Wydarzenia


Ekipa forum
Opuszczona wioska Lambrigg
AutorWiadomość
Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]24.08.21 8:04

Opuszczona wioska Lambrigg

Zdawać by się mogło, że w niegdyś tętniącej życiem czarodziejskiej wiosce snuje się już tylko wiatr. Początkiem stycznia przesiedlono wszystkich mieszkańców; tych stawiających opór pogrzebano w zbiorowej mogile pod lasem. Ponoć w niedalekiej przyszłości obszar ten ma zostać zagospodarowany do czegoś, co na ten moment pozostaje utrzymane w ścisłej tajemnicy. Wspomina się o zrównaniu domów z ziemią i przygotowaniu kolejnych terenów pod uprawę najpotrzebniejszych roślinnych ingrediencji.
W okolicy włóczą się wygłodniałe psidwaki, sporadycznie napotkać tu można także poszukujące jedzenia dzikie zwierzęta. I ukrywających się w chatach ludzi, nierzadko wpadających w zastawione na nich magiczne pułapki. Miejsce to jest bowiem często sprawdzane przez szmalcowników.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona wioska Lambrigg Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]25.09.21 21:58
26 stycznia 1958
David Hargrave & Volans Moore

W Wielkiej Brytanii nie było osoby, która wiedziałaby, czym Hargrave zajmuje się w tak zwanym wolnym czasie, gdy znikał ze wszelkich radarów i zostawiał po sobie sprytne alibi, ażeby nikt nie próbował go odszukać. Skromny mieszkaniec Doliny Godryka opuszczał wówczas bezpieczne schronienie, aby udać się w daleką podróż w głąb kraju, realizując misję zwiadowczą, której celem było pozyskanie wrażliwych informacji nt. lokalnej wojny domowej. Jednakże nie rozkazami Amerykańskiego Kongresu Magicznego zawracał sobie głowę, gdy przelatując nad pozornie opuszczoną lokacją, ujrzał krajobraz wiszącej w powietrzu śmierci, której jeszcze nie zadano, a której można było zapobiec.
Z Volansem znał się ledwie od kilku miesięcy, gdyż tyle czasu agent rezydował w Anglii. Nie tylko był bliskim krewnym jego współpracownika, Williama Moore, którego owiana złą sławą w antymugolskich kręgach twarz wzbudzała trwogę na rozwieszonych plakatach z listem gończym, ale przede wszystkim człowiekiem reprezentującym wspólne ideały, po którego dłoniach nie spłynęła jeszcze krew, gdy była ku temu sposobność. David w swej profesji nauczył się cierpliwości i pacyfizmu; wbrew wszelkim obawom, agentura - czy to w Wiedźmiej Straży, czy Czarodziejskiej Policji, a także tutaj, na tajnej misji wywiadowczej - nie zmuszała do przekroczenia cienkich moralnych granic. Przez całe, czterdziestoletnie życie nigdzie indziej nie uświadczył tyle śmierci, co w Anglii, gdzie trup ściele się gęsto, a ludzie dawno przestali szukać alternatywnych rozwiązań, raz za razem wydając haniebny samosąd. Miesiące ignorancji ze strony Hargrave'a niedawno zostały przerwane, a wtedy, w obecności Volansa Moore właśnie, okazję miał poprzeć ruch promugolski na swój własny sposób. Nie dziwi więc, że pierwszą osobą, do której zgłosił się po pomoc w misji ratunkowej w Lambrigg, był właśnie ten trzydziestodwulatek.
Spotkali się na wzgórzu nieopodal wioski, z którego rzutował widok na zaludniony, jak i leśny obszar. Widok mroził krew w żyłach: przed aglomeratem pozornie opuszczonych budowli klęczeli ludzie - jedni związani, inni nieprzytomni, a może już nieżywi, bo trochę zajęło, nim Davidowi udało się wezwać na miejsce wsparcie. Niewielkich rozmiarów wioska przypominała teraz swego rodzaju posterunek, wokoło kręciły się zorganizowane grupy szmalcowników, panowało zamieszanie - można było przypuszczać, że coś nie poszło zgodnie z ich planem.
- Spójrz, wpierw na plac otoczony domostwami. Dyskretnie pokręciłem się wcześniej w okolicy i udało mi się ustalić, że ludzie, których przetrzymują, są jedynie bezdomnymi ofiarami wojny i trafili tutaj w poszukiwaniu schronienia. W styczniu wioska została wysiedlona i teraz ponoć mordują każdego, kto się tutaj zjawi - wygląda mi to na jakiś strategiczny punkt. Pytania są dwa - dlaczego jeszcze ich nie zabili i skąd powstałe zamieszanie? - to było zaiste ciekawe, bo mogło oznaczać, że ktoś popsuł im szyki, a martwi wiele nie powiedzą. - Na wschód od placu facet patroluje teren z dwoma psidwakami na smyczy. Można wnioskować, że kogoś tropią, jak widać z miernym skutkiem. Z mijanej przez niego szopy wcześniej kogoś wyprowadzano i zaręczam, że nie był w najlepszym stanie. - nie trzeba było być geniuszem, by ukierunkować myśli na właściwe tory. Kimkolwiek byli obecni rezydenci Lambrigg, posiadali wiedzę, na której zależało szmalcownikom i pewnie dlatego stara szopa służyła za salę przesłuchań, tudzież tortur.
- Volansie, zależy mi na uwolnieniu tych ludzi, bynajmniej nie wszelkim kosztem, dlatego pozostaniemy ostrożni i opracujemy pierwej plan działania, o ile wciąż w tym ze mną siedzisz. - co do tego nie miał żadnych wątpliwości, ale deklaracja była tutaj wymagana. - Jakieś propozycje? - spędzili jeszcze trochę czasu na obserwacji terenu, nim zdecydowali się zareagować.
David Hargrave
David Hargrave
Zawód : konwojent, agent wywiadu MACUSA
Wiek : 40
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10580-david-hargrave?nid=2#321220 https://www.morsmordre.net/t10610-poczta-hargrave-a#321237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]18.10.21 23:10
Wojenna zawierucha stawiała na jego drodze kolejnych ludzi chcących chwycić za różdżki. Kolejną taką osobą był David. Mile go to zaskoczyło, że ten mężczyzna zna jego młodszego brata. W takich sytuacjach zwykło się mawiać jaki ten świat jest mały. Teraz wydawało mu się, że ten świat stał się jeszcze mniejszy.
Czasy były trudne dla wszystkich poza ludźmi stojącymi obecnie u władzy i w mniejszym stopniu arystokracją żyjącą na terenie promugolskich hrabstw. Cierpiący ludzie zawsze zdawali się radykalizować, co prowadziło każdorazowo do krwawego odwetu. Chciał walczyć o lepsze jutro, jednak w taki sposób, by za te kilka lat mógł spojrzeć na swoje odbicie w lustrze bez poczucia odrazy do samego siebie.
Za te kilka lat nie chciał zostać okrzyknięty mordercą przez to, że obrał najprostszą z możliwych dróg. Wierzył, że przyjdzie im wziąć odpowiedzialność za wszystko, co uczynili podczas tej wojny. Szczęśliwym zrządzeniem losu nie brakowało osób podzielających jego poglądy. David zdawał się być jedną z takich właśnie osób.
Przeraziło go to, co zastał na miejscu spotkania, którym było to wzgórze nieopodal wioski. Pochwyceni przez szmalcowników ludzie byli związani i wystawieni na działanie skrajnie nieprzyjaznych warunków pogodowych. Wszyscy ci ludzie będą wymagali opieki doświadczonego uzdrowiciela. Nie podejrzewał, by szmalcownicy mieli na uwadze dobrostan schwytanych ludzi. Było to też widać na pierwszy rzut oka. Doszedł do podobnych wniosków. Skrępowanych ludzi nie trzeba jakoś szczególnie pilnować. Nie stracił jednak wiary w wolę walki prostych ludzi i może próbowali oni odzyskać wolność na własną rękę. Byłby to poważny błąd. Na ich miejscu postąpiłby w ten sam sposób.
Plac otoczony domostwami... Na Merlina. Szukali bezpiecznego schronienia, a trafili na te szumowiny. Na pierwsze pytanie nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Może próbowali się uwolnić na własną rękę. Ja na ich miejscu próbowałbym się uwolnić za wszelką cenę — Spojrzał we wskazanym przez Davida kierunku. Z deszczu pod rynnę, o ile można tak to określić. Ci ludzie mieli do stracenia wyłącznie własne życie i może ktoś był gotowy na to, by poświęcić swoje i zagwarantować innym choć cień szansy na ucieczkę. On by tak postąpił. Póki co bardziej teoretyzował. A wersje zdarzeń można by mnożyć.
Nie wygląda na zbyt rozgarniętego. Nie powierzyłbym mu psidwaków. Tropienia też nie. Musi chodzić o coś więcej, niż tylko trzymanie w niewoli tych ludzi. Stąd możemy tylko nad tym dywagować — Zastanawiał się nad tym wszystkim na głos, dochodząc do takich podejrzeń. Stąd też nie pomogą tym ludziom, których poddawano przesłuchaniom, najpewniej z wykorzystaniem tortur.
Mi również na tym zależy. Zgadzam się z tym, że potrzebujemy dobrego planu. Doprowadzę to z tobą do końca — Zapewnił Hargrave'a, który widocznie potrzebował tego rodzaju zapewnienia. — Powinniśmy zacząć od mężczyzny z psidwakami. Zwierzęta biorę na siebie, łatwo i bezboleśnie je zneutralizuję. Jest tylko jeden problem. One mogą wyczuć mój zapach i zdradzić moją obecność. Trzeba by też oszołomić mężczyznę, najlepiej w tym samym czasie i ukryć ich poza zasięgiem wzroku innych szmalcowników. Potem zajmiemy się resztą. Zacząłbym od szopy. Co o tym myślisz? — Przedstawił pierwszy krok tego planu, a raczej pomysł na to jakby on to rozwiązał. Nie mógł jednak podjąć tej decyzji sam. Nie był to doskonały plan, ale był dosyć klarowny i elastyczny.
Volans Moore
Volans Moore
Zawód : Smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Oh I still can remember a time when it wasn't like this
Before the world became enslaved
Can we all go back to the time when we were not like this
Can we even be saved?
OPCM : 19 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona wioska Lambrigg Tumblr_myrxsem7AC1s8tqb9o1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9775-volans-moore-w-budowie#296523 https://www.morsmordre.net/t9914-sol#299801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f371-derbyshire-borrowash-pollards-oaks-11-8 https://www.morsmordre.net/t9921-szuflada-volansa#299859 https://www.morsmordre.net/t9913-volans-moore#299792
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]18.10.21 23:10
The member 'Volans Moore' has done the following action : Rzut kością


'Zdarzenia' :
Opuszczona wioska Lambrigg FR8WgBQ
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona wioska Lambrigg Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]12.11.21 18:59
Dniało już i pomarańczowe oko słońca wyjrzało zza horyzontu; wydawało się, że oświetla profile klęczących ludzi ognistą łuną. Rozświetliło serce wioski, rozjaśniło oblodzony bruk placu, oślepiając tych, którzy zawiesili na nim oko.
Wzgórze nieopodal stanowiło w tej chwili dobry punkt obserwacyjny. Znajdowało się ono bowiem na wschód od opuszczonej wioski i teraz zlewała się z niego płomienista jasność poranka. Volans i David mogli więc wykorzystać przewagę swojej lokacji. Szmalcownicy zapewne nie spodziewali się ataku; wypatrywali raczej kolejnych ofiar, źródła zysku i rozrywki. Poza tym… kto o zdrowych zmysłach ryzykowałby dla mugoli? Zdaniem szmalcowników – nikt knuta warty.
Nim jednak Volans i David podjęliby się pomocy położonym w beznadziejnej sytuacji mugolom, musieli stawić czoła jeszcze jednemu problemowi... Jakiś czas temu zorientowali się obaj, że ktoś podąża ich śladem.
Łatwo było poznać, że nieznajomy był czarodziejem – z kieszeni jego ciemnego płaszcza wystawało błyszczące drewno różdżki. Fakt ten pozwalał również przypuszczać, że mężczyzna nie ma złowieszczych intencji. Krzywo założony kaszkiet, niedopięte poły płaszcza i niedyskretne zachowanie – wszystko to poddawało w ogóle w wątpliwość kompetencje mężczyzny jako i czarodzieja, i rozsądnego człowieka.
Nasi dwaj bohaterowie postanowili od razu poznać tożsamość i ewentualne zamierzenia nieznajomego. Zeszli z nieco niżej w kierunku przeciwnym do wioski i przyczaili się w cieniu sosen. Volans, wyższy z dwojga, wyszedł przed linię drzew i kiwnął ręką w stronę śledzącego ich mężczyzny, który nieskutecznie próbował ukryć się za niewielką zaspą.
Kilka minut później zasapany czarodziej stał już na wprost Moora i Hargrave’a. Wymienili znaczące spojrzenia, wyczuwając woń przetrawionego alkoholu.
David kiwnął na mężczyznę głową.
Powiesz, o co ci chodzi? – ponaglił niecierpliwie. NIeznajomy sięgnął po kaszkiet: zdjął go z głowy i zaczął miąć w dłoni.
Charlie. Erm, to znaczy Gary Hopkirk, Charlie to żona moja. Piekielnie dobra, uczynna kobieta i… mugolaczka. – Przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę. Westchnął. – Wyglądacie na dobrych ludzi. Tak sobie pomyślałem, jak was zobaczyłem: „dobrzy ludzie”. A teraz widzę, że się nie pomyliłem – dobrze wam z oczu patrzy.
Rzucił im krzywy uśmiech, trochę groteskowy; kryła się za nim niewypowiedziana jeszcze prośba.
Wzięli moją Charlie na zakładniczkę za okup, dranie. Nie mam przy sobie nic, resztę oszczędności wydaliśmy na pomoc mugolom, Charlie nalegała. Chcieliśmy wszyscy uciec z hrabstwa. I teraz za dobre serce więżą Charlie. Ją i mugoli właśnie, niech Merlin da im szybką śmierć, bo nie widzę już dla nich szans... Śmiali się, ale powiedzieli, że za parę galeonów uwolnią żonę... Panowie, pomóżcie. Proszę o jakąkolwiek sumę, cokolwiek.
Spuścił głowę, napiął ramiona – jakby w oczekiwaniu na wyrok.
David odchrząknął.
Nie mam przy sobie ni knuta, przykro mi – mruknął. Wzrok jego uciekł zaraz między drzewa, w stronę placu pełnego pojmanych mugoli. – Jest wśród nich? Wśród klęczących?
Nie. Widziałem, jak prowadzą ją do starej świetlicy. – Wskazał podłużny budynek, do którego prowadziło kilka schodków.
A to zamieszanie? – dopytywał David.
Gary ze świstem wypuścił powietrze z płuc. Westchnął głęboko.
Zaszliśmy z Charlie i mugolami tutaj, bośmy myśleli, że będzie można spędzić parę dni w starych domach. Ech… Mugole to głównie jej znajomi i dalsza rodzina. I… Było dwoje dzieci, bliźniaczki. Lisa i Martha. Jak to dzieci ciekawskie, trochę dzikie. A przy tym niepozorne. No i zwiały cwaniary, przemknęły się między budynkami, pod nogami szmalcownika. I w las…
Zamilkł. Dzieci uciekły od jednego niebezpieczeństwa wprost w paszczę drugiego.
Rozglądałem się za nimi, zanim was zauważyłem. Nic. Może da się je znaleźć, a może już po nich.
Po kilku minutach padło kolejne pytanie:
Czterech szmalcowników. Zgadza się?
O ile mi wiadomo – tak. Jeden z psidwakami łazi, spodziewa się mnie, na pieniądze czeka…
David machnął na Gary’ego ręką, żeby mówił dalej.
Głupi są albo aż tak im nie zależy, bo nie szukają dziewczynek z pomocą psidwaków. Ale co ja wiem. Może za mroźno na wywęszenie tropu? Nie znam się.
Nerwowo wzruszył ramionami. Czy którykolwiek z nich pożyczy pieniądze? Po co wypytują o szmalcowników? Czy ten, co powiedział, że nie ma nic, mówi prawdę?
Kiedy odchodziłem szukać pieniędzy, jeden siedział przy ognisku. Drugi... wlókł kogoś do szopy. N- nie chcę wiedzieć, co tam robi tym mugolom. Ostatniemu się nie zdążyłem przyjrzeć, wchodził do chaty.
Hmm. Volansie – zaczął David powoli. – Nasze plany mogą zostać dopracowane. Pan Hopkirk podzielił się interesującymi informacjami… To dlatego facet od psidwaków wychodzi na drogę prowadzącą do wioski. Wygląda pana, panie Hopkirk?
Gary przytaknął, zbity z tropu. Czyżby ci ludzie zamierzali... uwolnić ich wszystkich?


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Opuszczona wioska Lambrigg 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]28.11.21 0:52
Na próżno oczekiwać, by promienie zimowego słońca przyniosły upragnione ciepło. Roztaczający się przed ich oczami widok można by uznać za piękny, gdyby nie sylwetki wziętych do niewoli mugoli. Uniósł wyprostowaną dłoń do czoła, chroniąc wzrok przed promieniami słonecznymi i tym tym samym ułatwiając sobie obserwowanie terenu. To, co chcieli zrobić, nie było rozsądne i bezpieczne. Wszystko mogło pójść nie tak, a cena ich porażki może być zbyt wysoka, liczona w życiach tych ludzi.
Może ten czarodziej stanowił znikome zagrożenie, tak on trzymał różdżkę w opuszczonej wzdłuż ciała prawej ręce. Nie ufał każdemu napotkanemu człowiekowi, choć nie skreślał ich już wstępie. Powstrzymał się od lekkiego skrzywienia za sprawą woni przetrawionego alkoholu. Nie było to w dobrym tonie, nawet jak potępiał pijaństwo. Trudne czasy tego nie zmienią.
Też chciałbym się dowiedzieć — Zgodził się z towarzyszem, któremu posłał kolejne znaczące spojrzenie. W obecnych okolicznościach powinni spodziewać się wszystkiego, zwłaszcza najgorszego. Słuchał tego, co ten czarodziej miał im do powiedzenia. Zaczynał domyślać się, do czego zmierza pan Hopkirk. Użyte przez niego słowa mogły oznaczać tylko jedno. Mężczyzna również potrzebował ich pomocy i miało to związek z jego żoną.
Mógłby okazać swoje wzburzenie tym, czego dopuścili się szmalcownicy. To jednak nic by nie zmieniło. Nie polepszyłoby ich sytuacji i nie zwróciłoby im wolności, pozwalając na powrót do domów i swoich bliskich. Nie zamierzał się godzić z tym stanem rzeczy, choć nie mógł zapewnić czarodzieja, że stanie się to, co najgorsze. Zrobi jednak wszystko, co w jego mocy, by więźniowie nie zostali zamordowani.
Mam przy sobie... czterdzieści galeonów. Wystarczy na zapłacenie okupu za pana żonę? — Zapytał poważnie po tym jak przeliczył zawartość swojej sakiewki. Być może było to więcej niż kilka galeonów. Niemniej nie od razu zamierzał dać je temu czarodziejowi, gdyż to zależało od tego, co mu powie. Spojrzał również w kierunku wskazanym przez męża uwięzionej kobiety.
Wyprowadzili ją stamtąd? W jakim była stanie? — Zapytał mężczyzny, licząc, że posiada takie informacje. W końcu dotyczyły jego żony. — Zrobimy wszystko, co w naszej mocy by je odnaleźć — Zapewnił czarodzieja, nawet jeśli nie mógł zagwarantować tego, że odnajdą je całe i zdrowe. A co ważniejsze żywe. Nie chciał też mówić, że szmalcownicy mogli uznać, że siarczysty mróz ich wyręczy.
Możemy to zrobić po staremu. Pan Hopkirk przekaże temu szmalcownikowi pieniądze jak tylko wyprowadzi kobietę poza obszar wioski. Davidzie, zadbasz o to, by psidwaki nie wyczuły mojego zapachu. Ja je uśpię zaklęciem, ty ogłuszysz szmalcownika. Jeśli dobrze pójdzie, kolejny pójdzie go szukać i podzieli jego los — Zaproponował spoglądając na jednego czarodzieja, to na drugiego. David mógł mieć uwagi co do tego planu. Chętnie go wysłucha.


Ostatnio zmieniony przez Volans Moore dnia 20.12.21 3:05, w całości zmieniany 1 raz
Volans Moore
Volans Moore
Zawód : Smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Oh I still can remember a time when it wasn't like this
Before the world became enslaved
Can we all go back to the time when we were not like this
Can we even be saved?
OPCM : 19 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona wioska Lambrigg Tumblr_myrxsem7AC1s8tqb9o1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9775-volans-moore-w-budowie#296523 https://www.morsmordre.net/t9914-sol#299801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f371-derbyshire-borrowash-pollards-oaks-11-8 https://www.morsmordre.net/t9921-szuflada-volansa#299859 https://www.morsmordre.net/t9913-volans-moore#299792
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]20.12.21 2:51
Gary nie mógł się nadziwić, jak wielkie szczęście spotkało go w całym tym nieszczęśliwym bagnie. Bo jaka była szansa, że natknie się na dwóch (dwóch!) czarodziejów, którzy zechcą go wesprzeć w tych beznadziejnych okolicznościach? Bliska zeru, ot co! Jednak los zlitował się nad Garym i nad być-może-niedoszłymi ofiarami szmalcowników.
Merlinie – westchnął pod nosem. Był jednocześnie zdenerwowany i pełen nadziei. A gdy odezwał się Volans, Gary aż pobladł z wdzięczności. Zaraz też począł energicznie gestykulować i doprecyzował: – Nie, nie… Oni raczej nie przypuszczają, żebym miał aż tyle. Przyjmę trzydzieści pięć... Wiem, że o pieniądz trudno... – Rumieniec wstydu i ulgi pojawił się na jego karku. Po chwili zaczął mamrotać słowa wdzięczności: – Jestem pana dozgonnym dłużnikiem!
Gdy padły pytania o żonę, ze smutkiem potrząsnął głową: – Niestety nie. Odkąd ją tam wprowadzili, nie widziałem jej już wcale. No i z jednej strony ulga, bo nie ciągnęli Charlie do przeklętej szopy, ale… – urwał, nie chcąc wokalizować swoich najczarniejszych obaw. I tak, w obecnej sytuacji myślał przede wszystkim o żonie, ale sprawa dwóch dziewczynek była niemniej przejmującą i bolesną kwestią. Deklaracja Volansa i zdeterminowany wyraz jego twarzy... Wyglądało na to, że odważni nieznajomi pozostawali jedyną nadzieją małych uciekinierek.
.
David tymczasem uświadomił sobie, że drażnił go zapach przetrawionego alkoholu, a wraz z tą nieprzyjemną wonią, wyraźniejsze stawały się i inne elementy wyróżniające Hopkirka: nerwowość (jednakowoż zupełnie w obecnej sytuacji na miejscu), zbyt długie zdania, za mało konkretu. Hargrave poczuł więc ulgę, gdy Volans podjął się dialogowania z mężczyzną. Gdy zaś Moore przedstawił plan działania, David przytaknął jego propozycji:
Dobrze. Rzucę na ciebie Odore mutatio, a gdy psidwaki znajdą się w pobliżu, zainkantuję-...
A! – przerwał mu Hopkirk. – Merlinie z Morganą, dobra myśl! Tak, tak mu powiem: wyprowadź moją żonę poza obszar wioski, jak pan rzekł, drogi sojuszniku!
David znów poczuł irytację, ale odnalazł też w sobie coś na kształt tłumionego rozbawienia. Posłał Hopkirkowi mały uśmiech, jakby gratulując powziętej decyzji, a następnie kontynuował swoją wcześniejszą wypowiedź:
Ty tulisz psidwaki do snu, ja biorę na różdżkę szmalcownika, szybko i po cichu, jasne. Ewentualnie mogę rzucić Caneteria Ficta, by skołować słuch psidwaków. Ale to już wtedy, gdy się zbliżymy. Hopkirk, ty robisz swoje, myślisz o żonie i czekasz z przekazaniem galeonów, aż będziecie poza wioską. I ignorujesz naszą obecność.
Też miał nadzieję, że kolejny z napastników pójdzie w ślady Szmalcownika Numer Jeden. Byłby to korzystny rozwój wypadków. Ale należało brać się do działania, bo... – Panowie, ostatnie ustalenia, czas nas goni. – David wskazał brodą w kierunku doliny. – Za chwilę nasz cel rusza w tę stronę. Volansie, zaklęcę rzucę już teraz, efekt utrzyma się dostatecznie długo. – Uniósł różdżkę, celując nią w skraj Volansowego płaszcza. Pomyślał o nieco przyćmionej woni igliwia, rozchodzącej się delikatnie po okolicy. – Odore mutatio.

Rzut k100 na Odore mutatio (ST 40) + 31 Transmutacja - klik


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Opuszczona wioska Lambrigg 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]30.12.21 16:50
Starał się nie okazywać swojego zmieszania wywołanego zachowaniem i słowami mężczyzny w potrzebie. Nie był to też dobry czas ani miejsce na okazywanie radości płynącej z pomagania innym ani myśl, że faktycznie odczuje taki wydatek. Rzecz jasna, to będzie miało miejsce w dłuższej perspektywie czasu.
Proszę wziąć cały mieszek. Nalegam. Być może w przyszłości to pan i pana żona pomożecie komuś w potrzebie — Powiedział stanowczo, wciskając pękatą sakiewkę w dłonie mężczyzny. Zapewne nie spotkają się po raz kolejny. Wobec tego udzielenie pomocy innym ludziom w potrzebie wydawało mu się słusznym sposobem na spłatę tego długu.
Niech pan nie traci nadziei — Zdawał sobie sprawę, że te słowa w jego ustach brzmiały niczym frazesy, jednak nie był to dobry moment na to by obiecywać temu człowiekowi coś, czego mogą nie być w stanie spełnić. Po wypowiedzi Davida już otwierał usta po to by chociażby uznać za zasadne użycie rzeczonego zaklęcia, gdy pan Hopkirk wszedł im w słowo. Nie miał tego za złe temu mężczyźnie, dlatego posłał mu pobłażliwy uśmiech.
Dokładnie tak. Sprawnie i po cichu. Myślę, że to zaklęcie może się bardzo przydać, gdy się zbliżymy — Nie miał nic więcej do dodania, uważając, że każdy z nich doskonale wie co ma robić. To przedsięwzięcie miało szansę się udać.
Skinął głową, w pełni zgadzając się ze swoim towarzyszem. Czas biegł nieubłaganie i był liczony w ludzkich życiach, a więc naglił ich. Raz jeszcze spojrzał w kierunku wskazanym przez Davida, po czym skinął głową jakby w odpowiedzi na jego słowa. Odczekał aż czarodziej rzuci na niego to zaklęcie. Wyczuł charakterystyczną woń igliwia i... alkoholu, zupełnie jakby spędził noc w kadzi w gorzelni. Zmarszczył nos, posyłając Davidowi spojrzenie pełne lekkiego wyrzutu.
Następnie zaczął przemieszczać, tak by zająć dogodny punkt obserwacyjny i ukryć się za pobliskim zwalonym pniem drzewa. Gdy szmalcownik z psidwakami znalazł się się w zasięgu jego wzroku i różdżki, zaintonował odpowiednie zaklęcie, wskazując różdżką w stronę psidwaków, które miał ukołysać do snu.
Animal Somni.... Animal Somni — Wyszeptał. Jeśli zaklęcie zadziała tak jak należy to będą musieli sprawnie działać. Szmalcownik zauważy efekty tego zaklęcia. To będzie dobry moment na ogłuszenie go.

Rzut k100 na Animal Somni (ST 45) + 21 OPCM
Volans Moore
Volans Moore
Zawód : Smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Oh I still can remember a time when it wasn't like this
Before the world became enslaved
Can we all go back to the time when we were not like this
Can we even be saved?
OPCM : 19 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona wioska Lambrigg Tumblr_myrxsem7AC1s8tqb9o1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9775-volans-moore-w-budowie#296523 https://www.morsmordre.net/t9914-sol#299801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f371-derbyshire-borrowash-pollards-oaks-11-8 https://www.morsmordre.net/t9921-szuflada-volansa#299859 https://www.morsmordre.net/t9913-volans-moore#299792
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]30.12.21 16:50
The member 'Volans Moore' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 48, 48
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona wioska Lambrigg Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]30.01.22 12:57
Ja… Merlinie, dziękuję. — Sakiewka ciążyła w dłoni Gary’ego, przypominając mu raz jeszcze o pilności sytuacji. Jednocześnie była ona namacalnym przypomnieniem, jak wiele już zawdzięcza nieznajomemu. — Ma pan moje słowo, proszę pana. Kiedy… kiedy tylko się stąd z Char wydostaniemy - postaramy się pomóc, słowo. — Nawet gdyby Gary chciał od tego wszystkiego uciec w cholerę, Charlie by mu nie pozwoliła. Jego żona była przede wszystkim pełna empatii. Nie potrafiłaby zostawić potrzebujących, przejść obok nich obojętnie. Nie to co Gary. Żona czyniła go lepszym człowiekiem.
Dwoje mężczyzn tymczasem przystąpiło do działania. Gdyby Gary był pilniejszym obserwatorem, mniej przejętym sytuacją, dostrzegłby w ich ruchach - w najdrobniejszych gestach nawet - dziwny rodzaj precyzji, wskazujący na powagę sytuacji, na to, że tu waży się ludzkie życie.
Zaklęcie, jakim David miał zamaskować zapach Volansa, udało się… połowicznie. Pełen wyrzutu wzrok towarzysza Hargrave skomentował krótkim: — Wybacz. Woń igliwia zmieszana z… przyschłym aromatem alkoholu była niezbyt przyjemną mieszanką. Niemniej - jeśli idzie o działanie: efekt był zadowalający. Psidwaki nie wyniuchają Volansa, a jedynie zapachy lasu, no i ślady obecności przepoconego wczorajszym trunkiem Gary’ego. (David obiecał sobie, że kiedy cała akcja dobiegnie już końca, postawi Volansowi obiad w ramach zadośćuczynienia za ten atak na Volansowe nozdrza.)
W przeciwieństwie do Davida Volans nie dał się opanować żadnej chwilowej słabości. Jego zaklęcia zdawały się zadziałać w stu procentach tak, jak Moore sobie tego życzył.
Dwa psowate ułożyły się na ziemi i już po chwili smacznie spały. Na twarzy szmalcownika zaczęło malować się zdziwienie i David nie czekał, aż przerodzi się ono w błysk zrozumienia:
Drętwota — mruknął, celując w mężczyznę. Nie było czasu do stracenia. Działania rozpisywane tu były na ułamki sekund. David wiedział, że w razie niepowodzenia własnego zaklęcia, Volans będzie gotów ogłuszyć szmalcownika. Ale to byłby niechciany scenariusz… (-błysk zaklęcia, zaskoczenie utrwalone jakby dłutem w kamieniu w karykaturalnej masce, gdy trafiony drętwotą szmalcownik pada na ośnieżoną ziemię-) Niechciany scenariusz, który na szczęście pozostał tylko hipotezą.
Jeden z głowy. — Chłodny uśmiech zatańczył na ustach Davida. Mężczyzna podszedł szybko do leżącej sylwetki wroga, przykucnął i bezceremonialnie pociągnął za końcówkę szalika, niedbale zawiązanego na szyi szmalcownika. Po chwili kawałek materiału - wcale porządnej jakości, hmh - ściskał już nadgarstki powalonego. Z Drętwoty można wszak się wybudzić. Davidowi nie widziało się rzucanie żadnej Avady, Merlinie broń, nie miał dość silnej woli, by jednego dnia poddać swoje sumienie Niewybaczalnemu, zachowując jednocześnie dość zimnej krwi, by ocalić tych, których szanse malały przecież z każdą sekundą... Nic nie stało jednak na przeszkodzie, by dokonać mniej może drastycznego aktu, przez wielu jednak uważanego za coś bestialskiego: David sięgnął po różdżkę leżącą obok trafionego Drętwotą czarodzieja i bez ceregieli, w jednym szybkim ruchu - złamał ją o kolano. —Przezorny, ubezpieczony. — Mruknął. Następnie zaczął strzepywać kłęby śniegu z sosnowej gałęzi, żeby przysłoniły leżącą postać.
— Nie zmarzną? — Kiwnął głową na psidwaki. Jeśli wszystko pójdzie po ich myśli, być może po wszystkim Volans chciałby znaleźć zwierzętom lepsze warunki do życia, coś lepszego od usługiwania szmalcownikom.
Ruszyli pochyleni dalej ścieżką, cicho omawiając kolejne kroki.
Szopa? — Jeden szmalcownik i jeden z więzionych mugoli. — Ostatnich dwoje szmalcowników zostawmy sobie na później. Co sądzisz? — Rzucił ukradkowe spojrzenie stojącemu nieco w tyle Hopkirkowi, który wydawał się nie wiedzieć, co ze sobą zrobić. Wciąż ważył sakiewkę w dłoni. — Wysłać go wgłąb wioski z tymi pieniędzmi, by zagadał resztę? Czy jednak taka dywersja przysporzyłaby więcej szkody niż pożytku? — Głośne dumanie pozwalało mu trzymać głębsze frustracje na wodzy. — Najidealniej: poleciłbym mu ruszyć tam za około dziesięć minut, ale czy... można liczyć na jego pomoc? Gdy oni zajmowaliby się szopą, Hopkirk albo zagadałby szmalcownika siedzącego przy ognisku, albo wzbudził w przeciwniku podejrzenia i sprowokował do ruszenia w stronę kumpla z psidwakami... krótszą drogą, rzecz jasna, dalej od szopy. Plus - odciągnęliby kolejnego wroga od bezbronnych mugoli...

Rzut k100 na Drętwotę (ST 75) + 5 UROKI -> klik

mapka i aktualna sytuacja -> klik


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Opuszczona wioska Lambrigg 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]06.03.22 18:21
Wdzięczność była czymś miłym. Tak jak świadomość niesienia pomocy ludziom w potrzebie. Ludzkie życie było warte każdego galeona, którego przekazał temu mężczyźnie. Zobowiązał go do pomocy innym w potrzebie, choć nie oczekiwał, by i on narażał swoje życie. Po wszystkim będzie mógł pomóc tym wszystkim ludziom, których David i on odbiją z rąk tych czarodziejów. Będzie mógł poświadczyć o ich winie przed mugolskimi władzami.
Coś mi mówi, że możecie mieć sposobność do spłacenia tego długu już niebawem. Tak czy inaczej, uważajcie na siebie — Zwrócił się do niego. Mężczyzna może i był czarodziejem, ale związał się z mugolaczką. Zawsze będą na celowniku obecnego reżimu. Tak samo jak mugole.
Spuśćmy na to zasłonę milczenia — Zasugerował stanowczo. Nie było to coś, o czym chciał wspominać podczas snucia opowieści o wszystkich swoich dokonaniach na rzecz słusznej sprawy. Pachniał jak ktoś po suto zakrapianej nocy, po której obudził się w lesie. Spełniło to jednak swój cel, gdyż wystarczająco skutecznie oszukali czułe nosy psidwaków i zdołali zaskoczyć ich pana. Zajmie się tymi zwierzętami, starając się znaleźć im dobre domy. Może David przygarnie jednego albo nawet oba. On miał za małe mieszkanie na tyle zwierząt.
Potem może nie być tak łatwo — Odrzekł cicho z powagą i typową dla siebie przezornością. Element zaskoczenia zadziałał na ich korzyść. Za jakikolwiek błąd przyjdzie im zapłacić, gdyż jak zawsze ucierpią niewinni. Nie musiał zasugerować towarzyszowi spętania przegubów rąk szmalcownika, gdyż on sam to uczynił.
Jęzlep — Wyszeptał wskazując różdżką na twarz czarodzieja. Poprawnie rzucone zaklęcie przykleiło język mężczyzny do podniebienia, utrudniając mu mówienie. On nieprędko cofnie to zaklęcie. Jeśli on wybudzi się z drętwoty będzie mieć trudności w zaalarmowaniu towarzyszy.
Z tym się zgodzę. Będzie go trzeba potem ogrzać, skoro on i pozostali szmalcownicy mają trafić przed oblicze mugolskich władz — Przedstawił Davidowi finalną fazę planu. Nawet rażony takim czarem człowiek ulegnie wychłodzeniu. Ich celem było ujęcie tych czarodziejów żywcem, ale bez rozlewu krwi.
Przez chwilę powinny wytrzymać, mają futro i śpią praktycznie wtulone w siebie. Postaram się znaleźć im dobry dom. Może twój? — Brzmiał w tym momencie na zbyt wielkiego optymistę. Martwił się o te biedne psidwaki. W chwili obecnej nie miał jak ich umieścić w cieple.
Szopa — Przystał na to. Z jednym szmalcownikiem sobie poradzą, mugola z kolei wyprowadzą z szopy, gdy już będzie bezpiecznie. — Jestem za — Dodał. To był rozsądny plan. Spojrzał na trzymającego w dłoni sakiewkę Gary'ego. Westchnął cicho.
Musimy go puścić tak czy inaczej, bo ma im przekazać okup za swoją żonę. Powinien sobie z tym poradzić — Odpowiedział towarzyszowi. W chwili obecnej ta gotówka stawała się pretekstem do zajęcia szmalcowników na jakąś chwilę. Gdy się z nimi rozprawią to Gary i jego żona będą mogli przeznaczyć te galeony na coś innego. — To tak zrobimy. Nie mamy wyjścia, musimy mu zaufać — Rzekł, spoglądając raz jeszcze na Hopkirka.
Gary, posłuchaj mnie uważnie. Za dziesięć minut ruszysz do szmalcownika siedzącego przy ognisku i zaoferujesz mu pieniądze za swoją żonę. Przekażesz im je, gdy Charlie stanie przy tobie. Zachowaj spokój i nie rozglądaj się zbyt nerwowo. Rozumiesz? — Przekazał wyraźne dyspozycje temu czarodziejowi. Jeśli zrozumiał to będą mogli wyruszyć w tym samym czasie.

Rzucam k100 na Jęzlep (ST 50) - Klik
Volans Moore
Volans Moore
Zawód : Smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Oh I still can remember a time when it wasn't like this
Before the world became enslaved
Can we all go back to the time when we were not like this
Can we even be saved?
OPCM : 19 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona wioska Lambrigg Tumblr_myrxsem7AC1s8tqb9o1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9775-volans-moore-w-budowie#296523 https://www.morsmordre.net/t9914-sol#299801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f371-derbyshire-borrowash-pollards-oaks-11-8 https://www.morsmordre.net/t9921-szuflada-volansa#299859 https://www.morsmordre.net/t9913-volans-moore#299792
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]07.03.22 19:57
Z uznaniem kiwnął głową w reakcji na Volansowy Jęzlep, a kolejne słowa towarzysza wzbudziły w Hargravie chęć dopytania o logistykę związaną z oddawaniem szmalcowników w ręce mugolskich władz. Moore wyraźnie przemyślał temat i Davida autentycznie intrygowało to, jak całe przedsięwzięcie rozpisane jest w głowie smokologa. Ech, na podobne rozmowy przyjdzie jeszcze czas.
Ejże – mruknął w odpowiedzi na sugestię wpuszczenia psidwaków do jego domu. Nie miał nic przeciwko magicznym stworzeniom, zwłaszcza psowatym. Cechowała je swoista praktyczność w obejściu ze światem i – z tego co słyszał – były dobrymi towarzyszami dla każdego czarodzieja. Ale…
Hej, hej, hej. Skąd w ogóle podobne myśli chodziły mu po głowie? Dywagować nad psidwakami, kiedy na szali wisi życie tylu osób? Westchnął, gdy myśli podsunęły mu krótką odpowiedź: nerwy.
Napięcie rosło. Skupiając się na tym, co tu i teraz, David zarejestrował, jak wyuczone mechanizmy dostrajają umysł i ciało. Obok wyostrzonych zmysłów i wzmożonej czujności pojawiło się swoiste wrażenie odseparowania. Jakby David miał wkrótce oglądać własne działania z perspektywy obserwatora. Aktywację aurorskich instynktów przywitał uśmiechem. Rosły szanse na skuteczne zrealizowanie kolejnych eatapów planu Uwolnij Pojmanych i Skop Dupsko Szmalcownikom.
W czasie, gdy Hargrave prowadził na sobie te wszystkie mikroobserwacje, Volans podjął się heroicznej misji wyłuszczenia Garemu koncepcji dalszych działań. Ku zdzwieniu duetu Volans-David na twarzy Hopkirka pojawił się wybitnie przytomny wyraz determinacji.
Gdy wszyscy troje wymienili krótkie spojrzenia, Gary ruszył najszerszą ścieżką, wydeptaną drogą wiodącą bezpośrednio do centrum niedużej Lambrigg. David i Volans popędzili truchtem wzdłuż północno–wschodniego szlaku. Zimny wiatr smagał ich policzki, a mróz niby całun oplatał koniuszki palców. Szybko zbliżali się do celu. Nie minęła minuta, a od szopy dzieliło ich już ledwie kilka metrów. David wyszedł na przód, Volans na flance zbliżał się z lewej strony. Ostrożne kroki, wyczulone spojrzenia...
Chłodną ciszę przerwał nagle krzyk. Czarodzieje nie mieli wątpliwości, że zbolały głos należał do mugola. David pochylił się w stronę drewnianej ściany stodoły. Pomiędzy ciasno zbitymi deskami odnalazł niewielką szparę. Zajrzał do środka.
Na ciemnej, brudnej – krew? – podłodze leżał skulony mężczyzna. Nad nim stał szmalcownik. W ręku ściskał różdżkę. Jego ramiona drżały – po sekundzie do Davida dotarło, że ta gnida się śmieje! Spychając obrzydzenie na tyły świadomości, Hargrave oderwał wzrok od przykrej sceny i kiwnął na Volansa, by ten zbliżył się do drzwi. Gestem dłoni wskazał towarzyszowi, że są niedomknięte – pastwiący się nad mugolami szmalcownicy nie widzieli powodu, by trwonić energię i czas na rzucenie zwykłej Alohomory.
Volans i David mieli sytuacyjną przewagę. Wystarczyło jedno skuteczne zaklęcie i…
Nie można było zmarnować tej szansy. David przekroczył próg szopy, jednocześnie inkantując Drętwotę. Przeciwnik ledwo zaczął rejestrować dźwięk szkrzypiących zawiasów. Zaklęcie, niby napędzane wstrętem Davida do szmalcowniczych praktyk, z sykiem wyrwało się z różdżki, mknąc do celu z mocą gniewnej burzy.
Masz za swoje, śmieciu – skwitował gorzko David, w kilku susach skracając dystans dzielący go od padającego na ziemię wroga. Zaraz wykonał te same praktyki co przy poprzednim przeciwniku. Trzask! Dwa kawałki niegdyś pięknej hebanowej różdżki spadły u stóp Hargrave’a. Przykucnął, by związać ręce zneutralizowanego czarodzieja, kątem oka dostrzegając, że Volans pochyla się nad rannym mugolem.
Lisa, Martha… – wychrypiał facet, z ledwością zwracając głowę w kierunku wybawicieli. Twarz miał umazaną krwią, nos złamany, a jedno oko szpetnie podbite na soczystą śliwkę. Wszystkie te ślady doznanego cierpienia były jednak niczym wobec dziko błądzącego wzroku. David pojął; to było spojrzenie zdesperowanego ojca…
Co z nim? – zapytał Volansa. – Zaraz ruszamy do serca wioski. – Miał nadzieję, że nim dotrą na miejsce, Gary zdąży zabezpieczyć żonę i może nawet odciągnąć uwagę szmalcownika (siedzącego dotąd przy ognisku) od kierunku, z którego nadejdą David i Volans.

Rzut k100 na Drętwotę (ST 75) + 5 UROKI -> klik


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Opuszczona wioska Lambrigg 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]09.03.22 0:28
Wydawało mu się to oczywiste, że skoro zdecydowali się powstrzymać od wydawania samosądów to przekazanie tych oprawców w ręce mugolskich władz wydawało się zasadne. Przecież nie zamknie ich w ciemnej piwnicy i nie wrzuci klucza do jakiej rzeki. Wyznawane poglądy nie pozwalały mu na odebranie życia nawet takim szumowinom, jak oni. Nie musiał zdawać się takim, jak oni. W przyszłości chciał spojrzeć w lustro bez poczucia odrazy do samego siebie. Wiedział, że w oczach opresyjnego rządu byli niczym terroryści. Jego metody działania miały udowadniać, że jest inaczej.
Wrócimy do tego — Zreflektował się. Nie był to dobry moment na te dyskusje o psidwakach. Nie zmieniało to faktu, że to był doskonały pomysł. Przynajmniej w chwili obecnej.
Przedstawiony Hopkirkowi plan wydawał się wydawał się prosty, ale nawet taki plan może spalić na panewce. Od teraz bardzo wiele zależało od samego Gary'ego. Musieli mieć plan "b". Na wypadek niepowodzenia zadania, które powierzyli temu mężczyźnie.
Gdy zbliżali się do celu a ciszę przerwał ten krzyk, na krótką chwilę zamarł w pół kroku. Bo ten dźwięk mógł zaalarmować pozostałych szmalcowników i ściągnąć ich wszystkich ku tej szopie, do której kierowali swoje kroki. Bezsprzecznie to skończyłoby się otwartą i trudną konfrontacją z przeciwnikami. Trudno orzec, czy w takiej sytuacji mogliby liczyć na Gary'ego, który na pierwszy rzut oka wydawał się nie być tak zaprawiony pojedynkach czarodziejów jak oni.
Co widzisz? — Zapytał konspiracyjnym szeptem Davida, nie chcąc się przepychać przy tej szopie. Liczył na to, że towarzysz nakreśli zaobserwowaną sytuację. Chciał wiedzieć, co tam zastaną przed wkroczeniem. Bez wahania zbliżył się do uchylonych drzwi. Nie zamierzał na to narzekać. Nie minęła chwila a pozbyli się drugiego czarodzieja.
— Dobra robota. Co by nie krzyczał... jęzlep. Jęzlep! — Pochwalił Davida. Rzucone przez niego zaklęcia nie zadziałało tak jak powinny. Dlatego zmarszczył brwi w wyrazie stosownego niezadowolenia. — Zrobię to inaczej — Wymruczał pod nosem, wydobywając z kieszeni płaszcza skórzaną rękawiczkę i bezceremonialnie wpakował ją do ust szmalcownika. Rękawiczka z porządnej skóry, podbita wełną powinna wystarczyć jako knebel. Ostatecznie pochylił się nad rannym mugolem. Wyglądał okropnie. Nieopanowanie magii leczniczej sprawiało, że nie był w stanie mu pomóc.
Mówisz o tych dziewczynkach? — Zapytał dla pewności. Mieli je odnaleźć, gdy już uporają się z tymi szumowinami. Może dowiedzą się czegoś więcej, jeśli o nie chodzi. — Ma złamany nos i podbite oko. Tyle jestem w stanie powiedzieć bez wiedzy z zakresu medycyny — Odrzekł poważnie. Zdecydowanie potrzebował odpowiedniego leczenia i pierwszej pomocy, której nie był w stanie mu udzielić. Podał mu jednak swoją materiałową chusteczkę, by chociaż mugol mógł otrzeć twarz z krwi. — Oby sobie poradził — Wyraził swoje obawy o Gary'ego, któremu powierzyli ważne zadanie.

Rzucam 2k100 na Jęzlep (ST 50) - Klik i Klik
Volans Moore
Volans Moore
Zawód : Smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Oh I still can remember a time when it wasn't like this
Before the world became enslaved
Can we all go back to the time when we were not like this
Can we even be saved?
OPCM : 19 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona wioska Lambrigg Tumblr_myrxsem7AC1s8tqb9o1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9775-volans-moore-w-budowie#296523 https://www.morsmordre.net/t9914-sol#299801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f371-derbyshire-borrowash-pollards-oaks-11-8 https://www.morsmordre.net/t9921-szuflada-volansa#299859 https://www.morsmordre.net/t9913-volans-moore#299792
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]13.03.22 20:29
W czasie, gdy Volans i David rozprawiali się z czarodziejem, który znęcał się w szopie nad bezbronnymi mugolami, Gary prowadził ostrą wymianę zdań ze szmalcownikiem, który jeszcze niedawno wygrzewał się przy ognisku. (Jakby nigdy nic! Jakby tuż obok sześcioro ludzi nie było bliskich śmierci z wycieńczenia czy wyziębienia.) Zirytowany osiłek jakimś cudem dał się wreszcie przekonać tłumaczeniom Hopkirka. Niechętnie poszedł po żonę Gary'ego. Gdy wrócili, Gary przez kilka sekund po prostu patrzył. Gary'ego zalała fala ulgi.
W chwili, gdy wręczał szmalcownikowi wypełnioną galeonami sakiewkę, jedna z klęczących mugolek splunęła w stronę stojących. Gary'emu było wszystko jedno, ale zabolał go wyraz twarzy żony. Złapał jej spojrzenie, pytała wzrokiem. (Szmalcownik tymczasem luzował węzły zaplątane wokół jej nadgarstków. Nie pofatygował się nawet na użycie różdżki. Gary wiedział, dlaczego - wyzwalanie rąk z pętów za pomocą magii jest bezbolesne, a szmalcownik chciał jeszcze trochę poznęcać się nad biedną Char.) Nieznacznie kiwnął głową. A później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Dostrzeżony kątem oka ruch - to Volans i David zbliżali się od strony szopy. Dużą rolę w tym, co nastąpiło, odgrywało parszywe zachowanie szmalcownika względem spętanych rąk Charlotte. Gary zadziałał pod wpływem impulsu. Sięgnął po leżący na ziemi – było ich tu mnóstwo – kamień, zamachnął się. Trzask pękającej kości wywróciłby mu żołądek do góry nogami, gdyby Gary nie był opętany furią. Widział czerwień. I dopiero gdy szmalcownik padł bezwładnie na ziemię, Gary mrugnął raz, drugi, dostrzegł coś poza krwawą mgłą gniewu: wielkie oczy Charlotte – załzawione, i jej delikatny uśmiech.
.
Gdy Volans i David dobiegli do centrum małej wioski, bez słowa zabrali się do roboty. David upewnił się, że różdżka szmalcownika już niczego nie wyczaruje, Volans natomiast po raz kolejny tego dnia zakneblował usta wroga kawałkiem materiału (tym razem rolę knebla przyjęła chusta, dotychczas owinięta wokół karku szmalcownika).
(
Szmalcownik Od Psidwaków, który jakoś w tym samym czasie ocknął się z Drętwoty, ze zgrozą uświadomił sobie, że nie ma pojęcia, co robić. Związane ręce, zakneblowane usta... I kawałki różdżki, leżące tuż obok. Niezdarnie podniósł się do pozycji siedzącj i podjął pierwszą – z wielu – żmudną próbę wyzwolenia rąk z więzów.
)
Następnie wszyscy czworo – Volans, David, Hopkirkowie – podeszli do mugoli, powoli wstających z klęczek. Zaczęli pomagać każdemu z nich dojść do ław ułożonych wokół ogniska. W międzyczasie David dopytał Charlotte, czy jej obserwacje zgadzają się z przypuszczeniami Gary’ego odnośnie pobytu ostatniego wroga.
Nie. – Pokręciła głową. – Jakieś pół godziny temu… Widziałam go z okna szkoły, gdzie mnie trzymali. Szedł tam, w stronę lasu… Chyba szukać dziewczynek.
Słysząc to, Volans zaklął pod nosem. Już chciał przedyskutować z resztą szybki plan poszukiwań zaginionych dzieci, gdy wtem…

O Słońce, co dzień dajesz światu,
Dlaczegoś go nie pozostawiło w głębokich mrokach nocy!
Użyczasz promieni dla tak nikczemnych zbrodni?

Dźwięk był wysoki, wypełniony strachem. Chociaż dobiegał z niedaleka, zza murów zburzonej chaty po drugiej stronie drogi, to zdawało się, że dobiega z jakiegoś innego wymiaru: bo nie miał prawa bycia.
Nie tak miało się to skończyć, przemknęło Davidowi przez myśl.
Merlinie – jęknęła Charlotte.
Ale horrendalna rzeczywistość, w jakiej przyszło im żyć, nie oszczędzała nikogo. Oto w tej właśnie chwili krzyk wydobywał się dziecięcego gardła.
Pierwszy ruszył Volans, David i Hopkirkowie tuż za nim. W tyle pomału truchtali ci mugole, którym zmaltretowane ciała nie odmówiły jeszcze posłuszeństwa. Nim dotarli do źródła dźwięku (są tak blisko, krzyk rozległ się właściwie tuż obok), coś za-pul-so-wa-ło.
Świat zadrżał, rozmazał się na krótko. Powietrze stężało i...
Impuls nieokiełznanej magii przeciął okolicę, co słabszych zwalając z nóg.
I nastała cisza.
Resztki magii przebłyskiwały pośród zimowej bieli. Krajobraz skrzył się złotem, różowością, ciemnym fioletem.
Ale piękno scenerii nie zmylił nikogo, zignorowali je, jak ignoruje się rzeczy nieistotne. Biegli dalej, zostało kilka metrów.
.
Ich odkrycie wyglądało tak:
Pod murem stało dziecko, dziewczynka. Stała na trzęsących się nogach, ręce miała wyciągnięte przed siebie, wzrok utkwiony w... W postaci drugiego dziecka – małej, skulonej, zwiniętej w kłębek pod przeciwległym fragmentem muru. Wokół tej drobnej figurki na śniegu pomału formowały się plamy czerwieni. Ale dziecko żyło – dostrzegli od razu: drgało całe od głuchego szlochu.
Ostatni element zastanej sceny:
niski mężczyzna o twarzy skrzywionej w grymasie wściekłości, dobiegający do stojącej dziewczynki (ignorowała go, wpatrzona w drugie dziecko), którego ręka, wielka i umazana krwią, nagle znalazła się za nim, by zaraz wystrzelić, lądując na dziecięcym policzku. Impet zbił małą z nóg.
Nikt z dobiegających nie zdążyłby powstrzymać szmalcownika.
Upadając, dziewczynka uderzyła głową o mur. Delikatne ciałko wciąż otoczone było woalką magii, która wcześniej eksplodowała z dziecka pod wpływem – najprawdopodobniej – reakcji na to, co stało się drugiej dziewczynce.
Szmalcownik tymczasem stał nad nieprzytomnym dzieckiem, mamrocząc przekleństwa pod nosem:
Mała szlama... Rujnować takie przedsięwzięcie... Składniki... Oczy znaczą w alchemii... Młode oczy... Szlamowaty bachor... – Z jego bełkotu pomału wyłaniał się przerażający zarys tego, co działo się tu niespełna kilka minut wcześniej.


Szmalcownik się budzi (st 10): tutaj


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Opuszczona wioska Lambrigg 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczona wioska Lambrigg [odnośnik]14.03.22 0:57
Szmalcowników uważał za szumowiny, grupę ludzi, którą należało zamknąć w ciemnej piwnicy na resztę życia i wyrzucić klucz do rzeki. Albo zwyczajnie powiesić po przeprowadzeniu sprawiedliwego procesu. Nie w jego mocy było decydowanie w ten sposób o ich losie. W chwili obecnej pozostawał swoim poglądom, ideałom, których zdawać by się mogło nic nie mogło zachwiać. Czas pokaże, czy to nie ulegnie zmianie, czy te fundamenty na których opierał swoje istnienie przetrwają próbę czasu. A jeśli nie to zbuduje na ich zgliszczach, co pozostawi po sobie i kim będzie? To, co robił było słuszne.
Nawet najlepszy plan musi być elastyczny. Działania, które podjął się Gary, nie były w ich planie. Nie były nawet przewidziane i były problematyczne. Tego chciał właśnie uniknąć. Wymierzania samosądów. Niestety, nie był w stanie skłonić do tego innych. Będzie musiał się tym zająć. Dotąd dobrze im szło zajmowanie się szmalcownikami w obrany przez nich sposób. Zdołali uniknąć walki i wolał, by tak pozostało. Podczas bezpośredniego starcia ucierpią niewinni mugole.
Po uwolnieniu mugoli z więzów i posadzeniu ich przed ogniskiem, postanowił pochylić się nad ranionym kamieniem szmalcownikiem. Nie potrafił rzucać zaklęć uzdrawiających, dlatego ułożył szmalcownika na naprędce uklepanej zaspie śniegu i swoim czarnym szaliku. Będzie musiało wystarczyć do czasu przybycia medyka. Nie dałby każdemu umrzeć w ten sposób. Walka toczyła się na różnych płaszczyznach. Nie chodziło tylko o ich życia, ale również serca. Podniósł również pękatą sakiewkę, na razie chowając ją do kieszeni płaszcza.
Powinniśmy iść w tamtym kierunku — Zdołał tylko zasugerować, gdy i jego do jego uszu dobiegł ten ten dźwięk. Dziecięcy krzyk sprawił, że włosy zjeżyły mu się na karku a żołądek wypełniła wielka bryła lodu. Podejrzewał, co to było, ten wybuch to musiała być dziecięca magia. Zdołał ustać na nogach, choć przez chwilę poczuł jak grunt usuwał mu się spod nóg. Nie mieli czasu do stracenia. Po dotarciu na miejsce starał się rozeznać w sytuacji. Dziecięca sylwetka zwinięta w kłębek pod murem, plamy czerwieni. Żyło.
David, idź po nią... zrób co możesz by pomóc temu dziecku — Polecił Davidowi, machinalnie podnosząc różdżkę w stronę tego mężczyzny. Rysy jego twarzy stężały, spoglądał na tego czarodzieja z wyraźną wściekłością i determinacją, wyrażoną również zaciśnięciem ust w wąską linię. Czuł na karku krople zimnego potu. W tej jednej chwili fundamenty jego istnienia zostały na naprawdę ciężką próbę.
Wzbierająca w nim złość zaćmiewała mu zdrowy rozsądek. Wszystko to, co ujrzał wystarczyło... wściekły szmalcownik, o umazanej krwią ręce skrzywdził również drugą dziewczynkę, policzkując ją potężną dłonią i powalając ją nieprzytomną na ziemię.
Commotio! — Ręka mu nie zadrżała ani w ułamku sekundy, gdy wymierzył nią w szmalcownika i wykrzyczał słowa zaklęcia. Z końca jego różdżki wystrzeliła błyskawica, mknąć ku niskiemu mężczyźnie, który być może z racji posiadanego przez nich elementu zaskoczenia lub skupiania się na swoich ofiar nie zdoła wznieść różdżki przeciwko równemu sobie czarodziejowi.

Rzucam k100 na Commotio (ST 70) + ½U (4k8) + 17 U - Klik
Volans Moore
Volans Moore
Zawód : Smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Oh I still can remember a time when it wasn't like this
Before the world became enslaved
Can we all go back to the time when we were not like this
Can we even be saved?
OPCM : 19 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
Opuszczona wioska Lambrigg Tumblr_myrxsem7AC1s8tqb9o1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9775-volans-moore-w-budowie#296523 https://www.morsmordre.net/t9914-sol#299801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f371-derbyshire-borrowash-pollards-oaks-11-8 https://www.morsmordre.net/t9921-szuflada-volansa#299859 https://www.morsmordre.net/t9913-volans-moore#299792

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Opuszczona wioska Lambrigg
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach