Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Warwickshire
Przytułek dla ubogich w Coventry
AutorWiadomość
First topic message reminder :


Przytułek dla ubogich
Założony w 1529 roku z inicjatywy Williama Forda, czarodzieja półkrwi, który postanowił wspomóc bezdomnych mieszkańców zapewniając im ciepły kąt oraz miskę gorącej zupy. W murach przytułku schronienie mogli znaleźć wszyscy członkowie magicznej społeczności, którzy z różnych powodów utracili dach nad głową oraz mugole. Obowiązkiem stałych mieszkańców była praca w budynku, aby jego funkcjonowanie nie zostało naruszone i mógł działać przez kolejne lata.
W 1621 roku wraz ze zmianą właściciela wprowadzono nowe reguły, jakie wyraźnie negowały obecność niemagicznych. Wywołało to ogromny bunt, który nie przeszedł bez echa, lecz nie przyniósł żadnych rezultatów. Prawo te nie uległo zmianie do dnia dzisiejszego, aczkolwiek coraz częściej w Coventry mówi się o nagminnym jego łamaniu.
W 1621 roku wraz ze zmianą właściciela wprowadzono nowe reguły, jakie wyraźnie negowały obecność niemagicznych. Wywołało to ogromny bunt, który nie przeszedł bez echa, lecz nie przyniósł żadnych rezultatów. Prawo te nie uległo zmianie do dnia dzisiejszego, aczkolwiek coraz częściej w Coventry mówi się o nagminnym jego łamaniu.
|17.04.1958
Wozy z materiałami budowlanymi stały przed budynkiem ochronki, w której wnętrzu wrzało do okrzyków i radosnych pisków. Zdawało się, że wszyscy zapomnieli o wydarzeniach jakie miały tu miejsce jeszcze nie tak dawno temu. Złudne wrażenie, które zaraz znikało jak tylko lady Burke przekraczała próg przybytku. Brakowało uprzejmego do bólu zarządcy i jego żony, nie było też dziewczynki od Kapitana. To wszystko sprawiało, że wspomnienia z ostatnich wydarzeń wracały ze zdwojoną siłą.
Primrose skierowała swoje kroki do podziemi skąd dochodziły odgłosy pracy i działań budowlanych.
-Lady Burke! - Zawołał głośno mężczyzna dostrzegając osobę kobiety, która schodził po schodach. Pomieszczenie było rozświetlone za pomocą świetlików, które wybudowano w ścianach, a nad jej głową wyzierała dziura, którą miały zostać poprowadzone schody z głównego pomieszczenia. -Zapraszamy szanowną panią. Miło lady widzieć.
Czarownica podeszła wymijając stanowiska pracy na których trwał szał tworzenia. Narzędzia same piłowały drewno, wbijały gwoździe, a budowniczy nadzorowali cały ten proces i pilnowali aby magia nie wyrwała się spod kontroli.
-Jak idzie budowa, panie Warren? - Zagadnęła Primrose podchodząc do niego bliżej.
-Pełną parą.- Oznajmił zadowolony mężczyzna. -Stan podziemi jest lepszy niż się spodziewałem, choć mocno zaniedbany, ale to nic z czym byśmy sobie nie poradzili. - Uśmiechnął się. -Nie ukrywam, że przyda mi się pani pomoc w paru sprawach.
-Jak mogę panu pomóc?
-Chodzi o przestrzeń, lady Burke. - Zaczął główny budowniczy wyciągając plany budowy.-Rozumiem, że chcemy aby zmieściło się tutaj jak najwięcej ludzi, ale będzie to kosztem przestrzeni i prywatności. Myślałem o tym aby rozdzielić te przestrzenie… tutaj i tu. - Mówiąc to wskazywał na wykusze i wnęki jakie mieściły się w podziemiach. Przy wyjściu z budynku nie chciał stawiać żadnych mebli co było słuszną koncepcją, gdyż czarownica pamiętała, że korytarz był dość wąski. -Jednak, to tworzy bardzo dużo małych pokoi, czy nie lepiej by było, trochę rozbudować górę i tam przenieść część łóżek?
-Jak wygląda stan góry? - Zapytała od razu, ponieważ chcieli mieć miejsce, ale nie mogło to być też kosztem zdrowia pensjonariuszy ochronki.
-Całkiem dobry, nic czego nie dalibyśmy naprawić w jeden dzień.
Primrose zmarszczyła lekko brwi. Nie była budowniczym, nie znała się na tym, pozwalając aby bieglejsi od niej zajęli się tą kwestią.
-Panie Warren, zależy nam przede wszystkim na tym aby każdy kto przyjdzie po pomoc i możliwość schronienia otrzymał godne warunki. Nie chcemy aby cisnęli się tutaj niczym szczury. - Słysząc te słowa mężczyzna od razu spoważniał chyba rozumiejąc, że kobieta nie jest w nastroju na pogaduszki czy też zajmowanie jej głowy trywialnymi sprawami. -Jeżeli uważa pan, że macie na tyle sił oraz mocy przerobowych aby zrealizować podobne założenia na poddaszu, proszę to zrobić. Wtedy też proszę aby poinformował mnie ile miejsc dodatkowych doszło. Od tego zależy ilość pracowników w Ochronce. - Potoczyła spojrzenie jeszcze raz po pomieszczeniu, które niedawno było miejscem istnej bitwy oraz tortur. Pamiętała też jak prawdziwy labirynt odciął ją i Rigela powodując ataki paniki, doprowadzając do szaleństwa. Runy już nie jaśniały na murach, nie jarzyły się niebezpieczeństwem. Usunięte nie stanowiły już zagrożenia, choć lady Burke nadal miała zamiar je badać by dowiedzieć się więcej na ten temat.
Nim zleciła przebudowę podziemi poradziła się Evandry na co warto zwrócić uwagę.
Najdroższa Przyjaciółko,
Twój zmysł estetyczny jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, a twoja świadomość kolorystyczna i przestrzenna potrafi zdziałać cuda. Potrzebuję twojej porady odnośnie przebudowy Ochronki i stworzenia w niej enklawy dla wszystkich potrzebujących. Nie chcę aby to miejsce stało się kolejnym zimnym i chłodnym przybytkiem ucieczki, w którym brakuje wizji na lepsze jutro. Mam dość tego, że ludzie uciekają z jednego nieprzyjaznego miejsca do drugiego. Pragnę aby Ochronka w Warwickshire była przykładem dla innych jak należy troszczyć się o potrzebujących naszego wsparcia. Twój mąż zalecił mi zajęcie się tym i nie mogłabym złożyć mu pełnego raportu z zakończenia działań wiedząc, że na samym końcu poległam. Doradź mi proszę jak sprawić aby to miejsce tchnęło nadzieją i ciepłem domowego ogniska.
Twoja,
Prim.
Odpowiedź od lady Rosier przybyła tego samego dnia, a przyjaciółka rozwodziła się nad tkaninami, doborem kolorów i rozlokowaniem mebli tak aby każdemu było wygodnie. Zaleciła dobre komniki oraz doświetlenie aby każdy czuł się przytulnie w pomieszczeniach.
-Damy radę umiejscowić odpowiednią ilość kominków i piecyków, panie Warren? Oraz proszę pamiętać o kąciku wypoczynkowym. To nie jest tylko sypialnia, ale ochronka, która ma dawać poczucie bezpieczeństwa, niczym dom. - Zerknęła uważnie na mężczyznę, który pospiesznie wyciągnął kolejne plany aby wskazać lady Burke gdzie zamierza rzeczone pomieszczenie zorganizować. Kobieta pokiwała z uznaniem głową, ponieważ nie zrobił z niego klitki tylko po to aby było i zaistniało. Widziała na planach miejsca na kanapy, fotele, kominek i regały, co bardzo ją zadowoliło. Klimat domu miał sprawić, że przebywający w środku potrzebujący pomocy poczują się swobodnie i zaopiekowani, ale przede wszystkim bezpiecznie.
-Jak wygląda sytuacja z zabezpieczeniami? - Dopytała jeszcze kierując się powoli w stronę korytarza, który kończył się drzwiami wychodzącymi poza terenem ochronki. To właśnie przez nie weszli zdrajcy, którzy zajmowali się przeprowadzaniem mugoli i rebeliantów, to tutaj rozegrał się cały horror, który wciąż ją nawiedzał, a z którym musiała się uporać jak najszybciej. -Te drzwi są najsłabszym punktem tego miejsca. Nie wiem czy są niezbędne, ale jeżeli tak to muszą być obłożone dużą ilością zabezpieczeń. - Wskazała na rzeczone drzwi, a następnie na głównego budowniczego.
-Oczywiście lady Burke, ośmielę się zauważyć, że drzwi są potrzebne w razie ewakuacji więc musimy je zostawić.
-W takim razie proszę zatroszczyć się o odpowiednie ich zabezpieczenie. - Powtórzyła swoje zalecenie i wróciła do głównego pomieszczenia w podziemiach. -Ile czasu jeszcze prace zajmą? Pan Mulciber chciałby wiedzieć jak idą postępy i nie ukrywam, że zależy mu na czasie. - Nic takiego z nim nie utaliła, ale śmiało powoływała się na jego osobę wiedząc, że to wywoła o wiele lepszy efekt niż tylko jej oczekiwania. Podobało się jej to czy nie, ale nadal mężczyźni budzili większych respekt, a ona swój miała ze względu na nazwisko i tytuł, a nie profesjonalizm własnej osoby. Co nie zmieniało faktu, że wykorzystywała to do swoich celów. Nazwisko Śmierciożercy wywarło odpowiedni efekt, a główny budowniczy złapał gwałtownie powietrze w płuca jakby za plecami lady Burke ujrzał ów czarodzieja.
-Droga lady Burke zrobię wszystko aby do końca tygodnia budynek był oddany i zdatny do użytku. Wszystko będzie dopracowane do perfekcji.
-Na to liczę, inaczej bym pana nie zatrudniała, panie Warren, gdybym nie wiedziała, że jest pan najlepszy. - Odrobina pochlebstwa sprawiała, że nie mógł pozwolić sobie na byle jaką jakość i musiał wypełnić powierzone mu zadanie by nie spotkać się z gniewem silniejszych od nich. -Jeżeli czego panu potrzeba, prosze od razu pisać, a dostarczymy odpowiednie surowce. Pod koniec tygodnia przybędę aby odebrać gotowe prace.
Warren ukłonił się na sam koniec, ale dostrzegła w jego spojrzeniu lekką nerwowość, którą spowodowała wcześniej. Trochę jej na tym zależało aby mężczyzna odczuł wagę jego zadania oraz jak wiele od niego zależy. Warwickshire było kolejnym ważnym punktem w programie działalności na rzecz społeczności magicznej, musieli podejść do tego na równi poważnie co do walk z buntownikami. Walki kiedyś ustaną ale potrzeby ludzkie pozostaną niezmienne.
Wychodząc na zewnątrz spojrzała jak własnie jest naprawiany dach oraz jak grupa czarodziejów skupiła się wokół drzwi by omówić kwestie zabezpieczeń tego budynku. Uśmiechnęła się do własnych myśli na twarzy nadal pozostając poważną i skupioną. Przez okna w jej stronę wyglądały twarze dzieci wielce zaciekawione tym co się dzieje. Miały zapewne zakaz schodzenia niżej kiedy trwały prace budowlane. Być może opiekunowie się bali do czego jest zdolna lady Burke. To oni sprzątali plamy krwi po jej ostatniej wizycie. To oni widzieli ślady masakry jaka miała miejsce w pomieszczeniach, które teraz na jej zlecenie przerabiano na przytulne i miłe. Nie było jej z tym łatwo, ale rozumiała jakimi prawami rządzi się wojna, a ona mogła robić wszystko by polepszyć byt tych ludzi, by sprawić, że po wojnie szybko staną na nogi i będą mogli wieść spokojne życie. Żniwo, które w tej chwili zbierali barwiło dłonie na czerwono i chciała tej czerwieni się pozbyć jak najszybciej.
Patrząc dłużej na budynek stwierdziła, że przydałoby się również zadbać o zieleń wokół, ale tym powinien już zająć się zarządca jakiego ustawi Ramsey Mulciber.
Nie pozostało jej nic innego jak wrócić do Durham i zjawić się ponownie po odbiór prac budowlanych tym samym kończąc w pełni powierzone jej zadanie.
|zt
Wozy z materiałami budowlanymi stały przed budynkiem ochronki, w której wnętrzu wrzało do okrzyków i radosnych pisków. Zdawało się, że wszyscy zapomnieli o wydarzeniach jakie miały tu miejsce jeszcze nie tak dawno temu. Złudne wrażenie, które zaraz znikało jak tylko lady Burke przekraczała próg przybytku. Brakowało uprzejmego do bólu zarządcy i jego żony, nie było też dziewczynki od Kapitana. To wszystko sprawiało, że wspomnienia z ostatnich wydarzeń wracały ze zdwojoną siłą.
Primrose skierowała swoje kroki do podziemi skąd dochodziły odgłosy pracy i działań budowlanych.
-Lady Burke! - Zawołał głośno mężczyzna dostrzegając osobę kobiety, która schodził po schodach. Pomieszczenie było rozświetlone za pomocą świetlików, które wybudowano w ścianach, a nad jej głową wyzierała dziura, którą miały zostać poprowadzone schody z głównego pomieszczenia. -Zapraszamy szanowną panią. Miło lady widzieć.
Czarownica podeszła wymijając stanowiska pracy na których trwał szał tworzenia. Narzędzia same piłowały drewno, wbijały gwoździe, a budowniczy nadzorowali cały ten proces i pilnowali aby magia nie wyrwała się spod kontroli.
-Jak idzie budowa, panie Warren? - Zagadnęła Primrose podchodząc do niego bliżej.
-Pełną parą.- Oznajmił zadowolony mężczyzna. -Stan podziemi jest lepszy niż się spodziewałem, choć mocno zaniedbany, ale to nic z czym byśmy sobie nie poradzili. - Uśmiechnął się. -Nie ukrywam, że przyda mi się pani pomoc w paru sprawach.
-Jak mogę panu pomóc?
-Chodzi o przestrzeń, lady Burke. - Zaczął główny budowniczy wyciągając plany budowy.-Rozumiem, że chcemy aby zmieściło się tutaj jak najwięcej ludzi, ale będzie to kosztem przestrzeni i prywatności. Myślałem o tym aby rozdzielić te przestrzenie… tutaj i tu. - Mówiąc to wskazywał na wykusze i wnęki jakie mieściły się w podziemiach. Przy wyjściu z budynku nie chciał stawiać żadnych mebli co było słuszną koncepcją, gdyż czarownica pamiętała, że korytarz był dość wąski. -Jednak, to tworzy bardzo dużo małych pokoi, czy nie lepiej by było, trochę rozbudować górę i tam przenieść część łóżek?
-Jak wygląda stan góry? - Zapytała od razu, ponieważ chcieli mieć miejsce, ale nie mogło to być też kosztem zdrowia pensjonariuszy ochronki.
-Całkiem dobry, nic czego nie dalibyśmy naprawić w jeden dzień.
Primrose zmarszczyła lekko brwi. Nie była budowniczym, nie znała się na tym, pozwalając aby bieglejsi od niej zajęli się tą kwestią.
-Panie Warren, zależy nam przede wszystkim na tym aby każdy kto przyjdzie po pomoc i możliwość schronienia otrzymał godne warunki. Nie chcemy aby cisnęli się tutaj niczym szczury. - Słysząc te słowa mężczyzna od razu spoważniał chyba rozumiejąc, że kobieta nie jest w nastroju na pogaduszki czy też zajmowanie jej głowy trywialnymi sprawami. -Jeżeli uważa pan, że macie na tyle sił oraz mocy przerobowych aby zrealizować podobne założenia na poddaszu, proszę to zrobić. Wtedy też proszę aby poinformował mnie ile miejsc dodatkowych doszło. Od tego zależy ilość pracowników w Ochronce. - Potoczyła spojrzenie jeszcze raz po pomieszczeniu, które niedawno było miejscem istnej bitwy oraz tortur. Pamiętała też jak prawdziwy labirynt odciął ją i Rigela powodując ataki paniki, doprowadzając do szaleństwa. Runy już nie jaśniały na murach, nie jarzyły się niebezpieczeństwem. Usunięte nie stanowiły już zagrożenia, choć lady Burke nadal miała zamiar je badać by dowiedzieć się więcej na ten temat.
Nim zleciła przebudowę podziemi poradziła się Evandry na co warto zwrócić uwagę.
Najdroższa Przyjaciółko,
Twój zmysł estetyczny jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, a twoja świadomość kolorystyczna i przestrzenna potrafi zdziałać cuda. Potrzebuję twojej porady odnośnie przebudowy Ochronki i stworzenia w niej enklawy dla wszystkich potrzebujących. Nie chcę aby to miejsce stało się kolejnym zimnym i chłodnym przybytkiem ucieczki, w którym brakuje wizji na lepsze jutro. Mam dość tego, że ludzie uciekają z jednego nieprzyjaznego miejsca do drugiego. Pragnę aby Ochronka w Warwickshire była przykładem dla innych jak należy troszczyć się o potrzebujących naszego wsparcia. Twój mąż zalecił mi zajęcie się tym i nie mogłabym złożyć mu pełnego raportu z zakończenia działań wiedząc, że na samym końcu poległam. Doradź mi proszę jak sprawić aby to miejsce tchnęło nadzieją i ciepłem domowego ogniska.
Twoja,
Prim.
Odpowiedź od lady Rosier przybyła tego samego dnia, a przyjaciółka rozwodziła się nad tkaninami, doborem kolorów i rozlokowaniem mebli tak aby każdemu było wygodnie. Zaleciła dobre komniki oraz doświetlenie aby każdy czuł się przytulnie w pomieszczeniach.
-Damy radę umiejscowić odpowiednią ilość kominków i piecyków, panie Warren? Oraz proszę pamiętać o kąciku wypoczynkowym. To nie jest tylko sypialnia, ale ochronka, która ma dawać poczucie bezpieczeństwa, niczym dom. - Zerknęła uważnie na mężczyznę, który pospiesznie wyciągnął kolejne plany aby wskazać lady Burke gdzie zamierza rzeczone pomieszczenie zorganizować. Kobieta pokiwała z uznaniem głową, ponieważ nie zrobił z niego klitki tylko po to aby było i zaistniało. Widziała na planach miejsca na kanapy, fotele, kominek i regały, co bardzo ją zadowoliło. Klimat domu miał sprawić, że przebywający w środku potrzebujący pomocy poczują się swobodnie i zaopiekowani, ale przede wszystkim bezpiecznie.
-Jak wygląda sytuacja z zabezpieczeniami? - Dopytała jeszcze kierując się powoli w stronę korytarza, który kończył się drzwiami wychodzącymi poza terenem ochronki. To właśnie przez nie weszli zdrajcy, którzy zajmowali się przeprowadzaniem mugoli i rebeliantów, to tutaj rozegrał się cały horror, który wciąż ją nawiedzał, a z którym musiała się uporać jak najszybciej. -Te drzwi są najsłabszym punktem tego miejsca. Nie wiem czy są niezbędne, ale jeżeli tak to muszą być obłożone dużą ilością zabezpieczeń. - Wskazała na rzeczone drzwi, a następnie na głównego budowniczego.
-Oczywiście lady Burke, ośmielę się zauważyć, że drzwi są potrzebne w razie ewakuacji więc musimy je zostawić.
-W takim razie proszę zatroszczyć się o odpowiednie ich zabezpieczenie. - Powtórzyła swoje zalecenie i wróciła do głównego pomieszczenia w podziemiach. -Ile czasu jeszcze prace zajmą? Pan Mulciber chciałby wiedzieć jak idą postępy i nie ukrywam, że zależy mu na czasie. - Nic takiego z nim nie utaliła, ale śmiało powoływała się na jego osobę wiedząc, że to wywoła o wiele lepszy efekt niż tylko jej oczekiwania. Podobało się jej to czy nie, ale nadal mężczyźni budzili większych respekt, a ona swój miała ze względu na nazwisko i tytuł, a nie profesjonalizm własnej osoby. Co nie zmieniało faktu, że wykorzystywała to do swoich celów. Nazwisko Śmierciożercy wywarło odpowiedni efekt, a główny budowniczy złapał gwałtownie powietrze w płuca jakby za plecami lady Burke ujrzał ów czarodzieja.
-Droga lady Burke zrobię wszystko aby do końca tygodnia budynek był oddany i zdatny do użytku. Wszystko będzie dopracowane do perfekcji.
-Na to liczę, inaczej bym pana nie zatrudniała, panie Warren, gdybym nie wiedziała, że jest pan najlepszy. - Odrobina pochlebstwa sprawiała, że nie mógł pozwolić sobie na byle jaką jakość i musiał wypełnić powierzone mu zadanie by nie spotkać się z gniewem silniejszych od nich. -Jeżeli czego panu potrzeba, prosze od razu pisać, a dostarczymy odpowiednie surowce. Pod koniec tygodnia przybędę aby odebrać gotowe prace.
Warren ukłonił się na sam koniec, ale dostrzegła w jego spojrzeniu lekką nerwowość, którą spowodowała wcześniej. Trochę jej na tym zależało aby mężczyzna odczuł wagę jego zadania oraz jak wiele od niego zależy. Warwickshire było kolejnym ważnym punktem w programie działalności na rzecz społeczności magicznej, musieli podejść do tego na równi poważnie co do walk z buntownikami. Walki kiedyś ustaną ale potrzeby ludzkie pozostaną niezmienne.
Wychodząc na zewnątrz spojrzała jak własnie jest naprawiany dach oraz jak grupa czarodziejów skupiła się wokół drzwi by omówić kwestie zabezpieczeń tego budynku. Uśmiechnęła się do własnych myśli na twarzy nadal pozostając poważną i skupioną. Przez okna w jej stronę wyglądały twarze dzieci wielce zaciekawione tym co się dzieje. Miały zapewne zakaz schodzenia niżej kiedy trwały prace budowlane. Być może opiekunowie się bali do czego jest zdolna lady Burke. To oni sprzątali plamy krwi po jej ostatniej wizycie. To oni widzieli ślady masakry jaka miała miejsce w pomieszczeniach, które teraz na jej zlecenie przerabiano na przytulne i miłe. Nie było jej z tym łatwo, ale rozumiała jakimi prawami rządzi się wojna, a ona mogła robić wszystko by polepszyć byt tych ludzi, by sprawić, że po wojnie szybko staną na nogi i będą mogli wieść spokojne życie. Żniwo, które w tej chwili zbierali barwiło dłonie na czerwono i chciała tej czerwieni się pozbyć jak najszybciej.
Patrząc dłużej na budynek stwierdziła, że przydałoby się również zadbać o zieleń wokół, ale tym powinien już zająć się zarządca jakiego ustawi Ramsey Mulciber.
Nie pozostało jej nic innego jak wrócić do Durham i zjawić się ponownie po odbiór prac budowlanych tym samym kończąc w pełni powierzone jej zadanie.
|zt
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke

Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, B&B
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii


Przytułek dla ubogich w Coventry
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Warwickshire