Wydarzenia


Ekipa forum
Sklep „U Moribunda”
AutorWiadomość
Sklep „U Moribunda” [odnośnik]12.01.23 9:51

Sklep „U Moribunda”

Niepozorny, wciśnięty między inne budynki ulicy Śmiertelnego Nokturnu sklep, nad którym rodzina Moribundów sprawuje pieczę od wielu długich lat. Choć sam wymalowany wyblakłymi literami szyld nie mówi wiele o jego asortymencie, to już rzut oka na wystawę pozwala rozeznać się w oferowanych towarach – zakurzonych księgach, roztaczających wokół siebie aurę czarnej magii artefaktach czy bibelotach niewiadomego pochodzenia. By jednak zrozumieć pełen zakres prowadzonej przez nich działalności, należy przekroczyć próg przybytku i odbyć wędrówkę wzdłuż strzelistych, poustawianych pod ścianami regałów. Kolekcja magicznych przedmiotów, która wiecznie to powiększa się, to zmniejsza, stanowi dumę starego Moribunda. Woluminy o najróżniejszej tematyce poprzetykane są szklanymi kulami, taliami wysłużonych kart, szczurzymi czaszkami, zaklętymi piórami. Wszystko to pochodzi z drugiej ręki – właściciele nie tylko sprzedają, ale i skupują interesujące dobra od odwiedzających ich klientów.
Wieść głosi, że pomagająca w sklepie Heather zaoferować może również swą ekspertyzę w zakresie wróżbiarstwa czy przeprowadzić seans spirytystyczny.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sklep „U Moribunda”  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sklep „U Moribunda” [odnośnik]31.01.23 21:34
Kłucie w palcach mi powiada, że tu złego coś się skrada...
Nieludzko wczesne godziny tuż przed nastaniem świtu były na ogół czasem, w którym Nokturn zasypiał – krótkim okresem pomiędzy, gdy umilkły już nocne awantury, ostatnie lokale zatrzasnęły swoje drzwi, a te otwierające się jako pierwsze – jeszcze ich nie odryglowały. Milczącą, brudną uliczką nie snuło się nic poza lepką, sięgająca kolan mgłą, która miała rozproszyć się wraz z pierwszymi promieniami wciskającego się pomiędzy kamienice słońca; póki co z wątpliwej osłony korzystały jednak tylko nieliczne, bezpańskie koty, liczące na schwytanie zaspanego szczura kryjącego się wokół ulicznych rynsztoków. I to właśnie one zareagowały jako pierwsze, gdy ciężką ciszę rozdarł trzask, a później dźwięk tłuczonego szkła, dobiegający z wnętrza jednego z budynków.

W środku ruchliwego dnia, huk wydobywający się ze sklepu „U Moribunda” prawdopodobnie zginąłby pośród stukotu kociołków i szmeru podejrzanych dyskusji – na uśpionej ulicy zabrzmiał jednak jak uderzenie dzwonu; z dachu pobliskiej kamienicy poderwała się chmara ptaków, przyczajone koty czmychnęły, chowając się w wąskich alejkach. Przez parę sekund na alei Śmiertelnego Nokturnu zapanował zupełny bezruch – a później, jakby na zawołanie, kilka rzeczy stało się jednocześnie. Na drugim piętrze na oścież otworzyło się okno, zza którego wyjrzała starsza, bezzębna czarownica; zza sterty oblepionych bliżej nieokreśloną substancją kociołków wychyliła się sylwetka bladego, wychudzonego czarodzieja, o spojrzeniu tak nieprzytomnym, że prawie niewidzącym. Za drzwiami sklepu prowadzonego przez Moribundów znów coś zagrzechotało, w powietrzu rozległo się stłumione przekleństwo – na ulicy zaczęły pojawiać się kolejne postacie. – Co tam się, u licha, dzieje?! – wrzasnął zarośnięty mężczyzna, wychodząc na próg sąsiedniego lokalu. Nie odpowiedział mu nikt, jednak zaraz potem otworem stanęły drzwi prowadzące do Moribunda, a z wnętrza wybiegł niski, przygarbiony, ubrany w zbyt szeroki płaszcz mężczyzna. Skryta pod kapturem twarz była trudna do dojrzenia, jednak osoba, z którą zderzył się w wejściu, mogła przez moment skrzyżować z nim spojrzenie – i dostrzec, że wzrok miał rozbiegany, oczy wytrzeszczone, a źrenice powiększone tak nienaturalnie, że czarodziej wyglądał na zupełnie pozbawionego tęczówek. Jego twarz przecinała blizna wyglądająca na świeżą, różowa i poszarpana, biegła od skroni przez policzek do kącika ust. Mężczyzna zdawał się nie zauważyć czarodzieja lub czarownicy, na którego wpadł; mamrotał coś do siebie, po czym biegiem ruszył w dół ulicy, po drodze popychając jeszcze dwie osoby.

Ktokolwiek wszedłby do sklepu, który stał się centrum zamieszania, ujrzałby zupełny chaos; czarodziej, czy to szaleniec czy włamywacz, najwidoczniej czegoś szukał – bo niemal wszystkie gabloty i szafki stały otworem, a ich zawartość walała się po posadzce, jakby odrzucona w pośpiechu. Jeden z regałów przewrócił się, prawdopodobnie powodując huk, który zwrócił uwagę mieszkańców Śmiertelnego Nokturnu – zgromadzone na nim księgi pospadały z półek, teraz leżąc na podłodze grzbietami okładek do góry. Jedna z fiolek, rozbita, wybuchła, rozpryskując wokół szkło i czarną, oblepiającą wszystko substancję; szklane odłamki z rozbitej gabloty chrupały pod butami, wyglądało na to, że zniszczeniu uległa też jedna z kryształowych, przeznaczonych do wróżenia kul – spoglądając w jej kierunku, przez ułamek sekundy można było dostrzec przesuwający się po roztrzaskanym fragmencie, czarny kształt.

Na pierwszy rzut oka niemożliwym było stwierdzenie, czy czegoś w sklepie brakowało, tajemnicą pozostawało też, czego szukał nieznajomy mężczyzna – oraz czy pozostawił po sobie jakieś ślady.

Opisana sytuacja ma miejsce pomiędzy 12 a 19 lipca, konkretną datę można wybrać dowolnie. Do wydarzenia może odnieść się dowolna postać lub postacie, która posiada fabularne uzasadnienie przebywania na alei Śmiertelnego Nokturnu, nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by do rozgrywki dołączyły również inne postacie, które drogą fabularną uzyskają odpowiednią wiedzę. Po napisaniu pierwszych postów w wątku (w tym temacie lub w innym, dowolnym) fakt ten należy zgłosić w temacie z wydarzeniem oraz zaczekać 24 godziny na post mistrza gry, który zarysuje sytuację.

Mistrz gry nie prowadzi rozgrywki, ale się nią opiekuje i może zainterweniować w trakcie (na prośbę graczy - lub jeśli uzna to za potrzebne). Wątek nie zagraża życiu i zdrowiu biorących w nim udział postaci, może jednak zmienić rangę na skutek podjętych przez nie działań.

Wszelkie pytania lub wątpliwości należy kierować do Williama.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sklep „U Moribunda”  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sklep „U Moribunda” [odnośnik]05.02.23 14:05
14 lipca

Nie mogła spać. W jej sypialni było za gorąco. Za duszno. I zbyt lepko.
Początek lipca przyniósł ze sobą przeraźliwie wysokie temperatury, a wraz z nimi podskórny lęk przed zaostrzeniem objawów choroby – Śmiertelna Bladość, jeden z nielicznych prezentów od zmarłej wieki temu matki, raz po raz wystawiała ją na próbę, odbierając kontrolę nad własnym ciałem, przykuwając do łóżka na całe dni, jeśli nie tygodnie. Robiła więc wszystko, co tylko w jej mocy, by odłożyć nadejście kolejnego ataku w czasie. Posłusznie poiła się eliksirami wzmacniającymi krew, dawkując je zgodnie z zaleceniami Cassandry, jednocześnie próbując unikać sytuacji stresowych, nie nadwyrężać swych wątłych sił. Wszak działo się teraz wiele, zbyt wiele, by mogła bez cienia zawodu pozwolić usunąć się z szachownicy.
Noc powoli przechodziła w dzień, ona zaś wciąż siedziała na miękkiej, atłasowej poduszce, w przyjemnie chłodnej piwnicy sklepu, w której zwykła odprawiać swe rytuały. Otulał ją zapach odprężającego kadzidła, pomagając spowolnić oddech, a także zapomnieć o klatce ciała, ciężkich członkach czy wiecznie obecnym na granicy świadomości zgorzknieniu. Oczy miała zamknięte, a chorobliwie blada, naznaczona piegami twarz nie wyrażała żadnych emocji; pozwalała myślom błądzić, za wszelką cenę chcąc sięgnąć nimi dalej, poza tu i teraz. Nim jej uszy zaatakował huk, bez wątpienia dobiegający z izby powyżej, nie zaś świata wyobraźni, roztrząsała znaczenie sokoła, który nawiedził jej sny ledwie kilka dni temu. Nie kruka, nie orła, a sokoła. Była pewna ujrzanego znaku, tak samo jak tego, że słońce rozpoczyna swą wędrówkę na wschodzie, a kończy na zachodzie. Tylko dlaczego akurat jego? Co jej umykało...?
Trans został przerwany, z trudem osiągniętą równowagę szlag jasny trafił, a w piersi zakiełkowała w pełni uzasadniona irytacja – nie mogła zignorować tamtego hałasu. Zaklęła pod nosem, szpetnie i ulicznie, zrywając się z podłogi na tyle szybko, na ile była w stanie. Jeszcze nie podejrzewała, że do sklepu zawitał jakowyś intruz, o nie. Wszak wszyscy zapuszczający się na Nokturn musieli słyszeć o Moribundach, przynajmniej w to ślepo wierzyła wiedźma, zaś gdyby ich nazwisko nie stanowiło gwaranta nietykalności, to Familia sprawowała pieczę nad ich bezpieczeństwem. Podejrzewała więc, że źródłem rumoru był Stary; może zasłabł i padł na podłogę jak długi, osłabiony zdradliwą sinicą? Nie byłby to pierwszy raz, ani nie ostatni. Bosymi stopami pokonywała kolejne kamienne schody, odziana jedynie w koszulę nocną, z różdżką kurczowo ściskaną w lewej dłoni. A im bliżej znajdowała się drzwi prowadzących do wnętrza sklepu, tym więcej słyszała.
Szuranie. Krzyk. Dźwięk zawieszonego przy wejściu głównym dzwoneczka.
W pierwszej chwili nie mogła uwierzyć w to, co ukazało się jej oczom. Istny chaos. Choć wnętrze rodzinnego interesu nigdy nie było wzorem estetyki, to do niedawna panował w nim porządek, który wypracowali na przestrzeni lat i doskonale rozumieli. Każdy przedmiot, każda księga czy niepozorny bibelot, miały swoje miejsce. A teraz – teraz wszystko walało się po podłodze, rozrzucone w pośpiechu, bez krztyny poszanowania dla wartości składowanych „U Moribunda” skarbów... Zaklęła znowu, tym razem na głos, gdy już, po kilku przeciągających się w nieskończoność sekundach, odzyskała kontrolę nad swym gardłem. Odczuwana do tej pory irytacja zmieszała się z paniką, zaś z połączenia tych dwóch emocji powstał palący gniew. Kto śmiał?
Kimkolwiek był złodziej, ten skończony głupiec, musiał już wybiec na ulicę; za rozświetloną światłem latarni szybą ujrzała tylko twarz jednego z tutejszych pijaczków, z pewnością zwabionego zamieszaniem. Czy mógł coś widzieć? Cokolwiek?
Odprawiła Starego, gdy w końcu pojawił się na dole, jeszcze tego brakowało, by kręcił się teraz pod nogami, złorzeczył, zrzędził. Postąpiła do przodu, ostrożnie, by nie nadepnąć na żaden z odłamków szklanej gabloty, które zaściełały sklepową posadzkę; nie chciała sprzątać w obawie przed zatarciem śladów włamania. Czekała, aż na miejscu pojawi się ten, który oznaczał protekcję. – Chcę, żeby ta gnida zdechła w męczarniach – przywitała się z Victorem, kiedy tylko ujrzała jego postawną, znajomą sylwetkę w sklepowych odrzwiach. Spojrzeniem ciskała błyskawice, drżąc na całym ciele od dojmującego oburzenia. – Chcę, żebyś sprawił mu ból, żeby kwilił i błagał o litość, której nie otrzyma, a w końcu żeby zwierzęta posiliły się jego wciąż parującym truchłem. Najpierw jednak muszę dowiedzieć się, czego tutaj, do cholery jasnej, szukał.
Bo przecież nie wątpiła, że łowca zdoła go wytropić.


If you rely only on your eyes,
your other senses weaken.
Heather Moribund
Heather Moribund
Zawód : wieszczka, medium
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

I'm the fury in your bed
I'm the ghost in the back of your head

OPCM : 6
UROKI : 3
ALCHEMIA : 8 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 10 +3
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11456-heather-vera-moribund https://www.morsmordre.net/t11469-alekto#354620 https://www.morsmordre.net/t11461-te-krwawe-mysli-z-czegoz-sie-rodza#354213 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11508-skrytka-bankowa-nr-2497 https://www.morsmordre.net/t11560-heather-vera-moribund#358278
Re: Sklep „U Moribunda” [odnośnik]05.02.23 22:59
Odkąd Mary zajęła się budowaniem siatki wpływów w Warwickshire ― roboty w Londynie było tylko coraz więcej. Część ludzi z Familii została przerzucona z Nokturnu i Crimson właśnie tam; mieli stanowić bazę nowej komórki, korzystać z intratnych zleceń, zadbać o odpowiednią renomę, o to, by ci, którzy tego nie chcą, nie musieli brudzić sobie niepotrzebnie rąk.
Ci zaufani, odpowiednio wrośnięci w struktury Nokturnu, zostali na miejscu, zabezpieczali aktywne kontrakty. Prima ogarniała doki i zbierała klientelę na pyłki, Tom brał na siebie dzienną robotę, Morag kontrolowała terminowość wpływów z haraczy, Victor zadowolił się nocną zmianą. Mieli jeszcze paru ludzi do pomocy, do drobniejszych zleceń; nikt nie mógł wiedzieć, że Familia jest w tej chwili osłabiona, że nie ma całej bandy w jednym miejscu. Ostatnie, czego im obecnie brakowało, to bezsensownej wojenki o wpływy.
Wracał właśnie z nocnego patrolu, kiedy potrącił go jakiś przygarbiony facet; gość spierdalał ile sił w nogach, postrzępiony kaptur dobrze osłaniał facjatę, ale wschodzące słońce wyzłociło świeżą, paskudną bliznę na jego twarzy; od razu rzuciła się Victorowi w oczy. Pech chciał jednak, że nie zainteresował się nim bardziej ― na Nokturnie ciągle ktoś przed kimś spierdalał, nie było to ani dziwne, ani specjalnie interesujące.
Interesujące ― i zgoła niepokojące ― było za to poruszenie przed sklepem Moribundów. Victor odruchowo przyśpieszył kroku, zgrzytnął zębami na widok otwartych na oścież drzwi. (Ledwo świtało, do otwarcia zostało jeszcze sporo czasu). Przepchnął się bezceremonialnie przez niewielki tłumek gapiów, odruchowo ocenił naruszenie elewacji. (Okna całe, drzwi mniej-więcej też, tylko klamka jakaś nadwyrężona). Stanął w progu. Środek sklepu wyglądał tak, jakby przeszedł przez niego huragan, a i to być może było zbyt łagodne określenie. Szuflady były powywalane lub pootwierane, zawartość zalegała na ziemi, porozrzucana bez ładu i składu. Jeden z regałów runął, wszędzie było pełno szkła. (Ktokolwiek tu był, nie miał pojęcia, gdzie szukać. Amator? Może natrafił na niespodziewane komplikacje?). Kątem oka zauważył czarny cień prześlizgujący się po strzaskanej kuli do wróżenia, ale w tym samym momencie odezwała się do niego Heather. Spojrzał na nią krótko, kontrolnie, potem wrócił do kuli.
Cień zniknął.
Będzie, jak sobie życzysz, księżniczko ― mruknął w odpowiedzi, nadal rozglądając się po sklepie. Jej śmiertelnie blada skóra zawsze kojarzyła mu się z tymi wszystkimi odjebanymi jak na Brón Trogain arystokratkami; czasem lubił ją tak nazywać, niezależnie od tego, co sądziła w tej kwestii.
Widziałaś coś, czy przyszłaś po wszystkim? ― przeszedł od razu do rzeczy, zagłębił się nieco dalej w sklep. Kawałki szkła chrupały pod butami, drewno powalonego regału zajęczało z pretensją, kiedy przesunął je nogą. Przykucnął, odgarnął dłonią bibeloty i księgi ― doszukiwał się śladów, ale nie dostrzegał nic wartego uwagi. Stare rysy na deskach podłogi od przesuwania mebli, wytarte butami klientów ścieżki pośród regałów i szafek, trochę kurzu migoczącego w blasku pierwszych promieni.
Czy to ten chuj, który na niego wpadł chwilę temu? Ten dziwny, przygarbiony? Nie miał ze sobą żadnej torby ― a przynajmniej jej nie zauważył ― więc przedmiot, który zwinął musiał być niewielki, mieszczący się w dłoni czy kieszeni. Nie sądził, by złodziej miał czas na pomniejszenie czegoś większych gabarytów ― poza tym, sama Heather zdawała się nie orientować w tym, co dokładnie zaginęło, a wierzył, że brak czegoś wielkiego i oczywistego zauważyłaby od razu.
Zgrzytnął zębami z irytacją.
Nie ma śladów ― orzekł przez ramię i wrócił do niej, splótł ramiona na piersi. ― Jakby to był jakiś jebany duch, albo nie wiem, uciekinier z obrazu. Groził wam ktoś ostatnio? Niezadowolony klient? Chujowa wizja?
Przez chwilę zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby od razu ruszyć w pogoń za tamtym gościem, ale szybko zrezygnował. Biegł w dół ulicy, tam dalej było przecież skrzyżowanie, potem odnoga, dwa ślepe zaułki… Nie, nie miał już szans na złapanie go na (prawie) gorącym uczynku.
Nie wiem, czy go widziałaś, ale typ miał świeżą bliznę na twarzy, dość rozległą. Potrącił mnie zanim tu dotarłem.
Mieli jedną poszlakę. Chociaż, kurwa, tyle.


You get what's due, I'd square the vendetta
You get it together, it's a matter of time

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : kryminalista
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
No tellin' what I'd do
With my hands stuck on you
No tellin' what I'd do
With my hands
OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t11554-soul-for-sale#358093 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Sklep „U Moribunda” [odnośnik]27.02.23 13:44
Potrącony przez nieznajomego mężczyznę Victor nie doczekał się przeprosin; niski czarodziej, odbiwszy się od jego postawnej sylwetki, zatoczył się niezgrabnie, prawie tracąc równowagę, uniósł jednak wzrok zaledwie na chwilę, a gdy spojrzał na Victora – ten mógł odnieść wrażenie, że jegomość wcale nie patrzył na niego. Spojrzenie miał nieprzytomne, rozbiegane, jakby zamglone. – Czego ty ode mnie chcesz? Jak... – wymamrotał, trudno było stwierdzić, do kogo właściwie się zwraca; potrząsnął głową. – Powiedz mi, gdzie jesteś, a przyjdę... – wymruczał znów, po czym szarpnął głową, kierując ją ku wylotowi uliczki – i nie zwracając już uwagi na nikogo, pomknął dalej w tamtą stronę, za parę chwil mając zniknąć za zakrętem.

Victor mógł – bez większego trudu – zapamiętać jego twarz.

Pobieżne oględziny zniszczonego wnętrza nie prowadziły – póki co – do żadnych oczywistych wniosków, które mogłyby wskazać na tożsamość czy motywy włamywacza. Heather, rozglądając się, na pierwszy rzut oka mogła odnieść wrażenie, że ze sklepu nic nie zginęło – co mogło oznaczać, że złodziej albo nie odnalazł tego, czego szukał, albo sięgnął po przedmiot niewielki, nie do końca oczywisty. Porozrzucane księgi i przedmioty sugerowały też, że przeglądał je w pośpiechu, niektóre miały naderwane strony, jakby ktoś prędko je przerzucał. Gdy Victor przesunął wywrócony regał, coś na zakurzonej podłodze zamigotało, odbijając światło: pośród odłamków rozbitej szklanej kuli leżał stary, rzeźbiony, mosiężny klucz, który mógł otwierać zarówno drzwi, jak i sporych rozmiarów kufer. Heather mogła być pewna, że nie należał do niej. Klucz przytwierdzony był do metalowego koła, na którym wisiał również okrągły, nieco zmatowiały, krążek – przyglądając mu się dało się odczytać zamknięte w szkarłatnym okręgu inicjały: T. T. Symbol był dla Heather obcy, Victorowi mógł jednak wydać się znajomy – choć nie był w stanie w pierwszej chwili przypomnieć sobie, gdzie widział go wcześniej.

Oprócz klucza, pośród szpargałów mogliście odnaleźć zmięty w kulkę, oderwany fragment gazety, która po oględzinach okazała się być stroną z lokalnego dziennika wydawanego w Durham – wydanie z pewnością nie było aktualne, nosiło datę z zeszłego tygodnia.

Mistrz gry BARDZO przeprasza za poślizg i obiecuje poprawę, nie zauważyłam Waszego wpisu w temacie z wydarzeniem. :<

Mistrz gry nie kontynuuje rozgrywki, ale ją obserwuje i pojawi się w razie w potrzeby.

W razie pytań – zapraszam. <3
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sklep „U Moribunda”  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sklep „U Moribunda” [odnośnik]28.02.23 14:45
Nie księżniczkuj mi tu teraz, bo już całkiem mnie coś trafi... – wyartykułowała chłodno, z palcem ostrzegawczo wzniesionym w górę, choć zdawała sobie sprawę z faktu, że im bardziej będzie się zaperzać, tym łatwiej sprowokuje Victora do dalszych zaczepek. Choć kto wie, może zamierzał okazać jej litość, biorąc pod uwagę okoliczności? – ... olbrzymie – dodała na zakończenie, po krótkiej pauzie, a kącik ust drgnął w przelotnej parodii uśmiechu; do tej pory nie sprecyzowała, czy korzystając z tego przydomku pije do ponadprzeciętnego wzrostu czarodzieja, czy raczej czegoś zgoła innego, ironicznie i z przytykiem. Prędko jednak spoważniała, na powrót skupiając uwagę na tragedii, która wyrwała ją z transu i zmusiła do opuszczenia bezpiecznej piwnicy. Nie była w nastroju do przepychanek; zwykle odnajdowała w nich rozrywkę, lecz teraz, teraz górę brały zgoła inne emocje. Wzburzenie. Strach. – Siedziałam na dole, kiedy dotarł do mnie jakiś huk. Zanim zdołałam tu dotrzeć, ten żywy trup już uciekł. – Bo przecież dni włamywacza były policzone; wydał na siebie wyrok wraz z wtargnięciem do jej sklepu, ich sklepu. – Ale ledwo co. Usłyszałam jeszcze dzwonek przy drzwiach, musiałam się z nim minąć w ostatniej chwili. – Z powodu czego pluła sobie w brodę. Gdyby tylko dorwała go w swoje ręce, gdyby zdołała wycelować w niego tamaryszkową różdżkę, pożałowałby podjętej decyzji tu i teraz. A tak, kara musiała poczekać, aż łowca nie podejmie tropu, nie wyśledzi swej zwierzyny – gdziekolwiek ten idiota miałby się skryć. Wiedziała, do czego Victor jest zdolny. Widziała już efekty jego działań. I nie odnajdywała w sobie choćby krztyny współczucia względem głupca, który postanowił naruszyć mir tego miejsca.
Obserwowała poczynania towarzysza z pewnego dystansu, wspierając biodra o ladę; wtedy też krótkim ruchem różdżki zatrzasnęła drzwi wejściowe, tuż przed nosami zaalarmowanych hałasami gapiów. Niech lepiej zajmą się swoimi sprawami, nie utrudniają, nie dolewają oliwy do ognia. Dokładniejsze oględziny irytującego chaosu pozostawiała Victorowi; był spostrzegawczy, z łatwością powinien oddzielić ziarno od plew, nic nie znaczące ślady od istotnych poszlak. Mimo to przez jej bladą, jeszcze bledszą niż zwykle twarz przemykał co jakiś czas grymas niezadowolenia, gdy zauważała kolejne zniszczone artefakty, naderwane księgi, oblepione smolistą substancją bibeloty... Krzyżowała ramiona na falującej z nerwów piersi, wzburzona, rozedrgana, żądna krwi. Nie potrafiła wytrzymać tej bezczynności długo; musiała dowiedzieć się, czy coś, cokolwiek, zginęło. Czy mieli do czynienia nie tylko z włamywaczem, ale i złodziejem.
Mrużyła właśnie ślepia nad rzuconą w kąt srebrną czarką, wciąż całą, gdy do jej uszu dobiegły te przeklęte słowa: że niby nie ma śladów. – To niemożliwe – warknęła z oburzeniem. Odmawiała uwierzenia w tę tezę, bo oznaczałaby ona, że szanse na odnalezienie winnego są równe zeru. Wyprostowała się niczym struna i wymruczała pod nosem inkantację Reparo, by pozbyć się chociaż części zaściełających deski okruchów szkła; dopiero wtedy skróciła odległość, która dzieliła ją od towarzysza, chcąc ujrzeć dokładnie to, co i on. – Może pod tą mazią? – zaproponowała z nutą nadziei; tonący brzytwy się chwytał. Domyślała się przy tym, że doprowadzenie lokalu do porządku, pozbycie się dziwnej substancji, zajmie całe godziny. Nawet przy użyciu magii. – Nikt nam nie groził. Nie bardziej niż zwykle. – Niedbale wzruszyła okrytym jedynie koszulą nocną ramieniem; zawsze trafiał się jakiś idiota, który wpierw życzył sobie wróżby, później – złorzeczył na jej wynik. Zbyt niejasne, nieprecyzyjne, nieszczęśliwe. A klientela samego sklepu? – Tydzień temu przyszedł jakiś obcy, podobno Rowston... Próbował nam opchnąć bezużyteczny szmelc. Odprawiliśmy go z kwitkiem, oczywiście. Nie był zadowolony, ale nie wiem, czy aż tak. – Powiodła dłonią po zdemolowanym wnętrzu, dla wyjaśnienia swych słów. – Widziałeś go? Świeżą bliznę? – Wwierciła w Victora nachalne, podszyte zadumą spojrzenie. Może jednak mieli szczęście, choć odrobinę. Czy kojarzyła kogoś takiego? Widziała go tu wcześniej? Nie. Chyba nie.
Przetarła twarz dłonią, jak gdyby próbowała zetrzeć z niej zmęczenie. I wtedy coś zobaczyła, kątem oka, całkowitym przypadkiem.
A to? Co to? – Wskazała brodą pobłyskujący w pierwszych promieniach słońca przedmiot. Na pierwszy rzut oka przypominał klucz. Nie miała jednak zamiaru podchodzić bliżej, nie na boso.


If you rely only on your eyes,
your other senses weaken.
Heather Moribund
Heather Moribund
Zawód : wieszczka, medium
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

I'm the fury in your bed
I'm the ghost in the back of your head

OPCM : 6
UROKI : 3
ALCHEMIA : 8 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 10 +3
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11456-heather-vera-moribund https://www.morsmordre.net/t11469-alekto#354620 https://www.morsmordre.net/t11461-te-krwawe-mysli-z-czegoz-sie-rodza#354213 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11508-skrytka-bankowa-nr-2497 https://www.morsmordre.net/t11560-heather-vera-moribund#358278
Re: Sklep „U Moribunda” [odnośnik]19.03.23 20:38
Uśmiechnął się pod nosem słysząc nowy przydomek, ale dalszej przepychanki nie podjął. Mimo tego, że w zawiłych sprawach dotyczących emocji i cudzego samopoczucia był kompletnym kaleką, wiedział, kiedy należy porzucić lekki ton, błazeński uśmiech i wziąć się za robotę. To był jeden z tych momentów, pozornie lekki, ale podszyty irytacją i niepokojem, tak Heather, jak i jego. Musiał znaleźć tego skurwysyna, najlepiej odzyskać to, co ukradł i jeszcze go pokazowo ukarać, tak by każdemu chętnemu na złodziejski żer odeszła ochota na to ochota. Familia była skuteczna, dbała o tych, którzy oddali się pod jej opiekę. Nie mógł pozwolić na to, by reputacja bandy ucierpiała; w miejscu takim jak Nokturn to niekiedy właśnie ta reputacja ratowała dupę, ratowała od wątpliwej przyjemności skończenia w rowie.
Skinął głową, wysłuchując jej słów. Skurwiel spierdolił tuż przed tym jak się pojawił i gdyby tylko dziwka fortuna była dla niego tej nocy łaskawsza ― wybrałby inną ścieżkę na zakończenie patrolu. Wtedy może złapałby gnoja, zorientował się szybciej.
Świta ― mruknął, przeczesując włosy dłonią. ― Typ miał tupet, by pojawić się tu o takiej godzinie, powiedziałbym, że zawodowiec, ale burdel jaki po sobie zostawił przeczy temu słowu. ― Znał przecież złodziei, tych dobrych i tych trochę mniej dobrych. W tym fachu liczyła się dyskrecja, umiejętność zabrania rzeczy tak, by nikt się nie zorientował. Nie rozpierdolenie całego sklepu w trzy dupy.
Wiedział, że to, co miał do przekazania jej się nie spodoba i nie dziwił się temu ― sam był wkurwiony brakiem śladów. Zwykle polegał na tym, co materialne, namacalne. Ślad cudzej obecności taki był, mógł go wtedy zanalizować, podążyć za nim, dojść do celu. Bez śladów…
Brak śladów oznaczał mniej więcej tyle, że dziwka fortuna uwzięła się na niego bardziej niż zwykle i sprawa ma podłoże magiczne. A to oznaczało komplikacje. Kłopoty. Przeszkodę, której zdecydowanie nie potrzebował i na którą nie miał specjalnie ochoty.
Może ― mruknął, ogarniając spojrzeniem czarną maź, ale bez specjalnego przekonania. Amator zbiegł w pośpiechu, wydawało mu się, że nie miałby na tyle czasu by zadbać o zatarcie śladów i tym samym rozlanie jakiejś dziwnej mazi, czymkolwiek była.
Wkurwiłaś ostatnio jakieś duchy? ― kontynuował swoje przesłuchanie, obrzucając ją przelotnym spojrzeniem. Może w tym powinni upatrywać rozwiązania; wkurwiony duch mógł kogoś opętać, stąd nieracjonalne zachowanie i dziwne, puste spojrzenie złodzieja. Teraz, jak się nad tym zastanowił, to twarz tamtego typa zapisała mu się w pamięci całkiem wyraźnie, mógłby go rozpoznać. ― Typ miał strasznie mętne i rozbiegane spojrzenie, może coś go opętało ― zasugerował, pokrętnie dając jej odpowiedź także na pytanie o to, czy go widział. Nie znał się na duchach, nie tak, jak ona, więc liczył na ewentualne wyprowadzenie z błędu. Być może opętaniec wyglądał inaczej, cechowało go co innego.
Hm? ― Odwrócił głowę, spojrzał we wskazanym przez nią kierunku i bez wahania podszedł bliżej; odłamki szkła znów zachrupały pod butami, a stara, zluzowana deska podłogi jęknęła oskarżycielsko, kiedy się na niej zatrzymał. Przykucnął nad błyskotką, chwilę oglądał ją w milczeniu, nim ujął ją w dłoń. Klucz był mosiężny i dość ciężki, metalowa zawieszka tylko pogłębiała to wrażenie. Victor przetarł inicjały kciukiem, zmarszczył nieznacznie brwi, czując, że z czymś mu się to kojarzy, że już wcześniej musiał widzieć coś podobnego. Co to dokładnie było ― nie pamiętał i co gorsza, nie potrafił teraz wyłowić obrazu ze studni wspomnień.
Burknął pod nosem coś o dziwce fortunie.
Klucz ― powiadomił Heather; po chwili zgarnął z ziemi także pomięty papier i rozwinął go, przebiegł linijki tekstu spojrzeniem. ― I strona wyrwana z gazety. O ile nie stałaś się ostatnio amatorką lokalnego dziennika Durham, to chyba mamy pierwszą sensowną poszlakę. ― Wrócił się i podsunął jej kartkę, by także mogła przyjrzeć się treści.
Może typa nie opętał duch, którego wkurwiłaś ― mruknął, ważąc klucz w dłoni ― tylko jakieś gówno z Durham.


You get what's due, I'd square the vendetta
You get it together, it's a matter of time

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : kryminalista
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
No tellin' what I'd do
With my hands stuck on you
No tellin' what I'd do
With my hands
OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t11554-soul-for-sale#358093 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Sklep „U Moribunda”
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach