Wydarzenia


Ekipa forum
Sypialnia Igora
AutorWiadomość
Sypialnia Igora [odnośnik]19.07.23 0:07
First topic message reminder :

Sypialnia Igora

Gotycki przepych wystroju na pierwszy rzut oka zdaje się osaczający, ale przez większość czasu zanurzony jest w mroku lichego światła świec i starego żyrandola. Ciemne ściany i wysoki sufit okazjonalnie wybijają się w przebłysku dnia wyzierającym zza ogromnych okiennic; te bowiem zakrywają zwykle długie zasłony z grubego zamszu. Wiktoriańskie meble tłoczą się w całkiem przestrzennym pokoiku, do którego wejścia strzegą masywne drzwi z ciemnego drewna. Skrzypiący parkiet ugina się pod ciężarem wyposażenia i stanowczym krokiem; miękki materac łóżka również wymownie trzeszczy starością, choć bynajmniej nie powinien. Pościel zazwyczaj piętrzy się w nieładzie, książki na skromnej półeczce leżą w chaosie, palenisko gromadzi popioły po wszystkim, co zdołał strawić ogień. W kącie stoi pokaźna komoda, a w jej szufladach - między zwykłymi koszulami i sparowanymi skarpetkami - chowają się wszystkie sekretne przedmioty, i pewnie też pół litra na czarną godzinę. W powietrzu unosi się zapach spalanego drewna i tytoniu, świeżego prania i męskiej obecności.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Igora - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sypialnia Igora [odnośnik]11.06.24 12:55
Trzepot skrzydeł i delikatne stukanie dziobu w zaparowaną przez wilgoć szybę było zwiastunem zbliżających się wieści. Zwykle ciekawych, bowiem raczej nie otrzymywała listów błahych, pogaduszek o niczym, zaproszeń na spotkania przy herbatce. Na palcach jednej ręki była w stanie wyliczyć osoby, którym zdarzało się pisać do niej częściej i którym zwyczajnie wypadało wplatać w nich prywatność. Do tej grupy przede wszystkim zaliczał się jej brat, ale jego sowę znała nad wyraz dobrze i nie spodziewała się od niego wieści w najbliższym czasie. Ptak przysiadający na jej parapecie był jej całkowicie obcy, a to wzbudziło w niej jeszcze większe zainteresowanie. Bez pośpiechu, nie dając się ponieść wielkim emocjom, sięgnęła po zdobiony inicjałem pergamin i przejechała wzrokiem po nakreślonych słowach.
Antonia nie była uzdrowicielem. Znała się na anatomii zdecydowanie bardziej niż przeciętny czarodziej, ale od dłuższego czasu nie rozwijała się w magii uzdrawiania. Nie lubiła znajdować się w sytuacjach, w których nie mogła być pewna własnych umiejętności, a tego właśnie oczekiwała od niej Pani Macnair. Dość opacznie jej umysł zrozumiał, że chodzi o uzdrowienie dziecka, bowiem czarownica w swym liście wspomniała, że urazu doznał jej syn. Patrząc na kobietę trudno było uwierzyć, że ta ze swym wyglądem może być matką, a co dopiero matką dorosłego człowieka. Borgin nigdy nie leczyła dzieci, nie do końca wiedziała czy z braku odwagi czy raczej z braku chęci. Te były głośne, narzekające, bolało ich nawet oddychanie, a tego brunetka zwyczajnie nie mogła znieść. Nakładane sobie jednak standardy nie pozwalały na odmowę. Jakby to o niej świadczyło? Z drugiej strony dozgonna wdzięczność Iriny mogła okazać się przydatna w najbliższym czasie. Przez chwilę kalkulowała czy gra jest warta stawki i czy nadszarpnięte przez prawdopodobnie cierpiące dziecko nerwy uda się szybko ukoić. Finalnie sięgnęła po pióro i nakreśliła kilka słów mających dać kobiecie jasny przekaz.
Podróż do Suffolk zajęła jej dosłownie chwilę. Mrugnięcie okiem. Podejrzewała, że nawet Vermeer nie zdążył dotrzeć z wiadomością. Ktoś skierował ją do odpowiedniego pokoju, a ona odetchnęła głęboko tylko lekko zaniepokojona tym, że zza drzwi nie słychać żadnych krzyków. Może już po wszystkim? Może rana okazała się być śmiertelna? Jakie było jej zdziwienie, gdy prędko okazało się, że dziecko wcale dzieckiem nie jest, a rosłym mężczyzną w wyraźnym otępieniu. Skinęła mu również głową w odpowiedzi i podeszła bliżej. Chłodną dłonią pozwoliła sobie dotknąć jego czoła i karku podejrzewając, że ciało smaga gorączka – zwykle był to dobry znak. Świadczyła o tym, że organizm próbuje walczyć z infekcją, ale w tym przypadku była jak alarm. - Pugno febris – rzuciła chcąc obniżyć nazbyt wysoką temperaturę ciała chłopaka. Zaklęcie się powiodło więc wzrokiem od razu powędrowała ku przesłonionej częściowo ranie. – Zaboli – ostrzegła i zgrabnym ruchem różdżki przecięła materiał koszuli. Zniknęła na chwile za uchylonymi drzwiami łazienki by obmyć dłonie pod chłodnym strumieniem, a kiedy wróciła czujnym okiem przyjrzała się urazowi. Faktycznie była to wina rozszczepienia i faktycznie staw został mocno uszkodzony. Z jednym się nie pomyliła – było tu dużo cierpienia. – Zajmę się tym, ale musisz delikatnie przechylić się na bok. Pomogę ci. – odparła mając nadzieje, że rzucony czar zaczął już działać i mężczyzna rozumie czego ta od niego wymaga. Jedną dłoń położyła mu delikatnie na ramieniu, a drugą ułożyła na plecach asekuracyjnie. Niewiele jednak mogła mu w tym pomóc patrząc na jego gabaryty, ale małe kłamstwo jeszcze nikogo nie zabiło. Kiedy mężczyźnie udało się przekręcić na bok, a ona mogła zobaczyć ranę w całej okazałości sięgnęła po leżący na komodzie ręcznik i podłożyła go pod obolałą rękę tak aby stanowił jakąkolwiek asekurację. - Subsisto dolorem – rzuciła zaklęcie przeciwbólowe. – Powiedz, kiedy zacznie działać. Kiedy poczujesz ulgę. – dodała. Nie pytała dlaczego, jak, po co. To nie była sprawa, którą mogła się interesować.


rzuty kością

Pugno febris - udane
Subsisto dolorem - połowicznie udane.



   
Udziel mi więc tych cierpień
 płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4668-antonia-borgin https://www.morsmordre.net/t4725-vermeer#101224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f467-city-of-london-smiertelny-nokturn-20-13 https://www.morsmordre.net/t4733-skrytka-bankowa-nr-1201#101427 https://www.morsmordre.net/t4726-antonia-borgin#101398
Re: Sypialnia Igora [odnośnik]03.11.24 20:15
Majak niósł się echem przenikliwego bólu, o którego obecności zdążył zapomnieć już dawno; gorączka pulsowała w skroniach, wzdłuż pleców raz po raz przebiegał go jednak parszywy dreszcz zimna. W kartach przeszłości zapisane miał brutalne walki za parę zaplutych knutów, choć ich historia sięgała przecież w czasy dawne, pozostawione już za plecami; w tamtym właśnie zwarciu, jednym czy drugim, gdy przeciwnik życzył sobie ukatrupić go na miejscu, po raz ostatni gasł powoli w przejmującym poharataniu ciała i duszy, do podobnych ekscesów nie wróciwszy już później nigdy więcej. Leciwa sprzeczka w angielskiej spelunie z byle pijaczyną nie mogła równać się z krwawymi starciami; ich świadectwo mogła dojrzeć już zaraz, rozpiąwszy materiał przyległej do rany koszuli, gdyby tylko skupienie spoczęło na pomniejszych bliznach rozsianych wzdłuż całej klatki piersiowej.
Jak zwykle, pozór przegrać miał z rzeczywistością, bo nawet on — spreparowany na potrzeby Brytyjczyków panicz-elegant — był kiedyś kimś innym, niż podpowiadałby uwiąz krawata.
Nie patrzył w oczy wezwanej uzdrowicielce, ani nie szukał w nich niemego pokrzepienia; w podświadomości gdzieś przebijały się jeszcze niechlubne słowa Elviry, tej fatalnej zwiastunki pecha, którym naznaczyła dziś trakty jego niepowodzeń. I wtedy, na samo wspomnienie jej lekkomyślnej, nieznoszącej krytyki postawy, mimowolnie zmarszczył brwi w wrogim ułożeniu; i wtedy, na samo wspomnienie jego dzisiejszej uprzejmości i jej późniejszych konsekwencji, zacisnął mocniej zęby, kant żuchwy kierując w stronę zupełnie przeciwnego rogu pokoju. Migawki podjętych tam decyzji, szczególnie tej jednej, w imię której siłę skierował względem niewinnej, starszej kobiety, nawiedzać go miały jeszcze przez jakiś czas, trącając nawet brzmieniem swoistego poczucia winy, by wreszcie pozbył się tego wrażenia na rzecz iście zbawczej ignorancji; tak z wolna tracić miał te pierwiastki człowieczeństwa, smakując coraz to kolejnych świadectw grzechu, coraz to kolejnych słodyczy okrucieństwa, którego się dotąd wyrzekał.
Może tak miało być?
Tylko powoli — poprosił na jej polecenie, możliwie uparcie spiąwszy wszystkie mięśnie, byleby tylko przewrócić ciało na inny bok; westchnął głęboko, zdrową ręką sięgając do komódki, skąd — dość niezgrabnie, może nawet pokracznie — wyciągnął papierosa. Nie zwlekając zbyt długo, odpalił jego końcówkę od pobliskiej, żarzącej się jasno świecy, już zaraz w wrażeniu bezsilności wciskając go pomiędzy wargi. — Jest trochę lepiej — zakomunikował w cichej odpowiedzi na jej prośbę, w końcu zerkając na nią nieco wyczekująco. Bo jedno pytanie nurtowało go bardziej od pozostałych, więc po chwili namysłu — i wymownej mimice, bo wykonany przypadkiem ruch okazał się nadto gwałtowny — wydusił z siebie kilka suchych słów:
Dziękuję, że pani przyjechała — tu przerwał, jakby sfatygowany wyznaniem tak banalnego przekazu; kontynuował wkrótce, strzepnąwszy popiół z fajki do pobliskiej filiżanki po kawie. — Czy ja... odzyskam pełną sprawność?
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 17 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Sypialnia Igora [odnośnik]13.11.24 22:25
Rozszczepienie zawsze wiązało się z pośpiechem, desperacją, ucieczką przed nieuniknionym dotykiem śmierci. Ona sama nigdy tego nie przeżyła – dzięki ślepemu szczęściu, a nie z braku groźnych sytuacji. Rany, jakie pozostawiało, były koszmarne, często śmiertelne, a rozszczepiony czarodziej mógł zostać dosłownie rozsiany po świecie, jego ciało porozrywane na kawałki. Ci, którzy przetrwali, stawali przed długą, wyczerpującą rekonwalescencją, skazani na bolesne leczenie i nieustępliwą dyscyplinę w stosowaniu się do zaleceń. Magia stwarzała iluzję zdrowia, otumaniała na chwilę, pozwalała poczuć się nietkniętym – fałszywy blask, złudzenie odzyskanej siły. To jednak tylko miraż. Wystarczył jeden fałszywy ruch albo zaniedbanie przy eliksirach, by wszystko posypało się na nowo. Nie wiedziała, czy on to rozumiał, i choć powinna zapytać, zamilkła. Przecież nie była uzdrowicielem.
Rana wyglądała źle – miał szczęście, że skończyło się tylko na tym, miał szczęście, że w ogóle wrócił do domu. Ona, wieczna mistrzyni czarnych scenariuszy, widziała ich w myślach aż nadto. – To ręka wiodąca? – zapytała, obserwując, jak mężczyzna powoli obraca się na bok, odsłaniając rany. Jej spojrzenie zatrzymało się na żarzącym się papierosie, a kącik ust uniósł się w cieniu ironicznego uśmiechu. – Gdybyś mógł zobaczyć się w lustrze ten papieros już by tak nie smakował. – rzuciła, pozbywając się wszelkich zaimków. Miała swoje zasady, a jedna z nich mówiła, że w określonych sytuacjach pewne granice po prostu przestają istnieć. Ta chwila była jedną z nich.
Poszarpane krawędzie rany, otoczone siniakami, które ciemniały z każdą chwilą. Obserwowała go uważnie, analizując każdy drobny szczegół – wiedziała, jak takie rany potrafią się goić, ale też jak szybko mogą zacząć ropieć, jeśli zaniedbać je choćby przez chwilę. Skinęła głową, gdy wspomniał o różnicach, jakie odczuwał w stawie; dla niej to był jasny znak, że może przejść do działania. Unosząc różdżkę, wypowiedziała inkantację – Arcorecte maxima – precyzyjnie kierując zaklęcie na uszkodzony staw. Wiedziała, że będą potrzebować więcej niż jednego zaklęcia, aby przywrócić pełną sprawność stawu, ale pierwsze efekty miały pojawić się już wkrótce. – Antonia – przedstawiła się krótko, kiedy zwrócił się do niej na „pani”. Uznała, że przynajmniej powinien znać imię osoby, która teraz przykłada różdżkę do jego łokcia. Unosząc oręż ponownie, rzuciła kolejne zaklęcie – Episkey maxima – w nadziei, że odpowiedni efekt pojawi się wkrótce. Wiedziała, że mogą potrzebować więcej podobnych czarów, lecz musieli działać stopniowo. Krwiaki musiały mieć czas na wchłonięcie, a rana pozostać czysta, by uniknąć zakażenia. Podejrzewała, że już same zaklęcia były mocno odczuwalne dla mężczyzny, ale ten zdawał się dobrze tolerować dyskomfort.
Zależy – odezwała się po chwili ciszy, gdy zapytał, czy kiedykolwiek odzyska pełną sprawność. – To nie jest zwykłe rozcięcie, więc i proces leczenia będzie bardziej wymagający. Kluczowe będzie ścisłe stosowanie się do zaleceń; zaniedbanie któregoś z nich może przekreślić twoją szansę na pełną sprawność. Nawet po zabliźnieniu uraz może czasem dawać o sobie znać, ale jeśli będziesz dbał o siebie, powinniśmy mieć szansę na szczęśliwe zakończenie – dodała, zatrzymując wzrok na jego twarzy, szukając oznak zrozumienia.
Potrzebowali chwili, by sprawdzić, jak dalece zaklęcia zdołają przywrócić tkanki do ich pierwotnej formy.


rzuty



   
Udziel mi więc tych cierpień
 płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4668-antonia-borgin https://www.morsmordre.net/t4725-vermeer#101224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f467-city-of-london-smiertelny-nokturn-20-13 https://www.morsmordre.net/t4733-skrytka-bankowa-nr-1201#101427 https://www.morsmordre.net/t4726-antonia-borgin#101398
Re: Sypialnia Igora [odnośnik]21.11.24 18:48
W oczach zbladła raptownie dzierżona przedtem iskra, naznaczając wzrok mleczną mgłą niewyraźnego wzroku; czoło wciąż wydawało się ciepłe, choć gorączka nie trawiła już alarmująco jego ciała — być może pozostałości maligny miały dawać się we znaki jeszcze przez jakiś czas, a być może jednak magia niedostatecznie zdolna była tuszować i te najmniejsze dolegliwości. Teraz zdawał się wciąż nie pojmować rangi swojego osobniczego szczęścia — a to zwykło sprzyjać mu wyjątkowo często, żartobliwie niekiedy opuszczając go w formule zalotnych zaledwie muśnięć, by zaraz wrócić dawnym torem na szlak zwyczajowej pomyślności. To, że ręka ucierpiała, i tak zdawało się błahe względem innych prawdopodobnych scenariuszy; póki co nie podejrzewał nawet, że rozszczepienie mogło okazać się jeszcze dotkliwsze, że zamiast ręki i stawu, nieudana teleportacja mogła przepołowić jego tors, głowę, twarz... Wymieniać dałoby się dalej, ale zmagając się z bolesnym otępieniem, nie myślał i nie zamierzał rozmyślać za dużo. Dopiero jutro, może pojutrze, dotrze do niego wyobrażenie szczęścia w nieszczęściu; dopiero jutro, a może i za trzy dni, wydusi z siebie tych parę spisanych leciwie słów, kumulując je w troskliwym liście posłanym pozostawionej samej sobie Elvirze; dopiero jutro, albo za tygodni kilka, ruch prawą ręką przestanie oznajmiać o rwącym, przenikliwym odczuciu, biegnącym wzdłuż gojącej się z wolna rany. Rany, która wyglądała gorzej, niż mógłby to sobie wyobrażać, ale ona na szczęście nie zdradziła tego w żaden sposób — ani spojrzeniem, ani mimiką, ani słowem.
Tak, niestety — potwierdził jej podejrzenia, wraz z krótkim i łapczywym wdechem, wkrótce też wydłużającym się wypuszczeniem dymu; spojrzał na nią przelotnie, nie przyglądając się z uwagą, bo ostrość jego wizji daleka była idealnej, a potem wymownie wwiercił niedopałek w pobliską, osmoloną popielnicę, która majaczyła gdzieś na wyciągnięcie zdrowej ręki. — Jest aż tak źle? — dopytał na jej uwagę, nieznacznie przechylając głowę, a potem krańcem oka śledząc bieg rozszczepionej skóry; krew, rozerwane mięśnie czy kryjąca się pod skórą warstwa tłuszczu nie robiły na nim większego wrażenia, bo tych naoglądał się już w wystarczającej ilości w trakcie sekcji porozcinanych wzdłuż truposzy. Rozumiał tez, że rozległe nacięcie mogło paskudzić się w swoim gojeniu i tutaj wiele zależeć miało właśnie od niego; niekiedy z pozoru nieistotne niuanse mogły zadecydować o tym, jak szybko zabliźni się uraz tego rodzaju, ale dopiero najbliższe dni, może i miesiące, miały dać w tej kwestii jakieś konkretne rozjaśnienie. Skupienie prędko więc zabrał z kontuzji, chętniej przenosząc na spięcie kończyn; wyeliminowany tylko częściowo ból i tak zaatakował przy każdym z jej precyzyjnych inkantacji, wydusiwszy spomiędzy ust coś na wzór westchnienia, a może zrezygnowanego syku.
Ale jej imię chwilowo przyswoił bez problemu, za stosowny uznając bodaj krótki komunikat, w którym artykułował cicho swoje imię:
Igor — skinął porozumiewawczo głową, a potem oparł ją w zmęczeniu na miękkości jasnej poduszki, w geście dość zrezygnowanym, owianym marazmem; gdy targała nim choroba, nie był sobą, zalegając w odmętach bezsilności, której szczerze nie znosił najbardziej. Tak więc choć doceniał teraz jej troskę, skuteczność zaklęć, świadomość podejmowanych ruchów i chęć pomocy, wyczekiwał tylko momentu, w którym pozostanie sam, a nikt nie będzie mógł spreparować świadectw jego żałosnej niemocy. Czuł się źle i wolałby, żeby nikt nie oglądał go w obliczu podobnych porażek; czuł się źle i po cichu radowała go myśl, że pochylająca się nad nim uzdrowicielka nie była jednak porywczą blondynką o nazwisku Multon.
Jakich zaleceń? — dodał jeszcze, spoglądając na nią niepewnie; i teraz dopiero wizja stała się wyraźniejsza, rysując przed nim kobietę poważną, stateczną, profesjonalną; była tym wszystkim, czego Elvira nigdy nie potrafiła ujarzmić, nawet jeśli doświadczenie obydwu nie było tożsame.
A może myślał tak, bo kierowała nim nienormalna złość?
A może niesłusznie winił ją za przebieg całego zdarzenia?
Już zaraz wszelkie wątpliwości rozwiał niechciany, przeszywający ból, biegnący wzdłuż pokiereszowanego ramienia. To, czym ją teraz niemo obarczał, należało jej się.
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 17 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Sypialnia Igora [odnośnik]24.11.24 11:58
Prawda była dla niej niczym ostrze — precyzyjne, nieubłagane, ale i niebezpieczne. Potrafiła je tępić, naginając fakty dla własnych celów, choć robiła to z pewnym wstrętem, jakby każdy fałsz zostawiał na niej piętno, którego nie potrafiła zetrzeć. Kłamstwa i manipulacje traktowała jak grę – zabawę. Prawda jednak była dla niej czymś więcej niż słowem. Wierzyła, że w sprawach naprawdę ważnych stanowi ona jedyną ochronę przed chaosem, który groził pochłonięciem wszystkiego, co było jej bliskie. Ludzie kłamali z wielu powodów – czasem by nagiąć rzeczywistość do własnych celów, a czasem z troski o drugiego człowieka w obawie, że to co prawdziwe okaże się być zbyt trudne. Rozumiała te pobudki choć za nimi nie podążała. Sama wybrałaby najgorszą prawdę, bo tylko ona sama mogła decydować o tym co faktycznie miałoby ją chronić. Nie ufała iluzjom.
Fakt, że uszkodzony staw znajdował się w ręce wiodącej, czynił sytuację jeszcze bardziej ponurą. Nie dla niej – magii leczniczej obojętne były takie szczegóły. To jemu uraz miał stać się przekleństwem, skazując go na ból i ograniczenia. Ręka, która niegdyś precyzyjnie kreśliła skomplikowane runy i przywoływała zaklęcia, teraz była źródłem niemocy. – Tak – odpowiedziała bez cienia wahania, nie próbując nawet złagodzić prawdy. – Niech pocieszy cię jednak fakt, że widziałam gorsze rozszczepienia niż to. – kącik jej ust uniósł się w lekkim uśmiechu, który zdawał się bardziej próbą dodania otuchy sobie niż jemu. Wiedziała, jak marne było to pocieszenie – suche słowa w obliczu tego, co musiał teraz czuć. A jednak było jedynym, na co mogła sobie pozwolić w tej chwili. Nic nie zostało jeszcze przesądzone choć miała przeczucia, że to wszystko – tym razem – skończy się dla niego dobrze.
Była dla niego majakiem. Choć gorączka opuściła już jego ciało, to i tak było wielce prawdopodobne, że jutro nie będzie do końca pamiętał jej wizyty. To kwestia bólu, działania zaklęć, szoku wywołanego sytuacją, w której się znalazł. Psychika była nieprzewidywalnym tworem – elastycznym, ale też kruchym. Przystosowywała się, dopasowywała, ale i ulegała naciskowi, gdy ciężar kryzysu stawał się zbyt wielki. Nawet najsilniejsze umysły miały swoje granice, a kiedy te pękały, rozsądek i racjonalność topniały, pozostawiając za sobą pustkę. Liczył się czas – ten był najważniejszy. - Arcorecte maxima, Episkey maxima – rzuciła ponownie już widząc, że efekty zaklęć nie przyniosły odpowiedniego rezultatu. Mężczyzna, mimo nieopisanych cierpień, pozostał dziwnie spokojny. Nie ruszał się, nie próbował jej przeszkadzać – jakby całkowicie pogodził się z tym, co go spotkało. Takich pacjentów spotykała rzadko. Wymagało to od niego ogromnej siły, zimnej determinacji, by nie dać się złamać, choć ciało krzyczało z bólu. Potrafiła to docenić. Który to raz znalazł się w podobnej sytuacji?
- Paxo maxima – rzuciła, bo pomimo jego pozornego spokoju zdawała sobie sprawę jak wielki wysiłek wkładał w to by być niewzruszonym. Próbowała mu to ułatwić, ale różdżka tym razem ją zawiodła. Skrzywiła się, ale nie odsunęła różdżki. – Wytrzymaj jeszcze trochę. – poleciła mu. Staw wyglądał już dobrze, tkanka zaczęła się goić i Antonia miała pewność, że nie dojdzie do żadnej infekcji. W końcu widziała rezultaty swojej pracy. - Curatio vulnera maxima.
Zamyśliła się przez chwilę nad zaleceniami. – Przede wszystkim zero czarów przez pierwsze dwa tygodnie, ręka powinna być unieruchomiona. Musisz się oszczędzać, Igorze. Żadnych gwałtownych ruchów, wymachiwania rękami. Staw teraz się zagoił, ale jeśli nie będziesz uważać, to spotkamy się ponownie i znów nie będzie to miła wizyta. Zaopatrz się w eliksir wzmacniający krew, trochę jej straciłeś więc dobrze by było to odbudować. Oczywiście przydadzą ci się też te przeciwbólowe.– zaczęła z powagą, ale jej głos nie był pozbawiony troski. – Odpuść teleportacje. Opuchlizna będzie utrzymywać się przez najbliższe tygodnie, teraz pozbyłam się krwiaka, ale ten może znów wrócić – to normalne i w końcu się wchłonie. – westchnęła przeciągle. – Najlepiej zapiszę to wszystko, bo obawiam się, że jutro możesz niewiele z tego pamiętać.


rzuty




   
Udziel mi więc tych cierpień
 płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4668-antonia-borgin https://www.morsmordre.net/t4725-vermeer#101224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f467-city-of-london-smiertelny-nokturn-20-13 https://www.morsmordre.net/t4733-skrytka-bankowa-nr-1201#101427 https://www.morsmordre.net/t4726-antonia-borgin#101398
Re: Sypialnia Igora [odnośnik]02.12.24 19:44
W jego przyzwyczajeniach prawda była niewygodna — tłamsiła ducha i ciało, jak ten pasożyt wyżerający trzewia niedogodnością, jak ta miałka słabość jestestwa, która dobijająco kłębiła się w świadomości. Kłamać nie trzeba było na temat pogody, w pogaduszkach o szwarcu, mydle i powidle, może też na temat wczorajszego obiadu; cała reszta przyjemnie jednak rozkładała się w linii niewiele znaczących fałszerstw, począwszy od sprytnego manipulowania słowem i czynem, po przypominające starania jakby-kameleona, rychłe i doraźne zmiany własnego ja. Być może dzięki nim właśnie — wykształcanym sumiennie przez lata, szlifowanym jako największy chyba z odkrytych talentów — z zaskakującą sprawnością chwytał za serca tych, którzy nie mieli zerkać na niego wcale przychylnie. Jako Bułgar odnalazł się na dalekiej Północy, z ciepła i wygody rodzinnego domu wstępując w znój i chłód młodzieńczego wyzwania, które drogą ambicji postanowił sam na siebie zesłać; jako Norweg porzucił wyciągnięte łachmany i koślawo obcięte włosy, by na życzenie surowej matki, w elegancji ciemnych szat i ułożonych skrzętnie fryzur, stać się Anglikiem. Jako syn i kuzyn, pracownik i pomocnik, odznaczał się odpowiedzialnością, usilnie poszukując walidacji wśród ust dumnych zeń najbliższych; jako mężczyzna nie nosił się jednak żadną wyższą wartością, z niechlubnym lekceważeniem łamiąc serca poważnie nim zainteresowanym, z miałką obojętnością angażując się w sprawy nienależącego doń kraju i jego polityki, z porażająco pragmatyczną interesownością miarkując o przydatności nawiązywanych relacji. Z czasem coraz bardziej machinalnie przyjmował na barki ciężary tej cierpkiej, z początku nawet niesmacznej brytyjskości, niegdyś urokliwy uśmiech z przyzwyczajenia układając w ten cyniczny, słowa komplementu czy kondolencji w utrwalone formułki istotnie nieludzkiej uprzejmości pozbawionej przejęcia, zdefiniowany charakter zaś — w coś niepokojąco płynnego.
A w gruncie rzeczy niewiele przecież znaczył w skrzętnych poczynaniach teatru należącego do socjety; był zaledwie poboczną postacią, aktorem debiutującym i pojawiającym się na scenie bodaj na krótką sekundę, choć paru wprawnych widzów mogło dobrze zrozumieć, że miał w zanadrzu uśpiony jeszcze potencjał.
A w gruncie rzeczy nigdy nie interesowały go karnawałowe maski albo przygotowywane w garderobie kostiumy, które przebierałyby go za kogoś, kim nigdy nie był; i w tej krótkiej chwili, kiedy ból w rozszczepionym ramieniu przez moment przeszył go wskroś, na twarzy zamajaczył nawet prawdziwy, tchórzowski w s t y d — bo przypomniał sobie o dokonanej przed kilkudziesięcioma minutami zbrodni, o ściskanej przezeń szyi starszej, niewinnej kobiety, i o tym, że najprawdopodobniej poległa pod gruzami zawalającego się domu. Jako ta mimowolna ofiara, wyznaczona niekompetencją Elviry męczenniczka, która straciła życie drogą niezasłużonego nonsensu.
A on, on na swoich rękach widział krew, bo lojalność tamtej i wyznaczonej przez nią misji w obliczu niebezpieczeństwa okazała się silniejsza od moralnych zakazów, które w głowie sumiennie podszeptywały, by przestał.
A on, w tym pierwszym, jeszcze niebezpośrednim i względnie małym przestępstwie, doglądać miał wkrótce niemego przyzwolenia do subtelnego wykonywania kroków naprzód, nawet kosztem czyjejś krzywdy, nawet kosztem czyjegoś cierpienia.
Bo z wolna zaczynał już myśleć wyłącznie o sobie.
Blizna nie pierwsza i nie ostatnia — rzucił tylko sucho, niby bez przejęcia, choć na twarzy wykwitł pewien zmartwiony wyraz; już zaraz krzywił się jednak nieznacznie, po raz ostatni zerkając na ranę i to, jak wskutek inkantacji powoli się zasklepiała. — Żadnych czarów? Żadnej teleportacji? — powtórzył za nią zaniepokojony, czując jak gniew wzbiera się w nim bardziej, niż chyba wypadało; zamglonym spojrzeniem omiótł jeszcze jej twarz, a potem dodał cicho:
Tak, byłbym wdzięczny, jakbyś zapisała... — kciukiem lewej ręki otarł kroplę potu spływającą wzdłuż karku; czoło miał nadal ciepłe, choć gorączka nie była już tak poważna. — Tutaj, w drugiej szufladzie patrząc od góry — przerwał na moment, wskazując pobliską komódkę — znajdziesz pergamin i pióro — dokończył powoli, wyraźnie zmęczony tym dniem, domagającym bólem, reminiscencją statury Elviry, która wciąż migała przed oczyma, kpiąco przemawiając, by radził sobie w tej trudnej sytuacji zupełnie sam.
Ale przy tym nawiedziła go ta parszywa myśl zmartwienia, czy przeżyła i dotarła bezpiecznie do domu; dodał więc prędko:
Mogę mieć do ciebie jeszcze jedną prośbę? Potrzebuję napisać krótki list, zaledwie parę zdań — wyjaśnił, szukając w jej twarzy sugestywnej odpowiedzi; nie chciał prosić o to domowników, zwłaszcza że jego treść wydawać się mogła zanadto troskliwa, a przede wszystkim zdradliwa. Antonia, jako ten obojętny i neutralny obcy, mogłaby uczynić to dla niego w największym wrażeniu komfortu i dyskrecji — wszakże nie zamierzał nikomu wspominać o tym, że jego podły stan był wynikiem prośby i lekkomyślności uzdrowicielki, którą znali aż za dobrze.
W innym wypadku na pewno miałaby z tego tytułu bliżej mu nieznane nieprzyjemności, a na to nie chciał jej chyba jeszcze skazywać.
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 17 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Sypialnia Igora [odnośnik]06.12.24 13:58
Magia uzdrawiania była ostatnią nadzieją w świecie, gdzie śmierć stała się codziennością. Wojna pochłaniała kolejne ofiary, a tych, którzy potrafili nieść pomoc, było przerażająco mało. Rany, choroby, cierpienie – wszystko to gromadziło się wokół nich niczym gęsty, duszący mrok. A jednak wciąż niewiele wiedziała o prawdziwej naturze zaklęć, które wypowiadała. Nigdy nie widziała siebie jako uzdrowicielki. Leczenie wydawało się zbyt wzniosłe, zbyt pełne odpowiedzialności, której wcale nie pragnęła. Jakby ktoś próbował wtłoczyć ją w rolę, która nie była jej pisana. To, co naprawdę ją fascynowało, to wiedza. Lubiła być przygotowana na każdą okoliczność, bowiem nie po drodze jej było z proszeniem o pomoc. Bycie zależną od kogoś innego wydawało się jej porażką. Dziś nikt właściwie nie pytał, jakie są jej pragnienia. Wszyscy patrzyli tylko na to, co mogła im dać – bez względu na cenę, którą sama musiała zapłacić. Kiedy należało walczyć – walczyła, kiedy należało leczyć – leczyła.
Z jednej strony lubiła czuć się potrzebna. Była to namiastka znaczenia, jakiegoś celu, choćby chwilowego. Z drugiej strony jednak, każde kolejne żądanie świata sprawiało, że czuła, jak coś w niej umiera. Pluła jadem za każdym razem, gdy znów musiała zaadaptować się do sytuacji całkowicie jej obcej, do roli, której nie wybrała. Przyzwyczaiła się już do tego, że to los wiedzie jej działaniem. Odbierano jej czas, jej siłę i jej magię, ale na to nie krzywiła się już z dezaprobatą. Może to rezygnacja, a może chłodna kalkulacja – nauczyła się czerpać z każdej sytuacji to, co dla niej najbardziej korzystne. Przecież dzisiejsza pomoc nie była tylko altruizmem. Czyż każda nowa rana, każdy złożony zaklęciem szew, każdy ocalony żywot nie zwiększał jej wiedzy? Nie hartował jej umysłu i rąk na przyszłość? Chyba jednak chłodna kalkulacja – wszystko to było konkretną inwestycją.
- Curatio vulnera maxima – po raz ostatni zaklęcie gojące ranę wypłynęło z jej ust. Nie było sensu dłużej męczyć i jego i siebie. Wiedziała, że energia opuszcza jej ciało z każdą kolejną inkantacją, a przecież wcale nie musiała tego robić – jeśli ten będzie na siebie uważał, to wszystko z czasem odpowiednio się zagoi. Usłyszała w jego słowach zimny ton i nie mogła się temu dziwić. Właśnie zabroniła mu robić wszystko co dla czarodzieja było normą. Plugastwo niemaga – tak mogła nazwać przekleństwo, które właśnie go dotknęło. Pokręciła głową w odpowiedzi. Musiał to przetrawić, sam wykalkulować ryzyko, jeśli kiedykolwiek chciał wrócić do pełnej sprawności. Nie była to jej kwestia, ale czego właściwie się spodziewał?
- Subsisto dolorem maxima – kolejne zaklęcie przeciwbólowe i kolejne nieudane. Czy było to zrządzenie losu czy może w swych występkach po prostu zasłużył na karę? Nie wiedziała czym zajmował się mężczyzna i jak doszło do takich obrażeń, wątpiła też by jej nieudane zaklęcia były z tym powiązane, aczkolwiek lubiła symbolikę, a ta wybrzmiała dość jasno. – Paxo maxima – ostatnie zaklęcie wypowiedziała już z większą pewnością.
Odsunęła się od ramienia mężczyzny i otworzyła wskazaną szufladę. Wyciągnęła z niej pergamin i pióro i szybkim ruchem, niezgrabnym, mało starannym zaczęła kreślić wypowiedziane chwile wcześniej zalecenia. Uniosła spojrzenie, gdy mężczyzna zdradził swoją kolejną prośbę. Przez chwilę tylko się w niego wpatrywała kalkulując czy chce pełnić rolę posłańca – miał pewnie w swym otoczeniu wiele osób gotowych zająć się tym bez większych oporów. Uśmiechnęła się jednak starannie, z jakąś życzliwością. Może była mu wdzięczna, że nie okazał się być niesfornym dzieckiem jak wcześniej podejrzewała? – Więc mów prędko, bo rzuciłam zaklęcie, które ma cię uspokoić. Raczej mamy niewiele czasu nim zaśniesz. – dodała.


rzuty



   
Udziel mi więc tych cierpień
 płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4668-antonia-borgin https://www.morsmordre.net/t4725-vermeer#101224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f467-city-of-london-smiertelny-nokturn-20-13 https://www.morsmordre.net/t4733-skrytka-bankowa-nr-1201#101427 https://www.morsmordre.net/t4726-antonia-borgin#101398
Re: Sypialnia Igora [odnośnik]10.12.24 11:16
Ból naprzemiennie wiążący się z wytchnieniem, trzeźwość umysłu ślepo błądząca w omamie, stabilność myśli i charakteru rozedrgana maligną; i tak leżał bezwładnie, raz po raz zerkając tylko na ranę, wyglądającą może i lepiej, ale — jak mu się zdawało w całej dziwacznej plątaninie okoliczności — bynajmniej nie napawającą go żadnym optymizmem. Parszywa wizja bycia tak żałośnie nieprzydatnym w perspektywie następnych dni i tygodni godziła w jego ego bardziej od nieprzychylnego komentarza; wolał więc, przynajmniej na razie, wyzbyć się goryczy tej refleksji, ostatnim już westchnieniem kwitując kolejne z jej starań. Przeciwbólowa inkantacja nie odebrała mu ostatków majaczących w podświadomości cierpień, ale tak już chyba musiało być. Wkrótce zmysły i tak uśmierzyć miał kojący, acz najpewniej niespokojny sen, obmywający ducha z przewinień i frustracji, obmywający ciało z resztek wstydu i nieporadności.
Jutro miało przynieść nieco bardziej pokrzepiającą wizję.
Choćby i dlatego, że tamta raczy odpisać i pretensjonalnie udowodnić mu, że wciąż jeszcze żyła, że czarnomagiczna siła figlarnego Cienia nie spętała jej nieszczęściem, pozostawiwszy w gruzach walącego się domostwa, zapewne razem z podstarzałą żoną Hopkirka, którą obydwoje lekkomyślnie skazali na śmierć.
Wszakże i do niego dotarł wreszcie ciężar przewinienia, niechlubnie współdzielony z towarzyszką, w której bynajmniej nie miał dziś wsparcia; wszakże i na siebie zrzucił w końcu widmo dokonanego czynu, nawet jeśli w jego trakcie usilnie próbował minimalizować moc jego konsekwencji. Na próżno.
Weź też stamtąd woreczek z pieniędzmi. Za twoją fatygę i... pomoc. Tylko tak mogę ci podziękować — powiedział jeszcze, nim z wolna zaczął dyktować treść listu. Wyrazy składane w treść krótkiej wiadomości były skąpe, skromne — jak na jego przyzwyczajenie — ale niewątpliwie kryła się w nich jakaś wyważona doza troski. Zbędnej, jak się miało potem okazać, ale teraz zmartwienie o jej zdrowie silniejsze było od znamion tamtego konfliktu. W międzyczasie krnąbrna samica sowy śnieżnego puchacza, kupiona jeszcze w Bułgarii, trwająca z nim od dzieciństwa, wleciała do środka przez uchyloną okiennicę, jakby czuła wagę spoczywającej nań misji; i zanim wyleciała w hen z nakreśloną przed Antonię korespondencją, oceniająco spojrzała na Igora, nie siląc się jednak na żaden wyraz współczującej czułości.
I to też widział już jako ostatnie, nim zaklęcie nie przejęło nad nim kontroli, a zatrważająca wizja koszmaru nie zaczęła dręczyć go niepokojem aż do świtu.

zt mompls
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 17 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Sypialnia Igora [odnośnik]12.12.24 12:56
Różdżka nigdy nie była posłuszna do końca, tak jak magia miewała swoje ciemne, buntownicze oblicze. Czasem wydawała się niemal drwić z czarodzieja, igrając z jego pewnością siebie. Każda misja, choć zaczynana z determinacją, mogła skończyć się klęską – fiasko było częstym gościem, a niesforne zaklęcia nierzadko gasły w powietrzu, zdeptane przez chwilową nieuwagę. Jednak najbardziej gorzka plama na jej historii to chwila upokorzenia – moment, gdy wpadła w ręce mugoli. Wtrącona do zimnego, cuchnącego więzienia, smakowała wstydu, który palił mocniej niż ogień. Nie chciała pamiętać ani mówić o tym wydarzeniu – to była rana, która nie goiła się nawet z czasem. W głębi duszy czuła, że zasłużyła na śmierć w tamtym miejscu. Ratunek? Nie wyobrażała sobie, by ktokolwiek miał o nią walczyć. A jednak wybawienie nadeszło - nieproszone, nieoczekiwane. Nie mogłaby go oceniać, zbyt wiele doświadczenia nosiła na własnych barkach, zbyt wiele widziała. Każda blizna, zarówno na ciele, jak i w duszy, przypominała jej o błędach, które popełniła, i o lekcjach, które przyszły zbyt późno. Im szybciej człowiek potrafi uznać gorzki smak porażki i spojrzeć, tym prędzej znajdzie w nich klucz do zmiany i siły. Cechą ludzi ambitnych był jednak upór – robili wszystko by historia nie mogła poznać ich słabości. Nie znała Igora, nie wiedziała jakim człowiekiem jest i gdzie lokował swe priorytety. Może był to początek jego drogi, a stoczone pojedynki jedynymi z pierwszych. Może dopiero uczył się przyjmowania błędów. Czuła od niego gorycz – ciężką i duszną, ale nie próbowała dowiedzieć się skąd ta się brała. W innym miejscu i w innej sposobności będzie mogła zadać mu gnębiące ją teraz pytania. Może będzie chciał opowiedzieć jej swoją historię.
Jej praca tutaj się zakończyła – zrobiła tyle ile była w stanie. Wszystko teraz leżało w jego rękach. Czekała aż ten podyktuje jej treść listu całkowicie zbywając słowa o zapłacie. Przyjęła jego podziękowania wiedząc, że ulga zaczyna docierać do jego obolałego ciała. Potrzebował snu, potrzebował czasu na regeneracje. Starannie zapisała to co pragnął by znalazło się w tekście i podpisała jego imieniem. Wątpiła w słuszność tego pomysłu – czy był świadomy słów, które kazał jej zapisać? Jego umysł w końcu dryfował już w całkowicie innym miejscu. Zanim wyszła zebrała wszystkie swoje rzeczy, ale sakiewkę pozostawiła nietkniętą. – Nie ty mnie wezwałeś – powiedziała choć wątpiła by mógł ją usłyszeć.

zt fluffy



   
Udziel mi więc tych cierpień
 płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4668-antonia-borgin https://www.morsmordre.net/t4725-vermeer#101224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f467-city-of-london-smiertelny-nokturn-20-13 https://www.morsmordre.net/t4733-skrytka-bankowa-nr-1201#101427 https://www.morsmordre.net/t4726-antonia-borgin#101398

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Sypialnia Igora
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach