]21.10.15 14:33
Odkąd pamiętam zawsze miałam słabość do mężczyzn z charakterem, którzy osiągnęli już jakąś pozycję w życiu (patrz: Alexander, który pozycję miał zapewnioną z racji urodzenia), a potem do mojego szefa we francuskiej redakcji (wstyd opowiadać) i końcu do przystojnego pana kapitana, który towarzyszył mi w czasie podróży przez Kanał La Manche (jak łatwo wmówić naiwniakom, że się boi wody!), ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się sprawić, by któryś z nich dostał na mój widok zawału. A właśnie tak wyglądał Daniel, gdy w końcu stanęłam przed nim cała i zdrowa, pękając z dumy, że po raz kolejny magia okazała się silniejsza od mugolskich wynalazków.
- Wszyscy kiedyś umrzemy - zdradziłam mu największą tajemnicę świata, okręcając sobie kosmyk włosów na palce. Zawsze tak robiłam, gdy próbowałam zebrać myśli i tylko zazdrosne wytapirowane lafiryndy uważały, że to jakiś bzdurny uwodzicielski gest. A nawet jeśli czasami (i przypadkowo oczywiście) zdarzało mi się go używać w tym celu, to na pewno nie w pracy i nie w towarzystwie kolegi dziennikarza. Trzeba mieć swoją godność, prawda? - A poza tym nigdy nie wiadomo, kiedy w Proroku będą cięcia - dodała konspiracyjnie, puszczając perskie oko i śmiejąc się cicho. Nie znała Daniela dobrze, ale i tak wywarł na niej pozytywne wrażenie i zaimponował swoją wiedzą i doświadczeniem; co prawda działał w ich branży znacznie dłużej i prawdopodobnie za dziesięć lat ona sama będzie równie doświadczona; wątpiła więc, czy nawet w razie kryzysu i konieczności zwolnień, właśnie on będzie na liście do odstrzału.
Poprawiłam ubranie, doprowadzając się do większego porządku, by wyglądać normalnie w tym dziwnym mugolskim świecie i nie zwracać na siebie większej uwagi. Wciąż miałam w pamięci ten dziwny incydent z panami pałkarzami (nazywali się inaczej, nosi takie śmieszne czarne meloniki i mówili coś o komisariacie, ale byłam zbyt zestresowana, by to pamiętać dokładnie), którym zniknęłam nagle sprzed nosa, gdy na chwilę odwrócili wzrok. No, w każdym razie panom pałkarzom chodziło o to, że nie wypada paradować po ulicy w przebraniu (a miałam wtedy na sobie swoją najlepszą szatę) i bawić się w piromana (świeciłam sobie różdżką na drogę, bo oczywiście nikt nie zatroszczył się o latarnie). Mugole byli tacy pocieszni bez swojej znajomości magii.
- Oooo, a masz jakieś ciekawe informacje, których Prorok nigdy by nie opublikował? - momentalnie zabłysły mi oczy, a notatnik powędrował do ręki, gotowy na zapełnienie wszelkimi plotkami i ploteczkami. - Jakaś niechciana ciąża wśród arystokracji, kolejny mezalians, zdrady, tajemnice, trupy w szafie? - naciskałam, coraz bardziej zniżając głos i wyobrażając sobie moje nazwisko pod artykułem na pierwszej stronie. Miałam świadomość faktu, że dziennikarze Proroka byli nieco ograniczeni w możliwościach zdobywania swoich informacji. Ich szefowie niezbyt mile patrzyli na koczowanie w krzakach i wydzieranie strzępków wiadomości z podsłuchanych rozmów, co jednak nie znaczyło, że sami redaktorzy nie korzystali chętnie z pomocy swoich informatorów... lub uzyskiwali w miarę sprawdzone informacje od osób takich jak my, pracownicy pism uchodzących za mało rzetelne, ale za to dysponujących sporą bazą wiedzy.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hertford Road [odnośnik]22.10.15 19:52
Westchnął, jakby dopiero skończył wykonywać jakąś męczącą czynność. Napięcie opadło wraz z chwilą, gdy kobieta znowu znalazła się na chodniku, szczęśliwie nie lądując pod kołami żadnego z tych mugolskich, podobnych do metalowych opakowań dziwactw.
- Dlatego nie warto temu pomagać - odparł, wciąż niepocieszony całym wydarzeniem. Był z natury dość spokojnym i zdystansowanym człowiekiem, który nie lubił zbędnej ilości problemów na głowie. Zresztą, kto chciałby zostać świadkiem tego, jak młoda pani redaktor jest zmiażdżona przez cuda mugolskiej techniki? No, niespecjalnie się na to pisał.
- Wtedy będziesz mnie częściej spotykać na ulicy - przyznał, podsumowując tym samym swój los, balansując między tonem zwyczajnego, suchego przedstawienia faktu a luźno zarzuconym zdaniem. Prawda jednak była dla niego oczywista. Gdyby nie Prorok, który otworzył mu drogę ku w miarę przyzwoitym zarobkom, zapewne prosperowałby bardzo wątpliwie, a o płaceniu czynszu za mieszkanie mógłby w zupełności zapomnieć.
Annabelle miała coś urzekającego w całej swojej osobie, co konkretnie - nie umiał powiedzieć, ale starał się na nią patrzeć wyłącznie przez pryzmat związany z zawodowymi sprawami. Starał się, co na razie wychodziło mu całkiem nieźle, próbując zbyt bardzo nie wybiegać i nie dawać ponosić się przez niezliczoną ilość myśli, jakie potrafiły przewijać się przez jego głowę we wręcz zastraszającym tempie. Nie musiał jednak niczego udawać, bo chciał jej pomóc ze zwyczajnej bezinteresowności. Zwłaszcza, że zaczynał zauważać, jak wiele, oprócz pomocy, te międzydziennikarskie relacje są w stanie zaoferować. Obustronne korzyści - najlepsza opcja, bez wątpienia, jeśli dobrze wszystko zostanie poprowadzone. Uśmiechnął się nieznacznie, widząc nastawienie kobiety, która najwyraźniej również podzielała tę opinię. W jego głowie pojawiło się mnóstwo planów; tak, to może być ciekawy początek.
- Zawsze się coś trafia - zaczął, odpowiadając tym samym pobieżnie na zadane przez nią pytanie. - Odsiew bywa często spory, a ja sam nierzadko nie widzę potrzeby o czymś pisać.
No tak, tysiące domniemanych plotek, które tworzyły się i narastały, tak hojnie obdarowując ludzi mogących mówić o sobie, że są znani. Szczególnie wykreowane gwiazdeczki; skandale, wywiady... Też musiał się obracać częściowo w tym świecie, choć marzyły mu się zupełnie inne cele niż wysłuchiwanie opowieści tak ciekawych, że bez problemów mogłyby służyć za niekonwencjonalną metodę leczenia bezsenności.
- Konkretnie - widziałaś to poruszenie? Chyba w modę wchodzi ukrywanie się wśród mugoli. Pozostanie jednak wśród nich niewidocznym, wymaga choć odrobiny wiedzy... - na samo wspomnienie o tym przywołał w myślach osobę Alice, która uczyła go, jak z powodzeniem wtapiać się w tłum niemagicznej części Londynu. - Miejsce pozornie zwyczajne, idealne wręcz, by udać się na przechadzkę i nie natrafić na chmarę reporterów. I aby wybranek losu mógł dostać za swoje, słusznie czy niesłusznie, to już inna sprawa. Często chodzę ulicami miasta i zdarza mi się widzieć różne rzeczy.
Wszystko spróbuje rozwinąć powoli, oby tylko się udało. W jego wnętrzu zaczęła się budzić szkaradna istota, określona mianem złośliwej natury, która z uporem podpowiadała mu, że mógłby spróbować uzyskać z tej znajomości znacznie więcej. Zacznie niewinnie, o tak. A jeśli na łamach Czarownicy ktoś pięknie obsmaruje jakże uwielbiane przez niego osoby, chyba zacznie kupować tę gazetę i czytać w celu poprawienia sobie humoru. I rozbudzania wyobraźni, jak bardzo muszą być szargane czyjeś nerwy. Piękne!
- Mówisz jednak o samej arystokracji - zauważył. - Za to muszę powiedzieć ci, że warto też szukać wśród gwiazd sportu, szczególnie tych bardzo charakterystycznych. Nie interesujesz się nimi? Jest tam kilka ciekawych osobistości. Chyba mogę podpowiedzieć tobie, wśród kogo warto szukać. - Drobny, urozmaicający wszystko dodatek. Jesteś zły, Krueger. Jesteś bardzo zły - wewnętrzny głos niemal zanosił się ze śmiechu, mimo że twarz pozostała w podobnym wyrazie, z neutralną przyjaznością, która jakby zachęcała do rozpoczęcia współpracy. - Tak czy inaczej, myślę, że chyba mam pomysł, co można z tym wszystkim zrobić. Pozostaje tylko pytanie, czy jesteś zainteresowana?


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Hertford Road [odnośnik]24.10.15 10:55
Z każdą kolejną minutą nabierałam przekonania, że być może dzisiejszy dzień nie jest tak całkiem stracony. Chociaż informacje od mojego łącznika okazały się całkiem ciekawe, to nie nadawały się na zapełnienie całego tekstu, a jeśli Daniel dysponował czymś więcej... och, nie mogłam po prostu nie skorzystać. Żaden dziennikarz, a na pewno nie taki, który dopiero stawia pierwsze kroki w branży, nie powinien wypuścić okazji, która sama pchała mu się w ręce. Moja druga dłoń uzbrojona w mugolski ołówek - mówcie, co chcecie, jest o wiele bardziej niezawodny w deszcz czy na mrozie od naszych samonotujących piór - zawisła nad notatnikiem, a ufne spojrzenie wbiłam w doświadczonego kolegę. Ach, gdybym tylko miała trochę więcej lat...!
- Masz bardzo ładne oczy, Danielu - wypsnęło mi się całkiem nieprofesjonalnie, zanim zdążyłam pomyśleć (co było jedną z moich wad, zaraz po przesadnej skromności), ale tylko dzięki mojej francuskiej naturze udało mi się teraz nie spalić przysłowiowego buraka i nie spłonąć mu tutaj niczym czarownice w Salem. Myślę, że miałby wtedy małe kłopoty, nie każdemu się w końcu zdarza być świadkiem samozapłonu koleżanki. A może w Anglii to całkiem normalne? Wyspy są takie zimne i bezpłciowe w różnorodności pogody, że niektóry na pewno dokonują aktów samospalenia z czystej nudy. - To znaczy ta bystro patrzą na świat i na pewno widzisz wiele rzeczy, które redakcyjnym śmiertelnikom, no takim jak ja na przykład, jeszcze umykają. Tyle lat doświadczenia - dodałam zaraz tonem wyjaśnienia, rzucając na koniec skromne pochlebstwo. Doskonale wiedziałam, jak faceci uwielbiają być czesani pod włos i jak działają na nich nawet najmniejsze komplementy. Co z tego, że Daniel mógł akurat na to nie reagować, a mój kobiecy wdzięk obchodził go tyle, co zeszłoroczny śnieg (chociaż nie podejrzewałam, by był sodomitą), warto było spróbować, nieprawdaż?
Moje myśli na moment znów powędrowały do nieskończonej notatki o Rosierze i artykułów o Prewettach i ich festynie, przeleciały zwinnie nad tekstem o uroku wili, które polowały na naszych biednych mężczyzn (delikatnie sugerowałam tam, co można z takimi wilami robić) i zasiadły nad czystą kartą pergaminu, którą dzięki Danielowi miałam okazję zapełnić. Co prawda nie do końca orientowałam się w tych wszystkich sportowych gwiazdkach, to była raczej domena moich kolegów, którzy z podnieceniem opowiadali sobie o pałkach, jakby to był nie wiadomo jaki cud świata (jasne, ten młody Avery całkiem zręcznie nią wywijał, zdarzyło mi się być przypadkiem na jednym z meczy, ale bez przesady. Moi francuscy przyjaciele radzili sobie nie z takim sprzętem), ale nie zaszkodziło wysłuchać ewentualnych rewelacji, które Daniel miał do przekazania.
- A co ciekawego jest w napakowanych mięśniakach? - zapytałam z lekkim sceptycyzmem, a ołówek w mojej dłoni zadrżał lekko. Nie chciałam okazywać nadmiernej niecierpliwości, żeby mężczyzna nie wziął mnie za zdesperowaną dzierlatkę na gwałt poszukującą jakiejś sensacji. O nie, umiałam nad sobą panować doskonale! Przynajmniej przez pierwsze kilkadziesiąt sekund, bo potem zagryzłam ołówek i zrobiłam krok do przodu, unosząc wyżej głowę, by zajrzeć Danielowi prosto w oczy tym swoim firmowym spojrzeniem. Za kilkadziesiąt lat to samo spojrzenie zostanie użyte przez mugolskich scenarzystów w takiej bajce o ogrze, ale teraz oczywiście nie mogłam o tym wiedzieć. - No mów, mów, jasne że jestem zainteresowana - dźgnęłam go ołówkiem w pierś, nie spuszczając z niego swojego spojrzenia.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hertford Road [odnośnik]26.10.15 22:28
No i pięknie. Cała wizja, tak doskonale zdawałoby się, że stworzona - tylko dlatego, by wreszcie nie dać się ponieść kolejnemu szaleństwu... Poszła się paść. Wszystko, co układał do tej pory, sprowadzając kontakt jedynie do zawodowych płaszczyzn, zostało zabite bez najmniejszego uprzedzenia w zaledwie kilku, na pozór prostych słowach. Między nimi nastała cisza, czająca się złowrogo pośród całego tła innych dźwięków, które nieustannie dobiegały z różnych części ulicy. Na szczęście wypowiedź kobiety okazała się być dla niego jednocześnie trudnością jak i wybawieniem z niezręcznego przeczucia, które przez moment chciało na nowo uruchomić skrywane dotąd myślowe procesy i kryjące się pod nimi rzędy nie do końca adekwatnych pytań.
- Kwestia obycia. - Zamknął to w jednym, zwyczajnym stwierdzeniu, nie chcąc się bardziej zagłębiać w dyskusję. Każdy krok mógł być niekorzystny, mógł go zwieść; i co najgorsza, tylko i wyłącznie z własnego, wyimaginowanego powodu. Chociaż, gdyby... Cóż. To nie była pora na żadne gdyby. Jeśli brać pod uwagę taką sytuację, był w przypadku komplementów typowym interesantem, który angażował się raczej tam, gdzie był pewny, że zdoła cokolwiek uzyskać. W przeciwnym wypadku słowa nie robiły na nim dużego wrażenia, zwłaszcza że sam cierpiał na syndrom zbyt niskiej samooceny, na którą czyjeś pochwały nie były w stanie wpłynąć - poza samym, szyderczym śmiechem podświadomości, jaka wciąż obstawała przy dawnych przekonaniach. Jego strategia, być może nie do końca dobra, opierała się głównie na obserwacji, do której naginał własne nastawienie, przechodząc z początkowego stadium neutralności w jednym bądź drugim kierunku. - Sama za niedługo zobaczysz. Informatorzy też są ważni, o czym pewnie wiesz.
O nie, Daniel Krueger nigdy nie pozostawał obojętny na kobiecie piękno, ogólnie na samo piękno w swojej szerokiej interpretacji, darząc je od zawsze mniej lub bardziej otwartym uwielbieniem. I wcale nic mu nie przeszkadzało, bo z łatwością ulegał chwili uniesień, odłączał się od jasnych określeń narzucanych mu przez rzeczywistość. Ale nie zawsze to zdradzał - pod tym względem akurat był powściągliwy. Aktualnie ogarniało go zastanowienie, czy wszystkie te myśli są efektem celowego zamiaru, czy może zwyczajnej nieświadomości. A może był zwyczajnie przeczulony? Cóż, i tak na razie miał inne zamierzenia. Będzie płynął z prądem.
- Nie same mięśniaki, naprawdę - zapewnił. Teraz cała sztuka polegała na tym, by zbyt bardzo nie naciskać, jednocześnie wywierając określone wrażenie. Chyba, że nie uda mu się... No, musiał przyznać, że spodziewał się nieco większego entuzjazmu; teraz należało zachować ostrożność, by nie wyjść na nachalnego, kierującego się względami własnych pobudek.
Jego zamierzenie zostało nagle przerwane - na wzór niedawno zaistniałej sytuacji, kiedy zapatrzył się, nie wypowiadając żadnego słowa, skupiwszy spojrzenie na utkwionych w niego tęczówkach. Zastygł w bezruchu, jakby rozważając, czy nie powinien teraz uczynić czegoś konkretnego. Wyłączył się, ale tylko na określony moment; świadomość wróciła do niego wraz z szybkim nerwowym impulsem, kiedy naostrzony czubek ołówka zetknął się za pośrednictwem materiału z jego skórą. Zrobił pół kroku w tył, odzyskując tym samym kontakt z otaczającym go światem.
- Już mówię - oznajmił. Pozostał przy miłym tonie; przywołał na twarzy delikatny uśmiech. - Chodzi mi o współpracę. Jestem w stanie dzielić się z tobą różnymi informacjami, spostrzeżeniami, które mogłabyś wykorzystać. Podobnej rzeczy oczekuję z twojej strony. Bo w końcu i tak interesują nas odmienne zdarzenia... Co powiesz na to?
Czekał na jej reakcję, która miała w końcu zadecydować o wszystkim - albo pozwolić znajomości się rozwinąć, stwarzając perspektywy kolejnych, tym razem już nieprzypadkowych spotkań, albo zakończyć ją w aktualnym położeniu, ograniczonym jedynie do wymiany kilku niewiele nieznaczących opinii.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Hertford Road
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach