Wydarzenia


Ekipa forum
Jadalnia
AutorWiadomość
Jadalnia [odnośnik]25.04.23 22:53
First topic message reminder :

Jadalnia

Przy wejściu do jadalni widoczne są duże, ciężkie drzwi, zdobione ornamentami, co wraz z ich masywnością nadaje im imponujący wygląd. Duże okna w jadalni są osadzone w grubych murach, które chronią przed zimnem i hałasem z zewnątrz. Okna są wykonane z ciemnego szkła, co wprowadza do jadalni tajemniczy klimat. Na parapetach okiennych ustawione są stare, kute świeczniki, które ożywiają przestrzeń swoim blaskiem. W powietrzu unosi się zapach drewna i wosku, który pochodzi od wielu świec, rozstawionych po całej jadalni. Świece o różnych rozmiarach i kształtach stoją na stole, na półkach, na komodach i innych elementach wystroju, a ich płomienie tańczą w powietrzu, tworząc ciepłe i przyjemne światło. W środku jadalni, na centralnym miejscu, stoi ciemnobrązowy stół, wykonany z ciężkiego drewna. Widać na nim wyraźne ślady czasu, otarcia, zadrapania i niejednolite barwy, co tylko dodaje mu uroku i charakteru. Pod blatem stołu znajdują się potężne nogi, wykonane z ciężkiego, ciosanego drewna, które zdają się mocno osadzone w podłodze. Nogi te są pokryte żłobieniami i zdobieniami. Stół jest otoczony przez wiele wysokich krzeseł, również z drewna, z wysokimi oparciami.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Jadalnia [odnośnik]02.10.24 22:07
Próbowała nie czuć się winna sytuacji, w której się znalazła. Wiele zdarzeń i podjętych w pośpiechu decyzji zaprowadziło ją do tego miejsca. Bycie słabą i delikatną niczym skorupka nie wpisywało się w jej budowany przez lata obraz. Walczyła o bycie niezależną, mądrą w swych decyzjach, próbowała zaistnieć jako definicja autonomii. Choć jej myśli szukały ukojenia, odebrania wszelkich trosk, tak wnętrze, cała dusza poszukiwały wyjścia z labiryntu, w którym nieoczekiwanie się znalazła. Każdy krok wydawał się być pułapką, a każda decyzja – kolejną warstwą splątania. Jakaś część jej świadomości zaczęła już godzić się z faktem, że nigdy nie odzyska utraconych wspomnień, nigdy nie spojrzy na świat przez doświadczenie, które zdobyła i do końca swoich dni będzie głowić się nad ich sensem. Odetnij komuś palec u dłoni to pozostanie mu jeszcze dziewięć, odetnij nogę to nauczy się korzystać z protezy, zabierz wspomnienia, a… stworzy nowe? Lepsze? Silniejsze? A może wcale nie chodziło o to, by je odzyskać, lecz by pozwolić im odejść. Może właśnie w tej pustce, w braku przeszłości, tkwiła szansa na coś, czego wcześniej nie dostrzegała – na możliwość stworzenia nowej wersji siebie, bez balastu dawnych błędów i cierpień. Może prawdziwa siła kryła się nie w tym, by pamiętać, ale by potrafić zapomnieć i zacząć od nowa. Czy nie to wciąż powtarzał jej Drew, czy słowa wypowiedziane przez namiestnika Warwicshire nie miały pozostawić podobnego posmaku w jej ustach? Cierpkości zawiści i słodyczy nadziei? Skinęła głową nie mówiąc już ni słowa. Wiedziała, że obaj mieli rację, choć w tamtym momencie ich głosy brzmiały jak drwina z jej porażek. To oni, nie ona, widzieli w tej utracie szansę, podczas gdy ona ciągle tkwiła w rozpaczy za czymś, co już nie istniało. Drew mówił, że tylko poprzez zapomnienie można się uwolnić. Ramsey dodawał, że nowe wspomnienia są cenniejsze niż przeszłe. Ale ona… ona wciąż nie była gotowa na tę prawdę.
To na co była gotowa to przekuć własną torturę w coś bardziej wartościowego. Ważniejszego nie tylko dla niej samej, ale dla całego świata czarodziei. Czy nie robiła tak zawsze? Szukała nowego celu, gdy pierwszy okazywał się jedynie ślepym zaułkiem. Nigdy nie zależało jej na zadowalaniu innych, na spełnianiu wyimaginowanych oczekiwań, ale dziś czuła, że potrzebuje odnaleźć grunt. Grunt w wspólnej sprawie, wspólnym głosie. Zawsze była samotną siłą, wykuwającą własną drogę, lecz teraz widziała wyraźniej, że indywidualizm, którym tak długo się karmiła, może nie wystarczyć. Indywidualizm zaprowadził ją do tego miejsca. Jeśli miała odnaleźć nowy cel, to musiał być on większy niż ona – musiał obejmować coś, co przetrwa dłużej niż jej własne życie, coś za co będzie gotowa owe życie oddać.
Czy przysięgasz, że nigdy nie wyjawisz tajemnic i nie zdradzisz sojuszników Czarnego Pana? Poczuła jak zimny dreszcz przebiega jej po skórze, jak tłumiące się w niej emocje zaciskają mocniej krtań, jak oczy wyobraźni mkną ku niemożliwym scenariuszom. Czy przysięgasz, że nigdy nie sprzeciwisz się lojalności wobec jego sprawy?Przysięgam – odparła nie odwracając spojrzenia od nieustępliwych oczu Drew. Linie magii płonęły wokół ich dłoni czyniąc jej słowa ostatecznymi. Nie mogła już cofnąć wypowiadanych słów, nie chciała ich cofnąć. Wiedziała, że to droga, którą powinna się kierować.


The world will try to shape you into what it thinks you should be. It will tell you to blend in, to quiet your voice, to conform to its standards. But you were not born to fit into the mold of others. You were born to break it. To stand tall in your truth, even when the ground beneath you shakes. To fight for the life you believe in, even when the world tells you it’s impossible. Never apologize for being the
fire in a world full of ashes.
Lucinda Macnair
Lucinda Macnair
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Jadalnia [odnośnik]09.11.24 21:49
Detale dotyczące Krawego Theo, kamieni, tkwiącej w nich mocy, tajemniczego szmaragdu, bestii i złotowłosej piękności nie układały się w spójny obraz, ale przynajmniej zarysowali ogólny obraz. Niepokojący i trudny w ostatecznym zrozumieniu: musieli jednak zacząć działać, by odkrywać kolejne karty historii skrytej w mroku legend, niebezpiecznych artefaktów i bolesnych wizji. Najpierw jednak skorzystają z szerszej wiedzy Rycerzy Walpurgii; w myślach już planowała spotkanie, spisując listę spraw do załatwienia. Najchętniej zabrałaby się za to od razu, lecz spotkanie Śmierciożerców miało jeszcze jedną atrakcję.
Niewątpliwej urody, choć wątpliwej jakości. Deirdre obserwowała Lucindę uważnie, nie z przestrachem, raczej jak względnie interesującego pupila, ot, nowy, rasowy kociak, którym właściciel chce się pochwalić. Kątem oka widziała przerażająco sympatyczny uśmiech Ramseya - ledwie powstrzymała wzdrygnięcie, grymas ten nie pasował jej do Mulcibera i przywoływał raczej nieprzyjemne wspomnienia. Czasy się jednak zmieniały, ludzie, jak widać - z wyraźną pomocą Drew i jego magicznych umiejętności - także. Sama nie uważała zdrajczyni krwi za jedną z nich, takie kłamstwo mogło przejść gładko przez jej gardło, lecz mimo to nie zdecydowała się na to. Z jej sylwetki nie emanowała wrogość, raczej zdrowy dystans, szczery. Spodziewała się przeprosin, może głębszej refleksji, zamiast tego wybrzmiał tylko żal. Żal za tym, co zapomniane. Rozumiała Lucindę, poniekąd, ale nie potrafiła w pełni dostrzec wspaniałości dzieła Macnaira; aktualny obraz sytuacji ciągle był przesłonięty haniebną zdradą, na jaką zdecydowała się Selwyn. Zdradą, która przecież, gdzieś tam, pod klątwą, ciągle mogła się rozwijać, niezdrowo puchnąć. Do czasu kolejnego stanięcia naprzeciwko czystokrwistym ideałom lub...śmierci?
Była ciekawa, czy Lucinda zdecyduje się na złożenie Wieczystej Przysięgi. Nie sięgała po różdżkę, nie musiała, ale obserwowała stojących na środku pomieszczenia Śmierciożerców i blondynkę, wypowiadającą w końcu narzucone jej słowa. Krótkie i konkretne, opadające na złączone dłonie ciężarem ostateczności. Milczała, będą biernym świadkiem powiązania losu Lucindy z jej wiernością Czarnemu Panu, na zawsze. Ogniste linie Wieczystej Przysięgi zalśniły w półmroku pomieszczenia, roziskrzając dwie twarze, wydłużając padające na nie cienie, jak szarawe pieczęcie.
Pozwoliła magii wybrzmieć, w pełni; nie przerywała ciszy, która nastała po wypowiedzi Lucindy. Wstała dopiero po chwili, poprawiając przód sukni, po czym ominęła stół, podchodząc do czarodziejów.
- Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia, w nowej rzeczywistości, Lucindo. Wśród ludzi, którzy będą dla ciebie opoką - musnęła jej ramię w przyjacielskim geście, pozwalając sobie w końcu na cień uśmiechu. Nie zamierzała ofiarowywać jej kobiecego wsparcia, wiedziała, że ma od tego lepsze wzorce, także w postaci krewnych Macnairów, choćby Iriny. - Powiadomię wszystkich o nadchodzącym spotkaniu - zwróciła się jeszcze do Ramseya i Drew; tego ostatniego wyminęła przy drzwiach, gdy już wychodziła. - Mam nadzieję, że naprawdę się przyda - powiedziała szeptem, tak, by tylko on był w stanie ją usłyszeć. - I że dostanę zaproszenie na ślub jako pierwsza - uśmiechnęła się lekko; nie wiedziała, jakie dokładnie dalekosiężne plany ma wobec Lucindy prywatnie, lecz nie było to istotne. Opuszczała Suffolk głęboko zamyślona nad tym, co czekało Śmierciożerców i Rycerzy Walpurgii w nadchodzących miesiącach. I nad rolą, jaką mogła w niedalekiej przyszłości odegrać dawna lady Selwyn.

| Dei zt


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Jadalnia [odnośnik]02.12.24 23:06
Zajął się granatem: a zjeść w towarzystwie granat było przecież nie lada wyzwaniem, jednym uchem słuchał, drugim wypuszczał, niczym klątwołamacz nad wyjątkowo tajemniczym artefaktem w skupieniu szukając łyżeczką miejsca, z którego sok nie wypuści na tyle intensywnie, aby ubrudzić biel jego koszuli. Może i urodził się w wysokich sferach, może i jego krew była dziedzictwem wielowiekowej tradycji podpartej równie wielowiekową fortuną, ale niektóre wyzwania pozostawały nimi również dla niego - a naprawdę lubił ten owoc.
Nie umniejszało to jednak tematowi rozmowy, przysięga wieczysta, o której rozmawiali, była ważna w szczególności poprzez celność, z jaką była w stanie uderzyć w struktury Zakonu Feniksa. Lucinda była rozpoznawalna jeszcze przed swoją zdradą, drażniąc jak sól w oku stare ciotki; nic nie robiła sobie z zasad, jakie od stuleci rządziły ich światem, do pewnego wieku ją nawet rozumiał. A potem zrozumiał - że zasady pozwalały ich światu utrzymywać jedność i że podporządkowując się im zyskać można było więcej, niż próbując je przełamać. Czasem o tym myślał, jak różne drogi obrała dawna buntownicza młodzież jego kręgów. Percival, Glaucus, był taki czas, że nie zwróciłby różdżki przeciwko nim. W swoim buncie byli do siebie podobni. Dawno temu. Nie odezwał się, gdy Drew napomknął o Morganie, nie chcąc mówić, że w zasadzie postawi ją w sytuacji, w której nie miała wyjścia. Jeśli Lucinda pozostanie pod wpływem Śmierciożercy, nie będzie w stanie zrobić z tym nic, niezależnie od tego, czy będzie się jej to podobało, czy też nie. Zostając Macnairem mogła stworzyć ułudę odbudowy rodowych wpływów, tylko ułudę, bo nestorka żadnej łaski im nie ofiarowała. Ale postronni przecież nie będą wiedzieć. Historie miłosne sprzedawały się najlepiej, jeśli Drew chciał jej nadać propagandowego wydźwięku, Czarownica będzie zachwycona - a wraz z nią zachwycone rzesze małolat wpatrzone w nowe oblicze odmienionej buntowniczki. Nawet niezła wizja. Uśmiechnął się, nieco drwiąco, na szkockie porównanie Mulcibera. Lucinda nie była kobietą, którą - nawet nawróconą - jakikolwiek szanujący lord wziąłby sobie za żonę. Drew dawał jej szansę, by inni spojrzeli na nią znów z szacunkiem. Czy czarownica będzie potrafiła to docenić? Wzruszył ramieniem na pytanie Deirdre, czy Drew się zakochał? Nie była najtrafniejszym wyborem politycznym, wizerunkowym też nie. Chciał jej. Nie był jego matką, żeby oceniać jego wybory, niezależnie od tego, czy kierowało nim uczucie, czy pożądanie.
Gdy wprowadził ją do sali, Tristan wsparł się o krzesło wygodnie, ze znudzeniem porzucając napoczęty owoc granatu. Nie wstał, nie musiał, była kobietą, lecz na ten moment jedynie arystokratką wyklętą przez własną rodzinę. Na jego ustach zatańczył uśmiech, gdy wpatrywał się prosto w jej oczy; ach, znali się, naturalnie, że tak. Zaskakujące, że po wszczęciu wojny mieli okazję poznać się lepiej, niż przez minione lata.
- Mieliśmy okazję - odpowiedział Drew, wpatrując się w Lucindę. Składanej przysiędze przysłuchiwał się z ciekawością, w milczeniu. Z własnej woli czy z cudzej, lady Selwyn prędzej straci życie, niż się im sprzeciwi. Deirdre skierowała się do wyjścia, kącik jego ust znów się zadarł na jej komentarz.
- Nas również mamiono - przytaknął słowom Ramseya, nieprzerwanie przyglądając się Lucindzie, nawet nie mrugnął. - Znamy doniesienia o wyolbrzymionych dokonaniach Zakonu Feniksa, lecz gdy te gnidy stawały naprzeciw nas, zawsze były tak samo kruche i strachliwe. To przykre, ale nie zaskakujące, że zdecydowali się podstępem odbierać nam czystą krew. Tak samo jak bolesne jest słyszeć, że spodziewałaś się spotkać u nas z wrogością - kłamał lekko, jak z nut. Nie miał z nią personalnego zatargu, więc nie było to trudne. - Nie rozlalibyśmy tak wartościowej krwi z własnej woli. Powiedziano nam, że chcesz walczyć z własną rodziną. I choć to niewybaczalne i szczeniackie, mieć czelność podnieść różdżkę na własną matkę i własnego ojca, sprzeczne ze wszystkim, z czym nas wychowano, pod wpływem buntowników rzeczywiście to robiłaś, lady Selwyn. Czy wolno mi już zwracać się do ciebie w ten sposób? - Przekrzywił nieznacznie głowę, nadal jej się przyglądając. Lepiej od Drew i Deirdre rozumiał, w jakim świecie dorastała i jakie stawiano przed nią oczekiwania. Zawiodła je. Zawiodła własną rodzinę. W ich kręgach nie istniała hańba cięższa od tej. - Wstyd opadnie, gdy nowe czyny przywrócą ci dawną godność. Nie jest sztuką nie skalać się błędem, lecz niewielu zdołało zmazać skazę hańby z własnego imienia. To wielka odwaga, lady Selwyn. I wielkie szczęście dla rodziny, że mimo perturbacji losu przyniesiesz im jeszcze zaszczyt. - Przebaczenie było w tym świecie walutą cenną i rzadką. Na ile Lucinda zdawała sobie sprawę z tego, że nie uzyskałaby go bez protekcji Macnaira, nie miało teraz znaczenia.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 3 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Jadalnia [odnośnik]05.12.24 13:55
Nigdy nie przypuszczałem, że oczekiwanie na to jedno słowo będzie kosztować mnie tyle cierpliwości oraz samozaparcia. Ledwie ułamki sekund dłużyły się niczym godziny, w trakcie których galopujące emocje szukały upustu, jednakże nie mogłem się im poddać. Ze wszystkich sił starałem się dać jej do zrozumienia, że dziś zaważy o swym losie wszak przyszłość zależała wyłącznie od tej jednej decyzji – przysięgi, która musiała wybrzmieć, aby mogła iść dalej przez życie. Jednak nie ramię w ramię z wrogiem, a ze skupionymi na celu, bezwzględnymi i gotowymi do wszelkich poświęceń dla sprawy Rycerzami Walpurgii. Czy była na to gotowa? Czy potrafiła zostawić przeszłość za sobą i tym samym zapomniane wspomnienia na rzecz nowej rzeczywistości? Wycofanie wiązało się ze zgubą, rychłym wyrokiem opiewającym o najwyższy wymiar kary. Była zdrajcą, zdobiła swą śliczną buźką setki plakatów rozwieszonych po całym kraju i dla jej podobnych nie istniało coś takiego jak litość, jak wybaczenie. Nie, kiedy nawet ostatnia z szans zostanie zbrukana wątpliwym oddaniem rebelii, która wkrótce miała upaść i odejść w zapomnienie. Dałem jej możliwość odbudowania swego dobrego imienia, zapewniłem przestrzeń i przekazałem odpowiednie narzędzia, lecz wyłącznie od niej zależało, czy będzie skora z nich skorzystać. Czy je doceni i zrozumie, bowiem moja rola dobiegała końca – nie mogłem już dłużej jej chronić. Teraz musiała zadbać o siebie sama, podnieść rzuconą rękawicę i udowodnić jednym z najpotężniejszych czarodziejów, że nie była ledwie zachcianką, zabawką w rękach skalanego czarną magią zaklinacza.
Nie opuściła wzroku. Wpatrując się w moje tęczówki wypowiedziała słowo, które na zawsze już spętało jej los. Można było to postrzegać jako zakucie w okowy, lecz dla mnie było zupełnie odwrotnie – kupiła sobie wolność i poczyniła pierwszy krok do odkupienia win, oddania szacunku przelanej krwi. Magiczne więzy oplotły nasze przedramiona i wtem poczułem, jak rosnący w środku ciężar nagle zniknął, odszedł w zapomnienie niczym dawne, spalone na panewce pragnienie pozostania twarzą nędznej rebelii. Była lepsza, stworzona do wyższych celów i wszyscy ci, którzy wmawiali jej tę absurdalną narrację przewrotu mieli wkrótce zginąć – nie z mojej, acz jej ręki.
Uśmiechnąłem się; lekko, być może nawet niezauważalnie, po czym nie puszczając dłoni dziewczyny wskazałem miejsce przy stole. -Myślę, że to dobry czas, aby wznieść toast- odparłem nie kryjąc zadowolenia z sukcesu własnych badań i… innych aspektów, których nie chciałem poruszać w towarzystwie reszty Śmierciożerców. Zerknąłem na Deirdre, kiedy zabrała głos, a następnie uniosłem kącik ust na rzucony komentarz. Skinąłem głową nie pytając o powód nagłego wyjścia, bowiem zdawałem sobie sprawę, jak wiele pilnych interwencji czekało na nią na londyńskich ziemiach. Następnie, nim wzniosłem kielich, wsłuchałem się w słowa Tristana – był znacznie lepszym mówcą ode mnie, dlatego byłem rad, iż zdecydował się zabrać głos. Wychowali się w tym samym świecie, najlepiej znali panujące w nim zasady.
Nim cokolwiek dodałem przeniosłem wzrok z powrotem na dziewczynę będąc ciekaw jej reakcji.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Jadalnia [odnośnik]05.12.24 18:47
Śledził uważnie magiczną wiązkę, która oplatała dłonie Lucindy i Drew. Obserwował jak magiczne sieci wnikają w skórę, odbijając na niej niewidoczne piętno. A potem spojrzał na czarownicę. Nie była świadoma tego, co naprawdę uczyniła — jakby mogła być, kiedy będąc ofiara klątwy omamiono ją i wywrócono jej świat do góry nogami. Zgodziła się przysięgnąć, że nigdy nie uczyni niczego przeciwko nim. Nawet gdyby kiedykolwiek ktokolwiek zechciał ją ocalić, nie było już powrotu. Nie było drogi, którą mogła objąć przeciwko nim. Nie było alternatywnej rzeczywistości ani świata, w którym mogłaby ponownie wesprzeć Zakon Feniksa. Bo przysięga była przysięgą i pozostawała ważna.
Kąciki ust drgnęły mu delikatnie, a gdy było już po wszystkim opuścił różdżkę i ukrył ją pod połami czarodziejskiej szaty.
— Przysięga została złożona. I nic nie może jej złamać.— Przypomniał tylko, choć przecież wiedzieli o tym wszyscy. Cała ich czwórka złożyła podobną Czarnemu Panu i każde z ich wiedziało, że sama myśl o zdradzie mogła zakończyć ich żywot. I tak też od dziś miało życie wiązać Lucindę Selwyn z Rycerzami Walpurgii. W pewien pokrętny sposób pozbyli się na dobre jednego z wrogów. Nie łudził się, aby zyskali wiernego sojusznika, ale czas mógł ich jeszcze zaskoczyć.
Skinął głową Deirdre, gdy ruszyła ku im, wspominając o spotkaniu. Mieli ogrom spraw do poruszenia, ale jeszcze im to nastąpi musieli sprecyzować własne oczekiwania i wybrać narzędzia, którymi zbudują sobie drogę ku wielkości. Cel i kierunek już mieli, teraz wystarczyło tylko wejść na ścieżkę ku realizacji. Gdy Drew wspomniał o toaście, nieznacznie uniósł brew. Sięgnął po kielich i upił łyk, niewielki — zamierzał dziś jeszcze wrócić do pracy.
— Chyba omówiliśmy dziś wszystko. Mam nadzieję, że twój powrót do tego świata okaże się bezbolesny, a przynajmniej jak najmniej dotkliwy — bo wiele złego zdążyła wyrządzić nim znalazła się na właściwej ścieżce. Nim zostanie jej to przebaczone minie sporo czasu. — Panowie. Praca wzywa — poinformował, żegnając się ze śmierciożercami. Na koniec skinął głową Lucindzie i odstawiwszy kielich na stół opuścił jadalnię w przeklętej warowni.

| zt



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Wieszcz
Jadalnia - Page 3 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Jadalnia [odnośnik]06.12.24 21:48
Wraz z wypowiedzianymi słowami przysięgi linie magii oplotły ich nadgarstki, pulsując jasnym światłem i tworząc nierozerwalną nić, która zdawała się tętnić własnym życiem. Nieważne, jak wiele słyszała o mocy wieczystej przysięgi, doświadczanie jej na własnej skórze było czymś równie intrygującym, co przerażającym. Magia wydawała się być czymś żywym - badała jej intencje, wnikała w jej skórę, ciało, duszę. Nie było w niej już niepewności, a jedynie lęk przed tym co ją czeka. Tylko głupiec nie myślałby o konsekwencjach zawartego przyrzeczenia. Przez lata pragnęła niezależności, mknęła ku wolności by finalnie związać swój los – życie i śmierć – z wizją i ideą. Wyrosła z mrzonek i baśni o byciu neutralną w ferworze konfliktów. Dawniej, niczym egoistka, widziała zaledwie czubek własnego nosa, swoje potrzeby i ich konsekwencje. Może czuła się niezniszczalna, może wierzyła, że jest ponad wszystkim, że jej buntownicza dusza mogła stać się symbolem siły dla kobiet zamkniętych w sztywnych zasadach i tradycjach? Wciąż nie rozumiała wielu z nich, wciąż mogła się z nimi kłócić. Ale to, czego nauczyła się – szczególnie intensywnie w ostatnich dniach – to to, że nie można być wolnym, nie biorąc odpowiedzialności za to, co się dzieje wokół. Że w konflikcie, w wojnie, nie chodzi tylko o wygraną, ale o ofiary, za które w końcu ktoś będzie musiał zapłacić. O to, jak łatwo można się zagubić, gdy nie ma już miejsca na wybór. Zgubiła się i w końcu odnajdywała swoją drogę. Czuła, że podjęta w prędkiej kalkulacji decyzja była słuszna – kierowała się tym co racjonalne. Nie chciała żyć w świecie, w którym każdy jej występek traktowany był jako zdrada, jako kłamstwo, jako coś, czego nie da się naprawić. Wiedziała, że nie ma już miejsca na wahanie, na lęk przed tym, co powiedzą inni. Przyszłość była niepewna, ale przynajmniej czuła, że idzie naprzód, że ma kontrolę nad tym, co jeszcze mogło zostać z jej decyzji. Przez całe życie walczyła z poczuciem winy, z koniecznością dostosowania się do oczekiwań innych, ale teraz to wszystko stało się częścią przeszłości. Przestała czuć ciężar oceny – nie miała już na niego miejsca.
W tym wszystkim nie chodziło o nią samą. Patrzyła na twarze osób, którzy w jej myślach i emocjach wybrzmiewali jako sojusznicy. Oni, każdego dnia, bez względu na odniesione rany, na trudy podejmowanych decyzji, na ból, który wyżerał ich od środka, wciąż walczyli. Walczyli o coś większego, o przyszłość, o cel, który wykraczał poza osobiste cierpienie. Ich poświęcenie, ich bezgraniczna lojalność wobec wspólnej sprawy łączyły też jej własne pragnienia. Marzyła o pokoju, o świecie bez toczących się walk, bez rozlewu krwi. Marzyła o zwycięstwie i wiedziała, że obrana ścieżka jest tą słuszną. Nie był to jedynie sposób na zrehabilitowanie swojego imienia – naprawdę chciała o to walczyć. Przysięga została złożona. I nic nie może jej złamać.
Skupiła wzrok na kobiecie i uniosła kącik ust w uśmiechu czując dotyk na swoim ramieniu. Skinęła głową z wdzięcznością, bowiem wciąż czuła, że otrzymała więcej niżeli zasługiwała. – Dziękuje, te słowa wiele dla mnie znaczą. – odpowiedziała Deirdre czując jak napięcie w jej ciele opada. Już było po wszystkim. Mogła się temu oddać – przynajmniej we własnym wnętrzu. Odprowadziła kobietę wzrokiem, gdy ta znikała za drzwiami jadalni, ale po chwili przeniosła spojrzenie na lorda Rosiera. Słowa mężczyzny, choć bolesne, niosły ze sobą prawdę i nie miała zamiaru z nią walczyć. Jedynie wstyd rosnący w jej piersi kładł się cieniem na jej myślach. Przez długi czas przyjdzie jej wysłuchiwać o wszystkich rzeczach, które zrobiła trwając pod działaniem przekleństwa. Nadstawiała drugi policzek wiedząc, że potrzebuje zmierzyć się z nimi nawet jeśli wiązało się to z nieprzyjemnymi uczuciami. Spodziewała się wrogości, bo możliwe, że sama ją w sobie nosiła – do siebie i własnej słabości. – Zaczynam to rozumieć i dostrzegać. Może w idei rebelii jest knucie w podziemiach, majaczenie bezbronnych, niszczenie dobrego imienia szlachetnie urodzonych. Widocznie stałam się dla nich łatwym celem, bo w swej niezależności napsułam krwi swoim najbliższym. – odparła w refleksji, a nie w kolejnym tłumaczeniu. Wstydziła się tej kruchości jaką przyszło jej reprezentować. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, gdy mężczyzna użył jej tytułu – za nim jednak krył się niepohamowany smutek. – Mogę mieć jedynie nadzieje, że jeszcze przyjdzie mi używać swojego tytułu. Zaakceptuję jednak każdy wybór swej ciotki, bowiem nie są to proste decyzje. – odparła posiłkując się na szczerość. Wcale nie zmieniła zdania względem tego jak funkcjonuje szlachta, jak funkcjonuje jej rodzina. Nie musiała jednak mówić tego głośno, jak na błękitną krew przystało mogło skrywać to w sobie. Czy chciała powrócić do nazwiska? Oczywiście. Czy będzie jej to dane? Czas miał udzielić na to odpowiedzi. Skinęła głową na kolejne słowa mężczyzny. Dla roztrzaskanego umysłu były niczym tratwa – miała się czego chwycić. Miała nadzieje, że swoimi działaniami przyniesie sprawie i rodzinie szczególny zaszczyt – starej czy nowej? Może i jednej, i drugiej. - Wiem, że droga przede mną jest długa, a zaszczyt, o którym mówisz, nie przyjdzie łatwo, ale jeśli mam czymkolwiek odkupić swoje winy, niech to będą czyny, które zapamiętają nie tylko bliscy, ale i historia.
Czarownica przeniosła wzrok na Drew, który zaanonsował kolejny toast. Wciąż delikatnie drżącą dłonią sięgnęła po kieliszek. – Dziękuje za ofiarowaną mi szansę. – nie prawiła o zrozumieniu, bo tego nie potrzebowała. Wszystko co dostała było w jej położeniu wystarczające. Spojrzała na namiestnika Warwickshire, na lorda Rosiera i finalnie skupiła się na twarzy osoby, która wyrwała ja z tego piekła braku świadomości. Upiła łyk, gdy wszyscy unieśli swoje kieliszki.
Słysząc słowa Ramseya odetchnęła i uśmiechnęła się z życzliwością. Naprawdę wierzyła, że jej tego życzą. Wątpiła by powrót mógł okazać się bezbolesny, właściwie to była przygotowana na to, że podnoszenie się z przysłowiowego dna będzie bardzo dotkliwie. — Powrót nigdy nie jest łatwy, ale przynajmniej teraz wiem, dokąd zmierzam. — jej ton był cichy, niemal neutralny, jakby słowa miały uspokoić bardziej ją samą niż rozmówcę. — Reszta… cóż, zobaczymy, co przyniesie czas.


The world will try to shape you into what it thinks you should be. It will tell you to blend in, to quiet your voice, to conform to its standards. But you were not born to fit into the mold of others. You were born to break it. To stand tall in your truth, even when the ground beneath you shakes. To fight for the life you believe in, even when the world tells you it’s impossible. Never apologize for being the
fire in a world full of ashes.
Lucinda Macnair
Lucinda Macnair
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Jadalnia [odnośnik]07.12.24 18:20
Uścisnął dłoń Ramseya, kiedy wychodził, mocno i zdecydowanie, delektując się brzmieniem wypowiedzianych przez niego słów. Nic nie mogło złamać złożonej przysięgi wieczystej. Dlaczego więcej Zakonników nie mogło oddawać im się w ten sposób? Te złośliwe szkodniki byłyby zdecydowanie mniejszym problemem, gdyby złożyły różdżki dobrowolnie. Nie żeby się ich lękał, nie lękał się nikogo, ale polowanie na większość z nich wydawało się zwykłą i trochę męczącą stratą czasu. Uśmiechnął się do Lucindy, choć jego oczy zdradzały niewiele, ani emocji, ani też myśli. Wyglądało na to, że naprawdę uwierzyła Macnairowi, ciekawe. Nawet kurtuazyjnie nie dało się zaprzeczyć tym słowom, Lucinda napsuła wiele krwi nie tylko najbliższych.
- Odważne słowa. Zapamiętana przez historię już zostaniesz, lady Selwyn. Spraw zamiast tego, by zapamiętali cię inaczej, niż dotąd dałaś ku temu powody - zaproponował zamiennie, ton jego głosu mógł wydać się prowokacyjny. Był prowokacją - nie powinna sądzić, że Rycerze zapomną o skierowanej przeciwko nim różdżce. Była tylko kobietą, pogubioną czarownicą, prostym i łatwym do manipulacji umysłem. Ale inne kobiety nie poddawały się tym bredniom z podobną łatwością. Czy Lucinda miała szansę zamienić się w kornie pojmującej swoje błędy buntowniczki powracającej na łono rodziny w chlubę czarodziejskiego świata, nie był pewien, ale te marzenia były dla niej zdrowsze niż marzenia o uśmiechniętych mugolach. Bez zawahania dołączył do wzniesionego przez Drew toastu, nim - śladem Deirdre i Ramseya - powstał z krzesła. Uścisnął dłoń Macnaira, zatrzymując się jeszcze przed czarownicą.
- Powinnaś spisać te wspomnienia, lady Selwyn. Wspomnienia kłamstw i zdrady. Przedstawić swoje prawdziwe pobudki, dążenia i cele. Pióro pozwala ułożyć myśli, wiem coś o tym. I jestem pewien, że Walczący Mag z radością opublikowałby tak szczere wyznanie. To byłby ważny głos w naszej sprawie - Przeniósł spojrzenie na Drew, myśleli już o tym? Jasna deklaracja powinna trafić przede wszystkim do wroga - jak oszczep ciśnięty w serce feniksa. Jej reputacja wśród rycerzy dla Tristana nie miała większego znaczenia.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 3 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Jadalnia [odnośnik]08.12.24 14:55
Nie pragnęła sławy ani by jej imię zostało zapisane na kartach historii. Jedyne, czego naprawdę chciała, to żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami. Może to było tylko nierealne marzenie, niemożliwe do zrealizowania w świecie pełnym wymagań i oczekiwań. Zawsze pociągała ją wizja pełnej niezależności. Była gotowa poświęcić wiele, by ją osiągnąć. Czuła, że miała do tego wszystkie narzędzia, że ta szansa jest w jej zasięgu. Jednak jej temperament nie pozwalał na obojętność. Zbyt mocno angażowała się we wszystko, co robiła, by mogła stanąć z boku. Kiedy wojna wybuchła, nie było już miejsca na neutralność – trzeba było podjąć decyzję. W tej chwili jej myśli stały się mętne, nie chciała o tym rozmawiać. Ale ufała sobie, choć teraz nie potrafiła przypomnieć sobie dokładnych powodów, które pchnęły ją w tę stronę. Wiedziała jedno: musiała się bronić. Jej imię i tak zostanie zapisane w historii – i choć tego nie chciała, wiedziała, że zostanie ono obciążone krytyką. Miała wciąż czas na reakcję, mogła wykorzystać swoje położenie by choć w części zrehabilitować swoje czyny. Ludzie znali ją jedynie powierzchownie. Wiedzieli o niej niewiele. Wydawało im się, że nie obchodzi ją to jak inni będą ją postrzegać, że nie boi się krytyki czy oceny, ale tak wcale nie było. Bała się tego wszystkiego, teraz bardziej niż wcześniej, bowiem przestała ufać własnym decyzjom.
Skupiła wzrok na mężczyźnie. Czy jej słowa były odważne? Nie oceniała tego w takich kategoriach. Miała nie czuć wrogości ani strachu względem swoich sojuszników, więc nie brnęła w analizowanie swoich wypowiedzi pod kątem odwagi. Dla niej to, co mówiła, było naturalną reakcją, wynikało z potrzeby wyjaśnienia, nie z pragnienia, by pokazać się silną. Rada choć przepełniona prowokacją była słuszna. Wiedziała, że nie zmaże całkiem tego kim była, co zrobiła. Brak wspomnień nie był też żadnym wyjaśnieniem. Skinęła głową. – Jest to bliskie moim zamiarom, lordzie Rosier. – odparła z pewnością w głosie. Nie widziała sensu w knuciu domysłów, w obietnicach bez pokrycia. Zwykle kierowała się działaniami, miała nadzieje, że ta kwestia raczej się nie zmieni.
Dziwnie, w obliczu już rozgrywającego się kataklizmu, wznosili toast za jej uwolnienie. Wiedziała, że wolność często wymagała cierpienia, że za każdym wyzwoleniem kryła się cena – ból, zniszczenie, rzeczy, których nie można już odzyskać. Wszystko niosło ze sobą tak sprzeczne emocje, to co powinno przynieść spokój wprowadzało większy zamęt. Niby człowiek był w stanie adaptować się do każdej sytuacji bez względu na to jak trudna ta miałaby się okazać, czy aby na pewno?
Wzmiankę o spisaniu wspomnień przyjęła z wdzięcznością. Tak wiele przemyśleń kłębiło jej się w głowie, nie pomyślała by po prostu przenieść je na papier, nie trzymać w sobie. Uśmiechnęła się z życzliwością. Czy Walczący Mag faktycznie zainteresowałby się jej spojrzeniem? Jej emocjami? Czy to jest to co ludzie pragnęli usłyszeć, przeczytać? Nie wiedziała. Musiała uwierzyć na słowo. – Dziękuje za podpowiedź, to faktycznie mogłoby pomóc mi w poukładaniu chaosu w myślach. Jeśli moja historia mogłaby pomóc w ukazaniu prawdziwej twarzy rebelii, w pokazaniu do czego są zdolni, to chętnie podzielę się tym co mnie spotkało. – dodała z pozorną siłą. Wiedziała jak to będzie mówić o niej samej, o jej słabości i naiwności, ale przecież w tym wszystkim nie chodziło już o jej emocje. Swoją zawiść mogła przekuć w coś innego, bardziej przydatnego. Swoją zemstę również.


The world will try to shape you into what it thinks you should be. It will tell you to blend in, to quiet your voice, to conform to its standards. But you were not born to fit into the mold of others. You were born to break it. To stand tall in your truth, even when the ground beneath you shakes. To fight for the life you believe in, even when the world tells you it’s impossible. Never apologize for being the
fire in a world full of ashes.
Lucinda Macnair
Lucinda Macnair
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Jadalnia [odnośnik]12.12.24 0:13
Kiwnął głową, z zadowoleniem przyjmując jej słowa. Był pod wrażeniem grzeczności Lucindy, klątwa Drew osiągnęła imponujący efekt: posłuszna, dobrze ułożona, kulturalna, grzeczna, jak nie ona, inną ją pamiętał z opowieści, o innej Lucindzie słyszał z frontu, inną ją poznał w tamtej górskiej scenerii. Wydawała mu się bezwolną marionetką w rękach Drew, zastanawiało go, ile było w tym odczuciu prawdy, ile klątwy i magii, a ile manipulacji Macnaira, ale te wątpliwości miały nie odnaleźć dzisiaj żadnych odpowiedzi. Niefortunnie byłoby kontynuować tamtą rozmowę przy niej, Drew z pewnością zadba, by niebawem poznała towarzystwa. Albo - wróciła do niego, jak odłączona od stada zagubiona owca znaleziona w zarośniętym kanionie po latach. Znała ich przecież, wychowywała się w tym samym środowisku, w tym samym świecie. Dostrzegał w tym ciekawostkę. Eksperyment Drew, który mógł rozwinąć się w różnych kierunkach, czas pokaże, w jakich. Cieszyło go ocalenie czystej krwi. Nie mieli jej na tyle dużo, żeby szafować nią nieostrożnie. Lekkomyślne rozlewanie jej nie służyło sprawie.
- Zatem pora i na mnie - pożegnał się i słowem, z krzesła powstał już wcześniej, podobnie jak wcześniej obdarzył ich pożegnalnymi gestami. - Dziękuję za zaproszenie - zwrócił się do Macnaira. - I do zobaczenia - dodał, przyglądając się profilowi Lucindy. Wkrótce ruszył w drogę, pozwalając służbie odprowadzić się - podobnie jak Deirdre i Ramseya - do wyjścia. Warownia, którą zajął namiestnik, wyglądała dobrze, podkreślała jego aktualny status, nie pozwalając pierzchnąć się niewygodnym plotkom. To dobrze, Śmierciożercy cieszyli się zasłużonym szacunkiem, ale o szacunek ten musieli zadbać - w każdy możliwy sposób. Znalazłszy się na zewnątrz wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza papierosa i zapalił, osłaniając peta przed wiatrem dłonią; przeszedł kilka kroków, nim rozmył się w czarnej jak smoła mgle, tracąc materię. Miał dużo zajęć, powinien jak najszybciej znaleźć się z powrotem w Dover. Czekała na niego obszerna korespondencja, którą musiał się natychmiast zająć.

/zt wszyscy



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 3 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Jadalnia [odnośnik]23.12.24 21:50

bo rodzina to naprawdę jest wszystko

— dwudziesty piąty grudnia 1958 —

Nieskromna choinka migotała kolorem gdzieś w rogu pomieszczenia, biel obrusu wyraźnie kontrastowała zaś z burgundem wina majaczącego w kieliszkach, pewnie też z czerwienią postawionych na sztorc, wypalających się z wolna świec; i to wszystko — urzekający wystrój gotyckiego zamczyska, jak i odświętność wyprasowanych koszul oraz przywdzianych sukienek, wreszcie też wielość zapachów dań, pod którymi nawet gruby, drewniany blat stołu zdawał się częściowo wymiękać, uginając się nieznacznie — wywoływało w oku ten iście człowieczy błysk wyrozumiałości, choć zgromadzona tu dzisiaj gromadka niewątpliwie nosiła się wyrazem pewnej egzotyczności.
Bo pozwolił sobie zaprosić w te progi związaną niedawnym narzeczeństwem Tatianę, jakby w geście cichego manifestu, że już wkrótce stać się miała integralną częścią tego domostwa i jego mieszkańców; stosowne przedstawienie jej każdemu z osobna zaznajomiło z pozoru obce rysy z tymi, które nie miały dotąd sposobności poznać ich jakkolwiek bliżej, choć przy niektórych sylwetach była to wyłącznie grzecznościowa formuła. Spostrzeżenie to nie widniało jednak żadną podejrzliwością, wielu z nich służyło wszakże — mniej lub bardziej — sprawie Czarnego Pana, a środowisko to pozostawało, bądź co bądź, hermetyczne; chorobliwym byłoby więc przypuszczać, że dłuższe, niż sugerowałaby to etykieta, uściski dłoni z co poniektórymi wynikać mogły z zażyłości innego kalibru. Stanowczym gestem sugestii postanowił jednak usadzić ją w towarzystwie własnym oraz uroczej babci Cordelii, która w te święta również postanowiła zaszczycić ich swoją obecnością. To jej talentowi zawdzięczali dziś delikatność szkockiego bulionu, maślaność krewetek na chlebie sodowym, soczystość indyka i aromatyczność ziemniaków, w końcu — napakowane bakaliami, iście angielskie ciasto, bożonarodzeniowy plum pudding i ozdobny, zachęcający oko deser przesiąknięty wonią sherry. W cichej konstatacji podejrzewał, że Cillian — kolejny ekscentryczny punkt tej kolacji — zdecydował się wstąpić do grona celebrujących wyłącznie z uwagi na, rozsiewane przez wnuka najstarszej z tego grona, pogłoski o wyczekiwanym menu; w innym wypadku prawdopodobnie odważyłby się nawet na spóźnienie, albo standardowe dla siebie wyparcie, tym razem jednak — złakniony nie lada obiadu, może też i potencjalnego prezentu, który mógłby zostać podpisany jego imieniem — postanowił się zjawić, zasiadłszy pomiędzy świeżo upieczoną żoną namiestnika, tradycyjnym christmas cake, a zwyczajowo uśmiechniętym Mitchem. I w całym tym obrzędzie nie najgorzej nawet znosił bliskość byłej rebeliantki, jak i uważny wzrok Iriny, zwyczajowo lustrującej oceną każdego, kto zdecydował się uczestniczyć w tym wydarzeniu; a ten, jak przystało na panią samej Śmierci, nawet w Gwiazdkę nijak przypominał przychylność czy aprobatę. On sam nie zdziwiłby się, gdyby już za minut kilkadziesiąt — kiedy każde rozejdzie się w swoją stronę, a czas wybaczenia rozpłynie w powietrzu wraz z płomieniem tańczącym teraz w palenisku — karcąco złapała za kołnierz każdego z nich, oszczędzając przy tym jedynie kobiece statury oraz siedzącego naprzeciw niej Drew.
Im wszakże, jak mu się dziwnie zdawało, znacznie łatwiej było sprostać jej oczekiwaniom.
W Bułgarii, przed jedzeniem, składaliśmy sobie życzenia, dzieląc się przy tym drożdżowym chlebem, w który przed upieczeniem wtykano monetę. Osoba, której się trafiała, mogła w nadchodzącym roku liczyć na finansowy dostatek — przerwał chwilową ciszę, raz po raz przetykaną brzdękiem sztućców i trzaskiem spalającego się w kominku drewna. — Ale nic bułgarskiego nie przebije tego indyka, pani Macnair — dodał w formule uprzejmego komplementu, a przy tym bynajmniej nie kłamał; postne gołąbki i pieczone, faszerowane papryki — pomimo umiejętności surowej babki Karkaroff — nijak umywały się do wykwintności brytyjskich dań. — Proszę więc nie gniewać się na Cilliana, on wciąż ma mentalnie dziesięć lat i stąd ta niechęć do warzyw — rzucił jeszcze żartobliwie, gorycz swojej ironiczności rozlewając na języku wraz z ostentacyjnym łykiem czerwonego wina. Aż dno jego kieliszka nie zawidniało czystością szkła, a on nie pojął szybko, że nie było już czym go uzupełnić; porozumiewawcze spojrzenie rzucone to Tatianie, to matce, to Lucindzie, niemo zakomunikowało jego intencję chwilowego odejścia od stołu.
Bo lampki należące do pań, choć dwie z nich były w ciąży, również wymagały uzupełnienia.

a tutaj poglądowa grafika reprezentująca nasze zacne posiedzenie
[bylobrzydkobedzieladnie]
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 17 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Jadalnia [odnośnik]28.12.24 22:07
Założyła swoją odświętną kreację, bo okazja była naprawdę wyjątkowa. W Przeklętej Warowni od samego rana unosiły się zapachy, które wywoływały pragnienie i tęsknotę za wszystkim, co przyjemne na tym świecie – świeżo pieczony chleb, aromatyczne ryby, soczyste mięsa i słodkie desery. Dawno w ich domu nie było takich przyjemności dla zmysłów, bo podczas dnia swojego ślubu była zbyt pochłonięta stresem, by pomyśleć o jedzeniu. Teraz, siedząc przy stole, nie mogła się oprzeć urokowi tej chwili. Za oknami padał śnieg, a jego ilość już zaczynała budzić niepokój, choć z drugiej strony, czy mogła sobie wyobrazić piękniejszą scenerię na święta? W jadalni, oprócz białego, eleganckiego obrusu na stole, cała przestrzeń była udekorowana z dbałością o detale. Duża choinka, ozdobiona dziesiątkami świec, rozświetlała pomieszczenie, nadając tej nocy magiczny, niemal bajkowy nastrój. Pod nią znajdowały się prezenty, choć w ich towarzystwie nie było już dzieci – albo jeszcze ich nie było. W jej domu prezenty zwykle były dla dzieci, bo dorośli nie interesowali się już drobiazgami, nie bawili się w bajki o dziadku z białą brodą przynoszącym upominki, a samą uroczystość traktowali jako okazję do zawarcia kolejnych sojuszy i umów. Wątpiła, by zebranemu towarzystwu chodziło o coś podobnego, bowiem przede wszystkim scalali się jako rodzina. Ona, jako wciąż nowy członek tej rodziny, czuła, że uczy się ich zachowań, poznaje zwyczaje i przyzwyczaja się do tego, co specyficzne, a zarazem tak obce i nieznane. Jednoczyła się z miejscem, którego nie bała się nazywać domem.
Zanim jednak usiedli przy stole jej wzrok skupił się na dwóch mniej znanych jej twarzach, właściwie to trzech. Pierwszą z nich była Tatiana – wybranka Igora. Pamiętała jej twarz nie tylko ze spotkania Rycerzy Walpurgii, ale także z dnia, gdy na niebie po raz pierwszy rozbłysnęła kometa. Wtedy sobie pomogły chyba nie do końca pamiętając swoje sylwetki albo zwyczajnie nie miały innego wyboru? Instynkt przetrwania rządził się swoimi prawami. Przywitała ją dziś z uśmiechem, bo nie tylko okazja była raczej radosna, ale i jasnym stawał się fakt, że teraz będą widywać się częściej. Drugą osobą był Cillian – marnotrawny kuzyn Drew. Ta łatka była zaledwie prześmiewczą formą interpretacji, bo tak naprawdę nie wiedziała o nim nic by w jakimkolwiek stopniu móc go ocenić. Sama ocena nigdy nie leżała w jej charakterze. Zamiast tego, obserwowała go w milczeniu, próbując uchwycić choćby najmniejsze oznaki jego natury, jakby z niecierpliwością czekała na moment, w którym rozwiąże się tajemnica tej postaci. Trzecią osobą była oczywiście sama babcia Cordelia, ale ją Lucinda zdążyła poznać już dzisiejszego ranka w kuchni, a dodatkowo słyszała o niej wystarczająco dużo by móc całkowicie dopasować w głowie obraz do charakteru jej osoby. To dzięki jej uprzejmości dziś stół w Przeklętej Warowni uginał się od smakowitości.
Uśmiechnęła się na słowa Igora, który opowiedział o tradycjach świątecznych swojego domu. Irina doskonale znała ich rodzime tradycje, ale to jej syn za wzór stawiał inne – im całkowicie obce. Patrząc na chłód Bułgarskich ziem zdawać by się mogło, że byli oni dalecy od bliższych zażyłości takich jak indywidualne składanie sobie życzeń. Widocznie była to jedynie jej myśl – podszyta całą masą łatek, które ludzie w lekkości przyklejali innym. – I? – zapytała spoglądając na Karkaroffa unosząc przy tym brew w pytającym geście. – Przynosiło to finansowy dostatek? Czy nie udało ci się nigdy trafić na monetę? – dodała uśmiechając się.
Jedzenie faktycznie smakowało wybornie. Już dawno nie mieli okazji jeść w tych murach czegoś równie dobrego i chyba wszyscy zgodnie po tych świętach stwierdzą, że potrzebują takiej babci w swojej codziennej egzystencji. Uniosła kieliszek wina do ust i wróciła do posiłku nie mogąc sobie odmówić. Jej wzrok mimowolnie pomknął do Drew, który zdawał się czerpać satysfakcję z tak rodzinnej atmosfery – choć nie powiedziałby tego głośno. – Ja się tylko zastanawiam kto przyjmie dziś rolę Ojca Bożego Narodzenia i rozda te wszystkie prezenty – oczy zapaliły jej się z entuzjazmem. Nie miała w sobie tej ponurej nuty i nie miała zamiaru udawać, że takową posiada. – Kto w waszych domach przynosił podarki? – zapytała ciekawa czy to również różniło się w zależności od miejsca pochodzenia.
Kiedy jej kieliszek ponownie został napełniony podziękowała skinieniem głowy i uniosła szkło w geście toastu. – Wzniosę ten toast za rodzinę – uśmiechnęła się delikatnie drugą dłoń zaciskając na palcach męża.


The world will try to shape you into what it thinks you should be. It will tell you to blend in, to quiet your voice, to conform to its standards. But you were not born to fit into the mold of others. You were born to break it. To stand tall in your truth, even when the ground beneath you shakes. To fight for the life you believe in, even when the world tells you it’s impossible. Never apologize for being the
fire in a world full of ashes.
Lucinda Macnair
Lucinda Macnair
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Jadalnia [odnośnik]29.12.24 13:12
Decyzje szanownej babki przyjąłem z uśmiechem na twarzy. Tyle czasu zapraszałem ją by przyjechała, by zobaczyła jak się nam mieszka mając nadzieję, że spodoba jej się na tyle, że postanowi opuścić zapyziałe mieszkanie na Nokturnie. Byłem pewny, że wszyscy przyjeliby ją w Warowni, zwłaszcza, że przecież nie było bardziej uzdolnionej kucharki niz Cordelia Macnair. To właśnie dzięki jej zdolnościom kulinarnym tego dnia po domu roznosiły się zapachy, które powodowały, że język do tyłka uciekał. Przyjechała dzień wcześniej, by w dniu uroczystego obiadu od rana ksztątać się po kuchni. Tego dnia odpuściłem sobie prace doskonale wiedząc, że będzie potrzebowała mojej pomocy. Chociaż sam pojęcia o gotowaniu nie miałem, to konretne polecenia wydawane przez babkę pokierowały mną odpowiednio, a w każdym razie tak abym nie spalił domu podczas tego wielkiego eksperymentu. Obserwowałem jednocześnie staruszkę, dawno nie widząc u niej takiego zaangażowania, takiego uśmiechu na twarzy. Przygotowywanie posiłku, zwłaszcza tak wystawnego, dla członków rodziny zdecydowanie dawało jej wiele radości. Wcześniej, kiedy jeszcze mieszkałem z nią i ojcem, świąteczne kolacje były bardzo oszczędne, przeważnie byłem tylko ja i ona, bo ojciec był niewiadomo gdzie, a jeśli juz zaszczycił nas swoją obecności, to pijany zasypiał przy stole po pierwszym daniu. Nie przeszkadzało nam to, ale wiedziałem, że zawsze wolała spędzać te dni w większym gronie, bardziej wystawnie. To właśnie dlatego nie zastanawiałem się nawet przez chwilę i zaprosilem ją do Przeklętej Warowni. Dla mnie również był to wyjątkowy wieczór, chociaż oczywiście nie miałem zamiaru mówić tego na głos.
Na tą okazję wyciągnąłem z szafy jedną z lepszych koszul i bardziej eleganckie ciemne spodnie. Coby nie patrzeć, dzień był uroczysty, więc należało się prezentować odpowiednio. Babka postawiła na klasyczną elegancję, ubierając ciemnozieloną sukienkę, z tego co było mi wiadomo, również jedną z najlepszych jakie posiadała w swojej garderobie.
Stół w jadalni wręcz uginał się od pyszności, zapachy powodowały, że nie widomo było czego skosztować najpierw, a oczy chciały zdecydowanie więcej niż żołądek był w stanie zmieścić.
- U nas w domu zawsze trzeba było spróbować wszystkiego co było na stole. – odezwałem się zerkając na Igora znad krawędzi szklanki, którą po chwili odstawiłem już na biały obrus, uważając by ani jedna kropla nie splamiła materiału.
- Cieszę się, że ci smakuje Igorze. Proszę aby nikt się nie wstydził i jadł ile wlezie. – odparła Cordelia w kierunku najmłodszego przy stole uśmiechając się do niego dobrodusznie, by po chwili przenieść spojrzenie na Cilliana i unieść brew ku górze – Jestem przekonana, że apetyt na warzywa rozwija się z czasem. W przypadku mężczyzn około trzydziestego piątego roku życia dociera do nich, że matki i babki miały zawsze racje każąc im jeść warzywa. – pokiwała głową łagodnie uśmiechając się do Cilliana.
Wodziłem wzrokiem po zgromadzonych przy stole, zastanawiając się jak to się stało, że wszyscy teraz przy nim siedzieliśmy. Był z nas zdecydowanie niecodzienna gromada, nawet jeśli złączona więzami krwi, tudzież pierścionkami na palcach. Tatiane było mi dane poznać całkiem niedawno, a rewelację o ojcostwie Igora przyjąłem, chciałbym powiedzieć, że ze spokojem, jednak daleko mi do tego było. Szok z czasem minął, zastąpiło go coś na wzór zdumienia. Raptem kilka miesięcy temu rozmawialiśmy o tym, że dobrze nam w naszym kawalerstwie. To jak dużo zmieniło się w ciągu tych kilu miesięcy, chyba żaden z nas się tego nie spodziewał.
Na słowa Lucindy odnośnie prezentów jakoś mimowolnie skierowałem spojrzenie na Drew. Był namiestnikiem, panem tego domu czy to właśnie nie do niego powinien należeć ten obowiązek? Nie odezwałem się jednak, a jedynie ponownie sięgnąłem po szklankę z Ognistą by wznieść, zaproponowany przez panią namiestnikową, toast.


Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +6
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15 +3
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Jadalnia [odnośnik]12.01.25 19:12
Kreacja malowana krwistymi farbami, a jakże, tego dnia nie miała grozić wszelkim wrogom. Z jakiegoś powodu świąteczne pejzaże lubiły tę barwę, choć sądziłam, że okaleczały ją, odpychając mordercze skojarzenia na rzecz pogodnej celebracji. To zawsze był czerwony, ale nikt nie widział i nikt nie myślał wtenczas o zbrodniach. Pas był czarny. Trzy centymetry taśmy mocno ściskającej talię, rozrywającej jednobarwną całość. Rękawiczki były czarne. Czarne i długim akasamitem rozciągające się prawie na całych rękach. Rękach, które wyraźnie eksponowałam, przez chwilę usadzając łokcie na stole, gdy już zasiadłam na szczycie elegancko udekorowanego stołu, tuż przed namiestnikiem i niemal jak pani tego domu – a przecież wcale nią nie byłam. Popatrzyłam na Lucindę, która zdołała odmienić i wzburzyć mym bratankiem. Och, tak, przecież życie bywało pełne niespodzianek. Do niej także uśmiechnęłam się szerzej, gdy tylko nasze wejrzenia się skrzyżowały. Obecność jednej i drugiej dziewczyny oznaczała zmiany w życiu naszej rodziny. Powrót jakże bezczelnego Cilliana był kolejną z nich. Rodzina zjednoczona i silna rozrastała się, przyciągając dobre wiadomości i odsuwając od murów domu porażki. Moc tkwiła w każdym z krewnych i każdym, kto otrzymywał zaproszenie w te progi. I tak też odszukałam ślicznej twarzyczki najmłodszej – Tatiany. Tej, która nosiła w sobie dziecko mojego syna. Tej, która nosiła na palcu pierścień ofiarowany mi niegdyś przez Yavora – z pewnością nie jako wyraz głębokiego uczucia. Transakcja, tradycja, obowiązek i przyszłość. Wszyscy nosiliśmy na barkach ten ciężar. Ciężar rodziny i nasz własny. Choć w środku mogliśmy odsłaniać pęknięcia, na zewnątrz musiały pozostawać niewidoczne. W imię dewizy, która nas niosła i przeciwko wrogom, którzy nigdy nie ominą okazji, by pogrzebać naszą pomyślność.
- Karkaroffowie tego nie potrzebowali, Lucindo – skomentowałam, nawiązując do jej pytania. – Zawsze znajdowali okazję do dobrej inwestycji – podzieliłam się głośno oczywistą dla Igora myślą, ale nie wszyscy znali rodzinne historie z bułgarskiej ziemi. Ja nie lubiłam o tym opowiadać, nie lubiłam tam powracać. Nawet we wspomnieniach. – Tylko ich wrogowie bywali niekiedy bardziej przebiegli… - oznajmiłam, sięgając po kieliszek czerwonego wina, bo przecież to wiernie towarzyszyło każdej wieczerzy. Albo przebiegłe bywały ich żony. Cień uśmiechu zwieńczył łyk przyzwoitego trunku.
– Tatiano –
zwróciłam się bezpośrednio do dziewczyny i oparłam lekko brodę na wierzchu dłoni. Dolohov mogła już coś wiedzieć o tradycjach Karkaroffów, czyż nie? Lecz to nie o to chciałam zapytać. – Jak wyglądają święta w Rosji? Czy bardzo różnią się od naszych angielskich? – spytałam więc, pragnąć posłuchać, co moja… synowa mogła mieć do powiedzenia. Wciąż niewiele o niej wiedziałam. – Igor nie lubił wielu warzyw, jak był mały – zwróciłam się do babci Cordelii, gdy ta wspomniała o preferencjach młodych mężczyzn. – Trzeba było zachęcać go podstępem i opowiadać o zupie z zielonych pomidorów. Nie darzył ogórków specjalną sympatią – podzieliłam się z nią skąpym wspomnieniem z dzieciństwa mojego syna. – Może Cilliana również powinniśmy zachęcić podstępemzaproponowałam dość pogodnie, koncentrując spojrzenie na najstarszym Macnairze. Z pewnością nie mówiłam wtedy o warzywach.
Nikt, chciałabym odpowiedzieć Lucindzie, ale poprzestałam na milczeniu. Szkoda było burzyć świąteczne okoliczności nieprzyjemnymi powrotami do przeszłości. Mój pogrążony w wieloletniej żałobie ojciec nie był nigdy chętny do dbania o rzeczone kwestie. – Proponuję, by Drew uczynił honory – oświadczyłam, szukając w jego oczach akceptacji. Był głową rodziny, a to były pierwsze wspólne święta w Przeklętej warowni, pośród rodziny, którą wokół siebie zgromadził. To miejsce istniało dzięki niemu. – Zatem za rodzinę. Niechaj rośnie w siłę.
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 45
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Jadalnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach