sterta listów niepodpisanych
AutorWiadomość

{ 1947 - 1957 }
a midnight scribble,
a morning sigh,
you watch the words,
curl up and die;
madness lives
inside your head,
of poems lost,
and pages dead;
a mind possessed,
by unmade books,
unwritten lines
on empty hooks.
dig up his bones
but leave the soul alone
but leave the soul alone
Percival Blake

Zawód : dowódca grupy smoczych łowców w peak district
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
kissing
d e a t h
and losing my breath
OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa


Przeczytaj 8 VIII 1947
J., wszystkiego najlepszego
mam nadzieję, że mój list zastaje Cię w dobrym zdrowiu
właściwie to nie mam bladego pojęcia, dlaczego piszę ten list. Podejrzewam, że nie zastanie Cię wcale w dobrym zdrowiu - a na gigantycznym kacu po hucznym świętowaniu urodzin wraz z resztą Twojej drużyny i Twoich fanów. Nie żeby mnie to obchodziło - to Twój dzień, możesz spędzić go jakkolwiek chcesz, i z kimkolwiek chcesz.
Pamiętasz, jak siedzieliśmy na trybunach szkolnego boiska i planowaliśmy podróże? Do królestwa smoków, Rumunii? Zawsze myślałem, że udamy się tam razem - zobaczymy te słynne pustkowia, na których pył wzniecony pojedynczym uderzeniem smoczych skrzydeł można zobaczyć z odległości paru mil - ale wygląda na to, że mimo wszystko pojadę tam jako pierwszy. Zabawne - biorąc pod uwagę, że kiedy widzieliśmy się po raz ostatni, to Ty m n i e oskarżyłeś o odrzucenie na bok marzeń (jeśliby się to interesowało - moja żuchwa zrosła się prawidłowo). Dam Ci znać, kiedy już tam dotrę - za parę dni oficjalnie kończę staż i zaczynam przygotowania do podróży.
Jesteś szczęśliwy, Jaimie? Patrzę właśnie na Twoje zdjęcie na okładce "Czarownicy" i zastanawiam się, czy naprawdę to jest właśnie to, czego zawsze chciałeś. Sława? Piękna blondynka u boku? Nieistotne; tak naprawdę to chyba po prostu chciałem życzyć Ci wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku.
właściwie to nie mam bladego pojęcia, dlaczego piszę ten list. Podejrzewam, że nie zastanie Cię wcale w dobrym zdrowiu - a na gigantycznym kacu po hucznym świętowaniu urodzin wraz z resztą Twojej drużyny i Twoich fanów. Nie żeby mnie to obchodziło - to Twój dzień, możesz spędzić go jakkolwiek chcesz, i z kimkolwiek chcesz.
Pamiętasz, jak siedzieliśmy na trybunach szkolnego boiska i planowaliśmy podróże? Do królestwa smoków, Rumunii? Zawsze myślałem, że udamy się tam razem - zobaczymy te słynne pustkowia, na których pył wzniecony pojedynczym uderzeniem smoczych skrzydeł można zobaczyć z odległości paru mil - ale wygląda na to, że mimo wszystko pojadę tam jako pierwszy. Zabawne - biorąc pod uwagę, że kiedy widzieliśmy się po raz ostatni, to Ty m n i e oskarżyłeś o odrzucenie na bok marzeń (jeśliby się to interesowało - moja żuchwa zrosła się prawidłowo). Dam Ci znać, kiedy już tam dotrę - za parę dni oficjalnie kończę staż i zaczynam przygotowania do podróży.
Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku.

| list był nieuporządkowany, pełen skreśleń; wyglądał też, jakby niektóre jego fragmenty były dopisane później, innym rodzajem atramentu; w prawym dolnym rogu, tuż pod podpisem, widniała pofalowana plama - ponad którą utrzymywał się słaby, zwietrzały zapach ognistej whisky
dig up his bones
but leave the soul alone
but leave the soul alone
Percival Blake

Zawód : dowódca grupy smoczych łowców w peak district
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
kissing
d e a t h
and losing my breath
OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa


Przeczytaj 10 VIII 1947
P, och, to naprawdę miłe, że pamiętałeś o moich urodzinach. Co prawda były w lutym i z tym pseudonimem to trochę przesadziłeś, bo Jamie ze mnie żaden, i w sumie to ciut zboczyłeś w literach alfabetów, ale jak to mówią, liczą się chęci.
Nie żebym kiedykolwiek z kimś świętowała
Nawet nie znam dokładnej daty
też nie wiem, czemu napisałeś ten list, bo są pytania, na które nigdy nie odpowiedzą nam inni ludzie. A ze mnie w ogóle już filozof to żaden, nigdy nie byłam dobra w...czymkolwiek, powiedzmy. Ale jakimś cudem ten list trafił w nie te ręce, w które chyba chciałeś, aby trafił. Nazwij to jak chcesz: przeznaczeniem, fortuną przesłania, czy może sową (no dobra, czymś co sowę przypominało), ale odebrałam to ja. Pech?
Polecam Rumunię, aczkolwiek najlepiej uważać na trolle strzegące wejścia do rezerwatu (a może je zdjęli? Nie próbuj się wkradać na krzywo, tak z doświadczenia). A marzenia...czasem stoi się przed takim wyborem, że wybierasz coś, co jest twoim marzeniem, lecz nie możesz być przy tym sobą, albo wybierasz bycie sobą, nic jednak za tym nie idzie i marnujesz szansę. Ponownie, wiem z doświadczenia. Ale czy to nie czuło się dobrze, tak z siebie to wyrzucić? Zwłaszcza przed wyjazdem.
O ślicznych blondynkach nigdy nie marzyłam, bo trochę mi nie pasują do zapachu glonów oraz szram na twarzy, ale jakbyś jednak taką znalazł to możesz przesłać ją następnym listem, może trafi przez morze.
Jeżeli nie chcesz odpisywać na list, ale jednak chcesz udać się do miejsca, w którym mógłbyś zebrać myśli, odwiedź Trasę Transfogarską, w lecie i o świcie. Kiedy słońce wstaje i prześwieca znad gór z oddali a dookoła nie ma żywego ducha, jest to coś pięknego i czystego. Proste cuda świata które nie wymagają wiele. I niczego w zamian nie chcą.
Gdybyś jednak miał odpisać, powiedz, czemu smoki? Czy dla Ciebie to jeden z tych cudów świata, po których możesz wrócić do domu, bo już nic piękniejszego nigdy nie zastaniesz na świecie? A może to coś innego? Tylko błagam, na następny raz nie mocz listu w whisky, bo teraz mi tęskno do picia.Albo wyślij butelkę I daj znać, czy bezpiecznie dojechałeś. Wiesz....tak na wszelki wypadek. Niewiele mam i na niewiele mnie stać, ale może...może powinieneś to mieć. Podobno przynosi szczęście. L
też nie wiem, czemu napisałeś ten list, bo są pytania, na które nigdy nie odpowiedzą nam inni ludzie. A ze mnie w ogóle już filozof to żaden, nigdy nie byłam dobra w...czymkolwiek, powiedzmy. Ale jakimś cudem ten list trafił w nie te ręce, w które chyba chciałeś, aby trafił. Nazwij to jak chcesz: przeznaczeniem, fortuną przesłania, czy może sową (no dobra, czymś co sowę przypominało), ale odebrałam to ja. Pech?
Polecam Rumunię, aczkolwiek najlepiej uważać na trolle strzegące wejścia do rezerwatu (a może je zdjęli? Nie próbuj się wkradać na krzywo, tak z doświadczenia). A marzenia...czasem stoi się przed takim wyborem, że wybierasz coś, co jest twoim marzeniem, lecz nie możesz być przy tym sobą, albo wybierasz bycie sobą, nic jednak za tym nie idzie i marnujesz szansę. Ponownie, wiem z doświadczenia. Ale czy to nie czuło się dobrze, tak z siebie to wyrzucić? Zwłaszcza przed wyjazdem.
O ślicznych blondynkach nigdy nie marzyłam, bo trochę mi nie pasują do zapachu glonów oraz szram na twarzy, ale jakbyś jednak taką znalazł to możesz przesłać ją następnym listem, może trafi przez morze.
Jeżeli nie chcesz odpisywać na list, ale jednak chcesz udać się do miejsca, w którym mógłbyś zebrać myśli, odwiedź Trasę Transfogarską, w lecie i o świcie. Kiedy słońce wstaje i prześwieca znad gór z oddali a dookoła nie ma żywego ducha, jest to coś pięknego i czystego. Proste cuda świata które nie wymagają wiele. I niczego w zamian nie chcą.
Gdybyś jednak miał odpisać, powiedz, czemu smoki? Czy dla Ciebie to jeden z tych cudów świata, po których możesz wrócić do domu, bo już nic piękniejszego nigdy nie zastaniesz na świecie? A może to coś innego? Tylko błagam, na następny raz nie mocz listu w whisky, bo teraz mi tęskno do picia.
| Do listu dołączona była nieco wytarta przez czas i wodę morską łuska syreny w kolorze jasnego bursztynu, przerobiona tak, aby doczepiony do niej rzemień umożliwiał założenie go jako naszyjnika bądź bransoletki.
Here I am
Here I remain
Thalia Wellers

Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13 +2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa


Przeczytaj 12 VIII 1947
Szanowna Pani, nie potrafię odgadnąć, jakie intencje przyświecały Pani podczas kreślenia tego listu, musiała się Pani jednak pomylić - niczego podobnego nigdy nie napisałem, a już z pewnością nie wysłałem w Pani ręce. Ktokolwiek miał być adresatem Pani wiadomości, nie byłem to ja - i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć Pani powodzenia w poszukiwaniu właściwej osoby.
Proszę nie niepokoić mnie więcej podobnymi listami.
Z wyrazami szacunku,
Proszę nie niepokoić mnie więcej podobnymi listami.
Z wyrazami szacunku,

| drugi z listów dotarł kilka godzin po pierwszym, przyniesiony przez dwie inne sowy, które oprócz koperty niosły podłużny pakunek; w środku znajdowała się butelka (drogiej) ognistej whisky
Przeczytaj 12 VIII 1947
L., wybacz mi, proszę, wcześniejszy list.
Niewiele jestem w stanie napisać na swoje usprawiedliwienie poza faktem, iż ten Twój mnie zaskoczył - gdyż wiadomości, która omyłkowo trafiła w Twoje ręce, nie planowałem wysłać ani do Ciebie, ani właściwie do nikogo innego. Nie jestem pewien, jak to się stało, że finalnie poniosła ją sowa, podejrzewam, że odpowiedzialna za to jest służba, nie wierzę bowiem ani w przeznaczenie, ani fortunę, ani pecha; w każdym razie - przepraszam.
Co się tyczy marzeń, to w moim przypadku jest na odwrót: czuję się sobą wyłącznie wtedy, kiedy decyduję się za nimi podążyć; problem polega na tym, że rzeczywistość i obowiązki wymagają ode mnie, bym był kimś innym. Jaką złotą radę znalazłabyś na to? Na scenariusz, w którym "bycie sobą" oznacza jednocześnie sprawienie zawodu ludziom, na których Ci zależy?
A Ty? Dlaczego wybierając marzenie, nie możesz być sobą?
Piszesz o morzu, glonach i Rumunii, czy zasadnym będzie więc założenie, że jesteś podróżniczką? Nie miej mi za złe ciekawości, zastanawiałem się po prostu od dawna, jak to jest: nie być uwiązanym do jednego miejsca, jednego kraju; zasypiać na jednym wybrzeżu, a budzić się na zupełnie innym. Przyznam, że podróż, w którą niedługo się wybieram, będzie moją pierwszą - nie licząc rekreacyjnych wycieczek z rodziną - i chociaż z jednej strony jest to coś, na co czekałem od dawna, to z drugiej póki co kojarzy mi się z jedną wielką niewiadomą. No, prawie; dodałem właśnie do punktów docelowych Trasę Transfogarską, kiedy już tam będę - podzielę się z Tobą wrażeniami. Jeśli oczywiście po moim niewybaczalnym pokazie nieuprzejmości nie obłożysz kolejnego listu klątwą.
Co do smoków... Podejrzewam, że zabrzmi to niepoważnie, ale początkowo była to po prostu dziecięca mrzonka, którą dzieliłem z przyjacielem. Wiesz, jedna z tych rzeczy, na podstawie których dzieciaki tworzą niestworzone historie: o tym, że jak dorosną, to wyjadą na drugi koniec świata, żeby polować na groźne bestie. Później dorosłość faktycznie przychodzi i okazuje się, że to wszystko wcale nie wygląda tak fascynująco, jak w wyobrażeniach - a jednocześnie jest fascynujące tysiąc razy bardziej. Mogłem odrzucić to na bok, myślałem o tym przez chwilę, ale chyba zdecydowałem się brnąć w to dalej z przekory (moja rodzina nie znosi faktu, że postanowiłem zajmować się magicznymi stworzeniami); może też dlatego, że długie wyjazdy dają mi wymówkę, żeby przynajmniej przez część roku nie być tutaj.No i to jedyne, co mi zostało po
Dlaczego Ty wybrałaś morze?
Dziękuję Ci za łuskę, jest piękna; na pewno zabiorę ją ze sobą. Przepraszam też, że spóźniłem się z życzeniami urodzinowymi, mam jednak nadzieję, że prezent, choć późny, będzie smakował tak samo dobrze, jak gdyby dotarł do Ciebie w lutym.
Niewiele jestem w stanie napisać na swoje usprawiedliwienie poza faktem, iż ten Twój mnie zaskoczył - gdyż wiadomości, która omyłkowo trafiła w Twoje ręce, nie planowałem wysłać ani do Ciebie, ani właściwie do nikogo innego. Nie jestem pewien, jak to się stało, że finalnie poniosła ją sowa, podejrzewam, że odpowiedzialna za to jest służba, nie wierzę bowiem ani w przeznaczenie, ani fortunę, ani pecha; w każdym razie - przepraszam.
Co się tyczy marzeń, to w moim przypadku jest na odwrót: czuję się sobą wyłącznie wtedy, kiedy decyduję się za nimi podążyć; problem polega na tym, że rzeczywistość i obowiązki wymagają ode mnie, bym był kimś innym. Jaką złotą radę znalazłabyś na to? Na scenariusz, w którym "bycie sobą" oznacza jednocześnie sprawienie zawodu ludziom, na których Ci zależy?
A Ty? Dlaczego wybierając marzenie, nie możesz być sobą?
Piszesz o morzu, glonach i Rumunii, czy zasadnym będzie więc założenie, że jesteś podróżniczką? Nie miej mi za złe ciekawości, zastanawiałem się po prostu od dawna, jak to jest: nie być uwiązanym do jednego miejsca, jednego kraju; zasypiać na jednym wybrzeżu, a budzić się na zupełnie innym. Przyznam, że podróż, w którą niedługo się wybieram, będzie moją pierwszą - nie licząc rekreacyjnych wycieczek z rodziną - i chociaż z jednej strony jest to coś, na co czekałem od dawna, to z drugiej póki co kojarzy mi się z jedną wielką niewiadomą. No, prawie; dodałem właśnie do punktów docelowych Trasę Transfogarską, kiedy już tam będę - podzielę się z Tobą wrażeniami. Jeśli oczywiście po moim niewybaczalnym pokazie nieuprzejmości nie obłożysz kolejnego listu klątwą.
Co do smoków... Podejrzewam, że zabrzmi to niepoważnie, ale początkowo była to po prostu dziecięca mrzonka, którą dzieliłem z przyjacielem. Wiesz, jedna z tych rzeczy, na podstawie których dzieciaki tworzą niestworzone historie: o tym, że jak dorosną, to wyjadą na drugi koniec świata, żeby polować na groźne bestie. Później dorosłość faktycznie przychodzi i okazuje się, że to wszystko wcale nie wygląda tak fascynująco, jak w wyobrażeniach - a jednocześnie jest fascynujące tysiąc razy bardziej. Mogłem odrzucić to na bok, myślałem o tym przez chwilę, ale chyba zdecydowałem się brnąć w to dalej z przekory (moja rodzina nie znosi faktu, że postanowiłem zajmować się magicznymi stworzeniami); może też dlatego, że długie wyjazdy dają mi wymówkę, żeby przynajmniej przez część roku nie być tutaj.
Dlaczego Ty wybrałaś morze?
Dziękuję Ci za łuskę, jest piękna; na pewno zabiorę ją ze sobą. Przepraszam też, że spóźniłem się z życzeniami urodzinowymi, mam jednak nadzieję, że prezent, choć późny, będzie smakował tak samo dobrze, jak gdyby dotarł do Ciebie w lutym.

dig up his bones
but leave the soul alone
but leave the soul alone
Percival Blake

Zawód : dowódca grupy smoczych łowców w peak district
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
kissing
d e a t h
and losing my breath
OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa


Przeczytaj 16 VIII 1947
P, Dobrze, że dałeś tego drugiego siebie do sowy, ten pierwszy brzmiał strasznie pompatycznie (na przyszłość, jak się nie przyznajesz do pisania listu, to nie przyznawaj się potem do jego wysłania). Ale w sumie, nie powinnam się wypowiadać, pewnie sama byłabym nie lepsza. Dziwnie to brzmi, bo przecież się nie znamy, ale jakoś tak dobrze jest mieć kogoś, kto po prostu napisze coś interesującego. I w sumie to się cieszę, że odpisałeś. Czyli innymi słowy, po prostu się cieszę się, że napisałeś, ale jak zawsze zajmuje mi to kilkanaście więcej słów niż powinno.
Czyli jednak sowa
Chciałabym Ci coś poradzić w tej kwestii, ale mam wrażenie, że taki złoty środek absolutnie nie istnieje. Ludzie mało kiedy zadowoleni są z tego, kim są inni jeżeli to nie służy ich celom. Jeżeli więc nie jest się gotowym żyć dla innych, tak trzeba próbować żyć dla siebie. Z drugiej strony mam wrażenie, że to też kwestia we mnie. Może po prostu nigdy nie było mi dane być spokojną i mało kto chciał „prawdziwej mnie”. Czemu twoje marzenia różnią się od obowiązków? Myślisz, że kiedyś dojdzie do tego, że będziesz musiał poważnie wybrać pomiędzy marzeniami a otoczeniem, czy jednak uda ci się balansować?
Nie chcę się rozpisywać, na wypadek gdyby ktoś nieodpowiedni ode mnie złapał ten list, powiedzmy jednak, że już od urodzenia byłam w tej kwestii na przegranej pozycji.
Życie podróżnika jest niesamowicie interesujące a jednocześnie bardzo samotne. Zmieniasz miejsca, oglądasz nowe rzeczy, doświadczasz niesamowitych wydarzeń, poznajesz kultury z pierwszej ręki, których nawet nie dałoby się poznać z podręczników. Oglądasz te wszystkie piękne i mało piękne rzeczy, ale wszystko jest niesamowite na swój sposób. Tylko trzymanie kogoś przy sobie w takich wypadkach jest ciężkie, bo mało kto chce poświęcić się ciągłemu podróżowaniu dla kogoś. A siedzenie samemu w domu kiedy druga osoba podróżuje też jest najpewniej nudne i ciągnie cię do kogoś, kto jest cały czas koło ciebie, nie gdzieś za granicą, nie wiadomo co robiąc. Więc chyba pytanie, czego szukasz?
Jest coś uroczego w tych dziecięcych wyobrażeniach, prawda? Zawsze wierzymy wtedy w to, że będziemy najlepsi, bo nie myślimy w nich o siniakach, oparzeniach czy wieczorach, w których wszystkie mięśnie bolą cię tak, że nie możesz się ruszać, ale kiedy oglądasz efekty swojej pracy, czujesz tak wielką dumę z tego, że nawet nie znajdowało się to nigdy w wyobrażeniach. Masz jakiś ulubiony gatunek smoka i jeżeli tak, to czemu akurat ten? Jedziesz do Rumunii, mogłabym się spodziewać że akurat jakiś stamtąd, ale może po prostu praca jest tam dla Ciebie? Wybacz, absolutnie się na tym nie znam. Pamiętaj, że nie musisz pisać jak o czymś nie chcesz! Ale, jeżeli jeszcze mogę zapytać, czemu twoja rodzina nie lubi tego, że zajmujesz się smokami?
Morze? Chyba z podobnych powodów co ty smoki – bo te dziecięce fascynacje były tak niesamowite, że nie dało się o nich zapomnieć. Nic mnie w Anglii nie trzymało, a morze…dużo w nim sprzeczności. Jednocześnie piękne i okrutne, spokojne i gwałtowne, a jednocześnie w tym wszystkim, jest morderczo sprawiedliwe. Dla morza nie liczy się kim jesteś, ani czasem nawet co potrafisz, po prostu zbiera to co należy do niego.
Dziękuję. Naprawdę nie musiałeś. Świętowanie było nawet lepsze niż w lutym. Wybrałeś się już do tej Rumunii? Opisz wrażenia, koniecznie. A teraz przesłałam coś, co jest niesamowite. (Jak chcesz więcej, musisz odwiedzić plaże Teneryfy).
L
Chciałabym Ci coś poradzić w tej kwestii, ale mam wrażenie, że taki złoty środek absolutnie nie istnieje. Ludzie mało kiedy zadowoleni są z tego, kim są inni jeżeli to nie służy ich celom. Jeżeli więc nie jest się gotowym żyć dla innych, tak trzeba próbować żyć dla siebie. Z drugiej strony mam wrażenie, że to też kwestia we mnie. Może po prostu nigdy nie było mi dane być spokojną i mało kto chciał „prawdziwej mnie”. Czemu twoje marzenia różnią się od obowiązków? Myślisz, że kiedyś dojdzie do tego, że będziesz musiał poważnie wybrać pomiędzy marzeniami a otoczeniem, czy jednak uda ci się balansować?
Nie chcę się rozpisywać, na wypadek gdyby ktoś nieodpowiedni ode mnie złapał ten list, powiedzmy jednak, że już od urodzenia byłam w tej kwestii na przegranej pozycji.
Życie podróżnika jest niesamowicie interesujące a jednocześnie bardzo samotne. Zmieniasz miejsca, oglądasz nowe rzeczy, doświadczasz niesamowitych wydarzeń, poznajesz kultury z pierwszej ręki, których nawet nie dałoby się poznać z podręczników. Oglądasz te wszystkie piękne i mało piękne rzeczy, ale wszystko jest niesamowite na swój sposób. Tylko trzymanie kogoś przy sobie w takich wypadkach jest ciężkie, bo mało kto chce poświęcić się ciągłemu podróżowaniu dla kogoś. A siedzenie samemu w domu kiedy druga osoba podróżuje też jest najpewniej nudne i ciągnie cię do kogoś, kto jest cały czas koło ciebie, nie gdzieś za granicą, nie wiadomo co robiąc. Więc chyba pytanie, czego szukasz?
Jest coś uroczego w tych dziecięcych wyobrażeniach, prawda? Zawsze wierzymy wtedy w to, że będziemy najlepsi, bo nie myślimy w nich o siniakach, oparzeniach czy wieczorach, w których wszystkie mięśnie bolą cię tak, że nie możesz się ruszać, ale kiedy oglądasz efekty swojej pracy, czujesz tak wielką dumę z tego, że nawet nie znajdowało się to nigdy w wyobrażeniach. Masz jakiś ulubiony gatunek smoka i jeżeli tak, to czemu akurat ten? Jedziesz do Rumunii, mogłabym się spodziewać że akurat jakiś stamtąd, ale może po prostu praca jest tam dla Ciebie? Wybacz, absolutnie się na tym nie znam. Pamiętaj, że nie musisz pisać jak o czymś nie chcesz! Ale, jeżeli jeszcze mogę zapytać, czemu twoja rodzina nie lubi tego, że zajmujesz się smokami?
Morze? Chyba z podobnych powodów co ty smoki – bo te dziecięce fascynacje były tak niesamowite, że nie dało się o nich zapomnieć. Nic mnie w Anglii nie trzymało, a morze…dużo w nim sprzeczności. Jednocześnie piękne i okrutne, spokojne i gwałtowne, a jednocześnie w tym wszystkim, jest morderczo sprawiedliwe. Dla morza nie liczy się kim jesteś, ani czasem nawet co potrafisz, po prostu zbiera to co należy do niego.
Dziękuję. Naprawdę nie musiałeś. Świętowanie było nawet lepsze niż w lutym. Wybrałeś się już do tej Rumunii? Opisz wrażenia, koniecznie. A teraz przesłałam coś, co jest niesamowite. (Jak chcesz więcej, musisz odwiedzić plaże Teneryfy).
L
| Nie było żadnej dodatkowej paczki, ale za to w kopercie można było znaleźć drobinki czarnego piasku.
Here I am
Here I remain
Thalia Wellers

Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13 +2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa


Przeczytaj 23 VIII 1947
L., jestem właśnie w maleńkim obozowisku w samym sercu Gór Fogaraskich, i z jakiegoś powodu pomyślałem o Tobie; wybacz mi opóźnienie - Twój list znalazł mnie w trasie, i do tej pory nie odnalazłem chwili, żeby na niego odpowiedzieć, chociaż koniec końców - cieszę się, że zaczekałem, bo w innym wypadku nie mógłbym opisać, jak pięknie wygląda tutaj nocne niebo - gwiazd zdaje się być po stokroć więcej niż w Anglii, prawie jakby ktoś rzucił w górę Fae Feli - a drobinki zawisłyby w powietrzu, już tam pozostając.
"Pompatyczne" to całkiem trafne określenie - w mojej rodzinie wszystko jest właśnie takie, i jeśli zastanawiasz się, dlaczego moi bliscy nie akceptują faktu, że wybrałem badanie magicznych stworzeń, to właśnie dlatego. Trudno jest zabawiać towarzystwo na balach, gdy przez większą część roku przebywa się na pustkowiach - nie mówiąc już o tym, że niewiele ma się wtedy do powiedzenia o najnowszych odkryciach w sztuce czy krążących w towarzystwie plotkach. Mógłbym opowiedzieć Ci na ten temat więcej, ale nie chciałbym Cię zanudzić - już samo pisanie o tym sprawiło, że zacząłem niekontrolowanie ziewać (choć tu swój udział może mieć też wyjątkowo późna pora).
Nie zadajesz łatwych pytań, droga L. Mam nadzieję, że tak - że mimo wszystko uda mi się balansować między obowiązkami a zwyczajnym byciem sobą, chociaż podejrzewam, że nadejdzie moment, w którym te pierwsze zwyczajnie mnie dogonią - i staną się na tyle nieznośne, że uduszę się nimi całkiem. Boję się tej chwili, na razie jednak o niej nie myślę - woląc wyczekiwać tych kilku najbliższych dni, które mnie czekają.
Co do różnic między obowiązkami a marzeniami, to - cytując pewną (nie)znaną mi autorkę - powiedzmy, że już od urodzenia byłem w tej kwestii na przegranej pozycji.
A co, jeśli znalazłabyś drugiego takiego podróżnika? Mogę się mylić, wszak do tej pory rzadko zdarzało mi się opuszczać Anglię, ale jestem niemal pewien, że ludzi goniących za nieznanym jest więcej; może wystarczy znaleźć kogoś, kto szuka tego samego, co my - a później iść z nim ramię w ramię? Kiedyś wydawało mi się, że mam obok siebie taką osobę, i może gdybym ostatecznie nie stchórzył, wciąż byłaby przy mnie; może więc to, czy jesteśmy samotni, zależy nie tyle od tego, jakie życie wybraliśmy, ale kogo zdecydowaliśmy się do niego dopuścić?
Nie mam. To znaczy - oddałbym wiele, żeby zobaczyć na własne oczy Żmijozęba Peruwiańskiego, ale tak naprawdę, to ze zbyt małą ilością smoków do tej pory miałem styczność, żeby wybrać spośród nich ten ulubiony gatunek. Zresztą - wydaje mi się, że nie o gatunki tu chodzi, a o sam fakt tego, jak bardzo potężne są to istoty; i jak wiele magii chowają w sobie - magii, której my, jako czarodzieje, wciąż nie jesteśmy w stanie pojąć. Co do Rumunii, to nie miałem wielkiego wyboru, kazano mi tu jechać - więc jestem, codziennie wysypując z butów tonę piasku i pyłu, w żadnym wypadku jednak nie narzekam.
To, co piszesz o morzu, właściwie dało mi sporo do myślenia - mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane zobaczyć je w podobny sposób. A skoro już przy pytaniach jesteśmy, to czy Ty masz jakieś swoje ulubione miejsce pośród tego całego, przeogromnego świata możliwości? Port, kraj, skrytą przez innymi kryjówkę?
Dziękuję za piasek - rozsypałem go na zboczach Moldoveanu. Jest w tym coś niesamowitego, prawda? Że gdyby nie my, to nigdy nie miałby szans tutaj dotrzeć.
Jeśli mogę spytać - co robisz na Teneryfie?
"Pompatyczne" to całkiem trafne określenie - w mojej rodzinie wszystko jest właśnie takie, i jeśli zastanawiasz się, dlaczego moi bliscy nie akceptują faktu, że wybrałem badanie magicznych stworzeń, to właśnie dlatego. Trudno jest zabawiać towarzystwo na balach, gdy przez większą część roku przebywa się na pustkowiach - nie mówiąc już o tym, że niewiele ma się wtedy do powiedzenia o najnowszych odkryciach w sztuce czy krążących w towarzystwie plotkach. Mógłbym opowiedzieć Ci na ten temat więcej, ale nie chciałbym Cię zanudzić - już samo pisanie o tym sprawiło, że zacząłem niekontrolowanie ziewać (choć tu swój udział może mieć też wyjątkowo późna pora).
Nie zadajesz łatwych pytań, droga L. Mam nadzieję, że tak - że mimo wszystko uda mi się balansować między obowiązkami a zwyczajnym byciem sobą, chociaż podejrzewam, że nadejdzie moment, w którym te pierwsze zwyczajnie mnie dogonią - i staną się na tyle nieznośne, że uduszę się nimi całkiem. Boję się tej chwili, na razie jednak o niej nie myślę - woląc wyczekiwać tych kilku najbliższych dni, które mnie czekają.
Co do różnic między obowiązkami a marzeniami, to - cytując pewną (nie)znaną mi autorkę - powiedzmy, że już od urodzenia byłem w tej kwestii na przegranej pozycji.
A co, jeśli znalazłabyś drugiego takiego podróżnika? Mogę się mylić, wszak do tej pory rzadko zdarzało mi się opuszczać Anglię, ale jestem niemal pewien, że ludzi goniących za nieznanym jest więcej; może wystarczy znaleźć kogoś, kto szuka tego samego, co my - a później iść z nim ramię w ramię? Kiedyś wydawało mi się, że mam obok siebie taką osobę, i może gdybym ostatecznie nie stchórzył, wciąż byłaby przy mnie; może więc to, czy jesteśmy samotni, zależy nie tyle od tego, jakie życie wybraliśmy, ale kogo zdecydowaliśmy się do niego dopuścić?
Nie mam. To znaczy - oddałbym wiele, żeby zobaczyć na własne oczy Żmijozęba Peruwiańskiego, ale tak naprawdę, to ze zbyt małą ilością smoków do tej pory miałem styczność, żeby wybrać spośród nich ten ulubiony gatunek. Zresztą - wydaje mi się, że nie o gatunki tu chodzi, a o sam fakt tego, jak bardzo potężne są to istoty; i jak wiele magii chowają w sobie - magii, której my, jako czarodzieje, wciąż nie jesteśmy w stanie pojąć. Co do Rumunii, to nie miałem wielkiego wyboru, kazano mi tu jechać - więc jestem, codziennie wysypując z butów tonę piasku i pyłu, w żadnym wypadku jednak nie narzekam.
To, co piszesz o morzu, właściwie dało mi sporo do myślenia - mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane zobaczyć je w podobny sposób. A skoro już przy pytaniach jesteśmy, to czy Ty masz jakieś swoje ulubione miejsce pośród tego całego, przeogromnego świata możliwości? Port, kraj, skrytą przez innymi kryjówkę?
Dziękuję za piasek - rozsypałem go na zboczach Moldoveanu. Jest w tym coś niesamowitego, prawda? Że gdyby nie my, to nigdy nie miałby szans tutaj dotrzeć.
Jeśli mogę spytać - co robisz na Teneryfie?

dig up his bones
but leave the soul alone
but leave the soul alone
Percival Blake

Zawód : dowódca grupy smoczych łowców w peak district
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
kissing
d e a t h
and losing my breath
OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa


Przeczytaj 26 VIII 1947
P! Cieszę się, że jednak pamiętałeś o tym, aby do mnie napisać. Nie wiem czemu, nie masz takiego wrażenia może, że zaraz któreś z nas pójdzie po rozum do głowy (znaczy nie ja, bo to u mnie dość dziwne) i stwierdzi „hej, piszę z jakimś zupełnie obcym z drugiego końca świata, kto normalny tak robi?”. Ale powiem Ci, że zaczęłam wypatrywać twoich listów – to zawsze jakieś miłe, że przynajmniej jedna osoba gdzieś za oceanem pamięta o tobie. Zgadzam się też, że niebo wygląda o wiele lepiej gdy jest się gdzieś poza miastem, na odludziu, gdzie nie musisz bawić się w łączenie kropek.
Poradziłabym ci, jak już mowa o tym, abyś kiedyś odłączył się od grupy. Idź sam do jakiegoś miasteczka, dużego albo nie, przejdź się do kawiarni gdzie zamówisz posiłek (będzie przy tym nieco zabawy jeżeli nie znasz języka, ale cóż, urok takiej sytuacji). Pozwól sobie na bycie kimś obcym i nieznajomym, zobacz, jak to jest być kimś, na kogo uwagę zwraca się jedynie przelotnie. To całkiem ciekawe. Naprawdę.
Jak to jest, z rodziną w sensie? Masz rodzeństwo? Nie wydajesz zadowolony się z ich obecności, ale może czegoś nie wiem? Ja swojej nigdy nie znałam, a cóż…powiedziałabym, że sierociniec nie sprzyja nawiązywaniu silnych relacji na całe życie. O ile nagle ktoś nie wyśle cię do innego miejsca, czasem dzieci wyjeżdżają bo jest za dużo miejsca. Nie muszę mówić, że o prywatności też nie ma mowy. Chociaż wiesz, trochę jak w podróży, co nie? Może to nie przebija balów, ale no, powiedzmy że się nie staram.
Pytania byłyby prostsze, ale prawda jest taka, że mamy po prostu skomplikowane życie, P. Nie powiem chyba więcej niż już wiesz, bo w końcu co jak co, ale na rzucaniu wszystkiego i stawieniu życia na jedną kartę to znam się bardzo dobrze. Ale świat czasem (zawsze?) nie lubi, jak się jest sobą, więc w tym wypadku powiedziałabym, że to prędzej czy później nieuniknione. Myślisz, że absolutnie w twojej sytuacji nie da się tego uniknąć? Szkoda. Ale niestety, mogę Cię tylko wysłuchać (przeczytać?).
Myślisz, że jakbyśmy się zamienili to byłoby lepiej?
Widzisz, to też tak, że widzę co robią marynarze. Jak kiedy wracają na ląd i idą do swoich zon, szczęśliwi że mają podstawiony obiad pod nos, żonę do łóżka obok i dziecko na kolanach. Nie zależy im na kimś kto by dzielił z nimi problemy, bo te mają na co dzień. Takie podróżowanie też nie przypomina tego, jak to podróżujesz kiedy masz pieniądze, bo martwisz się o jedzenie, o to, czy będziesz mieć gdzie nocować i czy na pewno starczy ci wszystkiego. Dodatkowo…wiesz, co innego, kiedy większość osób widzi cię jako podróżniczkę, ale nie jako kobietę. I to się szybko nie zmieni.
Umiesz rysować? Jeżeli tak, prześlij mi kiedyś jakiś obrazek smoka, widziałam nieco w podręczniku ale to zawsze inaczej kiedy ktoś rysuje wkładając w to też nieco serca. Powiedziałeś, że chciałbyś widzieć morze tak samo jak ja, ale chyba już widzisz. W końcu uwielbiasz i kochasz coś równie niebezpiecznego, ale tego nie lekceważysz. Doceniasz coś mimo (a może zwłaszcza) przez to, jak potężne i niebezpieczne coś jest, ale nie planujesz wykorzystać tego do swoich celów. Jak dla mnie to właśnie to.
Przeważnie wolę jednak ludzi niż miejsca. Kiedy mogę, staram się gdzieś wprosić, na jakiś festiwal czy przyjęcie, obserwować ludzi bawiących się i szczęśliwych. Nie wiem, lubię obserwować taką prawdziwą twarz miejsca, w którym jestem, a nie widoki przygotowane dla turystów. Chociaż jeżeli mam być szczera, chciałabym zobaczyć Maderę. Miejsce, w którym dorastałam było dość…szare, a tam, tam rzeczy kwitną cały rok. Wyobrażasz to sobie? Cały rok pośród zieleni, ze świeżymi owocami, wśród kwiatów…to musi być piękne. Może kiedyś tam dotrę.
Nigdy o tym tak nie myślałam, ale kiedy tak opisałeś, to tak, to prawda. To jest niesamowite. Co do Teneryfy, to był chwilowy postój, ale i tak się cieszę, że mogłam tam się zatrzymać. Teraz zmierzamy do Hiszpanii, a potem…potem się zobaczy. A ty, będziesz siedzieć w jednym miejscu?
L
Poradziłabym ci, jak już mowa o tym, abyś kiedyś odłączył się od grupy. Idź sam do jakiegoś miasteczka, dużego albo nie, przejdź się do kawiarni gdzie zamówisz posiłek (będzie przy tym nieco zabawy jeżeli nie znasz języka, ale cóż, urok takiej sytuacji). Pozwól sobie na bycie kimś obcym i nieznajomym, zobacz, jak to jest być kimś, na kogo uwagę zwraca się jedynie przelotnie. To całkiem ciekawe. Naprawdę.
Jak to jest, z rodziną w sensie? Masz rodzeństwo? Nie wydajesz zadowolony się z ich obecności, ale może czegoś nie wiem? Ja swojej nigdy nie znałam, a cóż…powiedziałabym, że sierociniec nie sprzyja nawiązywaniu silnych relacji na całe życie. O ile nagle ktoś nie wyśle cię do innego miejsca, czasem dzieci wyjeżdżają bo jest za dużo miejsca. Nie muszę mówić, że o prywatności też nie ma mowy. Chociaż wiesz, trochę jak w podróży, co nie? Może to nie przebija balów, ale no, powiedzmy że się nie staram.
Pytania byłyby prostsze, ale prawda jest taka, że mamy po prostu skomplikowane życie, P. Nie powiem chyba więcej niż już wiesz, bo w końcu co jak co, ale na rzucaniu wszystkiego i stawieniu życia na jedną kartę to znam się bardzo dobrze. Ale świat czasem (zawsze?) nie lubi, jak się jest sobą, więc w tym wypadku powiedziałabym, że to prędzej czy później nieuniknione. Myślisz, że absolutnie w twojej sytuacji nie da się tego uniknąć? Szkoda. Ale niestety, mogę Cię tylko wysłuchać (przeczytać?).
Myślisz, że jakbyśmy się zamienili to byłoby lepiej?
Widzisz, to też tak, że widzę co robią marynarze. Jak kiedy wracają na ląd i idą do swoich zon, szczęśliwi że mają podstawiony obiad pod nos, żonę do łóżka obok i dziecko na kolanach. Nie zależy im na kimś kto by dzielił z nimi problemy, bo te mają na co dzień. Takie podróżowanie też nie przypomina tego, jak to podróżujesz kiedy masz pieniądze, bo martwisz się o jedzenie, o to, czy będziesz mieć gdzie nocować i czy na pewno starczy ci wszystkiego. Dodatkowo…wiesz, co innego, kiedy większość osób widzi cię jako podróżniczkę, ale nie jako kobietę. I to się szybko nie zmieni.
Umiesz rysować? Jeżeli tak, prześlij mi kiedyś jakiś obrazek smoka, widziałam nieco w podręczniku ale to zawsze inaczej kiedy ktoś rysuje wkładając w to też nieco serca. Powiedziałeś, że chciałbyś widzieć morze tak samo jak ja, ale chyba już widzisz. W końcu uwielbiasz i kochasz coś równie niebezpiecznego, ale tego nie lekceważysz. Doceniasz coś mimo (a może zwłaszcza) przez to, jak potężne i niebezpieczne coś jest, ale nie planujesz wykorzystać tego do swoich celów. Jak dla mnie to właśnie to.
Przeważnie wolę jednak ludzi niż miejsca. Kiedy mogę, staram się gdzieś wprosić, na jakiś festiwal czy przyjęcie, obserwować ludzi bawiących się i szczęśliwych. Nie wiem, lubię obserwować taką prawdziwą twarz miejsca, w którym jestem, a nie widoki przygotowane dla turystów. Chociaż jeżeli mam być szczera, chciałabym zobaczyć Maderę. Miejsce, w którym dorastałam było dość…szare, a tam, tam rzeczy kwitną cały rok. Wyobrażasz to sobie? Cały rok pośród zieleni, ze świeżymi owocami, wśród kwiatów…to musi być piękne. Może kiedyś tam dotrę.
Nigdy o tym tak nie myślałam, ale kiedy tak opisałeś, to tak, to prawda. To jest niesamowite. Co do Teneryfy, to był chwilowy postój, ale i tak się cieszę, że mogłam tam się zatrzymać. Teraz zmierzamy do Hiszpanii, a potem…potem się zobaczy. A ty, będziesz siedzieć w jednym miejscu?
L
Here I am
Here I remain
Thalia Wellers

Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13 +2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa


Przeczytaj 31 VIII 1947
L., naprawdę tak uważasz? Że jest coś nierozsądnego w tej wymianie skreślonych na pergaminie myśli, jakkolwiek przypadkowa by nie była? Ale skoro pytasz – nie zastanawiałem się nad tym, i prawdę mówiąc: mam nadzieję, że tak się nie stanie. Rzadko udaje mi się znaleźć rozmówcę, który zdaje się mnie rozumieć – naprawdę rozumieć – i myślę, że żałowałbym, gdybyś postanowiła przestać mi odpisywać. Możesz zrobić z tą informacją, co uznasz za słuszne.
Być może ucieszy Cię wieść, że posłuchałem Twojej rady – podejrzewam, że pozostali smokologowie nie byli tym zachwyceni, bo kiedy wróciłem, wyglądali na co najmniej nerwowych, ale wczorajszy dzień spędziłem samotnie, błąkając się bez celu po uliczkach maleńkiego miasteczka położonego u brzegów Aluty. Wieczorem, zaraz nad samą rzeką, zaczepił mnie starszy rybak – nie zrozumiałem kompletnie nic z tego, co do mnie powiedział, ale z gestów wywnioskowałem, że potrzebował pomocy w zwinięciu sieci. Spędziliśmy razem kilka chwil, a chociaż musiał doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że nie mówię po rumuńsku, nie przestawał opowiadać ani na moment – aż w końcu zacząłem mieć wrażenie, że chociaż nie rozpoznawałem słów, to na pewien sposób wiedziałem, co próbował mi przekazać. Myślisz, że to możliwe?
Mam – trzech braci i siostrę, a oprócz nich: cały kalejdoskop przodków, których oczekiwania wiszą nade mną jak ciężkie, ołowiane chmury przed burzą. Moja rodzina należy do tych... można powiedzieć tradycyjnych, w których rodzisz się już razem z dokładnym planem na przyszłość. To nie jest tak, że za nimi nie przepadam – są dla mnie ważni, zwłaszcza z Eddardem jesteśmy blisko, ale czasami kiedy jestem w domu czuję się tak, jakby cały ten ciężar niespełnionych ambicji i rozczarowania mnie dusił. Tutaj tego nie ma, ludzie, którzy nie wiedzą, kim jestem, traktują mnie normalnie – i jest w tym coś ożywczego, smakującego wolnością.
Przykro mi, że nigdy nie poznałaś swoich rodziców. Czy wiesz, co się z nimi stało, i w jaki sposób trafiłaś do miejsca, w którym się wychowałaś? Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak mogłoby wyglądać życie w sierocińcu – musisz być silna, że przez to przeszłaś.
Zamienili? Nie wiem – chyba nie. Myślę, że każdy jest w stanie znaleźć w swoim życiu coś, co będzie mu doskwierało. Może sekret polega na zrównoważeniu tego rzeczami, które sprawiają nam radość. Co Tobie ją sprawia?
Och, nie – nigdy nie potrafiłem rysować, malowanie w moim domu zawsze było domeną kobiet. Obawiam się, że gdybym narysował smoka, to wcale by go nie przypominał – ale udało mi się zwinąć jeden ze szkiców z rezerwatu, mam nadzieję, że nikt tutaj nie był do niego przywiązany. Dołączam go do listu, razem z krótką zagadką – odgadniesz, jaki gatunek smoka przedstawia?
Kiedy tak o tym piszesz, chyba rzeczywiście trudno jest nie przyznać Ci racji.
Od jutra zaczynam staż w rezerwacie, więc przez następne dwa miesiące nie ruszę się z miejsca. Jeśli Twoja ścieżka zaprowadziłaby Cię do Rumunii,nie wahaj się "wprosić" się tutaj – chętnie pokazałbym Ci smoki ze swojej perspektywy, może udałoby nam się znaleźć też jakiś lokalny festiwal – daj mi znać; może będę w stanie podrzucić Ci kilka miejsc wartych odwiedzenia.
Być może ucieszy Cię wieść, że posłuchałem Twojej rady – podejrzewam, że pozostali smokologowie nie byli tym zachwyceni, bo kiedy wróciłem, wyglądali na co najmniej nerwowych, ale wczorajszy dzień spędziłem samotnie, błąkając się bez celu po uliczkach maleńkiego miasteczka położonego u brzegów Aluty. Wieczorem, zaraz nad samą rzeką, zaczepił mnie starszy rybak – nie zrozumiałem kompletnie nic z tego, co do mnie powiedział, ale z gestów wywnioskowałem, że potrzebował pomocy w zwinięciu sieci. Spędziliśmy razem kilka chwil, a chociaż musiał doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że nie mówię po rumuńsku, nie przestawał opowiadać ani na moment – aż w końcu zacząłem mieć wrażenie, że chociaż nie rozpoznawałem słów, to na pewien sposób wiedziałem, co próbował mi przekazać. Myślisz, że to możliwe?
Mam – trzech braci i siostrę, a oprócz nich: cały kalejdoskop przodków, których oczekiwania wiszą nade mną jak ciężkie, ołowiane chmury przed burzą. Moja rodzina należy do tych... można powiedzieć tradycyjnych, w których rodzisz się już razem z dokładnym planem na przyszłość. To nie jest tak, że za nimi nie przepadam – są dla mnie ważni, zwłaszcza z Eddardem jesteśmy blisko, ale czasami kiedy jestem w domu czuję się tak, jakby cały ten ciężar niespełnionych ambicji i rozczarowania mnie dusił. Tutaj tego nie ma, ludzie, którzy nie wiedzą, kim jestem, traktują mnie normalnie – i jest w tym coś ożywczego, smakującego wolnością.
Przykro mi, że nigdy nie poznałaś swoich rodziców. Czy wiesz, co się z nimi stało, i w jaki sposób trafiłaś do miejsca, w którym się wychowałaś? Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak mogłoby wyglądać życie w sierocińcu – musisz być silna, że przez to przeszłaś.
Zamienili? Nie wiem – chyba nie. Myślę, że każdy jest w stanie znaleźć w swoim życiu coś, co będzie mu doskwierało. Może sekret polega na zrównoważeniu tego rzeczami, które sprawiają nam radość. Co Tobie ją sprawia?
Och, nie – nigdy nie potrafiłem rysować, malowanie w moim domu zawsze było domeną kobiet. Obawiam się, że gdybym narysował smoka, to wcale by go nie przypominał – ale udało mi się zwinąć jeden ze szkiców z rezerwatu, mam nadzieję, że nikt tutaj nie był do niego przywiązany. Dołączam go do listu, razem z krótką zagadką – odgadniesz, jaki gatunek smoka przedstawia?
Kiedy tak o tym piszesz, chyba rzeczywiście trudno jest nie przyznać Ci racji.
Od jutra zaczynam staż w rezerwacie, więc przez następne dwa miesiące nie ruszę się z miejsca. Jeśli Twoja ścieżka zaprowadziłaby Cię do Rumunii,

dig up his bones
but leave the soul alone
but leave the soul alone
Percival Blake

Zawód : dowódca grupy smoczych łowców w peak district
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
kissing
d e a t h
and losing my breath
OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa


Przeczytaj 4 IX 1947
P Oczywiście, zwierzanie się ze wszelkich myśli komuś nieznajomemu jest, jakby to powiedziała moja opiekunka, „ze wszech miar nierozsądne” (wypowiedz to sobie czytając takim piskliwym, cienkim głosem), ale nie powiedziałam, że zamierzam przestać pisać. W końcu, gdy jest się otoczonym przez…dużo wody, powiedziałabym, że ostatnie co chcesz zrobić, to coś rozsądnego, kiedy następnego dnia możesz skończyć na dnie. Chyba po prostu jak każdy, kto dostał coś dobrego od losu, zaczynam się martwić, że to zniknie jak tylko wyślę kolejny list.
To czasem bywa całkiem ciekawe, nieprawda? Mówię nie tylko o wyjściu, ale też o tym, że jak tylko robisz coś, czego się nie spodziewają, to nagle ich świat staje na głowie. Ale o, wracając, to jak się czułeś tak idąc, bez celu i bez jakiegoś powodu, ale, od tak, bo było ładnie? Co do języków…często ludzie nie rozumieją tego, co mówi im druga osoba, nawet jeżeli władają tym samym więc w sumie, tylko dlatego, że zrozumieć nie chcą, więc sądzę, że i kogoś „obcego” można zrozumieć tylko dlatego, że ten w zasadzie próbuje się z nami porozumieć. I chce. To nie jest jakieś wybitnie mądre ale mam nadzieję, że zrozumiałe.
Tęsknisz za nimi, kiedy ich nie ma koło ciebie? Nie mówię o przodkach, niech im podają w tych zaświatach tylko pumpernikiel z solą, skoro nie można tam nawet kichnąć tak, jak przodkowie nie chcą. Znaczy no, nie wiem, czy wypada mi tak mówić o twoich przodkach, ale jak potrzeba na nich splunąć (ale nie na pokład, bo szorowałam!), to mogę, daj słowo. Nie powiem, że znam twoją sytuację i czuję to samo, bo może jedynie coś podobnego, ale wiedz, że nie jesteś sam w tym wszystkim i jeżeli te listy mogą Ci dać odrobinę wolności, to będą ze mną bezpieczne. I co prawda to dość skromne życzenie, ale mam nadzieję, że będziesz miał więcej tych chwil, w których będziesz wolny.
Nie mam pojęcia – kiedy mnie znaleziono na schodach byłam podobno prawie zamarznięta. Zima nie jest najlepszym okresem do porzucania dzieci, ale chyba nie każdy o tym wie. No i niektórzy dostają kocyk z imieniem, albo kartkę, ale ja dostałam bliznę na twarzy. Czasami żałuję, że nie wiem, kim jestem i skąd pochodzę, jakby to miało coś rozwiązać, z drugiej strony, czuję, że miałabym chyba tylko pretensje. I wiesz co…nie wiem, dziwnie mi pisać, tak jakbym się użalała, a nie chcę użalać, ale nie mówiłam tego nikomu. Ale najtrudniejsze w tym wszystkim, bo to, no, nie był magiczny sierociniec, że nie było nikogo, kto by powiedział, czym jest magia. Przez pierwsze lata myślałam, że coś mnie opętało i bałam się czegokolwiek, co się działo a nie było takie jak powinno.
Myślę, że masz rację, jak tak o tym myślę. Mówiło się, że trawa jest bardziej zielona za płotem (za moim akurat były chwasty, ale to wiadomo, że to nikt nie mówi naprawdę). A co do mojej radości…powiedziałabym, że wszystko, co sprawia, że możesz odrobinę bardziej żyć – świeży owoc, zerwany prosto z drzewa, wiatr, który rozwiewa ci włosy, kiedy płuca palą podczas wspinaczki albo dotyk zimnego lodu pod dłonią. W takich chwilach nie zastanawiasz się nad wielkimi tajemnicami, ale po prostu myślisz sobie, że ten zachód słońca bardzo ładnie wygląda. Masz podobnie? Czy jednak mimo wszystko masz gust bardziej…wystylizowany (chyba to słowo).
Ja chciałabym rysować, ale gdy tylko brałam węgiel albo ołówek do rąk, miałam wrażenie, że wszystko zmienia się w jedną, wielką plamę. Wierzę więc absolutnie i szczerze, że gdyby kiedyś w jakimś wystawnym wystawiali najgorsze dzieła świata, moglibyśmy stanąć w szranki. Albo w kooperacji, kto wie. Co do szkicu, nie powiem, że rozpoznaje smoka (nie jest to wina szkicu), ale obstawiałabym, że to długoróg rumuński. Tak czy inaczej, dostał imię Charles i teraz mam go przed oczyma, jak tylko otwieram kufer. Myślisz, że dałoby się go zaczarować tak, aby ział papierowym ogniem? Znaczy w sumie nie papierowym, ale na papierze.
Myślę, że gdybyśmy starali się zrozumieć więcej rzeczy, byłoby w nas więcej miejsca na zrozumienie.
Nie wiem, czy nasza trasa zaprowadzi nas do Rumunii – jeżeli tak, odpiszę od razu. Ale jeżeli znalazłby się jakiś festiwal, a mnie by nie było w pobliżu, biegnij tam tak szybko jak tylko potrafisz. Ewentualnie zapytaj jakiegoś milszego smoka, czy zechciałby zrobić turystyczną przejażdżkę po okolicy (żartuję, pewnie upiekłby mnie kichnięciem).
Nie mam co przesłać tym razem, więc wkładam do koperty pióro ptaka. Jak takiś mądry, panie smokologu, to powiedz pan, co to zaorzeł ptaszor.
L
To czasem bywa całkiem ciekawe, nieprawda? Mówię nie tylko o wyjściu, ale też o tym, że jak tylko robisz coś, czego się nie spodziewają, to nagle ich świat staje na głowie. Ale o, wracając, to jak się czułeś tak idąc, bez celu i bez jakiegoś powodu, ale, od tak, bo było ładnie? Co do języków…często ludzie nie rozumieją tego, co mówi im druga osoba, nawet jeżeli władają tym samym więc w sumie, tylko dlatego, że zrozumieć nie chcą, więc sądzę, że i kogoś „obcego” można zrozumieć tylko dlatego, że ten w zasadzie próbuje się z nami porozumieć. I chce. To nie jest jakieś wybitnie mądre ale mam nadzieję, że zrozumiałe.
Tęsknisz za nimi, kiedy ich nie ma koło ciebie? Nie mówię o przodkach, niech im podają w tych zaświatach tylko pumpernikiel z solą, skoro nie można tam nawet kichnąć tak, jak przodkowie nie chcą. Znaczy no, nie wiem, czy wypada mi tak mówić o twoich przodkach, ale jak potrzeba na nich splunąć (ale nie na pokład, bo szorowałam!), to mogę, daj słowo. Nie powiem, że znam twoją sytuację i czuję to samo, bo może jedynie coś podobnego, ale wiedz, że nie jesteś sam w tym wszystkim i jeżeli te listy mogą Ci dać odrobinę wolności, to będą ze mną bezpieczne. I co prawda to dość skromne życzenie, ale mam nadzieję, że będziesz miał więcej tych chwil, w których będziesz wolny.
Nie mam pojęcia – kiedy mnie znaleziono na schodach byłam podobno prawie zamarznięta. Zima nie jest najlepszym okresem do porzucania dzieci, ale chyba nie każdy o tym wie. No i niektórzy dostają kocyk z imieniem, albo kartkę, ale ja dostałam bliznę na twarzy. Czasami żałuję, że nie wiem, kim jestem i skąd pochodzę, jakby to miało coś rozwiązać, z drugiej strony, czuję, że miałabym chyba tylko pretensje. I wiesz co…nie wiem, dziwnie mi pisać, tak jakbym się użalała, a nie chcę użalać, ale nie mówiłam tego nikomu. Ale najtrudniejsze w tym wszystkim, bo to, no, nie był magiczny sierociniec, że nie było nikogo, kto by powiedział, czym jest magia. Przez pierwsze lata myślałam, że coś mnie opętało i bałam się czegokolwiek, co się działo a nie było takie jak powinno.
Myślę, że masz rację, jak tak o tym myślę. Mówiło się, że trawa jest bardziej zielona za płotem (za moim akurat były chwasty, ale to wiadomo, że to nikt nie mówi naprawdę). A co do mojej radości…powiedziałabym, że wszystko, co sprawia, że możesz odrobinę bardziej żyć – świeży owoc, zerwany prosto z drzewa, wiatr, który rozwiewa ci włosy, kiedy płuca palą podczas wspinaczki albo dotyk zimnego lodu pod dłonią. W takich chwilach nie zastanawiasz się nad wielkimi tajemnicami, ale po prostu myślisz sobie, że ten zachód słońca bardzo ładnie wygląda. Masz podobnie? Czy jednak mimo wszystko masz gust bardziej…wystylizowany (chyba to słowo).
Ja chciałabym rysować, ale gdy tylko brałam węgiel albo ołówek do rąk, miałam wrażenie, że wszystko zmienia się w jedną, wielką plamę. Wierzę więc absolutnie i szczerze, że gdyby kiedyś w jakimś wystawnym wystawiali najgorsze dzieła świata, moglibyśmy stanąć w szranki. Albo w kooperacji, kto wie. Co do szkicu, nie powiem, że rozpoznaje smoka (nie jest to wina szkicu), ale obstawiałabym, że to długoróg rumuński. Tak czy inaczej, dostał imię Charles i teraz mam go przed oczyma, jak tylko otwieram kufer. Myślisz, że dałoby się go zaczarować tak, aby ział papierowym ogniem? Znaczy w sumie nie papierowym, ale na papierze.
Myślę, że gdybyśmy starali się zrozumieć więcej rzeczy, byłoby w nas więcej miejsca na zrozumienie.
Nie wiem, czy nasza trasa zaprowadzi nas do Rumunii – jeżeli tak, odpiszę od razu. Ale jeżeli znalazłby się jakiś festiwal, a mnie by nie było w pobliżu, biegnij tam tak szybko jak tylko potrafisz. Ewentualnie zapytaj jakiegoś milszego smoka, czy zechciałby zrobić turystyczną przejażdżkę po okolicy (żartuję, pewnie upiekłby mnie kichnięciem).
Nie mam co przesłać tym razem, więc wkładam do koperty pióro ptaka. Jak takiś mądry, panie smokologu, to powiedz pan, co to za
L
Here I am
Here I remain
Thalia Wellers

Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13 +2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa


sterta listów niepodpisanych
Szybka odpowiedź