Wydarzenia


Ekipa forum
Herbaciarnia
AutorWiadomość
Herbaciarnia [odnośnik]10.03.12 23:23
First topic message reminder :

Herbaciarnia

★★
Przy głównej drodze dzielnicy Enfield umiejscowiona jest maleńka, skromna herbaciarnia z pomarańczowymi kotarami w oknach i kolorowym szyldem ponad drzwiami, usytuowana między księgarnią a warzywniakiem. Już z oddali zauważa się przytulny wystrój wnętrz i miłą, przyjazną atmosferę, która tu panuje, lecz brak tu tłoku, a samo miejsce nie należy do szczególnie popularnych czy też często odwiedzanych. Dla ceniących sobie ciszę i samotność klientów nie jest to jednak bynajmniej wada.
Już od progu progu wyczuwa się słodką woń wanilii, mięty i cykorii, a także pomarańczy, które mieszają się ze sobą niczym najpiękniejsze perfumy, zachęcając do wejścia do środka, zajęcia miejsca przy jednym z dziesięciu stoliczków choć na chwilkę. Naprzeciw wejścia i okien znajduje się niewielka lada pełna słoiczków z najróżniejszymi herbatami, sprowadzanymi ze wszelkich zakątków świata. Nieopodal zaś umiejscowiono tacę z ciasteczkami. Na parapetach poustawiane zostały kolorowe obrazki w jasnych ramkach, jasne kafle na podłodze lśnią w blasku lamp. Całe to niewielkie pomieszczenie jest niewątpliwie miłym dla oka, przyjaznym, przytulnym i estetycznym miejscem.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Herbaciarnia - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Herbaciarnia [odnośnik]22.09.15 19:25
Przedmiotowe postrzeganie kobiet pozwalało mu na trzeźwy osąd owej sytuacji. Która z punktu widzenia Avery’ego rysowała się niezwykle klarownie. Żadnych nieoczekiwanych zwrotów akcji, żadnych niespodzianek: wszystko szło zgodnie z planem, dokładnie tak, jak lubił i jak zaprojektował owe spotkanie. Które naturalnie nie było dziełem przypadku, a przemyślanym ruchem Samaela, mającym ugodzić w Caesara, a jemu przynieść więcej korzyści niż krótkotrwałą przyjemność z posiadania wysłużonego ciała jednej z jego dziwek. Nie należał przecież do grona perwersyjnych arystokratycznych cudzołóżców, namiętnie zdradzających własne żony i czerpiących wątpliwą, a rutynową rozkosz z rąk dam do towarzystwa. Samael miał swoje fetysze oraz brudne sekrety, lecz te ukrywał przed światem, nie wypuszczając demonów na światło dzienne i nie odkrywając ich przed brudnymi, skażonymi plebejskim dotykiem prostytutkami. Napawającymi go jednocześnie obrzydzeniem, jaki i pobłażaniem: z jednej strony widywał kobiety uległe, bez szemrania spełniające wolę mężczyzn, klękające ochoczo i dławiące się nimi gorliwie, z drugiej patrzył na nie, wykorzystane, sponiewierane, spaczone niezliczoną ilością dłoni. Avery był zachłanny i tak, jak nienawidził kobiet, tak rościł sobie prawa do tego całego gatunku, będącego zaledwie marną odnogą rodzaju Adama. Służalcze i pokorne spełniały się perfekcyjnie, lecz Samael chciał widzieć siebie w roli ich jedynego władcy, jako posłuszne, oddane jemu i tylko jemu. Dlatego czarnowłosa gejsza jeszcze oddychała; była skażona puszczaniem się pod pieczą Lestrange’a, co paradoksalnie zapewniało jej nietykalność. Avery bynajmniej nie bał się Caesara, brzydził się jednak łatwością jego towaru i zanim prawdziwie posiądzie swoją uroczą towarzyszkę, zamierzał przeprowadzić jej rytualne oczyszczenie. W przytulnej kawiarni, z dala od wścibskiej, czarodziejskiej socjety.
-Nieistotne – skwitował, obdarzając ją swoim najbardziej czarującym uśmiechem i dopijając herbatę. Odstawił filiżankę na spodeczek i lekko wychylił się do przodu, aby delikatnie, z olbrzymią dozą czułości, pogładzić policzek Miu – ważne jest natomiast, iż zapewne wariuje z niepewności, czy aby rano nie natknie się na twój zakrwawiony zewłok u progu swego domu – dokończył radośnie, jakby przewidywał właśnie optymistyczny finał ulubionej powieści. O dewiancie i oszustce, ponieważ wyostrzony szósty zmysł Avery’ego, podpowiadał mu, że kobieta nieraz mijała się już z prawdą. I udawała głupszą niż w rzeczywistości – chciała mu pochlebić? Nie obdarzył jej zatem mocną pieszczotą w postaci uderzenia w twarz, werbalne uchybienie puszczając mimo uszu. Teraz: niedługo będzie zmuszona pilnować się bardziej, jeśli nie zechce poczuć skórzanego rzemienia na swej delikatnej skórze.
- Mam swoje powody – odparł wymijająco, przewracając oczami. Samael choć konserwatywny, nie pozostawał zaślepiony i potrafił wytypować w Lestrange’u zakałę rodu i całej magicznej arystokracji. Miał większe poważanie dla siedzącej (nie chciał, żeby klęczała) naprzeciwko niego dziwki niż Caesara, również nieszanującego swej cnoty. Nie odczuwał jednakże najmniejszej potrzeby, aby zwierzać się ze swoich antypatii pięknej kurtyzanie, która instynktownie mogła wyczuć dysonans między eleganckim Averym, a pozbawionym klasy Lestrange’em. Tyle wystarczyło, żeby Samael darzył go niechęcią i pogardą; pobudki prostytutki były zaś oczywiste, a także nieinteresujące, przynajmniej na chwilę obecną.
- Chyba nie jest łatwo prowadzić konwersacji z męskością w ustach? – spytał, nadal bardzo grzecznym tonem, jednak ironicznie unosząc brew. Nie dowierzał, aby klienci Wenus szukali tam rozrywek intelektualnych, a nie tylko cielesnych. Odwrócone sfery sacrum i profanum: Avery nadal bardziej cenił wartości duchowe, kryjące się w umyśle i sercu, niż w ciele, wykonującym podrygi na jego cześć. Co zwyczajnie zdążyło mu się sprzykrzyć.
- Trafiałaś widać wyłącznie na mężczyzn pozbawionych wyobraźni – lakonicznie wyraził współczucie, wzdrygając się, kiedy poczuł dotyk jej stopy, sunącej tuż po jego nodze. Nie miał ochoty na erotyczną maskaradę, zaś przeszyła go gwałtowna chęć odebrania Miu jej słodkiego oddechu. Nie przy pomocy pocałunku, a palcami zaciśniętymi na jej gardle. Drobna różnica?
-Przestań – rzekł cicho, ale stanowczo, wyjmując z kieszeni małą sakiewkę i dyskretnie przesuwając ją w kierunku kobiety – twój bonus – wyjaśnił, licząc się z tym, że dziewczyna natychmiast poderwie się z miejsca i wybiegnie z herbaciarni. Postąpiłaby wówczas jednak bardzo nierozważnie i prawdopodobnie spotkałaby się z nieprzyjemnymi konsekwencjami swego wyboru.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Herbaciarnia [odnośnik]23.09.15 10:25
Wymienianie coraz bardziej czarujących uśmiechów nad filiżanką dobrej herbaty wydawało się bardzo przyjemnym sposobem szybkiego zarobku. Żadnych obdrapanych kolan, odruchów wymiotnych, obrzydzenia, siniaków i prób zadowolenia osiemdziesięcioletniego impotenta. Proste, szybkie pieniądze, czekające już na nią w Wenus. Płatności z góry gwarantowały jej względne bezpieczeństwo, którego raczej nigdy się nie obawiała. Do teraz, do poznania ujmującego Avery'ego, prezentującego się aż zbyt idealnie. Nawet w kiczowato pomarańczowym świetle herbaciarni, we wnętrzu pasującym raczej starym pannom ze zgrają kotów wałęsających się pod nogami, wyglądał pociągająco i przystojnie. Jej zmysły reagowały na obecność mężczyzny bardzo radośnie, gdyby nie gorzkie podszepty instynktu samozachowawczego, wyrobionego aż nadmiernie przez ostatni rok. Gdyby dalej pozostała tylko ambitną pracownicą Ministerstwa, zapewne od razu straciłaby dla tak czarującego bruneta głowę, dając się zwieść uwodzącemu tembrowi głosu, jasnym oczom i absolutnemu brakowi niebezpiecznych gestów. Wtedy wierzyła jeszcze w ludzi idealnych, teraz: uznawała takich osobników za najbardziej jej zagrażających. Nie pokazywała jednak po sobie żadnego niepokoju, zgrabnie dołączając do dwuosobowego balu maskowego nienawistników przeciwnych płci.
Kiedy dotknął jej policzka tylko przymknęła oczy, jakby ta delikatna pieszczota sprawiała jej niezwykłą przyjemność. Nie obawiała się siarczystego policzka - przywykła do takowych atrakcji i nie robiły już na niej większego wrażenia. Bardziej degradujący okazywał się właśnie ten subtelny gest, ciepłe palce na skórze, głaszczące ją jak posłusznego kota. Słodki obrazek ze słodkimi słowami, mającymi być groźbą? Przestrogą? Uchyliła powieki, ciągle uśmiechnięta, ciągle pokorna, ciągle zainteresowana, chociaż z każdą sekundą w jej głowie pojawiało się coraz więcej alarmujących podszeptów. Tłumiła je od razu - skoro pojawiła się tutaj, musiała ponieść konsekwencję swojej decyzji. - Na pewno wypłakuje sobie oczy. - potwierdziła tylko lekko, już nie bawiąc się w pokazywanie jej relacji z Ceasarem w prawdziwym świetle. Nie dopytała także o przyczyny niechęci mężczyzn: była tylko prostytutką, omijającą prywatne sprawy klientów szerokim łukiem. Zazwyczaj, bo Avery skłaniał ją do drążenia jego historii. Obiecała sobie, że po powrocie do mieszkania sprawdzi dziedziców szlacheckiego rodu w kronikach towarzyskich i gazetach. Może nawet nie był arystokratą? Może nie był przystojnym i bogatym królewiczem wyższych sfer? Wierzenie na słowo pasowało do niewinnych dziewczynek a nie do kobiet upadłych, nawet jeśli zostały na sekundę wywyższone i posadzone na przeciwko prywatnego bóstwa młodych panien. Nieco łamiącego zasady dobrego wychowania kolejnym pytaniem.
- Zależy od rozmiaru, panie Avery - odparła tylko słodko i cicho, po raz ostatni sięgając po filiżankę. Dopiła herbatę do końca, tłumiąc chęć kontynuowania rozmowy w zimnym już napoju. Okazywane jej współczucie przyjęła smutnym uśmiechem, postanawiając trzymać język za zębami tak długo, jak tylko potrafiła. Miała wrażenie, że z każdą wypowiedzianą głoską - nawet na temat kompletnie beztroski - Avery poznaje ją coraz dokładniej. Wolała czyny niż słowa; w cielesnej rozkoszy łatwiej było ukryć swoje prawdziwe myśli i zachować idealnie dobraną maskę. Z wewnętrznym niezadowoleniem przyjęła cichy rozkaz mężczyzny, odkładając filiżankę na talerzyk w tej samej chwili, w której na wyszywanym obrusiku pojawił się woreczek z pieniędzmi.
W jednej chwili jej myśli, skupione na przejrzeniu intencji Avery'ego, skierowały się w bardziej konkretnym kierunku. Była chciwa? Zdesperowana? W ogóle nie zastanawiała się nad bolesnymi epitetami, wpatrując się w sakiewkę o sekundę za długo, by móc ukryć prawdziwą chęć sięgnięcia po galeony. Bonus. Prosto do jej ręki. Bez obcinania pensji za wyimaginowane problemy, bez potrzeby konfrontowania się z Ceasarem, bez upadlania się.
Nie powinna tego robić; obiecywała Wenus wyłączność swoich usług, akceptując jedyny sposób finansowania, ale...Potrzebowała tych pieniędzy. Nie, nie dla siebie, o swoich przyjemnościach - lub planach zemsty - myślała w ostatniej kolejności, mając przed oczami raczej rodzinę. Wilhelm otrzymałby nowe, niepopisane podręczniki i książki; już widziała radość na jego buzi. Dziewczynkom mogłaby podarować nowe ubrania, nie te okropne szorstkie tkaniny z charytatywnych przydziałów, w których bliźniaczki wyglądały jak zabiedzone sieroty. Nowe eliksiry osłonowe pomogłyby ojcu w walce z chorobą. Naprawdę potrzebowała tych pieniędzy.
Ten mały gest przesunięcia sakiewki w jej stronę wpłynął na Deirdre bardziej niż wszelkie słowa, niż cała ta gierka, prowadzona nad filiżanką herbaty. Po raz pierwszy w jej ciemnych oczach Avery mógł zauważyć coś prawdziwego. Na sekundę, bo kiedy powróciła wzrokiem do mężczyzny, dalej uśmiechała się lekko, odgrywając rolę niewzruszonej Miu. Mogła powiedzieć, że przyjmowanie takich prezentów kłóci się z burdelowym cyrografem; że nie jest na sprzedaż; że otrzymywanie pieniędzy za rozmowę godzi w jej dumę. Mogła odmówić.
Jednak tego nie robiła, zamykając skórzaną sakiewkę w swojej dłoni i chowając ją do kieszeni swojej sukienki. Dopiero teraz poczuła się naprawdę upokorzona, chociaż nie dawała tego po sobie poznać, uśmiechając się do Avery'ego wdzięcznie pomimo wewnętrznych katuszy. - Dziękuję - powiedziała, tylko tyle sylab mogła wymówić bez rzężenia, chociaż i w tym krótkim słowie słychać było więcej żwiru niż miodu. Zęby zgrzytały o zęby, duma podchodziła jej do gardła mdłościami i potrzebowała dłuższej chwili, by zapanować nad masochistyczną szarżą na poczucie własnej wartości. Zmiecione tym jednym gestem Avery'ego szybciej niż jakimkolwiek fizycznym poniżeniem.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Herbaciarnia [odnośnik]23.09.15 19:42
Nigdy nie odczuwał wyrzutów sumienia – lub raczej, niezwykle rzadko, zwykle odreagowując to inaczej, niż stereotypowo żałując za grzechy. Nie odziewał się w zgrzebny wór, nie pokutował za winy i nie chylił pokornie głowy, błagając o wybaczenie za występowanie przeciwko prawom Natury. Zazwyczaj stawał się wówczas jeszcze bardziej zawzięty, groźny i zatwardziały w swoich dewiacjach. Które traktował z przymrużeniem oka, jakby wcale nie istniały. Wtopiły się w niego doskonale i kamuflowały się perfekcyjnie – Avery nikomu nie pozwalał, aby ktokolwiek (pomijając jego matkę) zanadto się do niego zbliżył i je przejrzał. Detale ciała Samaela, tak jak krzywizny jego umysłu były przeznaczone wyłącznie dla Laidan, która potrafiła należycie je docenić. Prosząc prostytutkę o towarzystwo przy wieczornej filiżance herbaty, łamał zaś po kolei każdą ze swych reguł. Odrzucał swój Dekalog, w którym krwią spisał wszystkie prawdy objawione i sprzeniewierzał się własnym poglądom. Te nakazywały mu przecież traktować kobiety, jako istoty podrzędne, a nie jak partnerki w inteligentnej rozmowie. Nawet w sypialni Avery nie stawiał ich na równych sobie prawach, uprzedmiotowiając, spychając do roli erotycznej zabawki, nie szczędząc gorzkich słów i brutalności, kiedy wdzierał się do wilgotnego wnętrza, sącząc jad i zatruwając oddechem ich godność. Nie zasługiwały na nic innego, ponad szczątkową rozkoszą i rozrywającym bólem. Odwrotnie od Miu, siedzącej przed nim zupełnie bezpiecznie. Nadal w uroczej dziewczęcej sukience, wciąż z obiema rączkami i wzrokiem spokojnie utkwionym w jego łagodnej twarzy. Czym zasłużyła na podobne względy okazywane jej przez Avery’ego na każdym kroku? Nie klęczała przed nim, nie upodlała się, nie dławiła własnymi niespełnionymi ambicjami, nie kuliła się z bólu po mocnym uderzeniu, nie łkała w kącie z bezsilności i nie drżała przed katem, wystawiona na widok publiczny i wyszydzana przez bezwzględny tłum, drwiący z aspiracji kobiety upadłej. Zamykającej oczy pod wpływem jego palców, lekko muskających jej policzek. Wyćwiczona do perfekcji reakcja dobrze wyszkolonej dziwki? Avery nabierał do jej umiejętności coraz większego, specyficznego szacunku – ciekawe, jak zareagowałaby na inne pieszczoty? Głośnymi, wyuzdanymi jękami? Cichym mruczeniem zadowolonej kici? Ciężkim milczeniem, świadoma kary za wyrwanie się z jej ust chociażby głośniejszego tchnienia?
Której jeszcze nie usankcjonował, zbyt pochłonięty poznawaniem kobiety, niż wytyczaniem granic. Na szczęście tworzyły się one praktycznie samoistnie, nie pozwalając na pęknięcie cokołu i zrównania się arystokraty z dzi(e)wką z ludu. Posiadającą wprawny język nie tylko w dziedzinie miłosnej ekwilibrystyki.
-Jest strasznym zazdrośnikiem – potwierdził z nikłą dozą pogardy w aksamitnym głosie; Lestrange nie był kimś, dla kogo mógłby tracić swą kurtuazję i zniżać się do poziomu prostackiego ordynusa, szczycącego się wyłącznie nazwiskiem. Samael nie zamierzał się kompromitować, ani hańbić dobrego imienia brytyjskiej szlachty. Nawet, jeśli przebywał tylko z prostytutką, która zapewne i tak zdążyła dokładnie poznać Caesara i licznych przedstawicieli arystokracji.
-Trafna uwaga. Zadowala mnie – stwierdził, skinąwszy krótko głową. W uznaniu dla jej słownych gier, w których wszakże i tak to on wiódł prym. Mógłby, oczywiście dostosować tempo dla stanowczo mniejszych od jego, inteligenckich predyspozycji kobiety (i tak nad podziw wysokich, jak na klasyfikację gorszej płci), aczkolwiek bawił się chociaż w ten sposób. Niewinną konwersacją, podczas której wcale nie próbował zmanipulować Miu, ani w jakikolwiek sposób skusić jej swoją osobą, aparycją czy bogactwem. Roztaczającym się przed nią pięknym wachlarzem eleganckich szat, drogiego zegarka i wesoło dzwoniącego złota, znikającego z ich stoliczka jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie od razu; Avery nie spodziewał się po niej wahania, ani napięcia, jakie zawisło w powietrzu, cięższe od piżmowych perfum statecznych matron. Oboje wpatrywali się w leżący między nimi mieszek jak zahipnotyzowani, lecz Samael potrafił oprzeć się urokowi złota. Był odporny na wszelkie próby przekupstwa, tanie malwersacje uważał za coś w równie złym guście, jak usadzenie kobiety na pierwszym miejscu przy stole. Miu jednak nie miała wyjścia i musiała przyjąć jego pomoc. Zupełnie bezinteresowną, jakby filantropijnie zajmował się finansowaniem prostytutek – może następnym razem zabierze ją na zakupy i sprawi odzienie, w jakim oglądałby ją chętniej, niż w wulgarnym, przykrótkim szlafroku, pachnącym słodkim do omdlenia zapachem miłości.
Avery widział jej męczarnie, widział, jak toczy beznadziejną walkę z własnym sumieniem. Heroiczna postawa archetypowego bohatera, dzielnie ruszającego w bój… o ideę? Mogła wygrać zdecydowanie więcej, niż miała do stracenia, oprócz ciężkiej zawartości sakiewki, zyskując sobie wpływowego protektora. Niewymagającego żadnych udziwnionych usług erotycznych, a nagradzającego hojnie za chwilę umysłowego wysiłku. Skinął głową, nie komentując w żaden sposób fałszywych uśmiechów i przygaszonego blasku w jej czarnych oczach. Licha drobnostka na małe wydatki prostytuującej się młodziutkiej kobiety, za którą nie oczekiwał wdzięczności, a…zainteresowania? Zostawił kilka monet na stole, podniósł się z miejsca, pomagając powstać również i Miu i prowadząc ją ku wyjściu z herbaciarni.
-Do zobaczenia – powiedział cicho, po raz pierwszy właściwie sięgając po jej bliskość i składając na ustach Miu krótki, choć czuły, pożegnalny pocałunek.

/z przykrością zt


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Herbaciarnia [odnośnik]22.10.15 23:51
|po festiwalu

Ostatnio sporo myślałam o Garretcie i o naszej ostatniej rozmowie podczas Festiwalu Lata. Kompletnie inaczej wyobrażałam sobie naszą relację i w kompletnie innym kierunku ona zmierzała, startując również z zaskakującego miejsca. Zbyt szybko pozwalałam sobie mu zaufać, zbyt szybko mówiłam rzeczy, które powinnam zostawić dla siebie. Jeśli tak dalej pójdzie, to już przy następnej okazji opowiem mu wszystkie piekielne kąski o jego narzeczonej.
Narzeczonej! – kolejna szalona rzecz, która jeszcze nigdy mi się, oczywiście, nie zdarzyła. Miałam narzeczonego i to takiego z prawdziwego zdarzenia, co aż prosiło się o śmiech publiczności. Do śmiechu jednak nikomu nie było, a zwłaszcza mi. Panienka Crouch niedługo miała się stać panią Weasley i jeden diabeł wiedział, co mnie po tym spotka. Spalą mnie żywcem, przebiją jakimś kołkiem czy czymś w tym typie, czy może jednak postanowią przeprowadzać na mnie badania?
Oparłam się lekko o mięciutki fotel, gdy już dotarłam na miejsce. Wychowanie nakazało mi być chwilkę przed wizytą, gdyż spóźnienie było czymś, za czym nie przepadałam i za czym nie przepadali zwłaszcza moi rodzice. Nie lubili marnować czasu na czekanie na innych, gdyż sami uważali siebie za... Nie wiem w sumie co.
Jako że Lyra miała przyjść dopiero za kilka dobrych minut, postanowiłam pozwolić sobie zamówić małą filiżankę herbaty. Zabrałam się za leniwe sączenie jej zawartości i za oglądanie wnętrza tego skromnego miejsca. Raczej nie powinno spodobać się komuś takiemu jak ja, rasowej szlachciance, ale podobało mi się. Miało taki miły, ciepły klimat. Przytulnie tu było. Jak w domu... Nie w moim domu, tylko takim z książek. Pachniało tu też tak... Pomarańczami i herbatą? I choć żaden z tych zapachów nie był moim ulubionym, to stał się bliski dla mego serduszka... A może nadchodził czas krwawienia i dlatego byłam taka... inna?
Diana Crouch
Diana Crouch
Zawód : szlachcicuje
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Caught in a landslide, no escape from reality.
Open your eyes, look up to the skies and see.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Herbaciarnia - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t711-diana-octavia-crouch#2419 http://morsmordre.forumpolish.com/t777-puszka#3024 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f109-ashford-hythe-road http://morsmordre.forumpolish.com/t983-panienka-crouch#5415
Re: Herbaciarnia [odnośnik]23.10.15 0:44
/po evencie

Zaskoczyła ją prośba Diany, żeby spotkać się w niewielkiej herbaciarni gdzieś w Londynie. Tak naprawdę bardzo słabo znała narzeczoną brata. Ich związek został zaaranżowany niedawno i właściwie nigdy nie miały okazji, żeby dłużej porozmawiać i lepiej się poznać. Lyra wiedziała o Dianie tylko tyle, że pochodziła z rodziny Crouchów i była zaledwie kilka lat od niej starsza.
Ale przecież chciała ją poznać, chciała się przekonać, kim jest dziewczyna, którą wybrano dla jej starszego brata. Garrett był dla niej niezwykle ważną osobą i często się o niego martwiła, zwłaszcza ostatnio. Miała wielką nadzieję, że Diana okaże się odpowiednią kobietą, z którą ten będzie szczęśliwy i że ich związek, mimo że zadecydowały o nim ich rodziny, okaże się pomyślny. Kiedy byli razem na Festiwalu Lata, miała dziwne wrażenie, że nie wszystko było pomiędzy nimi w porządku, ich gesty trąciły wymuszeniem i niezręcznością, którą pewnie oboje odczuwali. Jednak nie miała jeszcze okazji, by porozmawiać o tym z bratem, bo ostatnio był ciągle zajęty i nie mieli kiedy znaleźć czasu na długą, szczerą rozmowę. Nie był to temat, który można było poruszyć na szybko podczas skleconego naprędce obiadu, kiedy wykończony Garrett wracał z pracy.
Nie zamierzała jednak na starcie skreślać panny Crouch, chciała poznać jej spojrzenie na całą sytuację, dlatego z chęcią zgodziła się na spotkanie, zastanawiając się jednocześnie nad tym, jak potoczy się ich rozmowa i czy uda im się znaleźć wspólny język. Sporo panien ze szlachetnych rodów pogardzało Lyrą przez biedę. Co, jeśli Diana także gardziła Weasleyami i to właśnie było jedną z przyczyn zgrzytów w relacjach z Garrettem?
Wsunęła się do kawiarni. Dobrze, że wpadła na pomysł teleportowania się w pobliże, bo inaczej pewnie miałaby problem znaleźć to miejsce. Przyjemnie pachnące herbatą, wanilią i ziołami wnętrze, w którym dominowały różne odcienie pomarańczowego, od razu przypadło jej do gustu. Lyra nie przepadała za przepychem, nie była do niego przyzwyczajona, więc raczej unikała wystawnych miejsc. Z uśmiechem na bladej, piegowatej twarzy wciągnęła miłą woń, po czym rozejrzała się, dostrzegając Dianę przy jednym z niewielkich stolików.
Przywitała ją grzecznie, siadając na przeciwko niej i lekkim ruchem odrzucając na plecy rude kosmyki.
- Miło cię widzieć, Diano – rzekła ostrożnie. Przyjaźnie, ale z lekkim dystansem. – Co u ciebie słychać?
Także zamówiła sobie herbatę. Uwielbiała ten napój.
- Nie spodziewałam się... Że będziesz chciała się spotkać – zaczęła po chwili. Nie wiedziała, jaki Diana miała stosunek do niej. Chciała lepiej poznać siostrę swojego narzeczonego, czy może uważała ją za roztrzepaną małolatę? Cóż, okaże się. Tak czy inaczej, na tym etapie obie mogły mieć obawy odnośnie tego, co właściwie myśli o nich ta druga.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Herbaciarnia - Page 3 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Herbaciarnia [odnośnik]23.10.15 23:41
Coś innego zaprzątało mą głowę niż obawy związane z myślami kłębiącymi się pod rudowłosą czupryną siostry Garretta. Uważałam ją za małe zło, które nie może mi w niczym przeszkodzić oraz że ta niewinna istotka – bo za taką dotąd uważałam Lyrę – nie odkryje mojej tajemnicy i nie poleci zaraz poskarżyć się swojemu starszemu bratu. Jedynie Leonard wiedział I wiedział również, że nikt nie może się dowiedzieć. Nikt. Ma tajemnica była bezpieczna, póki sama nie wygadam jej Weasley’owi, a czego, oczywiście nie zamierzałam zrobić. Tylko co, jeśli jednak...? Czułam się zbyt swobodnie w jego towarzystwie. Uważał, że wcale nie muszę być tą szlachecką lalką i że mogę to zrzucić z ramion, jeśli tego chcę – przynajmniej tak to interpretowałam.
Witaj, Lyro. Masz cudowne włosy – przywitałam się i dodałam, gdyż dostrzegłam jej wcześniejszy ruch. Wyglądały na długie i mocne – nie to, co  moje. W dodatku płonęły niczym włosy Garretta. Pamiętałam jak przy naszym pierwszym spotkaniu pięknie prezentowały się w słoneczny dzień wśród zielonych listów wierzb... Cóż, w innym świecie może mogłabym się zakochać. W tym? Za nic nie zamierzałam sobie pozwolić na podobne stwierdzenie.
Napijesz się czegoś? – zapytałam, praktycznie od razu przywołując kelnerkę. Lyra na szczęście nie odmówiła, z chęcią zamawiając herbatę. Byłam chyba zbyt nachalna, ale na szczęście nie napotkałam żadnego oburzonego spojrzenia ze strony dziewczyny. Choć tak na marginesie, ciekawe, czy w Anglii żyły osoby, które nie lubiłyby tego napoju...?
To chyba nic nadzwyczajnego, prawda? – zapytałam, przywdziewając na wargi prawie prawdziwy uśmiech. Został przeze mnie nieco podkoloryzowany. – Wkrótce będę twoją bratową – zauważyłam, składając swoje dłonie na kolanach. Po przywitaniu się z Lyrą usiadłam z większą gracją.
Chciałam cię bardziej poznać. Nie byłaś na przyjęciu zaręczynowym... – Będzie miło czy będzie nieprzyjemnie? Pewnie kwestia tego, czy jej towarzystwo pozwoli mi zapomnieć o innych sprawach. Przy Garretcie mnie one niezwykle szpiliły, bo uciążliwie przypominały mi o tym, że happy end nie jest zarezerwowany dla panienki Crouch. – Przytulnie tu, nieprawdaż?
Diana Crouch
Diana Crouch
Zawód : szlachcicuje
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Caught in a landslide, no escape from reality.
Open your eyes, look up to the skies and see.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Herbaciarnia - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t711-diana-octavia-crouch#2419 http://morsmordre.forumpolish.com/t777-puszka#3024 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f109-ashford-hythe-road http://morsmordre.forumpolish.com/t983-panienka-crouch#5415
Re: Herbaciarnia [odnośnik]24.10.15 13:08
Lyra niczego się nie domyślała. Bo niby jak? Mogłaby snuć różne rozważania na temat Diany, ale nie wpadłaby na to, że skrywała ona tak mroczną tajemnicę. Jako osóbka wciąż naiwna i dobroduszna, nie zajmowała się snuciem teorii spiskowych. Ale, o ile przed Lyrą łatwo było takie rzeczy ukryć, z Garrettem sprawa wyglądała dużo trudniej. Był bardzo spostrzegawczy, no i przede wszystkim, bardziej doświadczony życiowo niż jego osiemnastoletnia siostra, która ledwie skończyła Hogwart. Bycie aurorem też robiło swoje.
- Dzięki – powiedziała, uśmiechając się lekko, gdy Diana pochwaliła jej włosy. Rzeczywiście, były długie, gęste i ogniście rude, i to nawet bez używania metamorfomagii. No dobra, może czasami manipulowała z ich długością i gęstością, z kolorem czasami też, kiedy była taka potrzeba lub po prostu miała ochotę pobawić się swoją zdolnością. Niemniej jednak, lubiła być rudzielcem, ten kolor był bardzo charakterystyczny dla jej rodu, podobnie jak blada skóra i piegi. Nie chciała, żeby zbyt częste pojawianie się w zmienionej postaci było poczytywane jako wstydzenie się tego, kim naprawdę była. Choć często żałowała, że jej rodzina była tak biedna, musiała znosić liczne docinki, brak poważania i nie mogła pozwolić sobie na zbyt wiele, jej bliscy byli dla niej bardzo ważni i nie zamieniłaby ich na żadną inną rodzinę.
- Chętnie napiję się herbaty – przytaknęła. Po chwili przed nią pojawiła się filiżanka wypełniona parującym napojem o bursztynowym kolorze. Upiła łyk. – Bardzo dobra.
Zamyśliła się na moment.
- Tak... No właśnie – powiedziała, lekko przygryzając wargę. W jej głowie wciąż kłębiło się mnóstwo pytań i wątpliwości co do tego, jak właściwie wyglądały ich relacje. – Wasz związek został zaaranżowany przez rodzinę, prawda? – Była tego pewna, bo w końcu właśnie tak robiło się w rodach czystej krwi i nawet bardziej umiarkowani w poglądach Weasleyowie nie stanowili w tej kwestii wyjątku, ale wolała dopytać o okoliczności, w jakich dowiedzieli się, że będą musieli być razem, uczynić w ten sposób wstęp do dalszych pytań cisnących jej się na usta. Od czegoś trzeba w końcu zacząć, prawda?
- Jest bardzo ładnie. Podoba mi się tutaj – potwierdziła, odwzajemniając uśmiech dziewczyny. Mówiła szczerze, naprawdę lubiła tego typu miejsca. Jej uśmiech zresztą też był szczery, nawet jeśli troszkę niepewny. – Też uważam... Że powinnyśmy się lepiej poznać. Skoro wkrótce staniemy się rodziną. Garrett nie musi wiedzieć o naszym spotkaniu.
Nie była pewna, czy Diana chciała, żeby Garrett wiedział o tej rozmowie. A Lyra wcale nie musiała mu o tym wspominać. Potarła dłonią nakrapiany policzek, szukając w głowie odpowiednich słów. Nieśmiałość w niczym nie pomagała; pewnie poczuje się pewniej dopiero, jak przyzwyczai się do obecności Diany i lepiej ją pozna.
- Myślę, że powinnyśmy przynajmniej spróbować się jakoś dogadać – zaproponowała po chwili. – Nie możemy utrudniać Garrettowi życia jakimiś sporami. I bez tego ma wystarczająco dużo problemów. Podejrzewam, że to wszystko jest dla was obojga trudne.
Znowu upiła łyk herbaty.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Herbaciarnia - Page 3 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Herbaciarnia [odnośnik]27.10.15 21:26
Upiłam łyczek własnej herbaty, zaintrygowana obserwując gesty dziewczyny i uważnie słuchając jej słów. Wydawała się być taka naturalna w tym, kompletnie różniąc się od moich szlacheckich przyjaciół. Czyżby wartość pieniędzy w banku Gringotta wpływała na poziom sztywności i zadzieralności nosa? Smutne, moim zdaniem. Lepiej byłoby się urodzić w takim przypadku Weasley’em albo jakimś nieczystym czarodziejem niż takim Crouch’em, choć z drugiej strony pieniądze... Jakbym teraz wyglądała, gdyby nie fundusze moich rodziców? Jak będę wyglądała, gdy ich zabraknie, gdy zostanę żoną Garretta? Żona – to brzmiało strasznie.
Lyra zaś okazywała się być kompletnie inną osobą niż na Festiwalu. Tam była niczym przerośnięte dziecko, teraz zaś widziałam pierwsze oznaki tego, że wcale nie była taka. Rozmyślała wcześniej o bracie i jego związku ze mną, martwiła się o niego i w sumie też troszczyła. Właściwie jak Leonard o mnie, gdy dowiedział się już, że jestem bestią. Cholera, Cassandra również wiedziała. Wiedziała więcej.
Tak, nasz związek został zaaranżowany przez rodzinę. Dokładniej, przez nasze matki – potwierdziłam, skinąwszy przy tym nieznacznie głową. Przestałam udawać sztywną lalę, bo wiedziałam, że Lyra będzie się tylko źle czuła z tego powodu i za nic nie zyskam u niej żadnych plusów. Chciałam, by mnie polubiła. Chciałam... Nie wiem w sumie, na co liczyłam ostatecznie.
Myślisz, że może być zły o to, że cię zaprosiłam? – zapytałam przejęta. Może nie powinnam była tego robić, w sensie ściągać tu dziewczynę? Może Garrett nie chciał jej tak naprawdę mieszać w swoje sprawy? A na Festyn ze sobą i ze mną zabrał ją z czystej uprzejmości albo nakazu matki? – W sumie i tak nie musi o tym wiedzieć... Tak między nami dziewczynami – stwierdziłam, mrugając okiem i uśmiechnięta na tyle, na ile pozwalała mi niepewność, która zagościła w moim sercu. Nie wiedziałam, czemu robię to wszystko. Chciałam, by w przyszłości, przed moją śmiercią, było lepiej?
Masz rację... Jest trudne. Garrett nie jest złym mężczyzną – zaczęłam, zastanawiając się, co powiedzieć, by nie uznała, że go nie chcę, bo mam coś do niego, tylko że... Skomplikowane? – Na tych kilku spotkaniach zauważyłam, że jest dobrym człowiekiem. Zasługuje na happy end, a nie na przymusowy związek ze mną. Nie mam pojęcia, kto wpadł na ten pomysł z aranżowaniem, ale to jest śmieszne, tak między nami, oczywiście, mówiąc. Gdyby sytuacja nie dotyczyła mojej osoby, to mogłabym się naprawdę śmiać z tego, że zaręczyliśmy się, nie licząc oczywiście dzieciństwa, przy drugim spotkaniu. Szaleństwo – inaczej nie można tego nazwać. Z drugiej strony się cieszę, że trafiło na Garretta, a nie na przykład jakiegoś narwanego Bulstrode – zauważyłam przyciszonym głosem, otwierając się przed dziewczyną.
Diana Crouch
Diana Crouch
Zawód : szlachcicuje
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Caught in a landslide, no escape from reality.
Open your eyes, look up to the skies and see.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Herbaciarnia - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t711-diana-octavia-crouch#2419 http://morsmordre.forumpolish.com/t777-puszka#3024 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f109-ashford-hythe-road http://morsmordre.forumpolish.com/t983-panienka-crouch#5415
Re: Herbaciarnia [odnośnik]28.10.15 17:55
Lyra nie była szczególnie szlachecka w swoim zachowaniu. Może dlatego, że w młodości nie miała prywatnych nauczycieli pracujących nad jej wychowaniem, więc dorastała w otoczeniu własnej rodziny, mimo skromnych warunków szczęśliwej i kochającej. Dopiero w Hogwarcie po raz pierwszy mogła odczuć, że jednak nie wszystko wyglądało tak, jak należy.
Owszem, była jeszcze dosyć dziecinną osobą w swojej naiwności, spontaniczności i optymizmie, co jednak nie znaczyło, że nie potrafiła zachować się rozsądniej i dojrzalej, gdy wymagała tego sytuacja.
Skinęła lekko głową, przyjmując do wiadomości słowa Diany potwierdzające to, co wcześniej myślała.
- Raczej nie byłby zły – powiedziała. Jednak prawdą było to, że Garrett w swej nadopiekuńczości często trzymał Lyrę z daleka od wielu spraw, szczególnie zawodowych. Czasami rzeczywiście wydawało jej się, że wciąż uważał ją za dziecko. Nie zauważał, że była już dorosła i mimo swojego lekkiego, radosnego spojrzenia na świat i tego, że nie była tak spostrzegawcza jak on, będący aurorem, potrafiła jednak zauważyć pewne rzeczy i nie umykało jej uwadze jego ciągłe zafrasowanie, nawet jeśli nie mówił jej o tym wprost. Ale czasami działało to także w drugą stronę – Lyra zatajała przed bratem własne problemy i złe samopoczucia. Nie z braku zaufania, a z niechęci do dokładania mu zmartwień. Tyle, że w jej przypadku nie zawsze udawało się wszystko ukryć.
Uśmiechnęła się, upijając kolejny łyk herbaty i zastanawiając się nad jej kolejnymi słowami. Sama była ciekawa, jak potoczy się ich rozmowa. Miała dziwne wrażenie, że Diana, oprócz chęci poznania siostry narzeczonego, chciałaby dowiedzieć się czegoś także o nim samym.
- Garrett jest naprawdę wspaniałą osobą. Wiem, że okoliczności są takie, jakie są, ale uważam, że masz ogromne szczęście, że trafiłaś na kogoś takiego jak on – powiedziała, całkowicie wierząc w swoje słowa; zawsze postrzegała brata w wyidealizowany sposób, przecież był dla niej wzorem odkąd tylko sięgała pamięcią. Może w pewien sposób próbowała uświadomić Dianie, że powinna dać mu szansę? – Jestem pewna, że dołoży swoich starań, żeby zapewnić swojej rodzinie jak najlepsze życie. On już tak ma, że lubi dbać o swoich bliskich. Przez tyle lat niejako zastępował mnie i Barry’emu ojca. Szkoda tylko, że nie mieliście okazji lepiej się poznać, zanim zaaranżowano wasz związek. Wtedy może byłoby prościej?
Nie wiedząc o tajemnicy Diany, zakładała, że jej wątpliwości są powiązane z faktem, że ona i Garrett byli sobie praktycznie obcy i nie była pewna, czy odnajdą się w małżeństwie, czy uda im się w ogóle dogadać, tym bardziej, że właściwie wywodzili się z różnych środowisk i co za tym szło, mogli mieć różne podejścia do życia i poglądy. A może panna Crouch liczyła na kogoś z bardziej poważanego rodu, a zamiast tego trafił jej się Weasley, w oczach wielu czystokrwistych ktoś niższej kategorii, kogo skreślali pochopnie ze względu na stan posiadania? Naprawdę trudno było jej stwierdzić, co może być przyczyną niezręczności w relacjach między Garrettem i Dianą. Może wszystko po trochu miało tutaj swoją rolę?
Co prawda prawie w ogóle jeszcze nie rozmawiali o jego narzeczeństwie, to jednak była pewna, że Garrett nie chciałby, żeby jego narzeczona czuła się skrzywdzona ich związkiem.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Herbaciarnia - Page 3 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Herbaciarnia [odnośnik]06.11.15 18:09
Nie chciałam Lyrze przysparzać kłopotów. Między innymi z tego powodu miałam ogromną nadzieję, że faktycznie nie byłby zły na mnie przez to spotkanie. Najlepiej jednak, jeśli się w ogóle nie dowie... Co, jeśli pomyśli i oskarży mnie o myszkowanie, o szpiegowanie jego życia, o dociekliwe wywiady na temat jego życia... Właściwie pragnęłam się czegokolwiek o nim dowiedzieć, ale nie chciałam, by o tym wiedział... Chyba. Tak przynajmniej myślałam. Nie chciałam zobaczyć w jego oczach nagany czy zawodu – to na pewno.
Wiem. Widzę to już po tych kilku spotkaniach – zapewniłam Lyrę, uśmiechając się nieznacznie. – Żałuję jednak, że on nie może o mnie powiedzieć tego samego o mnie. Prawie przy każdym spotkaniu robię coś, co niszczy pozytywną aurę – przyznałam zakłopotana. Pozwoliłam sobie nawet zagryźć wargę.
Nie liczyłam na to, że dziewczyna rzuci mi jakiś zestaw porad, które ułatwiłby mi życie. Może nawet takich nie posiadała... Była młoda i nie wrobiono jej w małżeństwo! A ja? Ja sama miesiąc temu byłam taką dziewczyną, która wątpiła w swoją przyszłość, a co dopiero w swoją przyszłość u boku kogokolwiek. Nie uważałam się za kogoś, kto mógłby sobie z tym poradzić. Od zawsze to inni załatwiali za mnie sprawy. Prawie wszystkie sprawy. Niechcący policzyłam również te nokturnowe, które głównie sama musiałam kontrolować, ale i tam miałam nad sobą pewnego rodzaju anioła stróża.
Wspominałaś, że Garrett niejako zastępował wam ojca... Co się z nim stało? ...o ile wolno mi zapytać – zapytałam niepewnie. Nie miałam pojęcia, jak się zachowywać przy Lyrze. Zazwyczaj starałam się trzymać obraz udawanej szlacheckiej Diany, którą tak naprawdę nie byłam. Pytanie, kim właśnie byłam. I co tu tak naprawdę robiłam. Taka Lyra... Co ona tu robiła? Czego oczekiwała? Jak mogła tak swobodnie się zachowywać? Nie krępowało jej to? Ja się gubiłam i najwyraźniej denerwowałam, skubiąc palcami swoją szatę.
Diana Crouch
Diana Crouch
Zawód : szlachcicuje
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Caught in a landslide, no escape from reality.
Open your eyes, look up to the skies and see.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Herbaciarnia - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t711-diana-octavia-crouch#2419 http://morsmordre.forumpolish.com/t777-puszka#3024 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f109-ashford-hythe-road http://morsmordre.forumpolish.com/t983-panienka-crouch#5415
Re: Herbaciarnia [odnośnik]06.11.15 20:08
Lyra sama wolała, żeby to pozostało pomiędzy nią i Dianą. Nie dążyła przecież do popsucia ich stosunków, zależało jej na szczęściu Garretta. Będzie to po prostu kolejna sprawa, w której nie będzie do końca szczera z bratem. Jak wtedy, gdy ukrywała przed nim swoje nawroty, czy tamtego dnia pod koniec lipca, gdy stała się obiektem zainteresowania pewnego opryskliwego aurora i została niesłusznie posądzona o czarnomagiczne praktyki, których w rzeczywistości dokonała osoba podszywająca się pod nią. Tamten dzień był naprawdę pokręcony i Lyra do tej pory czuła nieprzyjemny dreszcz na myśl o zimnych podziemiach, obskurnej kamienicy na Nokturnie, czy wpatrzonych w nią bezwzględnych kobiecych oczach. Minęły prawie dwa tygodnie, jednak wspomnienia nawiedzały ją w snach... Dołączając do wcześniejszych niezrozumiałych koszmarów, w których uciekała w ciemności przed dotykiem zimnych dłoni. Tych wcześniejszych jednak nadal nijak nie rozumiała. Tak czy inaczej, nie powiedziała o tym bratu. Sam się dowiedział, tym samym po raz kolejny udowadniając Lyrze, że kłamstwo ma krótkie nogi.
- Może po prostu potrzebuje czasu, żeby lepiej cię poznać? – rzuciła lekko w odpowiedzi na jej słowa. – Jesteście zaręczeni od niedawna.
Zamyśliła się. Jak miała jej pomóc? Przecież sama nie miała doświadczenia w tych kwestiach. Zaręczyny wisiały nad nią, ale wciąż były jedną wielką niewiadomą, wciąż jeszcze mogła cieszyć się wolnością i swobodą.
Nie wiedziała też, co sam Garrett myślał o Dianie, nie miała jeszcze sposobności go o to zapytać. Jednak nigdy nie odniosła wrażenia, by myślał o narzeczonej nieprzychylnie. Obiecała sobie jednak, że z nim też koniecznie musi o tym porozmawiać. Przecież to był tak ważny nowy rozdział w jego życiu!
- Nasz ojciec zaginął, kiedy byłam małą dziewczynką – wyznała, myśląc przelotnie o ojcu, który był wielkim sympatykiem mugoli. Zamiast dążyć do zapewnienia lepszego bytu własnej rodzinie, poświęcał swój czas na pomaganie potrzebującym, i pewnego dnia w okresie trwania mugolskiej wojny zniknął. Nie była pewna, czy Garrett opowiadał Dianie tę historię, i jak panna Crouch postrzegałaby ojca swojego narzeczonego, gdyby wiedziała o jego przeszłości niezbyt przystojącej przedstawicielowi szlachetnego rodu, dlatego w swoim wyjaśnieniu ograniczała się do lakonicznych szczegółów. – Nasza matka musiała sama zająć się naszą trójką, a Garrett, jako najstarszy, zawsze bardzo się o nas troszczył. Między nami jest dziesięć lat różnicy, więc, będąc pozbawiona ojca, zawsze byłam bardzo zapatrzona w niego. Kiedyś nawet marzyłam o tym, żeby zostać aurorem, tak jak on. Uważałam Garretta za prawdziwy wzór do naśladowania, i dopiero wypadek sprzed roku pokazał mi, że powinnam jednak obrać własną ścieżkę.
To oczywiście nie znaczyło, że straciła wcześniejszy podziw do brata. Po prostu podchodziła do ich relacji dojrzalej, nie będąc już małą dziewczynką, ani nastolatką z niepełnej rodziny. Powoli wkraczała w świat dorosłych. I przyjmowała do wiadomości własne ograniczenia.
Rozluźniła się nieznacznie. Kiedy ten najbardziej krępujący początek rozmowy minął, kiedy już doszła do wniosku, że Diana wcale nie wydaje się tak zimną, drętwą osobą, rozmawianie z nią przychodziło jej łatwiej. Może ona i Garrett mieli szanse, żeby się jakoś dogadać?




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Herbaciarnia - Page 3 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Herbaciarnia [odnośnik]28.11.15 20:06
Pokiwałam głową, nie drążąc tematu śmierci ich ojca. Najwyraźniej Lyra nie chciała mówić nic więcej w tym temacie, poza tym, że zginął, więc po prostu się wycofałam i podjęłam inny, bardziej delikatny temat. Nie chciałam przecież sprawić, by dziewczyna mi się tutaj rozpłakała albo mnie znielubiła, prawda? Posiadanie nalepki aż nazbyt ciekawskiego również nie należało do mych marzeń. Pragnęłam utrzymać jako taki takt, ale też zbliżyć się nieco do tej promiennej osóbki.
Nie wymuszało to na mnie żadnych poświęceń czy coś. Musiałam się jedynie przyzwyczaić do swobody, którą dawała mi rozmowa z Lyrą. W przeciwieństwie do innych moich szlacheckich znajomych, ona zachowywała się naturalnie, nie robiła z siebie nie wiadomo jak wielkiego boga, ani też nie zadzierała nosa. Po prostu była, mówiła, opowiadała, pytała, śmiała się w sytuacjach, które ją bawiły, a nie w tych, w których należało nieznacznie zachichotać. I potem najlepiej zamilknąć i lśnić.
Przypomniały mi się tym samym czasy nauki we Francji i tamtejsi ludzie, te wszystkie wymagania i zakazy, sztuczność i moja znajoma Claire, z którą potrafiłyśmy znacznie odbiegać od normy. Pragnęłam czuć tamtą dawną wolność, jak w trakcie naszych wspólnych wypadów, jak podczas wizyt w Nokturnie, na Festiwalu, gdy biegałam po całej łące, czując wokół świeże powietrze. Może najwyraźniej nastał czas na zmiany?
Spojrzałam na okno, zauważając, że czas mknął bezdusznie na przód, gdy my kosztowaliśmy kolejne smaki czekoladek i herbatników, a wraz z nimi również kolejne niewielkie filiżanki herbat. Niesamowite miejsce, marginesem mówiąc. Musiałam wpadać tu częściej. Czułam się tu lepiej niż we własnym domu – zauważyłam, uśmiechając się do Lyry.
Kochana, chyba nadeszła ta godzina – odparłam niechętnie, odstawiając pustą filiżankę. Wezwałam obsługę i zapłaciłam za nasze zamówienia, nim Lyra zdążyłaby w jakikolwiek sposób zaprzeczyć. Zamierzałam, jak coś, argumentować się faktem, że ja ją tu zaprosiłam i ściągnęłam. Cóż, a na sam samiutki koniec, zamierzałam ją pożegnać. Żałowałam, że piękne chwile tak szybko mijają.
Diana Crouch
Diana Crouch
Zawód : szlachcicuje
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Caught in a landslide, no escape from reality.
Open your eyes, look up to the skies and see.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Herbaciarnia - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t711-diana-octavia-crouch#2419 http://morsmordre.forumpolish.com/t777-puszka#3024 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f109-ashford-hythe-road http://morsmordre.forumpolish.com/t983-panienka-crouch#5415
Re: Herbaciarnia [odnośnik]28.11.15 23:48
Ojciec rodzeństwa nie zginął, jednak przez długie lata był nieobecny w ich życiu i Lyra często obawiała się takiego scenariusza. Niemniej jednak, mężczyzna powrócił dopiero niedawno, w momencie, gdy rodzina niemal straciła już nadzieję na jego odnalezienie, ale jak się okazało, utracił pamięć. Tak więc, to wszystko było dosyć zagmatwane i nastolatce nie pozostało nic innego, jak czekać na jakieś nowe wieści z domu.
Panna Weasley także poczuła się swobodniej, odkrywając, że Diana potrafi się wyluzować i zachowywać naturalniej, niż wówczas, gdy widywała ją poprzednimi razami, zazwyczaj spiętą i nieco wycofaną. Obie mogły porozmawiać normalnie, bez zbędnej sztywności. Siedziały w niepozornej herbaciarni, same wśród niezwracających na nie uwagi nieznajomych. I Lyra musiała przyznać, że zaczyna ją coraz bardziej lubić. Starała się także nie porównywać jej do poprzedniej narzeczonej Garretta, z którą ten rozstał się parę lat temu, bo byłoby to zwyczajnie nie w porządku wobec żadnej z nich.
Rozmawiały jeszcze przez jakiś czas, sącząc herbatę i racząc się smakowitymi ciastami. Ale w końcu nadszedł moment, kiedy należało się pożegnać.
- Nawet nie zauważyłam, kiedy ten czas minął – rzekła Lyra, kończąc swoje ciasto i powoli wstając. – Dziękuję za spotkanie i rozmowę, Diano. Myślę, że niedługo znowu się zobaczymy.
W końcu na pewno będzie jeszcze dużo sposobności do spotkania narzeczonej brata. Lyra otrzepała sukienkę z drobnych okruszków i chwyciła swoją torebkę. Posłała Dianie uśmiech, po czym pożegnały się i opuściły herbaciarnię.

zt.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Herbaciarnia - Page 3 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Herbaciarnia [odnośnik]06.12.15 19:52
Jestem trochę zmieszany. Mam wrażenie, że nie do końca panuję nad wszystkim, a idealny rytm świata wyznaczany przez prosty plan eksperymentowania i obowiązków, zupełnie przestaje dla mnie istnieć. Coś wypada mi z rąk i rozbija się, niekontrolowane, spychając mnie wyłącznie do podrzędnej roli. Mogę co najwyżej obserwować; na tym cały mój udział się kończy. Nie wiem, czy powinienem być zły czy nie i ta myśl początkowo drąży wewnątrz mojej głowy korytarz. Nie jest w stanie znaleźć odpowiedzi, rozbija się ciągle, hałaśliwa i niemal nienaturalna. Generalnie bardzo prosty ze mnie człowiek; nie, nie jestem ani trochę skomplikowany - i chyba nikomu by to nie przyszło do głowy, mogę spokojnie poświadczyć. Mam swój drobny kącik zainteresowań, którym się oddaję i które nadają mojemu życiu stabilną, pozbawioną większych udziwnień strukturę. Cenię sobie spokój, nie tracę chwili na szereg bezsensownych, egzystencjalnych pytań, sprowadzam się przede wszystkim do wyznaczonych celów. Alchemia. Eliksiry. Wierz mi na słowo, nie potrzebuję żadnych dodatków. Jest mi dobrze samemu, jest mi dobrze z moim życiem, z możliwością rozwijania się i obserwowania postępów. Ale tym razem mój plan dnia ma inny punkt do wypełnienia, co siłą rzeczy sprowadza na mnie szereg różnych, trudnych do określenia emocji. A ja naprawdę nie lubię, gdy sam nie wiem, jak się czuję. Nie poświęcam się jednak temu specjalnie długo, stwierdzając, że nie dojdę teraz w swoim wewnętrznym świecie do porozumienia. Nie dam rady.
Idąc ulicą, trzymam ręce w kieszeni. Nie wychylam się i nie wyglądam, powoli odtwarzając w pamięci całą drogę. Z jednej strony nie mam ochoty (ani nie widzę sensu) mojej obecności tutaj, z drugiej zaś rodzi się we mnie radość, która napełnia moje wnętrze falą krzepiącego ciepła. Nie jestem pewny. Waham się, czy powinienem ją winić czy się złościć, że dalsza część moich badań będzie musiała na koszt dzisiejszego wyjścia, odrobinę sobie poczekać. Ale nie jestem przecież ignorantem, o zgrozo, ignorant to ostatnie z określeń, którym chciałbym być uraczony. Marszczę odruchowo brwi, patrząc na przewijające się pod naporem kroków zabudowania, które odsłaniają przede mną coraz to nowe oblicza. Jedna myśl próbuje wychylić się z zakamarków, mówiąc, że powinienem przełożyć spotkanie, albo najlepiej nie godzić się, wybierając możliwie najbardziej oddalony termin. Karcę ją jednak automatycznie - przecież Maire jest jedną z najbliższych mi osób i już wystarczającą ilość czasu nie mieliśmy okazji się widzieć - ta pokusa jest przecież zwyczajnym bluźnierstwem. Ciekawi mnie, jak się układa jej w życiu, życząc w końcu wszystkiego dobrego. Ale życzyć, a dowiedzieć się, to całkiem inna sprawa, a z ich dwóch o wiele bardziej wolałem tą drugą. Nie jestem bezdusznym arystokratą, zdarza mi się o kogoś martwić. I wcale nie uważam tego za wadę.
Moja dłoń oparła się na klamce bez większego wahania, jakbym wykonywał normalną, niemal rutynową czynność. Jakbym bywał tu niemal codziennie - choć, jak nietrudno się domyślić, było to sprzeczne z normalnym stanem rzeczy. Drzwi zaskrzypiały cicho, a może tak mi się wydawało. Nie wiem. Wiem jednak, że wraz z ich otwarciem, od razu burza zapachów uderzyła w moje nozdrza, słodkich, owocowych i aromatycznych. Cała mieszanka zdawała się osiadać na moim ciele, więżąc mnie niejako w mglistym uścisku. Powstrzymałem się od odruchowego skrzywienia, to w końcu nie na miejscu. Generalnie lokal nie był w moim klimacie, ale nie zaproponowałbym przecież dla mnie klimatycznej, lecz generalnie obskurnej Białej Wywerny. I generalnie nie piłem również herbaty, bo o wiele łatwiej było nalać sobie wody, a to na jedno wychodziło - podczas pracy nie zwracałem uwagi na takie błahostki. Mówiłem, że nieskomplikowany ze mnie człowiek? Pytanie retoryczne. Usiadłem na jednym z miejsc, starając się wybrać to bardziej ustronne i kameralne. Komfort nade wszystko, bo wścibskie spojrzenia niezwykle szybko stają się męczące. Niedługo potem mogłem cieszyć się przedmiotowym towarzystwem filiżanki herbaty, na której tafli falowało moje własne, lecz znacznie rozmazane oblicze. Napój delikatnie parował - półprzezroczyste, białawe smugi, wznosiły się powoli ku górze w nieregularnych kształtach. Przez chwilę ani drgnąłem. Czekałem, mając przed sobą jeszcze kilka minut. Nieskomplikowany, ale jednak punktualny ze mnie człowiek, bo w końcu nie miałem w zwyczaju się spóźniać, jeśli (oczywiście) mi zależało.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Herbaciarnia [odnośnik]06.12.15 21:09
9 września

Radością napawa mnie oczekiwanie na spotkanie z moim drogim kuzynem. Oliver jest niemal w moim wieku, chodziliśmy razem do szkoły i czuję z nim przez to większą więź niż z Anthonym. Anthony jest wspaniałym gawędziarzem i uwielbiam słuchać jego opowieści z wypraw, ale to Oliver jest moim przyjacielem. Zna mój sekret, więc mogę tak go nazwać. Nie wiem, czy on to odwzajemnia, czy może jednak, skryty w swoich własnych myślach, pomiędzy fiolkami, traktuje mnie bardziej jak intruza, kiedy wdzieram się w jego hermetyczny świat, ale mam cichą nadzieję, że tak nie jest. Nigdy go jednak o to nie spytałam, chyba wstydzę się prosić o jego sympatię.
Alfred dziś jest zajęty, więc nie czuję wyrzutów sumienia, wyczekując do końca zmiany, by spotkać się z kuzynem. Zresztą, nie wiem sama, czy zrezygnowałabym z umówionego spotkania w imię pierwszeństwa nadanego Parkinsonowi przez szmaragd błyszczący na moim palcu. Niektórzy już wiedzą, inni dopiero się dowiedzą, że niedługo zmienię nazwisko. Część chyba domyśla się, czemu służyło nagłe przesłuchanie, ale nikt nie śmie podważać reputacji Wiedźmej Straży i ostatecznie nie pada pytanie, czy to właśnie wtedy podarował mi pierścionek. Na szczęście nie muszę martwić się, kto powinien zająć moje dzisiejsze popołudnie. Praca Alfreda chroni mnie przed wyrzutami sumienia.
Kończę pracę, odkładając sprawozdania na odpowiedni regał i z kontrolowaną niecierpliwością spieszę do herbaciarni. Mam wrażenie, że jest chłodniej niż wczoraj. A może tylko mi się wydaje?
Dość szybko docieram do punktu docelowego i nieco nerwowo otwieram drzwi, bo w pobliżu wejścia nie znajduję wzrokiem żadnego gentelmana, który zrobiłby to za mnie. Od razu uderza we mnie niemal namacalny, słodki zapach, który dodaje powietrzu gęstości. Owocowe aromaty niemal przyprawiają o mdłości, ale nieco gorzka nuta czarnej herbaty ratuje mnie przed cofnięciem się z powrotem na ulicę. Zapachy osiadają na mojej szarej sukience, kiedy brnę przez gęstą słodkość, poszukując wzrokiem kuzyna. Zabawne, że dostrzegam go dość szybko. Wydaje się zupełnie nie pasować do tutejszych foteli, stoliczków, ozdób. Nie wypada czuć rozczulenia arystokratą, ale ostatnio zupełnie nie przejmuję się konwenansami. Zresztą, przynajmniej mój umysł gwarantuje mi wolność od sztywnych zasad... dopóki nie spotkam legilimenty. Ale wiem dobrze, że penetrowanie umysłu nie jest łatwą sztuką, więc nie martwię się na zapas. Mogę czuć przypływ czułości na widok mojego drogiego kuzyna, który kompletnie nie pasuje do słodkich herbat i miękkich kanap.
- Lordzie Burke. - witam go żartobliwie, odwracając przynajmniej na moment uwagę Olivera od filiżanki herbaty. Przez moment waham się, czy dobrze oceniłam jego brak wpasowania w wystrój, ale szybko rozwiewam swoje wątpliwości, przypominając sobie o wychowaniu każdego arystokraty, który odnajdzie się w najdziwniejszych warunkach. Kuzyn staje się mi bliższy, gdy dostrzegam jego mały problem z aklimatyzacją. A może po prostu to sobie wymyśliłam? Właściwie jest mi wszystko jedno, więc uśmiecham się do niego uroczo, całkiem szczerze, bo lubię te nasze spotkania. Wbrew podejrzeniom nie chodzi mi tylko o przyrządzane przez niego eliksiry. Są one jedynie wspaniałym dodatkiem do naszej znajomości, na której bardzo mi zależy przez wzgląd na szkolne czasy, a także rodzinne spotkania. I moją matkę, którą tak wcześnie straciłam, a której krew nas łączy.
Siadając zastanawiam się już nad swoim zamówieniem. Zaręczynowy pierścionek przypomina mi o herbacie ze śliwkami i goździkami, wywołując przy okazji lekkie rumieńce, które, gdybym chciała, mogę wyjaśnić pośpiechem który towarzyszył mi przed spotkaniem z kuzynem.
Maire Parkinson
Maire Parkinson
Zawód : Służby Administracyjne Wizengamotu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
And I know that I can survive
I'll walk through fire to save my life
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nie ma róży bez ognia
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1777-maire-bulstrode http://morsmordre.forumpolish.com/t1850-panna-gruszka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f103-gloucestershire-cotswolds-hills-12 http://morsmordre.forumpolish.com/t1852-maire-bulstrode

Strona 3 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Herbaciarnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach