Wydarzenia


Ekipa forum
Ogród Zimowy
AutorWiadomość
Ogród Zimowy [odnośnik]23.08.15 9:22

Ogród zimowy

Niewielkie pomieszczenie, ale bardzo romantycznie usytuowane: przy zachodach słońca, rozpływa się po spejclanie przygotowanych szybach feeria pięknych kolorów. Podczas burzy widok także zapiera dech w piersi, bowiem błyskawice śpiewają barwami.
Jak na ogród przystało, całe pomieszczenie wypełnione jest roślinnością. Są to okazy, które nie mogą być uprawiane na zewnątrz, ale też bluszcz, który pokrywa większą część posadzki. Sadzawka ograniczona jest chodniczkiem i wyspą. Na jej samym środku stoi stolik i pięć krzesełek ustawionych wokół. Ulubione miejsce kolejnych pań domu.


Ostatnio zmieniony przez Deimos Carrow dnia 06.09.15 16:43, w całości zmieniany 2 razy
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]06.09.15 16:37
Dochodziła dwunasta, a ja cierpiałem. Siedziałem na wpół żywy, blady jak ściana, a nogi zwieszone miałem bez czucia. Wzrok mój tkwił bez ruchu, oddychałem wolno, starałem się zużywać jak najmniej energii, zachować życie w sobie. Mam bowiem na plecach wielką ranę, której nie mogę niczym zatamować. Jakiś skrzat ucisnął mi ją nieudolnie, ale jeżeli nie dostanę pomocy zbyt prędko, rana mogłaby sprawić, że wykrwawię się jak najzwyklejszy mugol. Ja i moja szlachetna krew potrzebowaliśmy prędko pomocy kogoś, to mógł się nami zająć. Z przykrością musiałem przyznać, że zawiadamianie lekarza rodzinnego, nie mogło mieć miejsca. Nie chciałem rozgłosu, tego by wiadomość doszła do ojca czy Fobosa. Znów zaczęliby mnie obserwować, a ich kontrole nie przynosiły z reguły nic dobrego. To znaczy: uważałem ich za jedyne osoby, które mogą mi rozkazywać, ale w rzeczywistości, wolałem wielką wolność. Mogłem się w niej pławić, utopić i nikt nie mógł mnie utrzymywać na wodzie przy pomocy rozkazów czy specjalnych substancji. Dobrze wiedziałem kogo chcę, chciałem kogoś, komu mogłem ufać. Kto nie zawiódł mnie nigdy i nie był moim ojcem czy bratem. Kto miałby pełne ręce roboty, a pojawiłby się tu zaraz po mojej wiadomości. Jedyną taką osobą była Cynthia.
Napisałem do niej przed półtorej godziną. Poczta szła nawet szybko, napoleon jest wyćwiczony. Miałem nadzieję, że krótka informacja, nie sprawi, że Cynthia nie weźmie mych słów za prawdę i wołanie o pomoc. Ale nie miałem do kogo innego się zwrócić, tylko ona umiała poradzić sobie z obrażeniami wywołanymi przez magiczną walkę. Skręcałem się z bólu skreślając słowa. Było mi wstyd, ale nie czułem wyrzutów sumienia. Na swój, szlachecki sposób, byłem przekonany, że ona tak musi. W innym wypadku, dlaczego niby pomagałaby mi od tak dawna?
Kiedy przyszła ktoś wprowadził ją do ogrodu zimowego, w którym kazałem się posadzić. Moje oczy na chwilę przestały uparcie wpatrywać się w posadzkę na której rozwijał się bluszcz. Spojrzałem na Vanity i jak mniemam, powinna już wiedzieć, że należy mi pomóc?
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]07.09.15 1:59
|jakiś czas po wizycie w barze

Chodziłam spać wcześnie z racji tego, że pracowałam w szpitalu i że miałam ostatnimi czasy pierwszą zmianę. Pierwsza zmiana zaś oznaczała bywanie na nogach już od piątej rano, by móc spokojnie ogarnąć się do pracy i czasem też coś z rana upiec, o ile dzień wcześniej nie zdążyłam. Uwielbiałam wypiekać, uwielbiałam obdarowywać też małych pacjentów swoimi wypiekami.
Nie dziwić się więc, że spałam sobie smacznie, gdy coś natarczywie zaczęło pukać w me okno. Pierwsza myśl –  to Gabryś, który wrócił z polowania. Te ptaszysko uwielbiało polować nocą, gdyż to właśnie po zmierzchu najwięcej drobnych gryzoni wychodziło z ukrycia. Gabryś lubił jadać większe zwierzątka... w co raczej wolałam nie wnikać, jednakże, cóż, czasem przynosił mi do domu, martwe już, zdobycze.
Zwlekłam się z łóżka i zaspana otworzyłam okno, nie czując, by stęskniony ptak usiadł mi na ramię i się ze mną witał. To mnie rozbudziło na tyle (w połączeniu z chłodnym nocnym powietrzem) bym zobaczyła na parapecie niewielką sówkę z listem... Sówkę Carrowa? Mojego Ślizgona z Hogwartu? Nie pisywał do mnie żadnych erotyków, więc czym prędzej złapałam za list, zapominając nawet o rzuceniu pocztowemu gościowi kilku ziarenek. Na szczęście sam się porządził, gdy ja prędziutko ubierałam się w pierwsze lepsze rzeczy. Nie miałam pojęcia, co się stało, ile czasu leciała sowa, ile czasu mnie budziła i ile czekał Deimos, nim wysłał mi sowę. Działam jak w zegarku, jak na magicznym pogotowiu, gdzie czasem pełniłam wartę.
Było późno, więc nie miałam pojęcia, czy zaraz nie przewrócę się przez jakiś korzeń lub przedmiot. Domowy skrzat prowadził mnie dosyć szybko, jak gdyby stan jego pana, cóż, nie należał do najlepszych. A może ja to tak interpretowałam? Może wcale nic mu się nie działo i jedynie sprawdzał mą gotowość, gdyż w przyszłości miałam mu się przydać w jakimś większym planie...? Nie miałam pojęcia i wiedziałam, że w tej chwili powinnam skupić się na krokach i na jak najszybszym dotarciu do Deimosa.
Merlinie!
Niemal leżał, opadając z sił. Bledszy niż zwykle, mniej dostojny... cały we krwi. Nie zastanawiałam się nawet, czy zdążył się jej calutkiej pozbyć ze swego ciała. Zbliżyłam się prędko do niego, spojrzałam na czającego się za mną skrzata.
Mógłbyś przynieść świecę? – zapytałam cichutko, choć jak sądziłam, skrzat miał się dopiero posłuchać pana, nie zaś jakiejś półkrwi dziewki. Nie przejęłam się tym zbytnio, zwracając się tym razem do Deimosa:
Co za czary? Żyjesz jeszcze? – zapytałam zaniepokojona, szepcząc... chyba przez panującą wokół ciszę i egipskie ciemności. Odchrząknęłam i zabrałam się za sprawdzanie, gdzież to ma ten osobnik swe rany. Trzeba było go poskładać, czyż nie? – Bawiłeś się w łaskotki z hipogryfem? – zapytałam już normalnym głosem, nieco żartobliwym, choć stan mego nieoczekiwanego pacjenta dawał wiele do życzenia...
Cynthia Vanity
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród Zimowy Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t984-cynthia-vanity#5464 https://www.morsmordre.net/t1056-gabrys#6288 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f221-moonflower-avenue-24-7 https://www.morsmordre.net/t3459-skrytka-bankowa-nr-269#60055 https://www.morsmordre.net/t1057-cynthia-vanity
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]07.09.15 13:54
Nie wątpiłem nawet przez minutę, że pomoc nadejdzie. Byłem również przekonany o tym, że wzywam osobę, która nie zawiedzie moich oczekiwań i będzie w stanie zająć się mą chorobą tak, bym wyzdrowiał. Teraz nie czas na takie rozważania, ale pewnie niedługo spytam czego chce za wyciąganie w nocy z łóżka i ganianie przez pół wyspy.
- Słuchaj jej - zachrypiałem do skrzata poirytowany jego ociężałym myśleniem. Jest jak dziecko we mgle, nie umie samodzielnie ocenić sytuacji. Gdyby nie moje rozkazy, najpewniej nie wiedziałby kiedy brać wdech, a kiedy wydech. Zła kondycja nie pozbyła się pewnej pretensji, która miałem w głosie, kiedy zwracałem się do swojego sługi. Bezmyślne stworzenie, dziś tak trudno o dobrą służbę. Skrzat wybiegł z pomieszczenia, mnie zaś od razu stało się lżej. Z niewyjaśnionych powodów, nie czułem się ostatnio dobrze w towarzystwie tych małych pokrak. Powinienem wcale nie zauważać ich obecności, natomiast stresuje mnie to, że pojawiają się w pobliżu. I to w których godzinach przychodzą sprzątnąć bibliotekę. Akurat, kiedy ja tam popijam śniadaniowe brandy? I te ich skrzeczące głosy "Przepraszamy Panie", głowa potrafi rozboleć od samych wspomnień. Dlatego, kiedy wyszedł, już mi lepiej. Patrzę w stronę mej prywatnej uzdrowicielki, staram się unieść rękę do twarzy, ale ból uniemożliwia mi ten ruch, staram się nie krzywić za mocno. Wszak dżentelmenowi nie wypada okazywać słabości. - Nie wiem, zwykłe zaklęcia nie radzą sobie z tą raną, zresztą nie mam siły myśleć -wyrzuciłem z siebie na jednym oddechu, co podejrzewam uspokoiło Cynthię, bo jeszcze kontaktowałem. To dopiero byłaby zabawa, gdybym zemdlał niczym niewiasta, to nie mogło się zdarzyć, w żadnym wypadku! - Można... tak powiedzieć - przyznaję cicho, chociaż staram się mówić trochę głośniej niż tylko pod nosem i dla siebie. Utkwione w Cynthii spojrzenie ma jej dopowiedzieć wszystko to na co nie mam siły, więc jeszcze przed tym jak otwieram usta, błagam ją, żeby nic co tu się wydarzy nie wyszło poza te cztery ściany. Przyzwyczaiłem się do prywatności. Podciągam się na silniejszym z ramion i pokazuję jej co stało się w plecy, akurat pojawił się też skrzat ze świecą (dlaczego nie rozpalił oświetlenia w ogrodzie?). - Dasz radę coś z tym zrobić? - pytam, wyciskając słowa przez zęby. Czy nie jestem dzielnym pacjentem? Może powinienem liczyć na jakieś poranne wypieki w nagrodę. Pewnie nie, ale chętnie przyjmę!
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]10.09.15 0:27
Niech cię diabli, Carrow – wyrzuciłam do siebie pod nosem. Pewnie myślał sobie, że uspokoi mnie fakt, iż jeszcze kontaktuje... I miał rację. Nieco mnie to uspokoiło, jednakże nie na tyle, by mógł się przeciwstawić mojej kolejnej decyzji.
Zerknięcie na tę paskudną ranę po przybyciu skrzata ze świecą, a szczególnie na okazałą kałużę krwi pod nim, utwierdziło mnie w prawidłowości mego przekonania, mimo że mój nieoczekiwany pacjent nie chciał rozgłosu. Ciekawe, czy pragnął dębowej trumny czy sosnowej... Cholera, i tak wiedziałam, że za żadne skarby się nie zgodzi, ale i tak postanowiłam go olśnić i mu w pewien sposób zagrozić, wyciągając swą różdżkę.
Czy dam radę coś z tym zrobić? Owszem, dam. W szpitalu. Wzywam pogotowie. Zaraz mi tu padniesz trupem – stwierdziłam oskarżycielsko. Nie miałam pojęcia, na co jeszcze czekał. Powinien od razu wezwać pomoc, zamiast tyle czasu czekać na mnie. Musiałam przywlec tu swój tyłek miotłą... Zeszło! I tak, że miałam ją z tych lepszych. – Potem zaś zostanę oskarżona o zabicie szlachcica. Z pewnością zaserwują mi sprawiedliwy wyrok i piękne wdzianko... – zauważyłam, mimo to pozostając na swym miejscu. Nie byłam na niego zła, choć sens słów mógłby na to wskazywać. Bliżej mi było do dawnej Cynki, wywracającej oczami na tego typu niespodzianki.
Przyznasz się chociaż, co ciekawego porabiałeś? – zapytałam, biorąc świecę od skrzata i stawiając bliżej na stoliku, by oświetliła mi bardziej te zakrwawione plecki. Spojrzałam na ranę z ciekawością. Nie potrafiłam zidentyfikować jej pochodzenia... Choć stawiałam na jakiś spory szpon lub precyzyjne zaklęcie. Czyżby pojedynek? I nie zostałam zaproszona?
Z bliska nie wygląda tak strasznie. Bardziej na coś prostego, lecz bardzo paskudzącego – rzuciłam, przystawiając różdżkę do jego pleców. – Racivium! – szepnęłam niemal niesłyszalnie, wykonując świetnie znany już sobie gest. Robiłam go na okrągło w szpitalu, gdyż pozwalał mi oczyszczać wszelkie rany. – Oculio Tertia! – Tym razem głośniej, by podejrzeć narządy wewnętrzne. Tak na wszelki wypadek.
- Dasz radę się rozebrać? - zapytałam. - Zaraz położymy cię na nosze - odparłam z diabelskim błyskiem w oku. devil
Cynthia Vanity
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród Zimowy Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t984-cynthia-vanity#5464 https://www.morsmordre.net/t1056-gabrys#6288 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f221-moonflower-avenue-24-7 https://www.morsmordre.net/t3459-skrytka-bankowa-nr-269#60055 https://www.morsmordre.net/t1057-cynthia-vanity
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]13.09.15 1:19
Najlepiej byłoby w tym momencie zażartować, że diabli wcale nie chcą spowrotem Deimosa, taki też tekst pojawił się w jego głowie, ale usta nie zdołały nic powiedzieć. Jedynie jęk (bolesny) niezadowolenia zatrzepotał gdzieś nieopodal, w ciemności nie sposób widzieć, że to jęk z Deimosowych ust. Zdenerwował się zaś na dobre Carrow słysząc jej słowa. W obliczu tak ewidentnego zamroczenia własną niedołężnością, nie myślał trzeźwo i nie pojął odrazu, że to może być żart ze strony panny-z-domu-Mucliber. - Nie idę do żadnego szpitala - wydyszał, cedząc głoski przez zaciśnięte zęby, bo na dobre przerażał go fakt, że mógłby znaleźć się w śnieżnobiałym pomieszczeniu wysprzątanym do cna, w którym zabijają ludzi, albo gorzej: w którym przechowuje się również szlamy.
- Spacerowałem wybrzeżem - odpowiada mrukliwie, cicho i nie wyglada na zawodolonego - i zbierałem jabłka na szarlotkę - dodaje zgryźliwie, mając nadzieję, że będzie mógł opowiedzieć o wszystkim, albo nic nie mówić, ale jak już będzie po leczeniu. Odetchnął z ulgą, kiedy nieco odjęła mu bólu. Prawdziwa czarodziejka! Trochę się wtedy milszy zrobił i uśmiechnął się nawet do niej blado. -Nie będzie trzeba iść do szpitala, prawda? A tylko spóbowałaby odpowiedzieć, że chyba jednak trzeba!
-Ech - wzdycha głośno i z całych sił odepchnął się ręką ze zdrowej strony, żeby jakoś odsunąć się od krzesła. Znów skrzywiona twarz i jego żałosna próba pozbycia się odzienia, przypłacił to ujemną oceną w oczach tej pół-krwi eks-Krukonki, której cierpliwość była wręcz druzgocąca. - Poradzę sobie - upiera się jednak, widząc jej ruch dłonią, jakby chciała już się zabrać za rozbieranie go, ale co nagle to po diable! Nieco naprawiony od jej wstępnych zaklęć, w końcu rozpina (rozpruwa) guziki koszuli (Czy arystokraci noszą coś co nie jest koszulą? chociażby była jedwabna, chyba zawsze musi mieć dużo guzików.), ale całą resztę zostawia jej. Poddał się, znaczy! Z drugiej strony to jej praca, czy nie mogła się nim zająć od początku do końca, czy na prawdę on musiał znosić takie męki? -... albo i nie
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]17.09.15 1:25
|przepraszam za poślizg... dla usprawiedliwienia: wczoraj miałam egzamin :3

Ohh, spacerował wybrzeżem!
Ohh, spacerowałeś wybrzeżem! – powtórzyłam głośno swą myśl, kiwając głową ze zrozumieniem malującym się na twarzy i z nutką... kpiny? Ba!, przecież zbierał tam jabłka na szarlotkę. Na wybrzeżu! – I zbierałeś jabłka na szarlotkę... Ty? – zapytałam, całą sobą wątpiąc w logiczność tych dwóch zdań. Deimos Carrow i zbieranie jabłek – to już w samo w sobie brzmiało absurdalnie, zaś dorzucając do tego wybrzeże i taką sobie ranę na plecach, która krwawiła paskudnie, gdy to jej właściciel upierał się, że jego noga w szpitalu nie postanie, było kompletnie absurdalne! Zapewne pod wpływem czaru niewybaczalnego, wiadomo którego, nie zrobiły podobnych rzeczy!
Jeśli dla mojej szarlotki również tak namiętnie pozbierasz jabłuszka, to z wielką chęcią nie zabiorę cię do szpitala – stwierdziłam rozbawiona. Właściwie dawno nie piekłam szarlotki... Taka z zebranych przez Deimosa jabłek byłaby pyszni utka. Może powinnam go na to naprawdę namówić...? Cóż, chwilowo jedynie wyszczerzyłam się cwanie. Dobra, koniec żartów. Chodziło w tym spotkaniu przede wszystkim o Carrowa zdrowie.
Przyłożyłam różdżkę do jego pleców i, nawet nie wypowiadając zaklęcia, przesunęłam nią po jego koszuli. Stwierdziłam, że pan szlachcic z pewnością ma ich aż za dużo, więc jedna rozcięta do tej kolekcji... Zsunęłam rozcięty materiał i gwizdnęłam, co z pewnością nie przystało damie, widząc jego ranę.
Masz szczęście – rzuciłam, mimo to wszystko beztrosko. Nie miał uszkodzonych żadnych organów. W sumie to jedynie... poważniejsze zadrapanie. Rzuciłam, wywijając zgrabnie różdżką, kolejne zaklęcie, przez które rana ładnie zaczęła się składać. – Nie rób żadnych gwałtownych ruchów – ostrzegłam. – Zostawić ci bliznę czy wolisz bez dowodów? Jeśli będziesz grzeczny, czyli posłuszny mojej osobie, to obędzie się bez bandaży... Pytanie, czy będziesz, panie ja-wiem-lepiej. – wyprostowałam się. Ból powinien powoli przechodzić, ustępując całkiem przyjemnemu mrowieniu. Starałam się rzucić zaklęcie delikatnie zasklepiające ranę. Przy uzdrowicielkach o niższym stażu pracy, podawano wpierw znieczulenia głównie w postaci eliksiru. Albo usypiano pacjenta, by nie wykonywał żadnych niechcianych ruchów.
Cynthia Vanity
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród Zimowy Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t984-cynthia-vanity#5464 https://www.morsmordre.net/t1056-gabrys#6288 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f221-moonflower-avenue-24-7 https://www.morsmordre.net/t3459-skrytka-bankowa-nr-269#60055 https://www.morsmordre.net/t1057-cynthia-vanity
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]18.09.15 3:36
(hahah, właśnie przestraszyłam się tego lizaka)

Chyba rzeczywiście to nie było najbardziej fortunne wytłumaczenie. W głowie Carrowa było jeszcze piętnaście odzywek, którymi chciał uraczyć rozbawioną uzdrowicielkę. Może więc dobrze, że zbyt duży ból odczuwał, żeby cokolwiek powiedzieć?
- Czy ty jesteś uzdrowicielką czy terrorystką ? - zaciska usta, a dłonie świerzbią go do wymierzenia jej sprawiedliwości. Nie wolno się tak zachowywać wobec pacjentów, a już w szczególności wobec szlacheckich pacjentów. Mógłby ją podać pod jakiś sąd koleżeński wszystkich lordów. Ale to byłoby zbyt proste, jeszcze któryś z lordów uznałby ją za bardzo piękną i zażyczyłby sobie, by jego veto ratowało ją od jakiejkolwiek kary. Wszak lordowie mają najróżniejsze zboczenia. na przykład spacerowanie brzegiem morza w poszukiwaniu jabłek na szarlotkę.
Kręci głową w odpowiedzi na te jej rozbawione komentarze, ale na szczęście nie okazało się, że rzecz ma się najgorzej. Skoro nie było tak źle, to znaczy, że gwizdała, żeby ukazać swoją aprobatę dla jego ciała. Tak, tak pewnie uznał Deimos, a raczej uznałby, gdyby kontaktował teraz cokolwiek. Nawet nie umiał się zdobyć na bycie miłym.
- Jasne, zostaw mi bliznę, żebym mógł się nią chwalić. - syknął, wszak ostatnie zaklęcie zabolało najmocniej. Po nim nastąpiła na prawdę duża poprawa, można nawet mówić o ustąpieniu ciężkości, która dotąd zalegała na plecach. Deimos wypuszcza z siebie ostatnie tchnienie bólu i nabiera wdech nowej jakości. Nie ma w życiu nic lepszego, niż moment w którym wydawało ci się, że już umierasz, a przychodzi zbawienie i znów możesz pociągać nosem, palić papierosy, pić alkohol. Będąc względnie posłusznym poleceniom Cynthii, niby się nie rusza, z drugiej strony kiedy tylko poczuł się lepiej, to zaraz zaczął rzucać spojrzeniem na prawo i lewo, więc głowa też mu latała. - No czuje się już świetnie, nie widziałaś gdzieś moich papierosów Nie każ mu czekać kobieto, przecież dobrze wiesz na co on tak dużo pali! Są lata pięćdziesiąte i wciąż ludzie są przekonani, że papierosy są najlepszym sposobem na odchudzanie. O trzy razy za dużo obrócił głową, bo ból powrócił, co Deimos skomentował siarczystym przekleństwem. Dobrze, że nie miał w dłoni różdżki, bo mógłby niechcący kogoś przekląć tymi słowami.
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]20.09.15 22:00
Uzdrowicielką-terrorystką i nawet nie śmiej zaprzeczyć – zażartowałam, machnąwszy mu przed nosem swą różdżką. Jedenasto i pół calowy magiczny kijaszek z brzozy z piórem pegaza w sobie. Dość giętki! Groza sama w sobie.
Lubiłam te spotkanka z moim Ślizgonem. Sprawiały, że nie czułam się aż taka samotna, na jaką zwykle wychodziłam przed obrazem mego męża. Jego troskliwe oblicze nakłaniało mnie do częstszego wychodzenia z domu, zamiast ślęczenia nad miskami z ciastem w pustym, głuchym domku, w którym czasami można było usłyszeć jazzowe kawałki. Czasami. Reszta czasu, to odgłosy zbierania się do szpitala, oddechu podczas spania czy też szaleńczego lawirowania w kuchni ze wszelkimi produktami kuchennymi, jakie dotychczas wymyślił człowiek.
Teraz zaś nie wprowadzałam tyranii w swojej kuchni, wprowadzałam ją w pięknym ogrodzie zimowym - zauważyłam, rozglądając się przez moment wokół. Tyle roślin. Pięknie. Lubiłam w Hogwarcie zielarstwo.
Sprawa ma się tak, że... Cóż, jeśli dalej będziesz się kręcił i nawoływał o te paskudne papierosy, które wcale nie są zdrowe!, to trochę tu sobie pobędę. Ba!, możesz być pewny, że nawet zwolnię się z pracy, by poślęczeć ci nad uchem i ponarzekać na to, jakim jesteś ignorantem, panie Carrow! Te bolesne klęcie to nic innego jak oznaka nieposłuszeństwa względem jakże mądrej Cynki! – przedstawiłam okazale powód zaistniałego objawu, mimo że na początku wypowiedzi miała to być najzwyklejsza odpowiedź na najzwyklejsze pytanie. Życie bywa jednakże przewrotne. Wiedziałam o tym doskonale i to nie tylko z powodu mej uzdrowicielskiej kariery.
Ferula! – rzuciłam kolejne zaklęcie, tym razem bardziej wywijając ręką, by owijający się wokół deimosowej piersi bandaż dał o sobie znać... niemałą ciasnością. Dopiero po chwilce, drobnej sekundce, zamierzałam nieco zelżyć ten ścisk, co też zrobiłam. Nie chciałam przecież udusić Deimosa, ani połamać mu żeber. Jakby nie patrzeć, pozostawałam uzdrowicielką i koleżanką, której zależało na dobrej kondycji zdrowotnej pana Carrowa. – Kolego... Zero papierosów, zero gwałtownych ruchów, ZERO NIESŁUCHANIA CYNTHII VANITY, gdyż tkanki muszą ci się pięknie zrosnąć i przyzwyczaić do takiego stanu! – podniosłam swój mega groźny głosik. Brzmiał naprawdę okropnie... Miałam jednakże obawy, że jedynie w moim wyobrażeniu. – Blizny się pozbędę, jak już się to ładnie zrośnie. Wpadnę za kilka dni... Chyba że masz ochotę na chwilową wizytę w Mungu. Nie ukrywam, że to ułatwiłoby mi robotę, panie wygodnicki.
Skrzatku! Gdzież ten skrzat? Niech pozbędzie się wszelkiego tytoniu z tego domu... Z twojej pracy, zewsząd. Cynka-terrorystka wkracza do akcji! – zapowiedziałam, pomagając Deimosowi usiąść na krześle. Zaleciłam mu, by się gwałtownie nie opierał, BY NICZEGO PRZEZ NAJBLIŻSZE DNI NIE ROBIŁ GWAŁTOWNIE. – Rana niby niewinna, ale nie należy jej lekceważyć. Przez takie ignorancje mniejsze ranki pokonały wielu wybitnych czarodziejów! – zagroziłam.
Cynthia Vanity
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród Zimowy Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t984-cynthia-vanity#5464 https://www.morsmordre.net/t1056-gabrys#6288 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f221-moonflower-avenue-24-7 https://www.morsmordre.net/t3459-skrytka-bankowa-nr-269#60055 https://www.morsmordre.net/t1057-cynthia-vanity
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]23.09.15 19:11
Szarlotka to moje ulubione ciasto. Uzdrowicielka nie powinna mnie terroryzować, tylko spytać gdzie jabłka i zaraz upiec mi ciasto, które da mi tyle siły, żebym mógł się podnieść i żyć. Jesteś moją uzdrowicielką, czy raczej wolisz przekręcić sie na stronę terrorystki. Terrorystek nie braknie w moim życiu, miałaś być tą delikatną. Wydaję jęk boleści, kiedy ścisnęły mnie bandaże. Zaskoczyło mnie to, stąd owa reakcja. Gdybym się miał na baczności, pewnie powstrzymałbym się od ukazywania słabości. Zezłościło mnie to i kiedy tylko ból ustąpił, chwyciłem jej nadgarstek. - Co ty sobie wyobrażasz - zaciskam zęby i puszczam, gdy zaczyna się rządzić. Przestaję na nią patrzeć.
Zero papierosów, zero ruszania, zero denerwowania, zero wszystkiego, po pierwsze: słuchaj się Cynthi. Nie podoba mi się to. Robię wszystko tak jak ona chce, przy jej pomocy jakoś także usiadłem sobie. Zaimponował mi jej ton, bo chociaż rzeczywiście brzmiał nieco zabawnie (to wciąż najsłodsza Cynka, nie żaden potwór), to był zdecydowany. Dawno temu w szkole też umiała tak do mnie mówić, podświadomie lubiłem to.
- Dziękuję Ci - powiedziałem w końcu, gdy zrobiło się ciszej, wzdycham - Nie mów na siebie Vanity, mów Mulciber - mówię w końcu, wymęczony jej rozkazami, bo nigdy nie lubiłem wykonywać poleceń, a teraz byłem tak słaby, że inaczej się nie dało. Miałem siłę jedynie na ten jeden rozkaz. Ciężko nabieram powietrza i poprawiam się na siedzeniu. Mój wzrok zawieszony gdzieś w połowie drogi do jej nóg, zaczyna nagle gubić się i zmieniać z góry na dół.
- Cynthio, nie męcz mnie, przecież dobrze wiesz, że prócz papierosa nie zostało mi nic dobrego w życiu - bałagam ją i rzucam spojrzeniem na drzwi w których zjawił się domowy skrzat, którego przywołała. Nie usłyszał jeszcze rozkazu, a najpewniej się jej posłucha, skoro już mu przykazałem się jej słuchać. Biada mi.
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]23.09.15 23:06
Jęk bólu Deimosa wywołał na mych wargach niemały uśmiech satysfakcji. Nie sprawiało mi radości to, że go zabolało, ale że... mój czyn nie przeszedł niezauważony. Miałam jedynie nadzieję, że zbiorę po tym pięknie dojrzałe owoce w postaci posłuszeństwa względem doświadczonej uzdrowicielki, którą byłam ja. Nie oszukujmy się. Co pan Carrow ciekawego wiedział o medycynie? Że Cynka pracuje w Mungu i że Cynka pomoże? Stąd, powiedzmy, dbając o jego zdrowie, posuwałam się do tak złowieszczych czynów, jakimi była dominacja nad tym niegrzecznym chłopcem. Otóż to! Chłopcem, gdyż miałam wrażenie, że nie wyrósł jeszcze ze swych szkolnych szat.
Jego dłoń zaciśnięta na mej ręce mnie zaskoczyła. Wątpiłam jednak, czy usłyszy jakiekolwiek przeprosiny z mych warg, zwłaszcza, że jego następnym korkiem był przezabawny foch (pewnie nie) permanentny. Puszczenie mej ręki, wręcz odrzucenie jej! oraz odwrócenie wzroku, jak gdybym była trędowata i pokryta paskudnymi larwami... Przypominał mi tym gestem stereotypową księżniczkę, więc  nie mogłam się nie wyszczerzyć niczym szaleniec. Nawet śmiałam prychnąć rozbawiona!
Dzięki zaś podziękowaniu przez pana wielmożnego i już-nie-obrażonego, miałam ochotę zerwać z niego plakietę chłopca. Huh, nie często słyszałam podobne słowa z jego ust... Zwykle to były rozkazy! Cynko, zrób to... Cynko, zrób tamto... Może właśnie role się odwracały? I to ja miałam być Deimosem, zaś Deimos mną? Deimos w przepełnionym Mungu? Deimos rozdający dzieciom ciasteczka? Deimos latający na miotle jak szalony? Kolejne przezabawne wizje i niemożliwe do realizacji nawet pod wpływem Imperio rzeczonego mężczyzny.
Czemu Mulicber? – zapytałam zbita z tropu, z mych warg zniknął chwilowo uśmiech i beztroska ogólnie z twarzy. Pojawił się na niej za to cień nieznanego uczucia... Tęsknoty? Bólu? Samotności? I pewnie też niezrozumienia.  Wcześniej nie miałam okazji zauważyć, by Deimos miał jakieś negatywne stosunki z mym, teraz już świętej pamięci, mężem, Fredrickiem Vanity. Czyżby tą nienawiścią kierowała sprzeczność upodobań politycznych? Ta, przez którą zginął i zostawił mnie samą pan Vanity? Nadal mą dłoń zdobiła złota obrączka...
Cóż, już od dawna jestem Cynthią Vanity i raczej tak już zostanie. Musisz się z tym pogodzić – rzuciłam niby to spokojnie i beztrosko, a jednak jakoś ciężko. Na sercu zrobiło mi się tak... niemiło, mimo że przebywałam w towarzystwie pana Deimosa Carrowa, tego, przy którym zazwyczaj czułam się lepiej niż we własnym pustym domu, teraz zaś... Teraz miałam inne rzeczy do roboty niż rozmyślanie i rozpamiętywanie! Odwróciłam się czym prędzej do przybysza.
Skrzatku, zero tytoniu w domu, w pracy, w jakimkolwiek innym otoczeniu pana Deimosa Carrowa... Do realizacji? – rozkazałam i zapytałam z cieniem uśmiechu, choć nie wątpiłam w te łebskie stworzenia. Posiadanie skrzata domowego w moim przypadku byłoby zaszczytem, o ile ten chciałby pracować oczywiście z własnej woli, nie zaś będąc niewolnikiem swych panów.
Prośba Deimosa o jedyne dobro w jego życiu? Rozpłynęła się gdzieś w powietrzu, kompletnie znikając.
Jest jeszcze jedno dobro w twoim życiu... ŁÓŻKO! Pomogę ci do niego dojść i znikam. Jutro rano praca! Niektórzy muszą pracować i się na dodatek opiekować biednymi szlachcicami zbierającymi jabłka na wybrzeżach późno w nocy... To jak? Powiesz, co się tak NAPRAWDĘ wydarzyło? – Zapewne nie miałam się tego dowiedzieć. Cóż, droga do sypialni pewnie była długa, więc kto wie? Wyciągnęłam więc pomocne dłonie. Nie mogłam spędzić tu całej nocy. Również potrzebowałam snu.
Cynthia Vanity
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród Zimowy Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t984-cynthia-vanity#5464 https://www.morsmordre.net/t1056-gabrys#6288 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f221-moonflower-avenue-24-7 https://www.morsmordre.net/t3459-skrytka-bankowa-nr-269#60055 https://www.morsmordre.net/t1057-cynthia-vanity
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]25.09.15 16:56
- Pytania, pytania, pytania - wzdycham niezadowolony. Przykładam dłoń do twarzy, jednocześnie ją zasłaniając. - Dla mnie zawsze byłaś Mucliber, a przy okazji mojej chwilowej niedyspozycji, nie powinnaś utrudniać mi skupienia się - biadolę, robiąc wszystko, żeby skupiła się na tym, by mnie pocieszać, a nie zadawać niewygodne pytania dotyczące rzeczy, które robiłem pod wpływem słabości ciała i odlatywania co jakiś czas. Mówię to wszystko nie po to, by ją zranić, ale dlatego, że jestem chory i mówię co myślę. I pomyślałem, że wolałem czasy, kiedy kobiety, które znam nie wychodziły za mąż. Stąd specyficznie pozytywne uczucia żywię do Milburgii, która jeszcze nie przyjęła od nikogo oświadczyn.
-Nie..- jęczę patrząc jak skrzat podskakuje w miejscu i wychodzi wykonać zadanie. Nie tak to sobie wyobrażałem. Uważałem, że w dniu kiedy znów poproszę ją o pomoc odda się zadaniu kompletnie. Będzie uprzejma i najlepiej bardzo pięknie ubrana. A teraz siedziałem z głową opadającą na ramię i słuchałem, że ona chce wracać do domu i właściwie zabrania mu wszystkiego co najlepsze.
- A co jak mi się pogorszy? Przecież nie będziesz przyjeżdżała tu co pół godziny. Nie lepiej jak zostaniesz w jednym z pokoi? Są czyste i zadbane - namawiam ją długo, nawet rzucając argumentem nie do zbicia - Będziesz miała pewność, że zastosuję sie do twoich poleceń - dodaje, jakby to miało ją pocieszyć, że będzie mogła zaglądać do mnie co kwadrans i mnie przykrywać kocykiem. Nic nie poradzę na to, że jestem chory i najprawdopodobniej zaraz umrę.
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]27.09.15 23:41
No tak! Przecież to mości Deimos Carrow! Mogłam się domyślić, że chodzi w tym przypadku o jego lenistwo i wieczne narzekanie, a nie jakieś spięcia polityczne. Mężczyzna niezadowolony niezależnie od tego, co uczynisz, to on, cały Deimos. Zapewne nawet nie znał Fredricka. Zapewne ani mu się śniło go poznawać, gdyż to właśnie ten mężczyzna spowodował, że nazwisko jego Cynki tak natrętnie i niepasownie się zmieniło. Może nawet by go za to zabił! Bo to przecież takie ciężkie... Spamiętać.
Westchnęłam ciężko, patrząc na jego biedną osobę. Naprawdę, bardziej poszkodowanych ludzi nie widziałam... Mimo to coś mnie urzekło w tych jego próbach zatrzymania mnie przy sobie. Wszystko, bylebym została i czuwała, i się opiekowała, i sprawdzała... Bym była pod ręką.
Niech ci będzie, Deimosie – odpowiedziałam krótko. Nigdy nie wiadomo, co strzeli temu mężczyźnie do głowy.
Teraz możemy iść? Lepiej się nie teleportuj... Żadnych gwałtownych ruchów! – przypomniałam, gdyby raczył zapomnieć. – To od czego ta rana? Magiczna? Może powinnam podać jeszcze jakieś przeciwzaklęcie... – zasugerowałam. Miałam nadzieję, że taka ewentualność nakłoni go do gadania. Ciekawa byłam, co takiego porabiał, a po za tym naprawdę mogło to potrzebować jakiegoś zaklęcia. Może to jakaś klątwa i rana będzie się odnawiać?
Cynthia Vanity
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród Zimowy Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t984-cynthia-vanity#5464 https://www.morsmordre.net/t1056-gabrys#6288 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f221-moonflower-avenue-24-7 https://www.morsmordre.net/t3459-skrytka-bankowa-nr-269#60055 https://www.morsmordre.net/t1057-cynthia-vanity
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]05.10.15 20:18
Cóż to za oskarżenia. Deimos, zabijać męża Cynthii? Już nie dość się z nią użerał cały Hogwart, by teraz odbierać tę przyjemność kolejnemu? Nie ma mowy. Trzeba pogodzić się z faktem, że Cynka poślubiła starszego człowieka i że jak każdy starszy: umarł. Tak sam z siebie, bez pomocy Carrowa. Bo co też Carrow ma do tego: oczywiście na ślubie się nie pojawił. Nawet jeżeli dostałby zaproszenie, to jeżeli nie dostał go osobiście, tylko przez sowę, to najpewniej utknęło w górze poczty, której Deimos wcale nie przeglada. Bo to zajęcie służby, a już to, że ze służbą w pewnym czasie nie rozmawiał, bo mu przeszkadzała w tworzeniu meliny z pięknego dworu - inna sprawa.
Z ulgą przyjął wiadomość o tym, że już koniec błagań na dziś i Vanity z nim zostanie. Dobrze, skoro już wyprosił jej opiekę, to teraz może iść spokojnie spać i w razie czego ona zawsze go uleczy. To dobry układ. Ona się nim zaopiekuje, a on... każe skrzatom zrobić jej jakieś śniadanie. Zresztą, w Londynie na pewno nie ma takich łóżek jak stoją w komnatach Marseet. Już nie wspominając o świeżym powietrzu.
- Spokojnie - unosi dłoń, dając znak, że nie zamierza się nigdzie teleportować, o to może być spokojna. Chyba, że do kiosku z papierosami. Rad był, że skrzaty nie sprzątną na pewno cygara, które leży w szafce nocnej. Wszak Cynthia nie mówiła nic o cygarach! O, jak sobie zapali tuż przed snem... aż się romarzył, a wzrok maślany na chwilę spoczywał na blondynce. Niechże się przynajmniej zarumieni. - Tak, chodźmy - wyciąga tę dłoń, oczekując jakiegoś wsparcia, przecież jest umierający i słaby. No już, pomóż mu, zaprowadź i przykryj kocykiem. Wywraca oczami, ale jest już w zdecydowanie lepszym humorze, jak na kogoś kto zawsze jest tak mocno niezadowolony z życia, to bardzo widać cieszy go, że jeszcze nie umarł. - Opowiem Ci, jak uda nam się dojść do sypialni. W innym wypadku, zabiorę tę tajemnicę do grobu - a po tych żarcikach, kiedy już jakoś pewnie się wsparł na niej (halo, są czarodziejami, więc pewnie wsparł się na jej czarach), zaczął coś tam memleć pod nosem: - Nie chcę umierać, więc przychodź do mnie co pół godziny i sprawdzaj, czy jeszcze żyję. A najlepiej będzie jak podasz mi środki przeciwbólowe, mam morfinę w razie wypadku - poinformował ją i pewnie doszli do sypialni i jak obiecał, tak rozwiązał język: - Nie kłamałem: byłem na wybrzeżu. Zabłądziłem i natrafiłem niechcący na trzy rozwścieczone garborogi, to najpewniej młode uciekinierki zeszłorocznej. - macha ręką odpędzając myśl, że sobie nie radził z gospodarstwem - W zeszłym roku zniknęły nam z zagrody dwa, jednego znaleźliśmy po kilkutygodniowym poszukiwaniu, uznaliśmy że druga musiała uciec do Greengrassów, heh - tu podśmiewa się, przypominając sobie czerwoną ze złości Cerys, która mówi, że nie życzy sobie więcej polowań na jej terenie. Opada na poduszki, które pozwalają odpocząć zmęczonym mięśniom. - W każdym razie, przeoczyłem coś, otoczyły mnie i wstyd przyznać, zostawiłem różdżkę przy koniu i.. to się wydarzyło. Oczywiście, nie chwal się - przestrzega ją, żeby nikomu nie opowiadała co też pijany Carrow robi, jak nie może poradzić sobie z upilnowaniem kilku koników.
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Ogród Zimowy [odnośnik]08.10.15 21:17
Do Deimosa rzekomo dotarło, iż zabraniałam mu się teleportować. Miałam jednakże dziwne wrażenie, że ten coś knuje za moimi plecami i że coś tam, jakiś przebiegły plan, tworzy się pod tą jego zazwyczaj perfekcyjną, teraz już nie, ciemną jak noc fryzurą. Niestety, nie miałam mocy, ani prawa umożliwiającego mi wtargnięcie na tereny jego myśli, więc musiałam być uważna dzisiejszej nocy i uczulić na uwagę tego skrzata domowego, który gdzieś tu się kręcił jeszcze chwilę temu, a zniknął, by pozbyć się tego niezdrowego paskudztwa z domu i pracy pana Deimosa Carrowa. Satysfakcjonowało mnie to. Bardzo.
Podobnie było z tym dramatyzowaniem mojego Ślizgona. Ciągle wyrażał żale związane ze swym stanem, prawie go opłakiwał i starał mi się przedstawić, w jak wielkim złym stanie jest. Na nic me doświadczenie i obserwacja. On wiedział więcej i był przy tym urocze. Taki przerośnięty chłopiec, którzy potrzebuje na moment kogoś, kto będzie go kochał, się nim opiekował i myślał non stop o jego dobru i tylko o jego dobru. Urocze. Również bardzo. Przypominało mi to zachowanie niektórych dzieciaczków w Mungu.
Przecież wiesz, że nie pozwolę ci paść, Deimosie. Nigdy. Obiecuję to ja tobie – odparłam na pocieszenie. Carrow tak bardzo cierpiał, tak bardzo był umierający, że aż miałam ochotę poczochrać go jeszcze bardziej... i powiedzieć te wszystkie pozytywne wiersze, które mówię tym biednym dzieciaczkom z Munga, wyciągając zza pleców talerzyk z ich ulubionych ciastem na poprawienie humorku. Ale się powstrzymałam, oczywiście, gdyż nie wypadało. Cholerka, już od wieków miałam na to ochotę. Już od wieków się powstrzymywałam. W Hogwarcie pewnie by mnie za to zabił, teraz zaś... Priorytety mu się zmieniły...? Sama nie wiedziałam. Nadal pozostawał tym moim Ślizgonem.
Garborogi? To cud, że jeszcze żyjesz. I chwała, że przybyłam niezwłocznie! Że sowa mnie zastała nieśpiącą! – rzuciłam, pomagając mu się położyć do łóżka. Do sypialni pomagałam mu się dostać normalnie, niemagicznie... Zaś ludzkiej morfiny nie używałam, więc przemilczałam deimosowe doświadczenie medyczne, poza tym i tak miałam uwagę na to, czy go boli, czy też nie.
Odwróć się na moment. Sprawdzę, czy pięknie się zrasta – dodałam chwilkę później. – I naprawdę boli? Powinno jedynie lekko mrowić... Ale to pewnie przez te wiercenie się! Zero gwałtownych ruchów, Deimosie. Zero. Zaraz przyniosę swoją torbę. Mam w niej najpotrzebniejsze eliksiry, więc podam ci jakiś przeciwbólowy – przyznałam.
I masz może te jabłka? Nie te, których nie zbierałeś na plaży... Tylko takie realne, zapewne kupione przez służbę. Narobiłeś mi ochoty na szarlotkę... Ech, pewnie nie znajdę w kuchni potrzebnych składników – odpowiedziałam sobie jednak sama... nieco zawiedziona. Przez mojego Ślizgona wyobraźnia podsuwała mi zapach pieczonych jabłek i cynamonu, tego co na tym świecie prawdopodobnie najpiękniejsze.
Cynthia Vanity
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród Zimowy Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t984-cynthia-vanity#5464 https://www.morsmordre.net/t1056-gabrys#6288 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f221-moonflower-avenue-24-7 https://www.morsmordre.net/t3459-skrytka-bankowa-nr-269#60055 https://www.morsmordre.net/t1057-cynthia-vanity

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Ogród Zimowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach