Wejście do jadalni
AutorWiadomość
Wejście do jadalni
Przy wejściu do jadalni widoczne są duże, ciężkie drzwi, zdobione ornamentami, co wraz z ich masywnością nadaje im imponujący wygląd. Duże okna w jadalni są osadzone w grubych murach, które chronią przed zimnem i hałasem z zewnątrz. Okna są wykonane z ciemnego szkła, co wprowadza do jadalni tajemniczy klimat. Na parapetach okiennych ustawione są stare, kute świeczniki, które ożywiają przestrzeń swoim blaskiem. W powietrzu unosi się zapach drewna i wosku, który pochodzi od wielu świec, rozstawionych po całej jadalni. Świece o różnych rozmiarach i kształtach stoją na stole, na półkach, na komodach i innych elementach wystroju, a ich płomienie tańczą w powietrzu, tworząc ciepłe i przyjemne światło. W środku jadalni, na centralnym miejscu, stoi ciemnobrązowy stół, wykonany z ciężkiego drewna. Widać na nim wyraźne ślady czasu, otarcia, zadrapania i niejednolite barwy, co tylko dodaje mu uroku i charakteru. Pod blatem stołu znajdują się potężne nogi, wykonane z ciężkiego, ciosanego drewna, które zdają się mocno osadzone w podłodze. Nogi te są pokryte żłobieniami i zdobieniami. Stół jest otoczony przez wiele wysokich krzeseł, również z drewna, z wysokimi oparciami.
— wieczór czwartego grudnia 1958 —
Domostwo zdawało się zupełnie ciche, może wręcz opuszczone, choć z pewnością było to jedynie jego złudne wrażenie; jeden z kominków niewątpliwie jednak żarzył się zajadliwie, wypluwając z siebie bladą, pomarańczową łunę światła i kojące w obliczu niespodziewanej zimy ciepło. Wymienione w geście żartobliwości listy z początku niosły się, co najwyżej, przekornym żartem obleczonym w ironię, ale spływające zeń w dalszym toku słowa zapowiadały zarazem tematy poważne i nieznoszące dalszej zwłoki, nawet jeśli najchętniej odsunąłby je dalszy plan i tam też pozostawił.
Nie mógł jednak wiedzieć, że eter skrywa też analogiczną rewelację, której cień spłynął także na siedzącego naprzeciw towarzysza; nie mógł domyślać się, że wraz z eleganckim zaproszeniem na ichniejszy ślub — na widok którego uśmiechnął się nawet leciwie — wykwitną także wieści odmiennego kalibru, dobitnie udowadniające chyba, że Drew dopiął swego. Że wraz z porwaniem i misternością nałożonej klątwy nie tylko zjednoczyć ich miał formalnością małżeństwa, ale i odwiecznie związać obowiązkiem wyższego rzędu; że od teraz miejsce Lucindy było tutaj rzeczywiście stałe, nawet jeśli jeszcze w sierpniu wydawać mu się mogło, że stanowi bodaj jedną z wielu przelotnych kochanek. I jakkolwiek podłe mogło być całe tamto przedsięwzięcie, zgodnie i bezdyskusyjnie akceptował jego przebieg, począwszy od życzliwego traktowania byłej rebeliantki, po ciche przymknięcie oka na toksyczność relacji, którą tamten zechciał z nią zbudować; bo wierzył w niego i słuszność jego postępowania, tak jak zwykło się wspierać swojego namiestnika, krewnego, wreszcie — przypominającego niemalże rodzonego brata, któremu zawdzięczał więcej, niż ktokolwiek mógłby śmiało w swoich wyobrażeniach przypuszczać.
Niemy toast, kolejny już dzisiaj, z wolna rozluźniał więc dziś ich języki, ich obyczaje, ich osobowości, wpuszczając do środka nieco otwartości; uwierający szyję krawat ustąpił pod palcami, razem z dwoma guzikami jasnej koszuli, a odstawiwszy pusty kieliszek na jadalniany stół, przyznał z konsternacją:
— Czuję się trochę winny... Wczoraj, za namową młodego Malfoya, poszliśmy polować na mugoli, choć znasz mnie i wiesz, że sam raczej tego nie robię — zaczął przelotnie, z kieszeni marynarki porzuconej dawno na oparciu wystawnego krzesła wyjmując pogięty nieco kartonik z papierosami; najbliższa świeca posłużyła mu za zapalniczkę, cała reszta zaś pozostawała w zasięgu ręki tego drugiego, gdyby i jego naszła na nie ochota. — Wpadliśmy tam na ludzi z Zakonu i w walce Armand poważnie uszkodził sobie oko, dasz wiarę? Mam nadzieję, że da się je jeszcze odratować, nic więcej nie mogłem przecież zrobić, tylko go stamtąd zabrać... — dopowiedział na wydechu smakującym dymem, na moment tylko spoglądając na Macnaira, nim obydwaj nie władowali w siebie kolejnej dawki ostrego trunku; nikły grymas twarzy przywiódł prędko mimikę bardziej statyczną, nim nie przemówił ponownie:
— Ale dość o tym... Widzę, że coś cię trapi. Przyznasz się sam, czy mam zgadywać tu do jutra o co chodzi?
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 17 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Wejście do jadalni
Szybka odpowiedź