Wydarzenia


Ekipa forum
Kaya Longbottom
AutorWiadomość
Kaya Longbottom [odnośnik]29.06.21 21:31

Kaya Ereca Longbottom

Data urodzenia: 14 lutego 1930
Nazwisko matki: Greengrass
Miejsce zamieszkania: Anglia
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: pracuje na zlecenia; łowca nieumarłych
Wzrost: 168
Waga: 50
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: gdy się zdenerwuje, zaczyna mówić z południowym akcentem. Słabo widoczne blizny na prawej łydce, podłużna blizna na prawym nadgarstku. Często unosi się za nią zapach czosnku.



🦇
Czymże jest umieranie, jeśli masz żyć do końca świata.

Każdy zamek potrzebuje zarządcy, jeśli arystokratyczna machina ma odpowiednio działać. Dla Camelotu był nim sir Kay – obdarzony magicznymi zdolnościami rycerz, poległy w walce u boku swojego mlecznego brata, króla Artura. Szeneszal dobrze zarządzający rodzinnym majątkiem wydawał się rodzinie Longbottom odpowiednią wróżbą dla ich pierworodnego syna. Bo to przecież musiał być syn: wskazywał na to układ gwiazd oraz wróżby wynajętej jasnowidzki.
Wszelkie plany i nadzieje spełzły jednak na niczym, gdy 14 lutego 1930 roku, w posiadłości w Northumnerland rozległ się płacz dziecka. Kay okazał się Kay’ą, a rodzice jasnowłosej i błękotnookiej dziewczynki mogli jedynie dziękować Merlinowi za to, że nie obrali na jej patrona bardziej wojowniczego rycerza.
Na całe szczęście rodzina Longbottomów nie miała zamiaru traktować córki gorzej, niż syna i Kaya, jak to dzieci mają w zwyczaju, szybko podbiła serca wszystkich wokół. Żyjąc w środowisku sobie przychylnym, dorastała pływając w pobliskich jeziorach, ganiając żaby i próbując odkryć każdą okoliczną jaskinię. Żywiołową i odważną dziewczynkę niełatwo było zmusić do skupienia się i choć rodzina próbowała wpoić jej rodzinną historię, nie była nią szczególnie zainteresowana. Mimo tego była raczej dobrodusznym dzieckiem, lojalnym względem swoich bliskich.
Z wielką radością odwiedzała jednak rodzinę od strony matki, nie raz odwiedzając Peak Disctict, gdzie zachwycała się trójogonami edalskimi. Marzenie o locie na czarnym smoku zakwitło w dziewczynce, która domagała się tylko kolejnych i kolejnych opowieści o tych szlachetnych stworzeniach. Dziecięca fascynacja minęła jej w czasach szkolnych, jednak sama wiedza i chęć poznawania tych stworzeń w dalszym ciągu gdzieś w niej pozostała.
W Hogwarcie tiara przydziału nie miała innego wyjścia. Młoda lady Longbottom od razu trafiła do Gryfindoru i zasiadła pod lwimi proporcami. Spodziewała się tego od dawna: starsi krewni mówili jej przecież, że pisane są jej tylko rodowe złoto i czerwień. Dlatego bez wahania usiadła przy stole swojego nowego domu, nieco zdenerwowana, ale z otwartą głową i sercem pełnym pozytywnych emocji.
Szkolne czasy były jednak zderzeniem ze szkolną rzeczywistością. Okazało się, że nie każdy z uczniów może sobie pozwolić na najlepsze przybory i najpiękniejsze szaty, a bogactwo jej rodziny nie może im w tym pomóc. Nauczyciele nie ufali jej tak, jak bliscy i wymuszali skupianie się na nie zawsze ciekawych lekcjach. Kaya była prawdziwą wiercipiętą, która nie potrafiła usiedzieć ani chwili w ławce. Nie ulegało jednak wątpliwości, że jest całkiem zdolną czarownicą: gdy już coś ją zainteresowało, potrafiła naprawdę ciężko pracować, aby osiągnąć wyznaczony sobie cel. Problem polegał na tym, że fascynowały ją wybiórcze tematy z przeróżnych zajęć, w związku z czym nigdy nie mogła poszczycić się wyjątkowo dobrymi ocenami.
Nie miała większych problemów z zawieraniem przyjaźni, otwarta na otaczających ją ludzi. Co bystrzejsi nauczyciele mogli zauważyć jednak, że nie do końca czuła się swobodnie w swojej własnej grupie. Z zazdrością spoglądała na grupki starszych i psotliwych chłopców, którzy jednak nie chcieli mieć w swoich szeregach dziewczyny. I to na dodatek młodszej!
Sprawy nie ułatwił fakt, że była… absolutnie okropna w Quidditcha. Ze wszystkich sił pragnęła dołączyć do drużyny i niemal każde lato spędzała, próbując nauczyć się latać, jednak mimo wrodzonej zwinności za nic nie potrafiła wczuć się w rozgrywkę. Znała wszystkie zasady, każdy skład z czołowych drużyn miała w małym palcu i była gotowa stawiać się na treningi zawsze i o każdej porze, ale nigdy nie udało jej się dostać do szkolnego składu. Niestety, latanie na miotle okazało się czymś, co jest w stanie opanować tylko w zupełnie podstawowej formie.


🦇
Niech zmysły przejmą władzę nad duszą.

Relacje dorastającej nastolatki z rodziną wydawały się doskonałe aż do tego jednego, konkretnego momentu. To było lato 1915 roku. Kolacja tylko z najbliższymi, przy rozłożonym pod starym dębem stole wydawała się taka, jak każda inna tego lata. Jednak tematy poruszane były jakieś takie... inne, niż zwykle. Matka, zwykle milcząca w tych względach, zaczęła mówić o młodzieńcach ciut starszych od niej, którzy właśnie skończyli Hogwart, z nienaturalną wręcz fascynacją. Gdy ojciec dodał coś o oczekiwanym weselu, Kaya zmarszczyła brwi. Wiedziała, że to prawdpopodobnie rodzice wybiorą jej małżonka, jednak nigdy się nad tym nie zastanawiała, a w tamtej chwili wydało jej się to zupełnie niewłaściwe. Nasłuchała się już o szlachciankach, które wychodzą zamąż po szkole i są w związkach nieszczęśliwe, a ona nie miała zamiaru pisać się na coś takiego.
Gdy ojciec zwrócił jej uwagę na grymas, Kaya oznajmiła jedynie, że planuje zostać aurorem (chociaż wówczas obrona przed czarną magią wcale nie była jeszcze jej domeną), właściwie to miłość i chłopcy są bez sensu, a ona sama sobie poradzi i nikt nie musi za nią nic planować. Jest przecież dorosła! Cały monolog podsumowała elegancko założonymi na piersi rękami.
Tego samego dnia, po kłótni wymianie niezbyt szczęśliwych zdań pomiędzy nią a rodzicami, Kaya postanowiła, że jej stopa więcej w domu rodzinnym nie postanie. Na świąteczną przerwę nie wróciła do domu, mimo gorących próśb matki, zaś lato spędziła u przyjaciółki. Rodzina Longbottomów oczywiście bez problemu zorientowała się, gdzie przebywa ich pociecha, jednak gdy trzeci skrzat domowy wrócił do nich z poparzonymi rękami, za to bez towarzystwa zbuntowanej nastolatki postanowili dać Kai trochę swobody. Byli przekonani, że z czasem sytuacja się uspokoi i dziewczyna wróci do domu z podkulonym ogonem. A przecież dobrze znali przyjaciół córki, byli więc przekonani, że nic złego jej się nie stanie.
Nie mogli bardziej się mylić. Emocje nastolatki, która z dnia na dzień coraz bardziej wierzyła, że w domu czekają ją już tylko przygotowania do ślubu, eskalowały do tego stopnia, że i kolejne wakacje spędziła poza domem, nie odzywając się do nikogo z rodziny, wszystkich jej członków traktując jako wrogów, którzy chcą ją ściągnąć na drogę małżeństwa. A przecież było jasne, że zostanie AUROREM i że będzie najlepszą w swoim fachu. Małżeństwo tylko wszystko zniszczy! W ostatnich dwóch latach szkoły zaczęła się więc mocno skupiać na nauce obrony przed czarną magią, zdeterminowana by jak najlepiej napisać końcowe egzaminy. Część nauczycieli, która zdawała sobie z sytuacji rodzinnej młodej arystokratki jednocześnie podziwiała jej zawziętość. Nie dało się ukryć, że w tej dziedzinie z przeciętnej uczennicy, Kaya zmieniła się w kogoś, kto bez problemu mógłby zwyciężać w szkolnym klubie pojedynków, gdyby tylko chciał. Z tym, że jasnowłosa nie chciała.
W tym czasie również zaczęła zaczytywać się w powieściach detektywistycznych (unikając wszystkich tych, w których pojawiał się romans!) oraz we wszystkich wyznaniach osób strzegących prawo, marząc jedynie o tym, by stać się w przyszłości Longbottomem z krwi i kości, który strzeże sprawiedliwości i nie dopuszcza do krzywdy innych.
Kilka tygodni przed zakończeniem szkoły Kaya dostała list od matki. Kolejny, z błaganiem o powrót do rodzinnego domu. A jeśli nie to chociaż o spotkanie, o wymianę kilku zdań. Żaden rodzic nie chce przecież stracić swojego własnego dziecka i to na dodatek z powodu tak głupiek kłótni, a wszyscy zdawali sobie, że lady Longbottom będzie potrzebowała przynajmniej odrobiny wsparcia bliskich, by przetrwać po szkole.
Na całe szczęście Kaya także zdawała sobie sprawę z tego, że powoli przestaje być dzieckiem i ruszenie w świat bez wsparcia może nie być proste. Przecież nie umiała nawet gotować! Jeśli rodzice nie pomogą jej w kursie aurorskim, jeśli nie będzie miała gdzie mieszkać, jeśli nie będzie w stanie się wyżywić… wtedy wszystkie plany na przyszłość spełzną na niczym. Dlatego postanowiła zacisnąć zęby i pojawić się w dworze. Chociaż na kilka dni. Tydzień, albo dwa.
Jakimś cudem tydzień zmienił się w miesiąc, w trakcie którego lady Longbottom próbowała zbadać, na czym stoi. Rozmowa z bliskimi nie kleiła się, ale nikt nie był wobec niej wrogi. Przeciwnie, wszyscy zdawali się cieszyć z jej powrotu i nikt nie wspominał o ślubie. Zapowiedziała jednak, że chce zamieszkać w Londynie, aby lepiej poznać miasto i brać regularnie udział w kursie. Nie musiała się prosić: matka, chcąc zażegnać wszelkie konflikty, wręczyła jej skrzynię pełną galeonów, która miała wystarczyć na wydatki kilku pierwszych miesięcy. I obiecała, że to tylko na początek. Jeśli będzie potrzeba, da córce więcej. Przekonywała Kayę, że rodzina we wszystkim jej pomoże.
Problem ponownie pojawił się, gdy okazało się, że ojciec Kai o niczym nie wiedział. Pewnego dnia pojawił się w jej komnacie i widząc, jak czarownica przelicza galeony, planując wynająć lokum na Pokątnej, uniósł brwi i spytał: co to ma być?
To nie moło skończyć się inaczej, niż tylko kolejną kłótnią. Wyrzuty padające z obydwu stron dogłębnie raniły, zaprzepaszczając szansę na rozmowę oraz wzajemne zrozumienie. Córka, chcąca lojalnie powrócić na łono rodu, po raz kolejny poczuła się niechciana i zdradzona przez wszystkich, chociaż przecież chodziło tylko o głupie nieporozumienia. A wystarczyłoby tylko porozmawiać. Niestety, w tamtym czasie Kaya nie potrafiła rozmawiać, a przynajmniej nie ze swoją własną rodziną.
Dlatego w noc po kłótni podjęła najbardziej spontaniczną decyzję w swoim życiu. Postanowiła wyjechać. Wypłynąc. Uciec. Byle gdzie, byle daleko, byle nikt nie był w stanie jej odnaleźć.


🦇
Żyłem jak człowiek, który chce umrzeć, ale nie ma dość odwagi, by skończyć ze sobą.

Nowy Orlean przywitał ją upałem i wilgocią. Skrzynka, dawniej pełna galeonów, była już niemal pusta. Tak odległa podróż była przecież długa i kosztowna, nawet jak na standardy szlachetnie urodzonej panny. Ale lady Longbottom nie widziała innego wyjścia. Odległy świat miał stać się jej nowym domem. To w Ameryce dało się skryć, zaginąć gdzieś wśród potężnych połaci terenu i zatrzeć za sobą ślady.To tu podobno zrywało się z tradycjami i rozpoczynało życie od nowa, a o to jej przecież chodziło. Nie miała jednak pojęcia, na co się pisze.
Bo przecież w Anglii, mimo wszystko, była szanowaną szlachcianką. Córką z rycerskiego i bogatego domu. Była KIMŚ, nawet jako zbuntowana nastolatka i nikt nie mógł zrobić jej krzywdy. Nowy Orlean był  zupełnie innym światem. Tym, w którym była obca, nieznana. Tym, w którym gubiła się na każdym kroku i którego skwar oraz duchota sprawiały, że miała wrażenie, że się dusi. Słońce Luizjany prażyło jej jasną skórę, a ona – jasnowłosa blondynka z buzią porcelanowej laleczki – wyróżniała się z tłumu już na pierwszy rzut oka.
Kilka pierwszych nocy było dla Longbottom traumatycznym przeżyciem: spała w tanim magicznym motelu, słysząc nieprzyjemnie brzmiące wrzaski ludzi za oknem, płacząc w poduszkę i marząc o powrocie do domu. Tyle, że brakowało jej pieniędzy na drogę powrotną, a że miała swój honor, nie miała zamiaru pisać do matki z prośbą o pomoc. Nie była w stanie zasnąć tej nocy i mimo wznoszonych do Merlina próśb, nikt nie pojawił się u jej boku, aby pomóc jej wrócić do domu.
Nie miała pojęcia, jak się szuka pracy. Nie znała amerykańskiego świata czarodziejów. Brakowało jej wykształcenia. Na dodatek była przecież smukłą nastolatką, której nikt nie traktował poważnie. Dlatego przez pierwszy miesiąc przymierała głodem, próbując sprzedać część ze swoich na szybko zapakowanych szat. Nie miała pojęcia, jak mogłaby zarobić na życie, a co dopiero na powrót do domu?
Wtedy przyszła ta noc. Szła jedną z ulic, przeliczając pieniądze i odkrywając, że ma już przy sobie zbyt mało, by móc pozwolić sobie na spanie pod dachem. Zrozpaczona, nie zauważyła podpitych mężczyzn, którzy zbliżyli się do niej, próbując ją obmacywać. Gdyby nie wyćwiczony w szkole refleks, nie zdążyłaby wyciągnąć różdżki, jednak w trzęsącej się dłoni niełatwo było ją utrzymać. Z ledwością udało jej się przestraszyć mężczyzn, ale sama nie pozostała bez szwanku. Ich zaklęcia zraniły ją w kilku miejscach.
Gdyby nie została znaleziona przez burdelmamę z okolicznego przybytku, być może jej życie zakończyłoby się wkrótce po tym wydarzeniu. Kobieta jednak nie była w stanie patrzeć na wychudzoną i przerażoną dziewczynę, dlatego wzięła ją po swój dach i pomogła jej dojść do siebie. Wkrótce, zauważając jej urodę, zaproponowała jej pracę, jednak Kaya była nieugięta. Stoczyła się nisko, ale w tej sytuacji pełnienie roli damy lekkich obyczajów przerażało ją bardziej, niż śmierć. Nie po to uciekła z rodzinnego domu, aby spać z mężczyznami, poza tym co to w ogóle oznaczało? Nikt jej przecież nigdy tego nie wyjaśniał.



🦇
Ty jesteś nocą i tylko noc potrafi Ciebie zamknąć w swoich ramionach.

Na szczęście dla Kai, okazało się, że w burdelu brakuje kogoś, kto pełniłby rolę pomocy. Właściwie po latach lady Longbottom nie jest przekonana, czy na pewno kogoś takiego brakowało, czy może jednak jej wybawicielka po prostu chciała jej pomóc, ale to nie ma już znaczenia. Kaya miała pomagać w sprzątaniu i ubieraniu się, miała podawać napoje i pomagać w kuchni. Nie szło jej w tym najlepiej: w końcu w domu miała do dyspozycji skrzaty. Wiedziała jednak, że ta praca była jedyną szansą na przetrwanie.
Traumatyczne przeżycia nie złamały jednak jej charakteru. Pewnego dnia zauważyła, że mimo sprzeciwu jednej z prostytutek, jeden z klientów cały czas jest względem niej bardzo napastliwy. Nie czekała ani chwili, unosząc różdżkę. Magia posłuchała jej, a mężczyzna szybko został spacyfikowany. Spodziewała się, że po czymś takim zostanie zwolniona, ale okazało się, że miała więcej szczęścia, niż rozumu: mężczyzna od dawna przekradał się do przybytku, nigdy nie płacąc i napastując dziewczęta, ale jako metamorfomag nigdy nie został przyłapany. A tu proszę, małej blondynce się udało!
W ten sposób okazało się, że Kaya całkiem dobrze radzi sobie w starciu z pijanymi męzczyznami, a ponieważ ci zwykle ją ignorowali, zaczęła pełnić rolę nieoficjalnego ochroniarza. W końcu mając magię do dyspozycji, nie musiała mieć mięśni, ani wzrostu. Jej słabsza płeć nie miała znaczenia, a zaklęcie zapomnienia skutecznie pomagało w wymazaniu tych wspomnień, których klienci pamiętać nie mieli. Nie minęło dużo czasu, a Kaya zaczęła zdobywać uznanie zarówno ze strony pracownic, szefowej oraz co bardziej szlachetnych gości burdelu.
Tak rozpoczęła się jej kariera w nowoorleańskim półświatku, w którym funkcjonowała pod nowym nazwiskiem: Eastbottom. Z czasem zaczęła poznawać kolejnych czarodziejów: nie tylko klientów, ale także bliskich swoich współpracownic. Od dziewcząt w przybytku nauczyła się kilku podstawowych zaklęć leczniczych, które w nowoorleańskim świecie wydawały jej się absolutnie kluczowe do przetrwania. Nie miała jednak ani czasu, ani cierpliwości do nauki anatomii.
Po jakimś czasie pewien czarnoksiężnik zainteresował się tym, jak skutecznie i bezwzględnie poradziła sobie na jego oczach z kolejnym natrętem. Zaczął rozmawiać z młodą czarownicą, w końcu zdobywając jej zaufanie na tyle, by zaproponować jej lekcje w dziedzinie, dzięki której przetrwa w Nowym Orealnie. Zaciekawiona, zgodziła się, nieświadoma, że właśnie przyjęła propozycje na zostanie władającą czarną magię wiedźmą. Szybko jednak zorientowała się, że rzucane czary niewiele mają wspólnego z białą magią i wycofała się z zajęć (korzystajac z pomocy swojej szefowej), choć w przyszłości zdobyte umiejętności miały jej jeszcze kilka razy pomóc.
Rok po przybyciu Kai do Nowego Orleanu w okolicy burdelu zaczęły znikać dziewczęta. Nietóre ciała wyrzuciło na brzeg jezioro Maurepas, szczątki znajdowano też na bagnach, jednak nikt nie planował szukać sprawcy. Kaya, chcąc wesprzeć cierpiące siostry, spróbowała znaleźć sprawcę na własną rękę. W ten sposób natrafiła na Nathaniela – nowoorleańskiego specjalistę od spraw nieumarłych. W szczególności wampirów oraz zombie, których w tych rejonach nie brakowało. Nie dało się go pomylić z nikim innym: wysoki, lecz szczupły, zawsze miał na głowie charakterystyczny cylinder.
Nie mogła zrozumieć, w jaki sposób jej nowe przyjaciółki mogą stawać się ofiarą dla wampirów. Nie dawała sięc Nathanielowi spokoju, domagając się pozbycia wszystkich nieumarłych, jacy krążyli po okolicy. Nie miała przy tym jak zapłacić mu za usługę, a sama dzielnica była zbyt biedna, aby to się udało. Nathaniel jednak nie mógł nie zauważyć uporu dziewczyny, a nie dało się ukryć, że mimo młodego wieku, miała dość mocne nerwy oraz talent do obronnych czarów. Zaczął więc utrzymywać z nią kontakt.
W ten sposób stopniowo – najpierw jako pomoc po godzinach pracy w burdelu – zaczął ją uczyć na swoją asystenkę. Poszukująca jakiegoś drogowskazu młoda czarownica chłonęła całą wiedzę, jaką miał jej do przekazania. W końcu zaczęła czuć, że się spełnia. Być może nie pracowała jako auror i wciąż pomagała w burdelu, ale w Luizjanie nie brakowało dokuclziwych nieumarłych, którymi trzeba było się zająć. Zajmując się tymi sprawami, ratowała ludzkie życia, a przecież o to jej od początku chodziło.
Po kolejnych czterech latach nauki była już gotowa uznać się za specjalistkę, wcale nie gorszą od swojego nauczyciela. Choć Nathaniel specjalizował się w nieumarłych, uczył Kayę również na temat innych magicznych stworzeń, zamieszkujących Luizjanę, bo czasem i na nie dostawali zlecenia. Zawsze zwinna Eastbottom nauczyła się skradać. Ponieważ nowoorleańskie wiedźmy i czarnoksiężnicy lubowali się w klątwach, nauczyła się łamać niektóre z nich. To pomagało jej w pracy: często rejony, w których czarodzieje ukrywali swoich nie do końca ludzkich podopiecznych były w taki właśnie sposób zabezpieczane.
Dobrze poznała nowoorleański półświatek, miasto poznała niemal od podszewki, a topografia okolicznych bagien była jej bardziej, niż bliska. Dobrze wiedziała, który czarodziej może trzymać w piwnicy zombie, a kto jednak preferuje bratać się z wampirami. Była także w stanie stworzyć podstawowe mapy, oznaczając na nich miejsce położenia stworzeń, na które polowali. Pieniądze, które zarabiała na zleceniach, wystarczały jej już nie tylko na przeżycie, ale także na oszczędzania i nawet zakup własnego, niewielkiego mieszkania.
Wiedziała, że to, co robią, nie było do końca legalne, ale jednocześnie problem nieumarłych przybierał na sile i pozostawienie ich samopas stanowiło zagrożenie. A magiczne służby bezpieczeństwa magicznych stanów niekoniecznie radziły sobie w tamtej okolicy najlepiej.
Czuła, że staje na nogi, ale wciąż nie miała zamiaru kontaktować się z rodziną. Miała wrażenie, że wszystkie więzy zostały zerwane, że nie ma prawa po takim czasie powrócić do rodzinnego domu. Była skazana sama na siebie, choć w ciemne, upalne noce, jej serce wciąż tęskniło do bezpiecznych czasów dzieciństwa spędzonych na północy Anglii.
Po czterech latach, jej przyjaciel i towarzysz, Nathaniel, wyjechał do Waszyngtonu, aby rozprawić się z większą grupą nieumarłych. Nigdy nie wrócił. Po pół roku do Longbottom dotarły informacje o jego śmierci. Mimo rozpaczy, musiała wziąć się w garść. Zleceń wciąż nie brakowało, a chwila przerwy od pracy mogła oznaczać śmierć niewinnych, do której nie miała zamiaru dopuszczać.

🦇
Nie ma bólu, pomyślałem nagle, jest tylko potrzeba, bezlitosna potrzeba.

Wiedziała od dawna, że w kraju nie dzieje się najlepiej. Wydarzenia z jesieni 1956 roku wstrząsnęły nią, jednak czytając, że jej wuj bezpiecznie uciekł, uznała, że… przecież dadzą sobie radę bez niej. W czym miałaby pomóc? Nie zna się na wielkiej polityce, nie zna obecnej Anglii. Nie zostanie już aurorem: wydawało się, że na to wszystko jest po prostu zbyt późno. Straciła swoją szansę na bycie szlachetnym rycerzem okrągłego stołu. Nie przynależała już do rodu, który bez wątpienia wyklął ją już lata temu, pozbawiając nazwiska.
Tyle, że sytuacja wcale się nie poprawiała. Kolejne doniesienia z Angli sprawiały, że jej serce coraz bardziej drżało z lęku o bliskich. Gdy dotarły do niej wieści o śmierci Bones zorientowała się, że nie może tego dłużej odkładać. Że nie jest w stanie z czystym sumieniem kryć się na bagnach Luizjany, w czasie, w którym jej rodzinie może grozić niebezpieczeństwo. Koniec końców była przecież Longbottomem, a Longbottom jest lojalny względem swoich.
Nie napisała do nikogo. Nie potrafiła się do tego zmusić. Za to 12 lutego 1957 roku jej stopa stanęła na brytyjskiej ziemi, a w dniu swoich urodzin lady Kaya Lonbottom pojawiła się w progu rodzinnego domu. Wróciłam – była w stanie tylko powiedzieć, gdy matka, niepewna kogo widzi, rzuciła się córce na szyję.
Uznana za martwą przed laty, sama się odnalazła. Dawne sprzeczki nie miały już znaczenia. Teraz liczyło się tylko to, aby ocalić tylu ludzi, ilu tylko się dało, a Kaya nie wróciła przecież po to, by stać bezczynnie. Gdy tylko dostała taką możliwość, dołączyła do Zakonu Feniksa jako jego sojusznik.
Wykorzystując wszystkie zdobyte umiejętności robiła wszystko, by pomóc jedynemu prawowitemu ministrowi odzyskać należną mu władzę i przynieść Brytanii pokój. W końcu taka powinna być rola rycerza, czyż nie? Nawet jeśli lwia część jego opowieści rozgrywała się na luizjańskich bagnach, zamiast na Górze Badon.


Patronus: Pod osłoną mroku obecność nietoperza oznacza jedno: jaskinia nie jest zatruta. Można w niej swobodnie oddychać. Z tego powodu w trakcie łowów na nieumarłych te stworzenia stały się najbardziej oczekiwanym towarzyszem. Z czasem stały się sercu Kai na tyle bliskie, że to właśnie jeden z nich stał się jej opiekuńczym duchem.






Statystyki
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 285 (rożdżka)
Uroki:50
Czarna magia:10
Magia lecznicza:10
Transmutacja:00
Eliksiry:00
Sprawność:4Brak
Zwinność:6Brak
Reszta: 0
>
Biegłości
JęzykWartośćWydane punkty
angielskiII0
hiszpańskiI1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AnatomiaI2
KłamstwoI2
ONMSIII25
PerswazjaI2
Starożytne RunyII10
SpostrzegawczośćII10
SkradanieII10
Zręczne ręceI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Wytrzymałość FizycznaI2
Savoir-vivreII0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Zakon Feniksa00
RozpoznawalnośćI-
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (wiedza)I0.5
GotowanieI0.5
KartografiaI0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleI0.5
PływanieI0.5
WspinaczkaI0.5
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak- (+0)
Reszta: 1
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kaya Longbottom [odnośnik]30.06.21 19:54
Niech się dzieje wola morsa, czy coś. 🦇
Gość
Anonymous
Gość
Kaya Longbottom
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach